Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Niespodziewana Wizyta [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:07, 20 Sty 2010    Temat postu:

Dobra, przybyłam z złą nowiną, a raczej prośbą i informacją dla modów ^^
Z faktu, że przez ostatnie kilka miechów byłam totalnie zawalona nauką, proszę o nie wrzucanie ficka do przechowalni, bo ostatni part + epilog powinny pojawić się w ferie ^^
A co do czytelniczek - nie bijcie za te opóźnienia xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agatka10
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sosnowiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:13, 20 Sty 2010    Temat postu:

soft no ja myślę że w ferie, bo mam złe przeczucia co do

kolejnej części ale to tylko moje przeczucia

ppozdrawiam
wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:20, 22 Mar 2010    Temat postu:

Dobra, cześć.
Pewnie zaskoczone, że się tu znajduję. Cóż, wiem, miałam dokończyć w ferie, jednak w ferie... Nie było zbyt dużo weny, pomysłów i chęci, a za to dużo, za dużo, innych atrakcji, jak na przykład spanie cały dzień lub łażenie po dworze z najlepszym kumplem ;D

Aczkolwiek, przyrzekłam sobie, że będę kończyć opowiadania i wczoraj podpięłam pena i powiedziałam: Piszę, kartkówka z historii może zaczekać. I tak oto powstał ten koniec. Niestety, nie jest to ani za długie (Bogowie, tragicznie krótkie!), ani za dobre, ale mam szczerą nadzieję, że nie będziecie za bardzo na mnie krzyczeć, gryźć i drapać.

Oczywiście fragmenty piosenki to praktycznie każdemu znane Owl City "Firefiles". Nie wiem czemu, ale jakoś mi się to tu wpasowało.

Z wielkimi podziękowaniami i uściskami dla any za betę, czyli za to, że chciało jej się czytać te moje wypociny

Read’n’enjoy! ;d


Part 9

Obudził ją nieprzyjemny chłód i stłumione strzępki rozmowy, dochodzące z pomieszczenia obok. Uchyliła powieki, przeciągnęła się, potrząsnęła głową i potarła odsłonięte ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. Niepokój wciąż jej nie opuszczał. Z jakimś dziwnym ciężarem na sercu, niewiele myśląc, podniosła się z fotela i najciszej jak potrafiła, zakradła się do pokoju diagnostycznego. Drzwi balkonowe były otwarte, a na zewnątrz stali House i Wilson rozmawiający się o czymś przyciszonymi głosami.

Była zbyt daleko, by odróżnić słowa. Podeszła bliżej, uważnie stawiając kroki. Żaden z mężczyzn nie zauważył jej. Wpatrywali się w siebie oszołomieni i zagubieni, jak dziecko posłane do nowej szkoły, muszące odnaleźć się w nieznanej mu rzeczywistości.

- Nie mam pojęcia co teraz będzie - powiedział House nieswoim głosem. W jego oczach było zdecydowanie więcej tej dziecinnej niepewności, smutku i strachu. Po jego minie od razu poznała, że stało się coś złego. Coś naprawdę, naprawdę złego. Spięła się w sobie.

- Nieważne co będzie, ale jak, a będzie dobrze, Greg. Musi... - Wilson położył mu dłoń na ramieniu.

- Annie...

- Da sobie radę. Jest silną dziewczyną. - Ton onkologa zdradzał, że nie próbował przekonać tylko swojego kochanka, ale i samego siebie i nie bardzo mu to wychodziło. Annie wyprostowała się, domyślając się co się stało. Rozbity samolot, fakt, że jej matka, uosobienie punktualności i porządku, jeszcze się nie zjawiła, ten niepokój... Przełknęła głośno ślinę, próbując sobie w mówić, że to nie prawda. Kiedy człowiek się martwi, zazwyczaj wymyślał najczarniejsze scenariusze. Wyszła do nich na balkon. Mężczyźni odwrócili się w stronę nastolatki, zadziwieni jej widokiem.

- Powiedzcie, że to, o czym myślę, nie jest prawdą... - wyszeptała.

- An..

- To nieprawda… To się nie stało... Proszę!

James podszedł do niej, chcąc do siebie przygarnąć, ale odsunęła się, robiąc krok w stronę House'a. Wbiła w niego spojrzenie wściekle błękitnych oczu, teraz pełnych łez, powoli spływających po policzkach. Nie poruszył się, nie potrafiąc wykonać jakiegokolwiek ruchu, czegokolwiek powiedzieć. Ale chciał. Chciał ją pocieszyć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Dlaczego jego ciało odmówiło posłuszeństwa? Dlaczego był równie przerażony jak ona?

Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści i tłumiąc szloch wybiegła z balkonu do pokoju diagnostycznego i następnie zniknęła w korytarzu. Wilson popatrzył na House'a, który wciąż ani drgnął.

- Pójdę za nią - powiedział cicho i wyszedł, zostawiając diagnostę samego. Po kilku sekundach jego mięśnie w końcu zgodziły się na współpracę. Oparł się ciężko o barierkę, zamykając oczy. Wściekłość wyparła żal po śmierci Caroline. Powinien coś powiedzieć. W końcu była jego córką bez względu jak bardzo próbował się tego wyprzeć, gdy zostawał sam z swoimi myślami, i mimo tego, że nie ogarniał jeszcze tej całej sytuacji, jego obowiązkiem jako ojca, teraz zapewne już pełnoetatowego, było cokolwiek, co mogłoby jej chociaż trochę pomóc.

Nie nadawał się na wychowywanie dziecka, a tym bardziej dorastającej nastolatki. Nie posiadał ojcowskich instynktów, w przeciwieństwie do Wilsona, który odnalazł się w jego roli. Ziarnko zazdrości pojawiło się w jego sercu. Zacisnął zęby, odrzucając od siebie takie myśli. Nadawał się czy nie, była jego i w jakiś sposób czuł więź z tym mało normalnym, nastoletnim potworem. Odepchnął się od barierki i ruszył w poszukiwaniu swojego przyjaciela i córki.

###

You would not believe your eyes
If ten million fireflies
Lit up the world as I fell asleep

'Cause they'd fill the open air
And leave teardrops everywhere
You'd think me rude
But I would just stand and stare


House jeszcze raz obrzucił wzrokiem dziewczynę, walizki i lotnisko, na którym się znajdowali, próbując ukryć niechęć i niezadowolenie. Nie lubił zmian. Zmiany z reguły były złe, no może prócz związku z Wilsonem. Nie lubił też tracić ludzi, choć tego nie można było nazwać stratą. W każdym razie nie chciał by Annie wyjeżdżała, nawet jeśli miała tylko jechać na studia. Przez dwa żmudne lata zdążył przyzwyczaić się do obecności córki w swoim domu, jej dziwactw, które często przypominały te jego, podręczników i staników zawalających każdy kąt i prawie ciągle zajmowanej łazienki. Kłócili się prawie codziennie, jednak nigdy to nie było to nic poważnego - z reguły walki słowne o wszystkie możliwe błahostki, które jedno wytykało drugiemu. Wytworzyła się między nimi więź, charakterystyczna dla ojca i córki, lecz na naprawdę wariackich papierach. A teraz ona wyjeżdżała, zostawiając go z Wilsonem i zabierając wszystkie swoje staniki (choć był pewien, że jak wrócą do domu to znajdzie przynajmniej jakieś dwa zabłąkane, wciśnięte pomiędzy lodówkę a blat albo pod jego łóżkiem).

- Przyjadę w odwiedziny jak tylko będę mogła - zapewniła go, bezbłędnie odczytując jego myśli. Przewrócił oczami, prychając. Ona czasami była naprawdę zbyt bystra.

- Tylko nie licz, ze wtedy wyjdę po ciebie z pękiem balonów i transparentem „Witamy z powrotem, kochanie!” – odpowiedział, wciskając dłoń w kieszeń.

Wilson przyglądał im się ze smutnym uśmiechem. I on odczuwał „utratę” dziewczyny, a teraz raczej już młodej kobiety, która tak rozkosznie rozgościła się w ich życiu. Nigdy nie miał dzieci i nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie je miał, patrząc na jego długozwiązkowość. Annie może nie dała mu możliwości wychowania się i oglądania jak z uroczego malucha, przez nastolatkę zamienia się w tę ciemnowłosą piękność, która teraz leciała badać trupy w Tennessee, pozwoliła jednak zasmakować tej cudownej rzeczy, jaką było ojcostwo.

Z lotniskowych głośników rozbrzmiała informacja, że samolot z Princeton do Nashville odlatuje za półgodziny i pasażerowie proszeni są do wejść na strefę bezcłową. Dziewczyna rzuciła im przeraźliwie smutne spojrzenie, lecz zamaskowała je natychmiast. Podeszła do House’a i przytuliła go mocno, hamując łzy napływające do oczu. Cmoknęła go w policzek i następnie wszystko odtworzyła na Wilsonie. Mężczyźni stanęli obok siebie, obserwując jak odchodzi, ciągnąc za sobą walizkę. Żadne z nich nie było w stanie się odezwać, tylko śledzić ją wzrokiem. Przechodząc za barierkę odwróciła się jeszcze i pomachała, a następnie zniknęła w tłumie. Diagnosta złapał mocno dłoń Wilsona, patrząc w ciemnoczekoladowe tęczówki.

Przynajmniej jedna osoba którą kochał została z nim w New Jersey.

I'm weird, cause I hate goodbyes
I got misty eyes as they said farewell.
But I'll know where several are
If my dreams get real bizarre
Cause I saved a few,
And I keep them in a jar


Koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:37, 22 Mar 2010    Temat postu:

Sofcik, wiesz, że cudownie Ci to wyszło? Bardzo, bardzo mi się podobało. Zarówno ostatnia część jak i cały fik.


I daj spokój, czytanie i betowanie tego było czystą przyjemnością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Wto 14:44, 23 Mar 2010    Temat postu:

O Soft! Wróciła z ostatnią częścia swego pięknego opowiadania *__*

Majstersztyk! Normalnie!
Jej nadal nie wiem co powiedzieć
Ta cała końcówka tak mi sie podoba *__* No masakrycznie
A ostatnie zdanie
Długo czekałam, ale się doczekałam Wspaniałego zakończenia ficku
Dziękuję

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin