Kamylka
Córka Rozpusty
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z bocianiego gniazda Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:43, 28 Kwi 2012 Temat postu: 7x24 "The Magician's Code" |
|
|
Data premiery w USA - 14 maja 2012
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kamylka dnia Śro 11:53, 09 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
evi
Messi Oosom Łajf
Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:52, 17 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Mimo, że odcinek był przewrotny, mimo, że dużo się w nim działo i mimo, że zakończył się w taki sposób, na jaki liczyłam od czwartego sezonu, to muszę wspomnieć o tym, że mnie trochę zezłościł. Poziom HIMYM niestety poważnie spadł i naprawdę miałam nadzieję, że następny sezon będzie tym ostatnim - nie chciałabym, żeby odchodzili w niesławie, z garstką wiernych widzów, którym jeszcze się serial nie przejadł. Tymczasem po odcinku finałowym sezonu siódmego mam wrażenie, że będziemy jeszcze trochę musieli pocierpieć... (przy czym naprawdę liczę na jakiś cud, który podniesie serial znów na wyżyny).
A teraz co do samego odcinka...
Quinn nie lubię od pierwszego odcinka, w którym się pojawiła. Mimo, że wydaje się idealnie pasować do Barney'a, to właśnie tylko tak jest - "wydaje się". Ona zupełnie nie pasuje do paczki bliskich przyjaciół, na dodatek w ogóle nie stara się z nią zaprzyjaźnić. Jest paczka, jest Quinn. Do tego nie widzę żadnej chemii pomiędzy starym składem a tą aktorką, dlatego też przerażenie we mnie obudził fakt oświadczyn. Trochę też nie wierzę w tę przemianę Barney'a w związku z Quinn - za szybko, za płytko. Dzięki Bogu, zakończenie odcinka było, jakie było i mogłam odetchnąć z ulgą.
Wątek Teda i Victorii... po co odgrzewać stare pyrki (że tak to ujmę)? Victoria już raz wracała do życia Teda, z tego wówczas nic nie wyszło, teraz znowu nic nie wyjdzie (żoną ma być dziewczyna od żółtej parasolki...), dlatego zastanawiam się: po co wplatać tu Victorię, która uciekła sprzed ołtarza? Ponadto, przekomarzanki Teda i Robin nie są tak urocze, jak kiedyś, coś się między nimi zepsuło (po wyznaniu Teda i odpowiedzi Robin) i nic chyba nie jest w stanie tego naprawić (mam tu na myśli: scenarzystów, którzy po prostu nie mogą sobie poradzić z tym wątkiem ).
W tym odcinku Lily i Marshall gdzieś zeszli na drugi plan... Może nawet trzeci, mimo iż przez pierwszą połowę to Lily chyba miała być główną bohaterką...
Od finału oczekiwałam czegoś lepszego (patrz: na przykład finał Castle'a ).
Odcinek ocenię (chyba trochę bardziej z sentymentu) na 6 punktów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|