|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 23:45, 09 Sie 2008 Temat postu: Dawała mu zapomnienie [Z] |
|
|
Nie wiem, co myśleć o swoim dziele. Niewątpliwie mogłoby być bardziej dopracowane. I tak dalej, bla bla bla. W każdym razie nie jest. Fik dziwnie napisany, bo najmniej w nim Cuddy. No cóż... Enjoyed :smt003.
Z dedykacją dla evi. Za wszystko :smt002.
<i>Zweryfikowane przez Saph</i>
Dawała mu zapomnienie.
- Wilson, co się dzieje z Housem? - Cuddy weszła do gabinetu onkologa, niepewnie na niego patrząc.
- A co konkretnie masz na myśli?
- Wiesz, co mam na myśli.
- Mogę go spytać, ale wątpię, żeby był szczery.
- Wiem. Ale zrób to, proszę.
- Dlaczego sama go nie spytasz?
- Po prostu zrób to. Jako jego przyjaciel, jako mój przyjaciel. To bez znaczenia.
Greg House zachowywał się dziwnie. Z pozoru wszystko było w porządku : ignorował pacjentów, nie golił się, był złośliwy, chodził w niewyprasowanej koszuli. Ale czasem, kiedy się zamyślił, wyraz jego twarzy się zmieniał. Łagodniał,a jego oblicze nabierało jakiegoś blasku. To nie było normalne, ale trzeba się było dobrze przyjrzeć, żeby zauważyć zmianę. Ale Wilson to dostrzegł, tak samo jak Cuddy.
- Martwię się o ciebie - zaczął bez żadnego wstępu, gdy dopadł House'a w jednym z pustych gabinetów w przychodni.
- Naprawdę? - mężczyzna nie wydawał się być w żaden sposób poruszony tym oświadczeniem.
- Tak. Co się dzieje?
- Wszystko w porządku. Ale to nie ty chcesz wiedzieć, o co chodzi. To Cuddy. Wysłała cię na przeszpiegi, bo myśli, że w ten sposób nie zorientuję się, że coś do niej czuję.
- Wiesz o tym i nic z tym nie robisz? Serio, co się dzieje?
- Czy jeśli próbujesz być szczęśliwy, to źle?
- Nie, ale...
- To proste pytanie. Bez ale. Zastanów się dobrze, zanim odpowiesz. Bo można być szczęśliwym, raniąc osoby, którym na tobie zależy. Ale to nie znaczy, że postępujesz źle. Wszystko zależy od punktu widzenia. Zdecyduj, jak zamierzasz na to patrzeć. Bo to nieprawda, że można być bezstronnym w sporach. Zawsze przyjmujesz stronę, która jest ci bliższa. Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia. Ale dla ciebie tak. I dla Cuddy.
- A co ma dla ciebie znaczenie, House? - spytał, ale przyjaciel nie odpowiedział. W zamyśleniu przyglądał się bliżej nieokreślonemu punktowi na ścianie.
Wilson nie wiedział, co powinien zrobić. To nie było zwykłe zachowanie House'a - nie zgrywał się, nie ironizował. Spytał, czy ma prawo być szczęśliwy, a to znaczyło więcej, niż wszystkie słowa, jakie mógł od niego usłyszeć. Sam fakt, że CHCIAŁ być szczęśliwy... No cóż, to zdarzyło się po raz pierwszy i nie miał pojęcia, jak zareagować. I nie wiedział, czy naprawdę chce usłyszeć, co działo się z jego przyjacielem. Czasem lepiej nie wiedzieć. Życie toczyło się dalej bez względu na to, co House robił, albo nie robił. Przyzwyczaił się do tego, więc nie miał żadnych wyrzutów sumienia, kiedy wieczorem wybrał się do kina razem z nową pielęgniarką. Film był nudny, ale powiedzmy, że był w czasie jego trwania zajęty... czymś innym.
Następnego dnia nic się nie zmieniło. House leżał na ziemi w swoim gabinecie słuchając muzyki, pacjent już nie umierał i generalnie świat był piękny. Ale kiedy przyjaźnisz się z kimś takim jak House musisz być przygotowany na niespodziewaną burzę z piorunami. Po burzy zawsze wychodzi słońce, ale czasem zapominasz, że w ogóle tam jest. Widzisz tylko intensywny błękit i po chwili zdajesz sobie sprawę, że to nie niebo po deszczu a oczy House'a [przyp. aut. - zdaję sobie sprawę, że nie można utopić w swoich oczach własnymi rękami. Ale postanowiłam tego nie usuwać, bo zdanie ma charakter :smt002] . Oczy, w których można się utopić, ewentualnie zrobi to własnoręcznie ich właściciel. Było wiele sposobów na opisanie House'a, ale żaden nie oddawał całkowicie jego osobowości. Tego, kim jest. Pozostawała tylko nadzieja, że sam kiedyś powie, kim jest. Chociaż to raczej złudna nadzieja.
- Zakochałeś się! - krzyknął, kiedy tylko go zobaczył. Pusty korytarz szpitalny w środku nocy był przypadkowy.
- Czy masz mi jeszcze coś do zakomunikowania? - popatrzył na niego bez emocji.
- To... To prawda? Mam rację? - Wilson był zszokowany, że może mieć rację. To był strzał na ślepo, ale...
- Być może. - "być może" znaczyło "na pewno", ale co to zmieniało?
- House, kim ona jest? Powiedz mi. - popatrzał mu w oczy. To była jedyna rzecz, na której mu teraz zależało. Musiał wiedzieć, bo jego przyjaciel się zakochał, a on zwyczajnie nie zauważył. To bolało, ale mógł winić tylko siebie.
- Ma na imię Julie - powiedział po chwili namysłu. Jakby zastanawiał się ile może, ile chce powiedzieć - Jest ratownikiem medycznym i ma pięcioletniego synka Johna.
- Kobieta z którą się spotykasz ma dziecko?
- Tak mi się wydaje. Chyba, że masz inne wyjaśnienie na to dziwne, rozwrzeszczane coś, co cały czas sra i gryzie.
- Nie lubisz go?
- To dziecko. Ale da się przeżyć.
- House... Wiesz, że Cuddy cię kocha, prawda?
- Zgadza się.
- Więc czemu to robisz?
- Tak długo... tak długo nie mogłem się otrząsnąć. Tak długo nie potrafiłem poradzić sobie z samym sobą, tak długo byłem otępiały i nieszczęśliwy. Aż nagle pojawiła się Julie. I ona potrafiła sprawić, że zapomniałem. W ostateczności, wolę być z nią, niż być samotny.
- Jak możesz mówić, że ją kochasz?
- Nie wiem, co możesz mi powiedzieć o miłości, panie trzy-rozwody-i-milion-kochanek. Wiesz dlaczego? Bo nie zdajesz sobie sprawy, co to jest miłość. Ale to nie znaczy, że jej nie ma. Tylko dlatego, że nie możesz jej zmierzyć... - urwał, zamyślając się. Coś mu to przypominało. Minął Wilsona i oddalił się, postukując laską.
Tak wiele razy wszyscy dawali mu do zrozumienia, że powinien związać się z Cuddy. Ale Cuddy nie dawała mu tego, co Julie. Nie dawała mu zapomnienia. Wręcz przeciwnie, całą sobą emanowała ich wspólnymi wspomnieniami. Wszystkie kłamstwa, błędy, porażki. Jego noga. Cuddy była jak jego noga : dawała mu ból, ale dzięki temu bólowi wciąż zdawał sobie sprawę, że żyje. Wiedział, że jeśli bardzo się postara, może się od niego na chwilę uwolnić. Zawsze zostanie gdzieś obok, czekając na nową okazję. Ale był skłonny zaryzykować. Bo nie chciał już dłużej pamiętać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Sob 12:04, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Madeline
Waniliowy Miś
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:57, 09 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jak to to już konieeec? Jeeeeszcze chociaż jedną część napiiisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
evi
Messi Oosom Łajf
Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:57, 09 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
dziękuję za dedykację ;D;*
przede wszystkim - wydaje mi się, że wcale nie za mało Cuddy. właśnie jak dla mnie wszystkiego w sam raz. przez to, że Cuddy nie wychyla się zza każdego zakrętu, jest interesująco, intrygująco.
