|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:31, 05 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
<chyli>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ceone dnia Wto 13:33, 05 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Madeline
Waniliowy Miś
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:47, 05 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
T. kieeeedy nas uraczysz następną częścią? Proooszę, prooszę byle szybko xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:56, 05 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
2 części na raz trochę ciężko sie czytało bo na komórce, ale sie udało bo poprostu nie mogłam sie oderwać. CUDNE!!! Cuddy powiedziała ze go kocha, a on nie... Szkoda że wieczór im nie wypalił... P.S. Dzięki za to ze sie tak wyrobiłaś z ta częścią ale tak czy siak nie mialam juz kontaktu z kompem. Ale juz nadrobiłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Lovett
Pacjent
Dołączył: 02 Lip 2008
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:51, 05 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
B O S K I E!! I to wyznanie miłości Cuddy... Mniam... Kiedy dalszy ciąg?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madeline
Waniliowy Miś
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:39, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
T. no nie bądź takaaa Skrob tam, skrob, byle dużo i tak ładnie jak zawsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LicenceToKill
Bond's Girl
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedziba MI6 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:14, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Uwielbiam Twojego ficka
Pisz, pisz, pisz. Oby jak najdłużej i dalej tak ciekawie ;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
T.
Anestezjolog
Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1340
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KRK Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:26, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Zastanawiał się dlaczego na pogrzebach zawsze musi padać deszcz. Jedni doszukiwali by się w tym znaku z nieba, które opłakuje zmarłych razem z ich bliskimi. Ta teoria wydawała mu się wyjątkowo naciągana. To był jego trzeci pogrzeb w życiu, na każdym padał deszcz, i na każdym zmarłym był wyjątkowo sukinsyn. Za pierwszym razem grzebano sąsiada. Miał wtedy 10 lat i matka twierdziła, że musi iść. Po tym jak dostał od niego lanie za to, że zrobił sekcje zwłok zdechłego kota, wybebeszając flaki na jego wypielęgnowanym trawniku, nie miał na to zbytniej ochoty. Wszakże zapewne był ignorantem w dziedzinie anatomii naczelnych, w przeciwieństwie do małego Grega. Za drugim razem denatem był nauczyciel z collegu, powszechnie uważany za plagiatora i idiotę. Cała szkoła musiała wysłuchiwać przez dwie godziny o jego wybitnych zasługach dla nauki. Wtedy zrozumiał, że ludzie kłamią nawet w obliczu śmierci. Od tamtej pory nie chodził na pogrzeby.
Teraz stojąc nad trumna Johna Housa, czuł się dziwnie. Zgromadzeni ludzi spoglądali na niego ze współczuciem, jakim obdarza się tych, którzy tracą kogoś bliskiego. Miał ochotę ich wykpić. Powiedzieć na głos prawdę. Tak jak to robił zawsze; bez owijania i bez upiększania. Miał ochotę powiedzieć prawdę o człowieku, którego przez większość życia serdecznie nienawidził. Ale milczał. Spojrzał na matkę, która ukradkiem ocierała łzy i milczał. Wiedział już dlaczego na pogrzebach się kłamie.
***
- Greg, chciałam ci cos pokazać –powiedziała Blythe House podając mu wielkie pudło.
- Mamo, nie powinnaś dźwigać takich rzeczy – uwolnił ją od ciężaru i usiadł powrotem przy kuchennym stole –co to jest?
- Otwórz –poleciła mu.
House otworzył wieko i zajrzał do środka. Wyjął brązowy album leżący na wierzchu
otworzył go. Na pierwszej stronie była koperta i list, z decyzją o przyjęciu go na medycynę. Zaklejone folią, opisane, opatrzone datą. Zachowane w idealnym stanie. Przerzucał kolejne kartki; wycinki z gazet z jego prac naukowych, opinie, recenzję, listy gratulacyjne z uczelni…Wszystko posegregowane według dat i zabezpieczone. Wszystkie albumy zapełnione były w ten sam sposób. Na dnie znalazł jeszcze swoje piłeczki golfowe, koszulkę reprezentacyjną z czasów liceum, czapeczkę jankesów…Całego jego zycie, schowane w pudle.
- Mamo…dzięki…kiedy to wszystko zrobiłaś? –był zaskoczony i poruszony dziwnym prezentem.
- To nie ja…Greg…on cię kochał...- wyszeptała.
House zamknął wieko i odłożył pudło. Nie chciał tego.
- Musisz poznać prawdę. Nadszedł czas. Nie wiąże mnie już dane mu słowo. Musisz wiedzieć.
- Co? O co chodzi w tym wszystkim? Bronisz go? Po tym wszystkim go bronisz? –House czul się urażony.
- On nie był twoim biologicznym ojcem –powiedziała.
House wpatrywał się w nią osłupiały. Przypomniał sobie ile razy w młodości słyszał słowo „bękart”. Zawsze myślał, że to przenośnia…że to tylko obelga rzucana bez głębszego sensu.
- Tamtej nocy, wracaliśmy z sylwestra. John był pijany i musiałam go prowadzić do domu. Było ciemno. Napadli nas znienacka. Było ich dwóch, nie mogłam się bronić…-głos jej się załamał –a John…był zbyt pijany –otarła płynące po policzku łzy…-9 miesięcy potem…urodziłeś się ty…
- Co ty mówisz? –to było dla niego zbyt wiele jak na jeden raz. Czuł się jak wyjęty z brazylijskiej telenoweli…
- John sobie tego nigdy nie wybaczył. Zawsze gdy patrzył na ciebie, widział swoja słabość. Wyrzucał sobie, że nie potrafił mnie obronić…gdyby nie był pijany…nic by się nie stało. Obroniłby nas…oh…Greg! Tak mi przykro! –szloch wstrząsnął jej ciałem…
House przytulił płaczącą kobietę i głaskał po włosach przemawiając łagodnie.
- To nie ma znaczenia…to już nie ma znaczenia…
***
Stał na grobem pogrążony w zadumie. Pierwszy raz zrozumiał swojego ojca…Dalej go nienawidził, ale teraz przynajmniej nie czuł się jak gówno. Kiedy był małym chłopcem, zawsze starał się o jego uznanie i względy. Robił wszystko, żeby zasłużyć na pochwałę, żeby uzyskać aprobatę. Tamtego dnia, kiedy opuścił dom, zrozumiał, że nigdy mu się to nie uda. Zawsze tkwiła w nim jednak jakaś zadra, jakieś pragnienie ukryte, schowane bardzo głęboko, zawsze chciał żeby ojciec był z niego dumny. Teraz wiedział, że to nie w nim tkwił problem. To nie on był nieudacznikiem, głupcem i mięczakiem –co John House zawsze mu wmawiał. To John House, chodzący ideał, okazał się człowiekiem, który nie mógł się pogodzić z własna porażka… Nadal go nienawidził. Ale teraz przynajmniej rozumiał….
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Lovett
Pacjent
Dołączył: 02 Lip 2008
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:35, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
OMG! Gwałt? Tego bym się nie spodziewała. Świetne T. Niestety dopiero po powrocie z wakacji bd mogła czytac kolejne części, o jeny jak ja wytrzymam... Ale za to bd pewnie kilka odcinków naraz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Śro 16:42, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Spojrzał na matkę, która ukradkiem ocierała łzy i milczał. Wiedział już dlaczego na pogrzebach się kłamie.---> smutne....
smutna cała ta część...
niech on już wraca w ramiona Cuddy...(mamusia ucieszyłaby się z wnuków :smt005 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:52, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Oh...
Zatkało mnie....
Smutne, przerażająco smutne.
Po tym jak dostał od niego lanie za to, że zrobił sekcje zwłok zdechłego kota, wybebeszając flaki na jego wypielęgnowanym trawniku, nie miał na to zbytniej ochoty.
Jestem dziwna, bo nigdy nie robiłam sekcji zwłok żadnemu zwierzakowi.
Cuddy zna sposoby żeby go pocieszyć :smt005
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ewel
Reumatolog
Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdynia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:29, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
cała fabuła to majstersztyk, bardzo zaskakujący pomysł i bardzo mi się on podoba
House jest chyba gotów, aby uzyskać spokój i zdecydować się na to, by kobieta, na której mu zależy (czyt. Cuddy) nie doznała żadnej krzywdy z jego powodu. So, zaduma, zadumą, ale Huddy czeka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
judyth1
Ratownik Medyczny
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:31, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
smutne i szokujące...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:05, 06 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
extra
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kremówka
Onkolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:17, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
och...
jestem pod ogromnym wrażeniem...
i nawet nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, poza tym, że z niecierpliwością oczekuję kolejnej części...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LicenceToKill
Bond's Girl
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedziba MI6 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:48, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Qrczę, ale częsć Naprawdę mnie zaskoczyłas T. Oby tak dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
T.
Anestezjolog
Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1340
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KRK Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:50, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Szedł przez znajome ulice, a poczucie dziwnej ulgi i spokoju rozlewało się po nim jak balsam na udręczoną duszę. Czuł się jak po sekcji zwłok pacjenta, kiedy wiedział już, że cokolwiek by nie zrobił i tak nie byłby w stanie mu pomóc. To była taka sekcja jego życia. Dowiedział się właśnie, że nic nie mógł zrobić. Nawet jakby był najgrzeczniejszym, najlepszym dzieckiem, nic by to nie zmieniło. Przegrał zanim się jeszcze urodził. Teraz przynajmniej o tym wiedział. I wbrew wszystkiemu, od dawna nie czuł się tak dobrze. Wraz z momentem, w którym John House umarł z powodu guza mózgu, pewien etap życiu Housa zakończył się bezpowrotnie. I nie chciał do niego wracać. Chciał zacząć coś innego, coś nowego. Coś, przed czym wzbraniał się do tej pory jak tylko mógł. Coś co czekało go w New Jersey. Zadzwonił na lotnisko i przebukował bilet na wcześniejszy samolot. Przyspieszył kroku.
- Synku, ale miałeś wracać dopiero jutro? –Blythe była zawiedziona, że pobyt Housa skrócił się o cały jeden dzień.
- Muszę cos załatwić, to bardzo ważne –wyjaśnił wrzucając do torby ubrania.
- No skoro musisz, poczekaj zrobię ci chociaż kanapki na drogę…
- Mamo, to nie są afrykańskie linie lotnicze. Zjem cos w samolocie. Wodę pewnie też mają…-House śmiała się z jej nadopiekuńczości. To nie ważne, że miał już ponad czterdzieści lat –matka zawsze pozostanie matką.
Spojrzał na zegarek i podniósł torbę, gotowy do wyjścia. Zobaczył że oczy kobiety stają się podejrzanie wilgotne i czerwone. Tylko nie to!
- Mamo, nie becz! Przyjadę niedługo –próbował ją pocieszyć.
- Obiecujesz? –zapytała z nadzieją w oczach –czy niedługo oznacza kolejne 10 lat?
- Obiecuję…może nawet…przyjadę z kimś…jeśli nie masz nic przeciwko…-spojrzał na nią niepewnie.
- Z tym swoim przyjacielem Jimmim? Oczywiście, że jest mile widziany…
- Mamo! Ty tez myślisz, że jestem gejem? –House śmiał się w głos.
- No ostatnio jak dzwoniłam, to on odbierał…mieszkacie razem…nie chciałam się wytracać…-wyjaśniła.
- Wilson miał czasowe kłopoty z mieszkaniem. A przyjadę z kobietą. Bardzo piękną kobietą…
- Synku! To fantastycznie! Już nie mogę się doczekać! Będę babcią? –zapytała z nadzieję w głosie.
Roześmiał się znowu –jego matka była nieprzeciętna!
- Tak, całą drużynę piłkarską, lepiej wytnij drzewa w ogrodzie, żeby mieli gdzie trenować!
Pocałował ja w policzek i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Czuł się wolny.
Pięć godzin później wkroczył do szpitala. Zbliżał się wieczór i większość właśnie wybierała się do domu. Zauważył Wilsona, który właśnie wychodził z windy i skierował się w jego stronę.
- Wpadnę wieczorem. Kup piwa –poinformował go krótko.
- House! Ty tutaj? Miałeś być jutro –Wilson nie krył zdziwienia.
- Nie, jeszcze tam! –House wywrócił oczami w geście zniecierpliwienia –Kup piwa i poszukaj jakiś firm co robią przeprowadzkę…
- Przeprowadzasz się do matki? –patrzył na niego nic nie rozumiejąc.
- Wilson! czy ci coś na łeb dzisiaj spadło? Ech…po prostu to zrób! Widzimy się wieczorem –odwrócił się i wsiadł do windy. Wilson wzruszył tylko ramionami przyzwyczajony do dziwactw Housa i skierował się w kierunku wyjścia.
