Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cienie czasu [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:35, 09 Sty 2012    Temat postu:

Blackzone, mam to samo, dlatego tak bardzo się cieszę, gdy pojawia się tu coś nowego, teraz o to trudniej, bo jakby nie było Huddy pozostało już tylko tu i w sercu, jeśli chodzi o ten dział nie ma już fika, którego bym nie czytała Wiem, że ciągle do tego wracam, ale to wydarzenie jest kluczowe, chodziło mi o ukazanie tego paradoksu, że jedno wydarzenie może związać dwie osoby H/R a rozdzielić dwie inne H/C. Co do trójcy myślę, że nowa część powinna być bardziej ich

Blanko, nawet nie wiesz, jak bardzo motywujące są takie słowa Nie wiem, jak było w 8 sezonie, bo jakoś nie mogę się przemóc, mimo, że bardzo tęsknie za House'm, u mnie to Wilson sprowadził House'a z "Bahamów" to dzięki niemu ta dwójka znów była razem, gdy House wyszedł z więzienia, bo uważam, że nie mogło być inaczej. Bardzo zależy mi na ukazaniu tego jak ta dwójka pragnie tego nieosiągalnego w ich odczuciu szczęścia i jak pomimo siły charakteru obu tych postaci pozostają bezsilni wobec losu, czasu, okoliczności. Cała trójka, a wliczając Wilsona, czwórka jest niesamowicie ze sobą związana, siłą wielkiego uczucia i czasu oplatającego ich jednym okręgiem. Nie wiem, czy mi się uda spełnić Wasze Huddy oczekiwania, ale spróbuję

Knock, akurat ostatnio czas mi nie sprzyja, ale nowa część powoli się tworzy, miło jest wiedzieć, że jest dla kogo pisać Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:36, 09 Sty 2012    Temat postu:

Lisku.. z zapałem otwierałam ten temat i tu się okazuje, że dodałaś tylko odpowiedź.. A miałam tak ogromną ochotę na huddyfika Wracaj do nas szybko z kolejną częścią!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:44, 09 Sty 2012    Temat postu:

Lisek, uduszę cię Tak, możesz zacząć się bać Jak mam sesje, kolokwia, prace do pisania itp., to ty piszesz Znaczy... dobrze, że piszesz, bo sama cię do tego namawiałam, ale gdzieś ty była jak się byczyłam Ale ok xD jutro mam KI, to wezmę komputer i napisze komentarz xD I spokojnie KI to nie jest przedmiot... no powiem wprost Mogę go olać Przez to nikt nie straci życia Jutro tu powrócę Bój się
No więc siedzę na KI i zaczynam pisać komentarz xD Nie wiem nawet co się dzieje xD I wszyscy jęczą, że dopiero 17 minut minęło xD
Część 3
Nie przyjmie i nie przyjęła takim jakim jest, bo jest głupia... Tak, czas na jeżdżenie po Cuddy Wiesz, że to uwielbiam xD Wredna... a on tak cierpiał Ej! Jak jedyną, a ja?! Lisek, foch Ok więc teraz bez żartów Wiesz, że nie wyobrażam sobie kolejnych części bez Rachel? No jakoś nie potrafię Akcja powolutku idzie do przodu nawet jak są tylko wspomnienia House'a i to jest fajne, ale ;> Ona jest takim głównym motorem dla mnie napędzającym to opowiadanie No i pojawiły się nowe informacje Super Opisy i dialogi dalej świetne Czytam dalej Na KI dalej nudy xD coś o popędach
Część 4
Głupek xD Dzieci nigdy się z niczym nie godzą Jest niedokształcony xD Tak, właśnie! ja też uważam, że on powinien się obudzić! Obudzi się, prawda? Powiedz, że się obudzi Były przypadki, że się budzili...
Oooo xD Ten fragment z zaległościami bardzo fajny xD Takie... przełamanie lodów Fajny
Czyli, że się nie obudzi?... Lisek, foch xD Licz je, bo się zaczynam gubić xD
Ej no i jak zagmatwane, jak wszystko jasne Ja wszystko rozumiem xD potrafię czytać ze zrozumieniem No i bez dialogów z Rachel... foch Ale mimo to część bardzo ładna Opisy są świetne Brawo A teraz przerwa xD zrobię prezentację i wrócę Będzie drugi KI
Część 5
Tak, wkurzanie Cuddy, to jego główne i podstawowe zajęcie
Ooo Mała już za młodu była bardzo dociekliwym dzieckiem Jaka mała cwaniara Wszystko obmyśliła Moja krew xD Oooo xD Za przywołanie tego fragmentu z mała Rachel na kolanach House'a masz WIELKIEGO plusa xD i możesz sobie zmazać jednego focha
Nadzieja? Nowa tajemnica, zagadka? Super ;> Lubie to, a nawet uwielbiam w tym fiku Lisku, naprawdę kawał dobrej roboty
Część 6
Wprowadził się ;>? Wprowadził się?;> Znaczy, wiem, że wtedy ale jednak xD
A ten tylko o piciu... ma się nie nawalić, bo będzie foch
Rozmowa z Wilsonem urocza I tekst, że teraz lubi z nim rozmawiać Na pewno mu go brakuje...

Cytat:
Pół godziny, i sześć utworów później...


Tylko

Ostatnia scena wzruszająca no i ta bezradność... A podobno tak mu się podobały rozmowy z "nowym" Wilsonem Lisek, pięknie Ja chce więcej Tylko zwolnij tępo mam sesje


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Wto 12:52, 10 Sty 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Wto 0:03, 10 Sty 2012    Temat postu:

Dokładnie to samo mogę powiedzieć co Ola! Lisie czemu jak już zaczęłaś pisać to w okresie gdy ja nie mam czasu? Ale obawiaj się xD Czytałam części i je w końcu tu je skomentuje! Nawet jutro ^^

Edit:

Odpowiadając Ci: nie Twoje oczy Cię nie mylą. To właśnie ja przekroczyłam progi tegoż oto miejsca

Część 3
Hmmm... Czas refleksji ciąg dalszy.
Nadal piszesz bardzo tak... filozoficzno – sentymentalnie. I bardzo ładnie. To jak sobie to wszystko przypominał. Ujął mnie, że wciąż takie szczegóły pamiętał. Ale w sumie to House. Taki jest, że pamięta szczegóły. Ważne i mniej ważne.


Cytat:
Był jej słabością, grzechem, niespełnionym pragnieniem. Przegrała tamtej nocy i każdej następnej, której udowadniał jej, jak bardzo bezbronną jest istotą. Uwielbiał to.

Trzy krótkie zdania, a mówią tak wiele o bohaterach. I nie tylko. Mówią też o autorze. Że jest niezwykle uczuciowy i zwraca uwagę na takie detale. Pięknie. Wspaniałe są. Kiedyś już komuś zazdrościłam jakichś zdań. I to są następne. Zazdroszczę Ci, że je napisałaś!!

Cytat:
- To ty na nie nie zasługujesz. Jesteś sama, bo nikt nie potrafi wytrzymać z ideałem. Nie jesteś nim. Nigdy nie byłaś i dlatego zawsze będziesz sama. Odstraszasz wszystkich facetów, bo nikt nie jest w stanie sprostać twoim oczekiwaniom.

Kolejne głębokie, trafiające w człowieka zdania. Dobrze zbudowane, dużo przekazujące. I zaskakująco trafne jak dla mnie.

Kontynuacja historii się nie powiodła, ale jednak. Na światło dzinne wyszły pewne aspekty. Hmm... Ciekawie, ciekawie.

Część 4

Kurczę... Wyjaśniasz, a mimo wszystko nie do końca. Podoba mi się taka koncepcja. Ja bym nie potrafiła. Przykre i smutne rzeczy piszesz na początku. O wypadku... Wilson mój biedny... Kurcze.. Pakt. Odejście[ale żeby nie było: nie płaczę po jej odejściu, ale jak patrzę w tym fiku jak to House przeżywa...]
Hmmm... Gubię się, ale mi to nie przeszkadza. Bo mi się podoba i się wciągnęłam!![dowodem jest to, iż już po północy ja muszę rano wstać a jednak piszę, bo chce po analizować znów ten tekst]
Do czego Ty mnie doprowadziłaś? Jestem lekko roztrzęsiona[może to też nadmiar kofeiny, brak snu i nauka?] Wyjaśnienie zagadki Wilsona. Kurczaku no popłakałam się? Mam rozstrojone nerwy ajk widać...


Część 5

Zaczynamy dobrym starym Huddy! Pozytyw jak nic. W sumie nie byłam aż tak wielką zwolenniczką ich, ale brakuje mi tego trochę. To nadawało temu wszystkiemu takiego smaczku. Jakoś nie portafię lepiej opisać, skomentować tej części, o! No cóż. Twoich tworów nie da się komentować! Są za dobre!

Część 6
Hahaha wstęp genialny. Miałam pisać poważnie, ale niestety jak widać nie wszystko się udaje. Pięknie, pięknie i te skarpetki
Rozmowa z Wilsonem. Cóż ugodziło mnie, że powiedział, iż woli z nim teraz rozmawiać, ale z drugiej strony... Ładna „rozmowa”.
Taki normalny monolog między nimi. I od razu pamiętam czemu uwielbiam Twoje Hilsony!
Kurde... Nie no naprawdę. Dawno się aż tak nie nawzruszałam! Tak to wszystko opisałaś, ze... Szkoda aż słów. A raczej nie da się tego opisać.

Pięknie, pięknie, pięknie. Cieszę się, że mogę to czytać. I czekam na kolejne części!
Oczywiście pewnie po sesji jak coś będę czytać, ale co tam!!

Pozdrawiam Cię mój Lisie! Odezwij się czasem, co?

Agusss vel. Opos


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Śro 0:36, 11 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:52, 12 Sty 2012    Temat postu:

Co ja mogę na to poradzić, mój wen zawsze był gÓpi myślicie, że u mnie pojawia się jak mam czas, o nie. Czeka na najmniej odpowiedni moment, a potem mnie molestuje, że niby nie chce z nim współpracować
Oluś Agusss tym większą mam radochę, widząc Was tutaj, znaczy radochę mam z tego, że mimo wszystko jesteście, nie z tego, że walczycie z sesją (trzymam kciuki )
Z całego serducha dziękuję Wam za tak piękne, budujące komentarze Naprawdę, nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą Dziękuję Wam wspólnie, bo jakoś dawno nie zdarzyło się byśmy byli wszyscy razem, w jednym miejscu, czasy TD zbyt szybko minęły
Ściskam Was obie bardzo mocno, uczcie się, uczcie na gÓpoty, z czytaniem moich fików włącznie przyjdzie czas
Buziaki

Blanko, wybacz za to w tej części będzie trochę więcej Huddy, choć chyba nie na to czekacie

Ps. Na pocieszenie powiem, że oprócz tej, jeszcze tylko jedna lub dwie części będą. Wszystko zależy od tego, którą drogę wybierze mój wen, jak się z tym wszystkim upora.

Wybaczcie, ale nie jestem w stanie wysłać tej nowej części Pojawia mi się error, chyba jest za długa, bo jak wysłam tylko tą odpowiedź to przeszło. Nie wiem, o co biega Spróbuję wysłać ją jutro jeszcze raz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 0:58, 12 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:48, 12 Sty 2012    Temat postu:

VII – Przegrane kochanie.


Siedział na łóżku. Właśnie mijała piętnasta minuta odkąd po tylu latach znów trzymał dawne zło w swoich rękach. Przez cały ten czas nawet nie drgnął. Sprawiał wrażenie osoby zastygłej w bezruchu. Kogoś nieprawdziwego, woskowej figury. Jego oczy wpatrzone były w martwy, bliżej niezidentyfikowany punkt. Zastanawiał się. Po chwili pojawił się pierwszy ruch. Odwrócił się w stronę nocnego stolika, na który raz po raz odkładał białe tabletki wyjmowane z pudełka. Bawił się nimi. Tak, jak swoim życiem. Spojrzał na nie kilkakrotnie, po czym wyciągnął rękę po pierwszą z brzegu. Ukrył ją w dłoni, ściskając bardzo mocno. Miał wrażenie, że jest gdzieś bardzo daleko. Tam, gdzie zawsze pragnął być. W miejscu, w którym nie istnieje szczęście, w którym nikt go nie szuka, nikt nie pragnie. Nagle, niczym torpedę lub raczej ładunek zagłady wyrzucił w górę trzymaną pastylkę, próbował ją złpać w usta. Nie udało mu się. Upadła z cichym stuknięciem na podłogę i poturlała się w nieznamym kierunku. Spojrzał na zegrek. Dochodziła dwudziesta.

- Mamo, mamo... zaspaliśmy do przedszkola!
- House! Znów przestawiałeś budziki?!


Kolejna pastylka odbiła się od jego brody, upadając na dywan obok dwóch poprzednich. Jego roznosiła wściekłość, podczas gdy podświadomość bawiła się wyśmienicie. Im bardziej zdeterminowany był, by zapomnieć, tym wyraźniej przeszłość zaciskała na jego umyśle swoją bolesną pętlę. Już nic nie było takie proste jak kiedyś. Nawet ucieczka. Przecież, gdyby tylko chciał... jego wybawienie było tak blisko. Leżało tuż obok. Rozsypane w bezładzie, tak jak jego myśli.

- Nie mam pojęcia jak mogłam znów się na to zgodzić. - Uniosła głowę leżącą na jego klatce piersiowej i spojrzała mu w oczy. Błyszczące, ogniste, burzliwe, a jednocześnie tak dziwnie spokojne. Wiedziała, że te emocje wzajemnie się wykluczają jednak ona widziała je tam wszystkie. Kochała je. Nie miał żadnych wątpliwości.
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że chodzi o seks. Nie potrafisz żyć w celibacie.
- A ostatnie pół roku?
- Siedem miesięcy i trzy dni. - Poprawił ją automatycznie.
- I ty masz czelność mówić mi, że było ci tam dobrze.
- Nie aż tak. - Wyjaśnił, obracając ich ciała i zakleszczając ją pod sobą w żelaznym uścisku.
- House! Przestań, zaraz wraca Marina z Rachel.
- Nie wraca. - Wciąż nie odrywał ust od jej nagiego, gorącego ciała. Jego dłonie w ułamku sekundy potrafiły przenieść ją do innego, bardzo nieprzyzwoitego świata. Gdyby istniała taka dziedzina jak znajomość ciała i najwrażliwszych punktów Lisy Cuddy, doktor Gregory House bez wątpienia miałby nowy tytuł naukowy.
- Ohh..
- Idą do Wilsona. Powiedziałem mu, że mamy spotkanie w dziale kadr. - Wymruczał w okolice jej brzucha.
- Uwierzyyłł...
- Przecież powiedziałem "Do Wilsona."
- Ile mamy czasu?
- Powinno wystarczyć. - Obdarzył ją łobuzerskim spojrzeniem i w mgnieniu oka zniknął pod granatową, satynową pościelą.


Odetchnął głęboko. Z trudem zdołał przełknąć wielką gulę, która utworzyła się w jego gardle. Tak naprawdę nie wiedział, co chciał zrobić. Nie rozumiał dlaczego nie był w stanie zażyć tej cholernej pastylki. Przecież kiedyś była całym jego życiem. Był ból i była ona. Dzień i kolejny. Cierpienie i ulga. Nie miało znaczenia to co działo się wokół. Teraz nie miał nawet tego. Panującą wokół ciszę przerywał jedynie dźwięk upadających, co jakiś czas, na podłogę pastylek. Nawet nie zdołał się zorientować, gdy jego zabawy z Lisą Cuddy zmieniły się w coś o wiele poważniejszego. Zmieniły jego samego. W pewnym momencie stały się jedynie dodatkiem do pewnej całości. Nie potrafił wskazać dokładnego momentu, w którym nastąpiła ta zmiana. Ukrył w dłoniach swoją zmęczoną twarz. Oddałby wszystko, by móc zapomnieć. By pewne obrazy i wydarzenia już nigdy nie pojawiły się w jego głowie. Niestety, one wciąż wracały. Jak durny, niechciany bumerang. Jedno spotkanie, wydarzenie, nawet przedmiot lub słowo były w stanie obudzić w nim to pragnienie.

- Boże!!! Mogliście powiedzieć, że będziecie w domu. - Zażenowany do granic możliwości Wilson próbował zakryć oczy małej Rachel.
- A ty miałeś się nią zajmować. Co tu robisz? - Diagnosta obdarzył najlepszego przyjaciela morderczym spojrzeniem.
- Nie sprecyzowałeś, gdzie mam to robić. - Rzucił z wyrzutem. - Dlatego przyjechaliśmy tutaj.
- House, czemu chowasz mamę w łóżku? - Gdy wydawało się, że już nic bardziej krępującego ich nie spotka do rozmowy włączyła się mała istota stojąca obok onkologa.
- Zabiję cię! - Dało się słyszeć niewyraźną groźbę płynącą spod kołdry.
- O ile wcześniej był lekko zaskoczony, to w tej chwili, jedyne na co było go stać, to szczery uśmiech. Jak zwykle, gdy inni mieli ochotę zapaść się pod ziemię, on świetnie się bawił.
- Choć Rachel, zrobimy coś do jedzenia.
- Ja wolę zostać tutaj. - Wyjaśniła nie odrywając wzroku od rozbawionego diagnosty.
- Wilson, zabierz ją stąd albo do końca życia będziesz towarzyszył temu idiocie podczas jego dożywotnich wizyt w klinice.
- Mała wpadka, a ty serwujesz nam podwójne dożywocie?! - Rzucił z oburzeniem w okolice swojego torsu. Zawsze potrafił idealnie dobierać słowa. Potrafił ją wkurzyć i pogrążyć za jednym razem.
- Mamo, co tam robisz? - Wilson omal się nie zakrzusił. Cuddy nie udało się tego uniknąć. Chociaż bardziej winił brak powietrza. Nie była w stanie nawet nosa wychylić ze swojej kryjówki. Jeszcze nigdy się tak dobrze nie bawił.
- Twoja mama robi mi masaż. - Nie mógł się powstrzymać. Tylko jakiś gwałtowny ruch i jego z trudem przełknięte przekleństwo sprawiło, że nie zaryzykował rozwinięcia tej myśli.
- Rachel, obiecuję ci, że już nigdy nie odmówię ci wycieczki do wesołego miasteczka. - Tłumaczył młodszy z mężczyzn, wychodząc z małą z pokoju. - Swoją drogą, skąd wiedziałaś? - Onkolog nie miał pojęcia skąd dziewczynka wiedziała, że mogą być w domu. Gdy powiedział, że pojadą prosto do nich, nie chciała. Z trudem zdołał jej odmówić lodów i wspomnianego wesołego miasteczka.
- Kiedyś wróciłam tak z Mariną. - Wzruszyła ramionami. - Ale ona od razu usłyszała, że ćwiczą coś w sypialni.
- Ćwiczą? - Zapytał bez zastanowienia. Bardzo szybko pożałował, że od razu nie przyjął takiego wyjaśnienia.
- No wujek. Nie bądź dzieckiem. - Oczy onkologa zrobiły się tak wielkie, że niemal nie mieściły się na jego zakłopotanej twarzy. - House ma chorą nogę. Muszą ćwiczyć. - Wyjaśniła, jak gdyby stwierdzała najoczywistszą oczywistość.
- Lepiej nie mów tego przy Housie. Gotów zaakceptować taki rodzaj rehabilitacji, a wtedy twoja mama... - Pytające spojrzenie Rachel nie pozostawiało wątpliwości, że onkolog powinien zakończyć tu i teraz. Gdy wszedł wtedy do kuchni i spojrzał na przyjaciela dając do zrozumienia, że wszystko słyszał, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że razem z nim bezapelacyjnie wygraliby konkurs na najgłupszą minę w historii ludzkości.


