|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jane
Student Medycyny
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:53, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jednym tchem pochłonęłam ten fik i jest to zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy, jakie tu widziałam. Nie mam za dużo czasu, więc napiszę tylko, że styl genialny, dialogi powalające i Cuddy/House przysłuchujący się rozmowom pielęgniarek również. Serdecznie życzę weny na dalsze odcinki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:21, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam całość i niesamowicie się ciesze, że wróciłaś na forum
Ja jako wierny czytelnik jestem jak zawsze pod wielkim wrażeniem.!
Fantastyczne
Śmieje się do monitora, jak mysz do sera
Pozdrawiam
Weny życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:49, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
hiszpania91 napisał: | zapowiada się naprawdę długi i interesujący ff |
witam,
dziękuje za komplementy, ale nie wiem, czy taki długi bo powoli zbliżamy się do końca.
Choć w sumie ogólnie moje fiki nie należą do najkrótszych.
Zostało przewiduję...około 7 postów.
Krótko po wygłoszeniu swojej opinii Wilson zniknął mu z oczy. Zagranie zupełnie w jego stylu: wywołać jak najwięcej zniszczeń, a następnie zostawić go z nimi. Jimmi wierzył, że wystarczyło zasiać w głowie House'a jakąś wątpliwość, a przyjaciel sam gruntownie przemyśli sprawę. W tym miejscu należałoby przyznać, że metoda była równie przebiegła co skuteczna; o ile onkolog zniknął natarczywe myśli pozostały. Przez te wszystkie lata przyjaźni James Wilson nauczył się wielu rzeczy, jedną z nich było iż najgorszą karą jaką mogłeś zaserwować diagnoście było zostawienie go z własnymi myślami. I tak, do końca dnia House starał się uniknąć nie tylko jak największej liczby pacjentów z przychodni, ale i myślenia na dwa tematy: nietypowego zachowania Cuddy i możliwości wprowadzenia zmian w swoim życiu. Mimo iż upicie się szefowej oraz jej powściągliwe zachowanie wobec niego nie dawały mu spokoju nie zamierzał nic w tym kierunku robić. Tego dnia usłyszał jednak coś co wpłynęło na zmianę jego zdania, ale o tym później.
Na razie o tego konsekwencjach.Zgodnie z piątkową tradycją wychodząc ze szpitala House wstąpił do gabinetu przyjaciela.
- Idziemy na piwo?
- Jasne, tylko to skończę.
- Cuddy jest na mnie wkurzona – oznajmił przyglądając jak Wilson porządkuje biurko przed wyjściem. Miał nadzieje, że przyjaciel wie coś więcej w tej sprawie, albo, że podczas jego typowej paplaniny dozna olśnienia i domyśli się co jest nie tak.
- To mnie miało zszokować?
- Na poważnie – sprecyzował diagnosta.
- I obchodzi cię to? - dopytywał. Wiedział, że obchodzi, ale chciał to usłyszeć od niego.
- Nie obchodzi.
- Pewnie, dlatego ostatnio każda nasza rozmowa kończy się na Cuddy.
- Nie wiem tylko na czym polega problem. Niby rozmawiamy, ale jest inna. Zachowuje się jak ...moja szefowa.
- Kto by pomyślał? - drwił nie zamierzając mu niczego ułatwiać - Szefowa zachowująca się jak szefowa. Powiadomię media.
- Wiesz co mam na myśli - nalegał w duchu przeklinając jego zamiłowanie do znęcania się nad nim - Bardziej niż zwykle.
- Czy to znowu coś w stylu tego jej powrotu do umawiania się? - spytał zmęczony wszelkimi teoriami - Bo na prawdę nie mam teraz ochoty na dłuższe dywagacje.
- Nie widzisz, że stawia mnie to na z góry straconej pozycji – tłumaczył, kiedy Wilson podniósł wzrok w nadziei, że wreszcie coś do niego dotarło ten zakończył słowami - W takim humorze na nic mi nie pozwoli. Będę się wykłócał o najdrobniejszy zabieg.
'Oczywiście, że chodziło mu o relacje zawodowe' westchnął zawiedziony onkolog. Choć już samo to, że traktował sprawę poważnie uznał za krok w odpowiednim kierunku.
- Na prawdę się dziwisz? - spytał zastanawiając się czy w tej kwestii udaje ignorancje - Kazałeś ukraść jej majtki, unieruchomiłeś laboratorium na godziny i to tylko w tym tygodniu. Że nie wspomnę o wszystkich wcześniejszych wyskokach – kontynuował sięgając pamięcią wstecz - Zepsutym sprzęcie, pozwach, omijaniu protokołów, szantażowaniu lekarzy, sprawie Tritera, Vog. ....
- Czy wszyscy tutaj prowadzicie listę moich grzechów? - przerwał poirytowany House.
- Nie - zapewnił bez zastanowienia dodając - Bo jej uaktualnianie to zajęcie na pełny etat, a kto ma na to czas?
'Nie brzmiało to najlepiej. Na prawdę był aż taki zły?' zastanawiał się diagnosta odwracając wzrok
'Jego postępki zebrane w ten sposób rzeczywiście brzmiały fatalnie.' Ku zaskoczeniu Jamesa przyjaciel nic nie odpowiedział. Wilson przyglądał mu się z satysfakcją; przynajmniej wyglądał jakby odczuwał poczucie winny.
- Chcesz, żebym podrzucił ci magiczne rozwiązanie problemu? Po prostu ją przeproś – poradził korzystając z jego desperacji - Przez te wszystkie lata Cuddy zasłużyła sobie na przynajmniej jedne przeprosiny.
Ciężko było się z tym nie zgodzić. Przeprosiny niewątpliwie się jej należały.
- Uwielbiasz nachodzić ją bez powodu. Pojedź do niej i porozmawiaj z nią – przekonywał dalej - Choć raz powiedz, że ci przykro. Że jej smutek nie sprawia ci przyjemności. Udowodnij jej, że ją szanujesz.
- Nic z tego nie zrobisz, prawda? - przewidywał przerywając swój monolog.
- Nie - potwierdził bez zastanowienia - Ale świetna mowa. Taka chwytająca za serce. O ile ktoś takowy organ posiada. Wiesz co? Mów tu sobie dalej, a ja muszę coś jeszcze załatwić - powiedział wychodząc
- Spotkamy się na miejscu.
Idąc do jej gabinetu House nie miał konkretnego planu działania. Postanowił, że zabierze ją z nimi do baru i liczył na przebłysk geniuszu gdy w jego systemie pojawią się pierwsze procenty. Tak na prawdę rozważał te całe przeprosiny. Co więcej był prawie pewien, że go nie zabiją. Prawie. O ile zdarzało mu się już przepraszać, zwykle robił wszystko by tego uniknąć. Kontynuując swój kolejny zwyczaj: wchodzenie bez pukania do biura Cuddy oświadczył:
- Idziemy z Wilsonem na piwo.
- Dziękuje za informacje – rzuciła nie bardzo rozumiejąc czemu się jej tłumaczy.
- Wilson kazał mi cię zaprosić - wyjaśnił widząc jej zmieszanie - Chciał o czymś z tobą porozmawiać.
- O czym?
- Pojęcia nie mam - skłamał nie chcąc wdawać się w szczegóły - To babskie sprawy, synchronizować okresy, czy coś takiego. Skąd mam wiedzieć?
- No nie wiem...
- Masz coś lepszego do roboty? Cuddy?
- W sumie....
- Idziemy, czy nie?
- Jasne - zgodziła się wstając z krzesła. Mimo iż każdy ruch zdradzał jej wahanie zebrała swoje rzeczy i wzięła płaszcz. Przyglądał się jej z boku kiedy wykluczała drzwi. Stali blisko siebie, ale dalej niż zazwyczaj. To napięcie robiło się nieznośne.
- Jesteś na mnie wkurzona.
- Tak – przyznała skracając rozmowę. Może nie tylko jej robiło to różnicę - Nie przejmuj się, niedługo mi przejdzie.
- Jak długo potrwa to niedługo?
- Nie wiem.
- Chodzi o laboratorium?
- Nie szczególnie. Trochę się tego nawarstwiło – powiedziała niechętnie, skoro już zaczęli ten temat równie dobrze mogła być szczera. No proszę, jednak Jimmi miał racje.
- Odpuść.
- Chciałabym – zapewniła z uderzającą wręcz szczerością. Właśnie przekonała się, że nie do końca miała nad tym kontrolę. Myślała, że złość na niego i rozczarowanie ma już za sobą. Okazało się, że nie zupełnie. Droga do knajpy minęła im w zupełnej ciszy. Obojgu ewidentnie ulżyło gdy podchodzili do stolika. Twarz Wilsona rozpromieniła się na widok Cuddy. Był mile zaskoczony, wyglądało na to, że House choć raz posłuchał tego co się do niego mówi.
- Dzięki za zaproszenie, James - przywitanie administratorki szybko zburzyło jego złudzenia - O czym chciałeś porozmawiać?
- Co? Oczywiście – westchnął, tyle jeśli chodzi o słuchanie tego co mówi - House!
- Wilson! - papugował, kiedy dosiadali się do stolika. Zajęli miejsca po jego prawej i lewej stronie.
- To nie ja cię tu zaprosiłem – wyjaśnił Wilson - House ma ci coś do powiedzenia.
Przy stoliku zapadła cisza. Cuddy czekała zaintrygowana, Wilson spoglądał z oczekiwaniem to na jedno, to na drugie, z kolei House ćwiczył technikę teleportacji. Jak na razie bez skutku.
- Słucham.
- Powinnaś częściej nosić spodnie – poradził pół-serio diagnosta - Uwydatniają twoją "osobowość”.
'W ten sposób nigdy nie dojdą do ładu'. załamał się onkolog 'Co on z nimi miał!' Jak zwykle postanowił im to ułatwić biorąc na siebie rolę tłumacza.
- House chciał przez to powiedzieć – zaczął zwracając się do szefowej- że zachowywał się jak niedojrzały palant i chce przeprosić za nerwy które cię kosztował.
- Wypowiedzenie słowa 'przepraszam' od czasu do czasu go nie zabije – odparła brunetka na co James zwrócił się do House'a.
- Cuddy zdaje sobie sprawę, że jesteś na poziomie emocjonalnym bakłażanu i przyjmuje przeprosiny.
Słysząc kreatywną obelgę oboje lekko się uśmiechnęli.
- Ratowanie życia wymaga bym raz na jakiś czas pominął jakąś bzdurną regułę – przypomniał diagnosta.
- House ma na myśli, że od tej pory postara się zachowywać nieco bardziej odpowiedzialnie – mówił z naciskiem, po czym odwrócił się do przyjaciela dodając - Znacznie słowa 'odpowiedzialny' wyjaśnię ci jutro.
- Nie cierpię kiedy wydaje mu się, że jest zabawny – narzekał House.
- Wynagrodzenie szkód – przerwał ewentualne dalsze lamenty Wilson - zacznie od postawienia nam drinków.
- Wam?
- Nie myślałam, że czegoś takiego dożyje – drwiła szefowa. Atmosfera nieco się rozluźniła. Cuddy doszła do wniosku, że był to już jakiś początek. Wiedziała, że na więcej nie ma co liczyć. Wyglądało na to, że House musiał rozmawiać o tym z Jamsem, czyli na prawdę się tym przejmował.
- Cuddy chciała przez to powiedzieć, że przyjmuje przeprosiny. Skoro to mamy z głowy – podsumował onkolog - Co pijesz? Martini?
- Nie, dzięki. Proszę mrożoną herbatę.
- Przysięgałaś nie tknąć alkoholu po wczorajszym? - domyślał się setnie rozbawiony House.
- Co było wczoraj?
- Mnie nie pytaj – odparła administratorka wstając z miejsca – Wprowadzisz go lepiej. Zaraz wracam.
- Co było wczoraj? - powtórzył pytanie onkolog.
- Upiła się.
- Co? Cuddy?
- Taa, trzeba to było widzieć.
- Nie zrobiłeś chyba nic głupiego? - spytał widząc, że sugestia dotknęła House'a poprawił się szybko
- Przepraszam, zagalopowałem się. Po prostu się o nią martwię.
- Ona się upija, a ja obrywam. Nieźle.
- Więc to miałeś na myśli mówiąc, że 'bełkotała' – przypomniał sobie jego sformułowanie - Załatwiłem trudniejszą część ' rozmowę' więc stawiasz drinki.
- Tak, czy owak jestem przegrany. Zapłacisz mi za to – ostrzegł wstając z miejsca.
- Dopisz mi to do rachunku.
Po powrocie z łazienki Cuddy zatrzymała się na chwile przy barze. Jeszcze minuta i koleś z końca baru podszedł by ją poderwać. Podejście House popsuło mu plany.
- Wilson chce synchronizować okresy, tak? - spytała z uśmieszkiem. Diagnosta nie zareagował, był niezwykle jak na siebie poważny.
- Mówił prawdę.
- Wiem, radzisz sobie z uczuciami na poziomie bakłażana.
- Nie o tym mówię – zaczął z nie małym trudem. Nie miał pojęcia czemu to robi. Cuddy żartowała, wyraźnie widać było, że chciała mu to ułatwić. Nie zamierzała do tego wracać, domagać się przeprosin. Jakby nauczyła się godzić z tym co dostaje i nie oczekiwać więcej. Może właśnie dlatego to zrobił i przez to co usłyszał wcześniej w szpitalu.
- Wiem, że nie jest ci ze mną lekko. I pewnie wkurzam cię tak samo jak ty mnie.
Urwał, zapadła dłuższa cisza, po której patrząc jej w oczy powiedział zwyczajnie.
- Przepraszam.
Znowu zapanowało milczenie. Tym razem twarz Cuddy powoli się rozpromieniła.
- Dziękuje – powiedziała wciąż nieco zaskoczona - Wracajmy do Wilsona.
I wrócili. Nie siedzieli długo, dwie kolejki później rozjechali się do domów. Nie było rozmów o pracy, tylko żarty i zwykłe towarzyskie pogaduszki. Jak to bywa pierwszego dnia po każdym większym szaleństwie Cuddy dotrzymała obietnicy nie zbliżając się do alkoholu. Tak jak w większości przypadków wątpię jednak by powstrzymywała się przed piciem do końca życia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Wto 9:09, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:03, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Aguś nie wiem, czy mogę się tak do ciebie zwracać
Ty geniuszu
Padłam, padłam i jeszcze raz padłam
Wilson w roli tłumaczki
House - Cuddy cudo
Błagam wyślij parę takich części do Shora, na pewno cie zatrudni
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:18, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Tak Wilson jako tłumacz był genialny Czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:20, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jesteś rewelacyjna w pisaniu fików
Gratuluje talentu Rozmowa całej trójki w barze świetna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Tooth Fairy
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:25, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Najlepiej Ci wyszedł Wilson w roli tłumacza. Poza tym House, który przeprasza Cuddy - bezcenne:) Gratulacje! Udany fikuś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:36, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
lisek napisał: | Aguś nie wiem, czy mogę się tak do ciebie zwracać
Ty geniuszu |
Skoro uważasz mnie za geniusza jak mogłabym Ci tego zabronić
Zbliżała się trzecia w nocy. House wciąż nie spał i tym razem niewiele miało to wspólnego z bólem nogi. Coś innego nie dawało mu spokoju. Przebyte i usłyszane tego dnia rozmowy kotłowały mu się w głowie nie tylko nie dając zasnąć, ale przede wszystkim siejąc nieodwracalne spustoszenie w jego mózgu. Drażnił go każdy odgłos od szczekania za oknem począwszy na latającej w mieszkaniu musze skończywszy. Był wykończony. Nie chciało mu się ruszać, nie chciał już słyszeć żadnych więcej opinii, ale przede wszystkim nie chciał myśleć. Jedyne o czym w tej chwili marzył to sen. Ostatecznie postanowił włączyć radio. Zagłuszenie rozmyślań muzyką wydało mu się genialnym posunięciem.
I feel so foolish, I never noticed
Youd act so nervous, could you be falling for me?
It took a rumor to make me wonder
Now Im convinced Im going under
Thinking bout you every day
Dreaming bout you every night
Hoping that you feel the same way
Now that we know it, lets really show it, darlin
życie zweryfikowało ten pomysł w trybie natychmiastowym. Okazało się, że w tym wypadku muzyka była kiepskim lekarstwem. Bonnie Raitt. Nigdy specjalnie nie przepadał za tą piosenką, ale dziś wyjątkowo go irytowała. Mimo to jakoś nie mógł zmobilizować się żeby podnieść rękę i przełączyć stacje. Nie bez powodu nie analizował ich relacji. Teraz jednak uderzyło go to wszystko czego przez lata nie widział, oraz to czego starał się nie widzieć. Przy tej zwrotce przed oczami stanęła mu rozmowa na balkonie z szefową. Cuddy, nawiasem mówiąc, ostatnio zachowywała się dziwnie. 'Ciekawe, czy w końcu się z kimś umówiła?' przeleciało mu przez myśl. Wszelkie podejrzenia co do tego, że coś się w jej życiu dzieje zdawało się potwierdzać upijanie się w środku tygodnia. Postępowanie, które nijak do niej nie pasowało. Z kolei to jak zachowywała się następnego dnia to już klasyczna Cuddy. Zawsze gdy coś przeskrobała starała się to potem nadrobić. Na przykład uwagę od kaca odwrócić nienagannym strojem i profesjonalnym zachowaniem.Większość otaczających ją ludzi kupowała jej wizerunek. Naiwnie wierzyli, że ta poukładana fasada to prawdziwa Cuddy. Jednak prawda o niej była znacznie ciekawsza. House odkrywał ją od lat i wciąż zdawał się nie mieć pełnego obrazu. Diagnosta miał cichą nadzieję, że jego przeprosiny sprawią iż wszystko wróci do normy. Choć przeczucie podpowiadało mu, że są to raczej pobożne życzenia. Nie był pewny, czy w ogóle doszło by do jakichkolwiek przeprosin gdyby nie popchnęła go do tego zasłyszana tego dnia rozmowa. Ale po kolei. Po opuszczeniu balkonu przez Cuddy pojawił się Wilson ze swoją kampanią pt 'najwyższy czas zmienić swoje życie', którą House najzwyczajniej w świecie zamierzał zignorować. Ponieważ nadal nie mieli pacjenta, a Forman wysłał do przychodni pozostałą czwórkę kandydatów do nowego zespołu, diagnosta musiał znaleźć sobie zajęcie. Sam nie wybierał się do siedliska głupoty.
Po szybkim rozpatrzeniu swoich opcji udał się na izbę przyjęć. Walną się na jednym z wolnych łóżek i zajął graniem na gamboy'u. Za parawanem przez jakiś czas mógł czuć się zupełnie bezpiecznie. Tym bardziej, że na izbie panował przestój.
- House chce tylko zaliczyć Cuddy – usłyszał jednego z pielęgniarzy - Kto by nie chciał?
Najbardziej przerażającym odkryciem dla House'a była świadomość, że wcale nie o to mu chodziło. Przynajmniej nie tylko o to. Cuddy miała zalety i choć zwykle sprowadzał je do jej figury w pełni zdawał sobie z nich sprawę.
O ile wiele ich dzieliło były też sprawy które ich łączyły. Co więcej był przekonany, że szybko by mu się nie znudziła.
- To Cuddy jest w nim zadłużona bez wzajemności.
'Jakby nikt w tym piekielnym szpitalu nie miał nic lepszego do roboty' pomyślał zdając sobie sprawę z ironii sytuacji. No dobra, leżąc tutaj nie bardzo miał prawo do krytyki. Ludzie gadają, zawsze gadali, w końcu musieli co robić dla zabicia czasu.
- Uważam, że to coś więcej – dodała kobiecy głos. Wydawało mu się, że to szpitalna księgowa
- Ona go kocha.
Słysząc to automatycznie odwrócił wzrok od gry, słychać było odgłos wybuchu i zginął. Na ekranie wyświetliło się drwiące 'game over'. Fantastycznie, w ten sposób nigdy nie pobije rekordu. Starał się nie skupiać na uczuciu jakie wywołało u niego to stwierdzenie. Było niebezpiecznie zbliżone do zadowolenia.
- Może, ale on nawet jeśli zdaje sobie z tego sprawę i tak nic nie zrobi.
- Znaczy, że zostały mu jeszcze resztki rozsądku – pochwalił inny męski głos.
House odłożył grę i skupił się na podsłuchiwaniu. To, że o nich mówili nie było dla niego żadną sensacją. Wiedział o tym doskonale więc czemu nagle zaczął się tym przejmować? Do tej pory nie brał plotek na poważnie, bardziej chodziło mu o wywołanie reakcji. Jednak w tym tygodniu zaczął się zastanawiać nad ich relacjami i to zmieniło wszystko.
- Rozsądku? To zarozumiały egoista nie mający poszanowania dla żadnych świętości.
- Nie prawda, ma zasady – zdziwił się gdy usłyszał, że ktoś bierze go w obronę - Miał szansę odbić Stacy, ale nie zrobił tego bo była mężatką.
- To nie rozsądek – zaprzeczył konserwator - To strach, wystraszył się i teraz też się boi.
- Nie zaryzykuje.
Diagnosta nie wiedział, czy dalej chce tego słuchać. Teoretycznie mógł odejść, ale coś trzymało go w miejscu. Obstawał, że to jego wrodzony masochizm.
- Wszystkich dookoła obwinia za swoje nieszczęście – zauważył ktoś inny – Ale to wyłącznie jego wina. Jego wybory go tu doprowadziły. Odepchnął Stacy, zrezygnował z rehabilitacji, zamiast poradzić sobie z konsekwencjami zabiegu wybrał odurzanie się lekami.
House nie wątpił, że była to dość powszechna opinia. Od odejścia poprzednich pracowników zaczął zastanawiać się nad swoim życiem. Wielokrotnie myślał o tym co by było gdyby Stacy uszanowała jego decyzję. Jak potoczyło by się jego życie. Lepiej, gorzej? Może chodziłby teraz bez laski, a może skończył bez nogi, albo wylądował w drewnianej skrzyni. Może wcale nie było by inaczej. Z drugiej strony mogło by go tu dziś nie być. kto wie gdzie by wylądował?
- Cuddy zasługuje na kogoś lepszego.
- Myślisz, że miłość ma coś wspólnego z dostawaniem tego na co zasługujemy?
- Niewiele, ale jemu w ogóle na niej nie zależy.
- Bzdura. Słyszałam jak kiedyś rozmawiał z Wilsonem – dodał ktoś wzburzony - Sposób w jaki o niej mówił, tak nie wyraża się osoba której nie zależy.
House wywrócił oczyma, najwyraźniej kiedy nie trzeba tutejszy personel był całkiem spostrzegawczy. Brakowało tu tylko Cameron z jej wiarą w jego głęboko skrywaną dobroć. Pewnie jakby się przejść po schowkach od razu znalazła by się z Chase'm. Hmmm. Ciekawe, czy Cuddy dałaby się namówić... przerwał przed ukończeniem zadania. Właśnie tego rodzaju myśli będą powodem jego zguby.
- Zapłaciłabym, żeby zobaczyć jego minę gdyby zmienili mu szefa – rzuciła ewidentnie rozbawiona pomysłem pielęgniarka. Czy Cuddy na prawdę była tylko szefową? Fakt, że diagnosta zamiast rozważać tego zawodowe konsekwencje myślał o tym jakby to było nie widywać jej codziennie wydawał się mówić za siebie. Wilson miał racje, o czym nigdy się nie dowie, była dla niego kimś więcej niż szefową. Zagadka polegała na tym o ile więcej ?
- Ja jestem ciekaw, czy nadal zgrywał by takiego obojętnego gdyby to jej coś się stało?
Tej teorii wolałby nie sprawdzać w rzeczywistości. Wkurzała go co drugi dzień, ale nie chciał, żeby stała się jej jakakolwiek krzywda. Nie życzyłby tego ani jej, ani sobie. I nawet nie próbował sobie tego wyobrażać. Gdy pomyślał, że mogłaby umrzeć... Życie bez Cuddy. Sama koncepcja była dziwna. Nierealna i niepokojąca jednocześnie.
- House zamiast naprawianiem życia innym powinien zająć się naprawianiem swojego – stwierdzenie to na szczęście oderwało go od snucia bardziej dramatycznych scenariuszy.
- O tym mówię. Ma wystarczająco dużo kłopotów z samym sobą, nie potrzebuje jeszcze związku.
- A może właśnie tego potrzebuje najbardziej.
House nie wierzył własnym uszom. Niemożliwe, żeby aż tak im tu zależało. Przejmowali się ich 'związkiem' tak jakby dotyczył ich osobiście. Wyglądało na to, że niektórzy kibicowali im bardziej niż niejednej parze z jego telenowel. Na tym jednak urwała się rozmowa. Przyjechała karetka z rannymi z pożaru i kółko wzajemnej adoracji migiem rozeszło się do swoich zajęć. Piątek szybko przeradzał się dla House'a w emocjonalne bagno. Najpierw rady Chase'a i Formana ( wciąż nie bardzo wierzył, że znali go i nadal uważali to za dobry pomysł) potem rozmowa z Cuddy i wieczne drążący Wilson, a następnie to. Chyba się dziś zmówili. W izbie przyjęć ożywiało się coraz bardziej, choć i tak było to nic w porównaniu z krzątaniną w głowie diagnosty. Analizował konsekwencje swoich zachowań. To co Cuddy dla niego zrobiła, to co dla niego poświęciła, to wszystko co przez niego straciła nie dawało mu teraz spokoju. Nawet, kiedy się z nim nie zgadzała stawała po jego stronie. Dochodząc do tego wniosku poczuł silną, niecodzienną potrzebę wynagrodzenia jej wszelkich szkód. To i późniejsze słowa Wilsona coś w nim ruszyły. Ponadto wiedziała, że jeśli nie potrafił jej nawet przeprosić nie miał co myśleć o związku. Wspólne wyjście do baru tylko dolało oliwy do ognia. Obserwując szefową jak śmieje się beztrosko przyszło mu do głowy, że z łatwością mógłby do tego przywyknąć. Dodajcie do tego fakt, że nie specjalnie szalał za sposobem w jaki patrzyli na nią inni faceci, a otrzymacie godzinę w pół do czwartą i wciąż bezsenną noc. Może nie był optymistą, ale nie wróżyło to najlepiej sobocie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Śro 21:09, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:53, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
House ma wątpliwości i natłok myśli Oby te myśli doprowadziły go do czegoś dobrego a jeszcze lepiej, żeby doprowadziły go do Cuddy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:01, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Agnieszka napisał:
"Obserwując szefową jak śmieje się beztrosko przyszło mu do głowy, że z łatwością mógłby do tego przywyknąć. Dodajcie do tego fakt, że nie specjalnie szalał za sposobem w jaki patrzyli na nią inni faceci, a otrzymacie godzinę w pół do czwartą i wciąż bezsenną noc. Może nie był optymistą, ale nie wróżyło to najlepiej sobocie."
W takim razie ja chce już sobotę
Czyżby do naszego diagnosty wkońcu coś docierało?
A i tylko, żeby House nie oszalał od natłoku tych myśli.
Podoba mi się to jak personel zajmuje się naszą dwójką.
No i niecierpliwie czekam co się z tego urodzi
Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:01, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
House rozmyśla nad tym i analizuje tylko mam nadzieję,że to wszystko do krok naprzód do Cuddy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:33, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Nareszcie piosenka męczy Housa nie tylko Cuddy
Najwyższy czas żeby coś zaczeło docierać, bo to już piąta strona tematu
Ja też chcę sobotę i to baaaardzoooo
PS. lisku nie pisz "co się z tego urodzi" bo widze niebieskookie dzieci
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jane
Student Medycyny
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:48, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No... niech House'a wreszcie ruszy. On kochaaa Cuddy. I musi się w końcu o tym dowiedzieć tak naprawdę.
I NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ SOBOTY!
Czytać taki fik to czysta przyjemność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prozak
Student Medycyny
Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:46, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
O Boże to ja już przeczytałam przed chwilą byłam na pierwszej stonie...
To może najpiew się przywitam
Świetny jest ten fik, czekam na dalszy ciąg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqqu
Pacjent
Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:19, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj zaczęłam czytać tego fika,pochłonełam go w całości
Świetny,czekam na dalsze części,plotki są dobre
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:02, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Zraniona napisał: |
Najwyższy czas żeby coś zaczeło docierać, bo to już piąta strona tematu : |
czyli co? kończyć ?
Miało być o wiele, wiele wcześniej, ale dzisiaj jakoś tak wyszło.
W życiu każdego z nas zdarzają się decyzje, których żałujemy. Czasami są to drobiazgi jak niefortunna zmiana fryzury, czy wybór pozornie idealnego lakieru do paznokci innym razem sprawy bardziej istotne jak niekorzystna inwestycja, czy niewłaściwy dobór kariery. Tak, czy inaczej uczucie to nie oszczędza nikogo. Na przykład w sobotę Lisa Cuddy pożałowała tankowania auta w drodze do pracy. Wydawać by się mogło, że to zwyczajna, nieszkodliwa czynność. Błąd. Przekonała się o tym na stacji benzynowej płacąc za batonik i nowy numer Vouge'a gdy z głośników dobiegły ja przeklęte już słowa.
A little mystery to figure out
Lets give them something to talk about
How about love, love, love, love?
Lets give them something to talk about
Lets give them something to talk about
Lets give them something to talk about
'Poważnie?! Znowu? Miała aż takiego pecha?' wszędzie gdzie nie poszła prześladowała ją ta piosenka.
Od poniedziałku słyszała ją codziennie i miała już tego dosyć. Uwielbiała Hugh Salomona, ale tym momencie wolałaby żeby jego audycja nie była taka popularna. Jak miała przestać myśleć o Housie skoro na okrągło jej o nim przypominano? Jakby tego było mało i jej tydzień nie był wystarczająco dziwaczny dochodziły do tego jeszcze jego przeprosiny. Wybrał sobie moment! Kiedy wydawało się jej, że wreszcie wszystko sobie o nim poukładała zrobił jedyną rzecz której się po nim nie spodziewała burząc jej przekonanie co do słuszności jej decyzji i na nowo wprowadzając zamęt. Zupełnie w jego stylu.
'Nie ma co' pomyślała jak najszybciej opuszczając stacje' początek dnia nie wróżył szybkiego odzyskania emocjonalnej równowagi. 'Jej przypuszczenia potwierdziły się po przyjeździe do pracy. Przechodząc przez parking usłyszała rozmowę palaczy stojących w swoim stałym miejscu. Zebrani wokół popielniczki wymieniali się spostrzeżeniami.
- Możesz się nie zgadzać z Housem, ale przynajmniej wiesz, że zrobi wszystko co możliwe żeby pacjent przeżył.
- Nie miałabym do niego tyle cierpliwości co Cuddy.
Wychodziło na to, że zawsze w jakiejś części szpitala ktoś o nich rozmawiał. Przestawali w stołówce to zaczynali na izbie przyjęcie, kiedy tam skończyli pozostawało jeszcze stanowisko pielęgniarek, pokój lekarski i poczekalnia. Było tu tyle oddziałów i pomieszczeń, że poruszano ich temat tak jak przyjmowano pacjentów dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Cuddy zamiast przyśpieszyć kroku zatrzymała się za karetką w nadziei, że usłyszy coś co na dobre pozbawi ją romantycznych złudzeń odnośnie diagnosty.
- Tak zachowuje się kobieta, która kocha.
Administratorka nie zamierzała tego rozważać, ale była pewna, że się rumieni.
- Cuddy też nie jest mu obojętna.
- Jego spojrzenia, komentarze, nieustanne próby zwrócenia na siebie uwagi. To mówi samo za siebie.
- Powinna zrobić pierwszy krok – stwierdziła sanitariuszka - Nie patrzcie tak na mnie. W tych sprawach nie ma co liczyć na facetów.
Może miały racje, może powinna była zaryzykować.
- Pewnie masz racje, gdybyśmy miały na nich czekać umarłybyśmy ze starości.
- Hej – oburzył się jedyny mężczyzna w tym gronie – Jesteście niesprawiedliwe.
- A ty w mniejszości więc nie wychylaj – żartowała jedyna kobieta ochroniarz w szpitalu.
A co jeśli się mylili, a ona tylko się ośmieszy? Pracowali razem, jak później spojrzy mu w oczy?
- A widziałyście nowego kardiologa?
- Ciacho.
- Nie chce wysłuchiwać zachwytów nad jakimś kolesiem - narzekał głośno rodzynek w damskim towarzystwie.
- Odejście Dr Powella ma więcej korzyści niż można by przypuszczać – powiedziała sekretarka ignorując przedmówcę co wywołało salwę śmiechu.
Kierując się do wejścia Cuddy postanowiła przyjrzeć się zachowaniu diagnosty. Skoro wszyscy inni zdawali się widzieć coś w jego zachowaniu ona też mogła to zobaczyć.
To co usłyszeli House i Cuddy danego dnia podświadomie wpływało na to jak się traktowali. I tak jednego dnia podchodzili do siebie z rezerwą by następnego być przesadnie miłym, kłócili się, unikali, lub wypominali stare zaszłości. Wszystko w zależności od tego jakie emocje zostały danego dnia poruszone.
Od razu po pojawieniu się w pracy House udał się do gabinetu szefowej. Nie licząc służbowego powodu chciał ją zobaczyć i udowodnić sobie, że mimo wczorajszych rewelacji nic się między nimi nie zmieniło. Szybko przekonał się, że nie było to jego najlepsze posunięcie. Oparta o biurko kończyła rozmowę telefoniczną. Miała na sobie białą bluzkę z trzema odpiętymi u góry guzikami i czerwoną, dopasowaną spódnicę, która teraz była nieco podwinięta. I jak miał się niby skupić? Delikatny makijaż oraz to, że część włosów spięta była z tyłu uwydatniały urok jej twarzy. Nie mógł uwierzyć, że o tym myślał, ale czasami wolałby pracować dla faceta. Administratorka wyprostowała się poprawiając spódnicę.
- Feministki przez wieki walczyły o profesjonalny wizerunek i poważne traktowanie. Trzy guziczki i rujnujesz cały postęp. Niewiele kobiet jest do tego zdolnych - zaczął ostentacyjnie obcinając ją od góry do dołu. Nie była pewna jak interpretować jego podobne komentarze. Zwykle podejrzewała, że mówi te rzeczy, żeby ją zirytować, innym razem wydawało się jej, że był to jedyny sposób by dać jej do zrozumienia, że ją zauważa. Starała się sobie zbyt wiele nie obiecywać, ale długo go znała i wiedziała, że to coś więcej niż zwykły docinek, a może po prostu zwariowała.
- Niewielu mężczyzn widząc mój dekolt myśli o dorobku feministek - odparła, nigdy nie pozostawała mu dłużną co wywołało jego uśmiech. Rada na przyszłość: nie patrzeć bezpośrednio na jego uśmiech.
- Na prawdę chciałem pójść za radą Wilsona – oświadczył informując po co przyszedł - Zachować się jak osoba dorosła i profesjonalna, ale to ponad moje siły.
- Wyobrażam sobie – zgodziła się uśmiechając równie szeroko.
- Więc zmanipuluję cię i miejmy to z głowy.
- Mam rozumieć, że podjąłeś decyzje kogo zatrudniasz?
- Mogę wymienić Formana na Tauba i 13?
- Nie ma wymieniania Formana – poinformowała z góry ucinając wszelkie dyskusje i wróciła za biurko.
- Mogę oddać Formana?
- Nie.
- Co jeśli dajmy na to zgubię Formana? - teoretyzował zajmując miejsce po przeciwnej stronie.
- Możemy zejść z Fromana?
- Nawet na niego nie usiadłem, a ty? - dopytywał swoim zwyczajem, po czym doradził - Bo może cię pozwać o molestowanie.
- O co ci tak na prawdę chodzi? - spytała zainteresowana - Chcesz usłyszeć, że nie jestem zainteresowana Formanem?
- Bo jest czarny? To dyskryminacja - kontynuował nie zważając na jej poirytowanie - Wiesz jaki jest z nim problem?
- Nie, ale mogę wymienić kilka twoich.
- Zawsze uważa, że ma racje – mówił jakby jej nie słyszał.
- Szokujące.
- Wiecznie pyskuje – wymieniał nie przeszkadzając sobie.
- Twój wpływ.
- Nie prawda – zaprzeczył gorliwie - Takiego już go dostałem.
- Że nie wspomnę o zabieraniu mi markerów.
- Ponownie: twój wpływ.
- I jakby tego było mało jeszcze robi badania za moimi plecami.
- Czyli świetnie go wyszkoliłeś.
Cuddy zastanowiła się przez chwile. Wyglądało na to, że House'owi na prawdę zależało na zatrudnieniu trojki asystentów. Wszyscy byli dobrymi lekarzami, co mogło przynieść wymierne korzyści dla szpitala.
- Dobrze, wymyślę jak zorganizować jeszcze jedną pensje – mówiła po przeanalizowaniu sprawy - I pozwolę ci zatrudnić trójkę lekarzy pod warunkiem.
- Jeden nieprzyzwoity komentarz i możesz o tym zapomnieć – uprzedziła kiedy otworzył usta. Diagnosta zamknął usta ewidentnie zaintrygowany. Poszło łatwiej niż się spodziewał.
- Słucham.
- Za każdym razem gdy kogoś pozwą – tłumaczyła swoje warunki - A mówiąc 'kogoś' mam na myśli Kutnera ponosisz wszelkie koszty wynajmu adwokata i ewentualnego procesu.
House przyglądał się szefowej.
Czyli jednak będzie miał taką drużynę jaką sobie założył.
- Umowa stoi – zgodził się bez wahania, jak to obejść wykombinuje później w razie ewentualnej potrzeby. Czyli biorąc pod uwagę o kim mowa może całkiem niedługo.
- Wiem, że coś kombinujesz.
- Chodzi ci o to, żeby szpital nie poniósł kosztów – zwrócił uwagę znając jej sposób myślenia - Obiecuje, że nie poniesie.
- No dobra. To mi wystarczy.
- To idę przekazać nowinę - powiedział kierując się do drzwi. Kto by pomyślał, jednak potrafili się dogadać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 21:04, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izabella
Ratownik Medyczny
Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:16, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Aga, dialog o feministkach to debeściak!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:35, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Super, szczególnie dialog o Forman’ie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agaSek
Pacjent
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:37, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
I tak to jest gdzieś wyjechać... Człowiek wraca i 21 stron do przeczytania . Oczywiście jestem mega szczęśliwa, że tak dobrze i często piszesz
Opowiadanie narazie idzie wspaniale. Wczoraj tak się wczytałam, że poszłam spać dopiero po 3. Mam nadzieje, że nie będzie kolejnej pół rocznej przerwy ( )z pisanie nowego fika. Takiego talentu po prostu nie warto marnować
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:02, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
agaSek napisał: | Mam nadzieje, że nie będzie kolejnej pół rocznej przerwy ( )z pisanie nowego fika. |
Taa, tego już nie powtórzę. Tym razem poczekam rok
Cuddy nie spuszczała oka z odchodzącego diagnosty ani na moment. Starała się zdusić w sobie rozczarowanie gdy po prostu wyszedł z jej gabinetu. Czego się spodziewała, że obróci głowę i jej pokiwa? Dostał to po co przyszedł, czemu miałby poświęcać jej więcej uwagi? Jej pracownicy byli szaleni jeśli na prawdę wierzyli, że coś między nimi było, a ona zachowywała się jak totalna idiotka. To nie była podstawówka, a oni nie byli parą. Zdegustowana samą sobą wróciła do dokumentów. House opuszczał gabinet szefowej zadowolony z rozwoju sytuacji. Najlepsze w pracy z Cuddy było to, że ustępowała, kiedy wiedziała, że coś jest dla niego ważne i może mu pomóc. Za drzwiami zrobił może cztery kroki i nie mógł się dłużej powstrzymać przed odwróceniem głowy by zerknąć na brunetkę raz jeszcze. Zamiast zobaczyć jej promienny uśmiech zobaczył jak pochyla się już nad jakimiś papierami. Uczucie jakie go przeszyło wcale nie było zawodem. Tylko i wyłącznie razem pracowali więc czemu miałby być zawiedziony, że nie wodzi za nim maślanym wzrokiem? Przecież właśnie tego nie chciał. Przynajmniej tak mu się do niedawana wydawało. Obecnie jednak zaczynało mu brakować dawnej pewności. Może rzeczywiście się starzał, albo nadużywał Vicodinu...moment.'Źle z nim było skoro zaczynał winić Vicodin' pomyślał kierując się do swojego miejsca w składziku. Nie pojawił się tam od feralnego w skutkach poniedziałku. Z dnia na dzień to miejsce zupełnie mu zbrzydło. Jedna rozmowa sprawiła, że straciło cały dotychczasowy urok. Tyle, że ciekawość nie pozwalała mu z niego zrezygnować. Idąc tam nie był do końca przekonany, czy wolałby usłyszeć komentarze za, czy przeciw ich związkowi. Do głowy przyszło mu coś co wielokrotnie powtarzał mu pewien nałogowo rozwodzący się onkolog 'Przyznaj się chociaż przed samym sobą, czerpiesz przyjemność
z tego, że wierzą w wasz związek. Sama możliwość tego, że w opinii innych taka kobieta jak Cuddy wybiera ciebie łechce twoją próżność. ' i nieustanne' powinieneś przyjrzeć się swojemu zachowaniu wobec Cuddy'. Zdania, które oczywiście zwyczajnie ignorował teraz dawało mu się we znaki.
Kiedy diagnosta doszedł na miejscu okazało się, że trafił w sam środek jakiejś rozmowy.
- Boi się – usłyszał kogoś z niezachwianą pewnością - więc ma Cuddy blisko, ale nie wystarczająco blisko co jedynie pogarsza sprawę.
'Ciekawe o czym rozmawiali?' dopytywał mózg niemal na stałe przestawiony na tryb sarkazmu.
- House uwielbia utrudniać sobie życie.
- No nie wiem, słyszałem jak mówił, że nie jest nią zainteresowany.
- 'Wszyscy kłamią' to chyba jego maksyma? - wtrącił znajomy męski głos, aptekarz?.
- Źle to rozgrywa. W ten sposób jej nie zdobędzie.
- Jak ma ją zdobyć skoro nawet się nie stara.
'Może widzą coś co nam umyka, skarbie ' przypomniało się House'owi zdanie z usłyszanej tej nocy piosenki. Utknęło mu w głowie i od rana nie dawało spokoju. Trzeba było nie włączać tego przeklętego radia. Następnym razem jeśli nie będzie mógł zasnąć postąpi jak każdy normalny człowiek upije się, lub przedawkuje proszki nasenne.
- Rozumiem go – sympatyzował ktoś inny przerywając jego lament - Jak raz się sparzysz wolisz stabilną nijakość od podjęcia ryzyka dla nikłej szansy na szczęście pociągająca za sobą kolejne bolesne rozczarowanie.
-Wow, Jenna nieźle dała ci w kość, co? - domyślał się bliższy znajomy przedmówcy.
- Od Stacy minęło już sporo czasu, jeśli nie spróbuje teraz nie zrobi tego nigdy.
- Kobiet taka jak Cuddy warta jest każdego ryzyka.
- Facet widzi wszystko, nie może nie wiedzieć, że na niego leci, prawda?
Pewnie, nie wierzył, że była w nim zakochana, ale wiedział, że jest nim na tyle zainteresowana, że gdyby zapewnił ją, że traktuje ich poważnie dałaby mu szanse.
- Jest mistrzem w ignorowaniu rzeczy dla siebie niewygodnych.
- Popełnia kosmiczny błąd.
- Założę się, że nie pierwszy.
Mimo iż House miał ochotę wyjść chyba z milion razy podczas tak krótkiej rozmowy siedział i słuchał co mieli o nim do powiedzenia. Unikał tego tematu tak długo jak mógł, ostatecznie zrozumiał jednak, że nie może przed nim uciec. Tego rodzaju dyskusje dla niego, jak i Cuddy były pretekstem by przyjrzeć się ich relacjom. Jak zmienił się ich związek przez lata, co razem przeżyli. Budziły wątpliwości typu :co mogło być inaczej i co by się zdarzyło gdyby zaryzykowali. Myśleli teraz o tym wszystkim czego zwykle unikali. Nie chodziło o to, że była jego szefową, ani nawet o to, że miała udział w wycięciu mięśnia. Doszedł do takiego punktu, że nie wiedział już o co tak naprawdę chodziło. Obojgu przypominały się przeróżne drobiazgi dowodzące za równo te świadczące, że są dla siebie stworzeni jak i te, które świadczyły, że powinni się trzymać od siebie z daleka. Diagnosta zastanawiał się co tak na prawdę by się zmieniło gdyby byli parą. Z pewnością kłócili już jak para, gdyby tak podsumować ich relacje brakowało im tylko seksu. W tej chwili zrozumiał, że doświadczali samych minusów związku bez żadnych jego korzyści. W pełni zdawała sobie sprawę z tego, że mógłby być szczęśliwszy. Wymagało to jednak zmian, jakiś starań z jego strony. Podjęcia działań i stawienia czoło niektórym problemom. House nie był pewny, czy chce zaryzykować. Wiązało się to z uczuciem którego w swoim życiu osobistym doświadczył aż nadto: rozczarowaniem. Tyle rzeczy mogło nie wyjść: pracowali razem, byli zupełnie różni, obojgu kiepsko wychodziły związki... W tym miejscu skończyły mu się powody dla których był to zły pomysł. Z drugiej strony może mieli racje, może warto było spróbować? Nie. Schrzanił by to prędzej, czy później. Skończyło by się zerwaniem i niepotrzebnym cierpieniem dla obojga.
'Wymówka' podpowiadał w myślach głos Formana.
Cudownie, teraz jeszcze Forman się wtrącał. Na prawdę musiał wziąć się w garść. Był przekonany, że dłuższe myślenie na ten temat doprowadzi go do szaleństwa.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 18:06, 22 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kwiatek
Pacjent
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Deer xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:30, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
agnieszka2372 napisała:
Cytat: | Następnym razem jeśli nie będzie mógł zasnąć postąpi jak każdy normalny człowiek upije się, lub przedawkuje proszki nasenne. |
Już lepiej chyba się upić
Jesteś po prostu NAJlepsza.
Pokłony x 1000
Ale wiesz... mogłoby już dojść do ich mózgowinek, że są dla siebie STWORZENI i zrobić coś z tym!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:47, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jak zawsze super
A właśnie tak się zastanawiam, które z nich pierwsze dozna olśnienia , bo wkońcu coś do nich dotrze prawda
Mam nadzieje, że ta mała ploteczka, od której wszystko się zaczęło doprowadzi do wielkich zmian
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqqu
Pacjent
Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:58, 22 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Świetne,świetne świetne !
Dalej pisz ^^
Czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:02, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
A. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej części ale miałam awarię prądu
B. Nie o to mi chodziło pięć stron męczyłaś Cuddy teraz oczekuje pięć stron męczenia Housa
Cytat: | Taa, tego już nie powtórzę. Tym razem poczekam rok
|
Bo jak cię znajdę to pożałujesz, że o tym nawet pomyślałaś i pamiętaj każdy kto widział przynajmniej jeden odcinek Housa nie rzuca słów na wiatr, a co dopiera nałogowcy
Weeenaaa na następne części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:30, 24 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
vicodin77 napisał: |
Pokłony x 1000 |
Dziękuje, staram się jak mogę. Dla wszystkich niecierpliwych : zbliżamy się do sedna. Poza tym jeszcze 2 posty i koniec.
I tak sobota dla House'a okazała się dniem pracowitym mimo iż wciąż nie miał nowego pacjenta. Był to dzień podejmowania decyzji. Po zwołaniu zespołu i poinformowaniu kto ostatecznie dostaje pracę diagnosta po raz kolejny został sam na sam ze swoimi myślami. Amber nie przyjęła nowiny tak jak podejrzewał. Wyglądała na zdruzgotaną, ale odeszła z dumnie podniesioną głową. Zastanawiał się dokąd udało się jej dojść zanim zupełnie się rozkleiła. Niestety, zatrudnienie asystentów nie rozwiązywało jego drugiego, bardziej palącego problemu. W głowie utknęła mu świeżo podsłuchana rozmowa na temat jego i Cuddy, zupełnie jakby ktoś odtwarzał mu ją na okrągło w wersji stereo. Doszedł nawet do momentu w którym nie był już zupełnie pewien, że ich związek to zły pomysł. Skoro i tak wydarzyły się rzeczy, które zburzyły jego rutynę, skoro wymienił zespół może warto było zaryzykować i wprowadzić kilka innych zmian. Hurtowo, miałby z głowy na kolejne kilkanaście lat. Pochłonięty tego typu rozważaniami zapomniała o całym świecie. O tym, że przyszła pora lunchu zorientował się z pojawieniem się u niego Wilsona.
- Słyszałem, że masz nowy zespół.
- Tak, szukają przypadku na izbie – odparł zwięźle, James przyjrzał się przyjacielowi. Siedział z nogami na na regale i włączonym telewizorem. Co było by dla niego typowe gdyby nie fakt, że serial leciał bez głosu, a on zamiast na ekran patrzył w okno.
- Nie sądziłem, że przełożysz towarzystwo mężczyzn nad kobiet – mówił onkolog podchodząc do biurka
- Byłem pewny, że będziesz zatrudniał personel na zasadzie rozmiaru biustu.
Jego komentarz nie uzyskał spodziewanej reakcji.
- Jestem pełen niespodzianek - stwierdził monotonnie diagnosta. Sposób w jaki to powiedział sugerował, że mówiąc to ma na myśli coś zupełnie innego. Przez ostatnie dni trzy rzeczy rzuciły się w oczy Wilsonowi; House był cichszy niż zazwyczaj, bardziej zamyślony i znacznie bardziej poirytowany. Ponieważ nie miał medycznego przypadku sugerowałoby to problem natury osobistej. Co z kolei prowadziło do jednoznacznego wniosku: Cuddy.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? - spytał nie oczekując szczerych wyjaśnień.
- Jestem znudzony.
- Uwierzyłbym, ale zapomniałeś o drobnym szczególe – mówił, kiedy wreszcie na niego spojrzał - Znam cię.
To, że nawiązał kontakt wzrokowy niczego jeszcze nie dowodziło, nadal uparcie milczał. Jakby duma nie pozwalała mu zacząć otwartej rozmowy.
- Pomogę ci trochę – zaoferował pobłażliwie James - Chodzi o Cuddy.
Z boku wydawało mu się to zupełnie oczywiste, tym bardziej, że znał sposób myślenia House'a.
- Nie chce o niej rozmawiać.
- Wiem, nigdy nie chcesz rozmawiać o sprawach ważnych.
- Obaj wiemy jak to się skończy – zdecydował się przyłączyć do rozmowy - Zranię Cuddy.
Było to jego ostateczne posunięcie, argument nieco desperacki, ale skuteczny. Wiedział, że Wilson przede wszystkim chciał ją chronić. Chciał szczęścia dla Cuddy, tak samo jak dla niego.
- Im bardziej mi na kimś zależy tym bardziej jestem okrutny – kontynuował House. Wystarczyło pokazać, że na dłuższą metę lepiej jej będzie bez niego, a Jimmi przyzna mu racje i przestanie popychać do dalszego działania. Wilson ze szczególnym zainteresowaniem słuchał tego co mówił
- Zdradzę ją, powiem coś niewybaczalnego, lub potraktuje w sposób na jaki sobie nie zasłużyła. Chrzaniąc jednocześnie nasze stosunki prywatne i zawodowe.
O dziwo, onkolog nie dał się na to nabrać. Znał House'a na tyle, żeby wiedzieć, że nie należy do typu mężczyzny, którzy zdradzają swoje kobiety. Pozostałe dwie opcje były nieco bardziej prawdopodobne, ale wątpił by do tego doszło. Podejrzewał, że przyjaciel szuka jedynie pretekstu by nie podjąć ryzyka. Brak jakiejkolwiek reakcji na jego słowa zaskoczył diagnostę.
- Nic nie powiesz?
- Znudziło ci się wykłócanie z samym sobą, więc postanowiłeś wykłócać się ze mną – przewidywał Wilson trafiając w sedno - Nie zamierzam w tym uczestniczyć.
- Poważnie? Opuścisz mnie w potrzebie?
- W takim razie zmykam dręczyć nową drożynę – oświadczył wstając z miejsca - Każe im pozbierać i spalić wszystkie kopie piosenki Bonnie Raitt.
- Zrób tak - poparł nie starając się ukryć ironii - Zajmuj się wszystkim byle nie swoimi uczuciami.
- Pamiętasz jak zastanawiałeś się czemu wszystkie żony od ciebie odchodzą? - odgryzł się Greg sięgając po klasykę - To właśnie dlatego.
- Tani chwyt – stwierdził niewzruszony onkolog – Jakby ci w ogóle na mnie nie zależało.
Dostrzegł, że to najlepszy moment by popchnąć House'a w odpowiednim kierunku. Wyglądało na to, że w końcu jest gotowy.
- Widzę, że wreszcie zaczynasz rozumieć, że ten układ między tobą, a Cuddy nie będzie działał wiecznie – zaczął ostrożnie dobierając słowa - Musisz podjąć jakąś decyzje.
To, że mu nie przerwał uznał za wystarczającą zachętę by kontynuować.
- Zaproś ją do restauracji, albo do siebie.
- Chyba pomyliłeś kwestie - zwrócił uwagę lekko zdziwiony - Chcesz żebym ją zaprosił do siebie?
- Chce żebyś zrobił cokolwiek – wyjaśnił swoje stanowisko Wilson - Nawet ugotuje wam kolacje.
- Jesteś tym zmęczony, ona jest zmęczona - kontynuował coraz bardziej emocjonalnie - Ja jestem tym zmęczony, cały przeklęty szpital jest już tym zmęczony więc bądź ryzykantem, którego udajesz i na Boga umów się z nią wreszcie.
House spojrzał na Wilsona. Może rzeczywiście starczy już tego analizowania, może przyszedł czas na działanie. Nie chcąc więcej o tym myśleć ruszył do drzwi.
- Zrobisz to?
- Czemu nie? - odparł wzruszając ramionami - Przecież zawsze słucham twoich światłych porad.
Wilson w szoku swojego życia patrzył na oddalającego się przyjaciela. Wow ! I tyle? Podziałało? Na prawdę podziałało? Obstawiał, że przekonanie go do umówienia się z Cuddy zajmie mu jeszcze co najmniej dobre 10 lat.
W tym czasie niczego nieświadoma administratorka wypełniała kolejną stertę dokumentów. Dojrzałe podejście House'a co do zatrudnienia nowego zespołu diagnostycznego było niczym w porównaniu z tym z czym pojawił się teraz. Wchodząc pominął pukanie, co zdarzało się mu codziennie i od progu oznajmił.
- Wilson twierdzi, że powinniśmy się umówić.
To już nie zdarzało się codziennie. Szefowa podniosła głowę ofiarując mu swoją pełną uwagę.
- Z kolei większość szpitala uważa, że się bzykamy – kontynuował konwersacyjnie - Moglibyśmy spróbować.
- Umówić się, czy bzykać? - spytała choć przeczuwała, że zna odpowiedź.
- Obu.
- Niech zrozumiem - mówiła próbując ogarnąć co tym razem wykombinował - Umówisz się ze mną bo Wilson ci każe, a potem prześpisz się ze mną, żeby spełnić oczekiwania reszty personelu?
- Nie musi być koniecznie w tej kolejności – sprecyzował z uśmiechem ukrywającym swoje zdenerwowanie
- Możemy najpierw się przespać, a potem iść na kolacje. Nigdy nie należałem do zwolenników przestrzegania kolejności w czymkolwiek.
- Zauważyłam.
Dla obojga była to nowa sytuacja mimo iż milion razy wcześniej byli w podobnej sytuacji:ona siedząca za biurkiem i diagnosta stojący na środku gabinetu czekający na jej odpowiedź. Cuddy przyglądała się twarzy House'a próbując ocenić, czy mówił serio, czy był to jakiegoś rodzaju dowcip. Nigdy nie żartował w tego typu sprawach. Jasne, rzucał drobne aluzje, ale nie robił tego tak bezpośrednio. Otworzyła usta by udzielić odpowiedzi i jak to zwykle bywa przerwano im w najmniej odpowiednim momencie. Usłyszeli pukanie, a następnie w drzwiach ukazała się poruszona czymś pielęgniarka.
- Dr Cuddy...przepraszam – speszyła się widząc z kim rozmawia szefowa - Mamy drobny kryzys na hematologii. Jest pani niezbędna.
Oskarżycielski wzrok Cuddy odruchowo przeniósł się na diagnostę.
- Nie patrz tak na mnie - odparł jakby czytał w jej myślach - Przecież stoję tutaj.
- Słusznie – powiedziała wstając z krzesła i kierując się do drzwi. Obróciła się zanim wyszła dodając – Muszę iść...
- Opanować kryzys - dokończył za nią - Wiem.
Wciąż była nieco roztrzęsiona i nie bardzo wiedziała co powiedzieć.
- Ale później... to jest wrócimy do tej rozmowy.
- Mam nadzieję.
Cofnęła się raz jeszcze z ręką na drzwiach.
- House.
- Tak, Dr Cuddy?
- To nie jakiś żart? - spytała dla pewności.
- Zdecydowanie nie żart.
- Ok. Tylko nie zmieniaj zdania.
- Nie zmienię - zapewnił i opuściła gabinet.
Patrzył jak znika i miał nadzieje, że nie popełnia największego błędu w swoim życiu. Przeklęta hematologia. Gdyby puścił z dymem ten szpital jak wielokrotnie zamierzał nie było by teraz problemu. Cuddy szła korytarzem by dowiedzieć się co takiego znowu się wydarzyło, ale myślami była daleko z stąd. Najpierw przeprosiny teraz to. Panie i panowie proszę zapiąć pasy nadchodzi Armagedon, jak przewidujemy wszechświat zostanie kompletnie zniszczony do środy. Myślała o nich i House zrobił pierwszy krok. House. W głowie zaświtała jej możliwość, której zwykle nie brała pod uwagę: a co jeśli im się uda? Co jeśli na przekór wszystkiemu im wyjdzie? Istniało takie prawdopodobieństwo i wydawało się jej cholernie kuszące.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 17:34, 24 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|