Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: To jest niebezpieczna gra [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisa
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 942
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 18:48, 08 Maj 2008    Temat postu:

co za niespodzianka? kurcze uśmiałam się czytając ten fik

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:12, 08 Maj 2008    Temat postu:

*Madziula* napisał:
czy może zrobił jej tatuaż, coś w stylu serduszko z literką H


ale mnie rozbroiłaś tą wizja, buhehee. A cały fik jest nieziemski. A wyobrażając sobie minę Wilsona, który słyszy jak Cuddy mówi do swojego ciała "House!", myślałam, że spadnę z krzesła. Ten fik jest niepowtarzalny - nie ma ani jednego motywu, który byłby znajomy z innych fików. WOw. No i Richie117 stanęła jak zawsze na wysokości zadania dzięki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gosiaaa dnia Czw 19:14, 08 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:45, 08 Maj 2008    Temat postu:

<przytul>
Richie, jeszcze tylko kawalek ;pp


ale co to za niespodzianka, co? *_*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Przywrócony_id:(1243) dnia Czw 19:51, 08 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 20:30, 08 Maj 2008    Temat postu:

no dobra przed kilkoma minutami nie wytrzymałam i zajrzałam do oryginału
Ale czekam na tłumaczenie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:17, 08 Maj 2008    Temat postu:

evay napisał:
<przytul>
Richie, jeszcze tylko kawalek ;pp
ale co to za niespodzianka, co? *_*

Dzięęęki, evay
I jeszcze dzięki dla Apricotki i Bruno, które wspierają mnie sms'owo i przez gg... Bez tego chyba bym padła...

Jestem Hilsonką, więc z definicji jestem uprzedzona, ale tem fik jest tak napisany... Jeszcze nigdy aż tak bardzo nie irytowało mnie, że jedno słowo w angielskim ma kilka znaczeń i trzeba się wczuć, żeby wybrać właściwe... A tutaj setki razy w jednym kawałku powtarza się to samo sformułowanie a ja nie nawidzę powtórzeń, więc urozmaicałam jak się dało...

Kurde, czytałam to, ale NIE PAMIĘTAM, co to za niespodzianka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 23:17, 08 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:56, 14 Maj 2008    Temat postu:

Cytat:
Wreszcie się udało - jest ostatni rozdział



Rozdział 7.
Świadectwo



Cuddy mogłaby go zabić. Dotarła do domu i rozbierała się, by wziąć prysznic, gdy to zobaczyła. Wyobrażając sobie jego rychłą śmierć, założyła wybrane przez siebie ubrania, i ruszyła do szpitala. Teraz jej szpilki stukały w leżące na podłodze linoleum, kiedy szła prosto do jego gabinetu.

Pchnęła drzwi, nie troszcząc się, by wpierw zapukać. House spojrzał na nią wyczekująco zza swojego biurka. Jego nogi były skrzyżowane i opierały się na biurku. Cuddy dopadła do biurka, i zepchnęła jego stopy na podłogę.

- Za co to było, do diabła? - spytał, ale i tak już wiedział.

- Za to to było? - powtórzyła i zdjęła żakiet, odsłaniając swoją bluzkę bez rękawów.

Cuddy wskazała na tatuaż na swoim ramieniu. Było to czerwone serce, otoczone szarfą z zapisanym imieniem Gregory House. Cofnęła się o krok od jego biurka i próbowała utrzymać swój głos na rozsądnym poziomie, gdy House zaczął się śmiać.

- Wiem, że to nie jest prawdziwy tatuaż - powiedziała Cuddy. - Ale naprawdę przeszedłeś sam siebie. Jak długo będę mieć ten skarb na moim ramieniu?

House wciąż się śmiał. Wygląd jej twarzy był bezcenny. - Najwyżej tydzień. To tylko farba. Pomyślałem, że będziesz chciała zerknąć, jak to będzie wyglądać, jeśli kiedyś będziemy razem.

Cuddy zmrużyła oczy. - Czy jest jakiś sposób, żeby szybciej to usunąć?

House oparł się na krześle. - Więc domyślam się, że nie znalazłaś tego drugiego...

- Drugiego? - twarz Cuddy była bez wyrazu i odpłynęły z niej wszystkie kolory. Zrobiła krok w stronę biurka House'a.

House wstał zza biurka i pokuśtykał do Cuddy. Patrzyła na niego z niepokojem, gdy ruszył w jej stronę i podniósł jej bluzkę. Spoglądając mozolnie w tył, Cuddy zobaczyła górną część liter. Spojrzała na House'a, a potem znów na litery, kiedy zsunął w dół jej spódnicę i bieliznę.

Był już niebezpiecznie blisko, by zsunąć jej spódnicę trochę za bardzo. - House.

House podniósł głowę, ale jego dłonie pozostały na miejscu. Cuddy zerknęła na namalowany tatuaż, próbując go odczytać. Jej brwi zbiegły się w jedną kreskę.

- Czy tam pisze "M. C."? - Cuddy spojrzała na House'a.

Zdradził go jego uśmiech. - Dokładnie: "M. C. Hammer". Myślę, że udowodniłem, że mogę tego dotknąć.

Cuddy gniewnie odsunęła się od niego i odwróciła się. House obserwował, jak próbuje zobaczyć tatuaż, przytrzymując swoje ubrania.

Drzwi do gabinetu House'a otworzyły się. Cuddy i House obejrzeli się i zobaczyli Cameron. Cuddy natychmiast przestała zajmować się swoim tatuażem. Cameron przeniosła spojrzenie z Cuddy na House'a.

- Przyszłam, żeby dać ci znać, że pacjentowi się poprawia - powiedziała do niego.

- Fantastycznie - odparł, przeciągając słowo z sarkazmem. Ruszył do swojego biurka.

Cameron odwróciła się, by wyjść, ale obejrzała się jeszcze za siebie. - Wszystko w porządku?

- Dlaczego nie zapytamy Cuddy? - House spojrzał na Cuddy, a Cameron podążyła za nim wzrokiem. - Powinnyśmy porozmawiać o tym kryzysie wieku średniego, Cuddy - skinął głową i dodał cicho: - To dobry temat do rozmowy.

- Czy to tatuaż? - spytała Cameron i zrobiła krok w stronę Cuddy.

Cuddy szybko zakryła tatuaż dłonią i ruszyła po swój żakiet. Zarzuciła go na siebie, rzucając House'owi wściekłe spojrzenie. To nie fair, że miał przy tym taki ubaw. House uśmiechnął się w wzruszył ramionami. Cameron ściągnęła brwi, spoglądając na Cuddy.

- Doktor Cameron - House powiesił sobie laskę na ramieniu. - Dlaczego nie powiesz doktor Cuddy o zagrożeniach, wynikających z chodzenia do podrzędnych salonów tatuażu z brudnymi igłami?

- Nie wiem tego z własnego doświadczenia, ale... - zaczęła niepewnie Cameron.

Cuddy podniosła rękę, zmuszając się do uśmiechu, by utrzymać swój gniew pod kontrolą. - Nie dogadzaj mu. - Przeniosła uwagę na House'a i syknęła: - i przestań rozpowiadać o mnie kłamstwa.

House nadal się uśmiechał, słysząc groźbę w jej głosie. Cameron nie chciała wiedzieć, o co chodzi w tej próbie sił pomiędzy tą dwójką, i skrzyżowała ręce na piersi.

Wbijając laskę w wykładzinę, House obszedł swoje biurko i usiadł na fotelu. Cuddy wypuściła powietrze i spojrzała na podłogę, jej ramiona opadły. House skierował oczy na Cameron.

- Chciałaś czegoś? - spytał.

- Nie - odpowiedziała Cameron. - Zrobiłam już to, co miałam zrobić. Powiedziałam ci o pacjencie.

House otworzył szerzej oczy i pochylił się naprzód. - Więc idź.

Cameron westchnęła i opuściła gabinet House'a, potrząsając głową, rozdrażniona faktem, że ta błazenada jeszcze się nie skończyła. Kiedy drzwi się zatrzasnęły, House spojrzał na Cuddy, która wciąż gapiła się w podłogę.

Po chwili Cuddy podniosła oczy na House'a. - Potrzebny nam rozejm.

- Rozejm? - powtórzył House, w zamyśleniu stukając laską w podłogę.

- Tak, House, rozejm - odparła zawzięcie Cuddy. - Czy potrafisz to pojąć swoim tępym, męskim łbem?

House odchylił głowę, jego głos przepełniało oburzenie. - Ależ tak, myślę, że potrafię.

Cuddy zmarszczyła brwi i położyła ręce na biodrach. - Żadnego dogadywania, żadnego obrażania czy komentowania czegokolwiek, co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwóch dni. I jeśli są jeszcze jakieś "niespodzianki", chcę wiedzieć, gdzie one są. Natychmiast.

- W ten sposób zepsujesz całą zabawę związaną z tym Dziwacznym Piątkiem - House przewrócił oczami.

Cuddy zacisnęła wargi i zmrużyła oczy. - House.

- Dobra, w porządku - House uniósł ręce w górę i westchnął. - Poprzekładałem kilka rzeczy na twoim biurku, pod słuchawką telefonu jest brzęczyk, i wyłączyłem z prądu wszystko w twoim biurze.

Potrząsając wolno głową i spojrzała na House'a oczami płonącymi wściekłością. - Gdybyś zechciał ten swój potężny mózg wykorzystać do czegoś dobrego...

- To byłoby kompletne marnotrawstwo - House pokręcił głową. - Czemu miałbym angażować ten zdumiewający umysł do innych rzeczy, kiedy mogę go używać do torturowania ciebie?

Cuddy opuściła ręce wzdłuż boków i spojrzała z niedowierzaniem na House'a. - Czy to, co się stało, nie nauczyło cię niczego? W ogóle się nie zmieniłeś? Cokolwiek?

House w zamyśleniu spojrzał w sufit. Ale nie zamierzał przyznać się Cuddy do prawdy, więc z powrotem przeniósł wzrok na nią. - Nie.

- Cóż, ja tak - Cuddy wciąż patrzyła na House'a. - To wstyd, że ty nie.

Ze spojrzeniem wyrażającym rozczarowanie, Cuddy odwróciła się od House'a i opuściła jego biuro. Westchnęła, gdy jej głowę wypełniły myśli o powrocie do domu i szorowaniu gołej skóry w miejscach, gdzie były tatuaże, z użyciem wszystkich chemikaliów, które nie uszkodzą jej skóry.

House oparł się na krześle, obserwując jej sylwetkę, mijającą jego gabinet. Jego wargi wykrzywiły się nieznacznie, gdy stanął na nogi. Coś w nim uległo zmianie, był tego zupełnie pewny. Jednakże nie był zainteresowany, by dzielić się tym z Cuddy.

----------------------------------------------------------------------

Obcasy Cuddy stukały o zimną podłogę, kiedy szła przez hol Princeton-Plainsboro Teaching Hospital. Traktowała ten dzień jako nowy początek i miała nadzieję, że cokolwiek House zrobił wczoraj, nie powróci, by ją nękać.

- Doktor Cuddy!

Cuddy wzdrygnęła się i zatrzymała w pół kroku. Odwróciła się i przywołała uśmiech na twarz, by powitać Wilsona. Wilson, ubrany w marynarkę i z aktówką w ręku, zbliżył się do niej.

- Czy to bezpieczne? - spytał, gotowy ruszyć do windy, gdy tylko usłyszy potwierdzenie.

Cuddy westchnęła. - Tak. Przepraszam za wczoraj. To już się nigdy nie powtórzy.

- Nie jestem do końca pewien, czy wiem, co się wczoraj zdarzyło - powiedział Wilson, na jego twarzy malowało się zakłopotanie, które odczuwał.

- Ja również - odparła Cuddy, bardziej do siebie, niż do Wilsona. - Wiem tylko, że już nigdy więcej nie przeżyjemy takiego dnia, jak wczorajszy.

Wilson skinął głową. - Nie zamierzasz mi niczego wyjaśniać, prawda?

Cuddy lekko pokręciła głową. - Nie.

- Dzień dobry!

Cuddy i Wilson spojrzeli ku frontowym drzwiom, kiedy House wszedł do budynku. Wilson był zaintrygowany, a Cuddy była w szoku.

- Jesteś tutaj... - zaczął Wilson.

- Punktualnie - dokończyła Cuddy, nie spuszczając z oczu zbliżającego się House'a.

- Drugi dzień pod rząd - Wilson zmierzył House wzrokiem.

- Pomyślałem, że przypomnę wszystkim, jak nieprzewidywalny jest wspaniały doktor Gregory House - przeniósł wzrok od Wilsona do Cuddy i zatrzymał na niej spojrzenie.

- Dlaczego nie podtrzymasz tego, idąc do kliniki? - zasugerowała dobitnie Cuddy.

- Cóż, nie chcemy zszokować ich na śmierć, prawda? - odparł House i połknął vicodin.

- Już do tego wróciłeś? - spytał Wilson, obserwując, jak House wkłada pojemnik z tabletkami z powrotem do kieszeni.

House pochylił się w stronę Wilsona. - Pozwól, że wbiję ci w udo kilka ostrych przedmiotów, a potem zapytaj mnie jeszcze raz.

Wilson zmrużył oczy i otworzył usta, by rzucić ciętą odpowiedź, ale Cuddy go powstrzymała.

- Przestań, James.

Wilson spojrzał na Cuddy. Zdał sobie sprawę, że użyła jego imienia tonem, jakby udzielała mu nagany, ale w sposób, który mówił, że nie żywi urazy.

- Jego noga prawdopodobnie jest sztywna i obolała po nocnym odpoczynku - Cuddy próbowała się usprawiedliwić.

- Racja - zgodził się podejrzliwie Wilson. - Muszę już lecieć.

Wilson spojrzał na House'a, a potem odwrócił się od nich i ruszył w kierunku wind.

- Prawa jest zepsuta! - House i Cuddy krzyknęli równocześnie, i Wilson rzucił im kolejne spojrzenie, w którym podejrzliwość mieszała się z zakłopotaniem.

- Moja noga jest rano sztywna? - House odwrócił się do Cuddy, jego wargi rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.

Cuddy rzuciła mu wymowne spojrzenie. - Nie myśl, że nie obserwuję, ile bierzesz vicodinu. Nadal to robię.

House miał już odpowiedzieć, kiedy jego wzrok padł na coś znajdującego się za Cuddy. Brwi Cuddy złączyły się razem i odwróciła się, zaciekawiona, co takiego sprawiło, że House się zamknął.

Doktor Simmons pochylał się trochę za bardzo w stronę pielęgniarki. House i Cuddy obserwowali, jak pielęgniarka próbuje ominąć doktora Simmonsa, ale on podniósł dłoń i zatrzymał ją. House natychmiast ruszył w kierunku doktora Simmonsa, a Cuddy pośpieszyła za nim.

- Co ja ci dopiero powiedziałem? - House spytał z niedowierzaniem Simmonsa.

Doktor Simmons wyprostował się, a pielęgniarka prześlizgnęła się obok niego. - Słucham, doktorze House?

- Jeszcze jedno takie zachowanie i wylatujesz - powiedział do niego House.

Doktor Simmons spojrzał na zmieszaną Cuddy. - Sądziłem, że nasza rozmowa miała prywatny charakter, doktor Cuddy.

- Straciłeś prawo do prywatności, kiedy zacząłeś obmacywać kobiety w tym szpitalu - powiedział House.

Cuddy z otwartymi ustami patrzyła to na Simmonsa, to na House'a. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Słyszała o podejrzeniach na temat doktora Simmonsa i jego zachowań, ale żadne skargi niegdy nie trafiły na jej biurko.

Nawet bez tych skarg sprowadziła doktora Simmonsa do swojego biura na surowy wykład, ale on wymykał się jej taktykom uświadomienia mu prawdy i musiała pozwolić mu zostać. To dziwne, że House bronił innej ludzkiej formy życia, a zwłaszcza w tym temacie.

- To na serio, doktor Cuddy? - doktor Simmons zwrócił się do Cuddy, bojąc się nawiązać kontakt wzrokowy z nieprzewidywalnym Gregorym House'em.

- Tak - odezwała się Cuddy i skinęła głową. - To, co powiedziałam wczoraj, to same fakty.

- A to znaczy, że jesteś zwolniony - dodał House w imieniu Cuddy, ponieważ to on uczestniczył w tamtej kofrontacji.

- Tak, jesteś zwolniony - Cuddy utkwiła oczy w Simmonsie. - Masz natychmiast opróżnić swoje biuro.

Doktor Simmons potrząsnął głową. - Nie masz żadnych dowodów, by potwierdzić swoje oskarżenia. Będę walczyć, pozwę cię.

Po tych słowach doktor Simmons odszedł. Cuddy westchnęła i odwróciła się do House'a.

- Mamy zeznania, nie martw się - powiedział House, widząc zmartwione spojrzenie Cuddy. - I może zechcesz przyjrzeć się szajce z kadr.

Uśmiech rozjaśnił twarz Cuddy, gdy coś sobie uświadomiła. - A ty mówiłeś, że to cię nie zmieniło.

Cuddy zaczęła iść w stronę swojego biura, a House w zamyśleniu podniósł dłoń, patrząc za odchodzącą Cuddy.

- Bo nie zmieniło! - zaprotestował.

Obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Gdy odwróciła się od niego, House nie mógł powstrzymać delikatnego uśmieszku, który pokazał się na jego twarzy. House i Cuddy byli całkowicie świadomi, że to doświadczenie zmieniło ich oboje.

~~ THE END ~~


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 20:20, 14 Maj 2008    Temat postu:

super Bardzo mi się podoba

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 20:22, 14 Maj 2008    Temat postu:

House robi zawsze cudowne niespodzianki .Fik fajny, lekki, przyjemny i zabawny. Ale jednocześnie jest w nim coś takiego... może to po prostu śmiałość autorki, która pociągnęła tak absurdalny temat .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:46, 15 Maj 2008    Temat postu:

ale fajny koniec ;D
super sie czyta huddzinkowego fika ale bez milosci takiej och, lukierkowatej ;D

i dobrze ze juz koniec, bedzie wiecej hilsona ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:50, 16 Maj 2008    Temat postu:

Fik fajnisty! Czasem ciekawie jest poczytać o czymś, co nigdy się nie wydarzy.
Cytat:
bedzie wiecej hilsona ;D

Po przeczytaniu tego tak mi się pomyślało znienacka: a co by było, gdyby do tej windy wsiedli Wilson i House? Albo Wilson, Cuddy i House?
Czasem wyobraźnia to dziwna rzecz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 2:35, 17 Maj 2008    Temat postu:

oj, chętnie przeczytałabym taki hilsonowy fik
chociaż ten z windą (*mruga znacząco do Richie*) był niezły, ja naprawdę nie wiem, co Ty do niego masz

pomysł na tego fika był naprawdę fajny ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin