|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:21, 21 Mar 2010 Temat postu: 8 Mila [Z] |
|
|
Tak, to znowu ja… I tak, przychodzę do was z czymś dłuższym Smutnym, ale dłuższym A więc tak… Na wstępnie chciałabym napisać, że jest to połączenie moich dwóch idoli. Pewnego pana, który przyplątał się do mnie po wielu latach przerwy no i House’a. O ile tego drugiego kochają wszyscy, to z tym pierwszy może być problem zwłaszcza, jeżeli nikt nie oglądał filmu „8 Mila”, ani nie popiera tego typu muzyki… Ok., kończę z tym monologiem…
Ze specjalną dedykacją dla:
Liska – za to, że był, jest i mam ogromną nadzieję, że będzie
Agusss – która kocha, wspiera, pomaga i jest cudownym mężem
Tygrysa – za cierpliwość do moich błędów, zachętę do pisania tego czegoś i za całokształt
„He sags his pants, do-rags and a stocking cap”
Szedł sam. Późna godzina i niebezpieczna dzielnica wcale nie wróżyły niczego dobrego. Jednak on się nie bał. Nie biegł, nie oglądał się za siebie, nie wykonywał żadnych nerwowych ruchów. Szedł powoli, spokojnie. Może dlatego, że była to „jego” dzielnica, a może dlatego, że sam sprawiał wrażenie osoby, której należałoby się bać? Szerokie, opuszczone w kroku jeansy, długa szeroka bluza, z pod której wystawał biały, za duży t-shirt. Na nogach adidasy, a na głowie czapka i kaptur. Do domu zostało mu niecałe sto metrów. Zatrzymał się na chwilę, spojrzał w mrok, w miejsce, do którego zmierzał i zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno powinien tam wrócić. Miał już tego wszystkiego stanowczo dość. Ciągłe kłótnie, awantury, krzyki, kary… Marzył o tym, żeby się stąd wyrwać, żeby wyjechać i już nigdy więcej nie wracać. Marzył… Wziął głęboki oddech i ruszył naprzód. Nie mógł tak bezczynnie stać i patrzeć się w bliżej nieokreślony punkt. Nie mógł, ponieważ w domu czekała na niego jego siostra Lily. Mała dziewczynka, która tak naprawdę miała tylko jego i która była dla niego całym światem.
„His house is a broken home, there's no control, he just let's his emotions go...”
Wyciągnął z kieszeni klucz i włożył do zamka. Przekręcił go dwa razy i otworzył drzwi. Wewnątrz pomieszczenia było ciemno i cicho. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz panował tu spokój… Nie mógł. Wszedł do środka i dziękował w duchu losowi, że wszyscy domownicy już dawno spali. Ściągnął buty i po omacku ruszył w kierunku schodów, które prowadziły na drugie piętro. Jeden krok, drugi, trzeci… robił to niemal bezszelestnie. Złapał za poręcz i wszedł na pierwszy stopień.
- Nie tak szybko! – Usłyszał za plecami donośny, męski głos. Odwrócił się na pięcie i stanął twarzą w twarz ze swoim rozmówcą. Nie miał pojęcia, że ojciec znajduje się tak blisko. – Już później wrócić się nie dało?! – nie przestawał krzyczeć. Jemu nie przeszkadzała cisza nocna, spokój panujący w domu ani późna godzina. Był wściekły i nie miał zamiaru tego ukrywać.
- Nie – krótka i konkretna odpowiedź.
- Dobrze się bawiłeś?! – John House nie ustępował tak łatwo i już dawno temu relacje „ojciec - syn” zamienił na „przełożony - szeregowiec”. Przesłuchiwał, rozkazywał, żądał, wymagał. Nigdy nie prosił.
- Tak. Dziękuję, że zapytałeś. – Podobno „Najlepszą obroną jest atak”. – Mogę już iść? – zapytał.
- Zaraz z twojej twarzy zniknie ten głupawy uśmieszek, gwarantuję ci to! – mężczyzna postawił na nogi cały dom. Z całej siły złapał młodzieńca za bluzę i zbliżył się do niego jeszcze bardziej – Dopóki jesteś pod moim dachem…
- John, proszę cię, daj spokój – z sypialni wyszła niewysoka kobieta, która słysząc krzyki męża, postanowiła zareagować. – Jest już bardzo późno. – Chciała go jakoś przekonać, chciała wybawić swojego syna z opresji, chociaż raz…
- Nie wtrącaj się! – usłyszała w zamian.
- Proszę… - Zawahała się. Strach, który mieszkał już od dłuższego czasu w jej sercu, nie pozwalał na więcej niż słowa, które jakoś nieszczególnie trafiały do tego mężczyzny.
- Porozmawiamy jutro. – Ojciec puścił syna. – Chodź, idziemy spać. – Podszedł do stojącej w drzwiach kobiety, złapał ją za rękę i zaprowadził do sypialni. Tym razem młodemu się udało. Poprawił ubranie i udał się do swojego pokoju.
Gdy tylko dotarł do swojego pokoju, w którym znajdowało się łóżko, biurko, regał na książki i szafa, zdjął ubranie i położył się, aby odpocząć, zapomnieć, przygotować się na jutrzejsze starcie z ojcem. Zaplótł ręce za głową, zamknął oczy i zaczął myśleć. Tak było codziennie, a właściwie co wieczór. Natłok myśli, który nachodził go zaraz przed pójściem spać, długo nie pozwalał mu zasnąć. O czym myślał? O wszystkim. O Cuddy, Lily, Wilsonie, jego własnej przyszłości… Było tego naprawdę wiele. Niektóre myśli przelatywały z prędkością światła, zaś inne zatrzymywały się i nie pozwalały o sobie zapomnieć… Poczuł na swoim przedramieniu małą, zimną rączkę. Momentalnie otworzył oczy i spojrzał w bok.
- Lily? Co ty tutaj robisz? – wyszeptał. Bał się, że usłyszy ich ojciec i oboje za to oberwą.
- Mam po łóżkiem potwora – przetarła zaspane oczy – Kłóciłeś się z tatą?
- Nie. – Podniósł się z miejsca. – Chodź, idziemy spać. – Wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoiku.
- A pójdziemy jutro do Lisy? – Kolejne pytanie.
- Nie wiem. – Postawił ją na podłodze. – Nikogo tu nie ma, wskakuj do łóżka.
- Nie sprawdziłeś pod łóżkiem. – Odgarnęła wpadające do oczu brązowe włosy. Greg przewrócił oczami, schylił się i spojrzał pod łóżko.
- Czysto, wskakuj. – Czterolatka powędrowała na swoje miejsce i przykryła się kołdrą.
- Co jutro robimy? – Nie spuszczała z niego oczu. – Pójdziemy gdzieś?
- Ja idę do szkoły, ty zostajesz w domu. – Chciał już wyjść z pomieszczenia.
- Dobranoc, Greg – uśmiechnęła się.
- Dobranoc, potworze. – Wyszedł. Miał za sobą ciężki dzień, a jutrzejszy wcale nie zapowiadał się lepiej. Przynajmniej jutro zobaczy się z Cuddy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Sob 23:04, 10 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Nie 17:22, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
EDIT:
Primo: dziękuję Ci, Oluś, za dedykację
Secudno: wszystkiego najlepszego!
Tertio: więc co do fika... Wiesz, że masz talent do pisania takich rzeczy. Przejmujących i niesprawiedliwych, ale prawdziwych. House przeniesiony w realia "8 mili"... Brzmi niezwykle obiecująco. I równie obiecująco to prowadzisz.
Czekam na więcej, więcej i... jeszcze więcej.
Pozdrawiam,
Tygrys
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dr Tygrysolka dnia Nie 17:48, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Nie 17:22, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Kochana! Dziękuję za wzruszającą dedykację
I tak jak mówiłam: na dobre i złe Jeżeli ktoś bedzie próbował Cię zabić musi na początku zabić mnie!
Nie oglądałam 8 mili[przyznaję się], nie przepadam za Eminemem[to już wiesz], ale ten pomysł mi sie podoba. Hmmm... House dla którego siostra jest tak ważna Wspaniale! Jak ja bym chciała takiego brata[chociaż mój mnie kocha podobno! ]
Tak i Ty mi mówisz, że opisów nie umiesz? No chyba Cię... xD
KC i czekam na kolejną cześć z niecierpliwością
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Nie 17:30, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
GosiaczeQ_17
Proktolog
Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina wiecznej młodości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:28, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
No zapowiada się ciekawie
"8 milę" oglądałam i nie żałuję
Czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:04, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Nie oglądałam ''8 Mili'' ale chyba był to ciekawy film. Fik jest bardzo ciekawy. Lubię jak w fikach są poruszane tematy jak ojciec odnosił się do Grega.Więc:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:28, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Oluś
Przyszłaś do nas z czymś nowym i dłuższym
Dokładnie, Ty nie potrafisz pisać opisów A mi tu czołg jedzie *wskazuje odpowiednie miejsce*
Tak, mroczna historia o prawdziwym życiu. I Lily szkoda, że w serialu House nie ma rodzeństwa, bo mogłoby to być bardzo ciekawe. Ale przynajmniej w Twoim fiku mogę się tym nacieszyć Choć z tym cieszeniem się może być różnie, po takim początku, na sielenkę raczej nie możemy liczyć. Ale Ty wiesz, że w Twoim wydaniu kupuję wszystko Jak napisała Piłeczka House'a ja również lubię czytać o jego relacjach z ojcem, o jego młodości i dorastaniu Soł...
Czekam na ciąg dalszy
Kocham, podziwiam, całuję [wiem, że to Twoje ale ja mam podobnie ]
EDIT:
Wybacz ofiara losu zapomniała podziękować za dedyk
Dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 18:42, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:21, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
"8 mili" nie oglądałam, ale mam zamiar
bardzo mi się część podobała!
lubię ficki o młodości House'a, więc czytać na pewno będę
świetnie piszesz, ale to już chyba wiesz
czekam na ciąg dalszy!
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
IloveNelo
Stomatolog
Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Caer a'Muirehen ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:13, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Ja też nie oglądałam "8 mili", ale znając Ciebie, Oluś (sto lat, sto laaat! ) to będzie genialne.
Już czuję ten klimacik. Nie mogę się doczekać następnej części!
Wena osiemnastko kochana Ty nasza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra
Stażysta
Dołączył: 18 Gru 2009
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sława Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:03, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Ósma mila
Kocham ten film
A będzie House rapował? *prosi*
Piękny fik o smutnej młodości House'a
Życzę wena Osiemnastko
Kocham
Aleksandra
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra dnia Nie 23:04, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:32, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Tygrys – Nie masz za co dziękować. To ja dziękuję za poprawienie moich błędów i za urodzinowe życzenia. Ja i talent, to dwie różne rzeczy.
Agusss – Nie dziękuj. Cieszę się, że jesteś ze mną na dobre i na złe i pamiętaj, że ja z tobą też. Tak, ja nie potrafię pisać opisów. KOCHAM CIĘ
GosiaczeQ_17 – Cieszę się, że się podobało. Prawda, że fajny film? Dziękuję i pozdrawiam
piłeczka Haus'a – To był bardzo ciekawy film. Dziękuję
Lisek – No nie potrafię. Też nad tym ubolewam. Mógłby mieć brata bliźniaka. Serio? Nie wiedziałam. Też kocham itp. Nie ma za co dziękować
Gorzata – To czas najwyższy obejrzeć. Ja? Świetnie? Przesadzasz
IloveNelo – Dziękuję za życzenia. Czy genialne, to się okaże. Dziękuję
Aleksandra – Jupiiiii znalazłam fankę „8 mili”. Nie miałam tego w planach. Dziękuję. Kurde, jaka ja stara jestem
„I'm a soldier, these shoulder's hold up so much, they won't budge, I'll never fall or fold up, I'm a soldier, even if my collar bone's crush or crumble, I will never stumble...”
- Dobrze, że wróciłeś! – Gdy tylko przekroczył próg domu, mała rzuciła mu się w objęcia. Była przerażona. Spojrzał w jej błękitne oczy. Niestety, oprócz bólu, zmęczenia i strachu, nie wyczytał z nich nic więcej. Nie musiał pytać, co się stało. Widział, a właściwie słyszał to doskonale. Zerknął na drzwi, które prowadziły do salonu. Były zamknięte, ale dźwięki, krzyki i przekleństwa, które się zza nich wydobywały, sprawiły, że mógł sobie wyobrazić, co się tam dzieje.
– Znowu się kłócą – zanosiła się płaczem.
- Lily, spokojnie, powiedz mi, dlaczego się kłócą? – Rzucił torbę w kąt i kucnął naprzeciwko dziewczynki.
- Zadzwonił telefon i tatuś… - Wiele razy zastanawiał się, dlaczego tak się do niego zwraca. Ze strachu, a może dlatego, że jej małe, nieskażone niczym serduszko nie miało pojęcia o czymś takim jak nienawiść? Denerwowało go to i w głowie mu się nie mieściło, jak może do kogoś takiego mówić „tatuś”? Jak można żyć złudną nadzieję, że któregoś pięknego dnia ten człowiek się opamięta, weźmie ją na kolana, przytuli i powie, że ją kocha? - …powiedział, że nigdzie nie jedzie, poszedł do barku, wyjął wódkę… - Czasami też miał ochotę tak zrobić. Upić się do nieprzytomności i zapomnieć o wszystkich problemach, zasnąć, uciec. -… a teraz się kłóci z mamą – Wtuliła się w niego jeszcze bardziej.
- Nie płacz, chodź, ubierzemy się i pójdziemy do Wilsona. – Wstał, sięgnął po jej kurtkę i zaczął ją ubierać. Jedna rączka do jednego rękawa, druga do drugiego. Zapiął ją pod samą szyję i zaczął zakładać buciki. Co jakiś czas można było usłyszeć kłótnię rodziców, którą nawet potężne, drewniane drzwi nie zdołały utrzymać w jednym pomieszczeniu.
- Kłócą się przeze mnie? – Lily spojrzała na brata, który kończył wiązać jej prawego buta.
- Nie – nawet nie zastanawiał się nad odpowiedzią, nie musiał.
- Kochają nas? – nie przestawała pytać. Ale dlaczego pytała akurat jego? Osobę, która cierpiała tak samo, a możesz jeszcze bardziej niż ona? Osobę, która tak naprawdę nie znała odpowiedzi na żadne z jej pytań i która podobnie jak ona chciała je komuś zadać i otrzymać zadowalającą odpowiedź?
- Ciebie na pewno – nie chciał pozbawiać jej resztek nadziei, nie mógł… Wziął ją na ręce i wyszedł z domu. Nikt nawet nie zauważył, że ich nie ma, bo i po co interesować się własnymi dziećmi?
„My defenses are so up, but one thing I don't want is pity from no one”
- Mogę ją tu na chwilę zostawić? – usłyszał, gdy tylko otworzył drzwi.
- Pewnie. – Odsunął się na bok i wpuścił ich do środka – Stało się coś? – zapytał przyjaciela. Niestety, nie usłyszał odpowiedzi.
- Lily. – Postawił ją na ziemi i zaczął zdejmować jej kurteczkę. – Posłuchaj mnie, zostaniesz z Wilsonem, a ja niedługo wrócę, zgoda?
- Chcę iść z tobą. – Złapała go za rękę. – Idziesz do Lisy, ja też chcę. – Mała, samotna łza spłynęła z jej oczka i poleciała po policzku.
- Nie możesz, nie dzisiaj. – Otarł jej buzię. – Zostaniesz tutaj, ale obiecuję ci, że niedługo wrócę i razem pójdziemy do domu. A ty – zwrócił się do Jamesa – niie wypytuj jej o nic, bo i tak ci nic nie powie.
- Ale House… - chciał coś powiedzieć.
- Nawet nie próbuj. Wiesz, że i tak mi zakabluje. – Założył na głowę kaptur i wyszedł. – Podziękuj swoim rodzicom! – krzyknął jeszcze, odwracając się, po czym włożył ręce do kieszeni i przyspieszył kroku. Po chwili już go nie było.
- Jasne. – Zamknął za nim drzwi. – Chodź, Lily, pobawimy się.
„You're the air I breathe I believe if you ever leave me I'd probably have no reason to be”
Jechał autobusem i próbował sobie przypomnieć, jak to się wszystko zaczęło, jak to się stało, że poznał Lisę Cuddy. Cofnął się pamięcią trzy, a może nawet i cztery lata. Za wszelką cenę chciał wygrzebać z zakamarów swojego umysłu dzień, w którym spotkał na swojej drodze tą wyjątkowo kobietę. Uśmiechnął się, już sobie przypomniał. Zły na siebie, że chociaż przez moment mógł zapomnieć, zaczął wspominać… To była trzecia klasa gimnazjum, drugi semestr. Normalna szkoła, normalni, porządni znajomi. Wszystko wtedy wydawało się jeszcze takie zwyczajne. Weszła wraz z wychowawcą do klasy i powiedziała kilka słów o sobie. Nie pamiętał co, ponieważ nawet jej wtedy nie słuchał, siedział i zastanawiał się, dlaczego jego rodzice postanowili mieć drugie dziecko, skoro nawet pierwszego nie potrafili wychować? Były pierwsze urodziny Lily, na których jeszcze tak uroczo się śmiała. Tego beztroskiego, uroczego, niewinnego uśmiechu nie zapomni do końca życia. Lekcja minęła bardzo spokojnie. Kiedy zadzwonił dzwonek wstał, spakował się i razem ze wszystkimi udał się na następne zajęcia. Przerwy spędził samotnie. Zawsze tak było, kiedy jego najlepszy i jedyny przyjaciel nie pojawiał się w szkole. Udał się pod salę 28, oparł się o ścianę i czekał. Wtedy podeszła ona, „nowa”. Dlaczego ją zapamiętał? Może dlatego, że po słowach: ”Cześć, nazywam się Lisa” usłyszała: „Spadaj”, a mimo wszystko została i postanowiła kontynuować? Tak, myślę, że właśnie dlatego ją zapamiętał i postanowił nawiązać z nią dziwną, bo dziwną, ale zawsze znajomość. Znajomość, która dopiero po dwóch latach przerodziła się w miłość i która jak na razie trwała do tej pory. Nie, oczywiście, że się do tego nie przyznaje, ale w głębi serca kocha tą kobietę, która z biegiem czasu stała mu się droga i bliska niemal tak samo jak Lily. Ich znajomość, przyjaźń, wcale nie była taka łatwa i prosta. Bardzo ciężko było jej nie wnikać w jego życie, które nie polegało tylko na przerwach i lekcjach w szkole, a o którym on sam wolał nie rozmawiać. On zaś nie potrafił się przed nią otworzyć, zaufać jej, zwierzyć. Opowiedzieć o tym, co go męczy, dołuje, smuci. Dopiero po roku znajomości worek pełen tajemnic, którego tak bardzo bał się przed nią otworzyć, sam pękł i cała prawda o jego życiu wyszła na jaw. Zdziwił się wtedy ogromnie, że nie uciekła przestraszona, że została przy nim i, wysłuchawszy jego wyjaśnień, powiedziała: „Rozumiem, w porządku”.
Wysiadł na następnym przystanku, a stamtąd udał się prosto pod jej dom. Dziwnie się czuł, mijając te wszystkie wielkie posiadłości, z ogromnymi ogrodami i tarasami. Ta dzielnica zdecydowanie była inna niż jego. Nie prowadzono tu bójek, wojen z sąsiadami, nie przyjeżdżała tu dwa razy dziennie policja. Wszystko było tu takie spokojne, ciche, „grzeczne”. Dotarł na miejsce. Nacisnął dzwonek i już po chwili dało się słyszeć dźwięk zamka. Gdy otworzyła mu drzwi i stanęła naprzeciwko niego, zapytał:
- Idziemy? – Był bardzo poważny, sprawiał wrażenie zamyślonego, smutnego. Zresztą, zawsze tak się zachowywał. Rzadko widywała jego uśmiech.
- Nie strasz ludzi. – Zdjęła mu kaptur, a czapkę, którą zawsze pod nim nosił, naciągnęła mu na oczy i pocałowała w policzek. – Od razu wyglądasz lepiej – uśmiechnęła się.
- Dzięki. – Zdjął czapkę i schował ją do kieszeni. – To jak, idziemy? – powtórzył pytanie.
- Za chwilę, wejdź. – Wpuściła go do środka – Pomyślałam, że może zostalibyśmy dzisiaj w domu, nie chcę mi się nigdzie ruszać. – Poszła do kuchni.
- Gdzie twoi rodzice? – Rozejrzał się uważnie po całym pomieszczeniu.
- W pracy, napijesz się czegoś?! – krzyknęła z kuchni.
- Nie. Myślałem, że pójdziemy się przejść i zaraz wrócimy, nie mam zbyt dużo czasu. – Poszedł do salonu i usiadł na kanapie. Znał ten dom na pamięć. Każdy jego szczegół, każdy jego pokój, zakamarek, pajęczynę. W ciągu tych kilku lat był tu tyle razy, że czuł się jak u siebie. Lubił ten dom i ten salon. Był taki duży, zadbany, urządzony w ciepłych barwach.
- Coś się stało? – Usiadła obok niego i spojrzała prosto w jego błękitne oczy.
- Nie, dlaczego pytasz? – udał zdziwionego. Miał nadzieję, że mu uwierzy, że da spokój i nie będzie zadręczać pytaniami.
- Bo jesteś smutny. – Nie spuszczała z niego oczu. Znała go już na tyle dobrze, że wiedziała kiedy kłamie.
- Nieprawda. – Dla potwierdzenia pokręcił przecząco głową.
- Kłamiesz – stwierdziła oczywistość, po czym zapanowała cisza. Patrzyli sobie prosto w oczy, jakby jedno chciało odczytać, o czym myśli drugie. Nikt nie chciał ustąpić i zaprzestać tej wyrównanej walki. Po chwili jego prawa ręka powędrowała do jej policzka i zaczęła go delikatnie głaskać. Cuddy przymrużyła oczy. Ta prosta czynność sprawiała jej tak wiele przyjemności. Wiedział, że to lubi, dlatego powtórzył ten ruch jeszcze kilkakrotnie, a następnie sięgnął do jej podbródka, uniósł go lekko do góry i pocałował czule w usta. Oddała pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętniejszy. Wplotła palce w jego włosy, a on przyciągnął ją bliżej siebie i dłońmi zaczął wędrówkę po jej plecach. Pocałunek stawał się coraz bardziej natarczywy, a ruchy jego rąk coraz bardziej chaotyczne i niezdarne, jakby robił to po raz pierwszy w życiu, a przecież tak nie było. W tamtej chwili myślał tylko o jednym…
Znała te niespokojne ruchu, tą zachłanność, wiedziała co nim kieruje, wiedziała, że nie robi tego ponieważ ją kocha, a dlatego, że…
- Przestań. – W jednej chwili odsunęła się od niego. – Nie traktuj mnie w ten sposób. – Zaczęła poprawiać bluzkę. – Nie traktuj mnie jak odskoczni od problemów, nie odreagowuj tego wszystkiego na mnie.
Odchylił do tyłu głowę i zaczął się uspokajać – Co się stało? – cisza – Powiedz mi, to ci pomogę. – Złapała go za rękę.
- Nie dasz rady. – Wyrwał się. Oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach.
- Do końca roku zostało już niewiele czasu. Potem wakacje i studia. Koniec z problemami. – Myślała, że w ten sposób poprawi mu nastrój.
- Dla mnie może tak, ale… - urwał. – Nie wiem czy pójdę na studia.
- Dlaczego?
- Porozmawiamy później, muszę już iść, potwór jest u Wilsona. – Zerwał się z miejsca. Nawet nie czekał, żeby go odprowadziła
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 9:26, 24 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Pon 15:05, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Rezerwuję, bo jestem w szkole Wyedytuję, jak wrócę
EDIT:
Tak, wiem. Niezawodny tygrysi refleks szachisty. Jakby co, nie siedziałam w szkole od poniedziałku
Oluś, Ty wiesz, kochanie moje, że piszesz cudnie. W taki sposób, że nie da się nie nienawidzić ojca House'a i nie kochać Lily. I nie żałować Grega. I za to wielkie brawa.
Życzę jak największego Wena
Pozdrawiam,
Tygrys
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dr Tygrysolka dnia Śro 17:24, 24 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra
Stażysta
Dołączył: 18 Gru 2009
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sława Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:52, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Część wspaniale napisana, podobała mi się ta retrospekcja
Już mi się podoba :jupi:
Kocham,
Aleksandra
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
daritta
Ginekolog
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:50, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Geniastyczne
Ja również "8 mili" nie oglądałam,ale podobno fajny film
House taki opiekuńczy...
Obie części świetne i miło się czyta
Oczywiście czekam na cd
Pozdrawiam i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:41, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
świetne!
bardzo mi się podobało!
i jak House troszczy się o tą swoją siostrę
czekam na ciąg dalszy!
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Wto 14:15, 23 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Hmmm... Zaczyna robić się coraz bardziej smutno
Biedny House, na głowie którego jest opieka nad potworkiem Ale w sumie to jego całe życie, nie? Potrafi się poświecić.
Bardzo dobrze wprowadzasz w ten nastrój smutku i bezsilności...
KC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:03, 25 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Tygrys – Nie? A myślałam, że siedziałaś w szkole do poniedziałku
A ty wiesz, kochanie moje, że gdyby nie twoja pomoc, to wcale nie byłoby to takie… jakie uważasz, że jest? Dziękuję
Aleksandra – Cieszę się, że się podobało Część świetnie napisana, bo sprawdzona przez Tygrysa
Daritta – Jak się cieszę, że kolejnemu czytelnikowi spodobał się mój pomysł, dziękuję
Gorzata – Dziękuję Troszczy, troszczy ale… ok. Nic nie powiem
Mężu mój kochany, jedyny, niepowtarzalny – Tak, masz rację, a to dopiero początek Też cię kocham
„Poor little baby sister, she don't understand
Sits in front of the TV, buries her nose in the pad
And just colors until the crayon gets dull in her hand
While she colors her big brother and mother and dad
Ain't no tellin what really goes on in her little head”
- Lily, chodź, wracamy do domu. – Wszedł do pokoju przyjaciela. Mała siedziała przy biurku i rysowała, a James leżał na łóżku i czytał książkę.
- Poczekaj, tylko dokończę rysunek – poprosiła.
- Przeszkadzała ci? – Greg usiadł na skraju łóżka.
- Jasne, przez nią nie zdam do następnej klasy, jak ona mogła mi to zrobić?! – Wilson zrobił przerażoną minę.
- Przestań, bo uwierzy i mnie więcej nie przyprowadzi – upomniała go dziewczynka – On nie zna się na takich żartach.
- Za to ty się znasz na wszystkich. – Odwróciła się i pokazała mu język.
- Powiesz mi, co się stało? – James był nieugięty. Musiał wiedzieć, co trapi jego najlepszego przyjaciela, po prostu musiał.
- Nie – krótka, ale za to bardzo konkretna odpowiedź.
- Czyli jednak coś się stało! – Był z siebie bardzo zadowolony. Teraz pozostało mu tylko dowiedzieć się, co.
- Daj spokój! – Przewrócił oczami. – Nudny jesteś i się powtarzasz.
- Za to ty, zamiast się wygadać, wolisz wszystko w sobie dusić. Zwariować można!
- Jeszcze się trzymam – próbował się uśmiechnąć. – Jak mi się pogorszy, to zwrócę się do ciebie, obiecuję.
- Idiota! Przestań udawać, że wszystko jest w porządku, bo nie jest! Przestań się oszukiwać! – chciał w ten sposób go sprowokować.
- A co to da, że przyjdę do ciebie i ci się wygadam? Przygarniesz mnie, czy może zorganizujemy zbrodnię doskonałą i zatłuczemy tego gnoja?!
- Przestańcie! – krzyknęła Lily. Miała już dość ciągłych kłótni, krzyków, hałasów – Patrzcie. – Zeskoczyła z krzesełka i wgramoliła się na łóżko. – Skończyłam rysować – uśmiechnęła się – Mama, tata, Greg, ja i Jimmy – przejechała paluszkiem po kartce pokazując poszczególne postacie.
- Ślicznie – pochwalił ją Wilson. House spojrzał na ludzika, który przedstawiał jego ojca. Nawet do tej namalowanej na kartce kredkami postaci żywił ogromną nienawiść i urazę, której nie da się opisać zwykłymi słowami.
„I said I'm sorry mama
I never meant to hurt you
I never meant make you cry
But tonight, I'm cleaning out my closet”
- Gdzie byliście? Martwiłam się. – Gdy tylko usłyszała, że wchodzą do domu, wybiegła im na powitanie – Zrobię wam kolację… - chciała coś powiedzieć.
- Obejdzie się – odburknął jej młodzieniec.
- Trzymaj. – Dziewczynka podała mu kurtkę.
- Dlaczego taki jesteś? Ja naprawdę…
- Przestań udawać! – Miał już tego dość. Gdyby jej zależało, to by od niego odeszła, zostawiła, uciekła i zaczęła wszystko od nowa. Ona tego nie zrobiła. Przez tyle lat znosiła i znosi jego humory, zmiany nastrojów, jego zachcianki, napady złości. Nie rozumiał tego. Jak ona mogła? Jak mogła dopuścić do tego, żeby wszyscy tak cierpieli? Żeby cierpiały jej dzieci, które podobno są dla niej najważniejsze, jak mogła?!
– Lily, idź do siebie.
- Ale…
- Powiedziałem: idź! – Nie wytrzymał. Mała ruszyła schodami na górę.
- Przestań, bo go obudzisz – wyszeptała matka. Widziała w jej oczach, że się boi, że nie chce przeżywać dzisiejszego dnia jeszcze raz od początku.
- Teraz się tym przejmujesz?! Teraz?! Teraz jest za późno. – Minął ją i poszedł do kuchni.
- Dlaczego taki jesteś? – Podążyła jego śladami.
- Ja?! – Tego było już za wiele. – Ja?! Dlaczego ty taka jesteś?! Dlaczego cię nie interesujemy?! Co my takiego ci zrobiliśmy, co zrobiła ci Lily?!
- Przestań!
- Boli? – Podszedł do niej bliżej. – Poczuj to, co my musimy czuć, budząc się każdego dnia w tym samym piekle! – Poczuł pieczenie na policzku. Uderzyła go.
- Wyjdź! Wyjdź stąd! – Długo nie musiała czekać.
„I'm walkin these train tracks, tryin to regain back the spirit I had 'fore I go back to the same crap”
Wyszedł z domu. Skoro go tam nie chciano, to nie będzie się narzucał, prawda? Było mu wszystko jedno, dokąd pójdzie. Mógł w ogóle nigdzie się nie wybierać. Usiadłby na progu drzwi i czekał do rana, aż emocje opadną. Miał już w tym sporo wprawy. W końcu nie nocował na ulicy pierwszy raz. Założył kaptur, wsadził ręce do kieszeni. Był gotowy do drogi. Dokąd? Nie wiedział. Ruszył przed siebie, ruszył sam. Niestety, w swoją podróż nie mógł zabrać nikogo więcej. Nogi doprowadziły go na autobusowy przystanek. Spojrzał na zegarek, a następnie na rozkład jazdy. Dokąd chciał pojechać? Nie wiedział. Chciał uciec, ale nie mógł. Chciał zapomnieć, ale nie było mu to dane. Chciał żyć i cieszyć się życiem, ale nie potrafił, nie teraz, nie tutaj. Chciał kochać, ale przez to wszystko nie potrafił tego okazać. Chciał marzyć, ale dopadła go szara, ponura rzeczywistość… Chciał wiele, ale, niestety, nie mógł nic. Wsiadł do autobusu. Zajął ostatnie miejsce i rozsiadł się na nim wygodnie. Minął jeden, drugi, trzeci przystanek. W końcu wysiadł. Pomimo tak późnej pory nie okazywał najmniejszego zmęczenia. Tego też się nauczył. Wiedział, że na ulicy nie może sobie pozwolić na drzemkę. Udał się prosto pod jej dom. Dlaczego? Czyżby kolejne pytanie bez odpowiedzi? Nie tym razem. Przyszedł tu, ponieważ lubił obserwować i wyobrażać sobie, że jest jednym z „nich”. Że jest normalnym człowiekiem, ma normalny dom, kochających rodziców, młodszą siostrę, która nie zapomina, jak to jest czuć się szczęśliwą. Lubił patrzeć i zastanawiać się, co Lisa teraz robi. Śpi, czyta, uczy się, a może myśli o nim? Czasami żałował, że ludzie nie mieszkają w szklarniach. Widziałby ją wtedy doskonale. Każdy jej najmniejszy ruch, gest… Czasami wyobraźnia płatała mu figla i podsyłała same najgorsze z możliwych wizji. On, ona, ich wspólny dom. On w roli tyrana, ona w roli kobiety, którą dotknęła przemoc w rodzinie. Bał się tego. Bał się, że będzie taki sam, jak jego ojciec. Okrutny i zepsuty do szpiku kości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Czw 19:25, 25 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
EDIT:
Oluś, przepraszam za moje spowolnione reakcje, naprawdę To nie zależy ode mnie, ja się staram.
Soł...
Kocham takiego Grega. Kocham małą Lily. I nie mam pojęcia, co myśleć o ich matce. Bo z całą pewnością kocha i dzieci i męża, jednak przez miłość do tego drugiego, rani House'a i Lily! Po prostu nie wiem.
Cudnie, Oluś.
Ty wiesz, kochanie me.
Pozdrawiam,
Tygrys
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dr Tygrysolka dnia Pon 17:13, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
IloveNelo
Stomatolog
Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Caer a'Muirehen ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:40, 25 Mar 2010 Temat postu: . |
|
|
No patrz, a byłam pewna, że skomentowałam.
Padam na kolana i błagam o wybaczenie!
Chciałam tu powiedzieć, że wogóle pomysł na fik mi się bardo podoba. Taki inny House, opiekuńczy, kochający brat ale jednak House.
Ciekawa jestem, co będzie dalej, co z ich ojcem. Znając Ciebie, nie będzie łatwo...
Duuużo Wena kochana
Kocham
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez IloveNelo dnia Czw 22:16, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:26, 26 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Oluś, wybacz, że nie zdążyłam skomentować poprzedniej części, ale ty wiesz, że zawsze czytam.
Do poprzedniej części
Lily i House jest w tej realcji coś urzekającego, House mimo tej troski względem siostry nadal jest sobą i to jest Twoje wielkie osiągnięcie, bardzo ładnie i realistycznie rozbudowałaś jego postać.
Poznanie Grega i Lisy i te ich dwa światy, które za wszelką cenę starają się współżyć ze sobą. Ich rozmowy w Twoim wykonaniu jest w nich coś, że zawsze chcę więcej Niegrzeczny Greg nie ładnie odreagowywać na Lisie I oczywiście wychodzi Buntownik! Tylko nie wiem z kogo większy, z Ciebie, czy z House'a Musiał wyjść, prawda? no nic, przechodzimy do kolejnej części
Wilson i mamy komplet Świetne trio z nich, mała, James i House A potem zrobiło się smutno, bardzo smutno I niestety pewne rzeczy zostaną już w nim na zawsze co swoją drogą wiele tłumaczy.
Piękne, nie wiem, chyba po tych swoich fluffach coś takiego jest mi bardzo potrzebne. Czekam niecierpliwie na kolejną część
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pią 13:28, 26 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Pią 15:52, 26 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Oluś!
Przybywam z misją skomentowania. Ale jak zwykle nie wyjdzie nic ciekawego.
Jak powiedziałam bardzo dobrze wprowadzasz czytelnika w ten nastrój. Czytając potrafię wyobrazić sobie z każdym detalem co tam sie działo[z detalem oczywiście, który uważam że mógł tam być xD ]
Lily jest taką świetną małą dziewczynką
Wilson dobry przyjaciel Jak zwykle
Jak Lisek powiedział: takie trio z nich xD
I House... Biedny... Bezsilny... Skołowany...
KC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
daritta
Ginekolog
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:35, 26 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Jak czytam ten fick to mi się tak smutno robi i mam ochotę przygarnąć House i Lily do siebie
Dobrze,że tak wygarnął tej matce,bo faktycznie,prziecież mogłaby się rozwieść,gdyby naprawdę zależało jej na dzieciach
Ale czy on musi tak tą Lisę traktować.?
Niech teraz do niej wejdzie tam,wytłumaczy jej wszystko i juz się nie boi otworzyć przed nią
Dobra kończe,bo się tu jeszcze załamie,a nie chce truć
Oczywiście czekam na cd
Pozdrawiam i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:49, 07 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Oluś
Jak tam Twój wen i natchnienie
Ja cierpię na chroniczny brak weny i w ramach terapi molestuję pozostałych fikopisarzy
Jam głodna nowych, pięknych części
A wiesz, że Twoje fiki to jedne z moich najbardziej ulubionych więc...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:30, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
dr Tygrysolka – Cieszę się, że się podobało Co do matki House’a… no cóż… ocenę zostawiam wam Kto wie, może kiedyś odpokutuje
IloveNelo – Nie błagaj i wstań z tych kolan! Fakt, łatwo nie będzie, ale… jakoś będzie
Lisek – Tak, wiem nic nie szkodzi Jak zwykle przesadzasz Z kogo większy buntownik? Myślę, że ze mnie… Kolejna? Proszę
Mężu! – Cieszę się, że nie zawaliłam jak do tej pory opisów i że możesz to sobie wyobrazić Nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć? Dziękuję
Daritta – Ma być smutno Wrócić nie wróci, ale będzie dobrze
Jika, dziękuję
„I was never the type of kid to wait by the door and pack his bags
and sat on the porch and hope and prayed for a dad to show up who never did
I just wanted to fit in every single place every school I went
I dreamed of being that cool kid even if it meant acting stupid”
Wyszedł ze szkoły. Co z tego, że poszedł do niej bez plecaka, w którym znajdowały się potrzebne książki i zeszyty? Co z tego, że poszedł do niej kompletnie niewyspany? Nic. W tej szkole nauczyciele nie zwracali na to szczególnej uwagi. W tej szkole cieszono się, że w ogóle ktoś zjawił się na zajęciach. Dlaczego chodził do najgorszej „budy” w mieście? Można powiedzieć, że sam był sobie winien. Z nauką nigdy nie miał problemów, z zachowaniem, owszem. Rodzice ciągle byli wzywani do szkoły. „Państwa syn wyzwał nauczyciela, państwa syn pobił kolegę, państwa syn wybił okno.” John się zdenerwował. Przeniósł go w miejsce, do którego uczęszczała najgorsza, najgłupsza, mająca konflikty z prawem młodzież. Myślał, że jak oberwie parę razy, to zmądrzeje, przejdzie mu, i może się wreszcie czegoś nauczy. John zawsze uważał, że najlepszą metodą wychowawczą są kary i pasek. Niestety w tym przypadku bardzo się pomylił.
- Cuddy? Co ty tutaj robisz? – podbiegł do dziewczyny – Mówiłem ci, żebyś tu nie przychodziła – złapał ją za rękę i zaczął wyprowadzać poza teren szkoły.
- Gdzie masz plecak? – wyrwała mu się.
- Zapomniałem z domu – stanął naprzeciwko niej.
- Dlaczego kłamiesz? Wiem, że nie nocowałeś w domu! House, co się dzieje? – domagała się konkretnej odpowiedzi.
- Nic, daj spokój – poprosił – Chodźmy stąd – nalegał.
- Nigdzie się stąd nie ruszę, zrozumiałeś?! – była wściekła, że nic nie chce jej powiedzieć, że ją okłamuje, i nie chce jej pomocy. Stali tak przez dłuższą chwilę i milczeli. W końcu nie miał zamiaru się z nią szarpać, prawda? Nagle koło Lisy przeszedł jakiś chłopak, i nie pytając ją o pozwolenie, (w końcu nigdy się tego nie robi) klepnął ją w tyłek. House nie wytrzymał. Podszedł do niego i zaczął go okładać. Słowna reprymenda w tym wypadku nie byłaby odpowiednia. Cuddy zamarła, a dwójka chłopaków, którzy zorientowali się, co się dzieje, zaczęło odciągać House’a od jego ofiary.
- Ty idioto! – silniejszy młodzieniec obalił Grega na ziemię. – Ty wiesz, kogo okładasz?! – drugi z chłopaków pomagał pozbierać się tamtemu z ziemi.
- Masz przesrane! – przyłożył rękaw do krwawiącego nosa – Jeszcze się spotkamy! – rzucił w stronę obezwładnionego House’a i po chwili zniknął.
- Wiesz, kogo pobiłeś? – zwolnił uścisk tak, żeby mógł się z niego wyswobodzić.
- Nie, i nie chce wiedzieć – podeszła do niego zdezorientowana Lisa. To wszystko działo się tak szybko.
- Nic ci nie jest? – zapytała.
- Stary, ten koleś ma swoich ludzi, już po tobie!
- Jasne, chodźmy stąd – zwrócił się do dziewczyny. Tym razem nie protestowała i razem opuścili teren szkoły. – Skąd wiesz, że nie byłem w domu?
- Byłam u ciebie. Lily mi powiedziała. Na pewno nic ci nie jest? To zabrzmiało… - chciała coś jeszcze powiedzieć.
- Nie, nic mi nie jest –przerwał jej. – Co powiedziała ci Lily?
- Że w nocy gdzieś poszedłeś, że twój tata pojechał, a mama gdzieś wyszła. Chciałam, żeby mnie wpuściła, ale powiedziała, że zabroniłeś jej wpuszczać kogokolwiek, i że później będziesz krzyczał.
- Czyli mamy kilkanaście dni spokoju – uśmiechnął się – Chodź, Lily została sama w domu.
„Sometimes it feels like the world's on my shoulders Everyone's leanin on me”
Byli już bardzo blisko domu. Zaledwie kilkadziesiąt kroków dzieliło ich od jego mieszkania. Weszli na podwórze. Na progu drzwi wejściowych ktoś siedział. Nie musiała się długo zastanawiać, kto, wiedziała.
- Byłem pewien, że to zrobi, zawsze to robi – przyspieszyli kroku. – Mamo, wstań – podszedł do niej i szturchnął ją lekko w ramię. Nie odpowiedziała, była pijana. Sięgnął po jej lewą rękę i zarzucił ją sobie na szyję. Przytrzymał jej dłoń, a wolną ręką objął w pasie i podniósł. Z tyłu stała Lisa i uważnie się im przyglądała. Wiedziała, że nie będzie chciał jej pomocy, wolała zaczekać. Wolnym krokiem udali się w kierunku drzwi. Gdy House złapał za klamkę, usłyszał:
- John wyjechał.
- Tak? – otworzył drzwi. Zdjął jej rękę ze swojego ramienia i puścił matkę przodem, upadła prosto przed nogi Lily.
- Dlaczego tu stoisz? – James podszedł do stojącej na podwórzu Lisy.
- Czekaj, nie wchodź tam teraz – poprosiła.
- Coś się stało? Pójdę, i mu pomogę – ruszył w kierunku domu,
- Zostań – złapała go za ramię.
- Mała, nie bój się. Nic się nie stało – pozbierał matkę z ziemi i zaprowadził ją do sypialni.
- Pojechał, rozumiesz? Jednak pojechał – majaczyła pod nosem. Położył ją na łóżku i zaczął zdejmować jej kurtkę.
- Śpij – przykrył ją kocem.
- Pojechał – usłyszał, kiedy zamykał za sobą drzwi.
- Lily, spokojnie, mama śpi – wziął ją na ręce i spojrzał w jej przerażone oczy – Lisa przyszła – wyszedł z nią na zewnątrz – Pięknie, jeszcze tego tu brakowało – spojrzał na stojącego obok dziewczyny przyjaciela i przewrócił oczami – Wejdźcie.
- Lisa, Jimmy! – dziewczynka wyrwała mu się i podbiegła do nich.
- Szkoda, że ty się tak nie cieszysz na mój widok! - Wilson krzyknął w stronę kolegi.
- Przepraszam, że nie otworzyłam, ale Greg mi zabronił – spojrzała na brata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Wto 15:10, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Pierwsza
Ok...
No to tak... House potrafi się wpakować w tarapaty nawet tego nie planując. Już się boję o niego... Ten typek nie daruje mu tego. Ja to wiem. Czuję przez skórę [za dobrze chyba Cię znam ]
Lisa jak Lisa dla mnie nie do końca "dorobiona" Przepraszam, ale ostatnio to wyszło w mojej rozmowie z koleżanką
No matka niezła agentka widzę... I biedna siostra
No i na koniec mimo wszystko dałaś malutki fragment z humorem W sensie wypowiedź Jamesa
KC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Wto 15:27, 04 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:55, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
House i Eminem? dziwne połączenie, ale wiedziałam, że mi sie spodoba zanim zaczęłam czytać też ich uwielbiam:)
no nie mogę się nadziwić, jak zręcznie udało Ci się ich połączyć.
I te wstawki piosenek! Jesteś genialnaaa!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|