|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:38, 29 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Piranio... ja nie wiem, co się tu dzieje byłam pewna, że po tak długiej nieobecności będę musiała się nieźle tłumaczyć, że ominęła mnie ostatnia część, że tak późno komentuję, a tutaj takie zaskoczenie... jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że zostałaś porwana przez jakiegoś szaleńca zakochanego w twoich tłumaczeniach i teraz ma Cię tylko dla siebie
Gdzie jesteś?
Tak piękny fik i tak cudowne tłumaczenie nie mogą pozostać niedokończone. To jak zbrodnia. Masz taki talent, proszę, zresztą nie tylko ja, podziel się nim znów z nami, zrób nam taki prezent przedświąteczny
Przedostatnia część cudowna. Huddy i Hilson To jest coś co zachwyca mnie zawsze i za czym strasznie tęsknię. Teraz mamy już tylko takie opowiadania więc nie opuszczaj nas. Jestem pewna, że jest jeszcze mnóstwo takich perełek jak te tłumaczenia, które do tej pory nam serwowałaś i że Huddy i Hilson w takim wydaniu mogą nas jeszcze bawić i zachwycać długo, dlatego... wróć.
Tak naprawdę to właściwie nie mam pojęcia, czego się domagam bo nie wiem, jak ta historia się skończy, co prawda nie wyobrażam sobie tutaj innego niż dobre zakończenie, ale pewności nie mam. Bardzo, bardzo bym chciała, żeby im się udało, tak dla odmiany, naprawdę potrzebuję optymistyczego zakończenia i trzymam za nie kciuki, bo chyba nie przeżyłam bym znów... no, nie ważne. Ważne, żebyś się odnalazła i znów serwowała nam takie cudowności jak wyżej
Pozdrawiam,
Niezmiennie pełen podziwu i oddany fan, lis.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 13:58, 29 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:37, 05 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Wiem, powinnam się wstydzić. Świat mnie pochłonął i nie bardzo miałam kiedy spać, co dopiero mówić o tłumaczeniu. No i przestałam oglądać House'a, bo ósmy sezon moim zdaniem dokonuje dzieła zniszczenia, przerzuciłam się w dużej mierze na inne fandomy. Ale nie lubię zostawiać niedokończonych spraw, zwłaszcza gdy od zakończenia dzieli nas jeden rozdział. Więc się w końcu zmobilizowałam
Jak już pisałam wcześniej - "Prawdziwe kłamstwa" pozostają niedokończone, ale ustaliłam z autorką, że urywają się w takim momencie, iż można je uznać za skończone. Tak więc zmienię tag, gdyby MissCuddles coś dopisała (na co mam wielką nadzieję), postaram się to przetłumaczyć
Edit: pozjadało wszystkie myślniki dialogowe!!! Wrr. Postaram się to pprawić ręcznie, ale nie obiecuję, że jeszcze dzisiaj |
Rozdział XLII. Bajanie
Gabinet Cuddy tego samego dnia po południu
Cuddy stała przy oknie, patrząc przez nie niewidzącym wzrokiem, pogrążona w myślach. Próbowała jeszcze raz przeżyć tę chwile, które przyniosły ją radość i zastanawiała się, czemu czas i przeznaczenie obdarowały ją samotnością. Nawet nie zauważyła, jak daleko zaniosły ją jej myśli. Przecież, chociaż wiele osób uważało, że jest niedostępną górą, wiedziała, że nie jest sama. Już nie.
Tak znalazła ją Laura, która weszła z dwoma kubkami gorącej kawy i tajemniczym uśmiechem na twarzy. Cały dzień były zajęte i nie miały kiedy porozmawiać, więc Laura postanowiła wykorzystać chwilę między wykładami z onkologii i kardiologii na gorące ploteczki.
- Jeśli twoje prywatne rejony potwierdzają to, co widzę w twoich oczach, musisz czuć się niezaspokojona – powiedziała, obchodząc stolik do kawy i siadając na kanapie. Oparła się o poduszki i założyła nogę na nogę, obserwując z ciekawością twarz Cuddy.
- Mam nadzieję, ze teraz będę lepiej dawać sobie radę z tym niezaspokojeniem. - Cuddy uśmiechnęła się, przysiadając obok przyjaciółki. Sięgnęła po kubek i uniosła go do ust, czując zadowolenie. Kofeina – dokładnie tego potrzebowała. Laura świetnie ją znała.
