|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:17, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
ziemniaczarka napisał: |
No i w łóżku wcale nie musi być nudno, o czym się niebawem przekonacie |
Tak zgadzam się A budzik jaki będzie szczęśliwy jeżeli jego właściciel wróci zadowolony do domu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ziemniaczarka
Pacjent
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:20, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
OLA336 napisał: | ziemniaczarka napisał: |
No i w łóżku wcale nie musi być nudno, o czym się niebawem przekonacie |
Tak zgadzam się A budzik jaki będzie szczęśliwy jeżeli jego właściciel wróci zadowolony do domu |
Buuu, i znowu pójdę spać z bolącą od śmiechu szczęką
Miłych snów!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Tooth Fairy
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:24, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ale Cię ten dentysta wymęczył... Wracaj z kolejną częścią, proszę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agry
Pacjent
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:33, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Zaczełam czytać , podoba mi się ale chyba się zgubiłam
Albo jest tylko jedna długa część , która kończy się słowami : "Żeby iść do łóżka – odrzekł, jakby stwierdzał jakąś oczywistość.
- A, to! Jasne – odpowiedziała po prostu brunetka i poszła w kierunku sypialni." i, którą cały czas komentujecie albo ja po prostu dalszego ciągu nie widzę !
Która wersja jest prawdziwa ?????
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:36, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
agry. Ziemniaczarka dodaje kolejne części, ale ciągle w jednym poście, więc trzeba trochę się doszukiwać
A właśnie kiedy kolejna część jak myślę ze sceną łóżkową?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:09, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Tęsknie za dalszymi częściami, mam nadzieję, że dzisiaj coś wrzucisz
Bardzo mi się podoba to opowiadanie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:21, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ziemniaczarka wróć szybko i dodaj kolejną część,ponieważ fik jest rewelacyjny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:57, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Początek świetny korki od szampana mnie rozwaliły. JEGO Cuddy i zabawa włosami sprawiły, że na twarzy cały czas miałam banana. Jednostka SWAT nigdy więcej nie odwiedzi ''Piekielnego lekarza'' nawet jeśli zależałoby od tego ich życie. A porwanie które nie jest porwaniem i propozycja Cuddy to poprostu lek na całe zło. Ale jak Greg mógł mysleć, że ona go podpuszcza bo myśli, że nie przyjedzie. Przecież ona tyle czasu sie szykowała i mieszkanie wysprzątała. Piosenka naprawde aktualna tylko żeby oni potrafili być szczerzy (marzenie ściętej głowy ). Niecierpliwie czekam na następną część trzymając wartę przy kompie.
PS. Miałam ochotę wejść do komutera i rąbnąć Foremana gdy powiedział, że takich kobiet jak Lisa jest na pęczki, bo to nie prawda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ziemniaczarka
Pacjent
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:59, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Juz jestem. U dentystki było można by rzec - nieźle :-) Bywało gorzej
Oczywiście mam już dalszą część, ale nie wiem jak ją wrzucić, bo się nie mieści w tym pierwszym poście Próbowałam tak zrobić i było widać tylko 3 pierwsze zdanka, a reszta znikła. Domyślam się więc, że jest jakaś określona liczba znaków i to jest przyczyną. Proszę o pomoc, jakby ktoś bardziej doświadczony mógł mi doradzić, co teraz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Tooth Fairy
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:10, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Fajnie, że jesteś
Chyba nie ma rady i trzeba utworzyć kolejny długi post... Ale może ktoś jeszcze mądrzejszy się wypowie w tej sprawie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:21, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Też mi się wydaje, że trzeba nowy post
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:30, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Po prostu wstaw nam nową część tutaj, w nowym poście
Moim zdaniem i tak dodawanie w cześciach, a nie wszystko na jednej stronie, jest wygodniejsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:48, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Dla jednych wygodniej w całości dla innych w kawałkach. A mi tam obojętnie oby do przodu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ziemniaczarka
Pacjent
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:26, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Wiecie co, włączył mi się jakiś głupi mechanizm estetyczny, to ja zrobię po prostu nowy temat, nazwę go tak samo, tylko z dodatkiem cz. II i już.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:28, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No i fajnie ja już czekam na tą 2 część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ziemniaczarka
Pacjent
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:40, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:38, 13 Kwi 2010 Temat postu: Piekielnie dobry lekarz. Część II [+18] [Z] |
|
|
<i>Zweryfikowane przez ziemniaczarka</i>
Part II
Gdyby ktoś spytał pracowników szpitala klinicznego Princeton-Plainsboro, za kogo uważają głównego diagnostę, zapewne mniej więcej połowa odpowiedziałaby, że za szkodliwego wariata, pozostali - że za kogoś w rodzaju seksualnego maniaka, a tylko parę osób – jeśli w ogóle – wspomniałoby o jego geniuszu. Jakby na to nie spojrzeć, stosunek House’a do seksu był wyjątkowy. Aluzyjny i pozostający w sferze (niekoniecznie pobożnych) życzeń, a jednocześnie bardzo konkretny, ponieważ proponując – jak dotąd bez skutku – Cuddy seks przynajmniej kilka razy dziennie, jej nieobliczalny podwładny zazwyczaj precyzował od razu lokalizację.
Lisa Cuddy z ulgą przyjęła więc tego wieczoru jego słowa: „do łóżka” i w obawie, żeby przypadkiem House się nie rozmyślił i nie zaproponował, powiedzmy podłogi w przedpokoju lub, co gorsza zlewozmywaka, weszła do ciemnej sypialni.
Czując się wyjątkowo dziwnie, drżącymi rękami zdjęła ubranie, złożyła je na szafce stojącej obok i ukryła się pod kołdrą.
Natomiast Greg House, żywy dowód na to, że Maslow tworząc swoją piramidę potrzeb, wiedział, co robi, postanowił najpierw zaspokoić choć trochę głód. Zamiast po pracy zjeść w domu coś konkretnego, diagnosta przez dwie godziny gapił się na zegarek, i teraz ponosił tego smutne konsekwencje. Zjadł w błyskawicznym tempie pozostałe na talerzyku ciastka, przeklinając w myśli antytalent kulinarny swojej szefowej i marząc o kawałku soczystego mięsa, po czym dopiero wówczas postanowił zadbać o resztę swoich potrzeb.
Cuddy najpierw zobaczyła wysoki cień na tle drzwi wejściowych, a zaraz potem usłyszała soczyste przekleństwo, gdy mężczyzna potknął się w ciemności podchodząc do łóżka. House po chwili przyzwyczaił się do panującego półmroku, a wtedy zobaczył nieruchomą sylwetkę kobiety leżącej na skraju łóżka. „Zabawa w nekrofilię? To ma sens, w końcu kiedy przyszedłem, słuchała marsza pogrzebowego” – pomyślał ironicznie diagnosta zdejmując z siebie ubranie i rzucając je niedbale na podłogę. Lisa nawet się nie poruszyła, więc demon seksu w ludzkiej skórze ułożył się po drugiej stronie łóżka, kilkanaście centymetrów od swojej szefowej, licząc, że jego męski urok przyniesie oczekiwane efekty. Po kilku niezwykle dłużących się minutach zdecydował, że się przeliczył. „Może śpi – pomyślał z niedowierzaniem – albo…”:
- Boisz się? – spytał Greg ochryple.
Jego szefowa uśmiechnęła się w ciemności – niewidzialna bariera odgradzająca od siebie dwoje leżących ludzi, nagle znikła:
- Jak diabeł święconej wody – zapewniła go i przysunęła się, opierając głowę na klatce piersiowej mężczyzny.
Rzeczywiście trochę się bała: tego, co miało się między nimi zacząć, tego, że rano wszystko mogło się równie dobrze skończyć, ale także i tego, że nie sprosta oczekiwaniom House’a. „Przecież ten facet spał z armią prostytutek, czym ja go mogę zaskoczyć?” – pomyślała Lisa, słysząc tuż przy swoim uchu przyspieszone, głośne bicie jego serca.
- Coś około 170 na 100 – oceniła z zawodowym zainteresowaniem, nie myśląc co robi.
House zaśmiał się i objął ją mocno ramionami:
- Poczekaj tylko, pani doktor, zaraz ja tobie podniosę ciśnienie – zagroził zachłannie całując ją w szyję, z nadzieją, że zostawi widoczną malinkę. – Myślałem, że w lekarza lubisz się bawić tylko w pracy.
- House? – spytała Lisa oddychając ciężko, bo doprowadzał ją do szału swoimi ustami, trafiając bezbłędnie w najbardziej wrażliwe miejsca na jej ciele. – Czy ja jestem seksowna?
Mężczyzna momentalnie oderwał się od niej i spojrzał na leżącą przy nim kobietę z kompletnym niedowierzaniem.
- Wiesz – powiedział z powagą – oglądałem niedawno taki film… O facecie, który miał asystentkę niemowę i był z niej bardzo zadowolony. Twierdził, że nigdy nie miał lepszej pracownicy - dzięki niej oszczędzał mnóstwo czasu.
Lisa zaczęła chichotać jak opętana:
- Już nic nie mówię, bo jeszcze mi utniesz język!
- Raczej myślałem o odgryzieniu – mruknął Greg całując swoją szefową soczyście w usta. – Ale wolałbym tego uniknąć, bo twój język może się jeszcze do wielu rzeczy przydać…
Cztery orgazmy później, leżąc w objęciach swojego mężczyzny i czując przepływające przez całe jej ciało fale gorąca, Lisa Cuddy zaczęła nagle płakać.
„O, cholera!” – pomyślał House, gdy tylko się zorientował. „O co jej, do diabła, chodzi?!” Zacisnął bezwiednie szczęki i poczuł nagły ból w podbrzuszu, kiedy jego męskość zareagowała na porażkę, kurcząc się do rozmiarów ślimaka.
Lisa natychmiast wyczuła nagłe napięcie mięśni swojego mężczyzny. Objęła go i gładząc po twarzy powiedziała, śmiejąc się i płacząc jednocześnie:
- Nie, nie! Wszystko w porządku, Greg! To tylko taki orgazm…
House spojrzał na nią z pewnym niedowierzaniem, bo dzięki swemu męskiemu urokowi i kartom stałego klienta w kilkunastu agencjach towarzyskich widział już wiele najróżniejszych kobiecych orgazmów, ale nigdy dotąd z czymś takim się nie spotkał. Lisa chyba to zauważyła, gdyż powiedziała z namysłem:
- Jakby ci to wytłumaczyć? Wyobraź sobie, że co roku pod choinkę dostajesz model motocykla. Aż któregoś razu zaglądasz pod drzewko, a tam stoi błyszczący, prawdziwy Harley Davidson. Teraz rozumiesz?
Mężczyzna kiwnął głową. Harleye niespecjalnie go pociągały, ale niech tam. O ile znał zainteresowania swojej szefowej, to była jedyna nazwa motoru, którą potrafiła podać. Ważne było jednak to, co chciała mu przekazać.
- Świetnie, więc teraz daj mi się ponapawać tą chwilą, bo to się zdarza raz, może dwa, na całe życie – poprosiła brunetka.
Greg obserwował ją z zachwytem odkrywcy nowego kontynentu. „Jestem bogiem seksu” – pomyślał na widok ust kobiety, które stały się dwa razy pełniejsze, rozpromienionego, nieobecnego uśmiechu i dziwnie miękkich, pociągających rysów twarzy. Seksowna szefowa diagnosty wyglądała w tej chwili jak wcielenie wszelkich męskich marzeń.
House poczuł dreszcz podniecenia; nachylił się w stronę swojej kobiety i wyszeptał jej kusicielsko do ucha:
- Mogę o tym orgazmie opowiedzieć Wilsonowi?
Kiedy indziej za takie pytanie pewnie oberwałby po głowie, ale nie dziś. Lisa, która w tym stanie euforii nie przejęłaby się nawet wtedy, gdyby diagnosta zechciał jej urwać głowę, nie otwierając oczu pomyślała z politowaniem: „Zupełnie jak dziecko” i szepnęła:
- Powiedz, jeśli ci tak na tym zależy. Tylko nie mów mu ani słowa o mnie.
- Zgoda – odszepnął House, mając nadzieję, że odpowiednio naprowadzony James i tak się domyśli. Przytulił się do kobiety całym ciałem i postanowił, widząc szarówkę za oknem zwiastującą niedługie nadejście świtu, że najwyższy czas złapać chociaż parę godzin snu.
Żołądek Gregory’ego House’a nie miał ani krzty zrozumienia dla swojego, bądź co bądź, żywiciela. Obudził go więc głośnym burczeniem, domagając się należnej uwagi. Diagnosta uniósł opuchnięte powieki i poczuł, że zaślinił przez sen pół poduszki. Podniósł niechętnie głowę i spojrzał w miejsce, gdzie powinna leżeć kobieta, przez którą bolały go wszystkie mięśnie. Ale po Cuddy nie było śladu, natomiast wprawne ucho lekarza uchwyciło odgłosy porannej krzątaniny dochodzące z łazienki. Ziewając zwlókł się z trudnością z łóżka, włożył bokserki i poszedł za głosem pęcherza. W przypadku House’a serce niewiele miało do gadania.
Głowa Lisy Cuddy wychyliła się zza drzwi:
- Jak się spało? – spytała z promiennym uśmiechem.
- Krótko – lakonicznie odparł Greg. Brak snu od zawsze był piętą achillesową diagnosty. – Kobieto, czy ty naprawdę musisz zrywać się z łóżka skoro świt? – zapytał z pretensją.
Radosna jak skowronek Lisa nie przejęła się podłym humorem swojego mężczyzny. Znała go na tyle długo, że mogła z zamkniętymi oczami postawić diagnozę: niewyspany i głodny.
- Powiedz mi tylko, że masz coś do jedzenia oprócz cholernych ciastek – powiedział groźnie House.
- Nie do wiary – zaświergotała Cuddy przypominając sobie o daniu, czekającym w piekarniku. – Greg House po raz pierwszy w życiu niedokładnie przeszukał moje mieszkanie!
- Jestem zwolennikiem prywatności – odgryzł się House. – Wolę przeszukiwać, kiedy ciebie nie ma w domu.
Nagle humor głównego diagnosty zdecydowanie się poprawił: dostrzegł purpurowy ślad na szyi administratorki.
- Widziałaś to? – zapytał demon seksu, wskazując swoje dzieło palcem.
- Nie – zmartwiła się Lisa. – House, jak mogłeś – jak ja się pokażę z czymś takim w szpitalu?
Diagnosta uśmiechnął się diabelsko:
- To proste. Zamiast wyuzdanego dekoltu proponuję… golf. Poza tym w nocy jakoś ci to nie przeszkadzało…
- Golf! Genialne! – stwierdziła z ulgą szefowa kliniki wybiegając z łazienki.
Greg House zdążył obejrzeć w lustrze sine cienie pod swoimi oczami i kilka szram pozostawionych na jego plecach i przedramionach przez paznokcie szefowej, zanim Lisa wróciła ubrana w szary golf z krótkim rękawem.
- Nareszcie – wyglądasz prawie przyzwoicie – dogryzł jej House z uśmieszkiem.
Lisa spojrzała na niego i powiedziała:
- A ty wyglądasz na prawie umierającego z głodu. Mam dla ciebie propozycję – weź prysznic, a ja odgrzeję jagnięcinę w sosie kurkowym i zaraz cię nakarmię.
Diagnosta lekko się przeraził:
- Gotowałaś?!
- Nie, skąd. To gotowe danie – upewniła go szefowa.
- Aaa, no to w porządku – zgodził się House przełykając ślinę.
Niebieskooki demon seksu bezwstydnie zdjął bokserki, a Lisa zapatrzyła się na niego, zapominając chwilowo nie tylko o jagnięcinie, ale i o całym świecie.
Gregory House nie pozwolił się jej gapić zbyt długo. Chwycił swoją szefową za ramiona, odwrócił twarzą do drzwi i lekko ją popychając powiedział stanowczo:
- Kobiety do garów!
Stojąc pod prysznicem House spojrzał z niedowierzaniem na półeczkę z kosmetykami – zamiast jakiegoś normalnego mydła miał wybór w postaci „Migdałowej rozkoszy” lub „Kokosowej ekstazy” w żelu. Gorzej być nie mogło. Z obrzydzeniem wziął do ręki bliższy pojemnik. No trudno, z dwojga złego wolał już kokos. „Przynajmniej będę miał coś wspólnego z batonikiem Bounty” – mruknął do siebie diagnosta, czując że poziom cukru w jego organizmie osiągnął właśnie alarmujący poziom.
- Musisz sobie kupić normalne mydło – oświadczył ponuro Greg House wchodząc do kuchni i wnosząc ze sobą zapach kokosów.
Jego szefowa siedziała przy stole, kompletnie ubrana i umalowana.
- I zetrzyj tą szminkę! – zażądał natychmiast na widok ust kobiety.
- Dlaczego? – spytała Lisa. – Nie podoba ci się?
- Jest zbyt wyzywająca – oświadczył mężczyzna tonem niepodlegającym dyskusji.
- House – przecież ta szminka jest w odcieniu przydymionego różu – stwierdziła zdumiona Cuddy. Gdyby była czerwona, byłaby może i wyzywająca, ale nie jest!
- Nieważne – odpowiedział uparty diagnosta – i tak jest zbyt wyzywająca.
Administratorka po prostu się poddała. Podsunęła swojemu mężczyźnie talerz z mięsną potrawką. „Dopóki się nie naje, nie warto zwracać na niego uwagi” – zadecydowała i sama też zajęła się jedzeniem.
Po śniadaniu złożonym z dania obiadowego, Gregory House chciał po prostu wrócić do łóżka i spać przynajmniej do kolacji, ale jego podstępna szefowa zdołała mu to uniemożliwić.
- Proszę cię… – już chciała powiedzieć „kochanie”, ale w porę ugryzła się w język – jedź ze mną do szpitala – poprosiła przymilnie.
- Kobieto! Wykorzystywałaś mnie seksualnie prawie do rana, a teraz chcesz mnie jeszcze bardziej wykorzystać zmuszając, żebym z tobą pojechał do pracy?! Uważaj – ostrzegł ją diagnosta – bo już nigdy przy mnie nie zapłaczesz!
Lisa Cuddy zarumieniła się na samo wspomnienie swojego niedawnego doznania i postanowiła sięgnąć po tajną broń, czyli powiedzieć prawdę:
- Ale ja po prostu nie chcę się z tobą rozstawać – wyznała swojemu mężczyźnie.
Gregory House poczuł się trochę rozdarty. Z jednej strony był okropnie niewyspany, ale z drugiej – w szpitalu czekał przecież niewinny, niczego się niespodziewający Wilson. To przesądziło sprawę.
- No dobra – rzucił w końcu – ale każde z nas jedzie swoim środkiem transportu. Będę cię pilotował – oznajmił diagnosta.
Parę minut później administratorka wsiadła do samochodu i ruszyła za motocyklem, nie spuszczając wzroku ze znajomej sylwetki. Oczywiście House nie byłby sobą, gdyby nie zechciał jej trochę podrażnić – Lisa roześmiała się, widząc jak motocyklista brawurowo wymija kolejne pojazdy, zupełnie jakby chciał powiedzieć: „zobacz, co potrafię”.
„Co za wariat” – pomyślała czule kobieta, a Greg dostarczył jej natychmiast dowód swojego szaleństwa, niemal kładąc motocykl na jezdni podczas brania zakrętu. Czuła lekki niepokój obserwując jego niebezpieczne manewry, może nawet miała ochotę nagadać motocykliście parę słów do słuchu, ale powiedziała do siebie stanowczo:
„Nie, Liso! Żadnych zabaw w matkę Teresę. Pozwól mu być mężczyzną”.
Dlatego kiedy dojechali na szpitalny parking, a Greg House z diabelskim uśmieszkiem podszedł utykając do samochodu, pewien, że zaraz usłyszy od swojej odpowiedzialnej kobiety całą litanię, przeżył lekkie zaskoczenie widząc jej minę.
- Żadnego „House, jesteś idiotą, mogłeś przecież się zabić”? – upewnił się na wszelki wypadek. – Nie masz zamiaru na mnie nawrzeszczeć?
- Na geniuszy się nie wrzeszczy – pouczyła go Cuddy. – A już tym bardziej nie wyzywa się ich od idiotów – dodała uśmiechając się słodko.
Motocyklista osłupiał.
- Czy ten harleyowski rodzaj orgazmu wpływa może na jakieś trwałe zmiany w mózgu? – zapytał z nadzieją.
Szefowa głównego diagnosty roześmiała się swobodnie:
- Nie mam pojęcia. To ty jesteś obserwatorem doskonałym. Postaw jakąś diagnozę.
Po chwili Lisa Cuddy dodała mimochodem:
- Wiesz, ta twoja jazda na motorze – była moim zdaniem lepsza od striptizu. Może kiedy będziemy wracać po pracy, zostawię samochód na parkingu? – zastanowiła się poważnie administratorka, patrząc w zaskoczone niebieskie oczy diagnosty.
„Jeśli te zmiany nie są trwałe – pomyślał House idąc za swoją szefową i podziwiając jej zgrabne nogi na wysokich obcasach – będę musiał szybko wymyślić jakiś sposób, żeby to powtórzyć. W bibliotece dla pacjentów powinna być chyba „Kamasutra”.
Po wejściu do szpitala Cuddy pożegnała się z głównym diagnostą przesyłając mu całusa samym ruchem warg, kiedy nikt nie patrzył, i poszła zająć się pracą. W głowie administratorki dominowało rozkoszne otępienie, ale postanowiła nieco się opanować na widok stosu papierów. Z marnym powodzeniem dyrektorce szpitala udało się przejrzeć zaledwie dwa dokumenty, gdyż co chwila przypominał się jej jakiś szczegół wczorajszej nocy lub dzisiejszego poranka. Potarła palcem wargę.
„Moja szminka mogłaby wygrać konkurs na najmniej wyzywającą pomadkę do ust. Dlaczego House powiedział, że mam ją zetrzeć? Nigdy nie zwracał uwagi na takie drobiazgi. A jeśli by nawet zwracał, to jestem pewna, że raczej przekonywałby mnie, żebym umalowała usta na czerwono, jak Carmen Elektra.” – zastanawiała się dziekan medycyny ignorując swoje obowiązki zawodowe.
„Pewnie z tego samego powodu, dla którego zostawił ci wielką malinkę” – odezwał się ze śmiechem głos w głowie Cuddy.
„Przecież nie zrobił jej specjalnie, po prostu tej nocy nas poniosło…” – pomyślała Lisa czując, że w pokoju robi się gorąco i przypominając sobie, że sama też musiała zostawić parę śladów na skórze partnera.
„Założysz się?” – głos zaśmiał się jeszcze głośniej.
Wątpliwości zostały zasiane.
„Ale po co miałby mi to zrobić?” – spytała samą siebie brunetka, potrząsając bujnymi włosami.
Głos w jej głowie chichotał już na całego: „A po to, nieszczęsna kobieto, żebyś przypadkiem nie założyła bluzki z dekoltem, tylko… No, myśl!”
„Golf!” – Cuddy przypomniała sobie, że to wybór tego skromnego stroju został zasugerowany właśnie przez Grega.
„Ale co ma wspólnego golf ze zbyt wyzywającą szminką?!” – spytała skołowana Lisa i nagle zrozumiała.
„Boże, przecież to oczywiste: House jest o mnie zazdrosny! Jeszcze bardziej niż zwykle!”
Asystent administratorki kliniki podniósł głowę na dźwięk głośnego śmiechu dochodzący z gabinetu przełożonej. Spojrzał przez szklaną szybę i zobaczył Lisę Cuddy patrzącą na stos urzędowych dokumentów i śmiejącą się jak opętana. Na wszelki wypadek przestraszony pracownik postanowił, że następnym razem będzie dzielił plik kartek na trzy mniejsze części.
Po wykonaniu skomplikowanej pracy umysłowej szefowa szpitala klinicznego poczuła, że nie ma zamiaru dłużej walczyć z tęsknotą za pewnym bardzo aroganckim, przebiegłym i zarozumiałym podwładnym. Postanowiła więc sprawdzić, co robi House.
Najpierw zajrzała na oddział diagnostyczny, przekonana, że Greg śpi snem zasłużonych w swoim gabinecie. Niestety, służbowa kanapa diagnosty stała dziwnie pusta i osamotniona. Cuddy poszła więc w kierunku przychodni, dziwiąc się, że w ogóle przyszło to jej do głowy.
Gregory House opracowując w mrocznych zakamarkach swojego umysłu plan zmanipulowania najlepszego przyjaciela, postanowił ukryć się w najmniej oczywistym miejscu, czyli w przychodni. Jak na sumiennego diagnostę przystało, przyjął już kilkudziesięciu nudnych pacjentów, z jeszcze nudniejszymi chorobami i widząc, że nikt nowy nie nadchodzi, postanowił pójść wreszcie do Wilsona. House uchylił drzwi z zamiarem wyjścia z pokoju przyjęć, gdy przepchnęła się obok niego młoda otyła kobieta w rozflaczonym t-shircie i dresowych spodniach.
- Przepraszam, przepraszam – jeszcze ja! – wydyszała nowa pacjenta siadając na krześle i patrząc na lekarza wyczekująco.
Greg westchnął z rezygnacją i przedstawił się:
- Jestem doktor House. Proszę mi opowiedzieć, co pani dolega.
- Mam straszną depresję – jęknęła. Diagnosta automatycznie wrzucił sobie tabletkę Vicodinu do ust. – Nic mi się nie chce! Dosłownie nic! Oprócz spania, ciągle czuję się niewyspana.
- Ale chciało się pani przyjść do lekarza – zauważył od niechcenia Greg House.
- Musiałam – wyznała kobieta wstydliwie. – Mąż mi kazał.
- Ciekawe czemu – zapytał diagnosta bez zainteresowania. – Czyżbyście byli kolejnym szczęśliwym, kochającym się małżeństwem?
Pacjentka zawahała się.
- Jak dotąd byliśmy, ale teraz – nie wiem… Nie kochaliśmy się od kilku miesięcy. On mnie chyba zdradza…
„Sam chętnie dałbym temu biedakowi parę numerów telefonu do wypróbowanych dziwek” – skomentował w myśli piekielny diagnosta, patrząc na bezkształtną, nieatrakcyjną sylwetkę pacjentki.
- Muszę panią zbadać – niechętnie powiedział lekarz, podchodząc do siedzącej kobiety.
- Mam się rozebrać? – spytała pacjentka.
- Broń Boże! – odpowiedział szybko główny diagnosta i przejechał dłonią po przedniej części szyi kobiety.
Po tym niezwykle oszczędnym badaniu House z satysfakcją pokiwał głową i odezwał się z uśmieszkiem:
- Gdybym był Adamem, a pani Ewą, wyleczyłbym panią błyskawicznie, ale tak się składa, że mam na imię Greg…
- Mój mąż ma na imię Adam – powiedziała osłupiała pacjentka.
Cuddy stojąca w ukryciu za uchylonymi lekko drzwiami i przysłuchująca się całej rozmowie z zainteresowaniem poczuła, że nie odejdzie z tego miejsca, nawet gdyby zapaliło się wschodnie skrzydło szpitala.
Diabelskie ogniki w oczach diagnosty rozbłysły.
- To świetnie! Wobec tego wykorzystamy Adama, ale najpierw pójdzie pani do… warzywniaka.
Kobieta siedząca na krześle spojrzała na lekarza jak na wariata. House nie przejął się tym w najmniejszym stopniu.
- Kupi pani dużo jabłek. Potem wyjmie pani z jednego owocu sześć pestek i ułoży hmmmm… na nagim torsie męża – powiedział bezwstydnie główny diagnosta.
Pacjentka otworzyła usta ze zdziwienia, a Lisa poczuła, że zaraz się udławi śmiechem, który usiłowała stłumić.
- A jeszcze później – ciągnął niskim, hipnotyzującym tonem Greg House – zje pani te pestki, jedna po drugiej, zaczynając od góry…
„Muszę spróbować namówić Cuddy na ten numer z nagim torsem” – pomyślał rozpustnie czując, że budzi się w nim demon seksu.
Na twarzy zdziwionej kobiety pojawiły się rumieńce.
- I tak – zakończył nagle House zapisując coś na karteczce – proszę robić codziennie. W razie gdyby Adam nie dawał rady, może pani przyjść do mnie po receptę na niebieskie pigułki, albo wyjątkowo zjeść sześć jabłkowych pestek korzystając z talerzyka.
Diagnosta podał pacjentce kartkę i pokuśtykał w stronę drzwi parodiując z zadowoleniem lekarza z serialu „General Hospital”: - To taka rajska terapia.
- Ale doktorze, ja nie rozumiem! – zatrzymał go głos skołowanej kobiety. Pacjentka przeczytała słowo zapisane na kartce: - Tyroksyna? Co to jest?
Podsłuchująca za drzwiami pani endokrynolog w tym momencie uderzyła się w czoło otwartą dłonią: „No jasne! Że też się tego nie domyśliłam! House, mój geniuszu, jesteś absolutnie niewiarygodny!”
- No dobrze – westchnął ponownie diagnosta, poddając się i wracając na środek pokoju. – Ma pani niedobór jodu, na co wskazuje powiększona tarczyca. Bez jodu ten gruczoł nie produkuje wystarczającej ilości tyroksyny – hormonu, który ja osobiście lubię porównywać do legalnego i nieszkodliwego odpowiednika amfetaminy – wytłumaczył medyczny geniusz. - Bez niego – u człowieka występuje depresja, bierność, niechęć do podejmowania jakichkolwiek działań, nadmierna senność i spowolnienie przemiany materii, czyli innymi słowy brak tyroksyny powoduje otyłość. Och i zapomniałbym – wywołuje też zaburzenia popędu seksualnego.
Na twarzy pacjentki pojawiło się zrozumienie, chłonęła każde słowo lekarza z największą uwagą.
House uśmiechnął się.
- Sześć pestek zwykłego jabłka zawiera dobową dawkę jodu dla dorosłego człowieka. Jeśli będzie pani stosowała tą kurację, w ciągu kilku dni, najdalej tygodni powinny być pierwsze efekty. No i nie muszę wypisywać recepty, myślę że zapamięta pani sposób postępowania.
Kobieta roześmiała się mówiąc:
- Zapamiętam do końca życia.
- Bardzo dobrze – pochwalił ją diagnosta kierując się do drzwi – bo muszę się pani przyznać, że strasznie nie lubię wypełniać papierków.
Tuż po wyjściu z pokoju House natknął się na zmieszaną szefową.
- O, doktor Cuddy! – oznajmił lekarz bez zdziwienia. – Czyżby pani endokrynolog wyczuła, że mamy pacjentkę z zaburzeniami gospodarki hormonalnej? Dobrze się składa. Proszę ją zbadać i zweryfikować moją diagnozę. Co ja tam mogę wiedzieć o babskich hormonach? – skrzywił się skromnie diagnosta. Moja specjalność to testosteron.
House oddalił się korytarzem, mając nadzieję, że wreszcie uda mu się dotrzeć do gabinetu ordynatora onkologii.
James Wilson nie miał zielonego pojęcia, jak House TO robi, ale prawie zawsze diagnosta nachodził swego przyjaciela, gdy ten miał zamiar coś zjeść. „To pewnie jakaś anomalia w mózgu.” – pomyślał onkolog. „Chociaż jak się tak zastanowić, to cały mózg House’a jest jedną wielką anomalią.”
- Jem – odezwał się więc Wilson nieprzyjaznym tonem na widok przyjaciela pakującego się do jego azylu.
- Dzięki za zaproszenie – skomentował Greg – ale nie jestem głodny.
Ordynator onkologii natychmiast zareagował na to dziwaczne stwierdzenie podnosząc głowę i patrząc badawczo na nieproszonego gościa. Swoje obserwacje Wilson zawarł w jednym celnym stwierdzeniu:
- Wyglądasz, jakbyś był niewyspany.
- Jest nas dwoje. – Odpowiedź House’a padła natychmiast.
- Wcale nie – zaprotestował James – ja się wyspałem.
- Powiedziałem „dwoje” a nie „dwóch” – sprostował diagnosta. Ta drobna różnica oznacza, że mimo wszystko nadal uważam cię za faceta. Doceń to, zwłaszcza po tym, jak nakryłem cię czytającego instrukcję obsługi twojego nowego laptopa. Mężczyźni nie czytają instrukcji obsługi! Zapamiętaj to raz na zawsze, albo jesteś gejem. My mamy wszystkie potrzebne dane zapisane na naszych twardych dyskach! – tu Greg popukał się znacząco w głowę.
Wilson zrobił wielkie oczy:
- Czy od teraz będziesz przychodził mnie poinformować, że uprawiałeś seks z prostytutką za każdym razem? – spytał James. – Bo jeśli tak, muszę się rozejrzeć za nową pracą. Możliwie daleko stąd.
- Seks z prostytutką nigdy dotąd nie przeszkodził mi się wyspać – oświecił przyjaciela diagnosta.
Widelec w dłoni Wilsona zawisł w powietrzu, w połowie drogi do jego ust.
„Nareszcie!” – skomentował w myśli House, czując dreszcz podekscytowania. Główny diagnosta uniósł od niechcenia rękę, pozwalając opaść luźnemu rękawowi koszuli i podrapał się w brodę.
Wzrok onkologa powędrował ku czerwonym szramom widocznym na przedramieniu Grega.
- No dobra, pora iść pokroić jakiegoś pacjenta – oświadczył House i dodał na odchodnym: - Smacznego!
Główny diagnosta ziewając tak, że o mało nie wywichnął sobie szczęki, dwie godziny później podchodził właśnie do drzwi własnego gabinetu, z zamiarem powrotu do domu, kiedy znowu natknął się na Cuddy.
House westchnął rozdzierająco:
- Chciałbym wiedzieć, czy jak otworzę drzwi do lodówki, też będziesz czyhać na mnie wyglądając z zamrażalnika? Jeśli tak, to przynieś chociaż piwo.
- Nie, ale na twoim miejscu zastanowiłabym się nad wejściem do toalety – odgryzła się szefowa. – Co nagadałeś Wilsonowi? – zapytała Cuddy z wyrzutem. – Patrzył na mnie mniej więcej tak, jakby nagle na czole wyrosło mi trzecie oko. Przecież cię prosiłam, żebyś mu nie mówił o mnie…
- Nie powiedziałem o tobie ani słowa – zapewnił swoją szefową House, zgodnie z prawdą. – Najwyraźniej nasz Jimmy nie jest taki głupi, za jakiego go mamy. To nie moja wina.
Lisa Cuddy wybuchła drwiącym śmiechem, ale Greg jej przerwał:
- W tym cholernym szpitalu aktualnie trwa 45 romansów pomiędzy personelem, 18 zostało dopiero co zakończonych, 9 facetów dowiedziało się dziś, że pewna urocza stażystka zaraziła ich dość przykrą chorobą weneryczną, a 2 – że zostaną ojcami. Czy naprawdę wydaje ci się, że jesteś pępkiem świata i wszyscy będą mówić tylko o tobie? – zapytał jak zawsze bez ogródek diagnosta. – Powiedz tak, a zrzeknę się na twoją korzyść tytułu najbardziej zarozumiałego dupka na tej półkuli.
Cuddy wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała.
- Ludzie mają swoje problemy i coś, czego najwyraźniej nie mamy ani ja, ani ty – własne życie. Niech nawet poplotkują o nas parę dni, znudzi im się szybciej niż sądzisz. Fakty dokonane są o wiele mniej ekscytujące od potencjalnych możliwości. A jeśli chodzi o radę nadzorczą – do diabła, kobieto, radzisz sobie ze mną, więc poradzisz sobie z każdym z tych pryków. Przemyśl to sobie. Jadę do domu w końcu się wyspać – zakończył House przepychając się obok swojej szefowej do drzwi.
- Eee, Greg? – zatrzymała go administratorka z dziwnym wyrazem twarzy. – Dzwonili z sekretariatu sądu i z policji. Rozprawa Meksykanina została wyznaczona na jutro, na dziesiątą. Musimy się stawić w sądzie pół godziny wcześniej. House odwrócił głowę w stronę kobiety, spojrzał na nią krótko i powiedział:
- Jasne.
Gdyby zegarek Gregory’ego House’a miał w sobie choć trochę ludzkich cech, zapewne zdziwiłby się na widok swojego właściciela z sinymi podkowami pod oczami, walącego się w ubraniu na łóżko o godzinie szóstej wieczorem – tym bardziej, że mężczyzna był całkowicie trzeźwy. House nie miał już sił, żeby się rozebrać. Zasnął natychmiast po przyłożeniu głowy do poduszki i obudził się dokładnie 13 godzin później, nie wiedząc gdzie dokładnie się znajduje. Dopiero kiedy diagnosta rozejrzał się po najbliższym otoczeniu, zorientował się, że jest we własnej sypialni. „Siódma” – pomyślał House patrząc na znajomą tarczę cyferblatu. Skoro już się wyspał, równie dobrze może po prostu wziąć prysznic i wcześniej stawić się w sądzie. „Przydałoby się przygotować do tej całej szopki” – uznał medyczny geniusz z nagle obudzonym zainteresowaniem. Goląc się starannie i ubierając w niebieską koszulę oraz ciemnoszary garnitur diagnosta postanowił, że przede wszystkim trzeba rozpracować dwie osoby – adwokata oskarżonego Meksykanina i oskarżyciela. O ławie przysięgłych House pomyślał tylko przez jeden moment – wyciągając z szafy krawat w odcieniu grafitu i zakładając go na szyję. Z szatańską satysfakcją diagnosta obejrzał w lustrze swoją wypoczętą twarz i elegancki ubiór. Mechanizmy socjotechniczne miał opanowane do perfekcji jeszcze w przedszkolu, był więc przekonany, że sędziowie przysięgli zatańczą tak, jak on – Greg House – im zagra.
- Kogo ja widzę, wysłannik piekieł we własnej osobie! – przywitał House’a z uśmiechem trzydziestoparoletni prawnik, na sądowym korytarzu przed salą rozpraw. – Jestem obrońcą pańskiego Meksykanina.
- Jak na adwokata diabła ma pan za małe różki i za szczery uśmiech – odwzajemnił powitanie kulejący mężczyzna. – Ale mam nadzieję, że na sali sądowej jakoś pan sobie radzi? – dodał diagnosta rozglądając się po najbliższym otoczeniu.
- W tej sprawie radziłbym sobie dużo gorzej, gdyby nie wasze zeznania – pana i doktor Cuddy. Ale oskarżyciel i tak ma sporo materiału, żeby udupić mojego klienta na co najmniej 15 lat. Bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia blablabla – powiedział niechętnie adwokat spoglądając na swojego rozmówcę. Przydałaby mi się pomoc, doktorze House, więc jeśli ma pan w zanadrzu jakąś niespodziankę, to teraz jest właściwy moment.
- Czy to ten? – spytał diagnosta patrząc na młodego, przygnębionego jasnowłosego mężczyznę, stojącego przy oknie z wielkim plikiem dokumentów. Adwokat podążył za spojrzeniem lekarza.
- Tak, to oskarżyciel. Matt Moloney. Nieźle zna się na rzeczy.
Wzrok House’a stał się jeszcze bardziej natarczywy. Zauważył, że oskarżyciel stoi nienaturalnie przechylony w lewo, ale nic poza tym.
- Niech pan idzie się z nim przywitać – powiedział diagnosta do obrońcy, bo mimo wszystko coś nie dawało mu spokoju. – Chcę mu się przyjrzeć z przodu.
House przyglądał się, jak mężczyźni wymieniają uścisk ręki i zamieniają parę zdań. Już wiedział, czemu oskarżyciel nie mógł stać prosto. Objawy zaawansowanej choroby wieńcowej były widoczne nawet z tego miejsca, w którym stał diagnosta. „Przy odrobinie szczęścia dostanie zawału podczas rozprawy” – pomyślał House bez zbytecznych emocji. „Co ten facet zrobił z własnym życiem, że grozi mu zawał w wieku trzydziestu lat? To dopiero osiągnięcie.” Diagnostę zastanowił smutek widoczny na twarzy Moloneya. Dlatego, gdy obaj panowie zakończyli rozmowę, a obrońca wrócił do House’a, ten zapytał od razu:
- Czemu facet wygląda, jakby właśnie wrócił z pogrzebu całej swojej rodziny?
- Eeee, bo ja wiem? Nie znam go zbyt dobrze, tylko z sądu. Ale zaraz, słyszałem od jednej z sekretarek, że chyba dziewczyna go rzuciła. – Odpowiedź adwokata była dość wymijająca.
- Kiedy? – rzucił diagnosta czując znajome podekscytowanie.
- Nie mam pojęcia, ale zadzwonię do tej znajomej – powiedział adwokat spoglądając na swojego świadka z ciekawością i odszedł na bok.
- Ponad tydzień temu, odeszła z jego najlepszym kumplem – odpowiedział wracając po wykonaniu krótkiej rozmowy. – Czy to ma dla nas jakieś znaczenie? – zapytał House’a.
- Wszystko może mieć jakieś znaczenie – pouczył go genialny diagnosta. – Przepraszam, teraz ja pójdę gdzieś zadzwonić – oznajmił adwokatowi i pokuśtykał na drugi koniec korytarza.
Musiał jak najszybciej ściągnąć tu lekarkę ze swojego zespołu.
- House, czego ty ode mnie chcesz? – zapytała Cameron, wyrwana właśnie z błogiego snu, jako że miała w dniu dzisiejszym wolne.
- Żebyś czyniła swoją powinność oczywiście! – stwierdził House z wrodzoną arogancją. – Jesteś potrzebna w sądzie. Dziś mamy rozprawę naszego terrorysty.
- Wiem, cały szpital to wie. Nie chcę jechać do sądu, mam wolne! – zaprotestowała Allison.
- Jak tam Chase? – spytał nagle nietaktownie diagnosta ze złośliwym uśmiechem.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż takim sukinsynem! – warknęła wściekle Cameron. – Przecież dobrze wiesz, że zerwaliśmy ze sobą pół roku temu! Po co mi go przypominasz?!
- Bez powodu – skłamał diagnosta. – Po prostu zapomniałem. Wszędzie te rozwody i rozstania, kto by to wszystko spamiętał. W każdym razie, wracając do sedna, weź leki przeciwzawałowe, na zaawansowaną wieńcówkę, spakuj podręczny zestaw reanimacyjny i przyjedź jak najszybciej do sądu: drugie piętro, sala IIB.
- Czyżbyś miał zamiar dostać zawału podczas rozprawy? – zadrwiła Cameron.
- Nie gadaj tyle, tylko przyjeżdżaj, bo przez ciebie może zginąć człowiek – warknął zniecierpliwiony House i rozłączył się. To powinno wystarczyć.
„Dlaczego ja?!” – wściekała się Allison biorąc szybki prysznic i ubierając w pośpiechu w rzecz, która jako pierwsza wpadła jej w ręce – srebrnoszarą krótką sukienkę z cienkiej przędzy ze sporym półokrągłym dekoltem, którą zamierzała włożyć na wieczorne wyjście do klubu z koleżankami. „Przecież, do diabła, Foreman też musi być na rozprawie, House mógł jego poprosić. Dlaczego ten kulawy osioł musi mi psuć jedyny wolny od szpitala dzień?!”
Nawet kiedy doktor Cameron zabrała już ze szpitala potrzebny ekwipunek i jechała do sądu, nadal była wściekła jak osa. Sądziła, że jej szalony pracodawca faktycznie ma zamiar udać zawał na sali sądowej, żeby zmanipulować swoim zwyczajem przysięgłych i wymusić korzystny dla oskarżonego werdykt.
Wchodząc na drugie piętro gmachu sądowego Cameron zauważyła, że przedstawienie musiało się już zacząć, bo na korytarzu prawie nie było ludzi. Przed drzwiami sali IIB stało dwóch ochroniarzy, którzy zmierzyli kobietę wzrokiem z nieudawanym zainteresowaniem.
- Musimy panią zrewidować, jeśli chce pani wejść na rozprawę, taki mamy rozkaz. – Wyższy z mężczyzn najwyraźniej był dumny ze swojej dzisiejszej fuchy.
Allison poddała się upokarzającej procedurze zgrzytając zębami i wyobrażając sobie, że zdziera żywcem skórę ze swojego szefa. W końcu pozwolono jej wejść na salę.
Męska część publiczności, licznie zgromadzonej na widowni obserwowała właśnie z zapartym tchem składającą zeznania Cuddy, tak więc Cameron, w miarę niepostrzeżenie, bo tylko pod obstrzałem wzroku kilkudziesięciu kobiet, mogła odszukać Grega House’a i opaść na wolne siedzenie obok niego.
- Nareszcie – syknął półgębkiem Greg nie odrywając spojrzenia od jasnowłosego mężczyzny, który właśnie usiłował ze wszystkich sił przyszpilić szefową jednego z najlepszych szpitali klinicznych w kraju, coraz częściej masując sobie nieznacznie lewe ramię. Na szczęście jak dotąd Lisa Cuddy radziła sobie świetnie. „To wyłącznie moja zasługa” – pomyślał zarozumiale House. „Dałem jej niezłą szkołę”.
- Po co mnie tu ściągnąłeś? – zapytała półgłosem hamując złość Cameron. – Nie mam zamiaru brać udziału w twoim chorym przedstawieniu i udawać, że ratuję cię przed zawałem! Wybij to sobie z głowy!
- Kto tu mówi o udawaniu… – powiedział z roztargnieniem diagnosta patrząc na swoją pracownicę. – Niezła kiecka.
- Dostaniesz prawdziwego zawału na widok moich nóg? Czy może dekoltu? – spytała ironicznie Cameron unosząc brwi.
House pokiwał głową z politowaniem.
- Gdybym miał jeszcze jakieś złudzenia, ten tekst właśnie by je rozwiał. Nie uprawiałaś seksu od pół roku, co?
Allison spojrzała na swojego szefa z zimną furią w oczach.
- Nie przejmuj się – uspokoił ją szybko Greg House. – Słuchaj tylko mnie i nie bądź zbyt niedostępna, a jak dobrze pójdzie, cały następny weekend spędzisz w łóżku. Pamiętaj: najwcześniej w weekend, bo inaczej facet uzna, że jesteś łatwa, a tego byśmy nie chcieli.
Cameron mimo przepełniającej ją wściekłości otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Jaki znowu facet? – powiedziała tak głośno, że najbliżej siedzące osoby odwróciły się, aby na nią spojrzeć z dezaprobatą.
- Ciszej – upomniał ją House powracając do obserwowania oskarżyciela. – Ten, którego możesz uratować. Jeśli nie zrobisz tego, co mówię, będziesz miała na sumieniu trzydziestoletniego, przystojnego, dobrze zbudowanego, wykształconego i zarabiającego z sześć razy tyle co ty mężczyznę, a także przynajmniej dwójkę dzieci, które mógłby teoretycznie spłodzić.
Zrównoważona i na ogół cierpliwa doktor Cameron pomyślała, że tego już naprawdę za wiele. Właśnie miała wygarnąć swojemu szefowi, co o nim myśli, gdy zauważyła, na kogo gapi się diagnosta od początku ich rozmowy. „Trzydziestoparoletni, dobrze zbudowany, przystojny facet…” – pomyślała spłoszona Allison, zdając sobie sprawę, że bredzenie House’a nie było jednak całkowicie oderwane od rzeczywistości.
- Taaak, Allison – powiedział szeptem Greg House, po raz pierwszy używając jej imienia. – Widzisz ten smutek w jego oczach? Widzisz, jak Matt pociera sobie lewe ramię? Myślisz, że wie, co go zaraz czeka? – dopytywał się diagnosta, z wirtuozerią grając na uczuciach wrażliwej kobiety.
- Zaraz – powiedziała ze zgrozą lekarka kojarząc fakty – TY wiesz, że temu biedakowi grozi zawał i siedzisz tu sobie tak spokojnie?!
- Wcale nie siedzę spokojnie, te krzesła są cholernie twarde, tyłek mnie już rozbolał – stwierdził prawdomównie House. – Poza tym, co niby mogę zrobić? Jestem na sali sądowej, zaraz zostanę wezwany do składania zeznań. Za obrazę sądu też można pójść do kicia. Oczekujesz ode mnie, że rzucę się na oskarżyciela i zacznę mu wtykać nitroglicerynę pod język? – spytał z ironią diagnosta.
- Ale coś trzeba zrobić! – Cameron nie mogła się uspokoić. – Tak nie można!
- Weź się w garść – zasugerował kobiecie House. – Siedź tu i czekaj, aż cię zawołam. Będę obserwował go z bliska, zauważę pierwsze sygnały zapaści.
Lekarka zrobiła ruch, jakby zamierzała się podnieść.
- Dokąd? – zapytał jej szef, chwytając kobietę za ramię.
- Powiem Foremanowi, przyda się jego pomoc – wydyszała zdenerwowana Cameron. – Siedzi po drugiej stronie sali.
- Nie tym razem – zabronił jej stanowczo House. – Musisz sobie poradzić sama.
- Doktorze House, czy przysięga pan mówić prawdę i tylko prawdę? – zapytał znudzonym głosem sędzia odbierając przysięgę od kolejnego świadka w tym absurdalnym procesie.
- Przysięgam – odpowiedział z wyraźną satysfakcją piekielny diagnosta.
- Zatem proszę nam opowiedzieć, co pan robił podczas wydarzeń, w których brał udział oskarżony – zasugerował starszawy sędzia zezując na swój zegarek.
- Najpierw usłyszałem te wystrzały – powiedział z wahaniem House, co natychmiast wykorzystał prokurator.
- A więc przyznaje pan, że słyszał jakieś wystrzały? – zapytał triumfalnie Moloney, sądząc, że w końcu udało mu się złapać jakiś trop.
- No przecież mówię – udał idiotę diagnosta. – Strzelały korki od szampana. Spałem po nocnym dyżurze i śniła mi się sylwestrowa impreza.
Matt Moloney zakrył dłonią oczy i oparł się o barierkę odgradzającą go od ławy oskarżonych.
- Co było potem? – zapytał słabym głosem wysokiego, niebieskookiego świadka. Intuicja wyrobiona w ogniu sądowych procesów jednak go nie zwiodła. Prokurator wyczuwał kłopoty.
- To co zwykle – powiedział House. – Kiedy się obudziłem, poszedłem poprosić moją szefową o przydzielenie mi kolejnego skomplikowanego medycznie przypadku, bym mógł jak najlepiej wypełniać swoją lekarską powinność. Doktor Cuddy przebywała wówczas w towarzystwie tego miłego pana – House wskazał palcem siedzącego na ławie oskarżonych Meksykanina, który wyraźnie poweselał. – Szefowa powierzyła mi więc przypadek jego 5-letniej córeczki.
- Co robiła doktor Cuddy, kiedy pan ją zobaczył? – zapytał ostro oskarżyciel, zdecydowany przycisnąć w końcu świadka.
- Słuchała zatroskanego ojca. Moja szefowa ma złote serce i podejście do pacjentów, wszyscy o tym wiedzą – oświadczył z lubością diagnosta, patrząc bez zmrużenia oka na przesłuchującego go prawnika.
- Wobec tego inaczej, co dokładnie robił wtedy oskarżony? – spytał Moloney, czując, że lewa strona ciała dziwnie mu drętwieje.
- Jak to co? – zdziwił się teatralnie House. – Rozmawiał o swoim dziecku z doktor Cuddy.
- Tak? – upewnił się prokurator niewinnie. – A skąd wzięły się ślady duszenia widoczne na szyi pana szefowej, o których opowiedział nam dowódca oddziału SWAT?
Greg House wydął wargi.
- To wina mojego wylewnego charakteru – oświadczył z lekkim zawstydzeniem. – Po prostu tak się ucieszyłem, gdy doktor Cuddy spełniła moją prośbę i dała mi przypadek tej biednej dziewczynki, że z radości uściskałem swoją szefową za szyję. Może rzeczywiście troszkę zbyt mocno, ale po prostu nie zdawałem sobie sprawy, jaki mam potężny biceps – zakończył lekarz ze skromnym uśmiechem.
Moloney z trudnością przełknął ślinę i przezwyciężył odrętwienie oplatające jego klatkę piersiową niczym macki ośmiornicy.
- I co, tak po prostu zajęliście się tym przypadkiem? – zapytał niewygodnego świadka. – Niech mnie pan nie rozśmiesza, doktorze… – dodał gorzko.
- Może pan, panie prokuratorze, śmiałby się do rozpuku widząc zrozpaczonego ojca, błagającego z całego serca o życie swojej kilkuletniej córki, ale nam nie było do śmiechu – powiedział poważnie House.
Na sali sądowej zapadła kompletna cisza. Lisa Cuddy spojrzała na Grega z pełnym czułości szacunkiem. „Jesteś genialny” – pomyślała lekarka.
Prokurator zwiesił głowę, czując promieniujący od lewego ramienia ból.
- Gdyby nie miłość i poświęcenie tego mężczyzny, którego pan posadził na ławie oskarżonych – ciągnął bezlitośnie diagnosta wpatrując się w swoją ofiarę – pięcioletnie dziecko zmarłoby, zanim jeszcze na dobre rozpoczęło swoje życie. Nie bawi to pana? – spytał House z przesadnym zdziwieniem, wczuwając się w rolę jakby żywcem wyjętą z serialu „General Hospital”. – Chyba mamy różne poczucie humoru, bo mnie śmieszy coś zupełnie innego: że miejsca na ławie oskarżonych nie zajmuje dziś kobieta, która chciała zamordować tę dziewczynkę za pomocą toksycznej dawki środków odchudzających dla dorosłych.
- Doktorze House – przywołał go do porządku sędzia. – Na podstawie zeznań pana i doktor Cuddy toczy się śledztwo przeciwko kobiecie, która była sąsiadką oskarżonego, ale to nie jest przedmiotem naszej rozprawy. Proszę się skupić na faktach dotyczących oskarżonego.
Diagnosta wzruszył ramionami, spoglądając na bladego jak śmierć Moloneya.
- Ciekaw jestem, panie prokuratorze, co pan by zrobił, żeby ratować czyjeś życie, choćby i swoje – zapytał z namysłem House. – Gdyby był pan chory, a nikt inny nie potrafiłby panu pomóc, poprosiłby mnie pan o diagnozę?
Oskarżyciel otworzył lekko posiniałe usta, ale nic nie powiedział.
- Może by mi pan coś obiecał – zastanowił się lekarz – albo nawet zwolnił mnie chwilowo z tajemnicy lekarskiej? Prawda, że taka nagła choroba całkowicie zmienia perspektywę? – upewnił się piekielny diagnosta obserwując jak ręka Moloneya osuwa się z barierki.
Zaniepokojeni widzowie zaczęli wstawać ze swoich miejsc, żeby spojrzeć na coraz bledszego prokuratora, który wyraźnie źle się czuł.
- Zwalniam… z tajemnicy… - wycharczał z trudem prokurator i upadł w zwolnionym tempie na sądową posadzkę.
House machnięciem ręki powstrzymał kilkudziesięciu obecnych na sali lekarzy przed natychmiastowym stratowaniem leżącego prawnika, pod pretekstem udzielania pierwszej pomocy.
- Nie ruszać się z miejsc! – zarządził swoim zwyczajem. – Cameron!
Wezwana lekarka podbiegła natychmiast do mężczyzny z objawami niewydolności krążenia i zajęła się reanimacją z pełnym poświęceniem. Ostatnim obrazem, jaki zarejestrował mózg prawnika były błyszczące nienaturalnie oczy nieznajomej dziewczyny i jej pełne różowe wargi…
Foreman pojawił się u boku swojego szefa ułamek sekundy później.
- On ma zawał! – krzyknął. – Trzeba pomóc Cameron!
House przytrzymał podwładnego za ramię i powiedział głośno:
- Nie rozśmieszaj mnie, Foreman. Trzydziestolatek prowadzący w miarę zdrowy tryb życia nie dorobi się choroby wieńcowej w tydzień czasu, nawet gdyby jadł masło od rana do nocy.
Neurolog musiał się zgodzić z głównym diagnostą.
- Słyszeliście pana prokuratora, zwolnił mnie z tajemnicy lekarskiej, zanim odleciał – przypomniał House z nutką ironii wszystkim wpatrzonym w niego widzom. – Nie będę was zatem trzymał dłużej w niepewności – ten przystojny twardziel cierpi na pewną bardzo rzadką przypadłość zwaną zespołem takotsubo.
Cameron oderwała się na moment od nieprzytomnego prawnika i spojrzała z nagłym zrozumieniem na swojego mentora.
- Chociaż kobiety z pewnością wolą stosować bardziej romantyczną nazwę: syndrom złamanego serca – ciągnął diagnosta patrząc przeciągle na młodą lekarkę. – Kardiomiopatia indukowana stresem daje zespół objawów ostrej niewydolności serca, co oczywiste – bez podłoża miażdżycowego. Na szczęście w porę dostał lekarstwo, więc rokowania są dobre.
House spojrzał na sędziego wpatrującego się ze strachem w leżącego na ziemi mężczyznę.
- Wysoki sądzie, czy mogę prosić o przerwę w rozprawie i opróżnienie sali? Zaraz powinna podjechać karetka. Zabierzemy prokuratora na oddział. Doktor Cameron się nim zaopiekuje.
- Oczywiście – zająknął się sędzia. Niecodzienna sytuacja wytrąciła go z równowagi. – Odraczam rozprawę, nowy termin ustalę później. Proszę o opuszczenie sali!
Podnieceni całym zdarzeniem ludzie zaczęli wychodzić na korytarz. House mrugnął do Cuddy i również wyszedł z sali, podpierając się nieodłączną laską.
- Dzięki – mruknęła do niego szefowa. – Założę się o sto dolarów, że właśnie załatwiłeś naszemu terroryście wyrok uniewinniający. I uratowałeś dziecko przed sierocińcem – dodała starannie ukrywając wzruszenie. No i przy okazji chyba znalazłeś Cameron nowego chłopaka – powiedziała ze śmiechem Cuddy. Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać…
- Zawsze do usług – stwierdził House. – Nie licz tylko, że tobie też jakiegoś znajdę – zastrzegł natychmiast.
Lisa oparła się o ścianę na korytarzu. Diagnosta przystanął obok niej.
- Greg? – zapytała brunetka z uśmiechem czającym się w jej oczach. – Pamiętasz, jak spytałeś mnie, co zrobiłabym dla ciebie, żeby cię uchronić przed sierocińcem?
- Pamiętam – odpowiedział House i zapatrzył się na swoją szefową.
- Adoptowałabym cię – oznajmiła Cuddy.
Diagnosta na chwilę zapomniał języka w gębie. Ale tylko na moment:
- To się świetnie składa, bo właśnie cierpię na syndrom odstawienia od piersi.
I najbezczelniej w świecie zaczął się gapić na ponętny biust szefowej.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pon 23:22, 24 Sie 2009, w całości zmieniany 14 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:56, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:39, 13 Kwi 2010 Temat postu: Re: Piekielnie dobry lekarz. Część II [+18] [NZ] |
|
|
To jest wspaniałe, doskonałe, jedyne, niepowtarzalne I Love ten fik naprawdę Martwi mnie jednak to zdanie Cuddy :
ziemniaczarka napisał: | <- Świetnie, więc teraz daj mi się ponapawać tą chwilą, bo to się zdarza raz, może dwa, na całe życie – poprosiła brunetka.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joyjoyjoy
Pacjent
Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:57, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:39, 13 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
To jest naprawdę fantastyczny tekst
chcę ciągu dalszego !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Tooth Fairy
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:01, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:39, 13 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że od teraz House już nie będzie chciał iść do żadnego burdelu, bo Cuddy była najlepsza:P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:03, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:39, 13 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | słysząc tuż przy swoim uchu przyspieszone, głośne bicie jego serca.
- Coś około 170 na 100 – oceniła z zawodowym zainteresowaniem, nie myśląc co robi. |
Cytat: | Cztery orgazmy później, leżąc w objęciach swojego mężczyzny i czując przepływające przez całe jej ciało fale gorąca, Lisa Cuddy zaczęła nagle płakać.
„O, cholera!” – pomyślał House, gdy tylko się zorientował. „O co jej, do diabła, chodzi?!” Zacisnął bezwiednie szczęki i poczuł nagły ból w podbrzuszu, kiedy jego męskość zareagowała na porażkę, kurcząc się do rozmiarów ślimaka.
Lisa natychmiast wyczuła nagłe napięcie mięśni swojego mężczyzny. Objęła go i gładząc po twarzy powiedziała, śmiejąc się i płacząc jednocześnie:
- Nie, nie! Wszystko w porządku, Greg! To tylko taki orgazm… |
Ten fik jest cudowny,jedyny w swoim rodzaju no po prostu brak mi słów
Uwielbiam go
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ziemniaczarka
Pacjent
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:07, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:39, 13 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Heh, no cóż. Nie wiem, co powiedzieć, więc najlepiej nie powiem nic, tylko wrzucę kolejny fragmencik.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Tooth Fairy
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:38, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:40, 13 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Umarłam.
Po pierwsze: cudownie, że zamieściłaś tak szybciutko 2 części.
Po drugie: "Nie, skąd." - uwielbiam ten tekst. "Gdzież bym się brała za takie zajęcia jak gotowanie!" - Cuddy jest boska!!!!!!!!!!
Po trzecie: ale mnie wciągnęło!!!!!P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:10, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:41, 13 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
ziemniaczarka napisał: | Heh, no cóż. Nie wiem, co powiedzieć, więc najlepiej nie powiem nic, tylko wrzucę kolejny fragmencik. |
I za to kocham ciebie i twojego fika Bo tak powinno być, że następne części pokazują się bardzo szybko
PS. BIEDNY ZEGAREK HOUSE'A TEŻ KOCHAM
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 20:31, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ziemniaczarka
Pacjent
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:41, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:41, 13 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
No i całe szczęście, ale i tak musi swoje odstać przy garach Idę pisać dalszy ciąg Do jutra!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:00, 19 Sie 2009 PRZENIESIONY Wto 21:41, 13 Kwi 2010 Temat postu: Re: Piekielnie dobry lekarz. Część II [+18] [NZ] |
|
|
ziemniaczarka napisał: | Gregory House nie pozwolił się jej gapić zbyt długo. Chwycił swoją szefową za ramiona, odwrócił twarzą do drzwi i lekko ją popychając powiedział stanowczo:
- Kobiety do garów! |
Tak Cuddy powinna znać swoje miejsce Genialne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|