Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Elvis said he ain't no good for you. [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pismak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu!
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:12, 03 Lip 2009    Temat postu: Elvis said he ain't no good for you. [Z]

Hmm, Horum zna mnie może z "The Good Times Are Killing Me", bo generalnie piszę na innym Houseowym forum, chociaż jestem na bieżąco ze wszystkimi Huddy-fikami stąd Okej, wrzucam następne coś, do czego zainspirowało mnie przesłuchanie po raz 666 zestawienia najbardziej kretyńskich piosenek, które nagrał Elvis
Wrzuce dwie części naraz:> Mam nadzieję że długość nie zniechęci was do czytania



1. That's all right.

I'm leaving town, baby
I'm leaving town for sure


To była właśnie decyzja, którą powinien podjąć już dawno. Na ręcznie zapisanej kartce papieru rzucały się w oczy pogrubione litery 'WYMÓWIENIE'. House pomasował dłońmi skronie. Żeby zabić poczucie winy wypił kolejny łyk whisky.
Poczuł się niepewnie, kiedy przed oczami stanął mu jego gabinet, a w nim Kaczątka, Wilson i Cuddy, którzy pewnie zastanawiają się, gdzie on do cholery jest. Wszystkim zdawało się, że House nie będzie w stanie tego robić. Pogrywali sobie z nim, sądząc, że jest zbyt przywiązany do Princeton. Teraz udowodni im, że nie jest. Udowodni sobie, że niczego nie potrzebuje.
Łudził się, że wyjeżdża, bo potrzebuje zmiany. Oczywiście, że nie potrzebuje zmiany. On nienawidzi zmian. Wyjeżdża, bo zmiany dosięgają powoli jego.
Elvis zawył, wchodząc w kolejną zwrotkę.

Well then you won't be bothered
With me hangin' round your door


Wyjeżdża, bo wydarzenia poprzedniej nocy go przerosły. Wciąż zastanawiał się, co sprawiło, że tam pojechał. I był absolutnie bez nadziei, bo wiedział, że to co się działo nie było alkoholowym majaczeniem. Burbon i szkocka dodały mu odwagi, ale myślał całkowicie czysto.
Wziął kolejny łyk i wrócił do przepisywania wymówienia na komputer. Palce ślizgały się sprawnie po klawiaturze, przystając co chwilę. Każdy ma wątpliwości.
Przycisk "wyślij" migał czerwonym światłem. House wpatrywał się w niego przez chwilę i chciał już w niego kliknąć, kiedy przerwał mu telefon. Zrezygnowany diagnosta odebrał, nawet nie patrząc, kto to.
- Nie próbuj - polecił mu męski głos w słuchawce. House westchnął.
- Za późno, mamo! Zjadłem już ciasto które przygotowałaś na przyjazd cioci Mary! - Gregory całkiem nieźle udawał skruszonego siedmiolatka.
- House! Wyciągnąłem od Cuddy, co się stało! Będę za pięć minut i nawet nie próbuj kliknąć w ten przycisk! - Wilson był nieźle wkurzony.
- Czy ty zamontowałeś w moim mieszkaniu kamery?
- Jesteś bardziej przewidywalny niż ci się wydaje, House.
Diagnosta jęknął i rozłączył się. Pożałował dnia, w którym dał Wilsonowi zapasowe klucze. Pokuśtykał do salonu i wyjął następne whisky. Bez zbędnych ceregieli zaczął pić wprost z butelki. Opadł na kanapę, wciskając się w oparcie.

You're my best friend
Ooo, you make me live


Idź stąd idź stąd idź stąd idź stąd idź stąd.
- House, wiesz, że mam swoje klucze! Otwieraj!
Idź stąd idź stąd idź stąd idź stąd idź stąd.

I'm happy, happy at home
You know I'll never be lonely


Piosenka wydawała się House'owi tak absurdalnie niedopasowana do jego życia, że z bezsensowną furią rzucił butelką w wieżę, która zaskrzeczała żałośnie, brzęknęła kilka razy i zgasła. Whisky pociekło na podłogę.
- Idź stąd - zasugerował diagnosta, sam zaskoczony swoim ostrym tonem. Odpowiedział mu szczęk kluczy i ciche skrzypienie otwieranych drzwi.
- Czy ty jesteś nienormalny? - zaczął Wilson. - Albo nie odpowiadaj.
Zauważył, że House otwiera usta, żeby coś powiedzieć.
- Tak! Będę prawił ci kazania! - powiedział z wściekłością onkolog. - Dlaczego to zrobiłeś? Nie pozwolę ci teraz odejść i zostawić ją tak, jak Stacy zostawiła ciebie. Jeżeli uważasz, że zasługujesz na cierpienie, to twoja sprawa, ale nie mieszaj w to Lisy. Nie możesz odejść.
Bezsensowna piosenka tłukła się House'owi po głowie. Sięknął po omacku na podłogę w nadziei, że znajdzie do połowy pełną butelkę szkockiej która powinna tutaj być po wczorajszym wieczorze. W końcu wymacał chłodną, szklaną szyjkę i z ulgą wziął kilka łyków.
- Zrobisz to, prawda? - zapytał Wilson. W jego głosie brzmiała furia oraz powątpiewanie.
- Tak. - Greg odpowiedział krótko, patrząc w drugą stronę. Czuł już ogłupiające działanie łączenia szkockiej z whisky i głos Wilsona dochodził do niego jak zza bariery.
Wilson załamał ręce. Ostatni raz widział ten gest tego wieczoru, kiedy umarła Amber. On też nie chciał złapać z nim kontaktu wzrokowego.
- House, jeżeli nasza przyjaźń kiedykolwiek coś dla ciebie znaczyła... nie wyjeżdżaj.
Kiedy wyszedł po chwili milczenia, House dźwignął się i podszedł do komputera. Pociągnął whisky ze szklanki, wypłukując z ust smak szkockiej. Skasował e-mail. Westchnął ciężko i zmiął kartkę i rzucił gdzieś w kąt.
Poszedł zmyć z siebie zapach alkoholu, uprzednio włączając losową plejlistę w komputerze.

The way she walks,
The way she talks
How long can I pretend?


Wyrzucić Elvisa z komputera, zanotował w pamięci.


2. One night.

The things that we two could plan
Would make my dreams come true


- Wyjechał - stwierdził absolutnie pewnym tonem Foreman. W myślach widział napis 'Eric Foreman MD' na drzwiach gabinetu. Własnego gabinetu.
- Nie wyjechał! - głos Cameron był bardzo piskliwy. Sięgnęła po paczkę nadpoczętych przez House'a chrupkowych zwierzątek. - Mmm. Czekoladowe.
- Nie wyjechał, bo...? - zapytał Foreman. Eric Foreman, dziekan medycyny Princeton Placeboro. Oł jeah.
- Bo Cameron ma nadzieję, że nie wyjechał - powiedział Chase, gdy do pokoju wkradły się nowe Kaczątka. Taub z absolutnym spokojem sączył kawę z czerwonego kubka, a Trzynastka nerwowo skubała róg lekarskiego fartucha.
- Wyjechał - dr Hadley usiadła obok Foremana i zaczęła bazgrać coś po karcie wyleczonego pacjenta.
- Nie wyjechał! - jęknęła Cameron, robiąc minę zbitego pieska.
- Jest zbyt wielkim tchórzem, żeby wyjechać - uzupełnił Chase, rysując gołą kobietę na tablicy.
- Dziękuję, Chase! - usłyszeli stukot laski uderzającej o ziemię i po chwili do sali wszedł House.
- Hoooouuuuseeee! - pisnęła Cameron radośnie.
Po chwili Allison uwiesiła się u szyi Gregory'ego, pojękując coś żałośnie, a Trzynastka patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, co się stanie, jeżeli pocałuje go namiętnie. Chase jąkał się, próbując wydukać jakieś wiarygodnie brzmiące przeprosiny, podczas gdy Foreman żegnał się z marzeniami. Taub wciąż sączył powoli kawę.
Nikt nie zauważył Wilsona, obserwującego tę scenę zza szyby. Odwrócił się i odszedł, chowając lekki uśmiech. Wyjął pager.
Dziesięć sekund później Lisa Cuddy opluła połowę swojego gabinetu herbatą, która spoczywała teraz na dywanie z dwóch powodów. Pierwszy był powodem całkowicie bezpośrednim - zbyt szybko wzięła do ust gorący płyn, który z pewnością wywołałby u niej oparzenia trzeciego stopnia, gdyby się go nie pozbyła. Pośrednim powodem była wiadomość, która migała właśnie w jej pagerze. "WRÓCIŁ".

You turned my life around and for that, I am glad
However much I love you this love, is getting bad


- Dżiiiiizas - jęknęła, wyłączając radio celnym ciosem, którego nie powstydziłby się żaden mistrz karate.
W głowie House'a kołatała się tylko jedna myśl: "ukryć się przed Lisą Cuddy". Kiedy ostatni raz był w podziemiach szpitala?


2b. Runaway. The Very Short One.

- C-Cuddy? - zawołał lękliwym tonem Wilson. Zdziwił się, słysząc, że przerażenie sprawiło, że jego głos zabrzmiał bardzo obco.
W końcu nikt nigdy nie przepadał za szpitalną piwnicą. Jedyną osobą, która lubiła to miejsce był odźwierny Lou, któremu przyjemność sprawiało balansowanie między zatopionymi w formalinie przeterminowanymi organami do przeszczepu, które powinny właściwie służyć uniwersytetowi.
Kiedy popchnął drzwi do jednego z tych przerażających pokoi wypełnionych ludzkimi szczątkami, poczuł, że coś ciężkiego rozbija się na jego głowie. Przed oczami zamigały mu gwiazdki.
- O mój boże, James, przepraszam! - usłyszał pisk Cuddy. Wilson strzepnął z siebie resztki szkła wymieszane z białym proszkiem, który jak podejrzewał był zmieloną kością.
- Yyyrrrrmm... nic się nie stało - wymamrotał onkolog, podziwiając różowe słonie biegające wokół niego. Głowa pulsowała mu tępo w miejscu, w którym zetknęła się z grubym słojem.
- Miałeś jakiś taki dziwny głos i myślałam że to ktoś inny - Lisa zaczęła gorączkowo się tłumaczyć, próbując doprowadzić Wilsona do porządku. James mruknął kilkukrotnie i wymachując rękami opuścił salę, tłumacząc Cuddy, że wszystko jest okej.
W korytarzu zobaczył mężczyznę podpierającego się na lasce, który po chwili zniknął za rogiem. Otrząsając się z resztek otępienia, Wilson poszedł za nim.

If you're looking for trouble
You came to the right place


House usiadł na starym, pobrudzonym czymś niepokojącym stole do sekcji. Wpatrywał się w brunatne, zaschnięte plamy krwi na podłodze. Urocze. Nagle usłyszał, że po korytarzu ktoś idzie. Cokolwiek Lou mówił o tym miejscu, było jednak dość przerażające. Greg złapał za laskę i zaczaił się blisko drzwi. Tak jak się spodziewał, ktoś próbował wejść do środka. House od dawna nie ćwiczył kung-fu, a już zdecydowanie nie robił tego używając drewnianej laski, ale z łatwością poradził sobie ze znokatuowaniem przeciwnika. Na koniec, kiedy mężczyzna leżał na podłodze jęcząc z bólu, House doprawił go uderzeniem w dłoń, które z pewnością złamało mu rękę.
- Jezu kochany, za co? - zamarł, gdy usłyszał głos Wilsona. Kucnął przy nim.
- Nic ci nie jest?
- Ruszasz się jak kung-fu panda, House.
- Nic ci nie jest? - powtórzył zniecierpliwiony diagnosta.
- Czuje się świetnie, pomijając to, że złamałeś mi kilka kości a Cuddy rozbiła mi czaszkę jakimś wielkim słojem. Bardzo was kocham.

I'm evil, I tell you I'm evil
So don't mess around with me


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pismak dnia Wto 12:12, 21 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:32, 03 Lip 2009    Temat postu:

Pismak

Już mam lepszy humor. ^^
Czekam na opowieść o tym, co tam się nocą stało.

Wena!

H_a


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez House_addict dnia Pią 21:32, 03 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:47, 04 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
- Ruszasz się jak kung-fu panda, House.


XDDDD

Chcesz mnie zabić?! XD

Nie, muszę wiedzieć co dalej! Muszę!!!
Genialny, genialny fik. A czemusz to Wilson został tak ostro skarcony? Biedny, biedny Łilson...: lol:

Mad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pismak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu!
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:25, 05 Lip 2009    Temat postu:

Okkk, The Następna Część :> Hmm, nie jestem dobra we wstępach

3. Brown Eyed Handsome Man.

I dont wanna be a lion
cause lions aint the kind


Kiedy Wilson w końcu otworzył oczy, Cuddy prawie wyskoczyła z krzesła i zawisła pod sufitem. Onkolog, który po podwójnym nokaucie dochodził do siebie na sofie we własnym gabinecie, zwlokł się z niej. Rozejrzał się wokół nieprzytomnym wzrokiem. Spojrzał na swoją lewą dłoń, która pokryta była bandażem. Potrząsnął głową odsuwając od siebie resztki otępienia. House leżał na biurku, a Cuddy siedziała na krześle, na którym zwykle siedzieli pacjenci.

- Daliście mi narkozę do założenia gipsu? - zapytał Wilson, czując, że dokucza mu tępy ból czaszki.

- Nikt nie dawał ci narkozy - obruszył się House, stając na nogi, a Cuddy zarumieniła się nieznacznie. - To ta kobieta walnęła cię w głowę słojem, a mój, hmm, udział w tej sprawie absolutnie cię...

- Wyczerpał. - Uzupełnila Cuddy, wpatrując się w bandaż na czole Wilsona.

- A właściwie czemu mnie zaatakowaliście? - zapytał onkolog, rozcierając skronie. W koncu zaczął przypominać sobie, co tak naprawdę się zdarzyło. Policzki Lisy ponownie zrobiły się koloru malinowego.

- Bo się skradałeś - wyjaśnił wyczerpująco Greg. Wilson odniósł wrażenie że nie jest zadowolony z towarzystwa Cuddy.

Kiedy Lisa zaczęła przepraszać tonem zwykle używanym w stosunku do poszkodowanych przez House'a, diagnosta wykuśtykał bez słowa z gabinetu przez drzwi balkonowe. Przez chwilę obserwowali, jak przeskakuje przez barierkę, w zaskakująco sprawny sposób jak na kogoś, kto lubi jęczeć o tym, że jest kaleką.

Tak jak się tego spodziewał, kiedy tylko zamknęły się drzwi za Cuddy, która wyszła chwilę później, do gabinetu wparowały Cameron i Trzynastka. Allison z troską pytała o to, jak się czuje i czy czegoś mu nie potrzeba. Wilson słuchał monologu Allison, która zachowywała się, jakby to ona napadła na niego z wielkim słojem oraz laską. W końcu przerwała jej Trzynastka:

- Co się stało w tamtą noc? - zapytała. Wilson zamachał dramatycznie rękami i popatrzył na Allison, u której zaciekawienie wygrało z troską.

- Oczywiście, że wam nie powiem - stwierdził Wilson. Kiedy Trzynastka zaczęła wypróbowywać na nim wzrok seryjnego mordercy, po pięciu sekundach dodał: - No dobra.

Tamtej nocy szpital wyprawiał przyjęcie dla sponsorów. Cuddy zamiast rytualnych dwóch godzin przed lustrem spędziła trzy, w związku z czym jej wejście do szpitala przypominał wszystkim wejście królowej do pałacu. A jeżeli nie wszystkim, to przynajmniej Wilsonowi. Czarne włosy skręciła w perfekcyjne loki, na twarzy miała tylko delikatny makijaż. Wszyscy zauważyli, jak House wpatruje się w jej czerwoną, krótką sukienkę. Cameron z kolei zauważyła, że diagnosta nie ruszał się nigdzie bez szklanki szkockiej. Oczywiście, James miał świadomość, co robi jego najlepszy przyjaciel, kiedy dużo wypije. Jego szósty zmysł cygańskiej swatki kazał mu zaprzestać prawienia kazań na ten jeden wieczór. Zamiast tego zajął się rozmową z innymi lekarzami. Włosy Chase'a budziły podejrzenia co do tego, że zetknęły się z lokówką Cameron. Foreman zajmował się więc głównie dokuczaniem swojemu koledze. Zamilkł jednak po jednym komentarzu na temat jego krawata w kwiaty, który wypowiedziała lnianowłosa dziewica odziana w różową sukienkę. Trzynastka i Taub rozmawiali o czymś w rogu sali. Cuddy latała po sali z prędkością huraganu, zamieniając kilka słów ze sponsorami i lekarzami. Za każdym razem, kiedy czuła na sobie wzrok House'a, zaczynała flirtować na jego oczach z rozmówcą. Zarówno Wilson jak i jego szósty zmysł uznali to za wyjątkowo dziecinne zachowanie.

- Wilson... my tam byłyśmy. Przejdź do tego, co się stało, kiedy wyszli - zasugerowała Trzynastka.

No tak. Więc wyszli. James nagle zdał sobie sprawę, że Cuddy nie biega już po szpitalu. House nie siedział przy stoliku i nie sączył kolejnej szklanki szkockiej albo burbonu. Wilson odwrócił głowę tak gwałtownie, że miał wrażenie, że wykona pełny obrót. Frontowe drzwi zamknęły się i zanim zniknęli w mroku, zobaczył kobietę w czerwonych szpilkach i mężczyznę opierającego się na lasce. Przyjęcie toczyło się dalej bez dziekan medycyny i czołowego diagnosty. Cameron przejęła część obowiązków Cuddy i wdała się w konwersację ze sponsorami, zostawiając Chase'a na pastwę ciętego języka Foremana.

- Co było dalej? - ponagliła go Cameron. Natychmiast dodała: - Nie na przyjęciu, oczywiście.

Więc, House nie był pijany. Oczywiście, szkocka i burbon dodały mu odwagi, ale na pewno nie na tyle. Kiedy Wilson następnego dnia słuchał opowiadania roztrzęsionej Cuddy, zastanawiał się, czy House tego po prostu nie planował. Zachował się jak dupek, co nie było specjalnie zaskakujące, jedyną dziwną rzeczą było to, że ona spodziewała się po nim czegoś innego. Lisa nie powiedziała Wilsonowi, jak to się stało, że pojechali do jej domu. Powtórzyła jednak każde słowo House'a, tak, jakby znała je na pamięć.

- Koniec historii, Wilson! - usłyszeli głos House'a i po chwili diagnosta stanął w drzwiach. Cameron i Trzynastka jęknęły jak małe dziewczynki pozbawione bajki na dobranoc. - Idźcie przebadać pacjentowi krew.

- Przecież nie mamy pacjenta... - zaczęła Trzynasta.

- ...a ja u ciebie nie pracuję - uzupełniła Cameron, robiąc naburmuszoną minę.

- Idźcie przebadać jakiemukolwiek pacjentowi krew - zasugerował House. Ani jedna, ani druga nie zamierzały się ruszyć. - To taka metafora dla "idźcie stąd".

Allison mruknęła coś do siebie, po czym obydwie opuściły gabinet.

- Słuchaj Wilson, to było tak, że powiedziałem Cuddy, że ją kocham! - prawie krzyknął Greg. Wilson uniósł brwi, ale po chwili diagnosta otworzył drzwi i do środka wpadł Foreman i Taub, którzy najwyraźniej przed chwilą podsłuchiwali. Przy uszach trzymali puste szklanki. Widząc minę House'a otworzyli szeroko oczy i uciekli.

- Stetoskop jest lepszy do podsłuchiwania, idioci! - krzyknął za nimi Greg.

- Łał - powiedział Wilson, machając zabandażowaną ręką.

- Więcej ci nic nie powiem - House przybrał ton obrażonego sześciolatka.

- Ty mi nic nie powiedziałeś - zauważył Wilson, a jego brwi ponownie powędrowały conajmniej do połowy czoła.

- Masz rację.

- Właściwie, to po co tu jesteś? - zapytał James, macając swój gips.

- Ponieważ Cuddy dała mi pacjenta, zorientowałem się, że mój zespół jest nieobecny, co oznaczało, że wujek Wilson mówi bajkę, ale nie zdążyłem cię zabić, ponieważ przybiegła Cuddy i zabrała mi pacjenta, rumieniąc się jak wiśnia. Zdaje mi się, że jej tyłek urósł dwa razy odkąd widziałem ją ostatni raz.

House wyjął z kieszeni lizaczka i wpakował go sobie do ust, podczas gdy Wilson próbował zasięgnąć rady u swojego szóstego zmysłu, który milczał jednak jak zaklęty.

- Powinieneś z nią porozmawiać.

- Nie baw się w cygańską swatkę, Wilson. Muszę wyjechać, to się nie uda.

- W takim razie daj jej trochę czasu. Wszyscy wiemy, że tu jest twoje miejsce.

House zacmokał i zaczął obszukiwać kieszenie, próbując znaleźć cukierki.

- Ona zabiera mi pacjentów.

Ton Gregory'ego znowu przypominał ton rozkapryszonego dziecka.

- Porozmawiaj z nią. Albo wyjedź. Ucieczka nigdy nie jest rozwią... - Wilson jęknął, przerywając zdanie i pomasował skronie. - Boli mnie głowa, House. Nie mam nastroju, żeby być twoim sumieniem.

- Porozmawiam z nią, ona skłamie a ja dojdę do tego, co naprawdę chciała powiedzieć - powiedział House bardziej do siebie niż do Wilsona i wyszedł.

A little less conversation,
A little more action please





Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:12, 05 Lip 2009    Temat postu:

Brawooo, brawooo! *_*

Juz Cie kocham...em..znaczy tego fika!

No i co ten House zrobił?! 13 i Cameron nie zasną! XD

Czekam niecierpiliwe na C.D

Mad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:19, 05 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Włosy Chase'a budziły podejrzenia co do tego, że zetknęły się z lokówką Cameron. Foreman zajmował się więc głównie dokuczaniem swojemu koledze. Zamilkł jednak po jednym komentarzu na temat jego krawata w kwiaty, który wypowiedziała lnianowłosa dziewica odziana w różową sukienkę.















Tak się rozkładał mój śmiech. Na początku się oczywiście dusiłam, potem się opanowałam.

Po prostu przez duże .

H_a


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez House_addict dnia Nie 18:20, 05 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pismak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu!
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:27, 05 Lip 2009    Temat postu:

Hmm, dzieki Moze napisze nastepna czesc yy... kiedys Nie spodziewalam sie takiego dobrego przyjecia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pismak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu!
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:53, 08 Lip 2009    Temat postu:

Ok, sorry że takie krótkie, ale w połowie pisania doszłam do wniosku, że musze musze musze iść się pohuśtać I, tak, wiem że momentami ociera się o absurd, ale w końcu kocham Monty Pythona

4. Way down.

You look like an angel
But I got wise
You're the devil in disguise

Cameron pogmerała chwilę w słoiku, zanurzając w nim rękę do łokcia. Z radością na twarzy wyjęła zielonego żelka wielkości dłoni i pochłonęła go zanim Chase'owi udało się go zabrać.
- Właściwie, to czemu tu jesteśmy? - zapytał, obserwując jak Allison ślini się, po raz kolejny grzebiąc w ogromnym słoju. Wyprostowała się nagle i rozejrzała po okolicy. Siedzieli razem z Trzynastką na ławce pod wyjściem ze szpitala. Było już prawie ciemno, zachodzące słońce rzucało rozmyte światło na łyse, jesienne drzewa nadajac im upiorny wygląd.
- Czekamy na Wilsona - odparła Trzynastka. Cameron znów pochyliła się i wyłowiła kolejnego żelka. Chase spojrzał na nią z politowaniem.
Minuty mijały, ale onkolog nie przychodził.
- Chodź do środka, Cameron, zaczyna robić się zimno - Chase uśmiechnął się najsłodszym uśmiechem ze swojego arsenału uśmiechów. Jego żona zacisnęła wargi i pokiwała głową.
- Poszukamy go w środku - zaproponowała Trzynastka, odgarniając włosy. Cameron uśmiechnęła się promiennie i złapała za słoik. Chase po raz kolejny doszedł do wniosku, że jej czapka to najgłupsza rzecz jaką widział w życiu. Była różowa, włochata i przypominała przerzutą gumę do żucia przeturlaną po brudnej podłodze.
*
- Ołołołołoł!
House odwrócił się i ujrzał swoje Sumienie biegnące po korytarzu. Był już w połowie drogi do gabinetu Cuddy i nie zamierzał zrezygnować z rozmowy z nią tylko dlatego, że Wilson chce pobawić się w swatkę, więc szedł dalej.
- A z resztą - powiedział głośno onkolog i wykonał zgrabny piruet na pięcie, rezygnując z palnięcia gadki umoralniającej i odchodząc w stronę windy. Wstąpił tylko do gabinetu po płaszcz i teczkę. Tak jak się spodziewał, pod wyjściem ze szpitala napadła na niego Trzynastka, Cameron i Chase.
- Ha! - krzyknęła tryumfalnie Allison, machając wielkim słojem, który trzymała w rękach. Rozsypała kilka ogromnych żelków na podłodze, ale zdawała się tego nie zauważać.
- Kontynuuj historię. House'a tutaj nie ma - rozkazała Trzynastka. Chase zrobił minę, która ukazywała wszystkim, że nie obchodzi go życie uczuciowe byłego szefa.
- Wiem, że go tutaj nie ma. Jest tam - Wilson wskazał na gabinet Cuddy. Nie było widać House'a, ale wszyscy mogli zobaczyć Cuddy, najwyrażniej pogrążoną w furii.
- Łał, wygląda jakby była płatnym mordercą - Cameron rozbłysły oczy, kiedy obserwowała, jak dziekan medycyny wrzeszczy coś, zapewne obraźliwego. Wszystko stłumiły dźwiękoszczelne szyby.
- Nie, płatni mordercy mordują bez skrupułów. Ona wygląda jak seryjny morderca - podsunęła Trzynastka, gapiąc się na dzikie ruchy szefowej.
- Albo terrorysta - uzupełnił Chase, ignorując swoją zasadę o nie mieszaniu się w życie House'a.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pismak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu!
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:54, 09 Lip 2009    Temat postu:

Nie jestem zadowolona z tej części, ani z tego fiku generalnie, ale lejdys and dżentelmens, The Ostatnia Część!

5. That's when your heartaches begin.

It is so strange
To waste a love like ours would be a sin


Z gabinetu wyszła Cuddy z Housem. Minęli recepcję i skierowali się ku drzwiom wyjściowym. Dziekan medycyny miała usta zaciśnięte w wąską linię. House zmarszczył czoło, gdy zobaczył, że wszyscy im się przyglądają i połknął kilka tabletek. Kiedy opuścili szpital, mrok tak szybko spowił ich postacie, że nie było widać, gdzie się skierowali. Atmosfera zagęściła się od wrogości, jaką roztaczali wokół siebie Cuddy i House.
- Łał - powiedziała Cameron, po czym po chwili otępienia spojrzała na Wilsona. - Teraz musisz wytłumaczyć nam, co tam się stało.
Onkolog kiwnął głową i wskazał na pusty gabinet w klinice.

Jak już wspomniano, House nie był pijany. Widocznie po tych kilkudziesięciu latach ciągłego włóczenia się po barach w jakis cudowny sposób udało mu się uodpornić przed taką ilością alkoholu. Wyszli, bo... właściwie, Cuddy nie powiedziała Wilsonowi, czemu, ale mógł się domyślić tylko, że powiedział jej, że chce porozmawiać. Właściwie trudno wymyślić inny powód, który skłoniłby ją do opuszczenia bez słowa bardzo, bardzo ważnej imprezy. Zdaje się, że liczyła na to, że House padnie przed nią i wyzna jej miłość, dlatego tak szybko się zgodziła pojechać, gdzie on chce. Zabawne.

- Co się stało, kiedy dojechali na miejsce... i co to było za miejsce? - zapytała Trzynastka, bębniąc palcami w szafkę. Cameron odsunęła paczkę rękawiczek i usiadła obok niej, wymachując nogami. Słoik z żelkami leżał pod drzwiami. Chase, udając brak zainteresowania, położył się na szpitalnym łóżku.

Pojechali do mieszkania House'a. Naprawdę, trudno uwierzyć w to, jak naiwna była Cuddy, wierząc, że coś z tego będzie. Usiedli obok siebie na kanapie i milczeli przez chwilę, aż w końcu House powiedział:
- Wiesz, że cię nie kocham?
Ton, którym to powiedział, był tak beznadziejnie arogancki, że Lisa poczuła, jakby zbierało się jej na wymioty.
- A czemu uważasz, że ma mnie interesować? - zapytała, od razu czując, że to jest błąd.


- Łał... - wyrwało się Chase'owi. Wilson zgromił go wzrokiem. - Sorki.

House zaczął wymieniać wszystko, co wskazuje na to, że Cuddy jest nim zainteresowana. Każdą sytuacje, każde jej słowo recytował jak wiersz, którego uczył się miesiącami. Szybko i beznamiętnie. Możecie tylko wyobrazić sobie, jak Lisa czuła się w tej sytuacji. W jego mieszkaniu, słuchając tego, co on myśli o każdym z jej zachowań, nie mając pojęcia, co zrobić i jak uciec.

- Biedna Cuddy - powiedziała Cameron z nieukrywanym współczuciem i żalem. - Co zrobiła?

Właściwie, to nie jest takie dziwne, ale... cóż, nie można się tego spodziewać po Cuddy. Podniosła się, wzięła swój płaszcz, ruszyła ku drzwiom, słuchając złośliwych docinek House'a i po prostu się rozpłakała. Oparła się o ścianę i łzy zaczęły lecieć jej po policzkach, jedna za drugą. Trwało to może dziesięć sekund, zanim wytarła twarz i chwyciła za klamkę. On podszedł do niej, był... no cóż, określiła to jako "przerażony".

- Niemożliwe - skwitował Foreman.
- Foreman? Co ty tutaj robisz? - Wilson zmarszczył brwi i zobaczył, że prócz niego doszedł również Taub.
- Wezwałam ich - wyjaśniła Cameron, machając pagerem. Foreman kiwnął głową, jedząc wielkiego żelka.
- Ach.

Powiedział "to nie miało tak być, Cuddy". Podszedł krok bliżej i wtedy ona go spoliczkowała. Całkiem mocno. I wyszła. Nie krzyknął za nią, nie powiedział nic, oprócz... no cóż, stała chwilę pod drzwiami, zbierając siły. Usłyszała jęk, a później potok cichych słów, z których nie zrozumiała ani jednego.

- I to wszystko? - zapytała Trzynastka. Wilson kiwnął głową.
- Ciekawe, co teraz się tam dzieje... - mruknęła Cameron, podrzucając paczkę chusteczek.

She might be holding something in
That's really gonna hurt you


- Nie zamierzam się z tobą kłócić przed całym szpitalem. Nie zamierzam również nigdzie jechać.
House kiwnął głową i skręcił w stronę parku do joggingu.
- Jest ciemno - zauważyła Cuddy, rozglądając się. Po chwili, zapinając płaszcz, dodała: - I zimno. O czym chcesz ze mną rozmawiać?
- To nie miało tak wyjść - wymamrotał House, unikając jej wzroku.
- Świetnie. Mogę już wrócić? - warknęła. Nie miała ochoty z nim przebywać, a jeżeli miała, to nie zamierzała się co do tego przyznać.
- Ja... myślę, że Wilson... miał trochę racji z tym... - diagnosta wyglądał, jakby każde słowo przychodziło mu z trudem. Musiał czuć się niebywale głupio. Połknął tabletkę Vicodinu, tłumiąc ostatnie słowo.
- Co ty próbujesz, House...? - Cuddy zatrzymała się tak gwałtownie, że House podparł się laską, żeby nie wywrócić się na śliskim chodniku.
- Ja myślę, że... moglibyśmy spróbować... razem... - nie dokończył.
- Nie, nie moglibyśmy - przerwała mu Lisa. - Bylibyśmy szczęśliwi przez dwa miesiące, a później co? Obraziłbyś mnie, wrzasnął coś przy całym szpitalu? Świetny pomysł.
House spuścił głowę i zaczął iść w stronę szpitala. Po chwili wahania Cuddy dołączyła do niego. Zapadła cisza.
- Dlatego miałem na myśli, że moglibyśmy... spróbować - powiedział House, przerywając milczenie. Lisa skrzywiła się, nie odpowiadając. Miała nadzieję, że House nie słyszy przyśpieszonego bicia serca.
Po kilku minutach weszli do holu. Dziekan medycyny rozejrzała się. Było już późno, w recepcji była tylko jedna pielęgniarka, która nie za bardzo zwróciła na nich uwagę. Pewnie była nowa. House ruszył w stronę windy, a Cuddy w stronę swojego gabinetu. Po kilku sekundach zawróciła i podeszła do niego.

- Cicho, Chase! - syknęła Cameron. Przytuliła się do ściany i przepełzła tak, żeby być jak najbliżej nich, nie ryzykując, że ją zauważą.

- Możemy, House - szepnęła Cuddy i znalazła jego dłoń, ściskając ją. House uśmiechnął się i pochylił się, próbując ją pocałować, ale coś im przerwało.

- DAMN! - krzyknęła Allison, po czym zdała sobie sprawę, co przed chwilą zrobiła i otworzyła szeroko oczy, po czym wbiegła do gabinetu. - Ups. Nie usłyszałam, co powiedzieli, i trochę mnie to zdenerwowało, i...

Wszyscy prócz Wilsona spojrzeli na nią z wyrzutem. Onkolog wychylił się i przełknął głośno ślinę.

- Czy wy widzicie, co oni robią? - syknął. Taub nie wydawał się być zbytnio zainteresowany, ale cała reszta wygalopowała z gabinetu.
Patrzyli na House'a, trzymającego Cuddy za rękę i rozmawiającego z nią absolutnie... normalnie. Swoją wolną dłonią, w której trzymała teczkę pacjenta, dziekan medycyny machała swojemu czołowemu diagnoście przed nosem.

Kooonieeeeec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:21, 09 Lip 2009    Temat postu:

Mruu.

Coś mi się widzi, że nie lubisz Cam. ^ ^ Nie przeszkadza mi to.
Śmieszna czwarta część, świetna piąta.
Cóż mogę powiedzieć?


H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin