|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:48, 26 Sie 2010 Temat postu: Bones [NZ][4/?] |
|
|
Tak, wiem. Piszę często.
Ten pomysł chodził mi po głowie od jakiegoś czasu, a dopiero dzisiaj złapał mnie tak zwany "wen" i powstała pierwsza część mojego nowego tworu.
Nie jest zbyt dobra, ale chciałam wprowadzić w ogólną sytuację fika i zdarzenia, które będą później omawiane, więc to coś w rodzaju prologu
Jednocześnie chciałabym powiedzieć, że ten fik pisany był i jest dla Agnes, która tak dzielnie znosi moje namolne gadanie o Bones. Dzięki
Domyślacie się, jacy są główni bohaterowie, tak? Połączyłam dwa uwielbiane przez siebie seriale: House'a i Bones
Bones
Rozdział 1.
- Pani doktor! Pani doktor! - do gabinetu administratorki szpitala wbiegła rozhisteryzowana pielęgniarka, krzycząc. - Pani doktor!
- Suzy, spokojnie – Lisa wskazała jej miejsce po drugiej stronie biurka, ale kobieta tylko nerwowo potrząsnęła głową. - Co się stało?
- Ogrodnik... Ogrodnik... - zaczęła się jąkać.
- Suzy! - krzyknęła nieco zniecierpliwiona Cuddy. - Co się dzieje?
- Przepraszam – wydusiła z siebie, coraz bardziej cofając się w stronę drzwi wyjściowych.
- Co się stało?
- Proszę ze mną pójść.
Grobowa cisza, w jakiej pokonywały drogę dzielącą gabinet Lisy z parkiem, nie wróżyła niczego dobrego. To samo tyczyło się też poważnej miny pielęgniarki, która szła tuż przed szefową. Gdy doszły do jednej ze ścieżek przecinających park przynależący do Princeton - Plainsboro Teaching Hospital na wskroś, Suzy nagle odwróciła się, wyciągając rękę w stronę pobliskiego drzewa i stojącego tam ogrodnika.
- Tam – wyjaśniła. - To tam.
- Co tam jest?
- Ben pani wszystko wytłumaczy – powiedziała, szybko oddalając się z powrotem w stronę szpitala.
- Witam panią doktor – nieśmiały ogrodnik przywitał Lisę lekkim skinieniem głowy. Był czymś wyraźnie wstrząśnięty.
- Możesz mi w końcu wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? - spytała. - Obawiam się, że nie o zepsute narzędzia.
- Ależ nie, pani doktor – ogrodnik wyraźnie się rozluźnił. - Znalazłem to dzisiaj, kosząc trawę – wskazał na przedmiot leżący u podnóża starego dębu. - Na początku myślałem, że to od jakiegoś zwierzęcia, w końcu tyle się ich tutaj ostatnio kręci, ale...
- Do rzeczy, Ben – ponagliła go.
- Proszę obejrzeć – Cuddy zbliżyła się do wskazanego miejsca.
- To kość – wydusiła z siebie. - Bez wątpienia kość... Ludzka.
- Dlatego po panią zawołałem.
- Coś mnie ominęło? - usłyszeli męski głos tuż za sobą.
- Nie, House. Kompletnie nic.
- Znalezienie ludzkiej kości uważasz za nic?
- Nic, co miałoby jakikolwiek związek z twoją pracą – stwierdziła, nadal oglądając znalezisko. - To kość udowa, zdaje się, że lewa.
- Co zamierza pani zrobić? - do rozmowy włączył się ogrodnik.
- Nie wiem – szepnęła. Nastała chwila ciszy, po czym administratorka wyciągnęła swój telefon z wyraźną ulgą. - Instytut Jeffersona!
- Instytut czego?
- Jeffersona - przyłożyła telefon do ucha, czekając na sygnał. - Witam, moje nazwisko Cuddy. Czy dodzwoniłam się do Instytutu Jeffersona w Waszyngtonie?
- Owszem – usłyszała chłodny głos po drugiej stronie. - W czym mogę pomóc?
- Jestem administratorką szpitala Princeton - Plainsboro Teaching Hospital w New Jersey. W parku przynależącą do niego znaleziono ludzką kość.
- Jest pani pewna, że to ludzka kość? - pogardliwy ton głosu mężczyzny w ogóle nie zelżał.
- Pracuję jako lekarz od prawie piętnastu lat – wyjaśniła. - Oczywiście, że jestem pewna. To kość udowa.
- Rozumiem. Ale w czym może pani pomóc Instytut? Proszę się z tym zgłosić do policji stanowej.
