|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:57, 10 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ironia losu, że dziś też byłam kupić meble, w tym kanapę o.O. Mam nadzieję, że Gregowi się poszczęści, tak samo jak mi .
Dialogi są świetne. Widać, że autorka naprawdę wkłada w to całe serce i jest w tym po prostu dobra. Już nie wspomnę o realizacji całego opowiadania , tak samo jak Ty.
Takiego House'a chciałabym zobaczyć w naszym serialu. Jego cynizm i chamstwo są nadal widoczne, jednak pod płaszczykiem tego pojawia się ten czuły, wrażliwy mężczyzna. Tu Cuddy jest tą, którą pokochałam, która pomimo trudności nie poddaje się.
Jestem ciekawa, jak będzie wyglądać ich relacja, gdy staną się współlokatorami.
Życzę weny i czasu
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez noway_ dnia Nie 20:00, 10 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:07, 11 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajna część
Chociaż wolę czytać konwersacje między Huddy i tak bardzo mi się podobało
Hilson mnie rozbraja
Cóż mogę dodać?
A tak. Świetne tłumaczenie!
Czekam na dalszy ciąg
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pon 19:09, 11 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:44, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dzięki wszystkim ilobeyou13 - ale tu wszyscy wiedzą, że to jest tłumaczenie |
Rozdział XV. Endorfiny.
Czwartek po południu
House snuł się po korytarzach PPTH pod pozorem rozchodzenia nogi. Ból i podniecenie, idealnie zsynchronizowane, sprawiły, że skończył dyżur w klinice przed czasem, a nawet zaczął nadrabiać zaległości w papierkowej robocie – po prostu nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Jego umysł wariował. Diagnosta zerknął na zegarek tylko po to, by stwierdzić, że minęły ledwo trzy minuty. Wciąż miał jeszcze dwadzieścia minut do zabrania Cuddy do domu. Jego domu. Jego łóżka. "Nie myśl tak, debilu" - skarcił sam siebie i szybko odrzucił niewłaściwe myśli. A potem w jego głowie pojawił się pewien pomysł i z ekscytacja poszedł do gabinetu Cuddy.
Pierwszy, półetatowy dzień pracy minął Cuddy spokojnie i, ku jej zaskoczeniu, bez żadnych nagłych wypadków. Była niespokojna, ale wiedziała, że to wszystko dla jej dobra. Ten nowy, Aaron, wydawał się miły i kompetentny, wiec jej zostawało głownie porządkowanie i podpisywanie papierów i wykonanie kilku telefonów. Udało jej się nawet zrobić dwie rundki po gabinetach pielęgniarek w szpitalu - w tajemnicy przed Housem - i była zadowolona, że nie ma żadnych problemów. No, wyłączając sprawę House'a.
Nie miała powodu, by go wzywać pagerem, wiec twardo siedziała w swoim gabinecie, czekając na pojawienie się tego histeryka. Ale nie odwiedził jej tego dnia ani razu. Na położnictwie dowiedziała się od pielęgniarek, że regularnie sprawdzał jej akta medyczna, ale nigdy się nie dopytywał o nią ani o jej samopoczucie. Zerknęła na zegarek na komputerze i szybko podjęła decyzję. "Mam jeszcze dwadzieścia minut, mogę szybko zajrzeć na kardiologię" - pomyślała, segregując dokumenty i sprzątając biurko. Szybko wstała, wyprostowała cewnik od PICC i poprawiła i tak idealnie leżącą spódnicę. Szybko wyszła, by nie zacząć analizować swojego zachowania i nie mieć wyrzutów sumienia.
Kilka sekund później House wszedł do jej gabinetu tylko po to, by jej tam nie zastać. Zaskoczony, rozejrzał się po pomieszczeniu, ale bez powodzenia - nie było jej tam. House odwrócił się, by wyjść, bardziej rozbawiony jej nieposłuszeństwem niż zły, gdy jego pager zaczął piszczeć. Cameron. Szybko podszedł do biurka Cuddy i z niepokojem wybrał numer swojej podwładnej. Czuł, że coś jest nie tak z Cuddy.
Cameron natychmiast rozpoznała numer na komórce, intuicyjnie wyczuwając, że to House. Nie dala mu szansy się odezwać i powiedziała ostrożnie:
- House, Cuddy znów zemdlała. Wszystko już w porządku, ale stwierdziłam, że powinieneś wiedzieć.
- Co się stało? - spytał House spokojnie, spychając troskę w najdalsze zakamarki swego umysłu.
- Tak szczerze, to myślę, że się przepracowała, po tych trzech dniach w łóżku. Uważam, że zbyt szybko wróciła do codziennych obowiązków – zauważyła przekonująco Cameron, zaskoczona spokojem House'a.
Diagnosta, wciąż stojąc przy biurku Cuddy (i mimochodem zauważając, jak uporządkowane jest), spojrzał na zegarek i powiedział nieobecnym głosem:
- Zaraz będę. - I rozłączył się.
House spokojnie ruszył na kardiologię, niemal rozbawiony. Na jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmieszek. Znalazł Cuddy wygodnie rozciągnięta na jednym z łóżek, w nienaruszonym eleganckim wdzianku, podłączoną do kroplówki.
- Ile razy łaziłaś po szpitalu? - spytał, robiąc surowa minę. Nie chciał jej krytykować - zamierzał tylko się dowiedzieć, dlaczego tak się nadwyrężała.
- Jeden - skłamała, tchórząc. Gdy zobaczyła wyraz twarzy House'a, który wyraźnie mówił "Jasne, próbuj dalej", poprawiła się.
- Okej, trzy razy. Szczęśliwy? - Cuddy czuła się trochę osaczona przez jego pytające spojrzenie.
- Dlaczego? - House domagał się odpowiedzi. Był zdecydowany wyciągnąć z niej prawdę.
- Dlaczego co? - Cuddy spuściła wzrok i zaczęła bawić się bransoletka.
- Udawanie głupiej ci nie pasuje, Cuddy! - House ciężko stanął na lewej nodze. Bez uprzedzenia, uniósł laskę i uderzył nią w metalową ramę łóżka, natychmiast ściągając na siebie uwagę administratorki.
- Dlaczego łazisz kontrolując szpital, skoro jest ten cały Aaron, a ja zakazałem ci ganiania po budynku? - Ani na chwile nie przerywał kontaktu wzrokowego. Błękit na błękicie.
- Ja... - zająknęła się, nie będąc w stanie odwrócić wzroku. - Ja tylko wykonywałam swoją pracę! - wykrztusiła, zdecydowana, że nie powie mu prawdy - że brakowało jej jego uwagi. "Nie będę łechtać ci ego, Gregory Housie!" - pomyślała i niechętnie skupiła się na jego oczach, lekko wysuwając podbródek.
- Wiadomo mi, że kobiety, także te, które świetnie radzą sobie z najtrudniejszymi problemami... - House przerwał, obrzucając Cuddy znaczącym spojrzeniem, na chwilę zawieszając wzrok na jej krągłościach. - ...nie są w stanie zaakceptować nawet najprostszej i najoczywistszej prawdy, jeśli zmusza ich ona do przyznania się, że były w błędzie. Zwłaszcza, gdy te błędne konkluzje z rozkoszą przedstawiały znajomym i podwładnym, wbijając je im do głowy kawałek po kawałku i z których utkały, nić po nici, gobelin swego życia - kontynuował House, udając zamyślenie.
- No więc wszystko wiesz! - powiedziała kpiąco i usiadła prosto, spuszczając kokieteryjnie nogi na bok.
- Co wiem? - spytał szybko, nie do końca wiedząc, do czego ona pije. Mimowolnie przesunął po niej wzrokiem, od nóg aż po usta. Chciał scałować tę pewną siebie minę z jej twarzy. Ależ go podniecała, gdy była taka zadowolona z siebie!
- Jak się czuję, kiedy podważasz mój autorytet! - powiedziała Cuddy ze złośliwym uśmieszkiem.
- To nie to samo! - House otwarcie się bronił, zadowolony, że Cuddy wraca do siebie.
- Ależ oczywiście, że tak. Jako mój lekarz jesteś za mnie odpowiedzialny. Możesz stracić autorytet, ale nie odpowiedzialność, House! - powiedziała Cuddy twardo, nie ruszając się z miejsca.
- Po prostu udajesz upartą, kobieto! - Podniósł głos.
- Może, ale to nie znaczy, że nie jesteś odpowiedzialny - odbiła piłeczkę. Wstała i sprawdziła cewnik swojego PICC. Rurka była zamknięta, jako że karmienie pozajelitowe miała zacząć dopiero o ósmej wieczorem. Kroplówka siedziała mocno.
- Och, zamknij się. Harmonia nie polega na śpiewaniu w kółko jednej nuty! - House udał rozdrażnienie, bardzo dumny ze swojej muzycznej metafory. Nieświadomie obserwował każdy ruch Cuddy.
- Nie wiem, co to ma do odpowiedzialności. No cóż, następnym razem nie będę łamać twoich zasad, najwyżej lekko je nagnę. - Uśmiechnęła się do niego czarująco. Jej oczy błyszczały bardziej niż kiedykolwiek. House zadrżał lekko.
- To groźba, doktor Cuddy? - spytał, nie ukrywając ciekawości.
- Skąd, tylko wyzwanie, doktorze House! - odpowiedziała tym samym tonem, niemal mruczącym głosem. Flirtowała z nią bezwstydnie.
- Interesujące... Przyjmuję je! A teraz dawaj klucze do samochodu i do domu! - Wycofał się z rozmowy, gdy tylko zdał sobie sprawę, że zbyt się w nią angażuje. W ogóle nie był odporny na jej urok.
- Co? - zaskoczyła ją nagła zmiana tematu. Niepewnie spytała:
- Po co?
- Żebym mógł urządzić dziki melanż – powiedział sarkastycznie, robiąc głupią minę. Gdy uniosła pytająco brwi, wyjaśnił. - Przywiozę ci jakieś rzeczy na noc. Włamywanie się, gdy cię tam nie ma, jest pozbawione sensu. Co to za przyjemność? - niecierpliwie oczekiwał jej reakcji.
- Jasne... - odparła po prostu, zastanawiając się, jaki będzie jego następny krok.
- A skoro byłaś dziś bardzo niegrzeczna, musisz skończyć tę kroplówkę.- Rzucił okiem na stojak i żartobliwie dodał. - Do ostatniej kropli!
W końcu wyciągnął rękę, by złapać kluczyki, które niechętnie mu podawała. Zanim zdążył je chwycić, lekko odsunęła dłoń i, pochylając się nieco w jego stronę, powiedziała:
- I ani się waż grzebać mi w bieliźnie!
- Ale maaaamooo! - zaprotestował House dziecinnie, wyginając usta w podkówkę.
- House! - Cuddy spojrzała na niego karcąco.
- Dobra! - House odwrócił się na pięcie i teatralnie rzucił przez ramię:
- Odnoszę wrażenie, że określenie „słabsza płeć” zostało ukute przez jakąś kobietę, by pozbawić broni mężczyznę, którego zamierzała podbić! Wracam za pół godziny, nie ruszaj się stąd.
- Ani mi to w głowie – odparła Cuddy niewinnie i uśmiechnęła się do siebie, patrząc za nim. Na bardzo krótki moment wszystko nabrało sensu. Natychmiast wyjęła pamiętnik z torebki i zaczęła szybko pisać, poddając się fali endorfin, którą wywołał House. Nieświadomie przygryzła dolną wargę, pisząc: „Jadę do domu!”
W tej samej chwili House wychodził ze szpitala, robiąc w myślach listę rzeczy, które musi zabrać. „Kobiety są jednak strasznie zmienne” - pomyślał, uśmiechając się szerzej z każdym krokiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:26, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Zostało jedynie 26 części do końca
Jednak uwielbiam rozmowy House z Cuddy. Są tak nasycone podtekstem.
Od razu wiedziałam, że z Cuddy jest pracoholiczka, ale teraz to przegięła XD. House jest uroczy.
Niezmiernie nie mogę doczekać się następnej części, kiedy już wylądują w wspólnym mieszkaniu.
Czasu : * Aaa i jak zwykle super tłumaczenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:12, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Niegrzeczna Cuddy
Wiedziałam, że ona nie wytrzyma.
Tylko 26 części? Małoo!
Jestem niesamowicie co będzie działo się u House'a w mieszkaniu, co oni tam narozrabiają i w ogóle jestem ciekawa jak House zareaguje, gdy Cuddy urodzi!
Życzę wena i oczywiście świetnie przetłumaczona część!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:46, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Z każdą częścią stwierdzam, że fick jest jeszcze świetniejszy. Nie ma części, która nie byłaby dobra, wszystkie są wspaniałe!
Ta rozmowa była cudowna, a House jest taki kochany. Skoro takie rzeczy dzieją się w szpitalu, to co dopiero będzie u niego w domu! I po raz kolejny wyszło, że House ma rację i Cuddy powinna go słuchać! A nie się przepracowywać. Ja tej kobiety nie rozumiem, ja leniuchuję w każdej wolnej chwili (no, prawie), a ona się rwie do roboty... Chociaż po kilku dniach lenistwo w sumie też jest nudne, ale trzeba korzystać z okazji.
To ja czekam na więcej i życzę Weny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:33, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Dobra, już się uspokoiłam!
Czekaj, muszę jeszcze podnieść się z ziemi
O, już.
Dla mnie najlepsza część dotychczas. Zobaczymy, jakie będą inne... Te 26 części.
Huddy mnie rozbraja! Tłumaczenie, jak zwykle świetne.
Czekam na następną część.
XoXo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soffi
Pacjent
Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:41, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Pirania jak zwykle powalająco przetłumaczone.
Chce takie huddy w serialu
Bardzo mnie zastanawia jaki House będzie jak będzie mieszkać z Cuddy pod jednym dachem.
pisz pisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:36, 14 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Pirania... jak dobrze, że Cię mamy Nie wyobrażam już sobie tego działu bez Twoich tłumaczeń. Jesteś genialna w tym co robisz. Po prostu inaczej nie da się tego powiedzieć. Już to Ci kiedyś pisałam, ale Twoje tłumaczenia są wyjątkowe, bo widać w nich oddanie temu co robisz i dbałość o każdy szczegół. Czasem tłumacz tylko odbębnia kolejne części, tłumaczy jak leci, Ty nie. Każde zdanie jest tak przełożone, by miało nie tylko sens, ale i było ładne, dobrze brzmiało. Dzięki temu tekst sobie płynie, a czytelnik odpływa razem z nim. Gratuluję! To już Twoje drugie tłumaczenie, którym całkowicie kupiłaś sobie liska Nie dość, że zabierasz się za tłumaczenie świetnych tekstów to jeszcze poziom w jaki to robisz sprawia, że nie można się doczekać kolejnych części. To nawet nie połowa fika, a ja już wiem, że z pewnością trafi na listę moich ulubionych. Jest w nim wszystko co lubię. Huddy jakie lubie, czyli trudne, skomplikowane, pełne niedomówień i tego czegoś wiszącego w powietrzu. Jest dużo medycyny i szpitala. Jest Wilson, no i tajemnica Przynajmniej dla Cuddy. Zgadzam się bardzo fajne dialogi. Świetnie oddany Hilson. Zresztą wszystkie postacie bardzo serialowe, zachowują się i postępują dokładnie tak, jak mogłby to mieć miejsce w serialu, gdyby Shore wpadł na taki pomysł Serio, czasem myślę, że przydałoby mu się poczytać trochę takich fików
Wracając do tekstu... akcja do przodu czyli to co liski lubią najbardziej! Super Huddy rozmowa. Taka na poziomie. Czyta się jak kawałek dobrej książki. Tym większy mój podziw dla Ciebie.
Opiekuńczy House, flirtująca Cuddy, wyjeżdżający Wilson... czy świat się kończy Cóż... ja jestem na tak chcę to zobaczyć, a raczej przeczytać i pamiętaj Piranio, w tym względzie jestem zdana tylko na Ciebie zatem czasu i tego Twojego niezwykłego tłumaczowena!
Buziaki Wciąż zauroczony lis
ps. Wybacz długość Ale chociaż tyle mogę zrobić byś wiedziała, że naprawdę doceniamy Twoją pracę.
ps2. Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się wkrótce i będzie bardzo długa
ps3. Bo wiem, że poradzisz sobie z każdym tekstem, nawet ociekającym niezrozumiałymi medycznymi zwrotami, erotycznymi scenami i w ogóle
ps4. Skończyłam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 13:38, 14 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:17, 14 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Komentarze, dużo komentarzy! Komentarze uszczęśliwiają
Noway, tak Cię cieszy, że tylko 26 części? Niby takie tłumaczenie to kawał roboty, ale już mi smutno, że tylko 26 części, tak świetnie mi się pracuje z tym tekstem!
Gorzata, Cuddy jest pracoholiczką i perfekcjonistką, tacy nie odpuszczają
Malinowa, Liss, soffi – dziękuję
Lisku!!! Dlaczego Ty mnie przepraszasz za długość, kocham długie komentarze! Chociaż tak mnie chwalisz, że aż mi głupio... Dziękuję, to strasznie, strasznie miłe. |
Od razu uwaga techniczna: rozdział nazywa się „House rules” co jest oczywistą grą słów, nieprzetłumaczalną na polski – można to interpretować jako zasady panujące w domu albo zasady House'a. Zatytułowałam więc rozdział podwójnie, bo chociaż sam House twierdzi, że gra słów nie ma znaczenia, to jakoś mu nie wierzę
Rozdział XVI. Zasady domu, zasady House'a.
Czwartek wieczór
House i Cuddy weszli do mieszkania kilka minut po osiemnastej . Diagnosta szarmancko przyniósł jej rzeczy z samochodu, a ona odwdzięczyła się, biorąc jego plecak, by nie musiał chodzić dwa razy.
- Zasady domu wiszą na lodówce! Gra słów jest przypadkowa, współlokatorko- rzucił House żartem, kładąc akcent na ostatnie słowo.
Cuddy uśmiechnęła się i weszła do salonu. Położyła plecak diagnosty na stole i zorientowała się, ile zmian tu zaszło od jej ostatniej wizyty. Mieszkanie zostało posprzątane i wywietrzone, nie było śladu kurzu, a znaki rozpoznawcze House'a – butelki szkockiej i opakowania Vicodinu - gdzieś zniknęły. Wyglądało to tak, jakby ktoś tchnął życie w to mieszkanie, a to bardzo ją uszczęśliwiało. Podeszła do kanapy i dotknęła miękkiego materiału. House nie odrywał wzroku od kobiety.
- Kupiłeś nową kanapę? - spytała ostrożnie, oglądając uważnie mebel. To była duża, wygodna, brązowa sofa, z trzema poduszkami służącymi jako oparcie dla pleców i dwoma dużymi jako podłokietnikami- wszystkie były uszyte z miękkiej mikrofibry.
- Taa, nie mogłem już znieść marudzenia Wilsona. Za każdym razem jak zasypiał tu po popijawie, cały następny dzień jęczał, jakie to było okropne. Spanie, nie popijawa – skłamał gładko, świetnie wiedząc, że Cuddy nie uwierzy w ani jedno słowo.
- A ty poczułeś nagłą potrzebę zrobienia czegoś dla innych? - spytała kpiącym głosem.
- No co, jestem bardzo wrażliwy – odpowiedział takim samym tonem.
- Przypuszczam, że to tu będę spać – Cuddy szybko zmieniła temat.
- Jak na kogoś tak inteligentnego, wysnuwasz bardzo złe wnioski, Cuddy.
- To był komplement? - spytała.
- Nie, stwierdzenie faktu. Komplementy są przereklamowane. - Przerzucił ciężar ciała na lewą nogę. - Będziesz spała tam. - Machnął laską w stronę sypialni. - Postawiłem przy łóżku stojak do kroplówek, razem z lodówką, w której możesz trzymać swoje mieszanki i kroplówki na noc.
Gdy nic nie odpowiedziała, spytał:
- Chcesz, żebym ci z nimi pomagał?
Potrząsnęła głową i miękko odparła:
- Nie ma potrzeby, żebyś wstawał o czwartej rano. Poradzę sobie.
- Okej. - Kiwnął lekko głową.
Zapadła niezręczna cisza. Oparł się ciężko na lasce i obserwował stojącą przed nim kobietą. Jej twarz była zmęczona, ale już nie tak zapadnięta jak wcześniej, a oczy znów jej błyszczały, co było dobrym znakiem. Brązowe loki były nieco potargane i niesfornie opadały na skronie, lecz to tylko dodawało jej uroku. Sprawiało, że wyglądała naturalniej, delikatniej – zupełnie inaczej, niż zwykle w szpitalu. A usta, które od czasu do czasu nieświadomie przygryzała, odzyskały swoją pełność i kolor i bezwstydnie go zapraszały.
Ona także na niego patrzyła. Oto mężczyzna o wielu maskach i tylko jednej prawdziwej twarzy. Jego niebieskie oczy obserwowały ją w ciszy, a ona z jakiegoś powodu czuła się naga pod tym spojrzeniem. Na jego twarzy pojawiał się zadowolony uśmieszek – tylko odrobinę unosił kąciki ust. Zastanawiała się, czemu jest taki dumny z siebie. Gdy cisza stawała się niemożliwa do wytrzymania, Cuddy rzuciła:
- Idę wziąć prysznic.
- Pomóc ci? - zażartował.
- House! - zaprotestowała.
- Co? Staram się być gościnny! - Uśmiechnął się diabolicznie, zadowolony z własnej kreatywności.
- Dzięki, ale chyba sobie poradzę! - odparła, chociaż jej umysłowi jakoś spodobał się pomysł wspólnego prysznica. Szybko odgoniła tę myśl, boleśnie świadoma, że w takim stanie nie będzie dla niego atrakcyjna.
- Zrobię coś do żarcia, na co masz ochotę?
- Masz sucharki i herbatę?
Kiwnął tylko głową i podszedł do niej, podając jej torbę, którą zabrał z jej mieszkania. Wyciągnęła rękę. Ich palce spotkały się na moment. Zanim zdążył odsunąć dłoń, zacisnęła swoje palce na jego i miękko powiedziała:
- Dziękuję!
Odwrócił wzrok, zupełnie rozbrojony jej wdzięcznością i wymamrotał pod nosem:
- Nie ma za co.
Szybko zniknął w kuchni, zostawiając Cuddy patrzącą na niego w zaskoczeniu. Uśmiechnęła się z całego serca, a jej oczy błyszczały z podekscytowania, gdy odwróciła się i poszła do swojego nowego pokoju.
Sypialnia wyglądała dosłownie jak nowa. Nowa pościel, nowe poduszki i kołdra, nawet nowe ręczniki i starannie złożony szlafrok. Wszystko w delikatnym, lawendowym kolorze. Cuddy zasłoniła półotwarte usta dłonią i zachichotała dziewczęco. „Ja chyba śnię” - pomyślała i szybko chwyciła ręcznik i szlafrok, bojąc się, że to wszystko zniknie, gdy wróci z łazienki.
Szybko wzięła prysznic, podziwiając każdy szczegół w łazience House'a. Była to łazienka ewidentnie kawalerska, ale te wszystkie drobiazgi sprawiały, że czuła się jak w domu. Wytarła włosy ręcznikiem, owinęła się w wygodny, bawełniany szlafrok sięgający jej do kostek i poszła szukać House'a. Znalazła go w kuchni, opartego o szafkę kuchenną, i pogrążonego w lekturze jakiegoś medycznego pisma. Jednocześnie skubał kanapkę. Cuddy stanęła cicho w drzwiach, obserwując go. Nie odrywając wzroku od gazety, odezwał się:
- Nie tkwij tak w przejściu. W jedną albo w drugą stronę! - Podsunął jej talerz z sucharkami, serem i owocami, świetnie wiedząc, którą „stronę” administratorka wybierze.
- Co czytasz? - spytała grzecznie, wybierając neutralny temat.
- Nic specjalnego, ostatnio się interesuję syndromem Noonana i w ogóle schorzeniami genetycznymi. Super zabawa! - odparł, unosząc wzrok i patrząc jej w oczy.
- To ma coś wspólnego ze mną albo z dzieckiem? - spytała, wyraźnie zaniepokojona, zabierając się do jedzenia.
- Nie, Cuddy! Genetycznie wszystko jest z tobą ok. Po prostu przypominałem sobie metody rozpoznawania, bo schorzenia nie zawsze rozpoznaje się w dzieciństwie, a to jedna z najczęstszych chorób genetycznych, związanych z wadami serca.
- Wiem, po prostu pomyślałam... - powiedziała niechętnie, czując, że w oczach wzbierają jej się łzy.
Szybko podszedł do niej, nie zrywając ani na chwilę kontaktu wzrokowego. Czuł, jak serce zaczyna mu bić coraz szybciej i najbardziej się obawiał, że i ona to słyszy. Jego lewa dłoń nieco się trzęsła, więc chciał ją włożyć do kieszeni, ale gdy podszedł do Cuddy, zrezygnował z tego.
Położył palec na jej ustach i powiedział:
- Nie myśl!
Natychmiast zastąpił palec swoimi wargami. Pochylił się i pocałował ją lekko, badając jej reakcję i delikatnie przesunął językiem po jej niedomkniętych wargach. Wahała się przez moment, ogarnięta emocjami i zaskoczeniem, ale szybko podniosła lewą rękę i położyła mu ją na karku, przyciągając go bliżej, i odwzajemniła pocałunek.
House poczuł delikatny, nieśmiały dotyk jej ust i usiłował wchłonąć ją wszystkimi zmysłami. Jej zapach i smak doprowadzały go do szaleństwa, sprawiały, że chciał więcej, że pragnął niemożliwego. Niepewność ich obojga, gdy tak się dotykali, gdy próbowali zapamiętać tę chwilę, była nieznośna.
Oderwali się od siebie na moment, by złapać oddech. Oczy House'a, wypełnione pragnieniem, szukały jej półprzymkniętych, błyszczących oczu. Przesunął delikatnie kciukiem wzdłuż jej kości policzkowej, a potem ponownie schylił się, lekko muskając jej jedwabiste usta. Cuddy rozchyliła wargi w odpowiedzi, zapraszając go. Objął ją jeszcze mocniej, gdy pocałował ją głębiej. Czuł, że między nimi znajduje się ich dziecko. Języki dwójki lekarzy spotkały się, House smakował ją, gdy rozpływała się pod jego dotykiem. I całowali się, jakby miało nie być jutra.
Gdyby ktoś go poprosił, by opisał swoje uczucia w tamtej chwili, odpowiedziałby urwanymi słowami, jak pijany. Miód. Energia. Amnezja.
To Cuddy przerwała pocałunek. Odsunęła się, nie mogąc spojrzeć mu w oczy i z poczuciem winy powiedziała:
- Czas na moją kroplówkę.
Skinął głową, pozwalając jej, by odeszła, przerywając magiczny moment. Spuścił oczy i wbił wzrok w podłogę, nie umiejąc ubrać w słowa tego, czego naprawdę pragnął i potrzebował. Zamiast tego patrzył, jak ona wychodzi. Gdy usłyszał zamykające się drzwi, uderzył w rozczarowaniu pięścią w blat.
Cuddy weszła do swojego pokoju i zamknęła starannie drzwi. A potem po prostu się o nie oparła, czując, że jej serce bije tak, jakby miało zaraz wyrwać się z piersi. Zebrała się w sobie i usiadła, załamana, po prawej stronie łóżka, zawieszając mieszankę na stojaku. Już to przerabiali, pocałunek i szalejące emocje. Była pewna, że nie będzie w stanie się znów po tym pozbierać. Siła uczuć była po prostu zbyt obezwładniająca. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Postanowiła nie myśleć o Housie, o smaku jego ust, ani o cieple jego ciała. Ale była z góry skazana na porażkę.
Piątek, 4 rano
Budzik zaczął dzwonić. Cuddy sięgnęła wolno po niego, pocierając oczy, by przyzwyczaić się do ciemności w pokoju. Przez szparę pod drzwiami dostrzegła promień światła, który świadczył o tym, że albo House się jeszcze nie położył, albo zapomniał zgasić lampy.
Wymieniła torebkę z mieszanką i podłączyła ją do cewnika. Wbiła wzrok w ciemność, wciąż od nowa wyobrażając sobie ich pocałunek. Dotknęła ust lewą dłonią, świetnie pamiętając, jak cudownie diagnosta całował.
Pół godziny później torebka z mieszanką była pusta i Cuddy przewróciła się na bok, próbując zasnąć. Ale światło pod drzwiami jej na to nie pozwalało. Powoli wstała i na palcach poszła do salonu, nie chcąc go obudzić, gdyby jednak spał. Nie tylko lampy były zapalone, grał też telewizor.
A on faktycznie spał. Był wygodnie wyciągnięty na kanapie, na jego twarzy malowały się spokój i odprężenie – uczucia, których zwykle się nie łączy z Gregorym Housem. Miał na sobie tylko spodnie od dresu. Jego nagi tors był nieco zakryty kocem, ale jej ciekawe oczy widziały większość muskułów. Wyłączyła światła i stanęła przed kanapą w ciszy, obserwując diagnostę w świetle telewizora.
Nie wiedziała, jak długo tak stała, gdy impulsywnie podeszła do brzegu łóżka. Podniosła lekko koc i wślizgnęła się pod niego, opierając się o klatkę piersiową mężczyzny. Uniosła jego ramię i położyła jego dłoń na swojej talii, uważając na cewnik od PICC w prawym ramieniu. Szybkim ruchem przykryła ich oboje kocem i wyszeptała:
- Dobranoc!
Mogłaby przysiąc, że, zanim zasnęła, poczuła, jak jego ramię obejmuje ją mocniej, a dłoń opiera na jej brzuchu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:10, 14 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wow! Tyle się dzieje: pocałunek, w jakimś sensie wspólna noc, a to dopiero pierwszy wieczór! Nie spodziewałam się czegoś takiego tak szybko. Ale narzekać nie będę, bo mi się to baaardzo podoba!
W sumie to nie wiem, co napisać, bo jestem po prostu pod wrażeniem. Do moich ulubionych fragmentów należy ten o pocałunku. Świetnie przetłumaczyłaś.
Dużo się dzieje, nawet bardzo dużo. A ja lubię jak się dużo dzieje. Mam nadzieję, że kolejne części również są pełne podobnych akcji.
Jestem ciekawa, jak zareaguje House rano. Czekam na kolejną część i życzę Weny!
I przepraszam za tak chaotyczny komentarz, ale jestem nadal w szoku .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gorzata dnia Czw 17:11, 14 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:15, 14 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Mam szybko nową część! Oby tak dalej!
Rzeczywiście, jak na pierwszy wspólny dzień działo się sporo.
Nie myślałam(tak, czasami mi się zdarza), że Cuddy będzie zdolna do przerwania pocałunku... właściwie zawsze była w miarę rozsądna. Ale nie rozumiem jej zachowania, jestem jakaś inna?
Tylko ja postąpiłabym inaczej? A zresztą i tak ulegnie. House wykonał naprawdę odważny ruch, nie podejrzewałam, że tak szybko się na to odważy. W sumie... Cuddy przy nim, w samym szlafroku... Dobra, mogłam się tego spodziewać, ale mam nadzieję... pff. Jestem pewna, że pozwolą sobie na więcej. On ma zamiar powiedzieć Cuddy o tym, że on jest ojcem dziecka czy nie, bo ja już sama nie wiem. ;c
Of course. Świetne tłumaczenie, życzę wielkieeeeego wena i czasu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soffi
Pacjent
Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:25, 14 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
MATKO ALE PIĘKNIE
powtarzać się będe! - ja chce to w serialu
Uwielbiam to jak tłumaczysz, uwielbiam twórczość MissCuddles.
pisz pisz bo sprawiasz mi tym OGROMNĄ przyjemność
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:34, 14 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ja się cieszę o.O To tak, jakbym radowała się, że mój pies porwał mi książkę, to przecież ŚWIĘTOŚĆ! xD Tak, tylko sprawdzałam swoją umiejętność liczenia i wykorzystania tego w praktyce .
Ta część to dla mnie wieeelka niespodzianka. O ile trudno mnie czymś zaskoczyć, to w tym momencie moja szczęka sięgnęła stołu (powinni byś podłogi, ale siedziałam jak normalny człowiek). Powiem, że to było COŚ, które zakładałam, że wydarzy się hm...26-34 części ficka . Chyba chemia jaka istnieje w tym realiach, była zbyt duża i akcja potoczyła się o wiele szybciej, za co chwalę autorkę . Jestem tradycjonalistką, więc o wiele bardziej od pocałunku podobało mi się delikatne muśnięcie/ dotknięcie ich dłoni oraz gesty i komunikacja między nimi. Pocałunek był chyba dla nich takim punktem, od którego powinno wszystko zacząć się pieprzyć, a później naprawiać .
I Teraz nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała ooo....: MIODZIE ! Autorka chyba uwielbia miód, bo w opowiadaniach często używa go do niecnych celów *wspomina niemoralną propozycję* . Dla House to Cuddy jest taki miodem dla serca .
Wracając do opowiadania. Spodziewałam się, że to Cuddy przerwie. Greg chyba miał inne plany, co do rozwinięcia całej sytuacji. Końcówka miażdżąca. Urocza na swój sposób. Widać zaufanie i oddanie, którym darzy Lisa wrednego doktorka . Jestem ciekawa pobudki i co z tego wyniknie.
Oczywiście tłumaczenie pierwsza klasa Hm...Ciężka praca, której owoce widać, a tacy roślinożercy i maniacy słodkości, jak my pożerają JĄ (dobra metafora mi się nie udała ) . Weny I miłej pracy xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez noway_ dnia Czw 21:37, 14 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:35, 15 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Niech będzie, tym razem skupię się na części, a nie na jakości tłumaczenia i zdolnościach tłumacza, choć te jak zwykle są na najwyżym poziomie.
Podziwiam autorkę za to, że z taką łatwością potrafi oddać to Huddy napięcie. Zwykłe dotknięcie dłoni, a czytelnik wyczuwa iskry w promieniu kilometra od tej dwójki. Nie wiem, jak ona to robi, a to jest niezwykłe. Chemię między nimi można niemal zobaczyć. Każde słowo, gest, spojrzenie przemyca w sobie coś więcej. Autorka świetnie to oddaje. Są opisy, które nadają akcji jeszcze więcej realizmu, serialowe dialogi, wszystko sprawia, że nie można się w tym nie zatracić. Uwielbiam czytać jak nasza dwójka walczy nie tylko ze sobą nawzajem ile i z własnymi uczuciami, lękami, obawami. Tu jest to wszystko! Jak Cuddy poszła pod prysznic miałam nadzieję, że House pójdzie za nią tak tylko, żeby się upewnić, że wszystko ok o niczym innym nie myślałam
potem w kuchni, znów to samo, napięcie sięgające zenitu, dobrze, że nikt nie miał zapałek, bo nie byłoby co zbierać. Oczywiście byłam pewna, że nic z tego, że zaraz zadzwoni Wilson, przyjdzie listonosz, czy spadnie meteoryt, wszystko, ale nie pocałunek. I to jaki! Za to ich uwielbiam, za tą nieprzewidywalność. Autorka genialnie ich oddaje i w ogóle świetnie prowadzi fika, a Ty jeszcze lepiej go tłumaczysz. No i noc. Cuddy po raz kolejny udowodniła, że nie jest w stanie ukryć swoich uczuć. Pięknie
Oby czas Ci teraz dopisywał, bo z części na część coraz trudniej mi się doczekać kolejnej
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:44, 15 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
NAAAREEESZCIEE!!!
Jak ja na to czekałam!
Oby tylko nie skończyło się, jak w pamiętnym odcinku "Joy".
Emocje świetne opisane, jak zwykle zresztą!
Czekam na ciąg dalszy, pisz szybko!
I proszę, żeby tylko nie zostawiali tak sprawy!
Pozdrawiam :
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:30, 17 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Muszę zacząć od bardzo smutnej wiadomości. Dnia 30 marca, Andie (Andressa Matos) przyjaciółka MissCuddles, współautorka „Prawdziwych kłamstw”, autorka wielu dialogów i scen, zmarła na atak serca. Została pogrzebana 31 marca w Jardim Metropolitano w Fortalezii, w Brazylii. Miała 24 lata, była jedynaczką.
MissCuddles poprosiła mnie, bym zadedykowała to tłumaczenie Andie. Dodaję zatem dedykację na początku. Proszę, pamiętajcie, czytając ten fanfict, o niej i jej współautorstwie. |
Rozdział XVII. Przeciąganie liny.
Piątek, 7.30 rano
House drgnął przez sen i przyciągnął ją bliżej. Ich ciała przylgnęły do siebie, a Cuddy poczuła rosnące pożądanie. Jej skóra grzała się pod dotykiem jego skóry, a kobieta czuła leciutkie łaskotanie. Jej serce biło jak szalone, gdy wsłuchiwała się w spokojny, regularny rytm jego serca. Pragnienie jeszcze nigdy nie było tak silne, ale on tylko leżał cicho obok, pogrążony w swoich snach.
Gdy położyła głowę na jego ramieniu, pomyślała, że zawsze by tak było. Nie ofiarowałby jej spokoju. A chociaż zawsze uważała, że spokój jest jedną z najważniejszych rzeczy na świecie, w tej chwili z radością by go oddała.
Długo leżała obudzona, słuchając jego oddechu, czując regularne unoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej. Wiedziała, że ta potrzeba nigdy nie zniknie, choćby bronili się z całych sił – to pragnienie, by być blisko. Przez moment tuliła się do niego, napełniając nozdrza jego zapachem. Wiedziała, że do końca życia będzie pamiętać każdy moment tej krótkiej chwili, gdy byli razem. Nie będzie potrzebować pamiętnika, który przypomniałby jej o płonącym ogniu, gdy będzie stara. Czas nigdy nie zatrze jej wspomnień i uczuć.
Westchnęła i musnęła usta House'a w krótkim pocałunku. Nawet nie drgnął. Zastanawiała się, czy o niej śni. Chciałaby tego. Zamknęła oczy i w milczeniu poprosiła, by tak było. Ostrożnie odsunęła się od niego, a potem lekko wstała, wymykając się z łóżka.
Na palcach wyszła z salonu i wróciła do swojego pokoju. Bała się, co mogłoby pojawić się na jego twarzy, gdyby się obudził. Obojętność. Żal. Odrzucenie. Poradziłaby sobie ze wszystkim, ale nie z kolejnym odrzuceniem. Pomyślała, że lepiej jest pozostać ledwo uchwytną iluzją, która mogła być jawą, a mogła być snem. Postanowiła, że zostawi mu wyedukowanie tego. Już zrobiła pierwszy krok, przychodząc do niego – następny należał do niego..
Nie chciała już zasypiać, bo niedługo mieli iść do pracy. Zdecydowała, że weźmie gorący prysznic i przygotuje dla nich obojga kawę i śniadanie.
„Jest w kuchni” - pomyślał, gdy obudził się pół godziny później. Usiadł na łóżku, ostrożnie stawiając prawą nogę na podłodze i nasłuchując. Zaglądała do szafek, postukując czymś. Słyszał szum odkręconej wody. Zapach domowego śniadania stawał się coraz silniejszy. Zaczął się zastanawiać, jak długo czekał, by tak się czuć - kompletny. Nie wiedział, na co czekał, ale miał pewność, co znalazł. Ta kobieta wypełniała pustkę, która dręczyła go od lat, wyleczyła starą, babrzącą się ranę. Była odpowiedzią na wszystkie jego pytania.
„A ty, co masz jej do zaoferowania?” - odezwało się jego zaniedbywane sumienie. House zamknął oczy. Bardzo dobrze wiedział – i nie był nawet w stanie udawać, że jest inaczej – że nie zapewni jej spokojnego, prostego życia. Miał zbyt trudny charakter, zachowywał się zbyt gwałtownie. Nawet gdyby jakoś do tego przywykli, nie prowadziliby uroczego, małomiasteczkowego życia. Jego przeszłość, przyszłość i teraźniejszość były zbyt skomplikowane. I nawet teraz, nawet tego pierwszego, spokojnego poranka razem, dopadły go jego upiory. Musiał powiedzieć jej prawdę o jej dziecku. Ich dziecku. Gdy o tym pomyślał, zalała go fala złości, której towarzyszyła iskierka strachu. Zacisnął ręce na miękkiej kołdrze, zanim szybko chwycił laskę. Gwałtowny ból w prawej nodze przypomniał mu, jak zniszczony był i jak będzie ją niszczył. Vicodin mu pomoże, „ale czy prawda jej wystarczy?” - zapytał sam siebie, połykając na sucho dwie białe tabletki i idąc w stronę łazienki.
Cuddy kręciła się po kuchni, gdy usłyszała, jak on wchodzi, wciąż trochę zaspany. Nie miał na sobie nic poza wygodnymi, dresowymi spodniami.
- Dzień dobry, doktor Cuddy – powiedział House, robiąc wesołą minę. Bardzo dużo go kosztowało, by nie pokazać jej, jak sam siebie rozczarowuje.
- Dzień dobry, doktorze House – odpowiedziała tym samym, radosnym tonem.
- Ładnie pachnie. – House wolno podszedł bliżej, wdychając zapach jedzenia. - Nie miałem pojęcia, że wiesz, do czego służy kuchnia – dodał kpiąco, zerkając z zastanowieniem na jej wilgotne włosy i zbyt duży szlafrok, otulający ciało. Zastanawiał się, czy pod nim jest naga.
- Jestem wszechstronnie utalentowaną kobietą – odparła wesoło, opierając dłoń na biodrze.
- Jeśli przez talent rozumiesz nadambicję, to muszę przyznać ci rację – rzucił sarkastycznie, zbliżając się do niej. Nie dotknął jej, lecz poczuła znajomy, męski zapach zmieszany z wonią mydła i ciepło, promieniujące z jego ciała.
- Nie gryź ręki, która cię karmi, House. - Odetchnęła głęboko, wręczając mu kubek świeżo zaparzonej kawy i talerz z grzankami.
- A mogę ugryźć coś innego? Na pewno znajdę ciekawsze miejsca niż twoja ręka. - House wziął truskawkę z talerzyka i demonstracyjnie odgryzł kawałek.
Cuddy spuściła oczy i zarumieniła się lekko.
- Powinieneś się ubrać. Te pornosy w pracy nie ściągną się same. - Szybko odwróciła się do niego tyłem, niemal zawstydzona swoją reakcją. Czuła, jak twarz jej płonie, gdy uświadomiła sobie, że on już z nią flirtuje. Zaczęła zbierać brudne naczynia – była gotowa zrobić wszystko, byle uniknąć jego przeszywającego, ciepło-zimnego spojrzenia.
- Słusznie, ale... - House uniósł brwi, otworzył szeroko oczy i zacisnął wargi. - ...musimy porozmawiać. - Pochylił się nad jej ramieniem i niemal wyszeptał drugą część zdania prosto do jej ucha.
Jego głos był jak ocean, jednocześnie bezlitosny i delikatny i poczuła, jak dreszcz przeszywa całe jej ciało. Dobry Boże! Zeszła noc, jego ramiona wokół niej, jego zapach, jego mocne, muskularne ciało tuż przy niej... Jej ciało odpowiedziało. Pulsowanie między nogami, bijące dziko serce, ciężki oddech – cały organizm przypominał jej, że nie była przygotowana na jego delikatne pocałunki. Zamknęła oczy, gdy wróciły wspomnienia. Usta na jej wargach. Jeden rytm oddechów. Leciutko całował jej usta. Tak trwać, smakować, nigdy nie przerywać tej chwili – tylko o tym mogła myśleć.
Otworzyła oczy, zdając sobie sprawę z mało odkrywczego faktu. Naprawdę go lubiła. Bardziej niż powinna była. Bardziej, niż miało to sens.
W końcu odwróciła się do niego. Płonął w nim ogień i mogła to doskonale wyczuć. Chciała zerwać kontakt wzrokowy, ale jej oczy po prostu jej nie słuchały. Mogła tylko przekrzywić głowę i zacisnąć wargi, zanim spytała:
- Okej. O czym? - Jej instynkt samozachowawczy podpowiadał jej, by nie traciła czujności.
- O... - Zacisnął zęby, próbując zebrać całą odwagę. - ...zeszłej nocy.
- Ostatnio powiedziałeś mi, żebym zapomniała, że nic się nie wydarzyło. Czemu teraz ma być inaczej? - przypomniała mu, łatwo przywołując jego własne słowa.
- Ostatnio... - zamarł House. Jej oskarżający głos sprawił, że się zawahał. Wiedział, że miała święte prawo go oskarżać, obrzucić obelgami, ukrzyżować słowami, ale to go bolało i uznał, że milczenie jest jego najlepszą obroną. Zacisnął więc wargi.
- A ja ci podziękowałam, że mnie nie wykorzystałeś. Zmieniłeś zdanie?- Cuddy domagała się odpowiedzi, błagając go oczami, by nie skrzywdził jej po raz kolejny.
- Nie! Tak... To znaczy, tak, chcę o tym porozmawiać, a nie wykorzystać cię – powiedział, zmieszany. Niepokoił go wyraz jej twarzy.
- Słucham cię uważnie. - Ostrożnie założyła ramiona na piersi i odchyliła głowę do tyłu, obserwując go uważnie.
- Jak myślisz, jak to się skończy?- House zaczął rozmowę pytaniem, wybierając swoją ulubioną taktykę: atak jest najlepszą obroną.
- Nie wiedziałam, że coś się zaczęło. Nie ma więc sensu rozmawianie o końcu. Mówiłeś, że nie chcesz związku – przypomniała mu, nieświadomie posypując solą otwartą ranę.
- No to czemu odwzajemniłaś pocałunek? - House zaczął atakować, próbując się w ten sposób bronić. Jeśli przerzuci odpowiedzialność na nią, nie będzie musiał ponieść konsekwencji swoich czynów. Ostatecznie pocałował ją pierwszy.
Cuddy milczała, nie zamierzając zaszczycić go odpowiedzią. Była zbyt mądra, by wpaść w jego sieć wyparcia.
- Wiesz, co by się stało, gdybyś sobie nie poszła? - Słowa House'a były pełne niecierpliwości. Złapał się na myśli, że chce nią potrząsnąć.
- Tak.
- Tego chciałaś? - spytał House, rozmyślnie odbijając piłkę na jej stronę kortu.
Cuddy nie odpowiadała przez chwilę. Potem uśmiechnęła się gorzko, a uśmiech nie sięgnął jej oczu:
- Ty tego nie chcesz – odparła cicho, przypominając sobie ból, gdy ją wcześniej odrzucił. Odwróciła się i zamierzała przejść obok niego nonszalancko, ale House złapał ją za ramię, obracając ją dookoła. Był wściekły, a wściekłość tylko rosła, gdy zorientował się, ile ją kosztowało zachowanie spokoju.
- Cholera jasna, Cuddy, musisz być głupia, jeśli myślisz, że cię nie pragnę!
- Ale nie chcesz mnie pragnąć – odparła beznamiętnie. Jej niebieskie oczy błyszczały rozczarowaniem. - A to jest dla mnie ważniejsze.
- Co to za różnica? - warknął niecierpliwie. Zirytowany jej spokojnymi odpowiedziami, potrząsnął nią. Jak mogła patrzeć na niego tymi wielkimi, spokojnymi oczami, gdy wczoraj doprowadziła go do szaleństwa? - Czy ty wiesz, jak blisko byłem wzięcia cię tu, na podłodze w kuchni? Nie wystarczy ci, że mnie do tego doprowadzasz? Czego ty jeszcze chcesz? - House niemal krzyczał.
Rzuciła mu długie, pełne zastanowienia spojrzenia.
- Doprowadzam cię do tego? - powtórzyła cicho. - Naprawdę tak to widzisz?
Walczyły w nim emocje, pragnął jednocześnie od niej uciec i mieć ją jak najbliżej.
- Tak – powiedział gorzko. - A niby jak?
- Niby jak... - Wydała z siebie drżący śmiech. Zabolało go to. - Przypuszczam, że dla niektórych to jest komplement.
- Skoro tak wolisz – rzucił krótko, obracając w dłoniach kubek z kawą.
- Nie wolę – mruknęła. - Ale, ostatecznie, zawsze mówiłeś, że jestem dziwna. - Westchnęła i niechętnie spojrzała mu w oczy. - Odciąłeś się od swoich uczuć, House, a to cię zjada.
- Nie masz o niczym cholernego pojęcia – syknął. Coraz bardziej pragnął, by powiedziała mu, co naprawdę myśli.
Nie odrywał od niej wzroku. Cuddy usłyszała, że w pokoju dzwoni jej telefon. Głośny, irytujący dzwonek wdarł się w atmosferę pełną napięcia i złości. To było do niej niepodobne, ale pozwoliła mu dzwonić.
- Nie jesteś ani trochę tak twardy i zimny, jak chciałbyś myśleć – powiedziała spokojnie.
- Nic o mnie nie wiesz – odparł z wściekłością, chwytając ją znów za ramiona. Upewnił się, że nie robi jej w żaden sposób krzywdy.
- Och, wiem. Nienawidzisz tracić kontroli – Cuddy kontynuowała swoją myśl, nie dając się zbić z tropu. - A jeszcze bardziej nienawidzisz tego, że coś możesz do mnie czuć. - Zaciśnięte na jej ramionach palce drgnęły, a Cuddy odsunęła się. - To nie ja cię prowokuję, to coś innego. - Uniosła podbródek i dodała. - I nie, nie wiem, co to, ale ty wiesz. - Odetchnęła głęboko i spojrzała na niego uważnie.
- Musisz sam przeciągnąć swoją linę, House! - rzuciła w końcu. Ich usta były o kilka centymetrów od siebie. Gdy nic nie odpowiedział, uniosła ramiona w geście kapitulacji.
Odwróciła się i poszła do swojego pokoju, by wreszcie się ubrać. Zostawiła go, patrzącego za nią. Ostatnim ruchem bioder zakończyła rozmowę między nimi, ale tak naprawdę zrobiła kolejny krok w jego stronę. Teraz jego ruch – albo odsłoni swoje karty, albo się podda i ucieknie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:17, 18 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Po tym wstępie, dziwnie czytało mi się tą część. Niby wiadomo, że codziennie dużo osób ginie, ale to straszne, że tym razem umarła osoba, którą w jakiś sposób mam okazję poznać przez jej twórczość. Nie, nie narzekam, że przez tę informację nie mogłam się cieszyć fickiem, bo bardzo dobrze, że o tym napisałaś, jednak wpłynęło to na mój odbiór tekstu. Ale postaram się skomentować, choć częściowo tak, jak należy.
Pomiędzy House'em a Cuddy jest coraz ciekawiej. Podobają mi się takie szczere rozmowy. Wiedzą, co czują, więc teoretycznie powinni mieć łatwiej. Ale tylko teoretycznie. Bo jeśli dołączymy do tego ich charaktery, jest już trudniej. Jednak liczę na to, że w końcu im się uda, bo robią małe kroczki w tym kierunku.
Teraz wszystko zależy od House'a, a jaki House jest, każdy wie. No, może nie zupełnie wie, ale choć częściowo. Tak więc zupełnie nie wiem, czego się spodziewać, ale mam nadzieję, że to prowadzi do Huddy, bo w końcu fick wylądował w tym dziale. Więc chyba pytaniem jest, jak to zrobi.
Życzę Weny i czekam na kolejną część!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:50, 18 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
O matko...
Nie będę komentowała wstępu, bo sama nie wiem co miałabym o nim napisać, a więc... odpuszczę sobie.
Co do części, Cuddy odważnie postąpiła w nocy, ale tak naprawdę myślałam, że House się obudzi. Lisa poczuła bliskość, której jej brakowało, będzie chciała do tego powrócić, jestem pewna. House sam chyba nie wie co robić, boi się faktu, że może zranić Cuddy, ale dobrze wie, że bez niej nie będzie ' spełniony ', dobrze że chociaż zdaje sobie z tego sprawę, to już pierwszy krok do sukcesu. Mam nadzieję, że w końcu zburzą ten mur lęku, obaw i zaczną się do siebie zbliżać, mam nadzieję, że nie skapitulują, nie odpuszczą. Jestem ciekawa co będzie się dalej działo, a więc życzę wena i czasu.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:10, 18 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Z moich oczu popłynęły łzy, gdy zobaczyłam wstęp... Bardzo, bardzo mi przykro. To wstrząsające, żę tak młodzi ludzie umierają.
A co do części, to bardzo mi się podobała. Pięknie opisana sytuacja nad ranem, gdy Cuddy wróciła do swojego łóżka. Późniejsza rozmowa naprawdę świetna. Tylko Cuddy była, przynajmniej dla mnie, taka ... zimna? Nie umiem tego określić. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na następną część : )
I jeszcze raz, bardzo mi przykro : (
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:52, 18 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Po takiej wiadomości aż głupio mi komentować. To straszne, że tak młodzi ludzie odchodzą z tego świata. Pozdrów MissCuddles i złóż jej kondolencje. Jak gdyby nie patrząc, to ona była najbliżej z nią, jednak Nas jako osoby czytające twórczość, też dotyka to.
Co do ficka. Niezwykle podobała mi się ich rozmowa. Cuddy była nieugięta i naprawdę podobała mi się w tej wersji. W Housie coś pękło i staję się łagodniejszy, i bardziej ludzki.
Weny i czasu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:40, 19 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Proszę przekaż wyrazy współczucia dla MissCuddles, to takie smutne i szokujące. Powiedz jej, że będziemy pamiętać.
Razem stworzyły naprawdę piękny fik, dały fanom Huddy mnóstwo radości. Fajnie, że zdecydowałyście aby Twoje tłumaczenie zostało zadedykowane Andie.
Co do części, nigdy nie ukrywałam, że to przeciąganie liny w Huddy kocham najbardziej. Emocje aż wylewają się z tekstu. Chyba jak na razie będzie to moja ulubiona część. A rozmowa w kuchni w wykonaniu Huddy to majstersztyk. Bardzo serialowo i bardzo Huddystycznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soffi
Pacjent
Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:26, 20 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ojej... Okropnie mi po tym wstępie.. Obie stworzyły coś niesamowitego, a dowodem na to jest to co czytamy.[*]
Co do 17 części.. Chciałabym Huddy budzące się rano, całujące czule w usta i razem robiące tosty z twarożkiem i miodem (wcale nie aluzja do poprzedniego ficka). Chciałabym latającą po ich wspólnym domu małą Rachel. (bo innej dziewczynki sobie nie wyobrażam) Chciałabym komentarze odnośnie stroju do pracy Cuddy i nagany za niechodzenie do przychodni Housa..
Rozmarzyłam się xD
Wybierasz niesamowite fiki, a ja coraz bardziej, z części na część nie mogę się doczekać co dalej! WENY DO TŁUMACZENIA
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanka.
Pacjent
Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:06, 21 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Chcee dalej! !
Proszę o rozwijanie swoich wypowiedzi/Gorzata
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:20, 21 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Jak już pisałam... ciocia samo zło powróciła do miasta bo... bo ma wakacje Taaa żyć nie umierać Trochę mnie nie było ale... Siadam i ładnie nadrabiam
Część piąta
Cytat: | Diagnosta skupił się na Foremanie, a Wilson uparcie nie ruszał się z miejsca. |
Czy on nie powinien skupiać się na kimś zupełnie innym?
Cytat: |
- To dziwne – wtrącił się Wilson. |
A co on tu jeszcze robi??
Cytat: | House przybliżył swoją twarz do jej i wykrzyknął:
- Buuuu! – Jednym szybkim ruchem wyrwał jej wyniki z rąk, dziecinnie dodając: |
Przez tą walkę o życie Cuddy troszkę mu wali, prawda??
Część szósta
Cytat: | - Proszę pana, nie może pan tam wejść! - Kelnerka z Lemongrass pobiegła za Housem, który szedł w stronę drzwi do kuchni, nie przejmując się czymś tak prozaicznym, jak zasady dobrego wychowania. |
Ona to serio powiedziała do House'a?? Przecież on może więcej niż Obama
Cytat: | - Ale nie przeszkadzajcie sobie. Święty Piotr powita was z radością. |
Św. Piotr... Św. Piotr... aaaa to ten od kluczy Ok ateistka z 6 na koniec szkoły z religii musiała sobie przypomnieć kto to był
Cytat: | House zebrał próbki i wyszedł tylnymi drzwiami. |
A gdzie jakieś fight? łeeee
Cytat: | Musiał myśleć jasno, a ciepły prysznic pomoże mu się skupić i obmyje go z win. Przynajmniej chwilowo. |
Widzę, że coraz więcej wątków religijnych Sory... z Piłatem mi się skojarzyło jak mył ręce
Cytat: | Musiał sam zbadać próbki z restauracji. |
House bierze się do pracy? No proszę Zależy mu
Cytat: |
- Jest dla ciebie ważna, prawda? Bardziej, niż chcesz przyznać sam sobie, a już Boże broń komukolwiek innemu – dodał, mając nadzieję, że House się przed nim otworzy. |
No mówiłam, że mamy wątki religijne
Część siódma
Cytat: | - Tu jest główka... dużo twardsza niż twoja... dwie ręce, dwie nogi i zdrowe bicie serca. - Patrzyli na USG w zdumieniu i podziwie dla matki natury. |
House, spisałeś się W sensie... zamiast powiedzieć: "Nie, nie straciłaś dziecka", zrobił coś o wiele bardziej fajnego
Cytat: | - No wiesz, dziwne ciążowe zachcianki. - Cuddy wzruszyła ramionami.
- Chyba nie chcę usłyszeć nic więcej. - Udał obrzydzenie. - To okropne! |
Tak, przerażające Kurczak? Toż to gorsze niż morderstwo
Cytat: |
Od tego poczujesz się lepiej. - Dodał metoklopramid do jej kroplówki. - Zapobiegnie mdłościom i tym silnym wymiotom. - Położył laskę na łóżku i delikatnie otarł jej usta ręczniczkiem. Ani na chwilę nie przerywał kontaktu wzrokowego. |
Jaki on troskliwy
Część ósma
Cytat: | W rzeczywistości ból miał swoją przyczynę w niespokojnym śnie – cały czas śniła mu się Cuddy, przerażona i krzycząca do niego o pomoc – a on nie mógł nic zrobić. Co godzinę budził się zlany zimnym potem. |
Wyrzuty sumienia w postaci koszmarów? Ciekawe
Cytat: | - I wydzwaniacie mnie TERAZ? - wrzasnął. - Zróbcie EKG, żeby się upewnić, czy z sercem wszystko okej. Zaraz będę. - Rozłączył się i chwycił chorą nogę, by wstać. Złapał laskę i ruszył w stronę drzwi. |
Eeee, on serio się martwi
Cytat: | To nie może być tylko HG, House. Oni oboje są w niebezpieczeństwie.
- Na to wygląda... - powiedział House nieuważnie. |
No nie... znowu jej się pogorszyło?
Część dziewiąta
Cytat: |
- Nie, nie jadę na rodeo w Calgary, House. Zostałem zaproszony na tygodniowy światowy kongres poświęcony nowotworom tarczycy – wytłumaczył spokojnie Wilson. |
Co on sobie robi? Wyjeżdża??
Cytat: | - Zajmij się Cuddy, gdy będę w Calgary – wyrzucił Wilson na jednym oddechu. |
Czy on nie robi tego od samego początku? Coś mi umknęło
Cytat: | - Nie. Poprosiłeś mnie, a ja się zgodziłem. Nie mogę czasem zrobić czegoś miłego? - House udał obrażonego. |
Ktoś mu dosypał czegoś do jedzenia, czy do napoju?
Cytat: | Zauważył, że to jej pamiętnik. |
Ona ma pamiętnik? Uuuu ciekawie
Cytat: | Opuścił pokój, zraniony na kilka sposobów. |
Biedny... ale ona nie chciała
Cytat: | Cuddy zawsze będzie widziała w nim kalekę – fizyczną i emocjonalną. |
Nieprawda, powiedz, że nieprawda
Cytat: | - Chcę wiedzieć, co cię męczy. Co usiłowałeś mi powiedzieć tyle razy, ale nigdy nie znajdowałeś słów... - przyznał uczciwie onkolog. |
James Wilson wkracza do akcji
Cytat: | - Nie urodzisz kaleki, Cuddy. Ta nieszczęsna rola jest moja – wymamrotał do siebie i wyszedł z gabinetu. |
Biedny
Część jedenasta
Cytat: | - A ty już się upiłeś. Brawo, House – zauważył Wilson, usiłując nieco uprzątnąć ze stołu, by położyć pizzę i butelki, które przyniósł. |
Już? Nie poczekał na mnie i Wilsona... niewychowany
Cytat: | - Jedz! - rozkazał, szturchając go łokciem. |
A gdzie po tym: "Dobrze tato"? Tak, wiem, że to nie twoja wina
A teraz co? Pijacka awantura?
Cytat: | - Cuddy jest ze mną w ciąży. |
Uuuuu no to pięknie Tylko znając House'a, nie wiem, czy powinnam była się cieszyć, czy raczej płakać
Cytat: | - Podmieniłem próbki do in vitro |
Tak, to jest w jego stylu
Cytat: | Z żadną inną próbką jej nie wyszło! - przyznał uczciwie, wciąż patrząc na buty Wilsona. |
Ach ta siła jego plemników
Część dwunasta
Fajnie, że w tym fiku tyle Wilsona House martwi się o Cuddy, a o House'a Wilson tylko... w takim razie kto martwi się o Wilsona?
Cytat: | - Chcesz to dziecko, House? |
Uuuu poważne pytanie
Cytat: | - Okej. To zdecydowanie było „tak”. |
Tak!!!
Cytat: | - Myślisz, że będę draniem dla własnego dziecka? |
Nie, na pewno nie Ja w niego wierzę
Część trzynasta
Cytat: | - Nie ma mowy, mam mnóstwo pracy. |
Że niby to są te ważniejsze priorytety? Praca? Też mi coś...
Cytat: | - Nigdzie nie idziesz. - House wszedł do pokoju i odciął jej drogę laską. - A przynajmniej nie z tym nastawieniem. |
A ona powinna teraz wpaść mu w ramiona i krzyknąć: "Mój bohaterze!!"
Cytat: | „To też moje dziecko” - wrzasnęło coś w jego głowie i natychmiast dodało: „Chcę zaopiekować się tobą i naszym dzieckiem”. |
Mimo, że za chwilę podniesie głos to... i tak go za to kocham
Cytat: | - Nie mam żadnego życia osobistego, więc wszystko mi jedno. Poza tym inaczej zabiłabyś mnie marudzeniem. Wybrałem mniejsze zło – powiedział gładko. |
A gdzie: "Cuddy, kocham cię"? Tak, to też nie twoja wina
Część czternasta
Cytat: | - To chyba znaczy „nie”. - Wilson wykazał się domyślnością. |
Czemu mam dziwne wrażenie, że on jej tego nigdy nie powie?
Cytat: |
No dobra, gwoli ścisłości, lubił też jej piersi. |
Właśnie, nie oszukujmy się
Cytat: | - Powinienem kupić łóżko czy kanapę? |
Jaki on słodki
Cytat: | - Pomarzyć dobra rzecz, House. Ani się waż! Żeby ją naprawdę uchronić przed tobą, musielibyśmy ją przenieść do innego stanu. |
Jak nie na inny kontynent
Część piętnasta
Cytat: | - House, Cuddy znów zemdlała. Wszystko już w porządku, ale stwierdziłam, że powinieneś wiedzieć. |
Tak to jest, jak się nie słucha starszych od siebie i mądrzejszych lekarzy Poza ty, czy ona kiedyś wyzdrowieje??
Cytat: | Jeden - skłamała, tchórząc. Gdy zobaczyła wyraz twarzy House'a, który wyraźnie mówił "Jasne, próbuj dalej", poprawiła się.
- Okej, trzy razy. Szczęśliwy? - Cuddy czuła się trochę osaczona przez jego pytające spojrzenie. |
Coś mi to przypomniało, ale darujmy sobie mój życiorys
Cytat: | - To groźba, doktor Cuddy? - spytał, nie ukrywając ciekawości.
- Skąd, tylko wyzwanie, doktorze House! |
Jaki... pełen profesjonalizm
Cytat: | - Ale maaaamooo! - zaprotestował House dziecinnie, wyginając usta w podkówkę. |
Za to też go kocham
Część szesnasta
Cytat: |
- Taa, nie mogłem już znieść marudzenia Wilsona. Za każdym razem jak zasypiał tu po popijawie, cały następny dzień jęczał, jakie to było okropne. Spanie, nie popijawa – skłamał gładko, świetnie wiedząc, że Cuddy nie uwierzy w ani jedno słowo. |
Czy on mógłby się wreszcie przyznać, że robi to dla niej, bo ja kocha i jest ojcem jej dziecka? Ja nie wiem... co za facet...
Cytat: | - Nie, stwierdzenie faktu. Komplementy są przereklamowane. |
Też tak uważam Zwłaszcza, po lekcji przyjmowania komplementów
Cytat: |
- Dzięki, ale chyba sobie poradzę! - odparła, chociaż jej umysłowi jakoś spodobał się pomysł wspólnego prysznica. |
Zboczona Dobrze
Cytat: | Natychmiast zastąpił palec swoimi wargami. |
Nareszcie!!! I to po tylu częściach
Cytat: | Czuł, że między nimi znajduje się ich dziecko. |
Część siedemnasta
Cytat: |
Ostrożnie odsunęła się od niego, a potem lekko wstała, wymykając się z łóżka. |
Co to ma być? I on nie będzie wiedział, że z nim w jakimś jednak sposób spała? To niesprawiedliwe
Cytat: | Pomyślała, że lepiej jest pozostać ledwo uchwytną iluzją, która mogła być jawą, a mogła być snem. |
Niech ona lepiej nie myśli, bo jej nie wychodzi
Cytat: | „A ty, co masz jej do zaoferowania?” - odezwało się jego zaniedbywane sumienie. House zamknął oczy. Bardzo dobrze wiedział – i nie był nawet w stanie udawać, że jest inaczej – że nie zapewni jej spokojnego, prostego życia. |
Czy on zawsze, ale to zawsze musi być wobec siebie taki surowy?
Cytat: | Nie miał na sobie nic poza wygodnymi, dresowymi spodniami. |
Jak to zdanie pojawi się jeszcze chociażby raz, to umrę
Cytat: | - Jestem wszechstronnie utalentowaną kobietą – odparła wesoło, opierając dłoń na biodrze. |
Ach ta wrodzona skromność
Cytat: | atak jest najlepszą obroną. |
Potwierdzam
Cytat: | - Ty tego nie chcesz – odparła cicho, przypominając sobie ból, gdy ją wcześniej odrzucił. |
Cuddy, ty naprawdę przestań myśleć
Piękne tłumaczenie Ale już to chyba mówiłam prawda? Naprawdę jest czego pozazdrościć Nadrobiłam, to teraz czekam na kolejną cudną i świetnie przetłumaczoną część Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|