Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowieść ślepca, który zobaczył miłość [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:17, 03 Maj 2010    Temat postu: Opowieść ślepca, który zobaczył miłość [M]

*rozgląda się niepewnie*
Lejdis & Dżentelmens, po raz pierwszy w swoim skromnym dobytku, HuddyFan I znana także jako Huffuś, poddała się impulsowi i napisała coś, co jest tak ryzykowne jak skakanie na bungee bez liny. A więc, jestem gotowa na wszelką krytykę z którą z pewnością się spotkam.

Dedykacja? Dla... Sarusi, Nelo i Jakiejśtam



<i>Zweryfikowane przez Huffusia</i>


Opowieść ślepca, który zobaczył miłość.

Jonathan J. Davis (ur. 10.04.1927r. – 14.02.2009r.)
Jonathan J. Davis urodził się w Berlinie. Dwa lata po urodzeniu wraz z matką przeprowadził się do New Jersey. Jego ojciec zmarł zaraz po jego urodzeniu. Został zastrzelony przez współpracowników jego firmy. W wieku 12 lat znów został osierocony, gdyż jego matka zmarła na zawał serca. Rok potem, w wyniku genetycznej choroby stracił wzrok. Nie miał nikogo. Nigdy się nie ożenił, nie miał dzieci ani wnuków. Umierał również sam. Odkąd pamiętał, zawsze musiał radzić sobie sam. Mimo wszystko, o ironio, napisał książkę p.t. „Miłość i inne nieuleczalne choroby”. Opisał w niej wszystkie swoje przygody, w których swoją tezę głoszącą, że z miłości i tak się nikt nie uleczy, opierał na spotkaniach z ludźmi na swojej drodze. Jedną właśnie chciałabym wam przedstawić. Jedną z jego ulubionych.


Nie pamiętam która była godzina, nie pamiętałem także jaki mieliśmy dzień, ale poczciwy Mark, przypomniał mi, że mam umówioną wizytę u lekarza. W którymś ze szpitali, prowadzono przełomowe badania nad przywracaniem wzroku, a że ja już w swoim życiu dużo przeżyłem, postanowiłem być królikiem doświadczalnym. Zajechaliśmy taksówką przed owy szpital i po tym, jak Mark zapłacił należytą sumę, weszliśmy do budynku.
- Witam, nazywam się Davis. – Przedstawiłem się kulturalnie do osoby siedzącej za ladą recepcji.
- Pan Jonathan Davis? – zapytał kobiecy głos.
- We własnej osobie. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Jack, przywieź wózek! – krzyknęła i po chwili siedziałem już na wózku z dwoma kółkami.
- Nasza dyrektorka jest zaszczycona, że zgodził się pan na zabieg – tłumaczyła słodkim głosem kobieta, a ja uśmiechałem się tylko lekko. Było mi miło, że sprawiłem komuś przyjemność. Po przebyciu krótkiego dystansu, zatrzymaniu się, usłyszeniu ciekawego dźwięku, który miał na celu przywołać windę, wózek znów ruszył i znalazłem się w tym, zapewne ciasnym pomieszczeniu. Winda uniosła nas w górę. Te cztery ściany wypełniał słodki zapach kobiecych perfum, i z pewnością nie były to perfumy pielęgniarki, która zawoziła mnie do celu. Były to perfumy kogoś, kto był w windzie znacznie wcześniej niż ja.
- Sądzisz, że wyrzuci Taub’a? – zapytał męski, nieznany dotąd mi głos. Brytyjski akcent.
- Nie wiem Chase, właściwie to zdrada nie ma nic wspólnego z medycyną – odpowiedziała mu posiadaczka tych ciekawych perfum.
- Mam nadzieję. House… - Nie usłyszałem dalszej części wypowiedzi Brytyjczyka, bo wózek znów ruszył i wyjechałem z windy. Po minucie dotarliśmy prawdopodobnie do sali , bo dźwięki rozmów, odgłosy aparatury i skrzypienie kółek łóżkowych znacznie ucichły. Pojazd stanął.
- Zaraz zajmie się panem koleżanka. Będziemy musieli pana przebrać i pobrać panu krew – wytłumaczyła kobieta z recepcji.
- Dobrze – powiedziałem i z jej pomocą, usiadłem na łóżku szpitalnym. Po poznaniu się z następną pielęgniarką, przebraniu się i pobraniu mojej krwi, położyłem się i przymknąłem powieki.
- Mark?
- Tak, Jonathanie? – zapytał miło. Zawsze był z niego miły chłopak.
- Widzisz, teraz zajmie się mną sztab specjalistów, pielęgniarki. Nie widzę sensu trzymania cię tutaj bez potrzeby. Idź do domu, odpocznij, spędź trochę czasu z dziećmi, żoną – powiedziałem.
- Jesteś pewien, Jonathanie? – Mimo różnicy wieku pozwoliłem mu mówić do siebie po imieniu. Właściwie różniliśmy się tylko datą urodzenia i poglądami politycznymi, więc czemu nie?
- Tak. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie. Mark wstał i złożył „New York Times’a”, którego zwykł czytać, poczym założył płaszcz i udał się powoli do wyjścia. Mimo, że straciłem wzrok przeszło 69 lat temu, nauczyłem się rozpoznawać nawet te bardziej skomplikowane czynności jak uśmiech czy niemy płacz, słuchając. Miałem 82 lata, a miałem słuch, którego nie powstydził by się piętnastolatek. Mark rozsunął drzwi.
- Przyjdę jutro – powiedział zanim wyszedł. Zaśmiałem się cicho.
- Wiem. – Drzwi zasunęły się za wychodzącym Markiem. Leżałem samotnie w pustej sali i zastanawiałem się nad zabiegiem, któremu miałem zostać poddany. Głównie zastanawiałem się czy będzie mnie coś bolało. Dobrowolnie zgodziłem się na operację, bez względu na jakiekolwiek skutki uboczne. Moje życie nigdy nie było usłane różami i pewnie już nie zdąży być. Ostatnią rzeczą, która mogłaby w moim istnieniu mnie ucieszyć, byłoby przywrócenie mi wzroku. I choć miałbym się nim cieszyć przez dwa dni albo dwa miesiące, to i tak byłbym wdzięczny. Po moim głębokim zastanawianiu się, zacząłem się wsłuchiwać w głuche dźwięki dochodzące z korytarza. Ktoś szedł szurając kapciami o podłogę, ktoś zapewne rozwiązywał krzyżówkę stukając długopisem o powierzchnię kartek, a ktoś jeszcze pił na korytarzu herbatę lub kawę, bo usłyszałem brzdęk filiżanki. Lecz tym co najbardziej zwróciło moją uwagę, bynajmniej nie było porcelaną czy długopisem. Był to dźwięk obcasów. Co prawda, słyszałem tu już wiele tego typu dźwięków, ale żadna z właścicielek szpilek, nie szła w ten sposób. Stanowczo, szybko, wiedząc dokąd zmierza. W tym stukocie wyczuć można było potężną władzę, jaką posiadała ta kobieta. Dźwięk przybliżał się i przybliżał, i zanim zorientowałem się, że zbliża się do mojej sali, drzwi rozsunęły się, a właścicielka wraz ze swoimi władczymi obcasami weszła do środka. Liliowy zapach perfum wypełnił pomieszczenie do tego stopnia, że na chwilę zapomniałem gdzie jestem.
- Dzień dobry – powiedziała kobieta. Jej głos był spokojny, ciepły i delikatny. Z pewnością była dobrym człowiekiem.
- Dzień dobry – odpowiedziałem.
- Nazywam się Lisa Cuddy, jestem dyrektorką szpitala – przedstawiła się.
- Bardzo miło mi panią poznać. Kim jestem, zapewne już pani wie. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Tak, wiem, i to bardzo dobrze. – Tym razem to o na się uśmiechnęła. Usłyszałem.
- A więc, kiedy będzie robiony zabieg? – zapytałem.
- Wszystko musimy przygotować. Najpierw przejdzie pan badania, które przygotują pana do dalszych zabiegów. Później ponownie pobierzemy panu krew, i dopiero wtedy będzie można przeprowadzić test – wytłumaczyła mi.
- Bardzo dużo z tym pracy. Nie żal pani czasu, na takiego piernika jak ja? – zapytałem. Kobieta zaśmiała się ciepło.
- Gdybym nie lubiła swojej pracy, nawet nie przyszłabym dziś do szpitala. A jak pan słyszy jestem tutaj, codziennie, więc gdyby pan czegoś potrzebował lub chciał porozmawiać, jestem do pana dyspozycji – powiedziała uprzejmie.
- Jest pani bardzo dobrym człowiekiem. – Oparłem się o poduszkę za sobą.
- Zawsze się staram, i dziękuję – powiedziała.
- Czy obrazi się pani, gdybym miał do pani trzy prośby? – zapytałem.
- W żadnym wypadku. Zamieniam się w słuch – rzuciła i zamilkła.
- Po pierwsze, czy pozwoli pani, że będę zwracał się do pani na ty? Będzie mi znacznie łatwiej używać imienia, bo jestem już stary i regułka pani, pan trochę mi się znudziła. Zresztą, ma pani takie ładne imię, czemu by tego nie wykorzystać. Kobieta znów się zaśmiała.
- Nie ma najmniejszego problemu. – Uśmiechnęła się.
- A teraz, Liso, czy obraziłabyś się, gdyby poprosił cię abyś pozwoliła mi dotknąć swoich dłoni? – zapytałem. Tym razem nie odpowiedział mi jej śmiech, a cisza.
- Chce mi je pan połamać? – spytała. Tym razem była moja kolej, aby się zaśmiać.
- W życiu nie skrzywdziłem muchy – powiedziałem. Po paru sekundach ciszy, poczułem jak jej dłoń dotyka mojej. Złapałem ją delikatnie.
- Nie bój się Liso, i podaj mi drugą. Obiecuję, że ci ich nie odgryzę – zapewniłem. Druga dłoń dołączyła do pierwszej. Teraz wiedziałem, że mam małe dłonie, bo obydwie mogły schować się w moich. Miała długi, chude palce, i mimo tego, jej dłonie były silne. Lecz ku memu zaskoczeniu, na jej serdecznym palcu nie znajdował się żaden pierścionek, ani obrączka. Ten fakt dał mi do myślenia.
- I teraz wiem o tobie więcej niż myślisz. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile można wyczytać z ludzkiej dłoni za pomocą dotyku – powiedziałem i puściłem jej dłonie, a ona bez większego pośpiechu je zabrała. Chyba już przestała się mnie bać.
- Jeszcze jedna prośba – przypomniała Lisa.
- Tak. Posłuchaj mnie drogie dziecko, jestem starym człowiekiem, wiele w swoim życiu przeszedłem i poznałem wielu ludzi. Teraz znajduję się w obcym miejscu, i nie ukrywam, że lekko mnie to przeraża. Dlatego też, chciałbym cię prosić, czy byłabyś tak dobra i była ze mną przy każdym z ważniejszych zabiegów? Wiem, że jesteś dyrektorką tego szpitala, ale znaczyłoby to dla mnie bardzo dużo. Teraz to ty jesteś jedyną osobą, której tu ufam.
- Będę zaszczycona – wyszeptała. Ciekaw byłem co o mnie myśli, lecz mimo tego, że byłem strasznie wygadanym staruszkiem, to nie zebrałem się na odwagę aby o to zapytać. Może kiedy indziej.
- Teraz muszę już iść, ale za dwie godziny przyjdę wraz z moimi współpracownikami i zabierzemy pana na badania – powiedziała i zniknęła za rozsuwanymi się drzwiami, których dźwięk przez następne dni był mi bardzo bliski.

Parę godzin później drzwi ponownie otworzyły się, a do pokoju weszła kobieta z którą znajdowałem się rano w windzie. Ten sam zapach truskawek. Doszedłem do wniosku, że kobiety w tym szpitalu bardzo o siebie dbają .
- Dobry wieczór – powiedziała. Po jej głosie poznałem, że jest jeszcze bardzo młoda.
- Dobry wieczór – odpowiedziałem.
- Nazywam się doktor Hadley i zabiorę pana na badania – wytłumaczyła.
- Teraz? – zapytałem.
- Tak. Coś nie w porządku? – zapytała zmieszana.
- Bo widzisz, drogie dziecko, doktor Cuddy…
- Tak, doktor Cuddy wszystko mi wytłumaczyła. – Przerwała mi. – Tylko, że nie może teraz przyjść, bo ma spotkanie. Niech się pan nie martwi, będzie na badaniach, ja jestem tu aby pana tam zawieźć – powiedziała i wsunęła swą dłoń za moje plecy, aby pomóc mi wstać.
- W takim razie, wszystko w porządku. – Uśmiechnąłem się i po chwili siedziałem już na wózku dla niepełnosprawnych. Jechaliśmy przez pięć minut korytarzem poczym wjechaliśmy do sali. Doktor Hadley znów pomogła mi wstać i zostałem położony na dość twardy łóżku. Już wtedy wiedziałem, ze nie zaliczę tego badanie do ulubionych. Chwilę potem łóżko ruszyło. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Chwileczkę! – powiedziałem i uniosłem dłoń do góry, aby zatrzymali urządzenie. Stanąłem miejscu.
- Coś się stało? – zapytała młoda kobieta.
- Widzi pani, nie wiem gdzie jestem i czuję się nieswojo, poza tym, nie ma tu dok…
- Niech pani się uspokoi, wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Głos Lisy przemówił przez mikrofon. – Musimy zrobić tomografię głowy, aby sprawdzić czy nie będzie żadnych niechcianych komplikacji podczas operacji – wytłumaczyła mi.
- W takim razie, jestem spokojny – powiedziałem.
- Świetnie. Niech się pan teraz nie rusza – poprosiła doktor Cuddy, a ja zastygłem jak kamień. Technologie zrobiła miliony kroków w przód, skoro jakieś łóżko robiło zdjęcia wewnętrzne głowy. To wszystko było dla mnie nowe. Całe życie spędziłem praktycznie w swoich czterech ściana, z Markiem u boku, który jako mój asystent pomagał mi na każdym kroku. Ne lubiłem tego, że nie byłem samowystarczalny, ale człowiek sam powoli się do takich sytuacji przyzwyczaja, zwłaszcza gdy wie, że sam sobie nie poradzi.
- Już, może się pan poruszyć – powiedziała Lisa, a ja wypuściłem powietrze z płuc. Nawet nie wiedziałem kiedy je wstrzymałem.

Po badaniu wróciłem z powrotem do sali, i wywnioskowałem, że jest już dość późno, bo oprócz pikania różnych sprzętów, z korytarza nie było słychać żywej duszy. Wtedy właśnie usłyszałem ten dziwaczny chód. Jakby nie dwie nogi, a trzy, odbijały się od podłogi. Bardzo mnie to zaintrygowało, zwłaszcza, że kroki zbliżały się do mojej sali. Drzwi znów się rozsunęły, a do pomieszczenia wszedł niezidentyfikowany jeszcze obiekt.
- A więc to pan? – powiedział męski głos. Słychać w nim było nutkę zarzutu.
- Ja to ja, i zawsze tak było. Pytanie brzmi, kim pan jest? – zapytałem.
- Jestem panem tego świata i przybyłem tu, aby cię uratować – powiedział z teatralną poważnością.
- Wyśmienicie. – Uśmiechnąłem się. – Czas najwyższy, bo zaczyna mi się nudzić.
W pomieszczeniu nastała cisza, a mężczyzna przeszedł parę kroków. Tych potrójnych. Teraz stało się to dla mnie zrozumiałe. Chodził o lasce.
- Co pana do mnie sprowadza? – zapytałem.
- Już mówiłem, przysz…
- A tak naprawdę? – zapytałem ponownie. Mężczyzna westchnął ciężko.
- Przyszedłem zobaczyć gościa, który wzbudza taką sensację w żeńskiej części personelu tego szpitala – odpowiedział, a ja zaśmiałem się.
- To absurd – zaprzeczyłem.
- Wcale nie, i nie będę udawał, że jest mi to na rękę. Zabiera mi pan sławę i kobiety, a zwłaszcza taką jedną – wytłumaczył. Znów postanowiłem się zaśmiać.
- Jaką jedną? – Próbowałem się dowiedzieć.
- Wredną jędze, która pastwi się nade mną dniami, i nocami – powiedział zmieniając swój głos, na jeden z tych tani horrorów.
- Wnioskuję, że powinien się pan bardziej cieszyć niż zazdrościć – rzuciłem. – Chyba, że jest pan nieuleczalnie chory.
- Jestem! Na nogę – rzucił z przekąsem.
- Mówię o innej chorobie. O chorobie, której nie da się wyleczyć. Bardzo spotykana, powinien pan o niej słyszeć, bo zgaduję, że jest pan lekarzem.
- Jestem diagnostą.
- Jeszcze lepiej. – Uśmiechnąłem się szeroko. W zamarłym korytarzu zabrzmiał stukot znanych mi dobrze obcasów. I nie tylko ja je usłyszałem.
- O nie, jędza się zbliża – zaalarmował.
- A więc to o nią jest pan zazdrosny. Nie dziwię się, doktor Cuddy jest bardzo ciekawym człowiekiem – powiedziałem.
- Skąd pan…
- Skąd wiem, że to doktor Cuddy? Ach, wiele w życiu się nauczyłem - westchnąłem, i w tym samym czasie rozsunęły się drzwi.
- House, wynocha – powiedziała surowo. Coś czułem, że ta dwójka to ciekawy przypadek.
- Ale przecież my tylko rozmawiamy – zaprotestował mężczyzna głosem sześciolatka. Zaśmiałem się cicho.
- Dokładnie, Liso. Nie ma się czym niepokoić. Poza tym, sam nudzę się tutaj przeokropnie, a ten ciekawy diagnosta przynosi mi wiele rozrywki. – Próbowałem załagodzić sytuację.
- Widzisz? Wreszcie mnie ktoś docenia, nie to co ty – powiedział z wyrzutem w stronę kobiety.
- Ja cię nie doceniam? Pozwalam ci spać w moim domu – rzuciła. W ten sposób rozmowa wybuchła pomiędzy tym dwojgiem, a ja niczym dwulatek na filmach Disney’a, siedziałem zauroczony i słuchałem tych pozornych dokuczliwości.
- Chodź House, jest dwudziesta, a pan Davis ma jutro kolejny zabieg i musi wypocząć – powiedziała uśmiechnięta. Nawet nie zdałem sobie sprawy gdzie uciekły mi te wszystkie godziny.
- Tak, mamo – jęknął mężczyzna. Od razu go polubiłem. – Może być pan pewien, że będę pana odwiedzać. Chociażby, aby zrobić tej jędzy na złość.
- House! – krzyknęła kobieta. Ta dwójka była niezwykła.
- No już idę, idę! – Znów jęknął i po wyjściu zasunął drzwi. Potem usłyszałem tylko stukot obcasów, potrójny chód mężczyzny, a potem ciszę.

Dni mijały, a ja byłem poddawany kolejnym badaniom, które miały na celu przygotować mnie do eksperymentu. W tym czasie poznałem wiele życzliwych osób. Po głębszym poznaniu, doktor Hadley wraz z doktorem Chase’em, który okazał się nie być Brytyjczykiem a Australijczykiem, przychodzili do mnie co dzień ze świeżymi nowinami i informacjami ze świata jak i z najbliższego otoczenia. Dowiedziałam się ile romansów jest między pielęgniarkami, a salowymi, lub ku memu zdziwieniu także między innymi pielęgniarkami.
Byli miłymi dzieciakami, i uznałem także, że mają się ku sobie. Doktora Taub’a poznałem tylko z opowieści, bo jak twierdziła doktor Hadley, nie był towarzyskim typem człowieka.
Usłyszałem też parę słów o James’ie Wilson’ie, najlepszym i zarówno jedynym przyjacielem doktora House’a, ale jego także nie dane mi było poznać. Mark odwiedził mnie parę razy, opowiadając o swoich dzieciach i ich ocenach w szkole. Sam doktor House odwiedzał mnie sporadycznie, twierdząc, że szkodzi mu przebywanie w moim towarzystwie, bo za każdym razem gdy wychodzi z mojej sali ma ochotę uratować cały świat. Lecz gdy przychodził, często śmialiśmy się razem, i dyskutowaliśmy o swoich poglądach na świat. Doszedłem do wniosku, że jest on inteligentnym, choć nieco złośliwym człowiekiem. Zawsze, gdy u mnie w sali pojawiał się doktor House, po paru minutach zjawiała się także doktor Cuddy. Najczęściej aby zaciągnąć go do pracy, od której tak bardzo lubił się wymigiwać. Czasami jednak, po marudzeniu diagnosty, do którego niewątpliwie miała słabość, zostawała na chwilę z nami, aby odpocząć od pracy. Zawsze też, gdy wychodziła do domu, wstępowała do mnie pytając jak się czuję i czy niczego mi nie potrzeba. Była bardzo uczynną dziewczyną. I tak spędziłem w szpitalu tydzień oparty na pobieraniu krwi, badaniach i zabiegach przygotowujących.

W końcu nadszedł dzień, w którym moje życie miało zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Po tym jak się obudziłem i zjadłem jakiś substytut śniadania, bo posiłkiem składającym się z grzanki i gorzkiej herbaty śniadaniem bym nie nazwał. Ale, skoro nie mogłem nic spożywać to nie mogłem. Około dwunastej, tym razem na łóżku, zostałem przewieziony do sali operacyjnej. Z pewnością znajdowało się tam wielu ludzi, bo rozmowy otaczały mnie ze wszystkiej strony. W końcu był to przełom w medycynie, nic dziwnego, że każdy chciał być jego świadkiem.
- Po raz ostatni zapytam, czy zgadza się pan na operację? – zapytał lekarz prowadzący.
- A ja, po raz kolejny powiem, że tak. – Usłyszałem lekki śmiech zgromadzonego tłumu.
- W takim razie teraz pana uśpimy i zobaczymy się po operacji – powiedział.
- Trzymam pana za słowo. – Uśmiechnąłem się.
- Niech pan liczy od dziesięciu w dół – powiedział i założył mi maskę tlenową zakrywając usta i nos. Jedyne, co pamiętałem, było to, że doliczyłem do ośmiu.

Obudził mnie potworny ból w tylnej części głowy. Tak mnie bolało, że miałem ochotę zwymiotować. Z czasem gdy odzyskiwałem przytomność, ból się oddalał by po chwili zupełnie zniknąć. Słyszałem jakiś głosy, ale nie do końca je rozpoznawałem. Dopiero po jakimś czasie udało mi się je rozpoznać.
- Słyszy mnie pan? – To był głos Lisy Cuddy. Pokiwałem lekko głową, nie będąc jeszcze w stanie nic powiedzieć.
- Niech mi pan powie, jak się pan nazywa – poprosiła. Nabrałem powietrze w płuca.
- Jona… Jonathan Davi… Davis – powiedziałem z trudem.
- Bardzo dobrze. Niech pan teraz odpoczywa, spróbuje się przespać, a my wrócimy a parę godzin – powiedziała i wraz z paroma innymi ludźmi wyszła z pokoju. Zastanawiałem się czy się udało, czy będę widział. Nikt mi nic nie powiedział, więc nie wiedziałem czy jest dobrze czy źle. Jedyne co w tamtej chwili wiedziałem, było to, że mam na oczach opatrunki i nawet gdybym podniósł powieki, to i tak nic bym nie zobaczył. Po chwili poczułem się bardzo senny i tak, jak prosiła mnie doktor Cuddy, udałem się do krainy snu, aby obudzić się zupełnie innym człowiekiem.

- Jak się pan czuje? – zapytała ponownie Lisa.
- Jak nowo narodzony – odpowiedziałem i poprawiłem kołdrę na łóżku.
- To ta chwila. Jest pan gotowy? – Słyszałem w jej głosie pewnego rodzaju podekscytowanie.
- Chyba tak – westchnąłem. Choć tego nie okazywałem, bałem się ogromnie. Mimo, iż byłem przyzwyczajony do ciemności, chciałem jeszcze kiedyś zobaczyć wiosnę i jesień, chciałem zobaczyć jak wyglądam. Mojej twarzy dotknęły męskie dłonie i zdjęły opatrunki z oczu.
- Teraz, bardzo powoli, nich pan podniesie powieki – poinstruowała mnie kobieta. Bardzo powoli, z sercem dudniącym mi w piersi, uchyliłem powieki. Wszystko było strasznie jaskrawe i jasne. Tak jasne, że aż mnie zabolało i musiałem zamknąć oczy.
- Spokojnie, nie tak szybko. Niech pan poczeka i spróbuje jeszcze raz. – Jej ciepły głos rozbrzmiał w pokoju. Odczekałem krótką chwilę i znów spróbowałem. Tym razem kolory nie były już tak strasznie ostre lecz wciąż, w pewnym stopniu mnie drażniły. Rozejrzałem się dookoła i poczułem, jak doktor Cuddy ściska moją dłoń. Spojrzałem na nasze dłonie i ku memu szczęściu zobaczyłem je. Zobaczyłem te długie, chude palce, które poznałem tydzień temu. Zobaczyłem także srebrny pierścionek z kamyczkiem, którego wcześniej nie poczułem. A więc jednak miała kogoś, a ja już dobrze wiedziałem kogo.
- Widzi pan? – zapytała, a ja nie odrywając wzroku od ozdoby na jej palcu powiedziałem:
- Piękny pierścionek. Usłyszałem oklaski. Udało się. Największy przełom w historii medycyny. Mój wzrok, po sześćdziesięciu dziewięciu latach znów widziałem. Nie tak dobrze jak wtedy, jeszcze nie, ale widziałem zarysy, a to już sprawiło, że odnieśli sukces. Kobieta ścisnęła mnie mocniej za rękę. Udało jej się, mnie się udało. Oni dali mi szansę na nowe życie, za co byłem im do końca tego życia wdzięczny.

Dni mijały, a atmosfera zdawała się opadać. Wszyscy już wiedzieli o tym, że przywrócono mi wzrok, więc wszystko wróciło na swoje należyte miejsce. Ja siedziałem w sali i podziwiałem świat za oknem. Nie mogłem się jeszcze przyzwyczaić. Od czasu gdy odzyskałem wzrok, żaden z moich poznanych przyjaciół nie przyszedł mi się pokazać, włączając Lisę Cuddy. Tego dnia, przyszli wszyscy. Na początek przyszła doktor Hadley wraz z doktorem Chase’m. Ta młoda kobita miała niezwykłą urodę choć nie była zaskakująca. Wyglądała na miłą, uczciwą dziewczynę jaką w rzeczywistości była. Doktor Chase był przystojnym, czarującym młodzieńcem, który na swój sposób był trochę ciamajdowaty. Wyglądali tak, jak ich sobie wyobrażałem. Potem przyszedł do mnie doktor House. I tu zaczęła się ta ciekawa część dnia.
- A nie mówiłem, ze jestem nieziemski? – zażartował. Zaśmiałem się.
- Rzeczywiście, aż mam ochotę cię schrupać – powiedziałem. Mężczyzna popatrzył na mnie lekko zszokowany, a ja znów się zaśmiałem.
- Staremu piernikowi dajesz się nabrać. – Tym razem to on się uśmiechnął. On też był przystojny, dobrze zbudowany i ciekawy mimo laski u boku. Potem usłyszeliśmy znajomy stukot i drzwi znów się rozsunęły, a w progu stanęła Lisa Cuddy z uśmiechem na ustach. To był pierwszy raz kiedy nie wiedziałem co powiedzieć. Strasznie przypominała mi moją matkę. Choć pamiętałem ją jak przez mgłę, to ona też miała kruczoczarne włosy do ramion, lekko wystające kości policzkowe i zniewalający uśmiech. Dlatego też zasługiwała wobec mnie na szacunek.
- Właśnie tak wyobrażałem sobie piękno – powiedziałem, i uśmiechnąłem się gdy jej policzki zalał lekki rumieniec.
- Nie, tak właśnie wygląda zło! Jak pan spotka taką kobietę na ulicy, to niech pan ucieka gdzie pieprz rośnie, bo one kradną dusze poczciwym mężczyznom takim jak my – zaprzeczył doktor House. Popatrzyłem na niego.
- Widzę, że udało jej się schwytać i pańską – powiedziałem, a on zmieszany podszedł do okna. Lisa wodziła za nim wzrokiem, a uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Widzę, że ty także straciłaś dla niego głowę. – Zwróciłem się do Lisy.
- Niestety – westchnęła, a ja kątem oka zobaczyłem, jak mężczyzna uśmiecha się do siebie.
- Tak, miłość to nieuleczalna choroba i jedyne co można z nią zrobić, to się do niej przyzwyczaić – powiedziałem.
- Ma pan absolutną rację – odpowiedziała mi kobieta.
- Jak zawsze – rzuciłem, a ona zaśmiała się szczerze, poczym popatrzyła na wciąż odwróconego do niej plecami mężczyznę.
- Idziemy? – zapytała. Odwrócił się i spojrzał na nią. O tak, byli zakochani po uszy. Widać to było w spojrzeniu.
- Idziemy – westchnął i ruszył do drzwi.
- Jutro pana wypiszemy – powiedziała przed wyjściem Lisa.
- Nie będę ukrywał, że właśnie na to czekałem – powiedziałem.
- Nie wątpię. A więc do jutra – powiedziała, zasunęła drzwi i wraz z mężczyzną u boku oddaliła się w swoim kierunku. Tak, to zdecydowanie była moja ulubiona para. Stukot obcasów i trójnogi chód, którego nie zapomniałem do końca życia.


Jonathan J. Davis zmarł sześć tygodni po udanej operacji, która pomogła milionom osób na całym świecie. Jego książka, zgodnie z prośbą została wydana rok po jego śmierci. Jego kolejną prośbą było opublikowanie na ostatniej stronie książki listy osób, które przybyły na jego pogrzeb. Na liście znajdowały się wszystkie pary, które opisał w książce, łącznie z ludźmi których poznał i polubił. Na dwóch ostatnich miejscach listy znajdował się Gregory House i Lisa, tylko już wtedy, House.


Koniec


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HuddyFan dnia Pon 19:01, 03 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:39, 03 Maj 2010    Temat postu:

To ja klepię^^
Oj, komentarz będzie długi, bo tekst ma nie lada potencjał^^
Obiecuję, że rozwinę wypowiedź, jak tylko uporam się z licencjacką


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:45, 03 Maj 2010    Temat postu:

Wiedziałam, ze Nitkowata pierdoła się pierwsza wepcha

cdn

edit:

Prawdę mówiąc, po przeczytaniu nie wiem co powiedzieć, brak mi slow. Najchętniej użyła bym jakiegoś synonimu słowa pięknie i sobie poszła

Pierwsze czego gratuluje, to stworzenie zupełnie nowej postaci i to jeszcze jakiej postaci. Jonathan jest absolutnie cudowny. Urzeka mnie w nim, jego pogoda ducha mimo tak wielu nieszczęść w życiu, sympatyczność, bezpośredniość ale nie bezczelność, doświadczenie życiowe, które da się wyczuć i chwilami dość specyficzne, ale na pewno ciekawe poczucie humoru .

Czytałam już fiki o Huddy, opisane przez kogoś postronnego, ale tutaj to zupełnie coś innego, ponieważ osoba to opisująca jest niewidoma.
Za pomocą tego fika pozwalasz nam istotom, które do obserwacji w większości używają wzroku, przenieść się do świata gdzie ten zmysł nie istnieje, a jego miejsce zajmuje słuch, węch i dotyk.

Twoje opisy tutaj są niesamowite, a to jak Jonathan wyobraża sobie to co słyszy i jakie wnioski wyciąga z usłyszanych dźwięków jest niepowtarzalne i wręcz inspirujące. Wręcz chciała bym być jeden dzień niewidoma, żeby moc tez poczuć jak to jest widzieć świat w taki sposób.

Cytat:
Był to dźwięk obcasów. Co prawda, słyszałem tu już wiele tego typu dźwięków, ale żadna z właścicielek szpilek, nie szła w ten sposób. Stanowczo, szybko, wiedząc dokąd zmierza. W tym stukocie wyczuć można było potężną władzę, jaką posiadała ta kobieta. Dźwięk przybliżał się i przybliżał, i zanim zorientowałem się, że zbliża się do mojej sali, drzwi rozsunęły się, a właścicielka wraz ze swoimi władczymi obcasami weszła do środka. Liliowy zapach perfum wypełnił pomieszczenie do tego stopnia, że na chwilę zapomniałem gdzie jestem.


Bez użycia nawet jednego słowa dotyczącego wyglądu, sposobu mówienia, treści wypowiedzi, czy czegokolwiek, idealnie udało ci się oddać ta postać, za pomocą wydawało by się błahego stukania obcasów.

Co do Huddy, to ty mała przebiegła manipulantko. Po tym jak Jonathan dotyka rak Cuddy i stwierdza, ze brakuje pierścionka, doszłam do wniosku, ze ona i House nie są razem. Zdziwiło mnie, ze nocuje u niej, ale doszłam do wniosku, ze to pewnie dlatego, bo ja wiem zalało mu mieszkanie, Wilson go wyrzucił o ile akcja toczyła się w 6 sezonie. Tak czy sik, nie zorientowałam się, ze są razem ; *mazel zagląda pod biurko, gdzie podział się mój zmysł detektywa* a tu nagle takie Boom, kopara (czytaj buzia) mi opadła (nie czytaj buzia jednak, bo to głupio brzmi, bo niby jak buzia ma opaść )

Podoba mi się to jak Jonathan widzi 13-tke i Cheasa. Czyżbyś była zwolenniczka takiego shippa? ^^

Po tym fiku na parwde zastanawiam się jak ludzie niewidomi widza świat i innych ludzi?

Udało ci się jednocześnie pokazać, jak pozostałe ludzkie zmysły, potrafią odbierać bodźce z zewnątrz.

Kolejna rzeczą na którą zwróciłam uwagę jest narracja. Gratuluje odwagi, ale również wykonania, ponieważ jak powszechnie wiadomo, narracja pierwszoosobowa do najłatwiejszych nie należny, a dodatkowo jest dużo osób, które za nią nie przepadają. Mi jak najbardziej nie przeszkadza, a użyta w taki sposób jak ty to zrobiłaś, wręcz zachwyca.

Jeśli chodzi o końcówkę, to znowu wielki plus. Zachowałaś idealna jak na mój gust proporcje fuflowatosci pomieszanej z dramacikiem, jakim tutaj jest śmierć Jonathana.

Acha jeszcze jedno, nie wiem czemu Jonathan i ten jego Mark, kiedy ich opisywałaś, to mialam jakby deja vu z filmu „Zapach kobiety” z Al Pacino. Może to właśnie ten film cie zainspirował, przynajmniej jeśli chodzi o postać Jonathana.

A niech to diabli, znowu się rozpisałam muszę coś z tym zrobić.

Pozdrawiam mazel


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mazeltov dnia Pon 19:46, 03 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:57, 03 Maj 2010    Temat postu:

Cytat:
69 lat temu

Ty zÓa osobo!
Cytat:
Miała długie, chude palce i mimo tego, dłonie były silne.

Tak jakoś zgrabniej wygląda. Dodałabym jeszcze 'jej' do 'dłonie'.
Cytat:
Ten sam zapach truskawek.

No to już wiemy, że 13 z Chase'em nie będzie.
Cytat:
- Dobru wieczór – powiedziała. Po jej głosie poznałem, że jest jeszcze bardzo młoda.

Dobrummmmmmm. Dobry.
Cytat:
Już wtedy wiedziałem, ze nie zaliczę tego badanie do ulubionych.Technologie zrobiła miliony kroków w przód, skoro jakieś łóżko robiło zdjęcia wewnętrzne głowy.

Badania, technologia.
Cytat:
Jakby nie dwie nogi, a trzy, odbijały się od podłogi. Bardzo mnie to zaintrygowało, zwłaszcza, że kroki zbliżały się do mojej Sali.

Czy Tobie też Word poprawia 'sali' na 'Sali'? Bo mi automatycznie przeskakuje.
Cytat:
- Jestem! A nogę – rzucił z przekąsem.

A tu się roześmiałam jak głupia, bo mi się przeczytało jednym ciągiem 'A nogę rzucił z przekąsem'.

Miało byc 'Na'?
Cytat:
Po głębszym poznaniu, doktor Hadley wraz z doktorem Chase’em, który okazał się nie być Brytyjczykiem a Australijczykiem, przychodzili do mnie do dzień ze świeżymi nowinami i informacjami ze świata jak i z najbliższego otoczenia.

Uff, bo już myślałam, że Ci się narodowość Pritty Hairs pomyliła. 'Co dzień'.
Cytat:
Lecz gdy przychodził, często śmialiśmy się razem, i dyskutowaliśmy o swoich poglądach na świat.

Zauważyłam, że często stawiasz przecinki przed 'i'. Czasami są dopuszczalne, ale tu akurat nie.
Cytat:
I tak, spędziłem w szpitalu tydzień oparty na pobieraniu krwi, badań i zabiegów przygotowujących.

Coś się tu pokićkało. Chyba pomyliło Ci się i napisałaś 'pobieranie badań i zabiegów'. Powinno być 'badaniach i zabiegach'. Po 'tak' nie powinno być przecinka.
Cytat:
Po tym jak się obudziłem i zjadłem jakiś substytut śniadania, bo posiłkiem składającym się z grzanki i gorzkiej herbaty bym nie nazwał.

Tu też się coś pokićkało, ale do końca nie wiem, jak to naprawić.
Cytat:

Jedyne co pamiętałem było to, że doliczyłem do ośmiu.

Jedyne, co pamiętałem, było to, że doliczyłem do ośmiu.
Cytat:

Po chwili poczułem się bardzo senny, i tak jak prosiła mnie doktor Cuddy, udałem się do krainy snu, aby obudzić się zupełnie innym człowiekiem.

Znów problem z przecinkiem przed 'i'. Powinien być po 'tak'.
Cytat:

Tym razem kolory nie były już tak strasznie ostre lecz w ciąż, w pewnym stopniu mnie drażniły.

'Wciąż' piszemy razem.
Cytat:
Wyglądali tak jak ich sobie wyobrażałem.

Przecinek po 'tak'.

Plus parę innych przecinków i literówek, aczkolwiek nie za dużo.

Cytat:
- Nie, tak właśnie wygląda zło! Jak pan spotka taką kobietę na ulicy to niech pan ucieka gdzie pieprz rośnie, bo one kradną dusze poczciwym mężczyzną takim jak my – zaprzeczył doktor House. Poparzyłem na niego.

Świetny fragment, w który wkradły się błędy. Po 'ulicy' powinien być przecinek, mężczyznom - liczba mnoga. I ma nie być żadnego parzenia House'a! Co najwyżej patrzenie.
Cytat:

- Niestety – westchnęła, a ja kontem oka zobaczyłem jak mężczyzna uśmiecha się do siebie.

Czy on ma konto bankowe oka? Chyba, że to miało być 'kątem oka'. Przed 'jak' ma być przecinek.

Cytat:
Jonathan J. Davis zmarł sześć tygodni po udanej operacji, która pomogła milionom osób na całym świecie. Jego książka, zgodnie z prośbą została wydana rok po jego śmierci. Jego kolejną prośbą było opublikowanie listy osób, które przybyły na jego pogrzeb. Na liście znajdowały się wszystkie pary, które opisał w książce, łącznie z ludźmi których poznał i polubił. Na dwóch ostatnich miejscach listy znajdował się Gregory House i Lisa, tylko już wtedy, House.

Rozumiem, że spodziewał się śmierci, skoro zażyczył sobie takiej listy.

Tak, czepiam się, jestem zÓa i paskudna. Ale co ja mogę poradzić? Coś trzeba skrytykować, żeby nie przesłodzić.
Bo jeśli chodzi o historię, to podobała mi się ogromnie. Świetny, naprawdę wybitny pomysł i pięknie zrealizowany.
Piszesz z niesamowitą lekkością i to widać. A nawet małżeństwo House'a i Cuddy nie wydawało się sztuczne. Troszkę
pomarudziłabym, że akcji brakuje, ale nadrabia piękny styl.

Gimme more!

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 03 Maj 2010    Temat postu:

Że to jest niby ryzykowne? Ja tam nie wiem za co miałabym skrytykować to cudo
Bardzo mi się podobało
Może dlatego, że lubię starszych ludzi... lubię ich mądrość życiową... lubię obserwować ich twarze...i słuchać ich gadania
Podbiłaś moje serce tym ff wiesz?
Jeszcze ten Twój styl
Dwa razy przeczytałam, bo nie wiedziałam co napisać. Nie wiedziałam dlaczego aż tak bardzo spodobało mi się to opowiadanie
Dziękuję i pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GosiaczeQ_17 dnia Pon 19:31, 03 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:05, 03 Maj 2010    Temat postu:

cudowne!
bardzo mi się podobało!
takie... inne niż wszystkie w dobrym znaczeniu słowa 'inne'
*dopisuje do listy ulubionych ficków*
po prostu nie wiem, co napisać, bo to jest takie piękne!
tylko było kilka błędów, które ci już wypisano, ale mi to nie przeszkadzało
czekam na kolejne ficki!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:34, 03 Maj 2010    Temat postu: .

Huffusiu, jest mi niezmiernie miło, że zadedykowałaś również mi takie cudo
Sposób, w jaki opowiedziałaś historię, „oczami” tego staruszka, sprawił, że postrzegaliśmy świat tak jak on, tak jak on postrzegał Huddy i bardzo mi się to podobało.
Ten fik jest naprawdę świetny, taki oryginalny, inny.
Parę literówek co prawda było, ale to przecież tylko literówki

Świetne, naprawdę świetne, piękne, ujmującei wzruszające

Wena, Huffuś, Wena na takie perełki!

Nelo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez IloveNelo dnia Wto 19:00, 04 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:02, 04 Maj 2010    Temat postu:

Genialne ! Już lubię, tego Jonathana. Jesteś wielka, skakałaś na bungee bez liny i nic Ci się nie stało. Nie wiem czemu zawsze mi się podobały twoje fiki. O, już wiem dlaczego. Bo jesteś wielka ! Najbardziej podobały mi się te dwa fragmenty :

Parę godzin później drzwi ponownie otworzyły się, a do pokoju weszła kobieta z którą znajdowałem się rano w windzie. Ten sam zapach truskawek. Doszedłem do wniosku, że kobiety w tym szpitalu bardzo o siebie dbają .
- Dobry wieczór – powiedziała. Po jej głosie poznałem, że jest jeszcze bardzo młoda.
- Dobry wieczór – odpowiedziałem.
- Nazywam się doktor Hadley i zabiorę pana na badania – wytłumaczyła.


Kocham Cię za to że wrzuciłaś tam Trzynastkę.



Na dwóch ostatnich miejscach listy znajdował się Gregory House i Lisa, tylko już wtedy, House.

A tu nie wiem co napisać. Wstaw tu sobie słowa wielkiego upodobania, jeśli będziesz czytała komentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Gru 2009
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sława
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:56, 04 Maj 2010    Temat postu:

Jezuu, kocham to

Ta pięknie przedstawiłaś Huddy

Kocham Twojego wena

Cytat:
Zobaczyłem także srebrny pierścionek z kamyczkiem, którego wcześniej nie poczułem. A więc jednak miała kogoś, a ja już dobrze wiedziałem kogo.


I takie zakończenia lubię

Pozdrawiam,
Aleksandra


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:53, 07 Maj 2010    Temat postu:

OMG.!

Zatkało mnie po przeczytaniu,więc nie liczyłabym na jakiś normalny komentarz
Cud będzie jeżeli wgl. coś napiszę
Baaaaaaaaaardzo mi się podobało
I tak świetnie wszystko opisane,że poprostu czułam się jakbym była tym pacjentem
Końcówka wspaniała
Ogólnie to cał fick przepiękny
Czekam na kolejne takie prace

Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:07, 18 Maj 2010    Temat postu:

Huffuś, kochanie, skoro dla mnie, to wypada skomentować. Jak mawiają: lepiej późno niż wcale.
Tak, żeby było wszystko jasne. Tu jakaśtam *wyciąga wirtualnie rączkę* jedynie nick mi się zmienił
Btw, nie powiedziałabym, że to ryzykown tekst, bardziej, że to bardzo dobry tekst.
Nie da się tego ukryć, wyszła Ci ta miniaturka.

Poczynając od początku, aż do samiusieńkiego końca, podobało mi się.
Błędów nie widziałam, bodajże raz mignęła mi literówka i ze dwa razy coś zabrzmiało nieco eee sztywnie, ale to niewarte wspominania. Bo tekst jest naprawdę dobry.

Huffuś, kochanie, ja Ci powiem, że piszesz coraz lepiej. Styl sobie wyrobiłaś, ot co i Twoi bohaterowie stali się bardziej eee żywi.
Mam wrażenie, że lepiej wyszły Ci opisy niż dialogi, ale to już moje odczucie, bo całość jest bardzo zgrabna. Ale właśnie opisy pokochałam najbardziej w tej miniaturce. Zwłaszcza opis Cuddy vel stukanie obcasów

Jeszcze brawa należą Ci się za długość. Przyzwoita ta miniaturka i na dodatek nie traci przez tą długość na wartości, warto poświęcić te parę minut na przeczytanie jej.

I podoba mi się tytuł. Zapada w pamięć, nie zapomina się go. I pasuje do tekstu.

Ogółem, gratulacje, kochana, piękna ta miniaturka. Nie za dużo w niej angstu, nie za dużo w niej fluffu, umiar zachowany. Gatulacje!

Całuję i pozdrawiam Cię Dorotko,
coolness vel J.

PS. O rety, znów mnie słowotok nęka... *wali się w głowę*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Wto 17:29, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaRoLaInE_97
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 180
Przeczytał: 172 tematy

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:43, 19 Maj 2010    Temat postu:

Piękny fik! Strasznie się wciągnęłam jak go czytałam..
Cytat:
Na dwóch ostatnich miejscach listy znajdował się Gregory House i Lisa, tylko już wtedy, House.
Lisa House.. Pięknie brzmi!!
Cytat:
Tak, miłość to nieuleczalna choroba i jedyne co można z nią zrobić, to się do niej przyzwyczaić – powiedziałem.
Zgadzam się!
Czekam na Twoje kolejne fiki! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Estelle
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 12 Cze 2010
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:20, 19 Cze 2010    Temat postu:

Niesamowite.

Przeczytałam twoje opowiadanie i nie mam pojęcia co napisać. Mimo to postaram się coś wyklepać. To, co napisałaś, jest świetne. Jesteś profesjonalistką. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy że można napisać tak wspaniałe opowiadanie, którego głównym bohaterem jest ślepiec. Nie wiem co dalej pisać.

Życzę Ci jeszcze wielu takich opowiadań. Nie wiem, ile nad tym pracowałaś, ale bez wątpienia warto było. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć że jest to najlepsze opowiadanie jakie przeczytałam.

PS Przepraszam że mój komentarz jest taki „suchy”, ale po prostu nie mogę ubrać w słowa, to co chciałabym ci powiedzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin