|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:08, 13 Wrz 2008 Temat postu: Śmierć zmienia wszystko [M] |
|
|
Kategoria: friendship
Zweryfikowane przez Autorkę
A/N
Nie moje. Inspiracja też nie moja. Pomysł podsunął kolega, gdy siedzieliśmy razem na plaży w Lloret de Mar. Wtedy jakoś pomysł zszedł na plan dalszy. Wrócił jednak wczoraj i od tamtej pory nie mogłam się go pozbyć. Mam nadzieję, że nie zjecie.
P.S. Tak, tytuł nawiązuje do tytułu pierwszego odcinka 5 sezonu, dobrze myślicie.
Dedykowane dwóm osobom, które tej dedykacji nigdy nie zobaczą: Michałowi, który Amber naprawdę lubi, i profesor S., której miłość do House'a spowodowała szczękozwis u Skrzywana. (Najlepsiejszego, pani psor!)
OSTRZEŻENIE: AU, 4x16-verse, silny Hilson f-ship, MCD, tyciusie spojlerki piątego sezonu (tak, motyw wyjazdu XD)
Śmierć zmienia wszystko
6.
Wilson przetarł oczy i odłożył kartę na bok. Miał absolutnie dość – cały dzień konsultacji dla diagnostyki, przekazywania złych wiadomości i wypełniania zaległych papierów, leżących tu jeszcze od czasu nieszczęsnego epizodu z Bostonem. Mężczyzna wstał zza biurka i podszedł do drzwi balkonowych. Na zewnątrz słońce powoli zachodziło, nadając wczesnojesiennemu niebu fioletową poświatę. Liście na drzewach zaczęły przybierać szkarłatno-złotą szatę, kilka z nich zdążyło już nawet opaść. Czas nie stanął w miejscu. Onkolog otworzył drzwi i wyszedł. Stanął przy barierce i wziął głęboki wdech. Powietrze zaczynało być już zimne. Mężczyzna rzucił okiem w stronę drzwi gabinetu diagnostycznego, ale rolety były zaciągnięte. Ostatnimi czasy często tak było. Wilson usiadł na niewygodnym, drewnianym krześle, które pamiętało jeszcze okres jego małżeństwa z Bonnie, i wyciągnął przed siebie nogi. Nie było późno, a diagnostyka miała pacjenta, więc wszyscy byli w szpitalu. A jednak… Wilson poczuł się samotny. Ostatnimi czasy to uczucie często mu towarzyszyło. Ostatnimi czasy wszystko było inaczej niż kiedyś. Wilson przetarł oczy, tym razem z zupełnie innego powodu.
Ich balkon jest za duży dla jednej osoby.
5.
Kiedy skończył się jego dwumiesięczny urlop, Wilson wrócił do Princeton. Ale nie na długo – od razu wyprowadził się z mieszkania Amber, a już trzeciego dnia zostawił na biurku Cuddy list z rezygnacją. Spakował swoje rzeczy, opróżnił szafkę. Chciał jak najszybciej opuścić Princeton, nie miał już siły tam być. Pojechał do Bostonu – w Mass Gen szukali kogoś na onkologię dziecięcą. Wilson przyjął posadę bez wahania. W sumie, przyjąłby każdą, byle tylko wyjechać. Oczywiście, wiele osób do niego dzwoniło, prosiło, próbowało przekonać, że popełnia błąd. Ale Wilson nigdy nie przypuszczał, że i Cuddy może zniżyć się do poziomu chłopca na posyłki.
- Wilson, wróć – prosiła kobieta przez telefon. – Brakuje nam ciebie.
- Cuddy…
- Wilson, nie możesz tak po prostu rezygnować ze wszystkiego.
- Nie robię tego tak po prostu – westchnął mężczyzna.
Cuddy postanowiła spróbować innego podejścia.
- Wilson – zaczęła – Amber…
- Nie mów o niej – przerwał jej ostro mężczyzna. Kobieta dała za wygraną.
- Uważam tylko, że powinieneś żyć dalej, Jimmy – powiedziała cicho. – I ktoś by się ze mną zgodził.
Odłożyła słuchawkę. Wilson trzymał swoją jeszcze przez długie minuty.
4.
Zaraz po pogrzebie wsiadł w taksówkę i kazał zawieźć się na lotnisko. Nie miał przy sobie nic prócz portfela, ale niezbyt go to obchodziło. Właściwie, nie obchodziło go w ogóle. Kupił bilet na pierwszy krajowy lot. Nawet, jeśli ktokolwiek zdziwił się widokiem ubranego na czarno mężczyzny, lecącego do Lihue bez bagażu, nie dał tego po sobie poznać. Po wylądowaniu na wyspie i przepchnięciu się przez tłum turystów, Wilson wyszedł z budynku lotniska i złapał taksówkę. Kierowca – obdarowany dwudziestodolarowym banknotem, reszty nie trzeba – z radością zawiózł dziwnego malihini do najbliższego hotelu. Wilson wynajął tam pokój, po czym natychmiast udał się do hotelowego baru. Siedział tam przez osiem godzin i kilkanaście szklanek coraz bardziej podejrzanie wyglądających drinków. Po ostatniej nie wiedział nawet, jak się nazywa. Z pomocą jednego z kelnerów dowlókł się do pokoju, gdzie spędził całą noc, czule obejmując sedes. Później spał do południa. O piętnastej rozpoczął kolejny dzień pijackiego maratonu. I tak przez dwa miesiące – dokładnie tyle, ile Cuddy dała mu na dojście do siebie.
3.
Nie zarejestrował faktu jechania do Princeton General, nie zarejestrował faktu spotkania i rozmowy z lekarzem, nie zarejestrował nawet faktu zgadzania się na transport do PPTH. Po prostu kiwnął głową, na chwilę tylko odrywając wzrok od tej kochanej, posiniaczonej twarzy. Lekarz powiedział, że to może być niebezpieczne, Cuddy powiedziała, że decyzja należy do Wilsona. I Wilson decyzję podjął. W karetce przez moment zaczął żałować, że była ona taka a nie inna, ale udało im się odgonić widmo śmierci. Wilson uparł się na schłodzenie ciała. Wiedział, że tak naprawdę niewiele to da, ale pozwalało choć na chwilę zatrzymać czas. Liczył, że może właśnie ta chwila wystarczy, by ocalić życie. Przeliczył się. Foreman, najlepiej trzymający się ze wszystkich, powiedział mu, jak bardzo. Dobitnie wyjaśnił mu, że nawet zatrzymywanie czasu nic nie dało, że sprawa została przegrana już tam, w karetce. Po czym po prostu wyszedł, wciąż się trzymając, podczas gdy Wilson stracił nad sobą panowanie w ramionach Cuddy. Kobieta zaproponowała, że pójdzie wraz z nim. Wilson odmówił. Musiał to zrobić sam.
Starał się przestać myśleć, gdy nacisnął pierwszy przycisk. Starał się przestać czuć, gdy nacisnął dwa kolejne. Przy następnym ręka mu się trzęsła. Ale to ostatni był najgorszy. Cały czas powtarzał sobie, że Foreman powiedział, że koniec zaczął się wtedy, w karetce, a on nie chciał przedłużać go jeszcze bardziej.
- Żegnaj – szepnął, składając delikatny pocałunek na poranionym czole. Nacisnął ostatni przycisk. I dopiero wtedy pozwolił sobie na łzy.
2.
W życiu Wilsona wszystkie złe chwile łączyły się z nagłymi telefonami. James Wilson nie lubił telefonów. A na pewno nie lubił telefonów o nieludzkich porach.
- Halo? – powiedział zaspanym głosem, starając się być cicho. Amber wciąż spała.
- Wilson? – Cuddy brzmiała na lekko przerażoną. Wilson westchnął, wstał z łóżka i udał się do salonu. Nie chciał budzić Amber. Miała dziś poranny dyżur, musiała wstać przed siódmą – należała jej się jeszcze godzina snu. Mężczyzna potarł twarz i opadł na fotel. Na ławie zobaczył kubek z resztką wczorajszej herbaty. Sięgnął po niego i wypił zawartość duszkiem, po czym się skrzywił. Na zimno nie była taka dobra.
- Coś się stało? – spytał w końcu.
- Musisz przyjechać – odparła administratorka. – Chodzi o House’a.
Wilson spojrzał na zegarek. Cuddy chyba oszalała.
- Cuddy, jest piąta rano – jęknął onkolog. – Całą noc byłem na dyżurze, pomagałem Cameron. Wiem, że House był wczoraj w barze, ale proszę, czy to nie może poczekać? Czy mogę zacząć być jego najlepszym przyjacielem za jakieś cztery godziny snu, proszę?
- Wilson, nie dzwonię do ciebie, bo jesteś przyjacielem House’a. – Głos Cuddy zadrżał i Wilson wzdrygnął się mimowolnie. – Dzwonię do ciebie, bo według jego ubezpieczenia to ty jesteś jego pełnomocnikiem medycznym.
Wilson zbladł. Była piąta rano i klątwa telefonów ponownie się wypełniła.
1.
Wilson wszedł do salonu i z głośnym westchnieniem porzucił swoją marynarkę na fotelu. Po chwili przysiadł na kanapie; jedną ręką zdejmował buty, a drugą walczył z upierdliwym krawatem. Nawet nie zauważył, kiedy podeszła.
- Późno wróciłeś – powiedziała Amber, siadając przy nim. Mężczyzna westchnął po raz kolejny.
- Ciężka noc – odparł zmęczonym głosem. – Był wypadek, śmieciarka wjechała w autobus. Mnóstwo rannych. – Wilson machnął ręką, jakby mówiąc „wiesz, o co mi chodzi”. Amber uśmiechnęła się lekko.
- Zrobię ci herbaty – zaproponowała i poszła do kuchni. Wilson ułożył się wygodniej na kanapie i uśmiechnął błogo. Kochał takie chwile.
- House dzwonił – poinformowała go dziewczyna, wracając z parującym kubkiem. „Najlepszy chłopak na świecie” – głosił napis i Wilson po raz kolejny wyszczerzył się jak idiota na myśl, że to właśnie Amber tak o nim myśli.
- Serio? – spytał, myślami wciąż będąc przy niesamowitej dynamice ich związku. – Czemu?
- Upił się w jakimś barze i chciał, żebyś po niego przyjechał – wymruczała Amber w koszulę Wilsona, moszcząc się wygodnie na kanapie obok niego. – Powiedziałam mu, że masz dyżur.
Wilson zmarszczył brwi.
- Co on na to?
Amber zachichotała.
- Nie wiem – odparła szczerze. – Zaraz potem odłożyłam słuchawkę.
Wilson parsknął śmiechem. Bezczelność Amber konkurowała z tą House’ową. Kochał ją. Kochał Amber. Całując dziewczynę namiętnie Wilson pomyślał, że w tej chwili może się dziać, co chce. Świat może się kończyć, ale jego to nie obejdzie. Ma ją.
Forever could even start today
Ever ever after
Maybe it's just one wish away
Your ever ever after
(Carrie Underwood, Ever Ever After)
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 22:54, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 10 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Schevo
Gastroenterolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:18, 13 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Gosz, prawie się rozpłakałam... Smutne... Nie wiem co powiedzieć... Nie żałuję, że odwiedziłam Hilsona i przeczytałam ten fik. Był świetny. Smutny, ale świetny. Podobało mi się. Bardzo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:36, 13 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
zaczęłam pisać komenta tak jak zwykle, ale kiedy doszłam do końca (czy raczej do początku...) i wreszcie ZROZUMIAŁAM, o co chodzi...
:smt089
nienawidzę Amber! teraz i zawsze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 7:09, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Kat, naprawdę się uparłaś, żeby moja nienawiść do Amber się pogłębiła. Kurcze, jak ja tej zdziry nie cierpię!! Suka wredna! Kretynka! Śmierdząca dziwka!!
Fik bardzo ładny...bardzo smutny, ale piękny.
Pozdrawiam, any.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:28, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ło, chyba powciskałam niewłaściwe przyciski i uruchomiła się na forum opcja "Nienawidzę Amber". XD Noo, tego się nie spodziewałam.
***
any, nie uparłam się. Po prostu wykorzystałam ciąg myślowy hiszpański pt. "co by było, gdyby...": gdyby Amber nie umarła -> gdyby nie wsiadła do autobusu -> gdyby nie przyjechała po House'a -> gdyby to House znalazł się na miejscu Amber. Ot, niewinne gdybanie. *mroczna czkawka* Nie sądziłam, że spowoduje to ogólną rebelię.
***
Richie, nie mogę uwierzyć, że odebrało Ci mowę. To jest takie... abstrakcyjne. (Ale ten komentarz chętnie bym zobaczyła. Ciekawam, jak się rozwijał Twój pogląd w miarę cofania się w czasie. )
***
Dziękuję wszystkim za komentarze. I za nie zlinczowanie mnie za popełnienie angstowego deathfika. ZNOWU.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:31, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie sądziłam, że spowoduje to ogólną rebelię. |
Spowodowało.
Ja pierniczę, jak ja jej nie znoszę!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:44, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
No ale czemu? XD Przecież decyzja o nie jechaniu po House'a była decyzją, jaką dziewczyny na całym świecie podejmują każdego dnia! Nie mogła wiedzieć, że będzie wypadek, że House zostanie ciężko ranny, że wypity alkohol wejdzie w jakieś bardzo dziwne rekacje (bredzę)... Przecież to nie jej wina, że House nie żyje. Wypadki się zdarzają, ludzie umierają.
(Czy z czymś się to komuś kojarzy...?)
XD Taak, moim celem było odwrócenie aktualnej relacji House/Wilson. Myślę, że Wilson winiłby Amber za śmierć House'a i myślę, że robiłby to nawet bardziej intensywnie. W końcu House'a znał tyle lat. I gdyby Amber po niego pojechała... ^^
Jedno słowo, mówiące wszystko o dynamice House/Wilson, o tym, co dla siebie znaczą i dlaczego przedstawiona przeze mnie sytuacja bolałaby bardziej niż ta serialowa: BROMANCE.
(Krótko mówiąc, Ausiello ma rację.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:35, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ja naprawdę powinnam czasem poskromić ciekawość
Nie wiem dlaczego, ale ten fik strasznie na mnie zadziałał. Ja tam Amber nigdy nie lubiłam...
Owszem, czasem zastanawaiłam się co by było gdyby. Jestem uzalezniona, o matko:D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 9:39, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Wrrr, jak ja nie cierpię Amber! Tak, Katty, to częściowo twoja wina :smt002.
Moje odczucia co do całości? Na początku nie byłam pewna, o co chodzi. Ale powiedzmy, że mój mózg końcu przetworzył odpowiednio informacje i zrozumiałam.
Wilson parsknął śmiechem. Bezczelność Amber konkurowała z tą House’ową. Kochał ją. Kochał Amber. Całując dziewczynę namiętnie Wilson pomyślał, że w tej chwili może się dziać, co chce. Świat może się kończyć, ale jego to nie obejdzie. Ma ją.
Moja reakcja? Wilson, ty pieprzony egoisto! Dobra, ulżyłam sobie. To wszystko wina Amber. Nienawidzę jej. Mogła nigdy nie pojawić się w serialu, tak byłoby najlepiej dla wszystkich. Może Wilson czuł się szczęśliwy przez chwilę. Ale co to jest, kiedy porównujesz chwilę szczęścia do House'a? Do jego życia? Szkoda, że Wilson nie mógł się o tym przekonać z tej strony.
Gratuluję, Katty :smt003.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Nie 9:40, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anaphora
Pacjent
Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:21, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się spodobał ten tekst. Przyjemnie angstowy, zgrabnie napisany.
Mam tylko jedno zastrzeżenie:
Cytat: | banknotem, reszty nie trzeba – z radością |
Ja bym dała myślnik zamiast przecinka. Było by to wtedy ładnym wtrąceniem. Ewentualnie przecinek zamiast myślnika i wyjdzie na to samo.
Pozdrawiam i Weny życzę
Anaphora
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kallien
Ratownik Medyczny
Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:23, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Z pomocą jednego z kelnerów dowlókł się do pokoju, gdzie spędził całą noc, czule obejmując sedes.
Wyczuwam lekki przytyk...
Fik świetny, końcówka jest rozbrajająca. I nie przyłączam się do ruchu 'Amber to zdzira, nienawidzę jej'. Bo właściwie zrobiła to, co zrobiłaby zawsze.
A Wisonowi zawsze trzeba coś zabrać. Bo on jest takim typem dziecka, któremu w piaskownicy inne zabierają łopatkę i biją po głowie.
Dziwne mam metafory, łotewer.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:49, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ja bym dała myślnik zamiast przecinka. Było by to wtedy ładnym wtrąceniem. Ewentualnie przecinek zamiast myślnika i wyjdzie na to samo. |
Fragment "obdarowany dwudziestodolarowym banknotem, reszty nie trzeba" już jest wtrąceniem. Wtrąceniem do zdania nadrzędnego "kierowca zawiózł (...)". Ewentualnie kawałek o reszcie mógłby trafić w nawias. Rozważałam tę opcję i doszłam do wniosku, że po przecinku wygląda lepiej. Bardziej... spontanicznie.
Dziękuję jednak za propozycję. Nie ma nic bardziej wartościowego niż Czytelnik, który analizuje i się zastanawia, zarówno nad konstrukcją, jak i nad treścią
***
Cytat: | Wyczuwam lekki przytyk... |
Tylko inspirację, najdroższa. A sedesy to kocha Tubek. XD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 11:13, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:03, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
O.... Mój.... Dobry.... Boże!
Jak to dobrze że to tylko fik. W dodatku świetnie napisany i powalający treścią i konstrukcją. Trzeba być naprawdę mądrym, żeby od razu załapać, o co chodzi.
Ja tam się nie wypowiem źle o Amber i chyba pozostanę razem z Kallien (mogę się przysiąść?:smt003 ). Nie że nie lubię Amber, ale nie pałam też do niej jakąś szczególną sympatią (no.. może maleńką :smt002 ). Ale jednak gdyby przez nią zginął House, to bym jej z całą pewnością przypie*****ła. (wybaczcie, ale to jest jedyne adekwatne słowo do tego, co teraz czuję)
Tyle że to tylko fik, więc co ja się będę przejmować?
Kat, pozostaniesz Queen of Angst chyba już na wieki :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:33, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Czytany od góry do dołu jest świetny. Czytany od dołu do góry daje kopa.
Katty B. umacnia swoją pozycję na mojej liście najulubieńszych autorów, nawet, jeśli nie zależy jej na wysokiej pozycji na tej konkretnej liście.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:44, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Czytany od góry do dołu jest świetny. Czytany od dołu do góry daje kopa. |
Dziękuję bardzo. Koncepcja cofania się w czasie nie jest moja, pożyczona od Idril, z jej fika do Spnu. Moje odczucia po przeczytaniu tamtego dzieła były podobne. Wali. I to bardzo.
Cytat: | nawet, jeśli nie zależy jej na wysokiej pozycji na tej konkretnej liście. |
Priorytetem jest dawanie rozrywki Wam, Czytelnikom. Wszak to Wy jesteście siłą napędową całego zjawiska fanfiction. A za wysoką pozycję to mogę się tylko zarumienić, powiedzieć "dziękuję" i bardzo starać, by okazać się godną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:02, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: | Richie, nie mogę uwierzyć, że odebrało Ci mowę. To jest takie... abstrakcyjne. (Ale ten komentarz chętnie bym zobaczyła. Ciekawam, jak się rozwijał Twój pogląd w miarę cofania się w czasie. ) |
Kat, po Twoich fikach (których nie powinnam czytać) zawsze odbiera mi mowę na rzecz potoków łez... Koment wylądował w mrokach nicości, ponieważ jego założenia były błędne (powinnam zostawiać optymizm za drzwiami, zaglądając do Twoich fików).
W każdym razie dochodząc, do cz. 4., zaczęłam kojarzyć, że fik ma odwrotny porządek chronologiczny i ogarnęły mnie złe przeczucia, ale nie dopuszczałam ich do świadomości, zupełnie jak "mój" Wilson... I oboje się na tym przejechaliśmy :smt010
Ale (porzucając moje subiektywne odczucia) fik jest napisany genialnie Dawno temu miałam problem z napisaniem drabbelka, który mówiłby wiele, ale nic dosłownie... Tobie udał się cały taki fik
*idzie leczyć smutne myśli* (może nawet zobaczycie efekt...)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:32, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Świetny, świetny fik.
Po przeczytaniu nie zaczęłam bardziej nienawidzić Amber, może dlatego, że byłam zbyt zaskoczona obrotem spraw.
Ale to zabawne, jak zmienił mi się punkt widzenia. Bo gdy zginęła Amber, bardzo nie podobało mi się to, że Wilson chce odciąć się od House'a, wyjechać, zacząć od nowa. A tutaj... tutaj uważam jego reakcję za całkowicie zrozumiałą i usprawiedliwioną. Bo chodzi o House'a!
A może nie zaczęłam jej bardziej nienawidzić, bo naprawdę uważam, że tak jak śmierć Amber nie jest winą House'a, tak śmierć House'a nie jest winą Amber? Sama nie wiem.
Bardzo mi się podobało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:47, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Kat, bo z moją nienawiścią do Amber to jest tak.
Nie lubiłam jej nigdy, okreslenie bezwzględna zdzira (czy jak tam House na nią mówił) zawsze bardzo mi do niej pasowało.
Ale kiedy zobaczyłam, że jest z Wilsonem ta niechęć przetransformowała się w jawną nienawiść. Proszę, nie pytaj, dlaczego, bo nie wiem. Tak po prostu. I wiadomość o jej śmierci przyjęłam z ulgą. Żeby tylko ta śmierć nie rozdziliła chłopców...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karola
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:44, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawy pomysl to juz kolejny twoj fic, ktory czytam. Podoba mi sie twoj styl, chcialabym tak pisac. Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Karola dnia Nie 16:38, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pattyczak
Pacjent
Dołączył: 19 Sie 2008
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:18, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
V.V Jaki smutny ff v.v Bitch, nienawidzę jej, powinno się ją jeszcze raz zabić w tym niebianskim autobusie. House powiniem ją tam zadziabać laską.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:59, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
marengo napisał: |
Ale to zabawne, jak zmienił mi się punkt widzenia. Bo gdy zginęła Amber, bardzo nie podobało mi się to, że Wilson chce odciąć się od House'a, wyjechać, zacząć od nowa. A tutaj... tutaj uważam jego reakcję za całkowicie zrozumiałą i usprawiedliwioną. Bo chodzi o House'a! |
no właśnie, też tak pomyślałam (ale z wrażenia zapomniałam napisać). skoro nic (NIKT :smt010 ) nie trzymało go już w PPTH, to powinien wyjechać na koniec świata i nie wracać, a nie katować się samotnym siedzeniem na ich balkonie, który jest za duży dla jednej osoby...
(Katty, jeśli ten fik również zawiera opcję "dopowiedz sobie zakończenie", to Wilson nie posiedział długo na tym niewygodnym krześle... i z pewnością nie z powodu powrotu do gabinetu...)
***
Pattyczak napisał: | House powiniem ją tam zadziabać laską. |
TAAAK!!! :smt041
tylko że on chyba nie miał wtedy ze sobą laski... :smt009
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:16, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Myślę, że Wilson jest typem człowieka, który chętnie by wyjechał i nie wrócił, ale na dłuższą metę nie potrafi zostawić w tyle miejsc/ludzi, z którymi czuje się związany. Taki sentymentalista. I dlatego Wilson tutaj wrócił do Princeton. Bo nie potrafił odejść z miejsca, z którym wiązało się tyle wspomnień, gdzie wciąż wyczuwało się obecność House'a. Bo co lepszego mógłby zrobić ku pamięci swego przyjaciela, niż pilnować, by Kaczątka sobie radziły, by Cuddy nosiła obcisłe spódniczki i wydekoltowane bluzki, a w kubeczkach wciąż były czerwone lizaki?
(Richie, ten fik nie ma takiej opcji. Wilson ma się w tym świecie alternatywnym całkiem dobrze i leczy swoje rany. I - w przeciwieństwie do naszego świata - tu nie wszystkie uda się wyleczyć: on nigdy nie wróci do Amber. Za bardzo bolałaby go świadomość, że to jej decyzja doprowadziła do śmierci House'a, że gdyby nie odłożyła słuchawki, gdyby po niego pojechała i go stamtąd zabrała, nie wsiadłby do autobusu, nie umarłby.
...
Ha. Tym się różni nasza sytuacja House/Wilson, a moja alternatywna Amber/Wilson - w naszym świecie House był tylko Wielkim Popychaczem, to decyzje Amber i przypadek doprowadziły do jej śmierci, a w moim AU Amber jest nieco bardziej winna... ^^ O to mi chodziło.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:38, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cóż, trudno... *nie wyobraża sobie wyleczenia jakichkolwiek ran po śmierci House'a*
I nie mam zamiaru płakać dlatego, że Wilson nie wróci do wrednej Zdziry :smt016 Jest winna (oczywiście, że tak) czy nie, nie zasługuje na Wilsona. O.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:44, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ha! Ja WIEM, na co liczyłaś! Że Jimmy skoczy i dołączy do House'a w zaświatach i będą żyć szczęśliwie ever ever after, jak mówi motto fika! XD HA! Nie zawsze jest tak miło! (U mnie prawie w ogóle - wyrabiam angstową normę dla tego działu.) Takie dziwy to tylko w mojej najnowszej produkcji.
...
Pomijając tę część ze skakaniem i śmiercią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:16, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Kat, przejżałaś mnie *wali głową w klawiaturę* (ale miałam też wersję pomijającą istnienie zaświatów - po prostu Jimmy nie musiałby dłużej cierpieć...)
(a wyrabianie angstowej normy psuje zamysł evay, żeby zrobić z Hilsona najbardziej wyuzdany dział na forum :smt016 )
Przyznaję, że czytałam Prolog Twojej produkcji... I mam pewne podejrzenia, ale są tak banalne, że z pewnością wpadłaś na coś lepszego...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|