Kate_Abdul
Pacjent
Dołączył: 18 Wrz 2012
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:52, 19 Cze 2013 Temat postu: Parking [+13] |
|
|
Napisane z dwa lata temu Wykopałam z komputera i jest! Nie przestraszyć się dialogami Zapraszam!
- House!- dyrektorka szpitala zwołała za jednym ze swoich najlepszych lekarzy, energicznie stukając obcasami o beton.
- Dr Cuddy! Jesteśmy już po godzinach, prawda?- spytał przystając na chwilę, by spojrzeć kobiecie w twarz.
- Tak, ale zanim zajmiemy się sprawami po godzinnymi…- zaczęła ciężko oddychając.
- Chodzi o…?
- O nowy pozew, który trafił na moje biurko.
- Co z nim?
- Ilu ludzi możesz obrazić w ciągu tygodnia?- spytała ironicznie wznawiając swój szybki marsz.
- A jaki jest mój rekord?- mężczyzna podążył za nią.
- House…- westchnęła i raz jeszcze tego dnia spojrzała mu w oczy. Miała nadzieję znaleźć tam jakikolwiek przejaw tego, że jednak tym razem ją zrozumiał. Oczywiście nie było nawet o tym mowy.
- Przepraszam, ok.?- powiedział wznosząc czy do góry. Jego ton był tak wymuszony, że słowa, które miały obniżyć jej poziom gniewu, tylko go podsyciły.
- Nie! Nie jest „ok.”! Codziennie muszę walczyć o to, żebyś nie stracił tej swojej cholernej pracy, a ty wcale mi tego nie ułatwiasz!- wrzasnęła, co spowodowało, że kilka osób na parkingu zwróciło się w ich stronę.
Zawsze zabawnie było posłuchać ich niekończących się sprzeczek.
- Przeprosiłem przecież!
- To twoja odpowiedź?! Przepraszam?! Myślisz, że „przepraszam” wszystko załatwi?!- parsknęła nie mogąc uwierzyć w idiotyzm tej sytuacji.
- Chyba nie ważne co myślę w obliczu „pani dyrektor”!- warknął oburzony po czym oparł się plecami o jeden z szorstkich białych filarów.
- Czyli od dziś jestem „pani dyrektor”, a nie „nieudolny lekarz”?!
- Jedno drugiego nie wyklucza!
- Rozumiem czyli jestem nieudolna i w dodatku zuchwała?!
- To ty to powiedziałaś!
- Nie bądź dzieckiem House!- krzyknęła, ale on tylko zrobił głupią minę.- Jezu…
- To chyba nie odpowiedni czas na modlitwy…- zamyślił się.
- Dobra.. Mam tego dość. Nie ciągnijmy tego.
- Och nie rób z siebie takiej świętej! Chcesz to zakończyć? Świetnie, ale nie udawaj przy tym, że jesteś lepsza! Genialna, samotna matka w średnim wieku! NA PEWNO jest idealna!- krzyknął , po czym zacisnął szczęki nie chcąc powiedzieć nic gorszego.
- NA PEWNO lepsza od samotnego, uzależnionego dupka!- powiedziała po czym głową wskazał na pudełeczko vicodinu, które zaciskał w dłoni.- Ja przynajmniej idę do przodu!
- A myślałem, że „ utknęłam” oznaczało, że nie możesz iść do przodu!
- A ja, że „jestem najbardziej porypanym facetem na świecie” oznacza dla Ciebie, że jesteś walnięty!
- Może i jestem, ale nie zadawałem się z samotnym, uzależnionym dupkiem!
- Kochałam tego samotnego dupka, ale jak doszło uzależniony czar prysł- mruknęła i podeszła do swojego samochodu mając zamiar odjechać z tego miejsca jak najprędzej.
Pomimo jednak jej starań mężczyzna wypuścił swoją drewnianą laskę z ręki i przygwoździł kobietę do samochodu. Jego ręce były po obu stronach jej głowy tak, że nie mogła się ruszyć. Spojrzał jej prosto w oczy i zrobił ostatni krok do przodu, by ich ciała dokładnie się stykały. Nie było pomiędzy nimi żadnej przestrzeni.
Czarne włosy Lisy łaskotały go w szyję, ale nic nie zrobił by temu zapobiec.
Zauważył jak kobieta przełyka nerwowo ślinę i uśmiechnął się wrednie, widząc, jak na nią wpływa. Pochylił się do niej tak, by jego usta przy mówieniu dotykały jej ucha i wyszeptał uwodzicielsko:
- Może ty jednak kochałaś Wilsona…
Kobieta zbulwersowała się i zmarszczyła czoło.
- To przyjaciel! Tak jak i twój!- tu spojrzała na niego i próbowała sobie wmówić, że wcale nie tęskniła za jego dotykiem. - Chyba, że go kochasz i jesteś gejem, bo ja w trójkąciki się nie włączam.
- Właśnie, bo w ośmiokątach jest raźniej- zaśmiał się i przejechał palcem wskazującym po jej twarzy, odgarniając przy okazji kosmyk jej włosów.
- Zamknij się House!
- Och przecież widzę, ze ci się to podoba…- zamruczał do jej ucha, gdy jedna z jego dłoni spoczęła na jej udzie.
- Łapy przy sobie!- warknęła i użyła całej swojej siły, by go odepchnąć. Nadal zdenerwowana otworzyła drzwi do auta i usiadła za kierownicą. –Żeby było jasne. Nienawidzę cię. Nienawidzę twojego dotyku, zapachu i głupich gierek. Dobrej nocy, dr House.
I z takimi słowami zakończyła ich kłótnię wyjeżdżając z parkingu i zostawiając wszystkich obecnych ludzi przekonanych, że ona i House to zdecydowanie przeszłość a witaminki w pomarańczowym pudełeczku to vicodin. Przez to właśnie nikt nie wiedział, że wieczorem przed jej domem, stał zaparkowany motor z drewnianą laską.
THE END
Post został pochwalony 0 razy
|
|