|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:20, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Lisku Dziękuję |
Rozdział VII. Niemoralna propozycja.
I tym wyborem wpadł we własne sidła. Cuddy powoli odwróciła się w jego stronę, kłując go w oczy widokiem swojego biustu. Jej oczy błyszczały z ekscytacji. I było w nich coś nieprzyzwoitego. W błękitnych źrenicach tańczyły iskierki podstępu. Potwierdziły to następne słowa. A jemu opadła szczęka.
- Udowodnij. Rozbierz się i pokaż, że mnie nie pragniesz. W tej chwili.
Duże oczy House'a stały się jeszcze większe ze zdumienia. Przez moment myślał, że się przesłyszał, ale gdy nie odrywała od niego wzroku, nieustępliwa i prowokująca, wciąż słyszał jej słowa w uszach. Chce, żebym się rozebrał. Chce, żebym się poddał. Nie kontrolował sam siebie, gdy wychodząc z szoku krzyknął:
- Nie!
Gdy przekrzywiła głowę, robiąc minę w stylu „Co to znaczy: nie?”, starał się znaleźć jakieś wiarygodne wyjaśnienie. Ale nie było szans, by mu uwierzyła. On nie wierzył sam sobie. Pragnął jej ale pokazanie tego w taki sposób byłoby zbyt upokarzające. Powiedział więc:
- To znaczy, szkoda by mi było zatrzymywać tę Niagarę między twoimi nogami widokiem mojej obrzydliwej blizny. Nie jestem aż tak okrutny, Cuddy.
Cuddy znów wiedziała, co powiedzieć, udowadniając mu tym samym, jak dobrze go zna. Czasem jej za to nienawidził.
- Możesz nie być tak okrutny, ale jesteś tak napalony. Więc daruj sobie ten altruizm, nie robi na mnie wrażenia. Tak jak twoja blizna. Spodnie, House!
House dalej próbował się wymigać. I zachować resztki swojej dumy.
- Na pewno znalazłbym inny sposób, by zrobić na tobie wrażenie, Cuddy.
Cuddy nigdy nie była tak pewna siebie, jak w tej chwili, ale postanowiła udać zawiedzioną. Po to, by się przekonać, jakie jeszcze emocje może wykrzesać ze słynnego diagnosty.
- Wiesz, co by naprawdę zrobiło na mnie wrażenie? Gdybyś raz w życiu nie tchórzył. Ale, jak widać, filozof Jagger miał rację – nie zawsze dostajesz to, czego pragniesz.
Podziałało. Tym razem to House był do głębi zawiedziony. Bo się poddała; bo przestała naciskać; bo go przejrzała.
- Miło, że mnie słuchałaś. Przynajmniej raz.
- Zawsze słucham – sprostowała Cuddy, prostując się i wyglądając na bardzo zobojętniałą. A potem, jakby sobie coś przypominając, znów się ku niemu odwróciła i powiedziała:
- Po ile teraz stoi tchórzostwo? A tak, wiem – tysiąc dwieście. Dawaj!
House twardo spojrzał jej w oczy i odpalił:
- To powinno cię oduczyć nazywania mnie skąpym.
- Ale nadal jesteś tchórzem. Napalonym – odparła Cuddy, aby mieć ostatnie słowo. I to takie, które by go naprawdę dotknęło i przypominało mu, że faktycznie stchórzył. Tylko na nią spojrzał, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów. Postanowiła kontynuować grę:
- Chcę prawdę.
- Ależ ty się rządzisz. W łóżku też lubisz dominować? - spytał House, popijając piwo. Wciąż czuł jak jej poprzednie wyzwanie rozpala jego ciało. Bardzo delikatne ciało, zdecydowanie zbyt widoczne pod rozporkiem.
- To twoje oficjalne pytanie? - spytała Cuddy beznamiętnie.
House energicznie kiwnął głową.
- Oficjalnie stwierdzam, że tak.
Cuddy zdecydowała, że nie ma sensu się wykręcać. Tylko dlatego, że nie rozebrał się, nie odsłonił, nie udowodnił jak podniecony jest, nie musiała rezygnować z zabawy, z pogrywania sobie z jego wyobraźnią. Pięknie się uśmiechając, odparła:
- No, tak na serio... Nie jestem w stanie nie dominować.
- Naprawdę? - spytał House, zaskoczony jej uczciwością. Ale szybko zebrał myśli, stwierdzając, że jej odpowiedź nie była zbyt precyzyjna. - Czekaj. Mówimy o prawdziwym penisie czy o kawałku gumy i silikonu?
- Na przyszłość lepiej formułuj pytania – odpowiedziała ze śmiechem Cuddy i chwyciła butelkę, ukrywając przebiegły uśmieszek.
W innej sytuacji śmiałby się z nią, ale przyjmowanie jej zwycięstw z radością nie było w jego stylu. Zamiast tego powiedział więc, wykrzywiając się:
- Jesteś podła, Cuddy.
- Wiem. Prawda czy wyzwanie, doktorze House?
- Prawda, doktor Wredoto – odparł i skrzyżował ręce na piersi.
- Lubisz mnie, Greg? - strzeliła Cuddy. Jego imię w jej ustach zabrzmiało bardzo intymnie.
Spojrzał na swój stosik i zorientował się, że już nie ma pieniędzy. By to ukryć, uniósł rękę, protestując:
- O nie, nie, nie. Nie możesz mnie o to pytać.
- Niby czemu? - Cuddy patrzyła na niego prowokacyjnie, nie odrywając oczu nawet na chwilę. - Bo nie masz pieniędzy? Czy może dlatego, że to prawda?
- Bo to przeciw moim zasadom – odparł. Nagle było mu bardzo niewygodnie. Wykiwała go w jego własnej grze i przyparła do muru.
Cuddy widziała jego niemal namacalną niepewność i cisnęła dalej.
- Tak jak zdejmowanie majtek było przeciwko moim. A jednak kazałeś mi to zrobić.
Wykręcanie kota ogonem było jego specjalnością, więc pospieszył z żartem, mając nadzieję, że Cuddy połknie haczyk:
- Bo tamto było fajne. I podświadomie chciałaś je zdjąć.
- To też jest fajnie. I podświadomie chcesz odpowiedzieć. Różnica polega na tym, że nie masz wyboru. – Cuddy pokręciła głową i dodała:
- Chcę usłyszeć odpowiedź.
Za wszelką cenę musiał uniknąć odpowiedzi. Cały czas powtarzał sobie, że nie ma mowy, by powiedział jej prawdę. Że ją lubił, pragnął jej, och, do cholery – że ją kochał przez te wszystkie lata.
- Jakiś tam wybór mam. Mogę zaoferować ci dwa tygodnie oddanej służby w klinice.
Cuddy potrząsnęła głową. Miała wolę twardą jak stal.
- Nie. Prawda.
- Cztery tygodnie – House niemal błagał.
- Nie przekupisz mnie, House. Mógłbyś przyrzec, że całe życie przesiedzisz w klinice i nie zgodziłabym się. Nie teraz. - Cuddy nie chciała się poddać, rozbawiona jego wielką desperacją. - Prawda.
- Czekaj... - jęknął House w rozpaczy i zerwał się na równe nogi. W dwóch krokach dopadł małej szkatułki na stole stojącym obok kanapy i wyciągnął dodatkowe tysiąc dolarów. Nieco uspokojony usiadł i dodał te pieniądze do ośmiuset dolarów, które leżały na podłodze. Szybko je przeliczył.
- Masz. Tysiąc trzysta.
Cuddy była zszokowana. Nie oczekiwała takiego rozwoju sytuacji. Choć wiedziała, że przegrała, zaprotestowała:
- To oszustwo. I jest przeciwko zasadom.
House wzruszył ramionami i, udając zawstydzonego (w rzeczywistości był całkiem zadowolony z siebie), zaczął tłumaczyć:
- Przykro mi. Nikt nie mówił, że mamy określoną kwotę. Wybrałem trzy tysiące, bo tyle miałaś przy sobie.
- Oszust – syknęła przez zęby, a potem szybko się uspokoiła i dodała, jakby do siebie:
- Nieważne. Teraz mam przy sobie ponad sześć tysięcy. I odpowiedź.
- Tak sądzisz? - Usiłował ją sprowokować, chociaż wiedział, że to nie ma sensu. Miała jego wszystkie pieniądze, a przede wszystkim miała jego serce. W swoich rękach.
- Ja to wiem – odparła z taką ostentacją, że House'owi zakręciło się w głowie, a jego serce zaczęło bić jak oszalałe.
Nie skupiając się na niczym konkretnym, po prostu patrzył przed siebie i postanowił, że spróbuje ją zdenerwować. Ale miał dziwne wrażenie, że nic dziś nie powstrzyma Lisy Cuddy. A on przegra z kretesem.
- Tylko uważaj, żeby ta pewność siebie w końcu cię nie zawiodła i żebyś nie musiała błagać mnie o coś na kolanach, Cuddy.
- A ty uważaj rozpinając spodnie, bo mógłbyś się zranić. Wstrzymywanie oddechu nie pomaga – odpaliła, wskazując na jego krocze, starannie zakryte podkoszulkiem. To przykuło jego uwagę. Natychmiast się ku niej odwrócił.
- A od kiedy taki z ciebie ekspert? - spytał z prawdziwym zainteresowaniem i pochylił się, by po raz kolejny zabrać jej butelkę z piwem. Jego napój skończył się bardzo dawno temu, a gardło dopominało się nawilżenia.
- Od dnia, w którym pierwszy raz na mnie spojrzałeś i niespodziewanie podskoczyły ci dżinsy – odparła Cuddy, przywołując całą masę wspomnień. I kiedy ona uśmiechała się do swoich kolorowych i radosnych myśli, które wesoło tańczyły jej w głowie, House usiłował wymyślić coś inteligentnego i, po raz kolejny, wiarygodnego.
- Opierasz dowód na czymś, co wydarzyło się ponad dwadzieścia lat temu? To bez sensu, Cuddy. I naukowo niewiarygodne. Prawda czy wyzwanie? - Gdy usłyszał, jak wybucha śmiechem zrozumiał, że poległ na całej linii. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo, a on nie mógł jej winić. Wszystkie jego bariery obronne ustępowały przed lawiną o imieniu Lisa Cuddy i nie mógł nic na to poradzić. Zastanawiał się tylko, jak ta noc się kończy i czyja porażka byłaby bardziej gorzka.
Cuddy śmiała się głośno, półleżąc na kanapie. Słysząc jego pytanie poderwała głowę i powiedziała:
- Prawda.
- Następnym razem musisz wybrać wyzwanie, wiesz? - Próbował zmienić temat na coś bardziej neutralnego.
Wciąż się śmiejąc, Cuddy potwierdziła:
- Wiem.
Uniósł brwi, zdziwiony i spytał:
- Co jest takie zabawne?
Cuddy wyprostowała się i odpowiedziała mu tajemniczym uśmiechem.
- Nic. Zadaj pytanie.
Postanowił skorzystać z jej wypróbowanej taktyki. Bardzo chciał odzyskać trochę pieniędzy.
- Lubisz mnie, Cuddy? - spytał.
Dwie godziny wcześniej nie odpowiedziałaby, ale teraz czuła gwałtowny wzrost pewności siebie. Bo była pożądana, silna i niepokonana:
- Tak, lubię cię, House. Nie zawsze, ale tak. Widzisz, jakie to proste?
- A lubisz mnie teraz? - spytał ostrożnie, nagle czując, że desperacko pragnie odpowiedzi na to konkretne pytanie. Ale to, że był na jej łasce i nie łasce było wisienką na torcie Lisy Cuddy. Użyła świetnej taktyki, a on nie mógł już nic – mógł ją tylko za to podziwiać. Za jej podstępy, za jej inteligencję, za jej urok.
- Trzymajmy się zasad. Jedno pytanie, jedna odpowiedź – odparła złośliwie, a on przeklinał zasady, które sam ułożył.
- Niech cię szlag – syknął, gwałtownie stawiając pustą butelkę na ziemi.
Wybuchnęła dziewczęcym chichotem i spojrzała na niego, skupiając się na jego pięknej, męskiej twarzy.
- Już to słyszałam. Nie możesz wygrać, House. Poddaj się.
- Nigdy. - House gwałtownie pokręcił głową, zaciskając usta w cienką linię.
Udając, że się poddaje, Cuddy zmieniła temat:
- Niech ci będzie. Prawda czy wyzwanie?
Naprawdę wyglądał na niezadowolonego, gdy wybrał:
- Wyzwanie.
Wyglądała jak przebiegły kot. Miała roziskrzone oczy i promienną skórę. Aż płonęła determinacją. Wymawiając słowa z naciskiem, powoli powiedziała:
- Wyzywam cię, byś mi dał wszystkie swoje pieniądze. Także te z sekretnego schowka.
House'owi opadła szczęka i zamarł w szoku. Nie zaskoczyło go pytanie – zaskoczył go podstęp.
- Moje pieniądze?
- Tak jest.
Protest na nic by się nie zdał, ale nie mógł poddać się bez walki – albo czegoś, co by przypominało walkę. Walkę czterolatka, który tupie nogami, bo nie dostał ulubionego lizaka.
- To przeciwko zasadom. Niszczy cały sens tej gry.
Ale Lisa Cuddy nie dała się podejść. Po raz kolejny.
- Nie, to niszczy ciebie, bo nie pomyślałeś o tym pierwszy. Dawaj małe Benjaminki, House.
Zmrużył oczy i wyraził dziecinnie swoją frustrację:
- Och, zapłacisz za to Cuddy. Jeszcze zapłaczesz.
- Śnij dalej. Mam tu prawie całe złoto Ameryki – zaśmiała się. Upewniła się, że patrzy i z uczuciem poklepała stosik banknotów leżących przy niej.
- Zapamiętaj moje słowa – powiedział i wstał powoli. Chodził po mieszkaniu, wyjmując pieniądze ze wszystkich skrytek, a potem niechętnie wrócił, podając jej niemal dwa tysiące dolarów.
- Masz. I przestań się tak głupio uśmiechać, albo sam sprawię, że przestaniesz.
- To była groźba? - spytała, czując, jak wypełnia ją całą niesamowite szczęście i podniecenie. Z jakiegoś powodu czuła się wolna. Czuła, że wolno jej go kochać, pierwszy raz w życiu.
- Nie. Po prostu zastanawiam się nad twoim wyzwaniem – odparł, nie patrząc na nią. Był naprawdę wkurzony. Że z nim wygrała. Że go poniżyła. Że była obok i nie należała do niego. Syknął pod nosem, co nie umknęło jej uwadze.
- Nie spiesz się – odparła z lekkim śmiechem i wstała. Kusząco kręcąc biodrami – i wiedząc świetnie, jak to działa na House'a – poszła do kuchni po więcej piwa.
Więcej nie było trzeba. Jeden ruch jej bioder i w jego głowie wybuchło milion planów, pomysłów, zamiarów. Wstał szybko, chwycił laskę i cicho podążył za nią, tak, by go nie słyszała. Gdy była obok wysepki kuchennej, zakaszlał znacząco. Odwróciła się gwałtownie, nieco przestraszona. Ale zanim miała szansę się odsunąć, House stanął tak, że musiała się oprzeć o wysepkę. Oparł dłonie o zimny blat. Upewnił się, że jej nie dotyka. Taka była umowa.
House stał tak blisko, że czuła ciepło jego ciała. Cuddy mogłaby się odsunąć, gdyby chciała, ale stwierdziła, że jest jej dobrze tam, gdzie jest. Zastanawiała się, co House knuje. Spojrzała głęboko w jego błękitne oczy i zobaczyła tam determinację, której nie widziała od bardzo dawna. Taka reakcja diagnosty, niedawno nazwanego tchórzem, była nie tylko niespodziewana – była bardzo intrygująca. I bardzo podniecająca. I ten jego zapach, który powodował, że jej mózg wariował... Zapach, który otwierał ją, łamał bariery, kruszył mury obronne. Otaczał House'a niczym aura. I obietnica.
House patrzył w jej duże, niebieskie oczy, zwierciadła jej duszy, które tak kochał. A potem spojrzał na całe jej ciało, teraz pokryte kropelkami potu. Miała na sobie tylko spodnie do yogi i stanik sportowy, a zatem musiała być podniecona ponad wyobrażenie. A jednak nie potrafił zgadnąć, co dzieje się w jej głowie. Wiedział tylko, że to jest ten moment – wszystko albo nic. Odetchnął głęboko i pozwolił, by jego słowa zelektryzowały całe otoczenie.
- Wyzywam cię... - zaczął House, przysuwając się bliżej i odsuwając ręce od blatu. Nie dotykali się jeszcze, ale Cuddy niemal czuła przeskakujące między nimi iskry. Gdy kończył, jej usta się otworzyły i wydała lekki jęk pełen niecierpliwości. - ...byś się ze mną kochała, Liso.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:29, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam, no wiedziałam, że to będzie udany dzień
Wchodzę do Huddy, a tam Pirania, nie mogło być inaczej.
Zadziwiasz! Z każdą częścią coraz bardziej.
Jak już wcześniej powiedziałam, ten fik nie mógł trafić na lepszego tłumacza
Cuddy go przechytrzyła?! OMG! Kocham tę dwójkę Tylko oni potrafią wzniecać wokół siebie takie iskry.
Przy końcówce padłam. House doprowadzony do ostateczności to szalony House. Ale w tym szaleństwie coś jest.
Gra w tej części nabrała dodatkowego smaku. Podziwiam autorkę, że tak świetnie to poprowadziła. Każde pytanie, wyzwanie miało sens. Prowadziło do uzyskania konkretnych odpowiedzi. Bezpośrednio lub pośrednio. Ale zawsze.
To napięcie jest niesamowite. Nie mam pojęcia, jak można utrzymać ja na takim poziomie przez siedem części?! I nic nie wskazuje, by miało zniknąć, ba...
Właśnie, wszystko zależy od Cuddy. Ona w sumie bitwę wygrała, pytanie, czy jemu pozwoli wygrać wojnę?
W takich momentach, mam ochotę wszczepić sobie do głowy wszelkie słowniki polsko-angielskie
Ale skoro Ty takowy już masz...
Poczekam Ale pamiątaj , jak kiedyś mnie tu zabraknie, to bądź pewna, ze zabiło mnie to napięcie, towarzyszące wyczekiwaniu kolejnej części
A tak serio, tłumaczysz naprawdę szybko, biorąc pod uwagę stopień trudności tekstu, no i czas, którego jak wszyscy pewnie nie masz za wiele. Ukłon w Twoją stronę. Naprawdę doceniam to, że o nas pamiętasz
Pamiętaj Twoja praca sprawia innym wiele radości
Dziękuję za kolejną wyśmienitą część.
Jak zwykle, wena i czasu, mnóstwo czasu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:45, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Koniec mnie rozbroił (akurat uczę się na spr. z historii ;DD)
Kusząca Cuddy, tchórzliwy House -> mieszanka wybuchowa, aż dziw, że się na siebie jeszcze nie rzucili
A ostatnie wyzwanie... Chyba nie wytrzymam, musisz szybko dodać kolejną część
Ty lubisz tłumaczyć, my lubimy to czytać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pikaola dnia Pon 20:46, 10 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
anaR
Pacjent
Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:40, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Przerywasz w takim momencie!
Bardzo podoba mi się Twój Fick, naprawdę czyta się go z wypiekami na twarzy Świetne tłumaczenie
Swoją drogą House i Cuddy musieli być nieźle wstawieni sądząc po ilości wypitego piwa i ich zachowaniu
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anaR dnia Śro 14:49, 12 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
magdalenka
Student Medycyny
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:51, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
świetny fik!
kawałek orginału czytałam i faktycznie parę tam momentów było ciężkich do przetłumaczenia ale wybrnęłaś cudnie.
czuje się troche ciebie w tym opowiadaniu
"wyzywam cię żebyś się ze mną kochała Liso" - mało co z łóżka nie spadłam (chociaż moje łóżko to tylko materac na podłodze więc daleko z tym spadaniem na podłogę nie mam , nie potłukłabym się )
cała ta historia jest kosmiczna, najpierw jego świńskie zagrania, a potem jej fajne zagrania - i to mi się podoba
wena na kolejne tłumaczenia
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:33, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Piranio dajesz czadu
I śpiesz się, śpiesz Bo nie mogę już się doczekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
flippi
Pacjent
Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:47, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Super fik!
Podoba mi się od początku, dosłownie rewelacyjna fabuła. Z niecierpliwieniem czekam na kolejną część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:15, 14 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jej, tyle komentarzy, kochani jesteście Dziękuję.
Lisku - mam nadzieję, że napięcie Cię nie zabiło i jednak skomentujesz
Szczerze mówiąc, ta część sprawiła mi sporo trudności (a dalej będzie tylko gorzej ;p) i mam nadzieję, że mimo wszystko daje się czytać...
Ale jesteśmy już w połowie! Przynajmniej jeśli chodzi o liczbę rozdziałów, bo co do objętości to nie jestem przekonana. |
Rozdział VIII. Miód z lodem. Część pierwsza.
- Wyzywam cię... - zaczął House, przysuwając się bliżej i odsuwając ręce od blatu. Nie dotykali się jeszcze, ale Cuddy niemal czuła przeskakujące między nimi iskry. Gdy kończył, jej usta się otworzyły i wydała lekki jęk pełen niecierpliwości. - ...byś się ze mną kochała, Liso.
Cuddy zamarła. Nie była zdolna do żadnej wypowiedzi czy gestu. Nie była pewna czy żartował, czy nie – czy chodziło mu o głupie wyzwanie czy faktycznie o pożądanie, którym płonęły ich ciała. Przestąpiła z nogi za nogę i złapała za bransoletkę na prawej ręce – próbowała się uspokoić, opanować narastającą burzę emocji. Chciała, by był poważny. Potrzebowała prawdy. A żeby wiedzieć, musiała zapytać. Uspokajając oddech, spojrzała w jego przeszywające, błękitne oczy i z niedowierzaniem wyszeptała:
- Kochać się z tobą?
Gdy nie odpowiedział, tylko przekręcił głowę, by lepiej widzieć jej twarz, drążyła dalej:
- Tego właśnie chcesz?
House nie odezwał się, lecz przysunął się odrobinę bliżej. Lata pożądania zmieniały się w nieznośne, pulsujące ciepło. Jej obezwładniająca bliskość i hipnotyzujący zapach sprawiały, że nie mógł wydobyć z siebie słowa, choć chciał wrzasnąć „Tak!”. Może pozostawienie jej decyzji było najlepszym wyborem. Gdyby zrobiła pierwszy krok, mógłby być pewien – siebie i jej.
Cuddy z zażenowaniem oderwała od niego wzrok i spojrzała na swoje stopy, koncentrując się tylko i wyłącznie na własnym oddechu. Zabrnęli tak daleko... Gdyby ją odtrącił, byłaby to kolejna porażka jej życia. Ale, zadecydowała, nie podda się bez walki.
- House... - zaczęła, wciąż patrząc w dół. W końcu wzięła głęboki wdech, uniosła wzrok i, tylko pozornie żartem, zapytała:
- Chcesz, żebym zapłaciła?
Zaakceptowałaby cokolwiek: „tak”, „nie”, pokiwanie czy pokręcenie głową. Nawet uśmieszek. Ale on w żaden sposób nie zareagował, oddychał tylko, płytko i nierówno. Skoro nie zaszczycił jej jakąkolwiek odpowiedzią to znaczyło, że dla niego wciąż trwała gra. Naprawdę, mogła to przewidzieć i nie angażować się emocjonalnie. Tragedia tej chwili polegała na tym, że tak strasznie pragnęła, by skończyły się wszelkie gierki. Oddałaby mu wszystkie pieniądze za kiwnięcie głową.
Westchnęła z przygnębieniem. Rozumiała, jak zdesperowana była i postanowiła zachować to, co zostało z jej zranionej dumy. Spojrzała w bok, szukając drogi ucieczki do salonu. Wiedziała, że to jedyny sposób, by ukrócić tę niezręczną scenę. Prześlizgnęła się obok niego i ruszyła przed siebie. Zgarbiła się nieznacznie, a oczy same wypełniły się łzami. Miał nad nią niesamowitą władzę – trafiał we właściwe miejsca, ranił, sprawiał, że się rozklejała. Nawet bez użycia słów.
I już. Tak skończyła się noc. Niesamowicie gorzko. W ustach czuła smak porażki. Ale Cuddy nie wzięła pod uwagę jednego – że dla House'a ta noc się dopiero zaczynała. Jednym szybkim ruchem odrzucił laskę i prawą ręką złapał jej lewą, gdy przechodziła obok. Zebrał się w sobie, odwrócił ją i pocałował, odbierając jej dech. Popchnął ją w stronę wysepki kuchennej, zaciskając ręce na jej talii. Pozwoliła mu na to, mrucząc z przyjemności. Jego język szukał dostępu do jej ust, a ona go wpuściła, tak jak wpuściła House'a do swojego życia. Jego lewa dłoń puściła talię i dotknęła jej policzka, ramion, głaskała ciepłą skórę. Jej ręka leżała na jego karku. Musnęła jego włosy. Przesunęła palce po krótkich, srebrnych kosmykach, zachwycając się ich dotykiem.
Kiedy przerwali pocałunek oparł czoło o jej czoło, nie chcąc już nigdy tracić kontaktu z jej skórą.
