|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 3:40, 19 Mar 2011 Temat postu: Say the word [M] |
|
|
Cytat: | Wielki powrót po bardzo długiej nieobecności. Mam nadzieję, że się spodoba. Miniatura napisana w bezsenną noc. Enjoy |
Odchodzisz już 30. raz,
30. raz zostaję sam.
Ale nie krzyczysz, nie płaczesz, nie trzaskasz drzwiami,
nawet nie przewracasz oczami.
Ale nie jest źle, przecież wiem, że i tak kochasz mnie.
Wszak i ja kocham ciebie i tak
[Happysad - 30. raz]
Zweryfikowano przez Pinky
Dwa słowa, które wytrąciły go z równowagi. Dwa słowa, jedyne słowa, które zahamowały potok zdań i liter buzujący w gardle. Potok duszący, dławiący, ciężki. Dwa słowa, niby identyczne jak te, które wywołują taką czy inną reakcję – ale zawsze wywołują. Dwa słowa, które zatrzymały chwilowo cały jego świat, wszystkie procesy, niezauważalnie wstrzymały bicie jego serca, które od tej chwili przestało mieć już powód, by pompować krew.
Dwa słowa, które wyryły się w jego głowie, widział je pod powiekami gdy zamykał oczy, same cisnęły się na usta, gdy chciał powiedzieć coś zupełnie innego, coś co potwierdziłoby, że dalej jest tym samym upierdliwym, nieznośnym sobą, bez uczuć, wiary w ludzi. Dwa słowa, których nigdy, przenigdy nie chciał usłyszeć.
- Żegnaj House.
Zamknięte drzwi, jak granica oddzielająca go od lepszego, szczęśliwszego życia.
Mimo wszystko dalej był egoistą. W zasadzie każdy po trochu nim jest. Chciał być z nią, bo ją kochał, to oczywiste. Ale nie chciał żeby odchodziła – dzięki niej czuł się lepiej, jako człowiek, bo jako lekarz dawno już przestał utrzymywać taki poziom jaki kiedyś sobie obrał. Ale to było mniej ważne. Schodziło na dalszy plan.
Ważniejsze było to uczucie błogiej szczęśliwości, gdzie nie było bólu, nie było nierozwiązanych zagadek, nie było denerwujących ludzi (albo po prostu byli na tyle znośni, że mógł z nimi wytrzymać bez najmniejszego wysiłku).
I nagle ona zamknęła ten nowy świat. Jak w pudełku, do którego chowa się za karę nowe zabawki i odstawia na najwyższą półkę, gdy dziecko coś nabroi. Jednak rodzic kocha dziecko bezwarunkowo, zabawki zostaną zwrócone, brzdąc będzie szczęśliwy. Koniec historii, happy end.
Postawiła warunek. Albo może inaczej – wymagała rzeczy niemożliwej. Żeby przestał być starym Housem, a jednocześnie dalej nim był – bo przecież kochała go takim jakim jest i nic nie mogła na to poradzić.
Nie pamiętał jak wrócił do mieszkania, co myślał, co widział, czy o mały włos nie wpadł pod jakiś samochód. Nie pamiętał swoich refleksji, swojego gniewu, swojego bólu. Bo przecież to od bólu chciał się uwolnić, a ona, jak do tej pory, była jedynym panaceum.
Ocknął się na podłodze, w łazience. Dotykał rękami zimnych kafelek, jakby widział je po raz pierwszy. Ale to był dobry chłód. Chłód zbija gorączkę, zmniejsza obrzęki. A jego dusza była jednym wielkim obrzękiem.
Ból pojawił się natychmiast, jak po ukąszeniu węża. Rozlewał się falą od czubka głowy do najmniejszych palców u stóp. Miażdżył tkanki, wciskał się między komórki, płynął wraz z krwią, poruszał się rytmicznie razem z sercem. Dzikie pulsowanie w głowie przywodziło na myśl głośną muzykę dudniącą w głośnikach. Tak jakby neurony urządziły sobie najlepszą prywatkę wszechczasów skazując go na niemiłosierne cierpienie.
Rozluźnił mięśnie, otworzył dłonie zaciśnięte w pięści. Stuk, stuk.
Białe tabletki upadły z łoskotem na kafelki. We wszechogarniającej ciszy ten dźwięk wydawał mu się głośniejszy niż startujący samolot. Wpatrywał się w nie płonącymi od gorączki oczami.
Musiał zając czymś myśli. Musiał się uspokoić, zwalczyć narastającą w jego trzewiach panikę. Rozpaczliwie próbował sobie przypomnieć co tak naprawdę wydarzyło się podczas jego drogi do domu. Gdzieś w głębi mieszkania rozległ się głos Wilsona nagrywającego się na automatyczną sekretarkę.
- House? Wiem, że tam jesteś. Właśnie dzwoniła do mnie Cuddy. Stoję pod twoimi drzwiami… Jest zimno. Otwórz, martwię się, Lisa też się martwi… I w ogóle… Wiem, że tam jesteś. Pacjenci cię potrzebują, ja cię potrzebuję. I ty mnie potrzebujesz. Nie możesz teraz zostać sam.
Z jego gardła wyrwał się jęk. Pacjenci - wykrwawiający się na śmierć, ludzie z przychodni, ludzie, którzy przygnieceni pod stosami kamieni wołali o pomoc, ludzie z halucynacjami, urojonymi bądź prawdziwymi chorobami. Nie miał ochoty ślęczeć nad wynikami, które prowadziły diagnozę w jednym kierunku. Pomaganie tym ludziom i wspieranie ich w cierpieniu mógł zostawić Masters.
Może to wszystko było iluzją? Może te kilka miesięcy to tylko efekt permanentnego naćpania? Nie wiedział już co było prawdą. Szczerze mówiąc wolał widywać Amber, niż Lisę, która wyznawała mu miłość. To było takie okrutne.
A mimo to chciał wszystko poczuć jeszcze raz. Przeżywać te chwile znowu i znowu. Potrzebował czegoś co by mu to ułatwiło. Spojrzał na drzwi prowadzące na korytarz. Ona powinna tu być. Może zaraz przyjdzie. Musi przyjść po raz kolejny. Skoro zrobiła to wcześniej, zrobi i teraz. Chciał znowu poczuć jej miłość.
Trzeba chwilkę poczekać, droga z Trenton jest daleka, nic się nie zmieniło od ostatniego czasu. Stanie przy wejściu znowu ubrana w brudny kitel. Uśmiechnie się, na jej czole pojawi się zmarszczka. Powie mu, kolejny raz, że zerwała z Lucasem, że kocha jego i tylko jego. Zapewni, że to nie jest halucynacja.
Czemu jej tu jeszcze nie ma? Już dawno powinna przyjść, powstrzymać go przed podniesieniem białych tabletek z ziemi, ukoić ból, który jest taki uciążliwy.
Podniósł vicodin. Przecież nic się nie stanie kiedy weźmie tylko dwie tabletki. Poczuje się lepiej do czasu aż przyjedzie Cuddy. Bo przecież przyjedzie, zawsze przyjeżdżała…
Zawsze kiedy po tysiąckroć wyobrażał sobie, że jest w stanie odstawić leki na zawsze. Ale tylko z jej pomocą. Bo narkoman nigdy nie będzie do końca czysty. Po prostu znajdzie inny narkotyk.
Włożył tabletki do ust, połknął, przymknął powieki. Kiedy je otworzył, jej jeszcze nie było. Westchnął ciężko, przetarł oczy nie pozwalając zdradzieckim łzom spłynąć po brudnych policzkach. W końcu usłyszał kroki.
- Dlaczego nie przyszłaś wcześniej? – Nie wiedział skąd wziął tyle siły, by te słowa przeszły mu przez zaschnięte gardło.
- Przychodziłam już wiele razy i zostawałam na długi czas. Zostawałam na tak długo na ile sam mi pozwalałeś. – Cuddy podwinęła rękawy i wyciągnęła w jego stronę dłoń. Złapał ją za przegub i podniósł się z podłogi.
- Nie rozumiem. Dlaczego? Przecież byliśmy razem. Ty i ja. Przyszłaś… I powiedziałaś, że skończone. Bo kochasz i zostaniesz, uleczysz mnie, pomożesz iść naprzód. – Przełknął ślinę i odsunął się od niej. - Czy to było halucynacją? Nigdy mnie nie pożegnałaś?
- Spędziliśmy razem trochę czasu – roześmiała się. - Jednak przyszedł czas, kiedy zrozumiałam, że nigdy nie będzie nam dane żyć w spokoju i musiałam cię pożegnać. Ale ty wciąż mnie przywołujesz w swoich myślach. - Cuddy przestała się uśmiechać. – Pozwól mi odejść – wyszeptała zgnębiona. – Pozwól mi odpocząć. Zostaw mnie w spokoju. Nie jestem twoim złotym środkiem.
- A co, jeśli się mylisz? – Chciał dotknąć jej twarzy, ale odtrąciła jego dłoń.
- Ja nie mogę się mylić. Bo jestem częścią ciebie. I mówię ci prawdę, której nigdy nie chciałeś usłyszeć. Pożegnałam się z tobą już dawno temu. – Cuddy zrobiła kilka kroków do tyłu. – Posprzątaj ten bałagan. Zaraz pewnie wpadnie Wilson.
Zamrugał oczami. I już jej nie było. Zniknęła jak bańka mydlana.
Usłyszał głos w hallu.
- House? Jesteś tam? – W drzwiach do łazienki stanął James. – Musiałem wchodzić przez okno w kuchni. – Spojrzał na przyjaciela i przełknął nerwowo ślinę. – Przykro mi.
- A nie powinno – warknął House. – Muszę się napić – szepnął i wyminął go w drzwiach. – Idziesz ze mną? – rzucił na odchodnym.
- Na pewno wszystko jest ok? - Wilson, zaniepokojony, stanął obok niego i położył mu dłoń na ramieniu.
- Teraz już tak – powiedział Greg wyjmując z kieszeni białe tabletki.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Sob 3:46, 19 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:35, 19 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Uwielbiam twoje opowiadania. Jednak z twoim nickiem kojarzą mi się same smutne historie Ale to nie ma znaczenia ponieważ mnie zachwycają. Cieszę się, że coś napisałaś, bardzo lubię twój styl. Przez ten okres, kiedy czytam coś Twojego przenoszę się w świat bohaterów.
Czytając tego fika wiedziałam, że nie będzie happy endu, ale cały czas uporczywie w mojej głowie krążyły myśli: "Może jednak." Pierwszy raz zobaczyłam, że wrzuciłaś coś koło 14:00, jednak dopiero teraz odważyłam się to przeczytać. I nie żałuję.
Z niecierpliwością czekam na kolejne bezsenne noce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:23, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Jedno słowo po przeczytaniu, jakie umiem z siebie wydobyć, to :
WOW! I to takie duże WOW .
Widać, że wkładasz duszę i ciało, w to co piszesz. (nie wiem, jak można wkładać, ale to moja nadinterpretacja )
Właśnie na takie miniaturki warto poświęcać czas. Dlaczego ? Bo są prawdziwe. Nie jest to historyjka wyssana z palca u nogi , a realne opowiadanie, które mogło wydarzyć się w serialu. Miniaturka pozwala czytelnikowi wejść w stan zadumania, wręcz melancholii. Nie wiem czy to wina niesamowicie trafnych opisów czy ogólna atmosfera, działa tak na mnie. Ten tekst ma głębie. Smutne, ale godne przeczytania. Wprowadziłaś mnie do głowy House, dzięki
Więc czekam na więcej takich perełek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez noway_ dnia Nie 16:25, 20 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:35, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | rzucił na odchodnym. |
Tu chyba powinno być: rzucił na odchodne.
Miniaturka jak najbardziej udana, nie ma tu patosu i ckliwości, cierpkie słowa przeszywają czytelnika. Podobało mi się, jak przedstawiłaś Cuddy w tym opowiadaniu, dokładnie nakreśliłaś obraz tego, co i ja mam w głowie. House traktował ją jak lekarstwo na detoks na Vicodin i smutki, jak kolejny narkotyk, dzięki któremu nie będzie musiał dłużej zatruwać sobie organizmu innymi uzależniającymi lekami. Wybrał lepsze zło. Ale to ona była dla niego problemem. Był egoistą, a lek zaczął dawać skutki uboczne i nie chciał dłużej leczyć jego chorego ciała i umysłu. Cuddy odeszła i nie wróci. Ma dość.
Świetnie napisane, może bardziej trochę zagłębiłabym się w opis jego mieszkania, wyglądu Cuddy w jego myślach, żeby dodatkowo rozwinąć wyobraźnię czytelnika, ale jest dobrze. Bardzo dobrze.
Tylko zastanawia mnie o jaką drogę House'a do domu chodziło? Bo jeśli po tym jak zerwała z nim Cuddy, to jest tu pewna nieścisłość...
Ale to już drobiazg, weny na kolejne opka
Pozdrawiam, Nitka
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Nie 16:36, 20 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
soffi
Pacjent
Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:17, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
to co przejdzie mi przez gardło, a raczej przez klawiaturę. okej to co po prostu będę w stanie napisać to: PIĘKNE!
nigdy wczesniej nie czytałam twoich fików i teraz baaaardzo żałuję. Możesz też od razu być pewna, że w najbliższych dniach przeczytam wszystkie twoje fiki. Ot, taka już jestem
PIĘĘĘĘĘKNE !
delikatne, cudowne, smutne i takie prawdziwe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciapkowa13
Rezydent
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skąd to pytanie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:01, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Łaaaaaaaaa!! House z Vicoinem taka jest prawda znowu zaczął brać, a lubiłam Go jak był czysty.Opowiadanie świetne pisz więcej, dużo wiecej!!
Pozdrawiam i życzę Wena
- Paula
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 802
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Taka planeta Ziemia...Może słyszałeś? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:11, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Wow.
Piękne. Piszesz wspaniale i pisz dalej! Rozwijaj ten talent i oczywiście dziel się nim z nami
Vic
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:43, 25 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkim za komentarze niedługo może wstawię coś nowego ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|