|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:20, 17 Maj 2009 Temat postu: MadHouse [Z] |
|
|
<i>Zweryfikowane przez Pinky</i>
Cytat: | Dedykacja dla wszystkich, którzy lubią "to coś" w fikach^^ Miłej zabawy |
Wróci wiosna, deszcz spłynie na drogi.
Ciepłem słońca serca się ogrzeją.
Tak być musi,
Bo ciągle się tli w nas ogień.
Wieczny Ogień, który jest nadzieją.
[Zbigniew Zamachowski - Pierwsza rada Jaskra]
Oparł głowę o zimną ścianę, podkurczył nogi i splótł dłonie, na czoło wystąpił mu pot. Ona chodziła po pokoju w tę i z powrotem, co chwila podchodziła do drzwi i chwytała za klamkę jakby wierzyła, że ktoś ich stąd wypuści. Kiedy po raz kolejny przekonała się, że prawdopodobnie nie wydostanie się z pokoju, zaczęła walić pięściami w metal. Nieznośne trzaski wbijały się w jego czaszkę, wibrowały w powietrzu doprowadzając go do szału.
- Przestań do cholery!
Amber odwróciła się i odrzuciła włosy do tyłu.
- Nie obchodzi cię to, że jesteś w szpitalu dla obłąkanych?
- Ty też tu jesteś. Ze mną. I zamiast doprowadzać mnie do szału, zostaw w spokoju te drzwi i ulotnij się do tego swojego piekła skąd wygonił cię nawet sam diabeł. – House złapał się za głowę i oparł ją o swoje kolana.
Amber uklęknęła obok i pogładziła go po karku.
- Ciii… Wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. To twoja wina! – Odepchnął ją od siebie. Upadła na podłogę. Nie próbowała wstać.
- Jesteś sfrustrowany i zmęczony. Uspokój się.
- Nic mi nie jest. To ty tu sterczysz. Jeszcze mi tu Kutnera brak. I reszty tych oszołomów.
- Jeśli o Kutnerze mowa…
- Zamknij się! – Podniósł się z ziemi i zaczął chodzić po małym pokoju. Jedyne okienko było zakratowane. Wpadało przez nie światło księżyca. Nie zauważył kiedy stanęła obok.
- Pewnie ona popija teraz wino i świetnie się bawi… Bez ciebie.
Obrócił się i spojrzał w oczy lekarki. Dotknęła palcami jego policzka.
- Sprawię, byś zapomniał o niej. – Zbliżyła się i położyła mu drugą dłoń na karku. House zmarszczył brwi i odsunął się.
- Nie do wiary, po co ja jeszcze z tobą gadam?! – Usiadł na łóżku odwrócony tyłem do Amber.
- Dobrze wiesz, że to nie moja wina.
- Twoja. Nie pozwolę, żebyś zrzucała wszystko na mnie.
- O, wypraszam sobie. Sądzisz, że to ja uroiłam sobie sex z Cuddy? No to już by była przesada…
- Nie o tym mówiłem.
- Ale to miałeś na myśli! – Oburzona podeszła do niego i popatrzyła mu w oczy z wyrzutem.
- To nie moja wina, że ona chodzi ci po głowie już od dłuższego czasu! To choroba pozwoliła ci, byś pofolgował swojej wyobraźni!
- Dobre sobie, pofolgował… - zakpił. – Twoim zdaniem halucynacje to jakaś przyjemność? Wystarczy pobyć trochę z tobą i od razu otwiera się nóż w kieszeni!
- Ale musisz przyznać, że sex z nią był przyjemny. Jestem gotowa założyć się o twoją głowę, że…
- O nie, moją to ty zostaw w spokoju. Już dość namieszałaś.
- Ja? Ile razy mam powtarzać, że to nie moja wina? Zresztą… - Podeszła do drzwi i zaczęła w nie walić pięścią.
- Możesz przestać, do cholery? – Wydarł się próbując przekrzyczeć hałas.
- House, ja jestem wytworem twojej wyobraźni. – Powiedziała spokojnie. Nie odwróciła się w jego stronę, ale siła uderzeń o metal wzrosła. Poczuł ból w prawej dłoni. – Mnie tu nie ma. – Rzuciła mu przez ramię spojrzenie niebieskich oczu pełnych obłędu. Potrząsnął głową.