Był wściekły, że ciągle to pamiętał, że wciąż do tego wracał, że tęsknił. On. Człowiek, który ponad wszystko cenił niezależność. Nie bał się samotności. Lubił ją. Jak nikt inny potrafił żyć nie bawiąc się w ckliwe rozmyślania. Uczucia nie miały dla niego większego znaczenia. Były, ale potrafił je doskonale hamować i ukrywać. Nie znał szczęścia więc go nie potrzebował. Wszystko było takie proste. A potem znów ją spotkał. Słabszy, bardziej dojrzały, szukający nowych wrażeń. Od tamtej pory to ona stała się jego największym, najgorszym uzależnieniem. Silniejszym od vicodinu. Wciągnęła go w swój świat. Pozbawiając go tej prostoty życia, którą tak się szczycił. Zniszczyła go. Wiele razy chciał sprawić jej ból. Dokładnie taki sam, jakim ona go raczyła. Czasem miał wrażenie, że się mu udawało, ale w rzeczywistości nie wierzył, że mogła cierpieć równie mocno. W dniu, w którym po raz kolejny skazała go na to samo cierpienie, miał ochotę rozerwać ją na strzępy. Wyrwać jej serce i ukryć w sobie tylko znanym miejscu. Sprawić, by już nigdy nie mogła kochać. Nie mogła ranić. Chciał zobaczyć jej łzy. Napawać się nimi. Położył się i zamknął oczy. Nie liczył na spokojny sen. Po jakimś czasie poczuł coś dziwnego. Sam nie wiedział, czy większą ochotę ma na to, by krzyczeć, czy śmiać się. Nie miał już żadnych wątpliwości. Los naprawdę go nienawidził.

- Czego chcesz? - Zapytał nie otwierając oczu. Nie musiał. Doskonale wiedział, że tylko dwie osoby bez uprzedzenia i bez żadnych skrupułów wpakowały by się do jego sypialni. Jedna pachniała w ten sposób. Mieszanką bólu, cierpienia i porażki. Zagłady. Jego własnej. Bo tak naprawdę pachniała cudownie. Świeżością, jak letnia burza. Namiętnością, jak noc która nie szuka poranku i szczęściem otulonym płatkami róż z nutą owocu mango i białego drewna. Oddychał nią.
- Odwiedzam cię... - rozejrzała się wokół. - Albo ratuje ci życie – dodała, nawiązując do pokaźnej liczby otaczających go białych pastylek. - Wybierz sobie co ci pasuje. - Wpatrywała się w niego tak intensywnie, że w końcu otworzył oczy. Obdarzyła go pełnym wyrzutu i niedowierzania spojrzeniem. Przewrócił oczami.
- Wiesz co by mi pasowało? - Podniósł się na łokciach by móc lepiej się jej przyjrzeć. Podświadomie chciał ją uspokoić. Doskonale potrafił sobie wyobrazić, co w tej chwili może myśleć. To już nie było w jego stylu. Gdy tylko dostrzegła, że ta tajemnicza iskra wciąż tli się w tym nieodgadnionym błękicie, wiedziała już, że to tylko kolejna jego gra. Mroczna igraszka. Nie próbowała nawet odgadnąć co chciał lub czego nie zamierzał zrobić. Bawił się. Jak gdyby czuł, że przyjdzie, że w ten sposób zdoła ją ukarać. Demonstrując jej, co po sobie pozostawiła.
- Domyślam się. - Opowiedziała trochę go zaskakując.
- Gdyby tak było, właśnie zdejmowałabyś z siebie ten idiotyczny żakiet. - Jego silne, pełne skrywanych emocji spojrzenie, przyprawiało ją o dreszcze. Nie chciała tu przychodzić. Właściwie rzadko to robiła. Od czasu do czasu wpadała tylko odwiedzić Wilsona, ale przeważnie wtedy jego tu nie było. W tym konkretnym pomieszczeniu nie była już od lat. Nie zdziwił ją fakt, że nic się tu nie zmieniło.
- Zaskoczyłeś mnie wczoraj. - Odezwała się po chwili. Nie czekając aż zaprosi ją do środka weszła w głąb sypialni, nadal wszystko uważnie analizując.
- Wczoraj? - Spojrzał na zegarek. Podróże w przeszłość podstępnie okradały go z teraźniejszości. Miał wrażenie, że to tylko chwila, podczas gdy jego podświadomość bawiła się z nim całą noc. A może to on się nią bawił? W głębi duszy nie musiał nawet zadawać sobie tego pytania. Odpowiedź była tylko jedna. Kochał. I choć całe życie przed tym uciekał to wspomniane uczucie nie odstępowało go ani na krok. Odkąd pierwszy raz w życiu spojrzał w pewne zielono-niebiesko-szare oczy. Dokładnie takie same, jak te, które teraz mierzą się z nim w niemej walce. Niespodziewanie usiadła na brzegu łóżka.
- Nie nudzi cię to?
- Co? - Zapytała wyrwana z zamyślenia.
- To. - Opowiedział nie spuszczając z niej intensywngo spojrzenia. Jeszcze chwilę temu miał ochotę ją zabić. Siłą wymazać z pamięci wszystkie wspomnienia z nią związane. A teraz, była tuż obok, bezbronna i piękna. Naprawdę jej za to nienawidził.
- House, przyszłam ci podziękować. - Widział, że i jej nie było łatwo. Walczyła ze sobą. Zachowywała się dokładnie tak samo jak w szpitalu. Tam również przy każdym ich spotkaniu, nawet czysto służbowym, z trudem ukrywała swój przyspieszony oddech i błyszczące spojrzenie. Mogła należeć do niego w każdej chwili. Jednak nigdy tego nie wykorzystał. W tym momencie zaczął się zastanawiać dlaczego. Może wystarczała mu świadomość, że z nikim więcej się nie związała. To było trochę tak, jakby wciąż była jego. - Dla Rachel to wiele znaczyło.
- A dla ciebie? - Podniósł się, siadając tuż obok niej. Uśmiechnęła się.
- Po prostu chciałam ci podziękować.
- Powtarzasz to już chyba po raz dwudziesty, podczas gdy seks załatwiłby sprawę od razu. - Westchnęła głęboko.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet jeśli zaproponujesz mi to tysiąc razy...
- Czyli za tysiąc sto pierwszym się zgodzisz?
- Próbuj dalej.
- Ten był siedemset dziewięćdziesiąty piąty. - Zaznaczył uśmiechając się od ucha do ucha. - Byłem pewny, że na pięćsetnym polegniesz. - Posłała mu pytające spojrzenie. - To było w klinice. Pozew pana Scott'a... - tłumaczył, a ona poczuła, że już zaczyna się rumienić.
- Przestań.
- No przyznaj się. Gdyby nie Foreman z wiadomością, że zaczyna mu się polepszać, poszłabyś na ten układ. - Zamrugał kilkakrotnie.
- Jak Wilson? - Zrobił naburmuszoną minę. Jak pięciolatek, z którym mama nie chce zagrać w ulubioną grę.
- Zaskoczę cię. - Nachylił się do niej niebezpiecznie blisko. Tyle lat, tyle walki i wyrzutów, a jej obecność wciąż sprawiała mu przyjemność. - Śpi. - Wyszeptał jej do ucha, czując jak drży pod wpływem jego oddechu. - I wkurza mnie. - Dodał podnosząc się z miejsca. - Zupełnie jak ty.
- Przepraszam.
- Nie rób tego więcej. - Nie był w stanie na nią spojrzeć. Wiedział, że jeśli to zrobi, przegra. Bo on nie pozwoli jej odejść, a ona nie pozwoli sobie zostać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 13:03, 12 Sty 2012, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:20, 12 Sty 2012    Temat postu:

Oczywiście, że wybaczam! Tym bardziej, iż doczekałam się tak długo wyczekiwanego odcinka! No i.. każe huddy mnie zadowala, oczywiście Twoje huddy, ale tego mówić nie muszę !

Lisku Tak cudowne są te wspomnienia.. Wracam do tego i uśmiecham się na samą myśl, jak Wilson musiał się czuć i jak bardzo pragnął wydostać się z tej dość nietypowej sytuacji. No i mała Rachel Uwielbiam ten cały dialog! Na prawdę mnie to rozbawiło. Tylko błagam.. niech Wilson się już obudzi! Może tak jak zwykle.. tak jak najczęściej to robił.. przemówi im do rozsądku i uda im się być razem?!

Uwielbiam moment, w którym opisujesz emocje, przeżycia House'a. Teraz nawet Vicodin nie jest tak ważny.. "Od tamtej pory to ona stała się jego największym, najgorszym uzależnieniem. (...) Wciągnęła go w swój świat. Pozbawiając go tej prostoty życia, którą tak się szczycił. Zniszczyła go. " Zniszczyła swoją miłością > Zaskakujesz, jestem pełna podziwu, tak pięknie się nie spieszysz wszystko dopracowujesz, by było wręcz i d e a l n i e ! Uwielbiam to.. ale błagam.. niech Twój wen wybierze tą właściwą drogę! Lisku!

