|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:48, 16 Wrz 2008 Temat postu: Seven Sins |
|
|
Kategoria: friendship (pre-slash)
Zweryfikowane przez Richie117
A/N
Dobra, niech będzie. *robi parę głębokich wdechów* Debiut, który mnie piekielnie stresuje. Napisane już jakiś czas temu pod wpływem chwili. Siedem drabble'i. Siedem Grzechów Głównych.
I w tym momencie straciłam wątek z nerwów. Niech się dzieje wola nieba...
Seven Sins
PYCHA
Dzień doktora Grega House’a rozpoczął się wspaniale. Po przyjściu do szpitala okazało się, że jego jeszcze wczoraj umierający pacjent dziś czuje się o wiele lepiej, choroba się cofnęła i będzie go można lada dzień wypisać. Kolejne zwycięstwo na medycznym polu bitwy. House w akcie samouwielbienia postanowił nie pojawiać się tego dnia w przychodni i spędzić cały dzień oglądając powtórki General Hospital. Jak postanowił, tak zrobił, zamykając się na klucz w gabinecie. Wcześniej tylko odprawił Cameron do laboratorium, Chase’a do przychodni, a Foremana do miejsca „gdzie powinni być wszyscy czarni”, czyli do kostnicy.
Dzień doktora Jamesa Wilsona rozpoczął się koszmarnie. Bardzo wcześnie rano zadzwonił jego telefon z informacją, że jeden z jego pacjentów dostał rozległego wylewu. Onkolog w pośpiechu wpadł do szpitala akurat w momencie, w którym pacjent wydał z siebie ostatnie tchnienie. Wilson jeszcze długo siedział w pustym już pokoju pacjenta, analizując jakim cudem dostał wylewu. Wreszcie pozbierał się w sobie i zlecił jednej z pielęgniarek, by nikt mu nie przeszkadzał oraz żeby zawołała go tylko w ostateczności.
Umarł mu pacjent. Kolejny. Onkologia to chyba najbardziej depresyjna dziedzina medycyny.
Wilson przesiedział lunch w gabinecie, aż wreszcie postanowił pójść spotkać się ze swoim przyjacielem, mając nadzieję, że jego towarzystwo podniesie go na duchu.
House oglądał czwarty odcinek General Hospital z kolei, gdy Wilson zapukał do drzwi. Niechętnie, diagnosta mu otworzył i ponownie usadowił się w fotelu. Przez chwilę w gabinecie było tylko słychać łzawe dialogi z serialu.
- Umarł mi dzisiaj pacjent – mruknął wreszcie onkolog.
- Zdarza się – House nie odrywał wzroku od ekranu – Mój wyzdrowiał. Widać który z nas jest lepszym lekarzem.
- Darowałbyś sobie dzisiaj peany na swoją cześć – odparł Wilson cicho.
House spojrzał na niego ze znudzeniem.
- Mój oddział nie bije rekordów w śmiertelności pacjentów – odparł – Ja zawsze rozwiążę zagadkę w porę.
- Jesteś skromny jak cholera – warknął Wilson – I dobrze wiesz, że na onkologii śmiertelność na ogół jest wyższa.
Diagnosta wyłączył telewizor i począł podrzucać piłką. Wilson obserwował jak przedmiot odbija się od podłogi z głuchym dźwiękiem, by następnie wznieść się w górę i zostać pochwyconym przez House’a. Nie zdążył zareagować, gdy oberwał piłką w głowę.
- Zbieraj tyłek Jimmy – lekarz wsparł się na lasce i wstał z fotela – Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Oblejemy kawą twojego trupa i mój sukces.
Nie mając innego wyjścia, onkolog powlókł się za tym uosobieniem próżności.
GNIEW
Kurwa.
Kurwa.
Kurwa kurwa kurwa kurwa!
Wilson krążył po swoim gabinecie, balansując na granicy furii.
Kurwa!
Strącił ręką z biurka przycisk do papieru, który z głośnym trzaskiem rozpadł się na kawałki, przynosząc onkologowi chwilową, sadystyczną satysfakcję zniszczenia.
Kurwa! Pieprzona suka!
Ponownie okrążył biurko i walnął pięścią o blat, klnąc na wszystkie świętości. Był wściekły. Najnormalniej w świecie był wściekły. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem w przestrzeń.
Julie.
Wredna, dwulicowa suka.
Jak ona mogła? Jak ona mogła go tak potraktować? Powinien teraz zabrać ze sobą strzykawkę i wstrzyknąć jej sto mililitrów benzenu do krwioobiegu. Niech zdycha w męczarniach. Pieprzona suka.
Wszystko mu chce zabrać. Ma zostać całkowicie bez grosza. Już i tak mieszka u House’a, bo z domu go wyrzuciła. Teraz chce całego jego majątku. Sam nie wiedział, czy bardziej ją kocha, czy nienawidzi.
Kurwa, to jest za trudne.
Stukanie w szybę balkonu wyrwało go z przemyśleń. House z kubkiem kawy w dłoni pukał laską w drzwi. Onkolog otworzył mu i odwrócił się go niego plecami, gdy przyjaciel nie widział, w jakim jest stanie. Diagnosta stanął przed nim i szturchnął go laską w pierś.
- Głowa do góry – mruknął wręczając mu kawę – Wybronisz się.
Wilson z wdzięcznością przyjął kubek i jego dłoń przez ułamek sekundy musnęła skórę House’a. Diagnosta zdawał się tego nie zauważać, jednak gniew onkologa zniknął tak szybko i gwałtownie jak się pojawił. Sam nie wiedział czemu tak zareagował na dotyk przyjaciela. Jakby House potrafił pozbawić go tej całej, negatywnej energii, która gromadziła się przez lata.
- Dzięki, że jesteś – mruknął.
- Nie ma sprawy. Za darmo kanapek ci nie kradnę.
LENISTWO
- House, mógłbyś z łaski swojej mi pomóc!
Wilson miotał się po domu z odkurzaczem, wiadrem z wodą do podłóg, ścierką do luster w zębach i preparatem do odkamieniania w garści. Rękawy koszuli miał niedbale podwinięte, a do nogawki jego jeansów przykleiła się substancja nieznanego pochodzenia, najprawdopodobniej stary kawałek chińszczyzny. Pot ściekał mu po twarzy, gdy przepychał kanapę, chcąc pod nią poodkurzać. Tym ciężej mu to szło, ponieważ House na owej kanapie leżał i nie wyrażał żadnych chęci podniesienia się.
- Przynajmniej zejdź z tej kanapy – wystękał Wilson na granicy wytrzymałości.
Diagnosta rzucił mu leniwe spojrzenie i nie ruszył się z miejsca.
- Oglądam telewizję, jakbyś nie zauważył – syknął.
- A ja sprzątam, bo ten dom to istny chlew!
- Powodzenia – House wziął łyka coli ze stojącej na stoliku do kawy szklanki – Powiedz mi jak skończysz. Zrobię inspekcję.
Wilson zaprzestał rozpaczliwych prób przepychania kanapy i zabrał się za ścieranie kurzy z półek. Nienawidził tego, szczerze nienawidził gdy House traktował go jak darmową sprzątaczkę. Ale z drugiej strony on sam też mieszkał w tym domu i nie zniósłby takiego brudu. Jakaś jego część jednak lubiła to robić. Czuł się potrzebny. Na chwilę zaprzestał zaciekłego zmywania plam zaschniętej kawy ze stolika i się zamyślił. Może to tak ma wyglądać?
- Widzę – mruknął House – do roboty.
Onkolog westchnął i powrócił do pracy.
Po paru godzinach doprowadzania domu do porządku Wilson był wycieńczony. W tym czasie House zdążył zjeść kanapkę, wypić pół butelki coli, zobaczyć parę idiotycznych programów w telewizji, aż wreszcie zabarykadować się w swojej sypialni, ponieważ przeszkadzał mu odkurzacz.
Nadnaturalna cisza panująca w domu wywabiła go z kryjówki. Dom lśnił, a w powietrzu unosił się przyjemny, leśny zapach. A pośrodku tego raju gospodyń domowych, na kanapie leżał nieprzytomny Wilson, wciąż z płynem do mycia okien w ręce. House ostrożnie podszedł do śpiącego przyjaciela i wyciągnął mu preparat z ręki. Onkolog pogrążony w głębokim śnie nawet nie zauważył, gdy przyjaciel uniósł mu lekko głowę, by podłożyć pod nią poduszkę, a następnie przykrył go kocem, uśmiechając się lekko.
OBŻARSTWO
Nie było w świecie piękniejszego widoku, jak obraz wypchanej po brzegi lodówki. House wypatrzył próżniowe pudełko z gotowymi kanapkami i wyciągnął je wraz z butelką piwa. Do pudełka przyklejona była karteczka „Własność Jamesa Wilsona. Nie dotykać”. House zawsze uważał, że onkolog miał babskie pismo. Duże, wyraźnie litery, niekiedy jakiś zawijas się pojawił. Zupełnie nie jak lekarz. Diagnosta zerwał karteczkę i przykleił ją do główki kapusty w lodówce. Wreszcie usadowił się na kanapie i zabrał za czytanie magazynu medycznego, równolegle wyjadając kanapki z pudełka.
Wilson ogłosił swoje pojawienie się rzucając krawatem w House’a.
- Moje kanapki!
Diagnosta rzucił mu krótkie, zniecierpliwione spojrzenie i ponownie skupił się na artykule o transplantacjach. Znowu to samo. Czy Wilson nie może przestać robić afer o jedzenie? To jego lodówka, ma prawo z niej korzystać i brać z niej co popadnie. Kwestia kto to kupuje i przyrządza była drugorzędna.
- Czytać nie umiesz? – onkolog wyrwał mu pudełko z ręki – Którego słowa nie zrozumiałeś? Odniosłem wrażenie, że piszę wyraźnie.
House westchnął zniecierpliwiony.
- Moja lodówka – burknął – moja zawartość. Proste.
- Wiesz, wystarczy poprosić, a ci coś przyrządzę – odparł Wilson podwijając rękawy koszuli.
- A gdzie cała radość kradzieży?
- Jesteś niereformowalny.
Następnego dnia Wilson obudził się jak zwykle wcześniej niż House. Na palcach poszedł do kuchni, by przygotować sobie coś na śniadanie. Po otworzeniu lodówki przez dłuższą chwilę nie wierzył własnym oczom. Na jednej z półek leżała tacka pełna podwójnie czekoladowych muffinów, które onkolog wprost uwielbiał. A do nich przyklejona była karteczka z napisanym charakterystycznym, krzywym pismem House’a
„Muffiny to co prawda nie kanapki ale wiem, że je lubisz. Własność Jamesa Wilsona od Grega House’a. Obiecuję, nie dotknę. xxx”.
ZAZDROŚĆ
Była zdecydowanie zbyt ładna i miała za duży dekolt. Uśmiechała się pięknie, czarująco wręcz. W jej policzkach wtedy pojawiały się urocze dołeczki. Długie, jasne włosy opadały jej falami na plecy, przykrywając łopatki. Gdy się śmiała, potrząsała głową tak, że złociste pasma otaczały ją jak aura. I miała hipnotyzujące, błękitne oczy. Rumieniła się delikatnie, gdy rozmawiała ze swoimi nowymi przełożonymi, a po jej twarzy błąkał się niewinny uśmiech. House nienawidził jej z całego serca.
Zachichotała perliście, gdy Wilson powiedział coś zabawnego. Oparła dłoń na jego ramieniu, będąc w odczuciu diagnosty zdecydowanie za blisko onkologa. House obserwował ich z pewnej odległości, udając że słucha tego, co mówi do niego Cameron, wymachując mu przed oczami wynikami badań oraz własnymi piersiami. Ale on był zbyt pochłonięty przyglądaniem się swojej nowej, najbardziej znienawidzonej osobie w szpitalu. Nowa pielęgniarka na onkologii. Na kolejne zdanie Wilsona, którego House nie usłyszał, nowa ponownie się zaśmiała, jeszcze bardziej eksponując przed onkologiem dekolt, równolegle dotykając jego krawata.
Oj, przesadziła.
Diagnosta wyminął wciąż mówiącą do niego Cameron i szybkim krokiem ruszył w stronę przyjaciela i tej harpii. W myślach już układał plan, jak się tego plastikowego świństwa pozbyć z życia Wilsona. Jednak w połowie drogi się zatrzymał. Po co ma to robić? Czyżby był o przyjaciela zazdrosny… Odrzucił od siebie tą myśl. Wnętrzności zwinęły się mu w ciasny kłębek. To przyjaciel, po prostu go chroni przed kolejnym, nieudanym związkiem. Ta baba i tak pewnie by go zraniła. Tak, po prostu dba o to, by Wilson już nie zamieniał się z chlipiącą galaretę, która niekiedy przesiadywała u niego na kanapie. Przyjaźń, nic więcej. O czym ty do cholery House myślisz? Nie jesteś zazdrosny. Nie nie i jeszcze raz nie. Weź się uspokój.
Wyminął rozmawiającą parę, zaniechując planu pozbywania się.
Ale nieprzyjemny uścisk w żołądku pozostał.
CHCIWOŚĆ
Wilson zasnął w połowie filmu, opierając głowę o ramię House’a. W pierwszym odruchu diagnosta chciał się odsunąć, jednak nie ruszył się z miejsca. Uczucie przyjemnego ciepła i bliskości drugiej osoby mu się podobały. Ostrożnie oparł jedną rękę o oparcie kanapy za przyjacielem, tym samym poprawiając się na kanapie. Wilson jedynie mruknął coś przez sen i objął House’a w pasie, zupełnie nieświadom tego co robi. Diagnosta zastygł. Czuł na skórze szyi ciepły oddech śpiącego onkologa. Wilson omal nie dotykał go ustami. Na samą myśl o tym House poczuł, jak przez jego ciało przechodzi dreszcz gorąca. Rozluźnił się trochę i przemknął dłonią po łopatkach śpiącego przyjaciela, samemu nie do końca potrafiąc wytłumaczyć, czemu jeszcze nie odskoczył z wrzaskiem i nie wyzwał Wilsona od popieprzonych pedałów.
Bo było to przyjemne. House sam musiał przyznać, że podobało się mu to. Cichy oddech śpiącego przyjaciela, rozkoszne ciepło jakim emanował i spokojnie bicie jego serca, które diagnosta wyczuwał na swojej klatce piersiowej. Musnął skórę Wilsona na karku, wdychając głęboko kojący zapach jego szamponu. Onkolog westchnął i wciąż śniąc poddał się dotykowi, wydawszy z siebie cichy pomruk. House nie zaprzestawał ostrożnej pieszczoty, gdy dotarł do niego wreszcie pewien fakt.
Chciał więcej.
POŻĄDANIE
Gdy Wilson wszedł do domu, House grał na pianinie. Nie zauważył nawet przybycia onkologa, tak był pochłonięty graniem. Utwór który grał, skojarzył się onkologowi z rozpaczą. Nuty były poszarpane, niekiedy piskliwie. Układały się w melodię smutną, ale jednak przepełnioną tą ostatnią, desperacką siłą, jaką niosła ze sobą rozpacz. Niekiedy muzyka przyspieszała, by zaraz potem wrócić do powolnego, depresyjnego stadium. House miał zamknięte oczy. Wilson stał jak zahipnotyzowany w salonie, przyglądając się grze przyjaciela. Długie, smukłe palce diagnosty przemykały po klawiszach z gracją, jakiej onkolog nigdy nie widział. Jakby same wiedziały gdzie i w którym momencie powinny uderzyć, by powstała muzyka. Wilson przyłapał się na tym, że nie potrafił oderwać wzroku od dłoni przyjaciela. W tych płynnych ruchach była jakaś niesamowita, przyciągająca siła. Cała postać House’a wydawała się teraz onkologowi wręcz eteryczna, tak krucha, że jakiekolwiek zakłócenie mogłoby go skrzywdzić. Diagnosta oddany cały graniu nie wiedział, jak wielkie wrażenie robił na Wilsonie.
Było w tym jakieś swoiste piękno. W sprawnych ruchach zgrabnych dłoni, w zamkniętych oczach, ruchu ciała dostosowującego się do muzyki. Wilsona przeszył dreszcz, gdy House wciąż z zamkniętymi powiekami pochylił się nad pianinem, a jego lewa ręka wygrywała jękliwą melodię. Onkolog uznał, że mógłby całe życie spędzić na oglądaniu i słuchaniu jak House gra. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak niesamowicie pociągające miał on dłonie. Ciekawe, czy z równą gracją potrafią dotykać i pieścić skórę, jak pieściły klawisze pianina…
Wilson na samą myśl o tym oblał się rumieńcem. Ale nie potrafił od siebie odrzucić tych wyobrażeń. Nie było dla niego bardziej podniecającej rzeczy, niż House grający na pianinie.
Wciąż stał nieruchomo, gdy diagnosta skończył. House jeszcze przez chwilę siedział przed pianinem z zamkniętymi powiekami, gdy wreszcie je otworzył i spojrzał na Wilsona. Błękitne oczy przeszyły go na wylot, jakby przyjaciel czytał w jego myślach.
Matko, jakie on ma oczy…
-end-
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Foxglove dnia Wto 21:41, 16 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:02, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
jestem oczarowana *__________* szczególnie "Pożądaniem".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:16, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
ceone napisał: | jestem oczarowana *__________* szczególnie "Pożądaniem". |
Dziękuję ^^ Szczerze mówiąc, nad "Pożądaniem" najdłużej siedziałam, bo chciałam żeby jednak miało w sobie "to coś" ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:18, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Podoba się :smt003
Fajnie napisane.
Mnie 'chciwość' najbardziej przypadła do gustu. Ale 'pożądanie' też mi się spodobało bardzo.
Gratuluję debiutu. Udany.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:36, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Oooj, ładne to jest. Kilka razy zgubił się przcinek, a tutaj:
Cytat: | House a akcie samouwielbienia |
zamiast "a" powinno być "w", ale prócz tego ładne jest. Treść dobrze oddająca tytuły i poszczególne grzechy. Styl dobry, przyjemnie się czytało, nie było większych zgrzytów.
Gratuluję.
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:42, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty, dzięki za wyłapanie literówki. Samemu się nigdy wszystkiego nie zauważy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 6:32, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
ooo, mamy jakiś debiucik...
*biegnie czytać*
House w akcie samouwielbienia postanowił nie pojawiać się tego dnia w przychodni i spędzić cały dzień oglądając powtórki General Hospital
No tak, taka chwila wytchnienia :smt003
Foremana do miejsca „gdzie powinni być wszyscy czarni”, czyli do kostnicy
Zakrztusiłam się kawą :smt005
Dzień doktora Jamesa Wilsona rozpoczął się koszmarnie.
Poor Wilson... :smt056
Widać który z nas jest lepszym lekarzem.
House, jesteś idiotą.
Wilson krążył po swoim gabinecie, balansując na granicy furii.
Wow. Wilson w furii. Tego jeszcze nie było.
Powinien teraz zabrać ze sobą strzykawkę i wstrzyknąć jej sto mililitrów benzenu do krwioobiegu. Niech zdycha w męczarniach.
Racja :smt003
Tylko... za Chiny mi to nie pasuje do Wilsona...
Za darmo kanapek ci nie kradnę. :smt005
House ostrożnie podszedł do śpiącego przyjaciela i wyciągnął mu preparat z ręki. Onkolog pogrążony w głębokim śnie nawet nie zauważył, gdy przyjaciel uniósł mu lekko głowę, by podłożyć pod nią poduszkę, a następnie przykrył go kocem, uśmiechając się lekko.
I się miło zrobiło
„Muffiny to co prawda nie kanapki ale wiem, że je lubisz. Własność Jamesa Wilsona od Grega House’a. Obiecuję, nie dotknę. xxx”.
Wow!
No, no, no, brawo, Greg :smt002
wymachując mu przed oczami wynikami badań oraz własnymi piersiami.
No nie
czemu jeszcze nie odskoczył z wrzaskiem i nie wyzwał Wilsona od popieprzonych pedałów.
Jakby zrobil coś takiego, to przysięgam, wtargnęłabym do twojego fika i dała mu w pysk.
House sam musiał przyznać, że podobało się mu to
ktoś się temu dziwi?
Chciał więcej.
I słusznie ^^
Onkolog uznał, że mógłby całe życie spędzić na oglądaniu i słuchaniu jak House gra.
Mogłabym spędzić swoje życie tak samo ^^ Czyli spędzę je z Wilsonem na słuchaniu House'owej gry :smt007
Bardzo ładne, debiut można w 100% nazwać udanym.
Gratuluję.
Pozdrawiam, any.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:12, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Szybko mi się przeczytało. Za szybko .
House w akcie samouwielbienia postanowił nie pojawiać się tego dnia w przychodni i spędzić cały dzień oglądając powtórki General Hospital.
Tydzień od razu, tydzień, co tak skromnie...
Oblejemy kawą twojego trupa i mój sukces.
Miałam wizję. W której House i Wilson oblewają – dosłownie – trupa kawą. Z mlekiem. Ze styropianowych kubków.
Pot ściekał mu po twarzy, gdy przepychał kanapę, chcąc pod nią poodkurzać. Tym ciężej mu to szło, ponieważ House na owej kanapie leżał i nie wyrażał żadnych chęci podniesienia się.
To są ludzie, którzy odkurzają pod kanapami? xD Powinien dać sobie spokój z przesuwaniem i odkurzyć dookoła ;D.
Może to tak ma wyglądać?
Oni są po prostu jak dobre, stare małżeństwo. Tylko że jeszcze tego nie odkryli .
Wreszcie usadowił się na kanapie i zabrał za czytanie magazynu medycznego, równolegle wyjadając kanapki z pudełka.
A prostopadle popijając kawę xD.
„Muffiny to co prawda nie kanapki ale wiem, że je lubisz. Własność Jamesa Wilsona od Grega House’a. Obiecuję, nie dotknę. xxx”.
Jakie to słodkie, że kupił mu muffinki. Niezmuszany przez nikogo. House też potrafi pokazać, że mu zależy... tylko rzadziej . A x’es are the kisses!
Oj, przesadziła.
House, laską ją, laską... ;D (Inna sprawa, że przy Wilsonie łatwo jest przesadzić).
Mnie też najbardziej podobało się pożądanie. Po prostu widziałam tę scenę, widziałam House’a grającego na fortepianie. I to zakończenie. Śliczne.
(Chociaż chciałabym wiedzieć, jak ta cała sytuacja się rozwinie, ale cóż, chyba pozostaje mi tylko wyobraźnia ).
a Foremana do miejsca „gdzie powinni być wszyscy czarni”, czyli do kostnicy.
Czy House naprawdę zasugerował, że wszyscy czarni powinni być w kostnicy? Znaczy leżeć w kostnicy? Chyba trochę przesadził ;D.
Podobało mi się .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:07, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Miałam wizję. W której House i Wilson oblewają – dosłownie – trupa kawą. Z mlekiem. Ze styropianowych kubków. |
House'a owszem, jestem w stanie sobie wyobrazić w takiej sytuacji, ale Wilsona? Nigdy ^^
Cytat: | To są ludzie, którzy odkurzają pod kanapami? |
Widocznie są ;D I Wilson do nich należy.
Chwila. Skoro Wilson do nich należy, to ja tez powinnam. Przecież ja... dla niego... WSZYSTKO!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dedos
Stażysta
Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:10, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Super :smt003 Dzięki :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:09, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
marengo napisał: |
To są ludzie, którzy odkurzają pod kanapami? xD
|
Przykładowo ja XD I je przepycham z miejsca na miejsce, niezależnie od tego czy ktoś na nich leży, czy nie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:37, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Fox, szacuneczek ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuki
Ratownik Medyczny
Dołączył: 02 Wrz 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:43, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Foxglove napisał: | Ciekawe, czy z równą gracją potrafią dotykać i pieścić skórę, jak pieściły klawisze pianina… |
Och, mrrau!
Ładny kawałek ^^
Fik świetny. Lekki, przyjemny, zabawny. Debiut obiecujący
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Śro 19:14, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Full szacun xD
cudowne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:35, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
anyway napisał: | Chwila. Skoro Wilson do nich należy, to ja tez powinnam. Przecież ja... dla niego... WSZYSTKO!! | Weź mnie nie strasz. Bo wychodzi na to, że powinnam zacząć siłować się z wersalką xD.
Foxglove napisał: | Przykładowo ja XD I je przepycham z miejsca na miejsce, niezależnie od tego czy ktoś na nich leży, czy nie | Czapki z głów! Ja ograniczam się do przesunięcia fotela na kółkach xD.
Cytat: | Wilson miotał się po domu z odkurzaczem, wiadrem z wodą do podłóg, ścierką do luster w zębach i preparatem do odkamieniania w garści. | A tak w ogóle, to chciałabym to zobaczyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:50, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Cytat: |
Wilson miotał się po domu z odkurzaczem, wiadrem z wodą do podłóg, ścierką do luster w zębach i preparatem do odkamieniania w garści. |
A tak w ogóle, to chciałabym to zobaczyć |
Nie ty jedna. To Jimmy jakiś Superman sprzątania chyba jest, tyle rzeczy na raz mieć. XD
Ja sprzątam od wielkiego święta. Nie cierpię porządku, nie cierpię widoku sprzątniętych pomieszczeń. Brr. Wolę swój domowy burdel.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:19, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Do sprzątania mam podejście House'owskie. Swojski bałagan, tak to się ładnie nazywa. Grunt, żeby wiedzieć, gdzie co się ma xD. A jeśli się nie wie, i tak prędzej czy później się znajdzie xD.
Sprzątającego Jimmiego nietrudno jest mi sobie wyobrazić. Za to Jimmiego tak przeklinającego już trudniej. Przecież to taki misio xDD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:35, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dokładnie mari, u mnie to samo, można by to nazwać: kontrolowany chaos. :smt002 :smt003
Katty B. napisał: | Nie ty jedna. To Jimmy jakiś Superman sprzątania chyba jest, tyle rzeczy na raz mieć. XD |
Też bym to chciała zobaczyć. Poza tym, Jimmy Supermenem chyba tylko w kwestii sprzątania jest. Bo w innych to raczej taki nieporadny jest, niczym Clark Kent (czy jak to się pisało ;P)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Poziomka dnia Śro 20:37, 17 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dedos
Stażysta
Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:12, 18 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Foxglove napisał: | marengo napisał: |
To są ludzie, którzy odkurzają pod kanapami? xD
|
Przykładowo ja XD I je przepycham z miejsca na miejsce, niezależnie od tego czy ktoś na nich leży, czy nie |
też tak robię :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madziax
Fasolka
Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 3188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: puszka Pandory Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:28, 18 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo milutko mi się czytało.
gratuluję debiutu, ja sama ni mogę się przełamać
tak wieć 'Poządanie' jest najlepsze
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madziax dnia Czw 19:33, 18 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:16, 19 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
sympatyczne i elektryzujące
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:22, 19 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne! Mnie się najbardziej Pycha podobała, ale reszta równie piękna. Bardzo ciekawie napisane wszystkie, wspaniały pomysł.
Gratuluję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rocket queen
Narkoman
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3955
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:27, 19 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Gniew jest świetny [anger's really f*ckin' great! - nawiązując do pierwszych słów Wilsona]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karola
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:49, 28 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Lenistwo, moje ulubione. Cale opowiadanie dobrze napisane.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:00, 19 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Ładne.
Najbardziej podobało mi się chyba ostatnie zdanie
Gniewu:
Cytat: | Nie ma sprawy. Za darmo kanapek ci nie kradnę. |
A zaraz potem dwa ostatnie. Chciwość. Emocje House'a: od zaskoczenia (dlaczego sie nie odsunął, przez zwykłą przyjacielska potrzebę ciepła aż do nagłej świadomości "wiecej"
I ostatnie. Naprawdę jest niewiele tak seksownych rzeczy jak piękne dłonie grajace na fortepianie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|