|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią 20:11, 07 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Genialne
Przybyłaś mnie uwieść mnie zbiło.
Spadłam z krzesła i zaczęłam tarzać się ze śmiechu po ziemi
dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że tata patrzy na mnie jak na idiotkę
Czy możemy liczyć na więcej dzis?
A no i sprawa maila
liczę na zdjęcie gołego Łilsona na tle jakiegoś drzewa...może palmy... sama nie Wiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Pią 21:22, 07 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ale wy pomysly macie z tymi mailami *rotfl*
dzisiaj? *wstydzi sie przyznac, ze jeszcze nic nie napisala*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aku
Stomatolog
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:25, 07 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Dwukwiat napisał: |
dzisiaj? *wstydzi sie przyznac, ze jeszcze nic nie napisala* |
Napisz Cuddy i już coś napisałaś ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Pią 21:30, 07 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Dobry poczatek, tylko co dalej? xD Ale tak szczerze to zdaloby sie cos dzis napisac, bo obawiam sie, ze potem to dlugo nie dostaniecie newsa...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Pią 23:44, 07 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ech... no wiec ten, nie wiem kiedy news bedzie, bo padam na twarz i ide spac nie napisawszy ani jednej linijki... Ostatnia nadzieja na rychla notke to jutrzejsza noc...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aku
Stomatolog
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:47, 07 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
napisz Cuddy wstała ;p potem jak ci się nie spodoba, to wykasuj
ja chyba zaczną teraz pisać akt 2 do mojego fica, jestem zbyt zmęczony na przepisywanie opisu ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:06, 09 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Z zapartym tchem czekam na kolejną część . Ale żeby nie było, nie poganiam . Pisanie jest dość pracochłonne, a wiadomo, każdy ma masę spraw na głowie. Pozostaje nam cierpliwie czekać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Wto 1:02, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
To więc... jest nowy odcinek! Z góry wybaczcie olbrzymia ilosc bledow, ale tak chcialam wam to dzisiaj dac, ze normalnie nie zdazylam sie zabrac za to. Tak troche dziwnie, again flashbak
ODCINEK 12
James Wilson czuł się jakby przyjacielem House'a był od zawsze. Nie wyobrażał sobie życia bez kłótni, beznadziejnych prób uczłowieczania, kradzieży obiadów, mniejszych i większych świństw wyrządzanych mu przez przyjaciela. Choć nieraz słyszał "Jim weź odpuść sobie to. On cię kiedyś wykończy" nawet takiej możliwości na poważnie nie rozważał. W ten sposób po latach Greg okazał się on jedynym przyjacielem jaki Wilsonowi został. Czasem nachodziły go myśli, że gdyby teraz miał wybierać między resztą świata i w pewnym sensie wolnością, a House'em to wybrałby inaczej. Jednak te myśli były przelotne i nigdy nie trzymały się Jamesa długo. Śmieszyło go, że nawet małżeństwa były mniej trwałe niż ich przyjaźń. Długa przyjaźń o burzliwym początku.
***
Kiedy James dotarł do New Jersey, żeby rozpocząć swój staż na onkologii od razu poczuł, że to miejsce było dobrym wyborem. Było bardzo przyjemne, nawet pielęgniarki bez żadnych złośliwości, wyjaśniły mu gdzie ma iść, a jedna, wyjątkowo piękna, osobiście odprowadziła go pod same drzwi gabinetu dyrektora. W podziękowaniu uśmiechnął się do niej czarująco, a ona odpowiedziała tym samym. Wtedy czar bajkowej kliniki prysł jak bańka mydlana. Wpadł w sam środek olbrzymiej kłótni między administratorem, a jakimś młodym lekarzem. Stał onieśmielony ostrymi słowami, które padały raz za razem. Przeprosił i już miał się wycofywać z pola bitwy kiedy młodszy z nich odwrócił się do niego i spojrzał nań morderczym spojrzeniem.
- My już skończyliśmy pacanie w idiotycznym krawacie - Wilsonowi od razu przypomniało się kim jest. W tym samym momencie House ruszył w stronę drzwi. Mijając przybysza pchnął go na drzwi, że aż klamka wbiła się w jego bok. Wilson przymknął oczy czując kłujący ból i usłyszał jeszcze "Jak leziesz?!" od oddalającego się Grega.
- Mam nadzieję, że ty po czterech dniach nie będziesz się tak zachowywać - dyrektor usiadł z powrotem w fotelu i odetchnął - on jest ewenementem. Pierwszego dnia kiedy odmówiłem mu stażu na dwóch specjalizacjach jednocześnie to wyzwał mnie od idiotów, którzy się nie znają ani na medycynie, ani na biurokracji.
- To dlaczego go pan przyjął na jakąkolwiek?
- Bo ten sukinsyn dobry jest. Najlepszy! - jeszcze wtedy stary, poczciwy doktor Hansen mówił to z przekonaniem w głosie.
Wilson tylko kiwnął głową i rozpoczął ważniejsze dla niego w tym momencie tematy.
Siedział samotnie w kafeterii, żeby podczas lunchu przejrzeć jeszcze raz historię choroby chłopaka z guzem mózgu. Jednak jego myśli rozpraszała pielęgniarka, która tydzień temu odprowadzała go jako nowicjusza do dyrektora, a potem zabrała na krótką wycieczkę po szpitalu. Choć na kolację się wtedy nie dała namówić to teraz w kafeterii co rusz odwracała główkę w jego stronę posyłając flirciarskie uśmieszki. Odpowiedział jej tym samym zadowolony, że jednak i ona nie potrafiła się oprzeć jego urokowi. Nagle jej widok przysłonił House siadając naprzeciwko Wilsona.
- Podoba ci się ta słodka blondyneczka? - odpowiedział pakując sobie do buzi garść frytek z talerza Jimmiego - jest niezła w łóżku - dokończył już z pełnymi ustami.
- Ej! Kup sobie swoje! W ogóle to czego chcesz? To twoja dziewczyna? - Wilson był zły za przerwanie tego uroczego momentu. House jednak nie wydawał się być specjalnie przejętym, spokojnie wcinał nie swoje czipsy zapijając nie swoją colą.
- A tam od razu dziewczyna. Tak się spotkaliśmy raz, drugi - pofatygował się z odpowiedzią dopiero, gdy z jego ręki została wyrwana puszka z napojem - Ona tylko chce seksu - dokończył dobitnie.
- Sugerujesz, że ja zamierzam przybyć po nią na białym koniu i zawieźć na nim do ślubu? Też lubię seks - ostatnia rzecz na jaką miał ochotę to rozmowa z największym dziwakiem, w dodatku tak chamskim, że choć był tu niewiele dłużej od niego to każda, dosłownie każda osoba wiedziała kto to taki.
- Wczoraj podczas lunchu spojrzała na ciebie podobnie to już nagle dzisiaj dopasowałeś porządnie krawat do koszuli, nie zostawiłeś jednodniowego zarostu, a w dodatku tak się w nią zapatrujesz, że umknął twojej uwadze fakt, że dwa razy musiałeś sięgnąć po puszkę z colą, gdy jedna w tajemniczy sposób znikła - Greg z satysfakcją wypisaną na twarzy zrobił przerwę na oddech - a i tak zapłaciłeś za obie!
- Śledzisz mnie i wykorzystujesz! Doprawdy jesteś dokładnie taki jak mi ciebie opisywali! Idź do diabła!
- Jaki? Chamski i diabelnie wkurzający. Nie powiem, ty też jesteś dokładnie taki jak słyszałem. Przepełniony dobrocią i współczuciem...
- Lecisz na to?
- No wiesz co? - House udał obrażonego - Po prostu wiedziałem, że jesteś dobrym naiwniakiem do kupowania dla mnie lunchu - uśmiechnął się przesłodzenie i nabrał kolejną garść frytek.
Wilson westchnął cicho i już nic więcej nie powiedział. Tak zaczęła się ich przyjaźń. Gdyby nie ten lunch to House zapewne szybko straciłby zainteresowanie Wilsonem, a ten nigdy nie wpakowałby się w porządne tarapaty.
Pierwsze ich miesiące pracy nie należały do spokojnych. To raczej House czynił je niespokojnymi. Wilson co rusz dawał się wkręcić w szalone pomysły przyszłego nefrologa. Sam nie praktykował eksperymentalnych metod diagnozowania, a tym bardziej nietypowego leczenia. Jednak ktoś musiał kryć poczynania niepokornego stażysty i niestety nie miał wyjścia, poświęcił się. Tego sądnego dnia było podobnie. Siedział najspokojniej na świecie wypełniając karty kiedy House wparował z tym swoim szaleńczym spojrzeniem, które oznaczało tylko jedno. On sam mówił na to objawienie, dla Wilsona oznaczał jedynie nadchodzące kłopoty.
- House, daj żyć. Nie mam zamiaru słuchać twoich szalonych teorii!
- Wilson, jesteś mi potrzebny! - rzucił na jego stosik kart torebkę z różnymi lekami - trzeba to podać pacjentce z trójki.
- W trójce leży ta co my twierdzimy, że ma raka, a ty, że nie? - House energicznie pokiwał głową - W takim razie tym bardziej odmawiam.
- Jaja sobie ze mnie robisz! Daj jej te leki, a zobaczysz, że podarujesz jej kilkanaście lat szczęśliwego życia - spojrzał na niego błagalnie.
Wilson zajrzał do środka. Zadziwił go dobór leków. Spojrzał jeszcze raz na przyjaciela i widząc jego minę postanowił kolejny raz mu zaufać. Wstał i razem z lekami podążył do sali numer trzy. House nie mógł się udać z nim, gdyż pacjentka nie życzyła sobie go widzieć. Czekał spokojnie schowany za filarem wzbudzając niepokój wśród reszty personelu. Patrzył jak Wilson kłamał kobietę w żywe oczy oraz jak strzykawką podawał jej pierwszy lek, a zaraz potem następny. Obgryzał swoje i tak mocno zdewastowane paznokcie oczekując na reakcję. Chwilę później usłyszał sygnał migotania komór. Kilka pielęgniarek rzuciło się z defibrylatorem do sali rzucając House'owi zabójcze spojrzenia. Przymknął oczy i osunął się na filarze. Kiedy kilkanaście minut później rozległ się długi pisk zaczął uderzać głową w kolana. Nie wierzył, że mógł się tak pomylić.
Tego się spodziewał. Opuszczał gabinet starego Hansena przygnębiony. Został bez pracy i z małymi szansami na przyjęcie gdziekolwiek. Chwilę później dołączył do niego Wilson. Nie odezwał się jednak. Wyminął House szybko i zniknął na schodach. Przystanął i zamyślił się. Nie powinien tego tak zostawiać. W końcu Wilson nie zawinił przy tym. To on sam znalazł sobie kozła ofiarnego, którego łatwego było zbałamucić i wykorzystać. Odwrócił się na pięcie i z powrotem wszedł do gabinetu dyrektora.
***
W zasadzie to właśnie House'owi zawdzięczał, że wtedy mógł zostać, a nawet na jego papierach później nie było ani śladu po tym przykrym incydencie. Pomagać zgodził się z własnej woli. Tak samo Greg nie musiał ratować przyjaciela. Dlatego tak chciał pomagać House'owi wybrnąć z tego typu problemów. Nie wyobrażał sobie posiadania innego przyjaciela.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dwukwiat dnia Wto 1:26, 11 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr Asia
Chirurg plastyczny
Dołączył: 14 Gru 2007
Posty: 2782
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Wto 1:06, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
<orgazm> świetne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Wto 1:20, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Bjuti... zabawne i tragiczne zarazem.. Miłość nie wybiera i trzeba wiedzieć, komu ukraść frytki Dwukwiat, jesteś wielka!
Przedostatnie zdanie - powinno być: z tego typu problemów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Wto 1:22, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Hyhy, dzieki Narenika i Asia ... acz mialo byc bardziej rozbudowane. No, ale to nie temat. jak kiedys zabiore sie za fika o przeszlosci House'a to pobawie sie w szczegoly...
A jakies wiecej bledziki? Bo mnie to sie zdarza cos zjadac, bo mysle do przodu i pisze tak na oślep xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Wto 1:26, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Nie wiem, bo już mi zanika umiejętność czytania uważnego, jutro sprawdzić mogę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Wto 1:27, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Bylabym wdzieczna *idzie cieszy sie ze swojego nowego tytulu samego Zla naznaczonego epidemia*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr Asia
Chirurg plastyczny
Dołączył: 14 Gru 2007
Posty: 2782
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Wto 1:33, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
ja tu żadnych błędów nie widzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 6:53, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Cuuudo . Nigdy się specjalnie nie zastanawiałam nad tym, jak się poznali, ale to nawet prawdopodobne .
Czekam na ciąg dalszy z zapartym tchem .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kmyhair
Gość
|
Wysłany: Wto 8:37, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Dwukwiat, to jest PIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘKNE, naprawdę piękne!
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Wto 11:11, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
jestem zbyt szczęśliwa żeby pisać jaki piękny dzień wstałam i rano a tu trzy świeżutkie fiki do przeczytania teraz nawet gramatyka opisowa mi nie straszna
Dwukwiat ty wiesz, że ja uwielbiam twojego fika juz nie mogę się doczekac części dalszej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gatha
Scenarzysta
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:48, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
oooh, cudo, cudo, CUDO! xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Wto 17:17, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Hihi, dzienkowac, dzienkowac ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Nie 1:30, 16 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 13
W czasie kiedy Wilson obmyślał plan pomocy House nagle zniknął. Kiedy jego załoga przyszła poinformować go o postępach w badaniach gabinet był pusty. Kawa niedopita, bajgle nie skończone, a po całym wnętrzu unosił się zapach tuszu do drukarki. Nie znaleźli go na balkonie, nie poszedł też do toalety. Chwilę później wszystkie trzy pejdżery zakomunikowały im pogorszenie stanu pacjentki. Pobiegli do jej sali próbując dodzwonić się też do Foremana. On również nie odbierał. Po krótkiej naradzie Trzynastka popędziła do gabinetu Cuddy.
- jak to go nie ma?! - Cuddy slęczała wściekła nad skomplikowanymi papierami kiedy usłyszała newsy. Znikający House to był ostani problem jaki miała ochotę rozwiązywać w tym czasie. Była wyjątkowo zmęczona od samego rana. W dodatku musiała poprawiać błędy nowej asystentki. Przez chwilę próbowała się skupić - Sprawdzaliście w domu? Kontaktowaliście się z tą terapeutką jego?
- To wyślę Kutnera do mieszkania, a sama pójdę pogadać z Cate - Trzynastka podążyła do drzwi, ale zanim nacisnęła klamkę Lisa zaproponowała, że ona osobiście odwiedzi mieszkanie zrzędliwego diagnosty, żeby oni nie tracili cennego czasu pacjentki. Jednak ani w mieszkaniu nie zastano go, ani też Cate nie wiedziała gdzie się zapodział. Pacjentka była już o krok od śmierci, kiedy jak gdyby nigdy nic pojawił się przy jej łóżku poszukiwany. W zasadzie od razu rozpoznał co jej dolega i zarządził wrytym w podłogę lekarzom odpowiednie leki i wytłumaczył co i dlaczego jej dolega. Zanim zdążyli zasypać go górą pytań wyszedł pospiesznie na korytarz. Tu czekała go kolejna niemiła niespodzianka. Cuddy z wkurzoną miną. Uśmiechnął się lekko w jej kierunku i próbował uciec, jednak chwyciła go za rękę. House wlepił w nią swoje cudn oczy jak zawsze kiedy go dotykała. Cuddy przez krótką chwilę zatraciła się w ich błękicie, jednak oprzytomniała i cofnęła rękę.
- Gdzie zniknąłeś tak niespodziewanie? - głos jej drżał co House oczywiście zauważył. Wpatrywał się w nią dalej, aż odwróciła głowę.
- Martwiłaś się o mnie?
- Tak! - pierwszy raz spojrzenie House'a wybiło ją z równowagi do tego stopnia, że przestała panować nad tym co mówi - znaczy nie! Znaczy, o mało nie zabiłeś tej pacjentki! - wiedziała, że tym poplątaniem tylko jeszcze bardziej utwierdziła go w przekonaniu o swojej racji.
House uśmiechnął się trochę szerzej i odszedł zostawiając Lisę po środku korytarza samą. Wzięła dwa głębokie wdechy i zaczęła się besztać w myślach. "To wszystko przez to przemęczenie" powiedziała ciuchutko do siebie kiedy już otrząsnęła się i pomaszerowała do House'a swoim zwykłym stanowczym krokiem. Kiedy weszła do jego biura rozmawiał przez telefon. Na jej widok szybko zakończył rozmowę, jakby nie chciał, żeby słyszała o czym mówił.
- Co się dzieje? - krótkie surowe pytanie dało lekarzowi do zrozumienia, że tym razem się nie wymiga.
- Terapeuta. Wypadło mi ostatnie spotkanie i chciałem nadrobić. - nie spodziewał się, że tak dogłębne były poszukiwania.
- Obawiam się, że kłamiesz House - podeszła bliżej i oparła się o szklany blat biurka.
- To znaczy, że mam powód. Jeśli mam powód, żeby nie mówić o czymś tobie to znaczy, że nie powinnaś o tym wiedzieć.
- Znowu podobna historia jak ta z rakiem? Udajesz pacjentkę, żeby pobyć trochę na nietypowym haju?
- Och, nie jestem aż taki małopomysłowy. - odwrócił się do komputera sygnalizując tym samym koniec rozmowy. Cuddy jeszcze chwilę patrzyła się w jego stronę rozmyślając czy drążyć temat, czy odejść, W końcu jednak z myślą pociągnięcia Wilsona za język wyszła. House rzucił tylko ostatnie spojrzenie na jej pośladki i zaczął się znów zbierać do wyjścia.
Cuddy ucieszyła się, że Wilson był sam w swoim gabinecie. Podniósł wzrok znad gazety, którą przeglądał i posłał jej pytające spojrzenie.
- Co znowu zmalował? - spytał gdy Cuddy w dalszym ciągu milczała.
- Nie wiesz co on planuje teraz? Zachowuje się dziwnie... - zrezygnowana opadła na krzesło naprzeciw onkologa.
- Możesz określić to szczegółowo? House i dziwne to w zasadzie synonimy.
- Znika, nagle się pojawia. Wymyśla głupie kłamstwa i nie chce powiedzieć o co chodzi.
- Pewnie coś na kształt tej historii z rakiem.
- Wyśmiał mnie za podobne teorie. - Cuddy przymknęła oczy. Nie czuła się najlepiej. - Pogadasz z nim?
- Jeśli to coś zmieni to okej. - spojrzał na nią zatroskany - dobrze się czujesz?
- Nienajlepiej, to pewnie te podejrzane bajgle z kafeterii. Od razu czułam, że nie powinnam była ich jeść. - wstała ciężko i wyszła. Wilson zmartwiony długo patrzył za nią, po czym udał się przez balkon do przyjaciela. Jednak House zdążył już wyjść. Nawet jego plecaka nie było, czyli wyszedł już na dłużej. James rzucił okiem na bałgan na biurku House'a szukając czegoś podejrzanego kiedy zaświtała mu pewna iście szatańska myśl. Zasiadł za biurkiem i zaczął przeglądać luźne kartki na biurku. Nic ciekawego w nich nie znalazł, sięgnął więc do szuflady. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mu się w oczy to nieznana fiolka z tabletkami. Wyciągnął z kieszonki fartucha okulary aby móc odczytać co to było. Ogromne było jego zdziwienie kiedy odkrył, że to bardzo silne leki antydepresyjne. Nie przypuszczał, że aż tak cierpiał jego przyjaciel. Wręcz w to nie wierzył. Ukrył fiolkę w kieszeni fartucha i wrócił do przeglądania zawartości szuflady. Kolejną rzeczą, która przykuła na dłużej jego uwagę były wydrukowane artykuły. Zmrużył oczy, rozsiadł się wygodniej i zaczął czytać. Wiedział, że to nie dotyczyło pracy. W końcu któremu specjaliście od infekcji potrzebne były artykuły o przeszczepach komórek macierzystych pacjentom po zawale?
Kiedy House wrócił do gabinetu Wilson kończył czytać ostatni z nich. Greg już chciał się wycofać, jednak Wilson spojrzał na niego zaszokowany. Nie potrzebował wyjaśnień, doskonale rozumiał jakie plany i nadzieje miał jego przyjaciel. Greg szybko opuścił wzrok. Miał tylko cichą nadzieję, że Wilson nie poruszy standartowego tematu "Dlaczego mi nie powiedziałeś?". W istocie onkolog miał taki plan. Jednak przypomniał sobie o tabletkach ukrytych w jednej z kieszeni. Powoli wydobył je z kieszeni.
- House, jednego nie rozumiem. Po co ci To? - tabletki we fiolce zagrzechotały.
- Leczę depresję. Recepty mam na to.
- Ale tego nie powinno się łykać przy twoim vicodinie. Jesteś pewien, że to lek tylko na depresję? - nie obchodziła go tak naprawdę odpowiedź House. Był pewny swojego. Nie wiedział tylko czy zrobić mu awanturę czy raczej cieszyć się, że sam House nie jest szczęśliwy z takiego rozwiązania i szuka innych rozwiązań. Potrzeba umoralniania była jednak silniejsza.
- Czyli to wszystko to był blef?! Terapia, skruszony House przyznający się do posiadania problemu i wykazujący chęci by z nim walczyć to była kolejna twoja gra?! - cała złość wypływała powoli z Wilsona - Chciałeś po prostu, żeby Cuddy oddała ci twoje stanowisko na własność. Do psychiatry poszedłeś tylko, żeby dała ci prochy, których potrzebowałeś, żeby dalej być na haju?! House, ty naprawdę masz problem i kiedyś kiedy się do tego przyznasz nikt ci nie uwierzy! Wszyscy będą mieć gdzieś ciebie i twoje problemy! - pogroził mu palcem i wyszedł. Był wściekły. Nie poszedł jednak z tym do Cuddy. Była w kiepskim stanie, dodatkowe obciążanie jej House'em uznał za nieodpowiednie. Poszedł więc do swojego gabinetu, żeby zabrać swoje rzeczy i pójść odstresować się w domu, w ramionach ukochanej kobiety.
House z kolei lekko przybity zasiadł za swoim biurkiem patrząc tępo w powyciągane przez Wilsona kartki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr Asia
Chirurg plastyczny
Dołączył: 14 Gru 2007
Posty: 2782
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 1:35, 16 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
hmmm... i znów stary, dobry House sama nie wiem w którym wydaniu bardziej go wolę Dwukwiat, teraz już mogę iść spać ??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Nie 1:39, 16 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Tak, teraz mozesz isc pspac xD Samo Zlo ci zezwala xD Twoj banner pasuje do koncowego House'a xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Nie 6:28, 16 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Dwukwiaat, a co z listem? przegapiłam coś??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:10, 16 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne jak zawsze. Czasami, aż żal ściska, gdy widzimy 'prawdziwego' House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Nie 9:45, 16 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
no nareszcie część kolejna aż mi się dziś House'a żal zrobiło i Cuddy też.. oni są tacy smutni bez siebie, dopiero jak się spotykają to ożywają i wybuch w nich namiętność Dwukwiat mam nadzieję, że nie każesz na czekać na ciąg dalszy zbyt długo *oczka małej zagubionej sierotki* twoja huddystyczna epopeja coraz bardziej mi się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|