|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anagda
Pediatra
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 797
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:59, 04 Maj 2008 Temat postu: Jedyne co możesz zrobić to płakać... [T] [M] |
|
|
Zacznę może od tego, że z powodu totalnego braku talentu do pisania czegokolwiek, dość często czytuję zarówno polskie jak i angielskie FF dotyczące różnych bohaterów. Jedne są lepsze, drugie gorsze tak jak to zazwyczaj bywa. Ostatnio jednak znalazłam cudowny FF. Byłaby wielka szkoda, gdyby i użytkownicy tego forum go nie poznali. [link widoczny dla zalogowanych] jest link. Opowiadanie (bo chyba tak można to nazwać) nosi nazwę "And all you have to do is cry".
Jednak nie po to rozpoczynam temat, by podawać linka
Pokusiłam się o przetłumaczenie tego FF. Jest on pisany dość skomplikowanym językiem, jednak mam nadzieję, że w miarę wiernie oddałam treść FF. Starałam się również zachować klimat oryginału. Pochyłe wstawki pozostawiłam w oryginalnym języku, ponieważ są to słowa piosenki "All you alright?" Lucindy Williams (swoją drogą polecam piosenkę. Można znaleźć na YT) no i dość trudno przetłumaczyć coś pisanego wierszem. A dosłowne przetłumaczenie nie robi już takiego wrażenia
Nie jestem zawodowym tłumaczem, więc idealne to pewnie nie jest, no ale mam nadzieję, że zarówno sam FF, jak i moje tłumaczenie przypadnie Wam do gustu.
Zweryfikowane przez Saph
Are you alright?
All of sudden you went away.
Are you alright?
I hope you come back around someday.
Are you alright?
I haven’t seen you in a real long time.
Are you alright?
Could you give me some kind of sign?
Are you alright?
Chłodne, jesienne powietrze uderza ją w policzek. Zamyka oczy. Tak na chwilkę. Słyszy tracące swoje wspaniałe kolory liście, szeleszczące na wietrze, zwiastującym czas zmian. Idzie w dół niekończącej się ścieżki. To najdłuższy spacer jej życia, a nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co robi.
Wcześnie tego samego dnia, wybrała śliczną sukienkę. Niby nic specjalnego, ale wiedziała, że pewna osoba ją lubi. A włosy? Spływały gładko na ramiona. Kilka wolnych pasemek wiatr zarzucał jej na twarz. Ale nie zwracała na to uwagi. Od kiedy się obudziła, czuła się jak zamknięta w jakiejś szklanej bańce, bez najmniejszej szansy na wydostanie.
Wszyscy Jej tam oczekują. Musi zrobić co chcą. Idzie więc naprzód bardzo powoli. Krok za krokiem, patrząc na zachodzące za horyzontem słońce. Wspaniałe słońce, które wydaje się tracić swoje pocieszające ciepło. Zaczyna drżeć.
Widzi Wilsona stojącego obok niej i ostatkiem woli zmusza się by nie odwrócić wzroku. Czuje się tak dziwnie i nieprzyjemnie. Jak osoba zamknięta w nie swoim ciele.
- Wszystko w porządku? – słyszy zwyczajny, spokojny głos Wilsona. Kiwając głową pyta go czy zawsze tak rozmawia z pacjentami, kiedy mówi im że umierają.
Rozgląda się naokoło i rozpoznaje kilka innych osób. Ich wyraz twarzy mówi jej, że coś się stało.
Ale nie potrafi odgadnąć co to jest.
- Co się dzieje? – szepcze, niemal nieobecnym głosem – Możemy już wrócić do pracy? To przestaje być śmieszne.
Pozwala, by Jej oczy wędrowały wokół tego całego miejsca, wyglądającego ja jakiś park. Wzrok przebija się przez czarną kurtynę ludzi. Zauważa kwiaty i ponownie spogląda na Wilsona potrząsając głową z niedoważaniem. Ciągle nie wie co myśleć. Te wspaniałe kwiaty, nie pasują tutaj swymi radosnymi kolorami. Tutaj, gdzie wszyscy wydają się być tak nieszczęśliwymi.
Mija czas, a Ona jest zmuszona jest usiąść wraz z innymi osobami w jednym rzędzie. Z osobami których ledwie co zna. Z osobami którymi pracuje każdego dnia.
I znowu powraca myślami do swojego biura, w którym siedzi i czeka na House’a, który zaraz przyjdzie i jak zwykle Jej przeszkodzi. Rozpoznaje czyjś głos, daleko za sobą. Ale słowa nie docierają do Jej uszu. Wpatruje się w puste powietrze przed sobą i modli się by ktoś ją stąd wyciągnął. Coś w niej robi się coraz cięższe i cięższe, uniemożliwiając zaczerpnięcie kolejnego oddechu. Wstaje, gdy wszyscy inni to robią. Beznamiętnie podąża za nimi. Nie płacze. Wszyscy w około to robią, ale ona nie może. Musi być idealna. Wszyscy tego od niej oczekują.
Opuszcza to miejsce, wyglądające jak park i nagle znajduje się w środku zatłoczonego pokoju. Zamyka oczy, chcąc się stąd jak najszybciej wydostać. Chce krzyczeć. Ale nikt jej nie usłyszy.
Stanie między tymi wszystkimi ludźmi przeraża ją. Potrzebuje oddechu, który staje się coraz trudniejszy z każdą minutą. Patrzy dookoła i nienawidzi ich wszystkich. Dlaczego oni tu są? Zawsze na Niego narzekali. Mówili, jakim to dupkiem nie jest. Nie powinni tutaj być. Nienawidziła ich za ten udawany smutek. Nienawidziła ich za sposób w jakim o Nim mówią.
Musi się stąd wydostać zanim emocje wezmą nad nią górę. Nie mogła sobie na to pozwolić.
Przyśpiesza kroku, by znaleźć się za drzwiami, na mroźnym chłodzie. Zaczyna iść nie wiedząc właściwie dokąd. Po prostu idzie. Coraz szybciej i szybciej. Po chwili już wie, gdzie powinna się udać. Gdzie powinna być cały dzień.
Powinna być w pracy i czekać. Czekać aż coś się wydarzy.
Spacer przerodził się w szybki marsz, a marsz w bieg. Chłodne powietrze wypełnia jej płuca z każdym krokiem. Nogi niosą ją tak szybko jak to tylko możliwe. Serce wali Jej w piersiach tak mocno, że zaczyna odczuwać ból. Przez chwilę ma wrażenie że zemdleje. Ale nie może przestać biec. Ciężki oddech przerywa otaczającą Ją ciszę. Źle się czuje po tak wyczerpującym maratonie. Wybiera inne wejście, bo nie chce być zauważona. Pada na ziemię. Próbuje uspokoić oddech. Zamyka oczy. Pot spływa Jej po karku, ale nie zwraca na to uwagi. Nie chce wstać. Powoli przypomina sobie jedne z jej samotnych urodzin.
Jedne z tych, których nie spędzała z nim. Jedyną rzecz, którą pamięta to fakt, że leżała zupełnie pijana, nie będąc w stanie chodzić. I On się pojawił. Nie pamięta dokładnie co się stało, ale zaniósł ją do domu.
Może i teraz powinna zostać tutaj i czekać, aż przyjdzie i znowu zabierze ją do domu?
Zmusza się do wstania. Jej ciało drży, więc opiera się o ścianę. Idzie powolutku, walcząc z powracającymi zawrotami głowy.
- Gdzie jesteś…? – szepcze – powiedz mi gdzie jesteś…
Idzie dalej, zastanawiając się gdzie są ci wszyscy ludzie. Jednak jednocześnie jest zadowolona, że nie ma tu nikogo kto by chciał z nią rozmawiać. Zdejmuje buty i dalej maszeruje na bosaka. Nogi prowadzą ją do ciemnej, przerażająco cichej sali szpitalnej. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, jak ogromne są te pomieszczenia kiedy są puste. Stoi na środku z rękami splecionymi na karku. Uderzająca do głowy krew przyprawia ją o mdłości. Obraca się powoli, by uchwycić każdy, najmniejszy szczegół pomieszczenia. Tutaj powinni być pacjenci. Ale miała jakiś powód by zamknąć szpital tej nocy.
Tylko nie pamięta jaki.
Patrzy na swoje drżące ręce i wtedy zauważa Jego, wchodzącego do szpitala.
- Czekałam… - szepcze i odwraca się do Niego. Ale On idzie prosto przed siebie nawet na Nią nie spoglądając. Robi krok do przodu i inne wspomnienie wdziera się w jej świadomość jak ostre światło latarki.
Była prawie noc, gdy miała już iść do domu. Zmęczona ruszyła w dół po schodach, wpadając na niezauważoną wcześniej postać. Wpadając na Niego. Czas się zatrzymał i wszystko powróciło w zwolnionym tempie. Weszła Mu nieprzytomnie w drogę. To był pierwszy raz, kiedy była tak blisko niego. Nie mogła przestać gadać i gadać że to się więcej nie powtórzy. I wtedy On przyszedł jej z pomocą sprowadzając ją powrotem na ziemie, zwracając uwagę że się rozkleja.
Otwiera ponownie oczy i idzie do biura. Jej palce dotykają zimnej powierzchni drzwi. Nie powinna czekać aż przyjdzie.
- Gdzie jesteś? – szepcze rozpaczliwie opierając policzek o zimne, szklane drzwi – nie zostawiaj mnie.
Czuje się wyczerpana. A znużenie narastające w niej od początku dnia, nie pozwala jej robić kolejnych kroków.
Are you sleeping through the night?
Do you have someone to hold you tight?
Do you have someone to hand out with?
Do you have someone to hug and kiss you,
Hug and kiss you, hug and kiss you.
Are you alright?
Otwiera drzwi do jego biura i ostrożnie wchodzi do środka. Tak jak to robiła tysiące razy wcześniej. Ale tym razem Jego tam nie było. Podchodzi do biurka ignorując zimno w stopach i zawroty głowy.
- Gdzie odszedłeś? – Mówi cicho próbując utrzymać twarz. Bierze piłkę z biurka i trzyma ją w oburącz. Zaczyna czuć strach. Tu jest zbyt cicho. Nie powinno tak być. Podskakuje przerażona, gdy przez nieuwagę upuszcza piłeczkę. Obserwuje jak toczy się w nieznane. Nie ma siły by ją podnieść. Jest jeszcze jeden pokój gdzie może być. Otwiera drzwi obok. Jedyne oświetlenie stanowi blask księżyca, wpadający przez okno. Siada przy stole obserwując jak On pisze coś na swojej tablicy. Nawet jej nie zauważa.
- Nie widzisz w ciemności? – pyta i siada na stole. Nigdy nie lubił jak to robiła. I jak zaczynała wprowadzać bałagan podczas jego pracy z zespołem.
Wpatruje się w swoje nadal drżące ręce. Strach zakrada się by zaatakować ją z każdej strony. Rozgląda się nerwowo po pokoju. Wie, że coś jest nie w porządku.
Ale nie potrafi nic z tym zrobić.
Staje z Nim oko w oko. Spogląda w lodowate, niebieskie oczy odbijające w ciemności jej strach i bezradność.
- Dlaczego mi nie pomożesz? – błaga szepczącym głosem. Całe jej ciało dygocze. Szklana bańka zaczyna się rozpływać. Walczy z przerażającym zimnem rozprzestrzeniającym się po ciele. Robi krok i ostrożnie wyciąga rękę. Ale nie łapie nic więcej niż powietrze. Odwraca się do tablicy i dotyka liter, które On napisał. Wyobraża sobie Jego stojącego tuż obok Niej, rozwiązującego swoje zagadki. Tak jak to zawsze robił.
Jej oczy spoczywają na dacie napisanej na tablicy:
4 października.
Bańka pryska.
Kalendarz na ścianie pokazuj:
14 października.
Zaczyna docierać do niej bolesna prawda.
Are you alright?
Is there something been bothering you?
Are you alright?
I wish you’d give me a little clue-
Are you alright?
Is there something you wanna say?
Are you alright?
Just tell me that you’re okay.
Are you alright?
‘Cause you took off without a word.
Are you alright?
You flew away like a little bird.
Are you alright?
Is there anything I can do?
Are you alright?
‘Cause I need to hear from you?
Are you alright?
Próbuje wziąć głęboki oddech, ale narastający ból zamracza oczy. Rani. Chwyta małą gąbkę i drżącą ręką próbuje wytrzeć litery.
- Lisa – mówi kobiecy głos. Stacy powoli przekracza próg pokoju – Lisa – powtarza podchodząc. Ale ona nie potrafi się odwrócić i spojrzeć w jej oczy.
Płacz i rozpaczliwa próba wytarcia tablicy dotkliwie rani przybyłą.
- Nie rób tego – próbuje walczyć z Jej cierpieniem – chodź – mówi i próbuje złapać ją za rekę.
- Nie. Muszę – odpowiada zalana łzami.
Stacy powstrzymuje ją ostatkiem sił. Wie że musi to zrobić. Bierze ją za rękę i odciąga od tablicy. Ostrożnie, ale stanowczo. Ciągle gotowa do wali. Ale Ona nie ma wystarczająco siły do jakiejkolwiek walki.
Stacy prowadzi ją ostrożnie. Jednak Lisa leci jej przez ręce.
- Będzie dobrze – powtarza raz za razem, pozwalając by jej własne łzy spływały po policzku - będzie dobrze – powtarza z nadzieją, że rzeczywiście któregoś dnia tak będzie. Kładzie głowę na Jej ramieniu i obejmuje tak mocno, jakby bała się i Ją stracić. Obie płaczą. Z bólu. Straty. Nadziei, że ból odejdzie.
Are you sleeping through the night?
Do you have someone to hold you tight?
Do you have someone to hand out with?
Do you have someone to hug and kiss you,
Hug and kiss you, hug and kiss you.
Are you alright?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anagda dnia Nie 12:00, 04 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 12:29, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
To był pogrzeb House'a, prawda? Mam takie wrażenie od początku tego fika. Ale to jeszcze nie koniec, prawda?
O samym fiku jeszcze zdania nie mam. Poczekam, co będzie dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anagda
Pediatra
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 797
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:42, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Em. napisał: | To był pogrzeb House'a, prawda? Mam takie wrażenie od początku tego fika. Ale to jeszcze nie koniec, prawda?
O samym fiku jeszcze zdania nie mam. Poczekam, co będzie dalej. |
Nie ma nic dalej. To jednopartowiec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:58, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
A ja mam zdanie. Analiza cierpienia Cuddy powalająca [cokolwiek ją spowodowało] - nie chce się pogodzić z jego utratą, wręcz odchodzi od zmysłów. Na prawdę głęboko przeanalizowane, i nie ma tu uczuć typowych, które zawsze przychodzą na myśl - są tylko te Lisy - te tylko jej, dla niej przeznaczone. Jestem wzruszona i oszołomiona.
All you alright? uwielbiam tą piosenkę [zawsze będzie mi się kojarzyć ze smutnymi oczami House'a wpatrującego się w Cuddy z 3x17] i po tej zapowiedzi czułam, że będzie to coś niezwykłego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Endokrynolog
Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice/Kluczbork
|
Wysłany: Nie 13:08, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
House odszedł... czytałam w oryginalne, całkiem zgrabnie napisane, mam jedynie nadzieję, że taki scenariusz nigdy się nie ziści.
[link widoczny dla zalogowanych] - jako bonus
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katarzyna dnia Nie 13:15, 04 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:09, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Smutne
Bardzo smutne
ale świetne napisane ...
nie wiem co bym zrobiła gdyby takie coś pojawiło się na ekranie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Nie 14:27, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Smutne... aż się popłakałam...
Bardzo dobrze napisane....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:18, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo smutny fick. Nieczęsto mam łzy w oczach
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzia
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 7715
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:45, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
fick super napisany, prawie się popłakałam...
a co do filmiku:
1) kto to jest? (1:51)
gosiaaa napisał: | A ja mam zdanie. Analiza cierpienia Cuddy powalająca [cokolwiek ją spowodowało] - nie chce się pogodzić z jego utratą, wręcz odchodzi od zmysłów. Na prawdę głęboko przeanalizowane, i nie ma tu uczuć typowych, które zawsze przychodzą na myśl - są tylko te Lisy - te tylko jej, dla niej przeznaczone. Jestem wzruszona i oszołomiona.
All you alright? uwielbiam tą piosenkę [zawsze będzie mi się kojarzyć ze smutnymi oczami House'a wpatrującego się w Cuddy z 3x17] i po tej zapowiedzi czułam, że będzie to coś niezwykłego. |
2) czy chodzi o te oczy House'a? (2:45)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Endokrynolog
Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice/Kluczbork
|
Wysłany: Nie 17:22, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
1. To taka młoda dziewczyna, pojawiła się w kilku odcinkach. Przyszła do przychodzi z ojcem po czym zakochała się* w Housie
* to było objawem jakieś chory - nie oceniała sytuacji rozsądnie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katarzyna dnia Nie 18:01, 15 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzia
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 7715
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:23, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 17:30, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Chodziło o grzybki, których się nabawiła we Fresno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Endokrynolog
Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice/Kluczbork
|
Wysłany: Nie 17:34, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Ot dokładnie .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:53, 04 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się podobało... Rzadko spotykam takie opowiadanka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:55, 15 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
tylko tyle?? gdzie reszta..prosze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madziax
Fasolka
Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 3188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: puszka Pandory Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:47, 18 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
smutne. Ale bardzo fajny fik...
tylko szkoda że nie będzie następnego parta ;[
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzia
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 7715
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:06, 18 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Anagda, a nie chcesz tego przerobić na swoje??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|