|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:13, 09 Paź 2009 Temat postu: Prima Aprilis [M] |
|
|
Kategoria: love
Witam, witam w ten pogodny, chłodny wieczór.
Miniaturka pisana, aby powrócił wen do "7 dni"
A więc zacznę od tego, że nie wiem czy to jest faktycznie miniaturka...ale skoro ma 118 słów to chyba tak, prawda?
Temat przewodni i ogólny zarys wymyślony w wannie, która jest najlepszym miejscem do różnych, filozoficznych rozważań i skarbnica pomysłów.
Naprawdę
A przynajmniej sądzę tak z moją przyjaciółką
Hmm...to chyba wszystko.
Miłego czytania, i abyście się bawili tak dobrze, jak ja przy pisaniu o "chórach anielskich".
- Kocham doktora Gregory’ego House’a. – To jedno zdanie zaskoczyło rzeczonego lekarza bardziej, niż wszystkie wydarzenia, jakie miały wcześniej miejsce. Zostało ono wypowiedziane przez, stojącego po drugiej stronie holu, Jamesa Wilsona, jego wieloletniego przyjaciela.
Onkolog, tuż po wyartykułowaniu tych słów, wskoczył do windy. House nie miał szans go dogonić.
***
Tajemniczość zdania została wyjaśniona w czasie, gdy diagnosta próbował zrozumieć jego sens. Wtedy właśnie do jego gabinetu, wkroczył Wilson.
Usiadł w fotelu po drugiej stronie biurka i sięgnął ręką do pudełka House’a. Wyciągnął z niego jakieś dziwne, czekoladowe draże i wrzucił do ust, nawet na nie, nie spoglądając.
- Naprawdę? – zapytał House, odnosząc się do wcześniejszego stwierdzenia przyjaciela.
- Greg, prima aprilis! Żartowałem! –wymamrotał z pełnymi ustami James, a przez twarz diagnosty przemknął dziwny cień.
-W takim razie, ja też żartowałem, jedząc to. – rzucił w Wilsona pudełkiem i wyszedł z gabinetu, tak szybko, jak pozwalała mu na to noga.
Jimmy spojrzał na etykietkę:
Mrówki w czekoladzie.
***
- A, jeśli powiedziałbym, że wcale nie żartowałem? – James Wilson stał oparty o House’owy motor i patrzył na diagnostę z dziwnie zamglonymi oczami.
Gdy jego najlepszy przyjaciel zaczął do niego podchodzić, Gregory wcale się nie odsunął, bo zwyczajnie nie wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Ale nawet gdyby to zrozumiał, to i tak nie ruszyłby się z miejsca.
Bo oto, w tym momencie, wargi Wilsona dotknęły jego warg, a z nieba spłynęło na nich jasno-żółte światło. W oddali zabrzmiały jakby chóry anielskie, a przestrzeń miedzy mężczyznami błyskawicznie się zmniejszyła i nie wiadomo było, gdzie, który z nich się zaczyna, a gdzie kończy. Powietrze przesyciło się dziwnymi wibracjami, a prąd dowolnie przez nich przepływał.
A czas i wszyscy wkoło znieruchomieli, z uwagą przyglądając się emocjonującej grze charakterów, zderzeniu temperamentów i ich braku zahamowań.
I gdy wreszcie oderwali się do siebie, brakowało im tchu, a w ich głowach szumiało, bardziej niż po trzecim weselu Wilsona.
- Łał, Jimmy...wtedy ja powiedziałbym, że tak naprawdę to nie były mrówki – wydyszał House we włosy Jamesa.
- Nie były? – zapiszczał onkolog. – A ja 15 minut starałem się tego pozbyć z zębów!
- I wiesz co? – zapytał Gregory, nic nie robiąc sobie ze złości towarzysza. - Ja też cię kocham – powiedział, nie ukrywając olśniewającego, zapierającego dech w piersiach, uśmiechu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Nie 18:25, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
soft
Pulmonolog
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 6:31, 10 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Zupełnie nie wiem co napisać... ;P Ale to dobrze.
Cytat: | Bo oto, w tym momencie, wargi Wilsona dotknęły jego warg, a z nieba spłynęło na nich jasno-żółte światło. W oddali zabrzmiały jakby chóry anielskie, a przestrzeń miedzy mężczyznami błyskawicznie się zmniejszyła i nie wiadomo było, gdzie, który z nich się zaczyna, a gdzie kończy. Powietrze przesyciło się dziwnymi wibracjami, a prąd dowolnie przez nich przepływał. |
Zacznę od tego, że to jest... o!
To znaczy mieć dobrego dźwiękowca i gościa od światła.. ;P
Po za tym, naprawdę fajna miniaturka. Pierwsze zdanie jakoś mi nie ztegesowało (Bziuu.. Jak ja kocham to słowo ), ale da się przeżyć. Tak miło, słodko i cieplutko ;P To lubię.
Zostało coś z mrówków w czekoladzie? xD (I pyta o to tak, która nie może jeść czekolady, bo alergię ma...)
Wena. Takiego super płodnego i pracowitego, byśmy jak najszybciej mogły przeczytać kolejną część "7 Dni.."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:26, 10 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
To znaczy mieć dobrego dźwiękowca i gościa od światła.. ;P
Wilson o wszystkim pomyślał, i dlatego był dobry dźwiękowiec i ten drugi, światłowiec
Zostało coś z mrówków w czekoladzie?
Gdzieś tam pewnie są, bo nie sądzę, żeby zjadł je House
Pewnie wrzucił je do pojemnika na kawę
Potem biedny Wilson ją sobie zaparzy.
Dzięki, i już biorę się za pisanie "7 dni..."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:17, 11 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Aww, to byłodobre. Krótkie, ale naprawdę przyjemnie mi się czytało. Ładnie mnie przeprowadziłaś przez tego fika, od momentu, kiedy Wilson wyznaje mu miłość, potem stwierdza, że to nie było poważne, aż w końcu, że jednak... Tao musiało się ta skońćzyć.
Cytowany przez Soft fragment - tak, toż to cudo. Genialne. < 3
I humor. Mrówki w czekoladzie. Gosh, House i te jego pomysły. Generalnie, me likes.
Pozdrawiam, wena życzę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|