- Myślałam, że zajmujecie się właśnie tego typu sprawami.
- Owszem, ale nasz jedyny antropolog, który mógłby przejąć tą sprawę, bada aktualnie szkielet z epoki żelaza. Bardzo mi przykro.
- Czy to doktor Brennan?
- Tak, ale nie rozumiem, co doktor Brennan może mieć z tym wszystkim wspólnego.
- Proszę jej przekazać, że dzwoniła Lisa Cuddy i wyjaśnić powagę sprawy, z którą dzwonię, dobrze? Od tego, jak szybko się to wyjaśni może zależeć dobre mienie mojego szpitala. Czy może pan chociaż tyle dla mnie zrobić? - spytała.
- Oczywiście, ale na pani miejscu nie liczyłbym na zbyt wiele. Doktor Brennan to naprawdę ceniony antropolog.
- Wiem. Będę czekała na telefon – rozmówca się rozłączył.
- Instytut Jeffersona? Doktor Brennan? O co chodzi? - próbował dowiedzieć się diagnosta.
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego – Lisa uśmiechnęła się tajemniczo, kiedy zadzwonił jej telefon. - Słucham?
- Nie rozumiem, kim pani jest, ale kiedy tylko doktor Brennan usłyszała pani nazwisko, natychmiast zgodziła się na wyjazd i zbadanie znalezionych kości – wyjaśnił mężczyzna z nutką zdziwienia w głosie. - Samolot powinien wylądować jutro około jedenastej, a doktor Brennan prosi o odebranie jej z lotniska. Jednocześnie mam nadzieję, że odpowiednio zabezpieczy pani dowody.
- Dziękuję – teraz to ona się rozłączyła, napotykając dwie pary wpatrzonych w nią, zdumionych oczu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marguerite. dnia Śro 21:04, 13 Paź 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 6:51, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Przyznam szczerze, że zapowiada się interesująco. Ciekawi mnie fakt skąd Lisa Cuddy i Temperance Brennan się znają. I to jak widać całkiem nieźle, skoro nasza Pani Dziekan znalazła jedynie kość udową a Bones zdecydowała się przybyć.
Mam nadzieję, że przyciągnie ze sobą Bootha.
Czekam na ciąg dalszy i życzę weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Immunolog
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 6:54, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję, marg Ale ty przecież wiesz, że gadanie o Bones uwielbiam.
Pisałam już, co sądzę o tym fiku. A właściwie tym pomyśle na fika. No, ale napiszę to jeszcze raz. Jeśli dobrze poprowadzisz pomysł, akcję, ogólnie całe opowiadanie, z pewnością wyjdzie z tego coś cudownego. A teraz właśnie pokazałaś, że zrobiłaś to wszystko. Jak na pierwszą część opowiadanie bardzo mi się podoba.
Cytat: | - Nie musisz wiedzieć wszystkiego – Lisa uśmiechnęła się tajemniczo, kiedy zadzwonił jej telefon. - Słucham? |
I tu się z nią nie zgodzę. Czy ona nie zna House'a?
Ogólnie bardzo mi się podoba. Życzę Wena i... pytam, kto w końcu kogo?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:48, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, tak, tak!!!
Bones i House Moje ulubione seriale, mam nadzieje, że pojawi się Booth Ale tak czy siak wole Housa
Czekałam na taki pomysł już długi czas i wreszcie się doczekałam, dlatego z niecierpliwością czekam na c.d.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:36, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
OMG, dobrze to zrobiłaś, prawie tak, jakbym to widziała w serialu!!! Wprawdzie kiedy chodziły słuchy, że ma być połączenie seriali kiedyś tam, byłam temu przeciw, ale gdyby ktoś to zrobił tak jak Ty powiedziałabym tylko WOW... A wiedz co mówię, oglądam oba seriale!!!!! Aż mi się nie chce wytykać Ci błędów, chociaż ich nie widzę szczerze powiedziawszy.
Tylko nie strać rezonu, nie spieprz tego, błagam
Masz u mnie wielgachny plusik
Pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vannes_002
Pacjent
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:23, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
O! Coś bardzo... oryginalnego! Jak na razie świetne! Czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:45, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
wow! Bones i House!
zaskoczył mnie twój pomysł! ale bardzo mi się podoba
tylko czemu tak krótko? ja chcę wiedzieć, co dalej!
więc pisz szybko!
Wena życzę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:50, 24 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo za tak miłe przyjęcie mojego nowego fika i tyle fajnych komentarzy
Rozdział 2.
- Lisa! - brunetka usłyszała swoje imię tuż za plecami i gwałtownie się odwróciła.
- Temperance! - kobiety przytuliły się na powitanie. - Ile to już lat? - spytała, ale po chwili jej uwagę zwróciło zupełnie coś innego. Za plecami przyjaciółki stał mężczyzna. I to nie byle jaki mężczyzna. - Kto to?
- Agent specjalny Seeley Booth - przedstawił się, posyłając Lisie uroczy uśmiech.
- Lisa Cuddy, bardzo mi miło...
******
Administratorka Princeton wraz z gośćmi z Waszyngtonu stała przed drzwiami szpitalnej kostnicy. To właśnie tam zostało przeniesione ich niecodzienne znalezisko, które z niewiadomych przyczyn znalazło się wczoraj w przyszpitalnym parku. Brennan zawzięcie dyskutowała o czymś z Booth'em, a Lisa miała wyraźny problem, żeby zrozumieć, o czym mówi przyjaciółka. Usłyszeli stukot laski odbijający się echem od ścian. Szpital był dzisiaj zadziwiająco pusty, a już w szczególności korytarz, który prowadził do kostnicy. W porannej gazecie ukazało się zdjęcie Cuddy, kiedy w eskorcie kilku innych lekarzy przenosiła dowód. Była to zdecydowanie wielka reklama dla szpitala, ale niekoniecznie taka, na jaką liczyła szefowa.
- I jak tam nasz sucharek? - ucieszony głos House'a nie pasował do napiętej atmosfery.
- Nie nazywaj go tak! - Lisa już wyraźnie traciła cierpliwość do diagnosty.
- Co powiedziałeś? - do rozmowy wtrąciła się antropolog, z zaciekawieniem patrząc na House'a. - Sucharek?
- Wszystkie Twoje przyjaciółki są takie seksowne? - ignorując Brennan, zwrócił się do Cuddy.
- Czy on właśnie powiedział mi, że jestem ładna?
- Tak, Bones - odezwał się Booth. - Ale raczej uznałbym to za próbę zaciągnięcia cię do łóżka.
- Właściwie to kto to jest? - zwróciła się do Lisy kobieta.
- Gregory House - ubiegł szefową diagnosta. - Oczy i uszy Cuddy.
- A także czarna owca tego szpitala - dodała z ironią administratorka.
- Doktor Temperance Brennan - przedstawiła się antropolog.
- Temperance Brennan? - usłyszeli głos Wilsona i przerwali rozmowę. - Ta Temperance Brennan?
- Nie wiem, co pan ma na myśli.
- Doktor Brennan. Ta pisarka? - Wilson uważnie przyglądał się kobiecie.
- Owszem - uśmiechnęła się nieznacznie. - Możemy przejść już do dowodu?
Lisa powoli otworzyła drzwi i weszli do środka. Bones założyła latekoswe rękawiczki i zbliżyła się do kości, która leżała w centralnym punkcie pomieszczenia.
- Mężczyzna... Około 40 lat, rasa biała. Dwa lata przed śmiercią miał złamaną nogę, o czym świadczy zaawansowane stadium zrastania się kości - obróciła kość i przyjrzała się jej jeszcze dokładniej. - Chorował na chorobę Pageta - stwierdziła.
- To choroba genetyczna - zauważył onkolog.
- Będzie łatwiej zidentyfikować ofiarę! - dodał House.
- W takim razie do dzieła - Booth wyciągnął telefon i przyłożył go do ucha. - Tu Booth - odezwał się do rozmówcy. - Prześlij mi listę osób, w okolicy New Jersey, które chorują na...
- Chorobę Pageta!
- Na chorobę Pageta - skończył.
- Zobacz... - Bones ponownie obróciła kość i zwróciła się do przyjaciółki. - Biały proszek, osadził się na kości.
- Wygląda jak proszek do prania - Wilson nachylił się nad kobietami, przez co zasłonił całe światło padające na stół.
- Ty i ty - Lisa wskazała palcem na diagnostę i jego przyjaciela, a następnie na drzwi. - Nie potrzebujemy waszej pomocy.
- Mnie się stąd na pewno nie pozbędziesz - House uśmiechnął się ironicznie. - Nie codziennie znajduje się kości pod krzakami, a tym bardziej ludzkie. Zostanę tu.
- Jak dzieci - mruknęła, z powrotem zaglądając przez ramię Brennan. Kobieta wyciągnęła z torby patyczek i małą, foliową torebkę.
- Trzeba przesłać to do analizy Hodginsowi - stwierdziła, podając Wilsonowi kopertę z pieczątką Instytutu Jeffersona i patyczek schowany do torebki. - Wyślesz to.
Po kostnicy rozszedł się echem głośny śmiech diagnosty.
- Trzeba było stanąć z boku - nie przestawał się śmiać. - A teraz zasuwasz na pocztę!
- A ty z nim - Booth wziął sprawy w swoje ręce, aby dać partnerce choć trochę czasu na dogłębnie przeanalizowanie dowodu. - Podwiozę was - powiedział, a po chwili cała trójka zniknęła za drzwiami.
Brennan ponownie nachyliła się nad kością, przygladając się dokładnie jednemu jej fragmentowi.
- Kość została moczona prawdopodobnie w wodnym roztworze kwasu octowego, przez co...
- W occie, tak? Jak to rozpoznałaś?
- Wystarczy powąchać - uśmiechnęła się antropolog. - Do tego nie trzeba specjalnych umiejętności i wiedzy.
- Ale po co ktoś miałby moczyć ludzką kość w occie? - Cuddy była zdziwiona.
- Tego jeszcze nie wiem - stwierdziła Brennan. - Ludzie robią naprawdę różne rzeczy, aby odwrócić uwagę od znaczących elementów. Naoglądałam się z Booth'em już wielu takich przypadków, więc ocet nie jest w stanie mnie zaskoczyć...
- Booth - Lisa wymówiła nazwisko agenta powoli, prawie szepcząc. - Booth... Łączy was coś, prawda?
- Mnie i Booth'a? - Bones spojrzała zdezorientowana na przyjaciółkę. - Skąd! Jesteśmy partnerami, rozwiązujemy razem sprawy morderstw, badamy dowody...
- Z tego, co zauważyłam, łączy was wyjątkowa zażyłość.
- Nasze życie od niej zależy - zaczęła, ale drzwi powoli się otworzyły i wyjrzał przez nie Wilson.
- Zamówiliśmy chińszczyznę - powiedział z uśmiechem, getem wskazując wyjście. - Booth mówi, że zwykle to jadacie.
- Idź - ponagliła Lisę, Bones. - Ja tu jeszcze zostanę.
- O nie, moja droga - kobieta pociągnęła za sobą zmieszaną antropolog. - Idziemy razem - ruszyły za Wilsonem.
- Mój gabinet?
- House stwierdził, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli zjemy u ciebie - otworzył drzwi, gdzie House z agentem siedzieli już na kanapie.
- Skąd! - obie weszły do środka.
- Zarezerwowałeś już hotel? - Brennan spojrzała pytająco na partnera, biorąc jedno z pudełek i leżące nieopodal pałeczki, ale ten nie zdążył odpowiedzieć, bo administratorka przerwała mu, gwałtownie kręcąc głową.
- Żadnych hoteli! Zatrzymacie się u mnie - stwierdziła.
- U ciebie? - Temperance wymownie popatrzyła na Seeley'a.
- A dlaczego nie? - zastanowiła się przez chwilę. - Chociaż mam jeszcze lepszy pomysł!
Cztery pary oczy zwróciły się w stronę rozochoconej swoim pomysłem administratorki.
- Ty - wskazała na Bones - zamieszkasz u mnie. A Booth'em zajmą się chłopaki - uśmiechnęła się, ale jej zapału widocznie nie podzielała reszta towarzystwa, a już w szczególności agent, bo ich miny pozostawały bez zmian.
- No co? - zwróciła się do głównego zainteresowanego. - Będzie fajnie - mówiąc to, przypominała nastolatkę, która próbuje namówić koleżanki na wypad za miasto. Zupełnie zdezorientowała tym diagnostę.
- Niech będzie - House odezwał się jako pierwszy. - Pijesz piwo? - spojrzał na Booth'a.
- Ma się rozumieć - zażartował, a atmosfera wyraźnie się rozluźniła. - Jak dla mnie, świetny pomysł. Wcale nie uśmiecha mi się słuchać babskich plotek...
- Ja nie plotkuję! - upomniała go Brennan z niewzruszoną miną, na co reszta zebranych odpowiedziała głośnym śmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marguerite. dnia Pią 20:53, 24 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:11, 25 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No ładnie ładnie. Nie mam się do niczego przyczepić, czyli jest superaśnie. Tak trzymaj...
Ale do myślenia daje mi fakt, dlaczego ten fik jest w dziale Huddy? Jak połączysz Bootha i Bones i przy okazji zrobisz jeszcze Huddy to padnę... Bynajmniej nie z zachwytu... Chyba, że cała rzecz się dzieje po 6x22, bo teoretycznie może tak być... Wtedy też będzie ciekawie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:02, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział 3.
Było już koło godziny jedenastej w nocy, kiedy Brennan i Cuddy stały przed drzwiami domu administratorki, próbując wydostać z jej torebki pęk kluczy.
- Cholera... - szepnęła Lisa, kiedy telefonem komórkowym próbowała oświecić sobie kolejną kieszonkę. - Nie ma ich.
- W domu pali się światło, więc dlaczego nie zapukamy? - antropolog zajrzała przez okno.
- Opiekunka pewnie śpi...
- Opiekunka? - w tym momencie Lisa wreszcie wydostała swoje klucze i przekręciła zamek w drzwiach.
- Wejdź - powiedziała, wskazując ręką korytarz, a później salon.
- Mała zasnęła jakieś trzy godziny temu - usłyszały cichy, ochrypły głos, a z kuchni wyłoniła się starsza kobieta z siwymi włosami. W ręku trzymała książkę, a jej fartuch był nieco pochlapany jakimś białym płynem. - Prosiła, aby pani, kiedy wróci z pracy zajrzała do jej pokoju, na szafce nocnej zostawiła obrazek - wyjaśniła, spoglądając na obcą kobietę. - Dobry wieczór.
- Dobry wieczór - Brennan odwróciła wzrok i spojrzała wymownie na przyjaciółkę. - Dziecko?
- Zapomniałam ci powiedzieć - Lisa uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko...
- Nie, skąd - zaskoczona Bones weszła do salonu i tam postawiła swoją torbę podróżną.
- Ach! - opiekunka nagle krzyknęła, a dwie pary kobiecych oczu spojrzały w jej stronę. - Przed kilkoma godzinami przyszła do pani paczka, zaraz przyniosę - wytarła ręce w fartuch, odłożyła książkę i zniknęła w kuchni. Po chwili pokazała się, niosąc niewielki karton, owinięty szarym papierem. - Pokwitowałam - powiedziała, podając Cuddy paczkę.
- Dziękuję - Lisa odebrała pakunek, stawiając go na stoliku do kawy i zwinnymi ruchami odwijając papier. Na samym wierzchu leżała biała koperta, a pod nią podłużny przedmiot, zawinięty w ten sam, szary papier. Administratorka wyjęła z koperty list i zaczęła czytać. Już po chwili jej zwykle uśmiechnięta twarz nabrała przerażającego wyrazu.
- Możesz już iść - zwróciła się do opiekunki. - Widzimy się jutro o ósmej, jak zwykle. Dobranoc - pospiesznie odprowadziła ją do drzwi, zatrzaskując je, a potem zamykając od frontu na klucz.
- Co się stało? - antropolog przyglądała się temu wszystkiemu ze zdziwioną miną.
- Czytaj - Lisa podała kobiecie kartkę.
- Mam nadzieję, że mój list trafił do Ciebie zanim otworzyłaś niespodziankę, Liso - czytała na głos. - Ale jeśli nie, to i tak wiem, że zrobi na Tobie duże wrażenie. Po pierwsze - kobieta z Waszyngtonu ma przestać węszyć. To nasza sprawa, moja i szpitala, a ona ani facet, który z nią chodzi nie są tu potrzebni. W przeciwnym razie, jeśli nie zastosujecie się do mojego wymogu, skończy się to źle dla niej. Ostrzegam! Po drugie - uczono Was na tych uczelniach łaciny, prawda? Powinniście z tego skorzystać. Podpisano: J. E.
- J. E.? - Cuddy spojrzała na pobladłą przyjaciółkę. - Co to ma znaczyć?
- Otwórz paczkę - poradziła, sięgając po karton i podając go Lisie, która tym razem powoli, z rozmysłem, rozerwała papier.
- O matko... - Brennan wzięła do ręki to, co znajdowało się w środku. - Obojczyk...
- Zadzwonię po Booth'a - stwierdziła lekarka, biorąc do ręki telefon.
15 minut później...
W salonie Lisy Cuddy siedziała spora gromada ludzi, zważając na późną godzinę. Była tu zarówno para w Waszyngtonu, jak i zaprzyjaźniony onkolog, króry skorzystał z okazji i przyjechał z przyjacielem, House'm. Gospodyni domu wniosła do pokoju tacę z filiżankami i dzbanek z herbatą.
