|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nalan
Pacjent
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 14:46, 23 Maj 2008 Temat postu: Terapia (tłumaczenie) |
|
|
FIK:MV
Zweryfikowane przez Richie117
UWAGA Fik zawiera sceny próby samobójczej i znęcania.
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Autorka usunęła fika z ff.net, ale ja się postarałam o oryginał
Do pobrania z chomikuj.pl
[link widoczny dla zalogowanych]
Folder: House MD, Hasło: vicodin
trzeba się zaolgować!!!
Zostaliście ostrzeżeni
Rozdział 1
Część 1
Terapeuta spojrzał w dół na żółty arkusz kwestionariusza pacjenta, przeglądając informacje, w poszukiwaniu czegoś interesującego. Jak dotąd nic, co przeczytał nie rzuciło mu się w oczy jako czerwone światełko wskazujące na skłonności samobójcze.
- A zatem… żadnych zwierząt domowych?
Pacjent nawet nie słuchał. Wyglądał przez okno. Toteż, kiedy zadał wreszcie pytanie, on zupełnie tego nie zauważył. Nawet nie był zakłopotany swoim brakiem zainteresowania wobec mężczyzny siedzącego po drugiej stronie biurka.
- Co?
Terapeuta chrząknął i powtórzył.
- Czy miałeś jakieś zwierzątka jako dziecko?
- Nie.
Jego odpowiedź była stanowcza, ale dorzucił do niej stosownym dowcipem/stosowny dowcip.
- No więc, miałem pet rocka.
Gregory House nie mógł nawet zmusić się do śmiechu ze swojego dowcipu. Zastanawiał się czy terapeuta był wystarczająco stary, by pamiętać pet rocki. Nie mógł mieć więcej niż trzydzieści, maksymalnie trzydzieści pięć lat.
Terapeuta odpowiedział miękkim, uprzejmym śmiechem.
- No cóż, to jest… dość niezwykłe.
Miał nadzieję uniknięcia wyjaśnień dzięki kolejnemu dowcipowi
- Pet rocki? Nie, były naprawdę popularne w latach osiemdziesiątych. Wiele osób je miało.
- Nie, miałem na myśli to, że jest to niezwykłe dla osoby, która nie miała nigdy zwierzątka… jako dziecko. Większość dzieci ma przynajmniej złotą rybkę… małpkę morską… hodowlę mrówek.
House wzruszył ramionami.
- Mój tato był w wojsku. Ciągle się przeprowadzaliśmy… około raz na rok. To byłoby bezcelowe, próbować trzymać zwierzę skoro musiałbym je zostawić.
Nie dodał, że było bezcelowe próbować przekonać swojego tatę, że nie musiałeś ich zostawiać. House czuł się skrępowany przy dłuższych wyjaśnieniach… przy wyjaśnieniach czegoś, co dla niego to było normalne. To nie były żadne głębokie wnioski, które mogły zostać wywołane czymś tak trywialnym. Oczywiście, terapeuta musiał coś zauważyć. To była jego praca.
- A zatem… czy kiedykolwiek chciałeś mieć jakieś zwierzątko?
Umysł House’a niechętnie cofnął się do wieku sześciu lat. Jamnik jego szkolnego kolegi miał szczeniaki i próbował przekonać ojca, że jest wystarczająco odpowiedzialny do samodzielnej opieki nad zwierzakiem. Pamiętał jaki był rozczarowany, kiedy ojciec powiedział nie. Pamiętał jak nierozmawiał z nim przez następne dni i jak jego matka powiedziała ojcu, że jest dla niego zbyt surowy. Oczywiście, nie zrobiło to żadnej różnicy. Nigdy nie robiło.
On jest tylko chłopcem, John… - powiedziała.
- Nie.
- Dlaczego nie?
House wzruszył ponownie ramionami, próbując zapomnieć to wspomnienie.
- Po prostu nie.
Być może mógłby zmienić temat, odwracając uwagę od siebie.
- Moja babcia miała psa.
House zaczął kręcić się na krześle, odpychając się swoją laską.
Terapeuta to zignorował.
- Która?
- Co która?
- Która babcia?
- Mama mojej mamy. Rodzice taty zmarli, zanim się urodziłem. To była mopsica, tak sądzę. Mała rzecz, którą nosiła w torebce, jak Paris Hilton, tylko nie tak seksowna.
Terapeuta pokiwał głową, zadowolony, że pacjent mówił nawet jeśli to było o czymś mało znaczącym.
- Bawiłeś się z nią kiedyś?
- Z Paris Hilton? Nie, ale chciałbym…
Terapeuta podniósł brwi, w pełni świadomy, że jego pacjent usiłuje uniknąć odpowiedzi na pytanie.
- Z psem.
- Och, parę razy… kiedy tylko ją odwiedzaliśmy, co nie zdarzało się bardzo często. Mój tata naprawdę nie lubił rodziców mojej mamy, więc wiesz…
Terapeuta zrobił przerwę, założył ręce i oparł na nich podbródek.
- Jak się nazywała?
- Moja babcia? Irena… coś tam. Chociaż, nazywałem ją Oma. To byłoby dziwne, gdybym nazywał ją Irena, nie sądzisz?
Terapeuta zaczynał czuć się, jakby byli Abbotem i Costello.
- Nie, imię psa…
House wstrzymał oddech, próbując sobie przypomnieć. To było jakieś jedzenie… biszkopt? Nie, Obwarzanek.
- Pies nazywał się Obwarzanek.
Terapeuta zachichotał.
- To zabawne imię dla psa.
House wzruszył ramionami, nie mając pojęcia, jaką motywacją kierowała się jego babcia wybierając to imię.
- Przypuszczam, że lubiła obwarzanki. Więc… sprowadziłeś mnie tu, aby rozmawiać o psie mojej babci?
- Nie.
Rozprostował ręce i spojrzał się bezpośrednio na House’a.
- O czym chcesz porozmawiać?
- Nie chcę rozmawiać o niczym. Właściwie chciałbym pójść do domu…albo wrócić do pracy…albo być gdzieindziej… bez obrazy.
Rozejrzał się poszukując zegara, ale żadnego nie zauważył. Terapeuta też nie miał na ręku zegarka. Nie, żeby mógł z niego coś odczytać z miejsca, w którym siedział.
- A więc… wszystko jest w porządku?
Terapeuta wskazał na nadgarstki House’a. Były grubo obandażowane białą gazą.
- Lepiej nigdy nie będzie…
House znów zaczął się kręcić. Terapeuta zaczynał mieć zawroty głowy, patrząc na to. Zastanawiał się jak dorosły człowiek mógł się tak kręcić, nie powodując u siebie mdłości. Sam przestał jeździć kolejkami górskimi pare lat temu, zdając sobie sprawę, że jego ciało nie nadawało się na ten rodzaj nadużycia, na jaki wystawiał je w młodości.
- Tak więc, myślisz, że nie potrzebujesz być tutaj?
- Nie wiem. Naprawdę nie obchodzi mnie to. Po prostu wiem, że nie chcę być tutaj. Nie chcę być nigdzie.
House pożałował doboru swoich słów, jak tylko wyszły z jego ust, ponieważ wiedział, że psychiatra rzuci się na nie, jak muchy na świeżą, psią kupę.
Terapeuta poprawił się na swoim krześle i spojrzał na papiery, zapisując coś. House zastanawiał się o czym pisze. Możliwe, że o tym, że żyje w pewnego rodzaju zaprzeczeniu, albo że jest narcyzem, albo że jest po prostu świrem.
- Tak więc, wszystko w porządku?
Terapeuta brzmiał lekko protekcjonalnie, ale dziwnym trafem zawsze brakowało mu czegoś, co House mógłby uznać za uprzejme.
House przestał się kręcić.
- Powiedziałem tylko…
- Nie, powiedziałeś, że lepiej nigdy nie będzie. Powiedziałeś jeszcze, że nie chcesz być nigdzie. Myślę, że powinienem być zaniepokojony.
House machnął ręką.
- Semantyka
Terapeuta wytrzymał spojrzenie House’a, które sprawiało, że czuł się nieswojo. Pomyślał, że House po prostu próbował powiedzieć coś, co by nim wstrząsnęło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:52, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
nawet się nie pytaj, czy tłumaczyć dalej tylko tłumacz
fik świetny, tego jeszcze nie było
myślałam raczej, że House połknie za dużo tabletek a tu zaskoczenie - podciął sobie żyły
fajne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gatha
Scenarzysta
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:21, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
super xD tłumacz dalej!
chociaż nie widzę House'a próbującego się zabić przez podcięcie żył (raczej tabletki)...a nawet jeżeli, to jako lekarz chyba by wiedział jak to zrobić żeby dało oczekiwany efekt...?
anyway, to nie jest takie ważne, dużo bardziej interesuje mnie co będzie na tej terapii..
koniecznie tlumacz dalej!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:37, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Tłumacz dalej, Nalan - ani mi się waż przestać! Fik naprawdę bardzo mnie zainteresował
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:39, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Czytam w oryginale. Jestem w 2/3 pierwszego rozdziału. Na razie wygląda na ciężki materiał... Ale dobry. Bardzo dobry.
Tłumacz dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pią 18:43, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Nie zauważyłam żadnej wzmianki o lasce House'a [którą pewnie zabrali ze względu na jego bezpieczeństwo], ale niech walnie nią tego terapeutę w głowę .
- Tak więc, myślisz, że nie potrzebujesz być tutaj?
- Nie wiem. Naprawdę nie obchodzi mnie to. Po prostu wiem, że nie chcę być tutaj. Nie chcę być nigdzie.
Tłumacz dalej! Proszę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nalan
Pacjent
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 19:31, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Lud dokonał wyboru
Już zabieram się do pracy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cwankiara
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:42, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Pracuj, pracuj czekamy na efekty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:17, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Taaaak, tłumacz
Autorowi wyszedł bardzo House'owy House Te gierki słowne, ignorowanie terapeuty, odporność na kręcenie się na krześle (to akurat nie jest poparte serialem, ale świetnie by pasowało )
Pet Rock mnie zabił Już nie zabraniam przynosić mojemu owczarowi kamieni do domu... Może po prostu czuje się samotny? :wink:
A co do tego podcięcia żył... Może nie chciał, żeby mu się udało??? Albo ciął się na chybił-trafił? Nie, już nie będę żartować :? Poor House *tuli*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 20:19, 23 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:46, 23 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się początek. Również chętnie przeczytam dalszą część. :wink:
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Saph dnia Pią 22:46, 23 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:35, 24 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Z oryginału przeczytałam na razie trzy z siedmiu dużych rozdziałów i będę czytać dalej (Nalan, mam nadzieję, że Ciebie to nie wkurza ). To nadal ciężki materiał, poza paroma elementami (poniżej, za "kurde") czyta się bardzo dobrze.
Ale kurde... [Jak można zepsuć potencjalnie dobrego fika? W przypadku fików do "24" wlepić sceny miłosne między Jackiem a Chloe, a w przypadku "House'a" wlepić w usta Wilsona słowa "Kocham cię". Skierowane do House'a. Normalnie do szału to doprowadza.]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:04, 24 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
joasui - serio :?: Padną moje ulubione słowa :?: To chyba też zabiorę się za oryginał, bo skoro takie ciekawskie rzeczy dzieją się w 3 rozdziale...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 11:32, 24 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Mmm... Ciekawie się zapowiada
Dobrze, że tłumaczysz ()... Chyba bym nie miała cierpliwości do oryginału
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:47, 24 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, fakt, że ja tego fika nadal czytam, może Cię zasmucić - najwyraźniej nie jest aż tak źle . Ale bywa momentami hilsonowo niebezpiecznie - boję się, co będzie na końcu (jestem na początku szóstej części)...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:26, 25 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
o, jest "Terapia"!
a dlaczego nie w Hilsonowym dziale?
tu nie zauważyłam ;pp
- Bawiłeś się z nią kiedyś?