I jeśli można prosić.. chciałabym żebyś nam sprzedała trochę myśli Cuddy. Mam nadzieję, że na następną część nie będę musiała czekać tak długo. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu się pojawiłaś! Potrzebowałam jakiegoś huddy-fika A ten był tak piękny.. Buziaki!

edit. Nie wiem co się dzieje, ale ucięło mi z dobre pół komentarza


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nusiek94
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Gru 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:48, 12 Sty 2012    Temat postu:

lisku, kocham Cię !
po prostu zakochałam się w tej historii i już nie mogę się doczekać kolejnej części

i tutaj padłam:
- Kiedyś wróciłam tak z Mariną. - Wzruszyła ramionami. - Ale ona od razu usłyszała, że ćwiczą coś w sypialni.
- Ćwiczą? - Zapytał bez zastanowienia. Bardzo szybko pożałował, że od razu nie przyjął takiego wyjaśnienia.
- No wujek. Nie bądź dzieckiem. - Oczy onkologa zrobiły się tak wielkie, że niemal nie mieściły się na jego zakłopotanej twarzy. - House ma chorą nogę. Muszą ćwiczyć. - Wyjaśniła, jak gdyby stwierdzała najoczywistszą oczywistość.
- Lepiej nie mów tego przy Housie. Gotów zaakceptować taki rodzaj rehabilitacji, a wtedy twoja mama... - Pytające spojrzenie Rachel nie pozostawiało wątpliwości, że onkolog powinien zakończyć tu i teraz. Gdy wszedł wtedy do kuchni i spojrzał na przyjaciela dając do zrozumienia, że wszystko słyszał, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że razem z nim bezapelacyjnie wygraliby konkurs na najgłupszą minę w historii ludzkości.


natomiast ten fragment, ach te czasy Huddy

- Zaskoczę cię. - Nachylił się do niej niebezpiecznie blisko. Tyle lat, tyle walki i wyrzutów, a jej obecność wciąż sprawiała mu przyjemność. - Śpi. - Wyszeptał jej do ucha, czując jak drży pod wpływem jego oddechu. - I wkurza mnie. - Dodał podnosząc się z miejsca. - Zupełnie jak ty.
- Przepraszam.
- Nie rób tego więcej. - Nie był w stanie na nią spojrzeć. Wiedział, że jeśli to zrobi, przegra. Bo on nie pozwoli jej odejść, a ona nie pozwoli sobie zostać.

czekam, czekam !
powodzenia i weny ! (:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:32, 12 Sty 2012    Temat postu:

Lisku! Świetna część, ale najbardziej charyzmeatyczne to były chyba te ćwiczenia : ) Wspomnienia. I znów odchodzenie Cuddy .... Niezapomniane Pięknie.

Dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. I jak zawsze nieustannie czekam na następną część

Pozdrowienia,
An


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Czw 20:35, 12 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
knock
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Sty 2012
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:43, 12 Sty 2012    Temat postu:

Jak można tak genialnie pisać? Naprawdę, podziwiam!
Cudowny odcinek, brak mi słów, mogłabym to czytać i czytać w nieskończoność...
ćwiczenia no tak biedna chora noga House
idealnie to opisujesz, ich rozmowę w tym pokoju, czuć atmosferę jakby się tam było. Gratuluje!
Pozdrawiam i czekam na nowy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez knock dnia Czw 20:45, 12 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:18, 14 Sty 2012    Temat postu:

Cześć Lisek xD Co tam? xD hahaha wali mi na głowę Jak jeszcze raz spojrzę do notatek i przeczytam, że tkanka kostna zbudowana jest z dwóch składników organiczny - oseina... i że to badziewie nadaje kości elastyczności, to chyba zwariuję Ale jest miło, bo mam 5 z psychologi On jest nienormalny Przez cały blok (półtorej godzinny xD) się ze mnie śmiał, że jestem nienormalna, że chce pisać na temat pięć etapów umierania i że mam się z nim umówić na terapie, a teraz zalicza mi to na 5 Ok, nieważne Przejdźmy do ważniejszych rzeczy ;>
Powiem ci, że to przeplatanie teraźniejszości z przeszłością, to super manewr jest Strasznie mi się to podoba Tu smutek, żal, rozgoryczenia, a nagle bombardują go miłe, dobre wspomnienia Świetnie to ukazałaś Nowe tytuły naukowe są fajne To nie fair On miałby trzeci, a ja nie zdam półrocza Tak się nie bawię Ej! Lubiłam się bawić bumerangiem ;> W sumie to mi go szkoda... Tak bombardują go takie piękne wspomnienia. Aż zastanawiam się, co jest lepsze. Bombardowanie przez dobre, czy złe wspomnienia? Lisek, jak myślisz? Ja mam dylemat...
Właśnie! House, dlaczego? Nie wolno kogoś ukrywać To nie zabawa w chowanego Ćwiczą O tak Mięśnie, to tam pracowały

Cytat:
Nie znał szczęścia więc go nie potrzebował.


Nad tym też troszkę podumam
No weź! Kończyć w takim momencie?! Przegięłaś! Ja chce wiedzieć, co jest dalej ;> Już, teraz, natychmiast! Lisek piszesz cudownie Jak czytam twoje, albo Szpilki fiki, to mam ochotę zapaść się pod ziemię Zdajecie sobie sprawę (obie) jak cudownie piszecie? W tych opowiadaniach jest wszystko emocje, radość, smutek, miłość... Nie muszę sobie nawet nic wyobrażać. Obrazy same malują się przed moimi oczami czy tego chcę, czy też nie. Świetnie piszecie. Napisałaś świetnego fika. Błagam cię, niech on nie będzie ostatnim Czekam niecierpliwie na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patrycja170594
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:07, 14 Sty 2012    Temat postu:

Niesamowity fik. Chwyta za serce Sam tytuł już jest ujmujący. Mogłabym czytać godzinami te same fragmenty, a i tak by mi się nie znudziły. Czekam z niecierpliwością na kolejną część.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 22:12, 15 Sty 2012    Temat postu:

Lisie! Nie myśl się, że możesz się tak mnie[nas] tak łatwo pozbyć!
Za komentarz nie musisz dziękować. Przecież ja komentuję z serca
Tak ja też tęsknię za naszymi czasami! To był beztroski czas! I wtedy jakoś z moją żoną miałam głupawki^^ Właśnie Oluś! Czas wrócić na dobre stare śmieci, nie uważasz?

Kolejna część, kolejne wzruszenia! Czytałam z niezwykłą przyjemnością. House. House jakiego lubię W końcu dawno nie czytałam takiego autentycznego tekstu. Pięknie, piękni, pięknie!
I znów czytam zamiast się uczyć! xD Ale cóż: "Bez spiny, są drugie terminy" xD

Czekam na kolejną część!

Opos^^ [nie no muszę się tak podpisać, tak mi tego brakuje!]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:10, 17 Sty 2012    Temat postu:

Wybaczcie, że tym razem tak krótko odpowiem, ale wiedzcie, że to, że tu jesteście to dla mnie największa radość i najważniejszy powód, by pisać. Blanko, myśli Cuddy mówisz, no cóż, pokusiłam się Nusiek, mam nadzieję, że zdołam utrzymać Twoje zakochanie do końca tej historii Blackzone, dziękuję.Taa... ćwieczenia. House zawsze wiedział co dobre Knock, dziękuję, miło to słyszeć, zwłaszcza w takim opowiadaniu, zawsze lepiej czułam się w czymś lżejszym, tym bardziej mnie cieszy, że taki trudniejszy fik się podoba. Ola Ja chcę na Twoje studia Tam musi być genialnie Mięśnie pracowały, no tak w końcu jesteś znawca od tych tkanek i mieśni Swoją drogą czego oni was tam uczą? to kolejny powód dla którego też chcę Jak zwykle mnie przeceniasz, ale i tak kocham dziękuje. Patrycja, miło mi to słyszeć, dziękuję Agusss, nie zamierzam, nawet nie wiesz ile mam teraz radochy, mając Was tutaj obie Dziękuję Ci Mnie również. Pamiętaj, opos rządzi! Ps. Mam świadomość, że po tej części będę u Ciebie przegrana. Przepraszam.



VIII – Mgły bezczasu.


Siedziała w swoim gabinecie, za swoim biurkiem, w swoim szpitalu. Tak wiele osiągnęła, tak wiele zdobyła. Dyplomy, tytuły i uznania, to wszystko zdobiło półki i ściany w pomieszczeniu. Ona jednak wyjątkowo intensywnie wpatrywała się tylko w jeden punkt. W miejsce, w którym znajdował się bardzo szczególny przedmiot. Z jednej strony banalny, a z drugiej wyjątkowy. Nie mogła uwierzyć w bezlitosność upływającego czasu. Wycięgnąła rękę po wspomnianą rzecz. Byli tacy szczęśliwi, mimo wszystko. Młodzi, waleczni i głupi. Uśmiechnęła się lekko. Nie był to jednak uśmiech radosny, był pełen żalu i tęsknoty. Zwykłe zdjęcie, a mówiło tak wiele. O niej samej, o jej marzeniach i o tym, że czasem przegrywała. Najpierw spojrzała na onkologa. Podziwiała go jako człowieka i jako lekarza. Osobę wielkiej pasji i prawdziwej, bezinteresownej przyjaźni. Jako jedyny z ich trójki zawsze miał rację. Zawsze. Potrafił być wsparciem zarówno dla niej jak i dla House'a. Szczególnie dla niego. Za każdym razem, gdy spoglądała na to zdjęcie, na ich przyjaciela, budziły się w niej wyrzuty sumienia. Czuła, że go zawiodła. Samotna łza spływająca po jej policzku tylko spotęgowała to uczucie. Odetchnęła głęboko, próbując przywrócić się do porządku. Podniosła wzrok i spojrzała na drzwi. Już nic nie było takie same. Jej dłoń mimowolnie przesuwała się po zdjęciu. Czuła, że straciła ich obu. Wskazującym palcem pogłaskała twarz mężczyzny z kilkudniowym zarostem. Jej serce od razu zabiło mocniej. Niczego nie pragnęła bardziej niż tego, by być teraz przy nim. Już jakiś czas temu zrozumiała wszystkie swoje błędy. Przyznała się do nich przed sobą i przed nim, a mimo to, wciąż była dokładnie w tym samym miejscu. Miała tylko to zdjęcie i pragnienie, by znów przekroczył próg tego gabinetu i jej serca. Z każdym dniem traciła nadzieję zarówno na jedno, jak i drugie.

- House, otwórz! House! - Bała się, że go straci, że sam nie będzie w stanie się z tym uporać. Chciała mu dać czas, ale z drugiej strony czuła, że musi, że chce przy nim być. - To już dwa miesiące. House, błagam... - Naprawdę zaczynała się bać. Wiedziała, że po tym wszystkim ma prawo się tak zachowywać, ma prawo uciekać, jednak im dłużej czekała, tym jej bezsilność i ból stawały się coraz bardziej nie do zniesienia. Musiała to zrobić. Nie ważne, czy dla niego, czy dla siebie. W końcu usłyszała ciche stuknięcie zamka i skrzypnięcie uchylanych drzwi. Nie spojrzała na niego. Nie byłaby w stanie znieść jego bólu i swoich łez. Weszła do środka. Było ciemno, ale bez trudu dostrzegła panujący wokół bałagan. Ubrania porozrzucane po podłodze, puste butelki po różnych alkoholach i przerażającą ciszę unoszącą się w całym mieszkaniu. Miała wrażenie, że trafiła do najsmutniejszego miejsca na ziemi. Wciąż nie zwracał na nią uwagi. Usiadł na kanapie i sięgnął po jeden z wielu trunków. W tej ciemności nie była w stanie dostrzec jego twarzy, właściwie nie musiała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo cierpi. Wolnym krokiem podeszła do okna. Odsunęła jedną z zasłon. Usłyszała ciche jęknięcie. Poprzestała więc na wpuszczeniu do środka tylko tego małego fragmentu światła. Usiadła naprzeciw niego. Ku jej niezadowoleniu jego twarz wciąż znajdowała się w ciemności. Jej własna nie. Odsłonięta firanka bezlitośnie odkrywała jej emocje. Nie zamierzała się jednak wycofać. - House... - Zaczęła czując jego intensywne spojrzenie. Miał świadomość, że nie widzi jego twarzy więc mógł bezkarnie ją prowokować, onieśmielać, analizować. - Jak długo zamierzasz to ciągnąć? - Jego milczenie z każdą chwilą denerwowało ją coraz bardziej. Przychodząc tutaj liczyła, że prędzej się pokłócą niż pomilczą. Była pewna, że będzie ją obrażał, a na koniec poprostu wyrzuci. Sama nie wiedziała, co byłoby gorsze. - Myślisz, że mnie lub Rachel jest łatwo? Przychodzi tu codziennie, a ty nawet nie jesteś w stanie otworzyć jej tych cholernych drzwi! Nie rozumie twojego zachowania. Myśli, że jesteś zły. House, zrozum wreszcie, nie jesteś sam. My też cierpimy. Potrzebujemy cię. - Wyznała z trudem powstrzymując zdradzieckie łzy. Przychodząc tutaj obiecała sobie, że nie będzie płakać. Nie miała prawa. Nie przy nim. Usłyszała, jak jego oddech przyspiesza. - Jesteś lekarzem to musiało się stać. Wiedzieliśmy o tym. - Tłumaczyła, choć tak naprawdę nie miała pojęcia, jak można wytłumaczyć śmierć najbliższej osoby. Wstał z miejsca wciąż milcząc. Odwrócił się i ruszył w stronę sypialni. Poczuła, że otrzymała niezasłużony policzek. Ruszyła za nim. - Dość tego! Nię będziesz się tak zachowywał! Nie zasłużyłam sobie na to. Ani ja ani Rachel. Minęły już dwa miesiące! On by tego nie chciał. - W tym momencie poczuła jak w ciemności, ktoś łapie jej nadgarski i ściska bardzo mocno, niemal boleśnie. Szarpnął jej sylwetką. Czuła jego gniew i żal każdą komórką swojego ciała.
- A myślisz, że czego chciał? Umrzeć? Po tylu latach walki!
- To była twoja walka. - Wiedziała, że nie powinna była tego mówić, ale gdy w końcu zmusiła go do rozmowy nie zamierzała łatwo odpuścić. Poczuła, jak zaciska dłonie na jej nadgarstkach jeszcze mocniej. - Boli.
- Nie masz prawa tak mówić. Nie masz prawa tu przychodzić. - Podniesiony ton jego głosu nie pozostawiał wątpilowści, że osiągnęła swój cel.
- Tak ja ty nie masz prawa ranić nas obu za to, co się stało. A jednak wciąż to robisz. Dlaczego z nią nie porozmawiasz? Dlaczego od dwóch miesięcy nie ma cię w pracy? To co się stało jest straszne, ale wiedzieliśmy, że to się stanie. - W tej chwili nie była już w stanie powstrzymać łez. - Nie możesz się zachowywać tak, jak gdyby wszyscy odeszli. My wciąż tu jesteśmy. Ty też! Wilson byłby wściekły, że tak się zachowujesz. Wiesz o tym.
- Tylko to potrafisz, prawda? - Syknął z wyrzutem. Zamilkła. - Pouczać, dawać rady. Jak żyć, jak kochać, jak umierać! Nie masz o tym pojęcia!
- Czego ty chcesz?!
- Od ciebie? Już niczego.
- Przestań. Nie zasłużyłam sobie. Ja po prostu się martwię. House, wciąż mi na tobie zależy. - Sama nie wiedziała skąd wzięła w sobie tyle siły, by stojąc z nim oko w oko zdobyć się na takie wyznanie.
- Zależy ci tylko na sobie. Masz wyrzuty sumienia. Prawda? Za każdym razem, gdy patrzysz na jego grób, na zdjęcie czujesz to samo. On cały czas w nas wierzył. W szczęście, w dobrych ludzi i kolorowe motylki przynoszące radość. Miał farta, że nie musiał oglądać jak obracamy w gruz ten jego idyliczny świat.
- Sam w to nie wierzysz. Wciąż nie możesz mi wybaczyć? - Bardziej stwierdziła niż zapytała. - Wtedy nie mogłam postąpić inaczej. House, ja się bałam. Nie możesz tego zrozumieć. Rachel była taka mała, a wokół nas zawsze coś się działo. Coś złego.
- Nawet Wilson w swej naiwności potrafił dostrzec, że złe rzeczy się zdarzają, ale nigdy nie uciekał. Był gotów walczyć, nie tylko o swoje, ale i nasze szczęście. To ty zniszczyłaś to w co wierzył. Gdy po raz kolejny zakończyłaś nasz związek nie miałem już wąpliwości. Nie zasługiwaliśmy na takiego przyjaciela.
- Sprawia ci to radość?! Napawasz się moim cierpieniem. Myślisz, że nie wiem, że łatwo jest mi tak żyć. Z konsekwencjami moich decyzji. Nie walczyłeś! Bałam się, a ty jak zwykle pozwoliłeś mi odejść. - Próbowała wyrwać się z jego uścisku. Po tym wszystkim, co usłyszała nie była w stanie zostać tu ani chwili dłużej. Ku jej zaskoczeniu odsunął się od niej. Z jednej strony poczuła ulgę, ale z drugiej zawód. Miała wrażenie, że tym razem traci go na zawsze. Nie tak miało być.
- Potrzebuję jeszcze tydzień wolnego. - Odezwał się dopiero w momencie, w którym zrozpaczona opuszczała jego sypialnię. Stał odwrócony do niej plecami. - Czy możesz to dla mnie zrobić?
- A potem wrócisz do pracy? - Mimo tych wszystkich sprzecznych uczuć, nie była w stanie sobie wyobrazić, że mogłoby już go nie być przy niej, choćby w szpitalu. Odpowiedziało jej skinięcie głowy. Nie potrafiła się powstrzymać i podeszła do mężczyzny. To było silniejsze od niej. Stał tuż obok. Zraniony, cierpiący jak nigdy wcześniej. Stanęła naprzeciw niego, wciąż nie patrząc na jego twarz. Jej głowa praktycznie bez udziału jej woli spoczęła na jego torsie. Poczuła jak drży. Uniosła wzrok, w końcu napotykając jego spojrzenie. Pozwolił jej na to. Pierwszy raz w życiu widziała tak błękitne łzy. - Chciałabym ci pomóc. - Wyszeptała. Po chwili zorientowała się, że się całują. Desperacko, namiętnie.
- Pozwól mi zapomnieć. - Jego prośba zgasła w kolejnym pocałunku.


Właśnie mijał drugi tydzień odkąd powinien tu być. Przecież jej obiecał. Jej wzrok, co chwila wędrował w stronę drewnianych drzwi. Pamiętała każde jego wtargnięcie. Kochała każdą chwilę, w której w tym właśnie miejscu walczyli ze sobą. O durne zabiegi, o jego wybryki i złośliwe komentarze. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ją odtrącił. Nie po tym, jak znów kochał. Tak intensywnie, zaborczo, całą duszą. Gdy obudziła się rano w jego mieszkaniu, już go nie było. Przecież nie mogła zrobić nic więcej. Oddała mu wszystko. Dusze, serce, ciało, umysł, życie. Tyle lat. Pozostał dla niej pierwszym i ostatnim. Wiedział o tym. Musiał wiedzieć. Po raz ostatni spojrzała na wciąż trzymane w dłoni zdjęcie. Nie była w stanie się nie uśmiechnąć. - Pewne rzeczy nigdy nie powinny były się zmienić - pomyślała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 17:39, 19 Sty 2012, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:19, 17 Sty 2012    Temat postu:

Lisku! To wszystko jest takie piękne. Część porusza, bardzo.. Cieszę się niezmiernie, że się odważyłaś. Wszystko jest tak jak chciałam. I skrawek, mały detal Lisy Podoba mi się Cuddy, która w dalszym ciągu tęskni i jednak nie jest tak twarda, jaką udawała. Dziękuję, że się zgodziłaś, na prawdę pięknie.. wręcz lirycznie, wprowadziło mnie w obłędny nastrój! Tylko.. dlaczego? Dlaczego Wlison? A tak chciałam żeby wrócił, był dla wszystkich ogromną niespodzianką.. Cóż.. jest to nieodwracalna zmiana w tym fiku, może jednak sprawi, że stanie się coś dobrego? Błagam! W tym momencie moją ostatnią nadzieją jest Rachel i House który powraca Widzę, że Lisa.. zaczyna patrzeć na nowo sercem I to mi się bardzo podoba Lisku.. czy ja już mówiłam, że.. Twój talent jest tak cudowny i to.. jak piszesz i zarysowujesz sytuacje.. że dzięki temu, czytając wyobrażam sobie jak wygląda każdy moment w słowach fika? Uwielbiam to.. kiedy tak dogłębnie tekst wciąga. Uwielbiam ten stan i to, że muszę czekać, że jestem tak bardzo ciekawa, co możesz nam jeszcze zaprezentować. Buziaki i życzę ogromnego WENA!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blanka. dnia Wto 21:23, 17 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nusiek94
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Gru 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:28, 18 Sty 2012    Temat postu:

Lisku, chyba nie minie skoro codziennie czekam na nową część !
mam nadzieję, że wkrótce doczekam się kolejnej, bo ta tylko zrobiła mi większą ochotę na przypomnienie sobie takiego rozdziału w Housie jak Huddy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:51, 18 Sty 2012    Temat postu:

Hej Lisku Nom, wraca moje nienormalnie normalne Huddy dzieki ci za taki przebieg wydarzen, ale jedno z czego sie smuce to smierc Wilsona. Ta para sobie poradzi, wierze w nich od samego poczatku

czekam na dalsze rozwiniecie sytuacji

pozdrawiam,
an


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:35, 18 Sty 2012    Temat postu:

Hej Lisek Zaliczyłam dzisiaj anatomię Nie, nie wiem jak Znaczy... Uczyłam się jej do 4 rano i spałam 3 godziny więc jak mój komentarz będzie nie ten teges, to sorki Wiesz, że nawet nie wiem czego mnie pytał? Chyba żyły odpromieniowej Znaczy jak biegnie Ok nie ogarniam Aaaa i macice mi kazał pokazać i coś jeszcze Chyba potrzebuje snu
Trzy miesiące później, że niby... no do przodu? Znaczy... no, że... ok już wiem Ha! A ja zaliczyłam anatomie Ustną... jeszcze pisemna, ale dostane też dyplom? Co, Lisek? Biedny Wilson... wspominają go tak ładnie Natomiast fragment ze zdjęciem mimo, że smutny, to jednak jest w nim coś... sama nie wiem. Romantycznego, to złe określenie. Heh... mam w głowie tętnica główna górna, łuk aorty, pień płucny... W każdym bądź razie pisząc, że jest w nim coś, nie mam na myśli nic złego. Wręcz przeciwnie
Uśmierciłaś Wilsona?
Co ma znaczyć, po tym wszystkim?
WOW o.O Cuddy przyznała, że potrzebuje House'a, czy to tylko moja wyobraźnia płata mi figle?
Uśmierciłaś Wilsona?
Cuddy mnie wkurza... czy mi się wydaje, czy jest niezdecydowana i nieogarnięta?
To słodkie i piękne on płacze
Ej! On nie uciekł! Ja wiem, że on się spóźni, że on... no wejdzie w wielkim stylu! No! Lisek, błagam!!
Czekam na więcej
Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:37, 19 Sty 2012    Temat postu:

Blanko, dziękuję Wiesz, nawet sposobało mi się pisanie od strony Cuddy, zawsze mi łatwiej od strony House'a, bo on jest taki... bardziej wyrazisty, ale po tej cześci mogę powiedzieć, że pisanie od strony Cuddy przynosi mi wiele frajdy, więc kto wie, może kiedyś takowy fik powstanie. Jej... to największa nagroda, każde Twoje słowo. Ale muszę Cię też przeprosić, bo chyba jako jedyna czytałaś tę część w wersji dłuższej Po przeczytaniu jeszcze raz doszłam do wniosku, że końcówka, rozmowa Cuddy-Rachel trochę mi uciekła z klimatu fika i zdecydowałam ją usunąć, długo się wahałam, ale nie miała ona większego znaczenia. w każdym razie udało Ci się przeczytać z bonusem, wybacz Właśnie powstaje ostatnia myślę już część. Zobaczymy jak mi wyjdzie. Na pewno, że popracuje nad nią dłużej, żeby później już nie zmieniać. Jeszcze raz, bardzo Ci dziękuję

Nusiek, no to kamień z serca Taaa... dla mnie Huddy, to jeden z najpiękniejszych rozdziałów House'a

Blackzone, dziękuję. No, niestety, czas bywa okrutny, ten fik pokazuje nie tylko jak szybko płynie, ale i jak wiele zmienia. Teraz to już bardziej na zakończenie, niż rozwinięcie sytuacji

Oluś Twoje komenty są zabójcze, nie ważne o której godzinie je piszesz Macica mnie rozwaliła. Właściwie to najpierw skupiłam się na Tobie, znaczy na Twoich przeżyciach, dopiero musiałam drugi raz przeczytać, żeby wiedzieć, co myślisz o części Uwielbiam, gdy to robisz To zawsze poprawia mi humor. Widzę, że trochę mnie oszczędziłaś Oj, ale Cuddy to się czepiasz Zobaczysz kiedyś napiszę takiego fika, że będziesz ją w nim ubóstwiać Zobaczymy, pamiętajmy, że minęło już sporo czasu.
Dziękuję Ci, że jesteś
Ps. Odeśpij dobrze, żebyś czasem macicy z jakąś żyłą nie pomyliła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:34, 19 Sty 2012    Temat postu:

Lisku, zdecydowanie muszę przyznać, że służy Ci pisanie od strony Cuddy! Oczywiście nie podważając tego jak piszesz wcielając się w House'a, bo jak dla mnie, to mistrzostwo, huehue - patrząc na brak cząstki House'a we mnie, Ty jesteś w tym świetna Poza tym.. kiedy tak piszesz, to właśnie dzięki temu, cały fik staje się jeszcze bardziej ciekawy i bardzo urozmaicony.

No ja mam nadzieję i czekam z niecierpliwością! Właśnie tego typu fików mi brakowało. A ze względu, że jestem gorliwą fanką i kocham Cuddy.. to dla mnie sama przyjemność i radość, kiedy czytam tak piękne rzeczy! Kochana, nie ma za co przepraszać. Ja zdania nie zmienię - dla mnie to było obłędne, ale Twojego zdania podważać nie zamierzam Tak, tak po części nagroda i ogromnie się cieszę, że zdążyłam przeczytać pierwszą wersję! Tak właśnie skończyłam czytać.. drugi raz. I znowu mnie to uwodzi.. Jest w tym coś tak ogromnie pięknego - po prostu nie do opisania !

Trochę mi tak smutno, kiedy tak czytam, że to już ostatnia część. No jestem ciekawa jak cholera i nie mogę się doczekać... ale gubi mnie ta myśl, że już ostatnia Chociaż nie wątpie, że jeszcze nie raz mnie zaskoczysz. Znowu mam jakich dziwny napad na huddzinke i znowu chce więcej! WEN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:38, 20 Sty 2012    Temat postu:

Te pisane późno są bardzo nienormalne Nie mam mózgu wtedy, a kisiel xD (Mózg składa się z móżdżku, mostu, rdzenia... Ok xD Pani Olga się ogarnie, bo to nie anatomia u dr. S hahaha xD) Na mnie Źle xD miałaś się skupić na moim genialnym komentarzu Więcej o mnie napiszę ci w pw tylko się ogarnę I to z macicą... A kiedy ja się jej nie czepiam xD Ale zauważ, że czepiam się mniej Nie napisałam, że powinien ją kopnąć w tyłek (mięsień pośladkowy wielki ) tylko wrócić ;> Czy napisałam, żeby ją kopnął? Ha! I mam na piśmie, że napiszesz kolejnego fika xD Fenomenalnie xD i nie próbuj go edytować, bo zrobiłam zdjęcie Nie masz za co dziękować To ja i my mamy szczęście mając cię tutaj
Ps. Odsypianie mi nie idzie
Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:53, 24 Sty 2012    Temat postu:

Wybaczcie, wiem, obiecałam, że to bedzie już ostatnia część, ale będzie przedostatnia Jakoś nie mogę dogadać się ze swoim wenem



IX – Kolor przeznaczenia.


Mężczyzna w ciemnym płaszczu przekroczył bramę bardzo dziwnego miejsca. Wokół panował przesadny spokój. Atmosfera miejsca popychała do refleksji nawet tych twardo stąpających po ziemi, wierzących tylko w to, co tu i teraz. Jak on. Padał deszcz. Chłód miejsca potęgował nie tylko jego ponury wygląd, ale i panoszący się pomiędzy granitowymi płytami zimny, niemal arktyczny wiatr. Wysoki kołnierz chronił jedynie szyję i połowę czerwonych już policzków mężczyzny. Jego nos przypominał nos pewnego świętego. Nie chciał tu przychodzić. Pewnie dla nikogo innego by tego nie zrobił. Minęło już tyle czasu, ale on wciąż nie potrafił zrozumieć. Musiał tu przyjść. To była jego ostatnia szansa, by uwierzyć, by pogodzić się z losem. Szedł wąską alejką, mijając setki, tysiące podobnych granitowych budowli. Jedne stare, inne były dopiero co usypanymi kopcami zmarzniętej ziemi. Na jednych migotały płomienie świadczące o tym, że jest ktoś, kto wciąż pamięta, inne pokrywał tylko mech zapomnienia. Spojrzał w górę. Niebo jeszcze nigdy nie wydawało mu się tak szare. Suche gałęzie drzew trzeszczały mu nad głową, zlewały się swoim brzmieniem z jego myślami.

- Szuka pan kogoś? - Człowiek w czarnej przeciwdeszczowej pelerynie, z łopatą w ręce i dziwnym mrocznym spojrzeniem, przerwał wędrówkę jego umysłu i ciała.
- Tutaj? - Rzucił nieco kpiącym tonem. Mężczyzna wciąż czekał na odpowiedź. Nie wyglądał na kogoś, komu się gdziekolwiek śpieszy. - Nie. - Odpowiedział stanowczo ucinając rozmowę i ruszył przed siebie.

Pół godziny później przeklinał fakt, że tak nie lubił ludzi. Noga bolała go coraz bardziej, a on wciąż nie mógł znaleźć tego, po co tu przyszedł. Uniósł kołnierz jeszcze wyżej, starając się ochronić przed narastającym chłodem. W końcu dostrzegł małą ławkę i na niej postanowił na moment odpocząć. Usiadł i odetchnął głęboko. Ponownie spojrzał w górę. Szarość, która tak zaintrygowała go wcześniej stawała się coraz ciemniejsza. Mieszała się z ciemno-niebieskimi chmurami tworząc niesamowity odcień granatu. Był pewien, że lada moment rozpada się na dobre.

- Nie znalazł pan, prawda? - Mężczyzna, tym razem już bez łopaty, siedział tuż obok niego.
- Biorąc pod uwagę ilość tych skamielin, chyba nie ma pan zbytnio czasu na takie pogaduchy? - Wskazał ręką na wielką przestrzeń przed sobą.
- Im już nigdzie się nie śpieszy. - Odpowiedział zupełnie bez emocji. Widać było, że mężczyzna spędza tu sporo czasu.
- Racja.
- To ktoś bardzo bliski? - Po tym pytaniu zaczął żałować, że gość nie miał już przy sobie łopaty. W tym momencie z pewnością zrobiłby z niej użytek.
- Nie. Mam takie hobby, chodzę po cmentarzach i odwiedzam obcych ludzi.
- Komuś na pewno będzie tego brakowało.
- Czego? - Nie miał pojęcia, o czym mówi szalony grabarz.
- Twojego poczucia humoru i ciepła w każdym słowie. - Zakpił, lekko się uśmiechając. On w odpowiedzi obdarzył go spojrzeniem wyraźnie mówiącym, co o nim myśli. - Co ci zależy. Mam wrażenie, że ty też nigdzie się nie śpieszysz.
- Może się nie znam, ale wydaje mi się, że słuchaczy to ci tu nie brakuje. Nie możesz iść pomęczyć kogoś innego? Kogoś, kto nie jest już w stanie powiedzieć ci jak bardzo irytujący jesteś. - Obdarzył go błagalnym spojrzeniem.
- Wiesz, zwykle to mi wystarcza, ale z czasem trochę mnie wkurza, że oni nie odpowiadają. To jak gadanie do siebie. Ktoś może pomyśleć, że jestem nienormalny.
- Szczerze? - Uśmiechnęli się równocześnie. Po krótkiej chwili diagnosta w końcu się przełamał. - To mój przyjaciel. Odszedł odemnie wiele lat temu.
- Zatem to północna część nekropoli. - Wskazał ręką w danym kierunku. - W tej pomniki stawiamy dopiero od dwóch lat.
- Nie powiedziałem, że umarł dawno temu. Po prostu odszedł. A umarł...
- Rozumiem. - Westchnął głęboko. Miał pewność, że facet nie miał pojęcia, o czym mówi. Nikt nie mógł tego wiedzieć. - Jestem pewny, że on już dawno ci wybaczył. - Zacisnął dłonie na lasce. Miał wielką ochotę, by osobiście kogoś pogrzebać.
- Nie wiesz o czym mówisz! - Syknął, wyraźnie zirytowany. - Nie znasz mnie, ani nie znałeś jego.
- Znam się na ludziach.
- Skąd wiesz, że czegoś szukam? Kto ci powiedział? Oni? - Wskazał na wpatrujące się w nich pomniki.
- Nie jesteś pierwszym zagubionym tutaj człowiekiem. Zdziwiłbyś się, jak wielu ludzi tutaj przychodzi. I nie mówię o nich. - Podobnie, jak swój rozmówca, on również wskazał na wspomniane granitowe budowle. - Ludzie szukają tu odpowiedzi, wskazówek, wybaczenia. - Przez dłuższą chwilę żaden z nich się nie odezwał.
- Znajdują je? - W końcu poczuł, że nie może nie zadać tego pytania.
- Nie. - Usłyszał w odpowiedzi. - Nie mają pojęcia, że tego czego szukają już tutaj nie ma. A to czego potrzebują jest zupełnie, gdzie indziej. Przyjaźń to wyjątkowe uczucie. Nie każdy ma możliwość przekonania się, jak wygląda. Ma pan więcej szczęścia niż myśli. A pana przyjaciel na pewno wolałby, żeby był pan teraz w innym miejscu.
- Myli się pan. - Ponury człowiek obdarzył go pytającym spojrzeniem.
- Czasem znajdujemy. - Odniósł się do ich wcześniejszej wymiany zdań i uśmiechnął się. Zaczął padać deszcz. Jednak to nie miało już znaczenia. W oddali dostrzegł brązowy pomnik z mnóstwem kwiatów i palących się zniczy. Na środku tablicy widniał napis "James Wilson." Bez słowa wstał i ruszył przed siebie. Gdy w końcu znalzał się nad jego grobem, nie pamiętał już dlaczego tak bardzo musiał tu przyjść. Miał mu tyle do powiedzenia, a w tej chwili jedyne co potrafił, to tępo wpatrywać się w napis, jak gdyby wierząc, że za chwilę zniknie. Dwadzieścia minut później nic się nie zmieniło. Miał irracjonalne wrażenie, że onkolog śmieje się z niego. Z tego, że tutaj jest, że rozmawia z nawiedzonym gościem, tylko po to, by przekonać się na własne oczy, że śmierć rzeczywiście jest końcem wszystkiego. Przecież wiedział o tym.
- Zdecydowałeś o tym już lata temu, prawda? - Sam nie wiedział, po co w ogóle to mówi. I właściwie do kogo? - Nie wiem, może powinienem pozwolić ci odejść już dawno temu. Ale nie licz, że będę cię tu przepraszał. Postąpiłbym tak samo samolubnie za każdym razem. Wiesz o tym. - Zamyślił się na chwilę. - Przez ciebie zamieniam się w grabarza. - Odwrócił się w stronę ławki, jednak jego towarzysza już tam nie było.

- House, to naprawdę ty? - Zszokowana mina dziewczyny mówiła sama za siebie.
- Ja albo mój brat bliźniak. - Uśmiechnął się.
- Nie masz brata bliźniaka. Na szczęście. Dla nas wszystkich. - Przewrócił oczami. Po jej twarzy również błąkał się delikatny uśmieszek. - Niestety, nie ma jej w domu.
- Wiem. - Wyjaśnił wchodząc do środka. Nic się nie zmieniło. Odwrócił się. Stała tuż za nim, z tą swoją minką. Nikt nie potrafił go tak rozczulić, nawet Wilson.
- Myślałam, że już nigdy nie przyjdziesz.
- Ja też.
- Przez ciebie tęskniłam nie tylko za wujkiem. - Nie była w stanie się powstrzymać i przytuliła się do stojącego na środku salonu mężczyzny. Był zaskoczony. Ale nie tym, co zrobiła tylko tym, jak bardzo mu tego brakowało.
- House, czy to kiedyś przestanie boleć? - Zapytała spoglądając mu prosto w oczy. Podobnie, jak Cuddy, dostrzegała tam więcej niż tylko chłodny błękit. Był dla niej kimś wyjątkowym. Odkąd była małym dzieckiem potrafiła nawiązać z nim niezwykłą relację. Mimo upływu czasu, w tym względzie nic się nie zmieniło.
- Nie wiem.
- House, którego znałam, znał wszystkie odpowiedzi.
- Rachel, którą znałem nie potrzebowała wiedzieć wszystkiego. - Odbił piłeczkę.
- Ale wciąż potrzebuje ciebie.
- Przecież wiesz, że zawsze ci pomogę. Zwłaszcza, gdy będziesz chciała zrobić coś, co wkurzy twoją matkę. Tatuaż, kolczyk w dziwnym miejscu...
- Wiem. - Zaśmiali się oboje. - Herbaty? - Skinął głową, rozsiadając się wygodnie na kanapie.
- Czy to... - nie mógł uwierzyć, gdy spojrzał na włączony telewizor.
- Nawet nie wiesz, ile się tego naszukałam w sieci. Wycofali tę bajkę już wieki temu. - Właśnie wracała z kuchni z dwoma kubkami gorącego napoju.
- Czy to ten odcinek, w którym Siwobrody wyrzuca piersiastą piratkę z pokładu?
- Twój ulubiony. - Uśmiechnęła się, zerkając na niego kątem oka. - House... - Odezwała się po dłuższej chwili milczenia. - Rozmawiałeś z nią?
- To raczej ona mówiła, właściwie to...
- Znasz ją. Wiesz, że jej zależy.
- Dlaczego jej wtedy nie powiedziałaś? Wiesz, o wypadku.
- Bo to nie ma znaczenia. Ona wciąż cię kocha. - Sięgnęła po kolejny łyk gorącego napoju. - To jest jak w naszej bajce. Tonąca piratka, w końcu wykrzyczała, że kocha Siwobrodego.
- Cuddy nie zna tej bajki.
- Ale była u ciebie.
- Skąd wiesz? - Zapytał zaskoczony.
- Nie mam już pięciu lat. Mama od wieków nie jeździła nocować u cioci. Bajka o tym, że jest chora... ona naprawdę kiepsko kłamie.
- Zawsze jej to mówiłem. - Uśmiechnął się pod nosem.
- I co?
- Wkurzała się.
- Wiesz, że nie o to pytam. - Przewróciła oczami. - Co ci powiedziała?
- Chciała, żebym wrócił. - Uśmiech dziewczyny, rozbrajał go całkowicie. - Do szpitala. Nie do was. - Wyjaśnił. Radość Rachel jednak zupełnie się nie zmiejszyła.
- Co? - Zapytała wciąż się uśmiechając.
- Zaczynam podejrzewać, że Wilson potajemnie przeszczepił ci kilka swoich genów. Tych najbardziej wkurzających.
- Mama ciągle mi to powtarza. Wrócisz, prawda?
- Przecież nie pozwolę Foremanowi i spółce zniszczyć moich oddziałowych statystyk. Jak uśmiercimy więcej niż jednego pacjenta miesięcznie przestaną nam ich podrzucać.
- Kochasz ją.
- Swoją pracę? - Zapytał zdezorientowany.
- Wiedziałam. - Oparła głowę na jego ramieniu i oboje wrócili do oglądnia zapomnianej bajki.


