|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:39, 09 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Aaaa!!
Rzeczywiście, to najpiękniejszy rozdział, jaki dałaś nam przeczytać!
Tylko jak można przerwać w takim momencie. Ja chcę ciąg dalszy!
Tłumaczysz genialnie, te emocje między nimi, to narastające napięcie... I to rozczarowanie, gdy przerwał tę najbardziej romantyczny moment w ich życiu. Tylko ty mogłaś to tak pięknie przetłumaczyć
Nic dodać, nic ująć, pisz szybko następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:33, 10 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Tyle czekałam na tą cześć! Dziękuję!
Wiedziałam, że się połączą. Cieszę się wraz z tą fikcyjną historią, z Cuddy, z Housem Niech już w końcu będą razem...
Ale, ale... teraz chyba powinno nas czekać coś więcej!
Piranio, prosimy jak najszybciej o kolejną część!
Pozdrawiam i życzę weny,
An
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:22, 11 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Powiem tak: nudziło mi się, a że nie wybrałam jeszcze książki do przeczytania, zgrałam sobie tego ficka na telefon, bo jest długi w sam raz, na bezsenne pół nocy
Przeczytałam i jestem pełna podziwu dla autorki, jak i dla tłumaczki, że Ci to tak wychodzi i chce Ci się dzielić tym z nami A to dopiero drugi, czy trzeci fick przeczytany przeze mnie. Może nie wszystko mi pasuje do postaci z serialu: sytuacje i zachowania bohaterów, ale to fick, a nie serial. Ważne, że dobrze się czyta... kurcze, chyba jednak lubię czytać coś w stylu romansów... nie ważne
No i nietypowo dla mnie: czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:20, 18 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
O matko, ile czasu mnie tu nie było. Pewnie nikt mnie nawet nie pamięta. Ale co do opowiadania. Piranio, w tłumaczeniach jesteś dla mnie guru. Autorka jest cudowna, to było takie realistyczne ... Przeczytałam wszystko, od deski do deski. To jeden z najcudowniejszych ficków jakich czytałam. Gdy pijany House powiedział Wilsonowi że zrobił coś złego, wiedziałam że będzie się działo. Szczerze, kiedy Cuddy mieszkała u House'a myślałam już, że wiem co się będzie działo do końca. Bardzo się pomyliłam. Takiego zwrotu wydarzeń nawet sobie nie wyobrażałam. Teraz, gdy Cuddy już go znalazła, mam nadzieję że wszystko będzie już dobrze. Piranio, jesteś wielka ! Czekam, z wielką niecierpliwością na następne sześć części.
P.S Tłumacz szybciej !
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez piłeczka Haus'a dnia Wto 15:30, 26 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:01, 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Tyle razy obiecywałam sobie, że po następnej części dam jakiś komentarz, abyś wiedziała, że nadal czytam i jestem zachwycona Oczywiście, raz dobrałam się do pisania, aż przypadkiem wszystkie moje wywody się skasowały i miałam focha na klawiaturę
Przyznam, że ostatnią część czytałam w oryginale, ponieważ już nie mogłam wytrzymać. Żałuję, że znam j. ang. . Choć przyznam, że Twoje tłumaczenie jest kwintesencją, tego, co może tłumacz zrobić
Cieszę się, że Cuddy wreszcie zrozumiała; poczuła ducha walki, chciała odzyskać swoją, utraconą miłość. Jest silną kobietą. Przeżyć aborcję, utratę sensu życia, miłości, ale nie poddać się, wstać, otrzepać się i iść dalej po ścieżce, dążącej do celu. House też dużo zrobił przez te kilka miesięcy. Może wreszcie zrozumiał, tego jeszcze do końca nie jesteśmy pewni. Miejmy nadzielę, że tak się stanie.
Oczywiście czekam na dalsze części ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alcusia
Alice in Downeyland
Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:55, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Piranio, gdzie jesteś? ostatkiem sił powstrzymuję się przed sięgnięciem do oryginału zaapeluję w imieniu wszystkich Twoich (i tego fika) fanek/fanów i proszę, prrrroszę o nową część!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:46, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Mówisz i masz. Przepraszam za tę opieszałość - życie kobiety pracującej nie jest łatwe. Obiecuję, że postaram się, by więcej tak długich przerw nie było.
Czerwony kwadracik, dzieciom mówimy papa, a sami bawimy się dalej. |
Rozdział XXXVI. Afrodyta i Ares.
Obserwował ją uważnie, gdy spuściła wzrok i ukryła oczy za ciemnymi rzęsami. Myślała. Nie było trudno zgadnąć, co tak roztrząsała – rozważała plusy i minusy, zastanawiała się, co zrobić. A on wariował, czekając na jej decyzję. Wiedział, że spełnienie jego żądań będzie dla niej trudne, ale już i tak przekonał się, jak niesamowicie silna i odważna potrafi być ta kobieta. Bardzo jej tego zazdrościł.
Po niemal minucie, w trakcie której oczy niemal wyszły mu z orbit, a serce dostało palpitacji, wolno uniosła wzrok, spojrzała mu w oczy i jednocześnie, bez słowa, bez przerywania kontaktu wzrokowego, zdjęła t-shirt. Jej klatka piersiowa uniosła się i opadła w oczekiwaniu, a przecież nigdy nie widział jej bardziej pewnej siebie. Nawet gdy włączała tryb Jestem-administratorką-zjem-cię-na-śniadanie.
Pożądanie i podniecenie, które dostrzegła w jego lazurowych oczach, kiedy zdjęła z siebie jego t-shirt z Rolling Stonesami był wszystkim, czego potrzebowała. Pragnął jej tak mocno, jak ona jego i to wystarczało, by zapomnieć o wszystkich zasadach. Sięgnęła po jego lewą dłoń, zimną i spoconą, zacisnęła delikatnie palce wokół niej i powoli położyła ją na swojej nagiej piersi.
- Chcę, żebyś mnie dotykał, Greg – ubrała w słowa najgłębsze pragnienia swojej duszy. Jej głos był cichy i wypełniony tłumionymi emocjami.
I już. Był gotów umrzeć. Lisa Cuddy, zdejmująca swój t-shirt – a tak naprawdę jego t-shirt – by zaprezentować swój biust, przypominający greckie rzeźby, a potem łapiąca jego drżącą dłoń, by dotknąć nią swojej świetlistej skóry, sprawił, że jego nieszczęśliwe życie nagle nabrało sensu. Cholera, nie, nie ma mowy, żeby teraz umarł – najpierw musi sprawić, by poczuła się jak najseksowniejsza kobieta na tej planecie. Którą zawsze była.
Skupiając się na tym nieoczekiwanym, ale bardzo przyjemnym zadaniu, przysunął się do niej, obejmując jej talię i biorąc ją w mocny, lecz delikatny uścisk. Jej ciało zadrżało pod jego dotykiem. Potem ostrożnie położył ją na materacu. Uśmiechając się chłopięco, popatrzył przeciągle na jej zaskoczoną i pełną podniecenia minę, po czym pochylił się i pocałował ją.
Język House'a kolejny raz wsunął się do jej ust. Jego zarost drapał ją po twarzy, a duże i zdecydowane ręce przesuwały się po całym jej ciele, odkrywając i pieszcząc każdy jego centymetr. To był jej mężczyzna, zwracał jej życie, napełniał jej czarno-białą egzystencję kolorami. Przesunęła dłońmi po jego ciele, zagłębiając paznokcie w miękką skórę, wyczuwając mięśnie. W tym czasie on całował, ssał, lizał i podgryzał jej szyję i obojczyki.
Całe jej ciało i umysł oddawały się cudownemu uczuciu nieskrępowanej namiętności. Wtedy poczuła, jak mężczyzna układa się między jej nogami, ocierając się o nią.
- Och... - jęknęła, przewracając oczami, gdy jego męskość przycisnęła się do bardzo wrażliwych części jej ciała. Po raz kolejny poświęcił całą swoją uwagę jej ustom. Tym razem całował ją wolniej, językiem poruszając w tym samym rytmie, w którym poruszały się jego biodra. Do przodu i do tyłu. Drażnił się z nią, wymuszał kolejne westchnięcia z jej ust. Robiła się coraz bardziej mokra.
Nigdy nie wierzył w istnienie Nieba, ale gdyby ktoś w tej chwili poprosił go o opisanie najwyższego szczęścia, z całą pewnością uznałby, że jest nim Lisa Cuddy, wijąca się w jego ramionach. Dla jego zmysłów było to doznanie czysto niebiańskie – jej uroda zachwycała jego oczy, jej smak wypełniał mu świadomość, jęki doprowadzały go do szaleństwa, zapach całkowicie go uwodził, a miękka skóra sprawiała, że jego własna stawała w ogniu. Jej skóra smakowała jak pomarańcze i dziki miód i cudownie pachniała – nieco ostrym, kwiatowym zapachem, który wysyłał go na inną orbitę. Oderwał się od jej ust, by oboje mogli złapać oddech i mokrymi pocałunkami wyznaczył drogę do jej piersi. Jednocześnie sięgnął prawą ręką do jej kobiecości. Już miał polizać prawy, twardy sutek, gdy poczuł, jak spodnie dresowe, które miała na sobie, przemakają. Wtedy przyszedł mu do głowy lepszy pomysł.
Nigdy w życiu nie była tak mokra. Jej majtki już dawno przemokły i taki sam los miał zaraz spotkać spodnie dresowe. Cuddy zamknęła oczy, przygotowując się na jego język na swoim sutku. Nagle poczuła, jak House się z niej podnosi. „Nie!” - zaprotestowało całe jej ciało. Nie była w stanie znieść żadnych gierek, nie teraz. Otworzyła oczy i zobaczyła, jak mężczyzna, klęcząc, chwyta materiał spodni dresowych i niecierpliwie je z niej zdejmuje. Gdy w końcu je ściągnął, zobaczyła, jak na jego twarzy pojawia się psotny uśmiech, a oczy mu błyszczą. To był najbardziej podniecający widok w jej życiu. Wziął jej lewą stopę w dłoń i zaczął składać delikatne, mokre pocałunki wzdłuż jej długości, od pięty do palców, aż dotarł do dużego palca i postanowił poświęcić mu więcej uwagi i całować go gorączkowo. Ujęła swoje piersi, ciesząc się ze słodyczy, która napełniała jej ciało. Jęknęła miękko, czując, jak to ukryte miejsce między jej nogami pulsuje z pożądania. On posuwał się do góry, całując wnętrze jej prawej nogi. Czuła, jak jego drapiąca broda pobudza jej zmysły. Jego język był gorący i mokry, zdecydowany i stanowczy.
Gdy dotarł do jej kobiecości, zapach jej podniecenia sprawił, że ślina napłynęła mu do ust i musiał z całych sił walczyć ze sobą, aby zachować kontrolę. Jeszcze nie nadszedł czas, by jej skosztować – nie byłaby w stanie kontrolować orgazmu. Zrozumiał, że musi ją odrobinę uspokoić, zanim będzie mógł dalej realizować swój plan. House przewrócił ją na brzuch i zajął się jej plecami tak samo uważnie, jak wcześniej nogą, dopóki nie dotarł do jej pośladków. Musiał śnić na jawie. Nawet jakiś geniusz animacji od Walta Disneya, mając do dyspozycji całą technologię znaną ludzkości, nie stworzyłby czegoś lepszego. Może jednak gdzieś istniał Bóg. Gdy tak podziwiał jej krągłości, poczuł, że nie uda mu się utrzymać swoich ust z dala od jej ciała, więc nie walczył ze sobą. W odpowiedzi wydała z siebie zduszony jęk. Podobało jej się. Zuch dziewczyna.
Kilka sekund później w końcu zdjął z niej majtki. Cuddy nie była przekonana do tego pomysłu ze zmianą pozycji, ale potem poczuła ciężar jego ciała na swoim, jego erekcję opierającą się o jej pośladki. House przekręcił ją na bok i objął. Otoczyły ją jego silne ramiona, a delikatne usta zaczęły składać pocałunki na miękkiej skórze za uchem. Od dawna nie czuła się tak bezpieczna, tak kochana. House nigdy nie wierzył w słowa, a już na pewno nie w te wielkie. Była pewna, że wolałby przez tydzień nie zażywać Vicodinu, niż wymówić dwa najważniejsze. Wyrażał uczucia przez zachowanie, swoją niecierpliwość, swoją namiętność. Gdy tak przyciskał swoje ciało do jej ciała, gdy obejmował ją zaborczo, jakby prosił, by została z nim na zawsze, odsłaniał swoją duszę. A Cuddy nigdzie się nie wybierała – ani w tym świecie ani w żadnym innym nie było miejsca, w którym wolałaby się znaleźć. Jego objęcia były jej schronieniem, jego skóra jej kołdrą; jego pocałunki jej pokarmem.
Przesuwając język po jej uchu, delikatnie je podgryzając poczuł, jak kobieta odpręża się w jego ramionach. Gdy brał płatek ucha w usta zobaczył kątem oka, jak ona dziewczęco uśmiecha się z zadowoleniem. Nagle w jego sercu znów zagościła nadzieja – przyniósł ją ten promienny uśmiech, zwalczył jego upiory. Natychmiast zrozumiał, że życie bez niej nie będzie możliwe. Może zawsze tak było. To uczucie ogarnęło go całego i, chociaż miał wrażenie, że najbardziej właściwą reakcją byłaby szybka ucieczka, w jego zabliźniającej się duszy był tylko niezwykły spokój.
- Lisa – wymruczał jej do ucha. Odwróciła się leniwie, by spojrzeć mu w oczy. Zanurzył się w zielono-niebieskich odmętach jej oczu, podczas gdy jego palce, dotąd leżące na jej brzuchu, przesunęły się ostrożnie w dół, sięgając do jej kobiecości. - Jesteś boginią – szepnął, przesuwając swoją dłoń pianisty po jej pulsujących, mokrych płatkach, aż dotarł do jej małej perełki przyjemności i ucisnął ją. Cuddy krzyknęła głośno w ekstazie i wygięła plecy w łuk.
Jego dotyk był jak elektrowstrząs. Wysłał fale przyjemności od spuchniętej, nadwrażliwej łechtaczki do każdej komórki jej ciała. Oczy Cuddy natychmiast się zamknęły, gdy odrzuciła głowę i wydała z siebie dziki, pełen pasji jęk. Jego słowa odbijały się echem w jej umyśle: „bogini”. Nigdy wcześniej nie słyszała czegoś tak seksownego. Jej pierś uniosła się w kobiecej dumie, gdy wypełniona została prymitywna potrzeba bycia atrakcyjną dla swojego mężczyzny. Nie przestawał dotykać jej łechtaczki, w cudownie irytujący sposób zataczał palcem kółka. Obserwował jej reakcję, słuchał jęków, czuł, jak jej ciało drży.
- Otwórz oczy, kochanie – nakazał, a ona go posłuchała, rozpaczliwie łapiąc powietrze. Zobaczyła, jak on pochyla swoją głowę w jej stronę, a jego język musnął jej drżące wargi. W tej samej chwili środkowym palcem zjechał do jej gorącego wnętrza, wsunął go głęboko, a z jej ust wydobył się gwałtowny pisk.
- Podoba ci się? - zapytał, drocząc się i całując ją delikatnie w kąciki ust, jednocześnie zataczając palcem kółka w jej wnętrzu i badając, jaka jest ciasna, a potem powoli wysunął palec i wsunął go znowu. Nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa, więc chwyciła jego dłoń, zmuszając go, by wsunął palec głębiej.
- Uznam to za „tak” - zaśmiał się i wsunął w nią kolejny palec. Powolutku wyciągał je i wsuwał na nowo, pozbawiając ją mowy, oddechu, pozwalając jej tylko jęczeć z podniecenia. Jeszcze chwila i zaczęłaby błagać.
Lewa dłoń Cuddy zacisnęła się na prześcieradle, podczas gdy uścisk prawej na jego ręce stał się jeszcze silniejszy. Podkuliła palce u nóg, wygięła plecy w łuk. Znów była blisko orgazmu, ale on czuł nieodpartą potrzebę posmakowania jej. Z tą myślą wysunął palce w jej pulsującej pochwy, wzbudzając tym falę protestów. Cuddy we frustracji otworzyła oczy. Jej wzrok był zamglony i musiał chwilę odczekać, aż napotka jego spojrzenie. Polizał z głodem swoje dwa mokre palce.
- Chcę cię spróbować... - powiedział, szukając zgody w jej oczach. Z każdą sekundą jej oczy powiększały się z pożądania, które w niej płonęło. Przyciągnęła go i pocałowała, a jej język wsunął się w jego usta ruchem nieznoszącym sprzeciwu. Ewidentnie pokazywała mu, jak bardzo podnieciło ją wyobrażenie jego smakującego jej soki. „Boże, ta kobieta potrafi całować” - pomyślał, a z jego ust wydarło się niekontrolowane warknięcie, gdy poczuł, jak Cuddy przesuwa paznokciami po jego karku i przyciąga go bliżej. Po kilku minutach niemal desperackich pocałunków prawie mdleli od braku powietrza. To Cuddy przerwała pocałunek, odsuwając usta od jego ust, powoli i leniwie, a jej oczy pociemniały z pożądania. Wysunęła się z jego objęć i zapraszająco wyciągnęła się na łóżku.
Afrodyta. Oto, kim naprawdę była. Udowadniały to jej nieco greckie rysy i brązowe loki. Lisa Cuddy – to tylko przebranie, które obrała, by współżyć ze śmiertelnymi. Bogini miłości, piękna i seksu, we własnej osobie, właśnie położyła się na jego łóżku. I może on był Aresem, bogiem wojny, jej kochankiem, mieszkańcem Olimpu który odpowiadał za chaos i zniszczenie, w którym nikt nie umiał znaleźć okruchu dobra. Oprócz niej. A może był tylko zwykłym wyznawcą, gotowym sławić świątynię jej ciała.
Kilka sekund później, które jej wydawały się godzinami, kontynuował to zadanie. Zarzucił sobie jej nogi na ramiona, przygwoździł jej biodra do materaca i zaczął ją lizać długimi pociągnięciami warg, ssać jej perłę. Na zmianę gwałtownie ją pocierał i wsuwał język do pochwy.
- Oooch, mój Boże... - jęknęła dziko, gdy całe jej ciało drżało od pożądania. Poddawała się obezwładniającemu dotykowi jego ust.
Cuddy znów zamknęła oczy. Erotyczny widok jego głowy poruszającej się rytmicznie między jej udami, jego oczy migoczące głodem, twarz świecąca od jej podniecenia... to było po prostu za dużo do zniesienia. Mogła czuć, jak siateczka przyjemności obejmuje całe jej ciało, sięgając do każdego nerwu. Jej mięśnie się napięły, gdy cudowne uczucie ekstazy ogarnęło ją całą. Jego usta i język robiły, co mogły, by doprowadzić ją do krawędzi, ale ona desperacko pragnęła więcej.
- Greg, proszę...
Czas wytoczyć najcięższą artylerię. „To będzie najlepszy orgazm w twoim życiu, Liso Cuddy, albo nie nazywam się Gregory House” - postanowił, odrywając usta od jej kobiecości. Szybko zastąpił je dwoma palcami, które w niej zanurzył, by nie przerywać tego namiętnego momentu. Potem sięgnął do jej piersi. Różowe sutki były zupełnie stwardniałe i bezwstydnie sterczały, zapraszając go do posmakowania ich. Natychmiast zdał sobie sprawę, że nie poświęcił im wystarczająco dużo uwagi. Polizał najpierw lewy, nawilżył go śliną, a potem wziął go do ust. Ssał i lizał raz jeden sutek, raz drugi, zaś kciukiem pocierał jej łechtaczkę, a palce nie przestawały się wsuwać i wysuwać. Uderzył we wszystkie trzy struny naraz. Lisa Cuddy nie mogła nie krzyczeć.
Gdy z jej ust wydarł się krzyk ostatecznej ekstazy, naprawdę myślała, że zemdleje. Nagle nie widziała nic poza fajerwerkami w swojej głowie. Łóżko, na którym leżała, wydawało się kręcić szybciej niż sama Ziemia, a jej serce zasuwało niczym laborant z dwumiesięcznymi rachunkami do spłacenia. Gdy wreszcie nadszedł orgazm, jak niespodziewana burza, jej mięśnie się napięły, jedna ręka wbijała się w materac, a druga przytrzymywała jego głowę na jej piersi.
Lisa Cuddy nigdy nie była głośną kochanką, ale ten mogący obudzić sąsiadów krzyk ekstazy, który wciąż odbijał się echem od ścian, był nie do uniknięcia. Jej ciało było cudownie bezwładne, bolały ją mięśnie od wysiłku, a jednak nigdy wcześniej nie czuła się tak zrelaksowana. Nogi zmieniły się w galaretę i czuła ją nieodpartą potrzebę, by wybuchnąć śmiechem. Czuła się jak na haju. Nie była w stanie opanować chichotu, gdy naszło ją głupie wspomnienie: ten jeden, jedyny raz, gdy paliła trawkę, w college'u, po opróżnieniu połowy butelki Jose Cuervo. Następnego dnia obudziła się zupełnie naga, spleciona w uścisku z pewnym nieznośnym studentem medycyny.
Obserwował, jak powracała do świata żywych, jeszcze piękniejsza z powodu orgazmu. Jego erekcja niemal boleśnie napierała na bokserki. Nagle zdał sobie sprawę, że z tych długich lat nieustannego fizycznego bólu wynikło coś dobrego – nauczył się, jak pokonywać swoje ciało. Żadna siła, ziemska czy pozaziemska, nie zmusiła by go, żeby przerwał jej ten cudowny moment spokoju.
Po kilku minutach Cuddy otworzyła swoje zielone, błyszczące oczy. Spojrzała na House'a i uśmiechnęła się do niego, unosząc się lekko na łokciach.
- Chyba nadszedł czas, żeby zająć się tym – powiedziała powoli, uwodzicielsko, unosząc lewą dłoń i wskazując na dowód jego niecierpliwości.
- Wszystko w porządku. Dziś ważna jesteś ty i twoje potrzeby – odparł pewnie, desperacko pragnąć zaakceptować jej ofertę i znaleźć ulgę, której żądało jego ciało. Chciał jednak dotrzymać słowa – tym razem naprawdę myślał to, co mówił.
Jego poświęcenie zaskoczyło ją. Nigdy nie spodziewałaby się takiej decyzji po żadnym mężczyźnie, a już na pewno nie po nim. Jego wspaniałomyślność spowodowała kolejny przypływ pożądania.
Znów czuła, że ma ciało. Cuddy uniosła wskazujący palec i uwodzicielsko położyła go między jego wargami, a następnie powoli przesuwała dłoń niżej, po brodzie, szyi, torsie, brzuchu.
- Moje potrzeby? Cóż, powiedzmy, że dotykanie ciebie zawsze było jedną z nich – powiedziała swoim starym, zbyt pewnym siebie tonem. Sięgnęła do jego męskości i dotknęła jej lekko przez materiał. - Połóż się – zakomenderowała z kokieterią, patrząc w jego chmurne, wypełnione podnieceniem oczy.
Zaczęła od wolnego zdjęcia irytującego fragmentu garderoby i wreszcie uwolniła go. House natychmiast zauważył głodny wyraz jej twarzy, zanim objęła drobnymi palcami jego penisa i musnęła go lekko, wysyłając mężczyznę na inną orbitę.
- Mmmmm... - wymamrotał, całkiem poddając się temu uczuciu i na moment zamknął oczy. Gdy otworzył je ponownie, drgnął pod dotykiem jej ust i języka na wrażliwej skórze jego narządu. - Och, cholera, Lisku... - jęknął, przygryzając dolną wargę i przełykając z trudem, podczas gdy ona przesuwała swój ciepły, torturujący język po całej długości penisa. Obdarowywała go niesamowitą rozkoszą.
Gdy raz go spróbowała, nie mogła oprzeć się pokusie, by wziąć go całego w usta. Zduszony okrzyk przyjemności, który z siebie wydał i niekontrolowany ruch jego ciała jasno powiedziały jej, że on nie wytrzyma długo. Smakował cudownie i chciała tylko kontynuować, dopóki nie doszedłby w jej ustach, ale, pechowo dla House'a, nie była tak wspaniałomyślna i wytrzymała jak on. Znów czuła pulsowanie między nogami. Samolubnie chciała go czuć w sobie.
Ostrożnie wzięła go w dłonie i ustawiła się nad jego biodrami. Najpierw prowokująco otarła swoją kobiecość o jego penisa, a potem opuściła się na niego. Z jego na wpół otwartych ust wydarło się przekleństwo, a ona zacisnęła dłonie na pościeli. Czuła, jak ją wypełnia, jak toruje sobie drogę po tylu latach bolesnej nieobecności. Ból natychmiast przywrócił ją do rzeczywistości. Zacisnęła zęby i próbowała się nie wycofać. Powinna była wiedzieć – między nią i Housem nic nigdy nie było proste, nawet seks. Był dla niej za duży, a ona zbyt ciasna dla niego. Zamknęła oczy, próbując rozluźnić mięśnie, a następnie poruszyć się ostrożnie.
Obserwował, jak z trudem próbuje przystosować się do jego rozmiaru. Jej oczy były zamknięte i całym ciałem wyrażała pożądanie i ból. Czuł, jak spada na niego trudna rzeczywistość, a w jego głowie rozlega się syrena alarmowa. „To wszystko było pomyłką”. Ból, który miała na twarzy był gorszy od tych ran, które wyrządzili sobie nawzajem. Krzywdził ją tak, jak skrzywdził go ten wściekły policzek, jak jej oskarżenia, które wciąż go prześladowały. Padały ostatnie bastiony pewności siebie, które powstrzymały go od zakończenia nieszczęśliwej egzystencji. Racjonalna strona jego mózgu wrzeszczała na niego jak nigdy wcześniej, a jednak czuł tylko pragnienie, by umrzeć właśnie teraz, z nią, nagą, siedzącą na nim. Obraz tak prawdziwy jak zdjęcie, które ukradł z jej biurka przed odejściem, widok tak cudowny, że wart zatrzymania go na wieczność.
Powolutku ból ustępował i zaczęła wolno się poruszać, szukając idealnego kąta, by jego męskość z każdym ruchem masowała jej najwrażliwszy punkt. Poruszała udami w tył i w przód, gdy wypełniał ją, niszcząc jej – i tak słabe – bariery obronne. Jej kobiecość pulsowała rytmicznie, napełniając przyjemnością całe ciało, podczas gdy jej serce zatonęło w morzu emocji, gdy przypominała sobie ostatnie miesiące. Zdradzieckie łzy napłynęły jej do oczu.
Piosenki, pocałunki i wyzwania niestety nie mogły wymazać przeszłości. Jedna część niej chciała wypłakać morze łez, podczas gdy druga nadal była na niego wściekła. Cuddy zaczęła dotykać się lewą ręką, w prawą wzięła swoją kremową pierś. Gubiła się w przyjemności, choć jej dusza ściskała się ze smutku. Jakim cudem ten mężczyzna mógł dawać jej tyle przyjemności, tyle szczęścia, a zarazem sprawiać, by jej serce krwawiło?
Ta piosenka, którą grał, gdy przyjechała... może to jednak prawda? Może nie była w stanie nienawidzić House'a na tyle, by go kochać, chociaż wydawało się, że to sprzeczność. Cuddy była żywym dowodem na pokrewieństwo miłości i nienawiści. Miłość i nienawiść były dwoma stronami tego samego medalu. Tak bardzo go wtedy nienawidziła. Nienawidziła go za to, że kochał ją w milczeniu przez tyle lat i nic z tym nie zrobił; za to, że wyznał swoje skryte uczucia piosenką i zostawił ją w tak okrutny sposób, kiedy najbardziej go potrzebowała; za to, że ukradł jej duszę i uciekł z nią jak tchórz, zostawiając ją martwą. Ale przede wszystkim nienawidziła go za to, że sądził, iż na nią nie zasługuje. „Jak śmiał? Jak mógł tak bardzo się nie cierpieć?” Jego nienawiść do samego siebie obrażała ją, bo nie umiała niczego poza kochaniem go i tęsknieniem za jego szczęściem.
Nie, nie pozwoli mu odejść. Ani teraz, ani nigdy. Musiała być znowu sobą. Nie zamierzała przejmować się bzdurami o mrocznych, obojętnych sercach i pozbawionych nadziei duszach.
Cuddy unosiła się i opadała na niego boleśnie wolno, jednocześnie z zachwytem obserwując jego twarz. Opierał się bohatersko, zaciskał mocno oczy, jęczał cicho z nieukrywanym pożądaniem. Dłoń House'a w żelaznym uścisku zacisnęła się na jej biodrach. Gdy tak usiłował zachować kontrolę nad sytuacją, szybko się zorientował, co próbowała osiągnąć tymi powolnymi ruchami. Chciała, by błagał. „Ale dlaczego?” - zastanawiał się, walcząc o powietrze. - „Czy moje wyznanie nie wystarcza? Czy ona nadal szuka zemsty?” Krzyknął, gdy sięgnęła dłonią do tyłu, by pogłaskać jego męskość na samym dole, z wielką delikatnością. Nie, nie była zdolna do okrucieństwa, nie gdy pieściła go w ten sposób. Otworzył oczy i desperacko warknął:
- Jezu, Lisa! - Wygiął plecy w łuk, usiłując przyspieszyć ich wspólny rytm.
- Jeśli czegoś chcesz... - zaczęła cicho. Z trudem kontrolowała własny orgazm - ...musisz tylko poprosić. - Uśmiechnęła się tajemniczo. Była dla niego jedyna na świecie, od zawsze, i musiała mu to udowodnić. Za wszelką cenę.
- Boże, poproszę cię. Dostaniesz wszystko, tylko przyspiesz, proszę... pozwól mi, oooch...- zabłagał House bez wahania. To nie był dobry moment na głupią dumę. Już niczego nie umiał jej odmówić. W tym konkretnym momencie wzięła go w posiadanie. Od momentu, w którym jego oczom ukazała się jej niezwykła sylwetka stojąca przed jego drzwiami, elegancka, majestatyczna, zdecydowana niczym średniowieczna królowa, wiedział, że już nie należy do siebie.
Powrócił. Mężczyzna, w którym zakochała się wiele lat wcześniej, wychynął zza murów starannie zaprojektowanych po to, by uwięzić jego duszę w tym pięknym, męskim ciele. Był z nią i nic nie powstrzymywało jej przed kochaniem go i czuciem, że on odwzajemnia to uczucie. Cuddy, zadowolona z siebie jak nigdy wcześniej, pochyliła się, dopóki nie leżała na jego klatce piersiowej, i szepnęła, skubiąc przy okazji płatek jego ucha:
- Greg, przekręć nas na odwrót... - poprosiła, całując go z pasją. Potem wyjaśniła - ...żebyś mógł to zrobić tak, jak chcesz i żebym czuła, jak poruszasz się we mnie...
Złapał ją za biodra, by nie stracić kontaktu. Udało mu się przekręcić ich jednym szybkim, gwałtownym ruchem, tak jak chciała. Teraz leżał na niej. Wiedziała, że on tak woli i, w głębi duszy, ona podzielała to upodobanie. House sięgnął po jej prawą dłoń i pocałował ją, a potem splótł jej palce ze swoją dłonią. Potem przytrzymał obie ręce kobiety nad jej głową, jednocześnie unosząc jej nogi, szukając wygodniejszej pozycji. Przerzucił ciężar ciała na lewy bok, pamiętając o kalekiej prawej nodze, i nie przestawał zanurzać się w nią, rytmicznie, głęboko, niemal gwałtownie... ich biodra poruszały się do przodu i do tyłu.
- Spójrz na mnie, Liso! Spójrz na mnie! - rozkazał niecierpliwie, prosząc, by odczytała to, co malowało się w jego niebieskich oczach. Wolną ręką dotknęła jego twarzy i delikatnie pogłaskała szorstki policzek, patrząc mu głęboko w oczy. Rozumiała.
Doszli razem, ze splecionymi dłońmi, patrząc sobie w oczy. Gdy poczuła pierwsze skurcze pochwy, owinęła nogi wokół jego bioder, przyciągając go jeszcze bliżej i zaciskając mocniej mięśnie, by przedłużyć ich rozkosz. Pchnął głęboko jeszcze raz i wytrysnął gwałtownie, wypełniając ją spermą i padając na jej spoconą pierś. Jego orgazm był tak mocny, że przez chwilę bał się o swoje niemłode już serce – przez moment był pewien, że odmówi współpracy. Ciężko dysząc, oparł głowę na dekolcie Cuddy, a ich serca biły jak oszalałe. Chwilę później, całując jej skórę, szepnął z wyczerpaniem:
- Chyba nie mogę się ruszyć. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen spokoju. Nareszcie.
- Nie chcę, żebyś się ruszał... - odpowiedziała prosto, głaszcząc go po włosach i lekko całując go w czubek głowy. Wreszcie znaleźli swoje miejsce i czas – dwoje ciał złączonych w idealnych harmonii, dwa równoległe oddechy, dwie dusze zbawiające się wzajemnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:47, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Ale urwał... ale to było dobre
świetne, jak ja bym chciała tak tłumaczyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:24, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Wow. Nic innego nie przychodzi mi na myśl. Kolejny raz, pokazałaś nam swoje tłumaczenie, i kolejny raz jestem nim zachwycona. Załuję, że zostało tylko pięć części. A, i jeszcze takie małe pytanko. Zamierzasz tłumaczyć coś jeszcze po zakończeniu tego ficka ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:24, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
...
Nie mam słów, żeby to skomentować. Żeby ktoś tak pięknie to przetłumaczył.. Piranio, jesteś debeściarą!
Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknie opisanej sceny erotycznej, z tyloma emocjami, wybuchającymi jeden po drugim! Czytałam tą część całą godzinę, chłonąc każde słowo. To było niesamowite, naprawdę!
Kłaniam się przed tobą! I proszę, nie rób już tak długich przerw:)
XX
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pią 12:26, 05 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alcusia
Alice in Downeyland
Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:58, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Chyba powinnam częściej pisać takie petycje z prośbą o kolejne części
A co do tego rozdziału przepiękna scena. Cudownie zmysłowa, niesamowicie emocjonalna, u mnie wywołała ciary na całym ciele rzeczywiście szkoda, że tak niewiele pozostało do końca ale z drugiej strony liczę na bardzo happy end i już nie mogę się go doczekać. Myślę, że skutecznie poprawiłaś mi nastrój na resztę dnia Piranio, dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:27, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
OMG! To było wielkie!!! Czekałam na to tyle czasu, ale było warto, oj było
Haha, piszę komentarz pod postem Alcusi i mówisz, masz, tylko że scena z tego rozdziału była lepsza niż z "Now what" Przepiękne tłumaczenie, bardzo emocjonalnie, scena burząca krew w żyłch PIĘKNIE!
I trzymam za słowo "bez takich długich przerw"
Życzę czasu i chęci na dalsze tłumaczenie,
Pokłony za ten rozdział
An
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:50, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | No, tak szybkiego i bogatego odzewu nie mogłam zignorować Dziękuję Wam bardzo bardzo za wszystkie miłe słowa!
Piłeczko - na pewno mam na oku kilka miniaturek. Poza tym borykam się z dużym dylematem, bo znalazłam świetne opowiadanie z bardzo fajną konstrukcją postaci, ciekawymi problemami i niezłymi dialogami, tylko... Jeśli w "Kłamstwach" są sceny erotyczne, to w tamtym w dużych ilościach pojawia się porno i nawet z kategorią +18 nie do końca wiem, jak coś takiego zostanie przyjęte... |
Rozdział XXXVII. Nieznośna lekkość bytu.
House zamknął oczy i czekał, aż ten cudowny sen dobiegnie końca. Z niepokojem myślał o chwili, w której obudzi się sam w przerażająco dużym i pustym łóżku, zażenowany mokrą pościelą, tak jak wiele razy wcześniej. Czy to możliwe, że miał halucynacje? Zawsze się bał, że w końcu do tego dojdzie, biorąc pod uwagę ilości Vicodiny jakie zażywał, ale tym razem jego podświadomość musiałaby przekroczyć już wszelkie granice. To wszystko wydawało się zbyt prawdziwe, by być wytworem jego fantazji: jej gładka, spocona skóra, kokosowy smak jej warg na jego ustach, miękkość jej piersi, na której leżała jego głowa, jej delikatny dotyk na jego plecach, jej palce i usta w jego włosach. Cholera, przecież nadal mógł wyczuć jej kobiecość wokół jego męskości. Życie jest takie niesprawiedliwe. Czy naprawdę będzie musiał się dowiedzieć, że to wszystko było wytworem jego porąbanej głowy? Nie ma szans, nie oddałaby mu się w taki sposób. Nie byliby w stanie obejść tego gówna, które ich od siebie oddzielało. To było zbyt piękne, by być prawdziwe. Racjonalny, destrukcyjny potworek w nim nie wierzył w dobro. „Nadzieja” nie figurowała w jego słowniku.
Cuddy nie zamierzała niszczyć magii chwili, ale coraz trudniej było jej wytrzymać ciszę. Czy to możliwe, że już wszystkiego żałował, mimo że ich ciała wciąż jeszcze były jednym? „Boże, proszę, nie pozwól, by tak było, to by oznaczało koniec wszystkiego, nie zniosłabym odrzucenia, nie teraz” - płakała wewnętrznie, bojąc się reakcji House'a. Rósł w niej ból. Nie chciała rozdzielać się z tym mężczyzną, gorączkowo poszukała jego dłoni. Czuła, jak w jej oczach wzbierają gorące łzy i w znajomy sposób zaczyna jej brakować powietrza. Zatorowość płucna i niepokój były naprawdę niebezpieczną parą.
Nadal był pogrążony w myślach, rozważając realność tego surrealistycznego momentu, gdy usłyszał gwałtowne westchnięcie i poczuł, jak płuca kobiety nagle gwałtownie łapią powietrze. Z trudem oddychała. Pomyślał, że to w halucynacjach się nie zdarza. Może i świat miał się zaraz skończyć, ale nie było wątpliwości, że cała sytuacja faktycznie miała miejsce. Leżeli w swoich ramionach i jeśli on się szybko nie ruszy, kobieta, którą kochał, zaraz się udusi. Ostrożnie oparł się na łokciach i zsunął na bok, by usłyszeć jej zdławiony szloch.
- Co się dzieje? - zapytał po prostu, nie próbując nawet zgadnąć, dlaczego płakała po tak niesamowitym seksie.
- Byłeś tak cicho... - zaczęła, ewidentnie smutna. - Myślałam, że... - urwała, usiłując kontrolować płacz.
Spojrzał na jej zrozpaczoną minę i poczuł, że coś w nim się roztapia. Dzięki niej odkrywał, że miał serce. Wyglądała tak krucho i bezbronnie, chciał ją tylko wziąć w ramiona i nigdy nie puścić. Zamiast tego, bojąc się, że ten zły głos w jego głowie miał rację i ona zaraz wycofa się ze wszystkiego, po prostu otarł jej oczy palcem wskazującym i cicho dopytał się:
- Myślałaś, że co?
Spojrzała w jego oczy i szybko zdecydowała, że nie ma mowy, by był w nich żal. W niebieskim wzroku, wbitym jej twarz, pojawiła się mieszanka zrozumienia i czułości.
- Że żałujesz - odparła, biorąc jego dłoń w swoją i splatając ich palce.
No tak. Pomyliła jego bierność z pogardą. Jeśli mieli stworzyć związek, przede wszystkim powinni zająć się poprawą komunikacji. House zastanawiał się, czy nie powiedzieć jej o czym naprawdę myślał, ale uznał, że to głupie. Istniały bardziej skuteczne i przyjemne sposoby na dodanie jej pewności siebie.
- Zmyliła cię moja cisza? Zobaczmy, czy teraz załapiesz wiadomość – mruknął, szukając wargami jej warg, całując ją miękko i z pasją, chcąc osuszyć jej łzy i uciszyć jej wątpliwości. Raz i na zawsze.
Całowali się powoli, jak para nastolatków, którzy wychodzą z kina nie mając pojęcia, o czym właściwie był dwugodzinny film. Cuddy czuła, jak mężczyzna ją smakuje, jak odkrywa każdy zakątek jej ust ciepłym językiem i oddała się temu uspokajającemu, relaksującemu uczuciu. Z pewnością mogłaby się od tego uzależnić.
- To co, wyczułaś w tym jakiś żal? - spytał House, gdy przerwali pocałunek. Kąciki jego ust uniosły się w chłopięcym uśmiechu. Pogłaskał kciukiem jej policzek. Spojrzała na niego nieśmiało i uśmiechnęła się, kręcąc głową. Umiał być niezwykle czarujący, kiedy chciał.
- I dobrze. Spróbujemy, jak nam wychodzi ta sztuczka z przytulaniem się? - spytał tym samym tonem, kładąc się na łóżku i przyciągając ją bliżej, dopóki nie leżała w jego ramionach. Oparła głowę o jego pierś i uśmiechnęła się jak nastolatka, gdy poczuła, jak mężczyzna ją obejmuje. Tak było jej najlepiej, bezpiecznie i ciepło. Wracało do niej jakieś znajome, a przecież zapomniane uczucie. Cuddy próbowała je nazwać, gubiąc się w emocjach, które przynosiło jego nagie ciało przy jej ciele. „Spokój”. Tak, to było to.
I ponownie zapadła cisza. Nie istniały słowa warte tego, żeby zepsuć taką chwilę. House głaskał ją po włosach, jednocześnie całując ją w czubek głowy, a Cuddy paznokciem zataczała małe kółka na jego torsie. Ale po chwili atmosfera skrzących się emocji i spokoju została przerwana. Zawsze pewny siebie i samowystarczalny Gregory House potrzebował wyjaśnień. Nie będąc w stanie zatrzymać dla siebie dręczącego go pytania, zdecydował się je zadać.
- Lisku?
- Hmm?- mruknęła leniwie, całując go lekko w tors.
- Czy to naprawdę umarło? To, co...- zaczął, zdając sobie sprawę, że właśnie wygrał Oscara za najgłupsze pytanie świata. Przypominanie jej o cichym wyznaniu miłości może nie było najmądrzejszym pomysłem, ale musiał wiedzieć. Podnoszenie z gruzów swojego życia emocjonalnego nie było proste - ...co przeczytałem w twoim pamiętniku?
I już, zapytał. Nie mógł cofnąć pytania. Nie miał pojęcia, jak ona zareaguje i jego serce niemal się zatrzymało, gdy cofnęła rękę z jego piersi. Zobaczył, jak lekko unosi głowę, by spojrzeć mu w oczy. Była zła? Zraniona? Rozczarowana? Czy zaraz zacznie na niego krzyczeć? Uderzy go? Albo, co najgorsze, odejdzie, zabierając jego świeżo uzdrowione serce ze sobą?
- Na jakiś czas umarło, tak... - odparła po prostu, unosząc dłoń, by pogłaskać go po twarzy. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu. - Ale ja chyba też nie żyłam – dokończyła, układając z powrotem głowę na jego piersi i obejmując go w pasie.
- Lisku? - zapytał znowu, wciąż czując ulgę w całym ciele.
- Przysięgam, nigdy więcej nie będę narzekać na twoje milczenie – zażartowała, próbując przełamać ciężką atmosferę i ukryć zdenerwowanie, które ogarnęło ją, gdy kontynuował ten trudny temat.
- Tamtego dnia, w moim gabinecie... Gdy powiedziałem, że byłabyś beznadziejną matką dla mojego... naszego syna, ja... - zaczął, czując w ustach kwaśny smak wyrzutów sumienia, a w piersi gwałtowny skurcz. Musiał głęboko odetchnąć, żeby mówić dalej. - Ja tak nie myślałem – dokończył, dumny, że wreszcie przeprosił.
Natychmiast zachciało jej się płakać. Przypomniało się jej to paskudne popołudnie, otworzyło ropiejącą ranę w sercu, która chyba nigdy miała się nie zagoić. Ale tym razem powstrzymała łzy. Rozumiała, że te niespodziewane przeprosiny powinny być odwzajemnione.
- Ja też nie miałam na myśli niczego z tego, co powiedziałam. To wszystko, co ci powiedziałam, zwłaszcza to o twoim ojcu, było niedopuszczalne. - Spojrzała na niego ciężkim wzrokiem, cicha, niepewna, prosząc go o zgodę, by kontynuować. Jego oczy były bardzo ciemne, bardzo głębokie, bardzo ciche. Dodała w końcu, czując, jak jej nozdrza drgają:
- Byłam wściekła, że przestałeś że mną rozmawiać. Że nie chciałeś ze mną rozmawiać.
- Nie przestałem. Po prostu zrobiłem to, co chciałaś – odparł tak, jakby właśnie diagnozował chorobę. Nie miał się gdzie ukryć. Nie tym razem.
- Od kiedy interesuje cię, czego chcą inni ludzie? - spytała Cuddy z lekkim uśmiechem, trochę rozbawiona.
- Wykrzyczałaś na całe gardło, że nigdy więcej nie chcesz mnie widzieć i wtedy zrozumiałem, że nigdy mi nie wybaczysz tego, co zrobiłem. Czy raczej tego, że ci o tym nie powiedziałem. - Źrenice House'a rozszerzyły się. Spowiedź stawała się coraz łatwiejsza. Czuł się szczęśliwy. - Lisa, tyle razy chciałem ci powiedzieć, ale nigdy nie umiałem znaleźć właściwych słów.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Umierała z ciekawości i chciała znać odpowiedź, nawet jeśli jego motywy nie miały się jej spodobać. Po prostu musiała to wiedzieć, żeby zamknąć ten etap w swoim życiu i móc iść dalej. - Dlaczego podmieniłeś próbki?
- Chciałem... - zaczął niechętnie. Znów zapadła cisza.
- Co? Proszę, powiedz mi prawdę – poprosiła Cuddy, świetnie wiedząc, że „House” i „prawda” to niemal sprzeczne pojęcia. Chyba nigdy wcześniej nie prosiła go o coś tak trudnego, bo prawda rzadko bywa czarno-biała i prosta. Tak samo, jak mężczyzna obok niej na pewno nie był prosty.
- To było z mojej strony bardzo samolubne. - Odetchnął głęboko i kontynuował. Dawała mu drugą szansę, a on uchwycił się jej obiema rękami. - Stwierdziłem, że skoro nie mogę być tam dla ciebie i cię uszczęśliwić, chciałem, żeby coś mojego zrobiło to za mnie. Po cichu, bez zamieszania.
- Zamieszania? - Cuddy uniosła brwi, w ciszy prosząc, by rozwinął.
- No tak, żebyś nie musiała mnie pytać, a ja odmawiać – mruknął, nie patrząc w jej oczy.
- Jakim cudem ty... - zaczęła, zdumiona potęgą jego dedukcji. Ten mężczyzna nieustannie ją zaskakiwał i właśnie zrobił to kolejny raz, ujawniając, że wiedział, iż chciała, by był ojcem jej dziecka.
- ...skąd wiedziałem? - dokończył House, doskonale rozumiejąc, że musi się wytłumaczyć. Zapędziła go w kozi róg, ale tym razem mu to nie przeszkadzało. Był jej to winien.- Cholera, zawsze mi ufałaś, Liso. Nie mam pojęcia dlaczego, ale tak było. Tamtego popołudnia z twojej miny i drżącego głosu nie było trudno wywnioskować, czego chcesz.
- A ty byś odmówił? - naciskała Cuddy.
- Zawiódłbym cię tak samo, jak zawiodłem cię cztery miesiące temu – odparł, tym razem nie udzielając jej prawdziwej odpowiedzi. Gdzieś głęboko wiedział, że by nie odmówił. Ale wyparcie wciąż było jego najmocniejszą bronią i tarczą ochronną.
- Nie wiesz tego – stwierdziła, zdumiona bólem w jego głosie.
- Wiem, wiem – zapewnił ją załamanym głosem, całkowicie pewien swoich słów.
- To nie twoja wina, Greg. Nigdy nie była. Proszę, nie obwiniaj się. – Wyciągnęła rękę i ujęła jego dłoń, ściskając ją lekko, by rozgrzać nieco jego chłodną skórę. Całą sobą odczuwała jego strach.
- Wyrządziłem straszną krzywdę twojemu ciału i twojej psychice. Wszystko czego pragnąłem przez ostatnie cztery miesiące to przebaczenie. Wiem, że na nie nie zasługuję i nigdy nie zasłużę, ale... - zaczął House. Szybko mu przerwała. Nie mogła znieść jego błagania, podczas gdy otwierał przed nią swoją duszę. Zasługiwał na pewność i podarowała mu ją, nagle nie mając wątpliwości, co czuł do niej i ich nienarodzonego dziecka.
- Wybaczyłam ci, Greg. W Wigilię – wyznała. Gregory House wbił w nią zaskoczony wzrok, nie wierząc własnym uszom. Czekał tylko, aż Cuddy wybuchnie śmiechem, przyzna, że żartowała, że nie ma mowy, by mu kiedykolwiek wybaczyła. A jednak. Natychmiast uzasadniła swoją decyzję:
- Kiedy zrozumiałam, że dałeś mi największy możliwy cud, nie byłam w stanie być na ciebie wściekła. Chciałam zaraz pojechać do twojego mieszkania, ale ty uciekłeś...
- Nie dałaś mi wyboru. Twój smutek mnie zabił. Jako lekarza i jako człowieka – powiedział, wściekły, że wyjechał dokładnie wtedy, gdy chciała mu wybaczyć. Ostry ton głosu był spowodowany złością na samego siebie, ale Cuddy opacznie go zrozumiała i poczuła gwałtowny przypływ poczucia winy. Westchnęła głęboko i spojrzała na House'a.
- Wybacz mi – poprosiła. Dla niej jego wybaczenie oznaczało nowy rozdział w życiu, pełen nadziei. On myślał o czymś innym. Darowała mu jego grzechy, przewinienia, błędy. Jak to powiedział Mark Twain: „Przebaczenie to zapach, którym fiołek obdarza miażdżący go but”. Lisa Cuddy wypełniła świat zapachem przebaczenia. Jak mógłby być na nią zły?
- To polecenie służbowe, doktor Cuddy? - zapytał żartem, próbując nieco złagodzić ciężką atmosferę.
Skinęła głową, a w jej wypełnionych łzami oczach pojawił się błysk niepokoju. Próbowała się uśmiechnąć, powiedzieć coś, ale usta jej drżały, a łzy szczęścia oślepiały. Znów przy nim przebywać... to ją po prostu przerastało.
- Ty głupia kobieto, nie masz za co przepraszać. Chodź tu – powiedział, patrząc, jak Cuddy zaczyna płakać.
Uniósł dłoń. Opuszką kciuka przesunął delikatnie po jej policzku, a potem ujął jej twarz w dłoń tak delikatnie, że zamrugała. Nie oponowała, gdy przyciągnął ją bliżej. Jego wargi dotknęły słonego śladu po łzie. I napięta atmosfera znikła. Szybkim, niemal gwałtownym ruchem sięgnął do jej pleców, jej bioder i przycisnął ją mocno do siebie.
Jego usta odnalazły jej wargi w nieopanowanej, gorącej przyjemności. Smakował ją powoli, delikatnie, prowokował ją. Cuddy ujęła jego twarz w dłonie. Gdzieś z głębi jego gardła dobiegło mruknięcie wyrażające przyjemność, przywiązanie, potrzebę. Rany, które przez miesiące zadawali sobie nawzajem mogły się wreszcie zabliźnić.
Przytulił ją i postanowił nic nie mówić. Po raz trzeci tej nocy zapadła cisza. Można było usłyszeć tylko ich oddechy i bicie serc. Jak najdłużej walczyli ze snem, bojąc się, że gdy w ramiona weźmie ich Morfeusz, cała magia zniknie, zatonie w beznadziei i samotności poranka. I nie będą mieli nic poza wspomnieniem wyimaginowanego zbawienia.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:35, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Pierwsza !
Jak na razie, zaklepuje, bo nie mam nic czasu dłużej pisać. Ale przysięgam, napiszę jutro. Obiecuję.
Piłeczka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mag
Pacjent
Dołączył: 02 Maj 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:01, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Straaaaasznie długo mnie tu nie było i straaaaasznie dużo musiałam nadrobić zaległości (czego oczywiście absolutnie nie żałuję)
Wiem, że nic odkrywczego nie napiszę, ale to jest: świetne, genialne, cudowne, znakomite, wybitne... no i w końcu poszli po rozum do głowy
Czytałam jednym tchem i coraz bardziej się uśmiechałam aż nagle... rzewnie zapłakałam (no dobra może lekka przesada ) bo skończyło się tłumaczenie.
Cóż, naprawdę przez wiele lat sądziłam, że należę to osób cierpliwych... Ty, droga Piranio, ostatnimi rozdziałami sprawiłaś, że MUSIAŁAM przeczytać fika do końca i wierzę, że zrobiłabym to nawet gdyby oryginał był po wietnamsku.
Zaspokoiłam już swoją ciekawość i powiem tylko tyle – nadal będę czytać Twoje tłumaczenie, bo jest jedyne w swoim rodzaju (w gruncie rzeczy to jest jedyne ) i moim zdaniem (nic nie ujmując talentowi MissCuddles) nawet bardziej oddaje emocjonalne od oryginału, chociaż może to wynika z kwestii językowych, a może nie – nieważne - tłumaczenie jest cudowne, niezastąpione i mogłabym je czytać w kółko i na okrągło.
Kawał świetnej roboty i nadal czekam na kolejne części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:35, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
I'm back !
Część ta wydawaa mi się jakaś tak krótka do poprzednich. Co nie zmienia faktu, że tłumaczenie ( powtórzę się, lubię to robić ) boskie. MissCuddles pięknie opisuje odczucia, a w szczególności obawy, a ty Piranio tak samo pięknie je tłumaczysz. Tak sie zastanawiam, co ja będę czytać, jak sie skończą '' Kłamstwa '' . . . Mam tylko nadzieje, że kolejne ficki będziesz tłumaczyć szybko.
Co do tych miniaturek, które ci się podobają, to juz nie mogę sie doczekać. Opowiadanie z porno, tak ? Cóż, osoby czytające ficki z kategorią +18, powinny wiedzieć co i w jakich ilościach może je czekać. A jeśli ktoś poczuł by się zgorszony, to przecież te najpikantniejsze ( ) momenty można ominąć. To nie zmienia faktu, że i tak pewnie bym to przeczytała.
W takim razie, śledzę '' Prawdziwe Klamstwa '', czekam na miniaturki i życzę powodzenia w tłumaczenu, bo ja nie lubię długo czekać. Nie jestem cierpliwa.
Piłeczka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:44, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Piranio, przyznam, że nie było mnie tu jakiś czas, i gdy wróciłam z przerażeniem odkryłam, że zniknęłaś. Na szczęście w końcu się odnalazłaś, więc mogę już schować przygotowane listy gończe...
A teraz do rzeczy
Jak już kiedyś komuś napisałam, gdybym miała wybrać pomiędzy czytaniem fików, a oglądaniem serialu, wybrałabym to pierwsze. Może jestem naiwna i dziwna, ale fiki mają w sobie coś magicznego, a może po prostu lubię czytać... W fikach autor pisze jak czuje, a MissCuddles czuje Huddy i to bardzo! Nie patrzy na oglądalność, nie boi się czułych, spokojnych scen, jak ta ostatnia tutaj udowadnia, że czasem może być po prostu dobrze, bez ujmowania czegokolwiek z bohaterów. 37 część jest przeboska, Kocham takiego House'a całym sercem! Kocham taką Cuddy! Jestem naiwną romantyczną, ale taki koniec dla nich by widziała. Dla House'a szczególnie. Tragizm takich postaci jak jego wcale nie musi polegać na tym, że nie mogą zaznać szczęścia. To bardziej skomplikowane. Nie wiem, czym nas jeszcze tutaj zaskoczy autorka, nie wiem, czy będzie happy end, czy nie. Zżera mnie ciekawość, ale wytrzymam. I cokolwiek by się stało, w końcu i tak mam swoją 37 część
Nie, nie zamierzam pomijać 36 Chociaż nie za bardzo wiem co by jeszcze napisać, bo w sumie wszystko zostało napisane, a właściwie namalowane nam przed oczami Pokłony dla Ciebie i MissCuddles. Zazwyczaj takie sceny opisywane są dość schematycznie, tak nie wiem, bez uczucia. Tutaj jest zupełnie inaczej. Namiętność, pasja, ta cała masa różnych odczuć, sprawia, że nie można oderwać się od czytania. Udało się Wam uchwycić to ulotne coś, tę magię chwili, która zawyczaj niknie w takich erotycznych częściach. Tutaj było coś więcej. Brawo! Nie wiem, czy to zasługa Huddy, czy przy innych postaciach też widziałabym to tak jak tutaj, czy to zasługa genialnej MissCuddles, czy Twojego boskiego tłumaczenia... nie wiem, powodów jest wiele, efekt jeden... CUDOWNIE!
Wracając jeszcze ogólnie do całości fika, bardzo mi się podobają tutaj House i Cuddy. Nie często zdarza się, by autor tak dobrze prowadził obie postaci. Pisałam to już wiele razy, ale napiszę jeszce raz, szkoda, że pan Shore tak nie potrafił. Tutaj jest konsekwencja, pewna całość, wiarygodna całość, realność i prawdziwość, a przy tym House to wciąż House, a Cuddy to wciąż Cuddy.
Piranio, niestety, nie napiszę Ci nic nowego, po prostu JESTEŚ WIELKA
A co do Twoich planów i obaw...
- plany
- obawy
Jakby nie było trochę Cię już znamy, wiemy jakiego nosa masz do wynajdywania fików i jakie zdolności przejawiasz w ich tłumaczeniu. Więc nie możesz tak ot, powiedzieć, że masz "świetne opowiadanie z bardzo fajną konstrukcją postaci, ciekawymi problemami i niezłymi dialogami..." i jak człowiekowi zaświecą się oczy dodać "tylko... Jeśli w "Kłamstwach" są sceny erotyczne, to w tamtym w dużych ilościach pojawia się porno i nawet z kategorią +18 nie do końca wiem, jak coś takiego zostanie przyjęte... "
Oj, jak powiedziała piłeczka zawsze można zasłonić jedno oko jestem ciekawa, czy ktokolwiek tak robi Poza tym, zawsze możesz zaznaczyć mocne +18, to tak jak z RPF jeśli ktoś chce przeczyta. Na Twoim miejscu bardziej bym się obawiała o to, że ciągle będziemy Ci marudzić o jeszcze i jeszcze... że będziemy Cię zasypywać komentarzami, że będziemy się zachwycać, że już nas się nie pozbędziesz, że będziemy Cię prześladować w każdej części. Tak, tego bym się bała Ale niczego więcej. Masz super talent i bardzo wiernych, oczarowanych fanów, myślę, że nie masz powodów do obaw. Ale zdecydujesz sama. Tylko proszę zdecyduj właściwie
To chyba tyle z mojej strony.
A nie, jeszcze nie...
Czekam na ciąg dalszy. Dopiero teraz nie mogę się doczekać. Właśnie od tego momentu chyba najtrudniej jest prowadzić fika. Jestem ciekawa jak to zakończy MissCuddles.
Jeszcze raz pokłony dla Ciebie Piranio.
I nie znikaj więcej
Edit.
Zapomniałabym... rozwaliły mnie pewne dwa zdrobnienia
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 13:55, 09 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:57, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Przepiękna i bardzo kojąca część. Aż się popłakałam, a przecież to wszystko nie jest realne. House się otworzył. House naprawdę się otworzył i wyznał Cuddy całą prawdę. Teraz to i ja go kocham
MissCuddles stworzyła coś niesamowitego, Ty tego dopełniasz, tłumacząc jej tekst. Od tego fiku jestem konkretnie uzależniona odkąd przeczytałam go w oryginalnej wersji, a twoje dzięki Twoim tłumaczeniom mogę jeszcze raz, bardziej dogłębnie zrozumieć sytuację, w jakiej znalazło się Huddy. DZIEKUJĘ
Serdecznie pozdrawiam i całym serduszkiem czytam na następną część,
An
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:06, 16 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Kochani, tłumaczyć dla Was to przyjemność. Dziękuję za wszystkie komentarze No cóż, chyba jednak pornofick się pokaże... w swoim czasie O ile autorka się zgodzi. Zbyt mi się podoba, żeby Was nim nie potorturować |
Rozdział XXXVIII. Noc jest najciemniejsza przed świtem.
House obudził się kilka godzin później, tuż przed świtem, drżąc z zimna. Znikło gdzieś ciepłe ciało, które ukołysało go do snu. Zrozumienie tego faktu zabrało mu kilka sekund. Przerażony, otworzył oczy. „Gdzie ona jest?” W nodze czuł pulsujący ból, lecz nie sięgnął po Vicodin. Zamiast tego leżał, gapiąc się tępo w ciemność i zaciskał drżące palce na pogniecionym prześcieradle. „Nie. Nie. Nie. To nie może być prawda” - powtarzał w myślach, panikując.
Czując, że oblewa go zimny pot, a serce zaraz wyskoczy mu z piersi, zapalił lampkę nocną, która dawała słabe, rozproszone światło. Odwrócił się szybko w stronę łóżka i zobaczył kobietę na drugiej stronie materaca. Spała spokojnie, robiąc prywatny użytek z jego kołdry. Zajmowała niemal dwie trzecie łóżka. Jej loki były rozrzucone na poduszce jak ciemne perły, nogi i lewą pierś miała odkrytą, zaś resztę ciała otuloną miękką flanelą. Ręce leżały na poduszce nad głową.
House nigdy nie widział jej bardziej seksownej. Nawet, gdy paradowała uwodzicielsko po PPTH w tych idiotycznie drogich, ołówkowych spódnicach i żakietach, pobudzając jego wyobraźnię. Tym razem jej uroda była zupełnie niewymuszona. Gdyby bycie piękną stanowiło zbrodnię, Lisa Cuddy zasługiwałaby na karę śmierci.
Spojrzał na jej lewy sutek, stwardniały z powodu chłodu panującego w pokoju, i poczuł, jak ślina napływa mu do ust. Wszyscy inni mężczyźni na świecie mieli przechlapane, ale House'owi to nie przeszkadzało. Należała do niego i tylko do niego. Leżała tu, w jego łóżku, gdzie powinna była się znaleźć bardzo dawno temu. Przez głupotę zmarnował tyle czasu. Musiał nadrobić dwadzieścia lat, więc doszedł do wniosku, że najlepiej zacząć od razu.
House wślizgnął się pod kołdrę i ostrożnie położył na kobiecie, niemal powodując elektryczne wyładowanie. Drgnęła lekko, ale nie obudziła się. Kąciki jej ust uniosły się w nie do końca przyzwoitym uśmiechu. House bez wahania pochylił się nad jej piersiami. Polizał lekko i popatrzył na reakcję jasnej skóry kobiety, po czym zaczął delikatnie ssać. Po chwili poczuł jej ręce w swoich włosach. Obudziła się z długim, gardłowym jękiem.
Cuddy otworzyła oczy, myśląc, że bardzo łatwo się do tego przyzwyczai – do bycia budzoną w środku nocy przez swojego mężczyznę, domagającego się miłości, płonącego głodem, który mogło zaspokoić tylko jej ciało. Pragnęła go tak bardzo, że podświadomość dała mu główną rolę w śnie kobiety i zapewniła jej miły seks na kanapie w gabinecie.
Jej ciało, nie rozróżniające jawy od snu, już reagowało na jego dotyk. Była mokra jeszcze zanim ją obudził. Śniła o nim. A jednak nie było niczego na świecie, co mogłoby się równać dotykowi jego warg na jej skórze, temu, jak smakował ją powoli i delikatnie, niczym koneser kosztujący drogie, rzadkie wino.
House uśmiechnął się, słysząc jej mruczenie i czując dłonie na swoich plecach. Zdecydowanie do siebie pasowali – zawsze była gotowa na pełen pasji seks. Porzucił jej biust i mokrymi pocałunkami znaczył drogę aż do jej twarzy. Przechylił głowę w prawo i dotarł do szyi.
- Jesteś tu – zauważył niepotrzebnie, wciąż przeżywając to straszne uczucie, które ogarnęło go, gdy obudził się bez niej.
- Ano jestem- odparła nonszalancko, sennie, zastanawiając się, co on chciał przez to powiedzieć - ...a ty przerwałeś mój sen – mruknęła. Zaczęła ciężko oddychać, czując, jak jej podniecenie staje się coraz silniejsze z każdym pocałunkiem. Całował ją w bardzo szczególne miejsce na szyi i doprowadzał tym do szaleństwa.
- Naprawdę? Bardzo mi przykro... - zażartował, nie odrywając warg od jej skóry. Gregory House wiedział jak się obchodzić z jej ciałem i duszą. Nie było co do tego żadnych wątpliwości. - Czy mogę spytać, co ci się śniło? - spytał ze szczerą ciekawością, rozchylając jej nogi i kładąc się pomiędzy nimi. Głaskał jej uda.
- Coś ciekawego... - zamruczała. Czuła jego erekcję i nieprzerwane, głodne pocałunki na swej wrażliwej szyi, a to tylko ją pobudzało.
- To znaczy? - spytał, po czym pocałował ją gorąco w usta.
- Coś całkiem podobnego do tego, co robisz teraz – odparła, gdy przerwał pocałunek i przesunął ustami wzdłuż jej szczęki aż do miejsca pod lewym uchem. W tej samej chwili jego duże dłonie powędrowały poprzez jej brzuch aż do kobiecości, by sprawdzić, jak bardzo jest mokra. Dotyk jego palców był po prostu nieznośny. Nie mogła powstrzymać niecierpliwego okrzyku.
- To się daje odczuć – zauważył, nawiązując do tego, co odkryły jego palce. - Ale „całkiem podobnego” oznacza, że była jakaś różnica... - Jej wypowiedź zaciekawiła go i postanowił, że dowie się o co chodziło. Choćby miała to wykrzyczeć z przyjemności. Jego plan spodobał mu się na tyle, że uśmiechnął się szeroko, zataczając palcem kółka na jej łechtaczce.
- Poruszałeś się we mnie... - wyjaśniła z satysfakcją, obejmując jego biodra nogami i zapraszająco przyciskając do niego swoją pulsującą kobiecość.
- Ach tak? - mruknął uwodzicielsko, zachwycony jej czystym pożądaniem. Następnie wszedł w nią, najdelikatniej i najwolniej jak mógł, i spojrzał na nią, żeby potwierdziła. - W ten sposób?- Poruszył biodrami tak lekko, że mogła poczuć, jak drażni wszystkie jej nerwy.
- O tak... - jęknęła, natychmiast zaciskając powieki i wyginając plecy w łuk. Wsunął jedną rękę pod jej plecy i przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie. Pisnęła, czując go w sobie kolejny raz tej nocy. Jednak teraz seks był powolny, cierpliwy... i trudny do wytrzymania. Cuddy, nie panując nad sobą, przycisnęła się do niego, niemal wtapiając w jego ciało.
Ze wszystkich sił próbował nie stracić kontroli nad sobą – z trudem powstrzymywał pragnienie, by przyspieszyć. Zmusił się, by poruszać się jeszcze wolniej. Całował ją po twarzy, dopóki nie otworzyła oczu. Drżała w jego ramionach, gryząc go lekko w ramię. Pomiędzy jednym długim, powolnym ruchem a drugim, zapytał prosto:
- I było ci dobrze? To znaczy, w twoim śnie...
- Niebiańsko – odparła Cuddy, świadoma gry. Chętnie grała wraz z nim. Uniosła głowę i powtórzyła szeptem prosto w jego ucho – Niebiańsko. - Ugryzła i zaczęła ssać skórę za uchem. Po jego ciele przebiegł dreszcz.
- A teraz? Jak jest teraz? - zapytał prowokująco, unosząc ją i wsuwając się w nią najdalej jak mógł. Z jej ust natychmiast wydał się głośny okrzyk czystej przyjemności.
- Mmmm... Bardzo podniecająco i cholernie seksownie - odparła z trudem, wciąż dysząc po tej gwałtownej zmianie. Trzymał ją mocno, stanowczo, zaborczo. Okazało się, że znalazł taką pozycję, w której mógł z każdym pchnięciem sięgnąć do miękkiego, delikatnego miejsca w jej ciele. Nagle proste czynności, jak rytmiczne oddychanie, utrzymanie otwartych oczu i powstrzymywanie głośnych, nieprzyzwoitych okrzyków stały się bardzo trudne.
- Niesamowicie – jęknęła jeszcze Cuddy, zanim jej struny głosowe zupełnie przestały jej słuchać.
Po tym, jak niemal heroicznie wytrzymał dłuższą chwilę, House nie był już w stanie się kontrolować – każdy ruch biodrami zbliżał go do tej cudownej granicy. Jego niemal zwierzęce jęki odbijały się echem od ścian, gdy ona wtuliła się w zagięcie jego ramienia.
- Nie mogę się tobą nasycić – jęknął jej do ucha, gdy pierwsze gwiazdy eksplodowały mu przed oczami. Zacisnął palce na pomiętej pościeli i skubnął jej ucho tak, jak wiedział, że lubi. Poczuł, jak jej kobiecość zaciska się wokół niego.
Lekki ból, który wywołały jego zęby, tylko zwiększył siłę jej orgazmu. Drżała w falach przyjemności, pulsując wokół jego wrażliwej skóry. Podwinęła palce u nóg, wbiła mu paznokcie w plecy, a jej wargi poszukały jego ust. Podążył za nią, gubiąc się w niej zupełnie, ciałem i duszą, już drugi raz tej nocy.
- Nie nasyć się nigdy... - poprosiła cichutko, gdy próbowali złapać oddechy, wędrując razem między gwiazdami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:19, 17 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Jak tylko weszłam na forum, ucieszyłam się jak głupia, bo zobaczyłam, że się pojawiłaś Piranio.
Znów wydawało mi się, że tak jakoś króciutko. A może to ja bym po prostu cchciała mieć już wszystko przed nosem i móc czytać. Chciałabym umieć tak ładnie tłumaczyć. Ale z angielskiego jestem taka sobie...
Na początku pomyślałam, że Lisa uciekła, ale na szczęście nie. I się bardzo z tego cieszę. W takim razie, wyczekuję cię dalej z kolejnymi częściami. Oraz czekam, na to nowe tłumaczonko, które pojawi się za jakiś czas. Dobrowolnie oddam się pod twoje '' tortury'', które wcale nimi nie są, ponieważ tłumaczysz świetnie. I dobierasz ciekawe ficki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:07, 17 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Ktoś, kiedyś użył fajnego określenia "Huddy Niebo" (chyba Justykacz, nie jestem pewna ) ale pasuje tu idealnie. Te trzy części są po prostu cudne Niektórzy mówią, że jak jest za dużo dobrego, to może się znudzić, ale ja powiem, że są rzeczą, które nigdy się nie nudzą, a Huddy Niebo jest jedną z nich. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale uśmiecham się szeroko, mogąc widzieć tą dwójkę razem. Nie wiem, co będzie dalej, ale bardzo bym chciała, żeby MissCuddles udało się spełnić moje marzenie, to które tak brutalnie zniszczył Shore.
Ogólnie muszę jeszcze pochwalić tytuły poszczególnych części, bardzo fajne i trafione. Sam tytuł zresztą też. W tej części podobnie jak w poprzedniej widać, jak bardzo nasza dwójka potrzebowała tego, by się odnaleźć. To takie nierealne, to ich szczęście, choć przecież takie zwyczajne... ale w ich przypadku nic, nigdy nie było i nie będzie zwyczajne. To magia i tyle.
Piranio, czytanie Twojego tłumaczenia to przyjemność. Dokładność, stranność, dbałość o detale... to wszystko sprawia, że nie sposób się nie zachwycić Twoimi "torturami" Oby było ich jak najwięciej i jak najczęściej.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:43, 17 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jak tylko weszłam na forum, ucieszyłam się jak głupia, bo zobaczyłam, że się pojawiłaś Piranio. | - ja pdoobnie pierwsze co się pojawiło na mojej twarzy to szeroki uśmiech szczęścia, a) że jesteś, b) że będzie nowa cześć, ale nie przypuszczałam, że aż tak uwodzicielska.
Droga Piranio, czarujesz nas tu wszyskich swoim profesjonalnym i wprost nieziemskim tłumaczeniem fiku. Przyznam się, że każdego razu jak się tu loguję, od razu patrzę na temat "Huddy" i jeśli jest coś nowego, to może oznaczać, że wróciłaś, z czego ja jestem ogromnie szczęśliwa
Ha, fajna część, bardzo mi się podoba. Tak właśnie wygląda szczerość, tak powinna wyglądać i kończyć się szczerość w każdym związku xD
Dziękuję za tą część i proszę jak najszybciej o następną
An
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Śro 23:45, 17 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MissCuddles
Pacjent
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 9:34, 22 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Hello everyone,
Just came back from a vacation and wanted to say hello I am very honored and humbled that you love and enjoy 'True Lies', the way Huddy should have been before Shore (bastard) destroyed it.
Hugs and kisses to you all, I am so happy my writing has brought smiles to your faces
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:22, 22 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Wow, you're here MissCuddles, I didn't know, but I think you appear here not so long ago I completely enjoy your fanfic (of course in English) . Pirania's the second one who bring smiles on my face when i read the translation Thanks both of you for something so wonderful and endearing to my heart
Kisses and hugs,
Sincerely,
An
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MissCuddles
Pacjent
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:42, 22 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
blackzone napisał: | Wow, you're here MissCuddles, I didn't know, but I think you appear here not so long ago I completely enjoy your fanfic (of course in English) . Pirania's the second one who bring smiles on my face when i read the translation Thanks both of you for something so wonderful and endearing to my heart
Kisses and hugs,
Sincerely,
An |
Of course without Pirania I wouldn't be here
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|