Tzw. "Koci Fik" [Era, Heyah, Orange, Plus... :D ]
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:26, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Śliczne, cudowne, boskie, niesamowite, znakomite, świetne, powalające, zachwycające, i słodkie!
Ja poproszę o więcej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:09, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
część piętnasta
[link widoczny dla zalogowanych]
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Tak szybko? - spytał niespokojnie James. Przypinał fotelik Leenie do tylnego siedzenia swojego samochodu. Zamierzał siedzieć z tyłu razem z nią. Żeby mieć pewność, że jest bezpieczna i spędzić z nią trochę wartościowego czasu.
Poprzedniego dnia skończyła miesiąc. House uczcił to, kupując jej wypchanego różowego szczeniaka. James lamentował w duchu, ponieważ obaj musieli wrócić do pracy.
- Nie mamy zbyt wielkiego wyboru, Wilson - odparł spokojnie House. Położył swój plecak na siedzeniu pasażera i wsunął się za kierownicę.
Wilson powoli wrócił do mieszkania.
Leenie leżała w swoim kojcu i miała szeroko otwarte oczy. Zaczęła gaworzyć, kiedy zobaczyła, że Wilson idzie w jej stronę. Mógłby przysiąc, że podniosła ręce, żeby ją podniósł, że go zna i chce, żeby ją potrzymał. Że go kocha.
- Gotowa, żeby pojechać do dużego szpitala, Leenie-Beenie? - zapytał łagodnym głosem.
Zagruchała.
Podniósł ją, tuląc ostrożnie i chwytając torbę z jej rzeczami. Poszedł z powrotem do samochodu.
Przypiął ją do fotelika, a torbę wypełnioną mieszanką mleczną, zabawkami, pieluszkami i różnymi innymi przyborami dziecinnymi, położył po drugiej stronie jej fotelika. Usiadł i zapiął pas. Jazda do szpitala zajmowała około piętnastu minut. Wyciągnął książkę z torby i chrząknął, żeby zacząć czytać.
- Wilson, CO ty wyprawiasz? - House spojrzał na nich we wstecznym lusterku.
- Czytam jej. Mówią, że jeśli czyta się dziecku piętnaście minut dziennie, pomaga mu to w nauce czytania i podnosi inteligencję.
- Okay - parsknął House. - Oni również myśleli, że ludziom z gruźlicą pomoże umieszczenie ich w zimnej, wilgotnej piwnicy. Teraz wiemy lepiej.
- Zamknij się - burknął Wilson. Chrząknął jeszcze raz i zaczął czytać na głos bajkę o Czerwonym Kapturku.
Skończył w momencie, gdy dotarli na miejsce parkingowe House'a. Przeciągnął się i ziewnął. Leenie obserwowała go szeroko otwartymi, brązowymi oczami. Wydawała się zafascynowana, nie samą historią, ale brzmieniem jego głosu.
Podniósł torbę i wysunął się z samochodu, a potem pochylił się z powrotem, żeby odpiąć nosidełko.
- Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że może takie rzeczy sprawiają, że dziecko jest bezpieczniejsze, ale rodzic staje się przez to bardziej szalony? Mam namyśli rzeczy, które robimy, by zapewnić naszemu dziecku bezpieczeństwo. Za moich czasów, pozwolili by ci włożyć monetę do gniazdka albo wypić wybielacz - House zamyślił się nad swoim punktem widzenia, stojąc na zewnątrz pojazdu.
Wilson przestał na chwilę mocować się z pasami i rzucił mu przez ramię wściekłe spojrzenie.
- Cóż, to wyjaśnia, dlaczego taki jesteś, mam rację?
- Nigdy nie robiłem takich rzeczy - wyrzucił defensywnie jego kochanek. - Ja tylko zachęcałem inne dzieci, żeby tego spróbowały.
- Powinienem się domyślić - wymamrotał Wilson.
Wreszcie udało mu się uwolnić nosidełko. Teraz Leenie zaczynała się denerwować. Była prawie pora karmienia, i jeśli nie zabiorą jej do budynku, wybuchnie płaczem.
House westchnął, zabrał torbę z jej rzeczami i zawiesił ją sobie na ramieniu. Poczuł, że jest zbytnio obciążony z jednej strony, ale szybko nauczyć się, jak to wyrównać. Potem odwrócił się do swojej córki i przybrał najbardziej śmieszną minę. Przestała hałasować, całkowicie zszokowana. House zachichotał.
- To uspokoi jej mały tyłek na kilka minut.
**
Wszystkie Kaczątka były zebrane w pokoju konferencyjnym, kiedy House się pojawił. Wilson śpieszył za nim, dźwigając Leenie, a House wciąż niósł torbę z jej rzeczami. Kiedy dwaj mężczyźni weszli do pokoju, Cameron spojrzała na nich z uśmieszkiem na twarzy. House poznał po nim, że nie spała całą noc, próbując wymyślić coś dowcipnego, co powie mu, kiedy wróci.
- W porządku, możecie już przerwać tą grupową orgię. Chyba że Wilson i ja jesteśmy zaproszeni - oznajmił, upuszczając dużo torbę na stół.
Chase gapił się na nią, potem spojrzał w górę, unosząc brew.
- Nie mogłeś znaleźć tęczowego krawata? - zażartował.
- Nie. Nigdy nie zwróciłeś go po tym, jak wypożyczyłeś go z Klubu - odparował House.
Wilson wniósł ostrożnie nosidełko z Leenie, jak gdyby obawiał się, że mogłaby się roztrzaskać tu i teraz. Cała paplanina ucichała.
- To jest zbieg z porodówki... Prawda? - Foreman zakaszlał.
- Nie, ona jest moja. Eh. Nie poznałeś tego po jej urodzie? - House przyjął sztuczną pozę.
W pokoju zapadła martwa cisza na piętnaście sekund, zanim trzy Kaczątka się parsknęły śmiechem.
- Naprawdę nabrałeś mnie chwilę temu - Chase otarł łzę z oka. - Naprawdę myślałem, że mówisz poważnie.
- To był dobry żart, House - powiedziała z uznaniem Cameron. - Teraz, poważnie, czyja ona jest? Pacjentki? Mamy ją na coś przebadać? - to była Cameron we własnej osobie, gotowa od razu wrócić do pracy.
- Ona jest moja.
- Jest nasza - Wilson wysunął się naprzód i odpiął paski, żeby wyciągnąć Leenie. - Jest naszą córką i nazywa się Samara Eileen House-Wilson.
- Oni mówią poważnie! - Foreman rozdziawił usta. - Naprawdę to zrobili. To jest ich!
- Ona nie jest "tym" - powiedział z oburzeniem House. - To jest ONA, jak wyjaśnił ci Wilson.
- Nie rozumiem - Cameron potrząsnęła głupio głową. - Jak to się stało?
- Zastępcza matka - wyrwał się Wilson, zanim House mógł spróbować wygłosić dla niej mowę o ptaszkach i pszczółkach. - Ma już miesiąc. Czyż nie jest piękna? - rozpromienił się jak dumny tata.
- Zawsze sądziłem, że ludziom takim jak wy nie powinno pozwolić się rozmnażać - wymamrotał Chase, odkładając swój kubek do zlewu. Zerknął na dziecko, zanim wyszedł, prawdopodobnie po to, by odrobić swoje godziny w klinice.
- Jest słodka - Foreman wzruszył ramionami, wlokąc się za Chase'em.
Cameron gapiła się za nimi. Bez słowa zebrała swoje dokumenty i uciekła ze spuszczoną głową, jak cheerleaderka ze szkoły średniej, która biegnie wypłakać się do łazienki.
- Cóż, właśnie złamałaś jedno serce tego dnia - Wilson westchnął. Sięgnął do torby po butelkę. House porwał ją razem z mlekiem i poszedł przygotować butelkę dla Leenie.
- Wygląda na to, że ja zaraz złamię kolejne - zauważył, oglądając się przez ramię.
Rzeczywiście, w całej swojej wydekoltowanej chwale, pojawiła się Cuddy.
- Przyszłam, żeby was przywitać... - urwała, jak tylko wsunęła głowę do gabinetu.
House właśnie wstawiał butelkę do kuchenki mikrofalowej.
Spojrzała na dziecko, hałasujące w ramionach Wilsona, który bezskutecznie próbował ją uciszyć.
- Przegraliście jakiś zakład, prawda?
- Nie...
- Jest twoja? - zwróciła się do Wilsona, który wzruszył ramionami. Jego usta się poruszały, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Właśnie wtedy mikrofalówka zapiszczała i House wyciągnął butelkę. Jak gdyby robił to przez całe życie, usiadł, potrząsnął butelką, sprawdził temperaturę i wyciągnął ręce po Leenie. Wilson mu ją podał.
- Właściwie jest nasza - poinformował ją. Włożył butelkę w usta dziecka.
Zaczęła ssać z wdzięcznością, przez cały czas obserwując House'a, z zainteresowaniem malującym się na jej twarzy.
Cuddy była oniemiała. Potem jej twarz rozjaśniła się i oblała lekkim rumieńcem. Wilson wiedział, po prostu WIEDZIAŁ, że wyobraziła ich sobie, jak się kochają. On także się zarumienił i zakaszlał. Cuddy spojrzała na House'a.
- Dzisiaj może zostać z tobą w twoim biurze, ale jutro będzie musiała pójść do żłobka na dole - uśmiechnęła się do dziecka i podeszła bliżej. - Dziwne. Wygląda jak wy dwaj.
- Zawsze mówiłem, że Wilson jest bardziej kobiecy niż ty. Oczywiście on nie ma takich ślicznych balonów - House wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Cuddy parsknęła.
- Masz moje najgłębsze współczucie. Trzymaj go w ryzach - spojrzała na Wilsona, a potem wyszła.
Już wyczerpany, Wilson opadł na krzesło. Oparł się o ramię House'a, żeby popatrzeć, jak jego córka je.
- To będzie długa, wyboista jazda - powiedział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:13, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
"- Zawsze sądziłem, że ludziom takim jak wy nie powinno pozwolić się rozmnażać - wymamrotał Chase"
"Cuddy była oniemiała. Potem jej twarz rozjaśniła się i oblała lekkim rumieńcem. Wilson wiedział, po prostu WIEDZIAŁ, że wyobraziła ich sobie, jak się kochają."
Czyli to, co koty lubią najbardziej Część jest po prostu piękna, zatroskani tatusiowie... awwwwww
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:27, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
piękne!! reakcja Kaczątek no i Cuddy.
a Birdie sama w domu siedzi ;[
bardzo lubię cały ten fik ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 17:51, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
super dumnie tatusiowie... ogólny szok "- Przegraliście jakiś zakład, prawda? " no i ten fragm "Cuddy była oniemiała. Potem jej twarz rozjaśniła się i oblała lekkim rumieńcem. Wilson wiedział, po prostu WIEDZIAŁ, że wyobraziła ich sobie, jak się kochają. " jest cudowny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:14, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
W moim poprzednim poście wykorzystałam wszystkie możliwe słowa opisujące ten fik.
Teraz powiem tylko O Mój Dobry Boże!
Spadłam z krzesła przy "- Oni mówią poważnie! - Foreman rozdziawił usta. - Naprawdę to zrobili. To jest ich!"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Pacjent
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:41, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Po prostu oszałamiające... czytam już to 5 raz i nie mogę wciąż powstrzymać się od śmiechu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:56, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, masz może jakiś fik dla mnie do tłumaczenie?
bo Let... się kończy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:04, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
chcialam w nocy przeczytac, ale bylam niezywa
i patrzcie, Richie mnie nawet do czytania goni ;D
ech ;D
jak zwykle jestem pelna podziwu dla autora - no po prostu teksty House'a są tak niesamowicie realistyczne, ze czuje sie, ajkbym ogladala odcinek ;D
- Nigdy nie robiłem takich rzeczy - wyrzucił defensywnie jego kochanek. - Ja tylko zachęcałem inne dzieci, żeby tego spróbowały.
mój mężczyzna *_* kocham go bardzo bardzo!
i nie tylko ja ;D
- Zastępcza matka - wyrwał się Wilson, zanim House mógł spróbować wygłosić dla niej mowę o ptaszkach i pszczółkach. - Ma już miesiąc. Czyż nie jest piękna? - rozpromienił się jak dumny tata.
buahhahahaha no chyba najlepszy rozdzial z fika ;D te reakcje mnie dobijaja, zaraz umre ze smiechu ;D
Cuddy była oniemiała. Potem jej twarz rozjaśniła się i oblała lekkim rumieńcem. Wilson wiedział, po prostu WIEDZIAŁ, że wyobraziła ich sobie, jak się kochają. On także się zarumienił i zakaszlał. Cuddy spojrzała na House'a.
buhahaha no po prostu mistrzostwo
ja juz nie jestem zazenowana, gdy sobie to wyobrazam ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:14, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
lolok25 - pomyślę, poszukam... Bo ostatnio nie skupiałam się na potencjalnych ficzkach do tłumaczenia, skoro pakuję się w takie długaśne imprezy...
Jak coś mi przyjdzie do głowy, to dam znać
***********
evay...
Ja cię NIE gonię do czytania Tylko się troszczę, żebyś była na bierząco
evay napisał: | ja juz nie jestem zazenowana, gdy sobie to wyobrazam ;D |
To znaczy, że byłaś??? :wink:
Dobra, ja też się przyznam A już szczególnie przy tłumaczeniu
*************************
Chyba najczęściej cytowany cytat:
Cuddy była oniemiała. Potem jej twarz rozjaśniła się i oblała lekkim rumieńcem. Wilson wiedział, po prostu WIEDZIAŁ, że wyobraziła ich sobie, jak się kochają. On także się zarumienił i zakaszlał. Cuddy spojrzała na House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:45, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | No, przedostatnia część... |
część szesnasta
[link widoczny dla zalogowanych]
House wszedł do kliniki. Właśnie pobiegł na górę, żeby sprawdzić, jak Leenie ma się w żłobku. Cóż, "pobiegł" to trochę naciągane. House, w rzeczywistości, pojechał windą na górę, w samą porę by dać jej butelkę. Leenie narobiła trochę hałasu, kiedy musiał wrócić do pracy. Wszystko, co House mógł zrobić, to nie odwrócić się, by porwać ją od pracownicy żłobka, pulchnej, statecznej kobiety pod pięćdziesiątkę, i zabrać do kliniki. Ale Cuddy miała rację, nie mógł wlec dziecka ze sobą. Jak miałby ją trzymać?
Zdał sobie sprawę, że mógłby ją włożyć w jeden z tych Wygodnych jak-im-tam. Szybko odrzucił ten pomysł, myśląc, że przez to przypominałby kangura bardziej niż Chase. A nikt by tego nie chciał. Poza tym, zabieranie jej do kliniki naraziłoby ją na zbyt wiele zarazków.
Sprawdził kartę. Jakaś kobieta o nazwisku Pewter*. Co za dziwne nazwisko, zamyślił się. Jakie imię mogło być z tym powiązane? Jego serce zamarło, kiedy przeczytał imię na drugiej stronie karty. Leia.
- Przestań - wymamrotał. - To zbieg okoliczności. Ona prawdopodobnie jest skutkiem pary palaczy trawki, którzy zbyt wiele razy oglądali Gwiezdne Wojny. Po prostu wejdź tam, wylecz ją i wyjdź.
House otworzył drzwi i wkuśtykał do środka. Spojrzał na kobietę siedzącą tam, oczekując kogoś z zafarbowanymi włosami i w obcisłych ciuchach. Zamiast tego, była tam przyzwoicie wyglądająca młoda kobieta o długich, ciemnobrązowych włosach związanych w kucyk, i brązowych oczach.
Widział te oczy już wcześniej.
Spoglądał w nie za każdym razem, kiedy trzymał swoją córkę. Leia podniosła wzrok i uśmiechnęła się uprzejmie do niego. Miała na sobie jeansy i t-shirt. Można było stwierdzić, że ostatnio wydała na świat dziecko.
- Dzień dobry - urwał i udał, że sprawdza jej kartę. - Panno Pewter.
- Dzień dobry, doktorze - odparła.
- Jaki mamy tutaj problem?
- Odczuwam lekki ból brzucha - wskazała, w którym miejscu. - Ostatnio urodziłam dziecko i ten ból wydaje mi się nieco dziwny - uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
House odłożył kartę i przysunął do niej stołek.
- Gdzie dzisiaj jest dziecko? - powiedział, zachowując się jak ktoś, rozpoczynający rozmowę o drobiazgach. - Z tatusiem?
- Nie. Yeah... Cóż... Tak, myślę, że można tak powiedzieć. Byłam zastępczą matkę dla pary, która sama nie mogła mieć dziecka - westchnęła. - Ale, nie, on nie był ojcem w tradycyjnym znaczeniu.
No tak, tu masz rację, pomyślał oschle House. Ostrożnie, delikatnymi rękoma, zbadał jej brzuch. Nie wyczuł niczego niezwykłego.
- A więc byłaś zastępczą matką. Czy czujesz się, jakbyś odrzuciła swoje dziecko?
- NIE! - powiedziała stanowczo. - Jeśli pragnęli dziecka wystarczająco... żeby przez to przejść, to jestem przekonana, że będą się nią dobrze opiekować.
- Chcesz ją zobaczyć?
- Nie mogę - skrzywiła się. - Chciałabym móc, tylko po to, żeby upewnić się, że jest szczęśliwa. Ale to jest wbrew regułom.
- Reguły są dla słabych - mruknął House, zapisując coś w jej karcie. - Wiesz, mam dziecko, prawdopodobnie w wieku twojego dziecka.
- Naprawdę? - jej oczy się rozjaśniły.
- Pięknie się rozwija - opuścił ręce. - Normalna bolesność. Odpoczywaj. Za dzień czy coś koło tego wszystko będzie w porządku.
House sięgnął do kieszeni. W portfelu trzymał małe zdjęcie Leenie, zrobione, kiedy miała jeden dzień. Miał ich całą masę, Wilson o to zadbał.
Leenie z zamkniętymi oczkami i rozchylonymi usteczkami. Leżała na różowym kocu, miała białą czapeczkę na głowie i rękawiczki na dłoniach, żeby nie mogła się zadrapać. Och, na pewno była piękna. Taka piękna.
- Chcesz zobaczyć moją córkę? - wyciągnął zdjęcie.
Leia wzięła je do ręki i przyjrzała mu się. Uśmiechnęła się.
- Jakie śliczne włosy! - wyglądały tak, jak jej. Żadne z nich nie powiedziało tego głośno.
House poczuł ciarki na karku, i wiedział, że ona już wie. Wstał.
- Yeah.
- Jaka piękna dziewczynka - powiedziała cicho Leia. Wyciągnęła fotografię z powrotem do House'a, oddając mu ją.
- Nie, zatrzymaj ją. Ja mam ich mnóstwo - zbył to machnięciem ręki, dar niebios.
Leia przycisnęła zdjęcie do piersi i uśmiechnęła się.
- Dziękuję.
- Nie - szepnął House. - To JA dziękuję.
Cytat: | * "pewter" - naczynie cynowe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:58, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Ojej, to spotkanie matki i ojca Samary ^______^
Śliczna część. Bardzo mi się podobała, kiedy czytałam fika w oryginale
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:16, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
A teraz ci się nie podoba???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:16, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Szybko odrzucił ten pomysł, myśląc, że przez to przypominałby kangura bardziej niż Chase.
buahhahahahahaha! czekoladowy kangur!
Nie - szepnął House. - To JA dziękuję.
ojeeeeej
to jest takie słodkie *_*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:20, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Słodki to będzie Wilson w ostatnim kawałku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:22, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
ojej *_*
kiedy ten finał, kiedy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:23, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Już wcześniej pisałam FINAŁU w dosłownym sensie nie ma (tak, też żałuję)
A ostatni, słodki kawałek, będzie jutro (jeśli oczywiście nic nagle się nie stanie :? )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:25, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
no wiem, ze nie bedzie finalu, ale wiesz... przyzwyczajenie ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:31, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
tak podejrzewałam, że ty wiesz
ale wolę to napisać setkę razy, niż jutro odpisywać, że "tak, to wszystko, chyba, że autorka coś dopisze" :wink:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:21, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
To...to będzie koniec Kociego Fika!? A miałam nadzieję, że on jest jak Niekończąca Się Opowieść tylko ciekawszy
Jak zwykle kolejna część bardzo mi się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:24, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
cnie?
ja chciałam prawdziwą Modę na Sukces
ale w sumie nie dziwie sie, ile mozna pisac jednego fika, ja juz deep bym najchetniej po erowsku skonczyla
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:33, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Richie to jest boooskie. Tylko matka nie zabierze im Lennie??
Bardzo mi się podobało.
Czekam na finał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Nie 18:33, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
super
Szybko odrzucił ten pomysł, myśląc, że przez to przypominałby kangura bardziej niż Chase.
- Dziękuję.
- Nie - szepnął House. - To JA dziękuję. ----> wzruszające House się świetnie zachował...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Pacjent
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:08, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Nie, no to było śliczne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:33, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Kasinka napisał: | To...to będzie koniec Kociego Fika!? A miałam nadzieję, że on jest jak Niekończąca Się Opowieść tylko ciekawszy |
Ja też bym chciała, żeby to się ciągnęło i ciągnęło...
Ale Autorka już od połowy za każdym razem pisała, że "chyba nikt tego już nie czyta"...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|