|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
neko.md
Epidemiolog
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:34, 17 Mar 2010 Temat postu: Opowieść [M] |
|
|
Więc tak... Co ja tutaj robię? Ja Hudzina z krwi i kości... no ale cuż. Trzeba spróbować. Aczkolwiek dostaje kompleksu niższości, czytając wasze ficki...
Kategoria: love
Zweryfikowane przez neko.md
Opowieść
Gregory House miał pięćdziesiąt siedem lat i szesnastoletniego syna, Alexa. Wychowywał go samotnie odkąd chłopiec skończył rok.
Pewnego dnia House siedział na kanapie, trzymając w ręku duży album. Przyglądał mu się z uwagą, gdy do pokoju wszedł chłopiec:
- Tato, co robisz? Oglądasz zdjęcia?! - zapytał wesoło.
- A co, oślepłeś? Ja, staruszek, dobrze widzę. A ty, młody…
- Och tato, przestań. Tak tylko zapytałem. Co to za potwór? - Zdziwił się Alex, patrząc na jakieś małe dziecko na zdjęciu, miało najwyżej pięć lat.
- To ty - wybuchł śmiechem House.
- Naprawdę taki byłem? Wow, nieźle. To ty… A to? John?
- Nie. To Evan - odparł.
- Boże, tato…
- Zdecyduj się, chłopcze. Albo Boże, albo tato. Ewentualnie Greg - przerwał synowi diagnosta.
- Tato… zmieniałeś swoich chłopaków jak rękawiczki! - krzyknął oburzony.
- Mały! Jak rękawiczki, to zmieniałem dziewczyny na studiach. A z Evanem rozstałem się, ponieważ leciał tylko na kasę. Zobacz. To też ty, jak miałeś jedenaście lat. A tu jest Eric.
- No tak, pamiętam - mruknął młodszy House, przysuwając się do ojca. - Nie lubiłem go. A to Lisa, tak?
- Taa, nie poznajesz po tyłku? - Uśmiechnął się szeroko.
- Bardziej po balonach - odpowiedział Alex, był identyczny jak jego ojciec.
- Alex!
- No co? - chłopiec zapytał niewinnie.
- A tu? - Spojrzał na fotografię na następnej kartce. Gdy nie uzyskał odpowiedzi, zaciekawiony popatrzył na ojca. Diagnosta posmutniał i stał się jakby nieobecny. - Tato?
- To James Wilson - odpowiedział cicho.
- Nie pamiętam go… - stwierdził.
- Nie możesz. Adoptowałem cię z nim… - House nie przestawał patrzeć na zdjęcie.
- Opowiesz mi o nim? - Poprosił Alex.
House westchnął. Pogładził fotografię dłonią, po czym spojrzał w okno i zaczął swoją opowieść:
- Poznaliśmy się na studiach, potem razem pracowaliśmy. Miał pięć żon - Uśmiechnął się delikatnie. - Oczywiście nie pięć na raz. - Poprawił się. - Ale był dobrym i uczciwym człowiekiem. Znosił wszystkie moje humory, żarty, podbierania obiadów. Kochał mnie, a ja kochałem jego. Zrozumiałem to… jakieś dwa lub trzy lata przed twoją adopcją. Ale wcześniej on próbował mnie wyswatać z Lisą. Usilnie chciał, żebym był szczęśliwy. On też był. Z Amber… o, tutaj jest. - Wskazał na fotografię Wilsona i Amber. - Ale Amber umarła. Przeze mnie - westchnął. Ale o tym… kiedyś ci opowiem - powiedział. - A wracając do Wilsona… cóż, kochał mnie prawdopodobnie od ostatniego rozwodu. A ja… - Zastanowił się przez chwilę. - Chyba od... dziesiątej szklanki bourbonu. - Uśmiechnął się szeroko, gdy chłopiec obdarzył go zdziwionym spojrzeniem. - Nie patrz tak na mnie. To, że teraz prawie nie piję, nie oznacza, że wcześniej tego nie robiłem. Potrafiłem przesadzić. - Przypomniał sobie, jak nie raz przedawkował leki i popił je alkoholem.
- James wspierał mnie, gdy wyszedłem ze szpitala psychiatrycznego… wspominałem ci o tym, że tam byłem. Wspierał mnie, gdy byłem na detoksie - w końcu przestałem zażywać Vicodin. Te trzy lata, które ze sobą spędziliśmy jako para… na pewno były prawie najlepszymi w moim życiu. James mnie zmienił, to pewne. Jemu zawdzięczasz to, że ze mną mieszkasz. Ale on... - przerwał. - Odszedł… rok po twojej adopcji.
- Dlaczego? - zapytał Alex.
- Synu… - House posmutniał jeszcze bardziej. - Wilson nie odszedł tak, jak ja odchodziłem od April, Jenny, Toma, Evana, Johna czy Erica. On… nie żyje. To dlatego czasem nie chcę z tobą rozmawiać… po prostu… za bardzo mi go przypominasz. Umarł… - Spojrzał na chłopca. - Zapewne chcesz wiedzieć dlaczego? - Alex skinął głową. - Otóż… zachorował. Miał się coraz gorzej, wyglądał jak wrak człowieka. Ja, diagnosta, próbowałem go wyleczyć, zdiagnozować. Ale nie mogłem. W końcu on był onkologiem. Poprosił mnie, żebym… pokazał mu jego akta. Nie dałem mu ich. Ale prosił… przez kilka dni. W końcu uległem. Spojrzał na nie… i posmutniał bardzo. Prawdopodobnie… obwiał się, że bardzo źle to przyjmę. Poprosił mnie, żebym przyszedł z tobą. Gdy cię przyniosłem, zobaczyłem jak cię przytula i usłyszałem „Żegnaj, Alex”. Zrozumiałem. - House opuścił wzrok. - To był rak. Chciałem się dowiedzieć jakiego narządu, ale jego serce nagle się zatrzymało. Pielęgniarki cię zabrały… a ja patrzyłem, jak mój… ukochany umiera. Gdy go operowali… siedziałem z tobą… - westchnął.
- W małym pomieszczeniu, gdzie są dwa telewizory, barierka i okno. Na dole operowali człowieka, który praktycznie był martwy… - powiedział w przestrzeń Alex. Spojrzał na ojca i zobaczył jego zszokowaną minę. - Ten obraz, tato, powraca do mnie w koszmarach. Nie wiedziałem, skąd go pamiętam. Teraz już wiem… Opowiadaj. - Poprosił.
- Miałeś rok… - szepnął z niedowierzaniem Greg. - Operacja trwała dziesięć godzin - zaczął po chwili. - Patrzyłem, śledziłem każdy ruch chirurga. Wszystko robił dobrze. Aż nagle… - House przerwał na chwilę. Nie mógł mówić. Wspomnienia wróciły do niego i uderzyły ze zdwojoną siłą, gdy patrzył i opowiadał to synowi. Ale kontynuował. - Usłyszałem wysoki, ciągły dźwięk. Ludzie na dole zaczęli się nerwowo poruszać. Po chwili… uspokoili się, ale dźwięk był nadal słyszalny. Czarny ekran przedzieliła cienka, równa linia… w dole monitora widniały zera. Zobaczyłem, jak chirurg rozkłada bezradnie ręce. I… rozpłakałem się - Schował na chwilę twarz w dłonie. - Tak, Alex. Płakałem. Wtedy nie byłeś dla mnie najważniejszy. Wtedy - zaznaczył. - Najważniejszy był on. Dlatego… nie mogłem się pozbierać. Ale musiałem. Dla ciebie. Najpierw chciałem, żebyś miał matkę. Idealna wydawała się pielęgniarka April. Jednak… nie wyszło nam. Jenny… to nie było to, czego chciałem. Tom. Przy nim uznałem, że czas pomyśleć o sobie. Ale… to on odszedł. Nie odczułem tego zbytnio. Potem był Evan, John… im zależało tylko na moich pieniądzach. Eric. Dobry w łóżku. - Zaśmiał się, widząc skrzywioną minę syna. - Ale kiepski w uczuciach. I tak, od pięciu lat jestem sam. W uczuciach… - powtórzył nagle House. - Wiesz co, to też zasługa Wilsona. Kiedyś wszelkie uczucia budziły we mnie odrazę - skończył mówić.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Kiedy jest rocznica jego śmierci? - zapytał Alex.
- Szesnastego października - rzekł lekko wzruszony House. - No, ale coś chciałeś. - Posłał mu zaciekawione spojrzenie.
- Skąd wiesz? - zapytał zdziwiony chłopiec.
- Widziałem, jak szedłeś z otwartymi ustami. Na pewno chciałeś mi coś powiedzieć - odparł House.
- Tak. Chciałem się zapytać, czy pożyczysz mi motor?
- Nie! - odpowiedział stanowczym głosem. - Ale mogę cię podwieźć. - Zaproponował synowi.
- Na randkę?! - Oburzył się Alex.
- Mmm… na randkę powiadasz. To dlatego tak się wystroiłeś. A z kim?
- Rachel.
- Cuddy? - Znał tylko jedną dziewczynę o tym imieniu.
- Douglas. Tato, przyzwyczaj się w końcu. - Pouczył ojca.
- W takim razie… podwiozę cię i zostawię przecznicę wcześniej. Resztę drogi przejdziesz na piechotę. Pewnie idziecie do kina? - zapytał, szeroko się uśmiechając.
- Taa. A potem do Grand Restaurant - nagle Alex umilkł. - Albo wiesz co, tato. Ja jednak pójdę na piechotę…
- Grand? Ale tam trzeba mieć rezerwację poko… ALEX! - ryknął House. Jednak jego syn już wybiegł z mieszkania. - Sam będziesz płacił alimenty! - krzyknął za chłopcem. Pokręcił z uśmiechem głową i wrócił do oglądania zdjęć. - Widzisz Wilson? Nie udało ci się zeswatać mnie z Cuddy, ale za to nasze dzieci dokańczają dzieła - powiedział do fotografii.
- Tęsknię... - dodał jeszcze i zamknął gruby album.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez neko.md dnia Śro 12:36, 17 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:02, 17 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Nekuś przyciągnął mnie tu Twój nick
To było takie piękne
House i jego syn Jacy są oni do siebie podobni
Rozpłynęłam się House i Jimmi adoptowali syna
Starsznie fajnie to poprowadziłaś
Tylko mój Wilson To takie smutne Ale historia przez to nabiera większej głębi.
I zabiłaś mnie tą Rachel Douglas
Ale całość przepiękna
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Czw 17:29, 18 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Neko
Witam jako Hilsonka z krwi i kości ^^
Powiem tak: pomysł ciekawy, wykonanie ciekawe, wiec mnie się podobało xD
Tylko czemu ostatnio podobają mi sie ficki gdzie bohater umiera, cierpi?
Ej, nie no serio podoba mi się ten pomysł xD I ten tekst na końcu House'a o tym swataniu^^
Weny na dalsze teksty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:10, 18 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Niniejszym pragnę powitać w naszych progach tzw. "świeże mięsko"
Wiesz, to zawsze miło zobaczyć, jak ktoś, mimo wszystko pojawia się w Hilsonie, a co dopiero wstawia tutaj coś swojego. Niniejszym witam w Hilsonie, i mam nadzieję, że zaprezentujesz się jeszcze tutaj
Co do fika, to świetny miałaś pomysł. Uwielbiam fiki rodzinne Alex faktycznie wdał się w ojca
Jednak cała opowieść aż się prosi o rozbudowanie. Takie fiki są naprawdę świetne, kiedy są pisane w rozdziałach a historia ciągnie się w retrospekcjach.
Mimo wszystko, bardzo mi się podobało
Życzę dalszej Weny (może wysmażysz jeszcze coś o Alexie )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|