- Z Paris Hilton? Nie, ale chciałbym…
rotfl ;D
jestem pewna, ze by chcial ;D
Były grubo obandażowane białą gazą
o to jest ten moment w ktorym jestem juz zaniepokojona
House, ty idioto...
sio z ankietą!
więcej chcemy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nalan
Pacjent
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 5:50, 26 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Rozdział 1
Część 2
Zauważył, że House podziwia jego szklany przycisk do papieru z modelem wieży Eiffla w środku. Terapeuta zdecydował się zmienić temat, widząc jak zmierza do nikąd z obecnym zestawem pytań.
- Podoba ci się mój przycisk do papieru?
House podniósł brew, kryjąc psotny uśmiech.
- Właśnie myślałem, co by się stało, gdybym zrzucił go z balkonu.
- Cóż, mam nadzieję, że nigdy się nie dowiemy.
Terapeuta milczał przez minutę.
- Czy kiedykolwiek byłeś we Francji?
House wydawał się zadowolony z pytania na które łatwo jest odpowiedzieć lub przynajmniej jednego, które nie miało głębszego znaczenia.
- Tak, mieszkałem tam przez rok, kiedy miałem dziesięć lat.
- Więc widziałeś wieżę Eiffel?
- Trudno ją przegapić… wiesz, że jest to tak naprawdę tylko duża antena radiowa?
Terapeuta uśmiechnął się.
- Tak, właśnie to słyszałem. Jednak to nie zmniejsza jej piękna.
House nigdy nie myślał, że wieża Eiffla jest piękna. Zobaczył ją po raz pierwszy, kiedy ojciec zgodził się zabrać jego i matkę do Paryża na jeden dzień. Wysiedli z auta i patrzyli na nią przez parę minut, zanim jego tata nie zdecydował, że pora w drogę.
- Domyślam się.
House westchnął i spojrzał na półki za biurkiem terapeuty. Były wypełnione tekstami o zaburzeniach umysłowych, samopomocy i innych pokrewnych, bezużytecznych materiałów. Terapeuta westchnął, uświadamiając sobie, że nie osiągnął zbyt wiele z pacjentem i ma jeszcze około godziny, zanim ma zaplanowane spotkanie z kimś jeszcze.
- Słuchaj, przejdę do rzeczy. Wiem, że nie chcesz być tutaj, ale jesteś. Próbowałeś się zabić. Interesuje mnie, dlaczego.
House wydawał się rozbawiony doborem czasowników tego mężczyzny.
- Jesteś zainteresowany? Dlaczego? Nawet mnie nie znasz. Dopiero się poznaliśmy.
- Jesteś moim pacjentem.
- I to automatycznie sprawia, że się przejmujesz?
- Nie, tym się właśnie zajmuję. To moja praca. Tak jak ty, potrzebuję rozwiązać łamigłówkę. Nie jest zadowolony dopóki nie ustalę diagnozy, leczenia i dobrze rokującej kuracji.
House próbował ukryć zaskoczenie na jego twarzy. Terapeuta wyraźnie wiedział kim on był nie, żeby większość ludzi w szpitalu nie wiedziała.
- Myślisz, że nie wiem, kim jesteś… co robisz? Dowiadywanie to moja praca.
House milczał. Stawiał duże pieniądze, że połowa pacjentów tego mężczyzny była pracownikami szpitala, którzy potrzebowali terapii tylko z jego powodu. Ta myśl wywołała w nim dziwne uczucie, przypominające satysfakcję. Uśmiechnął się na myśl o tym.
- Więc przejdźmy do sedna. Dlaczego próbowałeś się zabić?
House wzruszył ramionami, przewracając oczami. Wiedział, że to było nieuniknione. Musiał również to przeboleć, co nie znaczyło, że musiał to lubić czy sprawić, aby było to łatwe.
- Czy to była odpowiedź…?
- Czy to robi różnicę? Żadna odpowiedź, której udzielę cię nie zadowoli. Po za tym, nie nie udało mi się. Gdyby się udało, nie siedziałbym tu, słuchając tych bzdur.
Brzmiał jak prawie obrażony.
- A więc… wolałbyś być martwy niż na terapii?
- Czy nie uważa tak większość ludzi?
Terapeuta próbował ukryć uśmiech.
- Może… Przypuszczam, że to zależy od terapeuty.
House parsknął. Może ten gość nie był taki zły, jeśli potrafił się z siebie śmiać. On, który może śmiać się z siebie nigdy nie przestanie być rozbawiony.
- Więc naprawdę na serio chciałeś się zabić?
- Nie, tylko żartowałem. Przepraszam, że sprawiłem ci kłopot. Pójdę już.
House zmusił się do szatańskiego uśmiechu, ale wyszedł z tego raczej bolesny grymas.
- Nie myślę, że udawałeś. Tylko… Nie jestem w tym tak długo. Moje doświadczenie… Ludzie, którzy nie są pewni, czy naprawdę chcą umrzeć, skłaniają się do użycia tabletek, albo jakiegoś rodzaju toksyny, albo tlenku węgla ze swoich aut. Ludzie, którzy są naprawdę pewni, że chcą umrzeć skłaniają się ku powieszeniu, strzelają do siebie lub podcinają sobie nadgarstki albo gardła. Ciężko to cofnąć.
House myślał, że brzmiało to dość naiwnie, ale rozumiał, że zawód tego faceta prawdopodobnie nie wymagał wielu wizyt na izbie przyjęć.
- Cóż, to zależy jak blisko chirurga się znajdujesz.
- Ale ty nie byłeś blisko chirurga. Byłeś w domu. I nie było możliwości żebyś wiedział, że doktor…
Terapeuta spojrzał w dół na notatki.
- … Wilson zamierzał zatrzymać się u ciebie. Wykrwawiłbyś się na śmierć, gdyby cię nie znalazł. Na pewno musiałeś wziąć to pod uwagę, kiedy się na to zdecydowałeś.
House zmarszczył brwi, kiedy terapeuta wspomniał o Wilsonie.
- Niekoniecznie. Przychodzi do mnie cały czas. Może jego pajęczy zmysł to zasygnalizował.
- Jeśli przyjaźni się z tobą, to wyobrażam sobie, że sygnalizuje okropnie często. Co sprawiło, że pomyślałeś, że zamierza przyjść tamtej nocy?
- Nie pomyślałem. To był tylko pech. Wiedział, że miałem dziwaczny dzień. Prawdopodobnie chciał wiedzieć, jak się mam. Wilson cierpi na chroniczne zainteresowanie innymi. Jestem pewny, że wiesz jak to jest.
Terapeuta zignorował drwinę.
- Pech?
- Tak, parę minut więcej i mój diabelski plan odniósłby sukces.
Tym razem był w stanie wykonać bardziej przekonujący uśmiech. Jeśli nie mógł się stamtąd wydostać, przynajmniej mógł rozkoszować się zabawą z terapeutą.
Terapeuta nie uśmiechnął się.
- Myślisz, że próbowanie się zabić jest zabawne?
House westchnął. Ta rozmowa go nudziła. Nie chciał tam być. Nie chciał być nigdzie. Nienawidził odpowiadać na pytania, w szczególności na własny temat.
- Co chcesz żebym powiedział? Że nienawidzę siebie, ponieważ jestem bezużytecznym kaleką? Że moje życie jest niczym więcej niż męka, ponieważ nigdy nie będę olimpijskim atletą? I Dlatego próbowałem skończyć ze sobą?
- Czy to prawda?
- Nie, i tak nigdy nie zamierzałem zostać olimpijskim atletą.
- Dr Cuddy powiedziała mi o…
- Rozmawiałeś z Cuddy?
House przerwał mu, trochę bardziej niecierpliwie, niż powinien. Zupełnie o niej zapomniał. Och tak, nigdy nie usłyszy końca tego zdania.
- Jest twoją szefową i była przy tobie, kiedy przywieźli cię do zszycia.
Spojrzał ponownie na akta, aby się upewnić.
- … Tak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pon 8:01, 26 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
- Jest twoją szefową i była przy tobie, kiedy przywieźli cię do zszycia. | zawsze w pobliżu, zawsze troskliwa
Cytat: | - Dr Cuddy powiedziała mi o… | o..? no o czym?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:04, 26 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Ten fik coraz bardziej mi przypomina "Sprzedawcę Broni" Autor ma świetne wyczucie
Ale jak przeczytałam, że to Wilson znalazł House'a (znowu!!!) to aż mi się płakać zachciało... Biedy Wombat *tuli*
Czekam na fika, w którym to House znajdzie Wilsona próbującego popełnić samobójstwo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 9:09, 26 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
o czym, o czym?
świetne są te dialogi, żarty
i kto jak kto ale House nie powinien mu zarzucac, ze jest zainteresowany ;pp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:29, 26 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
evay napisał: | o czym, o czym? | To było do mnie??? To taki trochę żart był :wink:
No, ale ileż można wytrzymywać przyjaźń z House'em??? To się musi skończyć śmiercią... albo miłością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 12:40, 26 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
House nie spuszcza z tonu nawet po próbie samobójczej... To takie w jego stylu
Ale robi się coraz ciekawiej
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:41, 26 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
przez ten ton może wylądować w szpitalu ... psychiatrycznym na trochę dłużej
świetne dialogi
czekam na moment gdy terapeuta ucieka w popłochu
ciekawie, proszę o więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzia
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 7715
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:42, 27 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
fajne. kiedy kolejna dawka??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nalan
Pacjent
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 17:41, 28 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Dedykowane Marau Apricot, która obchodzi dzisiaj urodziny.
Wszystkiego najlepszego.
Rozdział 1
Część 3
House spojrzał obojętnie. Nie pamiętał niczego takiego. Zastanawiał się jak wiele ludzi wiedziało, jak wiele widziało co się stało. Zastanawiał się czy członek jego zespołu, dr Cameron, wiedziała. Za jak żałosnego musiała do uważać. Teraz była ciągle przy nim, biednej, zranionej istocie.
- Hmm… nie pamiętasz?
Usta House’a rozchyliły się i próbował nie wyglądać na trochę zaniepokojonego z powodu luki w pamięci. To było zupełnie normalne mieć krótkotrwałą utratę pamięci po urazie.
- Nie
- Musiałeś być nieprzytomny.
House wymamrotał do swoich kolan.
- Szczęściarz. Teraz też chciałbym być.
Terapeuta ponownie założył ręce.
- Kolejny raz wspominasz o szczęściu. Czy wierzy pan w szczęście, dr House? Czy wierzysz, że rzeczy zdarzają się po prostu przypadkowo czy mamy kontrolę nad ich wynikiem?
House spojrzał się bezpośrednio na terapeutę po raz pierwszy.
- Wierzę, że niektóre rzeczy będą do dupy, obojętnie co zrobimy. Jak… na przykład ta rozmowa.
- Achh. Więc… co jest do dupy, oprócz tej rozmowy?
House znowu zaczynał być znudzony.
- Huh?
- W twoim życiu… Co jest do dupy?
- Och wiesz, normalka… powłóczenie nogą, zaburzenia erekcji, wysokie stopy procentowe pożyczek. Mam klaunów po lewej i żartownisiów po prawej, a ja jestem pośrodku, z tobą...
Terapeuta pokiwał głową, niewzruszony.
- Uch huh. To wszystko?
- To ci nie wystarcza?
- Nie, myślę, że to nie wystarcza tobie. Dr Cuddy wspomniała coś o byciu uzależnionym od leków przeciwbólowych, o oskarżeniach o posiadanie narkotyków… o odwyku…
Terapeuta machnął ręką, zachęcając gestem House'a, by wypełnił luki.
House potrzasnął głową.
- To nie to.
Terapeuta uśmiechnął się nieznacznie.
- Więc, coś jednak jest?
- Jestem zmęczony. Jestem zmęczony walką z bólem. Jestem zmęczony byciem w cierpieniem. Jestem po prostu… zmęczony.
- Sądzisz, że ludzie nie wierzą, że cierpisz?
- Oni nie wierzą.
- Kim są oni?
- Kto nimi nie jest? Każdy… moja szefowa, pracownicy, najlepszy przyjaciel, rodzice, miejscowy stróż prawa…
- Rozumiem. A ty czujesz, że zabijając się… przekonałbyś ich?
House wyglądał na obrażonego, z powodu doprowadzenia jego motywów do czegoś brzmiącego tak prosto.
- Myślałem, że zabijając się, położyłbym kres bólowi.
Pierwszy raz, odkąd usiadł, House uświadomił sobie, że jego noga właściwie go nie bolała. To było prawdopodobnie na skutek środków przeciwbólowych, które dano mu na jego nadgarstki.
- Jest aż tak źle.
Terapeuta wydawał się nieprzekonany, że człowiek siedzący przed nim był cierpiał wystarczająco, by posunąć się do samobójstwa, tylko po to, żeby sobie ulżyć.
- Tak, jest.
- I próbowałeś alternatywnych metod radzenia sobie z bólem?
House burknął, słysząc już taki argument wielokrotnie.
- Nie działają.
- Wszystkie? Żaden nie działa? Żaden z nich oprócz…
Terapeuta ponownie zerknął na notatki, a jego oczy rozszerzyły się, kiedy przeczytał sposób dawkowania.
-… Hydrokodonu… ponad osiemdziesiąt miligramów na dzień? Jesteś lekarzem, więc zakładam, że wiesz co to robi z twoją wątrobą.
- Tak, cóż… nie martw się. Nie jestem dawcą narządów.
- Wyobrażam sobie.
Terapeuta zmarszczył brwi.
- Jeśli cię wypuszczę… jeśli wyślę cię do domu albo do pracy, czy spróbujesz się znowu zabić?
- Nie
- Więc to był tylko ten jeden raz?
House czuł się zwolniony.
- Nie… Ja tylko… Miałem zły dzień, w porządku? Nie miałeś nigdy złych dni?
- Oczywiście. Tylko, ja z ich powodu nie podcinam sobie nadgarstków.
House machnął ręką obojętnie, jak gdyby ten gest mógł zmniejszyć powagę tego co zrobił.
- To był wypadek.
- Uh, nie. Nie sadzę.
- Nie, mam na myśli… Nie myślałem. Byłem pijany, miałem zły dzień… dziwny dzień. Nie myślałem jasno. To była pomyłka.
- Rozumiem. Myślisz, że Vicodin i alkohol są dobrym połączeniem?
House westchnął. Słyszał to już wcześniej. Dlaczego nie mógł mieć jednego z tych terapeutów, którzy tylko pokiwaliby głową i zgodzili się ze wszystkim, co by powiedział i wyprowadzili go za drzwi?
Terapeuta myślał przez kilka chwil, zanim przemówił ponownie. House bawił się swoją laską.
- Chciałbym, żeby opowiedział mi pan o tym złym i dziwnym dniu, dr House...
- A… jeśli nie zastosuję się do twoich życzeń?
Terapeuta przerwał, wzdychając.
- Czy zawsze tak robisz?
- Co robię?
- Zadajesz inne pytanie zamiast odpowiedzieć na pytanie?
- Tak
- Będziesz musiał robić to lepiej.
- Dlaczego?
- Ponieważ to ja mam władzę, aby cię wypuścić.
Oczywiście, House zrozumiał, że on ma rację. Wyjrzał prze okno. Na zewnątrz było słonecznie. Zastanawiał się co jego zespół porabia, czy wiedzieli, gdzie był, czy mieli pacjenta, czy ten pacjent umierał, ponieważ nie mieli jego wspaniałych diagnostycznych umiejętności, na których mogli polegać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nalan dnia Śro 17:42, 28 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:44, 28 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Jeśli w końcu skończę psychologię i zostanę terapeutką, to chciałabym być taka, jak ten gościu z fika
Chociaż nie koniecznie chciałabym, żeby mi się trafil taaaki pacjent
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|