|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Sob 16:30, 29 Sie 2009 Temat postu: Bohater [M] |
|
|
Nie wiem, szczerze mówiąc, co mnie naszło... Wen jest po prostu kapryśny, ot co Oddaję więc tę miniaturkę w wasze ręce
Wilson powoli wszedł do gabinetu House’a. Nikt tu nie był od czasu… tamtego wydarzenia. Onkolog podszedł do biurka i ostrożnie usiadł na fotelu. Na widok rzeczy leżących na biurku przypomniał sobie ostatnie wydarzenia…
- Doktorze Wilson!
- Tak, siostro?
- Wypadek na skrzyżowaniu koło centrum handlowego. Autobus zderzył się z ciężarówką. Cały szpital jest w stanie gotowości na przyjęcie rannych. Jest pan proszony o zejście do izby przyjęć.
- Oczywiście. Wie pani może, czy doktor House jest już w pracy?
- Nie… Chyba nie… Przepraszam, ale się spieszę…
- Oczywiście… Dziękuję.
Piłeczka. Stosy zabazgranych karteczek. Kubeczek po kawie.
- Przecież kosz stoi obok, nie mógł tego wyrzucić? – przeleciało Jamesowi przez myśl. Ale jakie teraz miało to znaczenie? Jakie to w ogóle miało znaczenie?
Wypisane długopisy. Porzucony marker. Ulotka o motorach. Motorach…
- Cuddy?
- Tak?! Ach, to ty, Wilson.
- Widziałaś dzisiaj House’a?
- Nie zjawił się w pracy! Akurat dzisiaj!!! Co on sobie wyobraża?!
- Cuddy…? Wszystko w porządku?
- Przepraszam, ale… Moja siostra jechała tym autobusem, a ja nie… nie mogę… się stąd wyrwać!
- Ćśśś… Nie płacz…Wiesz co? Pojadę tam. Jak ona wygląda?
- Jest bardzo podobna… do… do mnie…
- Już jadę. Postaraj się uspokoić.
Wilson rozejrzał się po gabinecie. Wydawało mu się, że House zaraz wejdzie do środka. Porozstawia kaczątka po kątach i zje mu lunch. Wydawało mu się… bo to już nigdy nie stanie się rzeczywistością.
- Bardzo mi przykro, ale nie może pan tam podejść.
- Przepraszam, ale ja naprawdę muszę… Moja… hmmm… znajoma…
- Wszyscy poza jednym mężczyzną zostali wyniesieni z autobusu.
- Och! Czy ten motor… on jest…
- To motor tego mężczyzny… To dziwne, ale on nie brał udziału w wypadku. Wszedł do środka po tym, jak autobus zaczął płonąć…
- Może mi pan powiedzieć, jak on wyglądał?!
- Nie jestem pewien… Na pewno utykał na jedną nogę.
Nic nie mógł zrobić. Przyjechał za późno.
- House? House?!
- Wilson! Nie drzyj się tak, bo… bo mi bębenki… popękają… Gdzie ja jestem?...
- Właśnie wyciągnęli cię z autobusu… Jesteś cały poparzony i…
- I?...
- Szerokie obrażenia wewnętrzne… Nie każ mi tego mówić! Po co ty tam wlazłeś?!
- Cuddy!
- Cuddy jest w pracy, cała i zdrowa! Uspokój się, przestań się kręcić! O co ci chodzi?!
- Jak to… w pracy?...To kto był…
- W pracy… Widziałeś jej siostrę!
- Zabierz tego człowieka…
- Jakiego człowieka?! House, co się dzieje?
- Nie dotykaj mnie!
- Greg, nikt cię nie dotyka!
-…
- House!
-…
- House!!!
- Czas zgonu – 10.47
Wilson wstał z fotela i podszedł do okna. House pokazał coś im wszystkim. Udowodnił, że był gotów zginąć za nią. Udowodnił, że ją kocha – udowodnił nie słowami, ale tym jednym, jedynym czynem. Ale złość za jego pomyłkę nie dawała Wilsonowi żyć. Cały czas zastanawiał się, co by było, gdyby… gdyby tamto się po prostu nie zdarzyło. Mógł się tam nie pchać, mógł pojawić się w pracy o czasie, mógł teraz z nim rozmawiać, mógł być szczęśliwy z Lisą…
Mógł. Ale teraz już nie może.
- Pieprzony bohater! – wykrzyczał Wilson w pustą przestrzeń, która jeszcze niedawno była gabinetem jego najlepszego przyjaciela. Zawarł w tych dwóch słowach całą swoją złość, rozpacz i pretensję… Ale nie odpowiedział mu nikt. Nawet echo.
James odwrócił się na bok z szelestem pościeli. Nie mógł zasnąć. Tak samo, jak każdej nocy po… po tamtym. Zacisnął powieki.
Nagle przed jego oczami ukazała się dobrze znana mu twarz.
- Chyba usnąłem – pomyślał zdezorientowany.
Greg stojący naprzeciwko niego uśmiechnął się złośliwie.
- Pozdrów Cuddy – powiedział, pochylając się do niego, a w jego głosie pojawiła się nowa, dziwna nutka, coś jakby… czułość? – Nie martw się, Wilson – wyszczerzył zęby. – Będę cię nawiedzał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:23, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Świetna miniaturka już po chwili miałam przed oczami to wszystko, jakbym tam była
Nie umiem komentowac zbytnio miniaturek, bo to jakby takie streszczenia
Niecierpliwie czekam na twoje nowe dzieło
Weeenaaa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pannaX
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:33, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Piękne... Zwłaszcza fajna końcówka z tym nawiedzaniem.
Greg stojący naprzeciwko niego uśmiechnął się złośliwie.
- Pozdrów Cuddy – powiedział, pochylając się do niego, a w jego głosie pojawiła się nowa, dziwna nutka, coś jakby… czułość? – Nie martw się, Wilson – wyszczerzył zęby. – Będę cię nawiedzał.
Taka... Hałsowa, bez patosu i przewrotna. Czekam na kolejne takie perełki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
IloveNelo
Stomatolog
Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Caer a'Muirehen ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:57, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
House...zginął?
Świetny pomysł. Świetnie napisane. Czego chcieć więcej?
Wena do następnych dzieł!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|