- Częstuje się - zwróciła się do zgromadzonych, nalewając powoli wszystkim parującego płynu. - Ustaliliście już coś?
- Trzeba przetransportować kość do szpitala - stwierdziła antropolog, spoglądając na partnera. - Poza tym ustaliłam, że prawdopodobnie obojczyk pochodzi od tego samego szkieletu co kość udowa.
- Jak to rozpoznałaś? - zaciekawił się Wilson.
Brennan ponownie wzięła do ręki kość, nie zdejmując lateksowych rękawiczek.
- Widzisz? Tutaj są lekkie wybrzuszenia, poza tym obojczyk nie jest prosty.
- Choroba Pageta... - mruknął House.
- Właśnie! - Seeley nagle uniósł ręce w błagalnym geście. - A co z Bones? - zwrócił się do pozostałych.
- A co ma być? - spytała Brennan, a agent pomachał jej kartką przed nosem.
- On ci groził - przypomniał. - Nie można tego bagatelizować, nigdy nie wiadomo, co takiemu może strzelić go głowy, a poza tym...
- Nie oczekuj, że odsunę się od sprawy - przerwała mu antropolog. - A strzelaniem to ty się może już nie zajmuj - powiedziała, a Booth tylko przewrócił oczami.
- Mniejsza ze strzelaniem. Rozumiem, że chcesz ją dalej prowadzić?
- Oczywiście, że chcę. Po to przecież przylecieliśmy do New Jersey.
- W takim razie przynajmniej obiecaj, że nie będziesz sama wychodziła z domu - spojrzał na przyjaciółkę wzrokiem pełnym nadziei.
- Dobrze - przytaknęła skinieniem głowy.
Nagle Booth wstał, otrzepał spodnie i zwrócił się do mężczyzn:
- Na nas już chyba pora - James i House poszli w jego ślady, wstając z kanapy i udając się w stronę drzwi wyjściowych. - Dziękuję za herbatę.
Cała piątka stanęła w korytarzu. Po założeniu płaszcza diagnosta powoli podszedł do Lisy, a ona wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Mężczyzna jednak na tym nie poprzestał i nie zważając na wszystkich zgromadzonych, pocałował ją namiętnie.
- Dobranoc - szepnęła kobieta, odrywając się od jego ciała i prowadząc House'a w stronę drzwi, gdzie czekali już na niego pozostali.
- Dobrej nocy - powtórzył, z przekorą czochrając jej włosy i oddalił się w stronę samochodu.
Bones z zaciekawieniem przyglądała się całej scenie.
- Nie wiedziałam, że jesteście razem - stwierdziła, wchodząc z powrotem do salonu.
- Długa historia - administratorka uśmiechnęła się promiennie, ponownie sprawdzając, czy dobrze zamknęła drzwi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
000paulina000
Pacjent
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:48, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
pieknie i nie powiem zaskoczylas mnie tym pocalunkiem Cuddy i House'a az sie nie moge doczekac jak to sie rozkreci dalej, a pomysl zeby jeszcze w fiku pojawila sie Bones i Booth po prostu super - umiescialas moje dwa ulubione seriale w jednym miodzio czekam az to sie rozwinie bardzo mi sie podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anitku;*
Pacjent
Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:57, 05 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Obiecaj mi coś...Obiecaj że nie przestaniesz...że zostawisz to...błagam obiecaj!!I tak już zbyt dużo TAK dobrych opow. zostało zawieszonych...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:54, 08 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Kochana, to jest genialne!
Uwielbiam twój styl, a pomysły masz cudowne!
Chociaż, jeśli się nad tym dłużej zastanowić, trochę mnie przerażasz...
Ale i tak będę czytać
Jestem trochę zaskoczona Huddy, bo myślałam, że to się dopiero zacznie, ale nie przeszkadza mi to. Nawet mi się bardzo podoba
Pisz szybko kolejną część!
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:06, 13 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za komentarze Za miłe komentarze przede wszystkim.
Część czwarta... No cóż. Bez Huddy, ale obiecuję, że w części piątej Huddy będzie i to porządne
A teraz skupiamy się na sprawie.
Rozdział 4.
- To Hodgins - Bones wyłączyła telefon, zwracając się do Lisy. - Biały proszek, który znalazłam wczoraj na kości to diazepam.
- Diazepam? - zdziwiła się Cuddy. - To lek psychotropowy, silnie uzależniający. Jest sprzedawany tylko z receptą...
***
Drzwi gabinetu administratorki gwałtownie się otworzyły i stanął w nich agent Booth. Oczy obu rozmawiających kobiet zwróciły się w jego stronę.
- Mam listę osób w New Jersey chorujących na Pageta - wyjaśnił, pokazując im białą kartkę. - Jeden z nich to Michael Evans, zaginął trzy miesiące temu.
- Jakieś namiary na rodzinę? - Brennan spojrzała na przyjaciela.
- Ojciec zginął w wypadku samochodowym kilka lat temu, matka została sama. Ponownie nie wyszła za mąż - przeczytał.
- Miałam zamiar obejrzeć kość, którą wczoraj została przysłana do Lisy - antropolog była wyraźnie zawiedziona. - Nie moglibyśmy pojechać później?
- Nie Bones - Booth zwrócił się do kobiety, a to, jak ją nazwał wywołało szeroki uśmiech na twarzy lekarki. - Jedziemy tam teraz.
- Weźcie mój samochód - zaproponowała Cuddy, podając przyjaciółce kluczyki. - Nie ma sensu, żebyście jeździli autobusem...
- Dzięki - Brennan widocznie poprawił się humor, kiedy zostały wręczone właśnie jej. - Ja prowadzę! - krzyknęła z uśmiechem i opuściła gabinet.
- Bones! - agent wybiegł za nią, a kiedy opuścili już budynek szpitala zatrzymał się koło samochodu administratorki. - Wiedziałaś, że House i Lisa są parą? - spytał.
- Wiem - uśmiechnęła się tajemniczo, wsiadajac do samochodu. - Masz zamiar jechać, czy zostajesz?
- Jadę... - szepnął i w ostatniej chwili usiadł koło Brennan.
Jechali w milczeniu, pokonując kolejne kilometry. Miejski krajobraz, wieżowce i centra handlowe, ustępowały miejsca urozmaiconej roślinności, domkom jednorodzinnym, a kiedy wyjechali za miasto, zupełnej ciszy.
- Jesteś pewna, że to tutaj? - przerwał milczenie Booth, wyglądając znad mapy.
- Tak - stwierdziła Brennan, spoglądając na kartkę z adresem. - To tutaj - zatrzymała samochód przed dużym drewnianym domem. Idealnie utrzymany trawnik i rabaty z kwiatami zdawały się w ogóle nie pasować do wiejskiej scenerii. Ciężkie, ciemnobrązowe okiennice były szczelnie zamknięte, a wszystkie okna w górnej części domu zasłonięte ciemnymi zasłonami. Booth i Brennan powoli przeszli po kamiennej ścieżce prowadzącej na ganek, gdzie stał bujany fotel nakryty lnianym kocem. Antropolog zapukała do drzwi, a już po chwili otworzyła je starsza kobieta o siwiejących włosach. Miała na sobie długą, ciemną sukienkę w kwiaty, a jej oczy przysłaniały okulary z wielkimi, także ciemnymi oprawami.
- Dzień dobry - przywitała parę z Waszyngtonu nieco ochrypłym głosem. - W czym mogę pomóc?
- Witam - Booth wyciągnął odznakę i pokazał ją kobiecie. - Agent specjalny, Seeley Booth, FBI. A to dokror Temperance Brennan - wskazał na Bones.
- FBI? - zdziwiła się staruszka.
- Czy pani to Danielle Evans?
- Tak, ale nie wiem w czym mogłabym pomóc.
- Możemy wejść do środka? - do rozmowy wtrąciła się Brennan.
- Ależ oczywiście - pani Evans szczerzej otworzyła drzwi, wpuszczając gości. - Zaparzę herbaty, a państwo niech usiądą sobie w salonie - wskazała im następne drzwi, a sama zniknęła w pomieszczeniu, z którego dochodził nieprzyjemny aromat kiszonej kapusty. Powoli weszli do środka. Pomieszczenie było urządzone skromnie, ale przytulnie. Centralnym punktem pokoju była staromodna kanapa i stolik do kawy, nieco z boku stał stół otoczony krzesłami, a widok z okna na zadbany trawnik zapierał dech w piersiach. Antropolog podeszła do komody, na której ustawione były w kolorowych ramkach przeróżne zdjęcia: od ślubnych, po te z komunii, z wycieczek szkolnych, wakacji i tych całkiem prywatnych. Jedno ze zdjęć zwróciło jej uwagę: duże, jakby wyeksponowane na środku, przeważało nad innymi.
- Booth, zobacz - szepnęła, biorąc zdjęcie do ręki, kiedy agent znalazł się już koło niej.
- To Michael Evans, zaginiony - wskazał na jednego z trójki mężczyzn znajdujących się na zdjęciu. Najdrobniejszy z nich, najniższy, sprawiał wrażenie najmłodszego.
- Miał braci?
- W aktach nie było nic wspomniane na ten temat - odpowiedział. Oboje usłyszeli głośne szuranie kapci zbliżające się do salonu i w ostatniej chwili zdążyli usiąść na kanapie, kiedy starsza kobieta weszła do pokoju, niosąc tacę z gorącą herbatą.
- Macie do mnie jakieś pytania? - spytała, siadając naprzeciw nich na wytartym fotelu.
- Tak, pani Evans - powiedział Booth poważnym tonem. - Jesteśmy tu w sprawie pani syna, Michaela...
- Ach - westchnęła kobieta. - Michael zaginął trzy miesiące temu. Do dzisiaj nic nie udało się ustalić. Przepadł, jak kamień w wodę...
- Przykro mi - odezwała się Bones. - Czy pański syn chorował na chorobę Pageta?
- Tak, odziedziczył to po ojcu. Rokowania były jednak dobre, zmiany w kościach nie za duże.
- A czy to także są pani synowie? - pokazała pani Evans zdjęcie zdjęte wcześniej z komody.
- Tak - wzięła zdjęcie i z czułością przesunęła opuszkiem palca po postaci najmłodszego syna. - W środku jest Michael, a ci po bokach to John, najstarszy i Clark, mój średni syn. Michael z wykształcenia jest chemikiem, ale pracuje... Przed zaginięciem pracował w firmie remontowej. Clark to uzdolniony muzyk, gra w orkiestrze Teatru Wielkiego... - zawiesiła głos.
- A John?
- John umarł rok temu.
- Przykro nam - Booth nie krył swojego współczucia.
- Ale z jakiego powodu państwo do mnie przyjechali? - pani Evans uświadomiła sobie, że nie poznała jeszcze prawdziwego powodu wizyty FBI. - Czy wiadomo coś o Michaelu? - wyraźnie się ożywiła.
- Niestety jeszcze nie, ale obraliśmy pewien kierunek...
- Bogu dzięki - westchnęła kobieta.
- Czy moglibyśmy wziąć to zdjęcie? - spytała Bones.
- Oczywiście, oczywiście... Ale czy moglibyście mi je państwo później zwrócić? To jedyna pamiątka, na której są moi trzej synowie.
- Naturalnie, pani Evans - potwierdził agent, podnosząc się z kanapy. - Dziękuję, że zechciała pani z nami porozmawiać.
- Do widzenia - kobieta odprowadziła ich do drzwi wyjściowych.
- Do zobaczenia - odpowiedziała Brennan, kiedy za nimi zniknęli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:01, 17 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Mam wrażenie, że ta część tylko po to, aby było wiadomo, że H i C są razem
Bardzo ładnie nadal trzymasz klimat serialu, generalnie nie mam się do czego doczepić. Nie mam poczucia, że to wszystko nie pasuje do serialu, chociaż dziwne, że B i B nie pogadali dłużej w samochodzie, przecież zawsze gadają
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:44, 20 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
wybacz, że dopiero teraz, ale jakoś tak wyszło...
jak zawsze świetnie, podziwiam twój pisarski geniusz! wszystko utrzymujesz w odpowiednim stylu i doskonale łączysz oba seriale, bez straty dla żadnego z nich!
nie wiem, co wymyśliłaś dalej, a chciałabym, więc pisz szybko kolejne części!
wena życzę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cheshire Cat
Pacjent
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: somewhere in my mind Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:57, 25 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Sama stworzyła kiedyś połączenie Housa i Bones, ale zgubiłam się we własnej fabule. U mnie House znał się z Bones i Booth był chory... Ale teraz o twoim. Bardzo mi się podoba. Serio, jak na tą ilość bohaterów ładnie sobie poradziłaś. Oby tak dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuu
Internista
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:31, 25 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Przyznam, że nie oglądam innych seriali i trochę gubię się w osobach. Ale naprawdę fajnie piszesz(i mówi ci to fanka kryminalnych opowieści )
Jedyne co mi zgrzyta to taka dwutorowość - sprawa sobie, huddy sobie... ale może jeszcze się zawikła historia.
Podsumowująć - Bardzo dobry fik
Weny, pzdr.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:42, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
No i gdzie ta część z Huddy
Jako, że jestem osobą, która nie lubi się rozpisywać chciałabym ci powiedzieć, że jak na początek dobrze ukazałaś relację Bootha i Bones
No to ja czekam z niecierpliwością na c.d. ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|