zdanie, które szczególnie zapadło mi w pamięć:
"House leżał na ziemi w swoim gabinecie słuchając muzyki, pacjent już nie umierał i generalnie świat był piękny."
plus określenie dla Wilsona:
"panie trzy-rozwody-i-milion-kochanek"
czytam Twojego fika po raz pierwszy, muszę przyznać. w ogóle do tej pory chyba cztery przeczytałam spośród wszystkich. i bardzo mi się podoba, jak piszesz. co najlepsze - fik wygląda jak doskonale przemyślany i wyważony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:41, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jestem Hilsonką i tylko na tym się znam, ale myślę, że to bardzo dobry fik Huddy-bez-Huddy :smt003
Za to jest dużo Wilsona :smt007
Tyle że znów fik wyszedł na smutno :smt010 (jak dla mnie zawsze jest smutno, kiedy House próbuje żyć innym życiem, niż to do którego przywykłam)
Tak, wiem, że mój koment to wielki bełkot :smt005
*wytrącona z równowagi idzie pisać erę*
Edit: (teraz coś z sensem) Em. - twoje fiki są pełne głębokich, trafnych spostrzeżeń. Zazdroszczę - też tak chcę :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 0:45, 10 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:50, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
To jest chyba mój pierwszy komentarz w tym dziale, wiec dużo waży Bardzo mi się podobało, bo ja mniej więcej tak sobie wyobrażam Huddy. Nie zaprzeczam, że coś do siebie czują, ale nie widzę ich jako szczęśliwej pary.
Em.... pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kremówka
Onkolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 7:58, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ojej... cudne
wiem, że się czepiałam tych oczu, ale w tym zdaniu nie brzmi to wcale źle...
- Nie wiem, co możesz mi powiedzieć o miłości, panie trzy-rozwody-i-milion-kochanek. Wiesz dlaczego? Bo nie zdajesz sobie sprawy, co to jest miłość. Ale to nie znaczy, że jej nie ma. Tylko dlatego, że nie możesz jej zmierzyć... - urwał, zamyślając się. Coś mu to przypominało. -- mi też to coś przypomniało, tylko nie jestem pewna czy chodzi o to samo...
Strasznie fajny fik, to, że nie ma dużo Cuddy, nie znaczy wcale, że staje się przez to mało Huddzinkowy, wręcz przeciwnie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kremówka dnia Nie 7:59, 10 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 9:41, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Richieee! Nie wiem, dlaczego tu jesteś, niemniej strasznie się cieszę . Co prawda nie zauważyłam ani jednego głębokiego i trafnego spostrzeżenia [oprócz tego zdania o topieniu w oczach ], ale co tam .
kremówka, nie wiem, o czym myślałaś, ale House użył swoich przemyśleń z halucynacji w 2x24 : "Uważasz że jedyna prawda jaka się liczy to ta którą można zmierzyć. Dobre intencje się nie liczą. To co masz w sercu się nie liczy. Troska się nie liczy. Ale życia nie da się zmierzyć liczbą wypłakanych łez kiedy ktoś umiera. Tylko dlatego że nie możesz ich policzyć, dlatego że nie chcesz ich policzyć, to nie znaczy że nie istnieją.
I w ogóle, bardzo bardzo dziękuję wszystkim . Chyba zaczyna mi się podobać ten fik, zaczęło mnie nawet korcić, żeby dopisać coś jeszcze, ale po zastanowieniu zostawię tak, jak jest...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Nie 9:42, 10 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:18, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Em. - po tym, jak potwierdziłaś, że mnie pamięć nie myli - mogę to powtórzyć: Nie znasz dnia, ani godziny, gdzie się pojawię :smt003
(szczególnie jak mi reklamujesz fika na gg :smt002 )
A co do "głębokich spostrzeżeń" - no już choćby to, co napisałaś wyżej kremówce - przypomniał mi się ten kawałek, jak o nim przeczytałam (zresztą mam duże braki, jeśli chodzi o House'a :smt016 )
No i np. to:
Bo można być szczęśliwym, raniąc osoby, którym na tobie zależy. Ale to nie znaczy, że postępujesz źle. Wszystko zależy od punktu widzenia. Zdecyduj, jak zamierzasz na to patrzeć. Bo to nieprawda, że można być bezstronnym w sporach. Zawsze przyjmujesz stronę, która jest ci bliższa.
Było wiele sposobów na opisanie House'a, ale żaden nie oddawał całkowicie jego osobowości. Tego, kim jest. Pozostawała tylko nadzieja, że sam kiedyś powie, kim jest. Chociaż to raczej złudna nadzieja.
dawała mu ból, ale dzięki temu bólowi wciąż zdawał sobie sprawę, że żyje. Wiedział, że jeśli bardzo się postara, może się od niego na chwilę uwolnić. Zawsze zostanie gdzieś obok, czekając na nową okazję. Ale był skłonny zaryzykować. Bo nie chciał już dłużej pamiętać.
No normalnie cudeńka :smt007
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 10:42, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, przez ciebie moje ego niebezpiecznie się powiększa . Weszło ci już w nawyk polewanie wszystkiego benzyną, prawda? Nie wiem, czy to wszystko było głębokie, ale piszę to, bo z zamiłowania uwielbiam dręczyć Wilsona na wszelkie możliwe sposoby. Szczególnie te moralne .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:03, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
A Ty "polewasz" wszystko [macicą Wilsona] :smt016
Poor Wilson
ZUA Em. :smt077
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 22:12, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ja zawsze czułam się ZUA, Richie . Dlatego ignorując literkę "u" przy temacie, napisałam kolejną część . No cóż, nie jest tak głęboka i trafna jak poprzednia, ale kogo to obchodzi .
Z dedykacją dla Richie - bo ma zbyt wysokie mniemanie o tym, co pisze . A także dlatego, że lubię pisać dedykacje.
Część druga/nie wiadomo na ile.
- House, mamy przypadek... - zaczął Foreman, wchodząc do gabinetu szefa. Ale okazało się, że nie był sam. Ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy grał w chińczyka z jakimś dzieciakiem. Zaskoczeniem numer dwa był fakt, że chłopiec był zachwycony.
- Cóż za idiota znów postanowił do nas zawitać? - spytał, zbijając zielony pionek rywala.
- Mężczyzna po trzydziestce, wymioty, biegunka, silne bóle brzucha... Um, czy ja ci nie przeszkadzam? - spytał, nie doczekując się reakcji diagnosty.
- Jak to dobrze, że jesteś taki domyślny - warknął, rozdrażniony. W tym momencie dzieciak odwrócił się w stronę Foremana, wbijając w niego intensywnie niebieskie oczy.
- Gramy - powiedział z pretensją w głosie chłopiec.
- Czy to jest twoje dziecko? - spytał zszokowany.
- Oczywiście, tak samo jak wszystkie inne, które znajdują się w tym szpitalu. Daj mi pięć minut.
Gdy House pojawił się pół godziny później, w pokoju diagnostycznym panowała cisza.
- Okay. Diagnozy zróżnicowane, ludzie - powiedział, ignorując wpatrujące się w niego cztery pary oczu.
- Nie powinieneś nam czegoś wyjaśnić?
- A czy mnie ktoś nie powinien wytłumaczyć, dlaczego... - zamilkł, spoglądając do karty - Jack sra dalej niż widzi?
- House! - zareagowała oburzona Trzynastka.
- Trudno. - po tych słowach wyszedł, zostawiając swój zespół. Byli bezużyteczni.
- Czy możesz mi wyjaśnić, co ty najlepszego robisz? - wściekły onkolog dopadł go, kiedy wychodził ze szpitala.
- Mam wrażenie, że ta rozmowa będzie śmiertelnie nudna.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz dziecko?! I podaj mi chociaż jeden powód, dla którego miałeś je sprowadzać do szpitala?!
- Nuuuudy!
- Nie wszystko musi być niesamowicie interesujące dla obu stron, House.
- Więc to nie ja będę tą znudzoną stroną - odpowiedział, wkładając kask.
- Dlaczego nic nie mówiłeś? - spytał już nieco łagodniej Wilson.
- Czy kiedykolwiek twierdziłem, że mam dziecko? No cóż, John nie jest moim dzieckiem.
- Zapomniałem. To dziecko twojej nowej dziewczyny, Julie. Dla niej robisz za niańkę.
- Czyżbym słyszał pogardę w twoim głosie, Jimmy-kocham-wszystkich-Wilson?
- Jak możesz robić takie rzeczy Cuddy?
- Mam wrażenie, że już o tym rozmawialiśmy i ty masz z tym większy problem niż ja.
- Ty nie masz z tym żadnego problemu!
- Bo to nie jest żaden problem. Nie mam siedmiu lat, nie musisz mnie wychowywać. Jestem dorosły, naprawdę. Mogę pić alkohol i takie tam.
- Jeśli przez "takie tam" rozumiesz ranienie Cuddy, to...
- Nie obchodzi mnie to! - wybuchł - Naprawdę mnie to nie obchodzi - powiedział ciszej.
- Zmieniłeś się, House. Nie chodzi o twój sposób bycia, ale o to, jak pracujesz...
- Wiesz jaki jest problem z samotnymi geniuszami? Są samotni. - odjechał, zostawiając Wilsona samego.
- Zastanawiałeś się kiedyś nad potrzebami innych? - spytał Wilson, pomijając jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Jest tyle rzeczy, których większość ludzi tak naprawdę nie potrzebuje. Po prostu stają się rutyną, czymś normalnym i stałym, więc nie pytasz, czy jest ci potrzebne.
- Na przykład co?
- Na przykład ja. - zapadła cisza - I nie dzwoń do mnie więcej w środku nocy.
- Jesteś po prostu pieprzonym egoistą.
- Więc mam tak po prostu mieć w dupie swoje potrzeby i poświęcić siebie dla szczęścia Cuddy? Ty byś tak zrobił, ale wtedy nie miałbyś gdzieś swoich potrzeb. Potrzebujesz samopoświęcenia. W którym momencie naszej znajomości dałem ci do zrozumienia, że ze mną jest podobnie?
- Chcę ją poznać. Julie.
- A ja mówię nie.
- Czego się boisz?
- O nie, znowu to samo...
- Pytam poważnie : czego się boisz?
- Pamiętasz co mówiłem ci jakiś tydzień temu? O tym, że Julie daje mi zapomnienie? Jeśli pozwolę ci ją poznać, to się zmieni. I nie będzie żadnego powodu, żebym z nią był.
- Myślałem, że ją kochasz?
- Wbrew pozorom, Wilson, kocha się za coś.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Nie 22:16, 10 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
evi
Messi Oosom Łajf
Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:22, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
"A czy mnie ktoś nie powinien wytłumaczyć, dlaczego... - zamilkł, spoglądając do karty - Jack sra dalej niż widzi?" - zdanie fenomenalne, calutki House.
naprawdę bardzo, bardzo, ale to bardzo mi się podoba ten fik (: ta część jest jeszcze lepsza niż pierwsza, ale i bardzo się od pierwszej różni - tam dużo narracji, tu prawie wcale.
Twoje spostrzeżenia bardzo trafne. Pozwolę sobie przytoczyć.
"- Pamiętasz co mówiłem ci jakiś tydzień wcześniej? O tym, że Julie daje mi zapomnienie? Jeśli pozwolę ci ją poznać, to się zmieni. I nie będzie żadnego powodu, żebym z nią był"
i moje ulubione:
"Wbrew pozorom, Wilson, kocha się za coś."
poza tym cały dialog House/Wilson świetny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:37, 11 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
omg.. dobre.. juz koniec ?? ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:04, 11 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
tak, Em. - ignorowanie literki "u" jest ZUE
Dziękuję za dedykację :smt008 (jeśli korniki napiszą coś o mW, to będzie to ze specjalną dedykacją dla ciebie, ale niczego nie obiecuję :smt016 )
House grający w chińczyka
ciekawa wizja... :smt003 Chociaż pewnie nauczyłby grać dzieciaka w pokera na pieniądze :smt005
wściekły onkolog
lov it :smt007
chociaż mając w perspektywie 5. sezon coraz mniej mi się ta wizja podoba :smt010
Jimmy-kocham-wszystkich-Wilson
:smt007
a wcześniej to "Trzy-rozwody-i-milion-kochanek"
jakież te przydomki Wilsona są głębokie :smt003 masz jeszcze dużo takich pomysłów???
- Zastanawiałeś się kiedyś nad potrzebami innych? - spytał Wilson, pomijając jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Jest tyle rzeczy, których większość ludzi tak naprawdę nie potrzebuje. Po prostu stają się rutyną, czymś normalnym i stałym, więc nie pytasz, czy jest ci potrzebne.
- Na przykład co?
- Na przykład ja. - zapadła cisza - I nie dzwoń do mnie więcej w środku nocy.
:smt003
cudne i głębokie
tylko (jak zawsze) żal mi Wilsona
chociaż przyzwyczaiłam się, że to House dzwoni do Wilsona w środku nocy i wtedy jest eraaaa :smt007
Wbrew pozorom, Wilson, kocha się za coś.
tiaaa... to ZA CO ja kocham Hilsona???
chyba za te ich rozmowy :smt007
go, go, Em. (tylko nie tak szybko, bo komentuję w Huddy zamiast w Hilsonie i zaraz mi się oberwie :smt016 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 9:29, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Zdaję sobie sprawę, że widząc mojego kolejnego posta, ktoś może spytać, co ja tu jeszcze robię. No cóż, podejrzewam, że piszę coś, co teoretycznie zakończyłam . Zdarza się .
Z dedykacją dla... Nareniki, która i tak tu nie wejdzie. A także dla wszystkich, którym uda się napisać chociaż kilka słów opinii na temat tego-tam-poniżej .
Część trzecia.
Ludzie często pojawiali się w jego życiu i znikali. Wydawało się, że nie przywiązywał do tego wagi, ale to nie znaczyło, że tego nie zauważał. Pamiętał ich przez chwilę, ale jeśli nie znajdował nic interesującego, no cóż... wtedy było to jeszcze prostsze. Ale teraz, kiedy wszystko wydawało się obrać wreszcie odpowiedni tor, zaczął się zastanawiać. Bo jak wśród tysięcy ludzi, których mijał każdego dnia, można znaleźć tę jedyną i wyjątkową osobę? Podejrzewał, że w ogóle takiej nie było. Jego randki opierały się na prostych zasadach. Jeśli na pierwszej żadna ze stron nie uciekła z wrzaskiem, a na drugiej się nie pobili... Zwykle oznaczało to cud. Znaczenie rzadziej to, że mógł nawiązać z tą osobą jakiś kontakt. Ale wciąż nie był pewien, do jakich wniosków chciałby dojść. Bo zazwyczaj dochodzimy do tych wniosków, które sami wybieramy. Lekceważąc całą resztę, ale jednak.
Więc zranił Cuddy, to po pierwsze. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia, bo od wielu lat był pewien, że nie powinni być razem. Właściwie był tego pewien nawet w tym momencie, kiedy go zostawiła. To jednak nie sprawiło, że rozstanie było bezbolesne. Przez wiele tygodni jedynie spał i się uczył, wychodząc z założenia, że tak będzie najlepiej. A kiedy był gotowy wrócić do swojej zwykłej, nieco uszczypliwej postawy, zrobił to. Przekonując się również, że Cuddy z łatwością znalazła sobie następnego chłopaka. Powinien się tego spodziewać, ale zazwyczaj i tak czujemy w takich sytuacjach zaskoczenie. Bolało. I teraz, kiedy jego życie wreszcie przestało być tak bardzo samotne i gówniane, ona nagle obudziła się z uczuciem do niego. Wiedział, że finał byłby taki sam, jak przed laty. Nie zamierzał znowu przez to przechodzić.
Z drugiej strony, był też Wilson. Nienawidził, kiedy wtrącał się w jego sprawy w ten sposób. Często sam żartował na temat jego małżeństw, ale nigdy nie wypowiadał się wprost o jego żonach. Nie mówił, jak głupich wyborów dokonuje jego przyjaciel. Z jakiegoś dziwnego powodu miał nadzieję, że może liczyć na odwzajemnienie tej niepisanej zasady. Być może nawet cichą akceptację. Mylił się częściej, niż inni mogli przypuszczać. Poczuł żal.
Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na pogrążonej we śnie Julie, po czym wtulił twarz w poduszkę bezskutecznie próbując zasnąć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
willanka
Neskwikowa Kuleczka
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:09, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Wszystkie trzy części bardzo mi podobają się, choć jednak przyznam, że lepiej mi się czyta szczęśliwie Huddy
Ta trzecia część również nie wygląda mi na zakończenie tego ficku, więc liczę, że jeszcze jakiejś się doczekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:48, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
powtarzam sie pewnie.. ale to jest cudne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:30, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Em., znowu powalasz głębią :smt003
(ale zdecydowanie wolę, jak House nie śpi, leżąc w łóżku z Wilsonem, niż z jakąś kobietą :smt005 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
inhibitor
Pacjent
Dołączył: 22 Maj 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:10, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Niezłe pióro. Pozdrawiam:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ewel
Reumatolog
Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdynia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:54, 12 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Raczej klawiaturka
Mi też się podoba. Fabuła swoją drogą, ale tekst jest jak skupisko pereł - tylko tych prawdziwych i cennych. Bardzo przemyślane analizy i zdania. Brawo!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gadabout
Pacjent
Dołączył: 26 Wrz 2008
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:46, 23 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
hola hola czy to był koniec? a gdzie szczęśliwe zakończenie dla Huddy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 17:02, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Hmm... Nie wiem, czy to koniec, jeśli coś wymyślę, to pewnie wrzucę. Nawet jeśli utonie w morzu Huddy . Niemniej nie każdy fik musi się skończyć szczęśliwie gadabout .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
evi
Messi Oosom Łajf
Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:52, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
jestem miło zaskoczona faktem, że jednak ten fik się jeszcze nie zakończył i po cichu liczę na coś dalej ale wiem, wen jest kapryśny, więc grzecznie [lub niegrzecznie, kwestia sporna. i interpretacji] będę czekać na jego przypływ.
zawsze mnie zaskakujesz dojrzałymi przemyśleniami dziękuję, że mogę czytać taką perełkę
ach. i lubię smutne zakończenia!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gadabout
Pacjent
Dołączył: 26 Wrz 2008
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:40, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
nie musi ale mógłby skoro w prawdziwym życiu jest tyle smutnych chwil.
Chociaż skoro House nie jest samotny, to może to już jest jakiś powód do radości nie mniej jednak czekam na jeszcze bardziej szczęśliwe zakończenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:08, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
O-M-G. ten fik - mimo że Cuddy tutaj jest jak na lekarstwo i nie ma lovestoryhuddy - jest naprawdę świetny. Widać, że ci się go dobrze pisze. a mi dobrze czyta. I.. wróciłam dzięki niemu do postawy, jaką miałam w pierwszym hałsowym sezonie - nieważne z kim będzie... niech będzie szczęsliwy............. buziaki dla ciebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|