Kiedy wszedł do jej gabinetu, stała odwrócona do niego plecami, pochylona nad jakimiś papierami. Jego wzrok natychmiast powędrował na wypięty tyłek, doskonale podkreślony ciasną, dopasowaną spódnicą…O tak…był w domku... Najwyraźniej nie usłyszała jak wchodził. Podszedł do niej najciszej jak mógł i chwycił za pośladek. Kobieta podskoczyła wystraszona.
- House!? –wrzasnęła mu prosto w twarz.
- A spodziwałas się kogoś innego? Mam być zazdrosny? –zapytał rozglądając się podejrzliwie.
- Miałeś wrócić jutro? –zapytała nie mogąc dojść do siebie.
- Ale jestem dziś. Czemu wszyscy są zaskoczeni, jakbym popsuł im świetną zabawe?
- Po prostu…po prostu jestem zaskoczona. I nie rób więcej tego.
- Nie łapać cie za pośladki? –powiedział znowu kładąc ręce na jej pupie –o tak?
- Dokładnie tak, House, zabieraj łapy, jesteśmy w biurze! –zrzuciła jego ręcę i odsunęła się krok do tyłu opierając o biurko.
- Musimy porozmawiać –oznajmił jej.
- Boje się jak tak mówisz –spojrzała na niego podejrzliwie.
- Mam dwa pytania nie cierpiące zwłoki. Załatwmy to szybko i zajmijmy się ważniejszą kwestią. Pierwsze z nich to kiedy mogę się wprowadzić, a drugie jak damy na imie mojemu synowi…myślałem o „Alexander” ale nie wiedziałem czy się zgodzisz…
Cuddy patrzyła na niego zaskoczona. Nie wiedziała czy dobrze pojęła sens jego słów. Żartował?
-Alexander? –zapytała z głupią miną.
-Po Aleksandrze Wielkim…no wiesz, jeśli odziedziczy mój intelekt i Twoją umiejętność dowodzenia, to kto wie…
- House, Ty mówisz poważnie…-bardziej stwierdziła fakt niż zapytała.
- Załatwmy to krótko. Najpierw podaj datę –odpowiedź na pierwsze pytanie, a potem powiedz Tak lub Nie. Najwyżej wymyśli się inne imię –mówił to lekko i swobodnie, a w rzeczywistości czuł przepełniającą go niepewność i obawę. Czuł się, jakby od tej rozmowy zależało jego życie. A może tak właśnie było?
- Jutro. Tak – usłyszał po chwili dwa krótkie słowa – a jaka jest ta ważniejsza kwestia?
- Biurko czy podłoga? –patrzył na nia uśmiechając się łobuzersko.
W pierwszym momencie nie wiedziała o czym on mówi. W końcu przypomniała sobie ich rozmowę w łóżku.
- House! Ktoś może wejść! nie ma mowy!
House zbliżył się do niej, chwycił za uda i podniósł sadzając na biurku. Pocałował ją.
- Decyduj, zanim sam to zrobię…-zagroził.
- Biurko…
Koniec
Epilog
Zadzwonił do drzwi. Wilson otworzył mu po chwili.
- Co tak późno? Już prawie spałem –poskarżył się przecierając oczy.
- Zatrzymały mnie sprawy najwyższej wagi! –poinformował House.
- Kradłeś recepty na Vicodine? –ironizował onkolog.
- Nie, ale równie ważne –odpowiedział podając przyjacielowi siatki wypchane butelkami –odkupiłem ci whiskey.
Wilson z niedowierzaniem spojrzał do środka.
- Żartujesz?
- Nie. No może trochę. Mam nadzieję, że się podzielisz ze spragnionym przyjacielem?
- Dobre i to…-Wilson nie mógł ukryć rozbawienia. House i odkupienie whiskey to faktycznie byłoby za wiele…
- Dzisiaj mam zamiar się zalać –poinformował diagnosta.
- Jakaś specjalna okazja?
- Wieczór kawalerski i pępkowe.
Wilson patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Chcesz mi powiedzieć że jutro się żenisz? I że urodziło ci się dziecko?
- Wilson o czym ty mówisz? Ja żenić?
Onkolog westchnął z rezygnacją. Czasem nawet on nie mógł zrozumieć Housa.
- Jutro przeprowadzam się do Cuddy. A dziecko…-House zawiesił głos-...może nawet jest w drodze? –Uśmiechnął się tajemniczo.
Wilson patrzył na przyjaciela zdumiony.
- Nie wiem jak to się stało House…ale…cieszę się…
House nalał Whisky do kieliszków i wzniósł toast.
- Za nowe!
- Mazel Tov House!
- Mazel Tov Wilson!
Koniec częsci drugiej I raczej ostatniej:P
Dzieki wszystkim czytającym i komentującym!
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
LicenceToKill
Bond's Girl
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedziba MI6 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:23, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ach.. Ale słodko się zrobiło
Fik rewelacyjny od początku po sam koniec
Czekam na kolejne w Twoim wykonaniu T.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
judyth1
Ratownik Medyczny
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:26, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Super...szkoda, że koniec ale zawsze jest szansa na następny poryw twórczy:P
Może teraz coś o Chasie!?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
willanka
Neskwikowa Kuleczka
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:36, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
W końcu House uporał się sam ze sobą . Aż nie sądziłam, że taka radość może z niego tryskać xD.
Cytat: | - Obiecuję…może nawet…przyjadę z kimś…jeśli nie masz nic przeciwko…-spojrzał na nią niepewnie.
- Z tym swoim przyjacielem Jimmim? Oczywiście, że jest mile widziany… |
w tym momencie się nieźle uśmiałam xD
Cytat: | - Biurko czy podłoga? –patrzył na nia uśmiechając się łobuzersko.
W pierwszym momencie nie wiedziała o czym on mówi. W końcu przypomniała sobie ich rozmowę w łóżku.
- House! Ktoś może wejść! nie ma mowy!
House zbliżył się do niej, chwycił za uda i podniósł sadzając na biurku. Pocałował ją.
- Decyduj, zanim sam to zrobię…-zagroził.
- Biurko… |
No jakbym tką scenę zobaczyła w serialu, to nie miałabym na co narzekać.
Cały fik mi się bardzo podobał i czekam na następne;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:46, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Popłakałam się ze śmiechu :smt005
Rozdział bajeczny xD
- Tak, całą drużynę piłkarską, lepiej wytnij drzewa w ogrodzie, żeby mieli gdzie trenować!
-Po Aleksandrze Wielkim…no wiesz, jeśli odziedziczy mój intelekt i Twoją umiejętność dowodzenia, to kto wie…
- Biurko czy podłoga? –patrzył na nia uśmiechając się łobuzersko.
(...)
- Biurko
Moje biureczko takie kochane :smt005
Padłam i nie powstanę aż do następnego fika :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 19:09, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
House zbliżył się do niej, chwycił za uda i podniósł sadzając na biurku. Pocałował ją.
- Decyduj, zanim sam to zrobię…-zagroził.
- Biurko…
Koniec ---> ej jaki koniec? a ktoś mi tu zarzucał, że ja kończę w najciekawszym momencie :smt005
- Z tym swoim przyjacielem Jimmim? Oczywiście, że jest mile widziany…
- Mamo! Ty tez myślisz, że jestem gejem? –House śmiał się w głos.
- No ostatnio jak dzwoniłam, to on odbierał…mieszkacie razem…nie chciałam się wytracać…-wyjaśniła. ---> :smt005 :smt005 :smt005
super tylko szkoda, że już koniec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kasiorek92
Pacjent
Dołączył: 17 Maj 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Legnica Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:59, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jejku szkoda, że to już koniec
Ale fic boski i te dwie części :smt003
T. - czekam na kolejne Twoje Fici :smt002
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:56, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
koniec .. nie mozliwe czekam na nastepny fik
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ewel
Reumatolog
Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdynia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:12, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
bardzo mi się podobało
House radosny, spełniony, pogodzony z przeszłością, szczęśliwy, gotowy iść naprzód, zdecydowany, zakochany, odpowiedzialny, zdolny do poświęceń...to wszystko brzmi jak jeden wielki oksymoron, ale w Twoim wykonaniu TAKIEMU House'owi mówię "tak"
brawo, fala i owacje na stojąco!
oczywiste, że czekam na kolejne pomysły i ich realizację
pozdrawiam ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madeline
Waniliowy Miś
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:29, 07 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
T. jesteś geniuuuszem xD A może by tak jednak jeszcze jedną część? Nie obraziłabym się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|