Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

No more the down low (fik post 6x11) [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:06, 23 Sty 2010    Temat postu: No more the down low (fik post 6x11) [M]

Kategoria: love

Zweryfikowane przez Richie117


Cytat:
okej, przyznaję po raz kolejny – moja wena jest straszna. Uknułam sobie zuy plan, że napiszę coś, co zasili wątłe szeregi fików z erą, która była tak nieudana dla chłopaków, że lepiej o niej szybko zapomnieć, ale oczywiście nic mi z tego nie wyszło. Albo to wina weny, albo po prostu chłopaki są dla siebie tak bardzo stworzeni

aha... no i jest to moja pierwsza próba pisania czegoś z POV Wilsona, więc mam nadzieję, że nie wyszło z tego koszmarne OOC

Enjoy!



No more the down low*

(fik post 6x11, ofkors)


Dla oli336 i Agusss, jako bardzo spóźniony ślubny prezent


Nora uciekła, a ja nawet się za nią nie obejrzałem, chociaż wcześniej miałem nadzieję, że będzie chciała zostać dłużej. Plan był dziecinnie prosty – wpadam do restauracji, wygłaszam dramatycznym tonem przygotowaną wcześniej i wyuczoną na pamięć przemowę, i... I na tym mój plan się kończył. Potem mogłem mieć już tylko nadzieję, że zdołam odpowiednio szybko zareagować na cokolwiek, co zrobi House. W jakiś sposób wiedziałem, że on wie o tym, że coś szykuję. Może nawet wiedział dokładnie, o co chodzi – co prawda starannie ukryłem wyciągnięty na tę okazję z pudełka z pamiątkami pierścionek zaręczynowy mojej babki, ale grzebanie w moich rzeczach nie od wczoraj było ulubionym hobby mojego przyjaciela. Swoją drogą, to... ciekawe, że zdecydowałem się wykorzystać ten pierścionek. Przecież mogłem kupić za kilka dolców sztuczną błyskotkę i włożyć ją do pudełka od jubilera. Ale z jakiegoś powodu postąpiłem inaczej.

Tak więc zrobiłem swoje, a on... nie zrobił zupełnie nic, tylko spojrzał mi głęboko w oczy i nagle wszystko dookoła przestało istnieć. Byliśmy tylko my dwaj, nasze połączone spojrzenia i moje własne słowa rozbrzmiewające echem w moich uszach, z każdą chwilą brzmiące coraz bardziej jak prawdziwe wyznanie, zamiast jak wymyślona dla żartu kwestia. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale już zaczynało kręcić mi się w głowie od natłoku myśli i wtedy on odwrócił się do starszej kobiety, która powiedziała coś, czego nie dosłyszałem. Czar prysł, choć nie do końca. Wciąż nie mogłem oderwać od niego wzroku, kiedy bez przekonania próbował namówić Norę, żeby została. Gdy tylko zostawiła nas samych, zająłem jej krzesło i sięgnąłem po kieliszek wina, nie tylko dlatego, że nagle zaschło mi w ustach i nie mógłbym wydusić z siebie ani słowa, nawet gdybym chciał – wino było również idealnym wytłumaczeniem dla lekkiego rumieńca, który z wolna rozlewał się po moich policzkach.

House sięgnął po swój kieliszek, ale zanim przyłożył go do ust, dostrzegłem błąkający się po nich uśmieszek. Co do diabła? Czyżbym nieświadomie zdobił dokładnie to, czego on po mnie oczekiwał? Może House miał własny plan, którego przeznaczoną dla mnie część właśnie bezbłędnie wykonałem, nie mając o tym zielonego pojęcia? – to byłoby takie w jego stylu...

Cisza między nami zaczynała się przeciągać w nieskończoność i chciałem już powiedzieć cokolwiek, żeby ją przerwać, kiedy House odstawił na stół swój opróżniony kieliszek i sięgnął po opartą o brzeg blatu laskę.

– Idziesz do domu, czy zamierzasz siedzieć tutaj przez całą noc? – zapytał z pozoru obojętnie, chociaż ja bez trudu dostrzegłem w jego głosie i ruchach lekkie zniecierpliwienie. Oczywiście, że się niecierpliwił – przed paroma minutami odstawiłem tutaj niezłe show i kilka osób przy sąsiednich stolikach spoglądało na nas ukradkiem, oczekując dalszego rozwoju wydarzeń, a House najwyraźniej nie był w nastroju do odgrywania roli zaskoczonego kochanka przed szeroką publicznością.

Przełknąwszy ostatni łyk wina, skinąłem głową i podniosłem się z miejsca. Ruszyłem przodem, odpowiadając wymuszonym uśmiechem na rzucane mi porozumiewawcze spojrzenia. Przeszło mi przez myśl, czy w najbliższym czasie spotkam kogoś z tych ludzi i czy usłyszę pytanie, jaki był finał moich zaręczyn – w końcu ludzka dociekliwość nie ma granic, szczególnie gdy chodzi o coś tak egzotycznego, jak sytuacja, w której jeden facet prosi drugiego o rękę w miejscu publicznym.

Zaczekałem na zewnątrz, aż House zapłaci za kolację z Norą i weźmie swój płaszcz. Nasz blok znajdował się zaledwie przecznicę dalej, więc obaj przyszliśmy tutaj na piechotę i nie było powodu, żebyśmy wracali osobno. Takie było przynajmniej moje zdanie, bo kiedy House wreszcie wyszedł z restauracji, nie raczył na mnie zaczekać, tylko szybkim – jak na swoje możliwości – krokiem, ruszył w stronę naszego nowego mieszkania.

Dogoniłem go bez trudu po kilkunastu metrach i dostosowałem się odruchowo do jego tempa. Nasze oddechy zmieniały się w obłoczki pary w mroźnym powietrzu, a dookoła nie było słychać niczego, oprócz naszych kroków, którym akompaniowało stukanie laski. Znów czekałem, aż House coś powie – w tym momencie jego komentarz w stylu: “Niezła robota, Wilson. Pewnie uznała nas za pokręconych wariatów i żaden z nas jej nie dostanie” pasowałby wprost idealnie, ale ani to, ani nic innego nie padło z jego ust. To nie było normalne zachowanie House'a. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie spuentował któregoś z naszych płatanych sobie nawzajem żartów, to do niego zawsze należało ostatnie słowo. A może na ostatnie słowo było jeszcze za wcześnie? Może House miał w zanadrzu kolejny figiel i teraz po prostu próbował dopasować jego szczegóły do sytuacji, w której znaleźliśmy się za moją sprawą? Kiedy zerknąłem na niego kątem oka, zauważyłem na jego twarzy minę, która natychmiast skojarzyła mi się z białą tablicą i jego wielką piłką do tenisa – o tak, House zdecydowanie głęboko się nad czymś zastanawiał.

W dwóch susach pokonałem kilka stopni prowadzących do naszego budynku i przytrzymałem przed nim drzwi. Wymamrotał pod nosem ciche: “Dzięki”, kiedy mnie mijał i nie oglądając się, poszedł do windy. Chwilę później krótkie stuknięcia laską o posadzkę holu obwieszczały światu, jak bardzo House jest zirytowany koniecznością oczekiwania, aż kabina zjedzie na parter, a ja po krótkim namyśle stwierdziłem, że nie chcę wiedzieć, czemu tak bardzo śpieszy mu się dotrzeć na górę. Znając House'a, wszystko było możliwe – łącznie z tym, że pod naszą nieobecność wynajęci przez niego ludzie przemalowali drzwi naszego mieszkania na różowo i zamontowali na nich tabliczkę z napisem James i Gregory House.

Dopiero kiedy dotarliśmy na nasze piętro, mogłem odetchnąć z ulgą. Cały korytarz, łącznie z naszymi drzwiami, wyglądał dokładnie tak jak przed godziną, gdy wychodziłem do restauracji. Na wycieraczce nie czekały na nas żadne kolejne elementy wystroju wnętrz w gejowskim stylu – wszystko było w najlepszym porządku. Uwolniony od obaw, zacząłem się zastanawiać, co przygotuję na kolację (House z pewnością pohamował swój wilczy apetyt w obecności naszej uroczej sąsiadki, więc w duchu już słyszałem, jak od progu zmusza mnie do przygotowania czegoś, co usatysfakcjonuje jego żołądek) i czy w ciągu najbliższych kilku godzin zdążę uporać się z papierkową robotą, którą przyniosłem ze sobą ze szpitala. Przy odrobinie szczęścia chciałem poświęcić jeszcze trochę czasu na rozpakowywanie kartonów, które wciąż zalegały pod ścianami salonu, kuchni i mojej sypialni. Większość rzeczy House'a nadal znajdowała się w jego starym mieszkaniu, więc przynajmniej nimi nie musieliśmy się na razie przejmować.

Tym razem to House pełnił honory i wpuścił nas do mieszkania. Wszedłem za nim i zamknąłem drzwi. Zaprzątnięty własnymi myślami, zdjąłem płaszcz i zamierzałem powiesić go do szafy, kiedy usłyszałem za plecami głośne chrząknięcie.

– Wiesz, Wilson, zastanawiałem się...

– Tak...? – odparłem szczerze zaintrygowany i odruchowo odwróciłem się w jego stronę.

House stał zaledwie kilka centymetrów przede mną. Zastygłem w bezruchu, bo nie zdawałem sobie sprawy, kiedy zdołał podejść tak blisko mnie.

– Zastanawiałem się... – powtórzył powoli, mierząc mnie spojrzeniem swoich niewiarygodnie niebieskich oczu i nagle jego prawa dłoń znalazła się na moim policzku, a jego wargi dotknęły kącika moich ust.

Stałem jak sparaliżowany, nie mogłem oddychać, nie mogłem oderwać wzroku od jego oczu, nie mogłem nawet wydać najcichszego dźwięku, żeby go powstrzymać albo dać mu przyzwolenie na to, co miał zamiar zrobić. Zresztą on wcale nie pytał o pozwolenie. Jego usta przesunęły się po moich, milimetr po milimetrze, aż stykały się z nimi na całej powierzchni. Poczułem, jak jego oddech łaskocze mnie w górną wargę i uświadomiłem sobie, że sam muszę zaczerpnąć powietrza. Wciągnąłem je przez nos, zbyt onieśmielony, by przerwać ten niewinny pocałunek, a House uśmiechnął się, wciąż dotykając moich ust i głaszcząc kciukiem mój policzek.

Zakręciło mi się w głowie od tego wszystkiego. Wypuściłem z rąk płaszcz, na którym do tej pory cały czas kurczowo zaciskałem palce i sięgnąłem dłońmi do barków House'a. To nie mogło dziać się naprawdę! Może w winie, które tak lekkomyślnie wypiłem, znajdowało się coś więcej, oprócz samego wina? Gdzieś z daleka do moich uszu dotarł stukot laski upadającej na podłogę, a House objął mnie wolnym ramieniem i przyciągnął blisko do siebie. Tak jak wcześniej w restauracji, znów istnieliśmy tylko my dwaj, ale teraz było to zupełnie inne, lepsze, o wiele bardziej intensywne.

Zawadziłem stopą o jedno z pudeł i dopiero wtedy dotarło do mnie, że House mnie gdzieś prowadzi. Trzy kroki przez korytarz... siedem przez salon... skrzypnięcie pchniętych łokciem drzwi... Oczywiście, jego sypialnia – do jakiego innego miejsca mogliśmy zmierzać?

Zatrzymaliśmy się, kiedy moje nogi zderzyły się z brzegiem materaca i House odsunął się ode mnie na kilkanaście centymetrów. Zamrugałem, zdezorientowany. Czy to możliwe, że przez całą drogę ani na chwilę nie przerwaliśmy pocałunku? Na dodatek House ani razu nie domagał się niczego więcej, poza zwyczajnym dotykiem warg – ani razu nie spróbował wsunąć języka w moje usta, nie wykonał żadnego gwałtownego gestu, który mógłby mnie wystraszyć. Nawet teraz patrzył na mnie łagodnie i uspokajająco, aż miałem wrażenie, że roztapiam się pod jego ciepłym spojrzeniem.

Było dla mnie jasne, że House czeka na mój ruch – mogłem wyjść, a on by mnie nie zatrzymywał, albo mogłem zostać i dyktować warunki, jak daleko się posuniemy. Widziałem w jego oczach, że oddaje mi pełną kontrolę nad sytuacją. Widziałem też obawę przed zniszczeniem naszej przyjaźni – jedynej wartości, która się dla niego liczyła – i na ten widok zrozumiałem bez żadnych wątpliwości, że naprawdę kocham tego człowieka, jak nikogo innego w całym moim życiu.

Nie chciałem, żeby dłużej się bał. Musiałem dać mu do zrozumienia, że nie zostanie sam, cokolwiek się stanie, że ufam mu tak samo, jak on ufa mnie, a może nawet bardziej. Nie znajdując innego sposobu, by mu to wszystko przekazać, oparłem dłonie na jego klatce piersiowej i stanąłem na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Przymknął oczy, kiedy nasze wargi się zetknęły, niewinnie, jak za pierwszym razem. Dałem mu kilka sekund na oswojenie się z myślą, że ja również tego chcę, po czym rozchyliłem lekko usta i przesunąłem czubkiem języka po jego zaciśniętych wargach. Musiało go to zaskoczyć, bo westchnął cicho, a ja wykorzystałem ten moment, żeby pogłębić nasz pocałunek.

Nigdy wcześniej nie całowałem się z mężczyzną, ale – z wyjątkiem tego, że House był ode mnie wyższy – niczym nie różniło się to od miliona pocałunków, które miałem na swoim koncie – przynajmniej do chwili, kiedy jego język nie ruszył na spotkanie mojego w kompletnie męskim odruchu walki o dominację. Nie spodziewałem się tego i jęknąłem w nieśmiałym proteście, ale odgłos ten został niemal całkowicie stłumiony przez nasze ocierające się o siebie języki oraz jego wargi napierające na moje. Kiedy jedna z dłoni House'a znalazła się na moim karku, a palce drugiej wplątały się w moje włosy, przytrzymując mnie na miejscu, wiedziałem, że nie mam w tym starciu najmniejszych szans. Zresztą jakie to miało znaczenie, skoro graliśmy teraz w jednej drużynie? Zamknąłem oczy i poddałem się jego pieszczotom, jęcząc cicho z zadowolenia, gdy na przemian ssał mój język lub przygryzał delikatnie moją dolną wargę. W tamtym momencie marzyłem tylko o tym, żeby nigdy nie przestawał, ale kiedy jego ręce przesunęły się na moje ramiona, żeby zdjąć ze mnie marynarkę, dotarło do mnie, że samo całowanie przestało mi wystarczać.

Moja marynarka leżała już na ziemi u naszych stóp, więc nie pozostało mi więc nic innego, jak pójść za przykładem House'a – zsunąłem z jego barków płaszcz razem z marynarką i zacząłem rozpinać guziki przy jego koszuli, podczas gdy on zdążył już rozwiązać węzeł mojego krawata. Nasz namiętny pocałunek trwał nieprzerwanie, ale teraz stał się bardziej niezdarny i przypadkowy, z towarzyszącymi mu odgłosami wilgotnych cmoknięć, których normalnie nie znosiłem – teraz jednak byłem zbyt skupiony na mięśniach House'a napinających się pod moimi palcami, żeby zwrócić na to większą uwagę. Boże, jak on to robił, że chociaż o dekadę starszy, wciąż był w lepszej formie ode mnie?! Poczułem rozlewające się na moich policzkach rumieńce, kiedy dłonie House'a przesunęły się po moim zbyt wyraźnym brzuchu i nieznacznych wałeczkach tłuszczu na moich bokach, żeby wydobyć poły koszuli zza paska spodni, i chociaż dzięki półmrokowi panującemu w pokoju House nie mógł zobaczyć mojego zażenowania, oderwałem się od jego ust i ukryłem twarz w zagłębieniu jego szyi.

Oczywiście moja reakcja sprowokowała go do śmiechu, ale był to śmiech, którego jeszcze nigdy nie słyszałem u mojego przyjaciela. Nie było w nim żadnego sarkazmu czy złośliwości, ani czającej się tuż pod jego powierzchnią całej masy codziennych kłopotów – nie było w nim nic oprócz czystej, beztroskiej wesołości. Sam nie śmiałem się w ten sposób od lat i teraz nie mogłem się powstrzymać, żeby nie dołączyć do House'a. Chichotaliśmy jak para zakochanych nastolatków, obejmując się coraz mocniej, a wibracje śmiechu przenikały przez nasze sklejone ze sobą ciała, dopóki nie zabrakło nam tchu. Gdy uspokajaliśmy się z wolna, łapiąc oddech, a House przy okazji musnął wargami moje czoło, poczułem się jak zwycięzca głównej wygranej na loterii – oto odnalazłem prawdziwy skarb pod niezliczonymi warstwami cynizmu i wiedziałem, że z nikim nie będę musiał się nim dzielić.

Westchnąłem głęboko, całując szyję House'a, który nadal otaczał mnie ramionami, zastygły w bezruchu i pogrążony we własnych rozmyślaniach. Wyczułem pod wargami jego spokojne tętno i pomyślałem, że może wystarczy nam już nowych wrażeń jak na jeden wieczór, jednak kiedy spojrzałem w górę, otwierając usta, żeby coś powiedzieć, on znów uciszył mnie pocałunkiem, a jego dłonie wznowiły wędrówkę po moich plecach i ramionach, powoli zdejmując ze mnie koszulę oraz t-shirt, który miałem pod nią. ”Wszystko albo nic” – oto drugie imię Gregory'ego House'a. Mrucząc cicho, naśladowałem wszystkie jego ruchy, a kiedy popchnął mnie na łóżko, złapałem go za pasek spodni, zmuszając go, żeby położył się razem ze mną.

Leżeliśmy zwróceni twarzami do siebie przez dłuższą chwilę, nie robiąc nic poza patrzeniem sobie w oczy. Chociaż dziesiątki razy widywałem House'a bez koszuli, w tej intymnej sytuacji nie mogłem odważyć się choćby na przelotne zerknięcie na jego nagą klatkę piersiową. House najwyraźniej również nie potrafił się na to zdobyć wobec mnie, bo nie spuszczając wzroku z mojej twarzy, wyciągnął w końcu rękę i położył ją na środku mojej piersi. Wzdrygnąłem się pod jego delikatnym dotykiem, a moje serce zaczęło bić odrobinę szybciej. Sam się zdziwiłem, że po tych niekończących się minutach całowania, obejmowania i rozbierania dopiero to zadziałało na mnie naprawdę podniecająco. House uśmiechnął się, mrużąc oczy, jakby czytał mi w myślach i znów wróciło do mnie przekonanie, że on to wszystko starannie zaplanował. Prawdę powiedziawszy, miałem nadzieję, że tak było – przynajmniej jeden z nas powinien mieć pojęcie, co właściwie robimy i to z pewnością nie byłem ja.

Być może właśnie dlatego ciągle nie potrafiłem zmusić się do wykonania najmniejszego ruchu, w czasie gdy House przesunął w dół swoją dłoń, natrafiając na bliznę na moim brzuchu. Wodził po niej opuszkami palców, jakby z namysłem, a w moich uszach rozbrzmiały po raz kolejny słowa, które usłyszałem od niego przed operacją. Przełknąłem nerwowo ślinę, zastanawiając się, czy powinienem go teraz przeprosić za to, że wtedy wyszedłem, nic nie mówiąc. Ilekroć chciałem to zrobić wcześniej, House wydawał się to wyczuwać i zmieniał temat, nie pozwalając mi zrzucić z siebie tego ciężaru. A może powinienem mu powiedzieć, że decydując o kupnie tego mieszkania tak naprawdę wcale nie myślałem o zemście na Cuddy? Gdybym od razu wyprowadził go z błędu, nigdy nie zgodziłby się ze mną zamieszkać, a właśnie o to przede wszystkim mi chodziło – po całym tym (łagodnie mówiąc) zamieszaniu z Tuckerem, chciałem, żebyśmy zaczęli wszystko od początku, zostawiając za sobą tak duży kawałek przeszłości, jak tylko to było możliwe.

– Jeśli nie zastanawiasz się w tej chwili nad tym, co zrobimy dalej, to natychmiast przestań – usłyszałem jego głęboki głos i uświadomiłem sobie, że nie dotyka już mojego brzucha, ale trzymając mnie za nadgarstek przysuwa moją dłoń do własnej klatki piersiowej.

Uśmiechnąłem się przepraszająco, a on przewrócił oczami, kładąc sobie moją rękę w miejscu tuż ponad sercem. Delikatne włosy pokrywające jego tors połaskotały mnie w dłoń i dosłownie w ostatniej chwili powstrzymałem się, żeby nie cofnąć jej, jakbym dotknął rozpalonego żelaza. To było równocześnie podniecające i przerażające... przecież byliśmy z House'em przyjaciółmi, a przyjaciele nie powinni robić takich rzeczy! A jednak... Moja dłoń drżała lekko, kiedy przesuwałem nią po jego gorącej skórze, na początek w górę, do obojczyka i barku – na samą myśl, że miałbym skierować ją w przeciwną stronę, serce podchodziło mi do gardła ze zdenerwowania, chociaż moje coraz ciaśniejsze spodnie bezustannie przypominały mi, że tej części nie da się tak po prostu pominąć.

– Odpręż się, Jimmy, nie myśl o wszystkim na raz – dotarł do mnie jego szept, jeszcze bardziej uwodzicielski niż kilka chwil temu. Prychnąłem krótko, zamierzając mu przypomnieć, że nie tak dawno to ja musiałem uspokajać jego, ale on nie pozwolił mi na to, przysuwając się do mnie najbliżej jak się dało, by nie ograniczać naszych ruchów i nakrył moje usta swoimi.

Zamknąłem oczy, pozwalając żeby spokój House'a zajął miejsce moich niejasnych obaw. Może i na co dzień mój najlepszy przyjaciel działał impulsywnie i bez namysłu, ale kiedy było trzeba, potrafił postępować niezwykle metodycznie. Tak jak teraz. Przeciągając w nieskończoność nasz słodki pocałunek, błądził rękoma po mojej klatce piersiowej, jakby chciał zapamiętać każdy najmniejszy szczegół jej budowy, aż moja własna bezczynność zaczęła być dla mnie nieznośna i nie powstrzymywałem już dłużej własnych dłoni przed wędrówką po ciele mojego (chyba-już-czas-nazwać-sprawy-po-imieniu) kochanka. Ostatnim, co poczułem, zanim oderwał się od moich warg i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szczęce, policzkach i powiekach, było to, że kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu zadowolenia.

Boże, nigdy nie pomyślałbym, że House tak potrafi...

Jego czułość urzekła mnie do tego stopnia, że ledwo zwróciłem uwagę jak jego dłonie przebiegają w dół po moich plecach i z zaskoczenia zachłysnąłem się powietrzem, kiedy smukłe palce House'a zacisnęły się na moich pośladkach. Zachichotał bez złośliwości, uspokajająco muskając wargami moje czoło, a ja natychmiast poczułem się głupio z powodu mojej reakcji – przecież House nie zrobił nic, czego nie powinienem był się spodziewać.

– Wybacz – wymamrotałem, pocierając nosem o jego policzek. – Chyba... nie byłem na to gotowy.

– Nie masz za co przepraszać – usłyszałem w odpowiedzi i poczułem, że jego wargi dotykające mojego czoła rozciągają się w uśmiechu. – Po prostu daj mi znać, kiedy będziesz. Nie musimy się nigdzie śpieszyć. – Ujął mnie za podbródek i pocałował mnie krótko w usta. – W porządku?

Skinąłem głową, patrząc w jego łagodne oczy. To było więcej niż potrzebowałem, żeby się odprężyć, zwłaszcza że jego ręce z powrotem znalazły się na moich plecach i po prostu trzymał mnie w ramionach, wracając do całowania mojej twarzy. Gardłowe pomruki zadowolenia, jakie przy tym wydawał były najbardziej podniecającą rzeczą, jaką kiedykolwiek słyszałem i bezwiednie poruszyłem biodrami do przodu, odruchowo szukając kontaktu z jego ciałem. Już drugi raz tego wieczora okazało się, że mój przyjaciel był bliżej mnie, niż sądziłem – nie przesunąłem się nawet o dziesięć centymetrów, kiedy moja erekcja otarła się mocno o jego udo, sprawiając, że jęknąłem przeciągle i zadrżałem z podekscytowania, na kilka sekund tracąc kontrolę nad własnym ciałem.

– Mmmm, Jimmy... Czy to miało znaczyć, że jesteś już gotowy?... – szepnął z ustami tuż przy moim uchu, a po chwili przód jego jeansów, twardy i gorący, musnął dolną część mojego brzucha.

– Ch...chyba tak – wykrztusiłem z trudem przez ściśnięte paniką gardło. W końcu nie było się czego bać, prawda? Przecież nie chodziło o operację mózgu, tylko o to, co robiłem każdego dnia pod prysznicem... czasem nawet dwa razy. A że tym razem miałem to zrobić komuś innemu... House'owi... no cóż... OW!

Silna dłoń House'a na moim rozporku przerwała mój racjonalny tok myślenia. Wstrzymałem oddech, czując, jak jego palce dopasowują się do mojego kształtu i zaczynają mnie delikatnie masować przez dwie warstwy materiału.

– Uspokój się, Jimmy, przecież wiesz, jak to działa... – zamruczał, wodząc ustami po mojej szyi. – A może wolałbyś, żebym teraz zajął się tobą, a ty zrewanżujesz mi się następnym razem?... – Zanim skończył mówić, zdążył rozpiąć mi spodnie i wsunąć rękę w moje bokserki. Jego chłodna dłoń zamknęła się wokół mojego pulsującego penisa i...

Oh...wow! Czemu, do cholery, zmarnowaliśmy tyle czasu na gadanie, zamiast od razu przejść do rzeczy?! Wydałem jakiś rozpaczliwy odgłos, który trudno byłoby opisać słowami, a moje biodra drgnęły konwulsyjnie, wpychając moją erekcję w dłoń House'a.

– Nie za ciasno? – zapytał z uroczą niepewnością, jakby nie widział, co się ze mną dzieje.

– Boże... nie... jest idealnie... – wydyszałem przez zaciśnięte zęby, ledwie rozpoznając własny głos.

– Miło mi to słyszeć... – zamruczał, usatysfakcjonowany. Jego kciuk przesunął się po dolnej stronie mojego członka, uciskając z wyczuciem wszystkie właściwe miejsca i gdyby nie resztki samokontroli, które jakimś cudem zachowałem, doszedłbym w mgnieniu oka.

Nie mam pojęcia dlaczego – choć pewnie krążące w moich żyłach endorfiny miały w tym swój udział – ale pomyślałem wtedy, że skoro House'owi przychodziło to z taką łatwością, to naprawdę nie mogło być nic trudnego. Zapominając o całej mojej wcześniejszej tremie, sięgnąłem do jego paska i zabrałem się za rozpinanie spodni mojego przyjaciela. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo zaczął się wiercić, gdy tylko poczuł na sobie moje dłonie, mogłem być z siebie dumny, że zajęło mi to tak niewiele czasu. I wyglądało na to, że był to mój jedyny powód do dumy, bo w momencie, kiedy dotknąłem go przez bokserki, cała moja pewność siebie zniknęła jak kamfora. To było... dziwne i niestosowne, i... jakjasięudiabławtowpakowałem?!

Ale House sprawiał wrażenie, że nie ma nic przeciwko temu, że dotykam go w ten sposób. Wręcz przeciwnie – jego skrywany do tej pory egoizm doszedł do głosu i zanim się zorientowałem, jego ręka, którą jeszcze kilka sekund wcześniej sprawiał mi taką niebywałą przyjemność, otoczyła mnie w pasie, a House naparł na mnie, więżąc moją dłoń między naszymi ciałami. Jeżeli wcześniej myślałem, że ogarniała mnie panika, to teraz mogłem zweryfikować swoje doznania... A co jeśli House zamierzał... pójść na całość?! Skoro ja wiedziałem, że takich rzeczy nie robi się za pierwszym razem, to on ze swoją wszechstronną wiedzą też musiał mieć taką świadomość, ale mimo wszystko... Nagle nie czułem się już tak bezpiecznie i spróbowałem się odsunąć, jednak on trzymał mnie mocno przy sobie, na dodatek wpijając się zachłannie w moje wargi. Wbrew sobie jęknąłem głośno, oddając pocałunek, ale House musiał wyczuć mój niepokój, bo chwilę później usłyszałem, jak szepcze w moje usta:

– Spokojnie, Jimmy, to nie tak jak myślisz... Ja tylko... chcę cię poczuć... blisko... Rozumiesz?...

