Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Samolot [M]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:18, 01 Lut 2010    Temat postu: Samolot [M]

Cytat:
Nie wiem jak zacząć... mnie od czytania tego rozbolała głowa, ale nie jestem bez uczuć... Korzystając z pomysłu o podróżach, których jest tu bez liku...

annie lee., która jest kolejną osobą, poznaną przez mnie na forum i z którą świetnie mi się rozmawia. Napisane w hołdzie jej fikowi. I z takim cichym życzeniem, żeby nie powtórzyła mojego błędu... Bo kiedy przestanie się pisać, jest jeszcze trudniej... Ja już o tym wiem.

Bety nie ma, sama zbetowałam. Jeśli zauważycie błędy, mówcie.

Jeśli chodzi o muzykę... Widziałam tu gdzieś linka do X Ray Doga... Pójdę w te ślady, taka muzyka w pełni pasuje, do tego, co zostało przeze mnie napisane. Więc proszę bardzo, słuchajcie i czytajcie



<i>Zweryfikowane przez NiEtYkAlNa</i>



http://www.youtube.com/watch?v=7l4fXXLZDz8&NR=1


Samolot.


- House! Pospiesz się! - krzyknęła Cuddy, zmierzając w kierunku bramki na lotnisku. House żegnał się jeszcze z Wilsonem. Po kilku minutach wreszcie do niej dołączył.
- Jestem. - Lisa wydawała się być zniecierpliwiona.
- Dlaczego to trwało tak długo? Nie możecie się rozstać, a przecież wracamy za trzy dni.
- Nie wiadomo - odparł spokojnie.
- Czego ci nie wiadomo? - zapytała, nieco zdziwiona.
- A jeśli się coś opóźni albo się rozbijemy? Nie będę miał z kim obgadywać ciebie. - Zachichotał.
- House, to nie jest śmieszne. Ani trochę. - Posłała mu oburzone spojrzenie.

Pasażerowie lotu 211 są proszeni o przybycie do bramek numer 1 i 2. Samolot odlatuje za trzydzieści minut. Prosimy o bezzwłoczne stawienie się na miejsce.

* * *

- Ta konferencja była niesamowicie nudna. - Narzekał w drodze powrotnej.
- Nie była nudna. Ciebie po prostu nudzi wszystko, co dotyczy pacjentów.
- Nie rozumiem, dlaczego poświęcili im aż trzy dni? Powinni omawiać choroby, a nie stan pacjentów… - jęknął diagnosta.
- To była konferencja na temat stanu zdrowia pacjentów i metod jego poprawiania. Dotyczyła wielu chorób, House. Gdybyś tylko uważnie słuchał… - Spojrzała na niego z dezaprobatą.
- Wolałem grać na gameboy’u. - Wywrócił oczami.

Była niedziela po południu. Środek lata. W New Jersey słońce ogrzewało ciepłymi płomykami mieszkańców tego miasta. Wilson już oczekiwał na przyjaciół na lotnisku. Był o wiele za wcześnie, ale miał ogromną ochotę już ich zobaczyć. Zamierzał wyciągnąć House’a na drinka, a później obejrzeć z nim film, pochłaniając tony chińszczyzny i litry piwa.

Uwaga, pasażerowie, lądujemy za czterdzieści minut. Gdy samolot będzie podchodził do lądowania, poproszę państwa o pozostanie na swoich miejscach i zapięcie pasów. Dziękujemy.

House przysypiał nieco, a Cuddy siedziała na swoim miejscu, raz po raz wyglądając przez małe okienko. Obserwowała chyboczące na wietrze skrzydło samolotu. Nie wiedziała z jakiego powodu, ale odczuwała wewnętrzny niepokój.

- House… - Szturchnęła diagnostę w ramię. - Hej, obudź się.
- Mhmm... - Usłyszała cichy pomruk niezadowolenia.
- House - powiedziała głośniej. Diagnosta otworzył oczy i spojrzał na nią badawczo.
- Czego chcesz zła kobieto? - Oburzył się, że śmiała go obudzić.
- Nie wiem… Boję się, że coś złego się stanie. - Ponownie spojrzała za okno.
- Przecież lada moment lądujemy. Nic się nie stanie. - Uspokoił ją, na powrót zamykając oczy.
- Nie wiesz tego. - Usłyszał. Jej głos był cichy, ale stanowczy. Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Po prostu… ja - zaczęła.
- Co, do cholery?! - Samolot zadrżał mocno, a pasażerowie zaczęli być zaniepokojeni.
- Widzisz House, czułam, że coś jest nie tak, co jeśli…
- Przestań. Nawet tak nie myśl, a już na pewno tego nie mów. - Drgania samolotu były coraz mocniejsze, a niepokój ludzi nim lecących stawał się coraz większy.
- Dlaczego nic nie mówią? Dlaczego stewardessy… - Oczy Cuddy lśniły w poświacie słońca, wpadającego przez okno.
- Ponieważ to tylko niegroźne turbulencje. - Próbował ją uspokoić.

Jednak ona była kobietą, miała swoje złe przeczucia i nikt nie mógł wybić jej tego z głowy, nawet ona sama.
Jej oddech przyspieszył nieco. W trakcie kolejnego, najmocniejszego dotąd drgnięcia samolotu, chwyciła diagnostę za rękę. Po chwili usłyszeli:

Drodzy pasażerowie, prosimy o spokój. Jesteśmy nad New Jersey, samolotem trzęsą turbulencje, wynika to z warunków pogodowych. Prosimy o spokój.

- Przecież na zewnątrz świeci słońce i zapewne nie ma wiatru. - Dziwił się House.
- Cholera… - Cuddy spojrzała na skrzydło samolotu. - Oszukują nas - szepnęła.
- Słucham? - zapytał.
- To nie turbulencje, House. Popatrz na skrzydło. - Poleciła. Diagnosta spojrzał i przełknął głośno ślinę.
- Do diabła.
- Chyba powinieneś zacząć się do niego modlić… albo do Boga, nie wiem w czyje istnienie bardziej wierzysz - powiedziała, jeszcze mocniej ściskając jego dłoń.
- Wszystko będzie dobrze, nie bój się. Już niedługo wylądujemy - odpowiedział, gładząc kciukiem jej dłoń.

Nie dał po sobie poznać, że się boi. Nie mógł. Z nich dwojga, to właśnie on był mężczyzną. Nieświadomy tego, czuł się za nią odpowiedzialny.

Nagle samolotem zaczęło szarpać jeszcze mocniej, wszystko spowodowane było przez skrzydło, które wydawało się od niego odrywać. Cuddy nie wierzyła własnym oczom.

Prosimy o zachowanie spokoju, pozostanie na swoich miejscach i zapięcie pasów. Piloci panują nad sytuacją.

- House! - Jej krzyk gubił się pośród innych, ludzie byli przerażeni.
- Nie patrz tam! - Rozkazał, odciągając ją od okna.
- Ale House… my tego nie przeżyjemy. - Płakała, nie mogła powstrzymać łez, które napływały do jej oczu i zalewały policzki. Spojrzał na nią czule. Nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Jeszcze.
- Uspokój się, Liso. Na pewno wylądujemy awaryjnie, pilotom udało się już zejść niżej. - Ujął jej dłoń w swoje.
- Tak bardzo się boję, House… że nie zobaczę już Rachel. Że nie zdążę zobaczyć jak dorasta.
- Ja chciałbym zobaczyć jeszcze Wilsona. - Ugryzł się w język. Nie powinien tego mówić na głos. Nie w takim momencie i nie do niej. Była tak bardzo przerażona, a on przyznał niechcący, że również ma obawy.
- Greg, ty wiesz, że to się nie uda… Zdajesz sobie z tego sprawę, tak samo jak ja - jęknęła. Jej rozpacz jeszcze się pogłębiła.
- Oczywiście, że się uda, miałem na myśli… - Przytulił ją mocno. Wątpił, szczerze wątpił, że wylądują bezpiecznie. Ale jeśli wciąż unosili się w powietrzu, nie zamierzał martwić Lisy.