Opierał się o metalowe drzwi. Jego dłoń była czerwona i napuchnięta, ból z minuty na minutę rósł. Rozejrzał się po pokoju. Był sam.
Podniosła głowę i popatrzyła w okno. Spoza chmur wyszedł księżyc. Przełknęła ślinę i dopiła wino. Nie chciała wracać po kolejny kieliszek, zresztą i tak była już wstawiona. Po jej policzku popłynęła łza. Otarła ją niecierpliwym ruchem i przygryzła dolną wargę. Wytarła kciukiem ślad szminki ze szkła i rzuciła kieliszkiem o podłogę. Przez cały wieczór myślała tylko i wyłącznie o nim. Przed oczami widziała wciąż jego twarz – tyle było na niej wypisanych emocji.
Głupiec…
Usłyszała kroki i schyliła się, by pozbierać szkło.
- Wszystko w porządku? - Wilson trzymał butelkę wina i patrzył na Cuddy podejrzliwie.
- Jasne… - Próbowała ukryć zakrwawione dłonie, które pokaleczyła szkłem. – Co tu robisz?
- Świętuję… - Próbował, by zabrzmiało to wesoło, lecz oboje wiedzieli, że dzisiejszy wieczór nie każdemu się udał. – Masz jakiś kieliszek? – Pomachał jej butelką przed oczami.
- Miałam… - Wyciągnęła przed siebie poranione ręce z miną dziecka przyłapanego na kradzieży ciastek.
Wilson odstawił wino na parapet, wyciągnął chusteczkę i zaczął wycierać krew. Szczątki kieliszka z powrotem upadły na podłogę. Lisa popatrzyła na niego. James znieruchomiał, a po chwili spuścił głowę skonsternowany. Udawał, że nie dostrzegł niemego pytania w jej oczach. Ręce mu drżały, kiedy wycierał wciąż sączącą się krew.
- Wiesz co… Powinienem ci to opatrzyć… zanim coś się dostanie do rany… - Obrzucił ją nieco spłoszonym spojrzeniem. – Ja też za nim tęsknię. – Dorzucił szeptem ze wzrokiem utkwionym gdzieś w bok, a potem pociągnął ją w stronę damskiej toalety.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Czw 19:59, 05 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pismak
Pacjent
Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: że znowu! Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:30, 17 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Baaaardzo ładnie napisane, naprawdę Podobnie sobie wyobrażam wizytę House'a w psychiatryku Wiilson, Cuddy! Niedługo chyba stanę się... Wuddystką, albo Cilsonką, albo jak to się pisze!
Czekam na dalszą część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:26, 17 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Wuddy xD no, ja chyba też przejdę na Wuddyzm może założymy wspólny temat
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pismak
Pacjent
Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: że znowu! Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:02, 17 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Zrób epizodzik Wuddy, może ja zmienie troszkę fabułę The Good Times
Czytam to w kółko. Geniusz! Dawaj odcinek drugi!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pismak dnia Nie 21:03, 17 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
JigSaw
Ortopeda
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Doliny Gumisiów ;) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 10:33, 19 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajny fik - dialogi realistyczne, niczym żywcem wyjęte z serialu Do tego w fiku pojawiła się Amber co cieszy mnie podwójnie
Co do końcówki, żal mi Cuddy i Wilsona
Ba! House'a nie jest mi tak szkoda jak Lisura
Mam nadzieję, że Wilson zaciągnął ją do damskiej toalety jedynie w celu opatrzenia rany
Czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:45, 19 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
no pewnie a miałeś jakieś inne przypuszczenia??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:50, 19 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
No, no, no. Moje uznanie - zaczęło się nieprzeciętnie. Niezłe, baaardzo niezłe Na pewno będę śledzić twojego fika.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ECC dnia Wto 13:57, 19 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
JigSaw
Ortopeda
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Doliny Gumisiów ;) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:59, 19 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | a miałeś jakieś inne przypuszczenia?? |
Zważywszy, że Wilson to pies na baby chodziła mi po głowie troszkę inna opcja taka +18
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:53, 19 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Masz świetny styl. Zaczyna się niebanalnie, czekam na dalszy ciąg.
Cytat: | Spoza chmur wyszedł księżyc. |
Coś tak mi tu nie pasuje.
Albo:
Zza chmur wyszedł księżyc.
Albo:
Spoza chmur wyjrzał księżyc.
Ale ogólnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:44, 19 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
JigSaw napisał: | Cytat: | a miałeś jakieś inne przypuszczenia?? |
Zważywszy, że Wilson to pies na baby chodziła mi po głowie troszkę inna opcja taka +18 |
no nie wykluczam niespodzianek w końcu już z Pismakiem umówiłam się na Wuddy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peggy
Pacjent
Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:26, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Pinky staję się oficjalnie Twoją fanką xD Piszesz tak lekko i przyjemnie, że mogłabym czytać Twoje ficki non stop Szybciutko wrzucaj kolejną część, bo jestem ciekawa co będzie dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madness
Student Medycyny
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszwa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:18, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Hm, brawo! Jestem zszokowana o.O
Biedny House...Y.Y
chciałabym teraz być dobra mamusią i go przytulić na pocieszenie..jak takiego, małego, bezbronnego maluszka...
Chwila! To duży...duży dzieciak!
Poradzi sobie...prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:45, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Znów słychać wilka cichy głos,
Jak wołanie człowieka.
On jeden chyba tylko wie,
Jaka droga Cię czeka.
[Zbigniew Zamachowski, Soundtrack "Wiedźmin"]
Usiadł na żółtej kanapie, zabójczo podobnej to tej w gabinecie Wilsona. Pomacał materiał dłonią, a potem, jakby odruchowo, ułożył się na niej wygodnie. Dopiero głos ordynatora przywołał go do rzeczywistości.
- Witam pana… Panie… - Otyły lekarz wszedł, a raczej wtoczył się do gabinetu. Potem wcisnął się w mały fotelik za biurkiem.
- House. DOKTOR Gregory House.
- Ach tak, pan House… To cudownie gościć pana w naszych skromnych progach. – W głosie ordynatora zabrzmiała nuta kpiny. Przeglądał jakieś papiery, a po chwili wlepił oczy w zabandażowaną dłoń House’a. – Chyba nie muszę wspominać, że jest pan na ścisłym odwyku.
- Ale… Moja noga…
- Rehabilitacja wystarczy. Proszę się nie przejmować, pół roku tutaj wyleczy pana ze wszystkich chorób – urojonych i prawdziwych.
- Pół roku?! To jakiś…
- A pan myślał, że przyjeżdża tu na weekend? O nie, nie ma mowy. – Powiedział z dobrotliwym uśmiechem na ustach, który nie sięgnął oczu. – Niestety nie jestem w tych sprawach specjalistą takim jak pan. Mnie nie wystarczy tydzień na wyleczenie pacjenta. A w pana przypadku… No cóż, tutaj zostaniemy wystawieni na o wiele większy wysiłek. – Z trudem podniósł się z fotela i podszedł do drzwi. – Aha, jeszcze jedno… Dzisiejszą noc, a także kilka następnych dni, spędzi pan w izolatce.
- Nigdy w życiu. – Odparł Greg bez wahania. W żadnym wypadku nie dał po sobie poznać, że mocno go ta „oferta” zaskoczyła.
- Umówmy się – od teraz ja jestem lekarzem, a pan pacjentem.
- Och, dobrze, że wszystko sobie wyjaśniliśmy! W tym przebraniu naprawdę nie wygląda pan na lekarza! – Nie dało się nie słyszeć ironii w jego głosie.
- A po panu nie widać, że jest pan pacjentem. – Ordynator uśmiechnął się przebiegle i zawołał pielęgniarzy. Kilkanaście minut później House został doprowadzony do izolatki w kaftanie bezpieczeństwa.
Opierała głowę o szybę i patrzyła niewidzącym wzrokiem na drogę. Przez jej głowę przebiegały setki myśli. Pozwoliła, by ten potok przepływał przez nią, dał jej pozorne ukojenie. Wilson od czasu do czasu szczebiotał coś na siedzeniu obok. Kierowca taksówki sprawiał wrażenie jakby w ogóle żadne myśli nie przewijały się przez jego umysł. W końcu zatrzymali się pod domem Cuddy. Dopiero kiedy stanęła na równej, asfaltowej powierzchni, zaczęła tracić równowagę. Wilson zdążył podbiec w odpowiedniej chwili. Oboje runęli na chodnik. Lisa zachichotała zażenowana, nogi całkowicie odmówiły jej posłuszeństwa. Podtrzymywana przez Jamesa jakoś dowlekła się do mieszkania. W sypialni nie zważając na obecność Wilsona zaczęła dość niezdarnie ściągać sukienkę przez głowę. Materiał rozpruł się z boku na całej długości. Kiedy sukienka leżała już na podłodze, Cuddy usiadła na łóżku. Nie zdążyła już ściągnąć rajstop – runęła na kołdrę jak długa i w momencie zasnęła. Wilson skonsternowany popatrzył na administratorkę, a potem ściągnął marynarkę.
Oparł głowę o zimną ścianę. Cały drżał, ból przyprawiał go o szał. Szum w głowie wzmagał się. House czuł się jakby był na statku podczas nocnego sztormu. Hałas, kołysanie, ciemność. Choroba morska.
Zwymiotował na podłogę. Pot lał się z niego strumieniami. Zacisnął powieki.
Niech to się skończy…
- House…
Przełknął ślinę. Głos wydawał mu się znajomy.
- House, wstań.
- Odejdź, Zdziro.
- Greg, otwórz oczy, dosyć tego spania.
- Amber, do cholery, zostaw mnie. Już dość mam kłopotów.
- Obudź się, błagam.
Poczuł dotyk dłoni na policzku i otworzył oczy.
Oślepiło go światło wpadające przez otwarte okno. Przekręcił głowę i spojrzał na Lisę. Wciąż trzymała dłoń na jego policzku.
- Nie śpij już, czas wstawać do pracy. – Wyszeptała.
- Cuddy… Co my tu… Co ty robisz w moim łóżku?
Popatrzyła na niego urażona, a potem usiadła na pościeli. – Bardzo śmieszne. Niestety ten żart ci się nie udał. – Odwróciła się tyłem do niego i schyliła po leżącą na podłodze bieliznę.
- My… spaliśmy ze sobą?
- A co innego mieliśmy robić? Chyba nie wyobrażasz sobie, że graliśmy w rozbieranego pokera. – Odparła naburmuszona.
- Ale… ja nic nie pamiętam. – Potarł dłonią czoło. – Nie… To musi być sen… Kolejna wizja. Ciebie tu nie ma. Ja… Ja przecież jestem teraz w szpitalu.
Cuddy wybuchnęła głośnym śmiechem, a potem odwróciła się i położyła mu dłoń na piersi. – Uwierz mi, to było jak najbardziej prawdziwe.
Popatrzył w zamyśleniu na jej roześmiane oczy i refleksy światła w jej włosach. To nie mogła być prawda, tyle zdążył się już nauczyć. Ale kto zabroni mu marzyć?
Przyciągnął ją do siebie i zaczął całować. Nie mógł uwierzyć, że jest tylko wytworem wyobraźni. Była taka żywa, prawdziwa, ciepła. Pragnął mieć więcej takich fantazji. Odwróciła się na plecy, a on położył się na niej i zamknął oczy. Zaczął całować jej piersi, a potem znów pocałował ją w usta.
- Lisa… - wyszeptał i uniósł powieki.
- Tak, Greg? – Odparła Amber.
Zaraz, zaraz… Amber?!
- Co ty tu, do cholery robisz?! Gdzie Cuddy?
- Zabawiam się. Ona tymczasem spokojnie upija się na weselu. – Odpowiedziała roześmiana i zarzuciła mu ręce na szyję. – Nie no, tak naprawdę to nie wiem, co robi. Cały czas byłam tutaj.
- To lepiej się wynoś. – Odepchnął ją od siebie, usiadł na łóżku i skrzyżował ręce na piersi.
- Mój Boże, współczuję jej. Jeśli ty zawsze zaczynasz, a potem nie kończysz… - Zeskoczyła zgrabnie na podłogę. Kiedy zamrugał, znów znajdowali się w izolatce. Ubrani. Oparł głowę o zimną ścianę.
- Jasna cholera… Co tu tak śmierdzi?
- Miałem chorobę morską.
- Nawet na tak małej powierzchni nie umiesz utrzymać czystości? – Usiadła obok niego. – Musisz się nauczyć paru zasad, jeżeli mamy żyć obok siebie.
- Nie licz na to. Najdalej za tydzień wykurzę cię z mojej głowy.
- A jak wytrzymasz w szpitalu bez fantazji? – Roześmiała się perliście.
- Kiedy ciebie tu nie będzie, to i ja wyjdę. – Powiedział zdeterminowany, ale już nikt mu nie odpowiedział.
Powoli budziła się do życia. Pustynia w ustach, tupot białych mew, światłowstręt.
Mój Boże… Już nigdy nie będę piła wina.
Chciała wstać, ale nagle poczuła rękę opasującą ją w talii. Odwróciła się i zobaczyła Wilsona. Pech chciał, że on także otworzył oczy. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, a potem zerwali się z łóżka jak oparzeni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:23, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Pierwsza! Ach cudowne <333.
I nie ma Wuddy .
Napalony House i napalona Amber.
Śliczne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:05, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Pinky, uważaj kochana z takimi częściami, bo moja Huddzinkowa dusza niebezpiecznie drży przy Wuddy-fragmentach. Co, jak mnie ściągniesz na złą drogę?
Podoba mi się, nawet bardzo.
Będę nudna, jak kolejny raz zacznę wychwalać pod niebiosa Twój styl, myślę, że wiesz już, jak bardzo go podziwiam.
House marzący o Cuddy bardzo mi się podobał. Ironiczny House w gabinecie lekarza tym bardziej, potrzebuję teraz House'owej normalności.
Amber nie podoba mi się wcale, ale w serialu również, więc nie bierz tego do siebie.
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:50, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Też nie lubię Amber Sarusia, już moja w tym głowa, by sprowadzić ciebie i resztę na Wuddyzm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JigSaw
Ortopeda
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Doliny Gumisiów ;) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:24, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Ja bardzo lubię Dwulicową Zdzirę zwaną Amber W fiku jest tak samo zdzirowata jak w serialu więc mam nadzieję, że szybko nie odejdzie od Hałsa
Co do samego Wilsona, to wiedziałem od razu że to pies na baby ! Ktoś powinien dać mu pstryczka w nos...Mam nadzieję, że jedynie zasnęli obok siebie i do niczego nie doszło Nie mogło do niczego dojść
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madness
Student Medycyny
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszwa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:52, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Ugh..coś podejrzewam, że jednak coś się wydarzyło...*spekuluje niczym Wilson*..
No czekam na kolejna część, fik genialny w całej okazałości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:26, 27 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Przepraszam za nieobecność i krótki, niezadowalający mnie fragment |
Tak bardzo dziś chciałbym,
Znów zobaczyć.
Mej dawnej miłości
Chociaż cień.
[Zbigniew Zamachowski – Jak gwiazdy nad traktem]
Kawa była już zimna. Odsunęła ją od siebie i złożyła ręce na stole kuchennym. Nie musiała podnosić wzroku, by wiedzieć, że James usiadł obok. Miała tylko nadzieję, że już się ubrał.
Miała połamane paznokcie i poranione dłonie. Zamknęła oczy i spróbowała sobie przypomnieć co się działo w jej pokoju. Ściągała przy nim sukienkę – to była ostatnia rzecz jaką zapamiętała. Obudziła się naga, otoczona jego ramieniem. Teraz bała się spojrzeć mu w oczy.
Jak się czujesz? – Zagadnął cicho.
- Źle. – Wykrztusiła z siebie. Podniosła głowę starając się unikać jego wzroku. – Która jest godzina?
- Szósta trzydzieści. – Wstał i odwrócił się w stronę okna. – Ciekawe co robi w tej chwili House.
Cuddy wzdrygnęła się i zacisnęła mocniej sznur od szlafroka. – Pójdę do siebie… - Wymruczała i wyszła. Kiedy znalazła się w pokoju, zaczęła zbierać swoje ubrania jakby bała się, że ktoś zaraz wejdzie i zacznie snuć szalone domysły.
Ubrania Wilsona chwytała w dwa palce i odnosiła na korytarz jakby były skażone. Szybko włożyła spodnie i bluzkę, a na to narzuciła wielki, rozciągnięty czerwony sweter do kostek jakby bała się, że bez niego James wprost rozbierze ją wzrokiem. Stanęła na korytarzu i znaczącym chrząknięciem dała mu do zrozumienia, że może się ubrać i wyjść.
Wskoczyła do łazienki zanim zobaczyła jego cień i tam czekała przy odkręconym kranie dopóki nie usłyszała trzaśnięcia drzwi. Wtedy dopiero mogła spokojnie przejść do kuchni i zrobić kawę. Nagle ciszę przerwał dźwięk telefonu. Podskoczyła, by zaraz potem dopaść słuchawki. Okazało się, że dzwonią ze szpitala. Potrzebowali jej. Rozłączyła się i usiadła przecierając oczy jakby dopiero co wstała.
Zimne powietrze owiało jego twarz. Park był ogromną połacią zieleni z wyrastającymi tu i ówdzie kępami drzew. Na samym środku była mała sadzawka, nad której lustrem pochylała się stara wierzba. House wykrzywił usta i usiadł na kamiennej ławce. Całkiem jak w jakimś żałosnym filmie, pomyślał. Odrzucił głowę do tyłu, by popatrzeć na przesuwające się po niebie ołowiane, ciężkie chmury.
Zobaczył nad sobą twarz Amber. Nie okazał zdziwienia czy zniecierpliwienia, wręcz przeciwnie – uśmiechnął się do niej.
- Nie powinieneś siedzieć tak bezczynnie. – Usiadła obok z zaciśniętymi ustami. – Kto wie, czy tam Cuddy nie figluje z jakimś…
- Nie zdenerwujesz mnie dzisiaj. – Odparł z zamkniętymi oczami. – Te cholerne leki muszą kiedyś zacząć działać.
- I wtedy co? Zostaniesz tu z czystej potrzeby odosobnienia? – Prychnęła i złapała go za nadgarstek. – Razem ze mną zniknie…
- …cała ta gadanina. – Spojrzał na nią niebieskimi oczami. – Jestem tu z własnej woli.
- Jesteś tu, bo boisz się powiedzieć sobie wprost „Ona mnie nie chce”! – Amber zmrużyła oczy, a potem zbliżyła twarz do jego policzka. – Nie można mieć wszystkiego. – Wyszeptała mu prosto do ucha. – Tobie akurat brak miłości. Najpierw rodzice, potem Stacy… Cameron interesowała się tobą, bo byłeś chory. Mogę się założyć, że teraz… - Przesunęła palcem po jego skroni. - …Chase nie może sobie z nią dać rady. A kiedy w końcu zrozumiałeś, że ta jedyna, niepowtarzalna jest tuż obok… Bach! – Uderzyła pięścią w oparcie ławki. – Zostawia cię na lodzie, byś cierpiał katusze… - Wykrzywiła smutno usta i popatrzyła mu w oczy z politowaniem.
- Czy ktoś ci mówił, że jesteś niezrównoważona? – Mruknął wstając z ławki.
- Ja jestem tobą. Pokazuję, co masz w sercu na dnie. – Podniosła się i położyła mu dłoń na ramieniu. – Jednak potrafisz kochać.
- Potrafię. – Odparł. – Ale za każdym razem tego żałuję.
- To może…
- Nie do wiary, nawet moje sumienie użala się nade mną. – Prychnął i pokuśtykał w stronę zakładu. W drzwiach natknął się na ordynatora, który radosnym tonem oznajmił mu, że czas na pierwszą turę badań. Dwaj rośli pielęgniarze zaprowadzili go do sali, gdzie stał aparat do rezonansu. Kazano mu przebrać się w piżamę. Kiedy ściągał ubranie, usłyszał cmokanie dochodzące od drzwi.
- Mogłabyś wyjść? – Spytał rozdrażnionym głosem.
- Jednak masz się czym pochwalić. – Powiedziała Amber.
- Pierwszy raz mnie widzisz bez ubrania?
- Widocznie na sumieniu nie masz zbyt wielu niegrzecznych sytuacji. – Powiedziała z uśmiechem na ustach, który nie wróżył niczego dobrego.
- Jeśli zaraz się stąd nie wyniesiesz…
- To co? – Spytała wyzywająco. – Pobijesz mnie? Nie masz szans. Sumienie zawsze wygrywa. – Wyszeptała uderzając go w twarz. Upadł na podłogę.
- Za co?!
- Za żywota, Greg.
Kiedy w chwilę później pielęgniarze zaalarmowani hałasem wpadli do pokoju, zobaczyli półnagiego House’a, którym wstrząsały drgawki. Przeprowadzenie rezonansu było niemożliwe. [/quote]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:39, 27 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Powrót.
I to jaki!
Bardzo mi się spodobał kolejny odcinek. Ale że Wuddy, że oni, że James... to mi tak nie pasuje.
Amber doskonała.
Zakończone w dobrym momencie.
H_a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:41, 27 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Przed wyjazdem czytałam jakiś fik, który mi się strasznie podobał. Po powrocie nie mogłam go znaleźć, a teraz zobaczyłam, ze to ten!!!
Oj nie ładnie tak długo kazać czekać na kontynuację
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:09, 27 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam cały fik bo jakos wcześniej go nie zauważyłam.
Spodobał mi się bardzo
Cuddy + Wilson - ula laaaa to się porobiło
Fajnie,że wróciłaś a ta część była wrzątku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lisa_Cuddy
Student Medycyny
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:05, 28 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No no fik naprawdę zapowiada się bardzo obiecująco
Czekam niecierpliwie na kolejną część!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:36, 04 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
pierwszy raz czytam shipa Huddy i muszę przyznać że ładnie wymyślone heh naga Lisa z Wilsonem? ooł...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pinky
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Częstochowy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:52, 25 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Przepraszam za brak odstępów przy myślnikach - powstały w wyniku pośpiechu. Miłego czytania.
Bo serce jak żebrak,
Się kołacze.
Samotnie się błąka,
Na rozstajach dróg.
I zawsze gdy tylko,
W niebo patrzę.
Znów czuje twych oczu,
Gwiezdny chłód.
[Zbigniew Zamachowski, Jak gwiazdy nad traktem]
Drzwi były otwarte na oścież. Rozejrzał się dokoła. Korytarz świecił pustkami. Złapał za laskę i wyszedł na zewnątrz. Zjechał windą na
dół i umknął przed swoim pielęgniarzem – opiekunem.
Z szerokim uśmiechem przekuśtykał przez ogród do bramy zakładu. Było popołudnie, większość pacjentów siedziała w swoich „celach”. Kiedy już miał przechodzić przez ulicę, usłyszał znajomy głos:
-House?! Co ty tu do cholery robisz?
Odwrócił się, by się upewnić, czy to na pewno Cuddy podjechała pod zakład w Mayfield nowym czerwonym samochodem.
-Wilson?! Zostałeś transwestytą?
-Bardzo śmieszne. A ciebie wypuścili za dobre sprawowanie? – Cuddy zatrzasnęła drzwi ślicznego czerwonego auta i podeszła do niego stukając o asfalt butami na mega wielkiej szpilce.
-Nie bolą cię od nich pięty? – House aż wykrzywił usta w niemiłym grymasie. – Bo mnie boli od samego patrzenia.
-Masz zamiar dojść do PPTH na nogach? – spytała Lisa kpiąco.
-Jeśli zaoferujesz mi podwózkę pod mój dom, to stamtąd spokojnie się doczołgam na dziesiątą rano.
-Masz być w przychodni o dziewiątej. – syknęła siadając za kółkiem. Niecierpliwie stukała paznokciami o kierownicę czekając aż Greg łaskawie usiądzie na miejscu pasażera.
-Gotowy? – spytała gdy zapiął pasy machając przedtem laską po całym samochodzie. Odpaliła, wrzuciła bieg i ruszyła z piskiem opon. Przez chwilę jechali w milczeniu przerywanym tylko bzyczeniem zabłąkanej muchy.
-Co u Amber?
-Bardzo śmieszne.
-No przepraszam, to ty widujesz się z nią codziennie. Nie ja.
-Już nie. – House popatrzył na jej profil. Miała na sobie nowy kostium w kolorze śliwki. Staranny makijaż i ufryzowane włosy dopełniały perfekcji. – Dostałaś premię?
-Nie. Powiększyłam swój dochód o twoją pensję. – Prychnęła obrzucając go znudzonym wzrokiem.
-Wow. Czyżbym wyczuwał w twoim głosie sarkazm? No, no. W końcu czegoś cię nauczyłem. – Pokiwał głową z uznaniem. – A tak w ogóle to skąd wiedziałaś, że tam będę?
-Nie wiedziałam. Jechałam w odwiedziny.
-Ty?! Do mnie?! – House popatrzył na nią z udawanym zdziwieniem. – Szalejesz, kobieto.
-Chciałam odnowić umowę, a raczej przekonać cię, byś po wyjściu ze szpitala wrócił do nas.
-Rozładowały ci się baterie w wibratorze i nie wiesz, z której strony włożyć nowe? – Poklepał ją współczująco po ramieniu. – Mogłaś przywieźć go ze sobą zamiast wieźć mnie przez cały stan.
Cuddy sarknęła i zatrzymała samochód. – Wysiadaj. Zaczynasz mnie wkurzać.
-Nie wysiądę.
-Wysiądziesz i to NATYCHMIAST! – Wysiadła, okrążyła auto i otworzyła drzwi od strony pasażera. Chwyciła Grega za ramię i wyrzuciła na ulicę.
-Mój Boże, kobieto, trenowałaś kulturystykę kiedy mnie nie było?! – Próbował się podnieść.
-Możesz teraz sobie dokuśtykać. Nie masz daleko. – Stanęła przy samochodzie i patrzyła jak House staje na nogi. – Do zobaczenie. – Pomachała mu ręką. W tej samej chwili w piękne czerwone auto wjechała wielka ciężarówka z napisem: „Masło orzechowe Barry’ego – niebo w gębie!”.
Siła uderzenie odrzuciła House’a na bok. Wstał i zaczął wołać Cuddy. Na ulicy zrobił się wielki korek, słychać już było syreny alarmowe. W końcu znalazł Lisę przygniecioną przez resztki samochodu.
-Cuddy, wstawaj. Nie śpij, tylko wstań. Słyszysz mnie? Wstawaj do cholery!
-Nie mogę… się ruszać.
-Rusz tyłek i wstań! – Próbował ostrożnie wyciągnąć ją spod kupy blachy, ale nie dał rady. Przyklęknął obok niej.
-To koniec… i wiesz o tym dobrze.
-Nie żartuj sobie ze mnie.
Cuddy złapała go za rękę i przyciągnęła go do siebie. – Spójrz na to.
Pochylił się nad nią i zobaczył cienki łańcuszek oplatający jej szyję. Przyczepiony był do niego wielki kawałek bursztynu oprawiony w srebro.
-Nie… to nie może być prawda…
Lisa zaczęła się śmiać. Patrzył w jej oczy próbując zrozumieć co się dzieje. Usłyszał wybuch i poczuł ciepło na swoim policzku. Śmiech Cuddy wciąż rozbrzmiewał mu w uszach.
-Amber… - wyszeptał biorąc bursztyn w dłoń.
***
Cuddy siedziała na korytarzu. Kiedy przyszedł lekarz i oznajmił, że House'a nie ma w ośrodku, omal nie stanęło jej serce. Musiała usiąść i zażyć tabletki od bólu głowy.
-Jak to... nie ma go? To jak wy go pilnujecie?! - Ze złością zacisnęła palce na torebce.
-Musiał się wymknąć.
-Wymknąć?! Kaleka, który ma omamy i kłopoty z sercem?! Przez wasze zaniedbanie może gdzieś umrzeć w rynsztoku na zawał lub będzie miał jakąś halucynację i wejdzie pod samochód! - Usiadła na krześle, po jej policzku spłynęły dwie łzy, wielkie jak grochy.
-Robimy wszystko co w naszej mocy... Poza tym nie był jedynym pacjentem, którym musieliśmy się opiekować. Podobno jednak nie był wcale taki bezbronny. Kilku pielęgniarzy, którzy go ścigali mówią, że nagle dostał ogromnej siły. Prawdopodobnie to była jedna z jego halucynacji, a także skutek niedawno przyjętych leków.
-Nikt go nie zatrzymał? - Oczy prawie wyszły jej z orbit. - O mój Boże...
-Proszę się nie martwić, odnajdziemy go.
-Nie... - Pokręciła rozpaczliwie głową. - To niemożliwe. To sie nigdy nie uda. Pan nie rozumie... - Spojrzała na lekarza. - To jest HOUSE. I nawet jeśli to halucynacja to daję gwarancję - jeżeli nie chce, by ktoś go odnalazł, to możemy szukać nawet sto lat, a i tak nie natrafimy nawet na najmniejszy ślad.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|