Okej... to zabrzmiało przekonująco. Zdołałem rozluźnić się odrobinę i po błyskawicznym rozważeniu wszystkich za-i-przeciw wolną ręką pociągnąłem w dół spodnie House'a, dając mu do zrozumienia, że pójdzie nam łatwiej z tą całą bliskością, jeżeli pozbędziemy się w końcu reszty naszych ubrań...

House natychmiast pojął, co miałem na myśli i w następnym momencie nastąpiło coś, co miałoby szansę na pierwszą nagrodę w plebiscycie na Najbardziej Niezdarne Rozbieranie w Historii. Zajęło nam całą wieczność, żeby – bardziej sobie przeszkadzając niż pomagając – zsunąć sobie nawzajem z bioder spodnie i bokserki, a później drugie tyle, żeby całkiem się ich pozbyć i skopać je z łóżka na podłogę. Przynajmniej w tym czasie byliśmy już zajęci sobą w górnych rejonach, więc nawet nie zdążyłem się zdziwić faktem, że razem ze spodniami, zrzucałem z nóg buty i skarpetki.

Zatem nareszcie obaj leżeliśmy nadzy, oddychając ciężko, a nasze ciała lśniły lekko od potu w bladym świetle wpadającym przez odsłonięte okna sypialni i nie było to ani trochę tak krępujące, jak się od samego początku w głębi serca obawiałem. Zresztą nie było już czasu i miejsca na bycie zakłopotanym, bo niemal równocześnie sięgnęliśmy po siebie i nasze ciała splotły się w niecierpliwym, pełnym pożądania uścisku.

To było... nieporównywalne z niczym, czego kiedykolwiek doświadczyłem. W ułamku sekundy House przejął całkowitą kontrolę nad sytuacją, a mi nawet nie przyszło do głowy, że mógłbym mu się przeciwstawić, gdy przewrócił mnie na plecy i przycisnął mnie do materaca całym ciężarem swojego ciała. Pozwalałem, żeby jego usta i dłonie dotykały mnie wszędzie, gdzie był w stanie dosięgnąć, z entuzjazmem odpowiadając na jego pieszczoty, kiedy tylko nadarzyła mi się ku temu okazja. Biorąc pod uwagę to, od jak dawna z nikim nie byłem, obawiałem się, że nie zdołam się zbyt długo powstrzymać, ale House wydawał się dokładnie wiedzieć, czego potrzebuję, żeby odwlec moment spełnienia – w jednej chwili całował mnie namiętnie, balansując na granicy brutalności, a w następnej z czułością wodził ustami po mojej szyi, uspokajając mnie szeptanymi cicho słodkimi nonsensami. Było fantastycznie, lepiej niż mógłbym sobie wyobrażać i kiedy zdałem sobie sprawę, że nieubłaganie zbliżamy się do końca, już nie mogłem się doczekać naszego następnego razu.

Potwierdzając moje przeczucia, House oparł się na lewym kolanie i uniósł do góry zaledwie na tyle, żeby wsunąć pomiędzy nas swoją lewą rękę. Jego dłoń była gorąca i wilgotna od potu, i kiedy otoczył nią jednocześnie nasze erekcje nie mogłem powstrzymać krótkiego okrzyku zaskoczenia. Natychmiast zamknął mi usta głębokim pocałunkiem, tłumiąc wszystkie odgłosy, jakie mogły się z nich wydostać. Przez chwilę jego ręka poruszała się odrobinę niezgrabnie, ale z każdym kolejnym pociągnięciem w górę i w dół nabierała precyzji i pewności, popychając nas obu coraz szybciej do granicy orgazmu, dopóki obaj nie eksplodowaliśmy równocześnie, znacząc nasze brzuchy perłowymi strużkami gorącej spermy.

Mój kochanek jeszcze chwilę klęczał nade mną, dając mi czas na zaczerpnięcie głębokiego oddechu, po czym opadł na mnie kompletnie wyczerpany, wypychając z moich płuc prawie całe powietrze. Pod bezwładnym ciężarem House'a ledwo mogłem oddychać, ale mimo to dawno nie było mi tak dobrze... chociaż nie, tak dobrze nie było mi nigdy. Otoczyłem go ramionami, czując jak jego mięśnie drżą po niedawnym wysiłku. Jeśli o mnie chodziło, to mógłbym tak zostać aż do rana, ale wiedziałem, że prędzej czy później House będzie musiał wstać, żeby zażyć swoje tabletki, więc chciałem nacieszyć się tą chwilą bliskości na ile to tylko możliwe.

Nie wiem, jak długo trwaliśmy w tej pozycji, ale chyba minęło wystarczająco dużo czasu, żebym zapadł w płytki sen, bo nagłe poruszenie House'a wyrwało mnie z przyjemnego odrętwienia. House przewrócił się na plecy z niemałym trudem, bo moje ręce wciąż trzymały go mocno w pasie i w rezultacie wylądowałem na nim, spoglądając na niego zaspanymi oczami.

– Może byś tak ze mnie zszedł, co? – zapytał, dźgając mnie palcem w bok i odsłaniając zęby w szerokim uśmiechu. – Chyba że chcesz przykleić się do mnie na zawsze?..

– Właściwie nie miałbym nic przeciwko – odparłem, uśmiechając się kącikiem ust, ale posłusznie wyswobodziłem ręce spod jego pleców i zsunąłem się na materac, żeby House mógł wytrzeć nas obu swoim t-shirtem. Efekt nie był zachwycający, ale i tak żadnemu z nas nie chciało się teraz iść pod prysznic.

– Okej, zrobione – mruknął i rzucił koszulkę na podłogę. Postękując cicho, sięgnął po leżący w nogach łóżka koc i razem ze swoją zdobyczą przesunął się w górę, aż jego głowa wylądowała na poduszce. – A teraz wracaj tu do mnie, bo zrobiło mi się zimno...

Jaaasne, “zimno”, pomyślałem kpiąco. Przysunąłem się bliżej, a House przyciągnął mnie do siebie, aż opierałem się górną połową ciała na jego klatce piersiowej. Położyłem głowę tuż pod jego obojczykiem i zamknąłem oczy – było mi trochę niewygodnie, ale chyba mógłbym do tego przywyknąć.

Już prawie zasypiałem, ukołysany spokojnym podnoszeniem się i opadaniem piersi mojego przyjaciela, kiedy dotarło do mnie jego złowróżbne chrząknięcie. Otworzyłem szeroko oczy, myśląc z przerażeniem, że House zmienił zdanie w sprawie nowej natury naszej relacji i zaraz każe mi się wynosić ze swojego łóżka. Ale zamiast tego on przeczesał w zamyśleniu moje włosy i odezwał się cicho:

– Nie było tak źle, jak na pierwszy raz, nie uważasz? Chociaż po tym, co mówiła Bonnie, spodziewałem się po tobie czegoś lepszego...

Na te słowa usiadłem na materacu, jakbym został ukłuty szpilką. – Rozmawiałeś z Bonnie o tym, jaki jestem w łóżku?!!! – spojrzałem na niego ze zgrozą, zaczynając podejrzewać, że cały ten romantyczny wieczór był tylko chorym eksperymentem House'a.

– Nie patrz tak na mnie, to ona zaczęła kłapać dziobem – odparł niewinnie, przyciągając mnie z powrotem do siebie.

Westchnąłem cicho, wtulając się ponownie w swojego przyjaciela. Może jakimś cudem skończył z wygłupami... przynajmniej na jakiś czas.

– Możesz być pewien, że stać mnie na więcej... – mruknąłem. – Potrzebuję tylko trochę...

– Fachowej literatury? – podsunął prowokacyjnie.

Przewróciłem oczami. – Nauka z książek to twoja działka, House. Ja preferuję osobiste zbieranie doświadczeń. – Poczułem, że jego zszokowane spojrzenie świdruje czubek mojej głowy i musiałem się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem. – Myślisz, że oprócz restauracji i pralni Nora zna jakiś okoliczny bar dla gejów?

– Chyba nie mówisz poważnie! – wykrztusił z oburzeniem. Próbował dosięgnąć wzrokiem mojej twarzy, więc jeszcze mocniej przytuliłem się do jego klatki piersiowej.

– Um... sam nie wiem... Pomyślę o tym rano – wymamrotałem sennie, muskając ustami jego skórę.

Przez kilka minut w sypialni panowała kompletna cisza, więc zacząłem myśleć, że mój kochanek po prostu zasnął, ale właśnie wtedy House poprawił koc na moich ramionach i dotknął ustami moich włosów.

– Wiesz... może ten pomysł nie jest taki całkiem bez sensu... – usłyszałem jego zamyślony głos. – Tylko niech ci się nie wydaje, że pozwolę ci tam pójść samemu. Jesteś mój, rozumiesz? Wyłącznie mój...

– Dobrze wiedzieć – odparłem, uśmiechając się z zadowoleniem. – Dobranoc, House.

Czekałem chwilę na jego odpowiedź, ale nie doczekałem się niczego poza głębokim chrapnięciem. No cóż... w pewnych kwestiach House zawsze pozostanie House'em, pomyślałem, odpływając wolno w krainę snów.



<center>~~ the end ~~</center>


Cytat:
* down low – krótko mówiąc, termin oznaczający ukrywanie przed innymi swojej homoseksualnej orientacji


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 2:25, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:26, 23 Sty 2010    Temat postu:

Cytat:
House sięgnął po swój kieliszek, ale zanim przyłożył go do ust, dostrzegłem błąkający się po nich uśmieszek. Co do diabła? Czyżbym nieświadomie zdobił dokładnie to, czego on po mnie oczekiwał? Może House miał własny plan, którego przeznaczoną dla mnie część właśnie bezbłędnie wykonałem, nie mając o tym zielonego pojęcia? – to byłoby takie w jego stylu...


i jak zawsze genialnie Richie, nic więcej powiedzieć nie mogę, świetny fic


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:07, 23 Sty 2010    Temat postu:

Ta, a miałam pisać ficka na konkurs... ;P

Cytat:
Tak więc zrobiłem swoje, a on... nie zrobił zupełnie nic, tylko spojrzał mi głęboko w oczy i nagle wszystko dookoła przestało istnieć. Byliśmy tylko my dwaj, nasze połączone spojrzenia i moje własne słowa rozbrzmiewające echem w moich uszach, z każdą chwilą brzmiące coraz bardziej jak prawdziwe wyznanie, zamiast jak wymyślona dla żartu kwestia. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale już zaczynało kręcić mi się w głowie od natłoku myśli i wtedy on odwrócił się do starszej kobiety, która powiedziała coś, czego nie dosłyszałem

Richie jak ty to robisz, że tak wszystko potrafisz cudownie opisać? Ten moment jest taki. Taki.. No Boże, nawet nie mam odpowiedniego słowa by go określić bo świetny, cudowny i wspaniały to zdecydowanie za mało!

Cytat:
– Nie za ciasno? – zapytał z uroczą niepewnością, jakby nie widział, co się ze mną dzieje.
[...]
– Spokojnie, Jimmy, to nie tak jak myślisz... Ja tylko... chcę cię poczuć... blisko... Rozumiesz?...
[...]
– Ch...chyba tak – wykrztusiłem z trudem przez ściśnięte paniką gardło. W końcu nie było się czego bać, prawda?

Jeżu... Jacy oni słodcy! ^^'

Nie będę cytować dalej, bo już sama nie wiem które fragmenty wycinać, bo wszystkie są świetne.
Kurcze, też miałam ochotę napisać coś post 6x11, bo go ostatnio w końcu obejrzałam, ale cokolwiek to by nie było z twoim nie mogłoby się równać.

Weny do dalszego pisania Gimme i Kisses.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:33, 23 Sty 2010    Temat postu:

Po pierwsze, to chciałabym podziękować za prezent Po drugie,… kurde nawet sobie sprawy nie zdajesz, jak trudno jest mi napisać jakiś sensowny komentarz… Aż mi głupio… Bo wiesz, ja to ich kocham, ale głównie jako przyjaciół i… (bredzę i mój komentarz już na samym początku nie ma sensu? ) i głownie…(Boże, ja naprawdę bredzę )a właściwie to tylko jeśli chodzi o TE (nawet nie wiem jak to nazwać sceny, akcje, rzeczy? Ok, mam nadzieję, że rozumiesz ) kocham Huddy I w tym momencie przestraszyłam, a nawet przeraziłam się samej siebie. A wiesz dlaczego? Bo mi się to bardzo, ale to bardzo podobało!!! (Tak, teraz już na 1000000% bredzę ) To było coś niesamowitego i… pięknego? Tak, pięknego!! Kurcze! Czytałam to z zapartym tchem i nie mogłam oderwać oczu od monitora! (Czy to jest niepokojące? ) Tak mnie wciągnęło, aż się załamałam, że się skończyło! (Ok, sama odpowiem sobie na swoje wcześniejsze pytanie Tak, to jest niepokojące!) Ja chcę więcej! I to by było na tyle. Jeszcze raz dziękuję w swoim i w Agusss imieniu! I mam nadzieję, że chociaż trochę zrozumiesz z mojego komentarza

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
milea
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Mighty Boosh
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:33, 23 Sty 2010    Temat postu:

aaa to jest boskie !!! wróciłam ze studiów ledwo żywa, a tu fik - czytam, czytam i od razu mi się lepiej zrobiło

wydrukowałam i będę czytać tak długo aż się go nauczę na pamięć

omg, zdecydowanie jest jednym z moich ulubionych !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:45, 23 Sty 2010    Temat postu:

Wyściubiłam zakichany nos spod koca, wypiłam na rozgrzewkę gorącą herbatę malinową i zasiadłam, żeby w końcu przeczytać to cudo. Wybacz, jeśli komenty nie będą zbyt składne i logiczne, ale wysmarkałam przez ostatnie dwa dni chyba połowę musku, więc mam wymówkę, co do bełkotliwego pisania.

*******

Swoją drogą, to... ciekawe, że zdecydowałem się wykorzystać ten pierścionek. Przecież mogłem kupić za kilka dolców sztuczną błyskotkę i włożyć ją do pudełka od jubilera.
Tak było taniej - skoro miał już stary, niemal zabytkowy, będący ceną pamiątką w rodzinie, zaręczynowy pierścionek babki, to po co wydawać nawet te kilka dolców na jakiś szmelc. Lepiej kupić za nie chipsy.

szczególnie gdy chodzi o coś tak egzotycznego, jak sytuacja, w której jeden facet prosi drugiego o rękę w miejscu publicznym.
Chodziło ci o to, że Wilson zapomniał o kwiatach?

Zaczekałem na zewnątrz, aż House zapłaci za kolację z Norą i weźmie swój płaszcz.
Dziwne, że House nie wrobił Wilsona w płacenie za tą kolację. Widać musiał być rzeczywiście mocno zdezorientowany obrotem spraw.

zauważyłem na jego twarzy minę, która natychmiast skojarzyła mi się z białą tablicą i jego wielką piłką do tenisa(...)
I jego wielkim, dorodnym, sprężystym pisakiem.

Uwolniony od obaw, zacząłem się zastanawiać, co przygotuję na kolację (House z pewnością pohamował swój wilczy apetyt w obecności naszej uroczej sąsiadki, więc w duchu już słyszałem, jak od progu zmusza mnie do przygotowania czegoś, co usatysfakcjonuje jego żołądek)
Soooo married...

uświadomiłem sobie, że sam muszę zaczerpnąć powietrza. Wciągnąłem je przez nos, zbyt onieśmielony, by przerwać ten niewinny pocałunek
I nareszcie odwieczny problem 'kręcenia się w głowie w czasie pocałunków, z powodu braku tlenu' w fikach, został rozwiązany.

Zakręciło mi się w głowie od tego wszystkiego.
Damn, a jednak.

Trzy kroki przez korytarz... siedem przez salon... skrzypnięcie pchniętych łokciem drzwi... Oczywiście, jego sypialnia – do jakiego innego miejsca mogliśmy zmierzać?
Do kuchni, łazienki, salonu, sypialni Wilsona, jego łazienki... Z drugiej strony to wcaaale nie dziwne, że Jimmy zna ilość kroków potrzebną, żeby dotrzeć do sypialni Grega...

Nawet teraz patrzył na mnie łagodnie i uspokajająco, aż miałem wrażenie, że roztapiam się pod jego ciepłym spojrzeniem.
Wiem, że zazdrość to takie brzydkie uczucie, ale niech to... *jest zazdrosna, że auć*

Boże, jak on to robił, że chociaż o dekadę starszy, wciąż był w lepszej formie ode mnie?!
It's a kind of magic...

Gdy uspokajaliśmy się z wolna, łapiąc oddech, a House przy okazji musnął wargami moje czoło, poczułem się jak zwycięzca głównej wygranej na loterii – oto odnalazłem prawdziwy skarb pod niezliczonymi warstwami cynizmu i wiedziałem, że z nikim nie będę musiał się nim dzielić.
I love U za ten fragment.

Wyczułem pod wargami jego spokojne tętno i pomyślałem, że może wystarczy nam już nowych wrażeń jak na jeden wieczór
Wilson, ty masz gorączkę, czy cuś?

Prawdę powiedziawszy, miałem nadzieję, że tak było – przynajmniej jeden z nas powinien mieć pojęcie, co właściwie robimy i to z pewnością nie byłem ja.
Biedactwo, tyle lat treningów z rozmaitymi kobietami, a tutaj klops. Nie martw się Jimmy, w końcu to nie jest fizyka kwantowa, trochę spontaniczności i pójdzie z górki.

To było równocześnie podniecające i przerażające... przecież byliśmy z House'em przyjaciółmi, a przyjaciele nie powinni robić takich rzeczy!
Marudzisz Wilson...

nie powstrzymywałem już dłużej własnych dłoni przed wędrówką po ciele mojego (chyba-już-czas-nazwać-sprawy-po-imieniu) kochanka.
Nie wiem dlaczego, ale stanowczość, z jaką Wilson zdecydował zmienić status, jakim określa House'a wywołał wielki na mojej twarzy.

Ostatnim, co poczułem, zanim oderwał się od moich warg i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szczęce, policzkach i powiekach, było to, że kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu zadowolenia.
Boże, nigdy nie pomyślałbym, że House tak potrafi...

Myślał, że unosi mi się w uśmiechy coś innego? Cierpliwości chłopie, noc przed wami długa i gorąca.

– Ch...chyba tak – wykrztusiłem z trudem przez ściśnięte paniką gardło. W końcu nie było się czego bać, prawda? Przecież nie chodziło o operację mózgu, tylko o to, co robiłem każdego dnia pod prysznicem... czasem nawet dwa razy. A że tym razem miałem to zrobić komuś innemu... House'owi... no cóż... OW!
No i masz mnie, Richie, na sumieniu. Oficjalnie ómaruam i poszłam do Hilsonowego nieba. Dobrze, że nic już nie piłam, bo ekran monitora musiałby być teraz czyszczony i osuszany miękką ściereczką. A wracając - Jimmy, nie panikuj jak nastolatka na pierwszych wakacjach pod namiotem z chłopakiem - przecież On cię nie zje!

Oh...wow! Czemu, do cholery, zmarnowaliśmy tyle czasu na gadanie, zamiast od razu przejść do rzeczy?!
No i wreszcie zacząłeś gadać rozsądnie.

To było... dziwne i niestosowne, i... jakjasięudiabławtowpakowałem?!
*Este nie zdążyła sie na dobre przywrócić do żywych, kiedy to powyższe zdanie zdzieliło ją po łbie, jak łopata - i znów jest ómarnieta*

– Może byś tak ze mnie zszedł, co?
Poor Jimmy, skoro House jest dla ciebie tak nieuprzejmy, to zawszę mogę się z nim zamienić, ekhm... *chwilę sobie pomarzyła, i już się zamyka*

Położyłem głowę tuż pod jego obojczykiem i zamknąłem oczy – było mi trochę niewygodnie, ale chyba mógłbym do tego przywyknąć.
No ja myślę...

Czekałem chwilę na jego odpowiedź, ale nie doczekałem się niczego poza głębokim chrapnięciem. No cóż... w pewnych kwestiach House zawsze pozostanie House'em, pomyślałem, odpływając wolno w krainę snów.
I tego się trzymajmy.


*******

Podsumowując - dawno nie czytałam tak słitaśnej, spokojnej i realnej ery. Gdybym miała komentować wszystko, co mi się podobało, to ten post wyglądałby jak jedno, wielkie "AWWWWWWWWWWWWW". Chyba potrzebuję kilku dawek insuliny i karnet na dentystę, bo to było tak słodkie, że nadmiar cukru i próchnica są gwarantowane.


W natłoku 'ochów, achów' i 'idealnych' pierwszych razów, miło jest trafić na fika, który inaczej podchodzi do tematu. I chyba właśnie dzięki temu realizmowi, nie idealizowaniu chłopaków i samego ich zbliżenia, paradoksalnie udało ci się uzyskać odwrotny efekt - parafrazując fragment innego fika: "It had been long and slow-paced, somewhat awkward and… absolutely perfect."

Dzięki za tak cudny ficzek. Dużo weny życzę do dalszych tfforów. Buziaki i trzymaj się ciepło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 16:43, 24 Sty 2010    Temat postu:

RICHIE!!! I LOVE YOU!
To tak słowem wstępu!
Jej ja patrzę: Richie coś napisała. Ja patrzę dalej, a tu co? Dla mnie? Jest mi niezmiernie miło1 Nawet nie wiesz jak bardzo! Siedzę sobie na Honolulu[prezent od Nelo i Tygrysa], myśle co chłopaki robią na wyspie[prezent od Atris] i czytam TAKIE CUDO!

Cytat:
Tak więc zrobiłem swoje, a on... nie zrobił zupełnie nic, tylko spojrzał mi głęboko w oczy i nagle wszystko dookoła przestało istnieć. Byliśmy tylko my dwaj, nasze połączone spojrzenia i moje własne słowa rozbrzmiewające echem w moich uszach, z każdą chwilą brzmiące coraz bardziej jak prawdziwe wyznanie, zamiast jak wymyślona dla żartu kwestia.

Pierścionek ileś tam set dolarów, garnitur i krawat ileś tam set dolarów, spojrzenie Grega w oczy bezcenne! xD

Cytat:
House sięgnął po swój kieliszek, ale zanim przyłożył go do ust, dostrzegłem błąkający się po nich uśmieszek.

Kocham ten uśmieszek! Przede wszystkim dlatego, że oznacza coś dobrego xD Wiesz o czym mówię

Cytat:
Znając House'a, wszystko było możliwe – łącznie z tym, że pod naszą nieobecność wynajęci przez niego ludzie przemalowali drzwi naszego mieszkania na różowo i zamontowali na nich tabliczkę z napisem James i Gregory House.

Chciałabym to zobaczyć Ten sweet róż xD

Cytat:
House stał zaledwie kilka centymetrów przede mną. Zastygłem w bezruchu, bo nie zdawałem sobie sprawy, kiedy zdołał podejść tak blisko mnie.

No wiesz co? W bezruchu? Powinieneś już się na niego rzucić! Nie marnuj okazji!

Cytat:
– Zastanawiałem się... – powtórzył powoli, mierząc mnie spojrzeniem swoich niewiarygodnie niebieskich oczu i nagle jego prawa dłoń znalazła się na moim policzku, a jego wargi dotknęły kącika moich ust.(...)
(...)Jego usta przesunęły się po moich, milimetr po milimetrze, aż stykały się z nimi na całej powierzchni. (...)

To takie słodkie i romantyczne Chcę tak w serialu!! xD

Cytat:
Tak jak wcześniej w restauracji, znów istnieliśmy tylko my dwaj, ale teraz było to zupełnie inne, lepsze, o wiele bardziej intensywne.

Wiadome, ze lepsze! Mozecie iść na całość^^

Cytat:
Oczywiście, jego sypialnia – do jakiego innego miejsca mogliśmy zmierzać?

No właśnie. Nad czym Ty tak długo myślałeś Jimmy, co? Przecież to logiczne^^

Cytat:
Nie znajdując innego sposobu, by mu to wszystko przekazać, oparłem dłonie na jego klatce piersiowej i stanąłem na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Przymknął oczy, kiedy nasze wargi się zetknęły, niewinnie, jak za pierwszym razem. Dałem mu kilka sekund na oswojenie się z myślą, że ja również tego chcę, po czym rozchyliłem lekko usta i przesunąłem czubkiem języka po jego zaciśniętych wargach. Musiało go to zaskoczyć, bo westchnął cicho, a ja wykorzystałem ten moment, żeby pogłębić nasz pocałunek.

Jej nic wiecej nie da sie powiedzieć! Tutaj normalnie w sumie o cłym tekście tak powinnam powiedzieć!

Cytat:
Zamknąłem oczy i poddałem się jego pieszczotom, jęcząc cicho z zadowolenia, gdy na przemian ssał mój język lub przygryzał delikatnie moją dolną wargę. W tamtym momencie marzyłem tylko o tym, żeby nigdy nie przestawał, ale kiedy jego ręce przesunęły się na moje ramiona, żeby zdjąć ze mnie marynarkę, dotarło do mnie, że samo całowanie przestało mi wystarczać.

Baaaardzo realistycznie sobie to wyobraziłam xD

Cytat:
– Odpręż się, Jimmy, nie myśl o wszystkim na raz – dotarł do mnie jego szept, jeszcze bardziej uwodzicielski niż kilka chwil temu. Prychnąłem krótko, zamierzając mu przypomnieć, że nie tak dawno to ja musiałem uspokajać jego, ale on nie pozwolił mi na to, przysuwając się do mnie najbliżej jak się dało, by nie ograniczać naszych ruchów i nakrył moje usta swoimi.

Jej House jest taki... Taki... Mrau

Cytat:
Gardłowe pomruki zadowolenia, jakie przy tym wydawał były najbardziej podniecającą rzeczą, jaką kiedykolwiek słyszałem i bezwiednie poruszyłem biodrami do przodu, odruchowo szukając kontaktu z jego ciałem. Już drugi raz tego wieczora okazało się, że mój przyjaciel był bliżej mnie, niż sądziłem – nie przesunąłem się nawet o dziesięć centymetrów, kiedy moja erekcja otarła się mocno o jego udo, sprawiając, że jęknąłem przeciągle i zadrżałem z podekscytowania, na kilka sekund tracąc kontrolę nad własnym ciałem.

Mrau Jak następnym razem będziesz pisać to ja chce być naocznym świadkiem! xD Ja chcę tam być w tej sypialni!!^^

Nie ja reszty już nie komentuję!! Bo sie to źle dla mnie skonczy! xD

Ale wiedz, ze ejst to tekst genialny! WSPANIAŁY! Wydrukowałam, aż sobie!!
Dziekuję za dedykacje!
Ja czekam na wiecej takich tekstów napisanych Twoje ręką!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:57, 27 Sty 2010    Temat postu:

NiEtYkAlNa, dzięki

***

soft, gdybyś Ty wiedziała, co ja miałam robić...
soft napisał:
Richie jak ty to robisz, że tak wszystko potrafisz cudownie opisać? Ten moment jest taki. Taki.. No Boże, nawet nie mam odpowiedniego słowa by go określić

...oklepany i pełnen frazesów? I dlatego wolę pisać fiki, w których chłopaki już są ze sobą, bo ilość pomysłów na moment, w którym chłopaki dochodzą do wniosku, że się koffają, została już wyczerpana. Dwa razy

soft napisał:
Kurcze, też miałam ochotę napisać coś post 6x11, bo go ostatnio w końcu obejrzałam, ale cokolwiek to by nie było z twoim nie mogłoby się równać.

daj spokój... No i napisz to, co Ci chodziło po głowie! Post-epowych slashów na podniesienie nastroju nigdy nie jest za wiele

soft napisał:
Weny do dalszego pisania Gimme i Kisses

czyżbym wyczuwała jakąś aluzję???...

***

OLA336, nie ma za co i cała przyjemność po mojej stronie
No cóż, przeczuwałam, że wolałabyś Huddy, ale ja wciąż jestem w szoku pourazowym po przetłumaczeniu dwa lata temu Huddy-nocypoślubnej I w ogóle, jeśli chodzi o te sceny, akcje, rzeczy, to generalnie znudziły mi się całkowicie w wydaniu hetero Bo skoro mężczyźni i kobiety zostali stworzeni do bycia ze sobą, to gdzie tu miejsce na poświęcenie i przełamywanie barier? Seks hetero jest jak otwieranie zamka pasującym kluczem, podczas gdy prawdziwa sztuka polega na otworzeniu zamka wytrychem czy innym narzędziem

OLA336 napisał:
I w tym momencie przestraszyłam, a nawet przeraziłam się samej siebie. A wiesz dlaczego? Bo mi się to bardzo, ale to bardzo podobało!!!

to już się nie przerażaj, tylko przedź na zuą stronę mocy (mamy zapas naleśników z orzeszkami macadamia i Wilsona w czekoladzie )

OLA336 napisał:
To było coś niesamowitego i… pięknego? Tak, pięknego!! [...] (Czy to jest niepokojące ) [...] Ja chcę więcej!

Bo chłopaki umią tylko pięknie Nawet jak chciałam to napisać inaczej, to oni i tak zrobili swoje
A więcej takich fików jest tu wszędzie, tylko trzeba się rozejrzeć

***

milea - miło słyszeć, że przez mój tfur zrobiło Ci się lepiej No i to zaszczyt dla mnie, że go wydrukowałaś

***

Este napisał:
Wybacz, jeśli komenty nie będą zbyt składne i logiczne, ale wysmarkałam przez ostatnie dwa dni chyba połowę musku, więc mam wymówkę, co do bełkotliwego pisania

Ty to zawsze wiesz, jak się wykręcić A pewnie literówki to wina trzęsienia biurka, spowodowanego przez Jack

Este napisał:
Lepiej kupić za nie chipsy.

no co Ty? chipsy? żeby im się potem wbijały w...ekhem?
niech już lepiej Wilson kupi bitą śmietanę i polewę do lodów

Este napisał:
Chodziło ci o to, że Wilson zapomniał o kwiatach?

i o zaręczynowym kissie

Este napisał:
I jego wielkim, dorodnym, sprężystym pisakiem.

...którym House ma zwyczaj się bawić, zastanawiając się nad rozwiązaniem jakiegoś problemu

Este napisał:
I nareszcie odwieczny problem 'kręcenia się w głowie w czasie pocałunków, z powodu braku tlenu' w fikach, został rozwiązany.
...
Damn, a jednak.

indeed
w każdym razie zawroty głowy u Wilsona należą do kanonu, jak migreny i rumieńce, więc nie może ich zabraknąć tak czy inaczej

Este napisał:
Do kuchni, łazienki, salonu, sypialni Wilsona, jego łazienki... Z drugiej strony to wcaaale nie dziwne, że Jimmy zna ilość kroków potrzebną, żeby dotrzeć do sypialni Grega...

myślisz, że oni mają dwie łazienki?
Wilson nauczył się ile jest kroków, bo milion razy słuchał, jak House stuka swoją laską, idąc do sypialni Wilsona, żeby go podglądać

Este napisał:
I love U za ten fragment.

jakby nie było innych, lepsiejszych...

Este napisał:
Wilson, ty masz gorączkę, czy cuś?

zimno to mu z pewnością nie było

Este napisał:
Biedactwo, tyle lat treningów z rozmaitymi kobietami, a tutaj klops.

insynuujesz, że House jest jak kobieta?
bo wiesz... małżeństwa Wilsona są jak nasze studia, a seks z House'em jest jak pójście do pracy - nie mają ze sobą nic wspólnego

Este napisał:
Myślał, że unosi mi się w uśmiechu coś innego?

jak powiada pewien fik: "House can smirk with his penis, Wilson swears."

Este napisał:
No i masz mnie, Richie, na sumieniu.

a teraz mogę sobie wybrać nową 'Lewą Rękę'... Jacyś chętni?

Este napisał:
Podsumowując - dawno nie czytałam tak słitaśnej, spokojnej i realnej ery.

...zatem była za mało realna, bo realna w ogóle nie byłaby słitaśna

Este napisał:
i samego ich zbliżenia

teraz to ja mam 'a na twarzy... Aż po czymś takim mam ochotę na pisanie Gimme i kolejnych zbliżeń

Este napisał:
"It had been long and slow-paced, somewhat awkward and… absolutely perfect."


***

Agusss, mi też jest miło
A poza tym - ciekawe dostałaś prezenty Jak już wymyślisz, co chłopaki robią na wyspie, to mam nadzieję, że podzielisz się z klasą Btw - też się kiedyś nad czymś podobnym zastanawiałam... wyszło mi, że House miał problem, bo skończył mu się Vicodin, a Wilson postanowił pomóc mu ten problem rozwiązać... Ale dosyć już było fików o przeciwbólowym działaniu Wilsona

Agusss napisał:
spojrzenie Grega w oczy bezcenne!

chyba że Wilson znajdzie sposób, żeby je zabutelkować i sprzedawać po $99.99 za sztukę

Agusss napisał:
Kocham ten uśmieszek! Przede wszystkim dlatego, że oznacza coś dobrego xD Wiesz o czym mówię

o dobrym BDSM??? w każdym razie to przyszło mi na myśl w końcówce tej sceny

Agusss napisał:
Jak następnym razem będziesz pisać to ja chce być naocznym świadkiem! xD Ja chcę tam być w tej sypialni!!^^

okej, to napiszę drobnym drukiem, że w kącie sypialni stała Agusss i wszystko dokładnie obserwowała, żeby mi to opowiedzieć i żebym ja mogła to opisać

Agusss napisał:
Ja czekam na wiecej takich tekstów napisanych Twoje ręką!

hmm... a ja sobie właśnie obiecywałam, że to będzie mój ostatni pierwszy raz...



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 7:58, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:06, 27 Sty 2010    Temat postu:

Cytat:
...oklepany i pełnen frazesów? I dlatego wolę pisać fiki, w których chłopaki już są ze sobą, bo ilość pomysłów na moment, w którym chłopaki dochodzą do wniosku, że się koffają, została już wyczerpana. Dwa razy

Oj tam, Richie ;3
I to też powód do podziwiania Cię ;D Ja na przykład nie mam zielonego pomysłu co mogłabym napisać w opowiadaniu, w którym oni już by byli razem ^^'

Cytat:
daj spokój... No i napisz to, co Ci chodziło po głowie! Post-epowych slashów na podniesienie nastroju nigdy nie jest za wiele

No cóż, już napisane, ale moim zdaniem nienajlepsze..

Cytat:
czyżbym wyczuwała jakąś aluzję???...

Żaluzję? Jaką żaluzję
Nieee... Skądżee


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Czw 17:44, 28 Sty 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:

A poza tym - ciekawe dostałaś prezenty

Nie mam co narzekać^^

Richie117 napisał:
Jak już wymyślisz, co chłopaki robią na wyspie, to mam nadzieję, że podzielisz się z klasą <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/housewilson.gif">

Nie myslałam o tym w ten sposób, ale...

Richie117 napisał:
chyba że Wilson znajdzie sposób, żeby je zabutelkować i sprzedawać po $99.99 za sztukę

Już to wiedzę! to ja wykupię cały sklep!

Richie117 napisał:
o dobrym BDSM??? w każdym razie to przyszło mi na myśl w końcówce tej sceny

Tak również o tym Czyli nastoiłyśmy sie na podobnych falach! xD

Richie117 napisał:
to napiszę drobnym drukiem, że w kącie sypialni stała Agusss i wszystko dokładnie obserwowała, żeby mi to opowiedzieć i żebym ja mogła to opisać

Tak! Tak! Ja Ci zreferuje to z każdym najmniejszym detalem Ach Napaliłam się!! xD

Richie117 napisał:
a ja sobie właśnie obiecywałam, że to będzie mój ostatni pierwszy raz...



Obiecanki cacanki! xD Oczywiście, ze Ci nie pozwolę skończyć Będę Twą muzą jeżeli będzi trzeba


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Czw 17:46, 28 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:04, 30 Sty 2010    Temat postu:

soft napisał:
Ja na przykład nie mam zielonego pomysłu co mogłabym napisać w opowiadaniu, w którym oni już by byli razem ^^'

WSZYSTKO!!! dosłownie wszystko ostatnio naszedł mnie pomysł - Este mnie natchnęła - na bardzo zóego fika, w którym Wilson daje się poderwać w barze pewnej atrakcyjnej panience, która okazuje się być nieznaną córką House'a... Ale że nie widzę dla tego scenariusza happy endu, więc chętnie odstąpię pomysł

soft napisał:
No cóż, już napisane, ale moim zdaniem nienajlepsze..

sorki, my bad, że nie zauważyłam wcześniej ograniczony czas w necie can be a bitch
ale jak wiesz już zauważyłam i ofkors nie zgadzam się z Twoim zdaniem

***

Agusss napisał:
Czyli nastoiłyśmy sie na podobnych falach!

to się nazywa Hilsonkowa telepatia Albo po prostu perwersja bez granic

Agusss napisał:
Oczywiście, ze Ci nie pozwolę skończyć

to będziesz musiała podyskutować o tym z moją weną, bo ja piszę tylko to, co ona mi dyktuje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:33, 30 Sty 2010    Temat postu:

Cytat:
Odpręż się, Jimmy, nie myśl o wszystkim na raz


A najlepiej w ogóle nie myśl, tylko poddaj się temu, co wyprawia z Tobą House

Cytat:
Chociaż po tym, co mówiła Bonnie, spodziewałem się po tobie czegoś lepszego...


Cały House

Cytat:
Nauka z książek to twoja działka, House. Ja preferuję osobiste zbieranie doświadczeń.


O tak




Nie cytuję wszystkiego, bo w sumie połowę, jak nie więcej, fika bym skopiowała
Tłumaczenia Twoje lubię, ale fiki pisane przez Ciebie uwielbiam Są takie śliiiiczne *-*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 17:59, 30 Sty 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:

to się nazywa Hilsonkowa telepatia Albo po prostu perwersja bez granic

Ja to chyba bym stawiała na to drugie Lepiej brzmi^^


Richie117 napisał:
to będziesz musiała podyskutować o tym z moją weną, bo ja piszę tylko to, co ona mi dyktuje

To daj mi tylko na nią namiary i już się zabieram za zadanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 6:58, 31 Sty 2010    Temat postu:

Izoch, dzięki

***

Agusss napisał:
To daj mi tylko na nią namiary i już się zabieram za zadanie

heh, i to jest ta najtrudniejsza część... bo moja wena ciągle gdzieś się włóczy i sama nie wiem, gdzie obecnie przebywa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 6:59, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:24, 31 Sty 2010    Temat postu:

Po co Nora, kiedy można mieć prawdziwy House Yeah!

Cytat:
Swoją drogą, to... ciekawe, że zdecydowałem się wykorzystać ten pierścionek. Przecież mogłem kupić za kilka dolców sztuczną błyskotkę i włożyć ją do pudełka od jubilera.

Oh, my *_* To jest takie urocze i romantyczne i moja zła natura się topi

Cytat:
Czyżbym nieświadomie zdobił dokładnie to, czego on po mnie oczekiwał? Może House miał własny plan, którego przeznaczoną dla mnie część właśnie bezbłędnie wykonałem, nie mając o tym zielonego pojęcia? – to byłoby takie w jego stylu...

A wiesz, że miałam bardzo podobne wrażenie, kiedy oglądałam serial? Coś podobnego przemknęło mi przez głowę, niesprecyzowane i spłoszone, ale już wiem, o co chodziło

(A tak swoją drogą, skoro Wilson był tym, który się oświadczał, to znaczy, że on będzie facetem w tym związku? Nie-ee, nie może przecież zdominować House'a! ...może? Może to kwestia doświadczenia w oświadczynach )

Cytat:
Znając House'a, wszystko było możliwe – łącznie z tym, że pod naszą nieobecność wynajęci przez niego ludzie przemalowali drzwi naszego mieszkania na różowo i zamontowali na nich tabliczkę z napisem James i Gregory House.

Tak! Tak!

Cytat:
Poczułem, jak jego oddech łaskocze mnie w górną wargę i uświadomiłem sobie, że sam muszę zaczerpnąć powietrza. Wciągnąłem je przez nos, zbyt onieśmielony, by przerwać ten niewinny pocałunek, a House uśmiechnął się, wciąż dotykając moich ust i głaszcząc kciukiem mój policzek.

Czy zrobiłaś to dla mnie? Wreszcie wpadli na oddychanie nosem, dziękuję Ci! Rany, siedzę i cieszę się jak głupia do ekranu

Cytat:
Nie znajdując innego sposobu, by mu to wszystko przekazać, oparłem dłonie na jego klatce piersiowej i stanąłem na palcach, żeby dosięgnąć jego ust.

*_*

Cytat:
(...) przynajmniej do chwili, kiedy jego język nie ruszył na spotkanie mojego w kompletnie męskim odruchu walki o dominację.


Cytat:
(...) bardziej niezdarny i przypadkowy, z towarzyszącymi mu odgłosami wilgotnych cmoknięć, których normalnie nie znosiłem – teraz jednak byłem zbyt skupiony na mięśniach House'a napinających się pod moimi palcami, żeby zwrócić na to większą uwagę.


God, Richie! Odkrywasz tu wszystkie fakty na temat pocałunków, które były wcześniej radośnie pomijane w innych tekstach! Jestem szczęśliwym człowiekiem Dziękuję *_*

Cytat:
– Nie za ciasno? – zapytał z uroczą niepewnością, jakby nie widział, co się ze mną dzieje.
– Boże... nie... jest idealnie... – wydyszałem przez zaciśnięte zęby, ledwie rozpoznając własny głos.

*zachwyconym wzrokiem wpatruje się w ekran* *koszulka oficjalnego fanklubu staje się powoli zaśliniona*

I niezdarne rozbieranie się, i niewygodny obojczyk House'a i (za Este) pozbawiony idealizacji, "ochów" i "achów"opis -

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:03, 01 Lut 2010    Temat postu:

333 napisał:
Po co Nora, kiedy można mieć prawdziwy House

ja Ci to napisałam, bo już nie pamiętam, czy wpadłaś na to niezależnie?

333 napisał:
moja zła natura się topi

*podaje 333 mopa do zebrania złej natury z podłogi*
btw... czy Ty zauważyłaś, że tutaj poprawna pisownia przymiotnika 'zły' w sensie perv and all to 'zuy'?? Natomiast 'zły' w sensie Huddy i wszystko, co staje chłopakom na drodze do szczęścia to 'zóy'

333 napisał:
A wiesz, że miałam bardzo podobne wrażenie, kiedy oglądałam serial?

a mnie to dopiero naszło przy pisaniu ech ta wena... chociaż jeśli chodzi o serial, to byłam pewna, że House się spodziewał po Wilsonie jakiegoś desperackiego kroku

333 napisał:
A tak swoją drogą, skoro Wilson był tym, który się oświadczał, to znaczy, że on będzie facetem w tym związku?

skoro House zachowywał się jak ta wrażliwsza, kobieca połówka... IMO nie widzę House'a takim gejem, za jakiego próbował uchodzić przed Norą. I w ogóle... trudno to ubrać w słowa Nie no, niech oni są, jacy są - tylko dodać do ich przyjaźni szczyptę miłości romantycznej I koniecznie powinni mieć w związku równe prawa, a nie żeby jeden z definicji był top, a drugi bottom

333 napisał:
Czy zrobiłaś to dla mnie? Wreszcie wpadli na oddychanie nosem, dziękuję Ci!

well... sort of... bo ja już miałam to pomyślane, a potem przeczytałam o Twoich przemyśleniach w komencie do Gimme... i tak się to zgrało

333 napisał:
God, Richie! Odkrywasz tu wszystkie fakty na temat pocałunków, które były wcześniej radośnie pomijane w innych tekstach! Jestem szczęśliwym człowiekiem Dziękuję *_*

I'm happy making you happy
and yet - może pomija się te fakty tu na Horum, ale w angielskich fikach 'battle for dominance' jest na porządku dziennym I w ogóle cholernie trudno jest wymyślić jakieś oryginalnie brzmiące zdanie w tym temacie, bo wszystko już było

333 napisał:
*koszulka oficjalnego fanklubu staje się powoli zaśliniona*



333 napisał:
I niezdarne rozbieranie się, i niewygodny obojczyk House'a i (za Este) pozbawiony idealizacji, "ochów" i "achów"opis -

a ja wciąż jestem niezadowolona. bo miało wyjść jeszcze gorzej - jak sobie w pewnym momencie postanowiłam: bez fajerwerków i wykrzykiwania nawzajem swoich imion w ekstazie... taki najgorszy z najgorszych pierwszych razów, żeby chłopaki wiedzieli, że mają przed sobą jeszcze długą drogę do perfekcji

333 napisał:
Weny!

I'll do my best!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:53, 01 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
ja Ci to napisałam, bo już nie pamiętam, czy wpadłaś na to niezależnie?


Oczywiście, że Ty! Ja tylko bezczelnie skopiowałam w odruchu bezwarunkowym na widok pierwszego zdania

Cytat:
btw... czy Ty zauważyłaś, że tutaj poprawna pisownia przymiotnika 'zły' w sensie perv and all to 'zuy'?? Natomiast 'zły' w sensie Huddy i wszystko, co staje chłopakom na drodze do szczęścia to 'zóy'


Yeah, ale jakoś wciąż mam opory przed umieszczaniem obok siebie "u/ó" i "y"... Nie będę próbować tego tłumaczyć, to jedna z moich ukrytych językowych fobii Więc moja natura jest zła przez "ł".
God, zmuszasz mnie do pisania dziwnych rzeczy

Cytat:
IMO nie widzę House'a takim gejem, za jakiego próbował uchodzić przed Norą.


Wiem, co masz na myśli i totalnie się z tym zgadzam
Chociaż cudownie było przez chwilę posłuchać jego "gejowskiego" tonu głosu i odkryć tę delikatność... Jak te słodkie szczeniaczki biegające po rozwiniętych rolkach Velvet! (W wersji House'a szczeniaczki zostawiają na papierze wielką, brązową, psią niespodziankę. Prawdopodobnie.)

Cytat:
tylko dodać do ich przyjaźni szczyptę miłości romantycznej


Tudzież fizycznej Wiedziałaś, że to powiem, ha!
Początkowo top!Wilson wydawał mi się egzotyczną ciekawostką, ale po kolejnych ff doszłam do wniosku, że jest równie dobry jak top!House (a czasem, no dobra, lepszy )

Cytat:
bo ja już miałam to pomyślane, a potem przeczytałam o Twoich przemyśleniach w komencie do Gimme... i tak się to zgrało


W każdym razie, dziękuję Poczułam się, jakby była gwiazdka, serio! ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:59, 02 Lut 2010    Temat postu:

333 napisał:
Oczywiście, że Ty!

aha bo to zdanie wydaje mi się tak oczywiste, że ktoś oprócz mnie powinien na nie wpaść

333 napisał:
Więc moja natura jest zła przez "ł".

ale skłania się bardziej ku zuej zóej naturze? bo mam wątpliwości

333 napisał:
God, zmuszasz mnie do pisania dziwnych rzeczy

I'm Richie, not God I nie Ciebie pierwszą zmuszam do czegoś dziwnego...

333 napisał:
Chociaż cudownie było przez chwilę posłuchać jego "gejowskiego" tonu głosu i odkryć tę delikatność...

przez chwilę - w pierwszej scenie awwwww, zastanawiam się, czy House był na tyle zdeterminowany, że sam sobie wyprasował koszulę na kolację, czy może wrobił w to Wilsona

333 napisał:
Tudzież fizycznej Wiedziałaś, że to powiem, ha!

well.. sort of miałam to na myśli - miłość romantyczną, która nie ogranicza się do wzdychania, patrzenia sobie w oczy i trzymania się za ręce Ale już za coś innego to mogą się trzymać, proszę bardzo

333 napisał:
W każdym razie, dziękuję Poczułam się, jakby była gwiazdka, serio! ^^

cała przyjemność po mojej stronie zatem Santa Richie is coming to toooown!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin