|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:53, 04 Cze 2010 Temat postu: Robin Hoouse [M] |
|
|
Miałam to wrzucić już całe wieki temu, ale zwyczajnie zapomniałam. Praca pochodzi z konkursu, który odbył się kiedyś tam To zupełnie inna bajka Nie jest to typowy fik, ale i temat był dość nietypowy "W krainie baśni, legend i mitów." Cóż, moja chora wyobraźnia wymyśliła to cUś
Robin Hoouse [M]
Klasyfikacja: +13
Postacie: Robin Hoouse, Melissa Vogler pseudonim pyskata Cuddy, Mały John vel Czarny Foreman, brak Tuck zwany Taubem, Carmen Vogler – Chasword, Chasword I – „lokaty Chase,” Trzynasty Wojownik (czka), szeryf Tritter oraz ogier Kutner.
Uwagi: Betowała Jakastam
Opis: Krótka historia przystojnego banity i jego szalonej świty.
Całe wieki temu, w odległej krainie potocznie zwanej lasem Jersey, pomieszkiwał sobie król drani i rzeźmieszków. Bardzo niebezpieczny banita, który wraz ze swoją liczną świtą grabił, porywał i niszczył wszystko, co napotkał na swojej drodze. Zabierał bogatym i zabierał biednym. Wszystko brał dla siebie. Kosztowności, kobiety i dzieci. Nie, zaraz dzieci nie lubił i nie posiadał. Miał za to bardzo oddanych współtowarzyszy. W jego niecnych poczynaniach pomagali mu Mały John zwany przekornie „Czarnym Formanem,” brat Tuck pseudonim „zdradzający swoją żonę Taub” i bardzo tajemnicza młoda kobieta, do której z nikomu niewiadomych przyczyn zwracano się per Trzynasty Wojownik. Tak, to było życie usłane różami. Czarny charakter, czyli znany wszystkim w okolicy i budzący powszechny strach Robin Hoouse miał wszystko, o czym sobie tylko zamarzył. Wiódł można by rzec sielankowe życie przez wiele długich lat.
Niestety nic nie trwa wiecznie. Pewnego upalnego letniego popołudnia po całym miasteczku rozległa się wielka „nie” radosna nowina. Z długiej podróży powracał znienawidzony przez Robina król Vogler wraz córką. Towarzyszył im słynący w świecie ze swojej brutalności i bezwzględności szeryf Tritter. Na samą myśl o powrocie wrednego króla, Robinowi przewracało się we wnętrznościach.
Melissa Vogler vel pyskata Cuddy była bardzo zadziorną młodą damą. Nie uznawała nakazów i zakazów, to znaczy tylko tych nakładanych jej przez ojca, bo ogólnie rzecz ujmując była bardzo praworządną obywatelką.
Niecały miesiąc po powrocie króla nastały ciężkie czasy dla rzeźmieszków. Połowa świty Hoouse’a siedziała już w mrocznych lochach albo wąchała kwiatki od spodu. Strażnicy byli dosłownie wszędzie. Niepostrzeżone wyjście z lasu stało się praktycznie niemożliwe. Vogler za cel swojego życia przyjął sobie schwytanie i zabicie nieposłusznego banity. W sumie kolejność była mu obojętna. Jeśli ktokolwiek zastanawiałby się skąd u króla wzięła się ta niepohamowana nienawiść, już wyjaśniam.
Otóż pewnego pięknego, tak, znów popołudnia Vogler wraz z swoją drugą żoną Carmen zwaną „świętą Cameron” przechadzał się ścieżkami po pięknym lesie. Aż tu nagle zza krzaków wyłonił się on - niebieskooki, przystojny, z typowym zadziornym uśmieszkiem na twarzy, z łukiem w ręce… Robin Hoouse, tak się zwał. Młoda żona od razu zwróciła na niego uwagę, że była nim oczarowana to mało powiedziane. Po tym jak banita ograbił ich praktycznie ze wszystkiego i nieco upokorzył oburzonego króla, ten poprzysiągł mu zemstę. Jednak, gdy świętobliwa małżonka po kilku dniach uciekła od niego, jak głosiła plotka widziano ją zmierzającą pod osłoną nocy w stronę słynnego lasu Jersey, schwytanie i powieszenie tego lowelasa stało się celem życia podstarzałego i zgorzkniałego Voglera. Co najśmieszniejsze akurat w tym jednym przypadku sam Robin był całkowicie niewinny. Czysty niczym łza. Ale nikt nie mógł wiedzieć, że Carmen uciekła nie do samego króla rzezimieszków, a do jego poplecznika. Równie przystojnego i urokliwego blondyna z dziwnym akcentem, Chasworda I, nazywanego przez współtowarzyszy „lokatym Chase’m.” Para nie miała sobie równych. On zapatrzony w nią jak w obrazek. Ona idealna w każdym calu, gotowa na każde poświęcenie, by uratować świat. Wszyscy byli nimi zachwyceni. No, może prawie wszyscy. Sam pan i władca tego padołu krzywił się za każdym razem, gdy tylko widział ich razem. Absolutnie nie chodziło tu o zazdrość, czy żal. Broń Boże. On po prostu nie miał i nie okazywał tego rodzaju uczuć. Do czasu.
Właśnie, wróćmy do teraźniejszości. Po tym jak załamany utratą żony Vogler, wyjechał na długie lata wraz z córką szukać ukojenia, a właściwie to tworzyć plan zemsty, powrócił. Gotowy na wszystko. Robin Hoouse oczywiście nie przejął się zbytnio tym faktem, ale odkąd zaczęło brakować mu ludzi, notorycznie wieszanych przez pupilka króla, czyli paskudnego szeryfa Trittera, zaczynał się denerwować, a to nie wróżyło niczego dobrego. Postanowił załatwić sprawę po męsku, ale po swojemu. W grę wchodził więc tylko podstęp. Doskonale znał słaby punkt Voglera. Tak, miał już nieprzyjemność poznać pyskatą Cuddy, czy tam Melissę Vogler, jak kto woli. Wiedział, że porwanie tej wariatki nie jest najlepszym pomysłem, ale przecież zawsze mógł ją związać i zakneblować. W końcu nie należał do osób, którym przeszkadzało takie traktowanie kobiet.
Cała świta, a właściwie to Czarny Foreman, zdradzacz Taub, Trzynasta Wojowniczka i świeżo upieczone małżeństwo Chasword wraz ze swoim panem ruszyli na zamek w Prinston. Pod osłoną nocy bez problemu sforsowali jego mury. Podczas, gdy reszta zajmowała się oczyszczaniem terenu, sam Hoouse bezczelnie zakradł się do komnaty Melissy. Nie zupełnie tego się spodziewał. Okazało się, że młoda czarownica, jak zwykł ją nazywać, wyrosła bardziej niż przypuszczał. Pierwszą rzeczą na jaką zwrócił uwagę był jej wielki tyłek wystający spod kołdry. Gdy powoli skradał się coraz bliżej, niechcący swoim wielkim łukiem zahaczył o wazon stojący na stole. Ten wykonał kilka obrotów, ale ostatecznie pozostał na swoim miejscu. Robin odetchnął z ulgą. Jednak czujna kobieta zaczęła się wybudzać. Powoli odwróciła się na plecy. Jego oczy rozbłysły nieznanym dotąd blaskiem. Ujrzał piękne brązowe loki bujnie rozłożone na miękkiej poduszce, ładną, dojrzałą twarz o lekko zaróżowionych policzkach i pełnych, kuszących ustach. Uśmiechnął się sam do siebie.
- To miło, że postanowiłaś przywitać mnie tak głębokim dekoltem – wyszeptał, nim zakrył jej usta dłonią. Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Wyrywała się, ale napastnik był silniejszy. Wbiła w niego silne niczym skała i mrożące krew w żyłach spojrzenie. Przeszył go dreszcz, lecz szybko się opanował.
- Zaplanowałem małą wycieczkę. Jeśli będziesz grzeczna nic ci się nie stanie – dodał, przybliżając do niej swoją twarz.
- C.. ys ni…oli.. – próbowała coś powiedzieć.
- Ok. Zabiorę rękę, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć – zaznaczył, patrząc jej głęboko w oczy.
- Pytałam, czy ty się nigdy nie golisz!!! – krzyknęła, szybko się od niego odsuwając. Przerażony Hoouse rozejrzał się wokół. Miał szczęście, bo chyba jej krzyk nie obudził nikogo więcej poza wszystkimi zmarłymi w okolicy.
- Nie taka była umowa – wyszeptał, zbliżając się do niej.
- Nie mamy żadnej umowy. Jak mój ojciec cię tu zobaczy… wypatroszy cię jak zdechłą rybę – wycedziła niby lekko wystraszona, a jednak rozbawiona. Intruz tylko wywrócił oczami.
- Najpierw musiałby mnie tu znaleźć, potem złapać, a… moment chyba zbaczamy z właściwego tematu – dodał, okrążając wielkie łoże. – Zamierzam cię porwać, a następnie wynegocjować z twoim wrednym ojcem trochę spokoju, a i mam oczywiście nadzieję na odzyskanie choć kilkorga moich ludzi. – Teatralnie spojrzał w niebo. Melissa parsknęła śmiechem.
- Porywaj sobie kogo chcesz. Ja się stąd nie ruszam. Nienawidzę ciemnego i mokrego lasu, a ty wyglądasz mi na idiotę. Jestem pewna, że plotki o tobie są grubo przesadzone. Połowę pewnie sam wymyśliłeś. – Wojownicza natura księżniczki dała o sobie znać. Hoouse popatrzył na nią z zachwytem. Bez wątpienia miała to „coś.” Nic, że to owe „coś” było strasznie wkurzające.
- Możesz iść dobrowolnie albo będę musiał użyć siły. – Wzruszył ramionami.
- Nie odważysz się… - Niestety nie było dane jej dokończyć. Chwilę później leżała związana i zakneblowana na środku swojego łoża. Niepoczytalny typ, stojący nad nią dziwnie się jej przyglądał, zupełnie jakby miał jakieś nie do końca czyste myśli. Niestety bardzo gorące wizje, które faktycznie miał teraz przed oczami przerwało ciche pogwizdywanie przed oknem panny Vogler. Westchnął głęboko, przerzucił przez ramię właścicielkę wielkiego tyłka i ruszył przed siebie. To była bardzo długa i męcząca droga.
- Widzisz, omal nie zabiłaś mojego ogiera Kutnera – Hoouse wskazał na zasapanego rumaka. – Posiadanie tak wielkich tyłków powinno być karane.
Pyskata Cuddy właśnie próbowała zabić bezczelnego banitę swoim wściekłym spojrzeniem.
- Ja bym jej nie rozwiązywał – powiedział, przechodzący obok Czarny Foreman.
- Daj spokój. Ona sprawia tylko takie wrażenie. W rzeczywiści jest potulna jak baranek. I ma niezły biust. – Robin wyszczerzył swoje białe ząbki.
- Chyba ci się spodobała – odezwał się brat Tuck, czy Taub. Wszystko jedno.
- Żona czeka – zaznaczył oburzony król łotrów. – Nie myśl, że po raz kolejny dam sobie podbić oko, żeby twoja żoneczka uwierzyła jaki jesteś waleczny – posłał mu kpiące spojrzenie. Braciszek posłusznie zniknął gdzieś w leśnym gąszczu.
- No to jak będzie? Nie zagadasz mnie na śmierć? – westchnął senny porywacz i powoli zdjął pięknej zakładniczce knebel z ust. Przez moment znów wpatrywali się sobie w oczy.
- Rozwiąż mnie, a nie będę musiała zagadać cię na śmierć, bo zrobię to własnymi rękami. Uduszę, powieszę, a potem ugotuję i rzucę niedźwiedziom na pożarcie – recytowała jednym tchem.
- To się nie uda. Niedźwiedzie nie lubią padliny. – Uśmiechnął się zadziornie.
I tak to się wszystko zaczęło. Od słowa do słowa. Od gestu do gestu. Tak, kilka rękoczynów też było. Wiecie co mam na myśli? Wiem, że wiecie.
Po paru długich tygodniach wytężonej pracy gołębi pocztowych, przekazujących na przemian listy próśb i gróźb, nastąpił długo wyczekiwany dzień wymiany. Tak właściwie to nikt z wyjątkiem rwącego sobie włosy z głowy Voglera i zupełnie już pozbawionego włosów szeryfa Trittera, aż tak bardzo na niego nie czekał. Pyskata Cuddy nauczyła się życia u boku przystojnego acz aroganckiego mężczyzny. W końcu miała godnego sobie przeciwnika. Reszcie i tak było wszystko jedno.
A zapomniałabym dodać, w międzyczasie na jaw wyszedł romans Czarnego Foremana i Trzynastego Wojownika, znaczy wojowniczki; brat Tuck podobno zaprzestał zdradzania swojej żony, a państwo Chasword zostali okrzyknięci parą roku.
Ale wracając do historii z porwaniem. Bezwzględny banita nie był już tak bezwzględny, a mając u boku młodą Voglerównę, w sumie nie potrzebował już nic więcej. Jej zadziorny charakterek, wielki tyłek, miękkie loki, gorące usta i piękne piersi, to jest oczy wystarczały mu do pełni szczęścia. A ich kłótnie były niczym zacięte walki na miecze, które toczył przez całe życie. Ostatecznie doszedł więc do wniosku, że w sumie mógłby tak żyć. Co najdziwniejsze pyskata Cuddy już wcale nie chciała wracać do pustego zamczyska. To ona postawiła załamanemu ojcu warunek. Albo wróci do niego z całą świtą, albo zostanie w słynnym lesie już na zawsze. Król Vogler długo się męczył z decyzją. Mając jednak do wyboru utratę córki lub godności, wybrał to drugie.
Przyjął pod swój dach owianego złą sławą banitę z lasu Jersey i jego kompanów. Szybko abdykował, oddając tron swojej pięknej córce. Melissa, a właściwie to Lisa, bo tak nazywał ją panicz Hoouse, rządziła sumiennie i sprawiedliwie. Ale nie myślcie, że było nudno. Ekscesy Robina przysparzały jej mnóstwa pracy, a mieszkańcom Priston jeszcze więcej rozrywki.
I tak oto kończy się historia o przystojnym banicie i pięknej księżniczce, teraz już wspólnie sprawujących rządy nad wielkim księstwem. Zapytacie co z Tritterem? Cóż... na specjalne życzenie panicza Robina Hoouse’a został nadwornym lokajem jego pupilka – pięknego rumaka zwanego Ogierem Kutnerem.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Szpilka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:05, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ha, ha, świetne
Włączam, patrzę: bajka. Myślę sobie, że przeczytam i pójdę spać, ale nie. Przeczytałam i ostatnią rzeczą, której chcę jest sen. Rozbawiłaś mnie
Bajkowa sceneria jest super, Cuddy też, House, jako wredna wersja Robin Hooda genialna. House, mimo nowego miejsca i zajęcia(?) nadal zachowuje swój House'owy charakter
Rozwaliły mnie ksywki: Foremana, Tauba("zdradzający swoją żonę Taub" super), no i oczywiście Chase'a. Lokaty Chase To takie wymowne. Bądź co bądź, pasuje do niego. Ewentualnie możnaby go przechrzcic na Złotowłosą i dokupić mu trzy niedźwiadki, ale to chyba inna bajka
Pozdrawiam i ściskam mocno
Szpilka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:22, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Serio, ja to betowałam? chyba "odbetowałam". Zawsze mówiłam Ci, że nie nadaję się do tej roboty, nie wiem nawet dlaczego te parę miesięcy temu się zgodziłam.
Sensowniejszy komentarz będzie rano, jak wstanę.
Edit:
Wstałam, pal licho, że prawie o jedenastej
Eh, w każdym razie dochodzę do wniosku, że jestem ślepa. Pamiętam, jak Ci ten tekst "poprawiałam", choć bardziej po prostu eliminowałam literówki. Naprawdę, ślepa jestem. Lisuś, miałaś tendencje do pisania "rzeźmieszek", zamiast "rzezimieszek". Zgaduję, że to pierwsze wzięło się u Ciebie od skojarzenia słowa "rzeź" z bandytą etc. Jednak to "rzezimieszek" jest synonimem bandyty, opryszczka etc. W każdy razie, do rzeczy, w jednym miejscu jakoś wtedy nie zauważyłam tego błędu, a teraz się go dopatrzyłam.
Cytat: | Niecały miesiąc po powrocie króla nastały ciężkie czasy dla rzeźmieszków. |
O tutaj.
Ale do rzeczy. Jak Ci już kiedyś wspominałam, ten fick jest prześmieszny i przezabawny, czyli taki jaki najbardziej lubię, nie licząc moich kochanych angstów. I nie ma aż tyle fluffu, który zazwyczaj u Ciebie pojawia się w sporych dawkach - zwłaszcza pod koniec ficków (ale Twój fluff i tak jest pozytywny, bo choć normalnie nadmiaru fluffu nie cierpię i nie znoszę, Twój jestem zdolna czytać, ba, nawet się w nim zaczytuję).
Ale do rzeczy (stanowczo za wiele razy używam tego określenia, ale niestety zbyt często zbaczam z tematu ), fick naprawdę mi się podobał. Jeszcze nawet podśmiewuję się pod nosem po jego ponownym przeczytaniu.
Lubię bajki, zwłaszcza takie bajki. Naprawdę ta bajka wyszła genialnie. Niby wzorowane na "Robin Hoodzie", a jednak zupełnie inne i nowatorskie. I na dodatek każda z postaci house'owych zachowała swój charakterek, czy pseudonim odpowiadający jej cechom etc.
Dochodzę do wniosku, że wydrukuję sobie tego ficka, włożę do teczki i jeśli kiedykolwiek będę mieć dzieci, to będę im to czytać na dobranoc
Lisuś, gratuluję z całego serca tak cudownie rozśmieszającego ficka.
Pozdrawiam i życzę weny do również rozśmieszających twórów, jak i do angstów (!)... i (niech Ci będzie!) do fluffów też,
nessie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Sob 10:00, 05 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:36, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
genialne!
bardzo mi się podobało!
taka bajka na dobranoc, która trochę rozbudziła
i dobrze
wszystkie postacie świetne! i te ich przezwiska *leży na ziemi*
w ogóle cudowne!
czekam na kolejne ficki!
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Immunolog
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:12, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Lokaty Chase rządzi
Ogólnie sympatyczna rozbudzająca bajka na dobranoc. Oj, szkoda, że moja mama nie czytała mi takich do poduszki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:59, 05 Cze 2010 Temat postu: Re: Robin Hoouse [M] |
|
|
lisek napisał: |
- Nie odważysz się… - Niestety nie było dane jej dokończyć. Chwilę później leżała związana i zakneblowana na środku swojego łoża. Niepoczytalny typ, stojący nad nią dziwnie się jej przyglądał, zupełnie jakby miał jakieś nie do końca czyste myśli. Niestety bardzo gorące wizje, które faktycznie miał teraz przed oczami przerwało ciche pogwizdywanie przed oknem panny Vogler. Westchnął głęboko, przerzucił przez ramię właścicielkę wielkiego tyłka i ruszył przed siebie. To była bardzo długa i męcząca droga.
|
Nieczyste myśli
Czy kogoś to dziwi? *rozgląda się niepewnie*
lisek napisał: |
I tak to się wszystko zaczęło. Od słowa do słowa. Od gestu do gestu. Tak, kilka rękoczynów też było. Wiecie co mam na myśli? Wiem, że wiecie.
|
Rękoczyny
Wiemy, wiemy.
lisek napisał: |
Po paru długich tygodniach wytężonej pracy gołębi pocztowych, przekazujących na przemian listy próśb i gróźb, nastąpił długo wyczekiwany dzień wymiany. Tak właściwie to nikt z wyjątkiem rwącego sobie włosy z głowy Voglera i zupełnie już pozbawionego włosów szeryfa Trittera, aż tak bardzo na niego nie czekał. Pyskata Cuddy nauczyła się życia u boku przystojnego acz aroganckiego mężczyzny. W końcu miała godnego sobie przeciwnika. Reszcie i tak było wszystko jedno.
|
Piękny fragment.
Śmiałam się przez całą "bajkę", ale przy tym fragmencie prawie się zakrztusiłam...
lisek napisał: |
A zapomniałabym dodać, w międzyczasie na jaw wyszedł romans Czarnego Foremana i Trzynastego Wojownika, znaczy wojowniczki; brat Tuck podobno zaprzestał zdradzania swojej żony, a państwo Chasword zostali okrzyknięci parą roku.
|
Para roku
Robin Hoouse - byłam w zeszłym tygodniu w kinie na "Robin Hood'zie" i i o tym właśnie pomyślałam
Melissa - uwielbiam ją.
Mały John vel Czarny Foreman - "Mały John", bardzo wymowna nazwa
Brat Tuck zwany Taubem - Tuck Jak ten łoś "Mój brat niedźwiedż"
Carmen Vogler – Chasword
Chasword I – „lokaty Chase" -
Trzynasty Wojownik - świetna nazwa
ogier Kutner - ogier OGIER
Wydrukuję bajkę i przeczytam siostrze na dobra noc Ucieszy się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:39, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo że mła się podobało. Nie umiem mówić(a w tym wypadku pisać ) tak jak było to za czasów Robina Hoouse. Więc powiem krótko : Extra ! A to moje ulubione znalezisko w tym fiku-A zapomniałabym dodać, w międzyczasie na jaw wyszedł romans Czarnego Foremana i Trzynastego Wojownika, znaczy wojowniczki;- rozbroiło mnie to ! Uwielbiam kiedy w fikach o Huddy, jest w tle wklejone Fourteen A więc
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
[3]
Student Medycyny
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:29, 09 Cze 2010 Temat postu: Re: Robin Hoouse [M] |
|
|
Tak więc postanowiłam zacytować moje ulubione fragmenty i tak jak myślałam, wyszło tego duużo
lisek napisał: | Aż tu nagle zza krzaków wyłonił się on - niebieskooki, przystojny, z typowym zadziornym uśmieszkiem na twarzy, z łukiem w ręce… Robin Hoouse, tak się zwał. |
mrrrrr... aż sobie go wyobraziłam w moim ogrodzie
lisek napisał: | Postanowił załatwić sprawę po męsku, ale po swojemu. |
a co!
lisek napisał: | <i>cały opis wejścia do komnaty Pyskatej.</i> |
czytam i tak jakby zamiast literek maluje mi się ta scena przed oczyma
lisek napisał: | - Pytałam, czy ty się nigdy nie golisz!!! – krzyknęła, szybko się od niego odsuwając. Przerażony Hoouse rozejrzał się wokół. Miał szczęście, bo chyba jej krzyk nie obudził nikogo więcej poza wszystkimi zmarłymi w okolicy. |
lisek napisał: | - Nie odważysz się… - Niestety nie było dane jej dokończyć. Chwilę później leżała związana i zakneblowana na środku swojego łoża. |
aż jej zazdroszczę
lisek napisał: | - Ja bym jej nie rozwiązywał – powiedział, przechodzący obok Czarny Foreman. |
lisek napisał: | - No to jak będzie? Nie zagadasz mnie na śmierć? – westchnął senny porywacz i powoli zdjął pięknej zakładniczce knebel z ust. Przez moment znów wpatrywali się sobie w oczy. |
lisek napisał: | I tak oto kończy się historia o przystojnym banicie i pięknej księżniczce, teraz już wspólnie sprawujących rządy nad wielkim księstwem. Zapytacie co z Tritterem? Cóż... na specjalne życzenie panicza Robina Hoouse’a został nadwornym lokajem jego pupilka – pięknego rumaka zwanego Ogierem Kutnerem.
|
Rozwaliłaś mnie ogólnie tak jak widzę i resztę czytających;)
Boskie imiona i pseuda postaci
no cóż
Weny na więcej
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez [3] dnia Śro 16:32, 09 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
adept_vicodin
Pacjent
Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: In My And Joker World Without Our Rules. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:37, 12 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Po prostu boskie. Rozbawiłaś mnie na maksa i teraz nie chce mi się już spać ;P
Pomysł na bajkę o Robin Hoousie cudny. Ubóstwiam po prostu!
Pozdrawiam i życzę weny na dalsze ficki. xD .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CaRoLaInE_97
Ratownik Medyczny
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 180
Przeczytał: 172 tematy
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:33, 13 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Piękna miniaturka!
Zacytowałabym moje ulubione fragmenty, ale musiałabym skopiować cały fik, więc zaprzestałam tego
Będę czekać, na Twoje kolejne fiki! ;**
Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|