|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:12, 03 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
No chyba nic nie da się na to poradzić Ale jestem HAPPY, że wywołuję JAKIEKOLWIEK emocje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
monad
Stażysta
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:22, 03 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Leń? Czemu Leń? Gdzie Leń??
Melduję się posłusznie gotowa do akcji
Ja nie wiem jak to się stało, że w miarę możliwości zaglądam tu codziennie i jakimś cudem przegapiłam ostatnią część
Standardowo mi się oczywiście podoba bo jakże by inaczej
Zwłaszcza końcówka, pierwszy raz czytałam bez zrozumienia i pomyślałam, że coś złego się zdarzy (ale zmęczona jestem ostatnimi dniami ) ale potem przeczytałam jeszcze raz i zrozumiałam zdanie "Gdyby o tym wiedziała, obudziłaby się o wiele, wiele wcześniej… " znaczy, że coś dobrego się wydarzy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:31, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
I tak oto, przyszedł czas na smutny koniec. Jest mi bardzo przykro, bo ten fick przyniósł mi tyle radości i emocji. Dzięki niemu poznałam wspaniałych ludzi, którzy wciąż są ze mną i dzielnie komentuję moje wypociny. Bardzo, ale to bardzo dziękuję Wszystkim którzy komentowali :Jakastam, Baby, Sarah_amelia, Mazeltov, Kika, Sylrich05 i Czrodziejka Dziękuję Wam
W szczególności : mojemu słońcu Marysiiii, Monad, Martusi14 i Kleczy. Byłyście i jesteście dla mnie opoką. Dziękuję za wszystko
<i>Część siódma. Ostatnia</i>
- Znowu? – zapytał, nie odrywając wzroku.
- Co ‘znowu’? – zdziwił się Wilson, i spojrzał w tym samym kierunku co House. Mimo, iż dochodziła dziewiętnasta, słońce wcale nie chciało uciec za horyzont.
- Czy Lisa znowu rodzi? – spojrzał na niego. Onkolog roześmiał się przyjaźnie.
- Jasne. – odpowiedział. – Musisz iść potrzymać ją za rękę.
- Niech sobie zadzwoni do tego… właściwie to jak on ma na imię? – spytał Greg.
- Kto? Mówisz o Rayan’ie?
- Rayan? To jest na serio TEN Rayan Riverso?! – popatrzył na Jamesa.
- Tak. – westchnął. – Ale co to zmienia? Nic. Więc idź do niej. Chciała pogadać.
House wziął głęboki oddech. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał z nią porozmawiać. I choć umysł krzyczał: ‘Później!’, serce mówiło: ‘Teraz’. Tak. Serce. Od pewnego czasu, Gregory House zaczął słuchać także głosu serca, bo cokolwiek by sobie wmawiał, ono i tak było mądrzejsze. Zaczął ufać temu głosowi, ponieważ to dzięki niemu zebrał się w sobie i związał się z Lisą. Wtedy musiał przyznać, że może jednak to serce nie jest takie głupie, jakoby się wydawało. Diagnosta spojrzał na przyjaciela. Często mu zazdrościł, że on umie tak otwarcie mówić o uczuciach. Przychodziło mu to z łatwością, za to jemu zajęło trzynaście lat, aby powiedzieć… poprawka, przyznać samemu sobie, że kogoś kocha. I tak oto, ta szczęśliwa miłość trwała trzy lata, a runęła w parę miesięcy. House ponownie spojrzał na Wilsona. Chyba jednak powinien iść Lisy i z nią porozmawiać.
Odwrócił się na pięcie i opuścił balkon. Gdy już miał sięgnąć do klamki, jego zamierzenia zatrzymał głos onkologa.
- Gdzie twoja laska, House? – zapytał, zaciekawiony.
- Znalazła sobie innego. – odpowiedział dwuznacznie i zniknął za drzwiami. Tak naprawdę, jego laska zaginęła na lotnisku. Żeby ją odzyskać musiałby czekać trzy godziny, tak więc darował sobie i uznał, że kupi nową. Zresztą ten motyw z płomieniami dawno mu się przejadł. Szedł korytarzem, zmierzając do sali w której znajdowała się Cuddy. Zastanawiał się co jej powie. Jeszcze nigdy w życiu, tak bardzo się nie krępował, jak teraz. Gdy znalazł się przed drzwiami od pokoju, oblał go zimny pot. ‘Czego się boisz, durniu?!’ – skarcił się w myślach, i resztkami odwagi pchnął drzwi. Stojąc w pokoju, jego nozdrza podrażnił słodki zapach perfum. Znał ten zapach na pamięć. Spojrzał na Lisę. Gdy spała wyglądała jak anioł. Nawet największy cham na świecie nie mógłby zarzucić jej zdrady. A jednak, zrobiła to. Zdradziła go z jakimś patałachem, jak to House sądził. Po tym jak skończył podziwiać delikatność rys twarzy, niegdyś jego, Lisy, jego wzrok skierował się na małą kruszynkę leżącą obok. Wyraźnie widać było, że nie spała, bo choć miała zamknięte oczy, jej rączki i nóżki zataczały w powietrzu śmieszne kółka. Mężczyzna podszedł do łóżeczka i przyjrzał się dziewczynce z bliska. Zdecydowanie wyglądała jak mama. Identycznie piękna i subtelna. Jego ręka skierowała się do brzuszka dziecka, aby za chwilę pogłaskać ją po nim. Dziewczynka najwidoczniej uznała to za gest miłości i aby się odpłacić, złapała Greg’a. Malutkie paluszki owinęły się wokół jego palca, ledwie go obejmując. Mężczyzna poczuł nagle uczucia jakich jeszcze w życiu nie doświadczył. No może raz, gdy w szpitalu pojawiła się pani fotograf. Lecz wtedy z toku myśli, wydostał go charakterystyczny głos szefowej, a teraz? Ona spała, a on nie mógł sobie poradzić. W jednej chwili chciał ochronić tą dziewczynkę przed światem. Nie chciał aby dotknęła ją żadna krzywda. Była taka krucha i bezbronna. Zanim ugryzł się język, z jego ust wypłynęły pewne słowa.
- Szkoda, że nie jesteś moja.
O dziwo nie żałował tych słów. Wciąż kłamał, bo wszyscy kłamią, ale często tego żałował. Prawdy nie żałował nigdy. Jego przemyślania, przerwał dobrze znany mu głos.
- Jest twoja.
House odwrócił się i zobaczył Lisę. Leżała z głową opartą na poduszce, a jej oczy były szeroko otwarte. Już chciał zaprzeczyć jej słowom, wyśmiać je, ale ona mu nie pozwoliła.
- Popatrz na nią. Popatrz na jej oczy. – wręcz mu rozkazała. Wtedy też przypomniało mu się, jak bardzo mu brakowało tego surowego tony szefowej. Posłusznie odwrócił głowę i spojrzał na małą. Dziewczynka jak na zawołanie uchyliła powieki. Niebieskość jej oczu wypalała na wylot.
- Widziałam tylko jedną osobę z takimi oczami. – stwierdziła administratorka. Dziecko zluźniło uścisk tak, aby diagnosta mógł swobodnie zabrać rękę. Po tym jak to zrobił odwrócił się do Lisy i ponownie chciał coś powiedzieć, ale ona znów weszła mu w słowo.
- Daj sobie wytłumaczyć. – wyszeptała i usiadła na łóżku z nadzieją. House podszedł bliżej, podwinął jej nogi i usiadł. Patrzył gdzieś w przestrzeń, zdając sobie sprawę, że to jedna z tych rozmów na które nikt nigdy nie jest przygotowany.
- Gdy wyjechałeś zaczęłam chodzić smutna. Ciągle miałam nudności. Później zaczęły się wymioty. Pomyślałam, że to nie możliwe, ale na wszelki wypadek zrobiłam test ciążowy. Był pozytywny. Nawet nie wiesz jak się cieszyłam, że będziemy mieć drugie dziecko. A ciebie nie było. Dzwoniłam, ale nie odbierałeś. Pomyślałam, że masz jakiś powód więc przestałam. Za miesiąc przecież i tak wrócisz, będziesz miał niespodziankę. Ale ty nie wracałeś. W czwartym miesiącu zaczęłam do ciebie znów dzwonić. Dzwoniłam cały czas, codziennie, a ty wciąż nie odbierałeś. Gdy w piątym miesiącu ciąży zasłabłam w biurze, Wilson załatwił mi ‘urlop macierzyński’. Przez cały czas siedziałam, przykuta do tego strasznego łóżka. I wtedy poznałam Rayan’a. Czarującego mężczyznę który leżał ze mną w sali. Gdy został wypisany, zaczął mnie odwiedzać. I tak zostaliśmy przyjaciółmi. I tylko przyjaciółmi. Bardzo go lubię. W końcu pomógł mi przetrwać najtrudniejszy okres mojego życia. A ciebie wciąż nie było. Wczoraj wyznał mi miłość, a ja idiotka powiedziałam, że nie będę z nim bo kocham kogoś innego. Ale co z tego? Przecież ty mnie nie kochasz. – dokończyła smutna. Cały jej monolog, rozjaśnił diagnoście umysł. Czyli jednak ma dziecko? Kolejne?! A Lisa go nie zdradziła?! Wszystko już było łatwiejsze. Ale te ostatnie słowa zabolały jak wymierzony cios w serce.
Popatrzył na nią.
- O czym ty w ogóle mówisz?! – zapytał.
- Sam mi wczoraj powiedziałeś, że mnie nie kochasz. – odparła z żalem.
- A ty, naiwna kobieto uwierzyłaś? – zapytał z ironią.
- Nie. – uśmiechnęła się. – Po prostu chciałam zobaczyć jak zaprzeczasz.
House popatrzył na nią z czułością, jakiej brakowało jej przez te cholernie długie osiem miesięcy. Teraz mogło być tylko lepiej. House położył rękę na łóżku, aby się podeprzeć. Lisa zauważając ten ruch, wsunęła swoją dłoń pod jego i splotła ich palce. Jeszcze parę godzin temu, ta sama kobieca dłoń była spleciona z inną, ale nie pasowały do siebie jak te dwie. Te dwie dopełniały się nawzajem. Na tym polegała ich magia. Oczy administratorki odszukały jego wzroku.
- Pocałujesz mnie w końcu?! – ponagliła.
- Widok ciebie jak się męczysz, jest o wiele zabawniejszy. – stwierdził.
- Och, zamknij się! – powiedziała i drugą ręką przyciągnęła go za szyję, złączając tym samym ich usta w namiętnym pocałunku. W tych minutach odrabiali te osiem, beznadziejnie samotnych miesięcy. Gdy wreszcie oderwali się od siebie, dysząc ciężko z braku powietrza, Lisa zaśmiała się perliście.
- To może teraz ty opowiesz mi, jak to było z tobą, huh? – uniosła brew do góry.
- A co do tego… - speszył się trochę. – Nie długo znów będę musiał wyjechać. – powiedział śmiertelnie poważnie. W oczach Cuddy pojawił się paniczny strach. Przechodzenie tego piekła jeszcze raz nie było do wyobrażenia.
- Nigdy w życiu! – powiedziała i ścisnęła go mocniej za rękę.
- No przecież nigdzie się nie wybieram. – uśmiechnął się kpiąco.
- No, ale przed chwi…
- Chciałem tylko zobaczyć jak się boisz. – przerwał jej.
- Drań. – powiedziała i uśmiechnęła się. Choćby nie wiadomo jak chamsko by postąpił, ona nie umiała się na niego gniewać, a on to bezczelnie wykorzystywał. Chwilową ciszę, przerwał skowyt ich córeczki. House wstał i wyjmując ją z łóżeczka, podał Cuddy. Kobieta zręcznie przejęła dziecko i układając ją w ramionach, uśmiechała się szeroko.
- Jak ma na imię? – zapytał zaciekawiony House. Myślał, że skoro to nie było jego dziecko lub zanim zrozumie, że jest jego to Lisa zdąży dać jej imię.
- Czekałam aż dostaniesz przebłysku mądrości i staniesz tu jako dumny tatuś. – powiedziała z ironią w głosie.
- Bardzo głupie imię. – stwierdził. Cuddy ze śmiechem popatrzyła z powrotem na córkę.
- Dobra. Koniec gier. Co proponujesz? – zapytał.
- A ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Hmm… Może Joy?
Lisa popatrzyła na niego z wyrzutem. Dobrze znał historię nieudanej adopcji dziecka więc poco rozdrapywał rany?
- Nie. – stanowczo zaprzeczyła, uciekając myślami od niechcianych wspomnień.
- To może Delailah?
- Co?! – zapytała z głupią miną.
- To bardzo popularne imię. – wzburzył się.
- Tak, takie popularne, że go w życiu nie słyszałam! – stwierdziła.
- No to nie wiem. Sama coś wymyśl. – udał obrażonego. Lisa wiedziała, że tylko z nią pogrywa więc nic sobie z tego nie robiła. Wpatrywała się teraz w ich córkę. Jej imię musiało być wyjątkowe, bo ona była wyjątkowa. Lisa wróciła wspomnieniami do ostatnich ośmiu miesięcy. Przypominała sobie, że to właśnie ta istotka w jej brzuchu, trzymała ją przy życiu. Dla niej musiała przetrwać. Lisa otoczyła ją troską i bezprecedensową miłością, a to małe dziecko, niczego nie świadome dawało jej…
- Nadzieja. – wyszeptała Lisa.
- Słucham? – zapytał House, ponieważ niedosłyszał szeptu Cuddy.
- Hope. Nazwijmy ją Hope. – zaproponowała.
- Dlaczego Hope? – jęknął.
- Bo ona dawała mi Nadzieję na to, że wrócisz. – popatrzyła na niego.
- Niech będzie Hope. - uśmiechnął i pocałował ją czule w czoło. Wzrok kobiety znów powędrował na postać dziewczynki. Pani dziekan z troską odsunęła kawałek materiału, zakrywającego policzek dziecka.
- Moja mała Nadzieja. – wyszeptała czule. Od dziś nadzieja była wszystkim.
KONIEC
P.S Nie przestawać czytać!!! Będzie jeszcze epilog!!!
P.S2 Jeżeli chcesz należeć do KAFL (Klub anty-fanów Lucasa) Wklej do podpisu to co ja mam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
klecza
Pacjent
Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:44, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Brak mi słów. Śliczne, urocze, kochane, to nie opisze tego, co tu nam dałaś. I nic nie odda uczuć, które mną targają.
Dziękuję ślicznie za dedykację
I czekam niecierpliwie na epilog. No, może wcześniej, jak ochłonę, to napiszę coś bardziej konstruktywnego
Pozdrawiam ,
klecz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:24, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Nic sensownego raczej nie uda mi się napisać, jako, ze pora już nie ta.
W każdym razie bardzo mi się podobało.
House był Housowaty
Scena pocałunku a raczej 'klotnia' przed nią po prostu genialna.
Doskonale oddane charaktery^^
weny co do epilogu
A ja Lucasa lubię^^ (dobra wiem ja zawsze się wyróżniam:))
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Sob 10:48, 05 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: lubelszczyzna ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:46, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
O mamuniu! Jestem dużymi literkami. Dziękuję i nie ma za co. To ja Ci dziękuję za tego fika. Oficjalnie znalazłam się w niebie. I jest mi tam dobrze, ale chyba zejdę na epilog.
Ja wciąż jestem pod wpływem fika, więc nie licz na jakiś bardzo sensowny komentarz.
Te opisy, rozmyślania House`a.
Ja przy tym rozdziale wzruszałam się, w pewnym momencie poczułam ogromną chęć wygarnięcia Houseowi, co o nim myślę. Przy Hudzinkowej... zgodzie? szczerzyłam się jak głupia do monitora. I tak wszyscy wiemy, że Delailah jest najlepsza . Czemu Lisa się nie zgodziła?
Cudowne było.
Pozdrawiam cieplutko. Dużo wena i czasu na epilog i kolejne twory.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marysiaaa
Proktolog
Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:44, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
DELILAH uwielbiam to imię!
jeeej to takie cudowne! i w ogóle Ty moje słoneczko jejciu jejciu
nic mądrzejszego nie powiem
loff.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:14, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Dobrze,że to tak się wszystko skończyło
Cytat: | - Szkoda, że nie jesteś moja. |
Tak mi się przy tym smutno zrobiło Ale to było urocze
Najważniejsze,że sobie wszystko dokładnie wyjaśnili.
Cytat: | - Moja mała Nadzieja. – wyszeptała czule. Od dziś nadzieja była wszystkim. |
Nadzieja.Śliczne imię
Cytat: | P.S Nie przestawać czytać!!! Będzie jeszcze epilog!!! |
No to już niecierpliwie na niego czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mazeltov
Neurolog
Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z poczekalni Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:13, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
cudowne to bylo
Huddy Fan napisal:
Czekałam aż dostaniesz przebłysku mądrości i staniesz tu jako dumny tatuś. – powiedziała z ironią w głosie.
- Bardzo głupie imię. – stwierdził. Cuddy ze śmiechem popatrzyła z powrotem na córkę.
jak ja kocham te ich pokrecone dialogi
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mazeltov dnia Sob 14:27, 05 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:44, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
No po prostu nie wiem co napisać!
Jestem zszokowana, bo osobiście nie podoba mi się ta część, a tu na początek wchodzi Klecza i pisze, że nie może dobrać słów! Czy my mówimy o tej osobie, która parę dni temu poprawiała notorycznie błędy i ostro krytykowała?! Czy jaj jestem w niebie? Bo jeżeli tak to tu zostaję!!! A tak serio, dzięki ci Jesteś najlepsza!
Na stos z Jakastam!!! Nie no, dżołk Wiem, że jesteś Hilsonówą z krwi i kości więc nic nie mówię, tylko pozostaje mi cieszyć się, że się podobało
Czerodziejka zawsze piszesz tak długie komentarze, że nie wiem od kąd zacząć. Czyli oficjalnie jesteśmy razem w niebie
I w ogóle, o co ten raban z Delailah? Ja nie widzę nic niezwykłego w tym imieniu! Na myśl nasuwa się piosenka "Hey there, Delailah" Dzięki za wyczerpujący komentarz Kocham
Następna z tą Delailah! Marysiuuu może założycie osobne forum na cześć tego imienia? Niech mi ktoś wytłumaczy tą sprawę z imieniem!!! Dzięki, kochanie za śliczny komentarz Na ciebie zawsze można liczyć
HA! Wreszcie ktoś dostrzegł, iż Hope to TAKŻE piękne imię. Dzięki ci Martusiu14. Gdyby nie ty, to nie wiem co bym zrobiła Dzieki
Mazeltov. Dzieki za komantarz. Bo kto nie lubi, starych, dobrych Huddzinowych kłótni ten jest kiszka Dzięki slońce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: lubelszczyzna ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:56, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Mi się po prostu spodobało to imię, po za tym z czymś mi się kojarzy .
Ja byłam z nim pierwsza ;p, a to, żę ktoś też sobie tak napisał o nim to nie moja wina .
Ja Ciebie też.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez czarodziejka dnia Sob 21:57, 05 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
monad
Stażysta
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:28, 06 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!
No bardzo bardzo bardzo ładnie, tak mi się to miło i sympatycznie czytało znalazłam jakiś jeden błąd, ale jak skończyłam czytać to zapomniałam gdzie był
Bez zbędnych słodkości, Cuddy & House pozostają sobą i to lubię bo ckliwości z ich strony nie jestem w stanie przetrawić!
Teraz tylko czekać na epilog
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:29, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Obiecałam sobie, że skończę wszystko przed świętami i w Wigilię o godzinie 20:00 wkleję specjalne opowiadanie a teraz wklejam obiecany epilog i kończę ten fik ze łzami w oczach
Dziękuję wszystkim tym którzy komentowali.
Już jutro „Co by było, gdyby…”
P.S. Przepraszam, że takie dłuuuugie!!!
EPILOG
W około panowała błoga cisza. Jedynym dźwiękiem który ją zakłócał były przesuwające się na przód wskazówki zegara ściennego. Były jak życie. Bez względu na to czy tego chcieliśmy czy nie, przesuwało się do przodu. Nie zważało na nic, po prostu pokonywało kolejne sekundy, minuty, godziny.
Zegar wskazywał siódmą rano. W owym pokoju spała dwójka ludzi. Mężczyzna leżał wygodnie na plecach, natomiast kobieta miała opartą głowę na jego klatce piersiowej. Czerne niczym smoła włosy, okalały jego postać jakby próbując coś pod nimi ukryć. Nagle drzwi do pokoju lekko się otworzyły, a w progu stanęła dziewięcioletnia dziewczynka. Smuga światła wdarła się do
pokoju i otuliła twarze śpiących ludzi. Dziewczynka podbiegła do łóżka i szybkim ruchem wskoczyła do niego wskoczyła. Para niespodziewanie się obudziła.
- Co się stało? - zapytała Lisa, przecierając oko palcami.
- Już jest! - uśmiechnęła się dziewczynka.
- Kto? - zdziwiła się kobieta. Po chwili zobaczyła jak jej mąż śmieje się pod nosem. - No i z czego się tak śmiejesz?
- Jest dwudziesty czwarty grudnia, a ty się pytasz kto przyszedł? -
zapytał z kpiną House. Lisa popatrzyła na córkę i pacnęła się w czoło.
- Aaaa, Święty Mikołaj!
- Mamusiu, możemy otworzyć prezenty z Hope? - zapytała podekscytowana dziewczynka.
- A czemu Hope nie śpi? - dociekała brunetka
- Yyy - mała uśmiechnęła się i spojrzała błagalnie na tatę.
- Bo się obudziła. - stwierdził mężczyzna i położył się z powrotem na łóżku.
- Tak, z pewnością dlatego. - poklepała go po brzuchu i odwróciła się do córeczki. - Weź Hope i zejdźcie na dół, a ja z tatą zaraz przyjdziemy.
- Super. - krzyknęła Maddie i zeskoczyła z łóżka, podbiegła do drzwi aby za chwilę za nimi zniknąć. Kobieta oparła głowę o poduszkę i odwróciła ją w stronę Greg’a.
- Nic, mi się nie chce. - jęknęła.
- Tobie? ? zdziwił się. - Pilnej pani administrator?
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - zironizowała Lisa i dodała. - Przypominam ci też, iż jestem tylko człowiekiem.
- Za to w łóżku jesteś prawdziwym?
- Zamknij się! - zaczerwieniła się i zakryła mu twarz poduszką.
- …uszę ..ę - jęknął.
- Co? - zapytała, wyraźnie rozbawiona.
- …uszę ..ę - powtórzył.
- Nie słyszę! - zadrwiła. House złapał poduszkę i popchnął ją do przodu tak, że Lisa wylądowała pod nim.
- Mówiłem, że się duszę! - powiedział i pocałował ją namiętnie. Kobieta wplotła dłoń w jego włosy i oddała pocałunek. Po chwili odepchnęła go stanowczo.
- Musimy zejść do dziewczynek. - powiedziała i wstała, aby podejść do krzesła. Przedtem jednak Greg złapał ją w pasie i wciągnął z powrotem do łóżka. Lisa zaśmiała się perliście.
- Nie. Ja nigdzie nie idę. - mruknął i pocałował ją w plecy.
- Ty nie, ale ja z pewnością. - powiedziała i zatuszowała dreszcz który zawładnął nią, gdy jego usta dotknęły jej ciała.
- Jesteś pewna? Podobno tam gdzie ja, tam i ty. - uśmiechnął się i znów złożył pocałunek na jej rozgrzanej skórze.
- Nie jestem już pewna. - powiedziała i wyprężyła się pod wpływem jego dotyku.
- Nie jesteś pewna swojej miłości do mnie? - zapytał z teatralnym
oburzeniem, odrywając się od jej pleców.
- Wiesz, w takich chwilach jak te, niczego nie byłabym pewna. -
uśmiechnęła się drwiąco.
- W jakich konkretnie? - zapytał niewinnie i torował drogę pocałunkami po jej biodrze.
- W takich. - jęknęła cicho.
- Obiecuję, że to wykorzystam. - zadrwił i skierował usta do jej brzucha.
- Nie wątpię. - wyszeptała i przymknęła oczy. Greg zauważył to i
zadowolony ze swojej przewagi, przejechał czubkiem nosa wzdłuż linii jej koronkowej bielizny.
- House. - wyjąkała i złapała go z głowę. - Nie powinniśmy. Jest gwiazdka.
- Ty to potrafisz zniszczyć atmosferę. - oburzył się i położył głowę na
jej kolanach. Kobieta delikatnie gładziła jego włosy.
- Myślisz, że Maddie spodoba się prezent? - zapytała.
- Mam nadzieję! Przez te zakupy w ogóle nie miałaś dla mnie czasu. - powiedział.
- Jesteś zazdrosny, House? - zaśmiała się Lisa.
- Jesteś zazdrosny, House? - przedrzeźniał ją.
- Kretyn! - powiedziała.
- Kretyn! - powtórzył.
- Nie przeciągaj struny! - zagroziła tonem którego tak bardzo nie lubił. Najczęściej słyszał go, gdy nie chciał oddać słodyczy dzieciom z przychodni. Wtedy przybierała poważny wyraz twarzy, a House z podkulonym ogonem oddawał czerwonego lizaka, mrucząc coś pod nosem. Na sto procent nie oddałby go, gdyby nie fakt, iż zawsze po tym jak jej słuchał ona nagradzała go tym swoim serdecznym uśmiechem. Oddał by wszystko, żeby ten uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Okej, okej. - westchnął. ‘Trzy… dwa… jeden…’ - policzył w myślach i zobaczył na twarzy Cuddy dobrze znany mu uśmiech.
- Przypomnij mi, dlaczego a właściwie z tobą jestem? - zapytała rozbawiona.
- Bo jestem szarmancki, przystojny, mądry, błysk…
- Dobra, już wystarczy tego wymieniania, panie chodzący-ideał. - przerwała mu kobieta. - Za chwilę zabraknie ci słów.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem w swoim życiu. - powiedział poważnie. Lisa popatrzyła na niego ze zdziwieniem. A propos czego był ten komentarz.
- Z jakiej to okazji? - zapytała.
- Ty jesteś piękna zawsze, nie tylko przy okazji. - próbował ciężko się nie śmiać. Niestety nie powstrzymał tego złośliwego uśmiechu który wdarł się na jego twarz. Tylko tyle wystarczyło, aby Lisa zobaczyła jak sobie z niej drwi.
- Jesteś straszny! - podsumowała i zrzuciła jego głowę z kolan, sięgając po bluzkę.
- I właśnie dlatego ze mną jesteś. - uśmiechnął się tryumfalnie. Kobieta pokręciła głową z politowaniem.
- Kiedy ty wreszcie dorośniesz, House? - zapytała i ruszyła w stronę drzwi.
- Kiedy ty w końcu zaczniesz się łapać, że czasami moje żarty są
prawdziwe? - ominął ją w drzwiach i skierował się schodami na dół. ‘Czy on właśnie powiedział…?’ - zastanawiała się Lisa i po chwili ruszyła za mężem. Gdy weszła do salonu, od razu poczuła, że to są Święta które mogłaby obchodzić raz w miesiącu. Zwłaszcza jeżeli obrazek który widziała
sprawiał, że się rozpływała. Greg siedział na kanapie z Hope na kolanach. Dziewczynka najwidoczniej nie mogła się uporać z wielką kokardą okalającą prezent. Maddy siedziała obok choinki, wśród niezliczonej ilości papierów i bawiła się piękną lalką o której tak zawzięcie opowiadała przez ostatni miesiąc.
Wszystko było jak w bajce. Kobieta obeszła szybkim krokiem choinkę i sięgnęła po wtyczkę od kontaktu. Gdy wsadziła go na miejsce, pokój rozbłysną mozaiką kolorowych lampek.
Lisa wyszła zza drzewka i usiadła na fotelu patrząc na małą Maddie.
- Podoba ci się? - zapytała z nadzieją.
- To najlepsza lalka jaką w życiu dostałam. - powiedziała z uśmiechem. Obawa Lisa ulotniła się w mgnieniu oka. Spojrzała na córkę który trzymała w rączce złote włosy zabawki. Zapewne chciała ją uczesać, ale czegoś jej zabrakło. Dziewczynka zaczęła rozglądać się w około.
- Mamusiu, nie mogę znal… - przerwała, bo zobaczyła dłoń mamy na której spoczywała niebieska gumka do włosów.
- Dziękuję. - powiedziała i pocałowała mamę w policzek.
Lisa spojrzała w kierunku Greg’a. Hope z pewnością spodobał się prezent, ale teraz była zafascynowana całkiem nowo odkrytym zajęciem. Obwiązywała gigantyczną, różową kokardę, która jeszcze przed chwilą ozdabiała podarowany jej prezent, szyję mężczyzny. Greg próbował się uwolnić, lecz mała była o wiele bardziej zwinna od taty.
- Tatusiu, nie wielć się tak, bo popsujes kokaldkę. - wybełkotała
czarnowłosa dziewczynka.
- Masz szczęście, że jesteś ładna po mamie. Połowa twoich grzechów zostanie odpuszczona gdy tylko się uśmiechniesz. - marudził House. Lisa głośno się zaśmiała, widząc męża z wielką kokardą na głowie. Schyliła się
z uśmiechem ku Maddie i szepnęła jej coś do ucha. Dziewczynka momentalnie wstała i podbiegła do komody. Odsunęła dolną szufladę i wyciągnęła z niej aparat fotograficzny. Później wstała i podała go mamie. Kobieta włączyła sprzęt i nacisnęła guzik. Biały blask flesza spowił pokój. Grag w mgnieniu oka znalazł się przed Lisą.
- Co ty wyprawiasz? Oddawaj aparat! – rozkazał.
- Chyba sobie żartujesz?! – zakpiła. – Nigdy w życiu!
- Teraz to ty przeciągasz strunę. – przypomniał jej słowa.
- Ale ja wiem za którą ciągnąć, a za którą nie. – pokazała mu język i schowała aparat do pokrowca. W mieszkaniu rozległo się pukanie. Lisa i Greg popatrzyli na siebie zrezygnowani.
- Trzy, czte-ry. – powiedział i wyciągnął dłoń przed siebie ukazując trzy palce.
- Trzy plus dwa to pięć. – powiedziała i policzyła w powietrzu.
-… cztery, pięć. – skończyła i wskazała na siebie. – Nieeeee. – jęknęła.
- Takie jest prawo buszu. – uśmiechnął się i usiadł z powrotem na kanapie.
- Mógł byś choć raz przestać! – burknęła i podeszła do drzwi. Gdy je otworzyła, ujrzała Wilsona z dwoma wielkimi prezentami pod pachą.
- Mogę wejść? – zapytał nieśmiało.
- Jeszcze pytasz? – uśmiechnęła się ciepło i wpuściła zmarzniętego przyjaciela do środka. Wilson wszedł do przedpokoju, zdjął płaszcz i szalik poczym wziął prezenty w ręce i ruszył do salonu wraz z Lisą. Pierwsze co zobaczył to kokarda zdobiąca głowę House’a. Onkolog popatrzył na niego i wybuchnął gromkim śmiechem.
- A ni słowa! – zmroził go spojrzeniem. – Próbowałem zdjąć to ‘coś’ z głowy, ale moja córka kategorycznie mi zabroniła.
- Od kiedy to tak słuchasz swojej córki? –zapytał James powoli się uspokajając.
- Od kiedy używa bardzo przekonujących argumentów. – odparł diagnosta. Wilson jeszcze raz popatrzył na Greg’a i zwrócił się do Lisy.
- Chciałem ci kupić jakieś kolczyki, ale widzę, że już masz swój prezent. Szczerze mówiąc, dziwię się, że jeszcze nierozpakowany. – rzucił dwuznacznie. Kobieta uderzyła go ręką w ramie i podeszła do kanapy, aby usiąść obok męża.
- Jeszcze go dzisiaj rozpakuję. – uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
- Dobra, wierzę. – powiedział Wilson zamykając oczy.
- Widzisz James, mnie ma kto rozpakować, a ciebie? – zadrwił House, za co oberwał łokciem od żony.
- Okej, okej, Już nic nie mówię. – mrukną właściciel niebieskich oczu.
- Jak szedłem do was, to spotkałem Świętego Mikołaja. Powiedział, że nie miał wczoraj za dużo czasu i zapomniał wam dać jeszcze po jednym prezencie. – uśmiechnął się onkolog i skierował oczy na dwie małe dziewczynki siedzące wśród ozdobnego papieru. Hope szybko wstała i podbiegła do wujka aby odebrać prezent. Za to Maddie podejrzliwie podeszła do rodziców i skrzyżowała ręce na piersi. Wilson i House byli zszokowani, albowiem właśnie zobaczyli małego kolona Cuddy. Lisa uśmiechnęła się dumnie.
- A mnie ksiądz powiedział, że Święty Mikołaj nie żyje. – powiedziała Maddeline. Wszyscy momentalnie popatrzyli na malutką Hope. Dziewczynka trzymając w połowie rozpakowany prezent, usiadła na ziemi, a jej oczy powoli powiększały się przybierając kształt pięciozłotówek.
- Święty Mikołaj nie zyje? – głos jej się złamał. Po chwili, każdy kto stał w promieniu piętnastu metrów od domu słyszał płacz trzyletniego dziecka. Lisa i Greg nie mieli pojęcia co zrobić, tak samo jak onkolog który stał na środku pokoju, a w jego oczach kłębiło się przerażenie.
- Tatuś miał lacje! – krzyczała dziewczynka. – Wsyscy kłamiom.
Cuddy popatrzyła na Greg’a z wyrzutem, a on wzruszył ramionami.
- Kochanie, to nie tak, że Mikołaj nie żyje. – próbowała uspokoić ją mama.
- A jak? – zapytała przez łzy. Kobieta zwróciła wzrok pełen nadziej ku Wilson’owi lecz ten tylko wzruszył ramionami, zupełnie nie wiedząc co jej powiedzieć. Całej tej farsie przyglądała się Maddeline. Zaczęła czuć, że przez nią coś poszło nie tak. A zawsze gdy coś robiła nie tak przychodziło straszne wrażenie, że rodzice oddadzą ją do Domu Dziecka. Dlatego zawsze musiała być najlepsza i bezbłędna. Nie chciała wracać. Z poczuciem winy w sercu podeszła do Hope i powiedziała jej coś na ucho. Dziewczynka wstała i złapała starszą siostrę za rąkę. W drugą złapała nowego misia który ciągnąc się za nimi po podłodze, zniknął za drzwiami gabinetu House’a.
- Jak myślicie? Co jej powiedziała? – zapytał zaciekawiony onkolog.
- Nie wiem. – westchnęła Lisa i wstała z podłogi. Sekundę później stała przed Gregorym z miną pełną wyrzutu.
- Wszyscy kłamią, tak? – zapytała retorycznie. – Poczekaj aż zacznie chodzić do szkoły. Będzie mówiła nauczycielom, że wszyscy kłamią i ty będziesz chodził na wezwania od wychowawcy.
- Histeryzujesz. – podsumował i pociągnął ją za rękę, tak, że znów siedziała obok niego.
- A ty będziesz tak stał jak kamień czy w końcu usiądziesz? – zapytał przyjaciela który wciąż wydawał się przerażony.
- Już, już. – westchnął i usiadł naprzeciwko nich.
W tym samym czasie do pokoju weszły dwie siostry. Na twarzy Hope istniał wcześniej widziany uśmiech. Trójka przyjaciół odetchnęła z ulgą. Dziewczynki zatrzymały się na środku pokoju, a mała Hope wystąpiła o krok na przód.
- Wybacam wam. Wase zmyślanie było…yyy – popatrzyła błagalnie na siostrę. Maddie nachyliła się nad jej i uchem i szepnęła:
- Uzasadnione.
- Usadnione. – powtórzyła czarnowłosa dziewczynka. Później podeszła do wujka i wdrapała mu się na kolana, a Maddie z dumą przeszła przez pokój i znów usiadła wśród góry papierów, upiększając swoją, nowo nabytą lalkę. Greg popatrzył na nią z zaciekawieniem. Była bardzo skrytym dzieckiem, a on zawsze się zastanawiał ile sekretów kryje ta dziecięca główka.
Wiele razy go zaskakiwała swoją wiedzą w różnych dziedzinach, a przy ty wciąż zachowywała się jak na dziewięciolatkę przystało. Malowała jednorożce i księżniczki, marudziła gdy musiała jeść szpinak i oglądała dobranocki. A jak na swój wiek była bardzo inteligentom osóbką. Jednym słowem – napawała go dumą.
- … wczoraj? – usłyszał kawałek rozmowy pomiędzy Wilson’em a Hope.
- Wcolaj było stlasnie. Byłam w pseckolu i złamała się moja ulubiona kledka, a potem taki chłopak ciągał mnie za włosy, to mu oddałam i posłam za kale do kąta. Potem wlóciłam do domu, zjadłam zupke, obejzalam bajki i posłam spać. – skończyła monolog.
- Nie było tak źle. – stwierdził onkolog.
- Nie było by, gdyby lodzice się nie kłócili. – mruknęła czterolatka. Małżeństwo spojrzał się ze zdziwieniem na Hope.
- Słońce, my się wczoraj nie kłóciliśmy. – podsumowała wczorajszy dzień Cuddy.
- A właśnie ze tak. – powiedziała.
- Kiedy? – próbował sobie przypomnieć mężczyzna.
- No w nocy. – jęknęła i zwróciła główkę w stronę wujka. - Mamusia ciągle ksycała imie taty. To było tlochę śmiesne.
Greg i Lisa powoli zaczęli pojmować o co chodzi. Kobieta miała ochotę zanurkować pomiędzy papiery po prezentach i nigdy z tamtąd nie wychodzić, a diagnosta powstrzymywał się ostatkiem sił aby się nie śmiać. Na świecie było strasznie mało rzeczy które umiały go zawstydzić i definitywnie nie była to opowieść córki o tym jak mama i tata się „kłócą”.
To raczej wydawało się dla niego śmieszne. Jak widać jedynie Lisa nie była z tego zadowolona, bo Wilson wciąż drążył ten temat.
- Krzyczała jego imię, mówisz. A jak dokładnie? – próbował utopić swój śmiech w szklance z sokiem, po którą sięgnął.
- Cy ja wiem? – dziewczynka popatrzyła wymownie w sufit i zademonstrowała to co słyszała zeszłej nocy. Onkolog zakrztusił się napojem, który z powrotem znalazł się w szklance. W tym momencie Lisa w myślach kupowała bilet na drugi Konic świata. W życiu nie była tak zażenowana, nawet jeżeli złączyła by wszystkie głupie zaczepki House i zrobiłaby z tego jeden, wielki głupi komentarz.
- Ekhm… - odchrząknął James i powoli zsunął Hope z kolan. – To ja się będę zbierał.
- Najwyższy czas. – bąknął House i odprowadził go do drzwi. – Wiesz, że masz przerąbane w pracy? – zadrwił.
- A ty niby nie? – zapytał z politowaniem.
- Wystarczy, że się dzisiaj z nią ‘pokłócę’ i po sprawie.
- To ja zabiorę wasze dzieci na noc, żeby nie miały traumy.
- Załatw sobie swoje. – zaproponował House.
- Już nie długo. – uśmiechnął się Wilson i wsiadł do auta.
- Co przede mną ukrywasz? – zapytał i zatrzymał drzwi ręką. Onkolog zatrzasnął drzwi tak szybko, że gdyby diagnosta nie posiadał wrodzonego refleksu na pewno stracił by palce.
- Niebawem się dowiesz a tym czasem, ciao! – uniknął odpowiedzi i ruszył w stronę domu.
- Ciao! – powiedział sam do siebie i wrócił do ciepłego mieszkania.
Tam gdzie jego marzenia się spełniały, a ból przestawał być dociekliwy. To tam właśnie będzie wracał codziennie.
KONIEC
Moja złota myśli: Bo ktoś mądry powiedział, iż nadzieja umiera ostatnia…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
baby
Neurochirurg
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z szafy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:43, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
hahahaha
kłótnie najlepsze
biedne dzieci, rzeczywiście będą miały traumę. haha
bosko
pozdrawiam,
baby
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:12, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Huddy fan to było cudowniaste
Jej lisek chyba był bardzo grzeczny w tym roku, że teraz może czytać takie wspaniałośći, jak już mówiłam w święta kocham słodkości, w ogóle je kocham, ale teraz wyjątkowo. Oddałaś piękne Huddy. Idealne 100% Huddy. Czytałam z uśmiechem na twarzy od poczatku do końca. Wiele bym dała, żeby coś takiego zobaczyć w serialu, choć przez chwilę. Takie silenkowo-kłótniasto-barwniasto-gorące życie
Niby kłótnia w sypialni - boska. Ale poprzednia noc w wersji małej dla Wilsona wymiata
Po prostu ideał
Wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mazeltov
Neurolog
Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z poczekalni Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:58, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
to bylo genialne calosc jest niesamowita
a klotnia Cuddy i Housa w nocy poprostu boska az czlowiek ma zle mysli i sie zastanawia co sie tam wydarzylo
wiecej takich opowiadan w ktore koncza sie tak sielankowo a mimo to sa dalej Huddy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:14, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Urzekłaś mnie
Nie dość,że święta to jeszcze cała słodka rodzinka w komplecie
Oczywiście kłótnia nocna rodziców mnie rozbiła
Od razu moje myśli powędrowały na zły tor i to nawet bardzo zły
Ja oczekuje od ciebie więcej takich wspaniałości ma się rozumieć.
R-E-W-E-L-A-C-J-A
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:31, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
SPROSTOWANIE:
Cytat: | 'Kłótnia' - sostunek seskualny pomiędzy Lisą Cuddy, a Gregorym Hous'em. |
Musiałam to napisać, bo:
a) Albo jestem kretynką i nie umiem czytać,
b) Albo niektórzy nie zrozumieli co miałam na myśli, pisząc 'kłótnia'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
monad
Stażysta
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:59, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Rewelacyjny koniec Rewelacyjny fik Czysta poezja
Życzę weny na kolejne takie fiki, bo sprawiają, że mam szeroki uśmiech na twarzy i z powodu takich właśnie fików zaglądam tu często gęsto
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:00, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Huddy fan ja myślę, że wszyscy dokładnie zerozumieli o co ci chodziło, może ty nie zrozumiałaś o co nam chodziło. Mi mówiąc niby kłótnia miałam na myśli tylko ich przekomarzanie się w sypialni, a mówiąc o wersji małej zreferowanej Wilsonowi miałam na myśli Twoją kłótnię właściwą czytaj Twoje sprostowanie
Buziaczki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 19:01, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
marysiaaa
Proktolog
Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:12, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
"Tam gdzie jego marzenia się spełniały, a ból przestawał być dociekliwy. To tam właśnie będzie wracał codziennie."
+ mała cudna Hope moja krew zabieram ją na święta!
dziękuję za wszystkie dedykacje, za każdą część... bejbi epilog był najjpiękniejszy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
monad
Stażysta
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:15, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ja bezbłędnie zrozumiałam o co chodzi w słowie "kłótnia" Choć trudno nazwać kłótnią gdy słyszy się tylko jedną osobę Chciałam zauważyć iż w tekście jest Mamusia ciągle ksycała imie taty. To było tlochę śmiesne. . Hihi o Housie tam nie ma ani słowa żadnego "Cuddy" mała nie słyszała
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez monad dnia Nie 19:15, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:46, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Czyli jednak jestem kretynką, która nie umie czytać.
Dzięki, baby komentarz jak zwykle krótki, ale miły
Lisku, dzięki za sprostowanie. Raczywiście na początku myślałam coś innego do tej "niby kłótni". Powiedzmy sobie szczerze, kto by tego nie chciał zobaczyć w serialu?
*słychać świerszcze*
Tylko świerszcze by nie chciały Dzięki za komentarz
Ja?! Ciebie?! No chyba żartujesz Martusiu14. Ja nie uwłaczam twojemu talentowi. Nie jestem godna nawet mu bucików sznurować!!! Dzięki, dzięki
Dzięki takim fikom, zaglądasz na horum, Monad? To chyba najpiękniejszy dzień w moim życiu!!!
Dzięuję ci kochana
Marysiuuu Zabiraj Hope na Święta, bo w kółko tylko pyta kiedy ją weźmiesz Bardzo tęskni!!! Dzięki za komentarz
Ostatni komentarz powalił mnie na kolana
Cytat: |
Choć trudno nazwać kłótnią gdy słyszy się tylko jedną osobę
|
Leżę i kwiczę
Dzięki wam wszystkim To najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam pod choinkę
KOCHAMWAS !!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:16, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że nie powiem niczego sensownego, ale szczerze się jak glupia do komputera. Objaw idiotyzmu, czy co?
Cały epilog cudowny. I do tego ta długość
Urzekł mnie i już.
Jedyne do czego się mogę doczepić to mnóstwo literówek w stylu:
Cytat: | Czerne niczym smoła włosy, okalały jego postać jakby próbując coś pod nimi ukryć. |
Czarne
czy brak kropki np po brunetka:
Cytat: | - A czemu Hope nie śpi? - dociekała brunetka |
Ogółem super
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: lubelszczyzna ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:31, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Tatusiu, nie wielć się tak, bo popsujes kokaldkę. - wybełkotała
czarnowłosa dziewczynka. |
Ja chcę coś takiego w serialu!
Cytat: | - A mnie ksiądz powiedział, że Święty Mikołaj nie żyje. – powiedziała Maddeline. Wszyscy momentalnie popatrzyli na malutką Hope. Dziewczynka trzymając w połowie rozpakowany prezent, usiadła na ziemi, a jej oczy powoli powiększały się przybierając kształt pięciozłotówek.
- Święty Mikołaj nie zyje? – głos jej się złamał. |
Biedna Hope, chodź do cioci.
Cytat: | - Słońce, my się wczoraj nie kłóciliśmy. – podsumowała wczorajszy dzień Cuddy.
- A właśnie ze tak. – powiedziała.
- Kiedy? – próbował sobie przypomnieć mężczyzna.
- No w nocy. – jęknęła i zwróciła główkę w stronę wujka. - Mamusia ciągle ksycała imie taty. To było tlochę śmiesne. |
O mamo! Demoralizujesz Hope! xD
Cytat: | Tam gdzie jego marzenia się spełniały, a ból przestawał być dociekliwy. To tam właśnie będzie wracał codziennie. |
Wspaniałe!
Cytat: | Bo ktoś mądry powiedział, iż nadzieja umiera ostatnia… |
Ktoś bardzo, bardzo mądry...
Cudowne HuddyFan, ja znów przez Ciebie jestem w niebie. Właściwie to do niego wróciłam, bo ja tylko zeszłam na epilog.
Geniusz!
Słońce me, Hope jedzie ze mną na ferie. Prawda mamusiu?
Wena ogromniastego i czasu dużo.
Pozdrawiam cieplutko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|