Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Polowanie na jelenie [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:04, 17 Maj 2010    Temat postu:

jak zawsze genialne!
świetne, cudowne, niesamowite!
w niektórych momentach po prostu umarłam
bardzo mi się ta część podobała, jak zawsze zresztą
czekam na kolejną!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:49, 18 Maj 2010    Temat postu:

Nowa częśc polowań,a ja dopiero teraz komentuję... wstyd Sorki
A jeżeli chodzi o tą część to jest świetna jak zawsze
Wyczuwam,że ten jeleń Sam jest jakimś zboczuchem,że bierze Wilsona od tyłu
Sytuacja z miśkiem super.!
A te wiewiórki
Ogółem jest bosko
I czekam na cd


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:21, 19 Maj 2010    Temat postu:

Lisku piszesz genialnie, znam wszystkie Twoje fiki na pamięć Moim skromnym zdaniem powinnaś pisać scenariusze seriali komediowych bo masz do tego nieziemski talent
To kiedy następna część??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:05, 19 Maj 2010    Temat postu:

Ot taka powiem, to jeszcze raz, napisz coś
Huddy15, witam dziękuję, ale nie ma czego
Gorzata Dziękuję, ale z tymi przymiotnikami chyba przesadziłaś
Daritta skąd się Wam takie skojarzenia biorą Dzięki
Sherry76, przez Ciebie wyglądam tak Po prostu zabiłaś mnie po raz drugi, wczoraj umarłam po ostatniej scenie 6x22, a dziś po przeczytaniu Twojego komenta Absolutnie nie zasłużyłam, ale dziękuję i kłaniam sie nisko A jeszcze jedno, kocham Twój banner

Przed Wami przedostatnia część tego czegoś
Przydługawa, ale mam nadzieję, że nie zaśniecie. Tym razem z dedykami

Dla Ley, jako spóźniony prezent urodziniowy
I dla A_Cappelli bo zbetowała tego tasiemca Dziękuję



IX - przedostatnia


- Dobra. Zgadzam się – odpowiedziała. Gapił się na nią z szeroko otwartymi oczami i szczęką sięgającą podłogi.
- Życie jest do dupy – palnął, gdy tylko wyszedł z pierwszego szoku. – Jak w końcu decydujesz się na seks ze mną, mamy na to… - Wychylił się namiotu, podążając wzrokiem za nieproszonym gościem. - …jakieś dwie minuty.
Tym razem to Cuddy wpatrywała się w niego skonsternowana.
- Mówiłam o plecaku, kretynie! – krzyknęła, uderzając go nim w tors. Uśmiechnął się złośliwie. Ułożył pakunek w odpowiedniej odległości przed wejściem do namiotu i z wielką satysfakcją sięgnął po zapałki.
- Co robisz?
- Podpalam twój plecak. Mam nadzieję, że nie miałaś w nim nic cennego.
- Wszystkie moje ubrania i… - nawet nie dokończyła. Pakunek już płonął. – Myślisz, że to go powstrzyma? – zapytała zrezygnowana.
- Na jakiś czas.
- Pięknie. – W namiocie robiło się naprawdę gorąco. Palący się na zewnątrz plecak bezlitośnie podgrzewał atmosferę w środku. House ostentacyjnie zdjął podkoszulek.
- Nie możemy pozwolić, by ogień zgasł – wyjaśnił, dorzucając koszulkę na miejsce płonących rzeczy Cuddy.
- Niczego nie zdejmę – zaznaczyła, widząc, że się jej przygląda. Podała mu koc, na którym siedziała. – To powinno wystarczyć.
- To Wilsona – zaprotestował.
- Myślę, że mi wybaczy. – Wywróciła oczami. W namiocie było ze trzydzieści stopni. – House, pamiętaj, że jeśli z tego wyjdziemy… - Spojrzał na nią wyczekująco. – I tak cię zabiję.
- Miło – wysyczał. – To nawet logiczne. Co prawda zawsze podejrzewałem cię o bardziej seksualne niż mordercze zamiary względem mojej osoby, ale w sumie jedno nie wyklucza drugiego. - Wyjrzał na zewnątrz. Płomień skutecznie odstraszył intruza. Przynajmniej on go nie widział. – Niedźwiedź krąży wokół ogniska. – Oczywiście skłamał. Nie zamierzał przepuścić okazji do podziwiania Lisy Cuddy w wersji „miss mokrego podkoszulka.” – Pozostaje nam tylko czekać… – Perfekcyjnie udawał zrezygnowanego. Zasunął zapięcie namiotu i usiadł naprzeciw wpatrującej się w niego administratorki. Napawał się widokiem, jaki miał tuż przed oczami. Brązowe loki opadające na nagie ramiona. Błyszczące oczy kryjące mnóstwo tajemnic i kuszące, lekko rozchylone usta. Czuł, że bardzo chciała coś powiedzieć, a na dodatek ta obcisła koszulka idealnie podkreślające jej kształty…
- House! – Kobiecy głos wyrwał go z zamyślenia. Momentalnie podniósł wzrok i ponownie spojrzał jej w oczy. Wyciągnął rękę i, obejmując szefową w pasie, przyciągnął ją do siebie. Zadrżała, ale nie protestowała. Jej bujne loki otuliły jego twarz. W namiocie było parno i wilgotno. Ich oddechy stawały się coraz szybsze. Przesunął prawą rękę wzdłuż jej pleców. Westchnęła. Nie wiedział, dlaczego, ale nie potrafił się powstrzymać. Nie zamierzał już dłużej ukrywać, jak bardzo jej pragnie. Musnął delikatnie wargami jej szyję, jej dłonie spoczywały na jego nagim torsie. Nie wytrzymał. Przeniósł swój ciężar ciała na nią. Nie miała wyboru, musiała się położyć. Milczeli, ciągle patrząc sobie w oczy. Już nic nie miało znaczenia. Nie miał znaczenia niedźwiedź czający się na zewnątrz, albo raczej jego brak. Nieważne stały się słowa. Liczyło się tu i teraz. Przynajmniej przez tę krótką chwilę. Zręczne palce diagnosty w ułamku sekundy znalazły się pod koszulką Cuddy.
- On nadal tam jest, prawda? – zapytała w przypływie chwili zdroworozsądkowego myślenia.
- Kto? – zapytał zbity z tropu.
- Ty cholerny sukinsynu!!!

- Słyszałeś? – Erika stanęła jak wryta. – To chyba z naszego obozu?
- Nic nie słyszałem. Uspokój się, zaraz będziemy na miejscu. Nim dziewczyna zdążyła się ponownie odezwać, usłyszała kilka przekleństw w wykonaniu swojego idealnego chłopka podążającego przodem.
- Co jest?
- Wilson miał rację. – Patrzył jak zahipnotyzowany w miejsce, gdzie jeszcze kilka godzin temu znajdowało się ich urocze siedlisko. – Zostały tylko zgliszcza – wymamrotał.
- Dlaczego moja bielizna jest rozrzucona po całej okolicy?
- Dlaczego teren wygląda, jakby przeszło przez niego tornado?
- Zobacz, namiot Lisy jest w strzępach.
- Naszego w ogóle nie ma. – Spoglądali na siebie, raz po raz obdarzając się nawzajem coraz to głupszymi minami. – Boże! To ślady niedźwiedzia – zauważył. Erika zbladła.
- Już po nich – wypowiedziała łamiącym się głosem. Chris nabił broń i bardzo powoli zaczął rozglądać się wokół. Dziewczyna nie odstępowała go ani na krok.
- Spójrz. – Wskazała na jedyny ocalały na polanie obiekt.
- To namiot Wilsona! – Oboje ruszyli w jego kierunku. Z każdym kolejnym krokiem dało się słyszeć coraz wyraźniej coś na kształt rozmowy albo raczej…

- Jesteś kompletnym dupkiem! Widziałam już różne rzeczy, ale żeby wykorzystywać niedźwiedzia, by móc kogoś przelecieć…
- Jesteś nienormalna! Przed chwilą sama tego chciałaś. Nie zaprzeczysz. Czułem to wyraźnie. – Nie pozostawał jej dłużny w sile głosu.
- Nienawidzę cię! – Próbowała się podnieść.
- Sama nie wierzysz w to, co mówisz. – Nie miał zamiaru pozwolić jej wyrwać się z uścisku. Nie teraz. – Ok. Może jestem idiotą, może nie zawsze jestem szczery, czasem pomagam losowi, kombinuję, naginam zasady i ponad wszystko lubię patrzeć, jak się miotasz, ale to chyba nie powód, by mnie nienawidzić? – Wbijał w nią błękitne do bólu spojrzenie.
- Wolałabym być tu z tym niedźwiedziem niż z tobą.
- To na nic. I tak wiem, że kłamiesz. Tylko nie rozumiem, dlaczego tak się tego boisz. – Właśnie miał ją pocałować. Nagle usłyszeli jakiś szelest. Zamarli oboje. Wyraźnie ktoś lub raczej, jak podejrzewali, coś czaiło się przy wejściu do namiotu. Cuddy wbiła w mężczyznę przerażone spojrzenie.
- House, ja przepraszam. Za wszystko. Ja wcale cię nie nienawidzę. Wiem, jaki jesteś i wcale mi to nie przeszkadza. Lubię cię. Za to właśnie, za wszystko… - mówiła na jednym oddechu, jakby bojąc się, że nie zdąży.
- Powiedz to. – Przyglądał się jej nerwowo. – No powiedz! – Wiedziała, o co mu chodzi. W tym momencie coś szarpnęło zapięciem namiotu.
- Ty pierwszy. – Swoim zwyczajem rozpoczęli kolejną grę.
- Co będę z tego miał? Na seks już się chyba nie załapię… – Objął ją jeszcze mocniej. Ten moment należał tylko do nich.
- Zamknij się! – Pocałowała go najnamiętniej, jak tylko potrafiła. – House… - wymruczała. – Ko…
- Wybaczcie, że przeszkadzamy… – Drzwi namiotu się rozsunęły, a w środku pojawiły się dwie głowy. I bynajmniej nie była to rodzina niedźwiedzi. Właściwie nie wiadomo, która para była bardziej zaskoczona. Cuddy odruchowo odsunęła się od diagnosty. Ten, jak z zwykle z zabójczym uśmieszkiem, przyglądał się im badawczo.
- Co się tu stało? – zapytał poddenerwowany Chris.
- Oprócz tego, że przerwałeś mi z pewnością najlepszy seks w życiu? - Gdyby House miał broń, z pewnością by jej teraz użył. Mężczyzna zamilkł.
- Wybacz, ale martwiliśmy, że coś wam się stało – zaczął się tłumaczyć.
- Dzięki – do rozmowy wtrąciła się Lisa. – To było przerażające. Ten niedźwiedź pojawił się tak nagle. Nic nie mogliśmy zrobić – mówiła zdenerwowana. Erika weszła do środka i objęła zaskoczoną kobietę.
- Nie krępuj się. Wchodź. - Diagnosta zwrócił się do mężczyzny stojącego na zewnątrz. – Jak widać, w jednoosobowym namiocie może się zmieścić pięć osób. – Próbował się podnieść.
- Jest nas czworo – poprawiła go blondynka.
- Widziałaś jej biust? – Wskazał na Lisę. – Ona oddycha co najmniej za dwóch. – Próbował jakoś rozładować napiętą do granic możliwości atmosferę. Oboje wiedzieli, co Cuddy zamierzała powiedzieć i co by się stało, gdyby kolejny raz im nie przeszkodzono. Z jednej strony odetchnęli z ulgą, gdy okazało się, że zagrożenie minęło, ale równocześnie zdawali sobie sprawę, że teraz już nic nie będzie takie proste.

- Ale czad. – Diagnosta z trudem wyszedł na zewnątrz. Widok był powalający. Strzępki namiotów, porozrzucane ubrania i walające się wszędzie resztki jedzenia robiły niesamowite wrażenie. - A podobno to ja mam zdolności destrukcyjne? - Był pod wrażeniem dzieła szalonego misia. Spojrzał przed siebie na dogasające szczątki plecaka administratorki. Musiał przyznać, że mimo wszystko bawił się całkiem nieźle. A wyjazd z całą pewnością może zaliczyć do udanych. Nawet bardzo udanych. Na samo wspomnienie gorącej Cuddy kąciki jego ust unosiły się znacząco do góry.
- Gdzie Wilson? – Po chwili do panów dołączyła również Lisa i Erika.
- Na randce – odpowiedziała ta druga.
- Mam nadzieję, że ten jeleń jest tego wart – House wywrócił oczami. Chris i jego dziewczyna uśmiechnęli się pod nosem i ruszyli przeszukiwać obozowe „zgliszcza.” - Porozmawiamy? – zwrócił się do kobiety uparcie wpatrującej się w zachodzące słońce.
- Kiedyś na pewno – wypowiedziała niemal szeptem. Bała się spojrzeć w jego stronę.


- Parzysz świetną kawę! – krzyknął onkolog w stronę krzątającej się w kuchni pani leśniczowej. Kobieta z szerokim uśmiechem wkroczyła do pokoju niosąc talerz z ciastem.
- Uważaj, bo się jeszcze w tobie zakocham – zażartował.
- Poczekaj, aż spróbujesz moich grillowanych warzyw! – Puściła oczko w jego stronę. Zaśmiali się oboje. Widać było, że się dogadują. Mieli wiele wspólnych tematów. Od gotowania począwszy, a na światopoglądzie skończywszy. Onkolog opowiedział jej całą historię związaną ze swoim przebiegłym planem połączenia dwójki przyjaciół.
- Mają szczęście, że mają cię za przyjaciela.
- Nie potrafię im pomóc… – Westchnął zrezygnowany.
- Może już im pomogłeś? – Poklepała gościa po ramieniu. Wyczuła, że mu zależy.
- Widzę, że jesteś też niezłym psychologiem.
- Kończyłam kurs wieczorowy – powiedziała z pełną powagą, jednak widząc minę towarzysza parsknęła śmiechem.
- A już liczyłem na jakieś korepetycje. - Pokiwał głową zawiedziony.
- Myślę, że nie są ci potrzebne. To jak? Zostajesz na obiedzie? Dziewczyny powinny niedługo wrócić.
- Wybacz, ale robi się późno. – Spojrzał w stronę okna. - Muszę wracać.
- Rozumiem… – Momentalnie posmutniała.
- Naprawdę miło się rozmawiało. – Wyciągnął w jej stronę rękę, którą od razu uścisnęła. – Mam pomysł. Może następnym razem ty wpadniesz do mnie? – dodał, podając jej wizytówkę. - Mogę cię zapewnić, że nie mam nad kominkiem żadnego jelenia.
- Bardzo śmieszne. Kto wie, może kiedyś wpadnę sprawdzić?
- Byłoby miło – nalegał. Potrafił oczarować kobietę. Wzięła wizytówkę i schowała ją w tylnej kieszeni spodni. Powolnym krokiem zbliżał się do drzwi.
- Cholera, znowu uciekł! – Spojrzała na stojącego na ganku Sama.
- Wiesz co? – James zwrócił się do podążającej za nim kobiety. – Ja też go lubię. – Pogłaskał wyraźnie zadowolone zwierzę i ruszył w drogę powrotną. – A więc do zobaczenia w New Jersey! – krzyknął. Naprawdę liczył, że to nie koniec jego znajomości z tajemniczą Zoe. Pomachała mu na pożegnanie i zniknęła gdzieś za domem. Jeleń, tajemnicza kobieta i zaczarowana chatka… Przemierzał las, zastanawiając się, co może go jeszcze spotkać.

- Jasna cholera! – Cztery pary oczu wpatrywały się w wędrownika, którego wyraz twarzy w ułamku sekundy zmienił się z rozanielonego w zdruzgotany. – Nie było mnie tylko trzy godziny – wypowiedział sam do siebie.
- Jak randka? – W pobliżu onkologa od razu zjawił się kuśtykający lekarz. – Czuję wyraźny zapach ciasta! – House bezczelnie pochwycił pakunek przyjaciela.
- To prezent od Zoe. – Nadal był w szoku, tępo wpatrywał się w diagnostę pochłaniającego ciasto.
- Witaj, James. – Pojawiła się również skruszona Cuddy.
- Chyba jednak nie chcę wiedzieć… – Rozglądał się wokół.
- To nie nasza wina! – Administratorka postanowiła się jednak wytłumaczyć.
- Wilson! Widziałeś te ślady? Niedźwiedź musi być ogromny.
- Jest – odezwał się House, ciągle zajadający się ciastem.
- Może… - Chris pomachał onkologowi bronią przed nosem.
- Nie. Koniec z polowaniami. Musimy sobie znaleźć inne hobby.
- Jest tego warta – House przemówił z pełnymi ustami. Dla takich pyszności mógłbym zrezygnować z vicodinu. Wilson i Cuddy spojrzeli na niego w osłupieniu. – No, w każdym razie mógłbym spróbować. – Strzepał okruszki z nagiego torsu.
- Nie jest ci zimno? – Onkolog postanowił zmienić temat.
- To jej wina! – Wskazał na brunetkę stojącą obok.
- Co tu się stało? - ponowił pytanie. I nie chodziło mu o historię z niedźwiedziem. Od razu wyczuł napięcie między tą dwójką. W tych sprawach jego radar był niezawodny. – Wasze milczenie jest zastanawiające. – Spoglądał raz na House’a, raz na Cuddy.
- Och, James daruj im intymne szczegóły – do rozmowy wtrącił się Chris.
- I tak nie mieliby o czym opowiadać, skoro im przerwaliśmy… – Erika wyglądała na prawie zakłopotaną. Za to Wilson, tak, mina Boba Budowniczego znów najlepiej tu pasowała. – To co? Wracamy? - Krępującą ciszę przerwał jak zwykle zupełnie niezakłopotany diagnosta. – Nawet jeśli policzyć jej tyłek... - Wskazał na pochylającą się w tym momencie Lisę - ...tylko za dwie osoby, to obawiam się, że twój namiot nie pomieści nas wszystkich. – Spojrzał na nadal uśmiechającego się od ucha do ucha przyjaciela.
- Tak. Myślę, że należy się spakować. Strach się bać, co mogłoby się nam jeszcze przydarzyć! – Chris dołączył do diagnosty.
- Ja nie muszę się pakować. – Cuddy założyła ręce na ramiona i spojrzała z wyrzutem na diagnostę.
- Ten plecak uratował nam życie! – James w końcu ocknął się z zamyślenia. – Daruj sobie – zaznaczył House, widząc, że przyjaciel próbuje coś powiedzieć.
- Zbiórka za pół godziny przy samochodzie – obwieściła Erika. Wszyscy zaczęli się krzątać. Robiło się coraz ciemniej i coraz chłodniej.
- Wilson! Patrz, czy to nie ten opos z twoimi bokserkami? – House wskazał na biegnące przez polanę w kierunku lasu zwierzę.
- Tak. To ten sam. – Westchnął nadal uśmiechnięty onkolog.
- Boże! House, czy ty masz na sobie mój stanik? – Cuddy omal się nie zakrzusiła.
- No co, robi się zimno. Sama mi to zasugerowałaś – wycedził i, jak gdyby nigdy nic, ruszył w stronę samochodu.
- To będzie długa droga do domu – James wyszeptał jej tuż za uchem.
- Boże, dlaczego? – Rozłożyła ręce w geście kapitulacji. – Gdzie, u diabła, jest ten cholerny niedźwiedź?! - Wkurzony administratorski ton roznosił się echem po leśnej głuszy. Po raz kolejny z dwojga złego wolała zmierzyć się z włochatym niedźwiedziem, niż z kustykającym "grizzly" i swoimi uczuciami względem niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 10:16, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:36, 19 Maj 2010    Temat postu:

lisek napisał:

- Wilson! Patrz, czy to nie ten opos z twoimi bokserkami? – House wskazał na biegnące przez polanę w kierunku lasu zwierzę.
- Tak. To ten sam. – Westchnął nadal uśmiechnięty onkolog.
- Boże! House, czy ty masz na sobie mój stanik? – Cuddy omal się nie zakrzusiła.
- No co, robi się zimno. Sama mi to zasugerowałaś – wycedził i, jak gdyby nigdy nic, ruszył w stronę samochodu.

Wilson ma dziwne szczęście do oposów

I w ogóle nie rozumiem Cuddy, ubrał się chłop bo zmarzł, znalazł coś ciepłego, a ona się czepia


lisek napisał:
- Boże, dlaczego? – Rozłożyła ręce w geście kapitulacji. – Gdzie, u diabła, jest ten cholerny niedźwiedź?! - Wkurzony administratorski ton roznosił się echem po leśnej głuszy.

Niedźwiedź z jeleniem podążają do Princeton, będą na nią czekać w biurze



Lisku, z niecierpliwością czekam na kolejną częsć

lisek napisał:
Ot taka powiem, to jeszcze raz, napisz coś


Powiem to jeszcze raz, lepiej nie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:58, 19 Maj 2010    Temat postu:

Lisku, każde moje słowo z poprzedniego komentarza było najprawdziwszą prawdą Ja po prostu skręcam się ze śmiechu przy każdym Twoim fiku. Wcześniej napisałam przy fiku Nietykalnej, że rzadko komentuję ale nałogowo czytam. Czasem jest tak, że jak w domu czytam Twoje fiki to śmieję się w głos aż mój 5-letni synek pyta: mamusiu z czego się tak śmiejesz W ogóle jestem w szoku jak dobrze tu na forum dziewczyny piszą, mam kilka swoich ulubionych autorek ale po cichutku powiem Ci, że ilekroć wejdę na forum, zawsze zaczynam od sprawdzenia czy jest coś nowego od Ciebie (to dlatego, że najbardziej lubię fiki komediowe).
Ta część jak zwykle sprawiła, że szeroki uśmiech nie schodzi mi z twarzy a powinnam się pilnować bo siedzę w pracy
Jeszcze raz powtórzę: piszesz GENIALNIE Nie muszę życzyć Ci wena, bo Twój wen chyba jest tak wypasiony że nie trzeba go w żaden sposób dokarmiać


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sherry76 dnia Śro 11:00, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:05, 19 Maj 2010    Temat postu:

chyba na prawdę czas odwiedzić okulistę... przedostatnia? nie zgadzam się! to jest za fajne, żeby się skończyło!
znów im się nie udało... a było już tak blisko!
teraz mam nadzieję, że w drodze powrotnej się uda
ta część jak poprzednie: świetnie napisana, śmieszna i w ogóle nic dodać, nic ująć
ale czemu nigdy im się nie udaje? jesteś zUa!
czekam na następną część!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:23, 19 Maj 2010    Temat postu:

Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Kocham takie prezenty, szczególnie, gdy jest w nich coś z Huddy.
<- musiałam to zrobić.

Jes, jes, jes! Druga szczęśliwa wiadomość w ciągu dnia i pocałunek Huddy!

lisek napisał:
- Zamknij się! – Pocałowała go najnamiętniej, jak tylko potrafiła. – House… - wymruczała. – Ko…
- Wybaczcie, że przeszkadzamy… – Drzwi namiotu się rozsunęły, a w środku pojawiły się dwie głowy.

Ależ!!! Zatłukę, zatłukę! Jak tak można!? W tym momencie?!
lisek napisał:
- Wilson! Patrz, czy to nie ten opos z twoimi bokserkami? – House wskazał na biegnące przez polanę w kierunku lasu zwierzę.
- Tak. To ten sam. – Westchnął nadal uśmiechnięty onkolog.

Hahaha! Jak nie jeleń to opos. Może Wilson miał być kimś innym, a nie człowiekiem?

Dobra! W w przedostatniej części ma być coś zÓego!
Bo jak nie... *szykuje tasaka*
Żartowałam. ;pp Ale przecież musi się skończyć Huddy!

Dobra nie będę już nic pisać, bo po finałowym odcinku nie potrafię nic sensownego napisać. Nogi mi się plączą, język mi się plącze, palce też.

Powiem, że kocham tą część jak każdą inną. A w ogóle kocham ten fik i twój talent lisku kosmaty z mięciutką sierścią niczym włosie grizzly....

Przepraszam, ale mówiłam, że to skutki ostatniego odcinka House'a.
Jeszcze raz pokłony. Tak, tak zasłużyłaś na nie!!
Czekam na ostatnią część.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Śro 14:46, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:53, 19 Maj 2010    Temat postu:

klepię, klepię!

mam cztery części do nadrobienia!

etc. Przybywam!

No więc Sarusia, mi także jest powiedzieć, a raczej napisać coś konstruktywnego i z sensem po przeżyciach ostatniego dnia...
Ale myślę, że nie my jedne jesteśmy takie, i że lisek wybaczy nam tym razem.

Wszystkie części, których nie komentowałam, a było tego może ze trzy, góra cztery były naprawdę przecudowne... Wszystkie. Bez wyjątku!
Najbardziej podobał mi się fragment z namiotem Wilsona. Patrząc na to z perspektywy "Help me" wydaje się być baaardzo, ale to baaardzo realistyczne. Bez wyjątku.

Następny komentarz będzie zdecydowanie bardziej rozwinięty, obiecuję i na koniec tego, co starałam się z siebie wycisnąć życzę dużo, dużo Wena na zakończenie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marguerite. dnia Śro 19:11, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:13, 19 Maj 2010    Temat postu:

Och, Lisku. Jak cudownie się to czyta! W kontekście wczorajszego odcinka - jeszcze cudowniej.
Mój dzisiejszy komentarz nie będzie specjalnie konstruktywny. Jeszcze długo moje wypowiedzi nie będą wiele warte, bo jedyne o czym potrafię myśleć to "Help me".

*poszła pooglądać końcówkę jeszcze raz*

*6 minut później*

Wiedz jednak, że podoba mi się nawet bardziej niż wcześniej.
Przeurocza część, nadal świetny humor i Huddy! Moje najukochańsze na świecie Huddy.

Kocham tego fika. Pisz, kochana! I nie zgadzam się, żeby ostatnia część miała być ostatnią!

Ściskam Huddzinowo! Najbardziej Huddzinowo ever!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:29, 19 Maj 2010    Temat postu:

Przypomniał mi się pewien kawał. Spotykają się dwie grupy kłusowników. Amerykanie wskazują na niedźwiedzia upolowanego przez Rosjan i pytają:
- Grizzly?
A Rosjanie na to:
- Nie, strilali.


Wiem, że mam dziwne poczucie humoru.

Fajna cześć, choć trochę mniej śmieszna, ale przynajmniej długa i bogata w różne, ekhem, zdarzenia i zderzenia.

Czekam na mile zaskakującą końcówkę, choć i tak po finale mam cudowny humor.

Wena ubranego w stanik Cuddy!

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:44, 19 Maj 2010    Temat postu:

Ojoooj, a miałam cichą nadzieję, że może będę pierwsza, ale widzę, że się już rzucili do komentowania (xD), toteż klepię i edytuję później, kiedy przestanę być wściekła i zdegustowana dzisiejszym dniem.

W każdym razie chciałam tylko dodać, że jakby ktoś zauważył błędy, to proszę mi wytknąć, cobym raz na zawsze zapamiętała, jak ma być, bo jestem, można powiedzieć, betą początkującą. *wyciąga tabliczkę z napisem Uczę się*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:28, 19 Maj 2010    Temat postu:

Genialne, jak zawsze zresztą

Huddy urocze, a House w staniku... nie, nie mogę sobie tego wyobrazić... chociaż nie, widzę to

Żal mi tego niedźwiedzia Skoro przyszedł to znaczy, że musiał czuć się samotny, a oni tak go wyganiają. Ludzie są okrutni

Ogólnie fajnie i zabawnie. Szkoda, że to już końcówka
Pozdrawiam serdecznie
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:28, 19 Maj 2010    Temat postu:

Ale super część
Ale już koniec niedługo
Czekam z niecierpliwością...
House w staniku Cuddy wymiata
I ostatnie zdanie wypowiedziane przez Cuddy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medea
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:17, 22 Maj 2010    Temat postu:

Przedostatnia?! Buuu. Wszystko się kończy - najpierw 6 seria, teraz Polowanie... Choć nie powiem - zakończenia na najwyższym poziomie.
Cytat:

- Życie jest do dupy – palnął, gdy tylko wyszedł z pierwszego szoku. – Jak w końcu decydujesz się na seks ze mną, mamy na to… - Wychylił się namiotu, podążając wzrokiem za nieproszonym gościem. - …jakieś dwie minuty.

Hehe, House się przestraszył, że tak szybko się zgodziła. To znaczy tak naprawdę nie zgodziła, no ale.

Cytat:
- Zamknij się! – Pocałowała go najnamiętniej, jak tylko potrafiła.

Właśnie - Cuddy to rzeczowa kobieta.
W ogóle dobre to było - zaczyna robić się gorąco, po czym... W chyba najmniej odpowiednim momencie muszą pokłócić się o niedźwiedzia. No i potem przyszywany misiu też psuje im całą zabawę, lub raczej "ostatnie pożegnanie".
Cytat:

- Boże! House, czy ty masz na sobie mój stanik?

Razem z plecakiem spłonęły wszystkie rzeczy Cuddy, ale House'owi oczywiście udało się jakoś przemycić najpotrzebniejszą część garderoby. xD

Jestem strasznie ciekawa zakończenia.

A co do Zoe... Może tak jakiś pikantny szczególiczek? xD Bo w końcu "Baba Jaga" sugeruje, że pod tą piernikową chatką skrywa się coś tajemniczego, może nawet niebezpiecznego?.. Chociaż to już raczej do rozpatrywania na jeszcze dłuższego ficka. ;P W każdym bądź razie nie wątpię, że Zoe jeszcze odwiedzi Wilsona. (A może zabierze się wraz z nimi??... xD)

PS. House_addict - bardzo fajny kawał i mam nadzieję, że to nie znaczy, że jestem dziwna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 20:13, 22 Maj 2010    Temat postu:

Yeah! Poczekałaś na mnie z ostatnią częścią
Jak miło

No ok... To ja już nie mam za wiele do powiedzenia Ja nie wiem czemu Ty ich tak męczysz, cooo? Biedni są tacy A zwłaszcza ten House xD Tyle się starał i co? Gówno za przeproszeniem^^
Ale akcja z oposem Czasem mnie potrafisz powalić na łopatki

Weny
CZekam na ostatnią cześć Moze pod nią bedę potrafiła wykazać sie wiekszą wypowiedzią


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:43, 22 Maj 2010    Temat postu:

*rozgląda się za kolejną częścią*
*nawołuje Liska*
*przekupia Liskowego wena*
*skanduje*

CHCE-MY DA-LEJ! CHCE-MY DA-LEJ!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 18:26, 23 Maj 2010    Temat postu:

*dołącza do Sarusi i zdziera gardło na wrzaskach: CHCEMY DALEJ!!*

Bo Cię kochamy to chcemy dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:52, 23 Maj 2010    Temat postu:

ciekawa część szczególnie końcówka. wybacz, że nie skomentuję dłużej, ale jestem zmęczona

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:55, 23 Maj 2010    Temat postu:

Jej, nie macie pojęcia, jakie to miłe uczucie widzieć, że czekacie
Dziękuję za każdy jeden koment

Przed Wami ostatnia część. Baaardzo długa Wybaczcie, ale samo tak wyszło


Dla mojej Shadow choć pewnie i tak tego nie przeczyta.
Dla Oli, która mi gdzieś zniknęła
Dla Agusss, bo mimo, że jest Hilsonką z krwi i kości, nadal mnie czyta
I dla Sarusi, za jej miłość do Huddy i uwielbienie dla LE, no i za to, że musiała czekać


Specjalne podziękowania dla A_Cappelli To ona zbetowała tego tasiemca, bez niej pewnie nie dało, by się tego czytać


A zatem...



X – ostatnia

Słońce powoli chowało się za horyzontem. Leśne krajobrazy przemykały za szybą, przywołując wspomnienia niedawnych wydarzeń. Wszyscy milczeli. Jedni byli zwyczajnie zmęczeni, a inni zbyt zajęci obdarzeniem się morderczymi spojrzeniami, by wyczuć atmosferę krępującej ciszy. Zza otwartej szyby kierowcy do środka przenikały dźwięki natury. Głosy koników polnych mieszały się z radosnym świergotem skrzydlatych mieszkańców lasu.
- Jasna cholera!!! – Na dźwięk, jakby nie było, głośnego przekleństwa onkologa wszyscy podskoczyli jak jeden mąż. W wyniku gwałtownego ruchu laska diagnosty wbiła się w stopę Cuddy, a paznokcie Eriki w udo House'a.
- Jeśli przesuniesz rękę nieco wyżej, twój chłoptaś może poczuć się nieco zazdrosny - syknął w stronę blondynki siedzącej obok. Momentalnie zabrała rękę.
- Jeśli nie zabierzesz tej laski z mojej nogi, przysięgam, że już żaden facet nie będzie musiał być zazdrosny o jakąkolwiek kobietę znajdującą się w twoim towarzystwie – syknęła administratorka. Tym razem bez dyskusji wykonał polecenie.
- Co się stało? Dlaczego się zatrzymałeś? – spytał siedzący na miejscu pasażera Chris.
- Pewnie nasz mistrz kierownicy przejechał jakieś puchate, słodkie zwierzę, wykrwawiające się teraz pod kołami – skwitował poirytowany House. Erika głośno przełknęła ślinę i wysunęła głowę na przód samochodu, spoglądając na swojego chłopaka. Wilson po wzięciu kilku głębszych oddechów i obdarzeniu każdego z osobna wzrokiem mówiącym „może dacie dojść mi do słowa?” przybrał poważną minę i ogłosił:
- Paliwo się nam skończyło.
- To nawet logiczne – westchnęła zrezygnowana brunetka.
- Wysiadaj – polecił diagnosta, szturchając ją w biodro. Cuddy ani drgnęła. – Mogę przejść po tobie, ale zapewniam, że będzie to przyjemne tylko dla mnie. – Uśmiechnął się łobuzersko.
- Co chcesz zrobić? – zapytał Wilson.
- Nasikać do baku. - Wywrócił oczami.
- To nie moja wina. Coś musiało przegryźć zbiornik z paliwem.
- Jasne. Złośliwe wiewiórki z piłą mechaniczną – zakpił.
Wszyscy wysiedli z samochodu. Każdy na swój sposób starał się znaleźć jakieś rozwiązanie tej dość nieciekawej sytuacji. No, może prawie każdy. House dokuśtykał do pierwszego lepszego pnia i, rozsiadłszy się na nim wygodnie, włączył swojego game boy’a. W tym samym czasie Wilson i Cuddy zgodnie stwierdzili, że nie mają zasięgu w telefonie, Erika z wielką ulgą poinformowała, że pod kołami nikt nie zginął, a Chris potwierdził wyciek paliwa.
- Spokojnie. Na pewno ktoś będzie tędy wracał. Zatrzymamy jakiś samochód i odholują nas do Princeton. – Wilson przemówił niemal ze stoickim spokojem.
- Widzę, że już ci lepiej – zauważył przyjaciel.
- O, jedzie! – Chris wyskoczył na jezdnię, próbując zatrzymać jakiegoś wana. Diagnosta parsknął śmiechem, gdy samochód nawet nie zwolnił.
- Co cię tak śmieszy?
- Jak chcecie zatrzymać stopa, wystawcie na widok wielki tyłek Cuddy, albo raczej jej krzyczący „zabierz mnie ze sobą” dekolt.
- Dupek – syknęła, jednak wszyscy przyglądali się jej z niemą prośbą w oczach. – Nie ma mowy.
- Niech on się w końcu do czegoś przyda! – Wskazała na rozbawionego diagnostę. – Każdego poruszy sumienie na widok ku
kuśtykającego przez las kaleki.
W czasie gdy House i Cuddy toczyli kolejną walkę, Wilson dostrzegł nadjeżdżający samochód. Z pełną gracją podniósł kciuk do góry i niczym rasowy autostopowicz pomachał ręką przed zbliżającą się z dużą prędkością terenówką. Jego szeroki uśmiech jeszcze nigdy nie był tak powalający. Niestety, samochód tylko zwolnił i pojechał dalej.
- Brawo! Obawiam się, że jeśli nie trafisz na jakiegoś geja w czerwonym Ferrari, to nic nie wskórasz. – Diagnosta oderwał się na chwilę od kłótni z Cuddy, by jak zwykle dodać przyjacielowi otuchy. Jego dziwienie było ogromne, gdy samochód zaczął cofać w ich kierunku.
- Pięknie, teraz to dopiero będzie miał wybujałe ego! – House wywrócił oczami.
- I kto to mówi? Gdyby twoje się zmaterializowało, z całą pewnością przysłoniłoby kulę ziemską - rzuciła administratorka.
- Nice. - Spojrzał na nią z podziwem. Wiedział, że ma w niej godnego przeciwnika w słownych utarczkach. Cieszył się, że incydent w namiocie tego nie zmienił. - A potem i tak zniknęłoby pod twoim wielkim tyłkiem przysłaniającym wszechświat – zripostował, bezczelnie taksując omawianą część ciała wkurzonej szefowej, przecież nie mógł pozostać jej dłużny.


- To ty?! – James nie mógł uwierzyć.
- Kto by pomyślał? – Z samochodu wyłonił się nie kto inny, tylko urocza Zoe we własnej osobie. – Macie jakiś problem? – zapytała, lustrując zebrane grono.
- Skończyło się nam paliwo – wtrąciła się milcząca do tej pory Erika.
- Jakim cudem się tu znalazłaś?
- Zawsze wieczorem robię taki objazdowy patrol.
- Ratujesz nam życie.
- Bez przesady, ale bardzo mi miło, że tak ucieszył cię mój widok. - Spojrzała w brązowe oczy onkologa. - Ja też się cieszę...
- Słabo mi – zajęczał diagnosta, wyraźnie znudzony całą tą przesłodzoną paplaniną.
- Wsiadajcie. – Zoe z łatwością odczytała jego aluzję i zapraszającym gestem wskazał na swój samochód. - W leśniczówce mam kilka kanistrów z benzyną. Jutro tu wrócimy…
- Jutro? – Cuddy nie wyglądała na zadowoloną.
- Jest już prawie ciemno. Bezpieczniej zostawić samochód na poboczu i wrócić jutro – wyjaśniła tonem znawcy. W sumie wszyscy, z wyjątkiem Cuddy, byli zadowoleni. - Wybacz, że pytam, ale czy wy, miastowi, jesteście, aż tak liberalni? – Patrzyła skonsternowana na diagnostę obnoszącego się ze swoim stanikiem.
- No jasne. Chcesz zobaczyć moje stringi? – Sięgnął do paska od spodni. Lisa spojrzała na niego z autentycznym przerażeniem. W końcu tę część garderoby również sobie pożyczył.
- Jedźmy już. – Wilson postanowił zainterweniować, nim sytuacja wymknie się spod kontroli.
- Dlaczego ty jedziesz z przodu? – House nie krył oburzenia. Był przygniatany na tylnym siedzeniu. Z jednej strony przez Cuddy, z drugiej przez Chrisa trzymającego na kolanach swoją dziewczynę. – Może…? – zwrócił się administratorki.
- Chyba śnisz – syknęła, odwracając wzrok.


- Co to ma być?! Domek na prerii? – House fachowym okiem omiótł swoje nowe lokum.
- Zapraszam. – Kobieta zignorowała jego uwagę, prowadząc resztę gości na ganek.
- Witaj, Sam! – Onkolog zwrócił się do stojącego u wejścia zagrody jelenia. Mężczyzna z laską w ręce rozejrzał się wokoło. W głębi duszy musiał przyznać, że miejsce jednak miało to coś.
- Łał… Zmieniłem zdanie. Chyba mógłbym tu zamieszkać na stałę. – Właśnie przekroczył próg tajemniczej chatki. W środku kilka całkiem ładnych kobiet krzątało się wokół stołu, a zapach domowego jedzenia bezlitośnie torturował żołądek.
- To Nancy, Clair, Sally i Megan. – Gospodyni przedstawiła pozostałe panie.
- Rozumiem, że wieczorem zamieniacie leśniczówkę na nocny klub. Pewnie "szalony jeleń" czy coś w tym stylu? – dodał, rzucając plecak w kąt i kuśtykając w stronę stołu.
- House! – Onkolog posłał mu karcące spojrzenie.
- Spokojnie. Chyba zaczynam łapać to jego specyficzne poczucie humoru. – Zoe puściła oczko w stronę zakłopotanego Wilsona.
- To wolontariuszki. Pomagają mi od czasu do czasu – wyjaśniła. – Przykro mi, doktorze House. – Wzruszyła ramionami. – Ale wydaje mi się, że pana i tak interesuje tylko jedna z obecnych tu pań. Wilson chrząknął wymownie.
- To gdzie będziemy spać? – do rozmowy wtrąciła się Erika. – Padam z nóg. A jutro musimy wcześnie wstać.
- Oczywiście. Wybaczcie. Niestety, mam wolne tylko dwa pokoje. Jeden na górze i jeden na dole.
- Super. To my bierzemy ten na dole! – Erika klasnęła w dłonie, pociągając za sobą potulnego Chrisa.
- Hej! Nie zamierzam pokonywać tych schodów! – oburzył się diagnosta.
- Nie będę spać z nim w jednym pokoju! – Cuddy również była w bojowym nastroju.
- Jest jeszcze jeden problem – wyszeptała Zoe. – Jest tylko jedno łóżko.
- Uwielbiam trójkąciki! – House nagle zaczął pokonywać pierwsze schodki.
- Przykro mi… – Gospodyni rozłożyła ręce w geście bezradności.
- Nie przejmuj się. I tak sporo ci zawdzięczamy. – Onkolog skinął głową i również ruszył do pokoju. Cuddy wzięła głęboki oddech i, nie mając innego wyjścia, podążyła śladem poprzedników.


- Jest dwuosobowe. – House jako pierwszy rozwalił się na wygodnym meblu.
- Nie ma problemu. Mogę spać na podłodze – zaoferował się przyjaciel.
- Nie ma mowy. Ja śpię na podłodze – zaprotestowała Cuddy.
- Myślałem, że wy… - Wilson przyglądał się im uważnie.
- Prawie – wyjaśnił House, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Jak dzieci. – Westchnął.
- Jeden fałszywy ruch i po tobie – syknęła, sadowiąc się jak najbliżej przeciwległego brzegu łóżka.
- W namiocie moja bliskość ci nie przeszkadzała.
- Myślałam, że tam zginiemy!
- A ja myślałem, że na mnie lecisz.
- Ty na mnie lecisz.
- Chciałabyś.


Piętnaście minut później…

- I dlatego ukradłeś mi stanik?
- A kto zostawił mnie na deszczu?
- Nic to nie mówi.
- Co chciałaś powiedzieć? Tam, w namiocie? – House postanowił wyciągnąć najostrzejsze działa.
- Jesteś dupkiem.
Nim diagnosta zdołał wypowiedzieć kolejne zdanie, oboje usłyszeli trzask zamykanych drzwi.
- Widzisz, co narobiłeś!
- Ja?! To ty gadasz jak najęta.
- Idź po niego.
- Nie ma mowy. Pewnie poleciał do tej swojej Baby Jagi.
- Jesteś niemożliwy.
- Co chciałaś wtedy powiedzieć? – Odwrócił się i przylgnął do niej całym ciałem. Doskonale wyczuwał jej zdenerwowanie i podniecenie. Oboje uwielbiali te ich kłótnie, gierki i przegadywania. Tym razem jednak miarka się przebrała. - Spójrz na mnie – polecił. – No spójrz ma mnie, do cholery! – Cuddy bardzo powoli odwróciła się w jego stronę. Ich twarze niemal się stykały. Czuli własne przyspieszone oddechy. Spojrzenia przenikały się, nawzajem odczytując niewypowiedziane słowa. Cuddy zrozumiała, że przegrała. Zrozumiała to już tam, w namiocie, konając z miłości w jego ramionach. Pełna obaw i strachu o własną przyszłość wypowiedziała najtrudniejsze słowa w swoim życiu:
- Kocham cię. – Jej oczy delikatnie się zeszkliły, a usta rozchyliły. Nie musiała długo czekać na jego reakcję.
- Wiedziałem - dodał, gdy ich usta oderwały się od siebie na krótką chwilę.
- Daruj sobie - wymruczała mu do ucha.
- Dopiero zaczynam – wyjaśnił, całując jej szyję.


- Ale mnie wystraszyłaś! – James zwrócił się do krzątającej się po kuchni kobiety.
- Co tu robisz? – zapytali jednocześnie.
- Jakoś nie mogłam zasnąć. A ty?
- Ja też. House i Cuddy… To się chyba nigdy nie uda. – Rozsiadł się przy stole, chowając twarz w dłoniach.
- Już w nich nie wierzysz? – zapytała zaskoczona.
- Oni ciągle się kłócą. Dziś coś się między nimi stało, coś poważnego, jestem pewien. A mimo to nadal uciekają. – Pokiwał głową zrezygnowany.
- Myślę, że oni już zrozumieli własne uczucia. Widziałam, jak na siebie spoglądali. Wydaje mi się, że nie wszystko stracone i mogą cię jeszcze zaskoczyć.
- Myślisz? – Jego humor od razu się poprawił.
- Jestem tego niemal pewna. – W tej chwili z pierwszego piętra dało się słyszeć dziwne odgłosy.
- Czy nasz pokój jest dokładnie nad nami? – wskazał na sufit. Zoe skinęła głową.
- Czy to...? – zapytał z niedowierzaniem.
- Mówiłam! – Wilson skrzywił się nieznacznie. – Mam pomysł. – Jej oczy rozbłysły. - Dopiero teraz cały las zaczyna naprawdę żyć. – Wyciągnęła do niego rękę, którą szybko pochwycił.
- Jak tu pięknie! – Spacer w blasku księżyca był tym, czego potrzebował. Dopiero teraz dało się wyczuć klimat tego miejsca. Jego moc i tajemniczość. Świerszcze dające koncert życia, sowy próbujące wydobywać z siebie groźne dzięki, ciche pomruki nocnych mieszkańców lasu i szum wiatru kołyszącego lekko wielkimi drzewami.
- Myślisz, że ludzie tak różni i tak podobni zarazem mają jakąkolwiek szansę na wspólna przyszłość?
- Mówisz o Cuddy i Housie?
- Między innymi – odpowiedział tajemniczo.
- Myślę, że ludzie żyjący z pasją, którzy czują i którzy potrafią zawalczyć o swoje marzenia, mogą zbudować naprawdę wiele. Są w stanie stworzyć swój własny świat, w którym mogą być szczęśliwi.
- Naprawdę w to wierzysz? – Odpowiedziało mu skinienie głowy.


- Oddawaj! To moja kanapka.
- Pyszna. – Ostentacyjnie pochłonął kolejny kęs.
- Mówiłeś, że nie jesteś głodny.
- To było zanim mnie tak "wymęczyłaś". – Lubieżnym wzrokiem spojrzał na szefową krzątającą się w kuchni. Cuddy spłonęła rumieńcem.
- Przez ciebie pójdę spać głodna. – Za wszelką cenę starała się ukryć swoje zakłopotanie.
- To ci chyba nie grozi.
- Mam rozumieć, że teraz to ty zrobisz mi kanapkę?
- Miałem na myśli to, że raczej nie będziemy spać. – Podszedł do pochylającej się przy lodówce Cuddy i przyciągnął ją mocno do siebie.
- Daj spokój. – Próbowała się wyrwać. – Nadal nie wiemy, gdzie jest Wilson.
- Nie przeszkadzamy! – W pomieszczeniu nagle zjawił się zaginiony osobnik wraz z właścicielką owej chatki.
- Mówiłem. – Diagnosta spojrzał na Cuddy, która odruchowo się od niego odsunęła.
- Znów się kłóciliście? – Spojrzał na nich z wyrzutem.
- Pytanie, co ty robiłeś? Nie było cię prawie dwie godziny. – House odbił piłeczkę.
- Podziwiałem piękne widoki. – Wskazał na księżyc odbijający się w oknie.
- W sumie ja też – wyjaśnił, kątem oka spoglądając na brunetkę stojącą obok.
- Dokąd idziesz? – odezwała się Lisa, widząc jak James podąża za Zoe.
- Cuddy… – Towarzysz posłał jej karcące spojrzenie. – Widocznie nie tylko ty lubisz seks… – Kobieta omal nie zemdlała. Wilson chrząknął kilka razy, a Zoe jak zwykle wszystko przyjęła ze stoickim spokojem.
- W pokoju mam bardzo wygodną kanapę, a co seksu, to raczej wam przyda się wolny pokój. – Po tych słowach ona i rozbawiony onkolog zniknęli w korytarzu, zostawiając zszokowaną dwójkę sam na sam.
- Mam dziwne przeczucie, że Wilson jednak coś dziś upoluje. – House spojrzał na skonsternowaną Cuddy.
- Skąd oni wiedzą? – Nie mogła uwierzyć.
- Nie zaprzeczyłaś, jak wspomniałem o seksie.
- Ciągle o nim gadasz.
- Więc może zdradził nas opos-szpieg ukryty pod łóżkiem, albo wiewiórki zwiadowcy, albo…
- Bardzo śmieszne.
- Ewentualnie skrzypiące łóżko, twoje okrzyki „House, nie przestawaj!” lub źle zapięte guziki bluzki… – Bezczelnie lustrował biust szefowej. – Auć! – Uderzyła do w ramię. – Za co? – wyjąkał.
- Za całokształt!
- Czyli wracamy do pokoju? – Zupełnie niechcący jego dłoń spoczęła na tyłku pani dziekan. Lisa posłała mu mordercze spojrzenie. - No co? I tak wiedzą, że się bzykaliśmy.
- Nie mają pewności – zaznaczyła, podążając przodem. – Poza tym nigdy się nie przyznam – dodała, posyłając mu wyzywające spojrzenie.
- Nie przeszkadza mi to – odpowiedział tym samym.
- Tak? – zapytała zbita z tropu.
- Cały czas podkręcam plotki o naszym płomiennym romansie, a i tak nikt mi nie wierzy. Nic się nie zmieni. No, może tylko jedna rzecz – dodał, zatrzaskując drzwi wspólnego pokoju.
- Co takiego? – zapytała zaniepokojona.
- To, że teraz będą w stu procentach prawdziwe – wyjaśnił, składając na jej ustach bardzo namiętny pocałunek.

THE END


Epilog

Następnego ranka tylko Chris i Erika wyglądali na wyspanych. Wilson w końcu uruchomił swój wóz i razem z resztą ekipy wrócili do Princeton. Tydzień później murami szpitala wstrząsnęła plotka o rychłym ślubie przystojnego Jamesa Wilsona. Rozpacz pielęgniarek sięgnęła zenitu, gdy ową wiadomość potwierdził jego najlepszy przyjaciel, naczelny diagnosta szpitala. W odwecie onkolog zaczął rozsiewać plotki potwierdzające płomienny romans diagnosty z dyrektorką. Niestety, nikt z personelu nie dał wiary tym słowom. Krzyki wspomnianej dwójki nadal urozmaicały pracownikom nudne dyżury, a ciągłe gierki i podchody tylko utwierdzały ich w przekonaniu, że między nimi nic się nie zmieniło. Do czasu…
A raczej do dnia, w którym woźny Ted przyłapał panią dziekan i niepokornego diagnostę na stole w sali konferencyjnej. I bynajmniej nie na omawianiu kolejnego przypadku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:01, 23 Maj 2010    Temat postu:

Łałałałałała! *kwiczy ze szczęścia*

Megacudownieprzezajebiściewkosmos boskie zakończenie!
Wszystko, absolutnie wszystko ukwikogenniło mnie w tej części i już sama nie wiem co piszę.

Absolutnie fantastyczny fik i zakończenie.
Cytat:
Następnego ranka tylko Chris i Erika wyglądali na wyspanych. Wilson w końcu uruchomił

... swój sprzęt.
Serio by tu pasowało, tak mi się od razu skojarzyło, że Wilson się naoliwił i w ogóle.

Wena na kolejne fikuśne fiki!

H_a


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez House_addict dnia Nie 20:18, 23 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:19, 23 Maj 2010    Temat postu:

lisek napisał:


Przed Wami ostatnia część. Baaardzo długa Wybaczcie, ale samo tak wyszło
.

Jakoś się nie zmęczyłam
A i tak najbardziej ubawił mnie epilog
Gratuluję za całokształt


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:47, 23 Maj 2010    Temat postu:

Łaaaaaaaa! Nowa część, nowa część! *wiwatuje*
O cholera. Ostatnia. *idzie chwilę popłakać*

Zacznę od tego, że wszyscy, którzy czterokrotnie robili mi nadzieję na CD (pisząc komentarz, który na mojej poczcie wyświetlał się jako powiadomienie o odpowiedzi) wiszą mi piwo na przeprosiny

Dobra. Teraz do sedna.
Lisku! Zaczęłaś i skończyłaś w wielkim stylu. Co więcej - tak samo utrzymałaś i w trakcie. Wielki pokłon dla Ciebie!

Całe opowiadanie jest przezabawne, do tego ciepłe, Huddzinkowe i bardzo ładnie osadzone w kanonie. Będzie mi brakowało wyczekiwania na kolejną część!

Zakończenie jest genialne. Zwłaszcza ostatnie zdanie epilogu. *uśmiecha się znacząco*

Moje ulubione z tej części:

Cytat:
Mogę przejść po tobie, ale zapewniam, że będzie to przyjemne tylko dla mnie.

Zapewniam, że nie W każdym razie gdyby przeszedł po mnie, to bym się nie obraziła.
Ekhm. Milczę.

Cytat:
Erika z wielką ulgą poinformowała, że pod kołami nikt nie zginął

Mwhahaha Uwielbiam ją.

Cytat:
- Słabo mi – zajęczał diagnosta

O tak, mi też Nie lubię Zoe.

Cytat:
Ale wydaje mi się, że pana i tak interesuje tylko jedna z obecnych tu pań

Zmieniłam zdanie, kocham Zoe!

Cytat:
- Wybacz, że pytam, ale czy wy, miastowi, jesteście, aż tak liberalni? – Patrzyła skonsternowana na diagnostę obnoszącego się ze swoim stanikiem.
- No jasne. Chcesz zobaczyć moje stringi? – Sięgnął do paska od spodni. Lisa spojrzała na niego z autentycznym przerażeniem. W końcu tę część garderoby również sobie pożyczył.

Aahahahahahahaha
*ryczy ze śmiechu*

Cytat:
Odwrócił się i przylgnął do niej całym ciałem.

Awww! Prawdopodobnie jestem dziwna, ale o wiele bardziej chciałabym zobaczyć coś takiego w 7 sezonie niż, dajmy na to, kolejnego HuKa. To znaczy, gdybym miałą wybierać, bo tak to logiczne, że chcę i to, i to


Ogromnie dziękuję za dedykację. Czuję się zaszczycona, że takie cudo było poniekąd dla mnie.
Niech Cię Wen nigdy nie opuści! Ściskam mocno


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:11, 23 Maj 2010    Temat postu:

Oto jak wyglądam:

Bardzo udane zakończenie. Rozbawiło mnie to, że House nadal siedział w tym staniku On i te jego pomysły...

Sceny w leśniczówce między House'm a Cuddy przecudowne

Epilog genialny. Nie wiem dlaczego House'owi wierzą, a Wilsonowi nie Biedaczek.

Baaardzo mi się podobało

Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:31, 23 Maj 2010    Temat postu:

dlaczego to już koniec? *płacze*
ale w końcu im się udało!!!
bardzo, bardzo, bardzo mi się podobało!
cały fick był świetny, cudowny, genialny, fantastyczny, rewelacyjny, piękny, wspaniały, pomysłowy, doskonały, znakomity, wyśmienity, olśniewający... mogłabym tak jeszcze dłuuugo, a i tak nie wyraziłabym jego niezwykłości!
twój hałsowy House i cuddaśna Cuddy, Erika, Zoe, jelenie i w ogóle wszyscy doskonale oddani i w ogóle świetni!
ale będzie kolejny fick, prawda? czy świetny, to nie pytam, bo akurat tu pewność mam
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin