Tzw. "Koci Fik" [Era, Heyah, Orange, Plus... :D ]
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:00, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Gdy czytam tego fika to coraz bardziej chciałabym się znaleźć na miejscu Birdie! House i Wilson jako moja świta, a w dodatku jedzenie masła orzechowego z tej samej łyżeczki, co House...
Tak, ten fik jest świetny i nie zmienię zdania przez... do końca życia?
Brawo, Richie, brawo!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:06, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
oooo tak ;D
masz rację!
Boże, chciałabym być tym kotem *_*
i wtulać się w House'a *_*
i w Wilsona *_*
o Boże, coś już ze mną jest nie tak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:08, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Birdie House-Wilson
umarłam ze śmiechu
I końcówka... rozkoszna.
Teraz zaczyna się faza ery?
Jeśli tak, to wstęp fazy ery napisany ze wspaniałym wyczuciem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:29, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Era w czystej postaci będzie tylko w części 6. i 7.
Ale nadal będzie baaardzo zabawnie
normalnie - full romantic
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Nie 20:31, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
super
i to przywiązanie Housa do kota
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:40, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
mmm... milusie
Birdie House-Wilson wymiata
no i końcówka... ahh rozmarzyłam się,
aż bardziej koty polubiłam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:48, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | aż bardziej koty polubiłam |
Z ust mi wyjęłaś
Fik booooski, a końcówka.... majstersztyk.
Czekam niecierpliwie na kolejną część, jak wszyscy zresztą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:55, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Taaa... Uwielbiam tą końcówkę I podkolorowałam ją jak tylko mogłam
Ponieważ jestem wykończona po tłumaczeniu Piątego Stadium Żałoby, dziś niestety nie będzie kolejnej części... Wybaczcie
Ale może jutro będą dwie... (chociaż na szóstą, Erową część mogę potrzebować trochę czasu... )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:30, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
taak, miej tyle czasu ile tylko potrzebujesz Richie - szósta część Kociego Fika to Era w czystej postaci!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:46, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Apricotko, ty mnie nie denerwuj... Na razie relaksuję się myślą o spokojnej piątej części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:45, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
hmm az mnie korci by przeczytac oryginal ale jestem silna i czekam na Twoje tlumaczenie, by emocje byly wieksze...
wlasnie sie mecze nad synonimami ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:49, 19 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Na razie relaksuję się myślą o spokojnej piątej części |
Ale pamiętaj o szóstej i siódmej, które już takie spokojne nie są dobra dobra, już daję ci spokój
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:49, 20 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
evay - wiem, że wytrwasz
A i tak musiałabyć się trochę wysilić, żeby znaleźć te kolejne części
Apricotko -
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:07, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Strasznie pochrzaniony był ten rozdział... Pod względem językowym :wink: Mam nadzieję, że moja interpretacja niektórych zwrotów oddaje zamysł autora
Era?... No, trochę Ery jest
Enjoy |
część piąta
[link widoczny dla zalogowanych]
Birdie siedziała na parapecie, obserwując ptaki i motyle. Chociaż została wysterylizowana i nie powinna mieć ochoty na wychodzenie z domu, podeszła do drzwi i zamiauczała, żeby wyjść na zewnątrz.
- Nie, Birdie - Wilson powtarzał cierpliwie, często podnosząc ją i zabierając ze sobą na kanapę.
House tylko patrzał na nią i potrząsał groźnie swoją laską. Wilson wiedział, że House nigdy w życiu nie skrzywdziłby tego kota - on po prostu lubił ją straszyć.
Przez większość czasu Birdie wyglądała na niespokojną i rozgniewaną, i Wilson na serio zaczynał się martwić, że przejęła trochę zbyt wiele cech House'a. Kotka nadal sypiała z jednym z nich co drugą noc, ale House i Wilson nie rozmawiali ani razu o pocałunku, który miał miejsce tamtej nocy, gdy jej nie było.
Wciąż coś wisiało w powietrzu pomiędzy nimi. Zbyt przeciągłe spojrzenie, dotyk, który był trochę zbyt gorący, ramiona, które były trochę zbyt blisko, kiedy szli korytarzem. Czasami House wstawał z łóżka w środku nocy i patrzył na śpiącego Jamesa, albo rozwalonego na kanapie, albo zwiniętego w kłębek razem z Birdie.
Było w nim pragnienie, impuls, by wyciągnąć rękę i dotknąć jego twarzy. Czuł palącą potrzebę, by pochylić się i jeszcze raz poczuć smak tych ust. Ale House zawsze się powstrzymywał. Nie chciał być tym, który to zrujnuje.
To, ten pieprzony związek. To, sposób w jaki James na niego patrzył. To było wszystko, co miał na tym świecie. Czemu miałby chcieć być tym, kto to odrzuci?
Pewnej nocy James był bardzo spóźniony. Birdie czaiła się na podłodze, polując na tenisówki House'a. House miał ochotę się roześmiać, widząc jak wierciła w miejscu swoim białym tyłeczkiem, a potem rzucała się, drapiąc pazurkami. Gryzła sznurówki i kopała je przez chwilę tylnymi łapkami, zanim dawała im spokój.
Później odchodziła, zupełnie jakby nie interesowały ją martwe przedmioty, a potem znów zaczynała się skradać i atakować. House zastanawiać się, czy przypadkiem nie przejęła trochę zbyt wiele cech Wilsona. Często właśnie w ten sposób postępował z nowotworami. Leczył to cholerstwo, potem zachowywał się, jakby chciał pozwolić chorobie wygrać, tylko po to, by przyczaić się i czekać, aż będzie mógł się jej dobrać do tyłka.
House oglądał telewizję. Szybko nudziło go obserwowanie zabaw małej kotki. Poza tym miał lepsze rzeczy do roboty. Piersi Pam Anderson były w telewizji, razem z samą Pam. Ale naprawdę - kto patrzyłby tylko na Pam? Przecież właściwie nie miała talentu ani nic w tym stylu.
House usłyszał samochód Wilsona, i coś przypominającego prawdziwy uśmiech uniosło w kąciki jego ust. House pozbył się tego, zanim Wilson mógł to zobaczyć.
Usłyszał, że jego przyjaciel wkłada klucz do zamka. Usłyszał, że jego przyjaciel przekręca klucz, i powiedział sobie, że powodem, dla którego jego serce przyspieszyło, były balony Pam podskakujące na ekranie.
- House - powiedział Wilson, wchodząc do środka z rękami pełnymi papierowych toreb.
Birdie była wdzięczna, że jest inteligentniejsza niż mogło się wydawać. Spojrzała na swoich rozproszonych panów oraz na otwarte drzwi, i skoczyła. House odwrócił się w samą porę, by zobaczyć smugę bieli śmigającą przez drzwi.
- Birdie! - zawołał House. Chwycił swoją laskę i wykuśtykał, mijając swojego przyjaciela (kochanka? Nie, nie, Greg, to nie jest odpowiednia pora, by o tym myśleć. Kot, po prostu złap tego głupiego kota.), przez drzwi.
Od dawna nie było jej na werandzie, gdy tam dotarł. Białej kulki puchu nie było nigdzie w zasięgu wzroku. House poczuł mokrą kroplę na czubku głowy i spojrzał w górę w samą porę, by poczuć kilka kolejnych, spadających na jego twarz. Deszcz.
- Musimy pójść jej poszukać - powiedział Greg, wracając, by włożyć płaszcz i złapać swoje kluczyki.
Wilson prawie skończył rozpakowywać zakupy.
- Naprawdę uciekła? - Wilson zmarszczył brwi. Jego oczy wyglądały tak ciepło i pięknie, gdy był zaniepokojony. House mógł niemal zatracić się w tych jeziorach miłości.
- Nie, po prostu nabrałem ochoty na miłą przejażdżkę o północy. Wiesz, musimy pojechać i znaleźć jakiś pusty parking, żeby się ze sobą przespać - House zrobił całkowicie poważną minę. - Jesteś idiotą i nie mam pojęcia, dlaczego trzymam cię przy sobie.
Wilson nic nie powiedział, tylko założył płaszcz. Być może on również martwił się o ich "dziecko", albo po prostu wiedział, że to głupie, próbować dogadać się z House'em, gdy czuł się w ten sposób. W rzeczywistości, Wilson widywał House'a w takim stanie tylko wtedy, kiedy był on o krok od utraty swojego pacjenta.
Wzięli samochód Wilsona. Wilson przejechał raz i drugi dookoła bloku. W tym czasie porządnie się rozpadało. Rozległ się grzmot, bardziej posępny niż żałobne dzwony. Błyskawica przecięła niebo i Wilson zobaczył oświetloną twarz Grega. Nagle uderzyło go wspomnienie obrazu, który kiedyś widział.
Archanioł Gabriel. Miał tak samo zdeterminowany wyraz twarzy, co Greg w tym momencie.
Krążyli po okolicy, oddalając się od ich bloku. Kotki nie było nigdzie widać. James w końcu zatrzymał samochód na parkingu opuszczonego budynku. Kiedyś był tam dobrze prosperujący sklep spożywczy. James wyłączył silnik i spojrzał na przyjaciela.
- Chcesz wracać do domu? Nie sądzę, żebyśmy ją dzisiaj znaleźli.
Greg nie odpowiedział.
- Koty wracają do domu cały czas, Greg. Pamiętają drogę powrotną. Birdie jest dość inteligentna - wyciągnął rękę w stronę przyjaciela. Greg złapał dłoń Jamesa. Ścisnął ją.
- Nie martwię się o kota, James.
- A o co? - James poczuł, że serce opada mu do żołądka.
Greg odwrócił się. Oczy Jamesa już dawno przyzwyczaiły się do ciemności i teraz mógł zobaczyć wyraz twarzy swojego przyjaciela. Nie był pewien, czy widział tą minę kiedykolwiek wcześniej.
Deszcz padał bezustannie na dach samochodu. Greg wyciągnął wolną rękę i dotknął delikatnej twarzy brązowookiego mężczyzny. Jego palce, długie i pełne gracji, pieściły skórę. Patrzył na niego z takim skupieniem, że sprawiał wrażenie, jakby uczył się Jamesa na pamięć.
- Greg? - cichy i niewyraźny głos wydobył się z jego ust.
Greg potrząsnął głową, żeby uciszyć drugiego mężczyznę. Nachylił się i pocałował go, słodko i łagodnie, dokładnie tak, jak zrobił to za pierwszym razem.
W Wilsonie coś pękło. Coś pierwotnego. Zastanawiał się, czy to był ten rodzaj żądzy, przed którym ostrzegał rabin w synagodze. James zakwilił cicho i rozchylił wargi.
Język Grega odnalazł drogę do czułych ust, które szeptały takie miłe słowa. Jego język badał gorącą, wilgotną jamę. James zakwilił jeszcze raz i pozwolił swojemu językowi wysunąć się na spotkanie języka House'a. Greg przesunął się niewygodnie na swoim fotelu i przyłożył dłoń do tyłu głowy Jamesa. Jego palce zanurzyły się w gęstych brązowych włosach.
- Jesteś wspaniały - jego głos był niski i chrapliwy, gdy rozdzielili się, by zaczerpnąć powietrza.
Wilson odpiął swój pas i przysunął się bliżej House'a. Ponownie zaczęli się całować, ale tym razem odrywali się od siebie co chwila. Ich policzki otarły się o siebie, i James poczuł oddech Grega na swoim uchu.
Greg całował go wzdłuż szczęki, aż do miejsca, w który można wyczuć puls. Przywarł do tego miejsca i musnął je zębami. Wilson wiercił się, chwytając się mocno House'a. Wbił palce w jego ramiona, z zaskoczeniem wyczuwając mięśnie pod skórą. Były napięte i mocne.
James przesunął dłonie w dół po plecach House'a i przyciągnął go do siebie. House puścił jego kark i odsunął się, patrząc na swojego przyjaciela.
- Zabierz mnie do domu, James.
To nie była prośba, to było żądanie. James z przykrością zabrał ręce z pleców Grega. Znów czuł się tak, jak w szkole średniej. W momencie gdy dotarli do czegoś dobrego, trzeba było kończyć. Zaczął jechać, równocześnie zastanawiając się, jak wiele dźwięków stłumił deszcz.
Dotarli do domu. Greg pokuśtykał do środka, a Wilson siedział jeszcze przez chwilę w samochodzie, starając się opanować. Później również poszedł do mieszkania, a klucze brzęczały w jego kieszeni. Nigdzie nie mógł znaleźć House'a. James strząsnął z włosów krople deszczu i rozejrzał się w koło. Drzwi do pokoju Grega były odrobinę uchylone.
James poświęcił chwilę, żeby powiesić swój płaszcz i zostawić buty przy drzwiach. Tak naprawdę zwlekał, próbując podjąć decyzję. To mógł być popieprzony rodzaj House'owego zaproszenia, ale nie mógł być tego pewien. Dlaczego nigdy nic nie było proste z tym człowiekiem?
Skradał się bliżej do drzwi, wytężając słuch. Z sypialni nie dochodziły żadne odgłosy. Wilson chrząknął i podszedł bliżej, kładąc dłoń na drzwiach. Pchnął je delikatnie.
House leżał na łóżku, nie mając niczego na sobie. James nabrał powietrza i zrobił krok w tył, ale House skinął na niego.
- Chodź tutaj, James.
Jego głos był miękki. Miększy niż James kiedykolwiek słyszał. Powoli wszedł do środka. House podniósł rękę i wskazał miejsce obok siebie. James położył się przy nim. Ostrożnie, jak gdyby drugi mężczyzna mógł rozpaść się w pył, położył swoją ciągle wilgotną głowę na piersi Grega. Greg zanurzył palce w jego włosach.
- Co...
- Nie to - przerwał mu House. - Nie dzisiaj. Dziś chcę cię po prostu widzieć całego obok siebie. W porządku?
James skinął głową. Rozpiął koszulę i rzucił ją obok łóżka. Rozpiął guzik swoich spodni, ale zwinne palce odepchnęły jego i rozpięły rozporek. Te palce zaczepiły się o jego bokserki i ściągnęły wszystko w dół. James zdjął skarpetki.
- Poleżysz przy mnie, tylko dziś w nocy? - House ukrył twarz w ramieniu Jamesa.
- Wystarczyło poprosić, Greg - uśmiechnął się, zadowolony, że powtarza mu jego własne słowa.
House posłał mu gniewne spojrzenie - spojrzenie, które powiedziało Wilsonowi, że będzie musiał za to zapłacić - zanim się uspokoił.
Nagle coś zimnego i mokrego wskoczyło na łóżko. James i House poderwali się gwałtownie. Wyglądało na to, że biały, mokry, drżący szczur siedzi w nogach ich łóżka. James patrzył z przerażeniem, zanim Greg się roześmiał.
- To Birdie! Zostawiłem w kuchni otwarte okno. Musiała wskoczyć do środka z drzewa, które przy nim rośnie. Zimno ci? - spytał, podnosząc kotkę.
Złapał leżący na podłodze ręcznik (zapomniał odnieść go do łazienki po swoim prysznicu) i zaczął ją nim wycierać. James obserwował to z uśmiechem.
- Głupia Birdie, przygody są dla dużych kociaków.
Spojrzała na niego z wściekłością, a potem wkradła się pomiędzy nich. Zamruczała cicho, dając do zrozumienia, że według niej tak właśnie powinno być.
James chciał ześlizgnąć się z łóżka, kiedy poczuł jak zatapiają się w nim ostre małe pazurki. House się roześmiał.
- Wygląda na to, że nasze dziecko przemówiło, James.
- Tak, tak mi się wydaje - James opadł z powrotem na poduszkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:17, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
on po prostu lubił ją straszyć ja na miejscu Birdie (jeśli ona jest inteligentna, bo nie wiem, jak jest z kotami) nie bałabym się House'a, no bo jak można się bać "pana", z którym śpi się co drugą noc?
Kot, po prostu złap tego głupiego kota rotfl w poszukiwaniu Birdie po prostu wymiata ;D
i te myśli House'a *_*
ach, rozpływam się!
rotfl, oni NAPRAWDĘ nie powinni mieć dziecka ;D
Nachylił się i pocałował go, słodko i łagodnie, dokładnie tak, jak zrobił to za pierwszym razem.
Jezuuu jakie to słodkie! *_*
House leżał na łóżku, nie mając niczego na sobie. James nabrał powietrza i zrobił krok w tył, ale House skinął na niego.
albo był bardzo napalony, albo był bardzo zdesperowany, albo po prostu szybko się rozbierał ;pp
Nagle coś zimnego i mokrego wskoczyło na łóżko.
rotfl, kocham tego kota
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:00, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
evay napisał: | rotfl, oni NAPRAWDĘ nie powinni mieć dziecka ;D |
Ale DLACZEGO???
evay napisał: | House leżał na łóżku, nie mając niczego na sobie. James nabrał powietrza i zrobił krok w tył, ale House skinął na niego.
albo był bardzo napalony, albo był bardzo zdesperowany, albo po prostu szybko się rozbierał ;pp |
???
Masz na myśli, że Jimmy przyszedł zaraz za nim??? A może on siedział DŁUŻSZĄ chwilę w tym samochodzie???
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 13:02, 21 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:10, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
taaak, czekał aż "emocję" opadną ;D
o tym dziecku to mi chodziło przez to, że im "dziecko" zwiało ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:18, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
ciekawe, czy dobrze się domyślam, co miałaś na myśli pisząc "emocje"...
Eeee, dzieci nie są tak sprytne jak koty... Ani tak szybkie jak zdesperowane koty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:19, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
MOże i nadają się na rodziców ale napewno nadają się na 'rodziców' Birdie.
Nie to? Nie dzisiaj? A kiedy... ^^
to była piąta, a część szósta z twoich wypowiedzi wynika że będzie jeszcze bardziej erowa, nie mylę się prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:23, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Prawda... Szósta część jest erowa, a ja jestem przerażona...
Niczego nie obiecuję, bo chciałabym to wrzucić jeszcze dziś, ale... :? Życie bywa parszywe i znów mogą zajść nieprzewidziane okoliczności
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:36, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | i znów mogą zajść nieprzewidziane okoliczności |
takie jak zepsucie się ling.pl
ech, jeśli o mnie chodzi to chyba dopiero w niedzielę przeczytam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:08, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Nachylił się i pocałował go, słodko i łagodnie, dokładnie tak, jak zrobił to za pierwszym razem. |
dlaczego oni się całują gdy nie ma Birdie w pobliżu?
jak w prawdziwym małżeństwie - rodzice wysyłają dzieci do dziadków, ich kolegów albo gdzieś a sami się zabawiają
podobało mi się porównanie Birdie do szczura, pewnie przez sentyment do Steve'a
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez martuusia dnia Śro 14:08, 21 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Śro 16:04, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
super cóż więcej mogę powiedzieć niż to, że znowu rozpływam się w zachwycie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:01, 22 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
OSTRZEŻENIE !!!
ERA !!! + 18 !!!
część szósta
[link widoczny dla zalogowanych]
- Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem ci się na to namówić - wymamrotał Greg do Jamesa.
Jego towarzysz wzruszył ramionami, przewracając stronę magazynu Rodzic. Czasopismo było tak stare, że wyglądało jakby gazeciarz, który je dostarczył jeździł na dinozaurze.
- Cóż, ciągle mogę sam przeprowadzić badania. Po prostu wydawało mi się, że nie chcesz, żeby Cuddy dowiedziała się, że badasz swoją spermę. To wszystko.
- A skąd miałaby się dowiedzieć, jeśli nie pójdziesz i jej nie powiesz? - rzucił Greg.
James spojrzał na niego.
- Ona jest Dziekanem Medycyny, Greg. Może zajrzeć w każdą ewidencję, jeśli tylko zapragnie tego jej małe serce.
- To czarne małe serce - wymamrotał Greg. Łomocze tak pięknie pod tymi piersiami, ledwie poskromionymi przez jej obcisłe bluzeczki. House zastanawiał się, czy był jakiś rodzaj odzieżowego kodu, którym się kierowała.
Jeśli on miał założyć fartuch, czemu ona miała prawo wyglądać jak zdzira?
Tego sobotniego poranka w klinice leczenia bezpłodności było jeszcze kilka innych par. Greg przypomniał Jamesowi, że mógł spędzić ten sobotni poranek, oglądając nowy odcinek That's So Raven*. Wyglądało na to, że Greg i James są tam jedyną męską parą. Resztę stanowili przeciętni heteroseksualiści.
Zabawnie było ich obserwować. Faceci unikali nawiązywania kontaktu wzrokowego między sobą, a kobiety gawędziły o wszystkim, czego próbowały do tej pory, by zajść w ciążę.
- On wie, że go kocham. Nie pojmuję, dlaczego jest taki zdenerwowany - szeptała tleniona blondynka ze szponami w kolorze czerwonego wina, poklepując swoje włosy.
Też bym się denerwował, zdecydował Greg. Te paznokcie wyglądały tak, jakby wykastrować faceta. Zdecydowanie nie była typem kobiety, której powierzyłby swoją męskość.
- Gregory House i James Wilson? - kobieta z krótkimi kasztanowymi włosami wychyliła głowę z gabinetu.
James wstał i odwrócił się, czekając na House'a. Greg podniósł się wolno z miejsca i umyślnie pomachał do wszystkich mężczyzn, którzy gapili się na nich z otwartymi ustami, jakby nie zdawali sobie sprawy, że wśród nich była para gejów.
Ktoś powinien sprawdzić sobie czujniki, pomyślał. Nie, żeby on i James byli oficjalnie parą. Nawet jeszcze ze sobą nie spali. Może byli po prostu... Więcej niż przyjaciółmi. Taa, to zabrzmiało jak trafny opis.
Spojrzenie kobiet mówiło: "Awww, są gejami. Pobłogosław ich."
Coś takiego sprawiało, że Greg chciał zwymiotować.
- Okay - pielęgniarka zerknęła do swojego notatnika.
House musiał jej go podać; zachowywała się, jakby byli niespotykanym wcześniej gatunkiem pacjentów. To się nazywa profesjonalizm. Jej spódnica miała minimalną długość. Przynajmniej ma ładne kolana, pomyślał mimowolnie Greg.
- Wygląda na to, że Greg oddaje dziś swoją spermę - zabrzmiało to jak ustanowienie spadkobiercy. Podała mu plastikowy pojemnik na próbki i wskazała na drzwi.
- Dzięki, skarbie - spojrzał na nią chytrze, biorąc pojemnik.
Zarumieniła się, wyglądając na lekko zdenerwowaną.
- Czy ee, chciałbyś ee... czasopismo? - wyjąkała.
- Nie, ale może zechciałabyś wejść ze mną i podać mi rękę... Noga, no wiesz - postukał laską o podłogę.
- Ja ee, cóż... - oczy dziewczyny przeskoczyły od Grega do Jamesa.
- Coś nie tak, cukiereczku? Kot odgryzł ci język? Twoje usta mówią "nie", ale spódniczka mówi "tak".
- On żartuje - wtrącił się James.
Dziewczyna zamarła, a potem zaczęła wyglądać na uspokojoną, nawet trochę rozbawioną.
- I tak jesteś nieco zbyt piersiasta, by być w moim typie - zbył ją Greg.
Gdy dziewczyna odeszła szybkim krokiem, obaj mężczyźni stanęli pod drzwiami, sprawiając wrażenie nieco zażenowanych.
- Domyślam się, że... wejdziesz tam - James skinął głową w kierunku drzwi.
- Tak sądzę - zamilkł. - Wiesz, nie żartowałem, mówiąc o tym, że potrzebna mi pomoc.
- Może pójdę i przyniosę ci czasopismo - James chciał odejść, ale Greg złapał go za rękaw.
- Nie chodziło mi o taką pomoc - spojrzał na niego znacząco.
James skinął głową. Zaczerwienił się lekko, patrząc w górę i w dół korytarza, żeby upewnić się, że nikt ich nie widzi. Wśliznęli się obaj do małego pokoju.
- Boże, czuję się, jakbym był w szkole średniej i ukrywał się w składziku.
- Nie wiem, w jakim celu TY ukrywałeś się w składziku, ale ja nigdy się tak świetnie nie bawiłem - Greg parsknął śmiechem. Złapał podbródek Jamesa. James spojrzał na niego wyczekująco. Nie często można było zobaczyć miłość i czułość malujące się na twarzy Grega.
- Jesteś pewien? - szepnął James.
Greg skinął głową.
- Myślę, że nigdy w życiu nie byłem niczego tak bardzo pewny - powiedział. Pochylił się i pocałował drugiego mężczyznę w usta. Jego ręce owinęły się wokół Jamesa, przyciągając go blisko.
Kiedy ich języki spełniły starożytny rytuał godowy, James lekko odepchnął od siebie drugiego mężczyznę. Przesunął rękoma kilka razy w górę i w dół po piersi Grega, zachwycając się tym, jak napięte i silne są mięśnie pod jego dłońmi.
James wziął głęboki oddech i zebrał się na odwagę. Oderwał się od ust Grega i zaczął całować go wzdłuż szczęki. Odnalazł szczególne miejsce na szyi Grega, które u mężczyzn jest wyjątkowo wrażliwe. Jedna ręka pomknęła się w dół, do jego pachwiny, nakrywając rosnące wybrzuszenie, które tam znalazła.
- Ach - jęknął Greg.
James uśmiechnął się, przyciskając twarz do jego szyi. Nabierając coraz większej pewności, potarł wybrzuszenie, czując jak staje się coraz twardsze i większe. Greg drgnął i przesunął się niespokojnie. Jedna z jego uzdolnionych muzycznie dłoni sięgnęła do głowy Jamesa i zaplątała się w jego włosy.
- Biedy Greg. Wygląda na to, że masz mały problem - powiedział, gdy odsunął się od jego szyi, pozostawiając na niej satysfakcjonującą malinkę.
- Też mi się tak wydaje - zgodził się Greg.
- Masz szczęście, potrafię to naprawić - słowa Jamesa zdradzały, jak łomocze jego serce. Ponownie pocałował Grega, jednocześnie sięgając ręką w dół i rozpinając zamek błyskawiczny.
- Napraw mnie - wyszeptał Greg.
James przełknął gulę zatykającą jego gardło i wsunął dłoń w jego jeansy. Dotarł do bokserek i wyciągnął długi organ. Był twardy i niezwykle pasował do jego ręki.
- Jak? - James podniósł wzrok na swojego kochanka. Ostre światło z pokoju padało dokładnie na niego, sprawiając, że jego źrenice były nienaturalnie małe. A może przyczynił się do tego fakt, że jego członek znajdował się w ręku kogoś innego.
Greg pochylił się znowu, delikatnie nakrywając wargi Jamesa swoimi. Ten pocałunek nie był gorący i natarczywy, jak poprzedni. Ten był powolny i opanowany, romantyczny i pełen miłości. Obaj wiedzieli, że mają całą wieczność, by być ze sobą.
Greg oparł się o ścianę. Jego dłoń owinęła się wokół dłoni Jamesa. Nakłonił ją, by zaczęła się poruszać. Wspólnie przesuwali dłońmi po jego członku. Kontynuowali ten ruch przez chwilę. Greg zaczął się wić i jęknął, całując Jamesa.
- Proszę, szybciej - wysapał.
James skinął głową, spełniając prośbę starszego mężczyzny. Zaczął poruszać dłonią mocniej i szybciej. Ręka Grega opadła, a jego głowa oparła się o ścianę. Jego nabrzmiałe i czerwone usta rozchyliły się. Nie wypowiedział ani słowa, ale wyraz jego twarzy powiedział Jamesowi wszystko, co musiał wiedzieć.
James nachylił się blisko do ucha Grega. Odetchnął łagodnie kilka razy, czując jak Greg drży. Plecy Grega zaczęły wyginać się w łuk. James dyskretnie wyciągnął wolną rękę i złapał pojemnik na próbki.
- Greg? - szepnął.
- Nnngh - jęknął Greg, a James zdecydował się potraktować to jako odpowiedź.
- Myślę, że się w tobie zakochałem - powiedział.
Greg doszedł, ciężko dysząc. Każda kropla jego nasienia trafiła do pojemnika na próbki. James z wprawą przykrył pojemnik wieczkiem i poszedł zanieść próbkę pielęgniarce, zostawiając swojego kochanka, żeby doszedł do siebie.
Kiedy wrócił, Greg stał przed drzwiami, trzymając swoją laskę. Patrzył na Jamesa przez kilka sekund. Jego usta otwarły się i zamknęły kilka razy, tak że w efekcie przypominał raczej oniemiałą złotą rybkę.
- O co chodzi? - spytał nieśmiało. - Kot odgryzł ci język? - odwrócił się i ruszył do wyjścia.
Greg patrzył przez chwilę za nim, po czym pokuśtykał, by go dogonić.
Cytat: | * Ten program That's So Raven leci w disney channel pl i po polsku nazywa się Świat Raven. - przyp. Nalan |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 20:29, 16 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:17, 22 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
aaa, Era! Richie, jesteś boska
Naprawdę, kot odgryzł mi język - nie mam pojęcia, jak wyrazić swój podziw dla tego rozdziału... Strzelanie "przytakoszacunem" już chyba zupełnie nie wystarczy...
I przepraszam wiesz, za co...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|