- Lisa – wyszeptał, ze zdumieniem, z zachwytem, z pożądaniem w głosie. Jej imię w jego ustach sprawiło, że zadrżała i sięgnęła do jego ust, pragnąc się całować bez końca.
Pochylił się i pocałował ją z całym swoim pożądaniem. Jego wargi przywarły do jej ust. Przesunął po nich językiem, smakując jej. Była dla niego tym, czym jest woda dla spragnionego wędrowca. Przywróciła go do życia po latach jałowej egzystencji. Ich języki zetknęły się, dotykając, smakując, ssąc przez długą, magiczną chwilę.
Kiedy się od siebie na moment oderwali, odetchnął nierówno i chwycił jej pośladek, przyciągając ją bliżej do siebie. Jęknęła z pożądaniem, wbrew swojej woli. Nie chciała wyglądać na zbyt zdesperowaną, na bezwstydną... ale te słowa straciły znaczenie. Tak jakby matka nigdy jej nie uczyła, by bać się potęgi dotyku mężczyzny.
Uśmiechnęła się do niego lekko spuchniętymi ustami. Uniosła dłoń i przesunęła ją po jego zaroście, z trudem uspokajając ciężki oddech.
Dotknęła policzka tuż przy ustach i po chwili przesuwała palec po jego górnej wardze.
- Więc... - szepnęła, a potem przysunęła się i zastąpiła palec wargami. Pocałowała jego usta z obu stron, a potem lekko chwyciła zębami jego wargę i delikatnie ją ugryzła. - To było... - Chciała sama sobie odpowiedzieć na poprzednie pytanie, paplała więc coś bez sensu prosto w jego usta, ale on szybko ją uciszył. Nie protestowała.
I ich usta spotkały się ponownie. To były gorące, głodne pocałunki, zupełnie inne niż te, których doświadczał do tej pory, a przecież dokładnie takie, jakie sobie wyobrażał. Jej wargi były miękkie, słodkie, niesamowicie pociągające. Jakby ociekały miodem. Ta myśl zawładnęła jego zawsze pracującym umysłem, gdy całował ją z pasją, niemal z głodem, nieświadom własnych jęków. Jej westchnięcia, pojękiwania były dla niego winem; wodą dla jego spierzchniętych warg. Była tak uzależniająca... a on czuł, że mogłaby stać się jego źródłem wody już na zawsze.
Przesunęła palcami po jego ramionach, z przyjemnością wyczuwając mocne ciało. Tyle razy fantazjowała o Housie, który ją tak trzymał... ale to nigdy nie było aż tak. W swoich marzeniach była kochana, oczywiście... ale jak dla niej rzeczywistość zawsze była o wiele lepsza. Tonęła w dotyku jego dłoni, jego ust, które ją paliły, które ją kochały. Bez wahania uniósł jej sportowy stanik, zdjął go z niej i odrzucił w bok ten skrawek materiału, który chował przed jego spragnionymi oczami to przepiękne ciało.
I wtedy spojrzał jej w oczy – a w jego oczach było tylko pożądanie – bez słowa prosząc o pozwolenie. Chciał, by była absolutnie pewna, że tego pragnie. Fizycznie to było bardzo proste, ale przecież emocjonalnie wyjątkowo skomplikowane. Musiał wiedzieć, czy była tak zdeterminowana jak on, gotów utonąć w niej bez oglądania się na przeszłość, bez wątpliwości.
W ciszy udzieliła mu odpowiedzi. Chwyciła jego t-shirt i przyciągnęła go do kolejnego pocałunku. Jej ręce trzęsły się, gdy zaczęła rozpinać guziki. Zdjął koszulkę z siebie i uśmiechnął się diabolicznie, zaś jego niecierpliwa prawa dłoń musnęła jej pierś. Gdy wydała z siebie dziki jęk, delikatnie popchnął ją na wysepkę, tak, by się oparła. A potem powoli, pożerając jej nagi biust wzrokiem, wziął jej piersi w swoje duże ręce i irytująco powoli zaczął masować kciukami jej sutki.
Porzucił jej usta i całował szyję. Lizał kobietę pod uchem i przygryzał żyłę szyjną, która pulsowała szybciej i szybciej z każdym jego pocałunkiem. Posuwał się dalej, zatrzymując na moment przy obojczykach, rozkoszując się zapachem i smakiem jej skóry.
Wydawała z siebie ciche jęki. Rozsunął jej nogi lewym kolanem i już był tam, gdzie zawsze być powinien – między jej udami.
- Obejmij mnie za szyję... - rozkazał, wciąż całując ją delikatnie w obojczyk, sprawiając, że drżała z czystego, niepowstrzymanego pożądania. Cuddy zrobiła, o co prosił, wtulając się w niego, wdychając jego zapach, wnikając w niego.
House szybko objął jej talię i podniósł kobietę. Posadził ją na blacie. Nogi owinęła wokół jego bioder, głowę zwiesiła w oczekiwaniu. Nie miała pojęcia, do czego zmierzał, ale nie mogła się doczekać, by się przekonać. Nie chciała, by zauważył, jak bardzo jest podniecona, więc postanowiła nie patrzeć na niego. A on zachwycał się jej widokiem – pociągającej, zarumienionej, trochę nieśmiałej. Jego Lisy.
Pochylił się i pocałował ją w usta, chcąc ją uspokoić, zapewnić, że to, co robią jest dobre, bardzo potrzebne i, że powinni byli to zrobić dawno temu. Gdy uśmiechnęła się do niego, sięgnął do jej biustu.
Jej piersi były teraz na tym samym poziomie co jego usta i House natychmiast z tego skorzystał. Wziął je w dłonie i uniósł do ust. Delikatnie przesunął językiem po obu sutkach, zanim zaczął je ssać z całą siłą. Zacisnęła dłonie na jego włosach i przyciągnęła go bliżej. Jej sutki stwardniały, odpowiadając na jego pieszczoty pociemnieniem i spuchnięciem, chcąc więcej, a mięśnie napięły się w oczekiwaniu na spełnienie. Ten mężczyzna doprowadzał ją do szaleństwa i Bóg świadkiem, że nie wytrzyma dużo dłużej.
Gdy wydała z siebie gardłowy jęk, House natychmiast znów zaczął ją całować, uciszając ją własnymi ustami. Gdy wpasowała się w jego rytm pocałunków, chwycił delikatnie jej spodnie od jogi i w przerwie między pocałunkami powiedział:
- Połóż się i zamknij oczy.
Cuddy nie mogła mówić, wciąż próbowała złapać oddech. Odsunęła się i popatrzyła na niego wielkimi oczami, lekko unosząc brwi. Wyczuwał jej niezdecydowanie i lęk przed nieznanym, pochylił się więc i obsypał ją pocałunkami od pępka w górę, delikatnie wymuszając na niej leżącą pozycję. Gdy dosięgnął dołeczka między obojczykami, który zacałował i w który delikatnie wsuwał język, leżała już na wysepce, nieświadoma zimna blatu pod swoimi nagimi plecami.
- Zamknij oczy, Liso... - wyszeptał w jej skórę, po czym wyprostował się, podziwiając jej całe piękne ciało. Gdy zrobiła, o co prosił, dodał:
- ...i zaufaj mi.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Sob 10:44, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Tooth Fairy
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:37, 14 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
O rety! Ale Ci wyszła ta część! Umarłam z wrażenia i jestem w Huddy-niebie:) Super!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:20, 15 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
W pewnych momentach gubisz się z gramatyką, interpunkcją, czuć ile trudu włożyłaś w te część.
Cytat: |
Jednym szybkim ruchem odrzucił laskę i prawą ręką złapał jej lewą, gdy przechodziła mimo | Z tym mimo coś mi zgrzyta.
W każdym razie jestem pewna podziwu dla Twojego tłumaczenia, przeczytałam już ten fick, wiem, że jest dość trudny do oddania, taki ma trudny do uchwycenia klimat Więc chylę czoła
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:50, 15 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Mnie też zgrzytało Gdybyś znalazła jeszcze coś konkretnego, daj znać - czasem trudno jest wszystko wychwycić samej. Będę wdzięczna za pomoc
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:20, 15 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Dobrze, że czekanie nie zdołało mnie zabić Umarłam czytając tą część I jak Ala trafiłam do Huddy raju
Pirania
Ty nie tylko tłumaczysz, Ty tworzysz ARCYDZIEŁO
Nie wiem, jak będzie dalej, ale jest duże prawdopodobieństwo (tak gdzieś 99,9% ) że fik zostanie moim ulubionym. Już go kocham. Za napięcie, gierki, Huddy w najlepszym wydaniu. Za klimat, magię, za każde pytanie, za każdą odpowiedź, za każde spojrzenie House'a i każdy uśmiech Cuddy. Za ich walkę oddaną przez autora i przetłumaczoną przez Ciebie w mistrzowskim stylu i z niebywałą precyzją. Celność uwag, właściwe spostrzeżenia, tu liczy się każde słowo i każdy gest. Nawet milczenie ma znaczenie.
Emocje aż wylewają się z tego fika. A Ty potrafisz je uchwycić i pięknie oddać. Nie miałam pojęcia, że tak wyraźnie można oddać to Huddy napięcie w fiku. Przy tym tłumaczeniu 7x01 blednie, a oglądałam odcinek z zapartym tchem. Ale To Chociaż może lepiej, że Shore nie zaserwował nam czegoś takiego, liczba zgonów po pierwszym epie znacząco obniżyłaby pewnie oglądalność w następnych Facet wiedział co robi.
Piranio, mój podziw względem Twoich umiejętności wzrasta z każdą częścią. Nie mam pojęcia, co dalej. Mam nadzieję, że Cuddy nagle się nie rozmyśli. Chociaż to, że piszesz, że będzie coraz trudniej napawa mnie optymizmem wybacz Ale tak to jest im Tobie bardziej pod górkę tym nam większa frajda.
Wiem po sobie, że pochwały są bardzo przyjemne, ale powodują strach, że możemy zawieść czytelnika kolejną częścią, ale musisz wiedzieć jedno: swój talent ukazałaś nam bardzo wyraźnie, dla mnie jesteś genialna w tym, co robisz i zdania już nie zmienię
Mam nadzieję, że czas będzie dla Ciebie łaskawy, a Ty dla nas
Fik jest nieziemski Jesteś wielka, że nam go tłumaczysz. Twoja ciężka praca sprawia innym wiele radości i wierz mi, doceniamy każde słowo, które dla nas tłumaczysz
Dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
siwa9900
Pacjent
Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: TeeM
|
Wysłany: Pon 12:36, 17 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Fik genialny. Wielkie brawa dla autora a także dla tłumaczki. Piranio wykonałaś kawał dobrej roboty. Czyta się to rewelacyjnie.
Kiedy możemy spodziewać się następnej części??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soffi
Pacjent
Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:48, 17 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Wczoraj zaczęłam czytac i tak sie dorwałam że jednym tchem przeczytałam wszystko uwielbiam twoej tłumaczenia i podobnie jak lisek będe umierała czekając na następną część WENA ŻYCZĘ
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:24, 19 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę karmią wena! Lubię tworzyć Huddy-niebo
No dobra - teraz naprawdę dzieciom już dziękujemy, stawiamy czerwony kwadracik, prosimy o umycie ząbków, paciorek i pójście spać. Z rączkami na kołdrze.
A my lecimy dalej. |
Rozdział IX. Miód z lodem. Część II.
- Zamknij oczy, Liso... - wyszeptał w jej skórę, po czym wyprostował się, podziwiając jej całe piękne ciało. Gdy zrobiła, o co prosił, dodał:
- ...i zaufaj mi.
Ufała mu przez te wszystkie lata i powierzyłaby mu swoje życie. Nadszedł czas, by powierzyć mu serce. Oddając się jego dotykowi, Cuddy myślała, że, paradoksalnie, nigdy nie była tak podatna na zranienie jak wtedy, gdy mu ufała, ale jeśli nie mogła mu ufać, w żaden sposób nie mogła go kochać. Zamykając oczy, uświadomiła sobie, że już pozwoliła sobie na oba te uczucia.
House chwycił za gumkę od jej spodni i delikatnie je zsuwał. Cuddy pomogła mu, unosząc lekko biodra i w końcu ściągnął je z niej całkowicie. Przesunął wzrokiem po jej nagich kolanach, delikatnej kobiecości i bujnej piersi i poczuł, jak jego erekcja napiera na rozporek. Czy sprawił to widzialny dowód na to, że nie kłamała o depilacji bikini czy też blask jej skóry pod jego dotykiem? Tego nie wiedział. Ale to, co miał przed oczami było prawdziwym niebem na ziemi.
Pocałował lekko jej oba kolana, sprawiając, że Cuddy szybko złapała brzeg blatu. Uśmiechnął się z satysfakcją.
- Jesteś przepiękna – powiedział, zaciskając dłonie na jej biodrach i powoli przesuwając je w dół. Niemal dotykał ustami jej pępka. Obserwował, jak jej piersi nabrzmiewają, a sutki twardnieją, zaś jej ciało czerwienieje od podniecenia. Zastanawiał się, od czego zacząć.
Kilka sekund później Cuddy usłyszała dźwięk otwieranej i zamykanej lodówki, ale powstrzymała się od otworzenia oczu. Stwierdziła, że jest coś niesamowicie podniecającego i erotycznego w takim czekaniu i zrelaksowała się, wciąż trzymając złączone uda.
Pisnęła, gdy przejechał po jej truskawkowych ustach kostką lodu, chłodząc i łaskocząc je, a następnie pocałował ją mocno, pragnąc zlizać wodę z jej warg. Przesunął kostkę po jej twarzy, szyi, do piersi i podjął powolne odkrywanie jej ciała. Niespiesznie całował, lizał i podgryzał ją. Nie dawała już rady racjonalnie myśleć, mogła tylko odczuwać. Chciała prosić, błagać House'a, by nie torturował jej więcej. Była rozpalona i mokra, a lód drażniący jej ciało tylko potęgował podniecenie.
Cuddy ponad wszystko pragnęła dojść, a House o tym wiedział i był tym zachwycony. Widział, jak napięte były jej wszystkie mięśnie, jak jej uda zaczynały się trząść, burząc obronne, administratorskie mury. Jej pragnienie było tak silne, że całe jej ciało koncentrowało się na dostąpieniu ulgi. Jęczała już bez przerwy. Od kilku minut nie rozluźniła dłoni zaciśniętych na blacie.
House pozostawił lód w jej pępku, by się całkiem roztopił na gorącej skórze. Drugą ręką sięgnął po kolejną kostkę i zaczął ją przesuwać w dół, przez podbrzusze do częściowo ukrytej kobiecości. Pochylił się i zlizał wodę z brzucha i delikatnie rozchylił jej nogi, spotykając się z bardzo małym oporem. Cuddy niemal całkiem mu się poddała. Ta myśl napełniła go nieznaną dotąd dumą.
Powoli przesunął kostkę wokół jej pochwy. Kobieta zacisnęła dłonie na blacie tak mocno, że zbielały jej knykcie. Walczyła z chęcią, by jednocześnie uciec i zbliżyć się do lodu, który palił jej delikatne ciało zimnym ogniem. Zamiast tego próbowała się w ogóle nie ruszać, wyrażając swoje uczucia tylko w okrzykach i jękach. W desperacji i pożądaniu ugryzła się w spuchniętą wargę. Zachwycała go jej walka z wszechogarniającym pożądaniem.
Rozchylił jej nogi szerzej i patrzył, jak w ogóle przestała oddychać. Przesunął kostką lodu po jej rozpłomienionej kobiecości. Niemal szlochała, starając się nie błagać o wyzwolenie, ale jej ciało niemal o nie wrzeszczało. Cuddy zawisła na krawędzi, gotowa spaść pod najlżejszym dotykiem.
Porzucił kostkę lodu i, używając kciuka, rozchylił jej płatki. Przez moment tylko na nią patrzył, wdychał jej zapach, wreszcie nietłumiony przez inne. Był od niego uzależniony, a próbował go bez powodzenia zapomnieć przez te wszystkie lata. Jej zapach – mocny i słodki, niewątpliwie Lisy.
I wtedy pojawił się tak długo oczekiwany dotyk, nieoczekiwanie przesyłając błyskawice po jej neuronach. Cuddy wygięła się w łuk, szukając jego palców, a one wsuwały się w nią głębiej. House rytmicznie wsuwał i wysuwał z niej palce, kręcił nimi, zginał je, odkrywał każdy centymetr jej wnętrza. Orgazm był szybki i mocny, zawładnął wszystkimi jej zmysłami. Silny dreszcz szarpnął jej kręgosłupem. Całe ciało zacisnęło się wokół jego palców, gdy uniesienie trwało, fala po fali. Otworzyła usta i z głębi jej gardła wydał się okrzyk pasji. Każdy mięsień w jej ciele był napięty w ekstazie.
- Och, Boże... Greg! - zawołała, nie kontrolując się. Jej usta zamarły w kształcie jego imienia, gdy całe ciało wibrowało na blacie.
Była całkiem spocona, a jej jęki i okrzyki wypełniły pomieszczenie. House postanowił uciszyć ją własnymi ustami. Całowanie jej było najprzyjemniejszą rzeczą na świecie, a świadomość, że była tym tak zachwycona jak on, dodawał oliwy do bardzo intensywnie płonącego ognia.
Opadła na blat. Jej ciało było jak pozbawione kośćca, cała drżała. House nie wypuszczał jej z ramion. Jego pocałunki były lekkie i delikatne, wiedział, że jest teraz zbyt wrażliwa na coś bardziej intensywnego. Nie miał jednak zamiaru skończyć.
- Nie ruszaj się i nie otwieraj oczu – polecił, uśmiechając się w jej skórę i podgryzając jej sutek. Całe jej ciało zadrżało w odpowiedzi. Następnie poszedł do salonu, podniósł butelkę miodu z podłogi i ustawił odtwarzanie muzyki na jedną piosenkę - „Your body is a wonderland” Johna Mayera.
Cuddy uśmiechnęła się do siebie, gdy zabrzmiały pierwsze takty. Była w niebie. A jeśli druga część ich małej gry miała być tak dobra, jak pierwsza, nie było na co narzekać. Słyszała, jak mężczyzna powoli szedł z powrotem do kuchni i przygotowała się na więcej mocnych wrażeń. Nadal uspokajała się po orgazmie. Tym razem House postanowił trochę się z nią podrażnić, żeby zobaczyć, ile samokontroli zgodzi się stracić, by powiedzieć kilka nieprzyzwoitych rzeczy.
- Prawda czy wyzwanie, Cuddy? - wyszeptał jej do ucha, po cichu potrząsając butelką z miodem.
- Prawda – wymamrotała chętnie, czując się osłabiona, ale i podekscytowana. Nie miała pojęcia, na co się zgadza, ale z jakiegoś powodu nie miało to znaczenia.
Pisnęła, gdy kropla miodu kapnęła na jej usta i zaczęła spływać po brodzie. Oblizała się i jęknęła. Jej kubki smakowe eksplodowały od silnego smaku miodu, który House wargami rozprowadzał po jej całych ustach.
House przestał ją całować i zapytał prowokacyjnie:
- Pragniesz mnie?
Cuddy westchnęła cicho, kręcąc się z niecierpliwością w miejscu. To było westchnięcie nieśmiałości i desperacji, ale House stwierdził, że taka odpowiedź w ogóle go nie satysfakcjonuje. Pamiętał dziewczynę, która śmiało wyrażała swoje potrzeby i zamierzał zrobić wszystko, by przywrócić w niej tę cechę.
Przystąpił do realizacji swojego diabelskiego planu. Wycisnął sporą porcję miodu na jej sutki i dekolt. Pochylił głowę i wziął w usta lewy sutek, ssąc rytmicznie. Językiem dotykał jej ciała, dopóki nie straciło smaku miodu.
- Chcę to usłyszeć, Cuddy – wymruczał w jej skórę, bardzo wolno ją liżąc. - Powiedz to.
- Ooooch Boże, tak... - krzyknęła i wygięła się w łuk, nie mogąc powstrzymać chęci, by do granic możliwości zatracić się w jego dotyku i pocałunkach.
- Tak co? - dopytywał się House przekornie, delikatnie przygryzając jej sutki. Polał ją jeszcze miodem, porzucając jej biust na rzecz brzucha.
Gdy ulepek dotknął jej pępka i zaczął spływać po podbrzuszu, Cuddy nieco straciła kontakt z rzeczywistością i z pożądaniem syknęła:
- Ja... Boże. - Trzęsła się z ekstazy wywołanej jego nieznośnym dotykiem. - Pragnę cię...
House nucił tekst piosenki, nie podnosząc głowy znad jej ciała, co powodowało u niej kolejne fale nieukrywanego pożądania. Zachwycała go świadomość, że tak na nią działał, że mógł z nią zrobić wszystko i, że chciała cała do niego należeć.
- ...i chcesz, żebym co ci zrobił?
Cuddy nie była pewna, czy dobrze go słyszała, ale i tak wymamrotała coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Jej wargi drżały, tak jak reszta jej ciało, które właśnie zaczynało całkowicie należeć do innego człowieka. Do człowieka, którego kochała i którego pożądała ponad wyobrażenie. House nie rozumiał jej niewyraźnego – choć bardzo podniecającego – mamrotania, więc przysunął się bliżej jej twarzy i przyłożył ucho do jej ust.
- Nie słyszałem, Cuddy. Co chcesz, żebym ci zrobił?
Bez wahania przesunął ręce w dół jej ciała, rozprowadzając miód po jej skórze i od czasu do czasu oblizując palce. Dźwięk House'a ssącego swoje palce tylko zwiększył jej pragnienie, by być lizaną, smakowaną. Chciała, by spróbował jej całej, bez wyjątku. Jęknęła w jego ucho:
- Wyliż mnie... - zaczęła, krztusząc się własną śliną i usiłując złapać oddech. - ...do czysta.
To, co w jej głowie brzmiało bardzo niewinnie – wylizanie jej z całego miodu – House obrócił w najbardziej nieznośne doświadczenie fizyczne znane człowiekowi.
Wycisnął trochę więcej miodu na jej uda, uśmiechnął się z zadowoleniem i zapytał:
- Jak czerwony, wiśniowy lizaczek?
Obraz wiśniowego lizaka w jego ustach natychmiast pojawił się w jej głowie i zaczęła się zastanawiać, ile razy pragnęła być takim cukierkiem, doświadczać dotyku jego języka i warg dzień w dzień. Wykrzyknęła odrobinę zbyt chętnie:
- Tak!
- A magiczne słowo, Cuddy? - drażnił się z nią, jeszcze trochę przekraczając jej granice samokontroli. Nie mógł sobie wyobrazić niczego bardziej seksownego niż wijąca się w jego ramionach Lisa Cuddy, wypowiadająca głośno swoje potrzeby i prosząca go o zaspokojenie ich. Utrzymanie własnego spokoju nagle okazało się bardzo trudne i niemal niemożliwe. Ona też niszczyła jego samokontrolę . Fizyczną i emocjonalną.
- Proszę... Greg, proszę – zabłagała Cuddy ledwo słyszalnym głosem. Rozpaczliwie łapała powietrze w krótkich przerwach między kolejnymi okrzykami i jękami, gdy on zagłębił język w jej pępku, wylizując miód i całując jej delikatną skórę. House powstrzymał się od dotykania jej kobiecości, ale miód, powoli skapujący między jej udami doprowadzał ją do szaleństwa. Nie wiedziała, co się dzieje, była na granicy wytrzymałości. Kolejny raz.
Zapach jej podniecenia był coraz silniejszy i House musiał sięgnąć do najgłębszych pokładów cierpliwości, by trzymać się swojego planu. Nade wszystko pragnął po prostu stwierdzić „Do diabła z tym kuszeniem” i zagłębić się w niej. Był uzależniony od jej smaku. Sam zapach wystarczał, by czuł ślinę napływającą do ust. Sądząc po stopniu jej podniecenia, była już bardzo mokra.
- Mój mały, wiśniowy lizaczku – powiedział w uniesieniu, gdy stanął między jej udami i zaczął pisać miodem „Moja” na jej podbrzuszu. - Otwórz oczy. Zobacz, jak próbuję mojego ulubionego cukierka.
Otworzyła oczy i zobaczyła, jak House patrzy się na nią z zachwytem. Jego wzrok był pełen emocji i nagle poczuła, że to dla niej za dużo – jej mózg był od kilku minut pozbawiony tlenu. Widok House'a, stojącego nad nią z butelką miodu w ręce, gotowego kosztować jej, zaspokajać, torturować ją był niesamowicie seksowny, ale nie była w stanie mieć otwartych oczu. Wzięła długi oddech, zatrzepotała rzęsami i odrzuciła głowę, czekając.
Przeciągnął dozownik butelki w stronę jej pulsującej kobiecości i leciutko polizał sam wierzch, po czym spytał prowokacyjnie:
- Co mam zrobić z językiem, Cuddy?
- Ja... O Boże, Greg. - Jej głos drżał, był cichy, podległy. Widać było, że kobieta jest o krok od orgazmu.
House nie zamierzał dać jej spokoju. Polał jej drżące ciało większą ilością miodu. Kąciki jego ust uniosły się w złośliwym uśmieszku, gdy całował lekko jej skórę.
- Powiedz. Chcę usłyszeć, czego chcesz. Co mam zrobić z językiem?
Cuddy załkała jak dzikie zwierzątko i zacisnęła dłonie na blacie jeszcze mocniej, tak, że z palców odpłynęła cała krew. Jej ciało błagało o wyzwolenie jeszcze bardziej niż poprzednio. Biodra same podskoczyły do jego ust.
- Proszę... Tutaj...
House jęknął, podniecony jej błaganiem. Zlizał powoli miód z wewnętrznej strony jej ud i zajął się jej spuchniętą, mokrą kobiecością. Polizał ją od góry do dołu, smakując jej słodycz. Przesunął dłońmi po jej udach, czując jej jedwabistą skórę.
- O tak? - spytał, gdy językiem rozchylił jej płatki, by spróbować jej podniecenia. Jego wargi otuliły jej ciało, drażnił ją swoim ciepłym oddechem. Naprawdę należała całkowicie do niego.
- O Boże, taaaaaaaaak! - zawyła Cuddy, gdy jej skóra zareagowała na dotyk i fala pożądania przepłynęła przez całe ciało.
- Mmmm, Lisa, mój cukiereczku... - wymamrotał House, zachwycając się jej przyjemnością i niesamowitą samokontrolą. Wiedział jednak, że ta druga niedługo się złamie i czyjeś struny głosowe będą wystawione na ciężką próbę...
Cuddy straciła kontrolę nad swoim ciałem, gdy pierwszy raz poczuła usta House'a, który delikatnie nadgryzł jej łechtaczkę.. Odwróciła głowę w bok, otworzyła szeroko usta i jęczała, gdy jej ręce zaciskały się na blacie. Starała się powstrzymać orgazm tak długo, jak to możliwe. House wsunął w nią język, smakując tak jej soków, jak i kapiącego miodu. Cuddy zaczęła szeptać jego imię niczym mantrę:
- Greg, Greg, Greg...
Gdy trzeci raz poczuła dotyk jego ust, języka, zębów, jej świat eksplodował. Ciało wygięło się w łuk, gdy wypchnęła swoją kobiecość w stronę jego ust i doszła, krzycząc:
- Greeeeeg!
Wbiła pięty w jego plecy, podpierając trochę ciało, gdy wiła się na blacie. Bez udziału własnej woli wyprostowała palce u nóg, następnie podkuliła, wyrzucała w górę biodra, szukając jego słodkich, bezlitosnych ust. Ten orgazm był niesamowicie szybki, a ona chciała zatrzymać go na zawsze; chciała należeć do tego mężczyzny całą wieczność. Przeżywała już drugi orgazm tej nocy i był nieporównywalnie silniejszy od pierwszego. Chwyciła House'a za włosy. Nie była w stanie się opanować. Zapomniała o cienkich ścianach i zawyła, a potem zaczęła się śmiać i nie mogła nic na to poradzić. To wszystko było niesamowicie cudowne.
Pochylił się nad nią i pocałował mocno, przedłużając tę najpiękniejszą agonię. Gdy powoli się uspokajała, House podniósł ją i wziął w ramiona, kołysząc delikatnie. Położyła głowę na jego ramieniu, przytulając się do niego, stapiając ich w jedno.
- Nadal tu pasujesz – powiedział House miękko, gdy wtuliła twarz w jego szyję. Uśmiechnęła się i pocałowała go lekko pod uchem, alarmując już i tak szalejący system nerwowy.
- Greg... - szepnęła zachrypniętym głosem. - Chyba nie będę w stanie stanąć na nogi.
Wybuchnął śmiechem, czując, jak jego ciało drży z czystego szczęścia. Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko w te piękne, niebieskie oczy, a następnie pocałował ją.
- Dobrze się składa, bo nie zamierzam pozwolić ci wstać przez resztę nocy.
You want love, we'll make it, swim in a deep sea of blankets, take all your big plans and break'em, this is bound to be a while…
<center>…your body is a wonderland…</center>
Chcesz miłości, dam ci ją, zanurkujemy w błękitnym morzu kocy, niech szlag trafi twoje wielkie plany, to trochę potrwa...
<center>...twoje ciało to kraina cudów...</center>
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wika.
Pacjent
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się biorą dzieci? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:48, 19 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Śliczne, wprost cudowne tłumaczenie. Jest mrr. Podziwiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:58, 20 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
zÓo, dużo zÓa
A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od wycieku gazu i niewinnego zaproszenia
Widać, jak przyjmuje się je od Gregorego House'a, trzeba być przygotowanym na dodatkowe atrakcje zwłaszcza, jeśli jest się Lisą Cuddy, obiektem fantazji wspomnianego diagnosty.
Samokontrola House'a jest imponująca. Zresztą jego pomysłowość na wyrafinowane tortury również. I mimo wszystko to on wygrał. Stracił kasę, ale pod każdym innym względem rozłożył Cuddy na łopatki, że tak powiem Choć walczyła dzielnie. Pokonała ją jej własna słabość do niego. Ciało, serce i dusza - w tej rozgrywce House zgarnął wszystko.
Mam nadzieję, że tego nie rozwalą.
"Pochylił się nad nią i pocałował mocno, przedłużając tę najpiękniejszą agonię. Gdy powoli się uspokajała, House podniósł ją i wziął w ramiona, kołysząc delikatnie. Położyła głowę na jego ramieniu, przytulając się do niego, stapiając ich w jedno." - Huddy niebo
Dwa słowa do tłumacza:
Zdolna Bestia
Jestem pełna podziwu. Brawo! Masz talent. To nie jest zwykłe tłumaczenie, ten tekst żyje. Ma duszę i zawdzięczamy to Tobie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 21:26, 20 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
anaR
Pacjent
Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:06, 20 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Ave Pirania
Jesteś WIELKA!!! Na razie nie jestem w stanie nic więcej napisać, bo musze trochę ochłonąć
Jestem platonicznie zakochany w tym Ficku i pełny podziwu dla świetnej tłumaczki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shattered
Pacjent
Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:39, 21 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle - majstersztyk!!! Co tu dużo mówić? Każda część ma w sobie takie pokłady niesamowitego czaru, tak wielkie stężenie Huddy w najlepszym wydaniu i jest tak świetnie przez Ciebie przetłumaczona, że jedyne, co można, to tylko się zachwycać! Styl samego opowiadania, ale też, a raczej przede wszystkim - styl tłumaczenia są pierwszorzędne. Nie mogę się doczekać dalszej części - i to nie tej w oryginale, którą mogę sobie zawsze przeczytać, ale właśnie w Twoim przekładzie.
Pozdrawiam,
Shattered
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:20, 22 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Ta część zdecydowanie lepsza niż poprzednia, tzn lepiej Ci wyszła, jakoś tak pewnie była bardziej wdzięczna do tłumaczenia
Nie wiem jak Wy, ale ja gdy czytam fiki z cyklu zóo to momentami kwiczę ze śmiechu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciapkowa13
Rezydent
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skąd to pytanie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:59, 24 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
powiem szczerze pewnych momentów nie przeczytałam, wolałam przestać się krztusić . Świetne tłumaczenie, już dawno nie czytałam tak dobrego . Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:51, 27 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dziękuję, Kochani
Justykacz- nie tylko Ty |
Rozdział X. Dziewczynki i chłopcy.
- Greg... - szepnęła zachrypniętym głosem. - Chyba nie będę w stanie stanąć na nogi.
Wybuchnął śmiechem, czując, jak jego ciało drży z czystego szczęścia. Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko w te piękne, niebieskie oczy, a następnie pocałował ją.
- Dobrze się składa, bo nie zamierzam pozwolić ci wstać przez resztę nocy.
Cuddy uśmiechnęła się słabo i znów oparła głowę o jego ramię. W międzyczasie Gregory House zastanawiał się, co dalej. Najpiękniejsza kobieta na ziemi była w jego ramionach, słodka i rozmruczana jak kociak – ale czuł, że to nie wystarczy. Jeszcze jej wszystkiego nie dał, nie ofiarował jej ciała i duszy.
Jego umysł pracował z prędkością dźwięku. Zbierał myśli. Szybko sięgnął do kieszeni poplamionych miodem spodni, cicho otworzył opakowanie Vicodinu i połknął dwie tabletki. Potrzebował dużo sił, a ból pokrzyżowałby jego zamiary.
Jednym ruchem podniósł ją do góry, oplatając jej nogi wokół swoich bioder i powoli zaniósł ją do łazienki. Cuddy zaczęła protestować, nie chcąc, by się przemęczał, ale uciszył ją pocałunkiem i posadził na blacie w łazience. Pełnym pożądania wzrokiem obserwowała, jak mężczyzna napełnia wannę gorącą wodą i pianą. Była nieco zawstydzona swoją całkowitą nagością. Odwrócił się do niej, zapraszając ją oczyma, po raz pierwszy od lat pozwalając jej dojrzeć swoją duszę.
I znowu był... House był zawsze obok. Na dobre i na złe. Gdy jej świat rozpadał się na kawałeczki, pomagał jej skleić go na nowo. Robił coś albo całował ją... i wolała to drugie.
Kilka sekund później House podszedł do niej w dwóch niespiesznych krokach. Nie odrywał od niej wzroku, potrząsając jednocześnie butelką czegoś, co bardziej przypominało środek do dezynfekcji niż płyn do kąpieli. Gdy stanął obok, Cuddy naiwnie spodziewała się kolejnej fali pełnych pasji pocałunków i instynktownie zamknęła oczy.
- Dalej, szefowo – powiedział House niemal poważnym tonem, a Cuddy poczuła, że znów bierze ją w swoje silne ramiona. Szybko otworzyła oczy i napotkała jego prowokujące spojrzenie. - Umyjemy cię, będziesz czyściutka, pachnąca i gotowa.
- Gotowa na co? - zapytała automatycznie, chociaż gdzieś głęboko doskonale zdawała sobie sprawę, o co mu chodzi. - Puść mnie! - nakazała, wybuchając śmiechem, gdy stanął koło wanny, trzymając ją nad bulgoczącą kąpielą.
- Z pluskiem czy delikatnie? - zapytał wesoło, unosząc brew. Kąciki jego ust drgały z wesołości.
- Ani się waż, House! Delikatnie, z łaski swojej! - odparła Cuddy, udając irytację, a następnie dodała nieco nerwowo:
- W przeciwnym razie, zgodnie z prawem Archimedesa, zadziała siłą wyporu, woda zaleje ci całą łazienkę, a może nawet mieszkanie twoich biednych sąsiadów. - Cuddy uważnie lustrowała poziom wody w wannie.
- Mój drogi Archimedesie, musisz zdawać sobie sprawę, że ciężar wypartego płynu równy jest ciężarowi zanurzonego ciała. A więc, nie ważne, co zrobimy, biorąc pod uwagę rozmiar twojego tyłka... - kokietował House, ale Cuddy kolejny raz mu przerwała:
- House!
- Nie umiesz się bawić! - stwierdził z niezadowoleniem i powoli położył ją w wannie.
- Wiem – odparła. - I dlatego mnie kochasz – stwierdziła z nadzieją i szybko zamknęła oczy, znikając pod powierzchnią wody.
- Bzdura! - zawołał House, udając irytację. Przekrzykiwał lejącą się wodę.
- Bzdura? - spytała z ciekawością, wynurzając się i wydmuchując wodę z nosa.
- B-z-d-u-r-a! - potwierdził, wymawiając każdą głoskę z osobna. Czasem naprawdę wkurzało go, jak dobrze go znała. Chciał jej powiedzieć te kilka słów, chciał je wykrzyczeć ile sił w płucach, ale nie mógł. W jego świecie słowa nie miały znaczenia. Zawahał się, czując zdenerwowanie i jakiś rodzaj pierwotnego strachu. A potem, decydując się, przyklęknął obok wanny i pocałował ją. To był długi pocałunek, pełen tęsknoty i pożądania... a przede wszystkim, pełen nadziei i obietnic. Były w nim wszystkie odpowiedzi, których potrzebowała, a których nie rozpoznała.
Cuddy pozwoliła na to przez chwilę, a potem spróbowała go odsunąć, udając niezadowolenie z powodu braku odpowiedzi... czy raczej braku potwierdzenia, że ją kochał. Nie do końca wiedząc co robi, kierowana jakimś dziecinnym odruchem, Cuddy uderzyła w powierzchnię wody tak mocno, jak modła. Płyn i żółtawa, pachnąca sosną piana prysnęły i House odskoczył zaskoczony.
Cuddy spojrzała na niego i niemal poczuła wyrzuty sumienia. Jego włosy i policzki były zupełnie mokre, na rzęsach miał odrobinę piany. Zadrżały jej wargi. Patrzył na nią ostro.
Kilka sekund później zawsze opanowana i spokojna administratorka szpitala wybuchnęła śmiechem, nie zwracając najmniejszej uwagi na jego cierpką uwagę o jej niepoczytalności. Wyglądał niesamowicie komicznie. Znów prysnęła na niego wodą, mocząc jego koszulę i spodnie, które ewidentnie robiły się coraz ciaśniejsze.
Próbował osłonić się od strumienia wody, stracił równowagę i przewrócił się. Zanim się pozbierał, Lisa Cuddy niemal dostawała drgawek. Jej śmiech dźwięczał w łazience niczym dzwony katedry Notre Dame.
Przez moment House próbował wyglądać na zirytowanego i surowego, ale po chwili westchnął ciężko i pogodził się z jej głupawką. Zaskakując Cuddy, ściągnął swoje tenisówki dwoma kopnięciami i dołączył do niej w wannie. Jego ubranie natychmiast przemokło ciepłą wodą.
- Hm... Wiesz, że nadal jesteś ubrany? - rzuciła, usiłując przestać chichotać.
- I tak miałem wyprać te ciuchy – stwierdził sarkastycznym tonem, pochylając się i odkręcając kurki. Poleciała gorąca woda.
- Więc pierzesz, gdy się kąpiesz? Masz funkcję wielozadaniowości? - zażartowała, pozwalając mu oprzeć się o siebie.
- Umiem robić więcej niż dwie rzeczy naraz – powiedział kokieteryjnie, odwracając się i sięgając do jej ust. - Jestem naprawdę dobrym urządzeniem.
Roześmiał się, gdy chwyciła go za włosy i przyciągnęła do siebie. Dotykali się niecierpliwie.
- Duma aż cię wypełnia, co? – Na wpół jęknęła, na wpół wymamrotała, gdy jedną dłonią chwycił jej pierś. Nie przestawał dotykać jej ciała, dopóki nie westchnęła i nie zadrżała, przewracając z przyjemności oczami.
- A tak – przyznał, uśmiechając się złośliwie, po czym kontynuował. - Pytanie brzmi, czemu nie ciebie?
- Co? - Cuddy, zdezorientowana, spojrzała mu w oczy. Opierał brodę na jej dekolcie i uśmiechał się do niej. Jego oczy aż błyszczały z ekscytacji, gdy palce dotykały jej sutków. Ich niecierpliwość była równa jego własnej, gdy oczekiwał jej odpowiedzi.
- Czemu nie ciebie wypełnia moja duma – wyjaśnił po prostu, patrząc na jej zszokowaną twarz.
- Wypełnia twoja... - Cuddy aż się zakrztusiła.
- Duma, Cuddy. Dziewczynki i chłopcy. Pszczółki i kwiatki. Pamiętasz? - Widok jej zarumienionej twarzy sprawił, że uśmiechnął się szeroko. - Pogrywasz sobie ze mną?
- Nie – zaprotestowała. Nic, co miało związek z miłością nie było dla niej grą. Bo nie wiedziała, jak w taką grę grać, a gdy jej przeciwnikiem był Gregory House, zawsze przegrywała.
- Więc poproś – nie ustępował.
- House, ja... - Zarumieniła się znowu. Podniecał ją dźwięk jej własnego niepewnego głosu. Miała się poddać kolejny raz tej nocy.
- Poproś.
Cuddy odwróciła wzrok i popatrzyła na kafelki, jakby je przeliczając; jakby to miało jej dodać sił, by mogła poprosić mężczyznę, którego uwielbiała, by uprawiał z nią seks. Odwróciła się powoli, wzięła głęboki, spokojny oddech i pochyliła się do przodu, szepcząc mu do ucha:
- Greg, kochaj się ze mną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wika.
Pacjent
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się biorą dzieci? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:46, 27 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Jak zawsze, cudownie. Mrrr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
siwa9900
Pacjent
Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: TeeM
|
Wysłany: Czw 22:04, 27 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Czemu tak krótko???
Super się czytało, ale jak zwykle ciągle mi mało
Takie tłumaczenia jak to można czytać non stop
Chylę czoło przed tobą i zachecam do dalszej pracy.
Z niecierpliwością czekam na następny part i mam nadzieję że nie bedziesz nas męczyła zbyt długo i coś wrzucisz.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez siwa9900 dnia Czw 22:06, 27 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciapkowa13
Rezydent
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skąd to pytanie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:33, 28 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Co tak krótko, ja chcę więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|