|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aduśka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:53, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Aaaa czyli chodzi o moje 'dziecko'
*prostuje się i mówi*
Ja już piszę 6 cz. Zaginionej ( Przepraszam, kochana, ale Wen mi na to przyszedł Chcę to 'Twoje' napisać. No i mogę niby, ale chcę żeby to było coś specjalnego, wyjątkowego w treści, a naarzie wychodzi mi marne 'coś')
5 część, od kilku dni jest u bety Miałam nic nie mówić i zrobić Wam niespodziankę, no ale jeśli mnie wywołałyście mnie na dywanik Nie wiem, za ile wstawię. To już nie ode mnie zależy.
Myślę, że niedługo powinna być
A propo części:
Cuuudo
Ja również zachwyciłam się TYM zdaniem. Wiesz, zapewne, o które mi chodzi
Niby krótkie, ale jednak, jest w nim tyle zawarte
Cudo!
Greg jest taki .... szczęśliwy. Widać to! Miałam to przed oczami i cały czas się uśmiechałam. Piękne.
Widać jak dobrze się czuje z nimi, jakby widać jego zmianę, chęć normalności. Miłość! *pociąga nosem*
I Liska.
Nie dziwie się, że tak się zaskakuje. I dobrze, że się nie zadławiła ;D
Mam nadzieję, że nie będzie burzy z powodu jej odejścia Choć przeczuwam, że będzie walczył. A w każdym bądź razie miiło nas zaskoczysz Wierzę w to.
Jeeej
Za każdym razem, jak czytam ' tato' z ust Rachel to wyglądam dosłownie tak:
Słodka jest
Mocno całuję.
Weny! Czekam na next.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
paulinka11133
Rezydent
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:03, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Rachel jest niesamowita!
To dziecko mnie rozbraja.
Jestem ciekawa co teraz zrobi House i jaka bedzie jego reakcja. Czy Cuddy wroci do pracy, czy poswieci swoj czas rodzinie.
Lisek, mistrzyni moja pisz szybko kolejna czesc!
Czekammmm...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mika-house
Student Medycyny
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:29, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
a ja mam ochotę, żeby wykrzyczeć na ulicy jak mi się ten fik podoba!!
no to teraz czekam jak house z wilsonem oczywiście, moim cichym bohaterem tego fika, ratują pracę cuddy
cud miód i orzeszki
chcę więcej... Wena!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bycioo
Pacjent
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lipno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:45, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Boże ! świetny jest ten fik. xD Co prawda pierwszy raz się udzielam na tym forum ale przeczytałam wszystkie fiki "liska" i są boskie serio ! xD ; D
Czekam na więcej ! ; p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
[3]
Student Medycyny
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:35, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ahh... boskoo
Uwielbiam Twojego wena
Jak zwykle w zaległościach komentuje więc trochę bardziej ogólnie.
IX
<i><b>- Kocham cię… tato – ostatnie słowo brzmiało tak obco i tak ciepło zarazem. Jakby jakiś siła zapakowała całą radość świata w ten jeden wyraz i to jemu przypadł zaszczyt rozpakowania tego prezentu. Jej oczy jeszcze nigdy tak nie błyszczały, a uśmiech był szeroki, jak nigdy wcześniej. Gdyby miał wyobrazić sobie najszczęśliwszą osobę na świecie wyglądałaby dokładnie tak, jak to dziecko siedzące na jego kolanach. Rachel objęła go za szyję i uściskała tak mocno, że prawie się dusił. Jakby bała się, że jeśli tylko poluźni uścisk całe szczęście, gdzieś się ulotni. </b></i>
Bosko ujęty House - ojciec
w zasadzie można by tu skopiować wszystkie te fragmenty House + Rachel ale byłoby trochę długo
X
Wilson superbohater - a co!
I uwielbiam motyw ze skarpetkami
<i><b>- Była wyprzedaż – uśmiechnął się zatrzaskując drzwi.</b></i>
XI
<i><b>Trzy pary oczu, trzy serca, trzy osoby i tylko jedno marzenie, by ta chwila mogła trwać wiecznie. </b></i>
jak ja uwielbiam takie sceny
<i><b>- Przestań… ja tylko… - nie pozwalał jej mówić. Jego usta ciągle ją całowały. Coraz zachłanniej. Do utraty tchu.</b></i> mrraaau ^^
podziwiam Cię, że wciąż masz tyle pomysłów i nie powtarzasz się w żadnym ficku
weny na więcej tak cudownych opisów (tu ja się powtarzam )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vannes_002
Pacjent
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:25, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Eh... super!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
paulinka11133
Rezydent
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:24, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Lisek, dlaczego znęcasz się nade mną. Wiesz, że to jest karalne.
Ile mam jeszcze czekać na kolejną część ??
W takim razie za te katusze poproszę od razu dwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bycioo
Pacjent
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lipno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:15, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Nie znęcaj się już nad nami i pisz jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać reakcji House'a xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:55, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Och... nawet nie wiecie jakie to miłe uczucie, gdy ktoś czeka Gdy czyta i jeszcze pisze, co o tym sądzi, dziękuję Wam
Cóż... obawiam się, że z tym czekaniem to nie ma co Wiem, że oczekujecie po Housie bomby atomowej podłożonej w szpitalu, albo upozorowanej śmierci kilku niewygodnych członków rady ewentualnie nalotu F16 ale niestety... mój House jest trochę inny znaczy kłamie, obraża, oszukuje, podpuszcza... ale w pewnych granicach, chociaż tu chyba je przekroczył, ale w nieco inny sposób niżby można się tego spodziewać no, to już wiecie wszystko jeśli jednak ktoś chciałby poznać szczegóły to zapraszam Huddy przepraw związkowych ciąg dalszy. A i wybaczcie długość, samo wyszło, za to następna część, myślę przedostatnia, będzie już krótsza, obiecuję
XII
Jego reakcja była do przewidzenia. Nie było, żadnej reakcji. Wpatrywał się w nią zszokowany. To co usłyszał było tak nierealne, że był pewien, że się przesłyszał. – Obiecałeś, że nic nie zrobisz, pamiętasz? – dodała w końcu odwracając się w jego stronę. Powoli zaczynał docierać do niego fakt, że ona nie żartuje.
- Chodzi o mnie.
- To nie tak – próbowała zaprzeczyć. – Po prostu rada uznała, że będąc twoją żoną, nie mogę być twoim szefem.
- Idioci. W sypialni ten układ świetnie się sprawdza – zauważył. Kobieta uśmiechnęła się mimowolnie. – Jego umysł analizował zebrane informacje. – Mam pomysł!
- House! Obiecałeś.
- Oj, to nic takiego – zrobił minkę niewiniątka. – Dajmy na to, że dziś przypadkiem spłonie laboratorium…
- House!!!
- No dobra, że prawie spłonie, bo zupełnie przypadkiem będziesz w pobliżu i zupełnie przypadkiem będziesz miała w rękach gaśnicę. Zostaniesz super bohaterką, a rada będzie cię błagać, żebyś wróciła – Lisa słuchała go z szeroko otwartymi ustami. Wiedziała, że mówił w przenośni, a bynajmniej taką miała nadzieję więc za wszelką cenę starała się rozszyfrować jego wypowiedź. Ocknęła się dopiero, gdy poczuła, że diagnosta tym też się zajął. Tym, w sensie jej ustami. To był długi i namiętny pocałunek. – Czyli postanowione? Robimy małą dywersję – jego diabelski uśmieszek mówił sam za siebie.
- Nie! Nie zamierzam walczyć z całym światem. House, mam znajomości, praca to nie problem.
- Odbiło ci – stwierdził tonem znawcy. – Ten szpital to ty. Teraz zalewają cię endorfiny i nie myślisz racjonalnie. Za miesiąc, czy dwa zaczniesz żałować, a wtedy to ja będę miał przesrane. Nie mam piętnastu lat, by latać z walizkami tam i z powrotem, bo nagle stwierdzisz, że nie było warto – kobieta wbijała w niego najszczęśliwsze spojrzenie jakie tylko mogło istnieć. – No co? – nic już nie rozumiał.
- House, ty mówisz racjonalnie, odpowiedzialnie, szczerze – jej oczy błyszczały.
- Czyli zgadzasz się ze mną. Mam rację?
- Tak. I nie.
- Nie rozumiem. Czyli zgadzasz się ze mną, ale nie mam racji?
- Nie.
- Czyli nie zgadzasz się ze mną chociaż mam rację? – wykrzywił twarz w charakterystycznym grymasie. Cuddy wywróciła oczami.
- Masz rację mówiąc, że szpital jest dla mnie ważny, masz rację mówiąc, że zalewają mnie endorfiny, ale mylisz się, myśląc, że kiedykolwiek pożałuję swojej decyzji. – A teraz pocałuj mnie i zbieraj się do pracy. Nie możemy sobie pozwolić, żebyś i ty ją stracił.
- Przecież ty jesteś jak Robokop. Musisz wykonywać co najmniej dwie czynności na raz inaczej zaczynasz wariować. Poza tym nie wytrzymasz bez wydawania poleceń – próbował przemówić jej do rozsądku.
- Jak sam zauważyłeś zawsze pozostaje nam sypialnia – uśmiechnęli się oboje.
- Wiesz, że jeśli twoim następcą nie zostanie Wilson albo Cameron to i tak wylecę.
- Wilson ma spore szanse.
- Wilson przewiąże ten szpital czerwoną kokardą i odda w prezencie pierwszej lepszej firmie farmaceutycznej, która obieca jego chorym poczwarką ostatnią podróż życia na Bahama.
- Nie przesadzaj – naprawdę wyglądała jak ktoś, kto wie co robi.
- Zwariowałaś!
- House, nie ważne ile razy nazwiesz mnie wariatką – zaśmiała się wbrew sobie. - Czasem zmiany są potrzebne.
- A czasem nie – upierał się przy swoim. W jego umyśle słowa takie jak szpital, dyrektorka i Cuddy nie występowały oddzielnie.
- Więc co z… - uśmiechnęła się zalotnie. Zamierzała drastycznie zmienić temat. Wiedział o tym. Gdyby chciał na pewno, by ją przegadał. Mógłby, ale po co? Plan już miał, a ona była taka urocza myśląc, że może z nim wygrać. Nachylił się niebezpiecznie blisko. Ich usta dzieliły milimetry.
- No nie wiem, potwór się gapi – wskazał na drzwi. Cuddy momentalnie odwróciła wzrok. Nikogo nie było.
- Bardzo zabawne.
- Przestraszyłaś się.
- Nie. Nie robiliśmy nic…
- Byłaś przerażona!
- House! – jego głowa zniknęła pod kołdrą.
Dwie godziny później…
Przekroczył próg szpitala z miną pt. ”szukam ofiary do przeprowadzenia sekcji zwłok.” Pierwsze kroki skierował do gabinetu przyjaciela.
- House! Wydzwaniam do ciebie od pół godziny – przywitał go Wilson spacerujący po pomieszczeniu tam i z powrotem.
- Wybacz, zatrzymały mnie obowiązki małżeńskie. Cuddy nie pozwala mi wyjść bez porannego…
- House! – onkolog zrobił skwaszoną minę. Wolał przerwać przyjacielowi zanim pozna więcej szczegółów.
- Bez porannego śniadanka – dokończył. Wilson wywrócił oczami.
- Powiedziała ci?
- Jeśli pytasz, czy powiedziała mi o swojej najgłupszej decyzji w życiu, to tak, coś wspominała.
- Myślałem, że ślub z tobą był jej najgłupszą decyzją. To twoje słowa – onkolog wskazał na niego palcem. Widział, że przyjaciel próbuje zabić go morderczym spojrzeniem.
- Dobra. Jej pierwszej w pełni świadomej, najgłupszej decyzji w życiu – rzucił w ramach sprostowania. James uśmiechnął się i podał przyjacielowi zapisaną kartkę papieru.
- Wilson, muszę cię zmartwić, jeśli to pozew rozwodowy to nic z tego. Nie jesteśmy małżeństwem. Nie uwolnisz się ode mnie ot tak – oddał mu świstek nawet go nie czytając.
- To petycja. W godzinę podpisała się pod nią ponad połowa szpitala – wyjaśnił bardzo z siebie zadowolony.
- To się nie uda.
- Dywersja też ci nie pomoże – już widział, jak wściekły diagnosta z dziką przyjemnością podpala stos pod oskalpowanymi członkami zarządu.
- Nie znasz mojej siły perswazji.
- Właśnie dlatego, że ją znam, mówię, że to się źle skończy. Poza tym Cuddy, by tego nie chciała. Ona cię kocha. Zrobiła to dla ciebie.
- Dawna Cuddy walczyłaby do ostatniej kropli krwi – powiedział z wyrzutem.
- Dawna Cuddy była sama. Dawna Cuddy miała tylko ten szpital. Dawna Cuddy walczyła za was oboje. Teraz już nie musi. Nie zachowuj się pięcioletnie dziecko, któremu zabrano łopatkę z piaskownicy i nie miej do niej pretensji o to, że jest zbyt rozsądna, by wdać się w bójkę z innymi pięciolatkami, by ją odzyskać. To tylko łopatka.
- Moja łopatka i zrobię wszystko, by znów wróciła do tej piaskownicy, a ty mi w tym pomożesz – powiedział tonem nie przyjmującym sprzeciwu. – Zwołaj zebranie zarządu - widząc reakcję przyjaciela westchnął wymownie. – Będziesz mógł im wręczyć swoją petycje – zaznaczył.
- Przed czy po tym jak ich oskalpujesz? – Wilson uśmiechnął się blado.
- Niestety wczoraj w nocy zupełnie nieświadomy tego co mówię, obiecałem właścicielce łopatki, że będę grzeczny – zrobił cierpiętniczą minkę – więc nie panikuj, nie zamierzam zburzyć tego zamku z piasku - dodał i wyszedł zatrzaskując drzwi.
- Nie rozumiem, co my tu robimy? – odezwał się mężczyzna w lekko przyciasnawym garniturze. Wszystkie pary oczu powędrowały na stojącego na środku sali konferencyjnej onkologa.
- Sam chciałbym to wiedzieć – przeszło mu przez myśl. - W imieniu personelu tego szpitala pragnę złożyć na państwa ręce ten oto dokument potwierdzający oddanie i szacunek jakim cieszy się tutaj doktor Cuddy - na sali nastąpiło lekkie poruszenie.
- Są tu podpisy chyba wszystkich pracowników – zauważyła najstarsza członkini rady.
- Właśnie. Nie ważne czyją żoną jest doktor Lisa Cuddy. Jest najlepszym dyrektorem jakiego kiedykolwiek miał ten szpital. Udowodniła, nam wszystkim, że jeśli ktoś bardzo się stara może naprawdę wiele osiągnąć. Nie możemy być egoistami. Swoją obecną pozycję zawdzięczamy tylko jej i jej ciężkiej pracy. Nikt nie ma prawa tego przekreślać. Jestem pewny, że każdy z tu obecnych coś jej zawdzięcza, bo walcząc o ten szpital walczyła o nas – wbijał swoje błyszczące, brązowe oczy w kamienne twarze zebranych. – Nie możemy pozwolić jej odejść... – przemowa onkologa była naprawdę porywająca. Jego urok osobisty i ponadprzeciętne zdolności interpersonalne sprawiały, że wszyscy słuchali go w skupieniu.
- Rozumiemy pańskie osobiste zaangażowanie, ale…
- Jesteście idiotami! – w tym momencie do pomieszczenia wkroczył diagnosta. Nie, nie miał przy sobie broni. Trzymał w ręku zwiniętą kartkę papieru.
- To jest osobiste zaangażowanie – wymamrotał ktoś z sali.
- Bez Cuddy ten szpital zjedzie na psy szybciej niż zdążycie wypowiedzieć „przedupiliśmy sprawę” – rzucił rozsiadając się na głównym miejscu przy wielkim stole.
- Chyba pan przesadził? – syknął przewodniczący.
- Nie sądzę. Myśli pan, że sponsorzy wyłożą swoje miliony skuszeni widokiem pańskiego zachlapanego kawą krawatu? – mężczyzna wyglądał na lekko speszonego. - Myśli pan, że ktokolwiek z tu zebranych – rozejrzał się po twarzach w większości bardzo starych już i zdecydowanie mało przyjaźnie wyglądających osób – będzie w stanie przekonać tych bubkowatych, zapatrzonych w siebie, narcystycznych chirurgów do ponadplanowych zabiegów umożliwiających nam otrzymywanie dotacji z ministerstwa, używając do tego swojego naturalnego uroku i wdzięku? Nie sądzę – wszyscy zebrani mieli wymalowaną na twarzach chęć krwawego mordu na bezczelnym, ale w sumie mającym odrobinę racji lekarzu. – Czy ktokolwiek z was podczas kontroli będzie potrafił odwrócić uwagę inspektorów swoim wielkim tyłkiem od kilku koszy z brudną bielizną? – każdego ze swoich słuchaczy obdarował przenikliwym spojrzeniem. - Nie licząc oczywiście pani Jenkins – uśmiechnął się do naprawdę sporych rozmiarów starszej pani.
- Doktorze House, niech pan nie będzie naiwny. Nie ma ludzi niezastąpionych. Weźmy chociażby doktora Adams'a. Ma odpowiedni temperament i kwalifikacje – przewodniczący Bob nie dawał za wygraną. Widząc, że szalony lekarz zasiał ziarnko niepewności, postanowił walczyć.
- Chyba dyskwalifikacje! – House zaczynał tracić cierpliwość. – Na Boga, jak można pomylić lewatywę z wycięciem wyrostka robaczkowego?! – oczywiście nie zamierzał wyjawić mało istotnego faktu, iż to on sam podmienił zlecenia na łóżkach pacjentów, po tym jak puszący się doktor nadepnął mu na odcisk. – Poza tym on otwarcie romansuje z Morison z wewnętrznego.
- Ale Morison to mój nowy pielęgniarz? – odezwał się ordynator wspomnianego oddziału. Konsternacja była więcej niż wymowna.
- W takim razie gratuluję wyboru. Swoją drogą to dość zastanawiające, że mając do wyboru zamężną dyrektorkę lub romansującego geja wybrałeś to drugie – House parsknął wymownie, po czym podniósł się z miejsca. Wszyscy czekali aż spod stołu wyciągnie granat albo inne niebezpieczne narzędzie. Przewodniczący Bob z pewnością, by go użył. House upokorzył go na oczach całej rady. Diagnosta rozejrzał się po twarzach zebranych. Uśmiechnął się bezczelnie i rzucił na stół trzymany w ręku świstek. Był pewien, że jest jedyną osobą na sali, która swobodnie oddycha. Cała reszta zamarła wpatrując się we wspomniany kawałek papieru i zastanawiając się, czy szalony lekarz mógł w jakiś sposób wyhodować bakterie wąglika. Wilson wyglądał jakby właśnie miał zemdleć. I faktycznie tak było. Przed owym faktem powstrzymywała go jedynie wizja doktora Rubensa robiącego mu sztucznie oddychanie metodą usta – usta. Stary chirurg zawsze mu się tak dziwnie przyglądał.
- To karta pacjenta – zauważył zastępca przewodniczącego niepewnie pochylając się nad dokumentem. – Steven Berg.
- Upss… - diagnosta udał zakłopotanie. – Druga strona.
- Pańska rezygnacja? – Bob był mocno zdziwiony.
- Twoja co?! – tak, Wilson też był zaskoczony. I wkurzony. I właśnie wyrwał się ze wspomnianego letargu. – Cuddy cię zabije – wyszeptał mu do ucha. – Nie po to się poświęcała, żebyś ty robił to samo – House już go nie słuchał. Przyśpieszył kroku i z poważną miną opuścił pomieszczenie. Zebrani nie wiedzieli, czy mają odstawić taniec radości, bo przeżyli to spotkanie, czy uciec stąd czym prędzej nim ten wariat się rozmyśli i jednak wróci tu z bronią. James ciągle nie mógł uwierzyć w to, czego przed chwilą był świadkiem. Najbardziej egoistyczny i samolubny człowiek jakiego znał właśnie poświęcił wszystko, co miał, co kochał, co dawało mu radość i satysfakcję, dla drugiej osoby. Dla niej. Dla nich? Był naprawdę wściekły, że właśnie wtedy, gdy House pierwszy raz postępuje słusznie, głupio, ale słusznie, on nie może mu pomóc.
- Wy serio jesteście idiotami – dodał i również wyszedł.
- Czy Steven Berg to nie ten ważny gościu z ministerstwa, któremu doktor House uratował życie? – zauważyła pani Jenkins przełykając ostatni kęs ciasta.
- Ten, który załatwił nam potem nowy teren pod większy parking.
- A doktor Cuddy naciągnęła go jeszcze na tę salę do rehabilitacji – do rozmowy wtrącały się kolejne osoby. Pan przewodniczący Bob wyraźnie miał problem.
Tymczasem…
- House! House! – onkolog próbował dogonić przyjaciela. – Coś ty najlepszego zrobił? – westchnął i w ostatniej chwili wślizgnął się za nim do windy. – Dałeś temu durnemu Bobowi piękny prezent. Jeśli myślisz, że przejmie się twoim odejściem, to uwierz mi, jak stamtąd wychodziłem nie wyglądał ani trochę na zmartwionego. Wkurzasz się na Cuddy, że nie walczy, a co ty robisz? Obraziłeś wszystkich wokół i tyle? Koniec?! – stoicki spokój House’a doprowadzał go do szału.
- Och… Wilson, człowieku słabej wiary. Umknął ci jeden drobny szczegół, ja nie walczę o siebie – wyjaśnił. Onkolog, jakby doznał olśnienia.
- Byłeś jedyną przeszkodą…
- Jeśli moja niezawodna intuicja się nie myli, a się nie myli, to właśnie w tej chwili nasz przewodniczący tłumaczy się ze swojej durnej decyzji pozostałym członkom zarządu, którzy poruszeni twoją przemową i moim małym przedstawieniem, modlą się o powrót naszej miss wielkich… zresztą wstaw tu sobie, co ci pasuje, wszystko ma wielkie – w jego oku pojawił się charakterystyczny błysk. - Moje odejście odebrało temu durniowi ostatni argument – spojrzał na przyjaciela, ale James nie był w stanie nic odczytać z jego twarzy. Obecnie nie wyrażała żadnych emocji.
- Co jej powiesz?
- Prawdę. Że fort został zdobyty, że piaskownica znów czeka, aż zanurzy w niej swoją łopatkę – uśmiechnął się złośliwie. W tym momencie w windzie rozległ się dźwięk telefonu.
- To ona? – onkolog bardziej stwierdził niż zapytał.
- Yep.
- Nie odbierzesz?
- Nołp.
- House.
- Nie mówiłem, że powiem jej od razu. Nie jestem jeszcze gotowy – zaznaczył. Poza tym, wiem co powie. Czeka mnie półtoragodzinne kazanie na temat tego jak nieodpowiedzialnym jestem człowiekiem. Dorzuci pewnie też coś o kretynie, upartym ośle, nie dotrzymującym obietnic notorycznym kłamcy, takie tam… - machnął ręką. Telefon nie dawał za wygraną.
- I tak się z nią spotkasz. Jeśli już zapomniałeś, to ona jest twoją żoną i na dodatek mieszkacie razem - wypowiedział to tak, jakby był biologiem, który właśnie odkrył nowy gatunek ssaka morskiego. Pewne rzeczy wydają się nierealne nawet, jeśli ogląda się jej na co dzień. Małżeństwo diagnosty było tego idealnym przykładem.
- Fakt – uderzył dłonią w czoło. Tego typu rzeczy zawsze mu umykały. – Mam! Wrócimy razem – uśmiechnął się szeroko. Wilson zrobił zdziwioną minę na co House w charakterystyczny sposób wywrócił oczami. – No przecież, ktoś musi wiedzieć, w którym miejscu przed domem Cuddy zakopie moje zwłoki – wyjaśnił z rozbrajającą szczerością.
- Maamooo… dlaczego House nie odbiera? - mała zrobiła naburmuszoną minkę.
- Oj, Rachel widocznie ma pacjenta – brunetka zamyśliła się na chwilę. – Albo… cholera!
- Powiedziałaś cholera – zaśmiała się dziewczynka.
- Daj mi ten telefon – zdjęła kuchenny fartuszek, wytarła upaćkane mąką dłonie i pochwyciła urządzenie.
- To kiedy będą te naleśniki? Zdążymy nim tata wróci? – Rachel była wyraźnie podekscytowana. Niestety nie doczekała się odpowiedzi. Cuddy była zbyt zajęta molestowaniem swojego telefonu. Nim nasza dwójka opuściła windę, rozdzwonił się kolejny telefon. Tym razem Wilsona.
- Cholera. Działa na dwa fronty – House lekko się zaniepokoił. Towarzysz spojrzał na wyświetlacz.
- To nie ona. To Bob – stwierdził zdziwiony onkolog.
- Czyżbym się pomylił? – przeszło diagnoście przez myśl.
cdn...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 20:09, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Coccinella
Stomatolog
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szpital Psychiatryczny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:08, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Jest! Jest! Jest!
Jeszcze nigdy tego nie robiłam, ale...
ZAKLEPUJĘ!
<center>***</center>
Wprowadziłaś mnie do krainy szczęśliwości!
Że tak poetycko napomknę, czuję się jakbym szybując pośród chmur pożarła algidę śmietankową i wygrała jeszcze jedną.
To jest rewelacja na patyku!
Dawno nie czytałam nic Twojego. Wczoraj zdaje się, albo w piątek otworzyłam „Pozew o Miłość” (swoją drogą idealnie komponujący się z treścią fika tytuł) i utonęłam. I taka mała refleksja nasunęła mi się podczas czytania, oprócz tego co napisałam poniżej, a mianowicie, że rozwinęłaś się. Inaczej mówiąc poszerzyłaś horyzonty, wkroczyłaś na nowy etap ścieżki literackiej, złapałaś w kleszcze słowo pisane i przywiązałaś je za ręce do kaloryfera wykorzystując do niecnych celów () , nazwij to jak chcesz! () W każdym razie piszesz coraz lepiej i jest super . Trzymaj tak dalej.
A wracając do ficzusia: „Jejku jej”, jak to mówiła Yennefer w pewnych sytuacjach (uśmiech w stronę Nelo ). Przepraszam, ale muszę cytować i to hurtowo:
Cytat: | - Wybacz, zatrzymały mnie obowiązki małżeńskie. Cuddy nie pozwala mi wyjść bez porannego…
- House! – onkolog zrobił skwaszoną minę. Wolał przerwać przyjacielowi zanim pozna więcej szczegółów.
- Bez porannego śniadanka – dokończył.
|
Aaa… więc tak to się teraz nazywa
Cytat: | - Dawna Cuddy walczyłaby do ostatniej kropli krwi – powiedział z wyrzutem.
- Dawna Cuddy była sama. Dawna Cuddy miała tylko ten szpital. Dawna Cuddy walczyła za was oboje. Teraz już nie musi. Nie zachowuj się pięcioletnie dziecko, któremu zabrano łopatkę z piaskownicy i nie miej do niej pretensji o to, że jest zbyt rozsądna, by wdać się w bójkę z innymi pięciolatkami, by ją odzyskać. To tylko łopatka. |
Piękny cytat. Wykorzystałaś łopatkę do fajniejszej sprawy niż grzebanie w piasku! To wielki wyczyn
Cytat: | - Nie rozumiem, co my tu robimy? – odezwał się mężczyzna w lekko przyciasnawym garniturze. |
Jeee! Uwielbiam bohaterów w przyciasnych częściach garderoby. Najbardziej lubię kiedy ciasne są… ale garnitur też może być!
Cytat: | Wilson wyglądał jakby właśnie miał zemdleć. I faktycznie tak było.
Przed owym faktem powstrzymywała go jedynie wizja doktora Rubensa robiącego mu sztucznie oddychanie metodą usta – usta. Stary chirurg zawsze mu się tak dziwnie przyglądał. |
Poor Wilson. Ale przynajmniej wiem już co robić, żeby powstrzymać omdlenie!
Cytat: | - To karta pacjenta – zauważył zastępca przewodniczącego niepewnie pochylając się nad dokumentem. – Steven Berg.
- Upss… - diagnosta udał zakłopotanie. – Druga strona. |
I to wbrew pozorom nie jest niedbalstwo i pospolite lenistwo ze strony House’a! On po prostu oszczędza makulaturę! Od razu na to wpadłam proszę państwa! :lol
Cytat: | powrót naszej miss wielkich… zresztą wstaw tu sobie, co ci pasuje, wszystko ma wielkie |
Podsumowując: No cóż… mogło być lepiej…
Żartuję, żartuję – nie mogło.
PS Przez ciebie nie obejrzałam Sweeney Todd'a. Nie masz kiedy opowiadań wstawiać?! Wstydź się!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Nie 21:19, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:15, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
House i jego niecne, szatańskie, chore, zwariowane, niecne … plany Co on wymyślił? No co? Cuddy naprawdę zwariowała Ale to dobrze, bo zwariowała dla House’a Więc wszystko jest na miejscu
Łeeee Czyli że co? Nie będzie egzekucji, tortur, przywiązywania łańcuchem do motocykla i ciągnięcia za sobą? No wiesz? Czuję się rozczarowana
- Bez Cuddy ten szpital zjedzie na psy szybciej niż zdążycie wypowiedzieć „przedupiliśmy sprawę”
To mnie rozwaliło nie żeby monolog Wilsona nie był ciekawy, ale to… Kocham cię Lisku!
Jego co? Ej! Rachel jest jeszcze mała… nie może mieć bezrobotnych rodziców! A książki, ubrania?! House!
Tak! Mają ich zatrudnić! Niech wezmą pod uwagę Rachel!
No to czekam teraz na starcie gigantów!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Czw 18:41, 02 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:16, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Jezus, Maria... Słoń znaczy Cocci
Już się boję Ale wal śmiało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Coccinella
Stomatolog
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szpital Psychiatryczny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:28, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Czegóż się boisz waćpanno?
Właśnie czytam i mam takiego banana na ryjku, że dałoby się w niego wsunąć płytę CD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:34, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A ja mam opluty monitor i bynajmniej nie przez fika tylko przez Twoją płytę CD
Cześć Oluś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:47, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wyszłaś na prostą z tym ficzkiem Nie mam siły wielce komentować, ale cała sprawa z wywaleniem Cuddy nabrała smaczku w tym fiku
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez justykacz dnia Nie 20:49, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
paulinka11133
Rezydent
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:50, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Niezłe przedstawienie House urządził ala. "Jestem królem w tym szpitalu, nikogo się nie boje i nic nam nie zrobicie."
Dialogi House-Wilson wprost perfekcyjne.
Ten kawałek szczególnie przypadł mi do gustu, jest po prostu pozytywnie pokręcony.
Cytat: | - House, ty mówisz racjonalnie, odpowiedzialnie, szczerze – jej oczy błyszczały.
- Czyli zgadzasz się ze mną. Mam rację?
- Tak. I nie.
- Nie rozumiem. Czyli zgadzasz się ze mną, ale nie mam racji?
- Nie.
- Czyli nie zgadzasz się ze mną chociaż mam rację? – wykrzywił twarz w charakterystycznym grymasie. Cuddy wywróciła oczami. |
Kolejny cytat (sorry, ale lubię przytaczać czyjeś wypowiedzi). Rozbawił mnie do łez. No, pojedyncze łezki poleciały.
Cytat: | - House! Wydzwaniam do ciebie od pół godziny – przywitał go Wilson spacerujący po pomieszczeniu tam i z powrotem.
- Wybacz, zatrzymały mnie obowiązki małżeńskie. Cuddy nie pozwala mi wyjść bez porannego…
- House! – onkolog zrobił skwaszoną minę. Wolał przerwać przyjacielowi zanim pozna więcej szczegółów.
- Bez porannego śniadanka – dokończył. Wilson wywrócił oczami. |
Lisek jak zawsze na koniec z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że jesteś mistrzynią.
Ps. Proszę Cię nie każ mi czekać tak długo na kolejną część jak ostatnio. Tak się nie robi... To jest złe...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aduśka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:06, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Jeeeej!
Lisss
Jestem taka dumna z Grega Wiedziałam, że nie odpuści! Że zawalczy! Że właśnie TAK zawalczy o nią, o nich. Jeeeej.
To było poprostu piękne.
Nie wiem jak innym, ale mi sie baaardzo podobało ;D
No i Wilsonek ;D
Ciekawe co na to Lisa. Już sobie wyobrażam jej reakcję
Cudna część. Bardzo mi się podoba.
I mam już przypuszczenia co do dalszego rozwoju akcji, ale ciii ;D Nic nie mówię
Składam pokłony Lisku!
Bardzo, bardzo ładnie napisane!
Całuję
Ach ten Greg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Szpilka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:28, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Och, lisku kochany, jak zawsze przeczytałam i teraz dumam nad tym, co napisać. I nie, dlatego że nic nie przychodzi mi do głowy... wręcz odwrotnie. Przychodzi mi do głowy tak wiele pomysłów, że nie wiem, który wybrać. Hmm... nie wiem czy istnieje potrzeba, aby mówić Ci o tym jak ładnie piszesz. Nie widzę możliwości, żebyś o tym nie wiedziała. Na pewno doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, bo z pewnością mówiło Ci to wiele osób. Możesz zapisać mnie do tej grupy... do grupy, która kocha każdy fik, akapit, zdanie, słówko, kropkę czy nawet brak literki w wyrazie, który napiszesz. I na dodatek do tej grupy, która gdy widzi tylko Twój nick to już ma w głowie ułożony komentarz, wyrobioną opinię. Nie musi nawet tego czytać, żeby wiedzieć, że będzie to coś cudownego. Wystarczy, że będzie to coś Twojego. Bo to już samo w sobie mówi "Teraz przeczytam coś pięknego". Nie wiem czy się nie zaplątałam. Mam nadzieję, że zrozumiałaś, o co mi chodzi. To tak ogólnie o Tobie, a raczej o tym jak piszesz. Teraz przejdę do fika i jego kolejnej części.
Reakcja House'a... tego można było się po nim spodziewać. Chociaż przyznam, ze jestem z niego dumna, bo zareagował w miarę łagodnie. Mógł w końcu wysadzić cały szpital w powietrze. A on nie. Przeprowadził ładną, kulturalną rozmowę... no, powiedzmy, że starał się, aby taka była Cieszę się, że Lisa w dalszym ciągu nie żałuję swojej decyzji. Choć trudno wyobrazić ja sobie w kuchni zamiast w pracy to wierzę, że ona by sobie z tym poradziła i ostatecznie nawet to polubiła. W końcu to też byłaby taka... tak jakby praca. Mogłaby być szefem swojego domu, a nie szpitala. Brzmi mnie prestiżowo, ale jako nagrodę pocieszenia otrzymała przecież House'a, Rachel - prawdziwy, nie do końca normalny, ale szczęśliwy dom Wilson... hmm... on zawsze chce wszystkich uszczęśliwić i właśnie za to go lubię. No i za to, że zawsze można na niego liczyć. Podoba mi się jego przemowa. Tylko mam wrażenie, że sam nic by niestety nie wskórał. House był jednak niezbędny. Piękna akcja z rzuceniem na stół rezygnacji. Pełen dramatyzm Greg fajnie zasiał ziarnko niepewności w tych wszystkich ludziach. No i była Rachel Krótko, ale jednak. Jak zawsze urocza i kochana Ciekawa jestem jak Cuddy zareaguje, gdy usłyszy, że House złożył rezygnację. Wkurzy się, to na pewno, ale co dalej? No i oczywiście gest Grega był przeuroczy, choć z pewnością przemyślany. Ciekawi mnie również, co wyniknie z tej całej sytuacji.
Co ja mogę Ci jeszcze powiedzieć? Zastanawiam sobie, co zostawić na inne komentarze, a co powiedzieć Ci już teraz Kiedyś powiedziałaś mi, że kupujesz wszystko, co napiszę - Szpilka kupiła liska. Przyznam wreszcie coś, co wiem od dawna - lisek kupił Szpilkę. Jestem zapakowana w wielkie pudło owinięte kolorowym papierem i przewiązane czerwoną wstążką. I tak sobie stoję u bram Twojej twórczości.
Oczywiście czekam na ciąg dalszy. Nie rób mi tego i nie krzywdź mnie słowami, że następnym razem postarasz się, żeby było krócej, bo teraz jest za długo. Ty chyba za długiego tekstu nie widziałaś
Oczywiście pozdrawiam, oczywiście całuję i życzę weny, Mistrzuniu Takiej najwspanialszej na świecie.
Szpilka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
[3]
Student Medycyny
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:42, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Twój House jest cudowny uwielbiam Twoje postacie. Znajdujesz je bez najmniejszego problemu w każdej sytuacji. W połączeniu z Twoim boskim wenem powstają takie właśnie genialne ficki no i jak szczelisz opisem to już w ogóle takie ficki można czytać i czytać
ciekawa jestem jak to się wyjaśni
no i tradycyjnie cytaty
<i><b>Lisa słuchała go z szeroko otwartymi ustami. Wiedziała, że mówił w przenośni, a bynajmniej taką miała nadzieję więc za wszelką cenę starała się rozszyfrować jego wypowiedź. Ocknęła się dopiero, gdy poczuła, że diagnosta tym też się zajął. Tym, w sensie jej ustami. To był długi i namiętny pocałunek. </b></i> ahhhhh jak ja jej zazdroszczę (po raz kolejny....) opisujesz to wszystko tak, że w głowie mi leci odcinek serialu
cały dialog między Cuddy a Housem jest taki... dynamiczny. o!
uwielbiam jak u Ciebie Wilson wkracza do akcji
<b><i>– Nie możemy pozwolić jej odejść... – przemowa onkologa była naprawdę porywająca. Jego urok osobisty i ponadprzeciętne zdolności interpersonalne sprawiały, że wszyscy słuchali go w skupieniu. </i></b>
<b><i>Najbardziej egoistyczny i samolubny człowiek jakiego znał właśnie poświęcił wszystko, co miał, co kochał, co dawało mu radość i satysfakcję, dla drugiej osoby. Dla niej. Dla nich? </i></b> ten fragment tylko potwierdza, co wcześniej napisałam
<b><i>- To ona? – onkolog bardziej stwierdził niż zapytał.
- Yep.
- Nie odbierzesz?
- Nołp.
- House. </i></b>
Wenyy! i proszę nie każ nam długo czekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mika-house
Student Medycyny
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:07, 30 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
strasznie mi się podoba wątek z tą pracą cuddy...
coś czuję, że się będzie działo te plany housa... intrygi hihihi
super jest ten fik i nie mogę się doczekać już kontynuacji
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Immunolog
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:45, 31 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Lisku, rozczuliłaś mnie troską House'a i posadę Cuddy. Niby jej nie wspiera, niby wrzeszczy, niby udaje zimnegoi drania... No właśnie. Niby. A tak naprawdę nawet o tym nie wiedząc pokazuje, jak bardzo mu na niej zależy. Mistrzowsko to opisałaś. Gratuluję. Opisujesz House'a takim, jakim jest, a jednocześnie dodajesz mu wiele ludzkich cech, takich, których raczej nie da się zauważyć w serialu.
Cytat: | - Wybacz, zatrzymały mnie obowiązki małżeńskie. Cuddy nie pozwala mi wyjść bez porannego…
- House! – onkolog zrobił skwaszoną minę. Wolał przerwać przyjacielowi zanim pozna więcej szczegółów.
- Bez porannego śniadanka – dokończył. Wilson wywrócił oczami. |
No tak, a o czym innym mógł myśleć Wilson?
Porównanie Cuddy i szpitala do piaskownicy i łopatki jest urocze i nadzwyczaj trafne. Nie wiem, jak wpadłeś na ten pomysł, ale i tak ci go gratuluję. Kapitalnie opisane.
House rezygnujący z posady tylko po to, żeby Lisa wciąż mogła kierować szpitalem to coś, co sprawiło, że moje romantyczne, Huddzinkowe serce zabiło mocniej. Bardzo ci za to dziękuję.
Życzę weny i czekam na kolejną część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vannes_002
Pacjent
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:37, 31 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Yyy...
Zatkało mnie.. Nie wiem co napisać : O
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kwiatek
Pacjent
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Deer xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:53, 31 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajnie piszesz, chociaż wkradają ci się pomyłki. Nie mówię tu o pomyłkach językowych, stylistycznych, interpunkcyjnych czy literówkach, ale o błędach logicznych.
Nie wszystkie zapamiętałam, ale dwa mi utkwiły w pamięci.
1. W jednej części walkę toczyło spojrzenie niebieskich(House) i zielonych oczu(Cuddy), a później piszesz -nie pamiętam, w której części-, że Cuddy ma niebieskoszare oczy.
2. Jak House przyszedł do Rachel, zrobił jej płatki, a potem poszedł ją wykąpać to ona zachlapała mu koszulę, która ściągnął w łazience. Następnego dnia House budzi się w łóżku -mniejsza o to- i jak z niego wstaje to zakłada na siebie T-shirt, który leży obok tegoż łóżka. Skąd on się tam wziął, skoro później wyjaśnia się, że House żadnych swoich rzeczy do Cuddy nie przynosił?
Ale poza tym dobry fick i czekam na następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bycioo
Pacjent
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lipno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:45, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wow ! xD zajebiste ! ; D masz talent i wielką wyobraźnię ; P
Kocham Huddy <333
[link widoczny dla zalogowanych]
Uploaded with [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Uploaded with [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bycioo dnia Śro 19:58, 01 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
paulinka11133
Rezydent
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:54, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nieee ja tego dłużej nie wytrzymam
Lisek perfidnie się nade mną znęcasz.
Tak nie można.
Nie, tak nie może być !
Czekam na kolejną część, bo inaczej.... nie wiem.
Ps. A tak prywatnie, (nikomu nie powiem) aż tak długo opijasz sukces poprzedniej części czy po prostu tyle piszesz ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|