|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:45, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
NiEtYkAlNa kiedy będzie next part
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
napoleon1979
Pacjent
Dołączył: 29 Paź 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 7:41, 13 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
kiedy bedzie nastepna czesc juz nie moge sie doczekac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:45, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
doczekamy się kolejnej części ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:07, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
przepraszam kochani, mam nadzieje, ze w czwartek uda mi sie ja wrzucic, teraz mam zamieszanie na uczelni i musze sie z tym uporac ale postaram sie:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:43, 19 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Witam wszystkie Huddziny i przepraszam, że tak długo mi to zajęło.
Ogarnęłam trochę na uczelni (jeszcze nie wszystko )
i napisałam kolejną część. Piszę kolejną, bo jednak nie ostatnią. Wena mnie troszkę poniosła i tekst byłby za długi na jedna część. Dedykuję X okrągłą część mojej drogiej kumpeli, która zawsze pogania mojego Wena
Proszę o wyrażanie emocji które wam towarzyszyły podczas czytania w komentarzach, miejmy nadzieje że nie przesadziłam, bo mnie zabijecie i finał nie powstanie
X
- Boże.. Jak to zakażenie? – Lisa potrząsnęła niedowierzająco głową.
- Jakie ma szanse? – Tak naprawdę nie chciała uzyskać odpowiedzi, bardzo się bała, że usłyszy najgorszą z możliwych.
- Jeszcze nie wiadomo, wszystko wyklaruje się w ciągu kilku godzin.- Odparła Cameron.
- Chase mówił, że może umrzeć w każdej chwili…- Przerwała, ocierając łzy ze swoich policzków. - Ale jeśli podczas pięciu najbliższych godzin nie wystąpią żadne komplikacje, to będzie znaczyło, że jego organizm reaguje na podane leki przeciwko zakażeniu. Że nie rozprzestrzeniło się i nie szaleje po całym ciele.
– Cameron położyła dłoń na ramieniu Cuddy. Lisa podniosła wzrok na koleżankę.
- To moja wina, to wszystko przeze mnie. Nie chciałam, żeby tak się stało. – Lisa rozpłakała się na dobre.
- Dr Cuddy, nie wiem co się wydarzyło ale to na pewno nie jest Twoja wina, on jest dorosły, wie że wstając ryzykował życie. To tylko i wyłącznie jego wina. Nigdy go nie obchodziło, czy ktoś po nim zapłacze, czy ktoś mu pomoże…
- Nie to nie tak…- Chlipnęła Lisa. – To wszystko nie tak. Ty nic nie rozumiesz. On się poświęcił i dlatego wstał, poświęcił swoje życie, żeby móc ze mną porozmawiać, wytłumaczyć mi, a ja… j- ja po prostu chciałam uciec od tego.
Lisa wciąż płakała, nie wiedziała co zrobi jeśli on… Nie. Tak nie mogło się stać, ona go potrzebowała On nie może jej teraz opuścić. Kocha go, i zdaje sobie z tego sprawę dopiero teraz, teraz jest w stanie mu wszystko wybaczyć, WSZYSTKO, ale nie potrafi wybaczyć sobie, za dużo go to kosztowało. Może nawet jego własne życie.
Na korytarz wyszedł Chase i Foreman.
- Przewozimy go na OIOM, ktoś z nas będzie przy nim cały czas.
- Dziękuję wam, ale musicie zając się nadal chorym pacjentem, i proszę skontaktujcie się z Wilsonem, powiadomcie go jak w ciężkiej sytuacji jest House. Musi wracać.. – Cuddy zacisnęła powieki.
– Boże, nie tylko sama przed sobą teraz przyznaję, że dopuszczam do siebie tą straszną myśl, ale jeszcze przed nimi. – Pomyślała.
Było jej źle, tak niedobrze jak nigdy, czuła się słaba, chciała zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, nie cierpieć więcej z powodu House’a i nie winić siebie za sytuację, w której teraz się znajdował. Ale nie mogła, wiedziała, że musi stawić temu wszystkiemu czoła.
Z rozmyslań wyrwał ją głos Cameron.
- On nie umrze. Jest silny, zawalczy, żeby tu wrócić i wyjaśnić Ci…- Cuddy lekko się uśmiechnęła.
– Wiem. Dziękuję, pójdę do niego.
Cuddy założyła fartuch, czepek i rękawiczki, następnie weszła pod natrysk dezynfekujący i do sali House’a.
Był bardzo blady, nieprzytomny, tylko jego wcześniejsze siniaki i strupy, które zaczęły tworzyć się na rozdartej skórze błyszczały na różowo w świetle lamp wiszących w pomieszczeniu. House leżał w zielonej pościeli, jego koszula szpitalna była rozwiązana, by nie podrażniała rany, którą lekarze ponownie musieli otworzyć i zamknąć.
Po której z pewnością pozostanie blizna, ta widoczna i niewidoczna.
Która będzie bolała, zarazem ból będzie przeszywał jego ciało i umysł.
Otrzymał od losu dodatkową porcję bólu na długi czas w zamian za to, że walczył, by w nim nie żyć. By znaleźć szczęście i móc się szczerze uśmiechać. Wreszcie. Zamiast tego będzie cierpiał. Blizna takiej wielkości będzie bardzo boleć, gdy się będzie goić, nawet czasem gdy się zagoi. Blizna. Rana. Rana. Blizna… Wielki zimny suwak, który łączył płaty jego skóry na na boku i ciągnął się aż do środka brzucha, po którym pozostanie zdeformowana linia, która zawsze będzie mu przypominała… Jeśli przeżyje..
