Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nieakceptowani [NZ, 1/2]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:02, 06 Sty 2011    Temat postu: Nieakceptowani [NZ, 1/2]

Kategoria: love

zweryfikowane przez ness

Dawno mnie tu nie było. Myślałam już, że w ogóle nie wrócę do pisania fików hilsonkowych, ale szperając w komputerze natchnęłam się na zaczętego fika, który zaczęłam pisać dawno dawno temu. Co prawda wtedy napisałam jedynie tytuł i jakieś 200 słów, ale teraz stwierdziłam, że można by to dokończyć. Wtedy, o ile pamiętam, miał to być fik siedmioczęściowy pod tytułem Nasze ostatnie lato, a jedynie część pierwsza miała być zatytuowana tak jak teraz nazywa się cały fik, ale plany uległy zmianie, bo wróciłam do pisania tego fika dopiero po wielu miesiącach i przez przypadek.
Fik jest w narracji pierwszoosobowej, której naprawdę nie lubię, ale skoro zaczęłam tak, to skończę tak :) Historia jest opowiadana od strony adoptowanego syna House'a i Wilsona. Powinnam jeszcze ostrzecz, że to jest raczej angst, niż fik powodujący uśmiech na twarzy. Poza tym pojawia się homofobia w sporej ilości (w kolejnej części też będzie), ale cały fik będzie miał w miarę - o dziwo - szczęśliwe zakończenie.
Dedykowane Richie, która była, jest i będzie hilsonką z krwi i kości, i nie opuściła wciąż i zapewne nie opuści hilsona.


Nieakceptowani

CZĘŚĆ 1

Pamiętam jak kiedyś zapytałem tatę dlaczego, gdy ktoś nas mija (mnie, tatę i tatę) często wskazuje za nami palcami, śmieje się z nas lub pod nosem wygłasza obraźliwe uwagi. Miałem wtedy zaledwie siedem lat i jeszcze wielu rzeczy nie rozumiałem. Tata uśmiechnął się smutno i powiedział, że ludzie już tacy są, że nie rozumieją niektórych. Poczochrał mi wtedy włosy i powiedział, żebym pobiegł do Grega. On musiał się wtedy jeszcze zająć „papierkami”, jak określał pracę przy biurku, a mój drugi tata już skończył, innymi słowy po raz kolejny uciekł przed swoją szefową, zbierając się wcześniej do domu.
Czekał na mnie już w windzie. Jakiś staruszek zamierzał także zjechać na dół, ale kiedy nas zobaczył, wycofał się czym prędzej. Ponowiłem pytanie, tym razem zadając je drugiemu tacie. Wiedziałem, że teraz na pewno uzyskam odpowiedź. Ten tata nigdy nie owijał w bawełnę, walił prosto z mostu nawet najgorszą prawdę.
— Tato, dlaczego ten pan wyszedł? Dlaczego zawsze patrzą na nas dziwnie? — zapytałem.
Westchnął, mrucząc coś pod nosem, co zabrzmiało podejrzanie podobnie do:
— Obiecałem Wilsonowi, że nie będę go uświadamiał… A niech to, obietnice są po to, aby je łamać.
— Wielu ludzi uważa, że geje to nie ludzie i, że powinno się nas zabić — oświadczył już głośniej.
— Kto to gej? — Jak wiadomo odpowiedź rodzi kolejne pytanie, a ja, jak już mówiłem, miałem wtedy zaledwie siedem lat. Zadawałem tysiąc pytań na minutę, równocześnie nie rozumiejąc prawie nic.
— Facet pieprzący faceta — uświadomił mnie dość brutalnie.
— Ale po co jakiś pan ma posypywać pieprzem innego pana? — spytałem z głupią miną.
— Czego oni was w tych szkołach uczą? — zadał pytanie, po czym sam sobie na nie odpowiedział — Zapewne niczego. Daję sobie głowę uciąć, że ja w twoim wieku… — I tym sposobem zaczął się kolejny wykład mojego ojca.
Kiedy mój tata (tata Greg) zaczynał mówić, to często jego wykład ciągnął się godzinami. Starałem się jednak zawsze go uważnie słuchać. Nie przez grzeczność, mój tata miał po prostu ciekawy styl mówienia i nigdy nie przynudzał, jak to niektórzy mają w zwyczaju. Owszem, większości rzeczy, o których mówił, nie rozumiałem (jeszcze wtedy, teraz już rozumiem), ale lubiłem go słuchać.

*

Kiedy byłem nieco starszy i rozumiałem o wiele więcej rzeczy, niż wtedy, kiedy miałem zaledwie siedem lat, podsłuchałem ciocię Lisę, wujka Roberta i moich tatusiów, że wybierają się na Paradę siedemnastego lipca. Odkąd skończyłem dziesięć lat byłem niezwykle irytującym i dociekliwym dzieckiem. Jako że nie wiedziałem o jaką „Paradę” chodzi, usiadłem przy komputerze (którego zwykle używałem jedynie do grania) i wstukałem w ’a hasło: „Parada 17 lipca New Jersey”. Trochę o tej Paradzie poczytałem, dopiero później zapytałem tatę Jamesa, czy mogę z nimi pójść. Nie zgodził się, co było do przewidzenia. Zapytałem więc o to samo tatę Grega. Zrobił zamyśloną minę i dopiero, kiedy drugi tata rzucił mu ostrzegawcze i groźne spojrzenie, nie zgodził się. Spytałem więc z kim mam zostać w domu, kiedy oni pójdą na Paradę, skoro i ciocia Lisa, i wujek Robert idą z nimi.
— Może zostać z Foremanem — zaproponował tata Greg.
Tata James pokręcił przecząco głową.
— Nie może. Eric też idzie na Paradę. Zeszli się ostatnio z powrotem z Remy, a Trzynastka nie odpuści pójścia tam.
— A Taub? — westchnął tata Greg, kręcąc w dłoniach laskę.
— Postanowił wraz z żoną nam towarzyszyć.
— Cóż, nie pozostaje nam nic innego jak wziąć ze sobą ciebie — zwrócił się do mnie tata Greg.
Drugiemu tacie nie pozostało nic innego, jak tylko przytaknąć.
Miałem ochotę skakać z radości. Nigdy wcześniej nie byłem na Paradzie, a jak wiadomo każde nowe doznanie dla dziecka jest niezwykle ekscytujące.

Pierwszym, co powiedziałem, kiedy siedemnastego lipca dotarliśmy na miejsce (miejsce zbiórki, rozpoczęcia Parady), było głośne:
— Wow!
Nigdy wcześniej nie widziałem tylu gejów i lesbijek w jednym miejscu. Tak naprawdę nawet nie podejrzewałem, że tylu ich jest.
Cała ta Parada miała w sobie coś tak magicznego i przyciągającego, że później już co roku, pojawiałem się na niej.
Jednak nie tylko radość, ogólna akceptacja i szczęście było na niej obecne. Tego dnia na ulice wyszli również przeciwnicy Parady i w ogóle homoseksualizmu. Przeklęci homofobii! Oczywiście, wtedy jeszcze nie znałem takiego słowa jak „homofob”, co nie znaczy, że nie pałałem do nich nienawiścią. Miałem ochotę podbiec do nich i któregoś z nich uderzyć. Na szczęście koło mnie stali moi tatusiowie, którzy opiekuńczo położyli mi dłonie na ramionach. Gdyby nie oni, zapewne podbiegłbym do tych protestujących przeciw homoseksualizmowi ludzi i któregoś z nich uderzyłbym. Zapewne nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.

Co roku jednak ludzie stawali się choć odrobinę bardziej tolerancyjni i więcej z nich stawało po naszej stronie.

*

To niesamowite jacy ludzie potrafią być nieprzyjemni. Pewnego razu kiedy szedłem do szkoły, zaczepił jeden dzieciak. Chłopak miał czarne włosy, niebieskie oczy, uśmiech na twarzy i naprawdę nie wyglądał na niemiłego. Ale był taki.
— Ej, ty — zaczął. — Nie myślałeś o tym, żeby uciec z domu? Wiesz, ja nie mógłbym wytrzymać, mieszkając pod jednym z dwoma ciotami. Dwa zboczuchy z nich.
Wkurzył mnie, naprawdę, naprawdę koszmarnie mnie wkurzył. A tym razem nie było nikogo kto by mnie powstrzymał przed tym, co chciałem zrobić. Nie panując nad sobą, rzuciłem się na niego.
Był znacznie silniejszy ode mnie. Nic zresztą dziwnego, ja miałem jedenaście lat, on jakieś piętnaście.
Tego dnia nie dotarłem do szkoły, wróciłem do domu. Co prawda z podbitym okiem, ale byłem w dobrym humorze – chłopakowi też się nieźle ode mnie oberwało. Moi rodzice już na szczęście wyszli z domu, ale jak to się mówi, co się odwlecze, to nie uciecze. Wrócili wcześniej niż zwykle. Owszem, siniak pod okiem już był nieco mniej widoczny, ale wciąż nie dało się go nie zauważyć, poza tym mnie nie powinno być jeszcze wtedy w domu – tego dnia lekcje kończyłem dość późno. Wiadomym było, że dostanę ochrzan za wagarowanie i bójkę (przynajmniej od jego z ojców, drugi zapewne wzruszyłby ramionami i stwierdził, że wagarowanie i bójka od czasu do czasu, to nic złego).
Nie pomyliłem się, tak też się stało. Jednak zamiast na mnie nakrzyczeć, tata James najpierw podszedł do mnie, przyjrzał mi się uważnie i dotknął lekko mojego siniaka pod okiem.
— Co ci się stało? — zapytał.
— Nic? — zaryzykowałem. Owszem, były niewielkie szanse, że w to uwierzy (nikt, by chyba nie uwierzył), ale wiedziałem, że gdybym powiedział prawdę, rozczarowałbym go. Tata James nigdy nie pochwaliłby takiego zachowania, jakiego dałem przykład, rano idąc do szkoły.
Tata James założył ramię na ramię, zmrużył oczy i powtórzył pytanie:
— Co ci się stało?
Westchnąłem, ale odpowiedziałem.
— Biłem się, ale…
Nie pozwolił mi dokończyć.
— Nie ma żadnego ale. A teraz powiedz mi dlaczego nie jesteś jeszcze w szkole?
— Nie poszedłem do niej, dobra?
Widziałem w jego oczach rozczarowanie. Tata James popatrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, nakrzyczeć na mnie. Zazwyczaj był tym spokojniejszym rodzicem, ale tego dnia wiedziałem, że nakrzyczy na mnie. Wiedziałem także, że zasłużyłem na to, jednak nie chciałem słuchać krzyczącego taty, a tym bardziej nie chciałem widzieć rozczarowania w jego oczach. Popatrzyłem na tatę Grega, jakby z prośbą o ratunek. Zrozumiał.
— James, daj chłopakowi spokój, nie zrobił nic złego, ja w jego wieku… — zaczął, ale tata James mu przerwał.
— Nieważne, co ty robiłeś w jego wieku, bójki i wagarowanie to nic dobrego… — zaczął i już zaczynał się rozkręcać, chcąc najwyraźniej nam obu zrobić wykład, kiedy tata Greg go pocałował. Cóż, zawsze to jest jakiś sposób na odwrócenie uwagi.
Tata James po chwili odwzajemnił pocałunek. Kiedy się na chwilę od siebie oderwali tata Greg spojrzał na mnie, jakby chciał powiedzieć: Zmykaj, Sam. i wrócił do całowania taty Jamesa.

KONIEC CZĘŚCI 1


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Czw 13:06, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amu
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:12, 06 Sty 2011    Temat postu:

Mmm.. Świetnee . ; > Dobry pomysł . Czekam na drugą część . ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr dom
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:36, 06 Sty 2011    Temat postu:

Ciekawie się zapowiada . Będę śledzić kolejne części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:53, 07 Sty 2011    Temat postu:

Kurcze no, ładnie to tak dedykować mi angstowego fika? Teraz czuję się zobligowana do przeczytania
Oby to "w miarę szczęśliwe zakończenie" było bardziej "szczęśliwe" niż "w miarę" i niech lepiej nie ma nic wspólnego ze skojarzeniami, które nasuwają mi się na widok frazy "nasze ostatnie lato", bo będzie
W każdym razie dziękuję

*z sercem na ramieniu czyta fika*

Uff, w sumie nie było zbyt angstowo - taka proza życia (na myśl o której mam ochotę wyjść i mordować ).

Bardzo fajnie wyszła Ci ta narracja pierwszoosobowa. Nadaje fikowi taki specyficzny, indywidualny klimat, którego nie da się uzyskać z narratorem trzecioosobowym. No i styl wypowiedzi jest taki swojski (nie przychodzi mi na myśl lepsze określenie), aż bije z niego atmosfera miłości i wrażliwości, w jakiej wychował się syn chłopaków.
Btw, ile on ma lat, kiedy opowiada tę historię?

House'a i Wilsona obdzieliłaś rolami wychowawczymi w najbardziej przewidywalny z możliwych sposobów. I dobrze, bo inaczej ich sobie nie wyobrażam Poor Wilson, że praktycznie ma na wychowaniu dwóch rozrabiaków A House... ten to zawsze potrafi upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - nie dosyć, że wyciąga dziecko z opresji, to jeszcze sam na tym korzysta

Tylko... um.... Sam? Serio? Chyba ten fik naprawdę długo był na Twoim kompie

Weny życzem do kolejnej części (i trzymam kciuki, żeby nikt nie zginął ani nic podobnego!)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 7:56, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 9:10, 29 Sty 2011    Temat postu:

Miałam przyjemność przeczytać wstęp już jakiś czas temu. I już wtedy mnie urzekł. Pomysł niebanalny i trochę inny od wszystkich. Coś jest co ciągnie.
Bardzo spodobało mi sie nawiązanie dat Nadal to jeden z najciekawszych dni w moim życiu

Cóż mogę jeszcze rzec? Czekam, czekam na kolejną część!
Weny:*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin