|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:53, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Cralite napisał: | Narobiłaś mi jeszcze większego smaku na cd
|
Skoro tak, to nie wiem co powiesz po tym
000paulina000 napisał: | wszystko w Twoich złotych rękach |
Gdybym miała złote ręce nie mogłabym pisać
Tutaj uprzedziłam nieco fakty co do wiedzy o biseksualizmie Trzynastki bo mi to tu pasowało i taki miałam kaprys.
To, że Cuddy bez słowa uległa kaprysowi House'a i zwolniła go z przychodni dało Wilson'owi do myślenia. Wiedział, że musiało być jakieś wyjaśnienie jej nietypowego zachowania. Albo sama coś kombinowała, albo eliksir naprawdę działał. Kto wie, może napar zawierał jakieś związki, które pobudzały hormony odpowiadające za stan zakochania. Dobra, nie miał pojęcia jakby to miało działać, ale na świecie zdarzały się różne dziwne rzeczy. A skoro dwie osoby - w tym sceptyczny diagnosta - twierdziły, że napar jest skuteczny rzeczywiście mogło w tym coś być. Choć zdaniem onkologa House osiągnął by ten sam skutek gdyby otwarcie porozmawiał z Cuddy. Problem polegał na tym, że szczerość była zawsze na samym dole jego listy priorytetów, a on nie miał już siły przekonywać przyjaciela by choć w tej sprawie postąpił jak dorosły. To wszystko o czym rozmyślał Wilson nawet nie mignęło w głowie diagnoście. Był zadowolony z efektów eksperyment, no może poza wcześniejszym niepokojącym kierunkiem rozmowy, która na szczęście została przerwana. House musiał przyznać, że miło było dla odmiany nie być krytykowanym, nie kłócić się na okrągło, nie negocjować każdego najdrobniejszego szczegółu. Mógłby się do tego przyzwyczaić. Pewnie, czasem lubił ich kłótnie i mało co zapewniało taką rozrywkę jak wkurzenie szefowej do granic możliwości, ale na dłuższą metę i niechętnie to przyznawał robiło się to cholernie męczące.
Podejmując decyzje o wypróbowaniu eliksiru na Cuddy House nie zamierzał posunąć się dalej.
Nie interesowały go żadne korzyści ponad zawodowe. Taka była prawda. Niestety, po raz kolejny potwierdziła się inna prawda, że życie bywa nieco bardziej skomplikowane. Ciąg nieprzewidzianych komplikacje zaczął się od jednego wieczoru...właściwie biorąc pod uwagę godzinę można spokojnie powiedzieć jednej nocy. I nie, znowu wyciągacie pochopne wnioski. To nie to co Wam chodzi po głowach. Pośrednio wszystko wiązało się z przywiezioną w piątkowe popołudnie sześciolatką. Wyniki pierwszych badań nie doprowadziły do zidentyfikowania jej choroby co nie było specjalnie zaskakujące. Nikogo też nie zdziwiło gdy pod wieczór zajrzała do nich Cuddy by sprawdzić jak sobie radzą. Administratorka najpierw rozmawiała z rodzicami próbując nieco ich uspokoić, potem siedziała chwile przy dziewczynce by ostatecznie przyłączyć się do rozpoznania.
W diagnozowaniu brał już również udział Wilson. Lekarze przerzucali się teoriami do późna, jednak jak do tej pory żadna nie okazała się trafna. W szpitalu robiło się coraz ciemniej i coraz ciszej. Obecnie w gabinecie był już tylko House. Przyglądał się wypisanym na tablicy objawom próbując dojść czego mu tutaj brakuje, lub co mógł przeoczyć. Gdy miał już wszystkiego dość i niewiele brakowało by zrzucił tablice z balkonu pojawiła się Cuddy.
- Przyniosłam ci coś do jedzenia – poinformowała kładąc na stole kanapkę, sałatkę i butelkę wody. House miał wrażenie, że ostatnio jakby szukała jego towarzystwa.
- Skąd wiedziałaś, że ciągle tu jestem?
- Bo cię znam – wyjaśniła z pobłażliwym uśmiechem - Nadal nic?
- Nadal nic.
- Gdzie reszta? - spytała brunetka opierając się o stół tuż obok niego.
- Zarządziłem zmiany, Kutner i Taub śpią w swoich domach, Trzynastka i Forman pilnują małej.
- Razem? Pamiętasz jak się skończyło zostawianie na noc Chase'a i Cameron ?
- Daj spokój – zbagatelizował sprawę - To Forman, a ona jest praktycznie lesbijką.
- Nie jest, a Formanowi niczego nie brakuje i w końcu będzie chciał mieć jakieś życie poza pracą.
- To nie to samo.
- Skoro tak twierdzisz – powiedziała dla świętego spokoju i wróciła do studiowania tablicy.
- Może to jednak kwestia neurologiczna?
- Nie, sprawdziliśmy to dwa razy – zapewnił, następnie zamiast na objawach skupił się na jej obecności - Z tego co się orientuje administracja już dawno leży w łóżeczkach. Idź do domu.
- Mutacja wirusowa ?
- Zachowujesz się tak zawsze ilekroć pojawi się tu dziecko – mówił ignorując jej kolejną sugestie.
- Po co jesteśmy lekarzami jeżeli nie potrafimy pomóc dzieciom? - to powiedziawszy podeszła do okna. Brunetka zatrzymała się w takim miejscu, że zasłaniała mu ją tablica. Stała patrząc przed siebie nerwowo bawiła się naszyjnikiem z pereł.
- Dziś i tak już nic nie zrobimy – zauważył diagnosta próbując ją przekonać - Ustabilizowaliśmy jej stan i czekamy na następny objaw.
- A co jeśli następny ją zabije ?
- Za bardzo się przejmujesz – stwierdził, co pewnie było prawdą.
- Ty udajesz, że ci nie zależy – odparła w rewanżu - Jest prawie pierwsza w nocy, a ciągle tu jesteś.
- Podciągnę to sobie pod nadgodziny – rzucił sprytnie, choć oboje wiedzieli, że nie dlatego tu był.
- I zostaw te perły – dodał zaskakując brunetkę.
- Skąd wiesz?
- Bo cię znam - odpowiedział jej słowami. Na chwile zapanowała cisza. Cuddy obeszła tablicę i wróciła na miejsce obok niego. Od dawna chciała go o coś zapytać, ale dotąd nie miała odwagi.
- Pamiętasz jak porwałeś mnie z zajęć, żeby dać mi prezent na urodziny?
- Pamiętam, ale wyprę się wszystkiego przy świadkach.
- Byłam wtedy pewna, że robisz to tylko dlatego, że chcesz mnie przelecieć – przyznała z szczerością na jaką stać jedynie po latach.
- Chciałem.
- Ale tego nie zrobiłeś.
- Niefortunny zbieg okoliczności – stwierdził w ramach usprawiedliwienia.
- Tydzień później wpadliśmy na siebie na imprezie – przypomniała nie rezygnując z tematu – Spytałeś, czy możemy pogadać na osobności więc wyszliśmy na balkon. Rozmawialiśmy o niczym, a potem ktoś nam przerwała. Wtedy byłam święcie przekonana, że chciałeś zaproponować, żebyśmy byli parą.
- Chciałem – ponownie potwierdził jej przypuszczenia.
- Tego też nie zrobiłeś.
House milczał i szczerze mówiąc wolałby, żeby ona też zamilkła. Czemu teraz to wyciągała? Sprawiała, że zaczynał się zastanawiać ile dla siebie znaczą, co stracili i co by było gdyby.
- Zgodziłabym się.
Tego rodzaju wyznania tylko pogarszały sytuacje. Zostawiając przeszłość w spokoju brunetka podjęła decyzje.
- Dostałam od znajomej bilety na jutrzejszy...właściwie to już dzisiejszy – poprawiła się patrząc na zegarek
- koncert jazzowy. Zamierzałam je oddać, ale pomyślałam... - przerwała niepewna, wzięła głębszy oddech i widocznie zdenerwowana spytała – Nie poszedłbyś ze mną?
To był kiepski pomysł. Nie powinien się na to zgadzać. Nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć. Nie chciał iść na randkę z Cuddy. To wszystko przeleciało przez głowę diagnosty jednak patrząc w jej oczy odparł jedynie.
- Jasne.
- Jest o 19:00 w klubie House off Jazz – dodała rozpromieniona - Spotkamy się na miejscu?
W odpowiedzi jedynie skinął głową, ale i tak znaczyło to dla niej więcej niż mógłby przypuszczać .
- To idę. Ty też powinieneś się przespać – poradziła szefowa wychodząc - Dobranoc.
- Dobranoc.
Kiedy administratorka zniknęła House przekonywał sam siebie, że robi to by zyskać nad nią władzę.
W końcu im bardziej Cuddy się zaangażuje tym łatwiej będzie mu nią manipulować. Pod wygodnymi wymówkami kryło się coś znacznie więcej. Pokusa, której ciężko było się oprzeć. Z trudem przed samym sobą przyznał, że tęsknił za związkiem z kobietą, która dobrze go znała, wiedziała jaką kawę pija, kiedy kłamie i czego słucha gdy ma podły humor. Za towarzyszącym związkowi uczuciem bliskości... Zamiast dalej o tym myśleć diagnosta zebrał swoje rzeczy i wrócił do domu. O randce pod żadnym pozorem nie planował mówić Wilsonowi. W swoim postanowieniu wytrzymał do lunchu, kiedy to wchodząc przez balkon do jego gabinetu oświadczył.
- Cuddy zaprosiła mnie na koncert
- A ty się zgodziłeś – dokończył bez większego problemu James. O dziwo nie dodał nic więcej. Czekał na to co przyjaciel powie dalej.
- Co mam zrobić? - jego pytanie świadczyło o jego stopniu desperacji.
- Pójść?
-To koszmarny pomysł – powiedział na głos to co nieustannie powtarzał sobie w głowie.
- Prawdopodobnie.
- I tyle masz mi do powiedzenia? - dopytywał poirytowany, spokojne podejście onkologa cholernie go wkurzało.
- Baw się dobrze?
- Jesteś najgorszym 'najlepszym przyjacielem' w dziejach – stwierdził wychodząc z gabinetu.
Zanim odszedł usłyszał jeszcze za sobą.
- Każdy ma takich przyjaciół na jakich sobie zasłużył.
James przyjął taktykę nie wtrącania się. Przynajmniej dopóki nie zobaczy co wyjdzie z tej ich całej randki.
Miał w nosie, czy eliksir działał, czy nie działał. Ważne, że wreszcie widać było w ich relacjach jakiś postęp. Prawdę mówiąc zaczynał się obawiać, że nawet jego wnuki nie doczekają pierwszej randki tych dwojga.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 17:00, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:36, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Hura nowa część ! Hura będzie Huddy randka! Hura jestem pierwsza! Hura... eee... yyy... House dał Cuddy prezent na urodziny!
Cytat: | - Skąd wiedziałaś, że ciągle tu jestem?
- Bo cię znam |
Cytat: | - I zostaw te perły – dodał zaskakując brunetkę.
- Skąd wiesz?
- Bo cię znam - odpowiedział jej słowami. |
Ona zna go On zna ją związek idealny
Cytat: | Tydzień później wpadliśmy na siebie na imprezie – przypomniała nie rezygnując z tematu – Spytałeś, czy możemy pogadać na osobności więc wyszliśmy na balkon. Rozmawialiśmy o niczym, a potem ktoś nam przerwała. Wtedy byłam święcie przekonana, że chciałeś zaproponować, żebyśmy byli parą.
- Chciałem – ponownie potwierdził jej przypuszczenia. |
Dostanę dane osobnika który im wtedy bezczelnie przerwał?
Czekam na pierwsza Huddy randkę, mimo iż nie jestem wnukiem Wilsona
Weeenaaa i odzywaj się częściej
PS. Wybacz ale nie mogłam się powstrzymac od wstawienia tych emotikonów
PPS. Powiedz, że w twoich fikach można zajść w ciąże przez dotyk bo mam doła przez lekcje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cralite
Student Medycyny
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wieczność Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:55, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Booooskooooooo Aga ty chyba chcesz mnie zabić Teraz to już na bank nie wyrobię do następnej części xD albo ten eliksir działa, albo Cuddy coś kombinuje, naprawdę coraz bardziej się zastanawiam o co w tym wszystkim chodzi No i oczywiście ciekawa jestem huddy randki
No cóż wena
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kamylka
Córka Rozpusty
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z bocianiego gniazda Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:09, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Uwielbiam czytać Twojego fika.
Byłam pewna, że w każdej następnej części dowiem się czegoś nowego, że coś się wyjaśni. A to się robi coraz bardziej pogmatwane. Ale to jak najbardziej na plus, bo czyta się z większą ciekawością i z większą niecierpliwością czekam na następną część. Może w końcu dowiemy się o co tak naprawdę chodzi.
Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
000paulina000
Pacjent
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:43, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
no po prostu szczęka mi opadła koncert po prostu świetnie Aga chyba czytasz mi w myślach no bo ja też idę na koncert jazzowy z kumpelami normalnie wow a co do fika to jest boski i nie wiem ile razy to juz mowilam ale bede az do znudzenia to powtarzac jestes boska, kocham Huddy, ich pierwsza randka hm... ciekawe czego mozemy sie spodziewac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
IloveNelo
Stomatolog
Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Caer a'Muirehen ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:14, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Będzie Huddy randka!
Jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Pisz dalej
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sarah_amelia
Pacjent
Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:46, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Randka!! Już nie mogę się doczekać Uwielbiam te ich dialogi. Juz to pisałam, ale napiszę jeszcze raz. Umiesz się wczuć w potyczki słowne pomiędzy Cuddy i House'em.I to kocham najbardziej:) Czekam z niecierpliwością na kolejną część
Pozdrowienia:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prozak
Student Medycyny
Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:07, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Tutaj uprzedziłam nieco fakty co do wiedzy o biseksualizmie Trzynastki bo mi to tu pasowało i taki miałam kaprys.
Już myślałam że 13 będzie wyrywać Cuddy
udowna część czekam na kolejną
pzodrawiam i życzę weny
Ps. Sorki że nie cytuję tak normalnie ale nie chce mi się wycinać tego wszystkiego itd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:22, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Wow, takiego fika w Twoim wykonaniu się nie spodziewałam. Zwykle były to mniej lub bardziej prawdopodobne historie, które w sumie mogłyby się zdarzyć każdemu (no może nie licząc jak House przehandlował nogę w kontaktach z Istotą Wyższą). A teraz mamy eliksiry, wróżki. Świadczy to oczywiście o Twoim geniuszu.
Eliksir miłości w rękach House’a...nie no, tak na poważnie kogo Ty chcesz nabrać, to pewnie Cuddy podstawiła gościa z przychodni i robi z House’a idiotę, ewentualnie wreszcie zdała sobie sprawę ze swoich uczuć. Nie wierzcie w eliksiry!
Publika niecierpliwie czeka na kolejną odsłonę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:03, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
runiu napisał: | nie no, tak na poważnie kogo Ty chcesz nabrać, to pewnie Cuddy podstawiła gościa z przychodni i robi z House’a idiotę, ewentualnie wreszcie zdała sobie sprawę ze swoich uczuć. Nie wierzcie w eliksiry! |
Hej Runiu, miło Cię znowu widzieć.
Nie mam pojęcia skąd u was ten brak wiary w autentyczność wróżek, eliksir miłości i nieustanne podejrzenia, że coś ukrywam lub kombinuje ?
Znowu wykorzystałam coś czego dowiadujemy się później, bo uwielbiam tą historię.
A o czym to ja teraz miałam pisać? hmmmm
A no tak, randka.
Sobota minęła House'owi na myśleniu o ich randce i ewentualnych jej konsekwencjach. Milion razy chciał to odwołać, ale ostatecznie tego nie zrobił. Jakby tego było mało nawet przypadek 6-latki rozwiązał dzięki czemuś co powiedziała Cuddy. 'Wyglądało na to, że zamiast myśleć o umierających dziewczynkach będzie się musiał skupić na katastrofie rozgrywającej się na żywo' rozmyślał o spotkaniu z typowym dla siebie optymizmem.
Jak można się było spodziewać kiedy szykował się do wyjścia z moralnym wsparciem wpadł Wilson.
Mniej przewidywalne natomiast było jego zachowanie. Przyjaciel był zadziwiająco milczący, rozłożył się na jego kanapie i pstrykał po kanałach. House nie miał pojęcia co go ugryzło, ale był mu wdzięczny, że nie pogarszał sytuacji swoim entuzjazmem, pomocnymi radami i zachwytami jak to on i Cuddy do siebie pasują. Ostatecznie jednak jego wizyta na coś się przydała. Udało mu się osiągnąć coś co przez cały dzień nie udało się diagnoście, udało mu się go uspokoić. 'Chodzi o ten eliksir? Boisz się przekroczyć jakąś granice? Ty masz jasny umysł. Randka zajdzie tak daleko jak na to pozwolisz .' No proszę, Jimmi nie umiał dobrać odpowiedniego krawata do marynarki, ale w wielu poważnych przypadkach miał racje. Przed wyjściem Greg spojrzał jeszcze w lustro; miał na sobie dżinsy, czarną marynarkę i koszulę, która kontrastowała z widocznym pod spodem białym t-shirtem. Mieli się spotkać pięć minut przed dziewiętnastą przed nowym klubem 'House off Jazz'. Przez pierwszy tydzień otwarcia odbywały się tam zamknięte koncerty z różnego rodzaju muzyką. Choć sam występ wydawał się obiecujący diagnosta był święcie przekonany, że będzie niezręcznie.Biorąc pod uwagę to przez co przeszli, jak długo się znali, oraz ich relacje w pracy istniała taka możliwość. Cuddy czekała już na niego pod klubem gdy wysiadał z taksówki. Była ubrana w króciutki, czarny płaszczyk z dużymi guzikami i tego samego koloru dopasowane dżinsy. Przywitała go szerokim uśmiechem po czym razem skierowali się do środka.
Lokal posiadał już swój widoczny klimat; był spory, starannie wykończony z nastrojowym oświetleniem. Sceniczne podwyższenie znajdujące się przy ścianie zewsząd otaczały niewielkie, okrągłe stoliki, trochę dalej po prawej stronie stał bar. Para miała szczęście, udało im się znaleźć wolny stolik niedaleko sceny, zamówili coś do picia i usiedli. House zauważył reakcje mężczyzn gdy Cuddy zdjęła swoje okrycie ukazując marszczony, szary top na jednym ramieniu. Musiał przyznać, że wyglądała zjawiskowo. W tym świetle miał okazje przyjrzeć się jej dokładniej. Widać było każdy najdrobniejszy szczegół; jej przydymione oczy, częściowe spięte włosy i długie wiszące kolczyki. Gregowi nie udało się powstrzymać uśmiechu na myśl, że odstawiła się tak dla niego.
W tej chwili na scenie pojawił się mężczyzna sygnalizując początek koncertu. Kolejno po sobie wystąpiły dwa zespoły grające standardy jazzowe i ekstrawaganckie współczesne aranżacje. Para, co jakiś czas wymieniała sporadyczne uwagi, ale głównie cieszyli się występem. Cuddy dyskretnie przyglądała się House'owi, lubiła patrzeć jak słuchał muzyki. Wydawał się wtedy zrelaksowany, zupełnie pochłonięty graną melodią. Widać było, że jest to jedna z nielicznych rzeczy, która wciąż sprawiała mu ogromną przyjemność.
Dziwne, ale gdy ponad dwie i pół godziny później wychodzili z klubu niezręczność nadal się nie pojawiła.
- Podobało mi się – oświadczyła Cuddy pod ewidentnym wrażeniem.
- Koncert, czy towarzystwo?
- Oba - odparła kokieteryjnie - Byli niesamowici. Nie myślałam, że jazz może być taki żywy i różnorodny.
- Byli świetni, szczególnie pianista. Swoimi solówkami bez trudu mogłyby konkurować z najlepszymi.
- Basista też był niezły.
- Nie wątpię, nie odrywałaś od niego oczu.
- Miałam na myśli jego grę.
- Jasne – parsknął z powątpiewaniem, ale się uśmiechał.
- Choć muszę przyznać, że był niczego sobie.
– Mrugnął do ciebie – przypomniał co jedynie poszerzyło jej uśmiech.
Na zewnątrz było jeszcze ciepło. Oświetlone w ciemności ulice powoli pustoszały.
- Piękny wieczór – stwierdziła Cuddy rozglądając się dookoła - Człowiek nabiera ochoty na spacer.
- To chodźmy – zaproponował, towarzystwo i fakt, że tego dnia noga mniej mu dokuczała sprawiły, że nie miał nic przeciwko - Stąd do mnie nie jest tak daleko.
- A jak twoja noga? Nie chce, żebyś się niepotrzebnie męczył.
- Idź kobieto – ponaglił bagatelizując jej przesadną troskę. Uznała to za wystarczającą odpowiedź i nie wracała już do temu. Zrobili może dwa kroki gdy coś jej się przypomniało.
- Widziałeś parę siedzącą w rogu ?- spytała ciekawa, czy zauważył to co ona.
- Masz na myśli pannę, która stopą molestowała nogę towarzysza? - scharakteryzował dowcipnie.
- Mina tego faceta była bezcenna - mówiła brunetka próbując zachować powagę.
- Myślałem, że przeleci ją na tym stoliku. To się nazywa dobrze wykorzystany bilet – dodał diagnosta, spojrzeli na siebie i jednocześnie wybuchli śmiechem.
- Zjadłabym coś – oznajmiła, kiedy się uspokoiła - Szczerze powiedziawszy nie zdążyłam zjeść kolacji.
- Znam jedno miejsce po drodze.
- O tej porze raczej zamykają niż otwierają restauracje?
- Będzie otwarte – zapewnił z przekonaniem. Zgodnie z obietnicą przecznice dalej trafili na czynne jeszcze okienko z meksykańską kuchnią. Przywitanie sprzedawcy dowodziło, że od jakiegoś czasu zna House'a,
- Tortilla? Będziemy teraz jeść tortille?
- Najlepsza w mieście tortille – poprawił zamawiając jedzenie.
- Oczywiście, że znasz wszystkie stoiska z jedzeniem na wynos.
- Jesteś głodna, czy nie? Obiecuje, że będzie ci smakować.
W sumie czego spodziewała się po randce z Housem? Musiała przyznać, że lubiła tą jego nieprzewidywalność. Nie mogła uwierzyć, że dała mu się na to namówić nawet gdy trzymała w ręku ciepłą tortille.
Po dwóch pierwszych gryzach musiała przyznać mu racje.
- Smaczna. No dobra, pyszna – poprawiła pod wpływem jego sceptycznego spojrzenia.
- Myślisz, że przyprowadziłby cię byle gdzie?
Przez jakiś czas szli chodnikiem ramie w ramię zajęci wyłącznie jedzeniem. House kątem oka obserwował Cuddy, kiedy była jak teraz uśmiechnięta i zrelaksowana ciężko było mu od niej oderwać wzrok.
- Ubrudziłam się sosem?
- Nie – zaprzeczył zabierając jej mrożoną herbatę.
- Hej – protestowała kiedy siorbał przez jej słomkę - To dlatego kupiłeś duży napój.
- Mam jedzenie i drugą rękę zajętą laską. Nie mam jak nieść swojego picia.
- Zawsze znajdziesz jakąś wymówkę – stwierdziła kiedy oddał jej kubek, ale tak naprawdę nie miała mu tego za złe. Wzięła spory łyk i ponownie podała mu kubek.
Zanim się zorientowali stali pod drzwiami jego kamienicy. Kiedy zdali sobie z tego sprawę zrobiło się cicho.
Żadne nie wiedziało jak zakończyć wieczór tym bardziej, że oboje nie chcieli jego końca. Stali oparci o framugę po przeciwnych stronach drzwi nie odrywając od siebie wzroku. Pewnie stali by tak do jutra gdyby Cuddy nie przejęła kontroli nad sytuacją.
- Nie zaprosisz mnie do środka?
- To nie jest najlepszy pomysł.
Spławianie chętnej, seksownej kobiety zdecydowanie zdarzało mu się po raz pierwszy.
- A jeśli obiecam, że się na ciebie nie rzucę ?- spytała z pozoru niewinnie, była taką bezwstydną flirciarą.
- Co jeśli ja nie mogę ci tego obiecać?
- Nie proszę cię o to – powiedziała mijając go w drodze do środka.
House wziął dwa głębsze oddechy i poszedł za nią, czekała już pod drzwiami jego mieszkania.
Już wtedy powinien wiedzieć, że będą kłopoty. Podświadomie pewnie wiedział, ale dawał o sobie znać coraz większy mętlik w jego głowie. Próbował ustalić to czego tak naprawdę od niej chciał, jasne granice, których nie powinien przekraczać i to jak duży wpływ ma na nią eliksir. Jednego był pewny: facet z przychodni miał racje. Wciąż była Cuddy. Wciąż była piękna, zabawna i cholernie uparta. Nie straciła sprytu pozwalającego jej błyskotliwie odpowiedzieć na każdą zaczepkę. Właśnie dlatego tak trudno było się jej oprzeć.
Po wejściu do mieszkania House zdjął i rzucił na kanapę swoją marynarkę.
- Czego się napijesz?
- Masz wino? Skoro nie prowadzę równie dobrze mogę zaszaleć.
- Powinienem coś mieć – powiedział przeszukując swoje trunki. Znalazł butelkę czerwonego wina.
Z kuchni przyniósł jeszcze otwieracz i dwa kieliszki.
- Otwórz - polecił podając wszystko brunetce - Napalę w kominku.
Kiedy House zajął się rozpalaniem ognia Cuddy położyła na podłodze poduszki z jego kanapy i rozsiadła się wygodnie.
- Próbujesz mnie uwieść? - spytała obserwując zaczynający tlić się ogień.
- To ty wprosiłaś mi się do mieszkania.
- Racja - przyznała z uśmiechem rozlewając wino do kieliszków. W pokoju zrobiło się nieco cieplej i znacznie przytulniej. Podała mu jeden gdy uważając na nogę przysiadł się do niej. Starał się nie przykładać większej wagi do uczucia towarzyszącego muśnięciem ich dłoni. Lisa uniosła szkło w jego kierunku, stuknęli się kieliszkami i wzięli po łyku.
- Nie dawano zdałam sobie z czegoś sprawę – mówiła gdy odsunęła wino od ust – I to nie daje mi teraz spokoju.
- Po takim wstępie nie jestem pewien, czy chce, żebyś kontynuowała.
- Nie wiem jak właściwie poznałeś Wilsona.
- Rzeczywiście dramat – podsumował rozbawiony, spodziewał się czegoś znacznie poważniejszego - To było na zjeździe w Nowy Orleanie. Wszczął bójkę w barze.
- Chyba ty wszcząłeś – poprawiła pewna, że się przejęzyczył.
- Nie, on.
- Poważnie? James Wilson?
- Właściwie nie tyle brał w niej udział co ją zapoczątkował.
- Tego muszę posłuchać - oznajmiła zaintrygowana. Odwróciła się bokiem skupiając cała swoją uwagę na jego twarzy.
- Siedziałem w hotelowym barze – zaczął historię, która pozornie błaha okazała się jedną z ważniejszych w jego życiu- Było śmiertelnie nudno więc jak zwykle obserwowałem siedzących obok ludzi. Moją uwagę zwróciło zachowanie faceta przy barze.
- Powinnam się martwić, że oglądasz się za facetami po barach?
- Rujnujesz moją piękną historyjkę – skarcił nazbyt dramatycznie i wrócił do opowieści - Na pierwszy rzut oka widać było, że próbował zapić jakieś kłopoty, przy tym cały czas kurczowo ściskał teczkę. Byłem ciekaw co w niej jest, no i podejrzałem...
- Oczywiście, że podejrzałeś – wtrąciła w ogóle tym nie zaskoczona.
- Okazało się, że to dokumenty z kancelarii prawniczej – kontynuował wyjaśniając swoje podejrzenia - Nie trudno było się domyślić, że to papiery rozwodowe. W tym samym barze siedział również koleś, który na okrągło puszczał tą samą piosenkę Bille'go Joela.
- Ty?
- Nie – zaprzeczył przyglądając się jak odgarnia kosmyk włosów za ucho - Ale podoba mi się twój sposób myślenia. Jak łatwo zgadnąć po którymś razie utwór robił się męczący. Pierwszą osobą, która straciła cierpliwość był Wilson. Jimmi, jak to Jimmi początkowo starał się być miły. Oczywiście bez skutku – dodał by nie było wątpliwości - W końcu nie wytrzymał i rzucił butelką tłukąc zabytkowe lustro.
- Niemożliwe!
- Możliwe, szkło rozprysło się na kawałeczki i zrobiła się z tego awantura, a pan 'świętszy od Papieża' wylądował w areszcie. Wpłaciłem za niego kaucje i od tej pory nie mogę się go pozbyć.
- Wpłaciłeś kaucje za nieznajomego? Nie zamieniając z nim wcześniej słowa? - upewniła się teraz nieco zaskoczona - Zrobiłeś coś miłego?
- Nie miłego, nudziłem się – poprawił bo ewidentnie nie zrozumiała jego historii - Jak się nudzę robię głupie rzeczy.
- Święta prawda.
- Plus nie miałem z kim pić.
- A on wywołał burdę co przemawiało na jego korzyść - dokończyła za niego - Na to bym nie wpadła.
To zakrawa na ironię, że ty raz wyciągnąłeś go z pudła, a teraz on do końca życia musi wyciągać ciebie.
- Rzeczywiście kiepsko na tym wyszedł – podsumował z uśmiechem Greg. Nie podejrzewałby, że jeszcze kiedyś będą tak sobie siedzieli w dwójkę, śmiali się i swobodnie rozmawiali o przeszłości. Nie umknęło jego uwadze, że Cuddy przygląda mu się teraz z pewnego rodzaju nostalgią.
- Lubię to w tobie – oświadczyła z czymś w rodzaju dumy.
- Co?
- Kiedy swoją spostrzegawczość wykorzystujesz w służbie dobra – pochwaliła górnolotnie uśmiechając się przy tym szeroko. Odstawiła kieliszek na kominek i powoli przysunęła się bliżej. Wyciągnęła rękę i powoli przesunęła po jego włosach. W następnej chwili jej usta dotykały już jego ust. Odstawił swoje wino i odruchowo przyciągnął ją bliżej na moment zapominając o wszystkim. Wraz z jej bliskością ogarnęło go niesamowite, długo nieodczuwane uczucie. Oboje dali się ponieść pocałunkowi do momentu gdy poczuł jej rękę wędrującą wzdłuż jego uda. Właśnie wtedy przypomniał sobie czemu Cuddy tak się czuje. Od razu oprzytomniał, odsunął się gwałtownie i natychmiast wstał z miejsca.
- Musisz już iść – to mówiąc zrobił krok do tyłu. Potrzebował między nimi jak najwięcej dystansu.
- Greg?
- Świetnie się bawiłem, serio – zapewnił w duchu przeklinając własną głupotę - Ale to nie jest dobry pomysł.
Poczucie zawodu było wypisane na twarzy Cuddy i mimo najlepszych intencji nie udało się jej go ukryć.
Po jej dotychczasowym zachowaniu widać było, że jest gotowa pójść na całość.
- Poza tym rano oboje mamy pracę – tłumaczył nie chcąc pogarszać sytuacji - Tobie może nie zależy, ale ja bardzo przejmuje się punktualnością.
Uśmiechnęła się lekko słysząc jego próbę rozluźnienia atmosfery.
- Racja - zgodziła się przypominając sobie o pracy.
- Wezwę ci taksówkę - zaproponował sięgając po telefon. W tym czasie brunetka ubrała swój płaszczyk,
wzięła torebkę i ruszyła do wyjścia.
- Nie musisz od razu wychodzić – odprowadzając ją do drzwi - Możesz poczekać tutaj.
- Lepiej będzie jak się przewietrzę.
Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły House złapał się za głowę.
- Niech to szlag – wymamrotał opierając się o framugę. Nie o to mu chodziło.
A oto strój Cuddy bo przykładam za dużą wagę do szczegółów.
[link widoczny dla zalogowanych]
W tym miejscu serdeczne podziękowania dla Saph.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Czw 9:37, 17 Wrz 2009, w całości zmieniany 14 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:00, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Nie ma to jak wystawić rozpaloną kobietę za drzwi.
Bardzo podobał mi się fakt, iż House i Cuddy czuli się zupełnie swobodnie w swoim towarzystwie. Greg takiego obrotu spraw się pewnie nie spodziewał, ale chyba za bardzo mu ta sytuacja nie doskwiera.
Czekam na kolejną część, wróżki, eliksiry... Może znajdzie się również jakiś czarodziej, kto wie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:50, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Czytałam z zapartym tchem. Wiesz co pewnie będę w tym osamotniona, ale podobało mi się jak to zakończyłaś. Bo znów mam na co czekać
A teraz serio pięknie ubierasz rzeczywistość w słowa, szczegóły, detale i te dialogi House - Cuddy to wszystko sprawia, że tak jak pisałam czyta się z zapatrym tchem
Wena, bo grono niecierpliwych fanów ciągle rośnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:35, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Eh... W końcu się przemogłam... Czytam wszystko na bieżąco, ale nie komentuję, bo... bo mi wstyd
Przy Tobie i Twojej twórczości czuję się taka malutka i niewidoczna, aż sobie wezmę chusteczki i pójdę pochlipać do kąta, że mnie nie obdarzono takim talentem...
Pochlipując, oczywiście czekam na kolejną część
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:17, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Olaboga ale wymyśliłaś.Ta cześć była hot i to bardzo hot
Dziwie się,że w ogóle House mógł się opamiętać no no z jednej strony plus dla niego no ale jednak pozostaje to ale
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:45, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
No teraz chyba wiadomo czemu nie wierzę w eliksir. Chcesz mi wmówić, że Cuddy to robi tylko z powodu eliksiru?
Podoba mi się naturalność tej scenki i mimo wszystko zachowanie House'a też, chociaż jak to odbierze Cuddy, to już inna sprawa
Przyłączam się do podziękowań dla Saph, bo rozumiem, że ona brała czynny udział wyborze stroju. Buty bardzo w stylu Edelstein.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
000paulina000
Pacjent
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:31, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
wena...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez 000paulina000 dnia Pią 19:17, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kamylka
Córka Rozpusty
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z bocianiego gniazda Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:36, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Świetna część.
Według mnie to super, że się tak potoczyło. Że House nie rzucił się na Cuddy, gdy tylko nadarzyła się okazja. Dzięki temu ten fik nie jest taki przewidywalny, nie ma tu schematu jak w wielu fikach: kłótnia, a potem przeprosiny zakończone zÓem. Dobrze, że to wszytko rozwija się tak powoli. Widząc jak pięknie piszesz mogę się spodziewać, że nas nie zawiedziesz i dalsze części będą równie dobre.
Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:07, 18 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Saph napisał: | Czekam na kolejną część, wróżki, eliksiry... Może znajdzie się również jakiś czarodziej, kto wie. |
Czarodzieja nie będzie, do wróżki i sedna się zbliżamy.
Przykro mi jeśli Komuś fik się dłuży.
Dziękuje za nieustanną zachętę do pisania.
Powinien być zadowolony, że wszystko poszło zgodnie z planem, ale nie był. Tego wieczoru doszło do niego, że nie jest to najbardziej błyskotliwy pomysł w jego karierze, więcej był przekonany, że zajmuje miejsce na szycie listy tych najgorszych. Co musiało o czymś świadczyć biorąc pod uwagę, że zdarzały mu się pomysły naprawdę fatalne. I tak, Gregory House był jedyną osobą w dziejach świata niezadowoloną z udanej pierwszej randki. Niestety, następny dzień nie był dla niego łaskawszy. Niedziela szybko zamieniła się w emocjonalną równią pochyłą. Ucieczka od analizowania swoich uczuć w formie nowego przypadku trwała krótko. Skończyła się wraz z żądaniem wzburzonej żony pacjenta o rozmowę z przełożonym. Część problemu polegała na tym, że mimo najszczerszych chęci House i Cuddy długo nie mogli się unikać.
'Cudnie' pomyślał diagnosta połykając kolejny Vicodin. Działał wbrew regulaminowi lądował w gabinecie Cuddy, postępował zgodnie z regulaminem to samo. Cokolwiek robił nie mógł wygrać.
- Dr Cuddy - zaczęła wraz z przekroczeniem progu gabinetu - Chce złożyć skargę na tego lekarza i żądam by mężem zajął się ktoś inny.
Cuddy spojrzała na stojącego spokojnie za kobietą diagnostę. Dlaczego ją to nie dziwiło? Wyglądało na to House wciąż był sobą. Wydarzenia wczorajszego wieczoru wydawały się nie mieć na niego większego wpływu.
- Na czym polega problem? - spytała w pełni profesjonalnie wstając z krzesła - Jestem pewna, że uda nam się go jakoś rozwiązać pani...
- Foster – przedstawiła się po czym zgrabnie przeszła do listy zażaleń – Najpierw mnie okłamał, teraz nie chce powiedzieć co dolega mojemu mężowi. Ponadto włamał się do mojego domu – kontynuowała oburzona dodając na zakończenie – I jest opryskliwy.
To by się mniej więcej zgadzało. Z chwilą gdy kobieta skończyła wyliczać swoją litanie Cuddy przeniosła wzrok na niego, jej spojrzenie zdawało się mówić 'czekam na twoje wyjaśnienie i oby było lepsze niż ostatnie.' Tego typu wzrokowe 'dialogi' mieli już opanowane do perfekcji.
- Kiedy jej mąż pojawił się tutaj dziś rano polecił aby nie informować nikogo o jego pobycie w szpitalu i stanie zdrowia – wyjaśnił diagnosta - Nikogo, łącznie z żoną . Zapewnił, że nie będzie z tym problemu bo żona miała być na wakacjach. Ktoś jednak musiał wiedzieć gdzie jest bo półtorej godziny temu pojawiła się ta oto urocza kobieta - mówił, jego ironii nie można było nie wychwycić - I od tej pory się na mnie wydziera.
- Dziękuje Dr House – powiedziała szefowa tonem który w wolnym tłumaczeniu znaczył 'zamknij się House', następnie zwróciła się do kobiety - Przykro mi, ale dr House jest zobowiązany tajemnicą lekarską i nie może udzielić pani pożądanych informacji.
- Mam prawo wiedzieć. Chodzi o życie mojego męża! Czemu miałby to mówić? To bez sensu. Czemu trzymałby coś takiego w tajemnicy?
- Nie jestem poradnią małżeńską – stwierdził House - To z nim powinnaś przeprowadzać tą kłótnię, nie ze mną.
- Jest nieprzytomny.
- I tak nie dopuściłabyś go do słowa – odparł. Zanim doszło do prawdziwej awantury sytuacje przejęła Cuddy.
- Rozumiem zdenerwowanie, ale stan męża jest stabilny, tak?
- Jak na razie.
- To mi nic nie mówi – przerwała podenerwowana pani Foster
- Muszę wiedzieć jakie macie podejrzenia, jakie ma szanse?
- Mniejsze z każdą sekundą jaką tu marnuje.
- House, dorośli rozmawiają – upomniała administratorka - W ten obcesowy sposób dr House przypomina nam jak ważną rolę odgrywa tu czas.
Diagnosta przyglądał się jak administratorka przy pomocy uśmiechu, uroku osobistego i ćwiczonych przez lata zdolności negocjacyjnych uspokaja kobietę. W pewnym sensie było to nawet imponujące. Przegadałaby każdego kogo by chciała, no może z wyjątkiem jego.
- Przykro mi pani Foster - zaczęła życzliwie Cuddy - ale zapewniam, że pani mąż jest pod opieką najlepszego lekarza w tym szpitalu. Jego metody są nieco oryginalne, ale skuteczne. Zapewniam, że zmiana lekarza wyjdzie na niekorzyść męża - przekonywała z profesjonalizmem - Najlepsze, co może pani teraz zrobić to pozwolić mu pracować. Jestem przekonana, że kiedy mąż się obudzi wyjaśnią państwo sobie to nieporozumienie.
Tymczasem proszę posiedzieć przy jego łóżku, a my wszystkiego dopilnujemy.
- Dobrze – zgodziła się kobieta – Dziękuje Dr Cuddy.
Wychodząc przez cały czas mierzyła House'a podejrzliwym spojrzeniem. Wraz z jej zniknięciem w gabinecie pojawiło się niemal fizycznie wyczuwalne napięcie. Oboje patrzeli na siebie inaczej niż zwykle, towarzyszyła im rzadka dla nich niepewność. Nie bardzo wiedzieli jak ze sobą rozmawiać i co powinni teraz powiedzieć.
- Dzięki – powiedział niemal szeptem.
- To moja praca. - oznajmiła wzruszając ramionami - Nie mogę pozwolić by ktoś umarł z powodu mojej urażonej dumy
Ze wszystkich rzeczy, które mogła powiedzieć tej jednej zupełnie się nie spodziewał.
Nie mógł z nią o tym rozmawiać, nie teraz, nie tutaj.
- Posłuchaj, Cuddy...
- Później, rozumiem – przerwała dalsze jego tłumaczenie. Wiedziała, że to nieodpowiedni moment i też nie miała ochoty teraz o tym rozmawiać, ale nie udało się jej powstrzymać komentarza. Przez następne kilkadziesiąt sekund nie oderwali od siebie spojrzenia.
- Muszę wracać...
- Do pacjenta...wiem – zapewniła i patrzyła jak odwraca się i opuszcza jej gabinet.
Może ta cała randka nie była najlepszym pomysłem.
Na jednym ze szpitalnych korytarzy czekała jeszcze na House'a niespodzianka. Wrócił Gadatliwy Imbecyl.
- Pamiętasz mnie?
- Aż za dobrze.
Chyba wolałby go nie poznać.
- Miałeś racje. Jane jest w ciąży – poinformował mężczyzna - Podejrzewała to, ale nie robiła testu, nie powiedziała mi bo martwiła się jak zareaguje. Nigdy nie rozmawialiśmy o dzieciach.
Diagnosta nie przykładał większej uwagi do tego co mówił, nie było to nic czego sam by nie wiedział.
- Będę ojcem - powtórzył emocjonalnie, ostatnio chyba często to sobie powtarzał - Moje życie zupełnie się zmieni.
Poza zdumieniem w jego głosie słychać było również entuzjazm i oczekiwanie.
- Nie tylko twoje.
- Co?
- Powiedziałem gratuluje – skłamał automatycznie House dodając – Tylko skończony idiota używa specyfików jak eliksir miłości.
Oczywiście, mężczyzna nie mógł wiedzieć, że mówiąc to miał na myśli siebie.
- Przynajmniej będę szczęśliwym idiotą – stwierdził wcale nie przejęty mężczyzna – Przyszedłem tylko to powiedzieć. Do zobaczenia.
Rozchodzili się w przeciwnych kierunkach gdy niespodziewanie diagnosta go zatrzymał. Przez cały czas jedna rzecz nie dawała mu spokoju.
- Tak?
- Nie martwi cię sposób w jaki to się zaczęło? - spytał szczerze zainteresowany - Nie będziesz do końca życia zastanawiał się, czy naprawdę cię kocha? Nie będziesz myślał ile z tego to ten płyn, a ile autentyczne uczucie do ciebie?
- Kocham ją i chce z nią być.
- Za wszelką cenę?
- Za wszelka cenę – potwierdził bez wahania Daniel - Poza tym wiem, że mogę ją uszczęśliwić.
- Jesteś tego pewny?
- Przestałem używać eliksiru gdy myślałem, że jej szkodzi i nie odeszła, prawda? - zauważył mężczyzna. House nie był pewny, czy to co słyszy to oznaka optymizmu, czy głupoty.
Choć z drugiej strony jak się na tym zastanowić gdy chodziło miłość wszyscy byliśmy idiotami. Wracając do diagnozowania wciąż miał na myśli słowa chłopaka. Niełatwo było mu się do tego przyznać, ale czasami chciałby mieć taką wiarę. Niestety nie była ona w jego naturze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 21:17, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:42, 18 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Jak można urazić dumę Cuddy? Niedobry House
Wrócił Imbecyl i jego głupota
Jak dla mnie możesz to ciągnąć i ciągnąć
Tak wiem powinno byc bardziej konstruktywnie, ale jestem pod wrażeniem twego dzieła
Weeenaaa
PS. Przepraszam, że nie skomentowałam randki ale obiecuję poprawę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sarah_amelia
Pacjent
Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:16, 18 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Nie mam nic przeciwko ciągnięciu tego dalej! Wręcz bym powiedziała, że z każdym dniem nie moge się doczekać następnej notki:)
"Gadatliwy Imbecyl" przyszedł tylko mu powiedzieć że Jane jest w ciązy i tyle?
Nie umiem pisać komentarzy, napisze więc krótko, że znów mi się podobało
Pozdrawiam Sarah_Amelia:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:19, 19 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
No jestem ciekawa jak to rozwiążesz, bo z jednej strony to trochę nieuczciwe odurzyć kogoś eliksirem (nie wolno szczęścia budować na kłamstwie, a przynajmniej się nie powinno), a z drugiej rozwiązanie polegające na tym, że Cuddy (czy Jane w przypadku drugiej naszej pary) i tak kochała House (Gadatliwego Imbecyla), tylko eliksir płci brzydszej pozwolił wreszcie coś zrozumieć jest troszkę banalne.
Urażona duma – bardzo trafne określenie.
Czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:38, 19 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Zraniona napisał: |
Jak dla mnie możesz to ciągnąć i ciągnąć |
Ciągnąć i ciągnąć tego nie będę. Ale jeszcze trochę.
Podczas gdy zespół przeprowadzał testy; ich kolejną teorią była czerwonka amebowa, House próbował nie myśleć o wydarzeniach poprzedniego wieczoru. Myślenie o nich prowadziło do
szukania motywów swojego zachowania, a to z kolei do analizowania własnych uczuć. Na co nie mógł sobie pozwolić. Ulżyło mu gdy w gabinecie pojawił się Wilson, niestety w towarzystwie.
- O fantastycznie - oznajmił z sarkazmem widząc Amber- Przyprowadziłeś ją ze sobą.
- Idziemy na lunchu, przyłączysz się?
- To nie moja wizja trójkąta – odparł niezainteresowany. Mimo to oboje podeszli bliżej do jego biurka. Blondynka uśmiechnęła się nieco zbyt serdecznie. Jej następne słowa wyjaśniały wszystko.
- Słyszałam o randce z Cuddy.
Diagnosta zamiast odpowiedzieć zwrócił się z wyrzutem do przyjaciela.
- Nie umiesz trzymać jadaczki?
- Uważam, że to dobrze – pochwaliła Amber - Przynajmniej odczepisz się od nas. I będziemy mogli umówić się w czwórkę.
House spojrzał na nią jakby jego mózg nie ogarniał zaproponowanej koncepcji po czym ponownie odwrócił się do onkologa z następującą informacją:
- Twoja dziewczyna działa mi na nerwy.
- Nie rozumiem na czym polega problem – kontynuowała niewzruszona komentarzem Amber – Cuddy mu się podoba, wyszedł z nią na randkę - rozważała sytuacje na głos
– Pojawiła się na niej czyli on najwyraźniej też się jej podoba, dowodzi to co prawda jakiegoś uszkodzenia mózgu, ale przecież o gustach się nie dyskutuje. Chodzi o prace? - dopytywała dalej próbując zrozumieć jego zachowanie - Zdarzają się szczęśliwe pary które razem pracują.
- To nieco bardziej skomplikowane – zapewnił Wilson nie chcąc wdawać się w szczegóły.
- Wystraszył się, co w tym skomplikowanego?
Słysząc to House wywrócił jedynie oczyma. Zamiast jednego czepiającego się jego braku życia osobistego natręta miał teraz dwoje natrętów. Nie pamiętał by się na coś takiego pisał.
- Nie pomagasz – stwierdził zirytowany.
- Nie zamierzałam – oświadczyła. Wiedząc, że nic przy niej powie zdecydowała się dać im chwile - Pójdę się odświeżyć.
- Dzięki Bogu.
- Czekam w stołówce - dodała czule całując Wilsona.
- Na razie Gburku – dodała wychodząc.
- Do zobaczenia Królowo śniegu.
Siadający na przeciwko James wydawał się nic sobie z tego nie robić, uśmiechał się jakby jego dziewczyna i przyjaciel wymieniali między sobą uprzejmości. Ciekawość udało mu sie powstrzymać do momentu w którym zostali sami.
- Więc jak randka z Cuddy ? - spytał pomijając wszelkie subtelności.
- Więc jak wyznanie miłości Amber?
- Nie chcesz o tym rozmawiać?
- Właśnie.
Znaczyło, że randka poszła tak dobrze, albo tak źle. Wnioskując po reakcji House'a obstawiłby pierwszą opcje. Zaintrygowany Wilson przyglądał się uważnie jego twarzy próbując z niej coś odczytać, ale o dziwo, nie naciskał.
- To nie będziemy o tym mówić - oświadczył onkolog przechodząc do zmiany tematu – Jakieś postępy odnośnie pacjenta? Słyszałem, że jego żona dała ci popalić.
- Odpuszczasz?
- Mogę poczekać, daje ci jakieś 12 godzin. Góra.
House milczał rozważając, czy chce już zaczynać tą rozmowę. Wiedział, że jak coś powie minie sporo czasu zanim przyjaciel odpuści.
- To naprawdę działa - wymamrotał w końcu, teraz był o tym przekonany w stu procentach.
- I jesteś zły? - spytał Wilson nie rozumiejąc o co mu znowu chodzi - Bo na zadowolonego nie wyglądasz.
- Jest świetnie. Wszystko działa bez zarzutów. Tak jak przewidywałem mam więcej luzu w pracy.
- Czemu mówisz o pracy? Jak randka z Cuddy?
- To nie była prawdziwa randka.
- Co to ma znaczyć?
- Nie jest sobą. To znaczy jest sobą, ale nie myśli jak zawsze - tłumaczył swój punkt widzenia - Zmusiłem ją do tego, czyli nie była to prawdziwa randka.
- Zmusiłeś? Swoją uroczą osobowością?
- Możliwościami łóżkowymi – rzucił tylko po to by zgorszyć onkologa. Grymas na jego twarzy dowodził, że skutecznie.
- Musisz?
- Tak.
- Więc co? Teraz będziesz jej unikał?
- Tak z grubsza wygląda mój plan – potwierdził House sięgając po swoją piłeczkę.
- Nie bądź śmieszny - nalegał zabierając zabawkę przed nim - Pogadaj z nią.
- Nie zamierzam z nią rozmawiać w tym stanie.
Na tego typu oświadczenia James mógł jedynie westchnąć. Nie miał pojęcia skąd brać do niego cierpliwość. Zwykle jak się na coś uparł nie istniały argumenty, które przekonały by go do zmiany decyzji. Mimo to próbował.
- Nie jest w żadnym stanie – zapewniał Wilson - Na świecie nie ma wystarczających środków żeby kobieta która cię nie znosi przeszła do tolerancji, że o miłości nie wspomnę.
- Cieszę się, że cię to bawi.
Rozumiał sceptycyzm Wilsona. Sam by w to nie wierzył gdyby nie doświadczył skutków tego eliksiru na własnej skórze.
- House.
Wymówił jego nazwisko tym swoim tonem 'nie osłabiaj mnie, bądź rozsądny, zachowuj się odpowiedzialnie'. Przeważnie ignorował wszystko co mówił tym tonem.
- Jednego dnia mnie nienawidzi, a następnego nie mogę się od niej opędzić.
- Nigdy cię nie nienawidziła – stwierdził z przekonaniem onkolog.
- Na litość boską umówiła się ze mną.
- I? To już nawet nie jest zabawne. Jesteś taki pewny, że to ten napar - próbował decydując się na ostateczny argument - A jak wytłumaczysz wasze dotychczasowe zachowanie?
- Wygłupy - stwierdził House bez chwili namysłu - To nie na poważnie, taki mamy styl. Tak urozmaicamy sobie pracę: rzucam uwagę o jej figurze, ona o mojej niedojrzałości, lub przychodni.
- Zadziwiasz mnie – oświadczył Jimmi odrzucając mu piłeczkę. Zdumiewał go stopień jego wyparcia.
- Chcesz coś? - spytał kierując się do drzwi.
- Przewinąć rzeczywistość do momentu w którym rozwodzisz się z Amber – zaproponował z uśmiechem.
- Miałem na myśli ze stołówki.
- Nie, dzięki.
Wilson wyszedł postanawiając wrócić do tematu nieco później.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 20:10, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:02, 19 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Zachowanie House'a standardowe, łatwiej uwierzyć w napar niż przyznać się do uczuć co do Cuddy. Wilson znów musi mu wszystko uświadamiać. Miło, że w tej części pojawiła się Amber
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
000paulina000
Pacjent
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:25, 19 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
agnieszka2372 napisał: | Zadziwiasz mnie |
no mnie House bardzo zadziwia już nie wiem czego się spodziewać może po prostu pozwólmy akcji się rozwijać, mam nadzieję, że wszystko się jakoś dobrze skończy... fik jest świetny czekam na jakąś akcję Huddy pozdrawiam i życzę wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cralite
Student Medycyny
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wieczność Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:42, 19 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ach oczywiście świetnie Ciekawa jestem jak to się skończy, naprawdę. Nie wiem co napisać naprawdę xD
Wena po stokroć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|