Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Operacja: Party Pants - Fikofeta [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:03, 08 Lis 2009    Temat postu:

A ja nadal nie lubię pana Picuś-Glancuś i jeszcze komiksy czyta? hahahaha

No Wilsonek jak zwykle pośrodku Huddy, jako obserwator, negocjator i pewnie dalej podjudzacz się przecież w końcu wyda że House go jak zwykle z deczka okłamał i się Wilsonek zemści czy coś teoretyzuję sobie
Dobry kawałek z Wilsonkiem

Ciekawe co tam było w tej zapaćkanej kopercie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:25, 08 Lis 2009    Temat postu:

Jak zawsze Wilsonowi łatwo wszystko wcisnąć

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:35, 09 Lis 2009    Temat postu:

O_o Tajemniczy Osobnik, pojawił się Tajemniczy Osobnik! *dziki taniec dziękczynny* Kika, to było naprawdę dobre. Zabawne, idealnie absurdalne i jeszcze dało materiał do dalszego snucia intrygi. (A nie powiem, mnie na tym szcególnie teraz zależało, gdyż piszę następna.) Szczerze? Zaskoczyło mnie, że Tajemniczym Wspólnikiem jest Broyle. W pomyśle części pierwszej Broyle był tylko... a może nic nie powiem, wszystko da się jeszcze pokręcić.

Reasumując, świetna część! Bardzo mi się podobała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:05, 09 Lis 2009    Temat postu:

Kika!
Jeśli to było napisane bez polotu, to co się stanie, jeśli 'wyciśniesz' swój polot na maksa?

Niesamowite. Uwielbiam taki klimat. Trochę tajemniczości, humoru i sos bolognese ukryty pod znaczkiem z Jakubem P.

O i Katty B. szykuje następną część.
świetnie rozkręciłaś fik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:11, 09 Lis 2009    Temat postu:

Dziękuję bardzo
Cieszę się, że się podoba Próbowałam wyciągnąć na wierzch wątki z pierwszej części i trochę zamieszać, mam nadzieję, że się udało
Jeszcze raz dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:33, 09 Lis 2009    Temat postu:

Coccinella napisał:
sos bolognese ukryty pod znaczkiem z Jakubem P.

Jakub P. na prezydenta!

Baaardzo mi się podobało!
Padłam już na początku przy tej części z grzybem. Najpierw praca, potem przyjemności! Mamooo, ten Broyle mnie irytuje coraz bardziej i nawet to, że czyta Kaczora Donalda, wcale mu nie pomoże.
Oooj, taaak, oby się doigrał!

Dwocipne, ironiczne i zgrabnie napisane, super!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:28, 11 Lis 2009    Temat postu:

Po tej części odważę się skomentować
Kika, jesteś genialna! Nareszcie element komedii Nie masz pojęcia, jak się uśmiałam, czytając Twoją część
Poprzednie też były bardzo fajne, ale brakowało mi tego humorystycznego akcentu
Pozdrowienia dla wszystkich autorów/ek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jane
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:02, 12 Lis 2009    Temat postu:

Osz w mordę misia.

Ja nie wierzę, że tak długo mnie tu nie było. Że straciłam Fikofetę, jej wspaniały początek i że musiałam nadrabiać równie wspaniałe odcinki. A Horum jest przecież całe wspaniałe.
Grrr....


Kika. Jesteś absolutnie genialna! Jeśli w życiu nie napisałaś takiej głupoty to pisz je, pisz na użytek społeczeństwa chociażby

Cytat:
Sos bolognese i ślina zrobiły swoje – znaczek przylepił się na amen.

Moja absolutna perła w tym rozdziale. Chociaż, gdybym chciała powiedzieć, co mi się tu podobało, musiałabym kopiować całość. Genialne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:33, 14 Lis 2009    Temat postu:

To i ja dorzucę swój komentarz w tym temacie. Poprzednie części też niczego sobie, ale ta jest wręcz genialna! Kika, jesteś zdecydowanie moją ulubioną autorką Masz prawdziwego talenta:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:15, 15 Lis 2009    Temat postu:

Jak zwykle dziękuję Tannis i Karoli, które okazały się być nieocenione. Mam nadzieję, że nie rozczarowałam, że akcja i intryga wciąż wciągają oraz że bawiliscie się przy czytaniu choć w połowie tak dobrze, jak ja przy pisaniu.

W poprzednich odcinkach:
- House’owi się nudzi, bo jego drużyna to idioci,
- Cuddy została zawieszona z przyczyn, których tak naprawdę nikt jeszcze nie poznał, a
- jej miejsce zajął super przystojny, super bystry i w ogóle super Maxwell Broyle, który
- otrzymał list od dziwnego Tajemniczego Osobnika, ale sos do spaghetti to jednak kiepski klej, więc
- House zna już jego sekret (przynajmniej tak mu się wydaje), a
- Wilsonowi i reszcie szpitala wydaje się, że znają sekret House’a
To wszystko, co przegapiliście ostatnio.

Operacja: Party Pants, odcinek V

- Nieee… - wychrypiał, siadając na biurowym krześle. – Nosz kurwa, no to się doigrał – szepnął, patrząc w przestrzeń oczami, w których igrały iskierki mordu.

Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na trzymany list, po czym zgniótł go w dłoni, wsadził do kieszeni, sięgnął po laskę i szybko wstał, po czym równie szybko wyszedł z gabinetu Cuddy. Po drodze minął tego lalusia, który tylko uśmiechnął się wszechwiedząco, wyciągnął z kieszeni boleśnie pomarańczowy telefon i zaczął coś stukać na klawiaturze. Pewnie umawiał się na lifting fryzury, czy cokolwiek on tam w wolnym czasie robił. Ale, ale… Miarka się przebrała, ten list był ostatnim piórkiem, które spadło na kilogram żelaza i przeważyło szalę. Facet się doigra. House, najszybciej jak mógł, wrócił do swojego gabinetu (trochę to zajęło, winda się zacięła), wyciągnął z kieszeni zmiętą kulkę papieru i rzucił ją na biurko, usiadł na obrotowym krześle i zapatrzył się w list. Po kilku minutach patrzenia wyciągnął z kieszeni długopis i zaczął kulkę szturchać, jakby była zaraźliwa. Może i była, głupota strasznie się ostatnio szerzyła.
- House?
Diagnosta podniósł głowę. W drzwiach gabinetu stała Allison-chyba-jeszcze-Cameron-ale-nie-był-do-końca-pewien. Mężczyźnie opadła szczęka. Jego pracownica wyglądała… cóż, olśniewająco. Długie, zwykle potargane włosy teraz opadały łagodną złotą falą; miała na sobie lekką, zwiewną sukienkę - która nie wyglądała na niej rewelacyjnie tylko z dwóch powodów: była Cameron i nie była Cuddy – i delikatny, pastelowy makijaż. Obrazu słodkiej i szczęśliwej młodej mężatki dopełniła tylko długimi kolczykami z kolorowych koralików; brak innej biżuterii sprawiał, że gustowna obrączka na jej palcu serdecznym była jeszcze bardziej widoczna.
- Czy mam coś na twarzy?
House zamrugał. Komentarz Cameron wyrwał go z zamyślenia i dał do zrozumienia, że się gapił. I nawet nie na jej biust, Boże, to było takie złe. Cameron nerwowo przestąpiła z nogi na nogę i założyła niesforny blond kosmyk za ucho.
- Czegoś chciałaś? – spytał diagnosta, odkładając długopis. Cameron przytaknęła. Podeszła do biurka i podała mu akta.
- Nasza pacjentka, Linda…
- Ta z poważnym urazem mózgu? – spytał House, podnosząc głowę i patrząc na dziewczynę z ciekawością. Boże, to nie było możliwe, że oni jeszcze
- Ona nie ma urazu mózgu – fuknęła Cameron, wyrywając mu akta, które zresztą dopiero mu podarowała, dziwna dziewczyna – i ty dobrze o tym wiesz!
House się zaśmiał.
- Jasne, że wiem – odparł, zakładając ręce za głowę. – Ale to było takie przyjemne, patrzeć jak się męczycie.
- Cóż, już się nie męczymy! – Cameron zacisnęła gniewnie usta. – Chase zorientował się, że ma grypę. Podaliśmy jej leki i wypuściliśmy ją do domu.
Dziewczyna zatrzasnęła akta, tupnęła nogą i obróciła się na pięcie, gotowa do wymaszerowania z gabinetu. House jednak nie mógł pozwolić jej wyjść, nie teraz, gdy wyglądała jak chodząca i mówiąca reklama sielankowego pożycia małżeńskiego.
- Cameron… - zaczął powoli. To zatrzymało kobietę wpół kroku. – O co chodzi z tym…. strojem?
To musiała być gra świateł. Cameron rumieniła się na inny kolor.
- Robert i ja jesteśmy szczęśliwi – odpowiedziała twardo. House pokręcił głową. Dobra, dobra, przecież ona wie, że nie o to pytał. – Dzisiaj mój brat przyjeżdża z Trenton i chce się z nami spotkać. – O. Wspomniany kilka lat wcześniej brat wreszcie nabierze jakichś kształtów. House postukał się palcem w brodę. Ciekawe, ile będzie musiał Chase’owi zapłacić za powiedzenie mu wszystkiego… - Nathan pracuje dla gubernatora New Jersey – dodała Cameron z dumą w głosie. – W Departamencie Zdrowia.
Po czym odwróciła się i wyszła. Przynajmniej nie trzasnęła drzwiami. House westchnął. Telefon zadzwonił.
- Halo?
- House? – spytał się głupio Wilson, jakby kogo innego oczekiwał dzwoniąc do biura najlepszego przyjaciela. – Idziemy na lunch?

***

Cuddy pomachała mijającej ją pielęgniarce (chyba miała na imię Olivia). To było dziwne, chodzenie po własnym szpitalu bez żadnej władzy. Dzisiejsza ranna kawa z Wilsonem była jak kubeł zimnej wody. Rozmawiając z przyjacielem zdała sobie sprawę, jak wielki kit próbowała sama sobie sprzedać. Oczywiście, cieszyła ją każda wolna chwila, jaką mogła spędzić z Rachel i nawet nie przejmowała się rachunkami – z jej umiejętnościami i doświadczeniem szybko znalazłaby inną pracę. Ale był powód dla którego kochała PPTH. Ten szpital… Cuddy wzięła głęboki wdech, rozkoszując się zapachem limonkowego detergentu, którego w jej szpitalu używano. Ten szpital był jej domem i jej dzieckiem. Tutaj spędziła najlepsze lata swojego życia, tutaj miała swoją drugą rodzinę. Jezu, jaka ona była głupia myśląc, że sobie bez tego poradzi. I nawet nie chodziło o to bycie wiedźmą, co wyrzucił jej wczoraj House, tu chodziło o szpital w ogóle. Ona znała ten szpital, ona rozumiała ten szpital. Znała wszystkich swoich pracowników, z każdym umiała porozmawiać, no i miała nieskończone pokłady cierpliwości i zrozumienia dla House’a. Który – niech go kiedyś szlag trafi, albo lepiej nie, będzie tego żałowała – miał rację, co do niej i jej życia w zaprzeczeniu. Znowu.
- House?
Cuddy pchnęła drzwi do gabinetu lekarza. Pustego gabinetu, zauważyła ze smutkiem. Kobieta podeszła do biurka i dotknęła palcami miękkiej piłki. Jak mogła sobie wmówić, że nie będzie jej tego brakowało, adrenaliny każdego dnia, ciągłej niepewności, tego napięcia za każdym razem, gdy House chciał coś zrobić… House. Cuddy uśmiechnęła się ciepło. Kto by pomyślał, że po dwudziestu latach dalej pielęgnowała w sobie to młodzieńcze zauroczenie starszym chłopakiem. To było takie smutne, żałosne i zupełnie nie na jej poziomie. O. Wzrok Cuddy padł na leżącą na biurku zmiętą kartkę. Kobieta wzięła ją do ręki, rozwinęła i popełniła błąd, czytając. Łagodny uśmiech na jej twarzy szybko ustąpił miejsca złości. Nieskończone pokłady cierpliwości i zrozumienia, tak? Cóż, właśnie się wyczerpały.

***

Wilson uniósł z dezaprobatą brwi, gdy kolejna frytka opuściła jego talerz.
- Nie mógłbyś kupić sobie swojej porcji? – spytał, gdy House nachylił się, by porwać kolejną. – Ja zapłacę.
- Tobie chyba umyka powód, dla którego kradnę ci frytki. – House sięgnął po przyniesioną przez Wilsona puszkę dietetycznej coli. – Zabawa.
Onkolog pokręcił z rozbawieniem głową, po czym zamarł, wpatrując się w coś znajdującego się za plecami przyjaciela. House przymknął na moment oczy. A lunch w szpitalnej kafeterii zapowiadał się tak miło…
- Co to jest? – spytała wkurzona była administratorka, rzucając na stół pomięty kawałek papieru, który cudem uniknął kąpieli w keczupie Wilsona. House spojrzał na kartkę z zerowym zainteresowaniem – praktycznie znał ją już na pamięć, on ją znalazł, a poza tym, coś takiego naprawdę trudno zapomnieć.
- Wierzę, że to list – oświadczył. – Pełen błędów ortograficznych i podpisany przez... – House rzucił okiem na list – Twojego Super Tajnego Towarzysza.
- Czy ty to w ogóle czytałeś?! – ryknęła Cuddy, opierając dłonie o blat stołu i nachylając się tak, że House miał doskonały widok na jej głęboki, pociągający dekolt.
- Tak, czytałem – przyznał mężczyzna, patrząc w swój ulubiony punkt strategiczny ciała administratorki. – Własnoręcznie wyniosłem to z gabinetu tego blond cudaka.
W końcu House zmusił się do przeniesienia wzroku na oczy Cuddy – niebieskie, miała niebieskie oczy, gen recesywny, jak on i dlaczego on o tym teraz myślał? – co okazało się dużym błędem. Te piękne, niebieskie oczy przypominały teraz dwie równie piękne, co zimne kostki lodu.
- Wiedziałeś? – spytała cicho, a jej głos pełen był widmowych węży. House się wzdrygnął. – Wiedziałeś, co ten pajac planuje?
- Tak, od kilku godzin – przytaknął diagnosta, choć Wilson dawał mu wyraźne znaki, by tego nie robił. Cuddy zmrużyła groźnie oczy. Był to sygnał, że kobieta powstrzymuje się przed wybuchem, ale jej samokontrola jest na wyczerpaniu. Cholera. Powinien był się zorientować wcześniej, że drażnienie Cuddy to jak dźganie śpiącego smoka w oko. (Tak, w dzieciństwie House czytał bajki i tak, były one pouczające.) Albo nawet gorzej, bo Cuddy zazwyczaj oddawała.
- Wiedziałeś, co Broyle planuje? Wiedziałeś, że chce się nas - nas obojga, House! - pozbyć ze szpitala? Wiedziałeś, że Broyle planuje fuzję PPTH z Princeton General? Wiedziałeś to wszystko i nawet NIE RACZYŁEŚ MI POWIEDZIEĆ?! CO JEST Z TOBĄ NIE TAK?!
House się skrzywił.
- Zazwyczaj noga, ale teraz to moje bębenki uszne trochę wysiadają.
Cuddy, wciąż gotująca się ze złości, wpatrywała się w niego przez chwilę z niedowierzaniem, po czym wymruczała ciche „typowe”, odwróciła się i odeszła, tak szybko, jak tylko gigantyczne szpilki jej na to pozwalały. House zwrócił się w stronę Wilsona, który wpatrywał się w plecy administratorki z nieodgadnionym wyrazem twarzy. House pomachał przed twarzą przyjaciela.
- Jesteś ze mną? – spytał. To wyrwało Wilsona z zamyślenia. Onkolog uniósł wyczekująco brwi i wskazał brodą na leżącą na stole kartkę. House przyjął postawę obronną. – Na mnie nie patrz! To ona ma ze sobą problem. Rano chce wybijać temu idiocie szyby, później stwierdza, że to zawieszenie to chyba znak od Boga, a jeszcze później wkurza się, że nie chciałem jej martwić, bo ja się o nią... – House umilkł, zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo. – Kobiety to inny gatunek – podsumował, wstając od stołu. Na odchodnym ukradł Wilsonowi jeszcze jedną frytkę, po czym odkuśtykał w stronę wyjścia z kafeterii. Wilson skończył jeść lunch, dopił dietetyczną colę i również wstał. Przy wyjściu z kafeterii wyrzucił do kosza pogiętą karteczkę.

***

- Cuddy, wiem, że jesteś w domu! – zawołał House po kwadransie pukania we frontowe drzwi domu administratorki. – Słyszę jak twoje chore dziecko płacze, więc nie wmówisz mi, że cię nie ma!
No, to poskutkowało. House usłyszał szczęk otwieranego zamka i po chwili w uchylonych drzwiach pojawiła się Lisa Cuddy. W szlafroku.
- Czego chcesz? – zapytała zmęczonym głosem. House wskazał laską wnętrze domu.
- Mogę wejść?
- Nie.
Diagnosta zacmokał.
- Dobra. No to cześć – rzucił z zamiarem odwrócenia się.
- Poczekaj – zatrzymała go Cuddy, robiąc krok w tył i otwierając na oścież drzwi. Gestem zaprosiła go do środka. House uśmiechnął się pod nosem. Cuddy była taka przewidywalna. – Więc? Czego chcesz? – spytała, gdy już zaprowadziła gościa do salonu.
- Porozmawiać. – House postukał laską w drewnianą podłogę. – Może to trochę niefortunnie wyszło…
- Niefortunnie? – spytała z niedowierzaniem Cuddy. – Niefortunnie?!
- Dobrze, więc to było kiepskie słowo…
- Wiedziałeś, że ten człowiek planuje fuzję z Princeton General i nawet mi nie powiedziałeś! – Cuddy podniosła głos. – Nie powiedziałeś, choć wiesz, że kocham ten szpital i jest on dla mnie niezwykle ważny, choć jestem jego administratorką…
- Nie jesteś! – przerwał jej ostro House. Cuddy zrobiła wielkie oczy. – Nie jesteś i o to właśnie mi chodzi. Odkąd tylko ten bałwan się pojawił, próbuję udowodnić ci, że on niszczy ci życie, przez co niszczy też moje życie! Zaproponowałem ci pozbycie się tego wymuskanego bufona, ale ty wolałaś zamknąć się w domu i udawać, że wszystko w porządku. I to niby ja mam problem?!
Cuddy kontynuowała wpatrywanie się w House’a wielkimi – niebieskimi – oczyma.
- Muszę się napić – oświadczyła nagle, tym jednym stwierdzeniem – które bardzo przypominało Cuddy, jaką poznał w Michigan – zbijając diagnostę z tropu.

***

Usiedli na podłodze (House z pewną trudnością) i zaczęli popijać wino, które Cuddy przyniosła w zwykłych szklankach.
- Tym razem spieprzyłam – stwierdziła Cuddy, odstawiając szklankę na parkiet. House prychnął.
- Brawa za stwierdzenie oczywistego – zaironizował i wziął łyk wina. Cuddy pokręciła głową.
- Próbowałam sobie wmówić, że dobrze się stało, naprawdę. Ale, oczywiście, masz rację – dodała. House prychnął znacząco, wierząc, że kobieta poprawnie odczyta to jako specyficzne „ja zawsze mam rację”. Musiała zrozumieć zakodowaną wiadomość, bo spojrzała na niego karcąco. – Co teraz zrobimy?
- To, co już dawno proponowałem: pozbędziemy się tego bufona z naszego szpitala. – Diagnosta również odstawił szklankę. – Broyle pojawił się następnego dnia po twoim zawieszeniu, tak? – Cuddy przytaknęła. – Czyli musiał go zaproponować ktoś z zarządu, co znaczy, że ktoś z zarządu musi z nim pracować. Wnioski o zawieszenie składa się pisemnie, tak? – spytał. Cuddy potwierdziła. – Świetnie. Musimy więc zdobyć ten wniosek…
- … żeby dowiedzieć się, kto pracuje z Broyle’m! Wtedy zdyskredytujemy i jego, i Broyle’a i doprowadzimy do ich zwolnienia – dokończyła Cuddy, nagle się ożywiając. Perspektywa pozbycia się niechcianego blondyna i jego popleczników wyraźnie poprawiła jej nastrój. House uśmiechnął się drapieżnie.
- Do tego będziemy potrzebować pomocy – oświadczył, wyciągając komórkę z kieszeni spodni i wybierając numer pod czujnym wzrokiem towarzyszki. – Wilson? Potrzebujemy twojej pomocy. Tak, my, my w sensie ja i Cuddles… Jak szybko uda ci się przywieźć tutaj swój tyłek? Kwadrans? To czekamy.
House zakończył połączenie, odłożył komórkę i wziął do ręki szklankę. Cuddy podążyła za jego przykładem, przeczuwając, co diagnosta chce zrobić.
- Za złego dobry koniec – powiedział mężczyzna i uderzył swoją szklanką w tę, którą trzymała Cuddy.

***

Wilson uśmiechnął się pod nosem, wsiadając do samochodu. Jak on dawno się tak dobrze nie bawił! Siedząc już w srebrnym Volvo, mężczyzna wyciągnął komórkę z kieszeni marynarki i wybrał jeden z numerów na liście szybkiego wybierania.
- To ja – powiedział, gdy osoba po drugiej stronie połączenia raczyła odebrać. – Chciałem tylko powiedzieć, że się udało. Wbrew pozorom oni są bardzo przewidywalni… Tak, kupili tę bajeczkę o fuzji. Swoją drogą muszę ci to przyznać, pomysł, by Maxowi przysłać fałszywy list… No, to był dobry pomysł. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem, żadne z nich nie dopatrzyło się powiązań między Maxem a Departamentem Zdrowia. Nie martw się, nie dopatrzą się.
- A jak idzie tobie? – spytał Tajemniczy Osobnik, przerywając monolog Wilsona.
- Dobrze – odparł bez zastanowienia onkolog. – Poprosili mnie o pomoc, więc… Jestem w środku.
Tajemniczy Osobnik się zaśmiał.
- To dobrze – powiedział. – Wszystko, by zaczęli działać razem. Miej ich na oku i… Do zobaczenia jutro w pracy.
Połączenie zostało zakończone. Wilson schował komórkę z powrotem do kieszeni marynarki, włączył silnik samochodu i odjechał spod budynku. Tak. Wszystko, by zaczęli działać razem.

CDN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 21:19, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:23, 15 Lis 2009    Temat postu:

O cholera!
Przepraszam za słownictwo, ale rozśmieszyłaś mnie do łez.
Kaszlałam jak głupia (przez chorobę nie mogę się normalnie śmiać).
Z tym Wilsonem to rozbroiłaś mnie totalnie. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:37, 15 Lis 2009    Temat postu:

Jejku......... mój kochany Wilsonek przeszedł na stronę ciemności....... tego bym się nie spodziewała......... Jestem po prostu w SZOKU!

A poza tym rewelacja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:49, 15 Lis 2009    Temat postu:

O kurcze!
To żeś Katty zamieszała! Super!
zÓy Wilson, przeszedł na ciemną stronę mocy, buahaha
Genialne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:17, 15 Lis 2009    Temat postu:

Katty, mogę Cię zapewnić, że przy czytaniu bawiłam się świetnie.
Genialnie piszesz!

Cytat:
W końcu House zmusił się do przeniesienia wzroku na oczy Cuddy – niebieskie, miała niebieskie oczy, gen recesywny, jak on i dlaczego on o tym teraz myślał? – co okazało się dużym błędem.

Ha! I tu go mam! ^^

Cytat:
Albo nawet gorzej, bo Cuddy zazwyczaj oddawała.

Cytat:
- Tak, czytałem – przyznał mężczyzna, patrząc w swój ulubiony punkt strategiczny ciała administratorki.

Hahaha!
Nie mam cierpliwości cytować wszystkich zdań, które mnie rozśmieszyły, bo musiałabym skopiować trzy czwarte treści, ale wiedz, że mi się baaardzo podobało.

A na dodatek ten Wilson...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:33, 15 Lis 2009    Temat postu:

Wilson kombinator
Co on kombinuje :hmmm:
Świetne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:48, 16 Lis 2009    Temat postu:


Wilson! Jak on mógł!
No i w tej części jest wszystko: romans, komedia...kryminał
Bardzo dobrze się bawiłam
Aż mnie brzuch rozbolał ze śmiechu
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:45, 16 Lis 2009    Temat postu:

Katty
To było coś
Zgadzam się z IloveNelo było tu wszystko czego potrzeba, by zaciekawić
Czytając bawiłam się wyśmienicie
Tylko cholera Wilson?????
No, nie wierze
Brawo, szkoda, że częściej nie pisujesz w Huddy
Wychodzi Ci super
Ps. Kocham intrygii i juz się nie mogę doczekać, co będzie dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:57, 18 Lis 2009    Temat postu:

Idealne, kochane, prześmieszne, genialne i chcę więcej!
Cudownie wymyślacie tę historię. Trudno mi pisać więcej, bo nigdy nie byłam dobra w pisaniu kk -.-
To może wymienię najlepsze momenty:

Cytat:
miała na sobie lekką, zwiewną sukienkę - która nie wyglądała na niej rewelacyjnie tylko z dwóch powodów: była Cameron i nie była Cuddy –


Cytat:
Komentarz Cameron wyrwał go z zamyślenia i dał do zrozumienia, że się gapił. I nawet nie na jej biust, Boże, to było takie złe.


Cytat:
- Cóż, już się nie męczymy! – Cameron zacisnęła gniewnie usta. – Chase zorientował się, że ma grypę.


Cytat:
To było takie smutne, żałosne i zupełnie nie na jej poziomie.


Cytat:
House sięgnął po przyniesioną przez Wilsona puszkę dietetycznej coli.

awww! Wilson pije dietetyczną colę

Cytat:
Powinien był się zorientować wcześniej, że drażnienie Cuddy to jak dźganie śpiącego smoka w oko. (Tak, w dzieciństwie House czytał bajki i tak, były one pouczające.) Albo nawet gorzej, bo Cuddy zazwyczaj oddawała.


Cytat:
Wilson? Potrzebujemy twojej pomocy. Tak, my, my w sensie ja i Cuddles… Jak szybko uda ci się przywieźć tutaj swój tyłek? Kwadrans? To czekamy.

Wilson, Cuddy i House - cudownie

Ponadto - spiskujący Wilson to miłość. Perfekcyjna część.
Nie mogę się doczekać następnych odcinków!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Śro 20:59, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kiciak100
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 1735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:00, 22 Lis 2009    Temat postu:

Z góry przepraszam za swoją część, ale moja kolej trafiła akurat w najmniej odpowiedni dla mnie czas. Mam nadzieję jednak, że mocno nie zepsułam całej zabawy

Operacja: Party Pants, odcinek VI

Szła korytarzem szpitalnym poprawiając lekko splątane blond włosy. Fartuch lekarski trzymała w dłoni. Nie było sensu go nakładać, skoro zaraz miała wychodzić. Jeszcze tylko dojść do szafki i rozwiesić go na wieszaku. Padała z nóg. Była po całej nocy spędzonej w pracy i jedyne o czym teraz marzyła to gorąca czekolada i łóżko, a w nim miękkie, pachnące poduszki... i kochający mąż. Sielankową wizję przerwał dzwonek telefonu. Zaakceptowała połączenie.
- Słucham?- powiedziała lekko sennym głosem.
- Allison? Tu Nathan- głos brata lekko rozchmurzył zmęczoną twarz lekarki- Dzwonię spytać czy to tak miło spędzonym wczorajszym lunchu nie chcielibyście z Robertem oprowadzić mnie po szpitalu? Oczywiście nieoficjalnie, nie chcę siać paniki i nikogo kontrolować... Możecie to dla mnie zrobić?
- Oczywiście, ale dopiero popołudniu, bo właśnie wracam z dyżuru i jestem wykończona. Ale Robert jest w szpitalu od 10, więc jakbyś...
- Nie, nie ma takiej potrzeby- przerwał jej- po południu będzie w sam raz. Dzięki. Do zobaczenia!

*
Cuddy obudziła się na podłodze oparta głową o ramię House'a. Diagnosta, tak jak jego przyjaciel, jeszcze spali. Nie było późno, jednak dla niej, przyzwyczajonej do szpitalnej rutyny, wydało się, że spała cały dzień. Spojrzała na zegarek. Wskazówki ułożyły się w kąt prosty, wskazując godzinę 10:05. Chyba przesadziłam wczoraj z tym winem, pomyślała i jak najciszej udała się w kierunku łazienki. Gdy tylko jej kobieca figura zniknęła w korytarzu powieki Wilsona uniosły się. Onkolog rozejrzał się. Zobaczył śpiącego w najlepsze House'a, przewróconą na podłodze pustą butelkę po winie i trzy szklanki. Poza tym "krajobraz" w mieszkaniu Cuddy nie różnił się od tradycyjnego. Wyciągnął z kieszeni telefon. 1 nieodebrane połączenie wyświetliło się na ekranie. Nie musiał sprawdzać, by wiedzieć kto do niego dzwonił. Wiedział też, że musi tam oddzwonić i zdać relacje z wczorajszego wieczoru. Aby nie zbudzać podejrzeń schował komórkę z powrotem do kieszeni, wstał i poszedł do kuchni. Nalał wody do czajnika i włączył go. Wyciągnął z szafki słoiczek kawy i delikatnie otworzył wieko. Aromat tego cudownego napoju od razu uniósł się w całym pomieszczeniu. Powoli rozniósł się po całym mieszkaniu, zupełnie nie ruszając House'a, jednak ściągając do kuchni Cuddy.
- Miło, że się domyśliłeś i że... jesteś z nami- powiedziała.
- Od tego są prawdziwi przyjaciele- odpowiedział Wilson z lekką trudnością, jednak naturalnie.
- Pójdę obudzić House'a. Wypijemy kawę i bierzemy się do działania. Pamiętasz swoją rolę prawda?- Cuddy obróciła się radośnie i udała się w kierunku pokoju.
- Oczywiście, że pamiętam...- mruknął pod nosem Wilson, uśmiechnął się szyderczo i zalał filiżanki gorącą wodą.

*
Okrutnie pomarańczowy telefon niespodziewanie zaczął dziko wibrować wydając z siebie wysokie dźwięki układające się we wzór melodii Thriller. Przed naciśnięciem klawisza Odbierz Maxwell Broyle chwilę ruszał się w rytm melodii, jednak aby Tajemniczy Osobnik nie musiał długo czekać zaraz przestał i przyłożył komórkę do ucha.
- Jak idzie realizacja naszego planu?- rzucił na wstępie Broyle.
- Dzisiaj przyjdę do szpitala - mówił Tajemniczy Osobnik- będę z Allison i jej „czarującym” mężem więc, będę mógł się wyrwać tylko na chwilę. Mam nadzieję, że nie stanowi to dla ciebie problemu...
- Oczywiście, że nie!- odparł oburzony Broyle. Nawet ktoś taki jak on potrafił się oburzyć posądzany o niekompetencję. Bo do negatywnych komentarzy o jego stylu już przywykł- wszystko będzie już na Ciebie czekało.
- To dobrze. Zatem jak się spotkamy wdrożymy nasz plan w życie. - Tajemniczy Osobnik aka Nathan Cameron rozłączył się zaraz po tych słowach, wprawiając Broyle'a w lekkie niezadowolenie.

*
Wilson, gdy tylko znalazł chwilę, aby wyrwać się spod obserwacji Cuddy i House'a, natychmiast zadzwonił do Camerona. Skorzystał z okazji, że „przyjaciele” znowu się ze sobą droczyli i wymknął się do swojego samochodu.
- Co się z Tobą dzieje?!- głos w słuchawce nie zostawiał na onkologu suchej nitki- Wiesz, że taki brak komunikacji może zrujnować kilka miesięcy moich wysiłków w realizacji...
- Wiem!- przerwał w końcu Wilson- Ale żeby zostać dalej niezdekonspirowanym musiałem przesiedzieć cały wieczór z tą dwójką... i musimy coś załatwić.
- Domyślają się? Mam nadzieję, że nic im nie powiedziałeś...
- Nie, nadal myślą, że chcemy dokonać fuzji... ale myślą, że ktoś z Zarządu złożył podanie o odwołanie House'a... trzeba podmienić właściwe. Jak chcesz, mogę to zrobić.
- Nie ma takiej potrzeby, sam wybieram się dzisiaj do szpitala...
- Zaraz... miałeś się przecież nie ujawniać!
- Wiem co robię- uspokajał Wilsona Nathan- dzisiaj będę tylko bratem Allison.

*
- House, rusz się! Muszę być zaraz w szpitalu, żeby zabrać ten wniosek- Cuddy jak zwykle denerwowała opieszałość House'a we wszystkim co robił, co kontrastowało z deklaracją chęci żywej walki z uzurpacją szpitala przez lalusia z włosami na żel i makijażem.
- Myślisz, że włamanie do sali zebrań zarządu w godzinach pracy to dobry pomysł? Nie lepiej poczekać na przerwę na lunch? Albo chociaż na nocną zmianę?- zapytał jak zwykle ze złośliwością w głosie House.
- Może masz rację... z tych nerwów już nie mogę trzeźwo myśleć!- Cuddy usiadła bezwładnie na kanapie, poprawiając pukle swoich ciemnych włosów.
- Wydaję mi się, że na trzeźwość Twojego umysłu wpłynęła raczej ogromna ilość czerwonego wytrawnego trunku, którego sobie nie oszczędzałaś. Jesteś urocza kiedy się upijesz.
- Nie byłam wczoraj pijana! Wilson może to potwierdzić! James!- Cuddy zaczęła wołać przyjaciela, jednak nikt nie odpowiadał- Gdzie on się podział?
- Może stwierdził, że pijana kobieta i niesamowicie seksowny mężczyzna powinni zostać w domu sami...
- Daruj sobie! Nie mam teraz siły ani ochoty na takie żarty!
W tym momencie do mieszkania wszedł Wilson. Oczy zarówno Cuddy jak i House'a skierowały się w jego kierunku, co spowodowało u niego lekkie skrępowanie. Starał się jednak zachowywać naturalnie i udać, że go to nie rusza.
- Cokolwiek teraz sobie wymyśliliście, nie będę przyjmował strony żadnego z was!- odpowiedział kierując się z powrotem w kierunku, z którego przyszedł- Zaraz i tak zresztą muszę jechać do szpitala. Więc kłóćcie się w spokoju! Żegnam!
Ostatnie słowa, które opuszczały jego usta dochodziły już zza drzwi wejściowych. Gdy ponownie znalazł się koło swojego auta poczuł lekką ulgę. Przez jakiś czas będzie miał spokój z udawaniem dobrego przyjaciela, którego miał już serdecznie dosyć. Musi w końcu pomyśleć o samym sobie!

*
Nathan pojawił się w szpitalu trochę wcześniej niż umówił się ze swoją siostrą. Musiał mieć w końcu czas na podłożenie fałszywego podania o zwolnienie House'a. Ukradkiem przemknął się do sali zebrań zarządu i zaczął przegrzebywać leżące tam papiery. Zaczął od brązowej teczki leżącej na stole. Nie znalazł tam jednak tego, czego potrzebował, więc podszedł do szafki stojącej przy ścianie, naprzeciw wejścia do sali. Na jego nieszczęście musiała tędy przechodzić Cameron.
- Co ty tu robisz?- zapytała zdumiona
- Ja?- Nathan poczuł się trochę niepewnie nakryty przez swoją naiwną siostrę. Właśnie... naiwną!- czekałem na Ciebie i wszedłem trochę sobie pooglądać... to sala zarządu tak?
- Tak, ale nie powinniśmy tu być. Przynajmniej nie bez istotnego powodu. Poza tym nie chcę podpaść nowemu szefowi...
- Dobra, rozumiem, już wychodzę- powiedział radośnie, jednak w głębi gotowały się w nim wszystkie wnętrzności. Cały misterny plan, nad którym tak długo pracował może pójść w łeb przez malutką, niewinną siostrzyczkę! Ale nic straconego, wróci tu jak tylko się od niej uwolni.

*
Czas, gdy czeka się na daną godzinę, potrafi się naprawdę dłużyć. Odczuwała to szczególnie Cuddy, która nerwowo spoglądała na zegarek co kilka sekund. Nie umknęło to uszczypliwym komentarzom House'a, który starał się rozładować atmosferę jak tylko potrafił. W końcu jemu też zależało na powrocie Cuddy do szpitala... i pozostaniu na swoim stołku. Im mocniej była administratorka się denerwowała, tym mocniej on starał się wymyślać coś bardziej absurdalnego czy nawet żenującego, byle tylko przestała wariować.
W końcu, po upływie kilku godzin, Cuddy nerwowo zerwała się z fotela i zaczęła nakładać żakiet.
- Jadę już- oznajmiła- za 45 min zaczyna się przerwa obiadowa a zanim dotrę do szpitala będzie już w trakcie!
House, który wiedział, że i tak niczym jej nie zatrzyma odparł tylko:
- Szerokiej drogi! A jak ktoś Cię zauważy... to chyba sobie poradzisz.
- Dzięki za słowa otuchy- powiedziała z niesmakiem i wyszła z mieszkania zostawiając diagnostę całkiem samego.

*
Cuddy starała się przemykać niezauważona szpitalnymi korytarzami, jednak jak najbardziej naturalnie. W końcu nie była żadnym przestępcą, tylko ogólnie szanowaną przez cały personel administratorką. Wsiadła do windy i pojechała na górę. Kierowała się prosto do sali zarządu.

Po obejściu całego szpitala Nathan udając przerażonego, macając się po kieszeniach, powiedział:
- Chyba zostawiłem gdzieś telefon. Pewnie w tej sali zarządu... mogłabyś dla mnie sprawdzić? Ja jeszcze chwilę się tu porozglądam i spotkamy się na stołówce, ok?
- Jasne- odparła Cameron i udała się w kierunku windy.

Cuddy po przekroczeniu drzwi sali zaczęła przerzucać wszystkie papiery najszybciej jak potrafiła, zachowując jednocześnie początkowy ich porządek. Nie chciała w końcu, by ktoś domyślił się, że tu była. Przejrzała już wszystko na stole i w szufladach. Została już tylko szafka...

Cameron mocno zdziwiła się widząc swoją byłą szefową w szpitalu. Szczególnie w sali spotkań. Weszła do środka. Cuddy aż podskoczyła słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast odwróciła się w stronę blondwłosej lekarki.
- Cuddy? Co ty tu robisz?- zapytała zdumiona Allison
- Ja? Emm- w głowie administratorki zaczęło się plątać mnóstwo pomysłów. Największym problemem było jednak czy wtajemniczyć Cameron w swój plan czy wcisnąć jej jakąś historyjkę. Wybrała tą druga opcję- czekam na Maxwella. Mieliśmy się tu spotkać.
- W trakcie przerwy obiadowej?- Allison nie odpuszczała.
- Taaak. Max chciał, żeby nikt nam nie przeszkadzał. A co ty tu robisz?- odbicie piłeczki na drugą stronę wydało się Cuddy najlepszym pomysłem w zaistniałej sytuacji.
- Oprowadzałam brata po szpitalu i gdzieś zostawił komórkę... ale chyba nie tutaj.
- Najwidoczniej nie- odpowiedziała Cuddy prawie nie panując nad sobą. Gdyby nie idealnie spełniający swoją funkcję makijaż już dawno byłaby cała zarumieniona.
- A co właściwie będziecie omawiać? Wprowadzasz go w sprawy szpitala? To bardzo miłe z Twojej strony, biorąc pod uwagę, to co on zrobił z Tobą...
- Staram się nie zniżać się do jego poziomu.- Cuddy przełknęła ślinę. Czas uciekał, a Cameron nie chciała już sobie iść!
- Aha... No nic, zawsze miło było Cię zobaczyć!
Cuddy odetchnęła. W końcu! Będzie mogła dokończyć swoje poszukiwania!
Cameron wyszła zamykając za sobą drzwi a Cuddy z wrażenia aż opadła na jeden ze znajdujących się w pomieszczeniu foteli. Dlaczego ciągle musi trafiać na trudności? Ale może w końcu jak znajdzie to, po co tu przyszła, szala przechyli się na jej stronę?

CDN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kiciak100 dnia Nie 20:38, 22 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:57, 22 Lis 2009    Temat postu:

Było parę błędów.
To takie co mi się rzuciły w oczy:
Cytat:
- Słucham?- powiedziała lekko sennym głosem

zjadłaś kropkę na końcu
Cytat:
Chyba przesadziłam wczoraj z tym winem pomyślała i jak najciszej udała się w kierunku łazienki.

zjadłaś przecinek pomiędzy winem, a pomyślała
Cytat:
- Dzisiaj przyjdę do szpitala- mówił Tajemniczy Osobnik

między szpitala a myślnikiem powinna być spacja
Cytat:
- Jak idzie realizacja naszego planu?- rzucił na wstępie Broyle

zjedzona kropka
Cytat:
Mam nadzieję, że nie stanowi to dla Ciebie problemu...

mogę się mylić, ale chyba ciebie powinno być z małej litery
Cytat:
- To dobrze. Zatem jak się spotkamy wdrożymy nasz plan w życie.-Tajemniczy Osobnik aka Nathan Cameron rozłączył się zaraz po tych słowach, wprawiając Broyle'a w lekkie niezadowolenie.

myślnik powinien byc oddzielony spacją
Cytat:
- Wiem co robię- uspakajał Wilsona Nathan- dzisiaj będę tylko bratem Allison.

uspokajał
Cytat:
zapytał jak zwykle ze złośliwością w głosie House

zjedzona kropka na końcu

To tyle, bo tak na szybko.

Ogółem mi się podobało


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:20, 22 Lis 2009    Temat postu:

Nieee-ee-ee!
Wilson nie może być zły! Nie róbcie złego Wilsona! James to misiaczek i zawsze jest kochany. To musi być jakieś wielkie nieporozumienie :<

W tym odcinku mało Huddy. W sumie dobrze, ale w gruncie rzeczy nie dostałam żadnych odpowiedzi, a tylko kolejne pytania ^^' I proszę, nie idźmy w dramatyczny dramat i pozostańmy przy komedii, bo tak jest łatwiej dla wszystkich..? Ogólnie okej. Ale ja bym chciała wyjaśnienia

A tak btw. gdzie ankieta?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kiciak100
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 1735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:34, 22 Lis 2009    Temat postu:

Ankieta --> http://www.housemd.fora.pl/huddy,21/font-color-red-ankieta-do-odcinka-fikofeta,6106.html

Dzięki jakastam za uwagi Wkrótce poprawie błędy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:10, 22 Lis 2009    Temat postu:

Szczerze? Jestem zawiedziona. To nie jest jeszcze koniec - dopiero po półmetku - a prawie wszystkie budowane tajemnice zostały rozwiązane w jednym, góra dwóch zdaniach. Super, ale co dalej? Poza tym, czy kolejni autorzy w ogóle analizują, co było w poprzednich częściach? Z góry przepraszam za to, co powiem, ale ten fik nie trzyma się kupy. Max Broyle został przedstawiony w poprzednich częściach jako ciapowaty figurant - czytająca komiksy (odcinek IV) osoba, która wzięła posadę w PPTH, bo prosił przyjaciel mający u kogoś dług (odcinek I). W żadnym wypadku nie był człowiekiem, który zarządza całą operacją, aż nagle właśnie tym się stał!

Na plus jest opis pobojowiska w salonie Cuddy. I miło, ze cała trójka spała na siedząco, na podłodze, razem. Praiw jak OT3. Skrzywiłam się trochę przy Wilsonie - liczyłam, że jego kontakty z Tajemniczym Osobnikiem zostaną wykorzystane inaczej - ale tutaj sama sobie jestem winna.

Jako całość niezbyt mi się podobało, ale miało swoje momenty. Wspomniany już przeze mnie salon Cuddy i rozmowę Wilsona z Nathanem - ciekawa jestem, jakie ważne informacje zastąpiono wielokropkami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: W-wa

PostWysłany: Nie 19:14, 29 Lis 2009    Temat postu:

Jakoś tak nie wiem... Nie jestem pewna, czy dobrze mi to wyszło. Chyba jakoś trudno było mi się wczuć w tą historię. Tak czy tak...

Enjoy


Operacja: Party Pants, odcinek VII

- Co ty tu robisz?!
Cuddy aż podskoczyła, uderzając głową w blat biurka. Wstała z kolan i poprawiła żakiet.
- Siedziałam sobie pod biurkiem – wyjaśniła z godnością.
- Dlaczego? – Wilson spojrzał na nią z całkowitym niezrozumieniem.
- Sądzisz, że na blacie byłoby mi wygodniej? Myślałam, że to już będzie perwersja – Cuddy przygładziła potargane włosy.
- Kto szukałby wniosku pod biurkiem… - Wilson pokręcił głową z dezaprobatą. – Myśleliśmy, że… - ugryzł się w język. Mniej więcej o 10 sekund za późno.
- Skąd wiesz o wniosku? – administratorka zmrużyła oczy. – ‘Myśleliśmy’? Czy ty… - Cuddy wreszcie zrozumiała. I wściekła się.
Potem Wilson zobaczył jedynie jakiś niezidentyfikowany obiekt, lecący w jego stronę i… ciemność.

***

Lisa wpadła do mieszkania, ściągając z siebie płaszcz i rzucając go na przeładowany wieszak.
- Przyniosłeś ze sobą całą szafę i wypakowałeś ją w przedpokoju? – warknęła na House’a, siedzącego przy stole w kuchni. Diagnosta przyjrzał się jej z zainteresowaniem.
- Hmmm… Dziwne – podsumował. – Wygląda jak Cuddy… - nachylił się do niej, wciągając powietrze nosem - … pachnie jak Cuddy, smakuje jak…
- Nawet się nie waż – ostrzegła, siadając koło niego.
- A zachowuje się jak naćpana Cuddy – zakończył swoje przemyślenia House i spojrzał na nią, oczekując odpowiedzi. Lisa westchnęła.
- Wilson nas zdradził – oznajmiła dramatycznie.
- Chyba ciebie – żachnął się Greg. – Ja z nim nie spałem.
- Ja też nie! – Cuddy znowu podniosła głos.
- Obudzisz wrzeszczka – ostrzegł ją.
- Wrzeszczka? – uniosła brwi.
- Mowgli mi się znudził – wyjaśnił House. Po jego słowach zapadła cisza. Oboje siedzieli przy stole, w zamyśleniu wpatrując się w cukiernicę.
- To co robimy? – powiedziała wreszcie Cuddy.
- Widziałaś, że łyżeczka do cukru ma wzorek w kwiatki? – wszedł jej w słowo Greg. Raczej myśleli o czymś innym.
- Tak, ten fakt bardzo nam się przyda – odparła sarkastycznie Cuddy. – Skup się choć na chwilę. Wilson nas wrobił, a tak naprawdę współpracuje z Broyle’m. Czyli de facto Wilson chce pozbawić mnie pracy. Ciebie zresztą też. Czemu?
- Może za mało mu płacisz – zasugerował House. – To chyba mamy dwa wyjścia. Albo dasz mu podwyżkę, albo go zabijemy i wrzucimy zwłoki do rzeki.
Słysząc jego słowa, Cuddy zarumieniła się.
- Zapomniałam ci o czymś powiedzieć – wymamrotała.
- Nie mów, że już go… - House z trudem ukrywał szeroki uśmiech.
- Po prostu czymś w niego rzuciłam – broniła się Lisa.
- Czym?
- Wydaje mi się… to chyba był segregator.
- Ten wielki, żółty segregator, którym można by powalić konia? – dopytywał się z uciechą House. Cuddy z nieszczęśliwą miną skinęła głową.
- A trafiłaś chociaż?
- Taak… Gdzieś pomiędzy kolana a brodę. Nie patrzyłam, bo uciekłam.
- Chyba zacznę się ciebie bać – zarechotał House.

***

Podenerwowany Nathan wpadł do sali zarządu i od razu na progu natknął się na jakiegoś trupa. Zwłoki leżące na podłodze bez wątpienia należały do Wilsona. Cameron zaklął cicho i trącił ciało kilka razy nogą, obutą w nieco zdarty już but. Ku jego uldze, zwłoki jęknęły.
- Co ty żeś, kurwa, zrobił? – zapytał cicho Nathan, nachylając się nad onkologiem. W jego głosie wyraźnie brzmiała lodowata wściekłość. Onkolog przestraszył się odrobinę i postanowił jeszcze trochę poudawać nieprzytomnego.
- Jak zaraz się nie odezwiesz, odetnę ci stopę – zagroził Cameron. James otworzył oczy.
- Skąd masz nóż? – zapytał, starając się zamaskować przerażenie.
- A ty nie masz noża w kuchni? Facet, w głowę dostałeś, czy jak?
Wilson podniósł się ostrożnie, cały czas pojękując.
- Niżej niż w głowę – stęknął, gdy udało mu się usiąść.
- W brzuch?
- Niżej – zagryzł zęby, aby nie zawyć z bólu.
- W nogi? – indagował dalej Nathan.
- Wyżej, pacanie! – wrzasnął Wilson. Cameron odsunął się nieco, patrząc na niego z dezaprobatą.
- Mogłeś od razu powiedzieć – stwierdził. – Nigdy nie byłem dobry w ‘ciepło – zimno’… - zamyślił się.
- Cuddy wie – udało się powiedzieć Jimmy’emu, stojącemu na jeszcze lekko niepewnych nogach. Oczy Nathana zwężyły się niebezpiecznie.
- Jak to wie? – syknął. – Wygadałeś się, ty idioto, debilu, kretynie…
- Już – przerwał mu Wilson. – Czuję się wystarczająco źle.
Cameron pokręcił głową.
- Za co to wszystko – mruknął pod nosem.
- Kara za grzechy – zasugerował James, próbując przejść kilka kroków. W tym momencie drzwi do sali otworzyły się gwałtownie.
- O, tu jesteś… - powiedziała Cameron na widok Nathana, ale zatrzymała się w pół kroku, zauważając Wilsona, stojącego tuż obok jej brata.
- Co wy tu robicie? – zapytała podejrzliwie. – Wszystkich jakoś tutaj ciągnie… Jest tu schowany jakiś skarb, o którym nie wiem?
Wilson zadziałał błyskawicznie. Szybkim ruchem objął Nathana w talii.
- Nie chcieliśmy ci nic mówić – bąknął, udając zakłopotanie. Rodzeństwo spojrzało na niego z przerażeniem.
- Ja chyba… wydaje mi się, że Chase… zostawiłam odkręcony kran – wyjąkała Allison, po czym szybko wyszła z sali. Cameron odsunął się od Jamesa i spojrzał na niego z obrzydzeniem.
- Ty idioto – zaczął z tłumioną wściekłością. – Ona teraz myśli, że my…
- Ale na pewno nie uważa, że spiskujemy przeciwko zarządowi – przerwał mu spokojnie Wilson.
- Ja spiskuję przeciwko zarządowi. Ty spiskujesz przeciwko swoim przyjaciołom. Zgodziłem się tylko pod warunkiem, że nie będziesz się wtrącał!
- Już nie będę – obiecał zamyślony Wilson. – Moja rola w tym przedstawieniu już się skończyła.
Po czym wyszedł z sali, tylko lekko już kołysząc się na boki.

***

- Cuddy! Proszę cię, otwórz drzwi! Wszystko ci wyjaśnię! – Wilson bezskutecznie dobijał się do mieszkania Lisy.
- Brzmisz jak niewierny mąż – stwierdził House, lekko uchylając drzwi.
- Cuddy jest w domu? – zapytał z nadzieją James.
- Powinna być – prychnął diagnosta. – W końcu to jej dom.
- Niech wejdzie! – dobiegło ich z głębi mieszkania.
- Bardzo mi przykro, powiedziała, że nie chce cię widzieć – z udawanym żalem powiedział House i wykonał ruch, jakby chciał zamknąć drzwi. Wilson zdążył jednak wsunąć stopę w szparę przy framudze. Greg spojrzał na niego wyzywająco. James odwzajemnił spojrzenie. Diagnosta westchnął rozdzierająco, po czym odsunął się, przepuszczając go.
Cuddy siedziała na fotelu z Rachel na kolanach. Mała bawiła się koralami swojej mamy. Na widok Wilsona poprawiła się na siedzeniu i wyjęła naszyjnik z rąk córeczki.
- Nie spiskowałem przeciwko wam – zaczął od progu Wilson. Lisa spojrzała na niego sceptycznie, prychając cicho.
- Nie mam nic wspólnego ze zmianą zarządu. Zrobili to, zanim się przyłączyłem. O tym, co robią, dowiedziałem się … przypadkiem. Nie mam pojęcia, o co im chodzi. Ja po prostu chciałem, żeby… żebyście byli szczęśliwi.
Cuddy znowu prychnęła.
- Rzeczywiście, odkąd wywalono mnie z pracy, czuję się o wiele radośniejsza.
- Poczekaj, jeszcze nie skończyłem – bronił się James. – Miałem plan… Chciałem zmusić was, żebyście byli razem. I udało mi się… Ale nie wiem, jaki jest ich plan. Nie mam pojęcia, co teraz zrobią.
- Jacy „oni”? – włączył się w rozmowę House.
- Broyle i Nathan Cameron – odparł Wilson, przenosząc spojrzenie na swojego przyjaciela. W pokoju zapadła cisza, przerywana jedynie gaworzeniem Rachel.
- Czyli wracamy do punktu wyjścia – podsumowała po dłuższej chwili Cuddy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:21, 29 Lis 2009    Temat postu:

aaa! jest segregator! jesteś genialna hahahahaha
ta część niesamowicie mnie rozbawiła
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin