|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:21, 17 Lip 2009 Temat postu: One accident has changed everything... [Z] |
|
|
Cytat: | To moj pierwszy fik, wcześniej specjalizowałam się w pisaniu historii o przygodach nastolatków. Dlatego zależy mi na szczerych opiniach. To dopiero pierwsza część, ale mam nadzieję, ze następne wyjdą mi lepiej ;] |
<i>Zweryfikowane przez Cameron_25</i>
Część 1
Ciepły styczniowy dzien. Po raz pierwszy od kilku dni nie pada śnieg. Biała powłoka iskrzy srebrzyście w promieniach porannego słońca. Po tak długiej przerwie świątecznej ludzie budzą się do pracy w doskonałych nastrojach. Ale nie wszyscy…
Dźwięk budzika w mieszkaniu Lisy Cuddy był ostatnim, co chciała usłyszeć. Alarm wyrwał ją ze snu o niebieskich oczach, cieple JEGO ciała, bliskości, której tak skrycie pragnęła. Śnie, o tym co przeminęło, i w jej mniemaniu miało już nigdy nie powrócić…
Wystarczyła jedna rozmowa, której tak się obawiała, by cale szczęście pękło jak bańka mydlana. Teraz każdy kolejny dzień potęgował zbierające się w niej uczucia: gniew, smutek, ból, rozpacz… a może tęsknotę? Powoli wstała, obtarła policzek z łez. Przed oczyma znów stanęła jej tamta scena.
24 grudnia. To miały być najpiękniejsze święta w jej życiu. Po raz pierwszy spędzone nie samotnie, ale z Gregiem. Wszyscy świetnie się bawią na przyjęciu dla personelu Princeton Plainsboro. Ona i Greg siedzą w jego gabinecie. On obejmuje ją swoim ramieniem, tak doskonale czuje zapach jego wody kolońskiej, ona wtula się w niego, mogła by tak siedzieć bez końca… Ale nie, musi się go o to zapytać. Nie może żyć dłużej w niepewności. –Greg…--Zaczęła. Poczuła na sobie jego spojrzenie. Jesteśmy już ze sobą dość długo, ale ja chciałabym czegoś więcej.
–Wiesz, że ja mogę Ci dać jeszcze więcej.
–Diagnosta uśmiechnął się łobuzersko. Cuddy zabiło serce. A więc i on o tym myśli? -Chciałabym mieć z tobą dziecko.
–Wypaliła po chwili zastanowienia. Spojrzała z niepokojem na Grega. Uśmiechał się. Ale po chwili uśmiech zniknął. Wstał szybko i spojrzał na swoją szefową jak na kosmitkę. –Kobieto, czyś ty zwariowała?! Mówiąc, ze mogę dać ci więcej chodziło mi o gorący seks, śniadanie do łóżka, ale nie od razu dziecko! Nie mam zamiaru psuć sobie życia wychowując jakiegoś bękarta, słuchając w nocy jego płaczu i wyrzucając jego śmierdzące pieluchy. To nie dla mnie, rozumiesz?! Nie zwracając uwagi na to, ze ją rani wybiegł na tyle szybko z pokoju, na ile pozwalała mu jego boląca noga.
Przez okno zobaczyła go jadącego na motorze w stronę domu. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w oddalający cień, czuła smak swoich łez. Straciła poczucie czasu, stałą wpatrując się w wirujące za oknem płatki śniegu. Minęło kilka minut, a może kilkadziesiąt..?
Do gabinetu wpadł Wilson.
–Lisa, co się stało? Widziałem House’a jak wybiegł z przyjęcia. Wyglądał jakby…
- I urwał widząc zapłakane oczy pani administrator. –On… Mnie… Nie chce…. Rozumiesz? Uwierzyłam mu, myślałam , że się zmienił, ze nie jest już wstrętnym dupkiem, któremu zależy tylko na tym , by kogoś zranić. Ale się myliłam… Po chwili i ona wybiegła ze szpitala, z rozwianymi włosami, na które padał gęsty śnieg.
Targana sprzecznymi uczuciami długo chodziła po ulicach New Jersey. Nie pamiętała jak dotarła do domu. Czuła tylko obojętność wobec otaczającego ją świata…
Święta spędziła jak co roku sama. Nie pojawiła się na imprezie noworocznej. Nie chciała się nikomu pokazywać w takim stanie. Czuła się jakby straciła kogoś bliskiego. Ciągle jej go brakowało.
Rozsądek podpowiadał jej, by wzięła się w garść, ale uczucia mówiły coś innego. Na pozostały ból nie ma żadnych leków. Ale w końcu musi się pozbierać, pójść do pracy, wieść w miarę normalne życie, spotykając codziennie człowieka tak jej bliskiego, a tak oddalonego.
Lisa powoli otworzyła oczy. Nagle zrobił się jej niedobrze. Pobiegła do łazienki i zwymiotowała. Złe samopoczucie nie odstępowało jej na krok. Wahania nastroju tłumaczyła sobie chwilowym załamaniem, spowodowanym przez House’a. Ale niczym nie mogła sobie wytłumaczyć porannych nudności. –Boże, może ja jestem w ciąży? –Przeszło jej przez myśl. Owszem, od kilku lat starała się o dziecko, tak go pragnęła, ale teraz nie był to odpowiedni moment. Wyjęła z szafy test ciążowy, ale po chwili odłożył go na miejsce. –Nie, to niemożliwe. Musiałam się czymś zatruć.
Wmawiała sobie, chociaż wiedziała, ze to mało prawdopodobne. Przecież od Wigilii mało co jadła. Wyobraziła sobie reakcję House’a, gdyby mu powiedziała, ze nosi pod sercem jego dziecko. Wolała nie ryzykować jedzeniem śniadania, gdyż ciągle miała mdłości. Zrobiła sobie kawę. Gdy ostrożnie niosła gorącą szklankę, ta wyleciała jej z rąk i rozbiła się o podłogę.
–Cholera!!! Ile ja jeszcze będę cierpieć?! –Krzyknęła. Może jak wywalę House’a z pracy, może jak nie będę go już więcej widywać to przestanę przez niego cierpieć ?! Cholerny dupek! Zostawiając rozlaną kawę na podłodze złapała z wieszaka swój płaszcz i wybiegła z domu…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cameron_25 dnia Nie 15:25, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 16 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kamylka
Córka Rozpusty
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z bocianiego gniazda Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:21, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
To na pewno Twój pierwszy fik?
Jest bardzo dobry. Fajny styl, miło się czyta. Błędów się nie dopatrzyłam (możliwe że są, ale ja niezbyt spostrzegawcza jestem ). Tylko dialogi (i wypowiedzi bohaterów) zaczynałabym w nowej linijce, wtedy fik jest bardziej przejrzysty.
Temat interesujący, już czekam na kolejną część.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kamylka dnia Pią 14:21, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessica
Stażysta
Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:47, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
no no genialny fik:) bardzo fajnie się go czyta. Czekam na kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:42, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Jak na pierwszy taki fik to świetnie
Mi się bardzo podobało.
Chętnie przeczytam następną część.
Dużego wena życzę, aby następna część była jeszcze lepsza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:08, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Jak na sam początek fik ci się udał
Lekko napisane i bardzo przyjemnie się go czyta.
Czekam na kolejną część bo ta wyszła superrr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:55, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Tych wypowiedzi nie zauważyłam, w Wordzie musiało coś popsuć, ale naprawię ;] Druga część już jest, ale musze ją przepisać na kompie. Na happy end się na razie nie zanosi ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:27, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Część 2
Lisa dojechała do Princeton Plainsboro kwadrans po dziewiątej. Wpadła szybko do szpitala i jak najszybciej udała się do swojego gabinetu nie zwracając uwagi na drwiące uśmieszki personelu.
-No tak. –Pomyślała. Pewnie House zdążył już opowiedzieć wszystkim na lewo i prawo jak to przeleciał szefową a teraz ona chce mieć z nim dziecko. Niech go diabli!
Weszła do swojego gabinetu. Zrobiło się jej słabo, więc otworzyła okno. Mroźne powietrze trochę ją otrzeźwiło. W końcu nie na darmo była endokrynologiem…
Jej objawy doskonale pasowały do nadmiaru estrogenów w organizmie, a jeśli dodać do tego nudności...
Starała się nie dopuszczać do siebie myśli, że może podczas którejś z tych upojnych nocy z Housem zaszła w ciążę, ale ta sama wypływała na wierzch jej umysłu.
-Koniec. –Postanowiła. Muszę się zmobilizować i wziąć się do pracy.
Sięgnęła po stos papierów leżących przy faksie. Pierwsze co się jej rzuciło w oczy to skarga na House’a i nakaz odszkodowania na 1000$ za naruszenie prywatności.
Cuddy poczuła jeszcze większą ochotę, by wylać House’a od razu. Chciała napawać się cierpieniem mężczyzny patrzącego z żalem, widokiem niebieskich oczu pytających: „Co ja ci takiego zrobiłem Cuddy?”.
Ale powstrzymała w sobie tę chęć, wiedząc, ze trudno będzie jej znaleźć drugiego tak dobrego diagnostę od zaraz. House był irytującym dupkiem, ale i jedynym lekarzem w swoim rodzaju.
Zaczęła więc w samotności porządkować dokumenty. Nagle między stertą dokumentów znalazła zdjęcie z wakacji. Nie miała pojęcia skąd się ono tam wzięło.
Ona i Greg stoją uśmiechnięci na plaży. Niebieskie oczy mężczyzny patrzą łakomie a ona jest w siódmym niebie.
W jednej chwili chciała podrzeć zdjęcie, zniszczyć wszystkie wspomnienia, ale po namyśle z sentymentem pogładziła fotografię i schowała ją do szuflady.
Tymczasem Gregory House razem ze swoją drużyną zajmował się przypadkiem 4 letniej dziewczynki przywiezionej z wypadku.
Starał się pracować normalnie, nie pokazywać, ze między nim a Cuddy się coś wydarzyło. Nie przejmował się tym, ze na nią nawrzeszczał. Daleko gdzieś miał ją, ze ją zranił.
Dla niego ta gra się jeszcze nie skończyła. To on podrzucił jej do gabinetu to zdjęcie. Chciał przekonać się jak kobieta na nie zareaguje. Zewnętrznie było mu obojętne jak Cuddy się teraz czuje, ale w sercu tęsknił za jej bliskością, za jej miękkimi, kręconymi, brązowymi włosami…
-House? –Wyrwał go z zamyślenia głos Cameron. Dziewczynka nie ma skazy krwotocznej, ale co jest najdziwniejsze, miała przed chwila krwotok wewnętrzny i ledwo co go zatamowaliśmy. Co gorsza, nie wiemy skąd. To nie jest normalne. Możliwe, ze podczas wypadku jakieś ciało obce przebiło jej któryś z narządów.
-Albo to nowotwór. Zróbcie jej biopsję wątroby.
-Za duże ryzyko. –Wtrącił się Foreman. Moglibyśmy wywołać kolejny krwotok, a to mogło by się skończyć śmiercią… Cuddy się nigdy na to nie zgodzi.
-CZY TO WAŻNE NA CO SIĘ CUDDY ZGODZI A NA CO NIE? –Krzyknął House o wiele głośniej niż Cuddy, gdy rozlała kawę. Jakoś wcześniej się tym nie przejmowaliście, no może z wyjątkiem Cameron. Biopsja wątroby i rezonans już!!! Chyba że chcecie mieć na głowie komisję za spowodowanie śmierci pacjentki poprzez nic nie robienie.
Lekarze wyszli z pokoju. Nikt nie miał się już odwagi odezwać.
-House jest dzisiaj w wyjątkowo parszywym humorze. Myślicie, ze to z powodu nogi? –Zapytała Cameron, gdy oddalili się na bezpieczną odległość.
-Nie sądzę. –Odrzekł Chase. Zrobił się wyjątkowo drażliwy, gdy Foreman wspomniał Cuddy. A swoją drogą szkoda, ze nie widzieliście dzisiaj rano Cuddy. Byłą trochę przybita. To do niej nie podobne. Myślicie, ze się poprztykali? Bo jeśli tak, się szykuje katastrofa, a dla nas piekło.
-Im szybciej zrobimy tę biopsję, tym lepiej. –Przerwał im Foreman. Z zajmowania się życiem prywatnym House’a nic dobrego nam nigdy nie przyszło. Ja wolę zachować swoja posadę…
W tym czasie House udał się do Wilsona. Miał nadzieję, ze przyjaciel pomoże mu w jego chytrym planie. James akurat jadł swój lunch.
-Mam sprawę. –Rzucił zabierając przy tym z jego talerza soczysty kawałek pieczonego kurczaka.
Onkolog spojrzał na niego i już miał mu coś powiedzieć, gdy House mu przerwał.
-Wywab Cuddy z jej gabinetu, nie ważne gdzie, na obiad, gdziekolwiek. Muszę sprawdzić jak działa mój plan…
Ale dla Wilsona to już było za dużo i przerwał mu:
-House! Jaki plan? O czym ty w ogóle mówisz? Jeszcze masz ochotę na te idiotyczne gierki? Czy ty nie widzisz, ze Cuddy przez ciebie cierpi? Ale nie, ciebie to nie obchodzi, bo dbasz tylko o własny tyłek! Jak gdyby nigdy nic zostawiłeś ją samą, zapłakaną na przyjęciu, a teraz udajesz, ze nic się nie stało!
Mógłbyś w końcu wyjrzeć poza czubek własnego nosa i dostrzec, ze swoim zachowaniem ranisz bliskie ci osoby…
-Dzięki Wilson an reprymendę, ale jestem już dużym chłopcem i sam dbam o swoje potrzeby. Czyli mi nie pomożesz?
-Nie, nie i jeszcze raz nie! Zrozum to w końcu. Żadne gierki niczego nie zmienią. Musicie porozmawiać szczerze… Chociaż wątpię, ze ciebie na to stać.
House wyszedł trzaskając drzwiami bez słowa.
Wilson wiedział, że nie powinien ulegać Hose’owi, ale wyrzuty sumienia w imię przyjaźni nie pozwoliły mu działać inaczej. Po 10 minutach udał się do gabinetu Cuddy. W końcu nie widział jej od rana na korytarzach szpitala. Wiedział, że gdyby Cuddy była w normalnym stanie to na pewno by przyszła ochrzanić za coś Grega, a tak nie było. Czuł się również za niego odpowiedzialny…
Część 3 --> wzór 1. Wzór 2 będzie jutro, inna akcja ;]
Zastał ją siedzącą na fotelu. Wyraz jej twarzy wskazywał na ból, ale czy fizyczny, czy psychiczny, nie był w stanie tego określić.
Nie wiedział przecież, ze od momentu przyjścia do szpitala dr Cuddy źle się czuła. Kiedy schyliła się, by podnieść z podłogi dokumenty zwiane przez wiatr, poczuła w podbrzuszu okropny, palący ból. Był nie do zniesienia. Nie miała nawet siły wołać o pomoc. Skuliła się w swoim fotelu, czekając aż sam przejdzie, albo aż ktoś ją znajdzie…
-Cuddy, źle się czujesz…? House tu był?...
-Wilson… odwieź mnie do domu… proszę… -Powiedziała słabym głosem.
James spojrzał na nią. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie.
-Jeśli źle się czujesz zawołam pomoc…
-Nie… To tylko zatrucie… kluczyki są w górnej szufladzie… -To nie był rozkaz, to było wyraźne błaganie kobiety. W jej oczach było to coś, ze Wilson bez słowa podszedł do biurka i otworzył szufladę. Jego wzrok od razu przykuła fotografia dr Cuddy z Housem. Oboje byli tacy szczęśliwi… Nie spytał się Cuddy skąd ją ma. Był pewien, ze to jest właśnie część planu jego przyjaciela.
Pomógł jej wstać i wyszli z Princeton Plainsboro.
Co robił House w tym czasie? Zaszyty ze swoimi podwładnymi w gabinecie zastanawiał się nad przypadkiem swojej pacjentki. Ani biopsja, którą cudem przeżyła, ani rezonans nie wykazały niczego podejrzanego. Jej stan pogarszał się z godziny na godzinę.. Została jedna możliwość. Ciało obce tkwiące w wątrobie albo innym narządzie. Nie mógł całkowicie zaabsorbować się przypadkiem, gdyż na wierzch jego myśli ciągle wypływała dr Cuddy. Nakazał więc swojemu zespołowi dalsze badania a sam pogrążył się w myśleniu. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, krążył po pokoju, podrzucał piłeczkę laską, aż w końcu włączył "General Hospital".
W połowie transmisji wszedł Foreman.
-House, dziewczynka ma w wątrobie.. zaostrzony maleńki ołówek, który ją przebił na wylot. Stąd był ten krwotok. Musiała ją połknąć, a podczas wypadku przebiła jelito i natrafiła na wątrobę. Musimy operować jak najszybciej. Tylko ze stan dziewczynki jest niestabilny i ciężki. Może w każdej chwili umrzeć na stole…
-Nie ma czasu czekać… Zróbcie jej operację. Konsekwencjami będziemy się martwić jak gorąca i seksowna dr Cuddy się dowie. –Uśmiechnął się ironicznie.
Foreman spojrzał na niego dziwnym wzrokiem i wyszedł. Diagnosta wrócił do oglądania „General Hospital”.
-Jeśli tak mi każdy będzie przerywał, to chyba muszę sobie go sprawić na DVD. Mamuuuusiu –Jęknął udając małe dziecko. Ja chcę ekran HD w swoim gabinecie, jestem szefem oddziału…
Rozłożył się wygodnie w fotelu, gdy nagle…
-Przerywamy program by nadać ważną informację. Z więzienia uciekł znany przestępca, pedofil, Alekssandro Santiago. Mężczyzna jest prawdopodobnie uzbrojony. Prosimy o zachowanie ostrożności. Na dole ekranu podajemy numer, na jaki należy zadzwonić, jeśli zobaczymy zbiega…
-No masz ci los. Jeszcze nam tylko zbiegłego amatora brakowało. Alekssandro… gdzieś już chyba słyszałem to nazwisko, brzmi mi ono znajomo… -Diagnosta się zamyślił. Czy przypadkiem nie wspominała mi o nim Cuddy?
… -House, tak mi z tobą dobrze, przytul mnie, o tak…
Greg objął Lisę ramieniem. Jak przyjemnie pachną jej włosy, jej ciało jest takie delikatne…
-Lisa…? Jej imię brzmi w jego ustach jak najpiękniejszy dźwięk… Dlaczego wcześniej przed tym uciekałaś? Przecież oboje wiemy, ze potrzebowałaś mnie, a ja ciebie…
-Greg, nie mówmy o tym teraz… -Kobieta przytulił się do niego jeszcze mocniej. Z tobą jest mi dobrze, bezpiecznie, nie chcę wracać do przeszłości…
-Tu cię nikt nie skrzywdzi, zaufaj mi…
Greg jest taki kochany, nie może go okłamywać, on musi znać jej przeszłość. Za dużo się nacierpiała w życiu, najwyższy czas by to ustabilizować…
-Kiedy miałam 17 lat, pragnęłam wolności… zakochałam się na zabój w starszym o 10 lat Alekssandro Santiago. Wydawał się miłym i opiekuńczym facetem, ale do czasu… - Lisa poczuła na policzkach łzy. Było jej ciężko o tym mówić, ale prawda skrywana w sercu boli….
-Pewnego razu… on… powiedział, ze chce mieć ze mną dziecko. Ja byłam za młoda… Nie chciałam… on pchnął mnie na ścianę… chciał zgwałcić… Zaczęłam krzyczeć. Ktoś przybiegł, oszołomił go, zadzwonił po policję… Kiedy go zabierali, odgrażał się, obiecał, ze mnie znajdzie, ze… zabije… -Łzy pociekły Lisie. Nie ukrywała już ich…
House wybiegł z pokoju tak szybko, na ile pozwalała mu jego noga. Kuśtykając doszedł do gabinetu Cuddy. Było mu wszystko jedno, czy go wyleje. Wiedział jedno, musi ją ostrzec. Nie wiedział, co naprawdę czuje do tej kobiety, ale w tej chwili była mu szczególnie bliska. Nie mógł pozwolić, by coś jej się stało…
Wpadł do gabinetu, był pusty. Na wieszaku nie było jej ubrań. ..
-Wilson… -Wysapał wpadając do jego gabinetu. Widziałeś gdzieś Cuddy…?
-Nie mów, ze to cię cokolwiek obchodzi… -Warknął onkolog.
-Tu chodzi o JEJ życie…
-Tak, o jej ZMARNOWANE życie, przez ciebie! –Spojrzał na diagnostę. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Złagodniał.
-Jeśli już chcesz wiedzieć, to poczuła się źle i jakieś dwie godziny temu odwiozłem ja do domu…
Ale Gregory nie słuchał już reszty. Jechał na swoim motorze do domu Cuddy. Oby nie było jeszcze za późno. Jeśli coś się jej stanie, to tylko będzie jego wina. On jej pozwolił, by poczuła się samotna, odrzucona, on ją opuścił…
Gdy tylko Lisa dojechała do domu, po wielu zapewnieniach, ze naprawdę nic poważnego jej nie jest, pozbyła się Wilsona. Ból powoli mijał… Poszła do łazienki i wyjęła z szafki nad umywalką małe pudełeczko. Drżącymi rękami wyjęła wskaźnik. Ciągnące się chwile oczekiwania… Cztery głębokie wdechy i z ciężkim sercem spojrzała na paseczek. Poczuła szum w głowie…
-Boże! Dwa paseczki zabarwione… ja jestem ciąży… -Usiadła na wannie, podparła głowę rękami…
-To jest dziecko Grega… -Myśli biły jej się gorączkowo po głowie. Co ja mu powiem…?
Łzy popłynęły jej z oczu… Pokochała całym sercem to dziecko, noszone pod sercem, ale i znienawidziła…
Nie wiedziała ile siedziała w odrętwieniu. Straciła poczucie czasu. Z transu wyrwał ją dźwięk dzwonka.
Niewiele myśląc powlokła się do drzwi. W ręce ciągle trzymała test ciążowy.
Jednak widok osoby na zewnątrz wcale nie dodał jej otuchy. Jeszcze pięć minut temu gdyby za drzwiami pojawił się House wywaliła by go na zbity pysk, ale teraz przyjęła by go z otwartymi ramionami. Za drzwiami bowiem stał nie kto inny jak Alekssandro Santiago.
Chciała zamknąć drzwi, ale mężczyzna był silniejszy. Nie miała z nim szans.
-Witaj Liso. Zdziwiona, ze mnie widzisz? –Wycedził przez zaciśnięte zęby. W jego oczach było coś, co kazało zacząć się jej bać.
-19 lat więzienia… Ale już jestem. Teraz będzie inaczej.
-Odejdź stąd. –Kobieta nawet nie próbowała się bronić… Odejdź bo zadzwonię na policję.
Alekssandro zbliżył się do telefonu i odciął kabel.
-Nie sądzę. –Dodał z paskudnym uśmiechem. A co tam trzymasz w rączce? Jednym krokiem znalazł się przy niej i wyrwał z jej rąk wskaźnik.
-Czyżby mała Lisa była w ciąży…? O, a ze mną dziecka mieć nie chciałaś. Ale nie urodzisz go! Przyszedłem z zamiarem zabicia ciebie, a tu proszę. Mogę uczynić tyle dobrego. Uderzył ją w twarz. Lisa poczuła smak krwi.
-Myślałaś, ze uciekniesz przede mną? Myślałaś, ze więzienie wszystko załatwi i ja cię nie znajdę? Nie ze mną te numery kotku. To powiedziawszy dźgnął ją z całej siły nożem w brzuch. Kobieta upadła. Zdążyła krzyknąć tylko:
-Greg… -Jej oczy się zamknęły, głowa opadła.
-Zegnaj Liso.- Odrzekł mściwie mężczyzna. Z ochotą bym popatrzył jak umierasz, ale czas goni. Zadał jej jeszcze kilka ciosów i wyszedł spokojnie, zostawiając drzwi uchylone.
Pięć minut po tym wydarzeniu przyjechał House. Poczuł niemiły uścisk, gdy zobaczył uchylone drzwi.
-Cuddy…- Rzucił cicho.
Nikt się nie odezwał.
Pchnął delikatnie drzwi. Widok, jaki tam zobaczył sprawił, że krew zastygła mu w żyłach. Serce zaczęło mu bić jak oszalałe…
Na środku korytarza, w kałuży krwi, z poranioną twarzą i licznymi obrażeniami leżała Lisa Cuddy, JEGO Cuddy…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cameron_25 dnia Nie 20:04, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:47, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Jak mogłaś przecież to nasza Lisa
Brak mi słów nie spodziewałam się takiego rozwinięcia
Gregowi zastygła krew w żyłach jak zobaczył Cuddy a mi zastygła krew gdy czytałam dwie kolejne części.
Ale poza tym fik rewelacja.Zapewne Cuddy poroniła ale mam nadzieje,że ona z tego wyjdzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessica
Stażysta
Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:59, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Cuddy OMG!! nie to straszne:(
Musi z tego wyjść i się otrząsnąć , bo pewnie straciła dziecko... a może jednak nie mam nadzieję i to wielką....
smutny koniec, ale mam nadzieję, że w dalszych częściach wszystko będzie już ok:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Coccinella
Stomatolog
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szpital Psychiatryczny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:35, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
A ja z zastygłą krwią w żyłach muszę ci niestety przekazać, że mi się nie podobało.
Po pierwsze i najbardziej istotne. Nic tak nie zniechęca do czytania jak błędy językowe. Przede wszystkim powtórzenia.
I masz skłonność do nadużywania wielokropków.
Dalej fabuła. Nie jest zła, ale moim zdaniem strasznie naciągana. To wszystko jest mało realistyczne. A przez te zdania Cytat: | Czyżby mała Lisa była w ciąży…? O, a ze mną dziecka mieć nie chciałaś. Ale nie urodzisz go! Przyszedłem z zamiarem zabicia ciebie, a tu proszę. |
Stanął mi przed oczami dziesięciolatek uzbrojony w banana, który udaje bandytę, sypiąc kwestiami z tandetnych filmów.
Styl kuleje, błędy się rozszalały.
Tak, chyba dlatego mi się nie spodobało. Nie bierz moich słów za bardzo do siebie.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:47, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Sorki, ale to jest totalnie beznadziejny pomysł.
Trochę nie rozumiem akcji, ale dobra.
Alekssandro? Santiago? Chłopak Lisy? Dobra, to jest na maksa zryte i nawet nie chcę o tym mówić. Aha, no i na pewno wiedział, gdzie ona mieszka? A to niby skąd? Jakaś telepatia?
A poza tym interpunkcja i dialogi... Jest źle.
Cytat: | -Nie sądzę. –Odrzekł Chase. Zrobił się wyjątkowo drażliwy, gdy Foreman wspomniał Cuddy. - A swoją drogą szkoda, ze nie widzieliście dzisiaj Arno Cuddy. Byłą trochę przybita. To do niej nie podobne | .
Skąd mamy wiedzieć, gdzie kończy się opis, a gdzie znów dialog? Mnóstwo masz takich błędów, naprawdę. Popraw to, znajdź sobie betę, nie wiem.
Popraw się i wena życzę.
H_a
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez House_addict dnia Nie 17:48, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:51, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No, niestety muszę zgodzić się z Coccinellą. Mi też się ta część niezbyt podobała.
Dwie poprzednie były moim zdaniem o wiele ciekawsze niż ta najnowsza.
To takie nierealne, że ten Alekssandro znalazł tak szybko Cuddy...
I w ogóle ta scena z tym bandytą była taka nieautentyczna.
Być może nie miałaś zbyt puszystego wena do napisania tej części
Czekam na następną część. Zobaczymy czy nastąpi poprawa, bo naprawdę dwie pierwsze rozdziały tego opowiadania bardzo mi się spodobały i zaskoczyły pozytywnie
Pozdrawiam i życzę ogromniastego wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Coccinella
Stomatolog
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szpital Psychiatryczny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:02, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
H_a ...
Słowa "beznadziejny" i "na maksa zryty" są trochę zbyt ostre i nie na miejscu, nie uważasz?
Przykro mi, że muszę tak napisać, ale jakaś kultura na forum obowiązuje i swoją opinię można chyba wyrazić trochę delikatniej.
Poza tym fik wcale nie jest taki zły, a dwie pierwsze części są naprawdę obiecujące.
H_a za kare nie dam ci w domu kolacji!
Wena
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Nie 18:03, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:17, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Kolejne misunderstanding.
Ile razy napiszę krytykę, to ludzie mówią, że za ostra. Sorry, ale ja się przyzwyczaiłam do krytyki ostrzejszej niż żyletka na innym forum, więc już taka jestem. Znów muszę się tłumaczyć, a cholernie tego nie lubię, bo tylko winni się tłumaczą!
Beznadziejny pomysł i na maksa zryte nie odnoszą się do CAŁOŚCI ficka, jedynie do CZĘŚCI z Alekssandrem Santiago. Raz: Imię - jak już to Alessandro. Dwa: Nazwisko - stolica Chile? O co chodzi? To brzmi jak z brazylijskiej telenoweli. I w końcu trzy: Jak on tak szybko znalazł Lisę? Czemu od razu chciał ją zabić?
Tego właśnie nie rozumiem.
Naprawdę popraw interpunkcję, chodzi mi o myślniki-łączniki w dialogach. Proszę!
H_a
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez House_addict dnia Nie 19:18, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:55, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Widzę nieporozumienia co do końcówki 3 części, a więc po kolei:
1. No na imię nie miałam pomysłu,ale jak na coś wpadnę to zmienię. Albo owgóle zmienię akcję.
2. Znalazł ją bo był dawnym chłopakiem, wiedział gdzie mieszka. Chciał zabić, bo nie chciałą z nim być, przez nią trafił do więzienia. Jego słowa świadczą o tym, ze jest psychicznie chory ;]
3. Co do powtórzeń, wyolbrzymiają tragizm akcji, lub to co autor chce pokazać. Błędy interpunkcyjne, pojawiają się po wklejeniu na forum,a w Wordzie mam OK. Znam się na polskim dosć dobrze, lata robią swoje ;]
4. Co do końcówki, miałam inny pomysł, z pożarem, tutaj nie zdradzam wątków, ale nie chciałam Lisy pozbawiać domu. Szczerze to i mi się bandyta nie podobał ;/ Jeśli chcecie to zmienię ;] Bo mam drugą wersję na kartce, moze lepsza. Tylko problem z wpisami krytyków, bo o czym innym pisali a edycja postu to było by już co innego ;]
Poradźcie
Dzięki za słowa docenienia i krytyki. To ważne dla początkującego Horumowicza.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cameron_25 dnia Nie 20:14, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:59, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Już nie kłam tylko z interpunkcją. Myślniki się same nie pozjadały, tu można prosto z Worda wkleić i jest ok.
Ale przecież nie mieszka cały czas w tym samym miejscu!
Wena.
H_a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:01, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No wiesz, próbuję potem to jeszcze tutaj edytowac to wychodzą cuda ;/ Zresztą chyba widziałaś pierwszą część przed edycją. W Word 2007 i na Viście wszystko szaleje ;]Z opisami zaręczam, że jest OK, mnie tak uczono piać w LO ;]
Chodzi mi o to, co sądzicie o p.4 ;] Zresztą jutro wstawię go jako oddzielny post. I postaram się uważać przy kopiowaniu
Dobranoc Horumowicze
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cameron_25 dnia Pon 10:55, 20 Lip 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:54, 20 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Część 3 v2 (ta właściwa)
Zastał ją siedzącą na fotelu. Wyraz jej twarzy wskazywał na ból, ale czy fizyczny, czy psychiczny, nie był w stanie tego określić.
Nie wiedział przecież, ze od momentu przyjścia do szpitala dr Cuddy źle się czuła. Kiedy schyliła się, by podnieść z podłogi dokumenty zwiane przez wiatr, poczuła w podbrzuszu okropny, palący ból. Był nie do zniesienia. Nie miała nawet siły wołać o pomoc. Skuliła się w swoim fotelu, czekając aż sam przejdzie, albo aż ktoś ją znajdzie…
-Cuddy, źle się czujesz? House tu był?
-Wilson… odwieź mnie do domu… proszę… -Powiedziała słabym głosem.
James spojrzał na nią. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie.
-Jeśli źle się czujesz zawołam pomoc.
-Nie… To tylko zatrucie… kluczyki są w górnej szufladzie… -To nie był rozkaz, to było wyraźne błaganie kobiety. W jej oczach było to coś, ze Wilson bez słowa podszedł do biurka i otworzył szufladę. Jego wzrok od razu przykuła fotografia dr Cuddy z Housem. Oboje byli tacy szczęśliwi… Nie spytał się Cuddy skąd ją ma. Był pewien, ze to jest właśnie część planu jego przyjaciela.
Pomógł jej wstać i wyszli z Princeton Plainsboro.
Co robił House w tym czasie? Zaszyty ze swoimi podwładnymi w gabinecie zastanawiał się nad przypadkiem swojej pacjentki. Ani biopsja, którą cudem przeżyła, ani rezonans nie wykazały niczego podejrzanego. Jej stan pogarszał się z godziny na godzinę.. Została jedna możliwość. Ciało obce tkwiące w wątrobie albo innym narządzie. Nie mógł całkowicie zaabsorbować się przypadkiem, gdyż na wierzch jego myśli ciągle wypływała dr Cuddy. Nakazał więc swojemu zespołowi dalsze badania a sam pogrążył się w myśleniu. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, krążył po pokoju, podrzucał piłeczkę laską, aż w końcu włączył "General Hospital".
W połowie transmisji wszedł Foreman.
-House, dziewczynka ma w wątrobie zaostrzony maleńki ołówek, który ją przebił na wylot. Stąd był ten krwotok. Musiała ją połknąć, a podczas wypadku przebiła jelito i natrafiła na wątrobę. Musimy operować jak najszybciej. Tylko ze stan dziewczynki jest niestabilny i ciężki. Może w każdej chwili umrzeć na stole…
-Nie ma czasu czekać. Jedziemy na blok. Konsekwencjami będziemy się martwić jak gorąca i seksowna dr Cuddy się dowie. –Uśmiechnął się ironicznie.
-Komu w drogę temu czas. –Wymachując laską wyszedł za Foremanem.
Gdy już dochodzili na blok operacyjny, dogoniła ich Cameron.
-Jest problem. Dziewczynka miała kolejny krwotok wewnętrzny. Ma naprawdę małe szanse na przeżycie. Operacja to za duże ryzyko. Potrzebna jest zgoda rodziców, a oni leżą na OIOMie.
-Punkt dla ciebie Cameron, ale spędziwszy część swego parszywego życia ze Stacy, znam prawo szpitalne. Więc zajmijcie się tym, co do was należy, czyli OPERACJĄ, a ja –Rozprostował palce. Pójdę załatwić wszelkie ekhm… formalności z Cuddy. Dziki seks powinien wystarczyć. –Uśmiechnął się łobuzersko.
Nie sprawiając wrażenia człowieka, który śpieszy się, by ocalić życie umierającej pacjentce, zjechał windą na parter, gdzie znajdował się gabinet pani dziekan.
Nie zawracając sobie głowy aktem grzecznościowym, jakim jest zapukanie do drzwi, otworzył je z zamachem.
-Cuddy! Stęskniłem się za twym namiętnym ciałem. –Rzucił jeden ze swych złośliwych tekstów. Wiedział, ze tym osiągnie zamierzony efekt.
Nie doczekał się jednak jej odpowiedzi. Gabinet był pusty.
Uśmiechnął się w duchu do siebie. Przyszedł załatwić zezwolenie na bardzo fajną i ryzykowną operację, a tu taka niespodzianka.
-Wilson, dobrze się spisałeś. –Mruknął przekonany, ze zniknięcie dr Cuddy to jego sprawka.
Cichutko zamknął drzwi rozejrzał się po pokoju. Wszystko było w idealnym porządku. Sterta dokumentów, które leżały obok faksu zniknęła.
Greg zajrzał do śmietnika. Nie było w nim nawet najmniejszego śladu zniszczonego zdjęcia.
Rozsiadł się więc wygodnie w jej fotelu i zabrał się do sprawdzania szuflad, zacząwszy od dolnej. Robił to wyjątkowo ostrożnie, jakby bał się, ze w którejś mogą czekać średniowieczne narzędzia tortur.
Pierwsza-jakieś dokumenty, druga-śmieci, zupełnie go nie interesujące, trzecia-hym, różne rzeczy osobiste i … eureka! Na wierzchu leżało jego zdjęcie.
-Nie zniszczyła go, a więc ona ciągle coś do niego czuje i czeka na następny krok. –Pomyślał.
Poczuł dręczące go od tamtego wieczora wyrzuty sumienia. A jeśli ona naprawdę go kocha?
Sam świąt nie uznawał, ale zniszczył je tak bliskiej mu osobie.
Wychodząc z gabinetu wpadł na Wilsona.
-House! Co ty robisz TUTAJ! Nie powinieneś być przy operacji swojej pacjentki?
-Przybyłem załatwić pewne formalności. A tak przy okazji, dzięki za wywabienie naszej tygrysicy. Co z nią zrobiłeś?
-Odwiozłem ją do domu…
-Niezły jesteś. –Przerwał mu House. Jak ją do tego namówiłeś? Randka? Kolacja?
Wilson był już na skraju wytrzymałości.
-House! –Krzyknął. Chociaż raz mógłbyś nie wykazywać oznak całkowitego skretynienia. Mam nadzieję, ze to nie jest zaraźliwe. Cuddy źle się czuła i DLATEGO odwiozłem ja do domu. Nie miałem zamiaru pomagać ci w jeszcze większym jej zranieniu. Ona i tak przez ciebie cierpi. Ale ciebie nie obchodzą cudze uczucia! Musisz w końcu dorosnąć, House, i przestać grać ciągle małego chłopca, uzależnionego od Vicodinu. Ale ja ci w tym nie pomogę.
To powiedziawszy odwrócił się od przyjaciela i odszedł w stronę windy.
-Wilson! Krzyknął nim Greg. Jak dawno ją odwiozłeś?
Nie chciał się do tego przyznać, ale wyraźnie czuł coś do tej kobiety i nie było mu obojętne jej zdrowie. Bał się po prostu wypowiedzieć na głos stwierdzenia, ze to jest miłość.
Wszyscy i tak uważali go za niezdolnego do okazywania ludzkich uczuć i dbającego wyłącznie o swój tyłek dupka. Jaki sens miała by ta nagła zmiana?
A może po prostu bał się powrotu do przeszłości? Może wspomnienia z dzieciństwa zaszczepiły w nim niechęć do okazywania uczuć, niechęć do miłości, której skrycie tak bardzo pragnął, której ciągle szukał a ramionach dr Cuddy…
-Jakieś 40 minut temu. –Odpowiedział po chwili milczenia.
-Dam Ci jeszcze jedną radę. –Dodał zbliżając się do przyjaciela. Jedź do niej i powiedz jej wszystko. Zależy mi na waszym szczęściu. Pomagałem ci nawet w najgłupszym planie, mającym na celu zbliżenie się do niej. Ale najwyższy czas zakończyć te dziecinne gierki…
-O święty Wilsonie. –Przerwał mu House. Dzięki za radę, ale jestem dużym chłopcem i wiem co mam robić.
-Jak chcesz. Ja ci udzieliłem rady. Ale znając ciebie, to pewnie wszystko olejesz. –Zakończył tę wymianę zdań onkolog i oddalił się do swojego gabinetu.
Greg udawał, ze nad czymś myśli. Mając do wyboru obserwowanie operacji, siedzenie w przychodni i diagnozowanie chorób wenerycznych i cieknących nosów u dzieciaków oraz wyrwanie się ze szpitala, by odwiedzić Cuddy, wybrał to ostatnie.
Dziesięć minut później jechał na swym motorze do jej domu.
Gdy tylko Lisa dojechała do domu, po wielu zapewnieniach, ze naprawdę nic poważnego jej nie jest, pozbyła się Wilsona. Ból powoli mijał… Poszła do łazienki i wyjęła z szafki nad umywalką małe pudełeczko. Drżącymi rękami wyjęła wskaźnik. Ciągnące się chwile oczekiwania… Cztery głębokie wdechy i z ciężkim sercem spojrzała na paseczek. Poczuła szum w głowie…
-Boże! Dwa paseczki zabarwione… ja jestem ciąży… -Usiadła na wannie, podparła głowę rękami…
-To jest dziecko Grega… -Myśli biły jej się gorączkowo po głowie. Co ja mu powiem…?
Łzy popłynęły jej z oczu… Pokochała całym sercem to dziecko, noszone pod sercem, ale i znienawidziła…
Ale po chwili odzyskała zdrowy rozsądek.
-Zanim cokolwiek postanowię, muszę mieć stuprocentową pewność. Najpierw musze zrobić badanie USG. To rozwieje wszystkie wątpliwości. –Postanowiła, chociaż już znała wynik badania. Te testy rzadko się mylą.
Przemyła twarz zimną wodą, wypiła szklankę wody, przebrała się. Z trudem otworzyła drzwi garażu, gdyż ból znowu się pojawił. Ale nie mogła czekać, aż przejdzie. Musiała wiedzieć wszystko dzisiaj, zaraz.
Czuła się, jakby coś ją opętało. Wcisnęła pedał gazu. Licznik na desce rozdzielczej wskazywał
120 km/h i wartość ta ciągle rosła. 125, 130, 135 km/h… Ból jest nie do zniesienia. Wielka ciężarówka nadjeżdżająca z naprzeciwka miga do niej światłami. Ale ona tego nie widzi, szuka w schowku na narzędzia jakiegoś leku przeciwbólowego. Nagle słyszy przeraźliwy dźwięk klaksonu ciężarówki. Jest za późno, żeby cokolwiek zrobić. Auto wpada w poślizg na mokrej od roztapiającego się śniegu jezdni. Ciężarówka pcha je przez około 50 metrów, potem sama wypada z drogi. Auto ląduje na drzewie, jest zgniecione. Lisa nie czuje już bólu, powoli zamyka oczy…
House widząc barykadę na drodze, jednostki policji, straży pożarnej zwalnia.
-What’s the hell? –Pyta sam siebie.
Parkuje motor pod drzewem i podchodzi do pierwszego, stojącego z boku policjanta.
-Co się stało? Jestem lekarzem, może mogę coś pomóc. –Słowa te same wytrwały mu się z ust.
Mundurowy spojrzał na niego.
-Paskudny wypadek. Czołowe zderzenie ciężarówki i osobowego. Prawdopodobnie kobieta nie zauważyła nadjeżdżającej ciężarówki, chciała zahamować, było za późno i wpadła w poślizg. Auto zakleszczyło się na drzewie. Strażacy próbują ją wyciągnąć, ale nie sądzę, ze przeżyła. Kierowca ciężarówki wypadł za barierkę. Śmierć na miejscu. O, chyba już ją wyciągnęli. Czekamy na ambulans, bo jak dotąd, to jeszcze do nas nie dotarł. Ale skoro jest pan lekarzem, to może chce pan ją zobaczyć? Jeśli jakimś cudem żyje, to może jest dla niej jakaś szansa.
House skinął głową i poszedł za policjantem. Gdy z daleka zobaczył auto, krew zakrzepłą mu w żyłach, bo domyślał się do kogo należy. W myślach modlił się, chociaż zwykle tego nie robił, żeby się okazało, ze to nie jest jej samochód.
Kiedy zbliżył się do bezwładnego ciała leżącego na strażackich noszach, czuł jakby wszystko się zatrzymało w miejscu, jego serce biło jak oszalałe.
Na środku jezdni, całą w krwi, z licznymi obrażeniami leżała Lisa Cuddy. Jej głowa dziwnie spoczywała na lewym ramieniu, włosy opadły jej na twarz.
House niewiele myśląc doskoczył do nieruchomego ciała, drżącymi rękami szukał tętnicy żylnej na jej szyi.
Jest! Ale nie czuje tętna, nie to niemożliwe. Ona nie mogła odejść. Nie teraz! Przyciska mocniej, przerażone oczy patrzą na nią. Po chwili czuje delikatne, ledwo wyczuwalne pulsowanie.
A więc żyje… Nie wszystko stracone. Nagle widzi wszystko jak przez mgłę. Świat wiruje mu przez oczyma. Widzi ciemność, upada…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cameron_25 dnia Wto 18:05, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:14, 20 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ekhem, więc. Ta wersja jest o wiele ciekawsza
Spodobała mi się Bardziej realistyczna i nienaciągana.
Oj tak
Tylko jedno zastrzeżenie. Czasami popełniasz taki błąd:
Cytat: | -O święty Wilsonie. –Przerwał mu House. Dzięki za radę, ale jestem dużym chłopcem i wiem co mam robić. |
Gd jest kogoś wypowiedź, a potem występuje takie jakby wtrącenie narratora , a później znowu wypowiedź bohatera to powinnaś postawić myślnik przed wypowiedzią.
Możesz poczytać o pisaniu dialogów szukając tych wiadomości w
Czekam na next część.
Wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:03, 20 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ta wersja trzeciej części mi się o wiele bardziej podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kamylka
Córka Rozpusty
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z bocianiego gniazda Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:22, 20 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Mi też ta wersja bardziej przypadła do gustu.
Spacje stawiamy przed myślnikiem, ale po także.
Zamiast "-Co się stało?" powinno być "- Co się stało?"
Cytat: | -Co się stało? Jestem lekarzem, może mogę coś pomóc. –Słowa te same wytrwały mu się z ust. |
To trochę nie w stylu House'a, ale możemy uznać, że był w szoku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:45, 20 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
To 4 część będzie w oparciu o tą drugą wersję ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cameron_25
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:11, 21 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Część 4
- Halo, słyszy mnie pan? Niech pan otworzy oczy. – House poczuł, ze ktoś klepie go po twarzy. Powoli odzyskuje przytomność.
- Co się dzieje? Co aj tutaj robię? - Przebiega mu przez myśl.
Nagle wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Blokada drogowa, wypadek, zgniecione auto, zakrwawiona Cuddy.
- My God! Cuddy! Co z nią?
Przerażonym wzrokiem rozgląda się dookoła. Ktoś pomaga mu wstać i podaje kubek z wodą.
- Ah, to tylko ten policjant.
- Dobrze się pan czuje? – Pyta House’a.
House spogląda na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Mniejsza o mnie. Co z nią? Co z tą kobietą? – Łapie policjanta za rękaw. - Żyje? Niech mi pan powie, musze ją zobaczyć!
- Niech się pan uspokoi. – Przemawia łagodnym głosem.
- Właśnie niosą ją do karetki. Jeśli panu zależy, możemy pojechać za nimi.
- Nie! Ja musze być z NIĄ! Przy NIEJ! To przeze mnie jej życie jest zagrożone! – Ryknął diagnosta. Policjant spojrzał na niego ze strachem, ale House już nic więcej nie powiedział. Tak szybko, jak tylko mógł, dokuśtykał do karetki.
- Gdzie ją zabieracie? – Zapytał sanitariusza.
- Do najbliższego szpitala. Ale dokładnych informacji udzielamy tylko rodzinie. Jest pan jej członkiem? Mężem? Bratem?
- NIE. – Warknął. - Ale jestem lekarzem Macie zabrać ja do Princeton Plainsboro. Tam zajmą się nią najlepiej.
- Nie pan tu wydaje… - Zaczął sanitariusz, ale spojrzawszy na twarz diagnosty, która wyrażała mieszaninę wszelakich uczuć, skinął na lekarza z ambulansu.
- Dobrze już. Ale na pana odpowiedzialność. Ja nie chcę mieć nic wspólnego, jeśli umrze podczas transportu.
- CZAS JUŻ UCIEKA! – Krzyknął Greg. – Jedziemy?
- Pan nie jedzie. – Powiedział sanitariusz wsiadając do szoferki.
- Ale owszem jadę i bez dyskusji. – Odrzekł zdenerwowany House siadając obok Cuddy. – A kolega zajmie się motorem. – Dodał rzucając lekarzowi kluczyki. – Tylko lepiej, żebym nie widział na nim żadnej rysy.
House po raz pierwszy w życiu patrzył na tak bezbronną Cuddy. Wziął ją za rękę. Patrzył na nią zaszklonymi oczami. Tak mało brakowało, a mógłby ją stracić na zawsze…
Sumienie podpowiadało mu, ze to przez niego doszło do wypadu. Gdyby nie odszedł od niej w Wigilię…
Ale to było w tej chwili dla niego najmniej ważne. On, dla którego religia nie była żadną wartością, modlił się w myślach, by dane mu było przeżyć z Cuddy jeszcze nie jedną szczęśliwą chwilę.
- Lisa, wytrzymaj. Nie opuszczaj mnie. – Powtarzał ze łzami w oczach, gładząc jej włosy.
Czuł się jak zahipnotyzowany. Wydawało mu się, ze droga do Princeton Plainsboro trwała w nieskończoność. Ale on ani na chwilę nie wypuścił jej dłoni. Bał się, ze może ją stracić.
Po 10 minutach dojechali do kliniki. Ale dla House’a była to wieczność. Bieg przez korytarz na blok operacyjny. Walka o jej życie. Niemożliwy do wytrzymania ból nogi. Zabierają jego ukochaną Cuddy. Może już nigdy jej nie zobaczy, nie porozmawia z nią. Nie powie, jak bardzo żałuje. Zostaje sam na środku korytarza w opustoszałym szpitalu.
Jedna godzina, druga. Nie może tu czekać w nieskończoność. Pojawia się zwątpienie. Czy to ma sens?
Idzie do swojego pokoju, na korytarzu słychać odbijający się echem stukot laski. Poczucie winy i żalu pali go od wewnątrz. Ból nogi przyćmiewa umysł.
Łyka Vicodin, jeden, drugi., ból ustaje. Trzeci, czuje, ze się uspokaja. Czwarty, świat staje się kolorowy, ale jednocześnie dziwnie się rozmazuje. Piąty, przed oczyma migają mu różne sceny. Cuddy tańcząca na rurze w autobusie, Cuddy z nim w łóżku, Umierająca Cuddy…
Jak przez mgłę słyszy stukot. Ktoś wchodzi do gabinetu. Ale czy to ważne kto?
- House! Ty idioto! Mogłeś się zabić!
Jakie to dziwne, widzi nad sobą twarz Wilsona. Jest taka niewyraźna. Ale czy ma ochotę ją oglądać? Zamyka ponownie oczy. Odpływa…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:57, 24 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
kurcze lubie takie fiki z tragedią w tle House taki inny trochę, mdleje na widok krwi, chociaż to krew Cuddy więc kto wie, zamiast ją ratować przedawkowuje vicodin, chociaż nie to też w jego stylu,
ogólnie bardzo mi się podoba i zżera mnie ciekawość co będzie dalej
Czekam zniecirpliwiona na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:16, 25 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ckliwe, ale fajne
Pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|