Tymczasem na lotnisku w New Jersey…

Uwaga, oczekujący na pasażerów lotu 211. Samolot ma problemy techniczne, powinien wylądować dziesięć minut temu, jednak wciąż krąży nad New Jersey. Piloci postarają się wylądować awaryjnie, na razie jednak nie mają takiej możliwości.

- Co się, u diabła, dzieje? - Wilson zapytał sam siebie. Siedział na krześle oniemiały. Nie dotarło do niego jeszcze to, co właśnie usłyszał. Zerwał się z miejsca i udał się do najbliższej kasy.

- Przepraszam, co to znaczy, że piloci na razie nie mają możliwości, żeby wylądować awaryjnie? - Czuł jak jego dłonie się trzęsą.
- Proszę pana, proszę się uspokoić. Samolot ma problemy techniczne…
- Tak, to też już usłyszałem przez megafon - przerwał jej.
- Co się dzieje? Dlaczego nic nie chcecie mówić? Czy oni… - zapytał, jego głos stał się cichy. Kobieta opuściła na chwilę wzrok. Nie potrafiła ukryć emocji, była młoda. Prawdopodobnie pracowała tu od niedawna.
- Proszę pana, nie mogę… nie mogę zdradzać szczegółów, przykro mi - jęknęła nieśmiało.
- Jak to, nie może pani? - James był oburzony. - Błagam, niech mi pani powie, tym samolotem leci mój najlepszy przyjaciel… i przyjaciółka, ona ma małe dziecko, które czeka na nią w domu, błagam panią. - Prosił.
- To nie pomoże, ale powiem panu - westchnęła cicho. - Jeśli ktoś się o tym dowie, stracę pracę - dodała. Wilson skinął głową.
- Piloci nie mogą wylądować, ponieważ skrzydło samolotu się rozpada. Nie wiadomo, w którym momencie się oderwie całkowicie i jakie szkody wywoła. Nie mogą lądować na lotnisku. Onkolog zamarł, jego oczy posmutniały tak bardzo, że serce kobiety ścisnął żal.
- Przykro mi, proszę pana - powiedziała.
- Pani jest przykro? - Wściekł się, nie panował nad sobą. To było niesprawiedliwe.
- Piloci nie lądują, ponieważ boicie się, że skrzydło oderwie się nad lotniskiem i wyrządzi szkody, dlatego nie dostali zgody na lądowanie, tak?! - Kobieta skinęła głową.

Wilson patrzył na nią, niemal płacząc. Po chwili powoli zaczął się oddalać, nie odwracał się. W końcu przyspieszył na tyle, żeby wybiec na parking przed lotniskiem. Spojrzał w górę i zobaczył w oddali krążący samolot. Już tak niewiele brakowało, byli już tak niedaleko od lotniska. Zaczął płakać jak dziecko, pragnął ich zobaczyć. Całych i zdrowych. Nie zawsze można mieć to, czego się chce.

W samolocie…

Prosimy o spokój, piloci próbują ustawić się do lądowania.

- House, przecież to nieprawda… Krążymy w kółko. - Lisa wtuliła się w niego. Jej głośny płacz zamienił się w cichy szloch. Nie miała siły rozpaczać, zaczynała się godzić z sytuacją, która zaistniała.
- Może tak trzeba, może próbują się prawidłowo ustawić. Przecież nie znamy się na tym. - Pocieszał ją. Spojrzała mu głęboko w oczy, były jeszcze bardziej niebieskie niż kiedykolwiek.
- Kocham cię, Cuddy… zawsze kochałem - powiedział ciepłym głosem. Jego dłonie były gorące, ściskały jej drżące ciało najczulej, jak tylko potrafiły.
- Ja też cię kocham, House… mimo że się tego wypierałam… jak widać, niepotrzebnie i zbyt długo. - Opuściła wzrok.
- Hej… - szepnął, podnosząc jej twarz tak, żeby mogła ponownie na niego spojrzeć. Jego usta zbliżyły się do jej warg. Ich pocałunek był pierwszym od bardzo dawna, oboje obawiali się, że może być ostatnim.
- Cieszę się, że się tego dowiedziałem - powiedział. Naprawdę się cieszył.
- Będę za tobą tęsknić, House - odpowiedziała, patrząc w jego lazurowe tęczówki. Nie chciał przyjąć tego do wiadomości, ale Lisa wydawała się być pogodzona z losem. Żal jej było córki, żal House’a, siebie…

Wyjęła z torebki notes i napisała coś na kartce, najstaranniej jak mogła, biorąc pod uwagę szarpanie samolotu. Zwinęła ją w rulon i zacisnęła w dłoni.

- Co tam napisałaś? – zapytał.
- Swoje życzenie - odpowiedziała. Na myśl o tym, co udało się jej napisać na kartce, uśmiechnęła się ciepło.

Po chwili poczuli, ze samolot znacznie przyspiesza… spada w dół. Jeszcze mocniej wtuli się w siebie.
Krzyk otaczających ich ludzi, przerażał parę jeszcze bardziej. Teraz już uspokajające słowa nie płynęły przez megafon. Właściwie żadne słowa. Słychać tylko było rozpaczliwe wołania i krzyki. Oni się nie odzywali. Wtuleni w siebie najmocniej jak potrafili, spadali w ciszy. Lisa tylko szlochała w ramionach House'a. Nadzieja wciąż była żywa, jednak umierała w miarę, jak maszyna coraz bardziej się obniżała.

Megafon na lotnisku…

Bardzo prosimy wszystkich o zejście z płyty lotniska. Służby ratunkowe zabezpieczają teren, karetki za chwilę będą na miejscu. Samolot lotu 211 prawdopodobnie spadnie w pobliżu lotniska. Jeszcze raz prosimy o zejście z płyty…


Wilson, słysząc to, poderwał się z miejsca i podbiegł do szyby, przez którą można było zobaczyć pas startowy i lotnisko.

- Boże, błagam, nie… - jęczał cicho, pocierając dłońmi twarz. - To nie może być prawda, nie chcę w to wierzyć… Nie wierzę - mówił do siebie.

W oddali słychać było syreny karetek, nadjeżdżających z prędkością światła. Służby ratunkowe wciąż były obecne na placu.

Wilson patrzył, jak samolot zbliża się do ziemi w zawrotnym tempie. Sala zamarła, zapadła cisza, słychać było tylko szmer głębokich oddechów.

W samolocie…

Cuddy zacisnęła powieki. House trzymał ją mocno. Jego noga nie bolała ani trochę, bała się tak samo, jak on. Nie odważyła się nawet drgnąć.

- I co? - zapytała. Diagnosta milczał. - House, co się dzieje…
- Już prawie jesteśmy - jęknął. - Trzymaj się, to będzie bolało.
- Tylko przez chwilę. - Teraz ona próbowała go pocieszyć. Tylko w ten sposób potrafiła.
- Pamiętaj, że cię kocham, niezależnie od tego, co się zaraz stanie - powiedział, całując ją po raz otatni.
- Będę pamiętać. Zawsze. Ja też cię kocham, bardzo mocno.

Lotnisko, kilka minut później…

- Nie… błagam - szepnął, odwracając głowę, gdy ujrzał samolot uderzający z impetem o ziemię. Maszyna roztrzaskała się jak zabawkowy samochodzik, który spada na podłogę.

Ogarnął go żal i rozpacz. Smutek chwycił go za serce. Osunął się na podłogę, niemal upadając na nią tak bezwładnie, jak szmaciana lalka.

… Katastrofa samolotu w Ney Jersey. Wszyscy pasażerowie i załoga samolotu to ofiary śmiertelne, kilkoro z nich w stanie krytycznym trafiło do miejscowych szpitali, jednak wkrótce potem zmarli. To był feralny lot w piękny lipcowy dzień…

Głos w radiu był nieczuły, wolny od wszelkich emocji. Po prostu ponownie oświadczył, co stało się dwa dni wcześniej. Wilson siedział w swoim gabinecie z twarzą schowaną w dłoniach. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Wzdrygnął się.

- Przecież to nie House… On nigdy nie pukał. - Pomyślał. Brakowało mu tego.
- Proszę - jęknął.
- Dzień dobry - powiedział młody mężczyzna.
- Witam - odpowiedział James. Nie był zadowolony z tego, że ktokolwiek go nachodzi. Chciał być sam.
- Jestem sanitariuszem… z karetki, która zajmowała się ofiarami na lotnisku…
- Tak? - Wilsona zdziwiła jego wizyta.
- Pani, którą znaleźliśmy w objęciach mężczyzny, ściskała w dłoni tę kartkę.
- Czy oni wtedy jeszcze… - zapytał cicho.
- Nie. Bardzo mi przykro - odpowiedział mężczyzna, podając onkologowi pognieciony świstek papieru.
- Dziękuję.
- Zostawię pana samego - szepnął i wyszedł.

Wilson wyszedł na balkon i zajrzał przez szybę do gabinetu House'a. Wszystko było na swoim miejscu. Tylko jego brakowało. I Lisy… która zawsze była, sprzeczając się z nim, żartując. Tablica była pusta, jego zespół stracił pracę. Wszystko wyglądało tak, jak gdyby za chwilę miał wejść tu spóźniony.

Na papierze widniało nazwisko onkologa i nazwa szpitala. James rozwinął karteczkę i zobaczył słowa napisane przez Lisę:

Wilson, pochowaj mnie przy Housie. W ostatniej chwili zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak bardzo się kochamy. Błagam, wychowaj Rachel jak własną córkę. Będziemy tęsknić. Lisa.

- Wiedzieli - jęknął cicho, siadając w kącie balkonu.

The end


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Pon 2:01, 01 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roksi.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BD.

PostWysłany: Pon 12:59, 01 Lut 2010    Temat postu:

Śliczna miniaturka. Taka smutna,
naprwadę ma coś w sobie. Myślałam,
że jakimś cudem House i Cuddy przeżyją.
Jednak się myliłam.

,,Wilson, pochowaj mnie przy Housie.
W ostatniej chwili zdaliśmy sobie sprawę z tego,
jak bardzo się kochamy.''


Czytając ten fragment łza zakręciła mi się w oku.

Piękne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roksi. dnia Pon 13:07, 01 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
muchacho
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:17, 01 Lut 2010    Temat postu:

Ja również myślałam , że przeżyją, ale niestety... Bardzo wzruszająca i piękna miniaturka.
Wena życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:22, 01 Lut 2010    Temat postu:

Nietykalna

Nie wiem dokładnie co mam napisać. Wciąż żyję emocjami, które zrodziły się podczas czytania tej miniaturki. Próbuje się ogarnąć,bo wciąż jestem pod głębokim wrażeniem.

Jestem pełna podziwu. Wspaniale to przedstawiłaś. Strach przed śmiercią, pogodzenie się z nią. Panika ... Próby wzajemnego pocieszania. Odkrycie, wyznanie miłości. Strach Wilsona przed utratą ważnych osób. A wszystko tak pięknie opisane.

Cudowna miniaturka - smutna, tragiczna, ale wzruszająca. Dająca do myślenia.
Dlaczego zawsze coś sobie uświadamiamy, dopiero kiedy możemy to stracić, bądź już straciliśmy. Smutne, ale jakie parwdziwe



Wzruszyłam się. Zwłaszcza przy końcówce

Cytat:
Wilson, pochowaj mnie przy Housie.
W ostatniej chwili zdaliśmy sobie sprawę z tego,
jak bardzo się kochamy.


Piękne. I opis pustki w gabinetach


Szacun!
Weny!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aduśka dnia Pon 14:24, 01 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pannaniezależna
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z nikąd...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:55, 01 Lut 2010    Temat postu:

Boże, Boże, Boże.... takie piękne i smutne
Ty umiesz ludzi do łez doprowadzić..
Oooch...
Biedny Wilson..

WENY !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:30, 01 Lut 2010    Temat postu:

Jak to czytałam aż zaparło mi dech w piersiach

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cbo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 12 Lip 2008
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Sącz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:50, 01 Lut 2010    Temat postu:

szkoda... No ale w sumie jakoś tak inaczej, a nie tak jak podczas innych ich wspólnych fikowych wyjazdów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaRoLaInE_97
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 180
Przeczytał: 171 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:04, 01 Lut 2010    Temat postu:

I jeszcze raz
Ale podobało mi się! Nawet bardzo!
Od czasu do czasu lubię dramaciki. Nie tylko tak słodko ciągle.

Twoje wszystkie fiki to cuda, więc to nie wyjątek!
Kocham! Dużo Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:18, 01 Lut 2010    Temat postu: Re: Samolot [M]

Mnie miniaturka też wzruszyła, ale innym fragmentem. Bo ten cytowany przez wszystkich jest dla mnie ciut za słodki.
Ale to:
NiEtYkAlNa napisał:
- Wiedzieli - jęknął cicho, siadając w kącie balkonu.



Ogólnie sympatyczna miniaturka, dobrze i lekko się czytało. Fajna historia z samolotem. Bardzo dobrze oddane emocje pasażerów i osób czekających na lotnisku. Plus za dwa punkty widzenia.

Podsumowując: jestem na tak, podobało mi się
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:35, 01 Lut 2010    Temat postu:

jestem... wzruszona, tym co napisałaś. jestem wzruszona twoją dedykacją...

przepraszam, ale nie stać mnie na konstruktywny komentarz.

na pewno niezwykły pomysł. cholera... wszystko w tej miniaturce jest niezwykłe i (jak sama wiesz) nie piszę tego ze względu na dedykację, bo zawsze piszę szczerze.

naturalnie... jak to ja... nadałabym temu jeszcze więcej dramaturgii i opisów przeżyć wewnętrznych... katowałabym ich do samego upadku. ale... ja i moja psychodela to ja.

a tak jak jest (tak, jak przeczytałam ) jest idealnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:36, 01 Lut 2010    Temat postu:

Wow.

Dzisiaj na zajęciach z geografii myślałam, że mi głowa pęknie. Uratowałaś mnie. Gdyby nie to, że czytałam przez komórkę tego fika, to chyba bym tam nie wytrzymała

Piękne. I również zacytowałabym ten fragment, który przytoczyła Sarusia

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:36, 01 Lut 2010    Temat postu:



i oto mój komentarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez neko.md dnia Pon 19:36, 01 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylrich05
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Lis 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Btm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:00, 01 Lut 2010    Temat postu:

popłakałam sie. slicfzne chociaz smutne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:24, 02 Lut 2010    Temat postu:

NiEtYkAlNa musze sie przyznac ze ja przeczytalam juz wczoraj zaraz po tym jak ja zamiescilas ale to czulam po przeczytaniu nie pozwolilo na zaden komentarz, bo jak mozna cos napisac kiedy ma sie oczy w mokrym miejscu

ale juz na powaznie, to bylo cudowne, bardzo smutne ale piekne szkoda tylko ze ludzie potrafia powiedzeic prawde i wyznac sobie to co do siebie czuja tylko w chwilach zagrozenia

cytat:
'Wilson, pochowaj mnie przy Housie. W ostatniej chwili zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak bardzo się kochamy. Błagam, wychowaj Rachel jak własną córkę. Będziemy tęsknić. Lisa.

- Wiedzieli - jęknął cicho, siadając w kącie balkonu. '

sama nie wiem po tym kawalku a zwlaszcza po slowach Cuddy wylam jak bobr i juz wiedzialam ze nic nie napisze bo sie nie dalo

ty wiesz ze ja zawsze kochalam twoje fiki i wiem ze zawiesilas dzialalnosc ale mam nadzieje ze czasem wpadniesz z czyms takim


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:05, 02 Lut 2010    Temat postu:

Wspaniałe!

I drama.

Tak doskonale oddałaś postacie. Emocji tyle, że ach...

Przez Ciebie jestem w niebie.

Brakuje mi słówek, żeby opisać to, co czuję. Powiem tak, takiej miniaturki było mi trzeba.
Takiej właśnie potrzebowałam, gdzieś tam w głębi podświadomości. Dziękuję Ci za nią

Cytat:
- Wiedzieli - jęknął cicho, siadając w kącie balkonu.

Zdecydowanie najlepszy fragment.

Dużo wena najogromniejszego z ogromnych i czasu, aby Ci nigdy nie zabrakło.

Pozdrawiam cieplutko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JiKa30
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 5276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:51, 02 Lut 2010    Temat postu:

To jest piękne Aż mi łzy w oczach stanęły na końcu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jane
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:46, 03 Lut 2010    Temat postu:

Mam siły żeby skomentować

Kiedy usiadłam z herbatą do Twojej miniatury, prawdę mówiąc o niej zapomniałam. O herbacie, znaczy. Bardzo mi się podobało, chociażby to, jak przeplatałaś wątek z samolotu z szalejącym ze zdenerwowania Wilsonem. Tylko gdzieś tak w połowie zdałam sobie sprawę, że coś mi tu nie gra. To znaczy, nie gra mi osobiście, bo to nie jest żaden błąd. Dosyć dziwnym wydaje mi się fakt spadającego na płytę lotniska samolotu, o czym uprzedza (!) głos przez megafon. Trochę jakby mało ludzkie, odsuńcie się, bo będzie masakra.
Do końca wydawało mi się, że jednak nastąpi cud, oświecenie, że pilotowi się uda. Kiedy zginęli, coś mi się w środku zrobiło, bo sądzę, że House w odpowiedniej chwili mógłby sobie utorować drogę do drzwi i skoczyć na lotnisko, ewentualnie skoczyć ze spadochronem. Taka wersja wydarzeń, mimo wszystko, wydaje mi się dość pociągająca, może dlatego, że nie będzie karetki, trupów, smutnego Wilsona i pustego PPTH. Może. Mnie osobiście zakończenie nie pasowało, nie pasowało do tego kanonu filmów akcji, gdzie na końcu pojawia się bohater i ratuje wszystkich, może nawet zasłaniając własną piersią, nie pasuje mi po prostu to, że ten fik nie kończy się dobrze. Happyendy to moje ukochane endy.

Pozdrawiam i życzę weny
Jane


PS. Mimo wszystko, ten komentarz to po prostu moje upodobania, którymi nie musisz (i chyba mimo wszystko nie powinnaś) się sugerować


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maagdaa
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:09, 03 Lut 2010    Temat postu:

Wiesz, że mnie się straszniście podoba !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:33, 03 Lut 2010    Temat postu:

Ojej to było BOSKIE
Smutne ale BOSKIE, BOSKIE i jeszcze raz BOSKIE !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:58, 04 Lut 2010    Temat postu:

Na samym początku chciałabym Wam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze, bo jak wiadomo karmią Wena
Tak więc, dziękuję!

Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś sklecić coś sensownego, co wywołuje emocje w czytelniku *spogląda nieśmiało na stertę niedokończonych fików*.

A teraz, do rzeczy widzę tu nowe nicki jeszcze bardziej mnie to cieszy

roksi. Dziękuję Ci bardzo

Cytat:
Myślałam,
że jakimś cudem House i Cuddy przeżyją.
Jednak się myliłam.


Nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli

muchacho dziękuję i mam nadzieję, że Wen się jeszcze pojawi

Aduśka dzięki

Cytat:
I opis pustki w gabinetach


Mnie też to poruszyło, szkoda mi Wilsona

pannaniezależna przepraszam, że doprowadziłam Cię do łez, ale nie martw się, siebie również *chlip*

piłeczka Haus'a cieszę się niezmiernie i dziękuję bardzo

cbo inaczej, zdecydowanie inaczej... cieszę się, że się mimo to podobało

CaRoLaInE_97 dzięki, że wciąż trwasz przy mnie i moich bazgrołach *ściska mocno*

Sarusia dziękuję, że ponownie zaszczyciłaś mnie swoim konstruktywnym komentarzem. Nie zdajesz sobie sprawy, jaki to dla mnie zaszczyt. Jesteś dla mnie wzorem do naśladowania w Twoich fikach Pewnie nigdy Cię nie doścignę, ale miło wiedzieć, że i Tobie się podobało

anna lee. wiem, wiem i cenię Cię za szczerość, dziękujęęę

IloveNelo cieszę się, że umiliłam Ci zajęcia z geografii:D

neko.md

sylrich05 dzięki

mazelov *zaciera dłonie*

Cytat:
bo jak mozna cos napisac kiedy ma sie oczy w mokrym miejscu


a to dobreee

Bardzo cieszę się, że Ci się podobało i że jesteś tu ze mną, od pierwszego fika i bardzo to doceniam

czarodziejka nie ma za co i ja również Ci dziękuję

JiKa30 dzięki

Jane Ja też kochałam kiedyś tylko happy endy, ale człowiek czasami się zmienia. Oczywiście, napisałam również happy endy, niektóre wręcz fluff'owe *patrzy ze strachem na jakastam*
Dziękuję za komentarz

maagdaa wiem, wiem, pokazałaś jak bardzo, dzięki wieeelkie

GosiaczeQ_17 bardzo się cieszę

Jeśli kogoś pominęłam, po prostu mnie zabijcie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:31, 05 Lut 2010    Temat postu:

przepraszam za off top ale nie moge tego nieskomentowac

NiEtYkAlNa napisal:
Jane Ja też kochałam kiedyś tylko happy endy, ale człowiek czasami się zmienia.

LUDZIE SIE NIE ZMIENIAJA



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:27, 05 Lut 2010    Temat postu:

mazeltov No dobra, niech będzie, że wygrałaś. Nie zmieniają się, ale czasem odbiegają od swojej normy, która dyktowana była im przez lata. [przez siebie lub innych] O ile w ogóle można powiedzieć, że jestem lub kiedykolwiek byłam normalna

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Pią 2:28, 05 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:14, 12 Maj 2010    Temat postu:

Uwielbiam Twój avatar. Szczególnie w połączeniu z nazwą działu, który właśnie odwiedzam


Pocytuję, jak zwykle. Lubię cytować *_*

Cytat:
House żegnał się jeszcze z Wilsonem.

Nie mogłeś upchnąć go w torbie między koszulkami i bielizną? Na pewno by się nie obraził

Cytat:
Wolałem grać na gameboy’u.

Kto by nie wolał?

Cytat:
- Czego chcesz zła kobieto? - Oburzył się, że śmiała go obudzić.

Właśnie? Popatrz lepiej, jak House śpiii

Cytat:
Ja chciałbym zobaczyć jeszcze Wilsona

KATAPULTUJ SIĘ!

Cytat:
- Przykro mi, proszę pana - powiedziała.
- Pani jest przykro?

Właśnie to mnie wkurza w ludziach. Tak naprawdę często nie jest im w ogóle przykro, a kiedy mówią "przykro mi" słychać w ich głosach okrooopny fałsz.


Wiedziałam, że nie przeżyją. Nawet sobie tego życzyłam, bo bym chyba wyrwała włosy, gdyby był happy end. Bez obrazy. Katastrofy samolotu dla mnie powinny zawsze kończyć się tragicznie w fikach Nawet jeśli to banalne, przewidywalne, bezduszne, nienormalne i tak dalej


Wena Ci życzę, oczywiście. Wiadomo, na jakie fiki [i nie, nie mam na myśli +18 w Huddy ]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:49, 12 Maj 2010    Temat postu:

A tej miniaturki jeszcze nie widziałam.
Zdziwiłam się, Droga Nitko, że piszesz takie ckliwe opowiadanka.
W sumie nie wyszło najgorzej, chociaż trochę przemanewrowałaś.
Najbardziej zastanawia mnie to, jak ta karteluszka się uchowała. Teraz, po katastrofie w Smoleńsku jakoś dokładniej wiem, co się dzieje z ciałami i rzeczami.

Poza tym: naprawdę można narazić na śmierć kilkuset pasażerów, żeby ocalić kawałek szyby na lotnisku? Nie pasuje mi to.

Mimo paru niedociągnięć i błędów, podobało mi się.

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:19, 12 Maj 2010    Temat postu:

Mogłabym się doczepić, ale mi się nie chcę.

Generalnie takich słodko-pierdzących fików nie lubię, więc cieszę się, że ten samolot się jednak rozbił, bo happy-end byłby jednak zbyt przesłodzony.

Więc plusik do Ciebie za brak happy-endu

Pozdro


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin