|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:53, 12 Lis 2008 Temat postu: Bardzo długi weekend [Z] |
|
|
Zweryfikowane przez Autorkę.
A/N
Witam! Przedstawiam Państwu pierwsze wymyślone przeze mnie Huddy. Przyznam, że pisało się to o wiele gorzej niż fiki hilsonowe, choć to Huddy jest pairingiem, który wyznaję. Mam nadzieję, że się to Państwu choć trochę spodoba.
W tekście pojawia się nawiązanie do wydarzeń z fika "Do ostatniej kropli krwi".
OSTRZEŻENIE: crack, fluff, może OOC
Dla Olgi, która mnie dzielnie dopingowała i robiła kompromitujące zdjęcia w autokarze w Barcelonie.
Bardzo długi weekend
ROZDZIAŁ I. Perswazje.
Początkowo udał, że jej nie widzi. Jednak gdy zasłoniła wszystkie żaluzje w gabinecie, czyniąc go niedostępnym dla oka obserwatora z zewnątrz, poczuł, że coś jest na rzeczy. I jest to coś, które na pewno mu się nie spodoba.
- Co? – spytał, przenosząc wzrok z ekranu monitora na okolice wyjątkowo ponętnej szyi kobiety. Cuddy wzięła głęboki oddech.
- Mam do ciebie prośbę – powiedziała powoli. Słowa przychodziły jej z wyraźna trudnością, widać było, że nie chce ich wypowiadać. House się wzdrygnął. W sumie się jej nie dziwił. Od dnia pocałunku ich wzajemne relacje w najlepszym wypadku można było określić mianem… dziwnych. Cuddy musiała być naprawdę zdesperowana, skoro przyszła po pomoc do niego.
- Jaką prośbę? – Diagnosta usadowił się wygodnie na krześle, założył ręce za głowę i spojrzał wyczekująco na administratorkę. Był naprawdę ciekaw jej odpowiedzi.
- Ja… - Cuddy przygryzła wargę, szukając odpowiednich słów. – Chcę, żebyś pojechał ze mną na weekend do moich rodziców – wypaliła w końcu, rumieniąc się lekko. House z wrażenia niemalże spadł z krzesła.
- Co? – wykrztusił po kilku minutach, gdy udało mu się otrząsnąć z ciężkiego szoku i odzyskać zdolność mówienia. – Chcesz, żebym ja co?
- Dam ci miesiąc wolnego od kliniki – oświadczyła Cuddy, która w tym czasie również zdążyła się pozbierać. Stała nieco dumniej wyprostowana, a do jej oczu powrócił ten wyjątkowy błysk.
- Za miesiąc wolnego to mi się nawet nie opłaca wyjść z gabinetu – mruknął House, sięgając po stojący na biurku czerwony kubek. Wziął kilka łyków herbaty, odstawił kubek z powrotem, złożył ręce na biurku i oparł na nich brodę, ani na chwilę nie spuszczając czujnych, niebieskich oczu z Cuddy. – Po co miałbym jechać do twoich rodziców?
- Bo nie uda mi się wykręcić z małego zjazdu rodzinnego z okazji urodzin dziadka, a obiecałam, że następnym razem przyjadę do domu z facetem – wyjaśniła administratorka, machając niedbale ręką. – Półtora miesiąca.
- Nie. Od jak dawna nie byłaś w domu?
- Od trzech lat. Dwa miesiące, House.
- Trzy – podbił diagnosta. – Wnioskuję, że miałbym udawać twojego faceta, za mniej niż trzy miesiące nawet nie zamierzam się nad tym zastanawiać.
- Trzy miesiące, zgoda – westchnęła Cuddy. House uśmiechnął się pod nosem. Trzy miesiące. Trzymiesięczne zwolnienie z Piekła na ziemi w zamian za dwa dni u jakichś staruszków. Życie jednak było piękne. – Wyjeżdżam w piątek po 17:00. Zabierz ze sobą jakieś potrzebne rzeczy, House.
Kobieta odwróciła się z zamiarem wyjścia z gabinetu.
- Cuddy! – zatrzymał ją diagnosta. Administratorka pokręciła głowa, ale zatrzymała się i ponownie zwróciła do mężczyzny. – Dlaczego poprosiłaś mnie – spytał z ciekawością w głosie – a nie Lucasa?
- Bo lubię Lucasa – odpowiedziała, zakładając ręce na piersi. House zmarszczył brwi.
- Jasne… Dlaczego nie poprosiłaś tego przystojnego frajera z pediatrii? Albo Wilsona?
- Nie poprosiłam doktora Terrence’a, bo – tu cię zaskoczę – zwolnił się w zeszłą środę.
Cuddy rzuciła mu pełne wyrzutu spojrzenie, mówiące „i ty maczałeś w tym palce”. House przewrócił oczami, ale administratorka miała rację. Jednakże House miał swoje powody, żeby go nie lubić. Mason Terrence był po prostu idiotą – jego nieracjonalne działanie i (błędne) przeświadczenie o własnej wszechwiedzy niemalże kosztowało ich wspólną kilkuletnią pacjentkę życie. Poza tym, Mason Terrence za bardzo ślinił się na widok swojej szefowej. Dwa czyny, które – raz popełnione – plasowały każdego na czarnej liście Gregory’ego House’a.
- A Wilson? – dopytywał dalej House.
- Wilsona nie mogłam poprosić, bo moi rodzice by go polubili. I później tata nie chciałby mi uwierzyć, że mogłam rzucić kogoś tak miłego.
- Czyli zamierzasz mnie rzucić?
Cuddy prychnęła.
- Jasne. Przez weekend będziesz - zmierzyła House’a krytycznym spojrzeniem – po prostu sobą, zrazisz do siebie całą moją rodzinę, po czym kilka tygodni później oświadczę mamie przez telefon, że cię rzuciłam. Proste. Wykonalne.
House pokiwał głową.
- Mnie pasuje – potwierdził swoje pełne zaangażowanie. Cuddy uśmiechnęła się lekko.
- Dzięki. Wiedziałam, że zrozumiesz.
Kobieta podeszła do okien i odsłoniła żaluzje, po czym otworzyła drzwi i wyszła, zostawiając House’a samego. Mężczyzna z uśmiechem samozadowolenia dopił resztkę herbaty, sięgnął po pager i wezwał drużynę. Miał wiadomości.
***
- Wiesz już, co jest naszej pacjentce? – spytał Foreman, gdy tylko przekroczył próg pokoju diagnostycznego.
- Nie – odparł House, gestem wskazując podwładnym miejsca wokół szklanego stołu. Czwórka lekarzy usiadła na krzesłach i w napięciu zapatrzyła się w skupioną twarz pracodawcy.
- Coś się stało? – zaryzykowała pytanie Trzynastka. House pokręcił przecząco głową. – I nadal nie wiemy, co jest pacjentce? – Tym razem potwierdzenie. – To było pomocne.
- Wyjeżdżam – powiedział House. Cztery pary brwi podjechały wysoko do góry. – Foreman. – Murzyn wzdrygnął się lekko, gdy diagnosta wypowiedział jego nazwisko. – Na twoje ręce składam władzę nad wydziałem – powiedział House z namaszczeniem. – Korzystaj z niej rozsądnie i z umiarem. Pilnuj pacjentów i podległych ci lekarzy i nie dopuść, by nasz wskaźnik śmiertelności przegonił ten Wilsona. - House rzucił Foremanowi czarny marker, który neurolog z łatwością złapał, po czym zwrócił się do pozostałych: - A wy bądźcie grzeczni i słuchajcie się wujka Foremana.
- Gdzie jedziesz? – spytał Kutner, ignorując lub niedostrzegając ostrzegawczych znaków, które dawali mu Taub i Trzynastka. House westchnął.
- W końcu i tak by się wydało, więc równie dobrze mogę wam powiedzieć – odparł. – Jadę z Cuddy na Hawaje, w dzień będziemy pływać w oceanie i spacerować, a wieczorami będziemy uprawiać dziki seks na plaży.
Walcząc z przemożną chęcią wybuchnięcia śmiechem House obserwował coraz bardziej zdziwione miny podwładnych. Zasalutował lekarzom i przeszedł do swojego gabinetu, gdzie otworzył drzwi i wyszedł na balkon. Sprawnie przeskoczył barierkę i wszedł na teren wpływów Jamesa Wilsona. Cóż. Nic się chyba nie stanie, jeśli umierający pacjenci poczekają trochę dłużej.
***
- Czy mógłbyś mieć oko na Kaczątka?
House otworzył drzwi balkonowe, wprosił się do środka i bezceremonialnie rozłożył na kanapie, wszystko nim Wilson zdążył wyartykułować „jestem zajęty”.
- Podczas gdy ty będziesz z Cuddy na Hawajach, tak? – Wilson podniósł głowę znad jakiegoś wyjątkowo paskudnie wyglądającego papierzyska. – Gdzie naprawdę jedziesz?
- Słyszałeś już o Hawajach? Cholera – mruknął House. Wilson pokiwał głową.
- Zdziwiłbyś się, jak szybko twoi podwładni potrafią pisać wiadomości tekstowe – zaśmiał się onkolog. Po czym spoważniał. – Dobra, na serio. Gdzie jedziesz?
- Jadę na weekend do rodziców Cuddy – powiedział House, bawiąc się laską. Wilson parsknął śmiechem.
- Jasne.
- Ja naprawdę jadę na weekend do rodziców Cuddy – zaperzył się diagnosta.
- Jasne. – Wilson oparł łokcie o blat biurka i pochylił się nieco w stronę przyjaciela. – Doskonale wiesz, że popilnuję Kaczątek, ale miło by było, gdybyś wykazał fakt pokładania jakiejś wiary w naszą przyjaźń i powiedział mi, gdzie jedziesz.
House wzniósł ręce ku niebu.
- Wziąłem zaległy urlop z 2004, jadę na Islandię polować na foki. – Wilson zaczął się wesoło śmiać, co nachmurzyło diagnostę. Mężczyzna wstał z kanapy i skierował się w stronę drzwi gabinetu przyjaciela. – Ciągle chcecie, żebym mówił prawdę, a gdy już ją mówię to i tak nikt mi nie wierzy.
House otworzył drzwi i wyszedł z gabinetu z uśmieszkiem tryumfu na twarzy. Kompletnie rozbita mina próbującego wszystko sobie poukładać Wilsona była warta wszystkiego.
***
W piątek o 17:00 House z plecakiem podróżnym zjawił się pod drzwiami domu Cuddy. Zawahał się przed naciśnięciem dzwonka, doskonale pamiętając okoliczności, w jakich stał pod tymi drzwiami ostatnim razem. Nim jednak zdążył podjąć decyzję o wciskaniu lub nie wciskaniu przycisku, drzwi się otworzyły.
- House – powitała go Cuddy. – Wejdź.
Mężczyzna wymruczał powitanie i wszedł do domu. Hol również się nie zmienił – nie żeby House podejrzewał, że w przeciągu tak krótkiego odcinka czasu Cuddy dokona jakichś nagłych i drastycznych zmian. Była zbyt ułożoną osobą, musiała wszystko mieć pod kontrolą, ustabilizowane. Stałość, to było coś, co Lisa Cuddy lubiła.
- … House?
Mężczyzna potrząsnął głową i spojrzał na administratorkę, wyrwany ze swoich rozmyślań. Cuddy stała w holu, z torbą niedbale zawieszoną na ramieniu i jakąś dużą paczką pod pachą. Przekrzywiła głowę lekko w prawo i przyglądała się diagnoście z zastanowieniem. Kilka brązowych loków opadło jej na czoło i House poczuł przemożną chęć założenia ich za ucho kobiety.
- Coś mówiłaś? – spytał, decydując się na obranie starej taktyki. Unik, nim coś mogłoby zostać powiedziane. – Byłem zbyt zajęty wpatrywaniem się w twój gigantyczny dekolt, nie dosłyszałem.
Cuddy westchnęła.
- Pytałam, czy pomógłbyś mi z tym. – Wskazała ręką na stojącą przy drzwiach drugą torbę. – Trzeba to zanieść do samochodu.
- Jasne.
Mężczyzna podszedł do drzwi, wziął torbę i wykuśtykał z domu. Po chwili podążyła za nim Cuddy, zatrzaskując za sobą mahoniowe wrota swojego małego królestwa i zamykając je na cztery spusty. Podeszła do czekającego przy samochodzie diagnosty i otworzyła bagażnik, w którym wylądowały bagaże obydwojga.
- Ja prowadzę – oświadczyła Cuddy, gdy House wykonał ruch w kierunku drzwi kierowcy. Mężczyzna skrzywił się z niezadowoleniem, ale posłusznie usadowił na miejscu pasażera. To była wycieczka Cuddy, więc zrobi to, o co Cuddy go poprosi. W zamian za trzy miesiące wolności.
- Gdzie jedziemy? – spytał, gdy czerwony Cadillac wyjechał na międzystanową. Za nimi, daleko w tyle, zostało Princeton, z wielkim szpitalem, wkurzającymi pacjentami i bezpiecznym gabinetem, jego lub Wilsona. Adieu spokojne życie, witaj przygodo w…
- Mansfield – odparła Cuddy, zjeżdżając na lewy pas i wyprzedzając jakiegoś faceta z przyczepą campingową. – Mansfield w Pensylwanii.
- Pensylwania? – zainteresował się House. – Spotkałaś Draculę?
Cuddy posłała mu pełne politowania spojrzenie.
- Jedyny Dracula, jakiego spotkałam w życiu, to ty. I nie jest to spotkanie, które chciałabym pamiętać.
House parsknął śmiechem i wyjrzał za okno. Wokół drogi rozciągał się teraz rozległy las, a wielkie, żółto-czarne znaki informowały kierowców o możliwości napotkania jakieś zbłądzonej i ogłupionej sarny, o możliwości kolizji z ową sarną i niemo prosiły o ostrożność. Sarny należy chronić.
- Jest kilka rzeczy, które powinieneś wiedzieć – kontynuowała po chwili milczenia Cuddy. – O mojej rodzinie – dodała, gdy House uniósł pytająco brwi.
- Czyżby byli bandą psychopatów, których muszę się wystrzegać? – zażartował diagnosta. Ku jego zdziwieniu Cuddy również parsknęła śmiechem i odpowiedziała w najbardziej zaskakujący sposób:
- Żebyś wiedział. – House zamrugał, zdezorientowany. Nie, ona nie mogła była tak powiedzieć. – Moja rodzina jest popaprana. Kocham ją, całą – pauza była delikatna, ale nie uszła uwadze czujnego mężczyzny – ciekawe… - ale to popaprańcy.
- Świetnie – odparł House, moszcząc się wygodniej. – Przynajmniej nie będzie nudno.
Cuddy wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać.
- Moi rodzice mieszkają wraz z ojcem matki w Mansfield.
- Jedziemy tam ze względu na urodziny dziadka.
Cuddy przytaknęła.
- Mój dziadek, Jacob. W tym roku dowiedział się, że ma raka płuc – przykro mi, mruknął House – i organizuje wielkie przyjęcie urodzinowe, po którym zamierza wyjechać w podróż swego życia.
- Co zamierza robić w tej podróży? – spytał z ciekawością House.
- Mówi, że chce wynająć jacht i popłynąć w wyprawę po Nilu Egipskim i skoczyć ze spadochronem – odparła Cuddy. – W jego przypadku oznacza to, że on może zrobić wszystko.
House kiwnął głową na znak, że przyswoił tę część informacji o rodzinie. Cuddy kontynuowała:
- Byłabym wdzięczna, gdybyś powstrzymał się na weekend od robienia żartów o Żydach. Z tymi błękitnymi oczyma i jasnymi włosami i tak wystarczająco będziesz dziadkowi przypominał Nazistę.
- Spróbuję, ale niczego nie mogę ci zagwarantować. – Cuddy wymruczała ciche podziękowanie. House zabębnił palcami w szybę. – Twój ojciec?
- William. Jest wykładowcą na miejscowym uniwersytecie. Uczy angielskiego.
- Czym się interesuje?
- Głównie? – Cuddy westchnęła. – Poezją. Jak tam twoja wiedza na temat klasyków romantyzmu angielskiego?
- Nieźle – odparł House. Kobieta wyraźnie się uspokoiła.
- Może przeżyjesz spotkanie z nim. – Zjechali z autostrady na nieco mniejszą drogę stanową. – Moja mama, Sela. Bardzo władcza osoba, musi mieć wszystko pod kontrolą.
- Założę się, że była skautem – burknął House pod nosem. Cuddy spojrzała na niego pytająco, ale mężczyzna pokręcił przecząco głową. Nie, nic nie mówiłem.
- Mam jeszcze starszą siostrę – powiedziała wyjątkowo sucho Cuddy. I w tym momencie House doznał olśnienia.
- Emma – powiedział natchnionym głosem. – Ma na imię Emma.
- Tak – odparła Cuddy powoli, przyglądając się towarzyszowi podejrzliwie. – Skąd…?
- Opowiadałaś o niej – mruknął diagnosta, nagle czując się jak ostatni idiota. – Jeszcze w Michigan.
Brwi Cuddy podjechały aż do linii włosów.
- To było dwadzieścia lat temu, House. - Mężczyzna wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, co sprawiło, że zapamiętał tę informację, ba! co sprawiło, że uznał ją za wartą zapamiętania. – Ale tak, mam siostrę. Emmę. Jest prawnikiem, tak jak jej mąż.
House zapewne zacząłby wypytywać szefową o dalsze dodatki do rodziny, gdyby administratorka nagle nie skierowała Cadillaca na podjazd uroczo wyglądającego domku jednorodzinnego. Domku to jednak było mało powiedziane, zdecydował House, gdy przyjrzał się budynkowi bliżej. Wyglądem przypominał jedną z tych posiadłości z Anglii Jane Austen, tylko że w miniaturze. Znajdował się na obrzeżu miasta, w pobliżu lasu. Cholera, nawet niewielki staw tam był.
- Jesteśmy na miejscu – powiedziała cicho Cuddy, gasząc silnik. Jakim cudem ponad czterysta kilometrów pokonali w tak szybkim (bo niemal pięć godzin jazdy to było szybko, prawda?) tempie, House nie widział. Pozwolił sobie jednak na delikatne ukłucie żalu na myśl, że podróż już się skończyła. Zaczynał się dobrze bawić w towarzystwie opowiadającej Cuddy. – To jest dom.
Każde z nich otworzyło drzwi po swojej stronie i wysiadło z samochodu. Nie zdążyli nawet podejść do bagażnika, gdy na podjazd wybiegł zaaferowany mężczyzna, którego brązowe włosy sowicie przetykane były siwizną.
- Sela! – wrzasnął mężczyzna, spoglądając na Cuddy z czułością. – Córka marnotrawna wreszcie wróciła!
CDN
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 14:57, 06 Lut 2009, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Władysławowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:48, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ostatnio gdy czytam jakiekolwiek fiki jestem strasznie krytyczna.
Zawsze coś mi nie pasuje, albo opisy są nie takie, albo dialogi kuleją, ale tutaj nic mi nie zgrzyta.
Pomysł ciekawy, wszystko wydaje się dopracowane, rodzinka przemyślana. Zainteresowana czekam jak to dalej rozegrasz.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Śro 10:50, 12 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:36, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajne! Cóż ten HOuse wymysli, ale rodzinka Cuddy też wydaje się ciekawa
Czekam na cd i pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nie chcesz wiedzieć. ; D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:36, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
popaprana rodzinka to jest coś .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:55, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się podoba. Dobry pomysł, fajnie skonstruowana rodzina Cuddy.
Czekam na spotkanie rodzinki z Housem.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wercia214
Stażysta
Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Paczyna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:36, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
*popijając FERVEX oraz mleko z masłem i miodem*
Cieszę się bardzo, że będę miała co robić w czasie choroby
Twój Fik to cudo !!!
Cytat: | - Czyli zamierzasz mnie rzucić?
Cuddy prychnęła.
- Jasne. Przez weekend będziesz - zmierzyła House’a krytycznym spojrzeniem – po prostu sobą, zrazisz do siebie całą moją rodzinę, po czym kilka tygodni później oświadczę mamie przez telefon, że cię rzuciłam. Proste. Wykonalne. |
świetne biedny House ...
Cytat: | i nie dopuść, by nasz wskaźnik śmiertelności przegonił ten Wilsona. |
*leży trupem na ziemi*
Cytat: | A wy bądźcie grzeczni i słuchajcie się wujka Foremana. |
Wujek Foreman będzie sprawiedliwie władał oddziałem
Cytat: | - Czy mógłbyś mieć oko na Kaczątka?
House otworzył drzwi balkonowe, wprosił się do środka i bezceremonialnie rozłożył na kanapie, wszystko nim Wilson zdążył wyartykułować „jestem zajęty”.
- Podczas gdy ty będziesz z Cuddy na Hawajach, tak? – Wilson |
Pierwsza moja myśl to : "skąd on to wie ?!"
Cytat: | - Zdziwiłbyś się, jak szybko twoi podwładni potrafią pisać wiadomości tekstowe |
Telefony komórkowe to jednak cudo
Cytat: | - Jedyny Dracula, jakiego spotkałam w życiu, to ty. |
super
Cytat: | - Czyżby byli bandą psychopatów, których muszę się wystrzegać? – zażartował diagnosta. Ku jego zdziwieniu Cuddy również parsknęła śmiechem i odpowiedziała w najbardziej zaskakujący sposób:
- Żebyś wiedział. – House zamrugał, zdezorientowany. Nie, ona nie mogła była tak powiedzieć. – Moja rodzina jest popaprana. Kocham ją, całą – pauza była delikatna, ale nie uszła uwadze czujnego mężczyzny – ciekawe… - ale to popaprańcy. |
To jest też doskonałe określenie mojej rodzinki
Cytat: | Córka marnotrawna wreszcie wróciła! |
Ojjj niedobra Cuddy
Ogólnie Fik świetny
Lubie czytać to, co piszesz
Wspaniałe dialogii, humor i opisy
Wszytko trzyma się kupy że tak powiem ..
Łatwo się czyta .
Wena życzę
Ściskam wirtualnie
I czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kama
She-Devil
Dołączył: 17 Mar 2008
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:08, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Czekałam i czekałam, aż napiszesz wreszcie coś Huddy. A potem jeszcze trochę czekałam I jest!
Cieszę się bardzo, bo, podobnie jak Aga, ostatnio czytam dokładnie niewiele fików. A jak już po coś sięgnę, to oceniam dość krytycznie.
Tutaj od razu byłam dobrze nastawiona. Twój nick to już fikowa marka sama w sobie. Nie rozczarowałam się. Styl jak zwykle świetny. Tak w dialogach, jak i w opisach. Nigdy nie pojmę, jak można pisać ciekawe opisy, więc pozostaje mi zazdrościć
Wersji rodziny Cuddy już parę było, ale wierzę, że Twój pomysł nie będzie wtórny. Zapowiada się na oryginalny.
Postacie wszystkie "in character".
Specjalną uwagę zwróciłam pod tym względem na 13:
Cytat: | - Coś się stało? – zaryzykowała pytanie Trzynastka. House pokręcił przecząco głową. – I nadal nie wiemy, co jest pacjentce? – Tym razem potwierdzenie. – To było pomocne. |
Jakbym ją widziała.
Z drobiazgów: Sela? Seriously? Przypadek, czy aluzja do pani Ward?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:19, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za komentarze! Cieszę się, że się podobało, tym bardziej, że ja sama nigdy nie wiem czy to, co miało być śmieszne, wyszło śmieszne.
***
runiu napisał: | Czekam na spotkanie rodzinki z Housem. |
Będzie... Niezapomniane. A na pewno dla House'a.
***
Kama napisał: | Twój nick to już fikowa marka sama w sobie. |
Dziękuję bardzo! Nigdy nie dojdę, czym sobie zasłużyłam na takie stwierdzenie, ale bardzo dziękuję.
Kama napisał: | Wersji rodziny Cuddy już parę było, ale wierzę, że Twój pomysł nie będzie wtórny. Zapowiada się na oryginalny.
|
Nigdy nie czytałam żadnego fika z rodziną Cuddy w tle, więc wszelkie podobieństwa do postaci uprzednio już wymyślonych jest czysto przypadkowe.
Kama napisał: | Z drobiazgów: Sela? Seriously? Przypadek, czy aluzja do pani Ward? |
Na początku, w pierwszych szkicach, miała to być Rebecca Cuddy. Później zaczęło to ewoluować, aż ostatecznie mamusia Cuddy została nazwana Selą. Zrobiłam to z premedytacją, wiedząc, że pierwszych skojarzeniem będzie Sela Ward. Duży wpływ na moją decyzję miało znaczenie imienia Sela, "skała". W sam raz dla twardej i nieco oschłej kobiety.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izabella
Ratownik Medyczny
Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:29, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
A ja Cię nie znam. To znaczy, chyba nic Twojego jeszcze nie czytałam.
Jak na razie najbardziej podobał mi sie dialog, kiedy Cuddy odpowiada Housowi dlaczego nie wybrała Lucasa czy Wilsona na kandydata do przedstawienia rodzince.
Fragment o Emmie i przyznaniu, ze pamięta jej imię przez tyle lat jest słodki.
Fajnie, ze jesteś na Huddy. Odezwij się w miarę szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:19, 13 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
AWWWWWWWWWWW!!!!!!!!! To – to – to… jest genialne!! Absolutnie genialne!! Dopracowane dialogi, dopracowany pomysł, dopracowany charakter postaci – jestem pod wielkim wrażeniem . Normalnie cudo . W ogóle, pierwsza część tak bardzo wciąga, że wciągnięta czekam na kolejną – bardzo niecierpliwie, podkreślam . Popaprana rodzinka?? Mmm… coś czuję, że plan Cuddy się nie powiedzie i jakimś sposobem House im się spodoba . Albo będzie pasował , więc go przygarną. Biedny House, Wilson mu nie wierzy.. ale teraz wiem, skąd on ma ten caly asortyment i źródła info – zdradzieckie kaczątka . Opowieści Lisy i mnie wciągnęły, więc… czekam, ściskam i całuję !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kremówka
Onkolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:11, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Kama napisał: | Twój nick to już fikowa marka sama w sobie. |
Zdecydowanie tak
Zawsze wracam do "Dnia Azraela" kiedy mam zły humor...
Ale do rzeczy...
Temat wdzięczny, bo mimo, że kilka takich fików już było (rodzina Cuddy, udawanie, że House jest jej facetem), to wiem, że nie powielisz tamtych historii, a wprowadzając tłum nowych postaci dajesz sobie pole do popisu...
Te opisy, dialogi, nowe charaktery... Wiem, że poradzisz sobie z tym świetnie i że będę zachwycona czytać kolejne odcinki...
No i oczywiście ten pierwszy odcinek strasznie mi się spodobał
Pozdrawiam i czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kallien
Ratownik Medyczny
Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:14, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Jak wiesz zapewne, z pierwszej części chyba najbardziej przepadam za porównaniem do nazisty. *faint* xD No i te nawiązania w tytułach... (;
... wujek Foreman! łiii! xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schevo
Gastroenterolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:15, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Oł...My...God...
Czy Ty wiesz, że to już mi się podoba? Nie? No to już wiesz
No i ten... Boskie
Nie ma to jak ambitny komentarz, no nie?
Ale tak serio...
To podoba mi się pomysł i Twój styl pisania. I Twój House. I Twoja Cuddy. I ich rozmowa. I w ogóle wszystko.
Czekam na ciąg dalszy, ze zniecierpliwieniem będę go wypatrywać
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rocket queen
Narkoman
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3955
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:50, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Kocham Twoje fiki, wszystkie i bez wyjątku (:
Cieszę się z tego, że wreszcie zajrzałaś do działu "Huddy"!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Wto 22:23, 25 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
kiedy dalej ???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:22, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
A/N
Witam wszystkich! Przed Państwem kolejna odsłona "Weekendu". Dość zabawna, wydaje mi się. Mam nadzieję, że się spodoba. W tekście wykorzystano dowcip mojego Młodszego Brata i stalowy tekst profesor S.
*fanfary* Przedstawiam "zatrudnionych" przeze mnie aktorów, którzy wcielą się w członków rodziny Cuddy.
Eli Wallach jako [link widoczny dla zalogowanych]
Harvey Keitel jako [link widoczny dla zalogowanych]
Mariette Hartley jako [link widoczny dla zalogowanych]
Maura Tierney jako [link widoczny dla zalogowanych]
Patrick Dempsey jako [link widoczny dla zalogowanych]
Field Cate jako [link widoczny dla zalogowanych]
A teraz, z wizją w głowach... Zapraszam do lektury. (Nazwisko Jacoba w ramach ukłonu w stronę LE.)
ROZDZIAŁ II. Oda do litości.
- Cześć, tato. – Cuddy uśmiechnęła się niezdarnie, gdy William Cuddy podbiegł do niej i pochwycił ją w ramiona.
- Lisa! – powiedział mężczyzna, tuląc córkę jeszcze mocniej. – Moja mała dziewczynka wróciła do domu.
House przyglądał się tej rodzinnej scenie z nieukrywanym zainteresowaniem. Nareszcie znalazł się ktoś, kogo nie interesowała powaga społecznej pozycji Cuddy, ktoś, kto bez żadnych skrupułów nazywał administratorkę „małą dziewczynką” i traktował jak ośmioletnie dziecko. Wspaniałe. Cudowne. Ta wycieczka robiła się coraz ciekawsza z każdą mijającą minutą; House mógłby postawić pół Wilsonowego majątku na fakt, że w niedzielę wieczorem będzie miał na Cuddy materiał do szantażu na najbliższe dwadzieścia lat. Na dodatek gratis.
- Tato… Powietrze – sapnęła czerwona na twarzy Cuddy. William wymruczał „przepraszam” i wypuścił córkę z uścisku, wciąż jednak trzymając ręce na jej ramionach i przyglądając się jej uważnie.
- Tak się cieszę, że cię widzę, Fistaszku. – William uśmiechnął się wesoło. Cuddy spuściła wzrok, zażenowana, i oblała rumieńcem. House z kolei z trudem powstrzymał śmiech. – Przyznam szczerze, że nie wierzyliśmy, że się pojawisz. Ale! – William ponownie przytulił córkę. – Tym bardziej cudownie, że jednak jesteś.
William ostatecznie puścił Cuddy, która momentalnie zaczęła wygładzać wymięte ubranie. Pan Cuddy natomiast – po kilkuminutowej inspekcji podjazdu – z ciekawością począł przyglądać się stojącemu przy samochodzie House’owi.
- Liso Cuddy. – William pokręcił z niedowierzaniem głową. – Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. – Mężczyzna zrobił kilka kroków w stronę diagnosty i wyciągnął w jego kierunku rękę. – Witaj, Tajemniczy Mężczyzno Lisy.
Cuddy musiała sobie nagle przypomnieć o istnieniu House’a, bo w ciągu sekundy znalazła się u jego boku, trzymając go za rękę odrobinę za mocno.
- Tato, to jest… Greg – powiedziała, z wyraźnym oporem używając imienia diagnosty. – Greg, to jest tata – przedstawiła sobie obydwu mężczyzn. House uścisnął dłoń Williama, jednocześnie uśmiechając się półgębkiem. Byle tylko nie wypaść z roli.
- Zaniosę wasze rzeczy do domu – zaoferował William, gdy Cuddy otworzyła bagażnik. Kobieta wyraźnie się obruszyła.
- Tato… – zaczęła, ale William uciął jej protesty machnięciem ręki.
- Idź przywitać się z mamą, pokaż się jej i udowodnij, że jeszcze żyjesz, bo mam wrażenie, że ostatnio zaczęła w to wątpić.
Cuddy westchnęła i odeszła w stronę domu, zostawiając ojca z kilkoma torbami. House, chcąc nie chcąc, podążył za nią. Musiał poznać resztę rodziny i, po prawdzie, perspektywa owego spotkania całkiem mu się podobała. Cuddy raczej nie była podobna do ojca; owszem, miała ciemne włosy, ale była raczej niska, a jej oczy zdecydowanie nie były brązowe. House przekrzywił głowę i spojrzał na idącą obok kobietę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że – w gruncie rzeczy – nie wie, jakiego koloru oczy ma jego szefowa. Znali się tyle lat, a o nie był w stanie tego sprecyzować. Szare? Niebieskie? A może zielone?
- Gapisz się – warknęła Cuddy, otwierając drzwi i z premedytacją nie przytrzymując ich przed towarzyszem.
- Tak mi przykro – mruknął sarkastycznie diagnosta. Cuddy wykrzywiła się, podniosła dumnie głowę i zaczęła iść w dół korytarza, w tylko sobie znanym kierunku. House uśmiechnął się tryumfująco w duchu. Niebieskie.
- Idziesz? – zawołała Cuddy z końca korytarza. House wymamrotał ciche „muszę” i pokuśtykał za nią. Towarzyszka taktownie na niego poczekała i razem skręcili w lewo, gdzie House zmrużył boleśnie oczy, zaatakowany nagłą jasnością. W porównaniu z dość ponurym korytarzem następne pomieszczenie – chyba jadalnia – było dobrze oświetlone. Gustowny żyrandol, lampy ścienne, wszystko w stylu co bogatszego dworku Anglii dziewiętnastego wieku. Ktoś w tej rodzinie naprawdę musiał mieć drogi gust.
- Lisa.
House zamrugał i zaczął rozglądać się za źródłem ostrego dźwięku, który jakimś trafem okazał się być imieniem jego domniemanej dziewczyny. Niewysoka, brązowowłosa kobieta stała w drzwiach po drugiej stronie pokoju (najprawdopodobniej wiodących do kuchni), dzierżąc w rękach miskę z sałatką i racząc swych gości dość kwaśną miną.
- Cześć, mamo – uśmiechnęła się Cuddy, robiąc krok w przód. O ile William Cuddy powitał swoją córkę nad wyraz wylewnie, zwyzywał ją od skarbeńków, o tyle przywitanie Seli było nad wyraz oschłe. Starsza kobieta odstawiła miskę na stojący pośrodku pomieszczenia stół, podeszła do córki i przytuliła ją. House nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że stosunki obydwu pań są co najmniej chłodne. Przemawiało za tym wszystko - mina Seli, sztywność ramion, żadnych fistaszków w przywitaniu. Od razu widać było, kogo ulubienicą była młodsza z panien Cuddy.
- Lisa. – Sela lekko poklepała córkę po łopatce, odsunęła się i cmoknęła w policzek. Do twarzy przykleił jej się uśmiech matki idealnej, na widok którego diagnostę rozbolały zęby. Odchrząknął więc, starając się zwrócić na siebie uwagę. Podziałało. Sela puściła córkę i zwróciła się w stronę gościa.
- Mamo, to jest Greg – przedstawiła go Cuddy.
- Niezwykle mi miło – odparła Sela nieco ozięble, mierząc House’a nad wyraz krytycznym spojrzeniem. Skrzywiła się lekko na widok jego potarganych włosów i nieogolonej twarzy, koszulka AC/DC i dżinsy wywołały oburzenie, a jaskrawozielone tenisówki uśmieszek politowania. Diagnosta nie mógł pozbyć się wrażenia, że nie przypadł Seli Cuddy do gustu. Czyli wszystko idzie zgodnie z planem, pomyślał, ignorując pojawienie się odrobiny rozczarowania. W końcu na co on liczył, że Sela zacznie skakać na jego widok? Na pewno spodziewała się po córce lepszego gustu. – Dobrze cię mieć w domu, Liso. – Sela zwróciła się do Cuddy. – Dziadek bardzo się ucieszy, że jes…
- Oczywiście, że się ucieszy! – dobiegło trójkę od strony, prawdopodobnie, kuchni i do jadalni po chwili wpadł niewysoki mężczyzna w szarym prochowcu. Poprawił spadające ma na czubek nosa okulary i rozłożył szeroko ręce. – Lisie!
- Dziadek! – Chyba po raz pierwszy tego dnia Cuddy naprawdę szczerze się roześmiała. House z zafascynowaniem patrzył, jak kobieta podchodzi do staruszka i jak ginie w jego niedźwiedzim uścisku. Doprawdy, jak na osobę zdiagnozowaną z nieuleczalną chorobą był niezwykle żywą osobą. Wilson by go polubił.
- Wnuczka, ja ci nigdy nie wybaczę, że nogi w domu ojców przez trzy lata nie postawiłaś. – Staruszek pogroził jej palcem. Cuddy rozpromieniła się cała (do twarzy jej z tym uśmiechem, pomyślał House) i obróciła mężczyznę tak, że stał teraz twarzą w twarz z diagnostą.
- Greg, to jest mój dziadek, Jacob. – House kiwnął głową. – Dziadku, to jest mój chłopak, Greg.
Jacob wytrzeszczył oczy i ze zdziwieniem wpatrywał się w House’a przez kilka długich minut. Gdy House miał już stwierdzić, że ta przedłużająca się cisza zaczyna się robić niezręczna, staruszek zrobił rzecz przedziwną. Szybko sięgnął do kieszeni, wyciągnął z niej wyjątkowo wymiętą kartkę i ołówek i zaczął coś wykreślać.
- Pozycja sześćdziesiąta dziewiąta – zaczął mruczeć – zaliczona.
Po czym złożył kartkę i razem z ołówkiem z powrotem wepchnął do kieszeni. Cuddy zamrugała, skonsternowana.
- Co to było? – spytała podejrzliwie. Jacob wyszczerzył zęby i House otrzymał odpowiedź na pytanie, skąd u Cuddy umiejętność zapierającego dech w piersiach uśmiechania się.
- Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią – wyjaśnił staruszek. – Pozycja sześćdziesiąta dziewiąta, „poznać faceta Lisy”. Przyznam, że nie wierzyłem, że mogę tego dokonać, dlatego umieściłem to życzenie przy końcu. Żeby w razie niepowodzenia wykręcić się tym, że zabrakło mi czasu.
- Ile ta lista ma pozycji?
- Siedemdziesiąt – odparł pogodnie Jacob. – Przy czym siedemdziesiątą jest „polecieć na Księżyc”.
Jacob poklepał Cuddy po dłoni, po czym zwrócił się do Seli:
- Córuś, dzieciaki trochę jechały, może byś podała tę kolację, co? – zaproponował. Sela skrzywiła się nieznacznie.
- Emmy jeszcze nie ma.
- Emma przeprasza, ale się spóźnią. Podobno straszne korki na międzystanowej. – Do jadalni wszedł William, dopełniając swoją obecnością wizerunku rodzinnego spotkania. Pomachał swoją komórką i stanął koło żony. – Dlatego myślę, że może jednak powinniśmy zjeść tę kolację. Emmy do nas dołączy, co pani na to, pani Cuddy?
- W porządku – westchnęła Sela. – Niech będzie kolacja.
Z niewesołą miną wycofała się do kuchni, gdzie wkrótce dołączył do niej William. Jacob wycofał się do przedpokoju bez jakiegoś konkretnego powodu, zostawiając House’a i Cuddy samych.
- Mówiłam – mruknęła cicho Cuddy, siadając do stołu. – Popaprańcy.
House opadł na krzesło obok kobiety, założył ręce za głowę i zapatrzył się w sufit.
- Mnie to nie przeszkadza.
***
- Sałatki, Greg? – spytał uprzejmie William, podtykając House’owi miskę pod nos. Diagnosta pokręcił przecząco głową i podał pojemnik dalej.
- Nie dziękuję, panie Cuddy. – Ugh, jak to śmiesznie brzmiało. Tak… nienaturalnie. Jedyną Cuddy jaką znał była Cuddy i nagła potrzeba tytułowania większości ludzi wokół, oprócz niej, tym nazwiskiem – z obowiązkowym, grzecznościowym „pan/pani”, w końcu nie wychował się w dżungli – była po prostu dziwna. – Lisa?
- Dziękuję bardzo.
Cuddy wzięła miskę i nałożyła trochę sałatki, po czym odstawiła ją na koniec stołu. Rozmowa wyraźnie się nie kleiła; House wykorzystał więc czas, by dokładniej przyjrzeć się siedzącym wokół ludziom. Zdecydowanie, Cuddy najbardziej była podobna do matki – była niewysoka i miała niebieskie (niebieskie, zapamiętaj, niebieskie) oczy, choć można się było doszukać kilku wspólnych cech i u Williama – brązowe włosy i to specyficzne, na poły wesołe, na poły harde spojrzenie. Uśmiech natomiast miała po Jacobie, o którym mówiąc…
- Czy wy Żydzi wszyscy jesteście do siebie tacy podobni? – spytał House. Cuddy odłożyła widelec i spojrzała na niego z zastanowieniem.
- Co?
- Pytałem się, czy wszyscy jesteście podobni. – House machnął ręką w stronę siedzącego najdalej od niego Jacoba. – Twój dziadek na przykład wygląda jak starszy brat ojca Wilsona.
Cuddy sapnęła z irytacją.
- Tak, House, oczywiście - ironizowała. – Dziadek jest cudownie zaginionym starszym bratem bliźniakiem ojca Wilsona. Trzymam to w wielkiej tajemnicy, bo nie chcę, by Wilson dobrał się do mojego spadku.
House, ku wielkiemu zdziwieniu obecnych, parsknął śmiechem. Po chwili teatralnego krzywienia się Cuddy również się uśmiechnęła. William i Jacob wymienili znaczące spojrzenia i jedynie Sela pozostała naburmuszona.
- To mi właśnie przypomniało świetny dowcip, jaki ostatnio powiedział mi nasz ogrodnik – wtrącił się do ogólnej wesołości William. – Syn pewnego Żyda nawrócił się na chrześcijaństwo. Zrozpaczony Żyd poszedł do synagogi, padł na kolana i mówi: „Jahwe, mój syn stał się chrześcijaninem!”. Jahwe odpiera: „Nie martw się, też tak miałem.”, na co Żyd: „I co zrobiłeś, Panie?”. Bóg milczał przez chwilę, po czym odparł: „Napisałem Nowy Testament.”.
Cuddy spojrzała na ojca z udawanym oburzeniem, Jacob natomiast poklepał zięcia po plecach, gratulując dobrego dowcipu. Sela przymknęła oczy, starając się zignorować całą rodzinę. William gotował się, by zaszczycić zebranych kolejną porcją wysublimowanego humoru, gdy nagle do ich uszu dobiegł hałas z przedpokoju.
- To my! – zawołał ktoś, nie precyzując, co za „my” właśnie przyjechało.
- Emma! – William zerwał się na równe nogi i pobiegł, by przywitać się ze starszą córką. W jadalni pojawił się ponownie chwilę później, prowadząc brązowooką wersję Cuddy – minus nieposkromione loki, rzecz jasna.
- Cześć wszystkim! – powiedziała wesoło Emma, rzucając przy drzwiach swoją torebkę. William pieszczotliwie potargał włosy kobiety.
- Emmy – powiedział ktoś czule. House odwrócił gwałtownie głowę i spostrzegł, jak Sela podnosi się z krzesła i podchodzi do córki. Różnica w powitaniu ze starszą była kolosalna; dużo cmoknięć, objęć i tym podobnych emocjonalnych pierdół, typowych dla spotkania z dawno niewidzianym dzieckiem.
- Mamuś. – Emma dała się wyściskać, po czym puściła matkę i zwróciła się do pozostałych. – Dziadku… Lisa.
- Emma. - Atmosfera wyraźnie się zagęściła. Po krótkiej chwili namysłu Emma podeszła do Cuddy i cmoknęła ją w policzek. Wszystko wydawałoby się cudowne, gdyby House nie był tak dobrym obserwatorem. Wymuszony uśmiech i sposób, w jaki Cuddy zacisnęła ręce na poręczach krzesła powiedziały mu, że między siostrami kiedyś do czegoś doszło. I nie było to miłe. – A gdzie…
Cuddy nie zdążyła dokończyć pytania, gdy drzwi jadalni ponownie się otworzyły i weszły dwie osoby – jeden mężczyzna i jeden dzieciak, jeśli House miałby być dokładny. Dzieciak ogarnął wzrokiem całą zastaną scenę, po czym dostrzegł Cuddy i cały się rozpromienił.
- Ciocia Lisaaa! – wrzasnęło brązowowłose dziecię, biegnąć w stronę Cuddy. Kobieta zsunęła się z krzesła na podłogę i przytuliła mocno siostrzeńca.
- Cześć, George. - Dzieciak przylgnął do administratorki, jakby w obawie, że zaraz gdzieś mu zniknie. To było wręcz… urocze. – Rick. – Nieznanego House’owi mężczyznę Cuddy przywitała nieco chłodniej. Diagnosta obejrzał się za siebie w samą porę, by dostrzec cień rumieńca na twarzy przystojnego mężczyzny.
- Nie wiedziałem, że przyjedziesz – powiedział mężczyzna, Rick, miękko, nieco zakłopotany. Emma natychmiast do podchwyciła.
- Dokładnie – zaświergotała. – Wydawało mi się, że zapowiedziałaś, że następnym razem… - urwała, gdy dostrzegła wciąż siedzącego przy stole House’a. Oczy Emmy rozszerzyły się niebotycznie w niemym zdziwieniu. Diagnosta wstał.
- Jestem Greg – powiedział niemal uprzejmie, wyciągając rękę w kierunku Emmy. – Greg House.
- Greg House? – dopytała, marszcząc brwi z zastanowieniem.. – Greg House z Michigan?
- Tak…
Dalsza część zdania utonęła w jęknięciu, gdy szpilka Cuddy weszła w kontakt z jego stopą. Najwyraźniej jednak – sądząc po cichym przekleństwie administratorki – zrobiła to niewystarczająco szybko. Oczy Emmy, o ile to możliwe, zrobiły się jeszcze większe. Rick wyglądał, jakby ktoś go właśnie solidnie spoliczkował, a na twarzach pozostałych członków rodziny zagościł wyraz niedowierzania.
- No proszę – mruknęła Emma, robiąc krok wprzód i przyglądając się House’owi uważnie. – Wreszcie poznałam mitycznego Grega z Michigan. – Kobieta przysunęła się jeszcze bliżej, znacząco wkraczając w przestrzeń osobistą diagnosty, i wlepiła w niego swoje wielkie, brązowe oczy. – Jestem Emma. Starsza siostra. – Odwróciła głowę i uśmiechnęła się w stronę wyglądającego jak zbity spaniel Ricka. – Mój mąż, Frederick i syn, George.
- Miło mi – wycedził House, robiąc strategiczny krok w tył. Czyn ten jakby wyrwał wszystkich ze snu. Sela pospieszyła, by donieść więcej sałatki, Jacob zaczął zabawiać moszczących się przy stole Emmę i Ricka rozmową, a Cuddy ponownie została zagadana przez siostrzeńca. Jedynie William nie puszczał z diagnosty czujnego wzroku.
- Będzie mały problem z sypialniami – poinformowała wszystkich Emma, gdy już w komplecie zasiedli do kolacji. – George jest już dużym chłopcem i żąda własnego pokoju. – Pochyliła się i cmoknęła synka w czubek głowy. – Nie będzie więc spał z nami.
- Nie ma problemu – odparł szybko Jacob. – Może wziąć sypialnię dla gości.
Cuddy się oburzyła.
- W sypialni dla gości śpi Greg – powiedziała mocno. Jacob zaśmiał się cicho.
- Och, daj spokój, Lisie. – Zamrugał wesoło. – Możecie spać razem. Przecież jesteśmy wszyscy dorośli.
Emma klasnęła w dłonie nim Cuddy zdążyła zaprotestować.
- Tak, to doskonały pomysł – przytaknęła idei Jacoba. – Cudownie, że się zgodziłaś, Lisie.
- Nie zgodziłam się – jęknęła Cuddy, ale niewystarczająco głośno, by ktokolwiek to usłyszał. A zresztą, nawet gdyby usłyszał, House podejrzewał, że takie weto na nic by się nie zdało. W tej rodzinie po prostu nie było demokracji.
***
Po kolacji Cuddy stwierdziła, że jest zmęczona i idzie się położyć. House podziękował - mało wylewnie, ale zawsze – za przepyszny posiłek (najciekawsze było to, że on naprawdę był pyszny; do tej pory diagnoście wydawało się, że matki Wilsona w sztuce kulinarnej nikt nie przebije, okazało się jednak, że Sela Cuddy jest godną przeciwniczką) i wycofał się za miłością swojego życia z jadalni.
- Będziesz spał na łóżku – oświadczyła Cuddy, przystając na schodach. House również się zatrzymał i spojrzał na kobietę; w półmroku holu niewiele jednak na jej twarzy zobaczył.
- A ty?
Cuddy westchnęła.
- Prześpię się na podłodze, to tylko dwie noce.
- To twój dom i twoja wycieczka, nie powinnaś – racjonalizował diagnosta.
- Twoja noga pewnie się z twoimi poglądami nie zgodzi.
Cuddy ruszyła ponownie na górę. House już-już miał podążyć za nią, gdy zatrzymał go głos Williama:
- Greg, mogę cię na chwilę prosić?
Niechętnie i z oporami (przecież był kaleką, chodzenie po schodach w ogóle było trudne!) House zszedł te kilka schodków i stanął w półmroku, twarzą w twarz z ojcem Cuddy. Diagnosta syknął, gdy starszy mężczyzna złapał go mocno za ramię.
- Wyglądasz na miłego – zaczął niezwykle cicho – i dlatego nic nie mówię, ale jeśli jeszcze raz skrzywdzisz moją dziewczynkę… Obiecuję ci, gorzko tego pożałujesz.
William puścił ramię House’a i wrócił do jadalni. Diagnosta jeszcze przez chwilę wpatrywał się w miejsce, gdzie stał orzechowooki mężczyzna, po czym rozpoczął mozolną wędrówkę na górę. Ta sytuacja była dziwna.
***
- Czego chciał mój tato? – spytała Cuddy, gdy House wszedł do przestronnej sypialni i opadł na łóżko.
- Niczego – mruknął nieszczerze mężczyzna. – To była zwykła, kulturalna pogawędka.
Cuddy mruknęła niedowierzająco, ale nie drążyła tematu. Kiedy po kilkunastu minutach skończyła rozczesywać włosy, zgasiła światło i położyła się na swoim prowizorycznym posłaniu.
- Dobranoc – powiedziała cicho.
- Dobranoc – odparł House, po czym westchnął. To było dziwne, to wszystko było dziwne. Ta rodzina. Fakt, że wszyscy skądś go znali. Fakt, że William wyraźnie żywił do niego jakąś urazę. (House wolał nie zagłębiać się w fakt, że widział, jak Jacob daje George’owi tabliczkę czekolady ze słowami „dobra robota”, bo to było po prostu straszne.) To było co najmniej dziwne.
- Cuddy? – zapytał po chwili, zastanawiając się, czy administratorka już śpi.
- Co? – odparła kobieta sennym, a mimo to wciąż poirytowanym głosem. House się zawahał.
- To łóżko jest duże – mruknął w końcu, nagle zażenowany (co samo w sobie było dziwne). – Nie musisz spać na podłodze, moglibyśmy… Każde na swojej połowie… Zapomnij.
- Poradzę sobie na podłodze – odburknęła Cuddy, po czym dodała, nieco delikatniej: - Ale dziękuję.
House wzruszył ramionami i obrócił się na bok, plecami do Cuddy. Należał do gatunku tych, co nie mogą spać, ale nie musiał swoja bezsennością przeszkadzać Cuddy. W końcu nie była Wilsonem.
- Jak chcesz – mruknął bardziej do siebie.
Kilka godzin później poczuł, jak materac ugina się pod ciężarem drugiej osoby.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Śro 13:21, 04 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kremówka
Onkolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:24, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. bardzo, ale to bardzo mi się podoba...
To, że przedstawiłaś nam "wizualizację" członków rodziny Cuddy (to wiele ułatwia, szczerze mówiąc ), świetnie ich wszystkich dobrałaś, naprawdę...
No i przede wszystkim, to, jak ich świetnie opisałaś... Wszystkie postaci są takie... prawdziwe, realistyczne... Podziwiam Cię za to, że dokładnie zarysowałaś charakter każdej z nich, a to nie łatwe zadanie przy takim tłumku...
No i te spostrzeżenia House'a... Co do sióstr Cuddy, ich kontaktów z rodzicami... Widać, że umieszczasz te osoby w środku jakiejś historii, rodzinnych tajemnic itp... Budujesz taką atmosferę jak przy normalnym rodzinnym stole - wiadomo, że te osoby znają się nie od dziś, że łączy je jakaś przeszłość - i świetnie to pokazałaś.
Strasznie się rozpisałam, ale najwyraźniej ciężko mi ubrać w słowa to, co czuję
Czekam na kolejny odcinek, mogę czekać długo, byleby był tak dobry jak ten
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nidociv
ER scrub
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1285
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:03, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
! Doczekałam się części nr. 2
Na początku pisałaś, że pisze Ci się gorzej niż Hilsona, ale naprawdę, nie odbija się to na tekście!
Bardzo dobrze się czyta, łatwo wyobraża no i pozostawia to uczucie nie dosytu i niecierpliwe oczekiwanie na jeszcze
Widać, że to dopracowane i dopieszczone cudeńko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rocket queen
Narkoman
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3955
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:27, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Jestem zachwycona i nie mogę doczekać się dalszego ciągu!
Tylko tyle napiszę ;-)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martuss
Neurolog
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1633
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:10, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam drugi raz całość i jestem zachwycona
Czytając ciągiem jest jeszcze lepsze niż czytając jako dwie oddzielne częsci Żeby nie napisać czegoś idiotycznego bo pewnie nie jestem w stanie napisać nic godnego uwagi powiem że czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:17, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajne!
Wreszcie doczekałam się 2 części
czekam na cd i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:18, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
genialne.
najwyraźniej Cuddy skorzystała z propozycji
czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:48, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Fik dopracowany pod każdym względem, nawet obsada jest. Świetne przedstawienie rodziny Cuddy, przyznam szczerze, że jak dla mnie jest ona przerażająca, ja bym z nimi długo nie wytrzymała.
Cytat: | Tak się cieszę, że cię widzę, Fistaszku. |
To mnie rozwaliło, dobrze, że moja rodzinka mnie tak nie wita
Bardzo mi się podobało. Czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:20, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ludzie, ludziska, wróżę tobie karierę pisarską i pewnie będę musiała się wykosztować, żeby kupić twoje książki, znajdujące się na szczycie list bestsellerów .
Naprawdę, ty wizualizujesz przed nami każde wydarzenie, każdą sytuację, zachowanie, uczucie.. czuję się, jakbym naprawdę to widziała, ale naprawdę była obok - jak w serialu, a to nieczęsto się zdarza.
Sam pomysł jest świetny, wykonanie też .. Greg miły nad podziw , choć jednocześnie widać, że tylko bierze na wstrzymanie. Jacoba już polubiłam, tak jak Williama , a to w koncu nowi, nieznajomi bohaterowie . Kurczę, to jest genialne . Coś mi się zdaje, że House nie będzie miał takiego łatwego weekendu, jak mu się zdawało - i też dlatego, że będzie musiał uważać na zlatujące z dachów cegły . Czyli jednak jej na nim zależało? Przynajmniej te 20 lat temu?
Ja chcę kolejną część już, zaraz, natychmiast
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:56, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
nigdy nie czytalam czegos tak wspanialego. niedosc ze dlugie to swietnie napisane. gratulacje.i czekam na nastepna czesc
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|