Cuddy siedziała w fotelu i wpatrywała się w House’a pustym, zamyślonym wzrokiem.
- On musi żyć, Boże spraw, żeby wrócił. Przysięgam, że jeśli będzie to konieczne, to nigdy więcej już nie dam mu nawet iskierki nadziei, co do mojej osoby, moich uczuć. Jeśli ma ciągle przez to cierpieć, przez to co robię, czego nie robię… - Ciągnęła w myślach.
-Jeśli zechce odejść, być z tamtą, nie zatrzymam go, popchnę go w jej stronę. W stronę szczęścia, które być może przy niej osiągnie. Które ona będzie w stanie mu dać. – Jej myśli krzyczały w zamkniętym gardle, a jej umysł i serce wrzeszczały na nią, za to co mówi. – Ale ona…
- Błagam Cię, PRZYSIĘGAM, spraw tylko, by się…
- Mhmm.. - House poruszył się lekko i chrząknął. Tak jakby na jej prośbę.
- House. Boże dziękuję… - W tym momencie ogromny żal ścisnął jej serce. Czy to przypadek, że gdy wykrzyczała to wszystko w duchu tak głośno, że niemal słyszała te słowa na zewnątrz… Boże, i wtedy House się obudził, czy to możliwe?
- Spokojnie, jestem tu. Poznajesz mnie?
- House, nie odpowiadał, miał na wpół zamknięte powieki. Dotknął tylko delikatnie palcem jej dłoni.
- Przepraszam. – Lisa powiedziała to ze świeczkami w oczach. I choć serce ściskała jej w tym momencie wielka kamienna dłoń nie pozwalająca bić mu w regularnym tempie, powiedziała więcej.
– Przykro mi. Tak będzie lepiej. – Powiedziała stanowczo, ale czy była pewna… Nie, nie, nie. Tak czuła. I zrobiła to, co czuła.
- Kocham Cię. Zawsze będę. Nieważne gdzie bym była, i nieważne gdzie Ty. Pamiętaj o tym, że to wszystko dla Ciebie.
Pochyliła się nad House’m, który był na wpół przytomny, ale wydawał się rozumieć jej słowa. Rozumieć, ale nie akceptować. Pocałowała go czule, łza, która spłynęła po jej policzku, zajęła teraz powierzchnię jego skóry.
Cuddy wyszła za drzwi sali wpadając prosto na Wilsona.
- Dobrze, że jesteś, idź do niego, wybudził się.
- To wspaniale, wiesz co to oznacza. – Wilson nie przestawał się uśmiechać. Lisa skinęła powoli głową delikatnie się uśmiechając.
- To jest boska opatrzność, jestem pewien w stu procentach, było z nim bardzo źle, a wybudzenie po tak krótkim czasie, oznacza, że to mogła być tylko boska interwencja.
Cuddy znów lekko się uśmiechnęła. Widocznie Bóg tak chce.
- Pójdę do Gabinetu, muszę coś załatwić. – Wilson skinął głową.
- A ja pójdę do House’a, dobrze, że nie zdążyłem dolecieć na miejsce, bo miałbym problem z szybkim powrotem.
Wilson wszedł za szklane drzwi.
Cuddy udała się do swojego biura i wezwała Cameron.
- Muszę Cię o coś prosić, tylko Ty możesz mnie zrozumieć i mi pomóc.
- Co się stało, coś z House’m? – Zapytała lekko przerażona lekarka.
- Tak, to znaczy nie…- Cuddy przerwała widząc przestraszone spojrzenie Alison.
- Z Housem coraz lepiej, ale ja mam duży problem, i nie sądzę, że w tym momencie ktoś inny mógłby mi pomóc.
- A więc słucham. – Cameron uśmiechnęła się.
- Usiądźmy. To nam chwilę zajmie, muszę Ci wytłumaczyć kilka rzeczy, mam nadzieję, że zgodzisz się mi pomóc. – Lisa posłała jej ciepłe spojrzenie pełne nadziei.
Mijały sekundy, sekundy zamieniały się w minuty, potem w godziny, czekał, czekał na nią. Niecierpliwie. Wiedział co powie, nie wiedział jak. Ale był pewien. Po raz pierwszy od kilku lat otworzy się, i nie zamknie już na świat.
Weszła do pokoju. Piękna. Wiedział o tym, nie dało się tego nie zauważyć. Jej jasna twarz trwała w lekkim uśmiechu, oczy były przejęte stanem jego zdrowia. Dłonie wyciągnięte przed siebie, chciały jak najszybciej go dosięgnąć.
House siedział na łóżku, jego oczy były szeroko otwarte, czujne.
Uśmiechnął się delikatnie na jej widok i unióśł swój wzrok ku górze. Tak jakby dziękował… dziwił się…
Podeszła do niego. Dotknęła dłonią jego dłoni. Jej uśmiech był tak ciepły, jak letni wietrzyk.
Przysunęła się bliżej.
- Jak dobrze, że już z Tobą w porządku. – Pocałowała jego szorstki policzek.
- Dlaczego zdecydowałaś się przyjść?
- Bo nie chce tak tego zostawić, chce dokończyć…- Szepnęła, pewna swoich słów.
- O czym Ty mówisz? – House wydał się zniecierpliwiony, zły, zszokowany, jego serce zaczęło łomotać. Dlaczego, po jaką cholerę… Wątpliwości zdawały się nie mieć końca.
- Gdzie jest Cuddy? – Spytał nerwowym tonem.
- Spokojnie. Zadzwoniła do mnie, powiedziała, że chciałeś mnie widzieć. Że daje nam wolną rękę i nie ma nam niczego za złe. Że między wami i tak by nic nie było skoro musi wyjechać.
Dotarło do niego, to nie był sen, chciałby, żeby teraz to był sen. Ale ani teraz, ani gdy się przebudził życie nie było snem. Wszystkie słowa, które usłyszał od Lisy były prawdą. Nie! Miał ochotę zwymiotować, rozpłynąć się, móc się gdzieś schować przed wszystkimi.
- Co, kiedy? Dokąd wyjeżdża? – Myśli kłębiły się w jego umyśle.
- Wstać i jej szukać, czy zostać i czekać.
Jeśli wstanie, na pewno jej nie znajdzie, bo umrze.
- Już wyjechała.
- Wilsooon! WILSOOON! WILSOOON!!!
Bolało. Bolało mocno i nieznośnie. I nie przestawało. I nie przestanie. Rana się nie zamknie. Rozdarta, poszarpana od słów i gestów. Ale on zamknie się na świat i tak trwał będzie do końca swoich lat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
neko.md
Epidemiolog
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:50, 19 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ooo maaaj goooot!
siedziałam z otwartymi ustami wpatrując się w monitor i chłonąc każde słowo...
świetne...
czekam na więcej!!
[yeah, pierwsza pod postem ]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez neko.md dnia Czw 18:51, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
talola
Pacjent
Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:01, 19 Lis 2009 Temat postu: ;) |
|
|
Nooo brawo moja droga kumpelo podobało mi sie ! zwłaszcza ten element zaskoczenia, przez chwile myślałam ze to Cuddy, a potem szok i jednak nie... bo to Lidia:D czekam na kolejna część jak zwykle...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:14, 19 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
kolejna część jupiiiiiiiiiii
Że niby co?jak to wyjechała
Niech on coś lepiej zrobi,bo może ją stracić na zawsze.
Cud,miód i malina
Już czekam w niepewności co będzie dalej.
Całuski
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mazeltov
Neurolog
Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z poczekalni Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:21, 19 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
No co moge powiedziec genialne
Ale dlaczego wyjechala niby wiemy dlaczego, ale dlaczego najpierw z nim nie porozmawiala. A czlowieka telepie czasem jak widzi cos takiego, wiele nieporozumien zamiast jednej rozmowy ktora mogla by wszystko wyjasnic. patrzysz na to i masz ochote walnac kogos w jego glupi leb zeby sie opamietal. Zupelnie jak na horrorach zawsze jakis glupi bohater wchodzi do ciemnego pomieszczenia zamaist poczekac 5 min na pomoc.
No dobra ale pisze bzdury, chociaz ciesze sie, ze tak jest bo czym wiecej nieporozmunie tym wiecej czesci bedzie mam nadzieje ze bedzei happy end
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mazeltov dnia Sob 23:31, 01 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:07, 24 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Tak na marginesie, oto link do piosenki, która będzie towarzyszyła House'owi w następnej części, która już niebawem.
http://www.youtube.com/watch?v=sulleuU2Q_I&feature=related
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Wto 0:09, 24 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
napoleon1979
Pacjent
Dołączył: 29 Paź 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:37, 25 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
kiedy bedzie ciag dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:32, 03 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
oto kolejna część, przepraszam za opóźnienia, mam nadzieję że pozostał ktoś, kto jeszcze czyta moje wypociny PS. kolejna część już za kilkanaście minut
XI
Cover my eyes
Cover my ears
Tell me these words are a lie
It cant be true
That I'm losing you
The sun cannot fall from the sky
- Spokojnie. Uspokój się Greg, proszę. – Nalegała nieco przerażona Lydia. – Znajdę go, zaraz wracam. Nie ruszaj się stąd, wiesz, że nie powinieneś. – Chwilę się zawahała, po czym szybko wyszła w poszukiwaniu James’a.
House siedział na łóżku nie dowierzając w to co się stało. – Jak ona mogła? Dlaczego? Nie pomyślała, co ja będę czuł, jak się będę czuł? – Rozmyślał podenerwowany. – No jasne, czemu ona ma ciągle myśleć o Tobie… Ty idioto, znów wszystko spieprzyłeś. – Klął cicho, nie mogąc pogodzić się ze swoją bezradnością.
Stop every clock
Stars are in shock
The river will flow to the sea
I wont let you fly
I wont say goodbye
I wont let you slip away from me
- Muszę coś zrobić i to jak najszybciej, zanim nie będzie za późno. – Pomyślał. – O ile już nie jest… - House’a zmroziło, zimny dreszcz przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa. – A jeśli… j- jeśli już nic nie mogę zrobić…
- Możesz. – Przerwał mu stanowczy głos.
Spojrzał na Wilsona stojącego w drzwiach z zaskoczeniem.
- Przestań mnie straszyć. – Westchnął powoli.
- A Ty się weź w garść. – James zripostował stanowczo.
- Mam się z tym pogodzić i żyć szczęśliwy jak dotąd?
- Jak dotąd, to nie byłeś szczęśliwy, więc pozbieraj się i zrób co należy. – Głos Jamesa był tak silny i poważny jak nigdy.
- Nawet nie wolno mi się stąd ruszyć, więc… - House spojrzał na niego pytająco.
- Chyba masz od tego przyjaciela.
- Ty nic nie możesz… - House spuścił głowę w geście poddania.
- Ja mogę się stad ruszyć. – Onkolog uśmiechnął się ciepło.
- I?
- I? – James powtórzył.
- Co mi to da?
- Powiedz mi to, co masz do powiedzenia jej, ja zrobię wszystko, żeby się do niej dostać i jej powtórzyć.
- Nie bądź śmieszny, nie umieram. Nie będę się przed Tobą otwierał, nie będę Ci mówił tego, co chciałbym powiedzieć jej. – Popatrzył na Wilsona ze złością.
- To napisz.
- ?
- Napisz. Czemu się tak gapisz? Obiecuję, że nie będę czytał. – Wilson uśmiechnął się zachęcająco.
- Przysięgasz?
Wilson skinął głową nic nie odpowiadając.
- Przyniosę kartkę i długopis.
House poczuł dreszcz emocji.
- To będzie trudne. – Pomyślał.
- Co ja mam jej napisać,jak ją przekonać, żeby wróciła?
- Już wiem.
So hold on
Be strong
Everyday on we'll go
I'm here, dont you fear
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Śro 1:52, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
marysiaaa
Proktolog
Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:35, 03 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
KILIKANAŚCIE? bo ja już powinnam iść
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:48, 03 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
tak się złożyło, dopiero dziś mam czas pisać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:56, 03 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
XII
- Daj mi te wypociny, zawiozę je na lotnisko.
- Skąd wiesz, że Cuddy jest na lotnisku?
- Zaszantażowałem Cameron.
- Ty… Niemożliwe. A skąd niby ona wie? – House spojrzał zdziwiony.
Wilson westchnął ciężko.
- Cuddy zleciła Cameron wykonywanie swoich obowiązków.
- A więc… ona… nie w-wróci. – House’owi zaczął łamać się głos.
- Przestań, tego nie wiemy, daj mi ten list.
- Nie.
- Jak to? – James się zdziwił.
- Ona nie chce kontaktu ze mną. Nie rozumiesz?
- Słuchaj, to Ty nie rozumiesz. Jesteś egoistą, ale świat nie kręcił się wokół Ciebie. Teraz to ona powinna być w jego centrum dla Ciebie. Dawaj to! – Onkolog wyciągnął dłoń w stronę House’a. Diagnosta oddał mu kopertę z zawahaniem.
- Jesteś pewien?
- Nie House, ale Ty też nie będziesz dopóki nie otrzymasz od niej jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Jadę na lotnisko. Nie ruszaj się stąd. Siostra Rose będzie z Tobą przez cały czas.
- Niańka? – House przewrócił oczami.
- Bądź grzeczny!
Wilson zniknął za drzwiami, a do pokoju weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry doktorze House, posiedzimy dziś razem.
- No pięknie. – Westchnął. – Full wypas przez kilka godzin.
Lotnisko.
- Lisa! Zaczekaj. – Wilson krzyknął niemal na drugi koniec hali zauważywszy Lisę.
- O nie. – Zmartwiła się.
- Cameron obiecała, że nie powie ani słowa. Teraz będzię tylko trudniej. Ale nie widzę z nim House’a. Na szczęście. Bo nie wiem, co by było. Gdyby wiedział dlaczego wyjeżdżam, wyśmiał by mnie. – Przetarła twarz dłonią. – Te jego „ Bóg nie istnieje, nie pomaga, tylko krzywdzi.” Skoro nie istnieje, to jakim cudem nie pomaga? – Myślała, patrząc na zbliżającego się James’a.
Gdy dobiegł w miejsce, gdzie znajdowała się Cuddy dyszał ciężko. Zmęczył się bardzo. Ale zrobi wszystko, by ocalić przyjaciela, by przekonać Lisę. Wiedział, że jeśli ona nie wróci. Tym razem House sobie nie poradzi. Będzie inaczej niż po rozstaniu ze Stacy, będzie o wiele gorzej. Wiedział, że Greg chociaż uważał, że życie to nie test. I że lepiej mieć beznadziejny żywot niż nie mieć go w ogóle, to tym razem mógłby odstąpić od swoich zasad. I spróbować przerwać to życie.
House był wycieńczony, zdawało się, że nie ma już sił. Ile można? Błądzić szukać, sprawdzać, badać. Tylko diagnozy stawiane przez niego samego sprawdzały się co do innych ludzi. Jeśli chodziło o jego własne życie i problemy nie potrafił sobie poradzić.
- Cuddy! – Wymamrotał zziajany James, któremu głos nagle utknął w gardle.
- Spokojnie, oddychaj głęboko. Dlaczego jesteś taki blady? Coś się stało? I w ogóle co tu robisz? – Nie musiała pytać, dobrze wiedziała, dlaczego James tu jest. Dla kogo…
- Po prostu to przeczytaj. – Wymamrotał. – Proszę.
- Co to?
- T-to jest l-list od House’a.
- Nie mogę.
- Możesz Liso. I chcesz. Zrób to. Lepiej będzie jeśli będziesz żałowała, że przeczytałaś, niż ze tego nie zrobiłaś.
Cuddy rozwinęła kartkę papieru odwracając się plecami do Wilsona.
„Liso, mam nadzieję, że przeczytasz to do końca. Wiele będzie mnie kosztowało napisanie tego listu, ponieważ dobrze wiesz, że nie potrafię się otworzyć, w każdym razie nie przychodzi mi to łatwo. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym o wiele wiele więcej… Pewnych rzeczy w ogóle… Jednak to niemożliwe, czas pędzi jak szalony i nie pozostawia na człowieku suchej nitki. Nie mogę nic, jeśli mi nie pomożesz.
Nie wiem od czego zacząć, ale przede wszystkim chcę Ci coś wyjaśnić. Nic nie ma pomiędzy Lydią a mną i nic między nami nigdy nie będzie.
Jesteś kobietą, która ma dla mnie specjalne znaczenie, jesteś najważniejsza. Nie potrafię tego pokazać, znasz mnie. Wiesz jaki ze mnie cholerny cynik. Ale mimo tego, zawsze mieliśmy swój język, który nie był zrozumiały dla innych. Nie potrafię też pisać o „miłości”.
Do czego Ty mnie zmuszasz?
Wiem. Zawaliłem, zrobiłem WSZYSTKO nie tak jak potrzeba, ale nie wiedziałem, że to dla mnie takie ważne. Dopiero gdy Cię zabrakło obok, zrozumiałem.
Jak bardzo mi Ciebie brak, jak bardzo Cię pożądam, jak mocno chcę być z Tobą, byś była moja. Bym ja był dla Ciebie. Oparciem, przyjacielem, kochankiem. Jestem już zmęczony samotnością, przesiadywaniem samemu w domu, przy pianinie ze szklanką alkoholu w ręku. Chciałbym zagrać choć raz dla kogoś, dla Ciebie. Zobaczyć uśmiech na twojej twarzy gdy zasypiasz, poczuć Twoją dłoń na policzku. Co Ty ze mną wyprawiasz? Nie wolno Ci tak. Sprowadzasz mnie do takiego stanu…
Cuddy, błagam. Nie pozwól, żebym się otworzył i dostał mokrą szmatą po twarzy, nie zniosę tego. Wiem, że coś do mnie czujesz. Słyszałem. Wszystko co powiedziałaś w szpitalu do mnie dotarło. Dotarło do mnie całe dwadzieścia lat. Odkąd spotkałem Cię w bibliotece…
Potem studia, gdy miałem zadzwonić, ale zostałem wyrzucony z uczelni, myślałem wtedy, że to nie ma sensu. I tak zmarnowałem pół życia czekając na coś, co miałem cały czas na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło naprawdę się postarać…
Teraz. Teraz nie mam niczego. Jestem sam. Stary, żałosny uzależniony kaleka udający, że wszystko jest w jak najlepszym „porządku”. Ty jedyna wiesz, jak jest naprawdę, czujesz to, co ja. Wiesz dobrze, co czuję do Ciebie, nie chcę Ci tego napisać. Powiem Ci to, proszę daj mi tylko na to szansę. Poza tym, co ja zrobię, jeśli Wilson to przeczyta?
Może lepiej, że Ci to piszę. Może. W tym momencie jestem w stanie wykrzesać z siebie więcej niż prawdopodobnie podczas rozmowy. Z resztą jeszcze nie wolno mi wstawać. Chciałem, ale Wilson powiedział… Właściwie ja sam o tym wiem. Jeśli wstanę z łóżka, to nawet jeśli przeczytasz ten listi i zdecydujesz się ze mną jeszcze raz spotkać, nie będzie już po co. Proszę, jeśli cokolwiek znaczy dla Ciebie, to co czuję. Co czuję do Ciebie, to wróć. Błagam. Sam nie dam rady.
House."
Oczy Lisy były pełne łez, ale wiedziała, wiedziała co powinna zrobić..
- Przykro mi Wilson. – Chlipnęła.
- On sobie nie poradzi Liso. – James obdarzył ją zmartwionym spojrzeniem.
- A czy kogokolwiek interesuje, czy ja dam sobie radę?
- Wiesz dobrze, że nie poradzisz sobie z tym uczuciem.
- Nie mogę, naprawdę. Oddaj mu to.
- Nie. – Odparł stanowczo. – Zachowaj list. To może być jedyny i ostatni dowód na to, że House posiada wyższe uczucia. I że to właśnie Ciebie dostąpił zaszczyt wysłuchania tego.
Wilson opuścił głowę ze smutkiem.
Lisa była bliska płaczu.
- Dobrze, zachowam to. Powiesz mu?
Skinął tylko głową.
Nie mów, że nie dążysz do celu, bo to wymaga czasu. Czas i tak upłynie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Czw 18:11, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: lubelszczyzna ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:46, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Mamuniu, to piękne było.
Wzruszyłam się. Ten list... Lisa, Greg po raz pierwszy od... On wyraża swoje uczucia, mówi jej jak wiele dla niego znaczy, a ona...
?
Piękne, wzruszające, z nutką dramtyzmu, czyli to, co czarodziejki lubią najbardziej.
Obie części wspaniałe .
Pozdrawiam i życzę weena dużo, i czasu, też dużo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
monad
Stażysta
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:16, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Smutne... się oddala happy end jakoś... ale może to lepiej, że się wszystko komplikuje... jak w życiu
Pisz ciąg dalszy, jak najszybciej!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marysiaaa
Proktolog
Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:36, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
jacię, ty to potrafisz zaskoczyć, smutno mi teraz trochę tak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
neko.md
Epidemiolog
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:15, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
smutne.
a jednak się cieszę, że House się otworzył.
i zła jestem, że Cuddy... zignorowała to po prostu!
czekam na następną część.
i happy end.
Bo najlepsze happy endy są po smutnych fickach...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
klecza
Pacjent
Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:58, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Będzie długo i namiętnie, ostrzegam.
Po pierwsze, treść. Mega, mega mi się pogoba. Smutne, urocze, wiarygodne. Może trochę przesadziłaś, pisząc w liście dość sporo razy, że House do Cuddy cośczuje, ale nie potrafi tego opisać, że się nie przyzna. Za dużo tego było, House nie lubi się powtarzać
Dalej, podobał mi się Wilson. Miałte swoje moralizatorskie gadki, pokazał, że jest prawdziwym przyjacielem House, był po prostu Wilsonem, jakiego lubię.
Cuddy trochę wkurzająca (ta, bo jak można tego biednego House'a zostawić, nie? ), ale też bardzo wiarygodna i jak prawdziwa Cuddy.
Piszesz ciekawie, masz świetny pomysł, co jest wielkim plusem.
Ale...
Po drugie, błędy. Ja wiem, że już kiedyś pisałaś, że sądzisz, że nie ma sensu poprawiać błędów, gdy ktoś Ci je wytknie, bo komentarze będą nieaktualne. Ale pomysł o tych, którzy jeszcze tekstu nie przeczytali lub na forum zarejestrują sięza rok. Pomyśl o tym, że może sama kiedyśbędziesz chciała to przeczytać. A błędy znacznie obniżają jakość opowiadania.
A błędów było naprawdę miliard i trochę.
Nie będę wymieniać braków przecinków, bo one były w prawie każdym zdaniu, ale te inne błędy, to np.
list - albo cudzysłów, albo kursywa. Nie używamy jednego i drugiego naraz.
Zdania. Ja nie jestem pewna, czy Ty czytałaś to opowiadanie po napisaniu, ale mam wrażenie, że nie. Wstawiałaś kropki w środku zdań, nie mam pojęcia, dlaczego. Przykłady:
Cytat: | Wiedział, że jeśli ona nie wróci. Tym razem House sobie nie poradzi. Będzie inaczej niż po rozstaniu ze Stacy, będzie o wiele gorzej. Wiedział, że Greg chociaż uważał, że życie to nie test. I że lepiej mieć beznadziejny żywot niż nie mieć go w ogóle, to tym razem mógłby odstąpić od swoich zasad. I spróbować przerwać to życie. |
"Wiedział, że jeśli ona wróci". Widzisz sens w tym zdaniu?
"Wiedział, że Greg chociaż uważał, że życie to nie test". Brak jakiejkolwiek logiki. Całość powinna wyglądać tak:
Cytat: | Wiedział, że jeśli ona nie wróci, tym razem House sobie nie poradzi. Będzie inaczej niż po rozstaniu ze Stacy, będzie o wiele gorzej. Wiedział, że Greg, chociaż uważał, że życie to nie test i że lepiej mieć beznadziejny żywot niż nie mieć go w ogóle, to tym razem mógłby odstąpić od swoich zasad i spróbować przerwać to życie. |
Dalej:
Cytat: | - Cameron obiecała, że nie powie ani słowa. Teraz będzię tylko trudniej. Ale nie widzę z nim House’a. Na szczęście. Bo nie wiem, co by było. Gdyby wiedział dlaczego wyjeżdżam, wyśmiał by mnie. – Przetarła twarz dłonią. – Te jego „ Bóg nie istnieje, nie pomaga, tylko krzywdzi.” Skoro nie istnieje, to jakim cudem nie pomaga? – Myślała, patrząc na zbliżającego się James’a. |
Po pierwsze - literówka - będzie.
Po drugie, te zdania znowu.
"Ale nie widzę z nim House’a. Na szczęście. Bo nie wiem, co by było." - W przypadku tych dwóch pierwszych, to po prostu względy estetyczne - nieprzyjemnie czyta siętak krótkie zdania. A odnośnie następnego, znów niepotrzebna kropka w środku zdania.
Po trzecie - Jamesa, nie James'a.
Po czwarte - Cuddy mówi, że nie wie, co by było, gdyby House siędowiedział, a później mówi, że wyśmiałby ją. To wie, czy nie wie? A może podejrzewa?
Po piąte - wyśmiałby, nie wyśmiał by.
Po szóste - "Skoro nie istnieje, to jakim cudem nie pomaga?". Skoro nie istnieje to nie pomaga. Podejrzewam, że tu chodziło o "Skoro nie istnieje, to jakim cudem krzywdzi?"
Czyli powinno wyglądać to tak:
Cytat: | - Cameron obiecała, że nie powie ani słowa. Teraz będzie tylko trudniej. Ale, na szczęście, nie widzę z nim House’a. Nie wiem, co by było, gdyby wiedział dlaczego wyjeżdżam, pewnie by mnie wyśmiał. – Przetarła twarz dłonią. – Te jego „Bóg nie istnieje, nie pomaga, tylko krzywdzi”. Skoro nie istnieje, to jakim cudem krzywdzi? – Myślała, patrząc na zbliżającego się Jamesa. |
I z innej beczki:
Cytat: | to nawet jeśli przeczytasz ten listi i zdecydujesz się ze mną jeszcze raz spotkać, |
literówka.
A w poprzednim rozdziale znalazła sięwypowiedź wyglądająca tak:
"- ?"
Ja wiem, że łatwo to napisać i nietrudne jest do odczytania, ale jest niepoprawne. Powinnaś opisać, że "House zrobił zdziwioną minę" lub cośw tym stylu. Za pomocą pauz piszemy wypowiedzi bohaterów, a pytajnik nie oddaje żadnego dźwięku.
Nie chce mi się kopiować reszty tekstu. Opowiadanie masz naprawdę świetne i szkoda, że jest w nim tyle błędów, bo bez nich byłoby o wiele, wiele lepsze. Przydałaby Ci się beta, jeśli sobie sama nie radzisz z interpunkcją i ortografią, więc najlepiej zgłoś się do kogoś z banku bet, a jeśli chcesz, to nawet mi możesz peemkę napisać, to Ci poprawię ten, czy inne rozdziały. Opowiadania bez błędów zdecydowanie podwyższają swoją jakość, dlatego nie mogę pojąć, dlaczego tak mało osób na forum korzysta z pomocy bet.
Reasumując, opowiadanie mi się bardzo, bardzo podoba, jest ciekawe, realistyczne, ma klimat. Ale błędów w nim pełno przez co z 9 na 10 spada u mnie na około 6.
Pozdrawiam serdecznie,
klecza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:10, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
dzięki klecza za konstruktywny komentarz, innym tez bardzo bardzo dziękuje
Klecza powiedz mi jeszcze tylko, bo nie wiem, czy dobrze myślę, ale wydaje mi się, że w przypadku gdy list jest cytatem, co należy umieścić go w cudzysłowie, a dodatkowo, gdy jest retrospekcją, to mogę chyba użyć kursywy??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
klecza
Pacjent
Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:24, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ale tutaj list nie jest retrospekcją, tylko częścią bieżących wydarzeń. A gdyby był, to zapewne w retrospecji znalazłoby się coś poza listem, wtedy to coś byłoby kursywą, a list normalnie (czasem jak cały tekst jest pisany kursywą, to tytuł książki czy filmu jest normalnie). Ale jeśli list byłby całością retrospecji, to raczej byłoby w porządku z cudzysłowem i kursywą, tak myślę, pewności nie mam
I nie musisz dziękować, może nie świadczy to o mnie najlepiej, ale mnie to wytykanie ludziom błędów przyjemność sprawia
Pozdrawiam ,
klecz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mazeltov
Neurolog
Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z poczekalni Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:02, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
swietne i urocze, moze i list nie jest fragmentami Housowy ale tylko momentami calosc rewelacja
tylko co Cuddy wyprawia
czekam z niecerpliwoscia na kolejna czesc:d
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:59, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Zapraszam na przedostatnią część smutno mi trochę, że to już prawie koniec no nic, ale będą inne ficki
XIII
Wilson powoli oddalał się w stronę parkingu. Cuddy jeszcze przez dłuższy czas obserwowała go. Nie odwrócił się ani razu, poddał się. W końcu widziała w oddali już tylko brązową plamę.
Jej serce rozdzierał siarczysty ból. Nie była do końca pewna., czy dobrze postępuje uciekając od tego wszystkiego. Nagle Rachel, która leżała w wózku zaczęła bardzo płakać.
- Cicho malutka, już dobrze.- Uspokajała ją Cuddy. – House potrafił by Cię uspokoić, oczywiście gdyby wiedział, że tego nie widzę. – Uśmiechnęła się ciepło na wspomnienie, które szczególnie zapadło jej w pamięci. House tulący małą do snu, taki obrazek chciałaby oglądać niemal codziennie. House spędzający z nią czas w salonie, House zasypiający przy jej boku… Nagle Rachel się uspokoiła i uśmiechnęła do Lisy.
- Boże, mam nadzieję, że dobrze postępuję, i nie będę teog żałować. – Pomyślała w duchu.
Godzinę później w szpitalu.
Wilson siedział już niemal pół godziny na podłodze w swoim gabinecie i zastanawiał się CO powie House’owi, i jak mu TO powie…
- Co ja mam zrobić, House przykro mi, ale Twoje marne wypociny nie zdały się na nic, nie szkodzi, że poraz pierwszy od pięciu lat otworzyłeś się przed kobietą, w której jesteś skrycie zakochany tak długo… - Ironizował.
- Powiem mu krótko i zwięźle. Taa, od razu zamówię wózek reanimacyjny. – Wciąż trapiła go ta sytuacja. Dlaczego to on miał być Katem, który za kilka chwil zacznie się znęcać nad House’em, katem, który pozbawi go resztek nadziei i wiary w ludzkość. Nadziei na szczęście.
- Dość tego! – Usłyszał jakiś głos w swojej głowie.
Wstał gwałtownie i szybkim krokiem poszedł w stronę sali, w której znajdował się diagnosta.
Wszedł powoli i po cichu. Westchnął ciężko i subtelnie przybliżył się do jego łóżka. House siedział tam cały podenerwowany, czekał. Czekał niecierpliwie. Na słowa, które skrzywdzą go do szpiku kości, które scementują na zawsze złoty mur, którym okrył swą osobę.
Zanim Wilson otworzył usta, by przemówić głośno przełkną ślinę. Widząc przerażone oczy House podszedł bliżej, by usiąść na łózku. Być przy najlepszym przyjacielu teraz, i zawsze, by móc zbierać go znów w całość po tym, jak ponownie rozsypie się na małe kawałeczki. Niestety tym razem nie był pewien, czy to się uda. Czy House da sobie radę. Bał się, że to może odczłowieczyć jego przyjaciela już na zawsze.
Widział w jego oczach strach i panikę, te niebieskie tęczówki były teraz niemal blado szare.
Wilson na chwilę spuścił głowę, gdy podniósł wzrok po chwili, w celu przekazania wiadomości Greg’owi, bardzo się zdziwił. Jego spojrzenie przez krótkich kilka chwil rozjaśniało. Jego oczy znów płonęły lodowatym blaskiem. Ale wzrok House’a nie był skierowany na Jamesa. W drzwiach stała Cuddy.
Onkolog odwrócił się niepewnie.
- Cuddy? – Zapytał.
- Co tu robisz? Przecież… - Nie zdążył dokończyć zdania, bo Cuddy go wyprzedziła.
- Jak na razie wróciłam tylko porozmawiać. – Uśmiechnęła się lekko.
House skinął na Wilsona, ten wstał i udał się do wyjścia. Kamień spadł mu z serca.
- Przynajmniej tyle. – Westchnął, będąc już na zewnątrz.
Cuddy powoli zbliżyła się do House’a. Ten z kolei czuł niepohamowaną radość, ale zarazem niepewność. Nie mógł wiedzieć, jak to się potoczy dalej. Wszystko może się zdarzyć.
I nagle Lisa zabiła go pytaniem.
- Co mi chciałeś powiedzieć?
- J-ja miałem zamiar w- wytłum.. – Cuddy podeszła jeszcze bliżej i jeszcze bardziej stanowczo spytała.
- Co chciałeś mi powiedzieć mając możliwość się ze mną zobaczyć, a czego nie chciałeś napisać w liście? – Jej mina była bardzo poważna, wyglądała na taką w stylu „ Albo teraz, albo już nigdy”.
House się zająknął, bał się. Mężczyzna, który zawsze wie, co odpowiedzieć wyglądał teraz, jak skulone dziecko w rogu ciemnego korytarza.
- J-ja… - Próbował kontynuować.
Nagle Cuddy ironicznie się uśmiechnęła. – Tak myślałam. – Syknęła. Jej wyraz twarzy był pewien rozczarowania. Odwróciła się by wyjść i wreszcie mieć to za sobą. Ale House chwycił ją za nadgarstek i odwracając ją przyciągnął ją do łóżka na tyle mocno, na ile pozwalało mu jego ranne, jeszcze wątłe ciało.
- Kocham Cię! I zrobię wszystko, by było Ci ze mną dobrze. Będę się starał jak tylko będę potrafił. Tylko proszę, nie odchodź już więcej! Proszę.
Niemy krzyk, chwila konsternacji. Cuddy właśnie przyswoiła najbardziej emocjonujące wyznanie, jakie kiedykolwiek słyszała. Jego obietnicę. Pełną błagalnego tonu, tonu którego nigdy wcześniej nie słyszała. Nie wytrzymała, usiadła na łóżku i pocałowała go mocno i namiętnie.
Oddał jej pocałunek pełny nadziei, całował ją równie mocno i zachłannie, co ona jego. Chciał więcej i więcej. Nagle poczuł, że dociera do niego ciepło. Mur, który budował niemal całe życie zaczął się rozpadać, spadały kolejne kamienie, do środka zaczęło docierać ciepłe, jasne światło, które niegdyś go tak mocno raziło. Przed którym tak skutecznie się ukrywał. Teraz grzało i przyjemnie oświetlało jego nagą, zupełnie odkrytą duszę.
Kilka dni później.
- Wychodzę. – Greg skierował swoje słowa w stronę przyjaciela.
- Dokąd? Może chcesz…
- Do domu. – Powiedziała z uśmiechem na twarzy Cuddy.
Wilson podrapał się po policzku, po czym ciepło się uśmiechnął. – Cieszę się. – Powiedział puszczając oczko House’owi.
- Dobra, chodźmy, bo jeszcze zaraz się porozklejacie. – Zażartował Greg.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
neko.md
Epidemiolog
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:59, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
zajmuję miejce!
Edit:
I to jest piękne w twoich fickach. Człowiek[bądź nie] czeka na fick wesoły. Dostaje smutny, ale zaraz potem taką dawkę optymizmu i radości, że to aż piękne!
Dla mnie to by już mógł być Happy Huddy End
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez neko.md dnia Pią 21:01, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|