|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:45, 07 Lip 2008 Temat postu: To, co najważniejsze [M] |
|
|
Kategoria: friendship (pre-slash)
Zweryfikowane przez Autorkę.
A/N
Primo - obiecałam Richie coś przyjemnego. No, jak na razie, to jest szczyt mojej przyjemności. Secundo - i tak miałam pomysł. Tetrio - ... cóż, zwyczajny stuff. Nie jestem właścicielem, nic z tego nie mam.
Dla Richie w pierwszej kolejności. Dla wszystkich tych, którzy uważają, że w ostatniej scenie 4x16 Wilson zachował się jak palant, w drugiej.
OSTRZEŻENIE: Hilson f-ship, pre-slash, MCD, wzmianka o Wilson/Amber, spojlery 4x16. Bez ograniczeń wiekowych. (Nie wiem, jak wstawiać te oznaczenia. XD)
To, co najważniejsze
Obrócił się i wyszedł. W drodze na parking minął wyraźnie zaniepokojoną Cameron, ale nie zatrzymał się na jej zawołanie. Jej troska przestała mieć znaczenie. Wszystko przestało mieć znaczenie. Nie przejmował się już tym, co powie Cuddy, gdy odkryje, że uciekł ze szpitala jak ostatni tchórz. Nie przejmował się tym, co pomyśli Foreman, co pomyślą Kaczątka. I tylko trochę przejmował się, czy jego przyjaciel będzie żył czy umrze. „Tylko trochę” to niewiele, ale w tej jednej chwili Wilsonowi wydawało się, że to o „tylko trochę” za dużo niż „w ogóle”.
Jakoś udało mu się dojechać do domu i dotrzeć do sypialni, gdzie opadł bezsilnie na łóżko. Wierzchnią częścią świadomości zarejestrował wyciąganie spod poduszki kartki od Amber; o wiele wyraźniejsze było dławienie się własnym szlochem i zamykanie oczu w oczekiwaniu na sen, który pozwoliłby zapomnieć i choć na chwilę uciec od smutku i bólu. Jednak delikatna dłoń na jego ramieniu i ciche „James” wyszeptane do ucha skutecznie odpędziły wszelkie oznaki senności. Powoli obrócił głowę i spojrzał w błękitne oczy Amber.
- Patrzyłem, jak umierasz – powiedział. Amber uśmiechnęła się i pomogła mu usiąść na łóżku.
- To tylko sen – odpowiedziała.
- Więc jesteś w mojej głowie.
- Czy sprawia to, że jestem choć trochę mniej prawdziwa?
Wilson pokręcił głową i przyciągnął dziewczynę do siebie. Przytulił ją, rozkoszując się jednocześnie lawendowym zapachem jej włosów. Siedzieli tak przez chwilę, wsparci na stosie poduszek, aż Amber wyplątała się z uścisku i spojrzała Wilsonowi głęboko w oczy.
- Nie powinieneś był wychodzić.
James cmoknął z niezadowoleniem.
- Nie mogłem zostać i wiesz dlaczego.
Pokiwała głową.
- I tak nie powinieneś był wychodzić – oświadczyła. – Był ze mną w autobusie – dodała po chwili.
- To jego wina, że w ogóle się tam znalazłaś – zaczął, ale Amber przerwała mu machnięciem ręki.
- Nie, nie tam – zaprzeczyła spokojnie. – Był ze mną w autobusie, który zabiera ludzi. Zabiera ludzi stąd – uściśliła. Wilson spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Och – było jedynym, na co potrafił się zdobyć. Nie wiedział, jak zareagować. Nie wiedział, jakiej reakcji Amber oczekiwała.
- Kazałam mu wysiąść.
Wilson zmarszczył brwi.
- Niepotrzebnie – odparł z nutką złości w głosie. – Mogłaś…
Uciszyła go, przykładając palce do jego warg.
- Tak wiele już straciłeś – powiedziała cicho. – Nie mogłam pozwolić, byś stracił i jego. Nie poradziłbyś sobie z tym.
- Poradziłbym – zapewnił gorąco. – Oczywiście, że…
Pokręciła głową z tym samym spokojnym, anielskim wręcz uśmiechem.
- Nie, nie poradziłbyś. Nie zniósłbyś straty najważniejszej osoby w twoim życiu.
Wilson poderwał się momentalnie i spojrzał na Amber ze złością.
- Amber, przecież wiesz, że… Przecież ty…
Zaśmiała się perliście i obdarzyła słodkim pocałunkiem. Przez chwilę pozwolił swoim myślom wędrować beztrosko, zatopiony ponownie w dotyku jej miękkich warg.
- Bardzo mi schlebiasz, James – powiedziała, kończąc pocałunek – ale chyba nie myślałeś, że wiedząc o wszystkich twoich byłych żonach, dziewczynach i kochankach uwierzę, że znaczę dla ciebie coś więcej, niż one? – Spojrzała na niego z powątpiewaniem. – Bez względu na to, co się w twoim życiu działo, House zawsze tam był. Jest w nim jedyną stałą, nie zauważyłeś tego?
Musiała chyba wyczytać odpowiedź w jego zmieszanym spojrzeniu, bo nie czekała, aż coś powie. Po prostu mówiła dalej.
- Wiem, że się starałeś. Starałeś się pogodzić to wszystko ze sobą, ale wiesz, nie zawsze można mieć to, czego się pragnie. – Puściła mu perskie oko. – W końcu musiałbyś zadecydować.
- Wcale nie – zaprzeczył szybko. – Nie musiałbym nikogo ani niczego wybierać.
Ku jego zaskoczeniu, Amber kiwnęła głową.
- Nie musiałbyś wybierać – potwierdziła – bo już to zrobiłeś. Wybrałeś dawno, dawno temu. Wybrałeś, gdy odwołałeś swoją podróż poślubną, by zająć się nim po wypadku z nogą. Wybrałeś, gdy powiedziałeś Julie, że masz ważną operację, a zamiast tego spędziłeś Boże Narodzenie zajadając chińszczyznę, popijając piwo i śmiejąc się z jego żartów o Żydach. Wybrałeś, gdy zdecydowałeś, że wolałbyś iść do więzienia, niż zeznawać przeciwko niemu. – Wilson jęknął cicho i podciągnął kolana pod brodę. Nie podobało mu się, dokąd zmierzała ta rozmowa. – I ostatecznie wybrałeś, gdy poszedłeś z nim na kręgle. - Mrugnęła wesoło.
- Gdybym wiedział, jak to zinterpretujesz, rytualnie spaliłbym moje buty – mruknął gorzko. Amber przysunęła się bliżej i objęła go ramieniem.
- Nie jestem zła i nie robię ci wyrzutów – oświadczyła.
- Uświadamiasz mi tylko, że nie powinienem był wychodzić. Dlaczego?
Posłała mu badawcze spojrzenie.
- Ty mi powiedz.
Nagle z wielkim zainteresowaniem spostrzegł, że kołdra ma fascynujący wzór.
- Jest moim przyjacielem.
Amber westchnęła.
- Skoro to ci wystarcza… – wyszeptała mu na ucho, po czym przygryzła płatek. – Powinieneś wrócić.
Pokiwał głową, pogrążony w myślach.
- Bo jest moim przyjacielem – powiedział głucho.
- Ponownie, jeśli taka odpowiedź ci wystarcza.
Amber ujęła jego twarz i pocałowała go namiętnie, po raz ostatni.
- To był dobry wybór, Jamesie Wilson.
Cmoknęła go jeszcze w nos, po czym odsunęła się i wstała. Patrzył, jak podchodzi do lustra, przegląda się w nim, poprawia sobie włosy i swój śnieżnobiały kostium.
- Będę za tobą tęsknił – powiedział, wiedząc, że ową tęsknotę już można znaleźć w jego głosie.
- Wiem – odparła, nie odwracając się. Obserwowała jedynie jego odbicie w lustrze. Widać było, że nad czymś głęboko się zastanawia, co chwilę marszczył brwi.
- W zasadzie jak…? – zdecydował się w końcu zapytać. Amber przerwała mu z uśmiechem:
- Wierzysz w anioły, James?
W końcu i on się uśmiechnął. Amber nachyliła się w stronę lustra i chuchnęła. Na zaparowanej powierzchni napisała palcem dwa słowa: kocham cię. James zamknął oczy i w oczekiwaniu nasłuchiwał odgłosu kroków i skrzypnięcia drzwi, gdy wychodziła z ich sypialni. Po raz ostatni.
Coś skrzypnęło i James poderwał głowę, podświadomie oczekując burzy blond loków na poduszce obok. Zamiast tego znalazł na kołdrze zmiętą karteczkę. Faktycznie, to tylko sen. Spojrzał na budzik – wskazywał 5:12, co znaczyło, że spał niecałe czterdzieści minut. Nic dziwnego, że czuł się tak cholernie zmęczony. Sprawnym ruchem wstał z łóżka. 5:12 znaczyła również, że z łatwością dotrze do szpitala w niecałe dziesięć minut. Nie chciało mu się przebierać, więc jedynie podszedł do lustra, by sprawdzić, czy cienie pod oczyma i nieprzytomne spojrzenie mogą przyciągnąć uwagę jakiegoś nadgorliwego policjanta. Mimowolnie spojrzał w miejsce, gdzie Amber zostawiła mu ostatnią wiadomość.
- Też cię kocham – wyszeptał. I odwrócił się, by wziąć kluczyki od samochodu, wyjść z mieszkania i wrócić w to jedno miejsce, w którym bezwzględnie powinien być.
Gdyby przyjrzał się swojemu odbiciu dokładniej, być może zauważyłby ślad szminki na nosie.
***
Właściwie, dojazd zajął mu dziewięć i pół minuty, dojście na oddział intensywnej terapii zabrało pozostałe trzydzieści sekund. Wszystko było dokładnie takie, jak je zostawił – śpiący House, śpiąca Cuddy, trzymająca diagnostyka za rękę. Wilson podszedł do administratorki i potrząsnął ją za ramię. Kobieta otworzyła oczy i przez chwilę rozglądała się po pokoju z zastanowieniem. Gdy wreszcie udało jej się skupić wzrok na Wilsonie, na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Idź do domu – zaproponował James zaspanej przełożonej. – Padasz ze zmęczenia.
- Ale ktoś musi… - Wskazała ręką na śpiącego mężczyznę. Wilson uśmiechnął się blado.
- Ja tu zostanę. Zresztą, i tak zawsze to robię. Taki jest układ. On ryzykuje życie, ja na niego czekam.
Kąciki ust Cuddy uniosły się lekko w górę, gdy ścisnęła dłoń onkologa z sympatią. Szybko zeszła z fotela, założyła buty i – rzucając ostatnie spojrzenie na diagnostyka – wyszła z sali. Wilson przysunął fotel bliżej łóżka House’a i opadł na puste miejsce. Nie pozostawało nic innego, jak czekać. Ale przecież taki był układ i taka była jego w nim rola. Więc czekał.
Nie wiedział, ile czasu minęło. Jego uwagę przykuło drganie powiek starszego mężczyzny. Wilson nachylił się w jego stronę.
- House? Mrugnij, jeśli mnie słyszysz.
House nie mrugnął. Zamiast tego w Wilsona już po chwili wpatrywała się para jakże znajomych błękitnych oczu. Wilson odetchnął z ulgą.
- Ty… - zaczął i urwał. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział, o co zapytać. Czy w ogóle coś mówić, o coś pytać? – Wyglądasz gównianie – dokończył po chwili zastanowienia.
House się nie uśmiechnął. W jego oczach nie pojawiła się nawet najdrobniejsza iskierka rozbawienia – wciąż były pełne smutku. Jednak i to nie było najgorsze; Wilsona przerażał strach, który w nich zobaczył. Strach osoby, która nie chce, by zostawiono ją samą. Znowu.
- Nigdzie się nie wybieram – zapewnił Wilson. – Nie powinienem był stąd wychodzić na pierwszym miejscu, ale cóż, twój przyjaciel jest idiotą. – Wilson położył dłoń na policzku House’a. – Nie zamierzam popełnić tego samego błędu po raz drugi. Nic mnie stąd nie wyciągnie. Nic. Ani kryzys rządowy, ani Jeźdźcy Apokalipsy. Ani nawet Cuddy – dodał z lekkim uśmiechem. Oczy House’a błysnęły aprobatą. A James nie mógł zmusić się do oderwania ręki od twarzy mężczyzny. Delikatny ruch kciuka po policzku zdawał się działać uspokajająco, na obydwu lekarzy.
- Czemu? – zdołał powiedzieć House zanim Wilson zdążył mu przypomnieć, że nie powinien mówić. James spuścił wzrok. Mógł udawać, że nie wie, o jakie „czemu?” chodzi diagnostykowi. Mógłby odpowiedzieć na któreś z pozostałych „czemu?”: czemu wyszedłeś, czemu pozbyłeś się Cuddy, czemu nie krzyczysz, czemu postawiłeś życie Amber ponad moim. Mógł zrobić to wszystko, ale postawił na szczerość. Zresztą House i tak potrafił powiedzieć, kiedy kłamie.
Czemu tu jesteś?
Wilson zastanawiał się nad odpowiedzią. Na końcu języka miał „bo jesteś moim przyjacielem”, argument, który przedstawiał wszystkim tym, którzy pytali go o jego związek z House’m. Argument, którego po kolei nie potrafili obalić Chase, Foreman, Cameron, Vogler, pacjenci, Tritter. To był dobry argument, ale Wilson nie potrafił go użyć. W głowie wciąż słyszał Amber.
Czy to ci wystarcza?
Wilson podniósł wzrok i spojrzał na House’a, który przyglądał mu się wyczekująco. Onkolog uśmiechnął się i przeczesał palcami zmierzwione włosy przyjaciela.
- Bo tu jest wszystko, co dla mnie najważniejsze – odpowiedział. House przymknął oczy i na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech, gdy Wilson nachylił się i ucałował kącik ust diagnostyka.
Wtedy stwierdził, że całowanie najlepszego przyjaciela wcale nie jest takie złe.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 18:15, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 1:31, 07 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
(ostrzeżenia i tak narazie wyparowały, więc spokojna głowa )
Dzięki za dedykację
(jest 2:14, zrobiłam sobie przerwę w tłumaczeniu i miałam odłożyć koment do jutra, ale...)
Bez względu na to, co się w twoim życiu działo, House zawsze tam był. Jest w nim jedyną stałą, nie zauważyłeś tego?
przypomniał mi się taki... maxymalnie refleksyjny fik, którego nie mogłam doczytać, bo od pierwszego zdania miałam łzy w oczach...
nie zawsze można mieć to, czego się pragnie
za moment dojdę do podobnego zdania w "One Step..." świat fików jest mały
- Bo tu jest wszystko, co dla mnie najważniejsze – odpowiedział. House przymknął oczy i na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech, gdy Wilson nachylił się i ucałował kącik ust diagnostyka.
Oraz stwierdził, że całowanie najlepszego przyjaciela wcale nie jest takie złe.
heh... żeby tak móc to zobaczyć...
- Wierzysz w anioły, James?
Amber w tym autobusie rzeczywiście wyglądała jak anielica...
(btw - obił mi się o oko fik, w którym Wilson był aniołem House'a...)
**
tiaaa... szczyt przyjemności... zamiast mrocznej czerni - fik w kojącej tonacji blue...
(to nie sarkazm - ząb mnie boli i zaburza poczucie rzeczywistości)
Jakoś mimo wszystko nie mogę się przekonać do Amber jako postaci pozytywnej... (zapominam, że to przez scenarzystów, a nie przez nią to wszytko ) Chociaż się staram
**
Pięknie napisane, piękne zakończenie Dziękuję jeszcze raz
*lekko rozmarzona wraca do OS*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 23:17, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 5:10, 07 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
To się nazywa miły prezencik na dobry początek dnia... Dzięki wielkie, śliczne to było, zwłaszcza zakończenie. Od momentu, kiedy House się budzi - sama poezja.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:20, 07 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Nareszcie coś bardzo happy endowego. Strasznie fajny fik, bardzo mi się podobał
- Nigdzie się nie wybieram – zapewnił Wilson. – Nie powinienem był stąd wychodzić na pierwszym miejscu, ale cóż, twój przyjaciel jest idiotą. – Wilson położył dłoń na policzku House’a. – Nie zamierzam popełnić tego samego błędu po raz drugi
To wyznanie podobało mi się chyba najbardziej. Ślicznie :smt001
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:13, 07 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Wspaniały fic!!!! Jestem zachwycona!
Motyw z Amber był cudowny, smutny a zarazem taki szczęśliwy. W tym ficu Amber po prostu uwielbiam. I końcówka, gdy House sie budzi. ...ech kocham happy endy:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:27, 07 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
piękne , cudowne , jaki romantyzm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kallien
Ratownik Medyczny
Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:22, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
nie ma mowy : >
wszystko super, ale ja i Olga z tym całowaniem jesteśmy na nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
unblessed
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:26, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Przyznam się szczerze, że nie zorientowałam się o co chodziło Amber w wizji Wilsona. Dopiero końcówka sprawiła, że zaczaiłam. No cóż - nie kupuję House'a jako geja, co nie przeszkadza mi stwierdzić, że Twój fick jest po raz kolejny bardzo dobrym wyborem. "czuje" sie Twoje postacie, "widzi" twoje opisy, a wizje opisywanie przez Ciebie utrzymują ten szczególny klimat. Podobało mi się, mimo że teoretycznie to nie moja bajka
u.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez unblessed dnia Pią 23:51, 01 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:00, 02 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
o tak. takei Hilsony tygryski lubią najbardziej .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brandy
Student Medycyny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:23, 02 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Boskie :smt007 Cała rozmowa z Amber cudowna.
Gdyby przyjrzał się swojemu odbiciu dokładniej, być może zauważyłby ślad szminki na nosie.
Taki słodki jest ten fragment :smt007
- Bo tu jest wszystko, co dla mnie najważniejsze – odpowiedział.
Ach :smt007
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:15, 02 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ojej
Hilson tkwiący we mnie wrzeszczy z radości
Piękne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:45, 15 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Słodkie choć i tak nigdy nie przekonam się do House'a i Wilsona w relacji innej niż przyjaźń. Oni obaj są hetero i tyle. Ale co do nich sprawdza się maksyma "Kobiety/faceci odchodzą a przyjaciel zostaje"
Pozdrawiam
g
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cudna :D
Student Medycyny
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:25, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Moje Hilsonowe serduszko szczerzy zęby z radości. Dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HannahLove
Student Medycyny
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mieszkanko wśród własnych gwiazd :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:55, 31 Sie 2009 Temat postu: Re: To, co najważniejsze [M] |
|
|
Katty B. napisał: | Wtedy stwierdził, że całowanie najlepszego przyjaciela wcale nie jest takie złe. |
No ależ oczywiście, że nie jest złe ! .
Ślicznie! Aż się buzia sama uśmiecha !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasiek
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 7864
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Ikerowej rękawicy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:01, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Wymarzony Hilson dla Hilsomaniaczek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|