Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ławka zwycięstwa [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:45, 17 Lut 2010    Temat postu: Ławka zwycięstwa [M]

Miało być coś - wyszła papka. Wrzucam, bo może ktoś tak jak ja lubi czytać "wszystko" o naszej ulubionej parze Na dodatek przydługie się zrobiło. Przepraszam Z tych samych przyczyn nikomu tego nie dedykuję



Ławka zwycięstwa

Siedziała tu zawsze,gdy musiała coś przemyśleć, lub po prostu odpocząć. Było to swego rodzaju oderwanie od przytłaczającej rzeczywistości. Wokoło śpiew ptaków, na przeciw jeziorko i pływające w nim kaczki, nad głową wielka korona liści lipy rzucała wymarzony cień w upalne dni. Taki był ten dzisiejszy. Upał dawał się we znaki wszystkim pracownikom szpitala Princeton Plainsboro. Jego administratorka nie umiała już wysiedzieć za biurkiem, więc wybrała się na spacer. Dotarła na ulubioną niebieską ławkę. Z pozoru nie było w niej nic nadzwyczajnego, ale jak powszechnie wiadomo "pozory mylą". Siedząc na niej, zapominało się o wszystkim co rzeczywiste i udawało się w podróż po jeziorze marzeń. Cuddy właśnie odcumowała swoją łódkę. Przymknęła oczy, pozwalając promykom słońca oświetlać jej powieki. Była w krainie fantazji. Uśmiech utrzymywał się na jej twarzy do pewnego momentu. Gwałtownie otworzyła oczy i przeklęła się w duchu. Tak, wredny diagnosta znowu wlazł ze swoimi buciorami w jej myśli, marzenia, fantazje. Był wszędzie. Nie ważne jak bardzo chciała o nim nie myśleć. Nie potrafiła. Nagle poczuła na nogach miękkie futro. Spojrzała w dół, a jej oczom ukazał się śliczny biały labradorek*. Zaczęła go głaskać po głowie.
- Hej! Co tu robisz? Zgubiłaś pana? - powiedziała słodkim głosem, wcześniej poznając, że to suczka. Niestety nie miała żadnej obroży, co wydało się dziwne, bo wyglądała na oswojoną. Lisa posiedziała jeszcze z 10 minut, po czym wstała by wrócić do pracy.
Sunia poderwała się razem z nią. Cały czas przy niej siedziała i widocznie nie miała zamiaru jej teraz opuszczać. Szła tuż przy lewej nodze kobiety.
- Zostań tu! Nie możesz iść ze mną. Zaraz ktoś po ciebie przyjdzie... chyba - ostatnie słowo dodała już prawie bezgłośnie i zamyśliła się. Nie wiedziała co zrobić w tej sytuacji. Miała słabość do psów i nie tylko. Do szpitala jej zabrać nie mogła, a do końca pracy zostało jeszcze kilka godzin. Postanowiła.
- Mówi się trudno. Jakoś to nadrobię - pomyślała i ruszyła w stronę parkingu, a zwierzę za nią.

Otworzyła szafę z kocami, gdy tylko weszła do domu.
- Chodź, tutaj będziesz spała - powiedziała, kładąc jeden z nich przy kominku. Nie zdawała sobie sprawy, jaką radość sprawi jej sprowadzenie do domu psa. Nareszcie nie będzie sama. Będzie miała się kim opiekować. Skoro nie wyszło jej z dzieckiem... Znowu wróciły do niej słowa diagnosty. Jak ona mogła go o to w ogóle poprosić? Przecież wiedziała, że się nie zgodzi. Na co liczyła?Znowu to zrobiła. Upokorzyła się przed nim. Otworzyła się, a on z niej zadrwił. Bolało i to bardzo. Doskonale wiedział co powiedzieć, żeby ją zranić. Za to go nienawidziła i kochała jednocześnie. Tylko on wzbudzał w niej tak skrajne emocje. Uspokoiła na chwilę myśli i podała jedzenie Victorii. Tak ją nazwała. Usiadła i zaczęła planować jutrzejszy dzień.
-----------------------------------------------------------------------------------
W tym samym czasie...

Uwielbiał to miejsce. Zawsze przychodził do tego parku z Victorią. Nie, to nie była kolejna dziwka. Tak nazwał psa, którego spotkał kiedyś na ulicy. Przygarnął go i zaszczepił. Nie potrafił zostawić go na ulicy. Codziennie rano wypuszczał ją tutaj, a wieczorem po pracy zabierał z powrotem do domu. Niestety cztery dni temu nie przyszła. Musiał przyznać sam przed sobą, że tęsknił. Wiedział, że to strasznie głupie, ale zdążył się już do niej przyzwyczaić. Był zły na siebie, że nie założył jej obroży z nazwiskiem. Nie chciał tylko, żeby ludzie ze szpitala poznali jego słabość. Mieliby go czym szantażować. Teraz trochę żałował... i nie tylko tego. Dzisiaj oprócz tęsknoty za psem doszła tęsknota za pewną brunetką. Nie mógł przeboleć tego co jej powiedział. Tym bardziej, że wcale tak nie myślał. Przecież ona byłaby wspaniałą matką. Co to do cholery jasnej za różnica czy bękarta czy nie bękarta. Po prostu się bał. Tak, on Gregory House bał się. Jak powszechnie wiadomo najlepszą obroną jest atak, więc diagnosta zaatakował. Zawsze krzywdził osoby, na których mu zależało. Nienawidził się za to, pewnie bardziej niż ona go za to nienawidziła. Nie wiedział, co z nim jest nie tak.
Siedział na swojej ulubionej ławce pod lipą, rozmyślając jakby to było, gdyby Cuddy miała dziecko, JEGO dziecko, którym rzekomo miałby się nie interesować, tak jakby nie było jego. Za kogo ona mnie ma? Chociaż teraz jej się nie dziwił. Przecież zawsze był chamem. To wszystko było zbyt skomplikowane. - Jak zwykle - pomyślał. Co miał jej powiedzieć? Mógł być łagodniejszy, ale wtedy dostrzegłaby, że nie jest mu obojętna. A może wtedy nie byłoby tak źle? Postanowił postawić wszystko na jednej szali. Albo ona się zgodzi, albo on wyjedzie. Nie ma innej możliwości. Z taką determinacją ruszył w poszukiwaniu obiektu swoich rozmyślań.
---------------------------------------------------------------------------------
O 22:00 postanowiła znowu pojechać do parku. Tylko tam mogła skupić swoje myśli. Założyła Viki obróżkę ze swoim nazwiskiem i usadziła na miejscu dla pasażera. Po 20 minutach była już na miejscu, które w pełni księżyca było jeszcze cudowniejsze. Spuściła psa ze smyczy i usiadła na swojej niebieskiej ławce.
- Niebieska jak kolor jego oczu - pomyślała i od razu się za to skarciła. Im bardziej starała się o nim nie myśleć, tym częściej to robiła. Błędne koło. Utwierdziło ją to tylko w słuszności decyzji, którą podjęła. Tak dłużej być nie może. Jeszcze jutro zrezygnuje z pracy i zajmie się załatwianiem przeprowadzki. Jeszcze nie wiedziała gdzie, ale miała taki zamiar i już. Nie potrafiła być tak blisko, a jednocześnie tak daleko House'a. Musiała to przerwać. Nagle zobaczyła cień w świetle latarni. Ktoś stał za ławką. Przestraszyła się i szybko przestudiowała swoją sytuację, która nie była zbyt ciekawa. Jedyne co miała do obrony pod ręką to smycz, bo torebkę zostawiła w samochodzie, więc ściągnęła czerwoną jak jej usta szpilkę. Odwróciła się i już miała zaatakować intruza, gdy ten złapał ją za rękę.
- HOUSE?!
- CUDDY?! - Udał zaskoczenie w swoim stylu.
- Co ty tu robisz? - zadali równocześnie to samo pytanie i wybuchnęli śmiechem. Gdy przestali się śmiać, nastała niezręczna cisza. Obydwoje wiedzieli, że czeka ich poważna rozmowa...
-----------------------------------------------------------------------------------
30 minut wcześniej
Był już zmęczony. Szukał po całym szpitalu. Nigdzie jej nie było. Zrezygnowany udał się do Wilsona. Kto jak kto ale on zawsze wiedział kto, gdzie, z kim, po co itp.
- Jak to wzięła wolne?
- Normalnie. Sam się zdziwiłem, ale była czymś skołowana, więc...
- Co ci powiedziała? - przerwał mu House. Chciał konkretów.
- Nic, bo nie wypytywałem. Miałem zamiar zrobić to jutro i... TY coś wiesz - rzucił nagle oskarżycielsko.
- To cześć. - Diagnosta wstał i błyskawicznie wyszedł, aby uniknąć dalszych pytań.
- Czyli Wilson nic nie wie. To nawet lepiej - pomyślał i już chciał wsiąść na motor i pojechać do jej domu, lecz coś go powstrzymywało. Czyżby naszły go wątpliwości? To pewnie strach. Ostatnio polubił jego osobę i nie chciał się odczepić. Żałował, że jej tu nie ma, bo mógłby szybko wszystko powiedzieć co miał do powiedzienia, nie zastanawiając się dłużej nad logiką swojego zachowania. Pragnął mieć to już za sobą. Jednak nie takie było jego przeznaczenie. A może jednak? Nie wiedział jak się tu znalazł. Nogi same go prowadziły. Coś go ciągnęło do tego miejsca. Z resztą nie tylko dzisiaj. Zawsze jak musiał coś przemyśleć, uspokoić myśli, raptem znajdował się tutaj. Zobaczył ją. Poczuł jakąś siłę. Teraz już wiedział po co tu przyszedł. Wszystko było jednak bardzo dziwne. Wyglądało jak sen na jawie. Po kilku minutach wpatrywania się w jej sylwetkę podszedł i stanął centralnie za nią. Nie miał odwagi się odezwać.
-----------------------------------------------------------------------------------
- Wystraszyłeś mnie idioto - oświadczyła już nieco spokojniejszym tonem i założyła buta z powrotem na stopę.
- Przepraszam - powiedział cicho, usiadł obok niej i wpatrując się w jeziorko dodał
- Nie za to, że cię przestraszyłem, bo to akurat było zabawne. - Uśmiechnął się lekko.
- W przeciwieństwie do tego co powiedziałem kilka godzin temu. - Spuścił głowę. Nie miał odwagi spojrzeć w te cudowne oczy. Gdyby się jednak na to zdobył, ujrzałby w nich radość. Źrenice błyszczały światłem księżyca. Nie wierzyła w to co usłyszała. Nagle wszystkie jej plany szlak trafił. Wystarczyło tylko jedno jego słowo. Nakryła jego dłoń swoją drobną i uśmiechnęła się. Poczuł ulgę, niesamowitą ulgę, jakiej nigdy jeszcze nie doznał. Pewnie dlatego, że jeszcze nigdy na nikim mu tak bardzo nie zależało.
- Ja... - Ciągle patrzył na swoje buty. Cuddy wyczekująco wpatrywała się w jego profil.
- Naprawdę chcę dać ci to dziecko. Byłabyś świetną matką. - Odważył się i podniósł pewnie głowę. - Tylko do cholery jasnej nie każ mi się nim nie interesować. Nie chcę być tylko dawcą. Cokolwiek o mnie myślisz, ja bym tak nie mógł i ja...
- Wiem. - Przerwała jego męczarnie. Pogładziła go delikatnie po policzku. Zamknął oczy. Teraz był pewien. Ta kobieta znała go lepiej niż on sam.
- Dlatego cię przepraszam. Byłam egoistką, ale w końcu nauczyłam się od mistrza. Nie wzięłam pod uwagę tego, że nie jesteś takim dupkiem, na jakiego sie kreujesz, choć wiedziałam to od dawna. - Otworzył oczy. Cały czas czuł ciepło bijące z jej drobnej dłoni. Ściągnął ją ze swojego policzka i ucałował jej wnętrze. Ich twarze niebezpiecznie miały się ku sobie.
- Hau! - Rozproszyło ich szczekanie. Gwałtownie od siebie odskoczyli.
- Viki! - krzyknęli w tym samym momencie.
- Co?! - Znowu podwójny krzyk i dwie pary zdziwionych oczu.
- Skąd wiesz jak ją nazwałam?
- Mógłbym zadać to samo pytanie, więc coś tu jest nie tak.
- Brawo geniuszu.
- Poczekaj, ustalmy coś. To mój pies. Skąd wiedziałaś? Śledziłaś mnie! - Wycelował w nią oskarżycielsko palec wskazujący.
- Pudło. Zaraz, zaraz nazwałeś ją Viktorią?
- Coś nie tak w tym imieniu? Oznacza zwycięstwo, a ja zawsze wygrywam, więc... - Cuddy parsknęła śmiechem.
- Ja nazwałam ją tak samo i mam takie samo wytłumaczenie - wyjaśniła na jednym wydechu, widząc jego zdezorientowany wzrok.
- Chwila, ale jak to TY ją nazwałaś? Niby kiedy?
- Znalazłam w południe BEZPAŃSKIEGO psa, więc go przygarnęłam, nakarmiłam i nazwałam. To takie dziwne? - Uwielbiała się z nim droczyć. House już otwierał buzię, by coś powiedzieć, ale Cuddy była szybsza.
- Acha. I nie zamierzam jej oddawać. Zdążyłam się przyzwyczaić.
- Ale to MÓJ pies. - Cuddy zrobiła niewinne oczy a'la kot ze Shreka.
- Ok. - Wywrócił oczami. - Ostatecznie możemy się nią podzielić.
Kobieta przysunęła się do niego i powoli położyła głowę na jego ramieniu. Otoczył ją ręką w pasie. Siedzieli tak milcząc i wpatrując się w niebo.
- Co my robimy House? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego. Będzie katastrofa. - Jednak uśmiechnęła się delikatnie.
- E tam! Myślę, że jeżeli będziemy umieli podzielić się dzieckiem, o psa się nie zabijemy, ale... - Zamknęła mu usta pocałunkiem. Zrobiła to, bo po pierwsze uznała, że to był głupi pomysł rozmawiać o tym co będzie, a po drugie od dawna tego pragnęła. Wiedziała, że kiedyś nie wytrzyma. House nie protestował tylko pogłębił pocałunek.
- Przynajmniej Wilson będzie zadowolony - rzucił i z powrotem odnalazł jej usta.
Różne rzeczy działy się między tą dwójką. Również każdy z osobna miał swoje problemy, które ostatecznie zawsze rozwiązywał na plus. Tym razem nie mogło być inaczej, gdyż wybrali ławkę, która zawsze przynosiła zwycięstwo.


*http://students.ou.edu/S/Jeremy.C.Smith-1/labrador_retriever.jpg mniej więcej taki psiaczek słodziutki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GosiaczeQ_17 dnia Wto 9:52, 29 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CaRoLaInE_97
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 180
Przeczytał: 171 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:04, 17 Lut 2010    Temat postu:

E tam, nie masz za co przepraszać. Świetnie się czytało! ;**
Bardzo, bardzo, bardzo spodoba mi się ten fik!
House i Cuddy po prostu miodzio! Nazwali psa tak samo, widać że coś ich łączy. Wiesz, nie umiem pisać długich komentarzy wiec się nie obraz jak coś Dużo Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:26, 17 Lut 2010    Temat postu:

Więc tak...
Ferie i wen zdecydowanie Ci służą
Bardzo fajny, zgrabny, zabawny i ciepły fik
Fajnie ukazałaś jak nasz dwójka mimo iż tak różna w wielu kwestiach myśli podobnie, bardzo podobnie
Ładne opisy, przemyślenia bohaterów i Huddy rozmowa
Ogólnie zawsze dziwnie mi się czyta Huddy w wersji light, czytaj: takie bardziej uczuciowe, romantyczne, ale Ty nadałaś tej całej romantyczności taką Huddystyczną słodko-gorzką nutkę z domieszką Twojego największego atutu, czyli humoru

Mam nadzieję, że współpraca z wenem nadal będzie równie owocna
Ty wiesz na co czekam Prawda?
Chociaż jak po drodze trafi się coś w tym stylu też będę happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:57, 17 Lut 2010    Temat postu:

Wyszlo ci to swietnie
Fik jest lekki, przyjemnie sie go czyta, ja wiem ze kazdy czasem chyba chcial by napisac cos co wstrzasnie czytelnikiem, moze akurat ten fik nim nie telepnie ale napewno sprawi ze na jego twarzy pojawi sie usmiech

Zgadzam sie z Liskiem ze bylo romantycznie ale nie przerazajaco mdlo i ckliwie udalo ci sie zachowac ten Huddy umiar

bardzo mi sie podobalo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:36, 17 Lut 2010    Temat postu:

uf, czyli nie popełniłam błędu
bałam się, że jeśli odczekam trochę z komentarzem fik będzie mi się wydawał zbyt przesłodzony (a ostatnio mam coś na punkcie cukru ), jednak ciągle miałam w głowie jeden fragment;
Również każdy z osobna miał swoje problemy, które ostatecznie zawsze rozwiązywał na plus.
jest taki prawdziwy, nie odnosi się tylkop do naszej dwójki, ale do wszystkich.
każdy problem można rozwiązać i nie stracić przy tym nic co dla nas liczy się najbardziej.

ogólnie fik dał mi wiele do myślenia, za to Ci dziękuję...

kocham,
baby


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:41, 17 Lut 2010    Temat postu:

świetne! nie masz za co przepraszać! a, że długie to dobrze
fajnie się czytało i ciekawy pomysł
masz talent do pisania... te wszystkie opisy, rozmyślania, dialogi... pięknie to wszystko ujęłaś!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:04, 18 Lut 2010    Temat postu:

Czyli mówicie, że nie jest tak źle? Oj to ze mną jest coś nie tak
Chyba jestem dla siebie zbyt surowa...

CaRoLaInE_97 - Naprawdę się podobało? To fajnie... chyba. I nie masz za co przepraszać. Dzięki, że w ogóle Ci się chciało coś pod tym czymś napisać

lisek - No co ty mówisz? Ja myślałam, że właśnie przedobrzyłam. Że zrobiłam karykaturę Huddy I naprawdę nie było za słodko? No to mi trochę ulżyło, bo ze mnie już taka niepoprawna romantyczka, więc z góry przepraszam za wszystkie słodkości, bo nawet przy Huddy nie umiem się opanować, chociaż wiem, że oni z romantycznością mało wspólnego mają Się bałam, że przesłodziłam.
Ps. Wiem na co czekasz. Ja też czekam Czekam aż wen do mnie zawita, bo przychodzą mi do głowy same nowe pomysły, a "Podróż..." jak nie ruszyła tak nie rusza Chciałam jutro napisać ale nie wiem co z tego będzie, bo prawie na cały dzień wyjeżdżam.
Jeszcze tyle nauki mam na ferie, a nie zaczęłam nic w tym kierunku robić Tyle lektur do przeczytania, że masakra A ja sobie huddyfiki czytam i piszę

mazeltov - Dzięki Ci za te słowa:
"ja wiem ze kazdy czasem chyba chcial by napisac cos co wstrzasnie czytelnikiem"
Bo ja właśnie jestem taką piep***ną profesjonalistką. I nie chodzi tylko o pisanie. Sorki za słowa ale czasem już sama ze sobą nie wytrzymuję Wszystko co robię musi być perfect.
Kolejna osoba, która sądzi, że był Huddy umiar Super Podniosłyście mnie na duchu trochę, bo myślałam, że mdła papka z tego wyszła

baby - Miało być samo Huddy. Ale trudno w swoich dziełach nie korzystać z doświadczenia życiowego. Zawsze w jakimś fragmencie idzie się doszukać prywatnych odczuć autora... Ty właśnie znalazłaś jakąś cząstkę mnie...
Fajnie, że to co przelałam na papier, moje myśli, spostrzeżenia oddziałują na kogoś... to jest super uczucie Dziękuję, że o tym napisałaś

Gorzata - Nie wiem czy dobrze, że długie, bo w zamierzeniu miała to być miniaturka Może talentu aż takiego nie mam jak niektórzy tutaj na forum, ale pisać tak samo jak śpiewać "każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej". A, że to lubię robić to działam.

Jeszcze raz dzięki wszystkim za poświęcony czas Na pewno bd pisała dalej. Gdybyście mnie skrytykowali od góry do dołu też bym pisała dalej, więc nic to wam nie da Tak serio: komentarze jednak uskrzydlają wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:50, 21 Lut 2010    Temat postu:

GosiaczeQ_17 napisał:
Czyli mówicie, że nie jest tak źle? Oj to ze mną jest coś nie tak
Chyba jestem dla siebie zbyt surowa...

Nie, źle nie. Chociaż odniosłam wrażenie, że miałaś pomysł, a nie wszędzie mogłaś znaleźć odpowiednie słowa.
A trochę samokrytyki jeszcze nikomu nie zaszkodziło, jednak wiem, jak trudno jest czasem ocenić swój tekst - zdarza się, że czuję, że coś mi się wybitnie udało, albo wręcz przeciwnie - wybitnie nadaje się do kosza, ale jeśli jest to coś pomiędzy, to naprawdę momentami ciężko określić, czy jest bliżej tej górnej, czy dolnej granicy.

Co do samego ficka - hmm. Pomysł jest fajny, chociaż, moim zdaniem, taki nie do końca Huddy. Labradorek, ławka, scena wieczorem - ładnie, ale mimo wszystko jakoś tak mi to średnio pasuje do naszej dwójeczki. I że Cuddy zobaczyła w parku tego psa i od razu zabrała go do domu? Jak ja bym tak robiła, miałabym już u siebie niezły zwierzyniec...
Poza tym moją uwagę zwróciły brakujące przecinki, ale to jakoś jestem w stanie znieść.

Z drugiej strony - dobrze jest czasem przeczytać coś takiego i spróbować myśleć, że oni tak jednak razem... xD

GosiaczeQ_17 napisał:
Na pewno bd pisała dalej. Gdybyście mnie skrytykowali od góry do dołu też bym pisała dalej, więc nic to wam nie da "P

No, to akurat dobrze.
Pozdrawiam i Wena życzę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Nie 13:53, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin