|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kait
Pacjent
Dołączył: 26 Kwi 2012
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:32, 30 Lip 2013 Temat postu: Odchodzisz [Z] |
|
|
Kategoria: angst; character study; slash love
Zweryfikowane przez Kait
A/N: Cóż... Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba. ^^
Podchodzisz, obejmując mnie od tyłu.
– Przepraszam – mówisz – przepraszam, że wyjechałem. To wszystko moja wina – tłumaczysz się, a twój ciepły oddech łaskocze mnie w szyję. Tak. To twoja wina.
Odchodzisz. Bez żadnego powodu. Bo tak ci się podoba. Bo wiesz, że możesz.
Po jakimś czasie wracasz. Wracasz, bo wiesz, że cię przyjmę. Wiesz że ulegnę i masz racje - przyjmuję cię. Bo prosisz, bo przepraszasz. Bo obiecujesz, że już nigdy więcej. Bo jesteś moim przyjacielem, bo nie mam nikogo innego. Bo cię kocham.
Bawisz się mną. Bawisz się mną okrutnie, wykorzystujesz i porzucasz. Zostawiasz. Bo jestem zepsuty. Wybrakowany. Bo nikt oprócz ciebie mnie nie zechce. A ja pozwalam ci na to.
Robię to, bo nie mam wyboru. Bo wiem, że wrócisz. I wracasz. Zawsze. Przepraszasz, tłumaczysz. A wtedy przez chwilę znowu jest jak dawniej. A potem znowu odchodzisz.
Odchodząc, mówisz mi, że to moja wina. To zawsze jest moja wina. Często błahy powód rozpoczyna kłótnię, po której się pakujesz. Wyciągasz walizkę i wrzucasz do niej swoje rzeczy. Myślę, że wtedy czujesz radość. Cieszysz się, że znalazłeś dobry powód, aby odejść. Znowu. Wychodzisz, trzaskając drzwiami, a ja stoję nieruchomo, słuchając stukotu kółek twojej walizki i twoich kroków na schodach. I nawet kiedy wszystkie dźwięki milkną, stoję tam dalej, zastanawiając się, gdzie popełniłem błąd.
Tak naprawdę najgorszy jest drugi dzień. Dzień, w którym, budząc się, proszę, aby wydarzenia minionej nocy były tylko snem. Łóżko po twojej stronie jest puste, ale to nic. Na pewno poszedłeś do sklepu. Wstaję i idę do łazienki, wyobrażając sobie twoje zdziwienie na widok zaskakująco niewielkiej zawartości lodówki. Biorę prysznic, a przed oczami mam obraz naw pół obudzonego ciebie, stojącego w kolejce do kasy. A potem muszę się ubrać i wtedy wiem, że wczorajsza kłótnia odbyła się naprawdę, bo w szafie nie ma twoich krawatów.
Ostatni raz był najgorszy. Myślałem, że już nie wrócisz. Tak bardzo się bałem, że zostawisz mnie na zawsze, że zostanę sam. Całkiem sam. A jednak jesteś. Wróciłeś, jak zawsze. Wróciłeś, bo w jakimś stopniu jesteś ode mnie zależny. I chociaż nigdy byś się do tego nie przyznał, potrzebujesz mnie, tak samo jak ja potrzebuję ciebie. A może nie? Może po prostu to sobie wmawiam w chwilach zwątpienia?
- Teraz wszystko jest w porządku – szepczesz w moje włosy, wyrywając mnie z zamyślenia.
Przeszywa mnie dreszcz i nie wiem, naprawdę nie wiem, czy jest to dreszcz podniecenia, czy niepokoju.
Cieszę się. Oczywiście, że się cieszę. Mam ochotę skakać z radości. W końcu wróciłeś, nareszcie przestanę być sam. Chciałbym odwrócić się i odwzajemnić uścisk, jednak nadal stoję w bezruchu. Nie zmieniam pozycji, bo czuję lęk. Jego stalowe macki zaciskają się wokół mojego serca, wysyłając w głąb ciała wszechogarniające zimno. Tak bardzo się boję tego dnia, kiedy znów odejdziesz. I, pomimo twoich zapewnień, że tego nie zrobisz, ja i tak wiem. Wiem, że mnie zostawisz. Nie wiem tylko kiedy.
Dlatego, mimo że tak bardzo cię potrzebuję, podnoszę głowę i pewnym głosem mówię:
- Nie Wilson, nic nie jest w porządku.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:34, 03 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
ostatnio czytam jakoś dużo fluffowych rzeczy, więc wszelkie character study są mi właściwie obce, ale to fajnie czasem zmienić na chwilę repertuar
chociaż miejscami całkiem trafny, to to jest smutny fik! Wilson nie powinien zostawiać House'a
Cytat: | Bawisz się mną. Bawisz się mną okrutnie, wykorzystujesz i porzucasz. Zostawiasz. Bo jestem zepsuty. Wybrakowany. Bo nikt oprócz ciebie mnie nie zechce. A ja pozwalam ci na to. | jak to nikt? kolejki już się ustawiają!
Ale zakochany House znoszący fochy Wilsona, niby ok - nieograniczona miłość - ale z drugiej strony, no tak po prostu nie powinno być, bo to ma być szczęśliwy związek
Ale co jest fajne? Jakoś częściej się spotykam z tym, że to House rani Wilsona, a tu jednak pokazujesz, że odwrotnie to też działa. I dobrze, tylko niech Wilson stawi czoła problemom, a nie ucieka od nich.
Napisz coś jeszcze, ja jestem fikowo otwarta na wszystko. Okej, prawie wszystko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:03, 04 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
um... bałam się tu wchodzić, bo tytuł podsunął mi podejrzenia, że to będzie po-serialowy death!fik, brrrr *wzdryg* No ale jednak weszłam w końcu i dwa pierwsze akapity rozwiały moje najgorsze obawy, ufff *wzdycha z ulgą*
A potem... potem, chociaż to na szczęście nie death!fik, zrobiło się tak niesamowicie smutno, że musiałam przerwać czytanie w połowie i poszukać chusteczek
Poor House i oh-so-bad Wilson!
Nie wiem, czy znów zainspirowałaś się jakimś mrocznym AU, ale - zamierzenie czy nie - wyszedł Ci bardzo realistyczny fik o mrocznej stronie Hilsona, o której Hilsonki wolą nie myśleć. Bo przecież tak to rzeczywiście wyglądało, że Wilson obrażał się i zostawiał House'a z nierozsądnych, egoistycznych powodów I bardzo prawdopodobne, że House, ze swoją skrywaną głęboko niską samooceną, tolerował to i zawsze przyjmował Wilsona z powrotem, bo myślał o sobie jako o "zepsutym" towarze, którego nikt inny nie zechce i w sobie doszukiwał się winy za zachowanie Wilsona Ale piszę o oczywistych oczywistościach
Anyway, gratuluję, że pokonałaś swoje przerażenie przed przemyśleniami i przeżyciami House'a Świetnie sobie z nimi poradziłaś I charakter House'a też oddałaś doskonale - jest na tyle kicked!puppy, na ile usprawiedliwia to jego przeszłość, ale nie odebrałaś mu całego rozumu i ikry, więc House zdaje sobie sprawę, że to jego uzależnienie od Wilsona nie jest tak do końca prawdziwe i tym razem ma odwagę mu się postawić
Pozwolę sobie mieć nadzieję, że we wszechświecie tego fika słowa House'a pod koniec są wstępem do poważnej rozmowy chłopaków, która ostatecznie zmusi Wilsona do skończenia z głupimi fochami, bo teraz to on będzie się bał, że straci House'a na zawsze i zostanie sam
Weny na kolejne ficzki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|