- Cieszę się, że mogliście pogadać. Wilson opowiedział, że życie was ostatnio nie rozpieszczało. - Laura od razu przeszła do meritum, nie mogąc się doczekać, by usłyszeć całą historię. Nie chciała jednak zmuszać przyjaciółki do mówienia. Pozwoli jej się otworzyć. W ich relacji to ona była zawsze tą wrażliwą.
- Powiedział ci o wszystkim? - zapytała Cuddy. Doktor James Wilson nie był specjalnie znany ze swojej dyskrecji i istniała szansa, że wypaplał absolutnie wszystko.
- Powiedział, że ty i Greg straciliście dziecko. To mi wystarczyło – odpadła Laura szczerze. Wilson nie powiedział nic więcej. Okazał się bardzo skryty, gdy przyszło do tej konkretnej historii.
- Do wczoraj byłam pewna, że odeszłam razem z Dylanem. Czułam się pusta, martwa, pozbawiona nadziei – przyznała Cuddy. Wbiła wzrok w kawę, zbierając myśli i wewnętrzną siłę. Podnoszenie tego tematu było bardzo bolesne, a jednak w jakiś sposób dzielenie się nim z Laurą miało siłę katarktyczną.
- O Boże, Lisku. Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Nie mogę uwierzyć, że nie wiedziałam, przez co przechodzisz. - Laura wzięła Cuddy za rękę i ścisnęła ją delikatnie, próbując okazać wsparcie. Jej przyjaciółka zawsze była delikatna i potrzebowała wsparcia, niezależnie od maski profesjonalizmu.
- Do nikogo nie zadzwoniłam. Nawet mojej mamie nie powiedziałam, że jestem w ciąży, a potem zachorowałam i... - Cuddy cofnęła drżącą dłoń z uścisku Laury, próbując ukryć wzburzenie. Nie odrywając wzroku od palców zaciśniętych na kubku, dodała – Nadal nie wie, że spodziewałam się dziecka.
- Ciotka Estera dostałaby szału, gdyby się dowiedziała, że jesteś w ciąży z gojem. - Laura usiłowała nieco rozładować atmosferę. W dzieciństwie to ciotka Laura bez przerwy je kontrolowała, pilnując, by zachowywały się jak dobre żydówki.
I faktycznie, Cuddy uśmiechnęła się, unosząc oczy na Laurę.
- A co powiedz na nieznajomego goja?
Laura uniosła brwi ze zdumieniem.
- O czym ty mówisz? Przecież Greg...
Cuddy szybko rozwiała wątpliwości przyjaciółki.
- Zapłodnienie in vitro. Wybrałam anonimowego dawcę, ale House zamienił próbki, bym zaszła z nim w ciążę, ale oczywiście nie miał jaj, żeby mi o tym powiedzieć.
Laura była zszokowana ponad wyobrażenie. Nie była w stanie zrobić nic, poza gapieniem się wielkimi oczami na administratorkę PPTH. Która wydawała się niezwykle spokojna.
- Czekaj – wykrztusiła w końcu z siebie Laura, odzyskując mowę. - On naprawdę wiedział, że jesteś z nim w ciąży i ci o tym nie powiedział? Dlaczego, do cholery?
- Wiem, że nie miałaś wystarczająco dużo czasu, by poznać dobrze Grega, więc pozwól, że cię oświecę. On rzadko zachowuje się sensownie – zauważyła Cuddy, bawiąc się bransoletką na nadgarstku. Próbowała walczyć z nerwami. Jej serce i umysł nie miały zamiaru się uspokoić w bliskiej przyszłości, ale podzielenie się bólem z kimś, komu ufała, był krokiem w dobrą stronę.
Laura była zdumiona i miała mnóstwo pytań, zdecydowała się więc zadać najbardziej oczywiste:
- Hm, no tak. Ale kiedy zorientowałaś się, że dziecko...
Cuddy przerwała, by poprawić to niekonkretne słowo „dziecko”. Sens jej życia miał wybrane imię.
- Dylan.
Laura spojrzała w mokre oczy Lisy i zrozumiała, że to wszystko nie przestało być trudne. Niewinność na twarzy, smutek w oczach, uroda oraz błyskotliwość umysłu tworzyły zdumiewającą, lecz jednocześnie fascynującą mieszankę. Mimo delikatności, była niewyobrażalnie silna i Laura bardzo jej tego zazdrościła. Zebrała siły i dokończyła:
- ...że Dylan jest jego synem?
Cuddy nie zawahała się, co tylko wzmogło zafascynowanie Laury.
- Kiedy obudziłam się z narkozy, był w moim pokoju, pijany i naćpany, trzymał mój pamiętnik i powtarzał „Przepraszam” do znudzenia.
Laura wiedziała, że Gregory House umiał być bardzo bezpośredni i bezwzględny, ale nie sądziła, że aż do tego stopnia. Potrząsnęła głową i wolno zapytała:
- Przeczytał twój pamiętnik?
- Tak – odparła prosto Cuddy, czekając na więcej pytań. Ta rozmowa naprawdę miała moc uzdrawiającą.
- Tylko nie mów, że napisałaś tam coś o... - Laura nie była w stanie znaleźć słów, które wyraziłyby jej zszokowanie i niedowierzanie. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Jej przyjaciółka przeszła przez piekło.
Cuddy przytaknęła, uśmiechając się z zakłopotaniem. Zobaczyła wyraz twarzy Laury i prawie wybuchnęła śmiechem. Chcąc rozluźnić atmosferę, dodała:
- Ale nic specjalnego. Tylko „Kocham cię, chciałabym, żebyś był ojcem mojego dziecka, nie mogę cię mieć”. Coś w tym stylu.
Nie udało się jej uspokoić Laury, która natychmiast chciała znać całą prawdę:
- Jakoś to skomentował?
- Kiedy powiedziałam mu, że nigdy mu nie wybaczę i żeby poszedł do diabła, powiedział po prostu: „Ale mnie kochasz”. - Cuddy ewidentnie przeżywała tę chwilę na nowo, lekko drżąc.
- Sukinsyn! - Laura podskoczyła i całym ciałem zwróciła się do Cuddy. - Byłaś zdecydowanie zbyt miła, posyłając go do diabła. Ja bym go własnoręcznie zabiła.
- Nie byłam miła. I to jeszcze nie wszystko... - Cuddy odetchnęła gwałtownie. Od czasu do czasu odzywały się resztki zatorowości płucnej. Kontynuowała niemal szeptem. - Ta choroba... była genetyczna. Matka Grega na nią cierpiała, gdy była z nim w ciąży, on przekazał geny.
- Wilson powiedział, że miałaś poważny przypadek HG. Łatwo można to wyleczyć, jeśli jest wcześnie zdiagnozowane – zauważyła Laura. Dusza lekarza nigdy nie śpi. Potem uśmiechnęła się lekko. - No tak, ale on ci nigdy nie powiedział...
- Tak, można tego było uniknąć. Dlatego mu nie wybaczyłam. Dlatego traktowałam go jak śmiecia i zamieniłam jego i tak nie najszczęśliwsze życie w piekło Dantego. Dlatego wyrzuciłam go ze swojego życia, aż w końcu się wyprowadził do Nowego Jorku. - W drżącym głosie Cuddy pojawił się bolesny żal. I chociaż Laura doskonale ten żal rozumiała, wiedząc, jak Cuddy się zaangażowała, całkowicie popierała decyzję przyjaciółki. Taka reakcja wynikała z pierwotnego instynktu, z samoobrony i serce nie miało tu wiele do powiedzenia.
- Nic o tym nie wiedziałam, kiedy go zatrudniałam. Wydało mi się dziwne, że nie ma żadnych rekomendacji, ale to był doktor Gregory House we własnej osobie. Nie mogłam mu odmówić. W którymś momencie chciałam do ciebie zadzwonić, ale powiedział, że jeśli to zrobię, odejdzie – Laura próbowała się tłumaczyć, czując się nagle współodpowiedzialna. Powinna była posłuchać intuicji i sprawdzić historię House'a. Wszystko mogłoby wtedy wyglądać inaczej.
- Druga lekcja o Gregu – on zawsze przewiduje wszystko – zauważyła Cuddy, zastanawiając się, dlaczego tym razem genialny plan House'a nie wypalił. Czyżby przeznaczenie?
Zagadka House'a i Cuddy nadal nie wydawała się rozwiązana. Wiele rzeczy nie miało dla Laury sensu. Nie przestawała więc drążyć tematu.
- No to czemu zaczęłaś go szukać? Co się zmieniło? Przecież musiałaś go nie cierpieć jak cholera.
- Dwudziesty czwarty grudnia zmienił wszystko. Wpadłam tu po jakieś dokumenty, żeby popracować przez święto i na biurku znalazłam jego rezygnację i iPoda. Z tylko jedną piosenką. - Cuddy sięgnęła po iPoda do torebki i zaprezentowała go, niczym niepodważalny dowód. Powoli położyła go na stole.
- Jaką piosenką? - Laura wbiła wzrok w wysłużone urządzenie. Gregory House chyba nie umiał być nudny albo przewidywalny.
- „Goodbye my Lover” Jamesa Blunta. - Cuddy zakręciła kubkiem i uniosła go do ust. Wzięła długi, niemal łapczywy łyk. Jej gardło powitało płyn z wdzięcznością, gdy próbowała przełknąć gulę, która się tam uformowała.
- ...wybacz, że się powtórzę. Sukinsyn! - jęknęła Laura, gwałtownie stawiając kubek obok iPoda. Była wściekła na House'a.
Cuddy uśmiechnęła się nieśmiało. Ekspresyjne zachowanie Laury bawiło ją nawet w najmniej śmiesznych sytuacjach.
- Nie mam pojęcia, jak przetrwałam święta, zupełnie sama w domu.
- Boże. Tak mi przykro, Liso, że nie było mnie przy tobie. Przykro mi, że po college'u nasze drogi się rozeszły. Życie zawodowe nas pochłonęło. - Laura przysunęła się do Cuddy i ujęła jej dłoń w swoją. Uścisnęła ją i spojrzała w oczy przyjaciółki z głębokim żalem. Cuddy zrozumiała.
- Nie masz za co przepraszać, Lauro. To ty mi go zwróciłaś. Powiedziałaś mi, gdzie jest i mogłam go powstrzymać przed wyjazdem. - Cuddy ścisnęła uspokajająco dłoń Laury i dodała – I za to ci dziękuję. Pomogłaś mi uratować siebie.
Laura uśmiechnęła się, wzruszona tymi słowami. Po chwili z jej oczu popłynęły łzy, zostawiając smugi od tuszu do rzęs.
- Bzdury. To ja powinnam ci podziękować, kochana. Przedstawiłaś mnie doktorowi Jamesowi Wilsonowi.
- Podoba ci się, co? - spytała Cuddy i otarła łzy z twarzy Laury.
Doktor Laura Robin, kardiolożka, nie umiała zapanować nad własnym sercem. Była zbyt emocjonalna i gdy zaczynała mówić, nie była w stanie przestać. Za to Cuddy ją kochała.
- To chyba najsłodszy facet, jakiego spotkałam. Byłam pewna, że musi być jakimś wymysłem albo gejem, albo psychopatą, albo.. coś. Nie wiedziałam, co jest nie tak z tą perfekcją, dopóki nie powiedział mi o alimentach...
- I trzech byłych żonach... - roześmiała się Cuddy.
- I martwej dziewczynie. Tak, wspominał coś. – Laura uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Z tego co widzę, to nie wystarczało, by powstrzymać go przed wsunięciem doświadczonych, onkologicznych palców w twoje majtki, co? - spytała Cuddy bezwstydnie, machając własnymi palcami.
Tym razem to Laura się roześmiała, pokazując swoje piękne, perłowe zęby. Tak łatwo było zakochać się w tym uśmiechu.
Możesz być jeszcze bardziej dosłowna?
- Przykro mi, nadal szlag mnie trafia, że straciłam forsę. Na korzyść Gregory'ego House'a, nawiasem mówiąc. - Gregory House zawładnął już jej sercem, duszą i ciałem. Stracenie marnych osiemdziesięciu dolców wydawało się mało znaczące.
- Powinnaś widzieć oczy Jimmy'ego, gdy powiedział, co się wam przytrafiło. Czysta troska i uczucie. Nigdy nie widziałam mężczyzny tak martwiącego się o kogokolwiek, a na pewno nie o parkę przyjaciół. - Laura nie zwróciła uwagi na wzmiankę Lisy o House'ie. Była głęboko pogrążona w myślach, którymi zawładnął Cudowny Chłopiec onkolog.
- James to świetny facet, Laura. Wspierał mnie cały czas, nawet gdy groziłam mu obcięciem wypłaty i traktowałam jak prywatny worek treningowy. - James Wilson naprawdę był jej kamizelką ratunkową w ostatnich miesiącach. Podtrzymywał ją na powierzchni, kiedy już miała się poddać. - Jest jeszcze lepszy niż już wiesz. Jeśli czekasz na moje błogosławieństwo, to je masz. Nie wahaj się nawet. Jest lojalny i pełen pasji i tak samo zapracowany i doskonały w tym, co robi, jak ty. Nie będzie ci zawracał głowy w czasie dnia i spędzi z tobą czas po pracy. Zachwyci cię swoim jedzeniem i, jak przypuszczam, seksem też. - Bycie zajętymi perfekcjonistami wzmocni wzajemną tęsknotę, a Cuddy wiedziała, że tego potrzebują. Wilson pragnął być potrzebny, a Laura szukała kogoś, do kogo mogłaby należeć. - Jesteście dla siebie stworzeni. On potrzebuje stanowczej kobiety, takiej jak ty. Kobiety, która wie, czego chce.
- Dzisiaj mamy kolejną randkę. Siostrzyczko, potrzebuję wsparcia w kwestii bielizny – Laura szybko zmieniła temat, wzdychając jak zakochana nastolatka, która całą lekcję wymieniała miłosne liściki.
Jasne. Pójdziemy na zakupy po ostatnim wykładzie. Też przyda mi się coś seksownego, od dawna nie byłam ładna. - I to była okrutna prawda. Lisa Cuddy od czterech miesięcy zaniedbywała się. Coś musiało się zmienić.
- A właśnie, co z tobą? Potwierdzasz teorię o seksie na zgodę? - Dla Laury ciekawość była podłożem nauki. Gdyby powiedzieć jej, że ciekawość zabiła kota, odparłaby, że kot umarł godnie.
- Mmmm.. Było... ojej. Ale nie nazwałabym tego seksem na zgodę. To naprawdę było coś, co przywracało życie – ogłosiła Cuddy, nie ukrywając podekscytowania. Laura miała świadomość, że przyjaciółka wraca myślami do tamtych chwil.
- Zamieniam się w słuch. Dawaj.
Ostatni raz, kiedy się na coś zanosiło... Zanim, no wiesz... - Cuddy przerwała, sprawdzając, czy Laura nadąża. Chciała, by przyjaciółka zrozumiała, że to było przed stratą Dylana. - Zatrzymałam go, a on powiedział, że nigdy mnie nie znów nie dotknie, jeśli go o to nie poproszę.
- I pamiętał o tym wczoraj? - spytała Laura z nieprzeniknionym uśmieszkiem. Już znała odpowiedź.
- Ależ oczywiście. Trzecia lekcja o Gregu – nigdy nie zmienia zdania – odparła Cuddy.
- Och. I co zrobiłaś, kiedy o tym wspomniał? Wystarczyło ci jaj, żeby go poprosić? - Plotka była narzędziem poetów, zabawką naukowców i ukojeniem kur domowych. Zaczynała się wraz z ludzkością i kończyła, gdy nie było mowy. A tego dnia plotka była pokarmem dla duszy.
- Nie tylko wystarczyło mi jaj, żeby go poprosić. Zdjęłam t-shirt, który miałam na sobie i położyłam jego drżącą, spoconą łapę na swojej nagiej piersi. Żałuj, że nie widziałaś jego miny – ogłosiła Cuddy triumfalnie, a jednocześnie zarumieniła się, czując uderzenie gorąca aż po końce włosów. Tak szczerze mówiąc, czuła je w całym ciele.
- O kurwa! Jestem twoją wielbicielką, Liso Cuddy. I jak zareagował? - Historia była tak pochłaniająca, że Laura miała ochotę gryźć swoje idealnie pomalowane paznokcie. Wyglądało na to, że Cuddy umiała ustawić House'a na właściwym miejscu.
- Zmienił słowa na czyny i wziął mnie jak żaden mężczyzna wcześniej – odparła miękko Cuddy, odwracając oczy od przeszywającego wzroku Laury.
- PPP? - Laura zachichotała dziewczęco, gdy użyła ich tajemnego, szkolnego kodu.
- Pokrzykiwanie, pocenie, przyjemność i budzenie sąsiadów i prawie mdlenie. - Oczy Cuddy biły dumą i radością.
- Myślisz, że Greg i James dzielą coś więcej, poza przyjaźnią? - spytała ochoczo Laura.
- Możliwe. Wspominał coś, że Wilson jest bohaterem, pamiętasz? - zaśmiała się Cuddy.
- Lisku, mówiłam ci, jak bardzo cię kocham? - Nadal radośnie zaskakiwało ją odkrycie, że człowiek nie kocha drugiego człowieka po prostu za bycie człowiekiem, ale za przyjaźń, która powstała z miłości i z obserwowania dojrzewania do bycia człowiekiem.
Cuddy roześmiała się i wyciągnęła ręce do przyjaciółki, przytulając ją lekko. Potem wyszeptała jej we włosy:
- Ale nie powiedziałam ci jeszcze najlepszego.
Laura podskoczyła, zaskoczona, i spojrzała Cuddy prosto w oczy.
- A może być jeszcze lepiej? Kurczę, będę potrzebowała pierwszej pomocy. - Obie się zaśmiały, podczas gdy administratorka z Mount Sinai wachlowała się dłonią.
- Zaraz po moim pierwszym orgazmie... - zaczęła Cuddy, podczas gdy na twarzy Laury pojawiło się zaintrygowanie. „Pierwszy orgazm” oznaczał, że było ich więcej. Laura uniosła brwi, czekając na dalszy ciąg historii. - … czułam się, no nie wiem, jak na haju. Gapiłam się w sufit, który wydawał mi się strasznie zabawny. I potem zauważyłam, że on się na mnie gapi – dokończyła Cuddy, zawieszając na chwilę akcję. To było tak, jakby grały w zgadywanki.
- Czekał cierpliwie na swoją kolej? - spytała zadziornie Laura, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Tak myślałam. Więc wskazałam na jego... och Boże, to było niesamowite. - Cuddy lekko zadrżała. Na jej policzkach pojawił się rumieniec, wynikający zarówno ze wstydu, jak i ekscytacji. Od lat nie były ze sobą tak blisko i Cuddy bardzo za tym tęskniła. Brakowało jej tego, jak bardzo mogła zaufać Laurze w liceum i na studiach. Laura Rubin była jedyną osobą, która naprawdę zasłużyła na jej zaufanie.
- Jak duży? - dopytywała się Laura bezwstydnie. Jej zielone oczy rozszerzyły się.
- Zdecydowanie zbyt duży. Na początku miałam ogromny problem. - Administratorka PPTH czuła, że ciężko się jej oddycha, usiłowała też zapanować nad bijącym coraz szybciej sercem. Laurze nie umknął fakt, że jej źrenice były rozszerzone.
- Ogromny problem, tak?- zapytała słodko Laura, chcąc sprowokować Cuddy.
- Jesteś niemożliwa! - zawołała administratorka PPTH i trzepnęła przyjaciółkę w ramię.
- No cóż, coś o tym wiem. Mam teorię, że House i Wilson spotkali się w klubie „Zbyt duzi i zbyt dobrzy, by być prawdziwi”. - Według Laury życie było za krótkie, by bawić się w niedopowiedzenia. Kobieta była najbardziej kobieca, gdy czuła całą sobą, nie cackała się i wypowiadała szczerze i dosłownie.
- Hej, nie wspominałaś nic o zrobieniu Wilsonowi dobrze – zauważyła Cuddy z przyjemnym zaskoczeniem.
- Umiem się odwdzięczyć, Liso. To najprostsza zasada w życiu: dajesz-otrzymujesz.
- Jak mówiłam, zanim zdumiałaś mnie swoją bezwstydnością, wskazałam na niego i powiedziałam, że trzeba się nim zająć. Wiesz, co odpowiedział? - spytała Cuddy. Przed swoją najlepszą przyjaciółką nie musiała się krępować.
- Nie. Dawaj – domagała się Laura niecierpliwie.
- Powiedział, że tej nocy chodzi o mnie i moje potrzeby i że z nim wszystko w porządku. - Laura zakrztusiła się kawą. Niemal wypluła ją w zaskoczeniu.
- Ale jesteś dowcipna. No powiedz, jakie nieprzyzwoite słowa wypłynęły z jego ust? - Nie wierząc w słowa przyjaciółki, Laura wykrzywiła się.
- Mówię serio.
- Nieprawda.
- Ależ tak.
- Czwarta lekcja o Gregu – jest w tobie zakochany, Liso Cuddy – powiedziała Laura, patrząc Cuddy głęboko w oczy i zmuszając ją, by przyjęła tę prawdę. Mężczyźni nie rezygnują z seksu sami z siebie, chyba że są głęboko zakochani. Przypadek Gregory'ego House'a wydawał się beznadziejny.
- Mam taką nadzieję – westchnęła Cuddy, niezupełnie przekonana słowami Laury i kontynuowała, jakby broniąc swój brak wiary. - Przynajmniej tyle wyczytałam z jego oczu, kiedy kazał mi na siebie patrzeć, gdy się ze sobą kochaliśmy.
- A więc łaskawie zadbałaś o jego potrzeby podczas swojej specjalnej nocy, co? - Laura poruszyła brwiami, uśmiechając się do swoich myśli.
- Jego potrzeby są moimi. Pragnę go dotykać tak bardzo, jak pragnę, by dotykał mnie. Uwielbiam, jak się we mnie porusza, jak przywraca mnie do życia. Całkowicie, bez zahamowań. Marzę o jego orgazmach tak samo, jak marzę o swoich i kocham patrzeć, jak opada na mnie, zupełnie pokonany. Dla tego warto żyć.
- Powiedziałaś mu to? - spytała Laura poważnie. Rozmowa stawała się bardziej konkretna.
- To nie takie proste – przyznała Cuddy, znów nerwowo bawiąc się swoją bransoletką.
- Poradzenie sobie z tym musi być naprawdę trudne, ale ty nie jesteś w stanie żyć bez niego, kochanie. - Laura objęła Cuddy ramieniem, uspokajając ją i próbując przekonać. Lisa potrzebowała nieustannych zapewnień, że to, co robiła, miało sens.
- Nie masz pojęcia, jak trudne dla mnie było opuszczenie jego ramion i przyjechanie do Princeton. Nawet prysznic w domu był trudny, bo wiedziałam, że zmywam jego zapach z mojej skóry. - Cuddy czuła zdradzieckie łzy w oczach. Opuściła głowę, by je ukryć.
Więc co was potrzebuje? Oboje spieprzyliście i zapłaciliście za swoje błędy ogromną cenę. Czas na zmiany. Zatrudnij go na nowo, zacznijcie ten związek, zaplanujcie kolejne dziecko.
- Szefowo, on nadal ma z tobą dwumiesięczny kontrakt. - Cuddy próbowała rozładować atmosferę.
- Okej, to nie koniec świata, możecie poczekać dwa miesiące. Nie jesteście pacjentami Wilsona. - Laura odbiła piłeczkę. Nie podobał jej się kierunek tej rozmowy. Ale upiorom, wcześniej czy później, trzeba stawić czoła.
- Nie mogę mu dać dziecka, Lauro. - I wtedy nadeszły łzy. Początkowo tylko kilka, ale potem nie przestawały płynąć po jej porcelanowych policzkach.
- Czekaj, dlaczego?
- Nie mogę już mieć dzieci. Mój wiek i ta aborcja, którą przeprowadzili... - Smutek Cuddy był tak wielki, że Laura czuła, iż zaraz pęknie jej serce.
- O Boże, Liso, tak mi przykro. Och nie... - Laura uniosła drżącą dłoń do ust, nagle rozumiejąc tragedię sytuacji. Miała wrażenie, że rany jej przyjaciółki zostały jeszcze bardziej rozbabrane.
Moje marzenie umarło z moim dzieckiem. Jego dzieckiem – powiedziała Cuddy wolno, krztusząc się łzami. Poczuła dłonie Laury na ramionach.
- Chodź, kochanie. Och, Lisku, nic nie wiedziałam. - Laura przytuliła ją mocno i obie płakały. Lisa łkała w ramię przyjaciółki. Laura w końcu zmusiła się, by odzyskać kontrolę nad głosem, dla Cuddy. - Wracam na dobre do twojego życia, słyszysz?
- Mhm – odparła Cuddy, nadal płacząc w drogi żakiet Laury.
Laura uniosła głowę przyjaciółki i otarła jej łzy, jednocześnie uśmiechając się do niej pocieszająco. Następnie zapytała:
- Jesteś gotowa na bieliznowe zakupy?
- Ale mamy wykład – zaprotestowała słabo Cuddy.
- Zakupy z najlepszą przyjaciółką czy nudny wykład z kardiologii? Naprawdę się wahasz?
Cuddy uśmiechnęła się, pociągając lekko nosem.
- Okej, idziemy.
Obie wstały, poprawiły ubrania i podeszły do drzwi. Laura nagle odwróciła się, jakby czegoś zapomniała.
- Dobrze, że przypomniałaś mi, iż House jeszcze będzie kilka miesięcy w Nowym Jorku.
- Tak? Dlaczego? - spytała Cuddy, próbując naprawić to, co płacz zrobił z jej twarzą.
- Bo będę z nim mogła przeprowadzić kilka interesujących rozmów. Będzie jak nowy, kiedy ci go odeślę – odparła Laura ze śmiechem, zmuszając do śmiechu też Cuddy.
- Ups, wychodzi na to, że moje chłopię ma kłopoty.
- Nie da się ukryć – ogłosiła Laura, gdy wyszły z gabinetu do prawdziwego świata i natknęły się na tłum, który leniwie krążył po lobby. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
- Poczekaj, wezmę torebkę z gabinetu Jimmy'ego. Czymże jest kobieta bez kart kredytowych?
- No pewnie. Spotkamy się przy drzwiach za dziesięć minut – uśmiechnęła się Cuddy, odprowadzając przyjaciółkę pełnym wdzięczności uśmiechem
Czasem stawiamy wokół siebie mur nie po to, by odciąć się od ludzi, ale po to, by sprawdzić, komu zależy na tyle, by się przez niego przebić.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Nie 15:47, 05 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:33, 05 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Lo matulu. Toz to Pirania wrocila Jestem w siodmym niebie! Dziekuje za powrot i dokonczenie tlumaczenia. Dzieki MissCuddles i Tobie, dzieli temu fikowi, moglam dostrzec zupelnie inny obraz Huddy. Przepiekna, ujmujaca, smutna historia. Mam nadzieje, ze Miss cos z TYM jeszcze zrobi
A Tobie, kochana, wielkie dzieki za to zdanie na koncu. Jest... o mnie I co? Nawet chyba nie zdajesz sobie sprawy jak sie ciesze, ze wrocilas i dokonczylas. Jesli tylko znajdziesz chwilke, odwiedzi Cie ochoczo Pan Wen, zapraszamy z kolejnymi fikami. Wszystkie Hudzinki tutaj na Horum, sa Tobie oddani
Caluje,
An
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:19, 05 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Pirania !
Jak miło Ciebie widzieć :d! Pomyśleć, że chciałam już do Ciebie napisać, czy żyjesz, taka zdesperowana byłam Dobrze, że powróciłaś i dałaś nam taki miły prezent
Piękna, ujmująca historia o prawdziwej miłości. Ten realizm, te odczucia, ta głębia są urzekające. Laura jest genialną przyjaciółką tylko pozazdrościć Lisie. Fajnie, że Miss pozostawiła otwarte, jak na razie zakończenie. Lubię takie W ogóle, Miss, trzeba postawić pomnik za arcydzieło jakie napisała. Normalnie dla Huddzinek opowiadanie jest jak dla Chrześcijan Biblia.
Niezmiernie się cieszę, że pomimo tego, że House zakończył się dla mnie rozgoryczeniem i niesmakiem, Ty nas nie porzuciłaś i pamiętałaś o nas
Jestem fanką Twojego talentu do tłumaczenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:51, 08 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Piranio, z jednej strony strasznie się cieszę, że jednak o nas nie zapomniałaś, ale z drugiej, po tym, co napisałaś zrobiło mi smutno, choć rozumiem. Ja nie oglądam 8 sezonu, ale to chyba jeszcze dobitniej świadczy o tym, jak wiele się zmieniło. Dal mnie jednak Huddy fiki wciąż pozostają czymś niezwykłym i to się nie zmieni, fikowi Shorzy, jeśli mogę tak powiedzieć, nie zatracili House'a jakiego pokochaliśmy, każde Twoje tłumaczenie jest tego najlepszym przykładem, zaczynając od Niemoralnej propozycji, przez to cudeńko i wiele pięknych miniaturek Wierzę, że jednak z nami zostaniesz, bardzo było smutno, gdybyśmy nie mogli się cieszyć z kolejnych wyszukanych przez Ciebie perełek, mam nadzieję, że mimo wszystko znajdziesz czas i chęci na dzilenie się z nami swoim mega talentem. Zwłaszcza, że kiedyś obiło mi się o uszy coś takiego:
"na pewno mam na oku kilka miniaturek. Poza tym borykam się z dużym dylematem, bo znalazłam świetne opowiadanie z bardzo fajną konstrukcją postaci, ciekawymi problemami i niezłymi dialogami..." - tak to Twoje słowa
Co do tego fika, to nie będe się już powtarzać, jak pięknie tłumaczysz i jaka to przyjemność czytać Twoje tłumaczenie, powiem tylko, że cały fik już dawno stał się jednym z moich ulubionych, i zgadzam się, właściwie nie potrzebuje specjalnego zakończenia, tak jest idealnie w serialu też bym coś takiego widziała, nie lubię ostatecznych rozwiązań, to bardzo ogranicza, a tutaj każdy może patrzeć na to po swojemu.
Jeszcze raz, wielkie ukłony w stronę Was obu razem z MissCuddles jesteście po prostu mega zdolniachami
Dziękuję Wam obu za tę piękną historię
Ma nadzieję... do kolejnego napisania
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanka.
Pacjent
Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:28, 17 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Nie jestem w stanie niczego więcej wykrztusić.. oprócz tanich słów : to było piękne.. Jestem wzruszona i zachwycona. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze jedna część!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|