|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:11, 19 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Naprawdę nietypowy fick. Fabuła powala. Nieźle wykombinowane. Obsadziłaś House'a, Cuddy i Wilsona w rolach, w których sama moja wyobraźnia nie znalazłaby miejsca. W dodatku postacie nie straciły swojego uroku. Pozostali tym kim byli. Ojciec House'a niezmiernie mi się podoba. Cuddy się po prostu boję. Jest taka męska. Nie wiem, jak dla mnie zbyt dużo testosteronu , za to House estrogenów. Wilson, pozostał praktycznie taki sam . Biedak
Życzę weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:50, 28 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Hej dziewczyny Podobno jakoś mi wyszło (I tak cię kocham ) więc postanowiłam wrzucić Obiecuję, że nie zniknę, obiecuję, że nie będzie mniej części i... to chyba tyle Cieszę się, że dalej wam się podoba Ślicznie dziękuję za wszystkie komentarze Jesteście kochane
- Pierwszy sierżancie? - powtórzył, ale... nie zareagowała na to jakoś specjalnie. Była uwięziona w swoich przemyśleniach, uczuciach... - Pierwszy sierżancie? - Teraz dzieliły ich zaledwie centymetry. Ona, „nieprzytomna”. On, gotowy użyć wszystkich znanych mu sposobów, na wyrwanie jej z tego odrętwienia. Postawił na... wydawać by się mogło najskuteczniejszą metodę. Bez większego zastanowienia (wystarczy, że ona myślała za ich obojga) pocałował ją. Najpierw delikatnie. W końcu nie miał stu procentowej pewności, że jutro, za swoją... nazwijmy to pomoc, nie będzie robił za żywą tarczę. Kiedy przekonał się, że F16 nie kursują tej nocy, żeby go zestrzelić, pozwolił sobie na nieco więcej. Delikatny, subtelny pocałunek, przerodził się w bardziej namiętny, zachłanny... Pomogło. Śpiąca królewna zaczęła się budzić. Kiedy dotarło do niej, co robi, a raczej z kim to robi, odskoczyła w tył. Była przerażona zaistniałą sytuacją. Nigdy w życiu, nigdy, nie pozwoliła sobie na takie nieprofesjonalne podejście. Ona była pierwszym sierżantem, a on... zwykłym, szarym rekrutem. Ok... przystojnym rekrutem, ale to nie oznaczało, że mogłaby... Odwróciła się i zaczęła uciekać.
- Cuddy! Zaczekaj! Stój! - Nie pomogło. Nie miała zamiaru się zatrzymać. Musiała uciec zanim stałoby się coś o wiele gorszego. - Świetnie! - Zdenerwowany ruszył w kierunku pięciogwiazdkowego hotelu, w którym przez ostatnie kilka dni zdarzało mu się nocować. Minął pomieszczenie z prysznicami, o które tak walczył i ruszył prosto do łóżka. Spojrzał na dolną, o dziwo, pustą pryczę przyjaciela i wdrapał się na górę. Ułożył się wygodnie na łóżku i zaczął myśleć. Nie trwało to jednak zbyt długo. Był zmęczony. Nigdy w życiu nie przypuszczał, że latanie z miotłą→ może tak wykończyć człowieka. Poza tym... te nowe doświadczenia i przeżycia... Uśmiechnął się. Miał plan. Wiedział, co chce i jak to osiągnąć. Musiał tylko poczekać do jutra. Zamknął oczy, jednak coś nie pozwalało mu zasnąć. Kogoś mu brakowało...
- Chłopaki? Widzieliście Wilsona?
- Zamknij się!
W tym samym czasie...
- House! House! Chłopaki!!! Proszę! Nie zostawiajcie mnie tu! - James Wilson, leżał przygnieciony ciężarem swojego ekwipunku i umazany błotem na polu treningowym, resztkami sił wołając o pomoc. - Zimno mi! Bądźcie ludźmi i chociaż przynieście mi koc! House?! Ja chce do mamy!!!
- Coś ty zrobił?! - Usłyszał pełen wyrzutów głos ojca. - Złaź stamtąd!!! Żądam natychmiastowych wyjaśnień! - Zrzucił z siebie wojskowy koc, przetarł oczy i dostrzegł stojącego na dole ojca. Świetnie, jeszcze jego tu brakowało.
- Jestem niewinny - odpowiedział ziewając. - To nie ja włamałem się do stołówki, przysięgam.
- Nie pytam... Co?! Chwila moment! Ktoś się włamał do stołówki?
- Wiesz gdzie jest Wilson? - Zwlókł się na dół.
- Wiesz gdzie jesteś? Trochę szacunku! I nie zmieniaj tematu!
- Tak jest! - Stanął na baczność, wypiął do przodu pierś i zaczął przedrzeźniać ojca.
- I skończ tą szopkę!!!
- Tak... - Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, kubeł zimnej wody wylądował dokładnie na nim.
- Skończyłeś? - Spojrzał na przemoczonego syna. - Świetnie! Gdzie jest mój pierwszy sierżant?! To znaczy... wiem gdzie jest! Pytam się, co jej zrobiłeś?! - Jego donośny głos obudził pozostałych rekrutów.
- Zapłodnienie w tak krótkim czasie... - Kolejne wiadro. - Zimno!!! Dużo masz jeszcze tego w zanadrzu? Powiem mamie! Nie wiem o co ci chodzi. Wczoraj jeszcze znęcała się nade mną i jakoś to cię nie interesowało! A nagle znika... Czekaj, chcesz powiedzieć, że odeszła?
- Jeszcze jedne kubeł? Na poprawę myślenia? - John i jego metody...
- Nie, dziękuję! - Przetarł dłońmi mokrą twarz. - Powiedziała coś?
- Że odchodzi. Poprosiła, żebym to ja dokończył to szkolenie.
- Uuuuuu – rozległo się w pomieszczeniu.
- Wypad na dwór! Nie widzę was tu! Raz... - Jak poparzeni wybieli na główny plac. - Więc?
- Nie wiem...
- Nie wiesz? Chłopaki?! - Młody House zauważył wymierzone w siebie wiadro. - Ok, ok! Pocałowałem ją!!! Tyle, koniec opowieści! Oszczędź o panie!
- Ty idio...
- Możemy darować sobie uprzejmości, a przejść do konkretów? Potrzebuję jej adres. I zwolnienie z kursu.
- Nie mogę cię tak po prostu...
- Daj spokój. Wszyscy wiemy, że możesz. - Przewrócił oczami. - W porządku. Jak chcesz, to możemy jeszcze trochę poudawać. - Mrugnął do towarzyszy ojca. - Nie, błagam, nie zwalniaj mnie i nie, nie przyjmę tego adresu!
- Naprawdę nie...
- Ok, dzwonię do mamy. - Wzruszył ramionami. - Masz drobne na automat? - Jego mordercze spojrzenie mówiło samo za siebie. - Dobra, sam sobie poradzę... - Obrażony wyminął ojca i udał się ku wyjściu.
- Chyba nie zamierzasz skarżyć na mnie matce, prawda... prawda?! Zamierzasz?! House!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:57, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Ja się mam uczyć biologii, a nie czytać ficki! Ale ten musiałam. Jak zwykle część genialna, aż nudne się robi zachwalanie Ciebie.
W końcu się pocałowali!!! Wreszcie. Obudził Śpiącą Królewnę ze snu, a ona mu uciekła! Nie tak było w bajce. Ale tu happy end chyba też będzie, co nie? Tylko czemu musiała uciekać? Tyle ciekawych rzeczy mogłoby się zdarzyć...
No, ale skoro teraz House rusza na ratunek jak książę na białym rumaku, może się jeszcze wszystko zdarzyć. Tylko oczywiście poskarży się wpierw mamusi. Cała rozmowa z ojcem genialna. Tylko mnie trochę razi mówienie do syna po nazwisku w ostatniej wypowiedzi. Tak nienaturalnie brzmi jak dla mnie, nawet jak na wojsko. To znaczy: nienaturalne byłoby też pewnie Greg, ale to też. I nie wiem, co bardziej. Ale to może tylko ja to tak odbieram.
Pisz szybko kolejną część, bo ja już nie mogę się doczekać. Życzę dużo Wena i czasu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:15, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Pierwszy sierżancie! Wracaj tu!
Część wspaniała, ciekawa jestem czy da mu adres Cuddy.;D
' Uuuuu ' ? Ależ dlaczego?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:07, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Hej ludziki Przed wami przedostatnia część Jest... bardziej spokojna niż pozostałe, ale mam nadzieję, że się spodoba
Gorzata, lepiej ucz się biologii To fajny przedmiot Oczywiście, że będzie happy end Wiem, ale... nie pasowało mi inaczej. Dziękuje
Malinowa rozkosz, (trzeba to jakoś przeinaczyć Dziwnie mi się to pisze ) Dlaczego uuuu? Bo z John'a to kawał drania jeśli chodzi o szkolenie rekrutów Dziękuje
A teraz... Udanej lektury
- Wilson?! Gdzieś ty był? - House przestał upychać swoje rzeczy do plecaka i spojrzał na przyjaciela.
- Co ty robisz? Pakujesz się, ale dlaczego? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. Właśnie wrócił z najgorszej nocy swojego życia, a tu kolejna niespodzianka. - Coś się stało?
- Narozrabiałem i muszę... - Uśmiechnął się. - Muszę wypić piwo, które sobie naważyłem.
- Odchodzisz... zostawiasz mnie tutaj... - Był rozczarowany. Mieli przez to przejść razem, a nie osobno. Mieli się wspierać.
- Wrócę. Jadę na misję ratunkową. - Uśmiech nie znikał mu z twarzy. - Poradzisz sobie przez tych kilka dni. - Włożył ostatnia rzecz do plecaka.
- Wątpię... Cuddy wie? Zgodziła się? - Kolejny zestaw pytań.
- Jadę po nią. - Zarzucił bagaż na plecy. - Pocałowałem ją i uciekła. - Wzruszył ramionami. - Wiem, że dawno z nikim się nie całowałem, ale nie wiedziałem, że robię to aż tak źle.
- Co zrobiłeś?! - Wybałuszył oczy. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. - Ale jak...
- Mam ci zademonstrować? W sumie... - Udał, że się zastanawia. - Miałbym przynajmniej obiektywna ocenę swoich umiejętności. Zgoda. Chodź no tu! - Zrobił kilka kroków w jego kierunku.
- Daruj sobie!!! - Odsunął się. - Głupek. - Mimowolnie się uśmiechnął. - Myślisz, że coś z tego będzie? - Nie pytał, skąd wziął adres. Domyślał się. To go nie interesowało. Chciał wiedzieć, czy jego przyjaciela zaangażował się tak naprawdę, na całego. Na dobre i na złe.
- Jeżeli nie ma na podjeździe zakopanych min. Potrzebowałbym wtedy psa, albo wykrywacz metalu no i... sapera. Nas tego jeszcze tu nie uczyli.
- Miny, to mały pikuś. Weź się lepiej skup na rozbrojeniu jej serca. - Poklepał House'a po ramieniu.
- Rozbieraniem będą martwił się... - Zrobił to specjalnie. Doskonale wiedział, co jego przyjaciel ma na myśli.
- Mówiłem... Nie ważne. - Przewrócił oczami. - Powodzenia.
- Mamoooo... Nie jestem głodny! - Przed rozpoczęciem misji ratunkowej, postanowił wpaść do domu i pokazać się matce. Och, jak on teraz żałował swojej decyzji. To gorsze, niż jego pomysł z odwiedzeniem i przekonaniem do siebie pierwszego sierżanta. Siedział przy stole i bronił się przed kolejną dokładką jedzenia. Nawet zaczął się zastanawiać, dlaczego jego matka nie poszła w ślady ojca. Był pewny, że nikt by jej nie odmówił.
- Sama skóra i kości! Karmili was tam? Moje biedactwo. - Podeszła i pocałowała go w czoło. - Już więcej cię tam nie puszczę. Ja wiedziałam, że to zły pomysł! - Za to on już wiedział, dlaczego matka nie mogłaby pracować w armii. Za jej dowództwa, żaden żołnierz nie zmieściłby się w czołgu, a łodzie podwodne i wszelkie statki szły by na dno szybciej niż Titanic. Poza tym, wzrosłaby liczba ludzi z nadwagą, co na pewno nie podniosłoby prestiżu USA. - Już ja sobie z John'em porozmawiam!!!
- Wiesz, poznałem dziewczynę... Kobietę. - Poprawił się. - Była moją przełożoną i...
- Biedne dziecko. Pewnie niezłe z niej chuchro. Koniecznie musisz przyprowadzić ją na obiad. - Usiadła po przeciwnej stronie stołu, a on się uśmiechnął.
- Może. Ale z pewnością ma czym oddychać.
- Greg!!! - Oburzyła się. - Nie przy stole. - Poprosiła. - To z pewnością miła i urocza kobieta. Opowiedz mi o niej coś więcej. Co w niej lubisz, jakie ma zalety?
- No wiesz... - Rozciągnął się na krzesełku. - Jest piękna i... świetnie krzyczy. Znęcanie się nade mną też jej całkiem dobrze wychodziło...
- Świetnie. Potrzebujesz silnej kobiety - przerwała mu.
- I ty przeciwko mnie?! - Wygiął usta w podkówkę.
- Przecież wiesz, że zawsze jestem po twojej stronie. - Wyciągnęła rękę i złapała go za dłoń.
- Wiem. - Uśmiechnął się do niej. Nastąpiła długa cisza. On odpłynął do wspomnień, wszystkich jej wrzasków, wyzwisk, komend. Brakowało mu tego... a raczej jej i to dlatego musiał zacząć działać. Nie chciał przegapić takiej okazji, takiej kobiety. Ona, Blythe, siedziała i przyglądała mu się bardzo uważnie. Wiedziała, że myślami jest gdzieś bardzo daleko i że nie powinna mu była teraz przeszkadzać. Z jego krótkiej relacji wywnioskowała (trafnie), że to naprawdę musi być wyjątkowa kobieta. Bo skoro jej syn, Gregory House, zawziął się i postanowił, że ją... no cóż... zdobędzie, rozkocha w sobie? To coś musiało być na rzeczy. - Chcesz wiedzieć, co u Wilsona? - przerwał to niezręczne milczenie. - Jego mama z pewnością by się ucieszyła na nowe wieści.
Ruszył. Wsiadł w stary samochód ojca i... Kiedy tylko wyjechał z garażu, zaczął mieć wątpliwości. A co jeżeli ona znowu ucieknie? W końcu już raz to zrobiła. Uciekła... Zostawiła go. Co jeżeli to się powtórzy? Gdzie ucieknie tym razem? Egipt, Anglia, Paryż, Praga... Nie, to nie było by najgorsze. Gorszy od tego były Irak, albo... Nie!! Tam też by ją znalazł. Pewnie musiałby zrobić coś o wiele więcej niż tylko ukończenie tego początkowego kursu. Z całą pewnością musiałby awansować na kogoś z wyższym stopniem, ale... zrobiłby to. Uśmiechnął się. Czy kiedykolwiek zależało mu tak bardzo na jakiejś kobicie, dla której gotów był lecieć nawet do Iraku?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:32, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Czemu tak krótko? To chyba jedyne, czego nie lubię w Twoich fickach - części są stanowczo za krótkie.
No i czemu musiał pojechać wpierw do mamusi? Ja już chcę Huddy! Żeby już House dojechał do Cuddy i było to, co ma być. A co ma być, to jeszcze do końca nie wiem, ale pewnie masz jakiś plan, więc ja chcę go już znać!
Troskliwa Blythe i jej obiadki. Musiał w tym wojsku faktycznie zmizernieć.
Jak zawsze cudownie napisane i więcej zachwalać już nie będę, bo się pewnie powtarzam.
A to moje perełki z tej części:
Cytat: | Miny, to mały pikuś. Weź się lepiej skup na rozbrojeniu jej serca. |
Tak, tak, tak!!!
Cytat: | Jest piękna i... świetnie krzyczy. Znęcanie się nade mną też jej całkiem dobrze wychodziło... |
Każdy by się zakochał, nie ma co .
Cytat: | Czy kiedykolwiek zależało mu tak bardzo na jakiejś kobicie, dla której gotów był lecieć nawet do Iraku? |
I to jest właśnie miłość .
To pisz szybko kolejną część (a jeśli już masz - publikuj), bo przerwałaś w najgorszym z możliwych momentów. Mam nadzieję, że następnym razem jednak tego nie powtórzysz (nadzieja matką głupich...). Życzę Wena!
PS Co do biologii - w tym roku mi nie idzie, a przynajmniej w tamtym półroczu (poprawiłam jeden sprawdzian z 3 na +3 ). Ale zobaczymy, jak ostatnia klasówka poszła.
Edit 8.03.: Biologia faktycznie fajna, ale jak się z niej 5 dostaje. To dzięki temu, że przed sprawdzianem czytałam tego ficka. Dziękuję!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gorzata dnia Wto 17:13, 08 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:34, 08 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Znęcanie złapało go za serce! Może on jest sadomaso?
Ale nie wiadomo może w łóżku jest inna. Nie... kończę, bo wyjdę na nieźle zdemoralizowaną. Ona oczywiście w ' normalnym ' życiu też może być łagodniejsza, nie tylko w łóżkuu.
Czekamy na kolejną część!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:35, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Oluś nam pisze
I lisek jest happy
Oj, potrafisz oderwać czytelnika od serialowej rzeczywistości i chwała Ci za to Bo okoliczności zupełnie inne, ale bohaterowie jak najbardziej nasi
Uwielbiam tą historię, bo pozwala mi ona oderwać się od tego co jest w serialu i ciszyć się Huddy jakie kocham Teraz jest mi to bardzo potrzebne. W ogóle super ten pomysł, zresztą jak każdy Twój, taki z tym czymś. Tak sobie pomyślałam, że mogli nakręcić takie Huddy story na podstawie tego fika. To byłoby coś!
Obie części takie Twoje, pełne humoru, gierek, takiego pozytywnego ciepła mimo, że nie wszystko układa się tak jak powinno, to jest tu to coś co sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć.
"Ruszył. Wsiadł w stary samochód ojca i... Kiedy tylko wyjechał z garażu, zaczął mieć wątpliwości. A co jeżeli ona znowu ucieknie? W końcu już raz to zrobiła. Uciekła... Zostawiła go. Co jeżeli to się powtórzy? Gdzie ucieknie tym razem? Egipt, Anglia, Paryż, Praga... Nie, to nie było by najgorsze. Gorszy od tego były Irak, albo... Nie!! Tam też by ją znalazł. Pewnie musiałby zrobić coś o wiele więcej niż tylko ukończenie tego początkowego kursu. Z całą pewnością musiałby awansować na kogoś z wyższym stopniem, ale... zrobiłby to. Uśmiechnął się. Czy kiedykolwiek zależało mu tak bardzo na jakiejś kobicie, dla której gotów był lecieć nawet do Iraku?" - uwielbiam takiego House'a, całym sercem
Proszę nie trzymaj nas zbyt długo w niepewności, bo za chwilę sama zacznę szukać Cuddy i siłą sprowadzę ją przed oblicze House'a
Wena i buziaki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 17:37, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:26, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Hej dziewczyny Pozwólcie, że... dodam fragment piosenki, który... pasuje do tej części "Zaczyna się to tak, mimo że to jest koniec" Dziękuje za komentarze Jesteście wspaniałe
Dom, przed którym zaparkował samochód był przepiękny. Wyglądał, jakby go wycięto z katalogu budowlanego. Kremowe ściany, idealnie przystrzyżony trawnik, garaż, sporych rozmiarów taras. Brakowało tylko tabliczki, której napis głosiłby: „Na sprzedaż”. Wysiadł z samochodu. Zatrzasnął za sobą drzwi i powrócił do podziwiania tej przepięknej posiadłości. Nie tak to sobie wyobrażał. Był pewny, że właścicielka posesji, na którą miał zamiar zaraz wtargnąć, nie korzysta z niej zbyt często. To wszystko wydało mu się strasznie sztuczne. Mógłby dać sobie rękę obciąć, że kiedy już znajdzie się w środku (o ile to w ogóle nastąpi) i poprosi o herbatę, to będzie problem z jej znalezieniem. Zrobił dwa kroki w przód i zatrzymał się na samym początku żwirowej ścieżki, która prowadziła wprost pod schodki tarasu. Iść? Czy nie iść? Pytał sam siebie. W tej chwili nie był już niczego pewien.
Stała przed drzwiami i zastanawiała się, czy powinna była mu to ułatwić. Wiedziała, że się waha, że ma wątpliwości. Zauważyła to, kiedy wyglądając przez kuchenne okno, spostrzegła zaparkowany przed swoim domem samochód. Nie musiała czekać, aż nieproszony gość opuści pojazd, żeby wiedzieć, któż to taki. Wiedziała to od razu. Chociaż... czuła, będzie tu lepiej pasowało. A kiedy już jej przeczucia się sprawdziły, pojawił się strach. Przed czym? Nie, na pewno nie przed nim. Raczej przed uczuciem, przed którym specjalnie uciekła do wojska. Nigdy nie była dobra w te klocki. Odstraszała, zamiast przyciągać do siebie mężczyzn. Aż do teraz. On się jej nie bał. Imponowała mu, miał do niej pełen szacunek (wbrew pozorom), budziła w nim podziw, ale nie strach. Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. Co mogło się stać? Bardzo dużo. Wiedziała to, a wiedza którą posiadała, w niczym jej nie pomagała. Wręcz przeciwnie. Mogła zyskać faceta swojego życia, albo stracić wszystko raz na zawsze.
- Wejdziesz, czy będziesz tu tak sterczał przez resztę dnia?
- A ruchome piaski? Fosa, miny, drut kolczasty, owczarki, snajper na dachu?
- To tylko kamuflaż. - Postanowiła ciągnąć to dalej. Lubiła to jego chore poczucie humoru. Niestety jej natura służbistki, nie pozwalała jej na takie zachowanie w pracy. - W piwnicy mam schron, za domem wykopaną ziemiankę, a w garażu helikopter. Zadowolony? - Mimo dzielącego ich dystansu, zauważył, że się uśmiechnęła.
- Pewnie. Rozumiem, że mam pozwolenie na wejście na pokład? - Zaczął pokonywać dzielący ich dystans.
- Jeżeli zdążysz się tu doczołgać zanim zmienię zdanie, to tak.
Zostawiła otwarte drzwi, a sama ruszyła do kuchni. W środku było równie pięknie, co na zewnątrz. Białe ściany, meble w nowoczesnym stylu, czysto, schludnie. Jednak... myśl, która towarzyszyła mu na samym początku powróciła. Wszystko to było takie sztuczne. Na pewno sama nie meblowała mieszkania, a kurz, który gromadził się podczas jej nieobecności musiała sprzątać zatrudniona do tego odpowiednia osoba. Wszedł do kuchni i usadowił się na krześle przy stole. Obserwowanie jej krzątającej się po kuchni sprawiało mu dużą frajdę. W zwykłym, codziennym ubraniu wydawała mu się jeszcze piękniejsza.
- Napijesz się czegoś? - Zapytała, opierając się o kuchenny blat.
- Poproszę herbaty. - Gdyby nie sprawdził, to byłby chory. Uśmiechnął się, kiedy jego przypuszczenia okazały się trafne, a ona coraz bardziej zdenerwowana, zaczynała przeszukiwać kolejną szafkę. - Woda wystarczy.
- Nie! - Krzyknęła. - Musi gdzieś tu być!
- Nie ma. - Podszedł do niej, zamknął otwartą nad jej głową szafkę, otworzył inną, wyjął z niej szklankę i nalał sobie wody.
- Jak mnie znalazłeś? - Zaskoczona jego zachowaniem, postanowiła zacząć to co nieuniknione.
- Z grupą uzbrojonych komandosów, na których czele stał Wilson, włamałem się do biura ojca i wykradłem adres z jego tajnych dokumentów.
- A tak poważnie? - Parsknęła śmiechem. - Oboje wiemy, że twój przyjaciel nie mógłby dowodzić nawet grupką przedszkolaków.
- To nie jego wina. Po prostu... jego mama... - Machnął ręką. - Długa historia.
- Rozumiem, że adres...
- John mi dał. - Przerwał jej. - Mówiłem, że to mój ojciec.
- Tak po prostu ci go dał? - Kolejne pytanie. Wolała przesłuchiwać, niż być przesłuchiwaną. Trzeba przyznać, że świetnie jej to szło. Czasami żałowała, że nie może przesłuchiwać jeńców wojennych.
- Postraszyłem go matką. - Zaczęli się śmiać, po czym zapadła dość długa cisza. - Nie krzyczysz. - Postanowił ponownie się odezwać.
- Nie robisz z siebie błazna.
- Nie pomiatasz mną.
- Nie negujesz wszystkiego co powiem.
- Nie karzesz mi sprzątać.
- Nie naśmiewasz się z moich... piersi.
- Taaa. Świetnie nam idzie, co? - Uśmiechnął się.
- Muszę przyznać, że nie jesteś takim debilem, za jakiego cie uważałam. - Zebrała się na szczerość.
- Dzięki. A ty nie jesteś taką jędzą, za którą wszyscy cię uważają. - No co? Szczerość za szczerość.
- Którzy to...! Niech ja ich dorwę jak wrócę!! Mają dodatkowych dziesięć...
- Nie jesteśmy na poligonie. Nie musisz krzyczeć. - Zanim się zorientowała, stał tuż przed nią.
- House! - Przestraszyła się. - Nie strasz mnie tak!
- A ja nie muszę się ciebie słuchać. - Podszedł jeszcze bliżej, przygniatając ją do blatu i odcinając w ten sposób wszystkie możliwe drogi ucieczki.
- Co ty wyprawiasz?! - Zaczęła panikować.
- Mam zamiar cię pocałować. - Przyznał zgodnie z prawdą. - I tym razem nie pozwolić ci uciec.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?! A szkolenie, a moja reputacja?!
- Zamkniesz się wreszcie! - Zaczął ją przedrzeźniać. - Nikt nie patrzy! - Nachylił się nad nią, żeby ją pocałować.
- Zaczekaj! - Jej ręka wylądowała na jego torsie. - Nie zgodziłam się. Poza tym nie uzgodniliśmy...
- Z Al-Kaidą też byś tak dyskutowała? I czego oni mają mnie tam uczyć? - Przewrócił oczami. - Z terrorystami się nie negocjuje.
- Jesteś po złej stronie... - Postanowił, że zajmie jej usta czymś znacznie przyjemniejszym niż gadanie, a ona się zgodziła. Marzyła o tym już pierwszego dnia, kiedy go zobaczyła, a on... On w zupełności podzielał jej marzenia. Uzgadnianiem wszystkich nudnych rzeczy zajmą się znacznie później. A może nigdy? Może zostaną tu na zawsze? Wrzeszczenie, robienie pompek, bieganie dodatkowych okrążeń i użeranie się z debilami może się w końcu każdemu znudzić. Nawet tym najbardziej wytrwałym i zdeterminowanym. Ale tak zupełnie szczerze. Kto by nie zamienił koszar na House'a?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:39, 10 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Nie! Nie możesz już kończyć!
No dobra... zakończyłaś... ok... ( co nie znaczy, że uważam tę decyzję za słuszną ). Zakończyłaś to wspaniałą częścią, muszę to przyznać. Mam nadzieję, że niebawem napiszesz równie wspaniałego fika, czekam niecierpliwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:25, 10 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ale tak zupełnie szczerze. Kto by nie zamienił koszar na House'a? |
Dokładnie!
Cudowne. Zakończenie nieco inne od reszty ficka. Takie spokojniejsze. Ale podoba mi się.
Cytat: | - A ruchome piaski? Fosa, miny, drut kolczasty, owczarki, snajper na dachu? |
No właśnie też się dziwię. Trochę nie pasuje do obrazu Cuddy z wojska, ale o to Ci chyba chodziło. Dom niby taki idealny, ale jednak sztuczny, bo nie miała kiedy się nim zająć. Ale może z House'em znajdą chwilę na zmienienie go w rodzinny pomiędzy... innymi zajęciami. I wychowają w nim gromadkę dzieci w wojskowej dyscyplinie.
Naprawdę mi się podobało i już nie mogę się doczekać kolejnych Twoich ficków. Napisz coś nowego szybko! Życzę dużo Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:00, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Oluś, kocham Twoje teksty za dwie rzeczy...
Za pomysły i za Happy endy
Człowiek ich po prostu potrzebuje. Potrzebuje się uśmiechnąć, tak ot, od czasu do czasu, potrzebuje uwierzyć, że czasem wszystko po prostu kończy się tak jak powinno Spogląda znacząco na Szpilkę
W Twoich fikach happy endy pasują zawsze. Huddy jest zazwyczaj oderwane od schematów, które znamy, ale zawsze jest w 100% Huddy jakim znamy. Ten fik, ten pomysł jest nietuzinkowy i zarąbisty od samego początku do samego końca
Lubię Cię czytać, lubię Twój styl, taki lekki, prosty, z mega poczuciem humoru, taki niby zwyczajny, a tej swojej zwyczajności po prostu niezwykły
Twoje teksty sprawiały, że co chwila wybuchałam śmiechem, nie wiem skąd Ci się to bierze, ale nie przestawaj
"- A ruchome piaski? Fosa, miny, drut kolczasty, owczarki, snajper na dachu?
- To tylko kamuflaż. - Postanowiła ciągnąć to dalej. Lubiła to jego chore poczucie humoru. Niestety jej natura służbistki, nie pozwalała jej na takie zachowanie w pracy. - W piwnicy mam schron, za domem wykopaną ziemiankę, a w garażu helikopter. Zadowolony? - Mimo dzielącego ich dystansu, zauważył, że się uśmiechnęła." -
"- Jak mnie znalazłeś? - Zaskoczona jego zachowaniem, postanowiła zacząć to co nieuniknione.
- Z grupą uzbrojonych komandosów, na których czele stał Wilson, włamałem się do biura ojca i wykradłem adres z jego tajnych dokumentów.
- A tak poważnie? - Parsknęła śmiechem. - Oboje wiemy, że twój przyjaciel nie mógłby dowodzić nawet grupką przedszkolaków.
- To nie jego wina. Po prostu... jego mama... - Machnął ręką. - Długa historia.
- Rozumiem, że adres...
- John mi dał. - Przerwał jej. - Mówiłem, że to mój ojciec.
- Tak po prostu ci go dał? - Kolejne pytanie. Wolała przesłuchiwać, niż być przesłuchiwaną. Trzeba przyznać, że świetnie jej to szło. Czasami żałowała, że nie może przesłuchiwać jeńców wojennych.
- Postraszyłem go matką. - Zaczęli się śmiać, po czym zapadła dość długa cisza. - Nie krzyczysz. - Postanowił ponownie się odezwać.
- Nie robisz z siebie błazna.
- Nie pomiatasz mną.
- Nie negujesz wszystkiego co powiem.
- Nie karzesz mi sprzątać.
- Nie naśmiewasz się z moich... piersi.
- Taaa. Świetnie nam idzie, co? - Uśmiechnął się.
- Muszę przyznać, że nie jesteś takim debilem, za jakiego cie uważałam. - Zebrała się na szczerość.
- Dzięki. A ty nie jesteś taką jędzą, za którą wszyscy cię uważają. - No co? Szczerość za szczerość.
- Którzy to...! Niech ja ich dorwę jak wrócę!! Mają dodatkowych dziesięć...
- Nie jesteśmy na poligonie. Nie musisz krzyczeć. - Zanim się zorientowała, stał tuż przed nią.
- House! - Przestraszyła się. - Nie strasz mnie tak!
- A ja nie muszę się ciebie słuchać. - Podszedł jeszcze bliżej, przygniatając ją do blatu i odcinając w ten sposób wszystkie możliwe drogi ucieczki.
- Co ty wyprawiasz?! - Zaczęła panikować.
- Mam zamiar cię pocałować. - Przyznał zgodnie z prawdą. - I tym razem nie pozwolić ci uciec.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?! A szkolenie, a moja reputacja?!
- Zamkniesz się wreszcie! - Zaczął ją przedrzeźniać. - Nikt nie patrzy! - Nachylił się nad nią, żeby ją pocałować.
- Zaczekaj! - Jej ręka wylądowała na jego torsie. - Nie zgodziłam się. Poza tym nie uzgodniliśmy...
- Z Al-Kaidą też byś tak dyskutowała? I czego oni mają mnie tam uczyć? - Przewrócił oczami. - Z terrorystami się nie negocjuje.
- Jesteś po złej stronie... - Postanowił, że zajmie jej usta czymś znacznie przyjemniejszym niż gadanie, a ona się zgodziła. Marzyła o tym już pierwszego dnia, kiedy go zobaczyła, a on... On w zupełności podzielał jej marzenia. " - i jak Cię tu nie kochać Po prostu cud, miód... i kasztanki
Ps. Wiesz, liczę jednak, że nasza dwójka jak już się sobą nacieszy to wróci jeszcze do koszar Pewne rzeczy są zwyczajnie zbyt piękne, by miałyby się skończyć.
A zatem, Oluś, wena, czasu i kolejnych takich pomysłów
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 15:02, 20 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciapkowa13
Rezydent
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skąd to pytanie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:21, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
WoW świetne, tylko moim zdaniem szybko zakończyłaś...
Wilson - biedna sierotka
Tata House - hehe...
Mama House - zawsze ja lubiłam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|