|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:26, 10 Sie 2013 Temat postu: Podwójna tajemnica [Z] |
|
|
Na początek kilka słów wstępu Fik z tajemnicą, a nawet dwiema ale nie potrwają one zbyt długo Przynajmniej dla czytelników, bo bohaterowie tego opowiadania będę żyli trochę w błogiej nieświadomości Co więcej... Nie wiem ile części będzie miało to opowiadanie, ale to chyba mało istotne Więcej nie mogę wam nic zdradzić Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić wszystkich do lektury i mieć nadzieję, że będzie się podobało
Rozdział 1 - Nieznajoma.
- House…
- Są już wyniki? – Siedzący za biurkiem, przy zapalonej lampce i z kartą pacjenta rozłożoną przed sobą, lekarz nie pozwolił dokończyć wypowiedzi Taub’owi. Było już późno, więc miał nadzieję, że postawił trafną diagnozę i zaraz po jej potwierdzeniu przez współpracowników, będzie mógł pójść wreszcie do domu.
- Nie. Ale szuka cię jakaś kobieta. – Wyjaśnił młodszy z lekarzy.
- Kobieta? Przedstawiła się? Mówiła czego chce? – House był wyraźnie zaskoczony. Mimo towarzyszącemu mu zmęczenia, zaczął się intensywnie zastanawiać, kim jest owa kobieta, która go szuka.
- Nie.
- Jesteś niesamowicie pomocny… Może chociaż powiesz, jak wyglądała?
- Wyglądała… - Zaczął się zastanawiać. – Jak ty. Taka twoja kobieca wersja. – Odpowiedział po chwili namysłu.
- Jak moja kobieca wersja? – Powtórzył za nim diagnosta. – Podejrzewałem, że od dawna lecisz na mój tyłek i cycki ale nie sądziłem, że to może być prawda.
- Wysoka, lekko kręcone, brązowe włosy, zgrabna…
- Wykapany ja. – Taub zignorował uwagę szefa.
- Skurzana, motocyklowa kurtka, postrzępione jeansy, rockowy T-shirt i dziwne, oryginalne buty. House, wszystko w porządku? – Chirurg patrzył zaniepokojony na diagnostę, który siedział teraz z uchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami. Nie doczekawszy się jednak odpowiedzi kontynuował dalej. – Jest też bardzo opalona ale naturalnie, co jest dziwne, bo mamy…
- Tylko nie ona. – Usłyszał słaby głos House’a.
- Na pewno wszystko jest w porządku?
- Idź do pacjenta. – Odesłał go, patrząc w bliżej nieokreślony punkt.
- Jak chcesz. – Wzruszył ramionami i wyszedł.
House chciał ruszyć za nim, ale nie zdążył nawet podnieś się z krzesła. Do jego gabinetu wtargnęła kobieta, o której wspominał mu Taub i o której zapewne widział już znajdujący się na terenie szpitala personel.
- Co ty tutaj robisz? – Diagnosta przeszedł od razu do ataku.
- Tak mnie witasz? A przytulenie, buziak? Gdzie się podziały twoje maniery? – Ona również zasypała go pytaniami. Widać było, że wie jak sobie z nim radzić.
- Zostały w innych spodniach. – Odciął się. – Rzeczywiście masz dziwne buty. – House z powrotem rozsiadł się wygodnie za swoim biurkiem.
- Sam chodzisz w butach firmy „Nike.” – Zajęła miejsce po przeciwnej stronie biurka.
- Ale moje nie są na szpilce.
- Zazdrościsz?
- Co ty tutaj robisz? – Powtórzył swoje wcześniejsze pytanie, na które tak bardzo chciał znać odpowiedź.
- Też za tobą tęskniłam. – Założyła nogę na nogę i sięgnęła po znajdującą się na biurku House’a piłeczkę.
- Pytam poważnie.
- Potrzebuję pracy. – Powoli obracała pożyczony przedmiot w dłoniach.
- Ale ja nie potrzebuję neurochirurga. Co się stało z twoją pracą w Miami?
- Za dużo imprez. – Odpowiedziała krótko i zmieniła temat. – Kiedy my się ostatni raz widzieliśmy? Chyba na weselu, prawda?
- Nie dam ci pracy. Nie mogę i nie chcę. – Zignorował jej pytanie.
- Pójdę do twojego szefa. – Oznajmiła odkładając na miejsce piłeczkę.
- Już rozumiem, skąd ten strój. – Przewrócił oczami. – Muszę cię jednak rozczarować. Dyrektorem tego szpitala jest kobieta.
- Sypiasz z nią? Zresztą, nie ważne. Skoro zatrudniła takiego wariata jak ty, to i mnie zatrudni.
- Naprawdę nie pamiętasz, dla kogo pracuję? Nie wiesz kim jest twoja ewentualna, przyszła szefowa? Za długo leżałaś na plaży w Miami. Mózg ci się spalił.
- Dobrze, że z twoim jest wszystko ok… - Odpowiedziała i sięgnęła po telefon.
- Szukasz tego w Internecie? Mogłaś zapytać. – Po raz kolejny diagnosta przewrócił oczami.
- Wszyscy kłamią. – Wzruszyła ramionami. – Muszę też napisać sms’a.
- Wszyscy, nie liczą Internetu?
- Mniej więcej tak to u mnie działa. Już wiem. Lisa Cuddy. Jeżeli to ta kobieta z twoich studiów, to już wiem dlaczego cię zatrudniła.
- Zazdrosna?
- I komu tu słońce przygrzało? Chociaż patrząc na ciebie, to raczej mówimy tu o lampce biurowej, a nie słońcu.
- Naprawdę chcesz tą pracę?
- Tak, potrzebuję jej. Potrzebuję regularnej pensji. – Nieznajoma przynajmniej na chwilę odłożyła żarty na bok.
- A co z pracą w Miami? Pytam poważnie. – Wygląda na to, że on również przestał żartować.
- Już ci mówiłam. – Wysłała wiadomość i schowała telefon z powrotem do kieszeni.
- Nic się nie zmieniłaś.
- Ty również. – Na krótką chwilę zapanowała niezręczna cisza. – Da się tu jeździć skuterem wodnym?
- Na pewno nie przez cały rok.
- Szkoda. To co u Ciebie? Czym jeździsz, z kim sypiasz? Z szefową? Przyznaj się. W końcu i tak się dowiem. – Położyła nogi na jego biurku.
- House, pacjent… - Trzynastka razem z zespołem weszli do jego gabinetu. Widok kobiety, która bezkarnie trzymała nogi na biurku szefa, zbił ich z tropu.
- Z nią sypiasz? Niezła.
- A ty jesteś? – Zapytała zdziwiona Trzynastka. House wykorzystując zamieszanie, jakie zapanowało w jego biurze, wyciągnął telefon i szybko napisał wiadomość. Wiadomość, która brzmiała:
„Musisz się wstrzymać. Pojawił się problem.”
- Nie przedstawiłam się? Niegrzecznie z mojej strony. Jestem Ashley House. Miło mi was poznać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pią 19:31, 20 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Rouen
Pacjent
Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:28, 10 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się ciekawie, ale mam kilka zastrzeżeń.
- Nie ma tu Huddy
- Na razie widzę tylko jedną tajemnicę
- Nie wiem, czy przypadnie mi do gustu żeńska wersja House'a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Endymion
Ratownik Medyczny
Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdzieś z Księżyca.. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:23, 11 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Te tajemnice w fickach uwielbiam a jeśli do nich jeszcze Huddy to będę krzyczeć.
Mam już pomysły co do tej Ashley: może to być jakby żona Housa.
House ożenił się z nią po pijaku w Vegas. Tak, tak było.
JAK dla mnie jest na razie bardzo bardzoo.. W każdym razie mi się podoba. Zresztą jak większość ficków,bo nie jestem wymagająca.
Teraz będę tylko czekała na odpowiedz czy potwierdziła się moja teoria...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Nie 20:24, 11 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:39, 13 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Rouen
Nie ma się co martwić brakiem Huddy To w końcu dział Huddy więc z pewnością tego nie zabraknie Co do tajemnic, to jakby się uprzeć, to znalazło by się ich nawet więcej niż jedną, ale masz rację Taka największa, rzucająca się w oczy jest jedna. Ale to nie o nią mi chodziło nadając temu opowiadaniu taki tytuł Może jeszcze zmienisz zdanie co do Ashley Dziękuję za komentarz
Endymion
Krzyczeć? Oby tylko nie za głośno, bo nie wiem co na to Twoi sąsiedzi Czy tak było? Hmmm... Tajemnica Dziękuję za komentarz
No to czas na rozdział 2 W którym wyjaśni się kilka spraw
Rozdział 2 – Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają.
Kilka godzin później. Gabinet Cuddy.
- Zatrudniłaś ją?! Zwariowałaś?!
- Nie bardziej niż ty. Czemu się denerwujesz? Ma świetne kwalifikacje. Jest światowej sławy neurochirurgiem, a my potrzebujemy jakiegokolwiek neurochirurga. – Wyjaśniła, starając się go jednocześnie uspokoić.
- Trójkąt z dwiema kobietami w tym jedna jest neurochirurgiem, a druga administratorką szpitala? Brzmi nieźle, ale nie mogę. To nielegalne i… obrzydliwe. Czasami nienawidzę swojej wyobraźni.
- Gdyby nie wszystko co mówię, kojarzyło ci się z seksem, to nie byłoby to jak sam słusznie zauważyłeś, obrzydliwe. – Cuddy przewróciła oczami. – Mówiąc my, miałam na myśli szpital. – Przeniosła się z biurowego fotela na kanapę. Po dniu spędzonym za biurkiem, potrafiła docenić ten mebel jak mało kto.
- Dalej nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś. – Usiadł obok niej. On również był zmęczony, ale stoczona batalia o życie pacjenta opłaciła się.
- To proste. Gdzie się zatrzymała?
- Nie wiem. Chyba w jakimś hotelu. Jutro pewnie poszuka jakiegoś mieszkania.
- Nie przenocowałeś jej u siebie? House! – Uderzyła go w ramię.
- No co? – Prawą ręką zaczął rozmasowywać bolące miejsce. – Za co to? – Zapytał, robiąc przy tym minę niewiniątka.
- Jesteś straszny… Co w ogóle miała znaczyć ta wiadomość?
W tym samym czasie w mieszkaniu Wilsona.
- Jak poszło? Mam nadzieję, że się nie zorientował.
- Nie dostałeś mojej wiadomości? Mam ochotę na piwo. Chcesz jedno? – Swoje kroki skierowała w kierunku lodówki. Otworzyła drzwiczki i wyciągnęła z niej wspomniany napój.
- Wiadomość? – Wilson nie ukrywał zdziwienia. – Tak, poproszę. – Zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu telefonu.
- Pewnie znowu rozładowała ci się komórka. Łap! – Podeszła bliżej i rzuciła mu puszkę. James w ostatniej chwili zdążył wyciągnąć ręce z kieszeni i złapać piwo.
- Dzięki. Wiesz, dziwnie pije mi się piwo z tobą, a nie House’em. - Patrzył, jak zajmuje miejsce tuż obok niego.
- Nazwisko to samo. – Wzruszyła ramionami. – Poszło dobrze. Niczego nie podejrzewa. Dopóki uważa, że jestem nieodpowiedzialna, to mamy przewagę. No i pomogło zrobienie z siebie idiotki.
- Chyba jednak piję piwo z House’em. – Uśmiechnął się. – On też jest nieodpowiedzialny.
- Czy ty uważasz, że ja? – Przewróciła oczami. – Mniejsza z tym. – Machnęła ręką i wzięła łyk piwa.
- Może powiemy mu, że ty i ja… No wiesz.
- Żartujesz, prawda? Nie da nam żyć. A tobie zwłaszcza. Skupmy się lepiej na tym, co wspólnie zaplanowaliśmy, zgoda?
- Zgoda. – Odparł z niechęcią. – Ale on i tak się dowie.
- James, ten związek jest tak nieprawdopodobny, że jeszcze przez długi czas nikt nas nie zdemaskuje.
- No tak. W końcu chodzę z House’em. – Nie przestawał się uśmiechać. – Od kiedy zaczynasz pracę?
- Jestem od niego o wiele bardziej ładniejsza. – Odłożyła na stolik swój i Wilsona trunek. – A pracą nie musimy zawracać sobie głowy. – Nachyliła się nad nim i zaczęła go całować. Mimo zaskoczenia, James nie opierał się zbyt długo i szybko oddał pocałunek.
Dalszy ciąg rozmowy Cuddy i House’a.
- Że nie możemy się ujawnić. – Wyjaśnił.
- House, a szpital? Muszę to zgłosić. I tak czekałam z tym stanowczo za długo. Szpital już pewnie huczy od plotek.
- Zawsze huczał. – Nie widział w tym niczego dziwnego. – Ukrywaliśmy to do tej pory, to wytrzymamy jeszcze trochę. Muszę wiedzieć, co ona knuje. Jakie są jej plany. Jak się dowie, to nie da mi żyć. Sam ledwo się powstrzymuję, przed pochwaleniem się całemu szpitalowi, że sypiam z szefową ale…
- Za każdym razem, kiedy przychodzę do pracy, to rozglądam się dookoła czy nie porozwieszałeś odpowiednich transparentów. – Przerwała mu.
- Dalej są w schowku sprzątaczek. – Uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się na nią uwziąłeś.
- Bo jest wścibska, natrętna, zawsze wtykała nos w nie swoje, a moje sprawy. Jest sarkastyczna…
- Dalej mówimy o twojej siostrze, czy zacząłeś opowiadać o sobie? – Znowu mu przerwała.
- Bardzo zabawne. – Odpowiedział urażony. – Mogłaś jej nie zatrudniać, to sprawa sama by się rozwiązała, a ja w tej chwili rozwieszałbym transparenty.
- Już ci mówiłam, że potrzebuję neurochirurga. Daj jej się wykazać. Wiem, że na pewno nie jest lepsza od ciebie ale…
- Próbujesz podbudować moje ego? Cwanie… - Tym razem to on jej przerwał. – Ale mimo wszystko musisz wiedzieć, że ona jest nieodpowiedzialna i nieprzewidywalna.
- Jednak dalej mówimy o tobie. Ale wiesz co? Masz rację. Dwoje House’ów pod jednym dachem tego szpitala, to może być za dużo. – Uśmiechając się, pocałowała go w policzek i wstała z miejsca. – Chodźmy do domu.
- Do mnie, czy do ciebie?
- Ja nie mam w lodówce tylko światła więc proponuję do mnie.
- Widzę, że komuś się dzisiaj humor wyostrzył. – On również wstał z miejsca i teraz oboje zaczęli zbierać się do wyjścia.
- Uczę się od mistrza.
- Dalej próbujesz mnie udobruchać podbudowując moje ego? Nic z tego. Transparenty i tak wszyscy zobaczą.
- A jak zareagował twój zespół? – Zręcznie zmieniła temat.
- To banda idiotów.
- Którą sam skompletowałeś.
- Ej! Nie kopie się leżącego.
Gabinet House’a kilka godzin wcześniej.
- House? – Zapytała zdziwiona Trzynastak.
- Co? – Dwoje House’ów zapytało jednocześnie.
- Robi się ciekawie. – Słusznie zauważył Taub i zaczął się bacznie przyglądać całej sytuacji.
- Nie wiedziałem, że masz żonę. – Również Foreman nie szczędził komentarzy.
- To nie jest moje żona idioci! – Przewrócił oczami. – To moja siostra. – Odparł, niezbyt zadowolony z tego faktu.
- O tym też nie wspomniałeś. – Teraz głos zabrała Trzynastka.
- Bo nie ma się czym chwalić.
- Mogę powiedzieć dokładnie to samo. Dlatego w mojej poprzedniej pracy nikt nie wiedział, że jestem spokrewniona z tym szalonym diagnostą.
- Chwila moment! Jesteś Ashley House, neurochirurg. Czytałem twoje artykuły ale myślałem, że to po prostu zbieg okoliczności. Nigdy bym nie przypuszczał, że możesz być jego siostrą.
- Foreman, daruj sobie. Ona nie leci na czarnych. – Zachwyt czarnoskórego lekarza został szybko ugaszony przez jego szefa.
- Lubię ich. – Ściągnęła nogi z biurka i uderzyła brata w ramię. – Skąd ich wytrzasnąłeś? Dobrzy są.
- Nie miałaś przypadkiem czegoś załatwić? – Próbował się jej pozbyć.
- Racja, Cuddy. Już mnie tu nie ma. Miło było poznać. – Wstała i szybkim krokiem opuściła gabinet diagnosty.
- Czy ona będzie z nami pracować? – Neurolog nie dawał za wygraną.
- Mówiłem, że ma dziwne buty. – Wtrącił się Taub.
- Mam nadzieję, że nie.
- Jesteście rodzeństwem. Może być przydatna. Biopsja mózgu bez zgody Cuddy i inne…
- To House’owie. – Przerwał jej Taub. – Na pewno nie pałają do siebie szczególną miłością. Nie liczyłbym na zbyt wiele.
- Ja tu jestem! I chcę wiedzieć, co z pacjentem.
Korytarz szpitala PPTH. Rozmowa Cuddy i House’a.
- Naprawdę myśleli, że to twoja żona? Nie zdziwię się, jak reszta personelu też tak pomyśli.
- Wszystko jedno.
- Swoją drogą, Ashley ma kogoś?
- Z tego co wiem, to nie. Dlaczego… Chyba nie myślisz, że ona i Foreman mogliby ze sobą…
- Zwariowałeś do reszty. Oni nie. Ale Wilson też nie ma nikogo.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 13:07, 14 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:17, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
No to, jeszcze 13, Chase, Cam, Taub, Foreman, i dowolna inna dziewczyna zaczną ze sobą romansować w tajemnicy i dopiero będzie akcja!
Pomysł i wykonanie super.
Jest jednocześnie Huddy i Hilson, ekstra.
Oczywiste, że House w końcu wpadnie na to, kto kogo, ale jak i kiedy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:43, 15 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Oluś
Coś nowego i dłuższego, lisek zaciera łapki To Ci niespodzianka, i od razu z tych "chcę jeszcze i więcej"
Miałam to szczęście, że mogłam od razu przeczytać obie części i stwierdzam, że jesteś coraz lepsza. Podoba mi się Twój styl, zawsze mi się podobał, ale teraz mam wrażenie, że robi się taki bardziej wypracowany, dopieszczony. Widać to w każdym zdaniu. Brawo!
Tajemnica, któż ich nie uwielbia. Jeśli chodzi o treść kupiłaś mnie też siostrą House'a. I Wilsonem I Wilsonem i siostrą House'a
Gdybyś od ostatniego razu zapomniała to tylko przypomnę, że uwielbiam Twoje pisanie. A... coś jeszcze zasługuje na uwagę, dialogi. W tym względzie miałabym zbyt wiele do cytowania więc powiem tylko, że bardzo, bardzo dobre. Tak trzymaj, niech wen nigdy Cię nie opuszcza, a Ty nas.
Buziaki
lis.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:11, 15 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Lacida
To mogłoby być ciekawe Może następnym razem Cieszę się, że się spodobało Teraz muszę się postarać, żeby nie przestało się podobać i będzie dobrze Dziękuję za komentarz
Lisku
Kogo moje oczy widzą Tęskniłam No i to by było tyle, jeżeli chodzi o normalny komentarz Nie wiem co napisać. Takie słowa i to jeszcze od Ciebie... Jestem wzruszona i... ślicznie Ci dziękuję Mam wrażenie, że mnie przeceniasz Cieszę się, że przypadła Ci do gustu siostra House'a Nie jest taka zła jak się wydaje... chyba No, mam nadzieję, że nie opuści mnie wen Dziękuję, buziaki
A więc jak już o moim wenie mowa, to... zwariował Pisze jak szalony Chęć pisania wygrała nawet z graniem w grę Call of Duty na konsoli i czytaniem książki "Achaja", a musicie wiedzieć, że z tym ciężko wygrać Nie przeciągając dłużej, chcę tylko jeszcze napisać, że mam nadzieję, że ta część również się spodoba
Rozdział 3 – House kontra House.
Na szpitalny parking wjechał jak zwykle spóźniony. Nie przejmując się tym, oraz w ogóle się nie śpiesząc, pokierował swój pojazd na przydzielone mu miejsce do parkowania i zgasił silnik motocykla. Zdjął kask, wyciągnął ze specjalnie zamontowanego uchwytu laskę i zaczął schodzić z maszyny. Przeszedł kilka kroków i… omal nie został potrącony.
- Jak jedziesz idioto! – Krzyknął w kierunku motocyklisty, który omal go nie rozjechał. Spojrzał na tabliczkę z nazwiskiem lekarza, któremu miał zamiar za chwilę uprzykrzyć życie. – Serio?! – Przewrócił oczami.
- Mogę zadać to samo pytanie. – Motocyklista, a raczej motocyklistka zdjęła kask i z uśmiechem spojrzała na starszego mężczyznę. – Serio jeździsz tą Hondą z 2005 roku? Zdajesz sobie sprawę, że jesteś sto lat za murzynami? Nie obrażając Foreman’a i innych czarnoskórych?
- Na Yamaha’e z 2013 roku mnie nie stać. Wilson jednak za mało zarabia. I tak bym cię prześcignął.
- Kiedyś możemy to sprawdzić. – Zsiadła z motocykla. – Spóźniłeś się do pracy.
- I kto to mówi?
- Zaczynam od czwartku. Przyjechałam dopełnić formalności. – Ramię w ramie ruszyli w kierunku wejścia do szpitala.
- A ja się nie spóźniłem. Zawsze przyjeżdżam o tej godzinie więc w moim przypadku nie możemy mówić o spóźnieniu. – Wyjaśnił bardzo z siebie dumny i zadowolony.
- Słuchaj, wiem, że nie cieszysz się z mojego przyjazdu ale czy moglibyśmy chociaż na chwilę zakopać ten topór wojenny? To dla mnie nowe i obce miasto. Nikogo tu nie znam, nie licząc ciebie, Wilsona i Cuddy, którą trochę pamiętam i która jest moją nową szefową. Może moglibyśmy wyjść gdzieś razem w czwórkę? Ja stawiam.
- Co proponujesz?
- Nie wiem. To ty znasz miasto. Dopasuję się. Tylko zaproś Cuddy. Mi jakoś nie wypada. – Obydwoje przekroczyli próg szpitala.
- House!
- Tak? – Zapytali obydwoje.
- Gregory House! – Sprecyzowała wściekła brunetka, która jeszcze nie do końca przyzwyczaiła się do nowej sytuacji. – Jesteś spóźniony!
- Technicznie rzecz biorąc…
- Zamknij się i rusz swój tyłek do mojego gabinetu! – Nie przestawała krzyczeć.
- To ja przyjdę później. Pójdę przywitać się z…
- Ashley? To naprawdę ty? – Wilson starał się wyglądać na naprawdę zaskoczonego jej obecnością w szpitalu.
- James! – Ona była znacznie lepszą aktorką. – Miło cię widzieć. – Objęła go przyjaźnie. – Właśnie miałam do ciebie iść. – Nie przestawała go obejmować. – Myślisz, że wyglądamy przekonywująco? – Szepnęła mu do ucha tak, że tylko on był w stanie to usłyszeć.
- Staram się jak mogę. – Odszepnął, nie zwracając uwagi na wpatrzonych w nich House’a i Cuddy.
- Będziesz tak miły i oprowadzisz mnie po szpitalu? – James, który zdołał uwolnić się z uścisku ruszył w kierunku wind.
- Pewnie. Do zobaczenia House. Cześć Lisa! – Krzyknął na odchodne i już po chwili, wraz z Ashley, zniknęli za drzwiami windy.
- Do mojego gabinetu! – Administratorka krzyknęła po raz ostatni i ruszyła do swojego biura. Pogrążony we własnych myślach diagnosta ruszył w ślad za nią. – Spóźniłeś się, znowu. – Zaczęła, kiedy tylko potężne drzwi jej gabinetu zamknęły się za House’em.
- Seks z tobą męczy i sprawia, że dłużej śpię. – Wyjaśnił rozsiadając się na krześle, które znajdowało się naprzeciwko niej. – Poza tym spóźniłem się zaledwie kwadrans. A to chyba dozwolone, prawda?
- Na uczelni tak, ale nie tu. I dwie godziny, to nie kwadrans. – Starała się więcej nie podnosić na niego głosu. – Przyjechaliście razem?
- Nie. A ona omal mnie nie potrąciła. Musisz mi zwiększyć pensje. Nie dość, że prawie mnie potrąciła, to jeszcze jeździ lepszym motocyklem ode mnie. – Odpowiedział obrażony.
- Gdybyś się nie spóźniał, to może dostawałbyś więcej.
- Nie zauważyłaś czegoś dziwnego? – Zignorował jej uwagę na temat jego ciągłych spóźnień.
- Co takiego?
- Czyli nie zauważyłaś. Mam wrażenie, że Wilson coś ukrywa. Ostatnio mnie unika. I to zachowanie w holu.
- Może ma nową dziewczynę i nie chce, żebyś się do tego mieszał? Ale mam nadzieję, że to nie to.
- Zawsze daje mu najlepsze rady. Gdyby ich słuchał, to na pewno nie rozwodziłby się trzy razy. Cokolwiek ukrywa, cokolwiek to jest… i tak się dowiem.
- Z pewnością. – Lisa przewróciła oczami. – Rozmawiałeś z nią?
- Nie, ale ona ze mną owszem. Chce się spotkać na mieście. Mam cię zaprosić. Więc cię zapraszam.
- Romantyk z ciebie…
- Do usług. – Uśmiechnął się łobuzersko. – Wiesz, że wolę inną formę romantyzmu. Tą bardziej sportową.
- Wilson też idzie?
- Z tego co mi wiadomo, to tak.
- Świetnie. Wszystko dobrze się składa.
- O ile Wilson nie ukrywa przede mną przyszłej żony. – Wstał z miejsca i ruszył do drzwi.
- House, masz za to spóźnienie dodatkowe dwie godziny przychodni.
- Ale mamoooo! – Odwrócił się i wyginając usta w podkuwkę spojrzał na Cuddy.
- Nic z tego.
- Przyślę Tauba. Muszę się zająć Wilsonem. – Odpowiedział i wyszedł.
- House!
- I weź nas jakoś nazwij, bo to zaczyna być denerwujące. – Wetknął głowę pomiędzy drzwi. – Możesz na mnie wołać „kochanie.”
- Cztery godziny w przychodni!
- Zapomniałaś dodać ko…
- House!!!
Ashley i Wilson w windzie.
- Jak mi poszło? Byłem przekonywujący?
- Oscara, to ty byś za to nie dostał. Ale i tak cię kocham. – Korzystając z sytuacji, że byli sami w windzie, podeszła do niego bliżej i pocałowała. Wilson oddał pocałunek. – Dlaczego się śmiejesz? – Odsunęła się od niego na bezpieczną odległość na wypadek, gdyby ktoś z personelu miał wsiąść na następnym piętrze.
- Nie śmieję się, tylko uśmiecham. – Poprawił ją. – Po pierwsze, nigdy nie przypuszczałem, że będę się całował w windzie w miejscu pracy ale w końcu chodzę z House’em, prawda? A po drugie, jesteście do siebie tacy podobni a jednak nie potrafię sobie wyobrazić House, mówiącego takie doniosłe słowa. Chociaż nie wątpię, że potrafi to robić.
- Oho, zaczyna się. – Kobieta przewróciła oczami.
- Co się zaczyna? – Zapytał zdziwiony onkolog.
- Włączyła ci się psychologiczna gadka. On nie mówi takich rzeczy, bo jest skończonym osłem. W dodatku kulejący. Ale niedługo wszystko się zmieni. Każdy zasługuje na szczęście. On też. W końcu to do niego dotrze. Dokąd my właściwie jedziemy?
- Chciałaś, żebym pokazał ci szpital więc…
- Twój gabinet jest na tym samym piętrze co mojego brata? – Przerwała mu.
- Tak, ale…
- No to jedziemy do ciebie. – Znowu nie pozwoliła mu dokończyć. Uśmiechnęła się i wcisnęła odpowiedni guzik.
- Mam wrażenie, że on coś podejrzewa.
- Greg? No co ty. Wysiadka. – Obydwoje ruszyli korytarzem prosto do gabinetu Wilsona. – Jeszcze tylko się przywitam. – Zostawiła na moment Wilsona i weszła do gabinetu diagnostyki, w którym siedzieli pracownicy House’a. Najwyraźniej nie mieli nowego przypadku, bo każde z nich robiło zupełnie co innego. – Cześć zespole mojego brata! – Krzyknęła, machając przy tym ręką i wyszła.
- Cześć… House? To jest naprawdę dziwne, nie uważacie? – Jako jedyny odpowiedział jej Taub.
- Znacie się? – Zapytał zdziwiony James.
- Od wczoraj. Fajni są. I czarny na mnie leci. – Lekarz otworzył swój gabinet i puścił ją przodem.
- Foreman? – Zrobił głupkowatą minę i zamknął za sobą drzwi, a następnie usiadł na swoim fotelu za biurkiem.
- Nie bądź zazdrosny. – Ona natomiast rozsiadła się na kanapie. – Nie usiądziesz obok?
- Boję się, że jak to zrobię, to mogłaby się powtórzyć sytuacja z wczoraj. House może tu w każdej chwili wejść.
- Za bardzo się go boisz. Coś trzeba będzie z tym zrobić. W każdym razie, zaproponowałem mu spotkanie.
- Zgodził się?
- Pewnie. Powiedziałam, że stawiam. Wtedy zawsze się zgadza. I poprosiłam, żeby zaprosił Cuddy. Zrobi pierwszy krok. Zaprosi ją gdzieś. Nawet, jeżeli my tam będziemy, to i tak liczy się sam fakt.
- Czyli wszystko idzie zgodnie z naszym planem.
- Tak. A my, zjemy razem obiad?
- Przepraszam, ale nie dam rady. – Odpowiedział niezbyt zadowolony. – Jak wyjdę, to House zacznie coś podejrzewać. Zresztą, pewnie już to robi.
- Jak chcesz. – Wstała z miejsca i ruszyła do wyjścia. – Widzimy się wieczorem. Idę do Cuddy i jadę poszukać mieszkania.
- A buziak na dowidzenia?
- Rozkręcasz się, to dobrze. – Uśmiechnęła się do onkologa. – Ale lepiej nie. Na fotelu, czy tam na biurku, też potrafię to robić. – Puściła do niego oko i wyszła.
***
- Jak się nazywa ta nowa pielęgniarka? – House jak huragan wdarł się do własnego gabinetu i od wejścia zadał niezbyt standardowe pytanie. – Ta z oddziału Wilsona. – Sprecyzował swoją myśl.
- Chyba Sandra. Dlaczego pytasz? – Odezwała się Trzynastka. – I była tu twoja siostra. Jednak będzie z nami pracować?
- Sandra… - Powtórzył za nią diagnosta i wyszedł z pomieszczenia.
- A nie mówiłem, że robi się dziwnie?
- Oj przestań!
- Jak sobie chcecie. Ale żeby później nie było, że nie mówiłem. – Taub wrócił do czytania gazety.
- Sypiasz z nią! – Gregory House bez pukania wkroczył do gabinetu swojego najlepszego przyjaciela.
- Ja? – Jego mina i spojrzenie wyrażały czysty strach. – Skąd wiesz?
- Aha! Czyli to prawda. – Palec wskazujący starszego mężczyzny powędrował wprost na przyjaciela. – Nie zaprzeczasz. – Zrobił rundkę dookoła pokoju, a następnie rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- House, ona jest już dorosła. Może robić co chce. To nie zbrodnia. – Zaczął się tłumaczyć.
- Oczywiście, że nie. – Diagnosta przewrócił oczami. – Ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko po rozwodzie. Jest bardzo potrzebująca?
- Właściwie, to jest moim całkowitym przeciwieństwem. – Wilson zaczął się rozluźniać widząc, że jego związek z Ashley nie robi na przyjacielu wrażenia.
- Przez ten kusy strój pielęgniarki widać, że ma czym oddychać.
- Pielęgniarki? – Jimmy próbował poskładać wiadomości od House’a w jedną, logiczną całość. I nagle do niego dotarło, że mówią o zupełnie innych kobietach. A już myślał, że nie będzie musiał się ukrywać.
- Przecież nie zębowej wróżki. W końcu jest pielęgniarką ta… jak jej było?
- Sandra.
- Właśnie.
- Ale ja z nią nie sypiam. – Powiedział zgodnie z prawdą.
- Przygoda na jedną noc? Tak też można. Chociaż do tej pory myślałem, że to moja działka. Jakoś dziwnie się zachowujesz. – Zaczął uważnie przyglądać się przyjacielowi. – Wiedziałeś, że Ashley ma przyjechać? Wiedziałeś i ukrywałeś to przede mną!
- To nie tak. Możemy wrócić do tego później? Mam trochę roboty. – Przenikliwe spojrzenie diagnosty bacznie śledziło każdy gest Wilsona.
- Pewnie. – House wstał i wyszedł. Ale to nie był być jeszcze koniec wnikliwej analizy przyjaciela.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pią 15:50, 16 Sie 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:47, 16 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Wilson zapomniał jak się kłamie? No wiesz, co
PS Ashley i James w windzie: powinno być "doniosłe słowa".
Ogólnie to super.
Cytaty:
Cytat: | - House!
- Tak? – Zapytali obydwoje.
- Gregory House! – Sprecyzowała wściekła brunetka, która jeszcze nie do końca przyzwyczaiła się do nowej sytuacji. – Jesteś spóźniony!
- Technicznie rzecz biorąc…
- Zamknij się i rusz swój tyłek do mojego gabinetu! – Nie przestawała krzyczeć. |
Taką Cuddy kochamy.
Cytat: | Najwyraźniej nie mieli nowego przypadku, bo każde z nich robiło zupełnie co innego. – Cześć zespole mojego brata! – Krzyknęła, machając przy tym ręką i wyszła.
- Cześć… House? To jest naprawdę dziwne, nie uważacie? – Jako jedyny odpowiedział jej Taub.
- Znacie się? – Zapytał zdziwiony James.
- Od wczoraj. Fajni są. I czarny na mnie leci. – Lekarz otworzył swój gabinet i puścił ją przodem.
- Foreman? – Zrobił głupkowatą minę i zamknął za sobą drzwi, a następnie usiadł na swoim fotelu za biurkiem.
- Nie bądź zazdrosny. – Ona natomiast rozsiadła się na kanapie. – Nie usiądziesz obok?
- Boję się, że jak to zrobię, to mogłaby się powtórzyć sytuacja z wczoraj. House może tu w każdej chwili wejść.
- Za bardzo się go boisz. Coś trzeba będzie z tym zrobić.
|
Jestem Ciekawa, co Ashley zrobi
Karmię wena
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lacida dnia Pią 15:56, 16 Sie 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Endymion
Ratownik Medyczny
Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdzieś z Księżyca.. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:41, 16 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Haha rozwaliło mnie, ale mnie głowa boli
(leże na podłodze, bo jakiś dureń mnie trafił kamieniem zamiast okno..'')
- House!
- I weź nas jakoś nazwij, bo to zaczyna być denerwujące. – Wetknął głowę pomiędzy drzwi. – Możesz na mnie wołać „kochanie.”
- Cztery godziny w przychodni!
- Zapomniałaś dodać ko…
- House!!!
Ja to bym mogła do Housa przez cały czas wołać kochaniee
- Sypiasz z nią! – Gregory House bez pukania wkroczył do gabinetu swojego najlepszego przyjaciela.
- Ja? – Jego mina i spojrzenie wyrażały czysty strach. – Skąd wiesz?
- Aha! Czyli to prawda. – Palec wskazujący starszego mężczyzny powędrował wprost na przyjaciela. – Nie zaprzeczasz. – Zrobił rundkę dookoła pokoju, a następnie rozsiadł się wygodnie na kanapie.
Biedny House tak się wysilał, żeby zapamiętać imiĘ Sandra a to nie z nią sypia Wilson
Jeszcze pytanko takie małe malutkie.. Drobniusieńkie nie do zauważenie.
Skąd ty bierzesz takie fajne* pomysły?????
*fajne = genialne
TAK robimy zrzutkę na karmę dla wena. Kto się składa ze mną?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Pią 20:48, 16 Sie 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:25, 18 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Lacida
No wiesz... może i nie zapomniał ale... miał małe zaćmienie W końcu nie codziennie sypia się z siostrą najlepszego przyjaciela Po prostu uwielbiam jak Word zmienia mi słowa... Czytałam to kilka razy i nie zauważyłam Może czas do okulisty Dziękuję za wyłapanie literówki, poprawiona Mój wen czuje się nakarmiony, dziękuję za komentarz
Endymion
Mam nadzieję, że głowa już nie boli Mam podobnie Też bym mogła cały czas tak do niego mówić Ale obawiam się, że na dłuższą metę mógłby tego nie znieść A skąd biorę pomysły? Ciężko powiedzieć To mój mózg stoi za tym wszystkim, to jego wina Tylko żeby ta karma jakaś dobra była Wen jest wybredny Dziękuję za komentarz
Rozdział 4 – Wieczorek zapoznawczy.
Rezerwacją stolika zajął się diagnosta. Nie wszyscy byli z tego powodu zadowoleni. Na szczęście odbyło się bez większych protestów. Kolacja miała odbyć się o dwudziestej, jednak całe towarzystwo umówiło się wcześniej przed restauracją. Pierwszy na miejscu pojawił się diagnosta. Nie, nie zrobił się punktualny. Jego obecność jako pierwszego można było łatwo wytłumaczyć. Był u Cuddy i to od niej razem z nią ruszył na miejsce spotkania. Oczywiście, pojechali oddzielnymi pojazdami i zachowali odpowiedni odstęp czasowy. House’owi coraz bardziej podobało się ukrywanie tego związku ale wolał się do tego nie przyznawać. Tak przynajmniej było zabawnie. Zaparkował motocykl i poczekał, aż Lisa zjawi się na parkingu. W między czasie dokładnie obadał teren, przekonując się, że na miejscu nie ma jeszcze ani Wilsona, ani jego siostry. Po chwili na parking wjechał samochód administratorki.
- Co tak długo? – Poczekał aż wysiądzie z samochodu.
- Za to ty pędziłeś tu jak nienormalny. – Obdarowała go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. – Kiedyś się zabijesz. – Zamknęła samochód i schowała kluczyki do torebki. – Jesteśmy pierwsi? – Rozejrzała się po parkingu.
- Tak, dlatego mogę zrobić to. – Zanim zdążyła zareagować, jego ręka wylądowała na jej pośladku, a on uśmiechał się łobuzersko.
- Co? House, zabieraj swoją rękę z mojego tyłka!
- Ale mamooo… - Wygiął usta w podkówkę. – Mi też się coś należy. Marnuję tutaj swój wieczór zamiast spożytkować go inaczej.
- Powiedziałam, zabieraj rękę z mojego tyłka! – Zaczynała się coraz bardziej denerwować.
- W domu ci to nie przeszkadza. – Odpowiedział urażony i zabrał rękę.
- Jakbyś nie zauważył, to jesteśmy w miejscu publicznym.
- Ale obok miejsca do parkowania dla inwalidów. Znam swoje prawa. – Nie przestawał się uśmiechać.
- Nigdy tu nie byłam. Co to za restauracja? – Postanowiła, że najlepiej będzie jak całkowicie zignoruje jego głupie zaczepki.
- Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Jakaś nowa. W Internecie napisali, że jest najdroższa więc…
- Więc ją wybrałeś bo nie ty płacisz? – Dokończyła za niego. – Jesteś wredny.
- Nie dla wszystkich. – Złapał ją za rękę i wolnym rokiem ruszyli w kierunku restauracji.
- Czuję się wyróżniona.
- Nie miałam na myśli ciebie. – Puściła jego dłoń i uderzyła go w ramię.
- Ała! Za co to?
- Za to, że jesteś wredny. – Odpowiedziała mu na pytanie.
- I przystojny.
- Na pewno nie tak samo jak wredny… - Przewróciła oczami. Ta jego wrodzona skromność doprowadzała ją do szału. – Pamiętasz, jaki jest plan? Mają ze sobą dużo rozmawiać, poznać się.
- Oni już się trochę znają. Poza tym, dalej nie do końca jestem przekonany, czy to aby na pewno dobry pomysł. Wilson i moja siostra razem.
- Pasują do siebie idealnie. Skoro on wytrzymał z tobą tyle lat, to ich związek przetrwa wieczność.
- Porównujesz mnie do niej? I mój związek z… Moją przyjaźń z Wilsonem do związku? – Trochę się zaplątał.
- Ona ma zgrabniejsze nogi.
- I kto tu jest wredny...? – Zatrzymali się pod restauracją.
Ich rozmowę przerwał nadjeżdżający Wilson, który jak tylko zobaczył dwójkę przyjaciół, zatrąbił klaksonem. Pomachał im i skręcił na parking. Dla niego zapowiadał się stresujący wieczór. Wiedział, że House coś podejrzewa, i że w najbliższym czasie z pewnością będzie mu się bacznie przyglądał. Dlatego onkolog miał nadzieję, że nie popełni żadnej gafy i nie da przyjacielowi dodatkowych powodów do podejrzeń. Zaraz za Wilsonem pojawiła się Ashley, która podobnie jak jej brat, przyjechała na motocyklu. Ona w porównaniu do Jamesa nie martwiła się o nic. No… nie licząc tego, czy uda im się zeswatać ze sobą tą dwójkę. W każdym bądź razie, nie dawała po sobie niczego poznać.
- Rzeczywiście jeździ lepszym motocyklem. – Słusznie zauważyła administratorka, która swoją uwagą tylko podniosła diagnoście ciśnienie.
- A ty się nagle znasz na motocyklach?
- Odkąd po moim domu walają się twoje czasopisma motoryzacyjne, to tak, znam się.
- Naprawdę? To nawet podniecające.
- Dobrze, że chociaż Wilson wpadł na to, żeby pokierować ją jak ma tu trafić. – Prawda była jednak zupełnie inna. Para, podobnie jak ona i House, ruszyli z jednego domu. – To dobrze. Plus dla nas.
- Też jej to zaproponowałem.
- To dlaczego odmówiła?
- Bo chciałem jechać jej motocyklem. Nie zgodziła się.
- Ciekawe dlaczego…
- Bo jest wredna. To u nas rodzinne.
- U ciebie raczej nabyte.
***
- Widziałeś? Przyjechali pierwsi. To chyba dobrze, prawda?
- O ile nie zdążył jej powiedzieć, że wygląda jak afgańska prostytutka, to tak. – James wraz z Ashley ruszyli w kierunku restauracji.
- Powiedział jej tak? – Zapytała zdziwiona.
- Po dziesiątym razie przestałem liczyć. Na pewno nie skończyły mu się jeszcze kraje z prostytutkami.
- Już się nie dziwię, że do tej pory jest samotny. – Kobieta uderzyła się otwartą dłonią w czoło. – Co za idiota.
- Nigdy mi o tym nie opowiadał ale nie przestaje mnie to ciekawić.
- Co takiego? – Byli już coraz bliżej celu.
- Dlaczego tak bardzo jesteście na siebie cięci? – Ashley uśmiechnęła się. – To jakaś zabawna historia? – Widząc jej uśmiech, zaczął drążyć temat.
- Nie. – Nie przestawała się uśmiechać. – Jak byliśmy młodzi i pięknie. Ja wciąż taka jestem ale on… sam rozumiesz. – Machnęła ręką. – W każdym bądź razie, jak byliśmy młodzi, to nie miał ze mną łatwego życia. Ja z nim też nie ale… Po prostu lubimy sobie dokuczać. Ja mu, on mi. Taka szorstka przyjaźń między rodzeństwem.
- Myślałem, że tylko z ojcem łączy go męska, szorstka przyjaźń. – Lekarka zaczęła się śmiać.
- Uwierz mi, że ze mną miał gorzej. A teraz wybacz, ale przedstawienie czas zacząć. – Dołączyli do House’a i Cuddy.
***
Czwórka przyjaciół weszła do restauracji, w której czekał na nich zarezerwowany stolik. Po potwierdzeniu przez diagnostę rezerwacji, wraz z kelnerem udali się na wskazane przez niego miejsce. Dostali karty i zamówili napoje. Ponieważ każde z nich prowadziło, zgodnie wybrali wodę z cytryną. No, prawie zgodnie. Najstarszy z lekarzy wybrał najdroższy możliwy napój ale również bezalkoholowy.
- Zapowiada się udany wieczór. – Widać było, że Greg świetnie potrafi się bawić kosztem swojej własnej siostry. Nie przejmując się niczym i nikim, otworzył menu na najdroższych daniach i zaczął je uważnie studiować.
- Wybrałeś najdroższą z możliwych restauracji, prawda? – Ashley również zajęła się przeglądem przystawek. Jej brzuch zaczął jej przypominać, że już dawno temu powinna była coś zjeść.
- To by było do niego podobne. – James mruknął zza karty. Postanowił sobie, że będzie unikał przenikliwego wzroku przyjaciela najdłużej jak to tylko możliwe. Jak na razie menu świetnie robiło za kryjówkę.
- Mówicie tak, jakbyście mnie w ogóle nie znali. – Starszy z mężczyzn zrobił obrażoną minę.
- Widzisz braciszku, problem polega na tym, że cię znamy… - Byli podobni do siebie nie tylko pod względem charakteru. Mimo różnicy płci, można było dostrzec między nimi również fizyczne podobieństwo. Pierwszą taką rzeczą, której nie sposób było nie zauważyć, były błękitne oczy.
- Czy już wszyscy wiedzą, co chcą zamówić? – Cuddy szybko zmieniła temat. Nie chciała dopuścić, żeby tych dwoje spędziło cały wieczór na kłótni. W końcu nie po to zgodziła się tu przyjść. Patrząc na tą dwójkę, jednego mogła być pewna. Jej szpital, personel i pacjentów, czekały już nie jedne, a podwójne kłopoty.
- Nie! – Wszyscy spojrzeli na wciąż ukrytego za kartą Jamesa. – To znaczy… Potrzebuję jeszcze trochę czasu. – Ashley przewróciła oczami.
- Wszystko z tobą w porządku? – A jej brat nawet oderwał się od studiowania diabelnie drogich dań.
- Zajmijcie się sobą, dobrze?
- Właśnie. Lisa, długo znasz mojego brata?
- Wow! – Dobrze, że ich stolik znajdował się na uboczu. W przeciwnym razie oczy wszystkich gości już dawno skupiłyby się na tej czwórce. – On powiedział „sobą”, a nie mną.
- Nie widzę różnicy. – Wzruszyła ramionami. W ogóle nie przejmując się uwagą brata, kontynuowała. – Masz kogoś? – Dwie pary zabójczo błękitnych oczu spotkały się ze sobą. – Z tego co mi wiadomo, to nie. – Teraz spojrzała wymownie na brunetkę. Jej spojrzenie starało się mówić: „On jest wolny. Jeżeli wiesz co mam na myśli.”
- Z tego co mi wiadomo, ty również jesteś sama. – Trzeba przyznać, że diagnosta był godnym przeciwnikiem w każdej potyczce słownej. W każdej i z każdym.
- I Wilson. – Dodała administratorka. Na jej słowa wspomniany onkolog zareagował gwałtownym kaszlem, który idealnie zgrał się z jej dzwoniącym telefonem. – Przepraszam, ale muszę to odebrać. – Wyciągnęła z torebki komórkę i wstała od stolika.
- Na pewno się dobrze czujesz?
- Mógłbyś się ode mnie w końcu odczepić i skupić na sobie?
- Dzwonili ze szpitala. Wypadek masowy. – Cuddy wróciła na swoje miejsce. – Potrzebują chirurga.
- Już jadę. O ile mogę. W końcu pracę zaczynam dopiero od jutra.
- Świetnie… A ja jeszcze nie zdążyłem zamówić. – House był załamany tą wiadomością.
- Możesz wejść na blok. Masz moją zgodę. – Administratorka zignorowała jego marudzenie.
- Dzięki. Szkoda, żebyście przeze mnie wrócili głodni do domu. – Ashley zaczęła grzebać w kieszeni, po chwili wyjmując z niej portfel. Wyciągnęła z niego kartę kredytową, która wręczyła Cuddy. Pozostała kwestia pinu ale i z tym sobie poradziła. Przechodzącemu obok kelnerowi zabrała długopis i zaczęła coś pisać na serwetce. – To pin. – Wcisnęła starszej kobiecie kawałek serwetki. – Cokolwiek by się działo, nie dawaj mojemu bratu karty, a już tym bardziej pinu. Bawcie się dobrze, ja lecę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:17, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Oj, kochana, zdecydowanie się nie zgadzam, brzmi groźnie? No, ok już rozwijam, oczywiście mówię o Twojej odpowiedzi "że Cię przeceniam", bo wierz mi, zasługujesz na pochwałę i to wielką. Więc są dwie opcje, albo ja się starzeję i źle widzę, albo Ty się mylisz, albo raczej nie doceniasz. Tyle groźnego wstępu. Wybacz nie mogłam się powtrzymać mam nadzieję, że nie ćwiczysz już karate A tak na poważnie, to już od dłuższego czasu widzę, a raczej czytam Twoje świetne pisanie. Tak, tak, moja droga, czytanie Twoich fików to sama przyjemność. Dokładnie tak jest i z tym. Począwszy od pomysłu, przez wykonanie, i obraz naszych bohaterów. Bardzo mi się podobają, ale a w tej kwesti chyba znów się powatrzam Więc dodam tylko, że nie mogę się doczekać na ciąg dalszy. Bardzo, ale to bardzo bym chciała, żebyś kiedy już ten moment nastąpi dokładnie opisała nam minę House'a, gdy odkryje, że Wilson i jego siostra... albo minę Wilsona, gdy on się dowie, że Huddy już hmm... zostało zeswatane, albo miny dziewczyn, gdy zobaczą ich miny nawet nie próbuję sobie tego wyobrazić. No dobra, próbuję i wyglądam dokładnie jak ta ostatnia emotka.
No to się rozpisałam, więc kończę. Podkreślając, że czekam i w ogóle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:19, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Lisku
Przestraszyłam się Ale już wiem o co chodzi Jak Ty się starzejesz, to co ja mam powiedzieć? Emerytura Albo trumna Więc zostaje ta druga opcja Muszę to przemyśleć Ćwiczę, ćwiczę ale przerwa Więc chyba jednak trumna, bo moje wakacyjne lenistwo sprawi, że w październiku umrę na treningu z wysiłku Dziękuję Pomysł... No już dłuższy czas krążył gdzieś po mojej łapetynie Miał różne wersje, aż pewnego dnia w pociągu powstało to Z tą miną może być problem, bo ostatnia część wstępnie jest już napisana ale... to dobry pomysł więc zobaczymy co da się zrobić I tak, mam ostatnią część ze 4 do przodu i.... pustka Chyba tylko ja tak potrafię Dziękuję za komentarz
Czas na rozdział 5 Może wam się wydawać, że się powtarzam, ale... tak nie jest Wbrew pozorom Zresztą, sami zobaczycie Miłej lektury
Rozdział 5 – Przysługa za przysługę.
Po nocy spędzonej na sali operacyjnej, spała przykryta kocem w gabinecie lekarskim. Na stoliku, który znajdował się tuż przed nią leżał jej odtwarzacz i telefon. Było po jedenastej. Drzwi do pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wtargnął nieproszony gość. Spojrzał na śpiącą kobietę, a następnie bez żadnego skrępowania sięgnął po jej ipod’a. Przeglądając utwory, rozsiadł się wygodnie na fotelu, który znajdował się tuż obok. „Ten będzie dobry.” – Pomyślał i wyciągnął z kieszeni marynarki przenośne głośniki. Podpiął pod nie urządzenie i nacisnął „play”. Po chwili w całym pomieszczeniu dało się słyszeć słowa piosenki: „Hate to say I told you so.”
- Tekst nawet do ciebie pasuje.
- Nienawidzę cię. – Śpiąca do tej pory Ashley przekręciła się na drugi bok. – Przed wyzwaniem cię od najgorszych powstrzymuje mnie fakt, że mamy tą samą matkę.
- Później do niej zadzwonię i jej podziękuję. – Uśmiechnął się bardzo z siebie zadowolony. – Nie wiedziałem, że słuchasz takiej muzyki.
- Słucham wszystkiego, przy czym mogę pograć na perkusji. Idź sobie. – Naciągnęła koc na głowę.
- Dalej grasz na perkusji?
- A ty ludziom na nerwach? – Odcięła się. Niestety jej uwaga została całkowicie zignorowana.
- Potrzebuję biopsji mózgu. – Wyłączył muzykę i przeszedł do sedna sprawy.
- Ty nie masz mózgu. Sprawa sama się rozwiązała. Ale jak chcesz, to mogę poprosić o dofinansowanie i spróbować ci jakiś przeszczepić. – Ziewnęła, a on przewrócił oczami.
- Chodzi o mojego pacjenta.
- Pokaż zgodę, to porozmawiamy. – Usiadła na kanapie. Wiedziała, że dopóki on tu jest, to nie ma co marzyć o śnie. – Jak kolacja?
- Lepiej, żebyś nie widziała rachunku.
- Dobrze się bawiliście? – Wiedziała, że tak. Rano był u niej Wilson i zdał jej szczegółowe relacje. Jedli, rozmawiali ze sobą, żartowali. Miły wieczór. Ale jej nie do końca o to chodziło. Chciała im zadawać krępujące pytania, zmusić ich do refleksji, przemyśleń. Była pewna, że James nie posunął się tak daleko. Właśnie, Wilson. Spojrzała na leżący na jej kolanach koc. Nie było go, kiedy się kładła. Pewnie zasnęła, a on ją przykrył. Później mu podziękuje. Teraz jednak musiała działać. Musiała coś wymyślić i to szybko. I wymyśliła. Posunięcie dość ryzykowne, ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.
- Byłoby lepiej, gdyby pozwolili mi zamówić najdroższą Whisky. To jak z tą biopsją? – Nie dawał za wygraną. Wczorajszy wieczór zaliczył do udanych. Najpierw droga kolacja, za którą nie zapłacił nawet dolara, a później, już w domu Cuddy… też nie mógł narzekać na nudę. Ale o tym nie musiała wiedzieć.
- Musimy to powtórzyć. Tym razem na pewno was nie zostawię. Może dzisiaj? – Tak, zdecydowanie ryzykowne posunięcie. Nie tak to z Jamesem zaplanowali. Ale ryzyko mogło się opłacać. Wystarczyło to odpowiednio rozegrać.
- A co z moim pacjentem?
- Już ci mówiłam, że bez zgody…
- A gdybym ci powiedział, że mam twoją kartę kredytową wraz z pinem? – Nie pozwolił jej dokończyć.
- To odpowiedziałabym ci, że gdybyś chociaż raz przyjechał do pracy punktualnie, to wiedziałbyś, że Lisa oddał mi ją z samego rana.
- Miałem nadzieję, że ten numer wypali.
- Niestety. Co z kolacją? – Obydwoje nie dawali za wygraną.
- Nie musisz być w szpitalu? Albo rozpakowywać rzeczy?
- Jakbyś nie zauważył, to już jesteśmy w szpitalu. A rzeczy jeszcze nie dotarły.
- Dlaczego ci tak bardzo na tym zależy? – Diagnosta zaczął wyczuwać podstęp. Nie wiedział jeszcze o co dokładnie w tym wszystkim chodzi, ale miał pewne przeczucia.
- Gdybyś przez całą noc operował, pijąc przy tym napoje energetyzujące i jedząc batony z automatu, to też by ci zależało na porządnej kolacji. – Miała nadzieję, że jakoś z tego wybrnęła i że jej brat niczego się nie domyśla.
- Zróbmy tak. Kolacja w zamian za biopsję, pasuje?
- To zależy. – Zamyśliła się. – Co w tym szpitalu grozi za niesubordynację? – Na jej słowa uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi, kiedy chce wywinąć komuś psotę.
- W najgorszym wypadku dodatkowe godziny w przychodni. Najłagodniejszą karą jest opiernicz od szefowej. – Nie przestawał się uśmiechać.
- Podnieca cię to, prawda?
- Zaraz mój zespół przywiezie pacjenta. – Wstał z miejsca i najszybciej jak potrafił ruszył do wyjścia.
- Masz chociaż zgodę pacjenta?! – Krzyknęła za nim.
- Psujesz całą zabawę! – Udało się. Teraz tylko musiała powiedzieć o wszystkim onkologowi.
Jakiś czas później
- Zdurnieliście do reszty?! Obydwoje?! – Rodzeństwo stało przed biurkiem administratorki i patrzyło na siebie, jakby usłyszeli coś bardzo oczywistego. Uznali, że to pytanie retoryczne, więc żadne z nich nie zabrało głosu. – Naraziliście szpital i pacjenta… - Nie przestawała krzyczeć. Po jej minie można było wywnioskować, że dopiero się rozkręca.
- I to ma być ta łagodniejsza kara? – Ashley szepnęła do stojącego obok brata.
- Nie marudź. – Odpowiedział jej równie cicho.
- Już chyba wolałabym przychodnię.
- Jeszcze nic straconego. Mój dyżur też weźmiesz?
- Czy wy mnie w ogóle słuchacie?! – Ich, jak się im zdawało, bardzo dyskretną rozmowę przerwała Cuddy. – Obydwoje jesteście nieodpowiedzialni i…
- To jego wina. – Młoda lekarka nie pozwoliła jej dokończyć.
- Moja?! – Greg parsknął śmiechem. – Przehandlowała brak twojej zgody w zamian za kolację.
- Gdybyś nie był tak bardzo aspołeczny, to na pewno inaczej dałbyś się na to namówić.
- Kapuś!
- House!!!
- Tak? – Odezwali się jednocześnie.
- Nie ty Ashley! – Lisa przewróciła oczami. – Ty możesz iść. To twoje pierwsze i ostatnie upomnienie.
- Puszczasz ją?! A ja?! To niesprawiedliwe! – Na odchodne kobieta pokazała bratu język. Ta potyczka należała do niej.
- Co z pacjentem? – Zapytała, całkowicie ignorując jego zdenerwowanie.
- Dzięki temu zabiegowi wciąż żyje. – Przeszedł kilka kroków i usiadł na kanapie. – Mam nadzieję, że mnie też ułaskawisz wasza wysokość.
- Pomarzyć zawsze możesz. – Nie spuszczała z niego wzroku. Mimo już łagodnego tonu, widać było, że jest wściekła.
- Jak w nocy było ci źle, to po prostu o tym porozmawiajmy, a nie odgrywasz się w ten sposób. I miałaś mówić koch…
- Przestaniesz? – Przerwała mu. – Wcale nie jest mi do śmiechu. Mam teraz na głowie nie jednego, a dwóch House’ów. Mam nadzieję, że u tego drugiego na proces resocjalizacji nie jest jeszcze za późno. – Zapanowała cisza. – Dlaczego nic nie mówisz?
- Nie chcę odbierać ci tej nadziei. Jeszcze powiedziałabyś później, że jestem wredny.
- Bo ty się akurat tym przejmujesz… O jakiej kolacji mówiliście?
- O dzisiejszej. – Wziął ze stolika jakieś czasopismo medyczne i zaczął je przeglądać.
- Jestem zaproszona?
- Jasne. – Zatrzymał się w końcu na jednej ze stron i zaczął czytać. – Ona serio pisze artykuły. – Obrócił pismo tak, żeby Cuddy mogła zobaczyć o czym mówi.
- Zapraszasz mnie ty, czy twoja siostra? – Ignorując go zupełnie, nie przestawała zadawać pytań.
- Ja. – Zaczął się zastanawiać. – A może ona? A może ona chce, żebym cię zaprosił. – Odłożył gazetę na swoje miejsce.
- O tym samym pomyślałam. Myślę, że próbuje nas ze sobą zeswatać.
- Moja siostra robi za swatkę? – Jakoś mu to do niej nie pasowało. – A Wilson… - Diagnosta doznał olśnienia. – Wilson ściągnął posiłki. To dlatego się dziwnie zachowuje. Wiedział, że ona ma przyjechać. – Wszystko zaczynało układać się w jedną, logiczną całość.
- No to możemy się ujawnić.
- Co? Nie ma mowy. Przypiszą sobie całe zasługi. Nie możemy dać im tej satysfakcji.
- Wytłumaczymy im, że…
- Nie uwierzą. – Nie pozwolił jej dokończyć.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Ile ty masz lat? – Zaczynała się od nowa denerwować.
- Jest za dużo niewiadomych. Dlaczego poprosił ją o pomoc i dlaczego im tak na tym zależy? Nie interesuje cię to?
- House, to nasi przyjaciele. A Ashley, to twoja siostra. Zależy im na naszym szczęściu. Musisz wszystko analizować i tworzyć z tego teorię spiskową?
- Przestań. – Zaczął się jej uważnie przyglądać. – Wiem, że ciebie też to ciekawi. Poza tym spodobało ci się ukrywanie naszego związku. Mnie nie oszukasz. – Uśmiechnął się.
- W porządku. – Wiedziała, że nie jest w stanie przed nim niczego ukryć. Miał rację. Jak zwykle Gregory House miał rację. Podobało jej się, że nikt nie wie o ich związku. Mogła się nim cieszyć i nikomu nie musiała się z niego tłumaczyć. Mimo, że powinna była to zrobić. Byli tylko oni i nikt więcej. Szpital i tak huczał od plotek. Ale plotki, a potwierdzone domysły, to dwie zupełnie inne sprawy. – Przyznaję, że chodzenie z tobą i to w dodatku w tajemnicy przed wszystkimi jest…
- Podniecające. – Dokończył za nią.
- To twoje zdanie. Może oni też są ze sobą? Pewnie całą czwórką powinniśmy iść do kadr.
- Nie! – Zaprotestował. – Mamooo… A jeżeli oni nie są ze sobą? I przegramy ten pojedynek?
- Naszym znajomym zależy na naszym szczęściu, a ty zrobiłeś z tego grę? Powiesz mi, dlaczego mnie to nie dziwi?
- Bo tak jest zabawnie? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- W porządku, co proponujesz?
- Ja? To ty jesteś kobietą. To wy kobiety jesteście złe i potraficie knuć. Poza tym, nosicie szpilki, dekolty i obcisłe spódnice, którymi… Swoją drogą, ta jest całkiem niezła. Nowa?
- House!
- To ty powinnaś wiedzieć co dalej.
- Mam pewien pomysł. Ale jeżeli moje przypuszczenia się potwierdzą, to obiecujesz, że damy temu spokój i się ujawnimy?
- A co będzie, jeżeli się mylisz?
- Wtedy pozwolę ci się jeszcze trochę pobawić.
- A będę mógł wyciągnąć z Wilsona zeznania siłą?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Sob 22:14, 24 Sie 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:10, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
No to, zaczynają się domyślać :-) czyli przed Hosem nic się nie ukryje.
Cytaty
Cytat: | To nie zwykłe rodzeństwo:
- Dalej grasz na perkusji?
- A ty ludziom na nerwach? – Odcięła się. Niestety jej uwaga została całkowicie zignorowana.
- Potrzebuję biopsji mózgu. – Wyłączył muzykę i przeszedł do sedna sprawy.
- Ty nie masz mózgu. Sprawa sama się rozwiązała. Ale jak chcesz, to mogę poprosić o dofinansowanie i spróbować ci jakiś przeszczepić. – Ziewnęła, a on przewrócił oczami. |
Dwóch House'ów - biedna Cuddy.
Cytat: | - Zdurnieliście do reszty?! Obydwoje?! – Rodzeństwo stało przed biurkiem administratorki i patrzyło na siebie, jakby usłyszeli coś bardzo oczywistego. Uznali, że to pytanie retoryczne, więc żadne z nich nie zabrało głosu. – Naraziliście szpital i pacjenta… - Nie przestawała krzyczeć. Po jej minie można było wywnioskować, że dopiero się rozkręca.
- I to ma być ta łagodniejsza kara? – Ashley szepnęła do stojącego obok brata.
- Nie marudź. – Odpowiedział jej równie cicho. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lacida dnia Pią 19:14, 23 Sie 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rouen
Pacjent
Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:11, 24 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że długo nie komentowałam. Ale po długiej nieobecności nadrabiam zaległości, co zresztą widać na załączonym obrazku. Okey, przejdę do rzeczy. Choć z początku trochę się bulwersowałam tą całą siostrą House'a, to teraz jak najbardziej jestem na tak. Choć wciąż nie mogę uwierzyć, że Ashley i Wilson są ze sobą.
W każdym razie, styl masz świetny, a jeśli chodzi o fabułę, robi się coraz ciekawiej. Nie mogę się doczekać intrygi Cuddy i House'a. Mam tylko jedno zastrzeżenie - wspomniałaś o podobieństwach fizycznych między naszym niebieskookim rodzeństwem. Nikt, powtarzam, nikt nie ma tak niesamowicie błękitnego i przenikliwego spojrzenia jak nasz diagnosta. Nawet jego własna siostra.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rouen dnia Sob 18:13, 24 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:47, 25 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Lacida
Zgadza się Zaczynają się domyślać ale co im z tego wyjdzie? Pożyjemy, zobaczymy Dziękuję za komentarz
Rouen
Super, że zmieniłaś zdanie co do siostry House'a Nie jest taka zła Na początku miało to wyglądać trochę inaczej Ale mój mózg i wen pokierowali to tak i... nic na to nie poradzę Ale przynajmniej jest sporo Wilsona w tym opowiadaniu a uwielbiam gościa Co do podobieństwa... identycznych z pewnością nie, ale podobne, czemu nie? Dziękuję za komentarz
Napisany, więc wrzucam Mam nadzieję, że również się spodoba
Rozdział 6 – Kto pierwszy na mecie ten…
Plan administratorki nie był jakoś szczególnie skomplikowany. Polegał on na tym, że wraz z House’em nie pojawiają się na umówionej wcześniej kolacji. Zostawiają parę przyjaciół samą sobie i sprawdzają, jak to wszystko się dalej potoczy. Plan niby prosty, ale pojawiło się kilka wątpliwości. Po pierwsze, skoro ich nie będzie, to skąd będą wiedzieć, że między tą dwójką coś jest? Po drugie, jak usprawiedliwić nieobecność House’a? Przecież on zawsze miał czas. Nie musiał siedzieć po godzinach zwłaszcza, że nie miał żadnego nowego przypadku. Problem rozwiązał House, który wbrew temu co twierdził, był równie dobry w knuciu i intrygach. Wpadł na rozwiązanie proste jak sam pomysł. Przynajmniej tak mu się wydawało na początku. On i Cuddy będą śledzić tę dwójkę. On Ashley, a ona Wilsona. A jego nieobecność? No cóż. Był pewny, że i z tego jakoś wybrnie więc nie przejmował się tym zbytnio. Jak postanowili, tak też zrobili.
- Myślisz, że nas przejrzeli? – Wilson jako pierwszy postanowił zabrać głos w tej sprawie.
- Masz na myśli, że ty i ja jesteśmy razem? – Odpowiedziała mu pytaniem na pytanie.
- To, albo jest jeszcze ta druga możliwość. Że ty i ja próbujemy zrobić z nich parę.
- Nie wiem. Na pewno coś podejrzewają. Gdyby tak nie było, to nie odwołaliby kolacji. – Wzięła do ust kolejny kęs jedzenia. – Albo to oni chcą z nas zrobić parę.
- Mówiłem, żeby się przyznać. – James sięgnął po wodę i wziął jej spory łyk.
- Nie ma mowy. Nie wiemy, o co im dokładnie chodzi. Dlatego zjemy kolację i bez namiętnego pożegnanie rozjedziemy się w przeciwnych kierunkach. Ja do hotelu, a ty do mieszkania.
- Myślałem, że kupiłaś mieszkanie. Podejrzewasz, że będą nas śledzić?
- Kupiłam, ale firma przewozowa nie dostarczyła mi jeszcze moich rzeczy. Nie będę tam siedziała w pustych ścianach. – Teraz i ona wzięła łyk wody. – Cuddy nie wiem. Ale mój brat na pewno. Pytanie tylko kogo.
- Pewnie mnie. – Widać było, że onkolog nie jest z tego powodu zadowolony.
- Zobaczymy.
Po skończonej kolacji pożegnali się przed restauracją jak na przyjaciół przystało i każde z nich ruszyło w swoją drogę. James do mieszkania, a Ashley do hotelu. Nie była nawet w połowie drogi, kiedy poczuła wibracje telefonu komórkowego. Zatrzymała motocykl na poboczu drogi, zdjęła kask i odebrała telefon.
- Wydaję mi się, że Cuddy mnie śledzi. – Usłyszała w słuchawce głos Jamesa.
- Wydaje ci się, czy jesteś pewny? – Starała się przekrzyczeć hałas spowodowany ruchem ulicznym.
- Jestem pewny. – James Wilson po raz kolejny spojrzał w lusterka. Tak, to na pewno była Cuddy. Zachowywała odstęp dwóch samochodów, ale na zakręcie dojrzał ją wyraźnie.
- Skoro ciebie śledzi Lisa, to mnie z pewnością Greg. – Rozejrzała się dookoła chcąc go wypatrzeć. – Tak, miałam rację. – Wypatrzyła go. Również się zatrzymał jednak niedostatecznie daleko.
- Co robimy?
- Ty jedź do domu. Ja się zabawię. – Nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyła się.
- Co? Ashley?! Nie rób głupot. – Oderwał telefon od ucha i spojrzał na wyświetlacz. Rozłączyła się. Lekarka schowała telefon z powrotem do kieszeni, założyła kask, wykręciła motocykl i pod prąd ruszyła do miejsca, gdzie zatrzymał się jej brat.
- Nie sądziłam, że jesteś w tym taki kiepski. – Podniosła plastikową osłonkę kasku.
- A ja nie sądziłem, że jeździsz pod prąd. Dobrze, że nie ma policji.
- Czego chcesz? – Zapytała nieco zdenerwowana.
- Miałem nadzieję, że przyłapię cię na gorącym uczynku. – Przeszedł do sedna sprawy.
- Mnie? – Zrobiła zdziwioną minę. Trzeba przyznać, że dobra była z niej aktorka.
- Nie udawaj. Sypiasz z Wilsonem? – Nie przestawał zasypywać jej pytaniami.
- A może mały wyścig? – Starała się zmienić temat.
- Wiesz, że milczenie oznacza…
- Zwycięzca będzie mógł zadać trzy nurtujące go pytania. – Nie pozwoliła mu dokończyć. – Przegrany będzie musiał na nie szczerze odpowiedzieć. Co ty na to?
- Gdzie jest meta? – Zapytał po chwili namysłu. Co prawda jego siostra miała szybszy motocykl, ale to on znał lepiej teren i jeździł od niej zdecydowanie dłużej. Był pewny, że uda mu się wygrać.
- Może pod szpitalem? – Była pewna, że wygra. Znała trasę i miała lepszy motocykl. Zwycięstwo musiało należeć do niej.
- Zgoda. – Usadowił się wygodnie na siedzeniu motocykla i poczekał, aż będzie gotowa. Ashley opuściła zasłonę kasku i zrównała się z bratem. Podniosła do góry rękę, pokazując trzy palce, które powoli, jeden po drugim opuszczała. Kiedy opuściła ostatni palec, a jej ręka szybko wylądowała na kierownicy, obydwoje ruszyli z miejsca. Przez pierwsze sto metrów szli kask, w kask ale to młoda lekarka wysunęła się na prowadzenie. Jechali z ogromną prędkością. Kierowcy samochodów nie przestawali trąbić i rzucać pod nosem najgorszych z możliwych wyzwisk. Ale wbrew pozorom, to nie oni stanowili najgorsze zagrożenie. Problem pojawił się na światłach, które znajdowały się przed najbliższym skrzyżowanie. Reflektor pokazywał czerwone. „Zatrzymać się, czy nie? A jak się zatrzymam, a on to wykorzysta? Szlag! Mogliśmy to ustalić.” Myśli nie przestawały przepływać przez jej mózg, który już i tak dzięki adrenalinie pracował na najwyższych obrotach. Zdecydowała, że nie będzie się zatrzymywała. Zredukowała tylko bieg i liczyła na szczęście, które tym razem jej sprzyjało. „Zwariowała.” – Pomyślał, kiedy podniósł głowę i zobaczył w jaki sposób pokonuje skrzyżowanie. Ostatni rzut oka na reflektor. Tak, zmienił kolor na zielone. Przyśpieszył i za chwilę już go nie było. Teraz krzyczeli już prawie wszyscy, kierowcy, piesi. Jedni z ekscytacji, a drudzy z przerażenia. Klaksony nieustannie trąbiły ale dla niej liczyła się tylko wygrana. Spojrzała za siebie i zauważyła, że ma sporą przewagę nad bratem, którą zamierzała powiększyć, a już na pewno utrzymać. Przejechała czterysta metrów i… Pamiętała, że gdzieś tu był zakręt. Wąska, mało uczęszczana uliczka. Nie pomyliła się, ale prędkość z jaką jechała była stanowczo za duża, żeby bez żadnego problemu mogła pokonać ten odcinek drogi. Zredukowała bieg i zaczęła składać się do skrętu. Tym razem jednak nie miała takiego szczęścia. Straciła panowanie nad tylnym kołem, które uciekło jej stanowczo za daleko. Chwilę później sunęła przygnieciona motocyklem po asfalcie. Diagnosta dotarł na miejsce, w chwili, kiedy Ashley próbowała wydostać się spod swojej maszyny. Zaparkował Hondę na chodniku, zdjął kask i najszybciej jak tylko potrafił poruszać się bez laski ruszył jej na pomoc.
- Nie wierć się! – Usłyszała jego głos jeszcze zanim go zobaczyła. – Możesz mieć uszkodzony kręgosłup. - Było go słychać coraz bliżej. – Że ja muszę mówić takie rzeczy neurochirurgowi.
- Zamknij się i pomóż to ze mnie zdjąć. Lepiej wiem, co mam uszkodzone, a co nie. – Dopiero za drugim razem udało się ją uwolnić.
- Jesteś cała? – Zmęczony House, usiadł opierając się o przewrócony motocykl.
- Boli mnie lewa ręka. – Spróbowała nią ruszyć. – Szlag! Nawet bardziej niż boli. – Postanowiła, że lepiej nie będzie nią ruszać. Spojrzała na motocykl, który po drodze zgubił lusterko i którego odpryski farby było widać na ulicy, a następnie usiadła obok brata. – Dobrze, że jest ubezpieczony.
- Wiesz co? Jesteś jedynym chirurgiem jakiego znam, który wystawił się na takie ryzyko.
- Mam większe jaja od innych. To miłe. – Mimo bólu starała się uśmiechnąć.
- Z pewnością mniej rozumu. – Przewrócił oczami. Oczywiście, że nie przyzna jej się do tego, ale mu zaimponowała. – Nie będziesz mogła operować. Oby nie była złamana.
- Racja. – Spojrzała na rękę, którą odruchowo trzymała zgiętą w łokciu i blisko przy ciele. Miała nadzieję, że to tylko mocne stłuczenie i że żadna kość, a już tym bardziej nerw nie jest uszkodzony. Nie zniosłaby gipsu, a już tym bardziej faktu, że przez długi okres czasu nie mogłaby operować. Albo co gorsze, że już nigdy nie mogłaby operować. – Musimy się zbierać, zanim inni kierowcy się o nas pozabijają. – Próbowała się podnieść. Oprócz problemów z ręką, nieźle się poobijała i pozdzierała skórę na nogach.
- To mało uczęszczana uliczka, ale masz rację. Pora na nas. – Sięgnął po telefon i wykręcił numer.
- Do kogo dzwonisz?
- Po karetkę. Nie zawiozę cię na motocyklu kiedy masz rozwaloną rękę. Poza tym motocykl też trzeba odholować.
- Zwariowałeś?! Nie potrzebuję karetki sama…
- Mówi doktor Gregory House, potrzebuję karetkę…. – Już jej nie słuchał.
- Mam wrażenie, że Cuddy się wścieknie. – Wymamrotała pod nosem. Sięgnęła po swój telefon. Mimo stłuczonego wyświetlacza, telefon wydawał się sprawny. Zaczęła pisać sms’a do Wilsona.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Nie 21:54, 25 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:35, 25 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Ha! Jest! Pierwsza!
Lekarze i robią taki wyścig.
Wypadek! To się zacznie. Czy okaże się, że House ma wyleczyć rękę Ms. House?
Pomysł ze śledzeniem - super.
Cytat: | – Cuddy nie wiem. Ale mój brat na pewno. Pytanie tylko kogo.
- Pewnie mnie. – Widać było, że onkolog nie jest z tego powodu zadowolony.
- Zobaczymy. |
Wilson zbyt dobrze zna House'a. Tylko czemu Huddy nie przewidzieli, że Hilson? się domyśli. [Możemy ich nazywać? ]
Cytat: | - Nie sądziłam, że jesteś w tym taki kiepski. – Podniosła plastikową osłonkę kasku.
| Też nie sądziłam. House miał być dobry w śledzeniu.
Cytat: | - Nie wierć się! – Usłyszała jego głos jeszcze zanim go zobaczyła. – Możesz mieć uszkodzony kręgosłup. - Było go słychać coraz bliżej. – Że ja muszę mówić takie rzeczy neurochirurgowi.
| Greg ma rację i dobrze mówi.
Cytat: | - Wiesz co? Jesteś jedynym chirurgiem jakiego znam, który wystawił się na takie ryzyko.
- Mam większe jaja od innych. To miłe. – Mimo bólu starała się uśmiechnąć.
- Z pewnością mniej rozumu. – Przewrócił oczami. Oczywiście, że nie przyzna jej się do tego, ale mu zaimponowała. – Nie będziesz mogła operować. Oby nie była złamana.
| Tak, dwoje House'ów i wszystko jasne.
Bawię się, w to co kiedyś Atris (pozdrawiam jeśli to czytasz i autorkę też)
Dobrze piszesz. Wiem, że błędy to często literówki, albo wynikają z wklejania na horum.
Jest:
Cytat: | On i Cuddy będą śledzić tą dwójkę.
| Powinno być:
Cytat: | On i Cuddy będą śledzić tę dwójkę.
|
Jest:
Cytat: | Po skończonej kolacji pożegnali się przed restauracją jak na przyjaciół przystało i każde z nich ruszyło w soją drogę. James do mieszkania, a Ashley do hotelu.
| Powinno być:
Cytat: | Po skończonej kolacji pożegnali się przed restauracją jak na przyjaciół przystało i każde z nich ruszyło w swoją drogę. James do mieszkania, a Ashley do hotelu.
|
Jest:
Cytat: | - Skoro ciebie śledzi Lisa, to mnie z pewnością Greg. – Rozejrzała się dookoła chcąc do wypatrzeć. – Tak, miałam rację.
| Powinno być:
Cytat: | - Skoro ciebie śledzi Lisa, to mnie z pewnością Greg. – Rozejrzała się dookoła chcąc go wypatrzeć. – Tak, miałam rację.
|
Jest:
Cytat: | Problem pojawił się na światłach, które znajdowała się przed najbliższym skrzyżowanie.
|
Powinno być:
Cytat: | Problem pojawił się na światłach, które znajdowały się przed najbliższym skrzyżowaniem.
|
Karmię wena Oli.
Jeszcze raz pozdrawiam.
PS Jeśli tam gdzieś miały być przecinki, to ja się na nich zbytnio nie znam.
Ogólnie to świetny utwór.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lacida dnia Nie 21:43, 25 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Endymion
Ratownik Medyczny
Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdzieś z Księżyca.. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:15, 26 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Powróciłam!
Znalazłam najlepszą karmę jaką można dostać <cudo>~
House nie umie nawet śledzić własnej siostry?? Zawiodłam się.<ojojoj>
Wilson już od początku przekonany, że House będzie akurat jego śledził. Co ten Jimmi sobie wyobraża?
Boje się napisać co mi rzyszło do głowy. Zresztą bardzo chorej i psychicznej. *
A wyścig na motycyklach rodzeństwa Housów. Skąd u nich taka pasja? Czyżby mamusia Housów miała w młodości skrytą pasję i nią były motocykle? Pytanie, na które chciałoby się znać odpowieć.
A coś czuję, że House będzie miał przechlapane u Cuddles. Hihi. Śmiję się na samą myśl o tym.
Uwielbiam kiedy Cuddy krzyczy na Housa a on udaje, że nie wie o co chodzi. (Ale to też sprawa moje mózgu.)
Ciekawa dalszej części
Endymionka,która kocha Endymiona;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:44, 27 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Lacida
Osobiście znam dwóch takich chirurgów Jeden z nich się ściga i zdecydowanie przekracza prędkość na ulicy, a drugi jeździ motocyklem krosowym i w wolnych chwilach skacze po różnych górkach itp. Nie wiem co jest gorsze Pewnie, że można ich nazwać Tak chyba będzie nawet łatwiej Jeszcze raz dziękuję za wyłapanie literówek Mam nadzieję, że teraz ich nie będzie a już przynajmniej nie tak dużo Dziękuję za komentarz wen się cieszy
Endymion
Super Wen się cieszy Wiesz, chyba nikt się tym nie musiał wcześniej zajmować W sensie, motocyklami U mnie w rodzinie nikt nie jeździ a ja je uwielbiam i owszem, jeżdżę Więc myślę, że oni też tak mają sami z siebie Myślę, że dobrze czujesz Dziękuję za komentarz
Kolejna część Dość szybko bo... znikam na jakiś czas Ale jak znajdę pena, albo wyrobię się z pisaniem, to części powinny pojawiać się bez problemów Ale to jeszcze się zobaczy Ta część... mam nadzieję, że chociaż trochę śmieszna. Przynajmniej taki był plan No nic... mam nadzieję, że się spodoba
Rozdział 7 – Nowe plotki.
Dotarł do szpitala tak jak tego chciała. Nie wcześniej, niż zaczynał pracę. W głowie mu się nie mieściło, dlaczego nie pozwoliła mu przyjechać wcześniej. Co prawda, informowała go na bieżąco sms’ami i stłuczona ręką to stan, który nie zagrażał jej życiu, ale chciał być przy niej. Chciał, żeby wiedziała, że może na niego liczyć o każdej porze dnia i nocy. W końcu na tym polegał związek, prawda? Naprawdę chciał tam przy niej być, siedzieć, rozmawiać z nią. Było mu wszystko jedno, czy ktoś dowie się o ich związku. Chciał, ale nie mógł. Wiedział, że była silną kobietą, która potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Kobietą, która nie potrzebowała męskiego ramienia, żeby się wypłakać i która bez niczyjej pomocy potrafiła zawiesić obraz na ścianie. Wiedział to, ale chyba się jeszcze do tego nie przyzwyczaił. Będzie musiał. W końcu chodził z House’em, a nazwisko do czegoś zobowiązuje. Na tą myśl uśmiechnął się i wszedł do windy, w której znajdowało się już dwóch lekarzy. Jeden z nich był kardiologiem, a drugi pediatrą.
- O, Wilson! – Krzyknął jeden z nich. – Słyszałeś najnowszą plotkę? Żona House jest u nas. Ma stłuczoną rękę. Podobno uciekała przed mężem. Nie rozumiem kobiet. Ciągnie ich do tak zwanych „niegrzecznych chłopców”, a później tylko cierpią.
- Żona House’a? – Onkolog nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
- Żona, żona. – Wtrącił się lekarz z pediatrii. – Przyjaźnisz się z nim i nie wiesz takich rzeczy? – Był jeszcze bardziej zdziwiony niż Wilson.
- To nie jest jego żona. – James postanowił, że sprostuje tę plotkę. – To jego siostra.
- To sprawdzona informacja? – Dopytywał kardiolog.
- Oczywiście, że sprawdzona.
- Mówiłem ci, że to na pewno nie jest jego żona. Za ładna i za młoda. Poza tym, House i żona? Proszę cię.
- No tak, teraz to by się wszystko zgadzało. – Lekarze zaczęli rozmawiać ze sobą ignorując przy tym obecność onkologa. – Prawie wszystko. Skoro to jego siostra, a nie żona, to dlaczego przed nim uciekała? – Kardiolog nie dawał za wygraną.
- Masz rację, to podejrzane. Wilson, wiesz coś na ten temat?
- Nie uciekała przed nim. Miała wypadek na motocyklu. – Uznał, że taka wersja zdarzeń powinna była zaspokoić ich ciekawość.
- A ona, no wiesz… siostra House’a. – Pediatra nie mógł sobie przypomnieć jej imienia. – Ma kogoś?
- Nie… To znaczy tak! – Jimmy zaczął się modlić, żeby ta winda jak najszybciej dojechała na jego piętro.
- Ty coś kręcisz. – Obydwaj lekarze zaczęli mu się uważnie przyglądać.
- Jesteście razem?
- No wiesz?! – Nie czekali na jego potwierdzenie bądź też zaprzeczenie. – Masz dwóch House’ów. Mógłbyś się tym ładniejszym podzielić. – Nareszcie winda zatrzymała się i Wilson wyszedł z niej najszybciej jak tylko potrafił, zostawiając za sobą wciąż podekscytowanych kolegów. Wbiegł do swojego gabinetu i opadł na fotel. Zapowiadał się ciężki dzień, a to dopiero był początek. W końcu nie widział się jeszcze ani z Ashely ani z jej bratem.
- Myślicie, że Wilson zachowuje się ostatnio jakoś dziwnie? Właśnie wbiegł do swojego gabinetu.
- Może chce się ukryć przed House’em? – Trzynastka odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Którym? – Foreman włączył się do dyskusji.
- Na pewno nie przed Ashley. – Australijczyk wszedł do gabinetu diagnostycznego. – Leży u nas w szpitalu.
- House jej coś zrobił? – Taub nie przestawał zadawać pytań.
- Może coś w tym jest
Jakiś czas później.
- Przepraszam, gdzie znajdę…
- Ashley House, żonę doktora House’a? – Pielęgniarka nie pozwoliła mu dokończyć.
- To nie jest jego żona, tylko siostra. – Onkolog lubił szpitalne plotki ale ta zaczynała go denerwować. – I tak, gdzie ją znajdę?
- Izolatka. – Skazała mu pomieszczenie ręką. Nie był pierwszą osobą, która o nią pytała. Lekarze, pielęgniarki i pozostali członkowie personelu chcieli wiedzieć jak wygląda „żona” doktora House’a.
- Dlaczego jest w izolatce? – A wydawało mu się, że już dzisiaj nic nie jest w stanie go zaskoczyć.
- Nie dała przenieść się na oddział, a chciała mieć spokój. – Kobieta wzruszyła ramionami. – Prawie w ogóle nie używamy tego pomieszczenia więc tam wstawiliśmy jej łóżko.
- Dziękuję. – Odpowiedział i po chwili już go nie było. Przeszedł obok kilku łóżek i w końcu znalazł się przed drzwiami z napisem „Izolatka”. Zapukał i czekał na odpowiedź.
- Proszę. – Usłyszał po chwili i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. – James! – Widząc swojego gościa oderwała się od jedzenia galaretki, którą odłożyła na szafkę.
- Część. – Uśmiechnął się i podszedł żeby ją pocałować. Cieszył się, że była w dobrym nastroju.
- Ej! Ktoś tu może wejść. – Odsunęła się na tyle, na ile pozwalało jej łóżko.
- To ja się martwię, nie śpi… - Przeanalizowała szybko wszystkie za i przeciw i stwierdził, że tylko tak zdoła go uciszyć. Pocałunek jednak nie trwał długo w obawie, że ktoś tu może w każdej chwili wejść.
- Lepiej? – Uśmiechnęła się do niego.
- Lepiej. – On również się uśmiechnął. – Tęskniłem. – Usiadł na krzesełku tuż obok jej łóżka. – Dlaczego leżysz w izolatce? I jak twoja ręka?
- Przecież wszystko ci wczoraj napisałam. – Przewróciła oczami. – Czytałeś moje wiadomości? Wiesz jak ciężko piszę się jedną ręką? Zostawili mnie na obserwacji. – Zaczęła mimo wszystko wyjaśniać. – To tylko obserwacja więc nie chciałam zajmować miejsca na oddziale. Tam też mi się źle leżało, bo co chwila ktoś się kręcił, krzyczał jak to na tym oddziale bywa więc… - Wzruszyła ramionami. – Jestem tutaj. Ale tylko do wieczora. A ręka? – Podniosła wspomnianą część ciała, która była w specjalnym stabilizatorze. – Spuchnięta i boląca ale na szczęście tylko stłuczona.
- Nie rozumiem, co cię podkusiło, żeby się z nim ścigać. Mogłaś zginąć. Jesteś chirurgiem. A jakbyś nie mogła już nigdy więcej operować?
- Włączyła ci się umoralniająca gadka. Nie jestem już małą dziewczyną, ani Greg’iem. Wiem co robię. Rozumiem, że się martwiłeś, ale nie przestanę robić rzeczy, które lubię tylko dlatego, że jestem chirurgiem. Za dwa tygodnie wrócę na salę operacyjną. Nic się takiego nie stało.
- Mogłaś zginąć.
- Do tego też mam przypisaną teorię, ale nie wiem, czy chcesz ją usłyszeć. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Nic mi się nie stało. Widziałam ludzi, którzy po wypadkach motocyklowych mieli połamany kręgosłup w pięciu miejscach. Nie wspomnę już o inny urazach. Nie przejmuj się tym tak. Myślisz, że to podejrzana, że Cuddy jeszcze tu nie było? – Postanowiła zmienić temat.
- Ma zebranie. Pewnie będzie później. Nie wie, że ją zauważyłem jak mnie śledziła. A jak rozmowa z House’em? Może jednak się ujawnimy? To robi się coraz bardziej niebezpieczne.
- Nie rozmawiajmy tu o tym. – Upomniała go. – Ktoś tu może w każdej chwili wejść.
- I co z tego? Pół szpitala uważa, że jesteś żoną swojego brata. Zaraz drugie pół zacznie plotkować, że jesteśmy razem bo… Nie zaprzeczyłem jak mnie o to pytali.
- To tylko plotki. Ja słyszałam, że jesteś gejem i tworzysz z moim bratem udany związek. – Zaczęła się śmiać widząc jego minę.
- Od kogo to słyszałaś?
- Od pielęgniarek. – Nie przestawała się śmiać. Dobrze, że nie połamała żeber. Wtedy nie byłoby już tak zabawnie.
- Zaraz wrócę. – Poderwał się z miejsca i ruszył do wyjścia.
- Dokąd idziesz?! – Krzyknęła za nim.
- Muszę kogoś zabić!
Chwilę wcześniej.
Do swojego gabinetu wkroczył diagnosta, który był jak zwykle spóźniony.
- House…
- Cuddy mnie szukała? – Zapytał, rozglądając się jednocześnie po obu pomieszczeniach. Miał nadzieję, że nie ma w nich administratorki.
- Nie. Ale twoja siostra jest u nas w szpitalu. – Taub przeszedł do sedna sprawy.
- Wiem. – Machnął ręką. – Nic jej nie będzie.
- Tylko tyle? – Foreman nie dawał za wygraną.
- Spadła z motocykla. Nic jej nie będzie. – Diagnosta zaczął się denerwować. – O mnie też byście się tak martwili? Albo wiecie co? Lepiej nie odpowiadajcie.
- Mówią, że przed tobą uciekała. – Do rozmowy wtrąciła się Trzynastka.
- To i tak nic. Najpierw mówili, że to twoja żona i przed tobą uciekała. – Australijczyk wydawał się tym trochę rozbawiony.
- Czy ten szpital już do reszty zwariował? – Najstarszy z lekarzy przewrócił oczami.
- House!!!
- Jeszcze tego tu brakowało. – Skrzywił się na dźwięk głosu przyjaciela.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego pół szpitala uważa, że jesteśmy gejami i tworzymy parę? – James stanął w drzwiach gabinetu.
- Tego nie słyszałam. – Trzynastka obróciła się w jego stronę.
- A Cuddy się dziwi, że wzrosła śmiertelność pacjentów. Gdyby ludzie tak samo wykonywali swoją robotę jak plotkowali, to bylibyśmy najlepszym szpitalem w kraju. – Ruszył w kierunku przyjaciela. – Wyjaśnię po drodze. – Wyminął go i wyszedł na korytarz.
- No więc? Poza tym, dokąd idziemy? – Onkolog ruszył za nim.
- Jeszcze nic dzisiaj nie jadłem. Informacje kosztują. – Wyjaśnił podczas drogi do windy.
- I tak zawsze ja płacę… To jak z tymi gejami?
- To było na zeszłorocznym balu charytatywnym. Przyczepiła się do mnie jakaś lekarka i nie dawała mi spokoju. – Zaczął wyjaśniać.
- I nie skorzystałeś z darmowego seksu? Chociaż raz nie musiałbyś płacić. – Weszli do windy. James nacisnął odpowiednik guzik i zamknęły się za nimi drzwi.
- Widzę, że ktoś tu wstał lewą nogą. Zapomniałem dodać, że to była brzydka lekarka i…
- To wszystko wyjaśnia. – Przyjaciel wszedł mu w zdanie.
- Powiedziałem jej, że jestem gejem, żeby się w końcu ode mnie odczepiła. Nie wiem, dlaczego ludzie nas ze sobą połączyli. – Zrobił minę niewiniątka.
- Nie sądziłem, że ty też rozpuszczasz plotki po szpitalu.
- Tylko dwie.
- Dwie? – Winda zatrzymała się i zaczęli z niej wysiadać.
- Tą, że jestem gejem i tą, że Cuddy lubi sex z użyciem niekoniecznie bezpiecznych zabawek.
- To by wyjaśniało, dlaczego przez tydzień dziwnie się na nią patrzyli…
- House!!!
- Tym razem, to nie ty, prawda?
- Natychmiast do mojego gabinetu!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Wto 19:42, 27 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:36, 27 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Cudowne dialogi i fajne plotki
- Cytat: | To tylko plotki. Ja słyszałam, że jesteś gejem i tworzysz z moim bratem udany związek. – Zaczęła się śmiać widząc jego minę.
- Od kogo to słyszałaś?
- Od pielęgniarek. – Nie przestawała się śmiać. Dobrze, że nie połamała żeber. Wtedy nie byłoby już tak zabawnie.
- Zaraz wrócę. – Poderwał się z miejsca i ruszył do wyjścia.
- Dokąd idziesz?! – Krzyknęła za nim.
- Muszę kogoś zabić! |
House'a? House'a! Nie zabijesz Jimmy, za dobry jesteś
Cytat: | - Możesz mi wyjaśnić, dlaczego pół szpitala uważa, że jesteśmy gejami i tworzymy parę? – James stanął w drzwiach gabinetu.
- Tego nie słyszałam. – Trzynastka obróciła się w jego stronę.
- A Cuddy się dziwi, że wzrosła śmiertelność pacjentów. Gdyby ludzie tak samo wykonywali swoją robotę jak plotkowali, to bylibyśmy najlepszym szpitalem w kraju. |
Poznamy inne plotki?
I to jakie
Cytat: | - Nie sądziłem, że ty też rozpuszczasz plotki po szpitalu.
- Tylko dwie.
- Dwie? – Winda zatrzymała się i zaczęli z niej wysiadać.
- Tą, że jestem gejem i tą, że Cuddy lubi sex z użyciem niekoniecznie bezpiecznych zabawek.
- To by wyjaśniało, dlaczego przez tydzień dziwnie się na nią patrzyli…
- House!!!
- Tym razem, to nie ty, prawda?
- Natychmiast do mojego gabinetu | !
A czemu Cuddy jest zła na Grega? Kolejna plotka?
Tak nie powinno być:
Cytat: | Nie wiem, że ją zauważyłem jak mnie śledziła. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lacida dnia Wto 22:21, 27 Sie 2013, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:49, 30 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Lacida
Początek komentarza i już taka pochwała, dziękuję Cieszę się, że się dialogi podobają No i plotki. A dlaczego jest zła? Hmmm wyjaśni się teraz Tak! Tylko jedna literówka Dziękuję za komentarz
Rozdział ósmy Dość krótki ale... zrewanżuję się następnymi bo będzie się działo Chyba
Rozdział 8 – Kary.
Gabinet Cuddy.
- Zanim na mnie nawrzeszczysz, mogę się wytłumaczyć?
- Nawet największy zbrodniarz ma prawo złożyć zeznania, więc… - Usiadła za swoim burkiem, odsunęła na bok monitor, żeby móc go lepiej widzieć. – Tak. Ale ostrzegam cię, że jeżeli zaczniesz kręcić, to odbiorę ci prawo głosu. – Usiadł naprzeciwko niej.
- Wysoki sądzie. – Zaczął. – Dnia…
- Przestań się wydurniać. – Przerwała mu.
- Naprawdę jesteś zła. – Zaczął się jej uważnie przyglądać. Jego umysł zaczął pracować na szybszych obrotach. Miał nadzieję, że już dzisiaj nie będzie zła. A przynajmniej nie tak bardzo.
- Nie jestem zła. Jestem wściekła, a to różnica. – Mimo wszystko starała się mówić spokojnie.
- Masz okres? – Nie spuszczał z niej oczu.
- House! – A ona nie wytrzymała. – Ignorowałeś moje telefony, nie przyjechałeś. Ze szpitala dostaję wiadomość, że dwoje moich najlepszych lekarzy przebywa w szpitalnym oddziale ratunkowym!
- Nie powiedzieli ci, że nic mi się nie stało? – W jej oczach zobaczył strach, który towarzyszył jej pewnie przez całą wczorajszą noc. Zrozumiał, że musi odłożyć żarty na bok.
- Tak, później wytłumaczyli. – Starała się uspokoić. Była wściekła, ale cieszyła się, że widzi go całego i zdrowego. – Możesz mi wyjaśnić, co się wczoraj stało?
- Ścigaliśmy się na motocyklach. Ashely straciła panowanie nad swoim na zakręcie. – Stwierdził, że dalsze ukrywanie prawdy nie ma sensu. – Nie odbierałem, bo… - Wziął głęboki oddech. – Nie chciałem cię wkurzyć. Znaczy… Jeszcze bardziej nie chciałem cię wkurzyć. – Sprecyzował. – Dlatego też nie przyjechałem.
- Ścigaliście się na ulicy? A samochody, piesi? Policja? Mogliście zginąć.
- Wiesz, trudno jest dostrzec numery tablic przy prędkości…
- Nie chce wiedzieć. Mogłeś zginąć. – Powtórzyła. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę narazili się na takie niebezpieczeństwo. Obydwoje byli nieodpowiedzialni.
- Nic mi nie jest. – Przewrócił oczami. – A ona ma tylko stłuczoną rękę.
- Wiesz, że to się mogło skończyć znacznie gorzej? – Nie dawała za wygraną. Wiedziała, że nie może zabronić mu jeździć na motocyklu. Ale chciała uświadomić mu powagę sytuacji. Chociaż tyle mogła zrobić. Nie licząc zamartwiania się.
-I co mam ci powiedzieć? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wystarczyło by przepraszam.
- Przepraszam. – Powtórzył za nią.
- Nie liczy się. Wymusiłam to na tobie. – Po raz kolejny przewrócił oczami.
- Kobiety. A podobno to my jesteśmy skomplikowani.
- Widziałeś się z Wilsonem? – Postanowiła, że zmieni temat. W duchu dziękowała, że tym razem tylko tak się to skończyło.
- Tak. Próbuję nie wzbudzać w nim podejrzeń więc się go nie czepiam. Odbudowuje zaufanie i w odpowiednim momencie uderzę. A ty z Ashley?
- Jeszcze nie. Najpierw chciałam ukarać ciebie. Masz trzy dodatkowe godziny przychodni tygodniowo. Do odwołania.
-Ej! To niesprawiedliwe. Tym razem to jej wina, serio. – Już zaczął się zastanawiać jak się z tego wykręcić.
- Dlatego ona będzie musiała prowadzić wykłady dla studentów dopóki jej ręka nie wróci do stanu sprzed wypadku. Dlaczego się uśmiechasz?
- Bo się wścieknie. – Wstał z miejsca i podszedł do niej żeby ją pocałować.
- Co robisz? – Zapytała nieco zszokowana. – Dalej jestem wściekła. – Próbowała się jeszcze jakoś bronić. Nachylił się i delikatnie ją pocałował. Spojrzał jej w oczy. Miał nadzieję, że zrozumie. Pocałował ją jeszcze raz a następnie odsunął się od niej.
- Przepraszam. – Wyszeptał i ruszył w kierunku wyjścia. Została sama ale zrozumiała. Te przeprosiny były szczere. Tego dnia musiała odbyć jeszcze jedną poważną rozmowę.
Jakiś czas później. Izolatka.
- Więc…
- Więc jest tylko stłuczona. – Ashley podniosła do góry unieruchomioną przez stabilizator rękę.
- Przez ten czas zajmiesz się…
- Zajmę się pacjentami, których zdążyłam już operować. – Po raz kolejny przerwała administratorce. – Mogę też konsultować innych pacjentów. Mój brat tego nie robi ale ja tak. Właśnie, jeżeli o niego chodzi… Tym razem to naprawdę nie jego wina.
- A mówisz mi to ponieważ?
- Nie chcę, żebyś była na niego zła. To był mój pomysł i w pełni ponoszę za niego odpowiedzialność. - Nie sądziła, że z tym House’em pójdzie jej tak łatwo.
- On już dostał swoją karę. – Cały czas stała przed jej łóżkiem i uważnie ją obserwowała. Mimo wszystko musiała być czujna i skupiona.
- Ja też dostanę karę? Nie mamy chyba już po pięć lat, prawda? – Próbowała żartować.
- Patrząc i rozmawiając z twoim bratem czasami mam wrażenie, że zatrzymał się na poziomie pięciolatka, a później tylko rósł. – Widzą, że młodsza lekarka chce o coś zapytać dodała. – Ty jesteś na poziomie dziesięciolatka.
- To zawsze lepiej niż pięciolatek. – Wzięła głęboki oddech. – To jaka jest moja kara? Przychodnia?
- Greg ci tak powiedział? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Lisa i Greg… - Ashley odpłynęła myślami gdzieś daleko. – Nie uważasz, że to ładnie brzmi?
-Ashley i James również pasuje. – Cuddy odcięła się natychmiast. Lata spędzone z House’em jednak ją czegoś nauczyły.
- Ty też tak uważasz? – Kobieta, która zajmowała szpitalne łóżko przewróciła oczami. – Nic nas nie łączy. Nie wiem, skąd taki pomysł... – „Nie łączy, to zacznie.” Przemknęło dyrektorce szpitala przez myśl. Jednak nie miała zamiaru się nią dzielić.
- Wracając do twojej kary. – Uśmiechnęła się ciepło. Właśnie zaczynała znajdować plusy „posiadania” dwóch House’ów w swoim szpitalu. Odgrywanie się na jednym przynosiło jej czasami radość, a na dwóch? To było dopiero niezapomniane uczucie. – Dopóki nie wrócisz na salę operacyjną, to będziesz prowadziła wykłady.
- Co? Wykłady? Nie byłam na konferencji medycznej od lat, a studentów omijam szerokim łukiem. Nie mogę…
- Nie. – Tym razem to administratorka weszła jej w zdanie. – To już postanowione. Jutro masz pierwsze wykłady.
- Ale ja naprawdę się do tego nie nadaje. – Próbowała się wymigać.
- Jesteś młodą, utalentowaną, znaną lekarką i zamierzam to wykorzystać.
- Próbujesz podbudować moje ego? Serio? To działa tylko na mojego brata.
- To już postanowione. Zaczynasz jutro. Sala wykładowa znajduje się na drugim piętrze na końcu korytarza. Osobiście sprawdzę, czy zajęcia się odbyły. Pierwszy wykład zaczyna się o 8:15, powodzenia. – Odwróciła się i zaczęła kierować się do wyjścia.
- Lisa, mogę mieć prośbę?
- Jeżeli nie tyczy się ułaskawienia, to owszem. – Obróciła się z powrotem twarzą do niej.
- Jutro przywożą moje rzeczy. Pomożecie mi z rozpakowywaniem?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Endymion
Ratownik Medyczny
Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdzieś z Księżyca.. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:43, 30 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Mmmm jaki całuśny zrobił się Housik. Bo będę zazdrosna o Cuddy za chwilę. Ale takie szczere przeprosiny Housa. .... ..... Bomba!! <Mmmm>
Cuddy ma rację o wiele lepiej mieć dwóch Housów niż jedego.
Chociaż lepiej by było(dla Cuddy i dla mnie, nie dla Wilsona) gdyby House miał brata bliźniaka *** Heehee
Część jak zwyklę dla mnie bomba (zegarowa).
House wreszcie spoważniał. Nereszcie, jednak wolę go jako pięciolatka.
Wenaa, który będzie szalał życzę i porwie mnie do krainy wiecznego szczęścia..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:00, 02 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Endymion
Myślę, że jakby miał brata bliźniaka, to ten szpital nie pociągnął by zbyt długo Chyba, że byłby jego przeciwieństwem Dziękuję za komentarz
Rozdział 9 - Kto mieczem wojuje...
Na parking szpitala PPTH wjechał nowy Ford Mustang GT. Mimo zawieszonego na lusterku odświeżacza, samochód pachniał nowością. Po chwili wysiadła z niego Ashley. W zdrowej ręce trzymała torbę z laptopem i stertą dokumentów. Upewniwszy się, że zamknęła swój pojazd, ruszyła w kierunku szpitala. Buty „Nike”, poprzecierane gdzieniegdzie jeansy i czarna koszula, to strój, który uznała za idealny na dzisiejszą okazję. Pewnym krokiem przekroczyła próg szpitala i schodami udała się prosto do sali wykładowej. Bez żadnego skrępowania otworzyła drzwi i weszła do środka. Zgromadzeni w środku ludzie jak tylko ją zobaczyli, od razu przestali szeptać między sobą.
- Wow! – Położyła swoją torbę na biurku i rozejrzała się po pomieszczeniu. – Sporo was. – W tej samej chwili, do sali wkroczyła administratorka szpitala, która nie przejmując się niczym, zajęła wolne miejsce tuż obok jakiegoś studenta. – Teraz jesteśmy już chyba w komplecie. – Młodsza lekarka spojrzała na Cuddy i uśmiechnęła się przyjaźnie. Dyrektorka odwzajemniła uśmiech. Cieszyła się, że chociaż od Ashley była w stanie cokolwiek wyegzekwować. Niestety. Jej radość nie trwała zbyt długo. – Zacznijmy może od początku. – Kontynuowała. – Nazywam się Ashley House i jestem tu w zastępstwie. Wystarczy, że odzyskam pełną sprawność w ręce i już mnie tu nie ma.
- Co się pani stało? – Zapytał jakiś ciekawski student.
- Wypadek motocyklowy.
- Jest pani neurochirurgiem. Nie uważa pani… - Ktoś próbował podjąć rozmowę.
- Pytania będą później. – Przerwała tą niepotrzebną dyskusje. – Jestem tu za karę więc musicie wiedzieć, że nie będziecie mieć łatwego życia ze mną. – Wróciła do przerwanego tematu, a administratorka szpitala zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno postąpiła słusznie. – Założę się, że nie wszyscy jesteście studentami. A nawet jeżeli, to już na pewno niekoniecznie moimi. Trzeba was jakoś posegregować. Chciałabym wiedzieć z kim przyszło mi pracować przez najbliższy czas. - Zamyśliła się. – Podnoszą rękę ci, którzy przyszli tu tylko po to, żeby zobaczyć żonę doktora House’a. – Spora część sali podniosła rękę. – Świetnie… Mam złe wiadomości. Nie jestem jego żoną, a siostrą. - Westchnęła. – Teraz podnoszą rękę ci, którzy przyszli tu z innych zajęć. – Nie było tych osób tak samo dużo jak tych ciekawskich, ale uzbierała się spora grupka. – Rozumiem, że pozostali są moimi studentami. Dobra, dam wam wszystkim jednakowe szanse. Napiszecie szybki test, który specjalnie wczoraj przygotowałam. Osoby, które otrzymają z niego osiemdziesiąt procent, będą mogły zostać na sali. Reszta robi wypad. – Zaczęła szukać czegoś w swojej torbie, a studenci z rozmowach między sobą zaczęli okazywać swoje niezadowolenie. – Macie na to pół godziny. – Przystąpiła do rozdawania testów. – Testy sprawdzam, ogłaszam wyniki i już na następnym wykładzie spotykamy się w bardzo okrojonym składzie. – Uśmiechnęła się bardzo z siebie zadowolona. Wykorzystując zamieszanie, które zapanowało przy rozdawaniu prac, nowy „student” starał się wkraść na salę niezauważony. – Greg! – Krzyknęła widząc brata. Oczy wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu skupiły się na żywej legendzie tego szpitala. – Jak zwykle spóźniony i jak zwykle tam, gdzie go nikt nie zapraszał.- Usiądź koło doktor Cuddy. Ja nie zamierzam się powtarzać. – Wypatrzył ją i zajął miejsce tuż obok.
- Co ty tutaj robisz? – Administratorka spojrzała na mężczyznę, który zajął miejsce tuż obok niej.
- Nie mogłem tego przegapić.
- Dlatego jesteś tak wcześnie w szpitalu? Jak chcesz, to potrafisz. – Przewróciła oczami.
- Ktoś tu wstał lewą nogą. – Spojrzał na student, który siedział po jej przeciwnej stronie. – Ty, nie podsłuchuj.
- Ja… To… Przepraszam… - Odpowiedział przyszły lekarz i zaczął rozmawiać z kolegą.
- Co przegapiłem? – Diagnosta znowu zwrócił się do swojej szefowej.
- Właściwie, to jeszcze nic. Za pół godziny zostanie na tej sali pewnie z piętnaście osób. W tym, ze trzech studentów. – Wyjaśniła mu pokrótce to całe zamieszanie.
- Robi test? – Nie przestawał zadawać pytań.
- Tak, robi test. – Cuddy coraz bardziej zaczynała się denerwować.
- Nie przejmuj się. Pozwolę ci od siebie ściągać. – Uśmiechnął się do niej.
- Myślisz, że potrzebuję twojej pomocy, żeby zdać ten test?
- A nie?
- Idiota.
- Niezaspokojona seksualnie administratorka.
- Zamknij się!
- Oto wasze testy. Powodzenia. – Ashley podeszła do ich ławek i wręczyła im kserokopie wstępnego egzaminu. – I podpiszcie się wyraźnie.
Godzinę później.
- I ja miałam ściągać od ciebie? – Administratorka z diagnostą szli korytarzem w kierunku windy.
- I tak miałem więcej punktów od ciebie.
- Oblałeś.
- Nie chciałem się popisywać.
- Jasne…
- Co teraz? Pozwolisz jej pracować z szesnastoma osobami?
- Chyba nie mam wyjścia. – Westchnęła.
- Przyjadę wieczorem i cię pocieszę. – Obydwoje zniknęli za drzwiami windy.
- Wieczorem pomagam twojej siostrze w przeprowadzce.
- Dlaczego nic o tym nie wiem? – Zrobił oburzoną minę.
- Nie wiem. Zapytała czy jej „pomożemy”. Myślałam, że wiesz.
- Nie chce mnie tam. To podejrzane. – Winda się zatrzymała i diagnosta wyszedł z niej pośpiesznie.
- House?! House! Co ty kombinujesz?! – Krzyknęła za nim.
- Bawcie się dobrze!
Nowe mieszkanie Ashley.
Drzwi do mieszkanie były otwarte. Co chwile ktoś wchodził, trzymając w rękach zapakowane po brzegi kartonowe pudła. Nie było widać końca pracy. Dobrze, że mieszkanie było duże i przestronne. Lisa weszła do środka za mężczyznami, którzy wnosili kanapę. Rozejrzała się po pomieszczeniu mając nadzieję, że wypatrzy zza tych kartonów panią domu. Nie musiała długo szukać. Ashley stała w drugim pokoju i sprawnie wszystkim kierowała.
- Cześć. – Administratorka podeszła bliżej i przywitała się z siostrą swojego faceta. – Nie wiedziałam co ci przynieść. Pomyślałam, że pewnie wszystko masz więc kupiłam wino. – Uśmiechnęła się przyjacielsko.
- Wino jest idealne. – Również się uśmiechnęła. – Ej! Uważać na to! - Krzyknęła w kierunku mężczyzn niosących wielkie pudła. – W tym jest moja perkusja!
- Grasz na perkusji?
- Jak mam trochę wolnego czasu. Chodź, napijemy się. – Pociągnęła przyjaciółkę w kierunku kuchni, która już częściowo była urządzona. Wyciągnęła w szafki kieliszki i przetarła je czystą ścierką, którą wraz z korkociągiem wyciągnęła w najniższej szuflady.
- Jestem samochodem. Nie mogę. – Wyjaśniła.
- Zamówię ci taksówkę. – Młodsza lekarka nalegała. Zresztą, już nie było odwrotu. Mimo tylko jednej całkowicie sprawnej ręki, szybko poradziła sobie z otwarciem butelki. Nalała wina do dwóch kieliszków i jeden z nich podała Cuddy. – Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła za te wykłady.
- Mogłam to przewidzieć. Mam nadzieję, że w tej grupie jest chociaż kilku studentów, którzy mają ten przedmiot na zaliczenie.
- Pięciu. – Uśmiechnęła się. – To i tak dobry wynik. Za co się napijemy?
- Jesteśmy same z bandą facetów? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Wilson się spóźnia.
- A Greg?
- Nie dostał zaproszenia. Proponuję wznieść toast za miłość. – Podniosła do góry kieliszek.
- Za miłość? Może być. – Kieliszki stuknęły o siebie i panie wzięły łyk alkoholu.
- Dlaczego nie zaprosiłaś swojego brata?
- Nie chciałam, żeby dorwał się do mojej perkusji. Poza tym, znając go, to pewnie i tak tu przyjdzie. On nie potrzebuje zaproszeń.
- To co robimy? – Administratorka wzięła kolejny łyk wina. Przypomniała sobie słowa House’a i również zaczęła uważać, że to wszystko jest trochę podejrzane.
- Czekamy aż wniosą wszystko do środka. Inaczej nic nie damy rady zrobić. Kochasz mojego brata?
- Nie uważasz, że jestem jeszcze za bardzo trzeźwa na takie pytania? – Dyrektorka starała się wybrnąć z tego obronną ręką.
- To przyjacielskie pytanie. Wiem, że kiedyś byliście ze sobą. – Wzruszyła ramionami.
- Już zaczynam rozumieć, dlaczego Wilson się spóźnia. – Westchnęła. – To było dawno. Jeszcze na studiach. Było i minęło.
- Ale go zatrudniłaś. Inni mieli z tym problem. – Nie dawała za wygraną.
- Bo jest najlepszy.
- Mój test oblał. – Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Jest najlepszy w tym co robi. – Poprawiła się. – Podobnie jak ty. A ty miałaś kogoś w Miami? – Z obrony przeszła do ataku.
- Nigdy nic na poważnie. – Odpowiedziała bez żadnego skrępowania. Może dlatego, że była młodsza. A może dlatego, że pytanie, które usłyszała, nie dotyczyło Wilsona.
- Długo się znacie z Wilsonem?
- Trochę. – Spojrzały sobie prosto w oczy i po chwili obie już wiedziały. Cuddy chciała zeswatać ją z Wilsonem, a ona ją ze swoim bratem. Wiedziały, ale żadna się do tego nie przyznała.
- To gdzie jest ta perkusja, na której nigdy nie mogłem grać? No… przynajmniej jak byłaś w pobliżu. I dlaczego przed twoim mieszkaniem stoi nowy Ford Mustang? – Do pomieszczenia wszedł diagnosta. – Cuddy! Co za miła niespodzianka. – Mrugnął do niej tak, że Ashley nie mogła tego zauważyć. – Brakuje jeszcze Wilsona. Pewnie zaraz przyjedzie. Minąłem go jak tu jechałem.
- A nie mówiłam, że i tak tu będzie? – Młodsza lekarka przewróciła oczami. – A perkusje omijasz szerokim łukiem. Ty nie pozwalałeś mi grać na swojej gitarze, to ja nie pozwalam ci grać na mojej perkusji.
- Znasz ten kawał? Czym różni się wykładowca od wykładowczyni? Wykładowca drapie się po dzwonku, a wy…
- Sprośny żart bo ktoś tu oblał mój test. To naprawdę dojrzałe. – Spojrzała na brata z politowaniem.
- To ja może zacznę już coś rozpakowywać. – Ominęła dogryzające sobie rodzeństwo i ruszyła do salonu, w którym stały pudła z książkami. Zaczęła je wyjmować i układać na półce.
- Widzisz, to przez ciebie sobie poszła. – Gdyby jej wzrok mógł zabijać, to jej brat leżałby już martwy w kuchni.
- Przeze mnie? A co ja takiego zrobiłem? – Udał niewiniątko.
- Ty nigdy nic nie robisz. A mógłbyś zacząć. Kobieta twojego życia jest w pokoju obok, a ty, jak sam zresztą słusznie zauważyłeś, nic nie robisz.
- Będziesz mi prawić kazanie o bocianach i kapuście? Nie jesteś naszą matką. Poza tym, sama nikogo nie masz.
- Tak, ale to nie mój zegar biologiczny niebezpiecznie tyka tylko twój.
- Teraz mówisz mi, że jestem stary?
- Mniej więcej.
- Jesteś wredna.
- Nie bardziej niż ty. – Odcięła się.
- Widzę, że tylko ja się spóźniłem. – Wilson uśmiechnął się przyjaźnie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pon 13:26, 02 Wrz 2013, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:48, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Dialogi - super.
No kiedy oni się zorientują?
Na samym końcu?
Weny!
Jak House mógł oblać test? No jak?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rouen
Pacjent
Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:34, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Ach, jeśli mam być szczera, to jestem wniebowzięta. Chociaż szczerze mówiąc coś nie chce mi się wierzyć, że House oblałby test oraz że którakolwiek z osób przybyłych z powodu plotek na temat żony House'a go zdała. Ale nawet w serialu pojawiały się niedociągnięcia, także. Fajnie tutaj zrobiłaś Cuddy. Podoba mi się sposób, w jaki ją przedstawiłaś. Chociaż myślę, że powinno być trochę więcej wspomniane o jej wydekoltowanych bluzkach!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rouen dnia Pią 19:35, 06 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:15, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Lacida
Dziękuję To chyba zawsze najlepiej mi wychodzi No chyba na końcu Ale koniec już bliski. Hmmm... zabrzmiało jakbym była nawiedzona... nie jestem Ona House'a egzamin też by pewnie oblała On jest najlepszym diagnostą, ona neurochirurgiem a to trochę nie idzie w parze Dziękuję za komentarz
Rouen
Oooo Bardzo się cieszę, naprawdę Cuddy stanowiła dla mnie zawsze duży problem... Ale może to się już zmieniło Dziękuję za komentarz
Zbliżamy się już prawie do końca. Dzisiaj bardziej dialogowo. Ale postaram się nadrobić opisy w następnej części
Rozdział 11 – Skoro nalegasz.
- Greg?! – Dało się słyszeć z kuchni. – Greg?! Mógłbyś przestać grzebacz w moich rzeczach i przykuśtykać tu do kuchni?
- Masz moje płyty, złodziejka. – Wszedł do kuchni z płytami w ręku i obrażoną miną.
- Trzeba było ich nie zostawiać w domu. – Uśmiechnęła się triumfalnie.
- Były w MOIM pokoju. Czego chcesz?
- Przestań się dąsać. I tak ich nie słuchałeś. Odwieziesz Cuddy do domu?
- Ja? – Spojrzał na nią podejrzliwie. – Co ty kombinujesz? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nic. – Wzruszyła ramionami. – Jestem grzeczna. – Spojrzała mu prosto w oczy.
- Ten numer działa na ojca. Ze mną ci się nie uda. No więc?
- Już ci to dzisiaj tłumaczyłam. Nic nie robisz więc… - Wzruszyła ramionami. – Postanowiłam ci pomóc.
- Jestem już dużym i dorosłym chłopcem, poradzę sobie. – Postanowił się z nią trochę podroczyć. W końcu tak było zabawniej i ciekawiej. Miał nadzieję, że swoim uporem coś zyska. Dostanie coś tak naprawdę za nic, bo przecież i tak miał w planach jechać do administratorki.
- Jakoś nie zauważyłam. Daj spokój. Co ci szkodzi? Pogadalibyście, może nawet…
- Nie brakuje mi seksu. – Nie pozwolił jej dokończyć.
- A pieniędzy w portfelu? Dziwki kosztują.
- Przybiłbym ci piątkę gdybyś powiedziała to komuś innemu. – Nie spuszczał z niej oczu.
- A co powiesz na kolejną przysługę? – Nie dawała za wygraną, a on tylko na to czekał.
- To zależy, co proponujesz.
- Pozwolę odebrać ci mój motocykl z naprawy. – Miała nadzieję, że chociaż tym go skusi.
- Tak nisko mnie cenisz? – A on starał się wytargować więcej.
- Pożyczę ci go. Będziesz mógł na nim jeździć dopóki nie wrócę do formy.
- Już wiem dlaczego nie dostałem alkoholu. No cóż, skoro nalegasz. – Ashley przewróciła oczami. – Niech ci będzie.
- Ashley, jest już późno. Zamówię taksówkę i…
- Odwiozę cię. – Diagnosta nie pozwolił dokończyć administratorce szpitala.
- Ty? Mnie?- Cuddy nie ukrywała zdziwienia.
- Zawsze pomagam ludziom w potrzebie. Taki dobry jestem.
- Tak… dobroć bije od ciebie na kilometr. – Lisa spojrzała na Ashley, która tylko wzruszyła ramionami.
- Daj kluczyki i w drogę. – Odłożył na kuchenny blat płyty i wyciągnął rękę w kierunku szefowej.
- Nie spisałam jeszcze testamentu. – Mężczyzna przewrócił oczami. – No dobra. W porządku. Zaryzykuje.
Chwilę później.
- Dowiem się, dlaczego odwozisz mnie do domu? – Zapytała już w samochodzie.
- Chciałem być miły. – Co jakiś czas zerkał w kierunku Lisy.
- A tak naprawdę?
- Dlaczego nie możesz uwierzyć, że chciałem być miły?
- Patrz na drogę. – Upomniała go. – Bo cię znam. Czym cie przekonała?
- Jak ci powiem, to się obrazisz i nici z seksu. Zaczekam z tym do jutra. – Uśmiechnął się łobuzersko.
- House!
- Mogła cię bardziej upić. – Przewrócił oczami. – Powiedziała, że jak cię odwiozę, to pożyczy mi swój motocykl.
- Świetnie… Przehandlowałeś mnie za motocykl. Przypomnij mi, dlaczego ja z tobą w ogóle jestem?
- Bo seks jest nieziemski? – Odpowiedział pytaniem na pytanie i zatrzymał się na czerwonym świetle. Puścił kierownicę i spojrzał na nią. – Daj spokój. Przecież i tak miałem dzisiaj przyjechać.
- Jestem na ciebie zła.
- Przecież nie zamieniłem cię na motocykl.
- Ludzki z ciebie pan…
- Rozmawiałaś z Wilsonem? – Postanowił, że bezpieczniej będzie zmienić temat.
- Zielone. – Jego wzrok znowu powędrował na drogę. – Tak, rozmawiałam. Obiecał, że zostanie i jeszcze jej pomoże.
- Czyli się udało?
- Jest remis. – Odpowiedziała chłodno. Autentycznie była na niego zła.
- Jak to, remis?
- Zgodziłeś się, żeby mnie odwieść. Jest remis.
- Tylko na to. Przecież nie przyjdzie jutro do ciebie i nie zapyta się, czy z tobą spałem.
Następnego dnia w gabinecie administratorki.
Administratorka szpitala PPTH siedziała za swoim biurkiem i przeglądała dokumenty, które zajmowały prawie całą powierzchnię mebla. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. – Przerwała swoje zajęcie i spojrzała przed siebie.
- Można? – Ashley zajrzała do środka. – Nie przeszkadzam?
- Wejdź. Przerwa dobrze mi zrobi. – Cuddy rozsiadła się wygodnie na krześle. – Już po wykładach?
- Już. – Młodsza kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i weszła w głąb gabinetu. Odsunęła krzesło i usiadła naprzeciwko administratorki.
- To co ty tutaj jeszcze robisz? Możesz wracać do domu.
- Zajrzałam jeszcze do swoich pacjentów.
- Szkoda, że twój brat nie zagląda do swoich.
- A skoro już o nim wspomniałaś. – Ashley szybko podłapała temat. – Grzeczny był wczoraj?
- Dlacze…
- Zapytam wprost. – Nie pozwoliła jej dokończyć spaliście ze sobą? – „Nie zapyta.” Lisa przypomniała sobie wczorajsze słowa House’a. W tym momencie miała ochotę go udusić.
- Wszyscy w Miami są tak bezpośredni? – Tylko taka odpowiedź przyszła jej w tej chwili do głowy.
- Pani doktor. – Do gabinetu dyrektorki weszła pielęgniarka. Cuddy poczuła ulgę. Nie miała jej nawet za złe braku manier. – Przepraszam, że przeszkadzam ale to pilne. Przywieźli chłopca z urazem głowy i…
- Już idę. – Ashley poderwała się z miejsca.
- Przecież nie możesz operować. – Lisa również podniosła się z miejsca.
- Przynajmniej go skonsultuje. – Odpowiedziała i już jej nie było.
Pół godziny później.
- Greg! – Ashely wbiegła do gabinetu swojego brata. Oczy wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu powędrowały prosto na nią. – Potrzebuję morfiny w ampułce i vicodinu.
- Nie biorę...
- Wiem. – Przerwała mu. – To dla mnie.
- Chcesz się naćpać? Są lepsze sposoby.
- Boli cię ręka? – Do rozmowy wtrącił się Foreman.
- Przywieźli chłopca z urazem głowy. Neurochirurg, który pełni dyżur nie chce operować. Mówi, że to przegrana sprawa.
- Skoro jest przegrana… - Diagnosta zaczął znowu ale i tym razem nie dał rady skończyć swojej myśli.
- Daj spokój! – Krzyknęła. – Albo uratuję go ja, albo chłopak umrze. Widziałam wyniki. Jordan jest tchórzem.
- A ty chcesz się naćpać i operować. – Nie dawał za wygraną. Jego zespół nie zabrał więcej głosu. Uważnie przyglądali się rozmowie, która toczyła się między rodzeństwem. – Odpuść.
- Nie chcę się naćpać. Wiem jak znieczulić rękę tak, żeby przez jakiś czas była sprawna.
- Wiesz, że później będzie bolało jeszcze gorzej?
- Wiem. Dlatego później będzie mi potrzebny Vicodin.
- Nie.
- Odmawiasz mi? – Nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
- To zbyt ryzykowne.
- I kto to mówi? Facet, który przez większość swojego życia diagnozował ludzi pod wpływem dużych dawek środka przeciwbólowego. Facet, który ratuje ludzi, których inni lekarze już dawno skreślili. Wiesz co? Jesteś takim samym tchórzem jak reszta. Ze wszystkim.
- I czego ty ode mnie oczekiwałaś, co?
- Że mnie zrozumiesz i pomożesz. – Patrzyli sobie prosto w oczy. Jej słowa były bolesne, ale bardzo prawdziwe. Może właśnie dlatego doszedł do wniosku, że warto zaryzykować.
- Robiłaś to już wcześniej?
- House, to niebezpieczne!
- Raz. Wszystko się powiodło.
- Zgodzę się, ale będę na bloku i będę patrzył ci na ręce.
- Dzięki. Wiesz, że nie jestem już małą dziewczynką?
- Wiem. Robię to, bo już dawno nie było na mnie żadnej skargi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|