|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:38, 27 Lip 2009 Temat postu: Początek czy koniec [Z] |
|
|
Witam, drugi fik pierwszy został przyjęty nawet ok., nie licząc zastrzeżeń do interpunkcji i tego typu błędów. Nadal nie mam bety, więc ostrzegam przed błędami no chyba, że uważacie, że mam jeszcze poćwiczyć pisząc tylko do kompa to na razie się wstrzymam z wstawianiem nowych części
Czekam na opinie
Długo ze sobą walczyła, nie chciała go po tym wszystkim widzieć, a jednak gdzieś w głębi duszy marzyła by usłyszeć jego głos, zobaczyć lazurowy błękit jego oczu i poczuć ten dreszcz, który przebiegał przez jej ciało tylko w jego obeności, jednak wiedziała, że to nie ma sensu, że on się nie zmieni i ona się nie zmieni, dlaczego to takie trudne, przez moment myślała, że może jednak, chciała spróbować, spróbowała i przez krótką chwile była szczęsliwa, ona i mała Rachel, ale on wybrał wolność. Podczas milionowej kłótni o niewiadomo co w ferborze słownej walki zranił ją jak tylko House potrafi –„Jesteś dla mnie jak vicodin sięgam po ciebie, gdy mam ochotę, dajesz mi ukojenie i tyle, w łóżku jesteś lepsza niż wszystkie dziwki jakie do pory miałem razem wzięte, na co liczyłaś, że będę ci wyznawał miłość co kwadrans, trzymał za ręke, wole inne części twojego ciała.” Serce pękało jej na pół, gdy tego słuchała faktycznie czuła się jak dziwka wynajęta na jedną noc, która nie przypadła do gustu wybrednemu klientowi. Wtedy widziała go po raz ostatni, wtedy kazała mu się wynieść i nie wracać.
- Co ja mam robić? - patrzyła na córke spojrzeniem pełnym bólu i próbowała uśmiechać się przez łzy, nagle usłyszała dzwonek. Powoli wstała otworzyła drzwi i ujrzała zatroskaną twarz Wilsona.
- Cuddy powiedziałbym, że świetnie wyglądasz, ale nie będe kłamać – powiedział lekko speszony.
- Jeśli chcesz mnie w ten sposób pocieszać daruj sobie- odpowiedziała zrezygnowana.
- Nie, ale mam inny pomysł, pozatym stęskniłem się za moją kruszynką.
Cuddy rzuciła mu wymowne spojrzenie.
- Nie za tobą, za Rachel- szybko sprostował. Tylko wywróciła oczami.
- Nie uważasz, że już dość rozpaczania, powinnaś gdzieś wyskoczyć, zabawić się, odreagować – Wilson przyjął swój najbardziej przyjacielsko-pocieszający ton.
- Co ty myślisz, że jestem House z jedną dziwką mu nie wyszło to ide do drugiej?!
- Nigdy mu nie darujesz?
- Nie wiesz co powiedział.
- Wiem, mówił mi.
- I co uważasz, że to nic takiego?
- On żałuje.
- Hello Wilson, my nadal rozmawiamy o Housie, on niczego nie żałuje.
- Mylisz się.
- Ale zaraz, mówiłeś, że przyszedłeś do Rachel?
- No tak - i wyjął z zza pleców ogromnego białego misia.
- Śliczny, małej na pewno się spodoba, jesteś kochany – Cuddy widocznie poprawił się humor.
- To postanowione, ja zostaje z Rachel, a ty idziesz zaszaleć w tej knajpce niedaleko szpitala, jest tam dziś impreza dla singli.
- Co postanowione?! I kiedy? Chyba coś mnie ominęło, pozatym skąd wiesz, że jest tam jakaś impreza?
- Sam chciałem iść, ale jak już mówiłem stęskniłem się za małą. No zbieraj się my tu sobie poradzimy.
- Może masz rację? - zaczęła się łamać.
Dwa zero - pomyśłal Wilson. Wcześniej taką samą rozmowe przeprowadził z Housem. Cuddy poszła do łazienki, założyła obcisłą czarną sukienkę do kolan, strój plus makijaż sprawiał, że wyglądała zjawiskowo. Wilson był oczarowany jej urodą i w myślach przeklinał Housa - jak mogłeś doprowadzić do tego, że to straciłeś, naprawdę jesteś idiotą.
Cuddy wychodząc spojrzała na Wilsona, który bawił się w najlepsze z Rachel na różowym kocyku, uśmiechnęła się ciepło i przez głowe przebiegła jej myśl, że czegoś nie dostrzega, że to może jednak Wilson, że ….zatrzymała dłoń na klamce.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 15:22, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 11 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:38, 27 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Tylko nie mów, że Cuddy będzie chciała teraz Wilsona? A House będzie zazdrosny? NIEEE takiego czegoś nie chcę.
A poza tym piszesz całkiem całkiem, może są tam jakieś błędy, ale ja nie doczepie się do niczego.
powodzenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:47, 27 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Jak na moje jest lepiej niż ostatnio chociaż,że jest parę błędów.
Fik zapowiada się bardzo interesująco
Czekam na kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:29, 31 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy
Z tej części nie jestem zbyt zadowolona ciągle zmieniałam, aż wyszło to …
Weszła do środka, pomieszczenie było niezbyt dobrze oświetlone na środku sali tańczyło chyba ze 20 osób, gdy tylko weszła skupiła na sobie uwagę wszystkich facetów.
- Co ja tu robie, jak mogłam dać się na to namówić, policze się z Wilsonem jak wróce, ale skoro już tu jestem, co mi tam chętnie się czegoś napije – pomyślała. Idąc w strone baru czuła na sobie natarczywe spojrzenia . Usiadła przy barze i już miała coś zamówić, a tu nagle:
- Holera! –krzyknęła, gdy zawarość jej torebki rozsypała się na podłogę.
Zanurkowała pod krzesło zbierając swoje rzeczy, nagle poczuła się jakoś nieswojo, usłyszwszy głos za sobą wiedziała dlaczego.
- Hmm, chyba już kiedyś miałem przyjemność z tym supertankowcem-wycedził uśmiechnięty od ucha do ucha House.
- Niech to szlag – dopiero teraz Cuddy miała ochotę zabijać.
- Nie wychodź ! – krzyknął w strone zmierzającej do wyjścia brunetki.
Odwróciła się.
- Co tu robisz ? – zapytała.
- A ty?
- Wilson! - krzyknęli równocześnie.
- Musimy znaleźć mu dziewczyne – zasugerował House.
- Koniecznie – wturowała mu Cuddy.
- Może drinka? – zaproponował od niechcenia.
- Nie i odczep się, jak będziesz tak przy mnie siedział żeden facet tu nie podejdzie.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo – odparł, a myślach dorzucił - Wilson obiecał mi dobrą zabawe i chyba faktycznie tak będzie.
- Nie chcesz odejść to ja odejde – rzuciła wstając z krzesła.
- Powiedziała zarozumiała administratorka do czarującego diagnosty – burknął pod nosem House.
Zniknęla gdzieś w tłumie. House nie odpuszczał poszedł za nią, uśmiechnął się -jak on ją dobrze znał – pomyślał. Zastał Cuddy w toalecie dodajmy damskiej toalecie.
W miedzyczasie w mieszkaniu pani dziekan Wilson próbował oswoić małego potworka, który właśnie darł się wniebogłosy.
- Gdybym nie wiedział pomyślałbym, że masz zbyt wiele z House’a, dajesz o sobie znać, gdy chcesz coś zjeść albo masz inny problem typu znudziły mi się dotychczasowe zabawki, ale swoją drogą jestem ciekaw jak tam twoja mama radzi sobie z House’m, oby szło jej lepiej niż mi z tobą westchnął widząc jak mała wylewa na siebie miseczke czegoś co wyglądało jakby już przeszło przez jelito i wróciło spowrotem, no w sumie też bym tak zrobił - uśmiechnał się.
- House to damska toaleta!
- Po trzech drinkach trójkąty mylą mi się z kółkami – odpowiedział rozbawiony.
Patrzyła mu głeboko w oczy, on nie spuszczał z niej wzroku jakby nawzajem chcieli utopić się we własnych spojrzeniach. House przyjął swoją standardową minkę zbitego pieska.
- To już na mnie nie działa - odpowiedziała Lisa, walcząc, by się na niego nie rzucić.
- Jasne, że działa, zawsze działało i zawsze będzie, a tak w ogóle to stęskniłem się - zrobił krok do przodu potem drugi wkońcu ją objął. Pozwoliła na to - jak ona za nim teskniła, za tym zapachem, dotykiem, głosem i wtedy ją pocałował, oddała pocałunek był bardzo namiętny, ale ku niezadowoleniu House’a nie trwał długo. Z trudem oderwała się od niego zostawiając skołowanego w damskiej toalecie.
Sidziała przy barze rozmyślając o tym, jak wielką House ma nad nią władze, jak silne jest uczucie, które ich łączy. Z zamyślenia wyrwał ją głos:
- Nie zostawisz tego tak? - wrócił nie zamierzał odpuścić.
- To wypadek przy pracy nic nie znaczy – mówiąc miała nadzieje, że brzmi to bardziej przekonująco niż ona sama to odbierała słysząc swój głos.
- Jasne, bo każdemu pozwalasz wpychać sobie język do gardła.
- Znowu zaczynasz? Kolejny raz będziesz mnie obrażał porównując do dziwki?– jej oczy nagle się zeszkliły.
- Cuddy wiesz, że nie to miałem na myśli – nie liczył, że zrozumie, ale może chociaż spróbuje. Mylił się.
- Mam już dość odczytywania twoich zaszyfrowanych wiadomości! –krzyczała.
- Jak chcesz w każdym razie mam jeszcze jedną, być może ostatnią, ale mam nadzieje, że zrozumiesz, bo czasem myślisz, że vicodin to szminka, a potem okazuje się, że to tylko vicodin, ale zaczynasz rozumieć, że nie możesz żyć bez żadnego z nich – wyrecytował jednym tchem i wyszedł.
O co mu chodziło znów porównał ją do vicodinu, a może do szminki, a vicodin to wolność chce mieć ją i być wolny, chce wszystko zmienić i pozostawić po staremu. Boże po co ja się w ogóle nad tym zastanawiam – wyrzucała sobie w myślach jadąc do domu zabić Wilsona. Wróciła wściekła do domu, ale widząc śpiącego Jamesa przy łóżeczku małej postanowiła mu darować, pewnie i tak House go zadręczy.
Nie budząc Wilsona udała się do łazienki wziąć zimny prysznic. Jasne poszła zapomnieć o Housie, a znów się z nim całowała to beznadziejne, ja jestem beznadziejna powtarzała sobie patrzaąc na odbicie w lustrze. Nagle usłyszła cichy głos Wilsona:
- Nie pochwalisz się jak było? – Wilson umierał z ciekawości.
- Jakbyś nie wiedział i nie udawaj już ja dobrze wiem, że to zaplanowałeś.
- Ale co? - próbował udawać oburzone niewiniątko.
- Lepiej powiedz jak sobie poradziłeś z Rachel i czy mam się jutro spodzewać opieki społecznej wezwanej przez zaniepokojonych sąsiadów?
- No hej! Skąd wiesz, że mała płakała.
- Stella moja sąsiadka mi mówiła.
- Ale tylko chwilę - Wilson był równie zakłopotany co przerażony.
- Ja żartuje nie przejmuj się tak, mała płacze średnio 5 razy dziennie – Cuddy wciąż nie mogła się nadziwić jak łatwo onkolog dawał się wkręcić.
Wkońcu Wilson niczego od Cuddy niewyciągniąwszy udał się do pewnego upartego idioty, który równocześnie był jego najlepszym przyjacielem i wymagał opieki i uwagi z jego strony o wiele bardziej niż mała Rachel. No i w jego przypadku nie wystarczyło ciepłe papu i nowy miś, by wszystko wróciło do normy – tak czas na plan B – pomyślał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Sob 15:17, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:07, 31 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Zarąbiście
Tak trzymać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:48, 31 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
- Hmm, chyba już kiedyś miałem przyjemność z tym supertankowcem
Tekst w stylu House'a
- To już na mnie nie działa
Czy Lisa nie wie,że nie ładnie jest kłamać
Znalazłam tylko jeden błąd
- Nie pochalisz się jak było?
Powinno być pochwalisz.
Podobało mi się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:54, 03 Sie 2009 Temat postu: Początek czy koniec 3/? |
|
|
Po pierwsze wielkie dzięki dla Justykacz i Martusi nie dość, że czytacie to jeszcze komentujecie
Na razie krótki fragment, mało akcji może potem uda mi się jakoś rozkręcić
- Miło, że jesteś – House wyczuł Wilsona nim ten nacisnął na dzwonek.
- A co nudzisz się? – rzucił Wison przekraczając próg mieszkania.
- No gdzie ty jesteś, jak długo można iść z przedpokoju do salonu? –warknął House.
- Zamierzam pobić nowy rekord- odpowiedział rozbawiony James.
- Wilson, pizza stygnie!
- No tak wyczułeś, że nie jestem sam – Wilson wywrócił oczami.
- Wyczułem ją już jak byłeś na schodach, pozatym wiem, że jak czegoś chcesz to nigdy nie przychodzisz z pustymi rękami – House uśmiechał się od ucha do ucha.
- To pogadajmy – zaczął Wilson.
- To nie ma sensu – Greg dokładnie wiedział po co przyszedł przyjaciel.
- A co nie jesteś głodny? – odparł onkolog również doskonale wiedząc o co chodzi diagnoście.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi – House wydawał się coraz bardziej poirytowany.
- To może wkońcu łaskawie wytłumaczysz o co ci chodzi, bo Cuddy jakoś nie dałeś rady wyjaśnić.
- Bo ona nie umie czytać między wierszami – odparł oburzony House. Wilson przyjął swoją pozę suprmena.
- No tak będzie dłuższe kazanie – diagnosta rozsiadł się wygodnie z pizzą na kanapie.
- Nie, wiesz masz racje to nie ma sensu, oboje jesteście jak dzieci, a ja nie będę was niańczył. Już lepiej umówie Cuddy z tym Markiem z oddziału zakaźnego, wszyscy wiedzą, że na nią leci, ciągle o niej gada tylko brak mu odwagi, żeby się z nią umówić.
House słuchał Wilsona z politowaniem, niby co miałoby go obchodzić z kim umawia się Cuddy i niby dlaczego jego swatka nagle miałaby umówić Cuddy z innym, chociaż……
- Wilson! – House krzyknął za wychodzącym Jamesem, ale ten już nie wrócił. House został sam na sam z pizzą Wilsona i swoimi myślami. Nie wierze, że to zrobi, z drugiej strony, kto tam wie, przecież przyjaciel już nieraz udowodnił, że bywa nieprzewidywalny – kołatało się House’owi po głowie, a oczyma wyobraźni już widział Marka obejmującego Lise. Odłożył trzymany w ręku kawałek pizzy – jakoś nagle stracił apetyt. Zobaczymy co przyniesie jutro – pomyślał połykając dwa Vicidiny i udał się do sypialni. Leżąc w pustym łózku, które jeszcze nie tak dawno dzielił z piękną brunetką zasypiał marząc, by i tym razem mu się przyśniła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pon 19:11, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:15, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Część dobra ale mogła by być dłuższa
"Wilson przyjął swoją pozę suprmena." bo Wilson to nasz super bohater
Czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lisa_Cuddy
Student Medycyny
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:43, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No no rewelka fik !
Ciekam niecierpliwie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lisie
Pacjent
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:00, 04 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
fik fantastyczny ! Teraz czekać tylko, aż ,,dzieci" dorosną do swojej miłości. Czekam na ciąg dalszy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:37, 04 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się Pisz dalej, czekam z niecierpliwością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:49, 06 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
coś krótkie mi te części ostatnio wychodzą coż no to ciąg dalszy z dedykacją dla komentujących i czytających
Była już 11. House właśnie dotarł do szpitala. Przekraczając jego próg zastanawiał się, gdzie pójśc. Najpierw do intryganta i pierwszej swatki PPTH o nazwisku Wilson, czy seksownej administratorki, która życzy mu śmierci, a przynajmniej już przygotowuje dla niego jakieś wyrafinowane tortury, typu przychodnia, pacjenci itd. Tak. Wilson to zdecydowanie bezpieczniejszy wybór – pomyślał. Zamiast onkologa zastał karteczkę na drzwiach, a na niej tekst w stylu „Naprawdę mnie tu nie ma. House, nie musisz się włamywać, jestem na lunchu- Wilson.”
Greg nie był zaskoczony karteczką, a jej teścią, tzn. tym, że Wilson je lunch bez niego.
Przechodząc obok swojego gabinetu zauważył kaczuszki, debatujące pewnie nad jakimś nowym przypadkiem. On na razie miał ważniejsze sprawy na głowie. Wparował pewnym krokiem do bufetu w jednej chwili namierzył Wilsona. Nie był sam.
- Jasne. A któżby inny. Jego dwa największe utrapienia zajadają lunch. Ale moment! Jest ktoś jeszcze. Co za idiota bezczelnie gapi się w dekolt Cuddy?! - pomyślał.
Nie pytając o pozwolenie przysiadł się do stolika.
- Witam doktorze House, czyżby potrzebował pan zgody na jakieś ryzykowne badanie? – pierwsza odezwała się Cuddy.
- Dobrze wiesz, że kręcą mnie tylko te niebezpieczne, więc po co pytasz? – odpowiedział, nadal wpatrując się w nieznajomego.
- Więc co to za przypadek? – zapytała.
- Nie wiem, jeszcze się z nim nie zapoznałem. – nadal patrzył na nieznajomego.
- House! Więc czego do cholery chcesz! –krzyknęła.
- No właśnie, czego?- wtrącił się James.
- Na początek trochę tej sałatki. – zachowywał się jak gdyby nigdy nic.
- Przepraszam cię Mark, ale obowiązki wzywają. Wilson, dzięki za lunch. – Cuddy wolała się ewakuować, nim House się rozkręci. Dobrze wie, na co go stać.
- A mi nie powiesz do widzenia? – diagnosta świdrował ją swoimi błękitnymi oczami.
- Nie, z tobą mam nadzieję się już dziś nie zobaczyć. – dodała, udając się do wyjścia.
- Przepraszam dr. Cuddy. To jesteśmy umówieni na dziś. – w końcu odezwał się Mark.
-Boże! On mówi! – warknął House.
- Tak, u mnie o 20. – odpowiedziała, zupełnie nie zwracając uwagi na Grega.
House rzucił Wilsonowi mordercze spojrzenie i wyszedł.
Wilson uśmiechał się do siebie zajadając nie nadgryzioną przez nikogo kanapkę. Myślał, że ma plan idealny. Nie przewidział tylko jednego - że Mark okaże się naprawdę świetnym facetem, i tego, że Lisa tak boleśnie doświadczona nieudanymi próbami zbudowania związku z House’em, zacznie szukać czegoś innego, stabilnego, rozsądnego. Czegoś, to znaczy kogoś takiego jak Mark.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:55, 06 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
House bez tych swoich dwóch utrapień jak to na nie mówi by miał bardzo nudno
A ten Mark niech się trzyma lepiej z daleka od Cuddy bo popamięta House'a
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
galena
Ratownik Medyczny
Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:34, 07 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
martusia14 napisał: | A ten Mark niech się trzyma lepiej z daleka od Cuddy bo popamięta House'a |
I o to chodzi Daj Housowi się wykazać, nowe wyzwanie zaostrzy mu apetyt
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:39, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
To znowu ja kolejna część tej historii nie wiem, czy się spodoba akcja dopiero się rozkręca, gdybyście wiedzieli co planuje
ps.część przydługawa dla wytrwałych
Minął jakiś tydzień, odkąd administratorka zaczęła spotykać się z tym beznadziejnym gościem. Starał się udawać, że nic go to nie obchodzi, jednak nie dało się ukryć, że coś go dręczy.
Godziny w przychodni, do której sam właściwie nie wiedział jak w ogóle trafił, minęły mu bardzo szybko. Tylko niestety zamiast wymyślaniem jakichś kąśliwych uwag względem pacjentów, jego umysł zaprzątnięty był Cuddy i jej nowym związkiem. Wiedziony dziwnym instynktem postanowił ją odwiedzić.
- Przecież czymś trzeba sobie zrekompensować te nudy w klinice. – pomyślał.
Zastał ją w otoczeniu trzech facetów pod krawatami, najwyraźniej sponsorów szpitala, którym przedstawiała jakieś dane, wykresy itp. Musiał przyznać,że wyglądała pięknie i że nie tylko on zauważył jej dzisiejszy strój: ogniście czerwoną spódniczkę, dopasowaną czarną bluzkę z głębokim dekoltem i wypasione szpilki. Tak, było na co popatrzeć. Nie wiedział dlaczego, ale w tym momencie poczuł coś dziwnego, jakby... zazdrość? Jakby to tylko jemu wolno było podziwiać urodę szefowej.
Wtedy i ona go zauważyła. Jego świdrujące spojrzenie sprawiło, że poczuła się niepewnie.
Po kilkunastu minutach zakończyła spotkanie. House nadal wytrwale czekał, a gdy mężczyźni wychodzili z jej gabinetu nie potrafił się oprzeć i krzyknął w stronę Cuddy:
- Czy zdołasz obsłużyć dziś jeszcze jednego faceta?!
Mężczyźni spojrzeli na niego zmieszani i szybko się oddalili.
- House, jeśli masz potrzebę to wiesz, zadzwoń do jakiejś prostytutki. – pani dziekan była wyraźnie nie w humorze.
- Jestem spłukany. - rozłożył ręce w geście kapitulacji.
- To idź do Wilsona. – zaproponowała, licząc, że pozbędzie się natręta.
- Myślę, że ty lepiej niż Wilson sprostasz moim wymaganiom, zwłaszcza, że on dziś nie ma sobie takiej spódnicy. – rzucił jej wymowne spojrzenie.
- Mogę mu jakąś pożyczyć, tylko daj mi spokój. – wyraźnie nie miała ochoty na bezsensowne dyskusje.
- Czyżby randka z naszym wspaniałym Markiem? Masz mnie, po co zwodzisz tego idiotę? – House nie odpuszczał, wiedząc, że ryzykuje cios zszywaczem między oczy.
- Widzę tutaj jednego. – posłała mu wymowne spojrzenie.
- Więc mnie uwiedź. – zaproponował.
- To mamy już za sobą. Nie udało się – pamiętasz? Poza tym, nie jestem aż tak zdesperowana.
- Twój strój mówi co innego.
- House! Przestań się gapić!
W trakcie wymiany morderczych spojrzeń do gabinetu zadzwonił Wilson.
- Cześć stary! House dorwał telefon, zanim Cuddy zdążyła po niego sięgnąć.
- Przepraszam House, chciałem gadać z Cuddy. Musiałem pomylić numer. – mówił zakłopotany Wilson.
Po krótkiej chwili telefon zadzwonił ponownie.
-Wilson, jesteśmy zajęci! – w słuchawce znów rozległ się głos diagnosty, a Lisa bezskutecznie próbowała mu ją wyrwać.
- Czy wszystko w porządku? - zapytał nieśmiało Wilson.
- Jasne, co mogło by być nie tak? – Greg był wyraźnie rozbawiony.
- No, nie wiem... – onkolog wyczuwał, że coś jest na rzeczy.
- Wilson! - krzyknęła Cuddy, ale House zasłonił słuchawkę.
- Jeśli on ma uwierzyć, że uprawiamy seks, to powinnaś krzyczeć "House", a nie "Wilson". – wywrócił oczami.
- To ja jednak zadzwonię później. – zaproponował James, a rozłączając się zachodził w głowę, co tam się dzieje.
Dopiero teraz była wściekła. Ale cóż, House sam się podkłada.
- To się musi skończyć! – krzyczała.
- Myślałem, że już się skończyło?
- Nie o tym mówię. Zresztą dobrze wiesz, o czym.
- Wyjaśnij.
- To, że byliśmy razem nie daje ci prawa do tego, żeby nachodzić mnie kiedy tylko najdzie cię ochota, traktować mój gabinet jak swój własny, odbierać moje telefony, czy lustrować mój tyłek. Mogłabym tak wyliczać bez końca. – dodała.
- Ok. - przytaknął, wychodząc z gabinetu. Ale jakby co, to pamiętaj, że o gapieniu się w dekolt nic nie wspominałaś. – rzucił jej łobuzerski uśmieszek.
To był naprawdę ciężki dzień, a jeszcze czekała ją kolejna randka z Markiem. Naprawdę polubiła tego gościa, był taki czuły, troskliwy, zawsze wiedział co powiedzieć i, co najważniejsze, nie bał się uczuć. Już na trzeciej randce powiedział jej, że jest dla niego kimś ważnym i że chciałby się z nią związać na poważnie. Tak, to dziś jest ten dzień. Obiecała mu, że tego wieczoru odpowie. Nie mogła się na niczym skupić, ciągle zastanawiała się, jak ma postąpić.
- Może to moja ostatnia szansa na normalne życie, na rodzinę. Przecież Rachel na to zasługuje. - myślała.
Może gdyby była sama, byłoby inaczej, ale teraz wiedziała, że odpowiada nie tylko za siebie. Była 18, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
Jak zwykle punktualny – pomyślała.
Mark wyglądał, jakby wybierał się do jakiejś ekskluzywnej restauracji, a nie na kolację do swojej... Właśnie, nawet nie była pewna, jak się określić.
- Cześć moja piękna. – odezwał się od progu.
- Myślałam, że zjemy u mnie, a ty wyglądasz hmm… - nie wiedziała, co powiedzieć.
- Ubrałem się tak, bo to niezwykły wieczór, który chcę spędzić tu, z tobą i małą. – uśmiechnął się, a zza pleców wyjął ogromny bukiet kremowych róż i olbrzymiego misia.
- Miś dla ciebie, a kwiaty dla małej. Albo nie, coś pokręciłem. Chyba miało być na odwrót – zażartował.
- Piękne. Dziękuję, ale wiesz, że nie trzeba było. – jak każda kobieta Lisa bardzo lubiła dostawać kwiaty.
- Nie jestem taki bezinteresowny, liczyłem na nagrodę. – nadstawił policzek.
Doczekał się nagrody. Gdy jednak próbował pocałować Cuddy w usta, odsunęła się.
Kolacja czeka. - dodała, posyłając mu delikatny uśmiech.
Zdjął płaszcz i udał się za Lisą do salonu. Na chodziku siedziała mała Rachel, która bacznie obserwowała, co się wokół dzieje. I nie tylko ona. Bardzo niedaleko, a raczej tuż za drzwiami siedział nie kto inny, tylko Gregory House.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:48, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Na chodziku siedziała mała Rachel, która bacznie obserwowała, co się wokół dzieje. I nie tylko ona. Bardzo niedaleko, a raczej tuż za drzwiami siedział nie kto inny, tylko Gregory House.
|
House jako podglądacz no no coraz bardziej mnie to wszystko ciekawi
Część rewelacyjna
Już wyczekuje na kolejną
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez martusia14 dnia Śro 17:50, 12 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessica
Stażysta
Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:11, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
"- Czy zdołasz obsłużyć dziś jeszcze jednego faceta?!
Mężczyźni spojrzeli na niego zmieszani i szybko się oddalili.
- House, jeśli masz potrzebę to wiesz, zadzwoń do jakiejś prostytutki. – pani dziekan była wyraźnie nie w humorze.
- Jestem spłukany. - rozłożył ręce w geście kapitulacji.
- To idź do Wilsona. – zaproponowała, licząc, że pozbędzie się natręta.
- Myślę, że ty lepiej niż Wilson sprostasz moim wymaganiom, zwłaszcza, że on dziś nie ma sobie takiej spódnicy. – rzucił jej wymowne spojrzenie.
- Mogę mu jakąś pożyczyć, tylko daj mi spokój. – wyraźnie nie miała ochoty na bezsensowne dyskusje."
To mnie powaliło House i te jego teksty genialne:)
Ale widać, że House jest zazdrosny, bo po co by przyszedł do Cuddy jak by mu na niej nie zalezało. Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez jessica dnia Śro 19:12, 12 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:47, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
To było świetne i przezabawne!
Więcej nic nie dodaje, bo nie jestem w stanie
Weny i czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:54, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Czas na część 6 zapraszam
Długo się zastanawiał, co tu w ogóle robi. Miał swoją szansę i ją zmarnował, ale myśl o tym, że po raz kolejny jakiś Mark odbierze mu kogoś, na kim mu zależy, była nieznośna.
- Właściwie, co mi zależy? – pomyślał, wyciągając rękę w kierunku dzwonka do drzwi.
- Albo nie, będzie po mojemu. – dodał, wyjmując z kieszeni klucz i przekręcając go w zamku. Wszedł do środka i skierował się prosto do salonu. Pewnie zajęci rozmową Mark i Lisa nawet by go nie zauważyli, gdyby nie Rachel, która pędziła do niego w swoim chodziku.
- Witaj robaczku. Stęskniłaś się za wujkiem Gregiem? – mówił do małej jak gdyby nigdy nic, a ta uśmiechała się do niego szeroko.
- Boże! House, czyś ty oszalał do reszty?! Co tu do cholery robisz? – była naprawdę wściekła.
- No to mamy koniec sielanki. – zwrócił się do małej.
- Zadałam ci pytanie. I tak w ogóle, jak tu wszedłeś?
- Sama dałaś mi klucz, nie pamiętasz? Wtedy, gdy przychodziłem do ciebie co wieczór, żeby…- tu rzucił Markowi bardzo wymowne spojrzenie.
- House! Przestań. – Cuddy była nieco zakłopotana. - Jeśli nie zauważyłeś, jesteśmy trochę zajęci. Więc jeśli przyszedłeś po zgodę na badania to dawaj te papiery i znikaj, a jeśli przyszedłeś tylko po to, by mnie wkurzyć i zepsuć mi wieczór to ci się udało i też możesz sobie już iść.
- Skończyłaś. Nie wszystko kręci się wokół ciebie. - nie tracił zimnej krwi. - Przyszedłem do małej, mam prezent – i wyjął z plecaka wielkiego misia.
- O Boże! - Cuddy spojrzała na pokaźną już kolekcję misiów Rachel i tak naprawdę nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać.
W tej chwili do akcji wkroczył Mark.
- Nie uważasz, że trochę przesadzasz? Rozumiem, że kiedyś byliście razem, ale powinieneś sobie odpuścić. - widać, że i jego zaczęło już męczyć zachowanie House’a.
- My tu rozmawiamy. – rzucił diagnosta, dając Markowi do zrozumienia, że zamierza go ignorować.
- A ja myślę, że właśnie wychodzisz. - epidemiolog przyjął wyzwanie.
- A ja myślę, że jesteś idiotą. - zripostował Greg. - Na co liczysz? Przecież ona nawet cię nie kocha, nie uszczęśliwisz jej. – mówiąc to, House poczuł, że chyba za bardzo się odsłania.
- To ty sprawiłeś, że jest nieszczęśliwa. Nie rozumiem, jak można być takim dupkiem. Miałeś wszystko i z tego zrezygnowałeś, a teraz nie pozwalasz jej na szczęście, którego sam nie byłeś w stanie jej dać. Chcesz, żeby do końca życia była tak nieszczęśliwa jak ty?
Diagnosta słuchał tych słów w milczeniu. Wyrzucono mu całą prawdę prosto w twarz – bolało. Może było w tym i trochę prawdy, ale jak on śmiał go oceniać? Co on o nim wiedział? Nie znał go. I tak naprawdę, to nie znał Lisy. House spojrzał na zapłakane oczy Cuddy i odwrócił się, by odejść.
- W końcu. – dodał Mark, widząc odchodzącego diagnostę. House nie wytrzymał. Walnął gościa prosto w nos.
- House! – krzyknęła Cuddy.
- Dla ciebie też coś mam. – dodał i pocałował ją najbardziej namiętnie jak potrafił, a następnie wyszedł jak gdyby nic.
Z lekka zakrwawiony Mark patrzył jak od teraz jego największy wróg wychodzi zatrzaskując za sobą drzwi.
- Przepraszam Mark, to nie tak miało być. – mówiła zrozpaczona Lisa.
- Nic takiego się nie stało, pójdę tylko do łazienki i dokończymy kolację. – zaproponował.
- Przykro mi, ale nic nie przełknę. Mam tego wszystkiego dosyć. – powiedziała, biorąc głęboki oddech.
- Nie pozwól mu na to. – Mark próbował ją uspokoić.
- To nie ma sensu. – wzruszyła ramionami.
- Ależ ma. Tylko od ciebie zależy, co będzie dalej. – mówiąc to, sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej małe, czerwone pudełko.
- Co to? – zapytała zdezorientowana.
- Otwórz i zobacz. – uśmiechnął się.
Cuddy otworzyła pudełko i jej oczom ukazał się prześliczny, błyszczący pierścionek.
- Tylko od ciebie zależy, jak będzie wyglądało twoje życie. – dodał, zostawiając ją sam na sam ze swoimi myślami.
- Ja będę czekał. Ale nie w nieskończoność. – dodał, będąc już za drzwiami.
Dopiero teraz była zdezorientowana. Jednego była jednak pewna. Musi w końcu podjąć jakąś decyzję. Mimowolnie spojrzała na trzy wielkie misie leżące przy łóżku Rachel. Szaleniec, psychoanalityk i Romeo – taki miała wybór.
A'propos psychoanalityka. Wilson już nieraz proponował jej, żeby wyjechała z córką do jego domku w górach i w końcu trochę wypoczęła.
- Tak, chyba najwyższy czas skorzystać z jego oferty – pomyślała. - Kilka dni samotności w górach. Czyste powietrze, piękne widoki i spokój – tak, tego mi trzeba. W mgnieniu oka wykonała dwa telefony - pierwszy do Wilsona, drugi do PPTH. Spakowała siebie, małą Rachel i wyjechała, zostawiając za sobą spowite nocą New Jersey.
Następnego ranka House, jak zwykle spóźniony wpadł do swojego gabinetu, gdzie czekało na niego grono byłych i obecnych kaczuszek.
- Ktoś umarł?- zapytał, przyglądając się im wnikliwie.
- Nie no, skąd - odpowiedział Taub.
- Skomplikowany przypadek, ciebie jak zwykle nie było, więc poprosiliśmy Chase'a i Cameron o konsultację. – wtrąciła się Trzynastka.
- I co wymyśliliście? – skierował wzrok na wspomnianą dwójkę.
- Jeszcze nic. – dodał Forman.
- I właśnie dlatego już tu nie pracują. – House rozsiadł się wygodnie na fotelu. - Więc jednym słowem kroimy gościa, nie ma innego wyjścia. – na samą myśl o spotkaniu z Cuddy uśmiechał się od ucha do ucha. - To jazda! Przygotować mi pacjenta, a ja załatwię zgodę naszej wszechmocnej wiedźmy. – dorzucił, wychodząc z gabinetu.
Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast pięknej szefowej w jej gabinecie zastał Wilsona.
I na dodatek nie był sam, tylko z tym idiotą. Przez chwilę zawahał się, czy wejść. W końcu wczoraj trochę przesadził, miażdżąc nos tego durnia, ale co mi tam. – pomyślał, i pewnym krokiem wszedł do środka.
- Przepraszam, ale też chciałbym przyłączyć się do ploteczek. - rzucił na wejściu.
Wilson wydawał się być z lekka rozbawiony, za to Mark... Lepiej nie mówić, ale mordercze spojrzenie było bardzo wymowne.
- Cześć House! Co cię tu sprowadza?- onkolog zapytał jakby nie wiedział.
- Pewnie to samo, co jego. – skinął głową w stronę gościa. - Gdzie Cuddy? – zapytał zniecierpliwiony.
- Nie mam pojęcia. Wzięła trzy dni urlopu i wyjechała. Przykro mi, nie pomogę wam. Nie wiem, gdzie jest. – kłamał jak z nut, ale cóż, miał dobrego nauczyciela.
- James, ale jeśli się odezwie daj znać, wczoraj się jej oświadczyłem, czekam na odpowiedź. – mówił bardzo przejęty tym wszystkim Mark.
House'a na chwilę zamurowało. I nie tylko jego. Onkolog też miał mocno zdziwioną minę.
- Hmm… Wczoraj się oświadczyłeś, dziś uciekła. Na twoim miejscu nie czekałbym zbyt długo. – diagnoście w końcu wróciła zdolność mówienia.
- Dobrze wiesz, dlaczego uciekła. Wczoraj, po twojej akcji, była naprawdę rozbita. I myślę, że w przeciwieństwie do ciebie ja mam na co czekać. – Mark był bardzo pewny swego. - To na razie, James! – dodał, opuszczając gabinet.
- Co się wczoraj stało?- zapytał zaintrygowany tym, co usłyszał, onkolog.
- Ważniejsze, co było potem i gdzie ona jest? – House był zdecydowany użyć najbardziej wyrafinowanych tortur, by wyciągnąć to z przyjaciela.
- Już mówiłem. Nie wiem. – mówił, nie patrząc mu w oczy.
- Och, Wilson, nie umiesz kłamać. Mów do cholery, gdzie ona jest!
- Mark mi uwierzył, czemu ty nie możesz?
- Bo Mark cię nie zna. Nie zna mnie i nie zna Cuddy. Wiesz, że nie będzie z nim szczęśliwa.
- Z tobą też nie była. – dodał onkolog, wzruszając ramionami.
- Nieprawda, była szczęśliwa. Wiem, co mówię. Tylko bała się do tego przyznać. Z nas dwojga to ona bardziej boi się zaangażowania. – Greg nie odpuszczał.
- Jasne. To nigdy nie jest twoja wina. – James był bezsilny. - Daj jej trochę czasu, niech wypocznie, wróci i zobaczymy co będzie – radził przyjaciel.
- Eureka! Dzięki Wilson! Już wiem, gdzie ją ukryłeś. – na twarzy House'a malowała się mina zwycięzcy.
- Co?! Jak?! Nic nie mówiłem. – onkolog był zmieszany i wkurzony zarazem. - Znów coś palnąłem- przeklinał się w myślach.
- To na razie, chyba odwiedzę twoją posiadłość w górach. – rzucił House na odchodne.
Jestem idiotą, a Cuddy mnie zabije – było ostatnią myślą onkologa, nim ponownie zagłębił się w jakieś dziwne bilanse.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:13, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Eureka! Dzięki Wilson! Już wiem, gdzie ją ukryłeś. – na twarzy House'a malowała się mina zwycięzcy.
- Co?! Jak?! Nic nie mówiłem. – onkolog był zmieszany i wkurzony zarazem. - Znów coś palnąłem- przeklinał się w myślach. |
House wszystkiego się domyśli.
Jak House tam pojedzie do Cuddy to ją kompletnie zdołuje.
Mam nadzieję, że Lisa nie przyjmie oświadczyn.
Ale ten prezent House dla Cuddy. Mmmm....
Weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:21, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
- House! – krzyknęła Cuddy.
- Dla ciebie też coś mam. – dodał i pocałował ją najbardziej namiętnie jak potrafił, a następnie wyszedł jak gdyby nic.
|
Cały nasz kochany House
Cytat: |
- To na razie, chyba odwiedzę twoją posiadłość w górach. – rzucił House na odchodne. |
Niech on tam do niej szybko jedzie i się pogodzą zanim znowu ten Mark wkroczy do akcji
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez martusia14 dnia Czw 16:22, 13 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessica
Stażysta
Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:11, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
House walczy o Cuddy i dobrze niech jedzie do niej i niech powie co naprawde do niej czuje. Cuddy pewnie byłaby zaszokowana widząc Housa, ale pewnie byłoby super:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:34, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Od razu wiem, że pewnie dostanie mi się od wielbicieli House'owatego House'a, mój jest taki cóż bardziej misiowy nic nie poradzę, że taki mi jakoś wychodzi.
Z dedykacją dla jessica
Betowała kochana Shadow nie wiem co bym bez niej zrobiła, pewnie nikt, by mnie nie czytał
Obudził ją przyjemny chłód, szum drzew i śpiew ptaków.
- Tak, to jest to. – pomyślała, patrząc na budzącą się Rachel.
Po śniadaniu spakowała małą i udały się na spacer. Przechadzając się krętymi leśnymi ścieżkami mogłaby przysiąc, że słyszy warkot motoru. Szybko jednak odrzuciła tę myśl, winę zwalając na ogólne przemęczenie. Bała się przyznać, że jej podświadomość ciągle o nim myśli. Jakiż szok przeżyła, docierając na ganek przed którym stał znajomy jej motor z jeszcze bardziej znajomym diagnostą.
- Piękny dzień na wypoczynek na łonie natury. - krzyknął w jej stronę rozbawiony.
-Jak mnie tu znalazłeś? – była w totalnym szoku.
- Miś ma wszczepiony GPS. - mówił całkiem poważnie. Mimowolnie spojrzała na trzymanego przez Rachel na kolanach misia.
- To Wilson. – dodała po chwili, odzyskując zdrowy rozsądek.
- A któż by inny. – odpowiedział, bardzo z siebie zadowolony.
- Co tu robisz? – ponowiła pytanie.
- Ciekawsze jest co ty tu robisz? – zamierzał trochę podrążyć ten temat.
- Nic godnego twojej uwagi. – liczyła na to, że jednak odpuści.
W tej chwili odezwała się mała Rachel.
- Przepraszam cię, chyba znów jest głodna. Muszę ją nakarmić. To na razie, House. - rzuciła, mijając natręta.
- Myślisz, że tylko mała jest głodna? – zapytał, robiąc maślane oczy.
- Myślę, że mam tylko jedno dziecko, którym muszę się zajmować. - zdanie zakończyła, będąc już w środku.
- Ale mamo! – krzyczał, zagłuszając spokój tego miejsca. - Mam z małą tyle wspólnego, jesteśmy jak rodzeństwo. To nie nasza wina, że ciągle jesteśmy głodni i ponad wszystko kochamy piękną brunetkę, która się nami zajmuje. – wypowiadał kolejne słowa nie ściszając głosu.
W tej chwili poczuła, jak jej serce zalewa przyjemne ciepło. Nie była pewna, czy dobrze usłyszała. Tyle razy o tym marzyła, że mogła coś sobie uroić. Wyjrzała na ganek. Stał tam z miną niewiniątka.
- No, wpuścisz mnie? Mówiłem serio. – dodał, odgadując jej myśli.
Na finał tego niespodziewanego spotkania nie trzeba było długo czekać. Kilka wymownych spojrzeń, wiele mimowolnych gestów i jedno niefortunne potknięcie, po którym znalazła się w jego ramionach wystarczyło, by ogień powrócił ze zdwojoną siłą. To była najbardziej upojna noc jaką było im dane wspólnie przeżyć, a dodajmy, było ich wiele. Ale żadna nie rozpaliła w nich takiej namiętności jak ta. Po wszystkim leżeli na łóżku z trudem łapiąc oddech i rozmyślając, czy to znów początek. Lisa zdawała sobie sprawę z tego, ile kosztowało Grega wykrzyczenie swoich uczuć na głos. Niby w dziczy, bez świadków, ale jednak.
- Zaryzykował. Może i ja powinnam? – pomyślała.
- House, jestem szczęśliwa. – odezwała się w końcu, wtulając się w rozgrzane ciało diagnosty jeszcze bardziej.
Spojrzał na Cuddy, a potem na łóżeczko Rachel stojące w pokoju obok. Tylko się uśmiechnął. Ale na jego twarzy malował się spokój, spełnienie i coś na kształt radości i szczęścia.
Rano obudziła się wielkim uśmiechem na twarzy, który jednak bardzo szybko zniknął, gdy okazało się, że jest sama. Nie, to niemożliwe! W myślach błagała, by za chwilę wyszedł z łazienki, ale niestety nie doczekała się.
- Boże, jestem idiotką do potęgi. Znów dałam się podejść. Dałam mu to, po co przyjechał. Jak zwykle nie chciał nic więcej, a ja głupia myślałam… - myśli kołatały się po jej głowie.
- Koniec. Muszę coś z tym zrobić.
Chwyciła za telefon i wykręciła numer.
- Spotkajmy się. To ważne. – wiedziała, że nie ma już odwrotu. Wybrała drogę.
Kiedy wrócił z porannej przejażdżki motorem nie zastał już nikogo.
Co jest do cholery? – zachodził w głowę, gdzie jest Lisa. - Nie, to niemożliwe! Odeszła tak po prostu po tym, co się wczoraj stało, po tym, co powiedziałem. Koniec z tym - dodał, zakładając kask i ruszając z piskiem opon spod domku, w którym przez krótką chwilę był naprawdę szczęśliwy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Sob 11:37, 15 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:09, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No rzeczywiście wyszła misiowato-House'owa papka. Miło się czyta niczym rasowy Harlequin, ale House is House, not teddy bear
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:20, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ale się namieszało! Łuups.
Cytat: | To nie nasza wina, że ciągle jesteśmy głodni i ponad wszystko kochamy piękną brunetkę, która się nami zajmuje. |
No rzeczywiście to do House'a nie podobne.
Bardziej by pasowało "kochamy wielki tyłek pięknej brunetki" hah
Nie to też nie pasuje xD
Podobało mi się. Ciekawe jak rozwiąże się ta pomyłka.
Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|