|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lennonka
Pacjent
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przeszłości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:38, 20 Sie 2009 Temat postu: Ostatnie tchnienie Wilsona |
|
|
Kategoria: love
Planuję napisać to opowiadanie w trzech częściach.
Zastanawiam się jeszcze nad zakończeniem i losem pana W.
Mam nadzieje,że mimo z lekka smutasowatej fabuły się Wam spodoba.
Miłego czytania Hilsonki!
_________
Byli tylko przyjaciółmi, lecz House czuł coś więcej.
Pustka.
Tylko krople wody uderzające gdzieś w oddali o dno starej umywalki. Smutek unosił się w powietrzu, widoczny w przytłumionych snopach lampy niczym wirujące pyłki kurzu. Tak namacalny.
I on. Skulona postać w rogu pokoju. Mężczyzna, który nie miał nic prócz kilku blaknących wspomnień w zakarmakach swej jaźni.
Nazwali by go hipokrytą... Ale czyż już tak nie mówią? Wyzwali od chorego umysłowo, skazanego na cztery ściany obite gąbką do kresu dni. Odebrali resztę radości tlącej się gdzieś w głębi, pod stertą bólu. Taka była cena miłości. Jedynej jakął przeżył. Jedynej sprawiającą, że śmiał się całym sobą. Sercem, duszą, ciałem. I jedyne co chciał zapamiętać to to, że kocha.
Dzięki niemu poczuł, doświadczył czegoś co jak myślał nigdy nie będzie mu dane. Czego brak odczłowieczyło go i zaciągnęło szponami w labirynt cierpienia, z którego, jak myślał nigdy się nie wydostanie. On był Ariadną, jego egzystęcja nicią, która nie pozwalała spaść House'owi w czeluści śmierci. Trzymał się jej kurczowo ze wszystkich swych sił jakie mu jeszcze pozostały. Nigdy by się do tego nie przyznał. Ale tak było. Żył dla niego. Żył nim. Jego uśmiech był mu powietrzem, łzy biczem.
"Kochał mnie całą duszą, a ja w zamian potrafiłem go tylko unieszczęśliwić"- szepnął w przestrzeń. Ochrypły głos odbił się głuchym echem od ścian mieszkania. Zamknął oczy, na jego twarzy pojawiła się maska bólu. Wydał z siebię cichy jęk, ujął głowę w ręce.
Zapomniał nawet jak się płcze.
Wilson umierał.
Choroba o której wiedział wszystko zżerała go od środka.
Od pół roku zachowywał się dziwnie. Znikał na całe dnie, szybko kończył rozmowy, gdy House pojawiał się w jego gabinecie. Gdy kiedyś w czasie lunchu zapytał o co chodzi, Wilson wbił wzrok w talerz, po czym napomknął coś o konsultacjach w sprawie trudnego przypadku. Wiedział, że kłamie. Nie miał najmniejszej wątpliwości. Tyle lat przyjaźni, obserwowania konkretnych zachowań sprawiło, że zawsze rozszywrowywał go bezbłędnie. Jeśli to kolejna kochanka, to już nie jego sprawa. Zdziwiło go tylko,że tak szybko zabliźniła się rana po stracie Dwulicowej Ździry. Podobno tak ją kochał. "Mów jej Amber!" zabrzmiało w głowie; przed oczyma pojawił się Wilson w fartuchu z rękąma opartymi na biodrach i wyrazem flustracji malującym się na jego idealnej, onkologicznej buźce. Po twarzy House'a po raz pierwszy od miesiąca przebiegł blady uśmiech.
Dokładnie dwa miesiące temu siedzieli na kanapie. Oglądali "Sokoła Maltańskiego". Gregory co chwilę komentował dziwne miny Bogarta, James popijał piwo. Gdy z ekranu zniknęła ostatnia scena powiedział jak gdyby nigdy nic:
- Mam gruczolakoraka nerki drugiego stopnia.
- Idioto! Czemu nic nie powiedziałeś? Chciałeś to tak ukrywać?
- House, uspokuj się; nie chciałem cię denerwować. Nic byś nie poradził.
- Taki troskliwy! Wieczny altruista, Jimmy Wilson. Chciałeś mnie powiadomić dopiero wtedy gdy zostanie z ciebie czterdziesto-kilogramowa kupa napromieniowanych rzygów?
Tak się dowiedział.
Miesiące, które upłynęły od tego wieczoru ciągnęły się niemiłosiernie. Dni pełne bólu, udawanego uśmiechu i powtarzania, że wszystko się ułoży. Przechodził radioterapię, tydzień temu wycięli mu lewą nerke. Wilson stał się bladym, obolałym wrakiem człowieka. Usłyszał,że będzie dobrze, że ryzyko nawrotu jest niewielkie. Zareagował powolnym mrugnięciem oczu, przekrwionych, czekoladowych oczu z których uciekła dawana radość. Odleciała jak stado motyli wraz z dniem, gdy przeczytał diagnozę.
Usłyszał dzwięk telefonu.
Jeden, drugi, trzeci.
House odwrócił się, ciągle otumaniony dotychczasowymi myślami. Wstał. Świdrujący ból przeszył jego udo. Zagryzł wargi, by nie jęknąć. Podniósł słuchawkę. Nic nie powiedział.
- House... - słychać było załamujący się głos Cuddy - on...on umiera. Nie wiem co się dzieje. Nastąpiła nagła zapaść. Prosił by ci powiedzieć,że chciałby cię zobaczyć. Powiedział... -wiedział, że płacze, jednocześnie starając się za wszelką cenę ukryć prze nim swój stan - powiedział, że chyba nie zdąży pożegnać się z tobą jutro... House?! Jesteś tam?
Nie było go, jeśli chcielibyście wiedzieć.
Złapał drżącą ręką kask, utykając wyszedł najszybciej jak umiał, ignorując ból przeszywający nie tyle jego nogę co serce.
Jechał motorem, po policzkach spłynęła łza. Nie pytaj, nie wiem czy płakał czy może to tylko wiatr, pod który pędził tego wieczoru tak jak przez całe życie, wiał w jego błękitne oczy pełne cierpienia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lennonka dnia Czw 20:46, 20 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
HannahLove
Student Medycyny
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mieszkanko wśród własnych gwiazd :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:48, 20 Sie 2009 Temat postu: Re: Ostatnie tchnienie Wilsona |
|
|
lennonka napisał: | Wilson umierał.
Choroba o której wiedział wszystko zżerała go od środka.
|
No, no, no, no, no!! Don't you dare! Never, ever! It's Wilson! My Sunshine!
Naprawdę, wyciągnij go z tego! Nie House go z tego wyciągnie!
Przepiękne! a takie smutne jednocześnie
Czekam na więcej, czekam z niecierpliwością! Weny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Acid
Pacjent
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:30, 21 Sie 2009 Temat postu: Re: Ostatnie tchnienie Wilsona |
|
|
Ładne. Trafiłaś w moje klimaty, uwielbiam angstowe ficki. Choć cała ta choroba Wilsona wychodzi jednak na nieprawdopodobną, ale cóż, to opowiadanie a nie serial. Ciekawa jestem, jak to rozegrasz.
I Wena życzę. :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasiek
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 7864
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Ikerowej rękawicy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:39, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Wilson umierał.
Choroba o której wiedział wszystko zżerała go od środka. |
normalnie prawie się popłakałam..... juńku trafiłaś w mój czuły punkt...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Nie 14:09, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jej aż mi się łezka zakręciła... Wolę radosne ficki, ale takie także są piękne! Pisz dalej!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cudna :D
Student Medycyny
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:18, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
*skanduje* KOLEJNA CZĘŚĆ!!!
I błagam niech żaden nie umiera, dość już deathfików. *ślicznie prosi*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zuzik007
Pacjent
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:37, 24 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
O boże, piękne. Prawie się popłakałam Kiedy kolejna część?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:13, 24 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
BUUU!! Ja nie chcę śmierci Wilsona!! ja się chyba załamię.... miejmy chociaż nadzieję, że przed jego śmiercią House mu powie że go kocha, albo coś....
Czekam na kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lennonka
Pacjent
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przeszłości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:47, 25 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zdaję sobię sprawę, że ilość House'a w House'ie drastycznie spada ale niestety chyba niemożliwym jest przedstawić go dokładnie w swoim jestestwie w hilsonie.
Jednakże życzę miłej lektury i oczekiwania na ostatnią część. No i oczywiście bardzo dziękuje za miłe słowa. |
Wjechał na piętro windą.
Samotnie. Każdy, kto widział House'a w tym stanie unikał go na odległość. Nie trząsł się. Żadnych w miarę widocznych oznak przejęcia. Tylko wzrok: pełen skupienia, nieobecny.
Gdy wszedł do sali, wszyscy pozostali wyszli, wręcz wybiegli. Wiedzieli, że nie chce towarzystwa. Zasłonił rolety od strony korytarza. Pokój zatonął w cieniu. Wilson spał, przynajmniej Gregoremu tak mu się wydawało. Ciszę przerywały co chwile ciche dzwięki aparatury i ciężki oddech leżącego na łóżku bladego mężczyzny. House podszedł do okna. W oddali trzy wielkie kominy wydymały kłęby białego dymu, który opadał zasnuwając wieczorne niebo warstwą kryształowego kurzu. Myślał o tych wszystkich latach, gdy jego przyjaciel pomagał mu, nie chcąc nic w za mian. Znosił uwagi, zgryźliwe komentarze bez słowa sprzeciwu. Był częścią jego życia. A teraz, gdy prawie umierał, nie wiedział co począć, co powiedzieć. Słowa ugrzęzły mu w gardle gulą dumy. Nigdy nie mówił co czuje. Jeśli powiedziałby to, a ktoś zakpiłby z niego, bolałoby. Po raz pierwszy bolałoby na prawdę. Bo uderzyłoby w duszę, a nie w kokon budowanych przez lata złudzeń o House'ie, którego nic nigdy nie dotyka. Dopóki kpli i ranli kogoś kim na prawdę nie był, nie miało to najmniejszego znaczenia.
Pik,pik,pik.
Respirator cicho pohukuje rozrywając znakiem swej obecności płaszcz ciszy. Szklane ściany pochłaniają słumione urywki zdań padających gdzieś na korytarzu. Śmierć wisi w powietrzu. Unosi się po sufitem razem z ciepłym oddechem Wilsona wydostającym się na zewnątrz z pomiędzy błado-różowych, spierzchniętych ust.
Śpi - pomyślał House. Odwrócił się powoli, wolno, nad wyraz cicho. Podszedł do łóżka. Usiadł na krawędzi twardego, starego fotela. Oparł laskę o ścinę, wsparł łokcie na kolanach i podparł na dłoniach głowę, która zdawała się ważyć tonę. Jego wzrok zatonął w twarzy onkologa.
- Wilson, wybacz, że zatruwam ci najprawdopodobniej ostatnie chwile życia, ale chce... uznałem, że powinieneś coś wiedzieć. - Boże, jak dobrze,że i tak tego nie słyszy - powiedział do siebię na głos. - Przez wiele lat byłeś moim przyjacielem. Rzec można, że nawet jedynym jakiego miałem. - Patrzył się w bok, gdzieś w głąb sali. Przełknął ślinę. Skurpulatnie ważył każde wypowiedziane przez siebię słowo. - Kocham cię, Wilson. Wybacz,że to mówię. Sam w to nie wierzę. Nie przypuszczałem, że zostanę gejem. Lądowanie obcych, striptiz Cuddy w moim gabienecie czy Foreman przestający ubierać się na fioletowo byłyby bardziej prawdopodobne. Zdałem sobię z tego sprawę, gdy Amber umierała a ty poprosiłeś... Nie ważne. Co ja do cholery plotę?! Dobrze, że śpi i nie usłyszy tych pierdół. - Wstał, odetchnął. Krzyknął - Wilson, onkologu na granicy lekarskiego raju, tu Bóg, chce z tobą rozmawiać! House cię wzywa!
Otworzył oczy. Uchylił wargi, po czym cichym, ochrypłym głosem powiedział - słyszałem wszystko. Każde słowo. Wiedz, że też jesteś mi bliski. - Powieki opadły na szklaną taflę oczu, usta zaczerpnęły ostatni oddech. Powietrze przciął ostrzem dzwięk zwiastujący zatrzymanie akcji serca.
Umierał.
____________________
Uratowali go.
Po raz kolejny.
Mijała 10 godzina od tamtej chwili.
Za oknem wstawał świt.
Wison odzyskał przytomność. Był wciąż słaby.
U jego boku na ułamek sekundy pojawił się House.
Patrzył na Wilsona, który zaczął opadać z sił, by wreszcie, z twarzą zalanął łzami, mokrą od śliny, z oczyma nabiegłymi krwią, całkowicie się poddać.
- Wyjedziemy gdzieś daleko - szepnął mu do ucha, nie mając pewności czy Wilson go nawet słyszy. - Wyjedziemy gdzieś daleko, gdzie nikt nie będzie wiedział, kim jesteśmy i nikogo nie będzie to obchodzić. Przyrzekam.
Wyszedł wsparty na lasce w mrok korytarza. Ciemnego, zalanego czernią niczym perspektywa najbliższych miesięcy i dni. Na zewnątrz nie było nikogo prócz nadzieji. Wszyscy przecież wiemy, że umiera ostatnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:01, 26 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Przy 'Umierał' się poryczałam, przyznaję bez bicia. Czekam na ciąg dalszy i płaczę w poduszkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HannahLove
Student Medycyny
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mieszkanko wśród własnych gwiazd :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:13, 27 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Pięknie! Gdzie są te chusteczki? :hlip: Ślicznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cudna :D
Student Medycyny
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:32, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Nie zabijaj Wilsona!
A obrazek Hałsa, który płacze mnie też doprowadza do płaczu. Jeszcze trochę i będę musiała wyruszyc na wyprawę w poszukiwanie chusteczek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lennonka
Pacjent
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przeszłości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:18, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jeszcze raz wielkie dzięki za wszelkie pochwały.
Nie popadnijcie mi w depresje.
Narazie Wilson żyje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soft
Pulmonolog
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:31, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
jeżuu.. mam łzy w oczach i teraz to nie jest już efekt krojonej w kuchni cebuli.. takie to smutne.
oj, niech żyje i przeżyjee..
wena.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
i_love_house
Ratownik Medyczny
Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:02, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Poryczałam się (tak jak Koto) przy "umierał" ...
Dobrze napisane, Wena życzę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez i_love_house dnia Sob 20:03, 29 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lennonka
Pacjent
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przeszłości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:49, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | I oto część ostatnia. |
Noc spowiła miasto swym szafirowym płaszczem. Gwiazdy połyskują na zawieszonym nisko nad ziemią niebie. Bezustanna mgła wycieka z kominów ogrzewających miasto. Pełza po brukowanych alejach na których, na zamarzniętej tafli kałuż odbijają się smętne cienie ulicznych witryn.
W cieniu latarni idą dwaj mężczyźni. Jeden wysoki, kulejący. Prawą ręką opiera o mokry, błyszczący od deszczu chodnik, laskę. Drugą podtrzymuje słaniającą się postać w długim płaszczu.
Kroczą powoli. Nierówny tupot butów odbija się echem od pustych, szarych ścian budynków.
- Już zaraz dojdziemy do tego cholernego mieszkania, jeszcze kilka metrów - po okolicy toczy się podniesionym tonem głos mężczyzny z laską.
- Nie denerwuj się, dam radę - odpowiada cicho drugi.
Odwraca powoli wychudzoną twarz na której maluje się słaby uśmiech - na prawdę dam rade House.
- Jasne, a ja pobiegnę sprintem i podskokiem otworzę ci dzwi.
Wilson zaśmiał się szczerze po raz pierwszy od wielu miesięcy.
W zamku zachrzęcił klucz.
Klamka drgnęła, uchyliły się dzwi.
Oboje staneli w progu oświetlani jaskrawym światłem korytarzowej jarzeniówki.
Powoli przekroczyli próg,
ramie w ramie.
Ich spojrzenia spotkały się,
po ustach przebiegł uśmiech.
Gdzieś w małym mieszkanu,
pośród ulic New Jersey.
"Bo zdążyli razem już tyle przeżyć, żeby pojąć, że miłość jest miłością o każdej porze i w każdym miejscu, ale im bliżej śmierci, tym bardziej jest intensywna."
— Gabriel García Márquez
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lennonka dnia Czw 19:07, 17 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
oliwka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:09, 17 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Fajnie wszystko opisałaś. Ten opis ulicy, czułam się jak bym tam była.
Trochę smutne, ale pocieszające jest to, że chłopaki są razem
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|