|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:25, 29 Sty 2010 Temat postu: Lullaby [M] |
|
|
Tam da dam...
Dzień dobry, moje dzieci Tak, tak... Dobrze widzicie, prosimy zatem nie regulować odbiorników. Teraz przemawia Kika z mroźnej, zaśnieżonej krainy, gdzie najpewniej za niedługo po drogach będą biegać pingwiny...
Powróciłam z czymś, co zostało stworzone pomiędzy opracowywaniem zagadnień z historii, a nauką fonetyki, także rozumiecie, normalne to to być nie może
Totalnie niehouse'owe, niehuddzinowe, może jedynie odrobinę rachelowate
Zapraszam zatem i życzę miłego dnia
Lullaby
Powoli zaparkowała samochód na podjeździe przed domem. Ciche skrzypienie żwiru pod kołami rozdzierało martwą ciszę, rozciągającą się po ulicy. Z zawahaniem wyłączyła silnik pojazdu i przechylając głowę, spojrzała w okna budynku. Odetchnęła z ulgą. Jej ukochany domek nadal miał dach, co najmniej cztery ściany i wszystkie szyby w oknach. Bijące z niepokoju serce, uspokoił również fakt, że nigdzie wokół nie kręcili się żadni gapie ani nie słyszała też syren straży pożarnej.
- Może nie będzie tak źle – mruknęła, wysiadając powoli z samochodu. Podchodząc do drzwi, odetchnęła jeszcze głęboko i przymykając oczy, dodała sobie odwagi. Niepewnie położyła dłoń na klamce, która cicho skrzypnęła pod naporem ręki. Drzwi kliknęły złowieszczo i z zawodzeniem otworzyły się do wnętrza domu. Ciemność, która panowała na korytarzu zaniepokoiła ją odrobinę. Marszcząc brwi przekroczyła próg, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Jest tu kto? – szepnęła w nicość, próbując uspokoić drżenie głosu. – A jak coś się stało?! – wrzasnął głos gdzieś w głębi jej umysłu. Pokręciła zamaszyście głową, starając się odgonić od siebie wszystkie niechciane myśli. Zrobiła kolejny niepewny krok i natychmiast tego pożałowała. Skrzywiła się cierpiętniczo, gdy spod jej stóp do uszu dotarł przeraźliwy pisk. Mruknęła coś pod nosem i schylając się, podniosła z ziemi małego, różowego i znienawidzonego króliczka – piszczałkę.
- Prezent od House’a – stęknęła. Była pewna, że dając owe ustrojstwo jej córce, zrobił to z premedytacją. Doskonale wiedział, że dziewczynka, wyjątkowo podatna na wszystkie dziwactwa ukochanego wujka, zaraz podchwyci fakt, iż ta niewinnie wyglądająca zabawka, po naciśnięciu wydaje z siebie dźwięk, mrożący krew w żyłach jej matki.
Odrzuciła króliczka w kąt, gdzie zwierzątko wydało z siebie ostatnie ciche jęknięcie. Ściągając płaszcz i buty, nadal z niepokojem rozglądała się wkoło, tym razem jednak wytężyła również słuch, a nóż widelec usłyszy jednak syreny tej straży? Robiąc kilka kolejnych kroków w głąb mieszkania, natknęła się na jeszcze kilka porozrzucanych zabawek. Najnieprzyjemniejszym w bliskim kontakcie okazał się pozostawiony na podłodze plastikowy, maleńki klocek o wyjątkowo ostrych krawędziach, które idealnie dopasowały się do jej bosej stopy. Zaklęła cicho pod nosem, posyłając przedmiotowi złowrogie spojrzenie. Powstrzymała się przed rozmasowaniem piekącej rany, dzielnie brnąc naprzód z zamiarem stawienia czoła wszelakim przeciwnością losu.
- Wszystko będzie dobrze – powtarzała pod nosem, niczym jakąś mantrę, która miała uspokoić jej skołatane nerwy. – Przecież jest już dużym chłopcem, prawda? Jakoś przeżył te wszystkie lata i żadna większa krzywda się nie stała? Oprócz faktu, że był nałogowym piwożłopem, lekomanem i dziwkarzem, to był też dorosłym facetem, który chyba potrafi o siebie zadbać. Prawda?
- Chyba kpisz!
Przewróciła oczami, znów słysząc ten irytujący głosik z wnętrza czaszki.
- Szkoda, że byłeś taki rozmowny dwa dni temu! – sapnęła, wywracając oczami. – Może miałbyś lepszy pomysł!
- A żebyś wiedziała! Tyle, że na nic racje rozumu, kiedy serce ma pierwszeństwo.
- Pieprzysz, jak potłuczony – mruknęła, wspinając się powoli po schodach. – A w ogóle czemu ja gadam sama ze sobą?! – jęknęła, krzywiąc się nieznacznie.
- Świrujesz?
- Oh, zamknij się!
Stanęła u szczytu schodów, z ulgą zauważając, że drzwi do jednego z pokoi są uchylone, a przez niewielką szparę sączy się delikatnie światło i cichy dźwięk gitary.
- Od kiedy ja mam gitarę? – mruknęła, idąc powoli w stronę pokoju.
Hush my love now, don't you cry
Everything will be all right
Close your eyes and drift in dream
Rest in peaceful sleep
Ostrożnie pchnęła drzwi i uśmiechając się pod nosem, stanęła w progu pokoiku swojej córeczki. Czterolatka leżała w łóżeczku, szczelnie otulona kołderką w różnokolorowe drobne kwiatuszki, tuląc do siebie brązowego pluszowego misia. Małą rączką co chwila przecierała oczka, nie pozwalając opadającym ze zmęczenia powiekom, zamknąć się całkowicie. Cuddy doskonale wiedziała, że mała ani na chwili nie chciała stracić z oczu mężczyzny, siedzącego na skraju dziecięcego łóżeczka. Z zainteresowaniem wlepiała w niego błękitne tęczówki, chłonąc niczym gąbka każdy dźwięk, który wydobywał się spod jego palców i próbując zapisać w myślach każde słowo, które opuszczało jego usta.
If there's one thing I hope I showed you
Hope I showed you
Just give love to all
Cuddy uśmiechnęła się szerzej, opierając bokiem o framugę drzwi. Nie miała najmniejszego zamiaru przerywać tego wzruszającego obrazka. W myślach dziękowała Bogu, że mężczyzna cały czas odwrócony był do niej plecami. Była pewna, że gdyby tylko odkrył, że ktoś go obserwuje natychmiast przerwałby ten mini koncert.
Nie spuszczając oka z dziewczynki, powoli przesuwał palcami po gryfie instrumentu. Widząc, jak Rachel walczy ze snem, uśmiechnął się szeroko. Ta mała diablica nigdy nie miała dosyć! W przeciwieństwie do niego. Czuł, że zaraz najpewniej po prostu zaśnie i spadnie z tego piekielnego łóżka! Dziewczynka musiała wymęczyć go do ostatniego tchnienia i wyczerpać cały nakład jego cierpliwości. Była zupełnie jak jej matka.
- Rachel, ty mały potworze, idź w końcu spać, co? – szepnął, przerywając na chwilę grę.
Dziewczynka pokręciła zamaszyście głową tak, że jej brązowe loczki rozsypały się na poduszce. Była przeurocza!
- Nie – jęknęła cichutko.
- Dlaczego, marudo?
- Bo mama zaraz wróci, prawda?
- Podobno, tak – odparł niepewnie, odkładając gitarę na bok. – I z pewnością nie będzie zadowolona z faktu, że nie śpisz! Później mnie się oberwie, jak zwykle zresztą! – Pokręcił głową, poprawiając zsuwającą się z rączki dziewczynki kołderkę. – Chcesz na nią zaczekać?
Rachel zaprzeczyła gwałtownie.
- Więc o co chodzi? – jęknął zrezygnowany. Czasami łatwiej było się dogadać z Wilsonem, niż z nią, co doprawdy było przerażające!
- Bo jak mama wróci, to ty sobie pójdziesz, prawda?
House zmarszczył brwi, po chwili przytakując cicho.
- A ja chce, żebyś został – szepnęła, wyginając buźkę w podkówkę. – I był moim tatusiem.
Serce stojącej w drzwiach kobiety zamarło. Spuszczając głowę, przymknęła oczy. Jak mogła do tego dopuścić?! Jak mogła pozwolić na to, aby jej córka poczuła coś takiego, akurat do tego mężczyzny?! Czemu i ją musiała skazać na tak ogromne rozczarowanie i ból z powodu odrzucenia od mężczyzny, którego najpewniej kochała? Wstrzymała oddech, słysząc jak z ust diagnosty wyrwał się niepewny jęk.
- Rachel, to nie takie proste – powiedział po chwili, chwytając rączkę dziewczynki w swoje dłonie.
- Nie kochasz mnie?
Oczy mężczyzny rozszerzyły się do granic możliwości. Czy to dziecko musiało zadawać takie pytania?! Takie, na które nie potrafił odpowiedzieć w żaden bezpieczny dla niego sposób? Przecież nie mógł jej powiedzieć, że jest dla niego obojętna, bo nie dość, że ją zrani, to bez wątpienia byłoby to również okrutnym kłamstwem. Mówiąc znów, że ją kocha zrobi jej złudną nadzieję na to, że mogą być rodziną.
- To nie o to chodzi – westchnął, wynajdując na dnie umysłu bezpieczną odpowiedź.
- Chodzi o mamę? – zapytała po chwili. – To jej nie kochasz…
Jęknął z wyraźną desperacją w głosie, przewracając przy tym oczami. Ta dziewczynka albo była aż tak bystra, albo miała po prostu talent do szargania nerwów starych, bogu ducha winnych ludzi.
- Doprawdy, te Cuddy doprowadzą mnie kiedyś do grobu – stęknął cicho do siebie, po czym przeniósł niepewny wzrok na dziewczynkę.
- Ja… - zawahał się, przymykając oczy.
Administratorka PPTH poczuła, jak uginają się pod nią kolana. Jedyna myśl, jaka przemknęła jej teraz przez głowę, to chęć ucieczki. Pragnęła zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu lub sprawić coś, cokolwiek, co tylko wymaże z jej pamięci słowa diagnosty. Cofając się powoli do tyłu, nadal wlepiała niepewny wzrok w plecy mężczyzny.
- Nie… - szepnęła, kręcąc zamaszyście głową. Musiała to przerwać, nie mogła pozwolić, aby jej córka została tak okrutnie zraniona.
- Ja… Nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie – mruknął, strosząc brwi. – To nie jest proste, Rachel.
- Wujek Wilson mówił, że jak się kogoś kocha, to wszystko jest proste.
- Wujek Wilson jest idiotą i jego się nie słucha, zapamiętaj to sobie!- opowiedział karcąco, posyłając dziewczynce surowe spojrzenie.
- Ale, on powiedział, że to ty jesteś głupi! – powiedziała buńczucznie. – Powiedział też, że mamusia jest taka jak ty i że prędzej piekło zamarznie, albo wujek Chase przefarbuje się na czarno, niż się dogadacie! A co to jest piekło?
Diagnosta przewrócił oczami.
- A nie powiedział ci czasem, że małe dzieci o tej porze powinny dawno już spać?
- O tym fakcie nie wspomniał – rzuciła, wzruszając ramionkami.
- Ty mnie naprawdę wpędzisz do grobu, a potem będę cię straszył po nocach – mruknął.
- To powiesz mi?
- Jutro, idź spać! – westchnął zrezygnowany.
- Kłamiesz! Pójdziesz do domu i jutro cię tutaj nie będzie!
- Rachel, miej litość – jęknął, patrząc na dziewczynkę, która wlepiała w niego swoje wielkie ślepia, przybierając na buzi minę, której nie powstydziłby się seryjny morderca. – Dobrze, ale pójdziesz wtedy spać, tak? – Dziewczynka z entuzjazmem kiwnęła głową. - To, co chcesz wiedzieć?
- Ale nie będziesz kłamał?
Pokręcił głową.
- Obiecujesz?
Przewrócił oczami.
- Obiecuję, ale to zostanie naszą tajemnicą, okej?
- Okej! Kochasz moją mamę?
Ułożyła dłoń na klamce i odetchnąwszy głęboko, zrobiła krok do przodu. Dodając sobie w duchu odwagi, przybrała na twarz wymuszony uśmiech i pchnęła drzwi.
- Tak… - cichy szept rozdarł ciszę.
Stanęła w progu, oddychając ciężko.
- Greg?
Diagnosta odwrócił się powoli, wlepiając w kobietę przestraszone spojrzenie.
- Mama!
Dziewczynka szybko wyplątała się z pościeli i podbiegając do matki, wskoczyła jej na ręce.
- Cześć, kochanie – opowiedziała, drżącym głosem, całując córkę w czoło. – A dlaczego ty jeszcze nie śpisz? – spytała, wpatrując się w misie zdobiące jej piżamkę.
- Aaa… Bo rozmawiamy sobie z wujkiem – odpowiedział rezolutnie.
- To ja już może pójdę – sapnął mężczyzna i utkwiwszy wzrok w podłodze, podążył w stronę drzwi.
- Zaczekaj – jęknęła szybko, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. – To znaczy… Chciałam ci podziękować – poprawiła się, spuszczając wzrok. – Gdyby nie ty, nie mogłabym pojechać na tę konferencje, a dzięki temu zdobyłam nowego inwestora. Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć.
- Nie ma sprawy. Nie było tak źle, nie Potworze?
Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i ku zaskoczeniu wszystkich wyciągnęła rączki w stronę mężczyzny. Opierając laskę o framugę drzwi, wziął małą niepewnie na ręce. Rachel zaplatając dłonie na jego szyi wtuliła się w niego mocno. Diagnosta uśmiechnął się delikatnie.
- Miałaś iść spać. Zmykaj – szepnął, stawiając dziewczynkę na ziemi. Rachel skrzywiła się z niezadowoleniem i ze spuszczoną głową podreptała do łóżeczka, przykrywając się szczelnie kołdrą.
Lisa uśmiechnęła się delikatnie.
- Masz na nią dobry wpływ, co jest bardzo dziwne… – wyszeptała, spoglądając na niego niepewnie.
- Mieliśmy po prostu małą umowę – mruknął, wzruszając ramionami.
- Dowiem się, co to za umowa? – spytała nieśmiało, podnosząc na niego wzrok.
Uśmiechając się zadziornie, wyciągnął przed siebie dłoń i delikatnie założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów.
- Może innym razem – szepnął i odwracając się na pięcie, powoli wyszedł z pokoju.
- Mamo?
Szept dziewczynki wyrwał ją z odrętwienia.
- Zaraz do ciebie wrócę – rzuciła i szybkim krokiem opuściła pokój. – Greg? – Zbiegła ze schodów, napotykając się na niego w holu. – Może zostaniesz? Jest już późno… Pościelę ci na kanapie – dodała po chwili, widząc jego rozbawiony a zarazem pytający wzrok.
Diagnosta wzruszył ramionami, nie odpowiadając. Uśmiechnęła się szeroko, widząc jak odwiesza kurtkę z powrotem na wieszak.
- Poczekaj na mnie w salonie dobrze? Otulę Rachel i zaraz wrócę…
Kiwnął nieznacznie głową, udając się w stronę wspomnianego pokoju. Cuddy przygryzła delikatnie dolną wargę i niemalże w podskokach wróciła do pokoju córki.
- Czy wujek już poszedł? – zapytała Rachel, gdy tylko administratorka pojawiła się w drzwiach.
- Nie, jest na dole i czeka, aż zaśniesz… - odpowiedziała, klękając przy łóżeczku dziewczynki.
- Ale sobie pójdzie, prawda? – zapytała płaczliwie.
Cuddy uśmiechnęła się delikatnie, głaszcząc córkę po policzku.
- Lubisz go, co?
Pokiwała zamaszyście głową.
- Chcę żeby z nami został, proszę…
- To nie takie proste.
- Wujek Wilson…
- Wujek Wilson to idiota – przerwała córce, chichocząc cicho. – Choć czasami miewa racje – dodała, puszczając jej oko. – Obiecuję ci, że zrobię wszystko, aby wujek House z nami został.
Schodząc powoli na dół, czuła jak jej serce łomocze się w piersi. Nie wiedziała, czy było to zdenerwowanie i strach, czy może nieopisana radość? Uśmiechając się szeroko, niemalże wbiegła do pokoju. Tak, to na pewno była radość. Niesamowite szczęście, ogarniające ją od opuszków palców u stóp, aż po czubek głowy. Zatrzymując się gwałtownie w drzwiach, otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak głos uwiązł jej w gardle. Westchnąwszy cicho i uśmiechając się szeroko, podeszła do ułożonego na kanapie mężczyzny. Spał, oddychając miarowo i ściskając w dłoni małego, pluszowego pieska. Przykucnęła na wysokości jego głowy i niepewnie wyciągając przed siebie dłoń, zanurzyła ją w miękkich włosach diagnosty.
- Co ty z nami zrobiłeś, co? – szepnęła, uśmiechając się delikatnie. – Co ty w sobie masz, że kobiety z rodu Cuddy tracą dla ciebie głowę? – zaśmiała się cicho i podnosząc się z ziemi, rozglądnęła się po pokoju. Odnajdując koc rozłożony na jednym z foteli, okryła nim mężczyznę.
- Śpij słodko – szepnęła, całując diagnostę w czoło. – Moja kołysanko…
Jeszcze chwilę patrzyła na mężczyznę, który ukołysał jej zmarnowane serce do snu. Czuła jak jej ciało powoli się uspokaja, jak serce wraca do odpowiedniego rytmu. Była pewna, że nadchodził kres jej koszmarów, a życie powoli przemieniało się w wieczny sen, z którego już nigdy pragnęła się nie obudzić.
Oh my love... in my arms tight
Every day you give me life
As I drift off to your world
Rest in peaceful sleep*
_____________
* Creed - Lullaby ( Piosenka!; [link widoczny dla zalogowanych])
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
GosiaczeQ_17
Proktolog
Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina wiecznej młodości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:00, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Piękny fick Na prawdę mi się podobał... wprowadziłaś taki nastrój A jak na końcu sobie jeszcze posłuchałam tej piosenki juz totalnie odpłynęłam.
"- Wujek Wilson mówił, że jak się kogoś kocha, to wszystko jest proste.
- Wujek Wilson jest idiotą i jego się nie słucha, zapamiętaj to sobie!- opowiedział karcąco, posyłając dziewczynce surowe spojrzenie."
"- Wujek Wilson…
- Wujek Wilson to idiota – przerwała córce, chichocząc cicho. – Choć czasami miewa racje – dodała, puszczając jej oko. – Obiecuję ci, że zrobię wszystko, aby wujek House z nami został."
świetne hehe Biedny Wilson
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:03, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kiko oto dowód, że można pisać w każdych warunkach A przynajmniej Ty potrafisz
Nie jest tajemnicą, że kocham fluffy
A to jest cudowne
Podziwiam Twój talent od zawsze, nie ma chyba żadnego tekstu, który napisałaś, a który by mi się nie spodobał
Uwielbiam takie manipulowanie postaciami Dla mnie było i House'owe i Hudzinkowe Mimo tego nieco innego niż zwykle obrazu diagnosty dało się wyczuć namiastkę starego House'a Twoje postacie mają niesamowity urok Zarówno cudowna Rachel, Cuddowa Cuddy i nie całkiem House'owy House
Rozmówki House - Rachel boskie
Cytat:
"- Wujek Wilson mówił, że jak się kogoś kocha, to wszystko jest proste.
- Wujek Wilson jest idiotą i jego się nie słucha, zapamiętaj to sobie!- opowiedział karcąco, posyłając dziewczynce surowe spojrzenie.
- Ale, on powiedział, że to ty jesteś głupi! – powiedziała buńczucznie. – Powiedział też, że mamusia jest taka jak ty i że prędzej piekło zamarznie, albo wujek Chase przefarbuje się na czarno, niż się dogadacie! A co to jest piekło?
Diagnosta przewrócił oczami.
- A nie powiedział ci czasem, że małe dzieci o tej porze powinny dawno już spać?
- O tym fakcie nie wspomniał – rzuciła, wzruszając ramionkami."
Końcówka przeurocza
Cytat:
" Co ty z nami zrobiłeś, co? – szepnęła, uśmiechając się delikatnie. – Co ty w sobie masz, że kobiety z rodu Cuddy tracą dla ciebie głowę? – zaśmiała się cicho i podnosząc się z ziemi, rozglądnęła się po pokoju. Odnajdując koc rozłożony na jednym z foteli, okryła nim mężczyznę.
- Śpij słodko – szepnęła, całując diagnostę w czoło. – Moja kołysanko…
Jeszcze chwilę patrzyła na mężczyznę, który ukołysał jej zmarnowane serce do snu. Czuła jak jej ciało powoli się uspokaja, jak serce wraca do odpowiedniego rytmu. Była pewna, że nadchodził kres jej koszmarów, a życie powoli przemieniało się w wieczny sen, z którego już nigdy pragnęła się nie obudzić."
Wena, abyś mogła nam pisać częsciej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kikulec
Pacjent
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:15, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Również jestem pod wrażeniem, ogromnym wrażeniem! Rzeczywiście, takie inne, oryginalne, ale nadal Huddy!
- Co ty z nami zrobiłeś, co? – szepnęła, uśmiechając się delikatnie. – Co ty w sobie masz, że kobiety z rodu Cuddy tracą dla ciebie głowę? – zaśmiała się cicho i podnosząc się z ziemi, rozglądnęła się po pokoju.
Najpiękniejszy dla mnie fragment. Ach, rozpłynęłam się!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:08, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
omg, Kika to ty? *wytrzeszcza oczy*
Jesteś w końcu! *rzuca się*
Ee, co tam, że niehouse'owe i niehuddzinowe, bo tak mi się podobało.
Takie nawet słodkie. Baaardzo mi się podobało.
Końcówka, o taka -
Jeeeeej, chyba się zaraz rozpłynę.
Teraz będę miała banana na twarzy cały dzień. xD
Dzięki tobie.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Pią 13:10, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
agatka10
Student Medycyny
Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sosnowiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:09, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kika
jesteś wspaniała!
wujek Wilson jest idiotą xd
pozdrawiam i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
neko.md
Epidemiolog
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:30, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kika! Żyjesz! *rzuca się na szyję Kice*
Tyle mogę napisać.
" Co ty z nami zrobiłeś, co? – szepnęła, uśmiechając się delikatnie. – Co ty w sobie masz, że kobiety z rodu Cuddy tracą dla ciebie głowę? – zaśmiała się cicho i podnosząc się z ziemi, rozglądnęła się po pokoju. Odnajdując koc rozłożony na jednym z foteli, okryła nim mężczyznę.
- Śpij słodko – szepnęła, całując diagnostę w czoło. – Moja kołysanko…
Jeszcze chwilę patrzyła na mężczyznę, który ukołysał jej zmarnowane serce do snu. Czuła jak jej ciało powoli się uspokaja, jak serce wraca do odpowiedniego rytmu. Była pewna, że nadchodził kres jej koszmarów, a życie powoli przemieniało się w wieczny sen, z którego już nigdy pragnęła się nie obudzić."
Cudowne, piękne, boskie!
Wena!! Dużo, dużo Wena!
pozdrawiam,
neko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CaRoLaInE_97
Ratownik Medyczny
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 180
Przeczytał: 169 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:56, 29 Sty 2010 Temat postu: Re: Lullaby [M] |
|
|
Cytat: | - Wujek Wilson mówił, że jak się kogoś kocha, to wszystko jest proste.
- Wujek Wilson jest idiotą i jego się nie słucha, zapamiętaj to sobie!- opowiedział karcąco, posyłając dziewczynce surowe spojrzenie.
- Ale, on powiedział, że to ty jesteś głupi! – powiedziała buńczucznie. – Powiedział też, że mamusia jest taka jak ty i że prędzej piekło zamarznie, albo wujek Chase przefarbuje się na czarno, niż się dogadacie! A co to jest piekło? |
Haa..Boskie
Cytat: | - Okej! Kochasz moją mamę?
Ułożyła dłoń na klamce i odetchnąwszy głęboko, zrobiła krok do przodu. Dodając sobie w duchu odwagi, przybrała na twarz wymuszony uśmiech i pchnęła drzwi.
- Tak… - cichy szept rozdarł ciszę. |
Nic więcej nie jestem w stanie napisać...
Cytat: | - Wujek Wilson…
- Wujek Wilson to idiota – przerwała córce, chichocząc cicho. – Choć czasami miewa racje – dodała, puszczając jej oko. – Obiecuję ci, że zrobię wszystko, aby wujek House z nami został. |
Ale się znęcają nad tym Wilsonkiem
Cytat: | Spał, oddychając miarowo i ściskając w dłoni małego, pluszowego pieska. |
House śpiący z pieskiem, to musialo być przeurocze!
Cytat: | Przykucnęła na wysokości jego głowy i niepewnie wyciągając przed siebie dłoń, zanurzyła ją w miękkich włosach diagnosty.
- Co ty z nami zrobiłeś, co? – szepnęła, uśmiechając się delikatnie. – Co ty w sobie masz, że kobiety z rodu Cuddy tracą dla ciebie głowę? – zaśmiała się cicho i podnosząc się z ziemi, rozglądnęła się po pokoju. Odnajdując koc rozłożony na jednym z foteli, okryła nim mężczyznę.
- Śpij słodko – szepnęła, całując diagnostę w czoło. – Moja kołysanko…
Jeszcze chwilę patrzyła na mężczyznę, który ukołysał jej zmarnowane serce do snu. Czuła jak jej ciało powoli się uspokaja, jak serce wraca do odpowiedniego rytmu. Była pewna, że nadchodził kres jej koszmarów, a życie powoli przemieniało się w wieczny sen, z którego już nigdy pragnęła się nie obudzić. |
Kocham, kocham, kocham!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez CaRoLaInE_97 dnia Pią 13:56, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mazeltov
Neurolog
Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z poczekalni Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:15, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
mam nadzieje ze Cuddy naprawde zrobi wszystko co bedzie mogla zeby House z nimi zostal chociaz on zawsze z nimi jest tak czy inaczej ale jest oni zawsze byli ze soba i dla siebie
pieknie to opisalas bylo bardzo Housowe mimo ze slodkie i takie cieple
szkoda ze to tylko miniaturka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:47, 30 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
a co dalej ?! Proszeee.....Napiszzz.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:11, 01 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
lisek napisał: | Wena, abyś mogła nam pisać częsciej |
Dziękuję, ale przede wszystkim czasu mi trzeba
Ley napisał: | omg, Kika to ty? *wytrzeszcza oczy*
Jesteś w końcu! *rzuca się* |
neko.md napisał: | Kika! Żyjesz! *rzuca się na szyję Kice* |
*wyczołguje się spod Ley i Neko, wyciągając przed siebie ręce w błagalnym geście o pomoc*
Ja, ja... We własnej parszywej osobie Żyję i coś mi się wydaje, że szybko z tego świata nie zejdę Mimo ogarniającej starości
piłeczka Haus'a napisał: | a co dalej ?! Proszeee.....Napiszzz..... |
A dalej żyli długo i szczęśliwie
Niestety, to jedynie miniaturka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|