|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:15, 03 Mar 2011 Temat postu: 213 dni lata [NZ, 2/~17] |
|
|
Kategoria: friendship
Zweryfikowane przez Kat
Witam. Prezentuję małe dziełko, które będzie raz-na-jakiś-czas uaktualniane. Nie jest to nic wybitnego, ot mały pomysł, który wpadł mi do głowy po maratonie kilku seriali fantastycznych pod rząd. Rozdziały w zamierzeniu krótkie, po 1000 słów, abym mogła praktykować nierozwlekanie się.
Dla Richie i Ness, jeśli tu kiedyś zajrzą.
213 dni lata
Rozdział I. Introdukcja
Podstawowy fakt życia ludzkiego: wszyscy umierają. Życie to skończony zbiór momentów, chwil, które dzielą twoje narodziny od dnia twojej śmierci. I, tak naprawdę, te daty graniczne nie mają żadnego znaczenia. To momenty się liczą. Momenty, Jimmy, bo tylko tyle dostajesz na tym padole. Momenty z ludźmi, których kochasz. Momenty na podjęcie dobrej lub złej decyzji, na wyciągnięcie kogoś z pudła, na spieprzenie sobie życia, na powiedzenie, co naprawdę czujesz. I te chwile są niepowtarzalne, każda jest inna i nigdy się nie powtórzy. Nikt nie żyje dwa razy, nie można też jednego momentu przeżyć dwukrotnie, dlatego musisz w pełni korzystać z tego, co ci dano. Inaczej twoja egzystencja będzie tylko pasmem nieszczęścia i niespełnienia, z milionem żalów i wyrzutów sumienia.
Co po nas pozostaje, gdy umieramy? Puste mieszkanie, sterta niewypranych ciuchów, niewyniesione śmieci (przeproś ją ode mnie, dobrze?). Pozostaje wszystko to, co materialne, co tworzyło nasze życie i czego nie można ze sobą zabrać, co nie stanowi żadnej wartości. Czarny fortepian, na który pieniądze zbierało się przez całe studia. Pusta klatka po szczurze. Wszystko to, co wkrótce pokryje się kurzem i zostanie zapomniane, co odda się lub sprzeda (jak sprzedasz gitarę, przyjdę po ciebie), bo nie będzie się mogło znieść bólu, jaki towarzyszy patrzeniu na te zwykłe, codzienne przedmioty.
Co naprawdę pozostaje? Ziejąca czernią dziura w miejscu, gdzie powinno być twoje serce. Bilety na koncert, na który już nie pójdziemy. I mnóstwo pytań. Nie, serio. Mnóstwo pytań. Co się stało, jak i dlaczego? Z jednej strony. I z drugiej. Czy moja kochanka szybko o mnie zapomni? Czy wróci w ramiona tego szczerzącego się kretyna? Co zrobi mój jedyny przyjaciel, kiedy już naprawdę zostanie sam? Jak poradzi sobie moja banda idiotów beze mnie, prowadzącego ich za rączkę? Czy Masters kiedyś dorośnie? Czy Trzynastka kiedykolwiek wróci? Czy będą pamiętali? Cofnij. Czy będą chcieli pamiętać?
Tyle razy chciałem ci powiedzieć, że
- I co o tym myślisz? - spytał Dan, rzucając w Morgan długopisem. Dziewczyna, wyrwana z zadumy przez mały, plastikowy obiekt, podskoczyła i spojrzała na małą plamkę tuszu na jej śnieżnobiałej bluzce. Pomiędzy brwiami pojawiła się pionowa kreska.
Dan cierpliwie czekał.
- Nie uważasz, że to trochę… - zawahała się.
- Zbyt ckliwe?
- Boże, tak. - Morgan wyraźnie ulżyło. - To brzmi zupełnie nie jak ty. Pomyśli, że… że ktoś robi sobie z niego jaja.
Dan zmiął kartkę i wrzucił do kosza na śmieci. Albo próbował to zrobić, gdyż kosz był już po brzegi wypełniony podobnymi kulkami różnej grubości. Potargał sobie włosy, które zaczęły odstawać w pięćdziesięciu różnych kierunkach. Morgan zachichotała.
- Pomyśli, że ja robię sobie jaja, możesz to powiedzieć. On mnie nie znosi.
- Nieprawda, on… - Umilkła, gdy Dan spojrzał na nią surowo. - Dobrze, nie znosi cię. Patologicznie. Ale nie masz się co dziwić. Ukradłeś mu najlepszego przyjaciela.
- Taak - stwierdził filozoficznie Dan i sięgnął po kolejną kartkę.
Lubimy wierzyć, że każdy ma prawo umrzeć.
***
(trzy miesiące wcześniej)
Był przepiękny, słoneczny dzień, jeden z takich, które zachęcają do spacerów po parku, a u zakochanych wzbudzają romantyczny nastrój. Był to dzień wczesnej wiosny, która przygania ze sobą pierwsze ptaki - zawsze najpiękniej śpiewające - i mieni się w naturze niezliczoną ilością kolorów, odbijającą się od pozostałości sopli, zwisających z wysokich dachów.
Był to jeden z tych dni, które nie zapowiadają żadnej tragedii.
Martha M. Masters o godzinie 13:56 wypisała ze szpitala dotychczasowego pacjenta wydziału diagnostycznego, Rebeccę Haal. Okazało się, że Rebecca Haal - przyjęta na oddział cztery dni wcześniej - cierpiała z powodu silnych reakcji alergicznych organizmu na pewien związek wapniowy, zawarty w ślinie swojego narzeczonego. Gregory House, szef wydziału, był zachwycony. Była to dotąd jedna z najdziwniejszych spraw, jakie prowadził, a skretyniałej pacjentce nic nie będzie (tak długo, jak nie będzie spotykać się z narzeczonym). Od godziny 14:00 do 14:39 Gregory House siedział w swoim gabinecie i grał w FarmVille na profilu swojego najlepszego przyjaciele na Facebooku. Około godziny 14:46 do jego gabinetu wkroczyła, w majestatycznej micro-mini sukience, jego pracodawczyni i dziewczyna, Lisa Cuddy. W krótkiej, siedmiominutowej rozmowie poprosiła Gregory’ego House’a o odebranie z pralni jej czerwonej sukienki, którą miała na siebie założyć dnia następnego, w czasie obiadu rodzinnego u niej w domu. Gregory House obiecał, że sukienkę odbierze i o 14:54 Lisa Cuddy opuściła jego gabinet.
Równo o godzinie 15:00 Gregory House wyszedł ze szpitala, pozostawiwszy drzwi swojego gabinetu otwarte oraz włączone FarmVille na komputerze. I tak zamierzał wrócić.
Kiedy o godzinie 15:28, odebrawszy sukienkę z pralni na Witherspoon Street, szedł w stronę swojego samochodu, zadzwonił telefon.
- Czego chcesz, Wilson?
- Cuddy mówiła, że jesteś w mieście. Jesteś?
- Tak, jestem w mieście. Nie odpowiedziałeś na pytanie.
- Mógłbyś podejść do mnie do domu i dać zastrzyk Sarze? Zapomniałem dać klucze sąsiadce, a wiem, że ty je masz. Nawet nie zaprzeczaj.
- Wilson, jestem okropnie zajętym człowiekiem. Poza tym, mieszkasz strasznie daleko stąd!
- Wiem, że jesteś na Witherspoon. Na litość boską, House, mieszkam na Palmer Square, to zaraz za rogiem!
O godzinie 15:31 Gregory House westchnął.
- W porządku, pójdę. Ale będziesz mi coś winien.
W tym samym czasie, o godzinie 15:17 z parkingu przy Bank Street wyjechał Elmery Haal, pracownik Henderson Sotheby’s International Realty. Właśnie dostał telefon od żony, która informowała go, że ich jedyna córka wróciła szczęśliwie do domu. Elmery Haal potrzebował jak najszybciej dojechać na Branch Avenue, więc po raz pierwszy w życiu całkowicie zignorował nakazy ograniczenia prędkości.
O godzinie 15:59 idący do kota swojego najlepszego przyjaciela Gregory House i Elmery Haal, pędzący w czarnej Toyocie Auris do córki, spotkali się na zbiegu Hulfish Street i Palmer Square. O 16:00 Elmery Haal gwałtownie skręcił, by uniknąć potrącenia przebiegającej przez Hulfish dziewczynki. Po chodniku, z czerwoną sukienką przełożoną przez ramię, szedł Gregory House. Gdyby nie potrąciła go ładna blondynka, gdyby ta ładna blondynka nie mrugnęła do niego, być może dostrzegłby samochód.
Elmery Haal nigdy wcześniej nie dostał mandatu, nie mówiąc już o przejechaniu kogoś.
Czas śmierci: 16:08.
***
House zamrugał. Z jakiegoś powodu leżał na ulicy, na - o mój Boże, sukienka Cuddy. Zabije go, na pewno go zabije.
- Wstawaj, robisz scenę.
Głos był bardzo znajomy. House zamrugał jeszcze raz.
- Ty?
cdn
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 17:52, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Amu
Student Medycyny
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:16, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Hmm Bardzo fajny pomysł . Czekam na kolejne części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:26, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Przepiękny wstęp, naprawdę.
te chwile są niepowtarzalne, każda jest inna i nigdy się nie powtórzy. Nikt nie żyje dwa razy, nie można też jednego momentu przeżyć dwukrotnie, dlatego musisz w pełni korzystać z tego, co ci dano. Inaczej twoja egzystencja będzie tylko pasmem nieszczęścia i niespełnienia, z milionem żalów i wyrzutów sumienia.
Co po nas pozostaje, gdy umieramy? Puste mieszkanie, sterta niewyprawnych ciuchów, niewyniesione śmieci (przeproś ją ode mnie, dobrze?). Pozostaje wszystko to, co materialne, co tworzyło nasze życie i czego nie można ze sobą zabrać, co nie stanowi żadnej wartości.
Co naprawdę pozostaje? Ziejąca czernią dziura w miejscu, gdzie powinno być twoje serce. Bilety na koncert, na który już nie pójdziemy. I mnóstwo pytań.
Cudowne, smutne i wzruszające zarazem.
Cytat: | House zamrugał. Z jakiegoś powodu leżał na ulicy, na - o mój Boże, sukienka Cuddy. Zabije go, na pewno go zabije. |
Nie zdziwiłabym się, gdyby dla Cuddy sukienka była ważniejsza od House'a.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to House nie żyje i poczułam ulgę, jak doczytałam, że to jednak nie on. Historia narazie wydaje mi się pogmatwana, ale tym bardziej czekam na następną część, żeby się dowiedzieć, o co chodzi.
Życzę weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:05, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Amu napisał: | Bardzo fajny pomysł . |
Po wcześniejszym drapaniu się po głowie wnioskuję, że nie tak do końca zrozumiały, ale dziękuję za komentarz.
***
Anai napisał: | Cudowne, smutne i wzruszające zarazem |
Dziękuję. Takie właśnie miało być, bo ten list jest ważnym elementem, który na pewno powróci.
Anai napisał: | Nie zdziwiłabym się, gdyby dla Cuddy sukienka była ważniejsza od House'a |
Związku Cuddy z House'm będzie trochę, bo fik jest kanoniczny aż do 6x14, ale myślę, że moje przedstawienie będzie... troszkę inne.
Anai napisał: | W pierwszej chwili pomyślałam, że to House nie żyje i poczułam ulgę, jak doczytałam, że to jednak nie on. Historia narazie wydaje mi się pogmatwana, ale tym bardziej czekam na następną część, żeby się dowiedzieć, o co chodzi. |
*cricket noise* No cóż, jestem pewna, że następny rozdział wszystko wyjaśni. A przynajmniej rozjaśni pewne kwestie.
Dziękuję!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amu
Student Medycyny
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:04, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Zrozumiały .. Drapanie się po głowie miało oznaczać , że nie wiem jak opisać ten fik . ; ) Jest naprawdę super . ; P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:14, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Amu, ach, w takim razie przepraszam. Wiem, że ten wstęp to kryptyczne gówno jest i można się nie połapać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:28, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Chciałam skomentować już wcześniej, ale - jak zwykle, czytając coś Twojego autorstwa - nie wiedziałam co powiedzieć, więc poszłam na angielski. W każdym razie, teraz przeczytałam drugi raz. I wiesz, co jest w tym tekście takie fajne? Że po drugim przeczytaniu podoba mi się jeszcze bardziej. Aż chce powiedzieć: Yey, Katty, jaki cudowny tekst! Wiesz, ten tekst jest taki Twój - Lekko tajemniczy, ciekawy, postacie są niezwykle dobrze przestawione, widać, że je czujesz, i ogólnie jest taki naprawdę Twój. Myślę, że nawet jeśli przeczytałabym go, nie wiedząc, kto go napisał, to rozpoznałabym, że to tekst Twojego autorsta. Widać w nim Twoją kreskę, że tak się wyrażę. I jak zwykle to bywa z Twoimi tekstami, podoba mi się i już nie mogę się doczekać kolejnej części. Ale najbardziej podoba mi się wtęp. Wspominałam już, że uwielbiam Twoje wstępy? Jeśli nie, to to mówię: Twoje wstępy są genialne. Ten również, to prawdziwy majsterczyk. Już w we wstępie Twojego tekstu się zakochałam, reszta również jest bardzo dobra, jednak to wstęp naprawdę mnie zauroczył. Ach, i jeszcze: to dla mnie? Naprawdę nie wiem, czym sobie zasłużyłam, ale dziękuję, dziękuję, dziękuję, i jeszcze raz: dziękuję. I nie wiem naprawdę, co mogłabym jeszcze powiedzieć; po prostu wiedz, że strasznie mi się ten fik podoba i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Ach, i bym prawie zapomniała:
Cytat: | Od godziny 14:00 do 14:39 Gregory House siedział w swoim gabinecie i grał w FarmVille na profilu swojego najlepszego przyjaciele na Facebooku. |
Wkradła Ci się tutaj literówka, powinno być: przyjaciela.
Weny, czasu i dostania się na wymarzone studnia,
ściskam i całuję,
ness
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amu
Student Medycyny
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:16, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Katty B. Spokoo ; )) Pamiętaj.. Czekam na kolejne części ; *
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:45, 06 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Dla Nessie, która wytrwale dąży do samorealizacji.
Rozdział II. Pomiędzy Niebem i Piekłem
- Tak, ja. A teraz naprawdę się rusz, bo robisz z nas idiotów.
- Aż tak mocno się w głowę nie uderzyłem.
Blondynka o posiniaczonej twarzy, we wdzianku rodem ze szpitala uniwersyteckiego, odrzuciła do tyłu swoje nieco utłuszczone włosy i spojrzała na niego karcąco.
- Oczywiście, że nie. Dlaczego uważasz, że to ma coś wspólnego z twoją głową?
- Bo... - Zastanowił się. – Dlaczego się pytasz? Powinnaś to wiedzieć, jesteś wytworem mojej podświadomości.
Uniosła do góry brew i zrobiła tę dobrze mu znaną, znienawidzoną, wszechwiedzącą minę. House oczekiwał, że zaraz założy ręce na piersiach i rozpocznie natchnioną przemowę, jak wtedy w autobusie. Ręce owszem, złożyła, ale tyrada nie nadeszła.
- Oczywiście, zwal to wszystko to Freuda – burknęła. – A teraz naprawdę już chodź.
- Muszę wziąć sukien…
- Nie przejmuj się sukienką – wycedziła Amber Volakis. – Jest teraz twoim najmniejszym zmartwieniem.
Pociągnęła go za rękę o wiele mocniej niż House się spodziewał. Nie chcąc skończyć w ramieniem wyrwanym ze stawu – choć podejrzewał, że zniszczona sukienka może go drożej kosztować – dał się pociągnąć na nogi i odprowadzić od parszywego skrzyżowania.
- Pamiętasz, co się stało? – spytała Amber, gdy tylko weszli na Witherspoon.
House potarł wolną ręką czoło. Cholernie bolała go głowa.
- Niezbyt. Szedłem do Sary Wilsona…
- Sary?
- Kot, nie pytaj. – Amber wydała bliżej nieokreślony pomruk. – I… i wylądowałem na chodniku. Patrząc po tobie, nieźle się uderzyłem. Przewiduję wstrząśnienie. Chyba się potknąłem, może źle postawiłem laskę…
- Jasne.
Amber przeciągnęła go przez Witherspoon i zaprowadziła do małej restauracji z ogródkiem piwnym. „Witherspoon Grill”, informował wielki napis nad drzwiami. Pomimo iż w środku był tylko jeden klient, nikt nie zwrócił uwagi na jego wejście. Chociaż nie, nie było to prawdą. Stojący pod najodleglejszą ścianą, otoczony chmurą dymu papierosowego mężczyzna, którego strój wyraźnie wskazywał na miłość do cudownych lat siedemdziesiątych, skinął House’owi głową.
House go nie znał.
- Jest Suri? – spytała Amber.
Facet, ku zaskoczeniu House’a, pokręcił głową. Amber prychnęła i poszła w kierunku drzwi prowadzących na zaplecze.
- Widzisz ją?
Zza zasłony dymu dało się słyszeć ochrypły od nikotyny głos:
- Jak i ty, bracie, jak i ty.
***
Jego podświadomość krążyła po dusznym pomieszczeniu na zapleczu, wybijając na udzie nerwowy rytm.
- Nie wydaje mi się, żebym znał to miejsce.
- Nie znasz – odparła natychmiast Amber. – Nikt go właściwie nie zna, wszyscy omijają z daleka. Nie mam pojęcia, jakim cudem ta knajpa jeszcze istnieje.
Kopnęła ze złością nogę drewnianego krzesła.
- Wyjaśnij mi jedno. Dlaczego tu jesteś?
- Ja? Dlaczego ja tu jestem?
- Tak! – Amber rozłożyła ręce. – Dlaczego, do cholery, nie możesz być choć raz jak normalny człowiek. Dlaczego nie masz swoich drzwi, przez które mógłbyś przejść i przestać wszystkich męczyć. Ja wcale nie chcę się tobą zajmować, w ogóle nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. A tu proszę, wszechświat musi mnie nienawidzić, bo utknęłam jako opiekunka.
- Myślisz, że mnie się to podoba?! Przez ciebie siedziałem w psychiatryku, sądziłem, że to już się więcej nie powtórzy. Zresztą, mam to gdzieś. – Machnął ręką. – Najprawdopodobniej potrzebuję szwów, muszę się przespać. Wracam do szpitala.
Amber w mgnieniu oka stanęła przed nim, blokując mu drogę.
- Nie możesz wrócić do szpitala.
- Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie.
- Nie, nie poradzisz. Ktoś przez ciebie przejdzie, albo nastąpi jakieś spięcie emocjonalne i bum, nie będziesz umiał wrócić.
- Że co?
Położyła mu ręce na ramionach.
- House, ty nie żyjesz.
***
Nie wszyscy mają szansę na taką śmierć, jaką by chcieli. Jaką sobie wyobrażali czy na jaką zasługują. W większości przypadków nawet nie wiesz, że czyha ona za rogiem. Kiedy wychodzisz na spacer nie myślisz o tym, że możesz spaść ze schodów i roztrzaskać sobie czaszkę. Wracając z pracy nie przychodzi ci na myśl, że remontujący balkon sąsiad może ci przypadkiem spuścić na głowę cegłówkę. A kiedy robisz najlepszemu przyjacielowi przysługę i idziesz dać zastrzyk jego kotu nie podejrzewasz nawet, że może cię przejechać rozdygotany ojciec dwudziestoletniej przedszkolanki.
Niebo i Piekło to klasyczne archetypy tego, co czeka nas po śmierci. Jednak niewielu pamięta, że pomiędzy Niebem i Piekłem jest jeszcze jedna płaszczyzna egzystencji.
- Zamknij oczy i skoncentruj się na moich dłoniach. Czujesz, jak wsadzam je w twoje? Dobrze. Ale nie otwieraj oczu. Ściśnij mocno moje dłonie, tak. Weź głęboki oddech. Skoncentruj się i nie puszczaj, pod żadnym pozorem. Trzy, dwa, jeden… Możesz otworzyć oczy.
Otworzył. Stali w doskonale mu znanej kostnicy PPTH, oświetlonej słabym, żółtawym światłem. Jak się tam znaleźli – wolał nie wnikać.
Amber puściła jego ręce i podeszła do najbliższego ze stołów.
- Zazwyczaj tego nie robię, uważam, że to nieetyczne. Poza tym, to powoduje mnóstwo problemów, szok, hiperwentylację, niemożność koncentracji… Dalsza praca jest wtedy praktycznie niemożliwa i strasznie mnie to wkurza. Ale – zrobiła minę na siłę współczującą – skoro świadomie sobie nie zdawałeś z tego wszystkiego sprawy, podejrzewam, że właśnie dlatego masz problem z pójściem dalej. Potrzebujesz, mhm, bodźca czysto wizualnego. Gotowy?
- Nie.
- To cudownie.
Amber wyciągnęła rękę i zawiesiła ją kilka centymetrów nad materiałem. Wzięła oddech, opuściła dłoń, zacisnęła ją tkaninie i pociągnęła, odsłaniając leżące pod nią ciało.
- Zgodnie z raportem policyjnym śmierć nastąpiła na miejscu zdarzenia, o 16:08 czasu wschodniego. Te półgłówki, które przyjechały z Prince Gen, nie były w stanie nic zrobić. Przykro mi. Teraz zostawiam was na chwilę, natchnij się tym widokiem i przemyśl swoją przyszłość. Niedługo wrócę.
Momentalnie znikła, zostawiając go samego. House zrobił krok do przodu i pochylił się nad swoim ciałem. Pierwszą myślą było, że na żywo wygląda gorzej niż w lustrze. Dopiero później dotarło do niego, że patrzy na swoje martwe ciało.
Drzwi kostnicy się otworzyły. House poderwał głowę i ze zdziwieniem spojrzał prosto w czekoladowe oczy najlepszego przyjaciela.
- Wilson…
Wilson musiał spostrzec odsunięty materiał, bo wzdrygnął się i szybko podszedł do stołu autopsyjnego, chwycił tkaninę, szarpnął i naciągnął na całe ciało.
- Wilson!
Nawet na niego nie spojrzał. Szybko cofnął rękę, jakby materiał go palił, i uciekł. Amber pojawiła się obok House’a bez cichego pyknięcia w chwili, gdy drzwi kostnicy się za nim zamknęły.
- I gdzie twoje drzwi?
- Najwyraźniej nie tutaj.
Zaklęła szpetnie.
- No to mamy problem.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 15:52, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:55, 06 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Yey, Katty, po raz kolejny muszę powiedzieć: dziękuję
Komentarz będzie krótki, wybacz, ale głowa mi pęka, idę się przespać, zanim umrę ze zmęczenia.
Kolejny rozdział, kolejny bardzo dobrze napisany rozdział powiedziałabym. Ale czego innego można spodziewać się po Tobie? I wiesz, co jest dziwne? Ja Amber nie lubię, naprawdę nie lubię, w ogóle nie przepadam za nią, ale Twoją Amber już polubiłam. I w ogóole całość mi się strasznie, strasznie podoba i jestem strasznie ciekawa ciągu dalszego, także będę wypatrywać kontynuacji.
(Mówiłam Ci już, że lubię Twój avatar? )
Weny, czasu (i dobranoc ),
ness
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:50, 06 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Nessie, niezamaco.
Cieszę się, że Amber ci się podoba. Jest ona ważną częścią fabuły i zagrzeje w fiku miejsca przez dłuuugi czas. Jej doświadczenie na polu, o którym House nic nie wie, będzie dla naszego kochanego diagnosty bezcenne. No i Amber ma ciekawych znajomych. Suri w szczególności zasługuje na uwagę.
I dziękuję, awek wygrzebany gdzieś w odmętach LJa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:35, 06 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Łał.
Tego się nie spodziewałam.
Więc jednak House jest martwy. Jak na kogoś, kto nigdy nie wierzył w życie pozagrobowe, szybko to zaakceptował. Myślałam, ze raczej uzna to za kolejną halucynację.
House i Amber nieźle się dobrali. Powiedziałabym, ze się pozabijają, gdyby nie to, że już są martwi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:43, 06 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai, dziękuję. Na razie House jedzie na drenalinie - czy też ektoplazmowej wersji tejże - ale naprawdę dotrze to do niego w czasie pogrzebu. Khem, kehm. A potem będzie gorzej, bo jak przekonać świat, że wciąż tu jesteś, skoro nie żyjesz?
Amber jest ważna dla podróży House'a z rozdziału pierwszego do epilogu. Podobnie jak Suri i jeszcze jedna osoba, której imienia nie zdradzę (ale możesz zgadywać), będą stanowić life support House'a w czasie jego zmagań ze śmiercią. A Amber będzie przez jakiś czas występować w bardzo ciekawej roli, której nazwa zaczyna się na "n" i nie jest to "nauczyciel".
Poza tym, House uznawał to za halucynację. Przez większość rozdziału mówi o Amber per "podświadomość".
No i pozostaje pytanie - jakie drzwi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:02, 06 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Katty B napisał: | A potem będzie gorzej, bo jak przekonać świat, że wciąż tu jesteś, skoro nie żyjesz? |
Hm.. może podkradać Wilsonowi frytki z lunchu ?
Katty B napisał: | (ale możesz zgadywać) |
Wolę nie.
Katty B napisał: | A Amber będzie przez jakiś czas występować w bardzo ciekawej roli, której nazwa zaczyna się na "n" i nie jest to "nauczyciel". |
Siedzę i próbuję coś wymyślić, i jedyne, co mi przychodzi do głowy, to "niania", ale chyba nie o to chodziło.
Katty B napisał: | Poza tym, House uznawał to za halucynację. Przez większość rozdziału mówi o Amber per "podświadomość". |
Nie wiem czemu, ale jakoś tego nie wyłapałam. Jakoś inaczej to odebrałam.Ale, w końcu to ty to napisałaś i wiesz, co siedzi w głowie House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:58, 07 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
No, wreszcie udało mi się dotrzeć do tego tematu i zostać tu na tyle długo, żeby napisać komentarz
Przechodząc zatem do rzeczy (może lepiej opuść tę część - niektóre uwagi są taaakie niestosowne )...
sterta niewypranych ciuchów, niewyniesione śmieci (przeproś ją ode mnie, dobrze?)
z niewyjaśnionych przyczyn pomyślałam, że "ją" odnosi się do sterty ciuchów
(jak sprzedasz gitarę, przyjdę po ciebie)
mmmmm... zabrzmiało jak niecna obietnica
Był to dzień wczesnej wiosny, która przygania ze sobą pierwsze ptaki - zawsze najpiękniej śpiewające
do kogo można zgłaszać reklamacje, jeśli ptaki za oknem tylko drą dzioby i robią hałas?
Kiedy wychodzisz na spacer nie myślisz o tym, że możesz spaść ze schodów i roztrzaskać sobie czaszkę.
ja myślę. Czy coś ze mną nie tak(tzn oprócz tego, o czym już wiem) ?
A idąc dalej...
YAY!!!
Myślałam, że moje przypuszczenia po ankietce są zbyt piękne, żeby mogły być prawdziwe. Ale jednak taaak! piszesz fika na kształt DLM (dzio - czy ktoś jeszcze pamięta dzio? - byłaby niepocieszona, bo sama chciała skrobnąć coś w ten deseń )
Ładny team zrobiłaś z Amber i House'a. Mam nadzieję, że nie tylko on od niej, ale również ona od niego czegoś się nauczy o życiu po śmierci.
Wilson pojawił się na krótko, a i tak zdążył złamać mi serce Poor on! Pewnie tego nie zrobisz, ale muszę powiedzieć, że z przyjemnością poczytałabym o tym, jak obwinia Cuddy o śmierć House'a - w końcu jest specjalistą od szukania winnych nie tam, gdzie trzeba, a przecież gdyby nie ta przeklęta sukienka, to House'owi nic by się nie stało.
Teraz mam kłopot, bo moja wena - ujrzawszy Twój talent - schowała się pod łóżko i nie chce wyjść, a jest mi pilnie potrzebna. Jak mam ją wyciągnąć???
Natchnienia i czasu na pisanie!
PS. poprawiłam literówki (sztuk 2). 'Hope you don't mind
PPS. dziękuję za dedyk
***
Anai napisał: | Nie zdziwiłabym się, gdyby dla Cuddy sukienka była ważniejsza od House'a. | no to jest nas dwie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 8:00, 07 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alumfelga
Jazda Próbna
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:49, 07 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się świetny fik. Lubię takie klimaty, "utknięcia" pomiędzy życiem a śmiercią, a taki temat z Housem i Amber daje mnóstwo możliwości. Amber ze swoją zaradnością i sarkazmem wydaje się stworzona na kogoś w rodzaju pośrednika, a coś mi się zdaje, że House będzie nietypowym i trudnym przypadkiem.
Początek świetny, zagadkowy, ale piękny wstęp.
Amber ma jak zwykle mocne wejście Uświadomienie House'a wykonane, ale co dalej? Kiedy skończą się "procedury", a zacznie improwizacja? Jak mówiłam, zapowiada się bardzo ciekawie.
Rany, facet miał wypadek, a martwi się wyłącznie tym, że zniszczył kobiecie sukienkę. Zgłasza się trzecia sądząca, że Cuddy naprawdę obeszłaby bardziej kiecka niż House. (Na szczęście wciąż mówi do niego "House". Jak zacznie mówić "Greg", przestaję oglądać serial. Greg jest zarezerwowany dla Stacy!)
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Weny (lub wena, czy cokolwiek Cię tam nachodzi) życzę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:18, 07 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Kiedy wychodzisz na spacer nie myślisz o tym, że możesz spaść ze schodów i roztrzaskać sobie czaszkę.
ja myślę. Czy coś ze mną nie tak(tzn oprócz tego, o czym już wiem) ? |
Kurde,a myslałam, że tylko ja tak mam.
Zawsze jak przechodzę przez ulicę to się zastanawiam, czy mnie jeb..potrąci samochód.
Richie117 napisał: | no to jest nas dwie... |
Alumfega napisał: | Zgłasza się trzecia sądząca, że Cuddy naprawdę obeszłaby bardziej kiecka niż House. |
Myślę, że jest jeszcze wieeeeele osób, które uważają podobnie. Ale, to w serialu, niewiadomo, jak zachowa się Cuddy w fiku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amu
Student Medycyny
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:43, 07 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Ołł.. To mnie zaskoczyłaś Podoba mi się. Sorry.. Dziś nie myślę, więc nie napiszę nic twórczego.. ; > Tylko tyle : Jest świetne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 3:01, 08 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Myślę, że jest jeszcze wieeeeele osób, które uważają podobnie. Ale, to w serialu, niewiadomo, jak zachowa się Cuddy w fiku. | eeej, fikowy House też podziela nasze zdanie:
Pociągnęła go za rękę o wiele mocniej niż House się spodziewał. Nie chcąc skończyć w ramieniem wyrwanym ze stawu – choć podejrzewał, że zniszczona sukienka może go drożej kosztować
zatem coś jest na rzeczy
Alumfelga napisał: | Na szczęście wciąż mówi do niego "House". Jak zacznie mówić "Greg", przestaję oglądać serial. | wczoraj czytałam fika, w którym House po ślubie - czy raczej zaobrączkowaniu przez Cuddy - przyjął jej nazwisko i od tamtej pory był znany przyjaciołom i znajomym jako... G.H. Cuddy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 3:04, 08 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:22, 08 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | wczoraj czytałam fika, w którym House po ślubie - czy raczej zaobrączkowaniu przez Cuddy - przyjął jej nazwisko i od tamtej pory był znany przyjaciołom i znajomym jako... G.H. Cuddy |
Aż mi się niedobrze zrobiło.
Czytałaś Huddy fika ?
No chyba, ze House potem zrozumiał, że jednak kocha Wilsona.
Richie117 napisał: | eeej, fikowy House też podziela nasze zdanie |
House może i podziela, ale kto wie, może Cuddy nas zaskoczy.
Żartowałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alumfelga
Jazda Próbna
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:25, 08 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | wczoraj czytałam fika, w którym House po ślubie - czy raczej zaobrączkowaniu przez Cuddy - przyjął jej nazwisko i od tamtej pory był znany przyjaciołom i znajomym jako... G.H. Cuddy |
WTF?
Po każdej takiej informacji mam ochotę powiedzieć, że nic mnie już nie zdziwi, ale najwyraźniej mam kiepską wyobraźnię. Takiego fika to nawet kijem nie tykać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:50, 08 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za komentarze! One są dla mojego Wena jak wizja Hilsonowego romansu dla was - niezbędne do życia!
***
Richie napisał: | piszesz fika na kształt DLM |
Tak jakby, tak trochę. Pomieszane z Spn, pomieszane z BH i paroma innymi fandomami. W sumie najwięcej to ma z BH, ale pierwszy zarys fika powstał 1,5 roku temu jako przeróbka DLM. Potem zostało schowane; odnalazłam to ostatnio, jak robiłam porządki.
Richie napisał: | Ładny team zrobiłaś z Amber i House'a. Mam nadzieję, że nie tylko on od niej, ale również ona od niego czegoś się nauczy o życiu po śmierci. |
Owszem, nauczy. Ich wzajemne relacje - oraz ta, którą będą mieli z Surim - będzie stanowiła ważny element pierwszej połowy fika.
Richie napisał: | tego nie zrobisz, ale muszę powiedzieć, że z przyjemnością poczytałabym o tym, jak obwinia Cuddy o śmierć House'a - w końcu jest specjalistą od szukania winnych nie tam, gdzie trzeba, a przecież gdyby nie ta przeklęta sukienka, to House'owi nic by się nie stało. |
NIEPRAWDA! xD Sukienka Cuddy nie jest winna, a telefon od Wilsona. Gdyby Wilson nie poprosił House'a o wstąpienie do kota, House nie znalazłby się o 16:08 na skrzyżowaniu Hulfish i Palmer Square. Jeśli już to Wilson jest winny. (A tak naprawdę nikt nie jest winny, ale cii.)
Richie napisał: | Jak mam ją wyciągnąć??? |
Zachęć chrupkami psimi.
***
Alumfelga napisał: | Uświadomienie House'a wykonane, ale co dalej? Kiedy skończą się "procedury", a zacznie improwizacja? |
Właściwie już zaraz-za moment. Amber uświadamia sobie, że przypadek House'a nie jest zwykłym, z jakim się już stykała ona i jej znajomi. Tym bardziej, że House będzie uparcie dążył do zakończenia kwestii, o których Amber nie ma pojęcia.
***
A teraz krótka zapowiedź dla wszystkich zainteresowanych. Jeszcze w tym sezonie!
- House i Amber będą bardzo energicznie współpracowali w wielu witalnych sprawach,
- poznamy małego geniusza Suriego,
- dowiemy się, jak to jest uczestniczyć we własnym pogrzebie,
- poznamy najlepszego przyjaciela House'a z czasów Hopkinsa,
- poznamy dalsze, żywe losy Cuddy, Wilsona, Kaczątek i mieszkania House'a,
- dowiemy się, co porabiała ostatnio Trzynastka,
- odkryjemy, czym jest tytułowe "213 dni lata".
Przypominam, że fik podąża za kanonem aż do 7x14, potem już wesoło od niego odbiega!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:43, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Piękny wstęp, Katty. A potem wodziłaś mnie za nos gdzie tylko chciałaś House żyje - ma halucynacje - nie, jednak nie żyje! Ach, cudo. Mam słabość do zdarzeń dziejących się na granicy realności. A do tego tandem House+Amber oraz rozważania o życiu i śmierci...
A Wilson nad ciałem House'a rozerwał mi serce.
Kiedyś śniło mi się coś podobnego... Śniło mi się, że umarłam i pozostałam na Ziemi, ale nikt mnie nie widzial ani nie słyszał... To był długi i bardzo realistyczny sen, a przez to szalenie przerażający i męczący... Na szczeście House ma Amber i tych wszystkich pozostałych "przewodników" - nomen-omen - duchowych...
A kim jest Amber? Na "n"...? Mnie też przychodzi do głowy jedynie "niania"
Anai napisał: | Richie napisał: | Kiedy wychodzisz na spacer nie myślisz o tym, że możesz spaść ze schodów i roztrzaskać sobie czaszkę.
ja myślę. Czy coś ze mną nie tak(tzn oprócz tego, o czym już wiem)? |
Kurde, a myslałam, że tylko ja tak mam.
Zawsze jak przechodzę przez ulicę to się zastanawiam, czy mnie jeb..potrąci samochód. |
Przyłączam się do szacownego zgromadzenia. Zawsze gdy jadę w dalszą drogę samochodem, myślę o tych wszystkich wiadomościach w stylu: Dziś cztery osoby zginęły, a trzy zostały ranne w zdarzeniu dwóch aut osobowych na drodze A1 między Krośniewicami a Łęczycą... i myślę sobie, że to jest naprawdę możliwe, że mogę nie wrócić... I że muszę wreszcie zrobić porządek w biurku, bo jak nie wrócę, to ktoś zrobi to za mnie i jeszcze - nie daj Boże - znajdzie tam jakieś kompromitujące mnie informacje...
Richie napisał: | wczoraj czytałam fika, w którym House po ślubie - czy raczej zaobrączkowaniu przez Cuddy - przyjął jej nazwisko i od tamtej pory był znany przyjaciołom i znajomym jako... G.H. Cuddy |
Oł God... To musiało być straszne! Nie potrzebujesz teraz przypadkiem pomocy psychologa? *pyta z troską w oczach*
Alumfelga napisał: | Na szczęście wciąż mówi do niego "House". Jak zacznie mówić "Greg", przestaję oglądać serial. Greg jest zarezerwowany dla Stacy! |
Och, Alumfelga, wiesz, że lejesz leczniczy balsam na me skołatane serducho...?
OK, no to czekamy na dalszą część opowieści o Housie w zaświatach Wenie, do dzieła!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 5:20, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Aż mi się niedobrze zrobiło.
Czytałaś Huddy fika ?
No chyba, ze House potem zrozumiał, że jednak kocha Wilsona. | *podaje wiaderko na pawie*
Jezzu, dziewczyno, gdzie ja i czytanie Huddy-fików? Prawdę mówiąc, kiedy zobaczyłam czarno na białym w fikowej notce "Pairing: House/Cuddy", to miałam uciekać gdzie pieprz rośnie, ale zostałam ze względu na Hilsonowe przesłanie (tak, tak, House zorientował się, że popełnił życiowy błąd dopiero wtedy, kiedy było już za późno) i zastrzeżenie, że fik "nie jest Huddy-friendly" (oj, nie był, zdecydowanie ) Anyway, tamten fik podkolorowywał do maksimum serialowe realia, czyli Huddy, potem długo, długo nic, i Wilson na bocznym torze. Może go nawet przetłumaczę, jeżeli sytuacja między chłopakami w serialu drastycznie się nie poprawi
Alumfelga napisał: | Po każdej takiej informacji mam ochotę powiedzieć, że nic mnie już nie zdziwi, ale najwyraźniej mam kiepską wyobraźnię. Takiego fika to nawet kijem nie tykać! | W kwestii tego, jak daleko mogłoby zabrnąć ubezwłasnowolnienie House'a związanego z Cuddy, mnie NIC nie zdziwi. Niektórych moich zÓych pomysłów nawet nie wypowiadam na głos, bo jeszcze mogłyby stać się faktem
A fik, cóż... akurat był dokładnie tym, czego potrzebowałam, żeby nie czuć się już samotną w moim odbiorze serialowej sytuacji
***
Katty napisał: | Tak jakby, tak trochę. Pomieszane z Spn, pomieszane z BH i paroma innymi fandomami. | czyli że jednak czeka mnie kilka niespodzianek, bo Spn'u ani BH ("Being Human"?) nie oglądam i praktycznie nie znam *cieszy się*
Katty napisał: | NIEPRAWDA! xD Sukienka Cuddy nie jest winna, a telefon od Wilsona. Gdyby Wilson nie poprosił House'a o wstąpienie do kota, House nie znalazłby się o 16:08 na skrzyżowaniu Hulfish i Palmer Square. |
ale wcześniej, gdyby House nie był w pralni, to Wilson by do niego nie zadzwonił
no dooobra, to zwalmy winę na House'a, bo wpadł na diagnozę, i na Masters, bo wypisała pacjentkę - zawsze KTOŚ jest winny
Katty napisał: | Zachęć chrupkami psimi. | okej, spróbuję, tylko muszę skoczyć do sklepu, bo poprzednią paczkę psich kosteczek (cynamonowych!) zjadłam sama Oby tylko Rexu się nie obraził, że karmię wenę jego chrupkami.
***
Czerwono-Zielona napisał: | muszę wreszcie zrobić porządek w biurku, bo jak nie wrócę, to ktoś zrobi to za mnie i jeszcze - nie daj Boże - znajdzie tam jakieś kompromitujące mnie informacje... | wow, to się nazywa zapobiegliwość Mi kompromitacja nie straszna, za to chciałabym zostawić po sobie jak największy burdel - i niech się żywi martwią
Czerwono-Zielona napisał: | Oł God... To musiało być straszne! Nie potrzebujesz teraz przypadkiem pomocy psychologa? *pyta z troską w oczach* | dzięki za troskę Właściwie to ten fik był pomocą psychologiczną - taka terapia wstrząsowa. A kawałek o nazwisku był z tego wszystkiego najmniej straszny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:35, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Jezzu, dziewczyno, gdzie ja i czytanie Huddy-fików? |
Właśnie wydało mi się to dziwne, dlatego spytałam.
Richie117 napisał: | i na Masters, bo wypisała pacjentkę - zawsze KTOŚ jest winny |
Zwalmy winę na pacjenta, mógł chorować dłużej.
Richie117 napisał: | fik "nie jest Huddy-friendly" (oj, nie był, zdecydowanie ) |
Czyli to, co Hilsonki (oprócz ery i fluffu ) lubią najbardziej.
Richie117 napisał: | bo poprzednią paczkę psich kosteczek (cynamonowych!) zjadłam sama |
Cynamonowe kosteczki dla psów? Mój by nawet do tego nie podzszedł
Katty B napisał: | - poznamy najlepszego przyjaciela House'a z czasów Hopkinsa |
Ciekawe, czy był podobny do Wilsona.
Pisz, Katty, bo sezon zapowiada sie intrygująco.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|