Siedział w swoim ulubionym fotelu, niestety nie miał już swojego ulubionego miejsca. Odkąd Wilson odszedł już nic nie było takie same. Ani czas, ani miejsce. Wszystko było puste. Mieszkanie, pokój, jego dusza. Pozostała mu tylko jedna, niezmienna rzecz. Wspomnienia. O barmanach, grabarzach, o ludziach i wydarzeniach, które stopniowo odmieniały jego los. Wreszcie o tych, których kochał. Te prześladowały go najczęściej. Spojrzał na puste łóżko stojące obok.
- Nigdy nie przypuszczałem, że to ty mnie zostawisz. - Wypowiedział w pustą przestrzeń przed sobą.

- Wujku, będziesz ich pilnował, prawda?
- Zawsze.


Kolejne wspomnienie, które obecnie dręczyło jego umysł. Przecież obiecał. Ale nie mógł mu mieć tego za złe. On nie dotrzymał żadnej obietnicy. Zaczynał dochodzić do wniosku, że być może sam przywołuje kolejne takie obrazy, że być może podświadomie ich potrzebuje, i że słowo "dręczyło" jest ostatnim, jakiego ma prawo używać. Pamiętał dokładnie ten dzień. Wtedy już nie byli razem, ale właściwie niewiele się zmieniło. Chyba tylko to, że ze sobą nie sypiali. Po rozstaniu, w pracy było o wiele ciekawiej. Miał zdecydowanie więcej argumentów i trików by nią manipulować. Było prawie idealnie. Właściwie był tylko jeden minus, nie licząc wspomnianego seksu. Minus miał konkretne imię – Rachel. Choć w głębi serca nigdy nie uznawał tego za minus, to pod żadnym pozorem nie zamierzał się do tego przyznawać. Pokochał tego dzieciaka, a ona jego. Uwielbiała jego towarzystwo. Gdy tylko znajdowała się w szpitalu od razu biegła do jego gabinetu. Przesiadywała w jego fotelu, pisała po jego tablicy, jego pisakami. Grzebała w jego płytach. Lubił obserwować jej ciekawość i dociekliwość. Jej słowa były tylko kwestią czasu. Uśmiechnął się. Byli wtedy w gabinecie Wilsona i całą trójką kłócili się o jakiegoś pacjenta. On jak zwykle chciał wykonać jakiś ryzykowny zabieg, Cuddy nie chciała się zgodzić, a onkolog ciągle powtarzał, że to nie rak. Nawet nie pamiętał jak się to skończyło. Ich potyczkę na argumenty lub ich brak w jego przypadku, przerwała ośmioletnia wtedy dziewczynka.

- Ja też będę lekarzem. - Do dziś pamiętał pełne dumy spojrzenie administratorki. On tylko przewrócił oczami.
- Nie nadajesz się na diagnostę. - Rzucił z udawanym politowaniem w głosie. - Jesteś za miękka. Po matce. - Kobieta spojrzała na niego, jak gdyby właśnie wysadził jej w powietrze pół szpitala.
- House! Mógłbyś jej nie zniechęcać. - Podeszła do małej i przytuliła ją.
- Właśnie o tym mówię. - Miał wrażenie, że za chwilę wszyscy zaczną płakać. Z Wilsonem na czele.
- Nie będę diagnostą. - Trochę go to zabolało, mimo wszystko. Za to onkolog zaśmiał się zdecydowanie zbyt głośno.
- Od endokrynologii... - Spojrzał w stronę Cuddy. - Gorsza jest już tylko...
- Nie będę endologiem. - Tym razem to on parsknął śmiechem.
- Przestańcie. Może dajcie jej dojść do słowa.
- Dzięki wujek.
- O Boże! - Tym razem nie musiał udawać przerażenia. - Tylko nie to. - Spojrzał na nią błagalnie. - Nie zniosę kolejnej osoby w kółko powtarzającej, że to nie jest rak.
- Będę psychiatrą. - Wszyscy spojrzeli na nią, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. - Bo jak Tom kłócił się ciągle z Kate to pani powiedziała, że zaprowadzi ich do psychiatry i on im pomoże. Ja pomoge wam. - Nie wiedzieli, czy powinni się śmiać, czy naprawdę całą czwórką wybrać do wspomnianego specjalisty.
- To raczej psychologiem. - Cuddy próbowała, jakoś ratować sytuację.
- House, mówi, że to druga specjalność wujka, a ja chce mieć swoją własną. - Odpowiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. Miał wtedy ochotę roześmiać się na całe gardło, powstrzymywały go jedynie mordercze spojrzenia Cuddy i przyjaciela, które nie odstępowały go ani na sekundę.


Spojrzał przez okno. Było już zupełnie ciemno. Niebo stało się czarne. Właśnie takie oglądał najczęściej. Nie dlatego, że musiał. Po prostu, tak wybrał. Dawno temu. Jego wspomnienia tak boleśnie kontrastowały z rzeczywistością, w której obecnie funkcjonował. Ponownie rozsiadł się w swoim fotelu. Jego życie w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmieniło się diametralnie, a jednak, mimo to, wciąż był dokładnie w tym samym miejscu. I wciąż była tylko jedna osoba, która była w stanie sprawić, by jego szarość znów stała się błękitem. Dokładnie tak jak ponad trzydzieści lat temu. Nie mógł uwierzyć, że to wciąż tam było. W ich najskrytszych marzeniach. Zrozumiał to stojąc pośród tego, co już się skończyło, co nigdy nie wróci, ale równocześnie mając tam kogoś, kto nigdy nie przestał wierzyć. Kogoś, kto zwykle miał rację. Sięgnął ręką do kieszeni i wyjął z niej niewielkie urządzenie. Na klawiszach wystukał kilka słów. Wybrał nadawcę i kliknął wyślij. Zamknął oczy, miał nadzieję, że tym razem sen będzie zupełnie inny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 16:33, 24 Sty 2012, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:59, 24 Sty 2012    Temat postu:

"Niebo jeszcze nigdy nie wydawało mu się tak szare. Suche gałęzie drzew trzeszczały mu nad głową, zlewały się swoim brzmieniem z jego myślami". - lubię ten fragment. Tak idealnie pasuje do postaci House'a i moim obecnym nastrojem, pogodą. Może ta część, nie jest częścią jaką sobie wyobrażałam, ale tą część uwielbiam prawie najbardziej.. Jest w niej coś tak specyficznego, co sprawia, że to wszystko.. wszystkie sytuacje, wydają się ogromnie realne, jeszcze bardziej prawdziwe. Znowu się przeniosłam w ten świat. Piękny świat, ociekający smutkiem i tęsknotą. Na chwilę zapomniałam.. ale podoba mi się to co widzę i czuję.. Lisku, piękny klimat nadajesz całemu fikowi Już nie będę bez sensu pisać, w pełnym skrócie to jest niesamowite.. Łza mi się w oku kręci. No i przepraszam, że mam takie napady z tymi komentarzami.. ale ubóstwiam Twój talent.. Szkoda, że dostaję go w tak malutkiej części Czekam na więcej i już się niecierpliwię.. Szczerze? To cieszę się, że wyszło dłużej niż planowałaś. Kocham to Lisku.. no i pisz jak najprędzej! Nie wiadomo co z ACTA wymyślą. Jak zabiorą ten dział, chyba zginę marnie!

Błyskawicznego WENA życzę Kochana!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nusiek94
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Gru 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:36, 24 Sty 2012    Temat postu:

hm, nie ma za co przepraszać !
wręcz odwrotnie prosimy Twojego wena, aby Cię nie opuszczał ! ^^
no to w takim razie czekamy na ostatnią )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nusiek94 dnia Wto 22:37, 24 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:02, 25 Sty 2012    Temat postu:

Hej Lisku No to tak więc i ja w końcu tu dotarłam. Widziałam, że jest nowa część, ale nie miałam wcześniej na tyle czasu żeby spokojnie przeczytać.

Twój fik pobudza moją wyobraźnie. Czytając wyobrażam sobie jak House'a przemierza kulejącym krokiem cmentarne alejki. Pogoda jest sadna, źle mu z nim samym, źle mu z przeszłością... Podoba mi się tutaj rozmowa House'a z grabarzem, który jest tutaj tak jakby jego sumieniem. Pyta się go o to, co House czuje gdzieś głęboko w środku, ale jak zawsze nie chce się przyznać do pewnych myśli. No i... W końcu! W takim razie lubię tego pana cmentarnego Dziękuję za rozmowę o przyjaźni, szczególnie za te słowa:
Cytat:
Przyjaźń to wyjątkowe uczucie. Nie każdy ma możliwość przekonania się, jak wygląda. Ma pan więcej szczęścia niż myśli. A pana przyjaciel na pewno wolałby, żeby był pan teraz w innym miejscu.
Nie zawsze się jednak spełnia. Niestety.

Rachel. Ta nastoletnia już tu dziewczynka od samego początku oczarowuje mnie swoją wytrwałością.
Ojejku! Oczywiście jest to płacz pozytywny, ponownie dziękuję za bajkę:
Cytat:
- Czy to ten odcinek, w którym Siwobrody wyrzuca piersiastą piratkę z pokładu?


Adekwatne do mojego nastroju:
Cytat:
Pozostała mu tylko jedna, niezmienna rzecz. Wspomnienia.

Cytat:
- Nigdy nie przypuszczałem, że to ty mnie zostawisz. - Wypowiedział w pustą przestrzeń przed sobą.
Serdeczności za Rachel, za Wilsona. Ta część jest tak emocjonalna, dobra jednym słowem. Nawet nie wiem jak to, co czuję mogę ubrać w słowa. Czekam na pozytywne zakończenie, choć tak naprawdę nie chcę żebyś kończyła pisanie... Mam nadzieję, że będziesz miała na tyle, czasu, chęci i weny, że stworzysz dla Nas coś innego, równie niepowtarzalnego jak "Cienie czasu"

Pozdrawiam
xx


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin